20 lipca 2018

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XXXIV - Pomóż mi znaleźć słowa [Would That Make You Happy? - Help Me Find the Words - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
 Sans nadal był zły gdy wszedł do Grillby’s. Musiał mieć to wymalowane na twarzy bo kiedy Dogamy go zobaczyła, zabrała Dogaressa z bok kręcąc głową. Wspaniały Pies opuścił uszy. Sans usiadł tam gdzie zawsze, przy szynku, czekając na Grillbiego. Zauważył jak ten krząta się po zapleczu, pewnie szykując coś dla jednego z klientów. Kładąc głowę na rekach, stukał palcami w czaszkę. Co to kurwa miało znaczyć? Od wczorajszej nocy zachowywałaś się dziwnie. Nie rozumie, dlaczego tak się przejmujesz niczym. Gdybyś tylko mogła zobaczyć, jak śmiesznie się zachowujesz… Poczuł ciepło, gdy Grillby podszedł do niego. Podniósł wzrok krzyżując ręce na blacie. Grillby tylko na niego patrzył, potem spojrzał na bok i znowu na Sansa. Pokazał palcem na puste miejsce obok  potwora w cichym pytaniu.
-ta, tylko ja – powiedział Sans – i chcę się napić – Grillby po chwili podszedł do szafy za sobą i nalał do szklanki ciemny napój. Położył go przed Sansem, który przytaknął i zaczął pić. Szklanka stuknęła o jego zęby. Grillby obserwował czekając, aż ten zacznie mówić. Barman widział Sansa już w podobnym stanie dlatego wiedział jak się zachowywać i co robić. Dlatego cierpliwie czekał, polerując szklankę białą szmatką. Sans upił więcej – świecisz dziś ciemniej – powiedział mrugając. Grillby nigdy nie był dobrą widownią. – a gdzie gorące przywitanie, co grillby? – Cisza – dobra, dobra, przyznaję, to się zestarzało – wzruszył ramionami – ale zawsze może rozbłysnąć na nowo – Szklanka którą polerował barman pisnęła bo ścisnął ją ścierką nieco mocniej. – dobra, dobra, pokłóciliśmy się – przyznał w końcu opierając twarz na jednej ręce – znaczy się, kto normalny się gniewa bo inni mu pomagają, i dlaczego była zła o to na mnie? – Upił kolejnego łyka, warknął gniewnie, gdy Grillby zabrał mu go z rąk, wylał zawartość do zlewu i nalał do środka wodę kładąc szklankę przed Sansem. – co do diabła, grillby? – zmarszczył brwi. Jeszcze nic nie czuł. I chyba o to chodziło – przyszedłem tutaj się uspokoić, nie po to abyś wkurwiał mnie dodatkowo- Grillby pochylił się opierając łokciami o blat – więc chcesz być wisienką na torcie mojego chujowego dnia, nie dasz mi się napić? – Barman przytaknął – robi z igły widły, chciałem pomóc, ale za każdą moją sugestią się wściekała, co mnie wkurwiało! jak mam jej pomóc, skoro mnie nie słucha?! – burknął chwytając za szklankę. Nie napił się, po prostu musiał zrobić coś z rękami. Grillby znowu pokręcił głową – wiesz, byłoby łatwiej, gdybyś po prostu powiedział to co myślisz – Żadnej odpowiedzi, tylko para okularów wpatrywała się w kościotrupa – skoro nie chce, abyśmy pomagali jej z dzieckiem, powinna to powiedzieć, ale nie o to chodzi, ona wie że jest zazdrosna bez powodu – stukał palcami
-…Więc, zdenerwowałeś się na nią, bo emocjonalnie odpowiada na coś, co dla ciebie jest logiczne? – mruknął Grillby, jego głos był szorstki. Sans uniósł brew zaskoczony jego głosem, sam ten fakt sprawił, że poruszył się niepewnie w siedzeniu
-przyszedłem tu byś mnie wysłuchał, a nie próbował pomóc – Grillby westchnął biorąc pusty kufel z blatu. Zdenerwowany z Twojego powodu, i teraz z powodu przyjaciela, Sans okręcał szklankę z wodą w palcach. Potrzebował się uspokoić, może odrobinę czułego słowa. Nie chciał, aby Grillby mówił mu co spierdolił. Wiedział to. Wiedział, kiedy zaczęłaś się na niego złościć. Ale był tak samo zły, że nie umiał się powstrzymać. Na co w ogóle się gniewasz? Ostatecznie chyba nie chodziło o Friska… Dlaczego Grillby go nie wysłuchał do końca tylko… Oh.
-o mój boże, ale ze mnie dupek – powiedział. Grillby popatrzył na niego z przebiegłym wyrazem twarzy. Co musiało ciekawie wyglądać, skoro nie miał ust. Sans stuknął głową w blat a potem chwycił się za czaszkę – powiedziałem jej, że może ze mną porozmawiać, a potem kurwa nie słuchałem, ja.. chciałem pomóc – warknął – a potem oboje się zdenerwowaliśmy…
-…Nic nie naprawisz, jeżeli tutaj będziesz siedział – powiedział Grillby. Jego złość zniknęła, pozostawiając po sobie tylko zmartwienie. Zostawił Cię samą. Próbowałaś go zatrzymać, ale nie słuchał. Nawet nie chciał myśleć, jak on zareagowałby gdybyś zrobiła to samo, zostawiając go z kłębkami emocji i myśli. Chciałby przeżyć dzisiejszy dzień jeszcze raz i go naprawić – wiem, daj mi tylko chwilę, muszę wymyślić jak ją przeprosić – mruknął.
 Kochasz Sansa. Jesteś już tego pewna. To dlatego tak bardzo boli. To dlatego boisz się, że to koniec. Bo spieprzyłaś, a on wyszedł, będzie musiał tutaj wrócić bo tu mieszka, ale Ty nie jesteś pewna, czy wróci tu dla Ciebie. To Twoja wina. Zawsze była Twoja wina. Gdybyś tylko bardziej uważała, gdybyś nic nie powiedziała, gdybyś… Miałaś twarz mokrą od łez, ledwo widziałaś na oczy. Słyszałaś lejącą się wodę. Oh no tak, zmywałaś naczynia. Musiałaś żyć dalej, przetarłaś twarz dłonią i zmusiłaś się do podniesienia. Ręce Ci drżały, pociągałaś nosem, starając się powstrzymać od płaczu. Zaczęłaś gnieść gąbkę w dłoni i patrzeć się na nią. Bez względu na to co się stanie, trzeba zmyć naczynia. To Twój obowiązek. Tego nie możesz spieprzyć. Choć tego.
-…no nie! Mówię, że ostatni odcinek jaki widzieliśmy był o… - podskoczyłaś kiedy Undyne weszła do kuchni z telefonem w ręku. Była w piżamach, spodenkach w rybki i pomarańczowej koszulce, włosy miała owinięte ręcznikiem. Gdy wasze oczy się spotkały, zamarła – Alphys, muszę kończyć. Zadzwonię później – rozłączyła się. Odwróciłaś wzrok, próbując skupić się na naczyniach, ale wiedziałaś, że już za późno. Widziałaś jak odstawia telefon na bok, kiedy próbowałaś przetrzeć policzek ramieniem.
-Co się stało? Gdzie Sans? – zapytała stając obok. Pokręciłaś głowa, czułaś jak coś ściska Cię w garle. Nie płacz. Nie rób większej sceny niż już zrobiłaś. Uniosłaś płyn do mycia naczyń i wylałaś go na gąbkę – Wszystko dobrze? – naciskała. Przygryzłaś drżącą wargę trzęsąc znowu głową. Zaczęłaś płakać. – Dobra, chodź, zostaw to na potem – powiedziała. Drżałaś i nie widziałaś nic przez łzy, ale czułaś jak Undyne delikatnie wyciąga spomiędzy Twoich palców gąbkę i podaje Ci ręcznik – Gdzie Sans? To ON sprawił, że płaczesz? – Nie mogłaś odpowiedzieć, zaciskając palce na szmatce miałaś problemy ze złapaniem oddechu. Szlochałaś. Undyne pokierowała Cię na krzesełko i posadziła. Przez rozmazany wzrok widziałaś jak stoi naprzeciw Ciebie i siada. Nie zabierała ręki z Twojego ramienia, to było miłe. Kręciła palcem po Twojej skórze, co odrobinę Cię uspokajało. Ocierając łzy w ręce i nos w rękaw popatrzyłaś jej w oczy
-P-przepraszam – czknęłaś. Zignorowała przeprosiny
-Powiedz co się stało – I powiedziałaś wszystko, najlepiej jak umiałaś. Jak się martwiłaś o wszystko związane z Friskiem, jak chciałaś aby Sans Cię wysłuchał, ale potraktował jakbyś przesadzała i zignorował. Słuchała aż opowiedziałaś kiedy na siebie naskoczyliście i kiedy wyszedł i jak się bałaś. Jej mina się zmieniała, ale nigdy Ci nie przerwała.
-Undyne, znasz go dłużej niż ja, czy to już koniec? – zapytałaś czując więcej łez w oczach, próbowałaś z nimi walczyć, zaczynała boleć cię głowa. Potworzyca westchnęła
-Słuchaj, nie jestem dobra w tych sprawach, ale chcę powiedzieć ci coś, więc mnie POSŁUCHAJ, dobra? – po chwili zrozumiałaś, że czeka na odpowiedź, więc przytaknęłaś – Raz się pokłóciliście. Zdarza się. Jeżeli pozwoli, aby JEDNA rzecz zniszczyła wasz związek to nie było warto – Westchnęła zdenerwowana jakby chciała aby napięcie ją opuściło – Ale wątpię, aby odpuścił. Z tego co wiem, Sans ma tylko Papyrusa. Trzymał wszystkich na dystans, póki nie poznał ciebie. A to coś znaczy – chciałaś jej coś powiedzieć, ale zdzieliła Cię spojrzeniem – Nie skończyłam – warknęła – Jeżeli uważałaś, że coś robimy źle z Friskiem, trzeba było powiedzieć. Nikt nie chce, abyś ty albo ten maluch byli nieszczęśliwi.
-N-nie chciałam nikogo zdenerwować – chrząknęłaś
-Wcześniej nie bałaś się mówić co myślisz przede mną, co się zmieniło? – popatrzyła na Ciebie podejrzliwie. Odwróciłaś wzrok gryząc wargę.
-Bo jesteśmy przyjaciółkami i nie chcę tego zmieniać – Undyne zaśmiała się
-WŁAŚNIE dlatego, że JESTEŚMY przyjaciółkami, powinnaś mówić mi kiedy cię denerwuję!
-Oh – mruknęłaś, bo nie wiedziałaś co powiedzieć
-Lepiej ci? – zapytała, mrugnęłaś zdając sobie sprawę, że wyglądała na zmartwioną
-Tak, dziękuję Undyne – uśmiechnęłaś się słabo. O nie, nie chcesz znowu płakać. Obie zadrżałyście, kiedy drzwi się otworzyły. Cała czerwona z podpuchniętymi oczami poczułaś, jak serce bije Ci mocniej. Undyne poszła do salonu jak Sans zamykał za dobą drzwi. Nie widziałaś jego miny w całości, bo Undyne zablokowała Ci widoczność
-Co do DIABŁA myślisz, że robisz, uciekasz do Grillby’s i zostawiasz ją samą płaczącą w kuchni? – krzyknęła
-Undyne, zaczekaj! Nie! – zaprotestowałaś idąc za nią. Patrzyła na Sansa nie przepuszczając go dalej. Wsadził ręce do kieszeni i spojrzał na Ciebie, zauważyłaś że światło w jego źrenicach zrobiło się mniej jasne, jego szczęka zadrżała
-cóż, wróciłem, więc gdybyś mogła… - usłyszałaś jak drzwi na piętrze się otwierają. Zerkając zauważyłaś jak Papyrus i Frisk schodzą na dół. O nie.
-Mogę skopać ci tyłek! – krzyknęła zaciskając ręce w pięści. Pod koszulką widać było napięte mięśnie.
-undyne, nie jestem w nastroju aby się z tobą bawić – zmarszczył brwi
-Nie! – krzyknęłaś chcąc, aby Cię posłuchała. Chwyciłaś ją za ramię, spojrzała na Ciebie. Coś w Twoich oczach musiało ją uspokoić, lecz i tak ostatecznie wyszczerzyła zębiska na Sansa
-TY powinieneś naprawić to co zrobiłeś! – wskazała głową na Ciebie
-a ty powinnaś przestać krzyczeć – warknął podnosząc głos
-Więc nie dawaj mi powodów, abym na ciebie krzyczała! Nie zdajesz sobie sprawy coś narobił?! – zrobiła kolejny krok w jego stronę.
-nie chciałem skrzywdzić jej celowo! – krzyknął wyciągając rękę z kieszeni i pokazując na wojowniczkę – kocham ją – W pokoju zrobiło się cicho, a Ty czułaś się, jakby ktoś Cię kopnął.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE