Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry.
Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i
... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z
pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka podczas gry (obecnie czytany)
...
Kiedy Sans i Papyrus zaprosili Cię na spędzenie wieczoru na grach spodziewałaś się kart, szachów, puzzli czy domina. Może jakiś Chińczyk, albo Scrabble czy nawet Monopoly. Nie spodziewałaś się Królewskie Bitwy połączonej z chwytaniem flagi oraz Dance Dance Revolution. Wiele zasad miała ta gra, kiedy próbowali Ci ją wyjaśnić dość prosto. Miałaś razem z osobami z twojej grupy chować swoją grupową flagę za puzzlami i zagadkami mając nadzieję, że te będą dla nich za trudne, by je rozwiązali. Potem znaleźć flagi pozostałych nie wpadając w żadną z pułapek. Wygrywa ta drużyna, która jako pierwsza zdobędzie flagi wszystkich pozostałych albo wygrywa ta osoba, która jako jedyna nie wpadnie w żadną z pułapek i pozostanie jedyna na placu boju. Zaskakująco, to była popularna gra w Podziemiu, wymagała siły, szybkości, zręczności, ćwiczyła umysł i magię. Frisk miał przydzielać wszystkich do drużyn. Myślał długo i ostatecznie przydzielił siebie z Toriel i Floweyem, Alphys z Asgorem, Undyne z Papyrusem a Ciebie z Sansem. Po godzinie w której próbowaliście uniknąć niezwykłych elektrycznych niewidzialnych paralizatorów z Sansem schowaliście się w szafie gdzieś na końcu posiadłości Dreemurrów. Sans drzemał od dobrych piętnastu minut. Zdecydowałaś się go obudzić
-Wiesz... nie powinniśmy teraz szukać flag? Czy coś....
-nieee, musisz być cierpliwa jeżeli chcesz wygrać – Oparłaś się o ściankę w szafce
-Nie jestem co do tego taka pewna. Papyrus i Undyne tworzą całkiem dobry zespół. Dobrzy w zagadkach, magii i walce.
-heh, tego bym nie był taki pewien – powiedział wyciągając telefon z kieszeni. Podał Ci abyś zobaczyła setki wiadomości od Papyrusa.
paps 11:06 | WIEM, ŻE NIE POWINIENEM PISAĆ.
paps 11:06 | ALE UNDYNE CIĄGLE MI MÓWI, ŻE MOJE ZAGADKI NIE SĄ DOŚĆ „ZŁOWIESZCZE”
paps 11:06 | WIĘC JEJ MÓWIĘ, ŻE SĄ FINEZYJNE
paps 11:07 | OCZARUJĄ I POKONAJĄ PRZECIWNIKA!
paps 11:07 | ZAŚ TE KTÓRE OPIERAJĄ SIĘ JEDYNIE NA SILE....
paps 11:07 | NIE SPEŁNIAJĄ WYMOGÓW KOGOŚ TAKIEGO JAK JA!
paps 11:08 | GDYBYM PRZYSTAŁ NA JEJ ZAGADKI MOJA REPUTACJA SZCZEREGO SZKIELETA … LEGŁA BY W GRUZACH!
Nie umiałaś powstrzymać się od prychnięcia śmiechem.
-Wygląda na to, że ich .. dynamika jest nieco... ekstremalna. Oboje chcą być numer jeden
-dwie silne indywidualności w zespole – Słyszałaś tylko historię o przygodach kulinarnych tej dwójki, wydawały się bardzo... nieprzewidywalne i kończyły się czasami pożarem w domu. Oboje byli pełni pasji, choć każdy w inny sposób. - zagadki oparte na zaskoczeniu i włóczniach wyskakujących ze ścian, nie przypadną papsowi do gustu, on ich nienawidzi – Nawet nie chcesz wiedzieć, jak umieszczą wyskakujące włócznie ze ścian w domu. Po prostu przyjmij to do wiadomości. Nagle głośny krzyk przebrzmiał w mieszkaniu. Uniosłaś głowę, krzyk dobiegał z pokoju w którym Ty rozstawiłaś pułapkę. Chwyciłaś za zamknięte drzwi gotowa wybiec by zobaczyć rezultat – słuchaj, nie chcesz tam iść
-Ale... ale moja pułapka... - nie miałaś magii więc zrobiłaś ją w ludzki sposób. Zainspirowana Kevinem samym w domu, postanowiłaś zbudować taką, która złapie każdego, kto na nią wpadnie. Byłaś z siebie całkiem dumna, rozlewając syrop na ziemię, przyczepiając sznurki do różnych klamek, oczywiście nie brakowało poduszek pierdziuszek, w końcu byłaś z Sansem. On natomiast nie męczył się z robieniem pułapek. Narysował kilka wykreślanek na ścianach. Nie przypuszczałaś, aby ktokolwiek się zatrzymał, by na nie spojrzeć.
-zaufaj mi – ale chciałaś zobaczyć, jak ci poszło! Skrzyżowałaś ręce
-No weź, czas ruszać. Marnujemy tutaj tylko czas
-cierpliwości, chcesz wygrać, prawda? - Warknęłaś
-Tak, ale ty chyba nie!
-więc poczekaj, albo idź wpakować się w jakaś z pułapek, a ja sam nie dam rady dokończyć gry
-To, że masz tylko 1HP nie pomaga
-to, że nie masz magii nie pomaga – Racja. Postanowiłaś poczekać. Nie wiedziałaś, czy Sans jest cierpliwy czy po prostu leniwy. Może to i to. Pewnie to i to. Usiadłaś na ziemi i czekałaś. Po kilku minutach, usłyszałaś głośny huk. Sans wstał i wystawił w Twoją stronę rękę – a no, czas na nas – unosiliście się w powietrzu w pokoju obok. Sans nie pozwalał, abyście chodzili po podłodze. Undyne ostrożnie stąpała po podłodze na której rozlałaś syrop.
-NGHAAA!
-co tam? - nim zdarzyła odpowiedzieć, Sans wziął kolejny skrót. Oboje szliście korytarzem. Rozglądałaś się pełna podejrzeń, wszystkiego co mogło być potencjalnym zagrożeniem. Sans poruszał się jakby nigdy nic.
-Masz wiele doświadczenia w tej zabawie?
-eh, w to bawią się dzieci, bawiliśmy się tym co znaleźliśmy w śmieciach jakie wyrzucaliście, a nie było tam wiele sprawnych zabawek
-Oh – Sans popatrzył się na Ciebie
-nie.. nie patrz tak na mnie, kiedy byliśmy mali, wiele waszych rzeczy w ogóle nie istniało, nie żałuj kogoś, że nie miał czegoś, bo nie zostało jeszcze odkryte. - Naprawdę tak na niego patrzyłaś?
-Przepraszam, ja... - machnął ręką.
-nic się nie dzieje, chodź, wydaje mi się, że tędy możemy przejść – pokazał na drzwi. Przekręcił gałkę i otworzył dzwi. Na końcu pomieszczenia było pudełko z żółtymi flagami Alphys i Asgora
-Jak...?
-dobra, czerwonych nie da się przekroczyć, nie możesz na nie wejść, żółte cię porażą, a to nie jest miłe doświadczenie, unikaj ich, zielone to alarm i będziesz musiała walczyć z potworem, nie bądź tak zaskoczona, w ich drużynie została już tylko jedna osoba, pomarańczowe są zapachowe, pachniesz jak pomarańcze, niebieskie to woda, możesz po nich przejść, chyba, że pachniesz jak pomarańcze... wtedy piranie będą cię gryźć, no i jeżeli obok niebieskiego jest żółty to zostaniesz porażona elektrycznością.. fioletowe sprawią, ze będziesz pachniała jak mydło cytrynowe, a to sprawi, że piranie nie będą cię gryźć, więc po fioletowym możesz przejśc po niebieskim, różowy jest bezpieczny, więc staraj się po nich chodzić, jasne?
-....Nie
-dobra, czerwonych nie da się....
-Skoro znasz zasady dlaczego sam nie pójdziesz po flagę?
-jeden cios i umrę – delikatnie położył rękę na piersi – z ciężkim sercem powierzam ci odpowiedzialność i proszę abyś zaufała moim radom – warknęłaś, ale weszłaś na pułapkę. Różowy. Różowy. Niebieski. Fioletowy. Różowy. Niebieski. Oparłaś się o czerwony by przeskoczyć przez żółty. Różowy. Pomarańczowy. Fioletowy. Pomarańczowy. Różowy. Różowy. NiebAAAŁA! Cofnęłaś się. Czaiła się tam mechaniczna pirania. Jasne. Śmierdzisz jak pomarańcza. Prawda? Cofnij się. Fioletowy. Niebieski. Różowy. Różowy. Pomarańczowy. Różowy. Fioletowy. Brawo, jesteś na końcu.
-Rany! Nie ma już flag! - powiedziałaś patrząc do pustego pudełka – Ktoś musiał nas uprzedzić – odwróciłaś się. Się b popatrzeć na Sansa. Był obok.
-eh, wszystkich nie zdobędziemy
-....Mogłeś teleportować się przez ten cały czas?
-zapomniałem o tym – uśmiechnął się cwanie – jakże śmiałbym odebrać ci tej wspaniałej zabawy – delikatnie szturchnęłaś go w ramię
-Wiesz... nie powinniśmy teraz szukać flag? Czy coś....
-nieee, musisz być cierpliwa jeżeli chcesz wygrać – Oparłaś się o ściankę w szafce
-Nie jestem co do tego taka pewna. Papyrus i Undyne tworzą całkiem dobry zespół. Dobrzy w zagadkach, magii i walce.
-heh, tego bym nie był taki pewien – powiedział wyciągając telefon z kieszeni. Podał Ci abyś zobaczyła setki wiadomości od Papyrusa.
paps 11:06 | WIEM, ŻE NIE POWINIENEM PISAĆ.
paps 11:06 | ALE UNDYNE CIĄGLE MI MÓWI, ŻE MOJE ZAGADKI NIE SĄ DOŚĆ „ZŁOWIESZCZE”
paps 11:06 | WIĘC JEJ MÓWIĘ, ŻE SĄ FINEZYJNE
paps 11:07 | OCZARUJĄ I POKONAJĄ PRZECIWNIKA!
paps 11:07 | ZAŚ TE KTÓRE OPIERAJĄ SIĘ JEDYNIE NA SILE....
paps 11:07 | NIE SPEŁNIAJĄ WYMOGÓW KOGOŚ TAKIEGO JAK JA!
paps 11:08 | GDYBYM PRZYSTAŁ NA JEJ ZAGADKI MOJA REPUTACJA SZCZEREGO SZKIELETA … LEGŁA BY W GRUZACH!
Nie umiałaś powstrzymać się od prychnięcia śmiechem.
-Wygląda na to, że ich .. dynamika jest nieco... ekstremalna. Oboje chcą być numer jeden
-dwie silne indywidualności w zespole – Słyszałaś tylko historię o przygodach kulinarnych tej dwójki, wydawały się bardzo... nieprzewidywalne i kończyły się czasami pożarem w domu. Oboje byli pełni pasji, choć każdy w inny sposób. - zagadki oparte na zaskoczeniu i włóczniach wyskakujących ze ścian, nie przypadną papsowi do gustu, on ich nienawidzi – Nawet nie chcesz wiedzieć, jak umieszczą wyskakujące włócznie ze ścian w domu. Po prostu przyjmij to do wiadomości. Nagle głośny krzyk przebrzmiał w mieszkaniu. Uniosłaś głowę, krzyk dobiegał z pokoju w którym Ty rozstawiłaś pułapkę. Chwyciłaś za zamknięte drzwi gotowa wybiec by zobaczyć rezultat – słuchaj, nie chcesz tam iść
-Ale... ale moja pułapka... - nie miałaś magii więc zrobiłaś ją w ludzki sposób. Zainspirowana Kevinem samym w domu, postanowiłaś zbudować taką, która złapie każdego, kto na nią wpadnie. Byłaś z siebie całkiem dumna, rozlewając syrop na ziemię, przyczepiając sznurki do różnych klamek, oczywiście nie brakowało poduszek pierdziuszek, w końcu byłaś z Sansem. On natomiast nie męczył się z robieniem pułapek. Narysował kilka wykreślanek na ścianach. Nie przypuszczałaś, aby ktokolwiek się zatrzymał, by na nie spojrzeć.
-zaufaj mi – ale chciałaś zobaczyć, jak ci poszło! Skrzyżowałaś ręce
-No weź, czas ruszać. Marnujemy tutaj tylko czas
-cierpliwości, chcesz wygrać, prawda? - Warknęłaś
-Tak, ale ty chyba nie!
-więc poczekaj, albo idź wpakować się w jakaś z pułapek, a ja sam nie dam rady dokończyć gry
-To, że masz tylko 1HP nie pomaga
-to, że nie masz magii nie pomaga – Racja. Postanowiłaś poczekać. Nie wiedziałaś, czy Sans jest cierpliwy czy po prostu leniwy. Może to i to. Pewnie to i to. Usiadłaś na ziemi i czekałaś. Po kilku minutach, usłyszałaś głośny huk. Sans wstał i wystawił w Twoją stronę rękę – a no, czas na nas – unosiliście się w powietrzu w pokoju obok. Sans nie pozwalał, abyście chodzili po podłodze. Undyne ostrożnie stąpała po podłodze na której rozlałaś syrop.
-NGHAAA!
-co tam? - nim zdarzyła odpowiedzieć, Sans wziął kolejny skrót. Oboje szliście korytarzem. Rozglądałaś się pełna podejrzeń, wszystkiego co mogło być potencjalnym zagrożeniem. Sans poruszał się jakby nigdy nic.
-Masz wiele doświadczenia w tej zabawie?
-eh, w to bawią się dzieci, bawiliśmy się tym co znaleźliśmy w śmieciach jakie wyrzucaliście, a nie było tam wiele sprawnych zabawek
-Oh – Sans popatrzył się na Ciebie
-nie.. nie patrz tak na mnie, kiedy byliśmy mali, wiele waszych rzeczy w ogóle nie istniało, nie żałuj kogoś, że nie miał czegoś, bo nie zostało jeszcze odkryte. - Naprawdę tak na niego patrzyłaś?
-Przepraszam, ja... - machnął ręką.
-nic się nie dzieje, chodź, wydaje mi się, że tędy możemy przejść – pokazał na drzwi. Przekręcił gałkę i otworzył dzwi. Na końcu pomieszczenia było pudełko z żółtymi flagami Alphys i Asgora
-Jak...?
-dobra, czerwonych nie da się przekroczyć, nie możesz na nie wejść, żółte cię porażą, a to nie jest miłe doświadczenie, unikaj ich, zielone to alarm i będziesz musiała walczyć z potworem, nie bądź tak zaskoczona, w ich drużynie została już tylko jedna osoba, pomarańczowe są zapachowe, pachniesz jak pomarańcze, niebieskie to woda, możesz po nich przejść, chyba, że pachniesz jak pomarańcze... wtedy piranie będą cię gryźć, no i jeżeli obok niebieskiego jest żółty to zostaniesz porażona elektrycznością.. fioletowe sprawią, ze będziesz pachniała jak mydło cytrynowe, a to sprawi, że piranie nie będą cię gryźć, więc po fioletowym możesz przejśc po niebieskim, różowy jest bezpieczny, więc staraj się po nich chodzić, jasne?
-....Nie
-dobra, czerwonych nie da się....
-Skoro znasz zasady dlaczego sam nie pójdziesz po flagę?
-jeden cios i umrę – delikatnie położył rękę na piersi – z ciężkim sercem powierzam ci odpowiedzialność i proszę abyś zaufała moim radom – warknęłaś, ale weszłaś na pułapkę. Różowy. Różowy. Niebieski. Fioletowy. Różowy. Niebieski. Oparłaś się o czerwony by przeskoczyć przez żółty. Różowy. Pomarańczowy. Fioletowy. Pomarańczowy. Różowy. Różowy. NiebAAAŁA! Cofnęłaś się. Czaiła się tam mechaniczna pirania. Jasne. Śmierdzisz jak pomarańcza. Prawda? Cofnij się. Fioletowy. Niebieski. Różowy. Różowy. Pomarańczowy. Różowy. Fioletowy. Brawo, jesteś na końcu.
-Rany! Nie ma już flag! - powiedziałaś patrząc do pustego pudełka – Ktoś musiał nas uprzedzić – odwróciłaś się. Się b popatrzeć na Sansa. Był obok.
-eh, wszystkich nie zdobędziemy
-....Mogłeś teleportować się przez ten cały czas?
-zapomniałem o tym – uśmiechnął się cwanie – jakże śmiałbym odebrać ci tej wspaniałej zabawy – delikatnie szturchnęłaś go w ramię
-Jesteś najgorszym partnerem! Następnym razem chcę być z Papyrusem!
-a więc będziemy się o niego bić.
-Jasne, jasne. Po prostu zamknę cię w koszu na brudną bieliznę i wygram. - Sans zaśmiał się
-dobra, wiem gdzie powinniśmy się teraz udać. - Chwycił Cię za rękę. Byliście w innej części posiadłości. Wyglądała jakby już została zbadana. Na podłodze wiele było złamanych zabawek. Sans rozglądał się dookoła, a potem udał w stronę drzwi, na których był ekran z wieloma x, oraz mata do tańczenia. - staniesz na tym zielonym? - zrobiłaś tak, lecz zaraz potem zobaczyłaś jak niewielka strzałka przelatuje Ci koło twarzy, odskoczyłaś
-Sans!
-unikaj tego – Niewielkie strzały śmigały nad Twoją głową kiedy poruszałaś się na macie do tańczenia w rytm muzyki. Starałaś się unikać pocisków jak się dało. Sans użył magii i zaczął zmieniać wszystkie X na O. Ciężko było się skoncentrować w takich warunkach, ale szybko skończył zagadkę i mogliście swobodnie otworzyć drzwi.
-Cholera! Tutaj też nie ma flagi! - krzyknęłaś
-choć, został nam ostatni pokój – Ten przypominał pokój Frisk. Rozejrzałaś się. Wszystko wyglądało normalnie...
-Przyszłaś tu bo myślałaś, że możesz wygrać?! Ty?! I ten śmierdzący śmieć?! Co za debile! - popatrzyłaś na półkę z książkami. To Flowey patrzył na was z jej szczytu. Obok niego, była flaga jego drużyny.
-Co? Żadnych pułapek? - zapytałaś, zastanawiając się, dlaczego to on chroni flagi. Jego uśmiech poszerzył się
-Nie zauważyłaś? Już w jedną wpadłaś! Łał, ludzie są głupi. Myślałaś, że tak po prostu wejdziesz i sobie weźmiesz flagę? Popatrz w dół – zaczął się śmiać. Pochyliłaś głowę. Stałaś na niebieskim znaku stopu.
-łoł, ten kwiat zna się na rzeczy
-... Coś mnie ominęło? - zapytałaś unosząc nogę. Nie byłaś przytwierdzona. Mogłaś się poruszać. Nie, nie ma też niewidzialnych lin. Nie ma piranii. Czy ukrytych włóczni. Nic. Zeszłaś ze znaku
-stój... - małe usteczka Floweya otworzyły się szeroko
-C-co?! Czy ty właśnie.. OSZUKUJESZ?! DOBRA, SKORO CHCESZ OSZUKIWAĆ, TO BĘDZIEMY OSZUKIWAĆ! - tysiące małych nasionek pojawiło się za nim, by następnie wystrzelić w Twoją stronę, większość trafiła w brzuch, ale kilkoma oberwałaś w głowę. Wtedy drzwi do ich sypialni otworzyły się. Wszystkie nasionka opadły na podłogę. Frisk wszedł trzymając wszystkie flagi w rękach
-WYGRALIŚMY! Mama i ja nawet rozwiązaliśmy wykreślanki Sansa i oh... Flowey! - Frisk podbiegł do swojego biurka, chwycił za spryskiwacz i zaczął pryskać kwiatkowi w twarz – Nie wolno atakować gości nasionkami! To niegrzeczne!
-Ale oni OSZUKIWALI! - wskazał pnączem w Twoją stronę – Zeszła ze znaku stopu!
-...O co chodzi z tym znakiem?
-WIDZISZ Z JAKIMI KRETYNAMI MNIE ZOSTAWIŁEŚ?!
-Jeżeli staniesz na niebieski znak stopu, musisz się zatrzymać – cierpliwie tłumaczyło dziecko – Znaczy się, przeczytaj. To właściwie proste w zrozumieniu - …. Nie miałaś pojęcia co się dzieje. Ale wygląda na to, że gra się skończyła. Była... zaskakująca, ale dobrze się bawiłaś. Wszyscy potem posprzątali dom, a Toriel zrobiła jedzenie. Po posiłku, Frisk zdecydował się zagrać w coś bardziej ludzkiego. Przyniósł pudełka z planszówkami i rozstawił je w salonie. Toriel przyszła z przekąskami dla wszystkich. Krótka gra za którą grą. Piotruś. Chińczyk. Rzutki. I tak minęło kilka godzin. Kiedy słońce zaczęło zachodzić nastał czas na
-Ostatnia gra! - powiedział – Siadamy w kółeczku. Prawda czy wyzwanie! - jęknęłaś
-Dzieci nadal się w to bawią?
-Tak! - wykrzyczał Frisk – W zeszłym tygodniu graliśmy w to całą klasą na bardzo nudnych zaa... - zauważył podejrzliwy wzrok Toriel – na bardzo nudnej przerwie!
-ładnie dzieciaku – wszyscy usiedli w kółku. Frisk wyjaśnił zasady. Wybiera się prawdę albo wyzwanie. Jeżeli wybierzesz prawdę, musisz odpowiedzieć szczerze na zadane ci pytanie. Jeżeli wyzwanie, zrobić to co będzie ci powiedziane. Tylko raz możesz odpuścić na grę. Więc trzeba z tego korzystać rozsądnie. Frisk zaczął
-Papyrus. Prawda, czy.... WYZWANIE?
-HM... ZACZNĘ GRĘ WYZWANIEM, RÓB TO CO NAJGORSZE MAŁY CZŁOWIECZKU, ZAPEWNIAM, ŻE WSZYSTKIEMU PODOŁAM.
-Masz zachowywać się jak Moldsmal!
-CO ZA ŁATWE ZADANIE DLA WSPANIAŁEGO PAPYRUSA, ZARAZ POKARZĘ CI MOJE TALENTY – wstał i zaczął się bujać i trząść niczym galaretka. Frisk zaczął się śmiać, tak samo jak wszyscy pozostali. Papyrus wrócił na swoje miejsce. - DOBRA... UM.. UNDYNE, PRAWDA CZY WYZWANIE?
-Pfft, nie będę gorsza. Wyzwanie! I ma być trudne!
-HMMMM, MASZ.... BYĆ MIŁĄ AŻ DO KOLEJNEJ RUNDY
-Co do ku.... FUHUHUHU Ja... uh... znaczy się – zacisnęła pięści – co za... wspaniałe i imponujące... zadanie mój.... kumplu – Chrząknęła – Toriel, prawda czy wyzwanie?
-Oh! - Toriel podniosła głowę – Zrobię chyba tak jak wszyscy i wybiorę wyzwanie
-a więc będziemy się o niego bić.
-Jasne, jasne. Po prostu zamknę cię w koszu na brudną bieliznę i wygram. - Sans zaśmiał się
-dobra, wiem gdzie powinniśmy się teraz udać. - Chwycił Cię za rękę. Byliście w innej części posiadłości. Wyglądała jakby już została zbadana. Na podłodze wiele było złamanych zabawek. Sans rozglądał się dookoła, a potem udał w stronę drzwi, na których był ekran z wieloma x, oraz mata do tańczenia. - staniesz na tym zielonym? - zrobiłaś tak, lecz zaraz potem zobaczyłaś jak niewielka strzałka przelatuje Ci koło twarzy, odskoczyłaś
-Sans!
-unikaj tego – Niewielkie strzały śmigały nad Twoją głową kiedy poruszałaś się na macie do tańczenia w rytm muzyki. Starałaś się unikać pocisków jak się dało. Sans użył magii i zaczął zmieniać wszystkie X na O. Ciężko było się skoncentrować w takich warunkach, ale szybko skończył zagadkę i mogliście swobodnie otworzyć drzwi.
-Cholera! Tutaj też nie ma flagi! - krzyknęłaś
-choć, został nam ostatni pokój – Ten przypominał pokój Frisk. Rozejrzałaś się. Wszystko wyglądało normalnie...
-Przyszłaś tu bo myślałaś, że możesz wygrać?! Ty?! I ten śmierdzący śmieć?! Co za debile! - popatrzyłaś na półkę z książkami. To Flowey patrzył na was z jej szczytu. Obok niego, była flaga jego drużyny.
-Co? Żadnych pułapek? - zapytałaś, zastanawiając się, dlaczego to on chroni flagi. Jego uśmiech poszerzył się
-Nie zauważyłaś? Już w jedną wpadłaś! Łał, ludzie są głupi. Myślałaś, że tak po prostu wejdziesz i sobie weźmiesz flagę? Popatrz w dół – zaczął się śmiać. Pochyliłaś głowę. Stałaś na niebieskim znaku stopu.
-łoł, ten kwiat zna się na rzeczy
-... Coś mnie ominęło? - zapytałaś unosząc nogę. Nie byłaś przytwierdzona. Mogłaś się poruszać. Nie, nie ma też niewidzialnych lin. Nie ma piranii. Czy ukrytych włóczni. Nic. Zeszłaś ze znaku
-stój... - małe usteczka Floweya otworzyły się szeroko
-C-co?! Czy ty właśnie.. OSZUKUJESZ?! DOBRA, SKORO CHCESZ OSZUKIWAĆ, TO BĘDZIEMY OSZUKIWAĆ! - tysiące małych nasionek pojawiło się za nim, by następnie wystrzelić w Twoją stronę, większość trafiła w brzuch, ale kilkoma oberwałaś w głowę. Wtedy drzwi do ich sypialni otworzyły się. Wszystkie nasionka opadły na podłogę. Frisk wszedł trzymając wszystkie flagi w rękach
-WYGRALIŚMY! Mama i ja nawet rozwiązaliśmy wykreślanki Sansa i oh... Flowey! - Frisk podbiegł do swojego biurka, chwycił za spryskiwacz i zaczął pryskać kwiatkowi w twarz – Nie wolno atakować gości nasionkami! To niegrzeczne!
-Ale oni OSZUKIWALI! - wskazał pnączem w Twoją stronę – Zeszła ze znaku stopu!
-...O co chodzi z tym znakiem?
-WIDZISZ Z JAKIMI KRETYNAMI MNIE ZOSTAWIŁEŚ?!
-Jeżeli staniesz na niebieski znak stopu, musisz się zatrzymać – cierpliwie tłumaczyło dziecko – Znaczy się, przeczytaj. To właściwie proste w zrozumieniu - …. Nie miałaś pojęcia co się dzieje. Ale wygląda na to, że gra się skończyła. Była... zaskakująca, ale dobrze się bawiłaś. Wszyscy potem posprzątali dom, a Toriel zrobiła jedzenie. Po posiłku, Frisk zdecydował się zagrać w coś bardziej ludzkiego. Przyniósł pudełka z planszówkami i rozstawił je w salonie. Toriel przyszła z przekąskami dla wszystkich. Krótka gra za którą grą. Piotruś. Chińczyk. Rzutki. I tak minęło kilka godzin. Kiedy słońce zaczęło zachodzić nastał czas na
-Ostatnia gra! - powiedział – Siadamy w kółeczku. Prawda czy wyzwanie! - jęknęłaś
-Dzieci nadal się w to bawią?
-Tak! - wykrzyczał Frisk – W zeszłym tygodniu graliśmy w to całą klasą na bardzo nudnych zaa... - zauważył podejrzliwy wzrok Toriel – na bardzo nudnej przerwie!
-ładnie dzieciaku – wszyscy usiedli w kółku. Frisk wyjaśnił zasady. Wybiera się prawdę albo wyzwanie. Jeżeli wybierzesz prawdę, musisz odpowiedzieć szczerze na zadane ci pytanie. Jeżeli wyzwanie, zrobić to co będzie ci powiedziane. Tylko raz możesz odpuścić na grę. Więc trzeba z tego korzystać rozsądnie. Frisk zaczął
-Papyrus. Prawda, czy.... WYZWANIE?
-HM... ZACZNĘ GRĘ WYZWANIEM, RÓB TO CO NAJGORSZE MAŁY CZŁOWIECZKU, ZAPEWNIAM, ŻE WSZYSTKIEMU PODOŁAM.
-Masz zachowywać się jak Moldsmal!
-CO ZA ŁATWE ZADANIE DLA WSPANIAŁEGO PAPYRUSA, ZARAZ POKARZĘ CI MOJE TALENTY – wstał i zaczął się bujać i trząść niczym galaretka. Frisk zaczął się śmiać, tak samo jak wszyscy pozostali. Papyrus wrócił na swoje miejsce. - DOBRA... UM.. UNDYNE, PRAWDA CZY WYZWANIE?
-Pfft, nie będę gorsza. Wyzwanie! I ma być trudne!
-HMMMM, MASZ.... BYĆ MIŁĄ AŻ DO KOLEJNEJ RUNDY
-Co do ku.... FUHUHUHU Ja... uh... znaczy się – zacisnęła pięści – co za... wspaniałe i imponujące... zadanie mój.... kumplu – Chrząknęła – Toriel, prawda czy wyzwanie?
-Oh! - Toriel podniosła głowę – Zrobię chyba tak jak wszyscy i wybiorę wyzwanie
-TAK! Pokaż im mamo! - dopingowało dziecko. Undyne podała miskę pianek ze stolika Toriel
-Chubby Bunny
-O jejku.. - Toriel wzięła w ręce pianki – Mam nadzieję, że podczas tego wyzwania powiem chociaż gorąca pianka. - Zaśmiała się tak samo jak Sans, wszyscy tylko wywrócili oczami. Zaczęła wsadzać pianki w usta.
-Gorąca pianka?
-jadłaś kiedyś potworze pianki? - zapytał Sans – są dość.... - pokazał Toriel aby dała mu jedną. Sans podał ją Tobie – spróbuj sama – Wsadziłaś ją natychmiast do buzi. Od razu poczułaś znajome wibracje jakie towarzyszyły każdemu potworzemu jedzeniu, do tego ciepło i …. czułaś zapach ogniska? Pianka zaczęła rozpływać się w Twoich ustach pozostawiając po sobie posmak prażynek.
-Czy to nie oczywiste, że chodzi o magię ognia głupi czło... - Flowey zaczął, ale Frisk pociągnął go za płatek – UGH! Dobra! To ma w sobie magię ognia. Jasne. Ty... nie głupi człowieku. - Przełknęłaś oblizując się. Naprawdę smaczne. Toriel miała w ustach już prawie dwadzieścia pianek. Wyglądała zabawnie, tracąc swoje zwyczajne kształty i wypychając usta i policzki słodyczami. Frisk nagrywał tę chwilę. Jeszcze jedna pianka i już nie mogła mówić, drżała tylko od własnego śmiechu.
-Tylko trzydzieści? Kichaa uuhhh Znaczy się zastanawiałam się, czy są kiszone ogórki w domu..
-KIEPSKO UNDYNE – Toriel czekała aż pianki się rozpuszczą, potem je przełknęła
-Sans! Prawda, czy wyzwanie?
-eh, wyzwanie
-Powiedz kawał.
-KICHA!
-Że ja?
-Ale cały czas je mówi Toriel! - Sans tylko się zaśmiał
-czym bawi się szkielet w piaskownicy?
-Czym? -zapytała, choć w jej oczach widać było błysk
-łopatkami – oboje zaczęli się śmiać
-Buuu – zaczęłaś – Stare!
-heh, dobra, prawda czy wyzwanie? - zapytał ciebie. Planowałaś wybrać prawdę, ale skoro wszyscy robili wyzwanie, to nie będziesz się wychylać
-Wyzwanie.
-cudownie – sięgnął do kieszeni swojej bluzy i wyciągnął czerwoną butelkę rzucając ją w Twoją stronę – do dna.
-....To keczup?
-majoże – odkręciłaś butelkę patrząc na nią z obrzydzeniem. Nim w Twojej głowie pojawiła się myśl o odpuszczeniu, zacisnęłaś palce mocniej i pociągnęłaś wielki łyk. Na języku poczułaś keczup. Przełknęłaś go szybko. Zadrżałaś. Silny, pomidorowy smak połączony z pianką nie tworzył miłej mieszanki.
-Bleeee, dobra – wytarzałaś usta w rękę – Flowey, prawda czy wyzwanie?
-Ja? - zapytał zaskoczony – Pffft, nic. Ta gra jest głupia – Frisk uniósł ostrzegawczo palec – Dobra. Frisk... Prawda
-Uh.. - musiałaś pomyśleć. To Twoja szansa, aby go lepiej poznać, nic o nim tak naprawdę nie wiesz. Nie wiesz nawet ile ma lat. Co lubi, a czego nie. Wszystko co zauważyłaś to to, że nie przepada właściwie za wszystkimi – Kogo z tego pokoju lubisz najbardziej?
-Papyrusa oczywiście – Paps uśmiechnął się zadowolony, że został wybrany. Byłaś zaskoczona. Odpowiedział bez chwili zastanowienia, ale nie widziałaś, aby ta dwójka kiedykolwiek się ze sobą bliżej zadawała... albo w ogóle. Przynajmniej nie przy Tobie. Byłaś pewna, że wybierze Frisk. Oh, cóż, wygląda na to, że nie ma kogoś, kto nie cieszyłby się z towarzystwa Papyrusa. - Frisk, prawda, czy wyzwanie?
-Prawda!
-Czego dotyczy ta straszna rzecz o jakiej kłamiesz? - zapytał szczerząc się. Frisk milczał. Nagle poczułaś się źle, byłaś pewna, że wykorzysta swoją szansę na odpuszczenie. Ciężko mówić o kłamstwach przy przyjaciołach, tym bardziej dorosłej grupie. A;e wszyscy w kółku patrzyli z życzliwością i ciekawością na jego odpowiedź. Atmosfera była jednak kompletnie inna od wcześniejszej. Czułaś się zaskakująco niezręcznie
-... w zeszłym tygodniu, zjadłem paczkę chrupków, choć mama mówiła, że mi nie wolno, i powiedziałem jej, że to ty to zrobiłeś – powiedział pochylając głowę pełen win. Wszyscy się rozluźnili, Undyne zaśmiała pod nosem, Alphys odetchnęła z ulgą. Toriel pogłaskała Frisk po głowie, choć nie ukrywała niewielkiego zawodu zachowaniem dziecka. Frisk westchnął – Ciesze się, ze mogłem to z siebie wyrzucić. Dobra! Alphys! Prawda czy wyzwanie?
-W-wyzwanie?
-Udawaj, że jesteś sprzedawcą i sprzedaj jakiś śmieć komuś w tym pokoju – Alphys popatrzyła na Undyne
-Jestem ś-śmieciem. K-kup mnie. 1G.
-SPRZEDANE! - krzyknęła przyciągając Alphys do mocnego uścisku i cmoknęła ją kilka razy głośno w policzek. Frisk uniósł kciuki do góry,.
-Wiedziałem, że ci się uda. Sprzedałaś siebie! - Alphys popatrzyła na Asgora
-P-prawda czy wyzwanie?
-Wybiorę prawdę, jeżeli ci to odpowiada
-O-opowiedz nam skąd masz ksywkę Pusio Królisio – Pusio Królisio?! Słyszałaś wiele jego pseudonimów, ale nigdy ten. Jego uśmiech lekko zadrżał.
-Ah. Gerson mi je nadał kiedy byłem młody. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi – Nie masz pojęcia kim jest Gerson
-sprzedawca, znał asgora przed wojną, ma dość heh, grubą skorupę
-Przychodził często odwiedzić moją rodzinę przed wybudowaniem Nowego Domu. To był bardzo żywy okres dla stolicy Podziemia. Jeden z piekarz piekł cudowne ah... marcepanowe króliczki – wyglądał na rozmarzonego – Toriel i ja byliśmy młodymi władcami, mimo to nie mogliśmy swobodnie przechadzać się ulicami między naszymi poddanymi. To nie tak, że ciasta Toriel mi nie wystarczały, po prostu lubiłem czasem zjeść marcepanowego króliczka. Gerson przynosił mi kilka – Asgor chrząknął – Ah... no i kiedy je jadłem, futro na moich łapach lepiło się co lukru króliczka.
-Taaaato! Nieee! - krzyknął Frisk – A ja myślałem, że to przez to że jesteś taki miękki!
-To przezwisko pasuje w wielu aspektach – powiedział zawstydzony – Dobra. Undyne...
-TAK! MOJA KOLEJ! RANY KOLEŚ, PUSIO KRÓLISOO... SERIO?! - zalała się śmiechem – Wiedziałam, że jesteś wielkim puszkiem – chrząknęła – Wyzwanie!
-Masz podnieść wszystkich w tym pokoju
-O TAK KURWA!
-Nie knij!
-O TAK! - natychmiast podeszła do Friska, uniesienie go nie było problemem. Podrzuciła nim kilka razy, a potem podeszła do Sansa i Papyrusa, i oni nie sprawili jej wyzwania. Potem podeszła do Ciebie. - Ile masz mięcha na tych kościach, smarku?
-To niegrzeczne pytać kogoś o waaaaaah! - Undyne uniosła Cię bez problemów.
-Nie wiem czy zauważyłaś nerdzie, ale jestem dwustoma kilogramami żywych mięśni! Uniesienie ludzkiego ciała dla mnie to nic – pokazała unosząc się kilka razy. Uśmiechnęła się zadowolona i odstawiła Cię na ziemię. Potem Alphys. Byłaś zaskoczona, widząc, że nie ma problemów. Asgore był jedynym który stanowił dla niej wyzwanie, jeżeli można to tak nazwać – Już! Dobra! - wskazała na Ciebie – Prawda czy wyzwanie?
-Tym razem prawda – cmoknęła
-Opowiedz o swojej najbardziej wstydliwej wpadce! - Wszyscy patrzyli na Ciebie. Rany. Jesteś tym typem osoby... ciężko się zdecydować aby wybrać najbardziej upokarzającą wpadkę. Właściwie. Już wiesz która to... Chrząsnęłaś
-Odpuszczam, dzięki.
-No eeeeeej – warknęła Undyne. Wzruszyłaś ramionami
-Sans. Prawda czy wyzwanie
-eh, wyzwanie
-Zaśpiewaj dla nas – ciche oooohy zabrzmiały w tle. Sans nawet się nie zarumienił. Schował ręce do kieszeni
-też odpuszczę
-Ale z was słabeusze!
-Undyne, nie wolno nikogo do niczego zmuszać – Toriel przybyła na ratunek, choć i ona była zawiedziona.
-tori, prawda czy wyzwanie?
-Tym razem prawda – powiedziała uśmiechając się lekko
-jaki jest tajny składnik twojego ciasta? podziel się przepisem bogów – Toriel zaśmiała się w łapę.
-To proste naprawdę. Sekretnym składnikiem jest matczyna miłość i pajęczy pył – Zaśmiałaś się. Jej kawal był świetny., Nie w jej stylu, dlatego zabawny. Ale wtedy zdałaś sobie sprawę, że nikt inny się nie śmieje. Patrzą na Ciebie urażeni.
-....Zaraz, naprawdę?
-Tak kochanie! Pajęczy pył ma wiele zastosowań w Podziemiu, choć w większości wykorzystuje się go do pieczenia. Jest drogi. Musi być właściwie przygotowany. - szczeka Ci opadła
-Czy... we wszystkim....?
-N-nie we wszystkim! A-ale to częsta p-przyprawa – wyjaśniła Alphys.
-Chubby Bunny
-O jejku.. - Toriel wzięła w ręce pianki – Mam nadzieję, że podczas tego wyzwania powiem chociaż gorąca pianka. - Zaśmiała się tak samo jak Sans, wszyscy tylko wywrócili oczami. Zaczęła wsadzać pianki w usta.
-Gorąca pianka?
-jadłaś kiedyś potworze pianki? - zapytał Sans – są dość.... - pokazał Toriel aby dała mu jedną. Sans podał ją Tobie – spróbuj sama – Wsadziłaś ją natychmiast do buzi. Od razu poczułaś znajome wibracje jakie towarzyszyły każdemu potworzemu jedzeniu, do tego ciepło i …. czułaś zapach ogniska? Pianka zaczęła rozpływać się w Twoich ustach pozostawiając po sobie posmak prażynek.
-Czy to nie oczywiste, że chodzi o magię ognia głupi czło... - Flowey zaczął, ale Frisk pociągnął go za płatek – UGH! Dobra! To ma w sobie magię ognia. Jasne. Ty... nie głupi człowieku. - Przełknęłaś oblizując się. Naprawdę smaczne. Toriel miała w ustach już prawie dwadzieścia pianek. Wyglądała zabawnie, tracąc swoje zwyczajne kształty i wypychając usta i policzki słodyczami. Frisk nagrywał tę chwilę. Jeszcze jedna pianka i już nie mogła mówić, drżała tylko od własnego śmiechu.
-Tylko trzydzieści? Kichaa uuhhh Znaczy się zastanawiałam się, czy są kiszone ogórki w domu..
-KIEPSKO UNDYNE – Toriel czekała aż pianki się rozpuszczą, potem je przełknęła
-Sans! Prawda, czy wyzwanie?
-eh, wyzwanie
-Powiedz kawał.
-KICHA!
-Że ja?
-Ale cały czas je mówi Toriel! - Sans tylko się zaśmiał
-czym bawi się szkielet w piaskownicy?
-Czym? -zapytała, choć w jej oczach widać było błysk
-łopatkami – oboje zaczęli się śmiać
-Buuu – zaczęłaś – Stare!
-heh, dobra, prawda czy wyzwanie? - zapytał ciebie. Planowałaś wybrać prawdę, ale skoro wszyscy robili wyzwanie, to nie będziesz się wychylać
-Wyzwanie.
-cudownie – sięgnął do kieszeni swojej bluzy i wyciągnął czerwoną butelkę rzucając ją w Twoją stronę – do dna.
-....To keczup?
-majoże – odkręciłaś butelkę patrząc na nią z obrzydzeniem. Nim w Twojej głowie pojawiła się myśl o odpuszczeniu, zacisnęłaś palce mocniej i pociągnęłaś wielki łyk. Na języku poczułaś keczup. Przełknęłaś go szybko. Zadrżałaś. Silny, pomidorowy smak połączony z pianką nie tworzył miłej mieszanki.
-Bleeee, dobra – wytarzałaś usta w rękę – Flowey, prawda czy wyzwanie?
-Ja? - zapytał zaskoczony – Pffft, nic. Ta gra jest głupia – Frisk uniósł ostrzegawczo palec – Dobra. Frisk... Prawda
-Uh.. - musiałaś pomyśleć. To Twoja szansa, aby go lepiej poznać, nic o nim tak naprawdę nie wiesz. Nie wiesz nawet ile ma lat. Co lubi, a czego nie. Wszystko co zauważyłaś to to, że nie przepada właściwie za wszystkimi – Kogo z tego pokoju lubisz najbardziej?
-Papyrusa oczywiście – Paps uśmiechnął się zadowolony, że został wybrany. Byłaś zaskoczona. Odpowiedział bez chwili zastanowienia, ale nie widziałaś, aby ta dwójka kiedykolwiek się ze sobą bliżej zadawała... albo w ogóle. Przynajmniej nie przy Tobie. Byłaś pewna, że wybierze Frisk. Oh, cóż, wygląda na to, że nie ma kogoś, kto nie cieszyłby się z towarzystwa Papyrusa. - Frisk, prawda, czy wyzwanie?
-Prawda!
-Czego dotyczy ta straszna rzecz o jakiej kłamiesz? - zapytał szczerząc się. Frisk milczał. Nagle poczułaś się źle, byłaś pewna, że wykorzysta swoją szansę na odpuszczenie. Ciężko mówić o kłamstwach przy przyjaciołach, tym bardziej dorosłej grupie. A;e wszyscy w kółku patrzyli z życzliwością i ciekawością na jego odpowiedź. Atmosfera była jednak kompletnie inna od wcześniejszej. Czułaś się zaskakująco niezręcznie
-... w zeszłym tygodniu, zjadłem paczkę chrupków, choć mama mówiła, że mi nie wolno, i powiedziałem jej, że to ty to zrobiłeś – powiedział pochylając głowę pełen win. Wszyscy się rozluźnili, Undyne zaśmiała pod nosem, Alphys odetchnęła z ulgą. Toriel pogłaskała Frisk po głowie, choć nie ukrywała niewielkiego zawodu zachowaniem dziecka. Frisk westchnął – Ciesze się, ze mogłem to z siebie wyrzucić. Dobra! Alphys! Prawda czy wyzwanie?
-W-wyzwanie?
-Udawaj, że jesteś sprzedawcą i sprzedaj jakiś śmieć komuś w tym pokoju – Alphys popatrzyła na Undyne
-Jestem ś-śmieciem. K-kup mnie. 1G.
-SPRZEDANE! - krzyknęła przyciągając Alphys do mocnego uścisku i cmoknęła ją kilka razy głośno w policzek. Frisk uniósł kciuki do góry,.
-Wiedziałem, że ci się uda. Sprzedałaś siebie! - Alphys popatrzyła na Asgora
-P-prawda czy wyzwanie?
-Wybiorę prawdę, jeżeli ci to odpowiada
-O-opowiedz nam skąd masz ksywkę Pusio Królisio – Pusio Królisio?! Słyszałaś wiele jego pseudonimów, ale nigdy ten. Jego uśmiech lekko zadrżał.
-Ah. Gerson mi je nadał kiedy byłem młody. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi – Nie masz pojęcia kim jest Gerson
-sprzedawca, znał asgora przed wojną, ma dość heh, grubą skorupę
-Przychodził często odwiedzić moją rodzinę przed wybudowaniem Nowego Domu. To był bardzo żywy okres dla stolicy Podziemia. Jeden z piekarz piekł cudowne ah... marcepanowe króliczki – wyglądał na rozmarzonego – Toriel i ja byliśmy młodymi władcami, mimo to nie mogliśmy swobodnie przechadzać się ulicami między naszymi poddanymi. To nie tak, że ciasta Toriel mi nie wystarczały, po prostu lubiłem czasem zjeść marcepanowego króliczka. Gerson przynosił mi kilka – Asgor chrząknął – Ah... no i kiedy je jadłem, futro na moich łapach lepiło się co lukru króliczka.
-Taaaato! Nieee! - krzyknął Frisk – A ja myślałem, że to przez to że jesteś taki miękki!
-To przezwisko pasuje w wielu aspektach – powiedział zawstydzony – Dobra. Undyne...
-TAK! MOJA KOLEJ! RANY KOLEŚ, PUSIO KRÓLISOO... SERIO?! - zalała się śmiechem – Wiedziałam, że jesteś wielkim puszkiem – chrząknęła – Wyzwanie!
-Masz podnieść wszystkich w tym pokoju
-O TAK KURWA!
-Nie knij!
-O TAK! - natychmiast podeszła do Friska, uniesienie go nie było problemem. Podrzuciła nim kilka razy, a potem podeszła do Sansa i Papyrusa, i oni nie sprawili jej wyzwania. Potem podeszła do Ciebie. - Ile masz mięcha na tych kościach, smarku?
-To niegrzeczne pytać kogoś o waaaaaah! - Undyne uniosła Cię bez problemów.
-Nie wiem czy zauważyłaś nerdzie, ale jestem dwustoma kilogramami żywych mięśni! Uniesienie ludzkiego ciała dla mnie to nic – pokazała unosząc się kilka razy. Uśmiechnęła się zadowolona i odstawiła Cię na ziemię. Potem Alphys. Byłaś zaskoczona, widząc, że nie ma problemów. Asgore był jedynym który stanowił dla niej wyzwanie, jeżeli można to tak nazwać – Już! Dobra! - wskazała na Ciebie – Prawda czy wyzwanie?
-Tym razem prawda – cmoknęła
-Opowiedz o swojej najbardziej wstydliwej wpadce! - Wszyscy patrzyli na Ciebie. Rany. Jesteś tym typem osoby... ciężko się zdecydować aby wybrać najbardziej upokarzającą wpadkę. Właściwie. Już wiesz która to... Chrząsnęłaś
-Odpuszczam, dzięki.
-No eeeeeej – warknęła Undyne. Wzruszyłaś ramionami
-Sans. Prawda czy wyzwanie
-eh, wyzwanie
-Zaśpiewaj dla nas – ciche oooohy zabrzmiały w tle. Sans nawet się nie zarumienił. Schował ręce do kieszeni
-też odpuszczę
-Ale z was słabeusze!
-Undyne, nie wolno nikogo do niczego zmuszać – Toriel przybyła na ratunek, choć i ona była zawiedziona.
-tori, prawda czy wyzwanie?
-Tym razem prawda – powiedziała uśmiechając się lekko
-jaki jest tajny składnik twojego ciasta? podziel się przepisem bogów – Toriel zaśmiała się w łapę.
-To proste naprawdę. Sekretnym składnikiem jest matczyna miłość i pajęczy pył – Zaśmiałaś się. Jej kawal był świetny., Nie w jej stylu, dlatego zabawny. Ale wtedy zdałaś sobie sprawę, że nikt inny się nie śmieje. Patrzą na Ciebie urażeni.
-....Zaraz, naprawdę?
-Tak kochanie! Pajęczy pył ma wiele zastosowań w Podziemiu, choć w większości wykorzystuje się go do pieczenia. Jest drogi. Musi być właściwie przygotowany. - szczeka Ci opadła
-Czy... we wszystkim....?
-N-nie we wszystkim! A-ale to częsta p-przyprawa – wyjaśniła Alphys.
-Sam też na początku myślałem, że to coś dziwnego – Frisk próbował pomóc – Ale Muffet wyjaśniła mi, że to część ich kultury! Pająki uwielbiają wiedzieć, że część nich staje się częścią cudzej radości – Natychmiast przypomniały Ci się te chujowe statystyki o ludziach jedzących podczas snu pająki. Teraz zastanawiać się można, ile ich zjadłaś w przeciągu ostatniego miesiąca. Ale.. skoro Twój brzuch nie buntował się i jeszcze żyjesz, to nie może być aż tak źle.
-Wygląda na to, że muszę jeszcze dużo się dowiedzieć o potworzej kulturze – powiedziałaś.
-Raaany, wujku Sans, dlaczego nie uczysz swojej dziewczyny? - zapytało dziecko. Oboje zadrżeliście na słowo „dziewczyna” choć byłaś pewna, że nikt tego nie zauważył. Znaczy się, ci którzy wiedzieli, zauważyli, ale cała rodzina Dreemurróe wyraźnie nie. Grając w grę prawda albo wyzwanie, lepiej unikać tego typu wpadek. Cholera. Prawie zapomniałaś o całej waszej sytuacji. Ty i Sans jesteście przyjaciółmi, ale udajecie że jesteście w związku. Jej. Powinnaś teraz coś powiedzieć?
-eh, co mam powiedzieć dzieciaku? twoja ciocia woli uczyć się w swoim tempie – powiedział zwyczajnie.
-Alphys – Toriel przerwała rozmowę – Prawda czy wyzwanie?
-uh w-wyzwanie?
-To moja dziewczyna! - krzyknęła Undyne
-Hm... - Toriel myślała chwilę – Masz kumkać jak Froggit – gra trwała jeszcze godzinę. Papyrus miał zachowywać się jak pan na włościach, Ty miałaś wrzucić kilka kostek lodu za swoją koszulkę, Asgore śpiewał dziecięce piosenki wraz z Friskiem. Alphys musiała oglądać pierwsze 10 min Mew Mew Kissy Cutie 2 (którego nie lubiła), Undyne miała powiedzieć od kiedy kocha się w Alphys i tak jakoś, rozmowa zaczęła się o waszych pierwszych miłościach i związkach. Pierwszą miłością Asgora była Toriel i odwrotnie. Ale wychowywali się w czasach gdzie małżeństwa aranżowane były popularne. Choć zapewniali, że to miłość od pierwszego wierzenia, dla Ciebie nadal brzmi trochę jak bajki. Alphys ze wstydem opowiadała, że jej pierwszą miłością była fikcyjna postać z książki jakiej nie znałaś. Dotyczyła bohaterki, która walczyła w imię sprawiedliwości. Była Silna. Piękna. Wysoka
-Jesteś pewna, że to nie było o mnie? - zaśmiała się Undyne
-c-cóż masz z nią wiele wspólnego – pierwszą miłością Undyne okazał się jeden z wartowników Waterfall. Skopała jej dupę, ale była naprawdę fajna dla dzieciaków. Undyne chciała jej zaimponować, ale ostatecznie jej idolka umarła. Po krótkim czasie Asgore zaczął ją trenować.
-METTATON – powiedział Papyrus, kiedy przyszła na niego kolej.
-Jako... pudełko? - Frisk śmiał się
-...TAK. MIAŁ BARDZO ODPOWIEDNIE KSZTAŁTY – Powiedziałaś o swoim pierwszym zakochaniu, a potem popatrzyłaś na Sansa. Wspomniałaś mu co prawda kiedyś jak siedzieliście razem na kanapie, ale opowiadanie o pierwszej miłości i tak było wstydliwe. Nagle zapytałaś
-A ty...?
-eaumora, żywiołak wodny.
-NIE PAMIĘTAM EAUMORY
-to było przed twoimi narodzinami – Sans wyglądał na zrelaksowanego, ale sposób w jaki mówił nie był taki. Nie brzmiało to tak, jakby jego zakochanie dobrze się skończyło. Chciałaś wiedzieć więcej, choć i tak się domyślasz co mogło się stać, ale... teraz nie czas na to. - wasza kolej – popatrzył na Floweya i Frisk
-Fuuuuj – skrzywił się kwiat
-T-tak! Fuj! - dołączył Frisk – To obrzydliwe! Nigdy się nie kochałem! I.... nigdy nie będę! W żadnym potworze! Czy dziecku! Czy potwornym dziecku! - wstał i wziął Floweya – I już późno. Mamo, jak mogłaś pozwolić mi zostać do tak późna?! Idę... położyć się do łóżka! Nie mówicie i miłościach bo ja nie jestem zakochany! - To oznaczało koniec gry. Wszyscy wstali. Toriel i Asgore poszli za Friskiem i Floweyem położyć ich do snu. Papyrus zaczął zbierać gry z ziemi. Undyne zaproponowała wszystkim herbaty, zaś Alphys miała jej pomóc. Choć byłaś pewna, że to wymówka, aby mogły się poprzytulać. Wyszłaś na balkon by zaczerpnąć świeżego powietrza. Po chwili samotności drzwi się otworzyły
-Cześć Sans – przywitałaś się – Dobrze się dzisiaj bawiłeś?
-całkiem dobrze, bawiłem się przednio
-Nie wiedziałam, że „bawić się przednio” oznacza drzemać gdzie popadnie. - wzruszył ramionami z uśmiechem wsadzając ręce do kieszeni bluzy. - Ale też się dobrze bawiłam, więc... dziękuję za zaproszenie. Nie musiałeś tego robić.
-jesteś częścią naszej grupy – powiedział odganiając Twoją niepewność. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Wiedziałaś, że dom Dreemurrów zawsze ma otwarte drzwi dla Ciebie, tak samo dla Undyne i Alphys. Choć często się z nimi nie spotykasz, czułaś się jakbyś nie powinna tutaj być. To głupie, ale byłaś szczęśliwa wiedząc, że jesteś zaakceptowana. Nie chciałaś, aby ta noc się skończyła. Oparłaś się o barierkę
-Prawda czy wyzwanie? - Sans popatrzył na Ciebie unosząc brew
-jeden na jednego, co? ostrożnie, bo możesz żałować wyzwania bez widowni
-Myślę, że świat nie musi widzieć jak piję kolejną butelkę keczupu
-heh, racja, a więc, prawda – Niemal natychmiast chciałaś zapytać się go o pierwszą miłość, lecz zamiast tego popatrzyłaś na gwiazdy. Migotały. Myśl przyszła do Ciebie
-Może to głupie pytanie, ale dlaczego studiowałeś astrofizykę? Zastanawiałaś się nad tym kiedyś. Nie było gwiazd do studiowania w Podziemiu, to ciekawy wybór. - Sans podrapał się po głowie
-szczerze, od zawsze czułem się jak nie z tej ziemi – wywróciłaś oczami – właściwie, szukałem sposobów aby zniszczyć barierę, była pewna stara legenda o gwieździe, posiadającą astronomiczną moc – powiedział mrugając – legenda mówiła, że ta gwiazda potrafiła zabrać kogoś w określony punkt w przeszłości, więc uczyłem się o gwiazdach aby, no wiesz, cofnąć się nim powstała bariera – wzruszył ramionami – ale nigdy jej nie znalazłem, wygląda na to, że to tylko mit.
-Nie wierzę, że tak racjonalny naukowiec jak ty ścigał za legendami
-a no, masz mnie – milczałaś przez chwilę
-Przykro mi, że nic nie zlazłeś. Jak długo się jej uczyłeś?
-trochę, potem spędziłem kilka dekad ucząc się jak brać skróty, bo być może to zacznie działać, wiele mi zajęło zrozumienie jak rozdzielić się na atomy i połączyć w innym miejscu
-TO TAK działa?! - zapytałaś czując, jak w brzuchu Ci się przewraca. Przypomniało Ci się kiedy się teleportowaliście. Czyli za każdym razem... coś rozkładało cię na atomy?!
-myślałaś, że znikasz i pojawiasz się w innym miejscu? - Um. Tak. Tak właśnie myślałaś. - heh nie martw się i nie myśl o tym za bardzo, jesteś w dobrych rekach, nie pozwolę ci umrzeć, w każdym razie, po tym jak nauczyłem się jak robić to na sobie, nauczyłem się zabierać ze sobą przedmioty i innych, myślałem, że może uda mi się przeniknąć barierę i wynieść wszystkich przez... - zatrzymał się – właściwie, to kłamstwo, chciałem wyciągnąć tylko siebie i papsa, nie jestem typem bohatera – popatrzył na stopy – jestem samolubny? - jesteś.
-Nie. - popatrzył na Ciebie sceptycznie – Wiesz, sytuacja w jakiej się znajdowaliście była … wyjątkowa. Ty po prostu... dbałeś o swoją rodzinę. To ma sens – naszła Cię kolejna myśl – Więc Papyrus to twoja jedyna rodzina?
-za wiele pytań koleżanko, więc prawda czy wyzwanie?
-Uh, prawda
-jaka jest twoja najbardziej wstydliwa wpadka? - jego oczy błysnęły. Warknęłaś.
-Naprawdę?
-jestem ciekawy, masz wiele do wyboru
-Robisz sobie ze mnie jaja teraz
-hehehe, więc, która?
-...Noc naszego poznania – wyznałaś. Zaśmiał się
-naprawdę? moim zdaniem to 4 na 10 w skali wstydu – prawie go szturchnęłaś.
-Wygląda na to, że muszę jeszcze dużo się dowiedzieć o potworzej kulturze – powiedziałaś.
-Raaany, wujku Sans, dlaczego nie uczysz swojej dziewczyny? - zapytało dziecko. Oboje zadrżeliście na słowo „dziewczyna” choć byłaś pewna, że nikt tego nie zauważył. Znaczy się, ci którzy wiedzieli, zauważyli, ale cała rodzina Dreemurróe wyraźnie nie. Grając w grę prawda albo wyzwanie, lepiej unikać tego typu wpadek. Cholera. Prawie zapomniałaś o całej waszej sytuacji. Ty i Sans jesteście przyjaciółmi, ale udajecie że jesteście w związku. Jej. Powinnaś teraz coś powiedzieć?
-eh, co mam powiedzieć dzieciaku? twoja ciocia woli uczyć się w swoim tempie – powiedział zwyczajnie.
-Alphys – Toriel przerwała rozmowę – Prawda czy wyzwanie?
-uh w-wyzwanie?
-To moja dziewczyna! - krzyknęła Undyne
-Hm... - Toriel myślała chwilę – Masz kumkać jak Froggit – gra trwała jeszcze godzinę. Papyrus miał zachowywać się jak pan na włościach, Ty miałaś wrzucić kilka kostek lodu za swoją koszulkę, Asgore śpiewał dziecięce piosenki wraz z Friskiem. Alphys musiała oglądać pierwsze 10 min Mew Mew Kissy Cutie 2 (którego nie lubiła), Undyne miała powiedzieć od kiedy kocha się w Alphys i tak jakoś, rozmowa zaczęła się o waszych pierwszych miłościach i związkach. Pierwszą miłością Asgora była Toriel i odwrotnie. Ale wychowywali się w czasach gdzie małżeństwa aranżowane były popularne. Choć zapewniali, że to miłość od pierwszego wierzenia, dla Ciebie nadal brzmi trochę jak bajki. Alphys ze wstydem opowiadała, że jej pierwszą miłością była fikcyjna postać z książki jakiej nie znałaś. Dotyczyła bohaterki, która walczyła w imię sprawiedliwości. Była Silna. Piękna. Wysoka
-Jesteś pewna, że to nie było o mnie? - zaśmiała się Undyne
-c-cóż masz z nią wiele wspólnego – pierwszą miłością Undyne okazał się jeden z wartowników Waterfall. Skopała jej dupę, ale była naprawdę fajna dla dzieciaków. Undyne chciała jej zaimponować, ale ostatecznie jej idolka umarła. Po krótkim czasie Asgore zaczął ją trenować.
-METTATON – powiedział Papyrus, kiedy przyszła na niego kolej.
-Jako... pudełko? - Frisk śmiał się
-...TAK. MIAŁ BARDZO ODPOWIEDNIE KSZTAŁTY – Powiedziałaś o swoim pierwszym zakochaniu, a potem popatrzyłaś na Sansa. Wspomniałaś mu co prawda kiedyś jak siedzieliście razem na kanapie, ale opowiadanie o pierwszej miłości i tak było wstydliwe. Nagle zapytałaś
-A ty...?
-eaumora, żywiołak wodny.
-NIE PAMIĘTAM EAUMORY
-to było przed twoimi narodzinami – Sans wyglądał na zrelaksowanego, ale sposób w jaki mówił nie był taki. Nie brzmiało to tak, jakby jego zakochanie dobrze się skończyło. Chciałaś wiedzieć więcej, choć i tak się domyślasz co mogło się stać, ale... teraz nie czas na to. - wasza kolej – popatrzył na Floweya i Frisk
-Fuuuuj – skrzywił się kwiat
-T-tak! Fuj! - dołączył Frisk – To obrzydliwe! Nigdy się nie kochałem! I.... nigdy nie będę! W żadnym potworze! Czy dziecku! Czy potwornym dziecku! - wstał i wziął Floweya – I już późno. Mamo, jak mogłaś pozwolić mi zostać do tak późna?! Idę... położyć się do łóżka! Nie mówicie i miłościach bo ja nie jestem zakochany! - To oznaczało koniec gry. Wszyscy wstali. Toriel i Asgore poszli za Friskiem i Floweyem położyć ich do snu. Papyrus zaczął zbierać gry z ziemi. Undyne zaproponowała wszystkim herbaty, zaś Alphys miała jej pomóc. Choć byłaś pewna, że to wymówka, aby mogły się poprzytulać. Wyszłaś na balkon by zaczerpnąć świeżego powietrza. Po chwili samotności drzwi się otworzyły
-Cześć Sans – przywitałaś się – Dobrze się dzisiaj bawiłeś?
-całkiem dobrze, bawiłem się przednio
-Nie wiedziałam, że „bawić się przednio” oznacza drzemać gdzie popadnie. - wzruszył ramionami z uśmiechem wsadzając ręce do kieszeni bluzy. - Ale też się dobrze bawiłam, więc... dziękuję za zaproszenie. Nie musiałeś tego robić.
-jesteś częścią naszej grupy – powiedział odganiając Twoją niepewność. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Wiedziałaś, że dom Dreemurrów zawsze ma otwarte drzwi dla Ciebie, tak samo dla Undyne i Alphys. Choć często się z nimi nie spotykasz, czułaś się jakbyś nie powinna tutaj być. To głupie, ale byłaś szczęśliwa wiedząc, że jesteś zaakceptowana. Nie chciałaś, aby ta noc się skończyła. Oparłaś się o barierkę
-Prawda czy wyzwanie? - Sans popatrzył na Ciebie unosząc brew
-jeden na jednego, co? ostrożnie, bo możesz żałować wyzwania bez widowni
-Myślę, że świat nie musi widzieć jak piję kolejną butelkę keczupu
-heh, racja, a więc, prawda – Niemal natychmiast chciałaś zapytać się go o pierwszą miłość, lecz zamiast tego popatrzyłaś na gwiazdy. Migotały. Myśl przyszła do Ciebie
-Może to głupie pytanie, ale dlaczego studiowałeś astrofizykę? Zastanawiałaś się nad tym kiedyś. Nie było gwiazd do studiowania w Podziemiu, to ciekawy wybór. - Sans podrapał się po głowie
-szczerze, od zawsze czułem się jak nie z tej ziemi – wywróciłaś oczami – właściwie, szukałem sposobów aby zniszczyć barierę, była pewna stara legenda o gwieździe, posiadającą astronomiczną moc – powiedział mrugając – legenda mówiła, że ta gwiazda potrafiła zabrać kogoś w określony punkt w przeszłości, więc uczyłem się o gwiazdach aby, no wiesz, cofnąć się nim powstała bariera – wzruszył ramionami – ale nigdy jej nie znalazłem, wygląda na to, że to tylko mit.
-Nie wierzę, że tak racjonalny naukowiec jak ty ścigał za legendami
-a no, masz mnie – milczałaś przez chwilę
-Przykro mi, że nic nie zlazłeś. Jak długo się jej uczyłeś?
-trochę, potem spędziłem kilka dekad ucząc się jak brać skróty, bo być może to zacznie działać, wiele mi zajęło zrozumienie jak rozdzielić się na atomy i połączyć w innym miejscu
-TO TAK działa?! - zapytałaś czując, jak w brzuchu Ci się przewraca. Przypomniało Ci się kiedy się teleportowaliście. Czyli za każdym razem... coś rozkładało cię na atomy?!
-myślałaś, że znikasz i pojawiasz się w innym miejscu? - Um. Tak. Tak właśnie myślałaś. - heh nie martw się i nie myśl o tym za bardzo, jesteś w dobrych rekach, nie pozwolę ci umrzeć, w każdym razie, po tym jak nauczyłem się jak robić to na sobie, nauczyłem się zabierać ze sobą przedmioty i innych, myślałem, że może uda mi się przeniknąć barierę i wynieść wszystkich przez... - zatrzymał się – właściwie, to kłamstwo, chciałem wyciągnąć tylko siebie i papsa, nie jestem typem bohatera – popatrzył na stopy – jestem samolubny? - jesteś.
-Nie. - popatrzył na Ciebie sceptycznie – Wiesz, sytuacja w jakiej się znajdowaliście była … wyjątkowa. Ty po prostu... dbałeś o swoją rodzinę. To ma sens – naszła Cię kolejna myśl – Więc Papyrus to twoja jedyna rodzina?
-za wiele pytań koleżanko, więc prawda czy wyzwanie?
-Uh, prawda
-jaka jest twoja najbardziej wstydliwa wpadka? - jego oczy błysnęły. Warknęłaś.
-Naprawdę?
-jestem ciekawy, masz wiele do wyboru
-Robisz sobie ze mnie jaja teraz
-hehehe, więc, która?
-...Noc naszego poznania – wyznałaś. Zaśmiał się
-naprawdę? moim zdaniem to 4 na 10 w skali wstydu – prawie go szturchnęłaś.
-Nie umiem myśleć o tej nocy bez płakania. Bo... ugh.. - warknęłaś chowając twarz za rękami – Wtedy byłam głupia, myślałam sobie dlaczego ten gość się tak na mnie gapi
-heh
-I ugh wtedy kiedy zdałam sobie sprawę... - bąknęłaś – Ahhh, nie chcę o tym myśleć. Nigdy w życiu tak bardzo się nie wstydziłam, a to wiele znaczy.
-gdybyś mogła się cofnąć w czasie, zmieniłabyś to?
-...Chyba nie. Gdybym nie poszła na tą imprezę nigdy byśmy się nie poznali, prawda?
-hmm, nie, widywalibyśmy się w sklepie, byłbym modelem w twojej klasie, no i widywalibyśmy się w moich pracach.
-Ale czy bylibyśmy przyjaciółmi? - zapytałaś poważnie – Znaczy się jasne, widywałabym cię, ale byłbyś tylko szkieletem z sąsiedztwa. Nie Sansem Szkieletem. Moim przyjacielem. No i my ni... znaczy się, to że nie lubisz ludzi to żaden sekret. Ja jestem wyjątkiem, prawda? Gdybyśmy się nie poznali wtedy, byłabym jak wszyscy.
-ja... to nic osobistego... - przerwał sobie – nie, masz rację, pewnie nie bylibyśmy przyjaciółmi gdyby nie tamto – wyglądał na zawiedzionego
-A więc było warto, nic bym nie zmieniła gdybym mogła – powiedziałaś z uśmiechem – Prawda, czy wyzwanie?
-prawda
-Więc Papyrus jest twoją jedyną rodziną?
-odpuszczam
-Ej no
-odpuszczam
-Wykorzystałeś już swoją szansę. Nie możesz drugi raz
-to była inna gra, teraz odpuszczam
-Więc masz zaśpiewać
-ale wybrałem prawdę – warknęłaś, a on się zaśmiał
-Dooooobra. Dlaczego nienawidzisz śpiewać? Masz naprawdę piękny głos. No i śpiewałeś Papyrusowi kiedy był mały. To cię krępuje?
-tak
-...Wyjaśnisz?
-nie
-Sans, ta zabawa nie jest zabawna póki nie dasz pełnej odpowiedzi.- oparł się plecami o balustradę, popatrzył na Ciebie
-to nie tak, że to nienawidzę, tylko... od dawna... ja tylko... ja nie... - gubił się w słowach – to pomagało papsowi spać, więc miałem cel, bez tego nigdy... nikt nie słuchał więc ja...
-Brak ci pewności siebie? - zaskoczyłaś go nagle
-tak – nie chciałaś naciskać, choć miałaś przeczucie, że byłby wyśmienitym piosenkarzem. Usiadłaś na ziemi spuszczając nogi między barierkami. - prawda czy wyzwanie? - zapytał dołączając
-Hm... wyzwanie
-poliż rurkę
-Fuuuuuj! - jęknęłaś – Obrzydliwe – zaśmiał się
-wiem, zrób to. - nie odpuścisz! Przystawiłaś język do poręczy i polizałaś ją trochę, a potem odsunęłaś się
-Ble. Nie tak obrzydliwe jak myślałam, ale nadal fuj. Prawda czy wyzwanie?
-pożałuję, jeżeli wybiorę wyzwanie?
-Nie wiem, może tak, może nie – uśmiechałaś się.
-wyzwanie więc
-Skoro nie chcesz zaśpiewać, to może... zanuć coś? Podobało mi się ostatnio, ale usnęłam szybko. Chciałabym usłyszeć to jeszcze raz. Proszę – zapytałaś tak miło jak umiałaś. Sans schował się pod kapturem
-ja.. uh... - wychylił lekko głowę – wiesz.. mogłabyś... zamknąć oczy? - zrobiłaś to – dobra.. uh... - Słyszałaś jak się wierci, przysuwa w Twoją stronę. Zaczął nucić. Jego niski głos uderzył w Twoje ucho, był blisko, bardzo blisko, rozpoznałaś znajomą melodię. To musi być ta sama, jaką nucił ostatnio. Jak się nazywa? Brzmi jak kołysanka, jest taka miła. Czułaś, jak robisz się senna. Lecz utwór się skończył i Sansa nie było przy Tobie. Otworzyłaś oczy i zamrugałaś kilka razy, siedział zwisając nogi z balkonu, choć nieco dalej niż wcześniej.
-Podoba mi się. Jak się nazywa?
-nie wiem, był posąg ukryty w waterfall, który grał muzykę jak się rozwiązało zagadkę, paps go uwielbiał i miał na jego punkcie obsesję, kazał się tam zabierać każdego dnia, piosenka go usypiała więc... nauczyłem się jej.
-Więc śpiewałeś ją jemu?
-utwór nie ma żadnych słów, śpiewałem inne piosenki stare jazzowe kawałki, kilka kołysanek jakie pamiętałem czy inne w tym stylu rzeczy
-Chciałabym kiedyś się usłyszeć
-heh, cóż, nie rób sobie nadziei – W miły sposób powiedział Ci, że to się nigdy nie stanie. Westchnęłaś.
-Dziękuję za to, było miło. - Długa cisza. Właśnie chciałaś zaproponować powrót do środka, kiedy Sans nagle się odezwał
-czy.... możesz coś dla mnie zrobić?
-O to chodzi w zabawie, prawda?
-to bardziej przysługa
-A więc podwoję cenę – zaśmiałaś się – O co? - wyciągnął w Twoją stronę rękę. Oboje wstaliście.
-możesz zamknąć oczy? - zrobiłaś co mówił i zamknęłaś. Czekałaś. Może zmienił zdanie? Nagle poczułaś jak obejmuje Cię ramionami – Oh.. - Przez chwilę nie mogłaś się nawet ruszyć. A potem zaczęłaś się śmiać i odwzajemniłaś przytulenie – A to za co?
-tak... po prostu... - jakimś sposobem „tak po prostu” było najlepszą odpowiedzią jaką mógł udzielić. Jezusie, ten szkielet Cię zabije.
-Nie musisz pytać, jeżeli chcesz się przytulić dziwaku
-...
-Prawda czy wyzwanie? - nie przerywałaś przytulenia, mówiłaś w jego kaptur
-prawda – szepnął
-Co o mnie myślisz? ….. Sans?
-myślę, że jesteś...
-CIIIIIIIII! Nic nie słyszę! - zamarliście w ciszy. Czy to Undyne? Nasłuchiwałaś, słyszałaś szepty.
-M-myślę że powinniśmy w-wrócić do środka! Z-zawołamy ich kiedy herbata im wystygnie!
-Cóż... - syknęła Undyne – skoro nie chcą by inni ich słyszeli powinni ściszyć głosy! - wychyliłaś się za barierkę. Nie widziałaś ich, ale byłaś pewna, że są pod wami
-Rany... - powiedziałaś – Jesteśmy w mydlanej operze? - Sans oparł się o barierkę
-zróbmy jedną – uśmiechnął się cwanie – oglądałaś kiedyś show mettatona undernovela? - uśmiechnęłaś się.
-Oh! Co też wygadujesz! - krzyknęłaś – Jak możesz mówić mi tak okropne rzeczy? I to do mnie? Udałam ci! - oparłaś się dramatycznie o barierkę starając się nie śmiać
-myślałem, że to ja mogę ufać tobie – powiedział – przez ten cały czas, zwodziłaś mnie, wiedziałem, że nie mogę ufać ludziom, powinienem cię zostawić samą
-Jak śmiesz! - uniosłaś palec robiąc scenę, choć nikt tego nie widział. Sans wzruszył ramionami szczerząc się szeroko – A wszystko czego chcę to aby świat był dobry! To tobie zależy tylko na pieniądzach!
-a więc zerwijmy się, oddaj mi rękę którą ci dałem
-To nie było zabawne
-zabawne to było kiedy twój ex-kuzyn z trzeciego pokolenia zabrał ją siostrze przyjaciela brata syna i nie oddał.
-Mój ex-kuzyn z trzeciego pokolenia zabrał siostrze przyjaciela brata syna?! To mój wróg! Nie porównuj mnie do niego!
-DOBRA! Poddajemy się nerdy! Wiecie, że podsłuchujemy.
-UNDYNE! TO ROBIŁO SIĘ CIEKAWE! CHCIAŁBYM DOWIEDZIEĆ SIĘ O TYM CO EX-KUZYN Z TRZECIEGO POKOLENIA ZROBIŁ Z RĘKĄ SIOSTRY PRZYJACIELA BRATA SYNA I DLACZEGO JEST JEJ WROGIEM. MOŻEMY POCZEKAĆ, AŻ WYJAŚNIĄ TO? - oboje zaczęliście się śmiać
-To zabawne – powiedziałaś – To kara za podsłuchiwanie – przybiliście sobie z Sansem żółwiki – Chodźmy do środka
-idź przodem, dołączę potem – To był długi dzień. Sans pewnie chciał mieć trochę czasu dla siebie, więc go rozumiałaś. Weszłaś do środka, na stole czekała herbata. Chodziłaś trochę po pokoju, by po chwili dołączył do Ciebie Sans z Papyrusem. Byłaś zmęczona, usypiałaś przystawiając głowę do poduszki. Zerknęłaś na telefon ostatni raz, miałaś kilka wiadomości od Sansa jakich wcześniej nie widziałaś.
-heh
-I ugh wtedy kiedy zdałam sobie sprawę... - bąknęłaś – Ahhh, nie chcę o tym myśleć. Nigdy w życiu tak bardzo się nie wstydziłam, a to wiele znaczy.
-gdybyś mogła się cofnąć w czasie, zmieniłabyś to?
-...Chyba nie. Gdybym nie poszła na tą imprezę nigdy byśmy się nie poznali, prawda?
-hmm, nie, widywalibyśmy się w sklepie, byłbym modelem w twojej klasie, no i widywalibyśmy się w moich pracach.
-Ale czy bylibyśmy przyjaciółmi? - zapytałaś poważnie – Znaczy się jasne, widywałabym cię, ale byłbyś tylko szkieletem z sąsiedztwa. Nie Sansem Szkieletem. Moim przyjacielem. No i my ni... znaczy się, to że nie lubisz ludzi to żaden sekret. Ja jestem wyjątkiem, prawda? Gdybyśmy się nie poznali wtedy, byłabym jak wszyscy.
-ja... to nic osobistego... - przerwał sobie – nie, masz rację, pewnie nie bylibyśmy przyjaciółmi gdyby nie tamto – wyglądał na zawiedzionego
-A więc było warto, nic bym nie zmieniła gdybym mogła – powiedziałaś z uśmiechem – Prawda, czy wyzwanie?
-prawda
-Więc Papyrus jest twoją jedyną rodziną?
-odpuszczam
-Ej no
-odpuszczam
-Wykorzystałeś już swoją szansę. Nie możesz drugi raz
-to była inna gra, teraz odpuszczam
-Więc masz zaśpiewać
-ale wybrałem prawdę – warknęłaś, a on się zaśmiał
-Dooooobra. Dlaczego nienawidzisz śpiewać? Masz naprawdę piękny głos. No i śpiewałeś Papyrusowi kiedy był mały. To cię krępuje?
-tak
-...Wyjaśnisz?
-nie
-Sans, ta zabawa nie jest zabawna póki nie dasz pełnej odpowiedzi.- oparł się plecami o balustradę, popatrzył na Ciebie
-to nie tak, że to nienawidzę, tylko... od dawna... ja tylko... ja nie... - gubił się w słowach – to pomagało papsowi spać, więc miałem cel, bez tego nigdy... nikt nie słuchał więc ja...
-Brak ci pewności siebie? - zaskoczyłaś go nagle
-tak – nie chciałaś naciskać, choć miałaś przeczucie, że byłby wyśmienitym piosenkarzem. Usiadłaś na ziemi spuszczając nogi między barierkami. - prawda czy wyzwanie? - zapytał dołączając
-Hm... wyzwanie
-poliż rurkę
-Fuuuuuj! - jęknęłaś – Obrzydliwe – zaśmiał się
-wiem, zrób to. - nie odpuścisz! Przystawiłaś język do poręczy i polizałaś ją trochę, a potem odsunęłaś się
-Ble. Nie tak obrzydliwe jak myślałam, ale nadal fuj. Prawda czy wyzwanie?
-pożałuję, jeżeli wybiorę wyzwanie?
-Nie wiem, może tak, może nie – uśmiechałaś się.
-wyzwanie więc
-Skoro nie chcesz zaśpiewać, to może... zanuć coś? Podobało mi się ostatnio, ale usnęłam szybko. Chciałabym usłyszeć to jeszcze raz. Proszę – zapytałaś tak miło jak umiałaś. Sans schował się pod kapturem
-ja.. uh... - wychylił lekko głowę – wiesz.. mogłabyś... zamknąć oczy? - zrobiłaś to – dobra.. uh... - Słyszałaś jak się wierci, przysuwa w Twoją stronę. Zaczął nucić. Jego niski głos uderzył w Twoje ucho, był blisko, bardzo blisko, rozpoznałaś znajomą melodię. To musi być ta sama, jaką nucił ostatnio. Jak się nazywa? Brzmi jak kołysanka, jest taka miła. Czułaś, jak robisz się senna. Lecz utwór się skończył i Sansa nie było przy Tobie. Otworzyłaś oczy i zamrugałaś kilka razy, siedział zwisając nogi z balkonu, choć nieco dalej niż wcześniej.
-Podoba mi się. Jak się nazywa?
-nie wiem, był posąg ukryty w waterfall, który grał muzykę jak się rozwiązało zagadkę, paps go uwielbiał i miał na jego punkcie obsesję, kazał się tam zabierać każdego dnia, piosenka go usypiała więc... nauczyłem się jej.
-Więc śpiewałeś ją jemu?
-utwór nie ma żadnych słów, śpiewałem inne piosenki stare jazzowe kawałki, kilka kołysanek jakie pamiętałem czy inne w tym stylu rzeczy
-Chciałabym kiedyś się usłyszeć
-heh, cóż, nie rób sobie nadziei – W miły sposób powiedział Ci, że to się nigdy nie stanie. Westchnęłaś.
-Dziękuję za to, było miło. - Długa cisza. Właśnie chciałaś zaproponować powrót do środka, kiedy Sans nagle się odezwał
-czy.... możesz coś dla mnie zrobić?
-O to chodzi w zabawie, prawda?
-to bardziej przysługa
-A więc podwoję cenę – zaśmiałaś się – O co? - wyciągnął w Twoją stronę rękę. Oboje wstaliście.
-możesz zamknąć oczy? - zrobiłaś co mówił i zamknęłaś. Czekałaś. Może zmienił zdanie? Nagle poczułaś jak obejmuje Cię ramionami – Oh.. - Przez chwilę nie mogłaś się nawet ruszyć. A potem zaczęłaś się śmiać i odwzajemniłaś przytulenie – A to za co?
-tak... po prostu... - jakimś sposobem „tak po prostu” było najlepszą odpowiedzią jaką mógł udzielić. Jezusie, ten szkielet Cię zabije.
-Nie musisz pytać, jeżeli chcesz się przytulić dziwaku
-...
-Prawda czy wyzwanie? - nie przerywałaś przytulenia, mówiłaś w jego kaptur
-prawda – szepnął
-Co o mnie myślisz? ….. Sans?
-myślę, że jesteś...
-CIIIIIIIII! Nic nie słyszę! - zamarliście w ciszy. Czy to Undyne? Nasłuchiwałaś, słyszałaś szepty.
-M-myślę że powinniśmy w-wrócić do środka! Z-zawołamy ich kiedy herbata im wystygnie!
-Cóż... - syknęła Undyne – skoro nie chcą by inni ich słyszeli powinni ściszyć głosy! - wychyliłaś się za barierkę. Nie widziałaś ich, ale byłaś pewna, że są pod wami
-Rany... - powiedziałaś – Jesteśmy w mydlanej operze? - Sans oparł się o barierkę
-zróbmy jedną – uśmiechnął się cwanie – oglądałaś kiedyś show mettatona undernovela? - uśmiechnęłaś się.
-Oh! Co też wygadujesz! - krzyknęłaś – Jak możesz mówić mi tak okropne rzeczy? I to do mnie? Udałam ci! - oparłaś się dramatycznie o barierkę starając się nie śmiać
-myślałem, że to ja mogę ufać tobie – powiedział – przez ten cały czas, zwodziłaś mnie, wiedziałem, że nie mogę ufać ludziom, powinienem cię zostawić samą
-Jak śmiesz! - uniosłaś palec robiąc scenę, choć nikt tego nie widział. Sans wzruszył ramionami szczerząc się szeroko – A wszystko czego chcę to aby świat był dobry! To tobie zależy tylko na pieniądzach!
-a więc zerwijmy się, oddaj mi rękę którą ci dałem
-To nie było zabawne
-zabawne to było kiedy twój ex-kuzyn z trzeciego pokolenia zabrał ją siostrze przyjaciela brata syna i nie oddał.
-Mój ex-kuzyn z trzeciego pokolenia zabrał siostrze przyjaciela brata syna?! To mój wróg! Nie porównuj mnie do niego!
-DOBRA! Poddajemy się nerdy! Wiecie, że podsłuchujemy.
-UNDYNE! TO ROBIŁO SIĘ CIEKAWE! CHCIAŁBYM DOWIEDZIEĆ SIĘ O TYM CO EX-KUZYN Z TRZECIEGO POKOLENIA ZROBIŁ Z RĘKĄ SIOSTRY PRZYJACIELA BRATA SYNA I DLACZEGO JEST JEJ WROGIEM. MOŻEMY POCZEKAĆ, AŻ WYJAŚNIĄ TO? - oboje zaczęliście się śmiać
-To zabawne – powiedziałaś – To kara za podsłuchiwanie – przybiliście sobie z Sansem żółwiki – Chodźmy do środka
-idź przodem, dołączę potem – To był długi dzień. Sans pewnie chciał mieć trochę czasu dla siebie, więc go rozumiałaś. Weszłaś do środka, na stole czekała herbata. Chodziłaś trochę po pokoju, by po chwili dołączył do Ciebie Sans z Papyrusem. Byłaś zmęczona, usypiałaś przystawiając głowę do poduszki. Zerknęłaś na telefon ostatni raz, miałaś kilka wiadomości od Sansa jakich wcześniej nie widziałaś.
snas 22:12 | jesteś świetna
snas 22:12 | to myślę o tobie
snas 22:15 | ...heh, trudno jest pisać to co myślę, więc cofam wcześniejsze odpuszczenie i zaśpiewam dla ciebie
Wzięłaś głęboki wdech. Zmienił zdanie?
snas 22:20 | [Dostarczono: Audio File 0002]
Kliknęłaś na plik podekscytowana, że usłyszysz jego śpiw. Czekałaś chwilę przyjemną nuta, niską, spokojną, jazzową, miłą dla ucha.
…
Zaraz, znasz tę piosenkę...
Boże, kiedy ostatni raz ją słyszałaś?
Miłość nie jest nam obca
Znasz zasady, tak samo jak ja
-Sans! - krzyknęłaś. Zza ściany usłyszałaś jego śmiech. Wiadomości zaczęły pojawiać się na Twoim telefonie.
snas 22:34 | oh zaraz, wiem co powiedzieć
snas 22:34 | nigdy z ciebie nie zrezygnuję
nigdy cię nie zawiodę
nigdy nie ucieknę i nie porzucę
Ty 22:34 | Nie mogę uwierzyć, że wysłałeś mi Ricka. Jak śmiesz?
snas 22:35 | czy sprawiłem że płakałaś
czy się pożegnałem
czy skłamałem by cię zranić?
Ty 22:35 | Zamknij się, nie wierzę w to. Nie wierzę. Nie dam się na to nabrać.
snas 22:35 | geeeeeeet dunked on
Ty 22:35 | Jesteś najgorszy!
snas 22:35 | stawiam 10g że się uśmiechasz
snas 22:36 | heh, ale uh, szczerze, znaczysz dla mnie wiele
snas 22:37 | nie wyobrażam sobie życia bez ciebie
snas 22:12 | to myślę o tobie
snas 22:15 | ...heh, trudno jest pisać to co myślę, więc cofam wcześniejsze odpuszczenie i zaśpiewam dla ciebie
Wzięłaś głęboki wdech. Zmienił zdanie?
snas 22:20 | [Dostarczono: Audio File 0002]
Kliknęłaś na plik podekscytowana, że usłyszysz jego śpiw. Czekałaś chwilę przyjemną nuta, niską, spokojną, jazzową, miłą dla ucha.
…
Zaraz, znasz tę piosenkę...
Boże, kiedy ostatni raz ją słyszałaś?
Miłość nie jest nam obca
Znasz zasady, tak samo jak ja
-Sans! - krzyknęłaś. Zza ściany usłyszałaś jego śmiech. Wiadomości zaczęły pojawiać się na Twoim telefonie.
snas 22:34 | oh zaraz, wiem co powiedzieć
snas 22:34 | nigdy z ciebie nie zrezygnuję
nigdy cię nie zawiodę
nigdy nie ucieknę i nie porzucę
Ty 22:34 | Nie mogę uwierzyć, że wysłałeś mi Ricka. Jak śmiesz?
snas 22:35 | czy sprawiłem że płakałaś
czy się pożegnałem
czy skłamałem by cię zranić?
Ty 22:35 | Zamknij się, nie wierzę w to. Nie wierzę. Nie dam się na to nabrać.
snas 22:35 | geeeeeeet dunked on
Ty 22:35 | Jesteś najgorszy!
snas 22:35 | stawiam 10g że się uśmiechasz
snas 22:36 | heh, ale uh, szczerze, znaczysz dla mnie wiele
snas 22:37 | nie wyobrażam sobie życia bez ciebie
Notatnik: PRZYJAŹŃ
Czy to dziwne, jeżeli wyzna, że Sans jest moim najlepszym przyjacielem? Poznaliśmy się pół roku temu ale nie umiem wyobrazić sobie życia bez niego .. i on też nie. Szybko się dogadujemy i dobrze. Wspólny koncert i noc zabaw... Zawsze wie co powiedzieć, abym się uśmiechnęła. I mi ufa. Domyślam się, że to wiele znaczy. Czasami mam wrażenie, że ze mną flirtuje, ale... te ostatnie tygodnie pokazały mi, że jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wolę to, niż stracić go na zawsze. Może powinnam wziąć to za znak, że powinnam ruszyć do przodu? Pomijając jego uściski i ukradkowe dotyki (zupełnie jak z memów) czy wiadomości, zachowuje się normalnie. Może lepiej niż ja umie wszystko rozdzielać? Nadal jestem podusią? Biorąc pod uwagę to jak mówił o swojej pierwszej miłości, pewnie nie szuka drugiej...
Odstawiłaś długopis. Póki co, tyle.
Czy to dziwne, jeżeli wyzna, że Sans jest moim najlepszym przyjacielem? Poznaliśmy się pół roku temu ale nie umiem wyobrazić sobie życia bez niego .. i on też nie. Szybko się dogadujemy i dobrze. Wspólny koncert i noc zabaw... Zawsze wie co powiedzieć, abym się uśmiechnęła. I mi ufa. Domyślam się, że to wiele znaczy. Czasami mam wrażenie, że ze mną flirtuje, ale... te ostatnie tygodnie pokazały mi, że jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wolę to, niż stracić go na zawsze. Może powinnam wziąć to za znak, że powinnam ruszyć do przodu? Pomijając jego uściski i ukradkowe dotyki (zupełnie jak z memów) czy wiadomości, zachowuje się normalnie. Może lepiej niż ja umie wszystko rozdzielać? Nadal jestem podusią? Biorąc pod uwagę to jak mówił o swojej pierwszej miłości, pewnie nie szuka drugiej...
Odstawiłaś długopis. Póki co, tyle.
__________________
Piosenka wysłana przez Sansa
Yumi królowo tego pieprzonego świata jesteś Boginią!!! I 💖 you :*
OdpowiedzUsuńTen rozdział był bardzo.... Romantyczny
OdpowiedzUsuńCzekam na na stępny , nie mogę się doczekać , aż coś z tego wyjdzie
oh yess , to jest świetne <3
OdpowiedzUsuńBoże, czy oni kiedyś wreszcie będą razem? Czemu Sans tak się boi? ;_; ja bym przez niego ciągle płakała
OdpowiedzUsuńEkhem..*stoi z profesorską miną* jeśli pamięta inne linie czasowe w których byli bądź nie byli razem *rozrysowuje wszystko czarnym flamastrem na tablicy* to boi sie, że RESET *dławi sie słowem reset* znów złamie mu serduszko którego nie ma *wywraca oczami* i ekhem... NIE RYCZ DO JASNE CHOLERY! *z każdym słowem pochyla sie w jej stronę a okulary jebut na ziemie.* Wyjebana teoria co nie? Nie ma sensu *pierdolneła flamastrem w czoło Mirai Doki "Ej!"* Do widzenia! *Trzaska niewidzialnymi drzwiami i wypierdala przez okno xD*
UsuńA to nie w cichych zdradził nam że już byli kilka razy razem, ale w innych liniach czasowych? Bo w Wpadkach nic takiego sobie nie przypominam, no chyba, że mi to umknęło.
UsuńAle fakt, nie dziwne że się tak boi, skoro mimo ze już są na powierzchni to nie zna dnia ni godziny, kiedy znowu będą w Podziemiu zamknięci i wszystko od Nowa A nawet nie wiadomo jak postapi tym razem dzieciak. Więc boi się wchodzić w głębsze relacje bo co jeśli to zrujnuje jeden reset? On będzie pamiętał ale droga mu osoba np. My właśnie nie będziemy nawet go pamiętać? Będzie się męczył, więc strach przed takim ryzykiem jest. No i jeszcze dochodzi fakt że nie wie sam co dokładnie czuje, nie rozumie swoich uczuć i nie wie co z tym zrobić, to przy okazji potęguje.
Aaaa! Wpadki! Yumi Kami! Dziękuje ci bardzo! Lecę czytać 😻😽 *zapierdala na górę*
OdpowiedzUsuńTylko sie nie wyjeb szeregowy xD
UsuńHej, jest już tłumaczenie kolejnego rozdziału i mi się nie wyświetla, czy po prostu jeszcze nie ma?
OdpowiedzUsuńPóki co, nie ma dalszego rozdziału >.>
UsuńOk, dzięki Yumi^^ W pięć dni wszystko przeczytałam.
UsuńHej, mam pytanie co do tego opowiadania. Będą z niego dodawane jeszcze wpisy, bo od ostatniego już trochę minęło. Oczywiście rozumiem, że masz też wiele innych prac i równie dobrze mogła Ci minąć "faza" na undertale. Pytam tylko z czystej ciekawości, bo bardzo spodobało mi się to opowiadanie ^^
OdpowiedzUsuń