Autor okładki: Reitiri
Notka od autora:
Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i
kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą
pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez
czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej
fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz
się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój
mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście
przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na
wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott.
Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny
żywiołak ognia imieniem Grillby.
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka.
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Wizyta w barze [+18]
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los (obecnie czytany)
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować.
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los (obecnie czytany)
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować.
1. Uważasz, że to nieporozumienie - 1 | Nic nie pokazujesz po sobie, ale w głębi snujesz teorie - 3 | Przyjmujesz to z luzikiem - 4 | Okazujesz zazdrość - 5
2. Okazujesz wyrozumiałość i spokój - 4 | Rozmawiasz z mężem i córką - 1 | Rozmawiasz z córką i okazujesz jej wsparcie - 4 | Złościsz się, tulisz i dajesz karę - 1 | Dajesz jej nagrodę za wygraną walkę - 2 | Przeprowadzasz z nią poważną rozmowę - 2
3. Wychodzisz wieczorem - 8 | Wychodzisz rano - 4 | Prosisz Grilla o cukier - 1
To jeden z tych dni i wiedziałaś to od samego początku. To jeden z tych dni, w których absolutnie nic Ci się nie udaje, zaś każdy atom wszechświata postanawia Cię wkurwić. I wiesz co? Udaje mu się to. Lecz nim postradasz całkowicie zmysły, lepiej zmień majtki.... i załóż podpaskę.... albo tampona.
I... tak dla pewności...
Upewnij się czy nie zaplamiłaś prześcieradła czy kołdry.
Obudził Cię ból brzucha, na grubo przed budzikiem. Twój mąż leżał odwrócony do Ciebie plecami. Tyle dobrze. Łatwiej będzie się wymknąć. Do czego można porównać ten ból? Czułaś się jak motylek z wystawy przebity szpilką. Albo jakby niewidzialna ręka samego Boga macała Cię teraz po macicy i postanowiła zrobić z niej swojego gniotka.
Wiedziałaś, że to będzie zły dzień od samego początku. Twoja misja, rodem z filmu kaskaderskiego - wyjść z łóżka, tak aby nikt nie zauważył, zakończyła się sukcesem... Połowicznym. Jako, że to jeden z tych dni... musiałaś przywalić małym palcem o nogę od łóżka. Ale nie, jesteś dzielna, jesteś silna, zacisnęłaś zęby i wzywając wszystkie moce piekielne walczyłaś z paraliżującym bólem przepełniającym Twoje ciało. Od środka.
Lecz to dopiero początek. Masz obowiązki. Prawda? Włosy się nie układały, makijaż nie wyszedł, do tego te ubrania, jakieś takie dziwne. Może raz jeszcze je uprać? Sama nie wiesz. Stałaś dobry kwadrans w kiblu, macając w rękach bluzkę i debatując, czy ją założyć. Tak, to zdecydowanie jeden z tych dni. Dni, które pojawiają się cyklicznie.
Kawa nie wyszła, Piotrek jej nie dopił. Nigdy nie dopija, kiedy mu nie smakuje. Tej wziął łyk. Gdy już wyszedł powąchałaś ją i sama spróbowałaś. Da się spierdolić kawę? Da się. Jesteś tego żywym przykładem. Miałaś nadzieję tylko, że kanapki jakie zrobiłaś Ai do szkoły będą smakować... przynajmniej zjadliwie.
Monotonia i rutyna codziennego życia teraz okazywała się udręką. Każdy krok sprawiał Ci ból, a przecież mama nie może wziąć L4, żona nie może pozwolić sobie na dzień urlopu. To praca na pełen etat. Klnąc pod nosem na wszystkich świętych, prawie ze łzami w oczach zapinałaś buty. Zawsze tak opornie wchodzą, czy tylko dzisiaj? Zamknęłaś za sobą drzwi i wzięłaś głęboki wdech. Dobrze, świat może walić Ci się na głowę, ale zima zawsze poprawiała Ci nastrój. Zwłaszcza taka jak z okładki. Grube czapy śniegu, gdzieś tam w konarach drzew dostrzegłaś ptaka. Jakieś czerwone auto zaparkowane przed domem Grillbiego. Żyć nie umierać!
Zaraz.. auto? To nie jest jego auto, prawda? Podeszłaś do swojego i zaczęłaś odśnieżać. Odpaliłaś go też, aby się zagrzał w środku. Jednocześnie bacznie przyglądałaś się domowi swojego sąsiada. Dlaczego to tak bardzo Cię zaniepokoiło? Czyściłaś może zbyt dokładnie, próbując jednocześnie cokolwiek dostrzec przez okna w jego mieszkaniu. Lecz dopiero kiedy drzwi się otworzyły, kiedy przez próg wyszedł Grillby i stanął, zaś za nim wyszła kobieta. Blondynka. Człowiek. Przesunęła palcem po brodzie potwora i poprawiając czerwony płaszcz, wsiadła do swojego samochodu. Kim ona jest? Co to za kobieta?
Jego kobieta? Nie wspominał nic, że taką ma. No i z tobą flirtował, prawda? Bo to co robił można nazwać flirtem... Myślałaś tylko o tym, nic więc dziwnego, że wyszłaś ze sklepu z rzeczami, które ledwo, ledwo przydadzą się do obiadu. Ryż z kurczakiem. Zawsze to lepsze niż nic. Prawda? Kiedy wróciłaś z zakupami, czerwonego auta nie było. Fakt. Lecz nadal zastanawiałaś się kim może być ta kobieta. Dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz? No i tłuczesz to mięso jakoś zbyt silnie. Zdecydowanie za silnie... Tak. Podniosłaś pierś ubitą na cieniutki plasterek, tak cieniutki, że tłuczek porobił w nim niewielkie otwory.
...
Zmiana planów. Potrawka z kurczaka i ryż. Tak.
Nie miałaś siły sprzątać domu, za bardzo bolało, a leki przeciwbólowe nie pomagały tak, jakbyś tego chciała. Dlatego resztę południa spędziłaś oglądając telewizję i próbując nie myśleć o tajemniczym gościu Twojego sąsiada.
Gdzieś tak, na godzinę przed tym jak Ai kończyła zajęcia, dostałaś telefon od Piotrka. Kiedy usnęłaś? Ledwo przytomna, sparaliżowana bólem odebrałaś.
-____! - zawołał jakby zbyt głośno.
-Mmmm co jest?
-Obudziłem cię?
-Nie - Tak.
-A to dobrze, co masz taki dziwny głos?
-Nie czuję się najlepiej... - przetarłaś oczy.
-Oh, aha, bo wiesz, jest sprawa, ale jak czujesz się źle, to mogę zadzwonić po kogoś, albo coś..
-Nie, nie, mów co się stało?
-Muszę dzisiaj zostać dłużej w pracy, będę pewnie późnym wieczorem. Mogłabyś odebrać Ai ze szkoły? - Oh. Wizja wyjścia spod koca nie była przyjemna, ale to w końcu Twoja córka, no i takie tam. Chryste. Po co chciałaś mieć bachory!
-Jasne, odbiorę ją - przytaknęłaś do telefonu, choć nie musiałaś.
-Jesteś pewna? Bo jak nie możesz to zadzwonię do przewodniczącej rady rodziców i ...
-Nie, nie, spokojnie, zajmę się tym - podniosłaś się. Znaczy... chciałaś się podnieść. Musiałaś zagryźć zęby na własnej ręce, aby nie krzyknąć w słuchawkę z bólu. Po krótkiej rozmowie z Piotrkiem i zapewnieniu go, że wszystko będzie dobrze, wzięłaś jeszcze jedną tabletkę przeciwbólową i niechętnie, ubrałaś się.
Przez chwilę wahałaś się, czy w takim stanie wsiadać za kółko. Boli jak diabli. Nie, nie będziesz ryzykować zdrowia swojego, Ai, i jakiegoś przypadkowego nieszczęśnika. Zadzwoniłaś po taksówkę.
W szkole byłaś jakiś kwadrans przed dzwonkiem. Usiadłaś w przebieralni na ławeczce i czekałaś, aż pojawi się Twoja pociecha. Cały czas trzymałaś fason. Nic Ci nie jest. Nic Cię nie boli. I Boże, naprawdę nie czujesz jak przeciekasz. Nie czujesz tego. Nie myśl o tym. Przeciekasz? Rany. Nie wstaniesz. A co jak przeciekłaś i ufajdałaś ławkę? A co jak na Twoim tyłku jest wielka czerwona plama? I jak tu się teraz przejrzeć gdzieś, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Boże. Jak Ty nienawidzisz mieć okresu.
Dzwonek.
W jednej chwili, wrzask, krzyki, śmiechy i pełno pół metrowych krasnoludów z tornistrami większymi od półki z książkami. Biegnie to w lewo, to w prawo, przed siebie i w przeciwną stronę. Wśród tego morza łebków dostrzegasz swoje dziecię. Nie jest zadowolona. Nadęła policzki, spuściła głowę, i... dlaczego idzie z nią wychowawczyni? Masz złe przeczucia.
To jeden z tych dni.
-Witam, pani ____? - zapytała kobieta w średnim wieku, w okularach na nosie i spiętymi w kok czarnymi włosami, w których widać było siwe refleksy. Przytaknęłaś zerkając na Aidę, która chciała zapaść się teraz pod ziemię - Jak dobrze, że się z panią widzę. Mąż pani mówił?
-...Tak? - Nie. Nic nie mówił. Ale zawsze udajesz, że Ci mówi. I tak się dowiesz. Ale... co Ci mówił? Popatrzyłaś na córkę jakby miała Ci teraz wytłumaczyć, ale będziesz musiała na to poczekać.
-To dobrze. Cieszę się. Jednak Ai znowu dzisiaj się biła - Przez chwilę analizowałaś to co zostało powiedziane. Znowu. A więc to miało już miejsce. Biła się. ... I co ważniejsze, Piotrek o tym wiedział!
-Z kim.... tym razem? - grałaś. Nagle zapomniałaś o bólu, znaczy chciałabyś w całości, ale w znacznej części. Nauczycielka poinformowała Cię o detalach, znaczy się, tego to Ty się domyśliłaś. Okazało się, że Twoja córka nie została w pełni zaakceptowana przez klasę. Znaczy się, nie przez wszystkich. Można powiedzieć, liderka nie polubiła jej, dlatego wszyscy jej nie lubili. No i pojawiły się zaczepki, wyśmiewki, o byle co. O ubrania, o włosy. Dzieciom nie trzeba wiele, aby znalazły powód do drwin. Do dzisiejszej przepychanki doszło na długiej przerwie. Obie dziewczynki zostały ukarane naganą, lecz wychowawczyni powiedziała surowo, że jeżeli sytuacja się powtórzy, będzie musiała dyscyplinarnie zawiesić Twoje dziecko.
I wiesz jak zareagowałaś?
Byłaś w szoku. Nie tylko tym, że Twój aniołek się bił, nie tylko tym, że o niczym nie wiedziałaś, ale też tym, że Twoja córeczka nie została przyjęta przez wszystkich. Nie wiedząc co zrobić i jak się zachować. Nie teraz. Teraz czułaś się źle. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Choć wiedziałaś, że powinnaś walczyć, powinnaś dogadać tej kwoce, że Ai nie jest niczemu winna! To przecież takie kochane dziecko! Ty po prostu.... przytaknęłaś.
I co teraz?
Siedzisz na ławce patrząc na spuszczony wzrok Ai. Widzisz łzy cieknące po jej policzkach. Serce rozrywa Ci się na kawałki. Ale... co masz zrobić? Nakrzyczeć na nią? Dać karę? Bez słowa, pomogłaś się jej ubrać, wyszłyście ze szkoły. Ai podniosła wzrok na chwilę, tylko po to, aby się rozejrzeć po parkingu, szukała wzrokiem Twojego samochodu, kiedy go nie znalazła, znowu opuściła głowę. Wzięłaś ją za rączkę. Spacer. Tak. Spacer to dobry pomysł. Przyda się wam obu.
Nie odzywałyście się do siebie długo. Dopiero kiedy weszłaś do kawiarenki, takiej niewielkiej, zwykłej, do której zawsze chciałaś wejść, ale nigdy nie miałaś specjalnie czasu. Dopiero kiedy tam weszłyście, dopiero kiedy zamówiłaś dla siebie i dla niej po cieście z polewą czekoladową, lodami i napojem. Dla siebie wzięłaś słabego drinka. Dla córki jakieś kolorowe coś dla dzieci. Miało śmieszną nazwę. Dopiero wtedy, kiedy zamówienie zostało podane, Twoja córka jako pierwsza przełamała ciszę.
-Dlaczego?
-Dlaczego co? - nie patrzyłaś na nią. Ciasto. Chcesz ciasto.
-Dlaczego mi to dajesz?
-Bo obie tego potrzebujemy. - westchnęłaś - Ai, kochanie, powiedz mamie, co się dzieje?
-Nic.
-O nic nie chcieliby cię zawiesić. - ... Nie odpowiedziała. - Aida? - Nadal milczy - Porozmawiaj ze mną. Jak mam ci pomóc, skoro nie chcesz mi nic mówić... I dlaczego nic mi nie mówiłaś?
-To ja poprosiłam tatę, aby nic ci nie mówił. - odezwała się w końcu - Nie chciałam, abyś była zła.
-Ty zaczęłaś bójkę? - zaprzeczyła - Dlaczego cię nie lubią?
-Bo jestem nowa.
-Kochanie, daj spokój, to nie jest powód, aby kogoś nie lubić. Powiedz mi, dlaczego tak jest? - Ai milczała długo, bardzo długo, widziałaś tylko jak siedzi potulnie na drewnianym krzesełku i patrzy na swoją porcję ciasta. Lody powoli zaczęły się roztapiać. To nic. Ta rozmowa musiała zostać przeprowadzona.
-Mamy w klasie .... Monster Kid... On jest.... bardzo... niemiły. - westchnęła - On... wyśmiewa się z innych, no i potworze dzieci go ... lubią. - Ai powoli zaczynała płakać - Ale nie wiem dlaczego on mnie nie polubił. Kiedy zaczął mnie ciągnąć za włosy i wyzywać zdenerwowałam się i go popchnęłam, a on nie ma rąk i upadł i wtedy wszyscy powiedzieli, że jestem.... że jestem....
-Tak?
-Rasistką! - no i masz, ryczy. Głośno. Ludzie się na was patrzą. A Twoja córka zalewa się łzami.
-Ciii, spokojnie, kochanie... Ciii, nie płacz - próbowałaś ją uspokoić, lecz nie pomagało. Dopiero jak przesiadłaś się koło niej, jak objęłaś ją ręką i mocno do siebie przytuliłaś, jak pozwoliłaś by objęła Cię swoimi rączkami, powoli zaczęła się uspokajać. Z czasem wzrok gapiów zniknął.
-A potem, a potem wszyscy mówili, że jestem rasistką, że nie lubię potworów bo są potworami i że w nocy przyjdą mnie zjeść bo ich nie lubię i że jestem zła i mam złą duszę i pójdę do piekła, bo nie lubię potworów. Ale to nie tak, że ja ich nie lubię, ja nie lubię tylko Monster Kida, bo on nie lubi mnie, i powiedział, że śmierdzę, a wtedy Wiola powiedziała, że mam brzydką sukienkę, a Cinnamon Bunny mówił, że jesteś ludzką kurą domową i tata trzyma cię na smyczy w domu i wtedy - ... Nie słuchałaś. Dzieci zazwyczaj powtarzają to co usłyszały w domach. Reszta to paplanina. Skoro tak powiedziały dzieci w szkole... tak mówi się w ich domach. To tak Cię widzi sąsiedztwo? Jako kurę domową? Mocniej przytuliłaś do siebie córkę i pogłaskałaś ją po głowie. - Więc oddałam! Broniłam się! I oni.. i oni wtedy...
-Już Ciii, spokojnie. - To dzieci. Powtarzałaś sobie. Pozwoliłaś Ai się wypłakać, ale nie wiedziałaś co z tym zrobić. Skoro dzieci naśmiewają się z Ciebie, ich rodzice zapewne też. A więc rozmowa z rodzicami dzieci nie pomoże. Znowu rozmowa z dziećmi może zaszkodzić Twojemu. A będą się wyśmiewać. Położyłaś już dawno temu Ai do łóżka. Siedziałaś na kanapie z kubkiem herbaty i walczyłaś z falami bólu, które nie dawały Ci spać.
Zauważyłaś, że przed domem Grillbiego znowu parkuje czerwone auto. Miałaś jednak dość własnych problemów na głowie, aby teraz zadręczać się seksownym potworem z sąsiedztwa. Liczyła się Twoja córka.
Piotrek nie wrócił tej nocy. Okazało się, że usnął w biurze przy komputerze. Rano przepraszał. Nic mu nie powiedziałaś o przygodzie Aidy. Gdzieś tak koło siódmej przyjechał jego znajomy, znaczy się, jako taki się przedstawił. Nigdy wcześniej na oczy nie widziałaś tego człowieka. Dałaś mu świeże ubrania Piotrka. Dzisiaj wieczorem ma wrócić. Pogadasz sobie z nim. Takich spraw nie załatwia się przez telefon.
Stałaś przy oknie z kubkiem kawy. Paskudna, ale musiałaś się jej napić. Nie miałaś ochoty ani myć włosów, ani się przebierać. Dzisiaj dzień nic nie robienia. Tak ustaliłaś z Aidą. Zamówicie sobie coś do jedzenia, może kebaba, albo chińszczyznę i nic nie musicie robić. Odpoczywacie od wszystkiego. Też od ubierania się i przebierania. Przez noc napadało jeszcze więcej śniegu. Jeszcze trochę, a w niektórych miejscach będzie sięgał Ci pasa. Patrzyłaś, jak blondynka wychodzi z mieszkania Grillbiego, całuje go w policzek i znowu wsiada do czerwonego auta by odjechać. To chyba jego kobieta. Ah. Szkoda. Nadal jesteś zazdrosna, jasne. Choć nie wiesz dlaczego. Ale szkoda.
A no tak, masz męża. Męża, który ukrywa przed Tobą fakt, że wasza córka ma kłopoty. Tego dnia, kiedy wrócił do domu późnym wieczorem, zastał nic nie przygotowane.
-A obiad? - to były jego pierwsze słowa. Obiad. Obiad. Obiad?! Chyba faktycznie jesteś niczym więcej jak tylko kurą domową. Piotrek wszedł do pokoju i rozejrzał się. Nie sprzątałaś, na stoliku walały się opakowania po żarciu na wynos, zaś Ty, pod kocem i z książką w ręku, leżałaś, jakby nigdy nic. - Mogłabyś się przynajmniej ubrać i umalować - Podniosłaś na niego wzrok. Nie wiesz, czy to przez okres, czy przez to, że naprawdę, naprawdę jesteś na niego wściekła, ale czułaś, że miarka się przebrała.
-Zaczniesz być w końcu ze mną szczery? - wysyczałaś.
-Że co? Nie zmieniaj tematu! Wracam utyrany po dwóch dniach w robocie i nie mam siły na twoje humorki! - Humorki? Humorki?! Ha! Ty mu pokażesz co to znaczy MIEĆ humorki.
Nie wchodząc w szczegółu kłótni. Bo to nie jest potrzebne. On powiedział kilka słów za dużo. Ty też. Był płacz. Było wygarnięcie jakiś tam zamierzchłych brudów z przeszłości, które nijak się nie miały do sprawy Ai. Po prostu. Szambo wyjebało. Tym bardziej, kiedy zaczął po prostu Cię olewać. Chciałaś, aby mówił Ci co się dzieje z Ai, aby niczego nie ukrywał, bo było Ci głupio. Nawet, jeżeli go o to prosiła, POWINIEN Ci powiedzieć, prawda? A wiesz co najbardziej zabolało? To kiedy po prostu udał się na górę do waszej sypialni, kiedy zamknął za sobą drzwi i położył się spać. Zamknął na zamek. I co. Masz spać na kanapie?
Chodziłaś po kuchni długo. Miałaś nadzieję, że Ai nie usłyszała zbyt dużo. Pewnie teraz siedzi w pokoju i zatyka uszy. Nie kłócicie się często. Ty masz okres, on jest przemęczony i jest sytuacja z jaką ciężko sobie poradzić. Herbata. Musisz zrobić sobie herbatę.
Ale wiesz co?
Nie ma cukru. I tak nie masz ochoty siedzieć teraz w domu. Naprawdę. Może spacer dobrze Ci zrobi? Lekko przetłuszczone włosy schowałaś pod czapką. Założyłaś wynoszoną koszulkę i byle jakie spodnie, do tego buty. Nie dbałaś o wygląd. Przejść się po okolicy. Przejść się i zastanowić nad tym wszystkim. I wstąpić przy okazji po cukier. Taki był plan.
Śnieg skrzypiał Ci pod nogami. Szłaś od latarni do latarni przed siebie. Nie myślałaś. Ani o córce, ani o mężu, ani o sobie. Jeżeli można powiedzieć, że są takie chwile, kiedy człowiek nie ma absolutnie żadnej myśli w głowie - to Ty właśnie tak miałaś. Liczył się tylko mróz, cisza i śnieg.
Skoro nic nie myślałaś... dlaczego chciało Ci się płakać? Dlaczego tak bardzo chciałaś, aby znalazł się teraz ktoś, kto Cię przytuli, pogłaszcze i powie, że wszystko będzie dobrze? Że jesteś dzielna. Że jesteś dobra i dasz sobie radę? To patetyczne, ale tego właśnie teraz potrzebowałaś. Było Ci zimno. Czułaś się porzucona. Niekochana. Czułaś się fatalnie w każdym tego słowa znaczeniu.
I... tak dla pewności...
Upewnij się czy nie zaplamiłaś prześcieradła czy kołdry.
Obudził Cię ból brzucha, na grubo przed budzikiem. Twój mąż leżał odwrócony do Ciebie plecami. Tyle dobrze. Łatwiej będzie się wymknąć. Do czego można porównać ten ból? Czułaś się jak motylek z wystawy przebity szpilką. Albo jakby niewidzialna ręka samego Boga macała Cię teraz po macicy i postanowiła zrobić z niej swojego gniotka.
Wiedziałaś, że to będzie zły dzień od samego początku. Twoja misja, rodem z filmu kaskaderskiego - wyjść z łóżka, tak aby nikt nie zauważył, zakończyła się sukcesem... Połowicznym. Jako, że to jeden z tych dni... musiałaś przywalić małym palcem o nogę od łóżka. Ale nie, jesteś dzielna, jesteś silna, zacisnęłaś zęby i wzywając wszystkie moce piekielne walczyłaś z paraliżującym bólem przepełniającym Twoje ciało. Od środka.
Lecz to dopiero początek. Masz obowiązki. Prawda? Włosy się nie układały, makijaż nie wyszedł, do tego te ubrania, jakieś takie dziwne. Może raz jeszcze je uprać? Sama nie wiesz. Stałaś dobry kwadrans w kiblu, macając w rękach bluzkę i debatując, czy ją założyć. Tak, to zdecydowanie jeden z tych dni. Dni, które pojawiają się cyklicznie.
Kawa nie wyszła, Piotrek jej nie dopił. Nigdy nie dopija, kiedy mu nie smakuje. Tej wziął łyk. Gdy już wyszedł powąchałaś ją i sama spróbowałaś. Da się spierdolić kawę? Da się. Jesteś tego żywym przykładem. Miałaś nadzieję tylko, że kanapki jakie zrobiłaś Ai do szkoły będą smakować... przynajmniej zjadliwie.
Monotonia i rutyna codziennego życia teraz okazywała się udręką. Każdy krok sprawiał Ci ból, a przecież mama nie może wziąć L4, żona nie może pozwolić sobie na dzień urlopu. To praca na pełen etat. Klnąc pod nosem na wszystkich świętych, prawie ze łzami w oczach zapinałaś buty. Zawsze tak opornie wchodzą, czy tylko dzisiaj? Zamknęłaś za sobą drzwi i wzięłaś głęboki wdech. Dobrze, świat może walić Ci się na głowę, ale zima zawsze poprawiała Ci nastrój. Zwłaszcza taka jak z okładki. Grube czapy śniegu, gdzieś tam w konarach drzew dostrzegłaś ptaka. Jakieś czerwone auto zaparkowane przed domem Grillbiego. Żyć nie umierać!
Zaraz.. auto? To nie jest jego auto, prawda? Podeszłaś do swojego i zaczęłaś odśnieżać. Odpaliłaś go też, aby się zagrzał w środku. Jednocześnie bacznie przyglądałaś się domowi swojego sąsiada. Dlaczego to tak bardzo Cię zaniepokoiło? Czyściłaś może zbyt dokładnie, próbując jednocześnie cokolwiek dostrzec przez okna w jego mieszkaniu. Lecz dopiero kiedy drzwi się otworzyły, kiedy przez próg wyszedł Grillby i stanął, zaś za nim wyszła kobieta. Blondynka. Człowiek. Przesunęła palcem po brodzie potwora i poprawiając czerwony płaszcz, wsiadła do swojego samochodu. Kim ona jest? Co to za kobieta?
Jego kobieta? Nie wspominał nic, że taką ma. No i z tobą flirtował, prawda? Bo to co robił można nazwać flirtem... Myślałaś tylko o tym, nic więc dziwnego, że wyszłaś ze sklepu z rzeczami, które ledwo, ledwo przydadzą się do obiadu. Ryż z kurczakiem. Zawsze to lepsze niż nic. Prawda? Kiedy wróciłaś z zakupami, czerwonego auta nie było. Fakt. Lecz nadal zastanawiałaś się kim może być ta kobieta. Dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz? No i tłuczesz to mięso jakoś zbyt silnie. Zdecydowanie za silnie... Tak. Podniosłaś pierś ubitą na cieniutki plasterek, tak cieniutki, że tłuczek porobił w nim niewielkie otwory.
...
Zmiana planów. Potrawka z kurczaka i ryż. Tak.
Nie miałaś siły sprzątać domu, za bardzo bolało, a leki przeciwbólowe nie pomagały tak, jakbyś tego chciała. Dlatego resztę południa spędziłaś oglądając telewizję i próbując nie myśleć o tajemniczym gościu Twojego sąsiada.
Gdzieś tak, na godzinę przed tym jak Ai kończyła zajęcia, dostałaś telefon od Piotrka. Kiedy usnęłaś? Ledwo przytomna, sparaliżowana bólem odebrałaś.
-____! - zawołał jakby zbyt głośno.
-Mmmm co jest?
-Obudziłem cię?
-Nie - Tak.
-A to dobrze, co masz taki dziwny głos?
-Nie czuję się najlepiej... - przetarłaś oczy.
-Oh, aha, bo wiesz, jest sprawa, ale jak czujesz się źle, to mogę zadzwonić po kogoś, albo coś..
-Nie, nie, mów co się stało?
-Muszę dzisiaj zostać dłużej w pracy, będę pewnie późnym wieczorem. Mogłabyś odebrać Ai ze szkoły? - Oh. Wizja wyjścia spod koca nie była przyjemna, ale to w końcu Twoja córka, no i takie tam. Chryste. Po co chciałaś mieć bachory!
-Jasne, odbiorę ją - przytaknęłaś do telefonu, choć nie musiałaś.
-Jesteś pewna? Bo jak nie możesz to zadzwonię do przewodniczącej rady rodziców i ...
-Nie, nie, spokojnie, zajmę się tym - podniosłaś się. Znaczy... chciałaś się podnieść. Musiałaś zagryźć zęby na własnej ręce, aby nie krzyknąć w słuchawkę z bólu. Po krótkiej rozmowie z Piotrkiem i zapewnieniu go, że wszystko będzie dobrze, wzięłaś jeszcze jedną tabletkę przeciwbólową i niechętnie, ubrałaś się.
Przez chwilę wahałaś się, czy w takim stanie wsiadać za kółko. Boli jak diabli. Nie, nie będziesz ryzykować zdrowia swojego, Ai, i jakiegoś przypadkowego nieszczęśnika. Zadzwoniłaś po taksówkę.
W szkole byłaś jakiś kwadrans przed dzwonkiem. Usiadłaś w przebieralni na ławeczce i czekałaś, aż pojawi się Twoja pociecha. Cały czas trzymałaś fason. Nic Ci nie jest. Nic Cię nie boli. I Boże, naprawdę nie czujesz jak przeciekasz. Nie czujesz tego. Nie myśl o tym. Przeciekasz? Rany. Nie wstaniesz. A co jak przeciekłaś i ufajdałaś ławkę? A co jak na Twoim tyłku jest wielka czerwona plama? I jak tu się teraz przejrzeć gdzieś, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Boże. Jak Ty nienawidzisz mieć okresu.
Dzwonek.
W jednej chwili, wrzask, krzyki, śmiechy i pełno pół metrowych krasnoludów z tornistrami większymi od półki z książkami. Biegnie to w lewo, to w prawo, przed siebie i w przeciwną stronę. Wśród tego morza łebków dostrzegasz swoje dziecię. Nie jest zadowolona. Nadęła policzki, spuściła głowę, i... dlaczego idzie z nią wychowawczyni? Masz złe przeczucia.
To jeden z tych dni.
-Witam, pani ____? - zapytała kobieta w średnim wieku, w okularach na nosie i spiętymi w kok czarnymi włosami, w których widać było siwe refleksy. Przytaknęłaś zerkając na Aidę, która chciała zapaść się teraz pod ziemię - Jak dobrze, że się z panią widzę. Mąż pani mówił?
-...Tak? - Nie. Nic nie mówił. Ale zawsze udajesz, że Ci mówi. I tak się dowiesz. Ale... co Ci mówił? Popatrzyłaś na córkę jakby miała Ci teraz wytłumaczyć, ale będziesz musiała na to poczekać.
-To dobrze. Cieszę się. Jednak Ai znowu dzisiaj się biła - Przez chwilę analizowałaś to co zostało powiedziane. Znowu. A więc to miało już miejsce. Biła się. ... I co ważniejsze, Piotrek o tym wiedział!
-Z kim.... tym razem? - grałaś. Nagle zapomniałaś o bólu, znaczy chciałabyś w całości, ale w znacznej części. Nauczycielka poinformowała Cię o detalach, znaczy się, tego to Ty się domyśliłaś. Okazało się, że Twoja córka nie została w pełni zaakceptowana przez klasę. Znaczy się, nie przez wszystkich. Można powiedzieć, liderka nie polubiła jej, dlatego wszyscy jej nie lubili. No i pojawiły się zaczepki, wyśmiewki, o byle co. O ubrania, o włosy. Dzieciom nie trzeba wiele, aby znalazły powód do drwin. Do dzisiejszej przepychanki doszło na długiej przerwie. Obie dziewczynki zostały ukarane naganą, lecz wychowawczyni powiedziała surowo, że jeżeli sytuacja się powtórzy, będzie musiała dyscyplinarnie zawiesić Twoje dziecko.
I wiesz jak zareagowałaś?
Byłaś w szoku. Nie tylko tym, że Twój aniołek się bił, nie tylko tym, że o niczym nie wiedziałaś, ale też tym, że Twoja córeczka nie została przyjęta przez wszystkich. Nie wiedząc co zrobić i jak się zachować. Nie teraz. Teraz czułaś się źle. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Choć wiedziałaś, że powinnaś walczyć, powinnaś dogadać tej kwoce, że Ai nie jest niczemu winna! To przecież takie kochane dziecko! Ty po prostu.... przytaknęłaś.
I co teraz?
Siedzisz na ławce patrząc na spuszczony wzrok Ai. Widzisz łzy cieknące po jej policzkach. Serce rozrywa Ci się na kawałki. Ale... co masz zrobić? Nakrzyczeć na nią? Dać karę? Bez słowa, pomogłaś się jej ubrać, wyszłyście ze szkoły. Ai podniosła wzrok na chwilę, tylko po to, aby się rozejrzeć po parkingu, szukała wzrokiem Twojego samochodu, kiedy go nie znalazła, znowu opuściła głowę. Wzięłaś ją za rączkę. Spacer. Tak. Spacer to dobry pomysł. Przyda się wam obu.
Nie odzywałyście się do siebie długo. Dopiero kiedy weszłaś do kawiarenki, takiej niewielkiej, zwykłej, do której zawsze chciałaś wejść, ale nigdy nie miałaś specjalnie czasu. Dopiero kiedy tam weszłyście, dopiero kiedy zamówiłaś dla siebie i dla niej po cieście z polewą czekoladową, lodami i napojem. Dla siebie wzięłaś słabego drinka. Dla córki jakieś kolorowe coś dla dzieci. Miało śmieszną nazwę. Dopiero wtedy, kiedy zamówienie zostało podane, Twoja córka jako pierwsza przełamała ciszę.
-Dlaczego?
-Dlaczego co? - nie patrzyłaś na nią. Ciasto. Chcesz ciasto.
-Dlaczego mi to dajesz?
-Bo obie tego potrzebujemy. - westchnęłaś - Ai, kochanie, powiedz mamie, co się dzieje?
-Nic.
-O nic nie chcieliby cię zawiesić. - ... Nie odpowiedziała. - Aida? - Nadal milczy - Porozmawiaj ze mną. Jak mam ci pomóc, skoro nie chcesz mi nic mówić... I dlaczego nic mi nie mówiłaś?
-To ja poprosiłam tatę, aby nic ci nie mówił. - odezwała się w końcu - Nie chciałam, abyś była zła.
-Ty zaczęłaś bójkę? - zaprzeczyła - Dlaczego cię nie lubią?
-Bo jestem nowa.
-Kochanie, daj spokój, to nie jest powód, aby kogoś nie lubić. Powiedz mi, dlaczego tak jest? - Ai milczała długo, bardzo długo, widziałaś tylko jak siedzi potulnie na drewnianym krzesełku i patrzy na swoją porcję ciasta. Lody powoli zaczęły się roztapiać. To nic. Ta rozmowa musiała zostać przeprowadzona.
-Mamy w klasie .... Monster Kid... On jest.... bardzo... niemiły. - westchnęła - On... wyśmiewa się z innych, no i potworze dzieci go ... lubią. - Ai powoli zaczynała płakać - Ale nie wiem dlaczego on mnie nie polubił. Kiedy zaczął mnie ciągnąć za włosy i wyzywać zdenerwowałam się i go popchnęłam, a on nie ma rąk i upadł i wtedy wszyscy powiedzieli, że jestem.... że jestem....
-Tak?
-Rasistką! - no i masz, ryczy. Głośno. Ludzie się na was patrzą. A Twoja córka zalewa się łzami.
-Ciii, spokojnie, kochanie... Ciii, nie płacz - próbowałaś ją uspokoić, lecz nie pomagało. Dopiero jak przesiadłaś się koło niej, jak objęłaś ją ręką i mocno do siebie przytuliłaś, jak pozwoliłaś by objęła Cię swoimi rączkami, powoli zaczęła się uspokajać. Z czasem wzrok gapiów zniknął.
-A potem, a potem wszyscy mówili, że jestem rasistką, że nie lubię potworów bo są potworami i że w nocy przyjdą mnie zjeść bo ich nie lubię i że jestem zła i mam złą duszę i pójdę do piekła, bo nie lubię potworów. Ale to nie tak, że ja ich nie lubię, ja nie lubię tylko Monster Kida, bo on nie lubi mnie, i powiedział, że śmierdzę, a wtedy Wiola powiedziała, że mam brzydką sukienkę, a Cinnamon Bunny mówił, że jesteś ludzką kurą domową i tata trzyma cię na smyczy w domu i wtedy - ... Nie słuchałaś. Dzieci zazwyczaj powtarzają to co usłyszały w domach. Reszta to paplanina. Skoro tak powiedziały dzieci w szkole... tak mówi się w ich domach. To tak Cię widzi sąsiedztwo? Jako kurę domową? Mocniej przytuliłaś do siebie córkę i pogłaskałaś ją po głowie. - Więc oddałam! Broniłam się! I oni.. i oni wtedy...
-Już Ciii, spokojnie. - To dzieci. Powtarzałaś sobie. Pozwoliłaś Ai się wypłakać, ale nie wiedziałaś co z tym zrobić. Skoro dzieci naśmiewają się z Ciebie, ich rodzice zapewne też. A więc rozmowa z rodzicami dzieci nie pomoże. Znowu rozmowa z dziećmi może zaszkodzić Twojemu. A będą się wyśmiewać. Położyłaś już dawno temu Ai do łóżka. Siedziałaś na kanapie z kubkiem herbaty i walczyłaś z falami bólu, które nie dawały Ci spać.
Zauważyłaś, że przed domem Grillbiego znowu parkuje czerwone auto. Miałaś jednak dość własnych problemów na głowie, aby teraz zadręczać się seksownym potworem z sąsiedztwa. Liczyła się Twoja córka.
Piotrek nie wrócił tej nocy. Okazało się, że usnął w biurze przy komputerze. Rano przepraszał. Nic mu nie powiedziałaś o przygodzie Aidy. Gdzieś tak koło siódmej przyjechał jego znajomy, znaczy się, jako taki się przedstawił. Nigdy wcześniej na oczy nie widziałaś tego człowieka. Dałaś mu świeże ubrania Piotrka. Dzisiaj wieczorem ma wrócić. Pogadasz sobie z nim. Takich spraw nie załatwia się przez telefon.
Stałaś przy oknie z kubkiem kawy. Paskudna, ale musiałaś się jej napić. Nie miałaś ochoty ani myć włosów, ani się przebierać. Dzisiaj dzień nic nie robienia. Tak ustaliłaś z Aidą. Zamówicie sobie coś do jedzenia, może kebaba, albo chińszczyznę i nic nie musicie robić. Odpoczywacie od wszystkiego. Też od ubierania się i przebierania. Przez noc napadało jeszcze więcej śniegu. Jeszcze trochę, a w niektórych miejscach będzie sięgał Ci pasa. Patrzyłaś, jak blondynka wychodzi z mieszkania Grillbiego, całuje go w policzek i znowu wsiada do czerwonego auta by odjechać. To chyba jego kobieta. Ah. Szkoda. Nadal jesteś zazdrosna, jasne. Choć nie wiesz dlaczego. Ale szkoda.
A no tak, masz męża. Męża, który ukrywa przed Tobą fakt, że wasza córka ma kłopoty. Tego dnia, kiedy wrócił do domu późnym wieczorem, zastał nic nie przygotowane.
-A obiad? - to były jego pierwsze słowa. Obiad. Obiad. Obiad?! Chyba faktycznie jesteś niczym więcej jak tylko kurą domową. Piotrek wszedł do pokoju i rozejrzał się. Nie sprzątałaś, na stoliku walały się opakowania po żarciu na wynos, zaś Ty, pod kocem i z książką w ręku, leżałaś, jakby nigdy nic. - Mogłabyś się przynajmniej ubrać i umalować - Podniosłaś na niego wzrok. Nie wiesz, czy to przez okres, czy przez to, że naprawdę, naprawdę jesteś na niego wściekła, ale czułaś, że miarka się przebrała.
-Zaczniesz być w końcu ze mną szczery? - wysyczałaś.
-Że co? Nie zmieniaj tematu! Wracam utyrany po dwóch dniach w robocie i nie mam siły na twoje humorki! - Humorki? Humorki?! Ha! Ty mu pokażesz co to znaczy MIEĆ humorki.
Nie wchodząc w szczegółu kłótni. Bo to nie jest potrzebne. On powiedział kilka słów za dużo. Ty też. Był płacz. Było wygarnięcie jakiś tam zamierzchłych brudów z przeszłości, które nijak się nie miały do sprawy Ai. Po prostu. Szambo wyjebało. Tym bardziej, kiedy zaczął po prostu Cię olewać. Chciałaś, aby mówił Ci co się dzieje z Ai, aby niczego nie ukrywał, bo było Ci głupio. Nawet, jeżeli go o to prosiła, POWINIEN Ci powiedzieć, prawda? A wiesz co najbardziej zabolało? To kiedy po prostu udał się na górę do waszej sypialni, kiedy zamknął za sobą drzwi i położył się spać. Zamknął na zamek. I co. Masz spać na kanapie?
Chodziłaś po kuchni długo. Miałaś nadzieję, że Ai nie usłyszała zbyt dużo. Pewnie teraz siedzi w pokoju i zatyka uszy. Nie kłócicie się często. Ty masz okres, on jest przemęczony i jest sytuacja z jaką ciężko sobie poradzić. Herbata. Musisz zrobić sobie herbatę.
Ale wiesz co?
Nie ma cukru. I tak nie masz ochoty siedzieć teraz w domu. Naprawdę. Może spacer dobrze Ci zrobi? Lekko przetłuszczone włosy schowałaś pod czapką. Założyłaś wynoszoną koszulkę i byle jakie spodnie, do tego buty. Nie dbałaś o wygląd. Przejść się po okolicy. Przejść się i zastanowić nad tym wszystkim. I wstąpić przy okazji po cukier. Taki był plan.
Śnieg skrzypiał Ci pod nogami. Szłaś od latarni do latarni przed siebie. Nie myślałaś. Ani o córce, ani o mężu, ani o sobie. Jeżeli można powiedzieć, że są takie chwile, kiedy człowiek nie ma absolutnie żadnej myśli w głowie - to Ty właśnie tak miałaś. Liczył się tylko mróz, cisza i śnieg.
Skoro nic nie myślałaś... dlaczego chciało Ci się płakać? Dlaczego tak bardzo chciałaś, aby znalazł się teraz ktoś, kto Cię przytuli, pogłaszcze i powie, że wszystko będzie dobrze? Że jesteś dzielna. Że jesteś dobra i dasz sobie radę? To patetyczne, ale tego właśnie teraz potrzebowałaś. Było Ci zimno. Czułaś się porzucona. Niekochana. Czułaś się fatalnie w każdym tego słowa znaczeniu.
Autor: Sylwia15
To jeden z tych dni. Wiedziałaś to odkąd wstałaś tego ranka z decyzją, o nic nie robieniu. To jeden z tych dni, w których wszystko pójdzie jeszcze gorzej niż wczoraj. A jednak. Gdzieś tam w mrokach pecha jaki dziś Cię spotkał, tli się ciepły płomień nadziei. Stoi oparty o jedną z latarni przed Tobą, rękę ma w kieszeni, a między zębami odpalonego papierosa, patrzy do góry, na niebo pełne gwiazd. Przystanęłaś i patrzyłaś na niego. Po prostu patrzyłaś, a łzy ciekły Ci po policzkach. Wtedy i on Cię zobaczył. Spojrzał w Twoje oczy i już wiedziałaś. To jeden z tych dni...
Pytania do Was:
1. Szukasz wsparcia w potworze, czy udajesz, że nic się nie stało i odchodzisz w inną stronę?
2. Przepraszasz Piotrka czy czekasz na przeprosiny z jego strony?
3. Jak planujesz poradzić sobie z sytuacją w jakiej znalazła się Ai?
4. Pepsi czy Coca-Cola?