5 kwietnia 2017
4 kwietnia 2017
Undertale: Kreacja - 01. Ciało [opowiadanie własne]
Notka od autora: Jest to krótkie opowiadanie, osadzone głównie w realiach przestrzeni Po-Za. Skupiać się ono będzie na relacji Ink!Sans x Czytelnik. Postaram się pisać tak, aby płeć czytelnika była w miarę możliwości obojętna.
Spis Treści:
01. Ciało (obecnie czytany)
Nie wiedział, kiedy dokładnie powstał. Zdecydowanie nie było to na „początku” wszystkiego. Dobrze pamięta, że kiedy pierwszy raz można mówić o jego przebudzeniu, miał już ręce pełne roboty. A więc musiał istnieć czas, kiedy on nie istniał. Co za tym idzie – ktoś musiał powołać go do życia. A więc, gdzieś tam w jakimś uniwersum jest osoba, jaka … jaka nadała mu imię, wygląd i osobowość. W tym momencie jednak jest wolny, pozbawiony jakiekolwiek kontroli. Ogranicza go jedynie posiadana misja, a tą jest pomoc.
Wśród wszystkich linii czasowych jest jedna. Pozornie szara, ba, paskudna. Żyją na niej tylko i wyłącznie ludzie. Ink ma słuszne powody podejrzewać, że jest to pierwotna, pierwsza, unikatowa linia czasowa, jaka dała początek wszystkim innym. Żyją na niej ludzie i zwierzęta, rosną rośliny, wieje wiatr. Niby nic wielkiego, a jednak… Ludzie żyjący na tej planecie mają niezwykły dar stwarzania. Na Gwiazdy! Gdyby tylko wiedzieli jak wiele roboty mu przynoszą każdego ich dnia! Piszą, malują, rzeźbią, albo snują plany. Wszystko co podpada pod twórczość artystyczną jest jego pracą. Ma unikatowy talent z jakim nie spotkał się u nikogo innego. Chociaż nie może być w Pierwszym Świecie, tak ma na niego wpływ. To znaczy, na poszczególne jednostki. Oczywiście! Każdy jest w stanie coś stworzyć! Ink nie wie dokładnie co go ogranicza, jednak umie przemówić do niektórych. A tych, oo chłopie, na całym świecie jest … dużo.
Ludzie mogą stwarzać. Nim przeleją myśli na papier czy też płótno, albo cokolwiek innego, w ich głowach tworzy się idea. Jest to szkic. Sam w sobie nie ma barw, jedynie niewyraźne kontury jakie z czasem zamieniają się w cały świat. Nadają postaciom życie, cele, marzenia, obawy. W ich sercach stworzenia ze snów żyją autentycznym życiem. Być może ta skrupulatność, szczegółowość jaką wsadzają w każdą unikatową postać sprawia, że te zyskują życie? Ink tego nie do końca rozumie. Z jego perspektywy wygląda to tak, że … czuje, kiedy jakiś nowy świat się kształtuje.
Zadanie to sprawować pieczę nad tym, że zostanie on dokończony. A z tym… różnie bywa. Właśnie tutaj przydaje się jego talent o którym była mowa wcześniej. Te osoby, jakie stwarzają wymiary w przestrzeni Po-Za są bezpośrednio pod jego wpływem. To on jest tą ręką, która nakazuje Ci się zatrzymać, abyś mógł popatrzeć do góry i oznajmić całemu wszechświatu
Zadanie to sprawować pieczę nad tym, że zostanie on dokończony. A z tym… różnie bywa. Właśnie tutaj przydaje się jego talent o którym była mowa wcześniej. Te osoby, jakie stwarzają wymiary w przestrzeni Po-Za są bezpośrednio pod jego wpływem. To on jest tą ręką, która nakazuje Ci się zatrzymać, abyś mógł popatrzeć do góry i oznajmić całemu wszechświatu
-Kurwa, te chmury są zajebiste . – Odrobina pary zawieszona nad Twoją głową, leniwie płynąca po niebie może stać się źródłem wielkiego natchnienia. To właśnie Ink jest tym cichym szeptem, który nie pozwala Ci się skupić na tym co gada Twój znajomy w trakcie waszego spotkania, bo właśnie myślisz o dalszych losach ulubionych postaci i zakładasz „a co by było gdyby….”. To on jest tą siłą, zmuszającą Cię do wyciągnięcia wszystkich kredek, długopisów i co tam sobie chowasz w plecaku, czy torbie na zajęciach lub ważnym spotkaniu, tylko po to aby nakreślić koślawe szkice, mniej lub bardziej symetrycznych postaci. To klątwa, czy błogosławieństwo? Każdy artysta odpowie inaczej.
Można porównać go do Apolla, greckiego boga piękna, światła, życia, zarazy, śmierci, muzyki, wróżb, prawdy, prawa, porządku, patrona sztuki i poezji, przewodnika Muz i charyt. Tutaj możesz wziąć oddech. Apollowi służyły muzy, on ma swoje farby. Wszystko to pozwala mu nadać natchnienie tym, którzy są na niego otwarci.
Jego osobowość jest dość pogodna. Stworzony jako wieczny optymista, dba o komfort psychiczny artystów. To taki trener motywujący do działania. W każdym dziele pomaga Ci znaleźć coś dobrego. Umie jednak krytykować, mówiąc, że to trzeba poprawić. Ale i tak zawsze spisujesz się świetnie! Po prostu, zwróć uwagę na ten drobny szczegół i nie popełniaj go drugi raz, dobra? Uda Ci się lepiej! Choć to i tak jest świetne! Ale stać Cię na więcej! Heh. To on powstrzymuje Cię przed rzuceniem pracy, to on walczy z Twoim lenistwem. A nie czarujmy się, różnie z nim bywa, prawda? Czasem ciężar egzystencji jest tak przytłaczający, że masz ochotę po prostu położyć się byle gdzie i spać. Lecz i wtedy Ink działa! Kreśli swoim pędzlem kolorowe sny, tworzy z Twoich wspomnień ciekawe fabuły, aby te dały Ci inspirację do dalszego tworzenia. No nie czarujmy się. Ink ma ręce pełne roboty.
Jak do tej pory skupiliśmy się tylko nad jego patronatem. Nie możemy zapominać też o drugim jego powołaniu. Jak już coś zostanie stworzone, a fabuła historii toczy się swoim tempen, świat nadal nie jest bezpieczny. Po pierwsze, jego twórca może porzucić go w trakcie tworzenia. Co za tym idzie, postacie jakie stworzył są uwięzione w istnieniu bez żadnego konkretnego celu. Nie wiedzą co robić dalej. Niektóre porzucone uniwersa sobie jakoś z tym poradziły. Wleką swoją własną fabułę na przekór wszechświatowi, bo ich twórca wszczepił w swoje twory dość determinacji, aby mogły przetrwać bez jego opieki. Są jednak też i takie, jakie … po prostu są. Nic ponad to. Ink czuje wobec nich współczucie, lecz nie jest w stanie niczego poradzić na ich bezsensowną egzystencje. Dlatego szkielet stara się za wszelką cenę, aby każdy stwórca, jaki powołał do istnienia jakiś wymiar nakreślił go od początku do końca. Koniecznie z dobrym zakończeniem, bo Ink kocha wszystkie istoty jakie zostały stworzone, te dobre jak i te złe. Te małe jak i wielkie. Mądre jak i głupie. Po prostu wszystkie, bez wyjątku, akceptuje je bez żadnego „ale”. Dlatego chce dla nich najlepiej jak się da. Z tym dobrym zakończeniem to nie zawsze jest tak łatwo. Wiele ludzi po prostu lubi zadawać ból swoim postaciom. Potwór nie do końca rozumie dlatego tak się dzieje, ale … również to akceptuje. Widocznie tak musi być. Najlepsze są zakończenia otwarte. Gdzie po tym jak autor uzna, że zrobił już swoje, postacie z jego uniwersum mogą same zadecydować co dalej istniejąc w wymiarze, gdzie niczego im nie zabraknie.
Kolejnym zagrożeniem jest… no cóż, tak, zgadza się. Error. To nie tak, że Ink go nie lubi. Bo lubi. Naprawdę. Na swój sposób. Próbuje zrozumieć i uszanować i … yh… serio? Nie, aż takim wyrozumiałym stworzeniem być się nie da. Error go denerwuje. Bo to co ten kocha i chroni, Error postrzega jako błąd i stara się wymazać. Nie patrzy na uczucia, marzenia, dusze. Nie widzi autentycznego życia w tych uniwersach. Tylko i wyłącznie błędy. Głupek jeden. Ink nadal ma nadzieję, że jego … towarzysz… kiedyś się opamięta i zrozumie, jak wiele głupot narobił.
Wśród całego tego zamieszania, jak nie dopingowanie artystów w Pierwszym Świecie, to ochrona powstałych linii czasowych, Ink jest w stanie znaleźć krótkie, króciutkie chwile dla siebie. Nie jest ich za wiele, lecz pozwalają mu … pomyśleć o nim. W sensie, może myśleć o sobie samym. A nie o wszechświatach oraz ludziach. Siada wtedy zawsze w najdalszym znanym mu miejscu przestrzeni Po-Za, tak aby nikt i nic mu nie przerwało. Ściąga z ramion pędzel, czasami za ciężki, bo odpowiedzialności na swoich barkach ma za wiele. Pozwala opaść ustom, aby nie uśmiechać się wiecznie. I… i właściwie nic. Z wyjątkiem jego przeznaczenia jakim jest pomaganie innym, nie ma w sobie kompletnie nic.
Czasem ma żal do tego kto go powołał do istnienia, że nie przyłożył się do niego i nie dał mu … no nie wiem… pasji? Hobby? …Marzeń? Ostatnio, coraz częściej z zazdrością patrzy na artystów jacy po prostu siadają i stwarzają. Widzicie, jego przekleństwem jest to, że on… nie umie …. Nic stworzyć. Oh, oh, oh! No tak, umie tworzyć! Ale nie stworzyć! Jest delikatna różnica między tymi dwoma słowami. Wiecie?
Oczywiście. Bez problemu może wziąć swój pędzel i domalować coś, poprawić, dodać, albo wymazać. Tak. To jest czynność twórcza. Bo pracuje na czymś co już powstało. Stworzyć można tylko i wyłącznie coś z niczego.
Może na przykładzie. Kiedy leżysz na łóżku, jest Ci wygodnie, miło i fajnie. Nie masz żadnych zmartwień, które akurat wyjątkowo zaprzątają Ci głowę. Myślisz o … niczym. No i nagle ten jeden impuls, który w Twojej wyobraźni stwarza krajobraz. Scenkę. Uczucia. Postacie. Relacje. Było nic i nagle jest coś. To jest akt stwórczy.
Kiedy wyobrażasz sobie to co się działo w ostatnim rozdziale książki, opowiadania, kreskówki albo filmu, bez dodawania czegoś od siebie. Jest to akt odtwórczy.
Natomiast kiedy bierzesz już powstałe postacie, idee albo zamysły. Kiedy piszesz fanficki, robisz fanarty, korzystasz z czegoś co ktoś inny stworzył, ale malujesz to swoimi kolorami, to tworzysz.
Teraz już jasne? No, mam nadzieję, bo prościej się tego wyjaśnić nie da.
A więc, Ink umie pomagać stwarzać, ale sam może tylko tworzyć lub odtwarzać. Prawda, że to frustrujące? Jesteś w stanie napisać genialne opowiadanie osadzone w realiach ulubionego filmu. Ludzie Cię kochają, tłumaczą je, robią obrazki, układają piosenki, błagają o więcej. Wiesz, że umiesz dobrze tworzyć, że z dokładnością do milimetra odtworzysz Monę Lisę Leonarda da Vinci… Lecz kiedy zasiadasz za biurkiem i chcesz wymyślić coś własnego, unikatowego, indywidualnego… nie umiesz. Zawsze, ale to zawsze opierasz się na cudzych pomysłach, a Twoje własne po prostu… nie przychodzą. Nie to, że wydają się dziecinne i głupie, bo czasem nawet najbardziej płytka fabuła może chwycić. Popatrz choćby na fenomen Zmierzchu, albo na arcydzieła malarza Marka Rothko. Ty po prostu… nie umiesz … nic własnego… stworzyć.
Ink westchnął z frustracji i uderzył pięścią w podłoże. Jest niewdzięczny? Może trochę. Ma w sobie pokłady takiej weny i inspiracji, że każdy byłby w stanie mu zazdrościć, a mimo to sam nie umie nic … a tak bardzo by chciał też powołać coś… kogoś do istnienia. Zacisnął mocniej wargi, prawie boleśnie i zamknął oczy. Na chwilę się zdrzemnie. I tak nic mu się nie będzie śniło, ale… przynajmniej zapełni czymś pozostały mu wolny czas.
Otarł pot z czoła i przytaknął sobie z dumą. Naprawił to uniwersum. UnderUpper_041482xp wersja 01. Potwory na powierzchni i próbują się asymilować z ludźmi. Czasem im to wychodzi, czasem nie. Ten wymiar był nawet spokojny. Ink nie rozumie dlaczego Error się tak na niego zdenerwował i zapragnął wszystko zniszczyć. Hah! Nie takie rzeczy się robiło. Szkielet przyczepił pędzel do pleców, poprawił swój pas z farbami. To może chociaż trochę pozwiedza sobie ten świat? A co mu szkodzi i tak nie ma nic lepszego w tej chwili do roboty.
Z tą myślą zaczął iść ulicami niewielkiej miejscowości, w której zatrzymały się potwory. Dostały nawet swoją własną dzielnicę. Ink kiedy chce, może być widoczny przez wszystkich, a kiedy nie chce to nikt go nie widzi… No z wyjątkiem Sansów… Oni bez względu na wymiar, widzą go zawsze. Teraz szkielet wolał być niewidoczny. Miły wiatr, ptaszki śpiewają, słoneczko świeci, Frisk jest grzecznym dzieckiem, każdy wiedzie spokojne, niemalże sielankowe życie. Oh chwała temu kto stworzył to miejsce.
Po odwiedzeniu nowego Grillbiego, przyjrzeniu się treningowi Papyrusa i Undyne, udał się do laboratorium Alphys. Właśnie kończyła nowe ciało dla Mettatona, wyglądające cóż… bardziej jak człowiek niż maszyna.
-Kochana, jest genialne! – krzyknął MTT – Choć mogę być troszeczkę wyższy?
-N-nie wiem cz-czy to do-dobry p-p-p-pomysł – poprawiła okulary – Na scenie czasem za-zakładasz obcasy, pra-prawda?
-Hmmmm – robot wyglądający teraz jak wielki kalkulator przysunął się do niej – Jeżeli będę wyższy to moi fani z tylnych rzędów lepiej będą mnie widzieć!
-N-no nie wiem…
-Kochaniutka – machnął nonszalancko ręką – To ja tutaj jestem bożyszczem i to ja wiem czego chcą ludzie! Dodaj tak no nie wiem… – cmoknął – … z pięć centymetrów, może osiem… No, tak z osiem dodaj.
-N-nadal uważam, że t-to głu-głupi pomysł… - mruknęła – T-tylko się nie o-obraź!
-Nie ma szkody, nie ma winy – zaśmiał się sympatycznie i poklepał ją po przyjacielsku – To czym to właściwie jest?
-To jest android – powiedziała z dumą – Nie taki zwykły. Ludzie myślą, że sama maszyna może stworzyć świadomość. A to przecież głupie, bo … - mówiła płynnie i szybko, tak jak zawsze kiedy wchodzi w temat jaki ją interesuje. Ink z zafascynowaniem przysłuchiwał się ich rozmowie, cały czas wpatrując się w bardzo ludzko wyglądające ciało robota - … bo przecież konieczna jest dusza. Heh. No ale… - chwyciła swoje dzieło za rękę – Stworzyłam materiał z sylikonu do złudzenia przypominający skórę. Dodatkowo będziesz miał szklane oczy aby wyglądały autentycznie. Zrobiłam Ci zęby – mówiąc to odchyliła miękkie wargi maszyny – No i nawet język. Z nim to się bardzo namęczyłam. Z racji, że to nadal tylko maszyna, nie będziesz miał śliny, ale … ale i tym się zajmę, potem. – Przycisnęła niebieski guzik na panelu kontrolnym koło siebie, maszyna odwróciła się plecami – Jedynym mankamentem jest ładowanie. Jesteś w stanie wytrzymać trzy dni bez ładowania, ale proces napełnienia baterii trwa dwanaście godzin. Tak więc…
-Mogę iść na dwu i pół dniową imprezę i tańczyć cały czas, ale potem muszę uciec jak Kopciuszek i usnąć na dwanaście godzin jak Śpiąca Królewna.
-W-właściwie t-to tak..
-Z tym nie będzie problemu – przytaknął sobie i dotknął pleców swojego nowego ciała
-A-ale to w przypadku jak nie będziesz walczył.
-Mam nadzieję, że nie będę musiał – westchnął wyraźnie bijąc się z ciężkimi myślami – A co, jeżeli będę musiał?
-W-wtedy będziesz m-miał dwa kwadranse….
-Pól godziny?!
-Prze-przepraszam, a-ale twój sposób w-walki… O-on potrzebuje d-dużo energii i ja….
-Spokojnie, złociutka – z tonu jego mechanicznego głosu słuchać było wyraźny uśmiech – Wiem, że robisz wszystko tak jak umiesz najlepiej – położył jej rękę na ramieniu. Ta przytaknęła z wyraźną ulgą.
W drodze powrotnej do przestrzeni Po-Za nie umiał pozbyć się myśli… nie… nie umiał pozbyć się chęci stworzenia własnego człowieka. Ale zaraz, czy to będzie stwarzanie, odtwarzanie czy tworzenie? Chwycił się za brodę i zmarszczył brwi. Był tak pogrążony w własnych myślach, że nie spojrzał nawet na Errora mijającego go z cwanym uśmiechem. Ba! Coś do niego nawet powiedział, lecz Ink zupełnie nic nie słyszał. Pewnie kolejne obraźliwe teksty, nic więcej. W głowie ma znacznie ważniejsze sprawy. Przeanalizujmy.
Odtwarza się coś cudzego bez dodawania czegoś od siebie. Ink nie ma na myśli żadnego konkretnego już żyjącego człowieka. No, a nie może przywrócić nic co umarło więc w tę stronę nawet nie patrzy. Tak więc sam zamysł homo sapiens będzie odtworzeniem, lecz oryginalność postaci już nie. Skrzywił się lekko.
Tworzy się na podstawie cudzej pracy coś własnego. A więc wytworzy na podstawie pomysłu Alphys, lecz nie dokładnie to samo co ona. Przede wszystkim on chce człowieka, a nie androida. No i zdecydowanie nic co wygląda lub zachowuje się jak Mettaton. Jednego narcyza już ma w przestrzeni Po-Za, nie potrzebuje kolejnego. Wywrócił oczami do własnych myśli.
A więc, czy bazując na pomyśle Alphych i pożyczając ideę człowieka, Ink może stworzyć coś co będzie jego własnym, indywidualnym projektem? Czy będzie w stanie… powołać do istnienia coś… osobistego? Czy będzie mógł potem nazywać się autorem i stwórcą swojego dzieła? Wypuścił głośniej powietrze przez nos. Nie przekona się, póki nie spróbuje. Wpierw jednak, musi zebrać informacje.
Stoi właśnie przed Pierwszym Światem, otwiera do niego szerokie drzwi i zaczyna obserwować rasę ludzką, komórkę po komórce, atom po atomie. Strukturę kości, ścięgna, żyły, przewody limfatyczne, mięśnie, tłuszcz, skórę, naskórek, włosy, wnętrzności. Wszystko to co składa się na człowieka w biologicznym tego słowa znaczeniu. Wybrał właśnie Pierwszy Świat gdyż jak już ma się dowiadywać czegoś o ludziach to tylko od oryginału. Nie chce bazować na cudzych wyobrażeniach ludzi. Ink pierwszy raz w ciągu całej swojej egzystencji … poczuł wenę, przeznaczoną tylko dla niego.
Nie było to nic łatwego. Znaczy się, ludzie teoretycznie mili łatwą konstrukcję. Właśnie. Teoretycznie. Istota jaka ich stworzyła musiała być wspaniała! Ink bardzo chciałby poznać ich Stwórcę! Kości były nie tylko filarami całego ciała, ale i chroniły ważne organy w ciele jak serce czy mózg. Mogły się złamać, ale i zrosnąć. Mięśnie, sterowane przez myśl niezależnie od człowieka, kierowały kośćmi i ścięgnami. Homo Sapiens nie był nawet świadomy jak wiele impulsów elektrycznych musi przejść przez jego ciało, aby ten choćby podtarł sobie tyłek! A skoro o tym mowa! Trawienie! Majstersztyk. Jedzenie wchodzi górą, jest z niego zabierane to czego ciało potrzebuje i coś na zapas, a potem wychodzi dołem! I to w dwóch stanach!
Najwięcej problemów sprawiło mu jednak rysowanie systemu krwionośnego. Nie, aby był jakiś skomplikowany, bo w porównaniu z mózgiem to była bułka z masełkiem! Lecz tych żył było tak dużo… Przeplatały się, łączyły, przechodziły jedna pod drugą.. No i kierunek płynięcia krwi. A no tak.. Krew. Ink zerknął do swojego pojemnika z czerwoną farbą. Dobrze, powinno starczyć. Przytaknął sobie z zadowoleniem.
Pracował nad swoim człowiekiem… długo. Bardzo długo. No ale teraz przynajmniej miał czym się zajmować w chwilach kiedy mógł. Swoje dzieło chował przed Errorem gdzie się tylko dało. A wścibstwo czarnego kościotrupa było tak wielkie, że musiał kilka razy zmieniać miejscówkę. Komicznie to wyglądało, jak przebiega między korytarzami z bezwładnymi ludzkim tułowiem narysowanym do połowy, a potem wraca się po głowę czy rękę. Komicznie? A może raczej groteskowo? W każdym razie po dość długim czasie, jego dzieło było skończone.
Człowiek którego stworzył miał dwie ręce, dwie nogi, wyglądał jakby był zrobiony z farb. Albo raczej jak trójwymiarowe malowidło, niż jak autentyk. Początki zawsze są trudne, prawda? Ink namalował mu włosy, szczególną uwagę poświęcił oczom, aby były błyszczące. Lecz nie zapomniał o brwiach, powiekach. Narysował nawet kilka pieprzyków, znamię jedno czy dwa, jakie zauważył na ciałach niektórych ludzi z Pierwszego Świata. Zrobił nawet drobne włoski na rękach czy nogach. Był naprawdę zadowolony ze swojego dzieła. A no tak, zapomniał jeszcze o jednym. Ubranie. Kucnął obok, obrócił pędzel kilka razy w palcach zastanawiając się, w co ubrać swojego człowieka. Spodnie… dżinsowe. Lubił je, były takie.. fajne. O a na kieszeni namaluje mu smoka. Smoki są zacne. Do tego biały podkoszulek na który narzuci hawajską koszulę. Kolorowo. Tak jak mu się podoba. A buty… Hm… Klapki. Klapki są dobre. No i wygodne. Po chwili wszystko już jest gotowe. Jego dzieło było nieco od niego wyższe. Drugiego takiego człowieka ze świecą szukać!
-Możesz wstać. – Powiedział zadowolony. Lecz nic się nie stało. Chwilę poczekał i … dalej nic. Podszedł do ciała i przystawił czaszkę do klatki piersiowej. Serce bije. Podniósł powieki, oczy reagują na światło. Tętno… jest. Wszystko działa. Ciało nawet zaczęło wytwarzać własną temperaturę. Ono zdecydowanie żyje… Tylko jest jakby… puste?
…
Puste.
Wygląd człowieka Inka inspirowany działalnością tej artystki
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
♥ Łaska ♥ Atak Autor: sanspar Tłumaczenie: Yumi Mizuno INNE KOMIKSY INTERAKTYWNE Randka z Sansem Mikołaj Sans Blue na ...
-
ristorr Witam! Jest to alfabetyczny spis AU w języku polskim. Opracowane AU posiadają miniaturkę. Jeżeli masz stworzone swoje włas...
-
Tak jak sądziłam, na Przewodniku i Oplątanych się nie skończyło. Dzisiaj (kilka godzin temu) autorka Klatki z Kości zakazała dalszego tł...
-
Moi kochani! Dzisiaj kolega z grupy na studiach zaproponował mi współpracę, którą oczywiście - przyjęłam. Bo jakże by inaczej. Jednak b...