20 maja 2017

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XII - Dusza materii [Would That Make You Happy? - The Soul of the Matter - tłumaczenie PL]


Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
-SANS! WSTAWAJ LENIUCHU! - podniósł się szybko, donośny głos Papyrusa dobiegający zza drzwi nie pozwalał mu spać. Ciągle przeczycie deja vu zmroziło go. Jak wiele razy słyszał te słowa? Nowy koszmar zaświtał w jego jaźni, uczucie, że Cię stracił odbiło się rwącym bólem w jego piersi. Wiedział, że to się stanie! Opuścił gardę, pozwolił sobie na zaangażowanie, no i teraz to wszystko go dobija! Ale dlaczego? Dlatego teraz? Sans schował twarz w dłoniach warcząc z wściekłości. Kurwa, kurwa, kurwa... Nie! Trząsł się, był zagubiony, niepewnie, bardzo powoli podszedł do lampki znajdującej się na jego biurku. Znajomy bałagan w niewielkim pokoju tylko potęgował strach. Musiało dojść do resetu. Był tego pewny. Papyrus zawsze budził go w ten sam sposób, na dzień przed przybyciem Frisk do Ruin. Będzie musiał czekać całą dobę by upewnić się, że znowu się pojawiłaś, i nie był pewien czy to zniesie. Czuł jak jego magia wzbierała w ciele. Pochłaniała duszę. Oczy zaczęły świecić niebieskawym światłem. Powietrze zrobiło się ciężkie, niewielkie przedmioty unosiły się nad ziemią dryfując powoli. Stał tak chwil parę, póki... coś ściągnęło jego uwagę. Twoja kurtka nadal była na jego bieżni. Moc zniknęła, rzeczy opadły. Przez chwile nie wiedział co zrobić. Miał miękkie kolana. Chwycił za kurtkę i usiadł na skraju łóżka, dłońmi badając jej materiał. Krótki, maniakalny śmiech wydostał się z niego, znowu schował twarz za palcami. Wszystko jest dobrze. Wszystko jest dobrze. Twoja osoba sprawia, że nadal wie co jest realne. W chwilę potem, znowu czuł się silny. 
Byłaś w kuchni, siedziałaś i jadłaś śniadanie z Frisk, kiedy poczułaś jak Sans owija swoje ramiona dookoła Ciebie mocno się wtulając. Przyłożył swoje czoło do tyłu Twojego karku i westchnął głęboko. Dziecko wywróciło oczami na ten gest. Chrząknęłaś, czując jak robisz się rumiana. 
-Um, dzień dobry – pogładziłaś go po rękach 
-dobry – jego ton był normalny. Odprężył się i jeszcze chwilę Cię przytulał, położył brodę na Twoim ramieniu. Czułaś jak jego kości drżą kiedy mówił – paps i ja mamy dzisiaj sporo roboty, chcecie do nas wpaść? 
-Obiecałam Frisk, że razem dzisiaj spędzimy dzień – odparłaś przepraszająco – Zrobimy zakupy na obiad, mam coś dla ciebie kupić? 
-nie, dziecino, nie trzeba – nim Cię uwolnił ze swojego uścisku, raz jeszcze mocniej ścisnął. Frisk przyglądał się Wam w skupieniu. 
-Siorka... - zaczął – Czy Sans jest teraz twoim chłopakiem? - praktycznie zakrztusiłaś się omletem, musiałaś poklepać się kilka razy w pierś by go przełknąć. Szkielet stał teraz obok Ciebie. Popatrzyliście po sobie. Czy jest? Cóż, gdyby wam nie przerwano, z pewnością oboje byście ze sobą poszli spać... Byłaś pewna tego, lecz nie do końca zrozumiałaś zachowanie Sansa. Zaśmiał się lekko, a potem odwrócił w stronę dziecka. Bawiło się ono śniadaniem przyglądając Ci się z uwagą, nadział omlet na widelec i puścił go. 
-ej dzieciaku, co o tym myślisz? - zapytał podając mu rękaw swojej bluzy. Frisk wyglądał na zagubionego, Ty też nie miałaś pojęcia co się dzieje. Sans przystawił go bliżej. Dziecko zdziwione zerknęło na Ciebie szukając odpowiedzi, jednak nie znajdując jej chwycił i pomacał, by potem znowu popatrzeć na szkielet. 
-To twoja kurtka – wzruszył lekko ramionami 
-jesteś pewien? moim zdaniem jest to idealny materiał na chłopaka – mrugnął do Ciebie. Schowałaś twarz za rękami, ramiona drżały Ci przez powstrzymywanie śmiechu. Dlaczego na to nie wpadłaś?
-Nie wiem jaki to jest materiał na chłopaka – zachichotał Frisk 
-To dobrze, musisz na to poczekać jeszcze jakieś dziesięć lat – starałaś się nabrać poważnego tonu głosu łapiąc jednocześnie oddech. 
-więc zapytajmy twoją siorkę – Sans wystawił rękę w Twoją stronę. Poruszał brwiami – co myślisz? - chwyciłaś go za rękę, potarłaś powoli materiał przygryzając delikatnie wartę udając, że myślisz
-Hm... - Widziałaś, że każda chwila dłużej sprawia, że mina mu rzednieje. Nic nie mogłaś poradzić na to, że się uśmiechałaś – Uważam, że to jest materiał na chłopaka. - Frisk warknął kiedy Sans szybko pocałował cię w policzek. 
-Całusy są obrzydliwe! - popatrzyłaś na kościotrupa by szybko cmoknąć go w usta. 
-Absolutnie obrzydliwe. Jesteś zniesmaczony? Bo ja tak. 
-okropnie. 
-Przeeeeestańcie! - dziecko zawyło – albo zmienię zdanie i nie będzie mi się to podobać! - pogładziłaś Sansa kiedy się śmialiście, jego palce muskały Twoje ramie nim całkowicie je zabrał. Zauważyłaś, że odkąd się pojawił to cały czas Cię dotykał, chyba nawet nie chciał wyjść z kuchni. W tej chwili jednak musiałaś skupić się na dziecku, które zwisało w dramatycznej pozie z krzesełka. 
-Więc, nie przeszkadza ci to, kochanie? - zapytałaś. Może powinnaś na ten temat z nim porozmawiać? Wszystko działo się tak szybko. Frisk myślał, zerknął na Sansa, który wyraźnie w zniecierpliwieniu i zaniepokojeniu czekał na werdykt. Wsunął też ręce do kieszeni. Dzieciak popatrzył na śniadanie, wbijając widelec w omlet 
-Nie przeszkadza mi – szepnął cicho wyraźnie zawstydzony – Lubię Sansa – wymieniłaś się spojrzeniami z potworem, chyba chciał coś powiedzieć, ale wtedy głośny głos Papyrusa odbił się echem po domu. 
-SANS! MUSIMY IŚĆ INACZEJ SIĘ SPÓŹNIMY! - Ten westchnął i dał Ci kolejnego cmoka w policzek. Zaśmiałaś się lekko kiedy podchodził do dzieciaka. 
-choć, dla ciebie też mam – Frisk protestował i próbował uciec, ale Sans był szybszy. Kiedy zniknął, zobaczyłaś niewielki uśmiech na twarzy dziecka, potem wrócił jeść dalej śniadanie. Ciepła fala przelała się przez Twoje serce. Od kiedy to życie jest takie normalne? Wszystko wydaje się być idealne. 
Sans zrobił ze swojego ramienia poduszkę, kiedy siedział w budce, oglądając jak kilka płatków śniegu tańczy na wietrze by potem opaść na ziemie. Właśnie się zbudził z miłej drzemki. Chwycił za telefon, chciał do Ciebie napisać, ale ostatecznie tego nie zrobił. Przez większość czasu to Frisk bawił się Twoją komórką, no i nie miał niczego konkretnego na myśli. Opuszczenie domu rano było trudne, lecz nie chciał martwić ani Ciebie ani brata. Musiał udawać, jakby nic się nie stało, wtedy nikt nie zauważy, że coś jest nie tak. No, a po rozmowie z Tobą i dzieckiem, nie miał ochoty w ogóle cokolwiek robić. Świadomość, że jesteś i nic nie zresetowało się... pomagała. Nadal co prawda bał się, że robi wielki błąd, ale nie umiał się powstrzymać. Wszystko co dotyczyło Ciebie było nowe. Mimo strachu, czuł się odnowiony. Nawet Frisk jest inny. Szczęśliwszy, bardziej pewny siebie. Może coś naprawdę zmieni się tym razem na dobre? Po większej części – nie wierzył w to, ale fajnie pomarzyć. Usłyszał chrupot znajomych kroków, wyrwało go to z myśli. Podniósł się by dostrzec Papyrusa. No i tyle z kolejnej drzemki. Poprawił się kładąc brodę na ręce.
-co tam? - ten puffną i potrząsnął głową.
-WIDZĘ, ŻE SIEDZISZ I NIC NIE ROBISZ. JAK ZAWSZE. BRACIE, NIE MOŻEMY SOBIE POZWOLIĆ NA ZANIEDBANIE NASZYCH OBOWIĄZKÓW, NADAL JEST SZANSA ŻE KOLEJNY NIE-TAKI-MIŁY CZŁOWIEK MOŻE ZNALEŹĆ SIĘ W PODZIEMIU! A JEŻELI TAK, TO MUSIMY BYĆ GOTOWI!
-masz rację
-OCZYWIŚCIE, ŻE MAM! JEŻELI POCHWYCĘ INNEGO CZŁOWIEKA, WTEDY MOŻE UNDYNE WYBACZY MI TO, ŻE JĄ OKŁAMAŁEM – na jego czole pojawił się się pot z nerwów – NIE BĘDĘ MÓGŁ ROBIĆ TEGO ZAWSZE, SANS, JA NIE UMIEM OKŁAMYWAĆ PRZYJACIÓŁ BY INNI PRZYJACIELE BYLI BEZPIECZNI. - Gdyby to było tak proste. Sans był pewien, że gdyby Papyrus wiedział po co Undyne i Asgore chcą ludzi to nie byłby tak chętny do pomocy. On nigdy nie chciał niczyjej śmierci, bez względu jak szlachetnymi pobudkami się kto kierował. Sans po prostu nie umiał powiedzieć mu prawdy.
-będziemy musieli jej to powiedzieć prędzej czy później, nie wydaje mi się aby ludzie nas szybko opuścili – Papyrus znowu westchnął, wyglądał na zagubionego. Po chwili zmarszczył brwi przyglądając się w skupieniu Sansowi. W jednej chwili ten poczuł, że zaczyna się stresować
-A SKORO MOWA O LUDZIACH... CO ROBILIŚCIE W TWOIM POKOJU OSTATNIEJ NOCY? - Sans zaśmiał się słabo odwracając wzrok
-nie wiem o czym mówisz bracie
-OH DOKŁADNIE WIESZ O CZYM MÓWIĘ – wlepiał w niego swoje spojrzenie – POSZLIŚCIE NA RANDKĘ, A POTEM WRÓCILIŚCIE DO TWOJEGO POKOJU, PIEŚCILIŚCIE SIĘ. - Sans zamarł, wiedział że jego mina jest wystarczającym potwierdzeniem.
-s-skąd wiedziałeś, że poszliśmy na randkę? - Papyrus wyglądał na dumnego z siebie
-NYEH HEH HEH! ZNAM CIĘ BRACIE I WIDZĘ, ŻE NIE MOŻESZ ODERWAĆ OD NIEJ WZROKU! LUUUUUBISZ JĄ! - Sans schował twarz w ramionach, starając się ignorować przyjacielskich klepnięć w ramię przez brata – A JA MYŚLAŁEM, ŻE BĘDZIESZ ZBYT LENIWY BY COKOLWIEK ZROBIĆ!
-brat...
-NIGDY NIE PRZYPUSZCZAŁEM, ŻE TEN DZIEŃ NADEJDZIE!
-papyrus
-JESTEM SZCZEŚLIWY NAWET MIMO TEGO, ŻE ZAWIODŁEM W ŁAPANIU CZŁOWIEKA!
-bracie
-TAK SANS?
-teraz, skoro już wiesz, pomożesz mi pozbyć się dzieciaka z domu abyśmy mogli spędzić trochę czasu sami?
-TO BRZMI RACZEJ JAK PRZYZWOLENIE CI NA BYCIE LENIWYM, ALE! ZROBIĘ CO MOGĘ BY POMÓC. PONIEWAŻ MNIE, WSPANIAŁEMU PAPYRUSOWI, ZALEŻY NA TOBIE I TWOIM SZCZĘŚCIU! - Sans uśmiechnał się lekko.
-jesteś najlepszy
-WIEM – Nim jednak Sans palnął jakiś kawał, telefon Papyrusa zadzwonił. Sans uniósł brew do góry. - OH TO LUDŹ! - wcisnął przycisk i przystawił komórkę do czaszki – WITAJ! - niższy szkielet nie słyszał dokładnie rozmowy ponieważ Frisk krzyczał. Szczęka jego brata opadła i jeżeli miałby ciało czy krew, jego twarz zrobiłaby się teraz blada.
-Pomóżcie nam---! - Koniec połączenia.
-papyrus... - Sans wstał i chwycił brata za ramię. Nerwy pulsowały w jego kościach. Strach paraliżował kręgosłup. Papyrus próbował zadzwonić do Frisk, ale nie było sygnału. Chrząknął, popatrzył na dół na brata i zaczął biec.
-MYŚLĘ, ŻE TO DOBRY MOMENT NA JEDEN Z TWOICH SKRÓTÓW, SANS!
Wracałaś razem z Frisk z zakupów na kilka dni. Miałaś pełne ręce i nawet dziecko niosło pakunki. Bez przymusu i w ramach wdzięczności za możliwość mieszkania z braćmi obiecałaś gotować dla wszystkich. W kuchni jednak był sos pomidorowy i tony makaronu, dlatego musiałaś szybko uzupełnić zapasy. Para młodych potworów minęła was, krzycząc i śmiejąc się głośno. Na początku nie wiedziałaś o co chodzi, dostrzegłaś kolegów z jakimi bawił się Frisk. Stali przy wysokiej kobiecie, wyższej niż Papyrus, z czerwonymi włosami związanymi w koński ogon, oraz niebiesko-zieloną łuską na ciele. Para dzieci zwisała z jej bicepsów, uśmiechała się przy tym szeroko. 
-Na co czekacie małe smarki? Mogę unieść was wszystkie naraz! - krzyknęła śmiejąc się. Dodatkowa dwójka chwyciła ją za kurtkę, podciągnęła je do góry. Dlaczego to wszystko dzieje się... przed domem kościotrupów? Sans i Papyrus nie wspominali nigdy o jakiś przyjaciołach poza... O nie... Chciałaś zawrócić, ale było już za późno. Kobieta i dzieci popatrzyli na was. Dzieci zawołały Frisk aby dołączył do zabawy, natomiast wyraz twarzy wojowniczki zmieniał się. Rzuciłaś siatki i chwyciłaś Friska za rękę ciągnąc go za siebie. 
-Siorka?
-To co kurwa ma być?! - sapnęła, jak makiem zasiał, dzieci milczały. Ściągnęła z siebie wszystkie i odgoniła je, by potem iść w waszym kierunku. - Ludzie w Snowdin?! - w jej głosie przebrzmiewała prawdziwa furia, kilka brzdąców uciekło w popłochu. Wiedziałaś, że i tak żadne z nich nie byłoby żadną pomocą. Oczywiście, coś takiego musiało się stać, kiedy nie było w pobliżu ani Sansa, ani Papyrusa! - ARGH! Powinnam się zorientować, że Papyrus coś przede mną ukrywa! Ale nigdy nie spodziewałabym się, że chodzi o TO – wyciągnęła dłoń, świecąca włócznia pojawiła się w jej pięści. 
-Jesteśmy przyjaciółmi Papyrusa! - Frisk starał się wychylić zza Ciebie, widziałaś jak z jego piersi wychodzi czerwona dusza. 
-Nie! - krzyknęłaś pchając go bardziej w tył. To nie będzie jak „walka” z Papyrusem. Ta kobieta... Undyne, ona naprawdę was zabić. 
-Nie musimy walczyć! - nalegał Frisk zaciskając pięści na Twojej kurtce. Undyne prychnęła mierząc was złotym okiem. 
-Oh jestem pewna że nie będziemy za długo walczyć. Potrzebujemy tylko jednej duszy, ale myślę że Król Asgore nie pogniewa się za dodatkową – wskazała ostrzem włóczni na Ciebie – Człowieku, z twoją duszą nasz król w końcu uwolni nas z tego więzienia! Twoje życie jest przeszkodą stojącą na drodze do naszej wolności! Wszyscy tutaj obecni czekali całe życie na ten moment! - Naprawdę chce Cię zabić. To właśnie jej chce zaimponować Papyrus? Zabić człowieka aby dołączyć do Królewskiej Gwardii? Nie, on mówił że miał was tylko złapać i dostarczyć jej... nie ma możliwości aby zdawał sobie sprawę z rzeczywistości. Zrobiłaś krok w tył, jedną ręką nadal broniąc Frisk przed wysunięciem się na przód. -Teraz! Człowieku! Zakończmy to, tu i teraz! - przesunęła się o krok w waszą stronę. Poczułaś coś w piersi. Po tym jak pierwszy raz widziałaś duszę dziecka, zastanawiałaś się jak wygląda Twoja. Teraz już wiesz. Jest czerwona, ale ciemniejsza, mroczniejsza, koloru wina. Twoja dusza jest... popękana, z wielkim uszczerbkiem na środku. Nie w całości, lecz wygląda koszmarnie. Zrobiłaś krok z tył, podążyła za Tobą. Undyne westchnęła zamierając tylko na chwilę. Następnie prychnęła i wskazała włócznią na was – Twoja dusza nie ma dla mnie żadnej wartości! Ale za to ta druga jest idealna! 
-Nie pozwolę ci go dotknąć! - zwolniłaś uścisk na Frisku i rozpostarłaś ramiona na boki czując rosnącą w piersi wściekłość. Może to przez szybko płynącą krew, wzrost adrenaliny, ale myśl że Undyne mogłaby skrzywdzić Twoje dziecko... wypełniła Cię determinacją. 
-Walcz więc WALCZ ZE MNĄ – warknęła marszcząc brwi. Jasne zielone światło pojawiło się w Twoich rękach tworząc coś na wzór tarczy, dzięki której mogłaś się bronić. Popękana dusza zamieniła się na zieloną, poczułaś jak nogi wrastają Ci w ziemię. Undyne uniosła wysoko włócznie, za jej plecami pojawiło się kilka kolejnych. Słyszałaś jej głośny śmiech. - Barwo, brawo, ciekawe co powiesz na to!
Share:

14 komentarzy:

  1. Jeej!! Jutro sb przeczytam bo jest już późno. Ale się cieszę, bo przeczytałam wszystkie części patrontale. Booooze cud miód malina dla moich oczu. Mam tendencje do "chomikowania" różnych opowiadań ii jak mi się chce (głównie w nocy) to czytam. Kocham twoje opowiadania!! 😍💓💟💞

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem co raz bardziej pewna że ja chuj będzie reset. Obym się myliła. Kurwa. Przecież Undyne rzadko jest w Snowdin. Powinna patrolować Waterfall! Co ona tu kurwa robi? Zepsuje wszystko! NienienienienieNIE. Tak nie będzie. Sans nas i Friska obroni przed Undyne. On się załamie resetem! Będzie pamiętał nas ale my jego nie. To już nie będzie takie same po resecie. Błagam aby go nie było. Było tak cudnie. No kurwa, Undyne! Czemu?!
    Dziękuje Yumiś za tłumaczenie tego. Zajmij się swoją zwierzęcą pracą ^^ I nie prsemęczaj się. Gdy skończysz to wtedy zajmiesz się tłumaczeniem. My sobie poczekamy a ty w spokoju wgłębiaj się w świat zwierząt ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. *ma zaciesz na mordce* Jak się stęskniłam za tym opowiadaniem :33
    Tylko zastanawia mnie jedna rzecz: co robi Wujek Stan z "Gravity Falls" w opowiadaniu z Undertale? :oooo
    Już pokazuję, w którym momencie go dojrzałam ;> "Stan przystawił go bliżej"- chodziło o ten rękawek. W pierwszej chwili pomyślałam, że Papytus kazał tu przyjść bratu, ale potem olśniło mnie, że to kochany wujaszek Stan!
    https://www.google.pl/search?hl=pl&site=imghp&tbm=isch&source=hp&biw=1366&bih=662&q=wujek+stan+gravity+falls&oq=wujek+stan+gravity+falls&gs_l=img.3...822.5497.0.5595.24.24.0.0.0.0.128.1961.18j5.23.0....0...1.1.64.img..1.9.871...0j0i30k1j0i5i30k1.QGj8__Kl3p8#imgrc=z3NU3cgzOeNrfM:
    Tego oto pana tutaj wpuściłaś Yumi ;D Ale spokojnie- jest niegroźny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy kiedy xD co najwyżej wdasz się z nim w "niegroźną" bójkę ='D
      Albo będziecie się po prostu kłócić ='D

      Usuń
    2. Wystarczy nie tykać jego rodziny Mel :P Ja tam myślę, że byśmy się z nim zaprzyjaźniły :'D DETERMINACJA XD

      Usuń
    3. W sumie, on ma równie słabe żarty co Sans xD
      I z nim nie byłoby nudno. Bo jaki inny wujek bierze cię na przejażdżkę samochodem prowadzonym przez miśka? ^-^

      Usuń
    4. No dokładnie! Z nim by się nie dało nudzić. Ważne tylko by pamiętać aby nie pożyczać mu pieniędzy xD

      Usuń
    5. Nom, to, że odda hajs jest tak prawdopodobne, jak spłacenie przez Sasna długu u Grillba xD

      Usuń
  4. Super, duper! Tęskniłam za tym! ^W^ a tak btw, czy pojawi się w najbliższym czasie to tłumaczenie które Ci wysłałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yap, pojawi się. Po prostu zrobiłaś to czego nie lubię. Ja rozumiem, że Ci w ten sposób łatwiej i w ogóle, ale mnie trudniej. Chodzi o po prostu podesłanie linka i przez to muszę zapisać z Twojego bloga na swój złom, potem jeszcze sprawdzić czy tłumaczenie dobre i modlić się, aby nie popierdoliło się w numerowaniu. Następnie przesłać to do siebie. A jak mówiłam już wczoraj - przez ten weekend n-i-e m-a-m c-z-a-s-u. Tak więc proszę o cierpliwość.

      Usuń
    2. A, spoczko... Nie wiedziałam że ci trudniej, spróbuję ci to przesłać inaczej, przepraszam, nie gniewaj się

      Usuń
  5. UNDYNE, DON'T TOUCH THE CHIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIILD!!! ;^;
    Muszę przyznać, że do wczoraj miałam za sobą tylko 2 rozdziały tego opowiadania (leń). Dopiero dzisiaj nadrobiłam pozostałe części jakie dodałaś
    Powiem tak, zastanawiałam się, kiedy opuszczą Snowdin (bo nie czarujmy się, kiedyś to musiało nastąpić, nawet wnioskując to po tytułach rozdziałów) i jak widać to Undyne była tym bodźcem pobudzającym. Jak zawsze - WSZYSTKO zjebała =')
    Iiiiii aż trochę sie zdziwiłam wyglądem "naszej" duszy. Spodziewałam się jedynie koloru wskazującego na nasze przeżycia... ale nie na to, że będzie ono popękane. I że jest "bezwartościowe" - auć. Nwm czemu mi się nasuwa powiedzenie "Kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą". Może dlatego, że bohaterka tyle czasu słyszała od swojej mamy, że jest bezwartościowa, że aż jej dusza popękała i w pewnym sensie taka jest. (wow, trochę brutalnie to zabrzmiało ;-;)

    SANS, NIECH SIE TE TWOJE SKRÓTY NA COŚ PRZYDADZĄ I RATUJ FRISK I SWOJĄ UKOCHANĄ!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czy tylko dla mnie początek rozdziału jest bardzo, ale to bardzo przykry? Sans wstaje, myśląc, że jest reset, załamuje się, po czym orientuje się, że jeszcze nie było resetu, dalej jednak załamany jest, a 5 minut później (załóżmy) schodzi na dół i zachowuje się jakby nigdy nic. Wiem, że Sans się przyzwyczaił najpewniej do ukrywania swoich emocji... ale to takie przykre ;-;

      Usuń

POPULARNE ILUZJE