9 marca 2019

Undertale: Do pierwszych promieni słońca {Until First Light - tłumaczenie PL} [+18]

Autor obrazka: haro
Notka od tłumacza: Wcielasz się w rolę służącej na zamku Króla Papyrusa kobiety. Pewnego dnia pokojówki mówią Ci, że Król pragnie mieć dzisiaj na noc jedną ze swoich służek. Przygotowały Cię więc, umyły i wpuściły do jego sypialni, gdzie miałaś na niego czekać.
Opowiadanie Underfell Papyrus x Czytelniczka. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Oraz do dorosłego odbiorcy.
Autor opowiadania: MsMK
Link do oryginału: klik

Patrzyłaś na swoje odbicie w lustrze, patrzyłaś na błyszczącą biżuterię. To nie byłaś Ty, pokryta sadzą z kominka. To nie byłaś Ty, brudna i przemęczona nocami spędzonymi w kuchni. To nie byłaś nawet Ty, szykująca się do kolejnego dnia.  Pachniałaś lawendą zaś Twoje ubrania to nie strój służącej, ale piękna szata szlachcianki, miększa niż cokolwiek co kiedykolwiek czułaś, przezroczysta, lekka i ponętna. Głęboki, krwisty czerwony barwnik był bogatszy niż jakikolwiek jaki mogłaś kupić na własne potrzeby. Wyglądałaś niczym królowa… 
Pokręciłaś głową odganiając tę myśl. Nie powinnaś myśleć w ten sposób. Król często wzywał służki do swoich komnat, zwłaszcza gdy był spragniony dotyku, albo ukojenia. Służące plotkowały cicho o jego życzeniach w takie dni, a ich historie bardzo różniły się od siebie więc nie wiedziałaś czego się spodziewać. Niektóre mówiły, że pozostawia je poranione, wypełnione jego nasieniem po upojnej nocy. Inne, że w takie noce traktuje je jak cel by praktykować swoje strzelania z łuku. I mimo wszystko tym akurat wierzyłaś. To nie tak, że był złym królem, ale Król Papyrus nie znał litości. Wojna otoczyła królestwo i aby nie dać się pokonać musiał być brutalny. Przez większość czasu razem ze swoim wojskiem bronił granic królestwa. Upewniał się, że żadna, nawet najmniejsza wioska w jego państwie nie padnie ofiarą najazdu wroga. Razem z bratem często zmieniali się wartą co jakiś tydzień na froncie. Rozkazywali wojskom, liczyli straty, gromadzili zapasy, odwiedzali chorych i grzebali zmarłych. Kilka razy miałaś okazję być bliżej niego, dostrzegłaś wtedy, że mimo zimnego spojrzenia oraz niezliczonych pokonanych w walce, ma całkiem specyficzne poczucie humoru. Liczyło się dla niego na dobrą sprawę tylko jedno – jakość. Jego brat śmiał się z tego, sam preferował jakieś szmaty za ubranie, tanie i obskurne miejsca. Papyrus wolał aby wszystko miało swój rodowód. Jego kot, jedzenie, ubrania, zbroja – wszystko musiało posiadać swoją historię, być najlepsze i w dodatku najlepszej jakości. Tak, aby „pasowały na króla” jak mawiał. Ale ty… kurwa, daleko Ci do tego. Jasne, dobrze i szybko sprzątasz, ale… 
Twoje ręce nie były gładkie i miękkie jak panienek z dworu, które używały swoich rączek do wskazywania tego co im podać i zakrywania ust gdy się drwiąco śmiały. Twoje ręce były szorstkie od szorowania naczyń, pełne blizn od kuchennego noża, paznokcie zaś ścinałaś najkrócej jak się dało, tak aby nic nie dostawało się pod nie. Co prawda miałaś teraz ładnie ułożone włosy, ale te same w sobie były zniszczone przez lata pracy w kuchennym dymie, kąpielach w tanich mydłach oraz spinaniu ich każdego dnia w kok. Choć w oczach widać było błysk, to także i zmęczenie. Długie noce pełne ciężkiej pracy pozostawiły po sobie widoczne wory pod nimi. 
… Daleko ci do aparycji szlachciców czy to potwornych, czy ludzkich. 
Ale ku Twojemu zaskoczeniu, nie tego chciał. Wybierał pewnie takie służki jak Ty, aby je wykorzystać i porzucić bez martwienia się o jutro. To tylko chwilowe… nie jesteś nawet pewna, że to właśnie Ciebie wybrał. Mógł powiedzieć aby przysłali jakąkolwiek służącą. Z jakiegoś powodu ta myśl zwiększyła Twoje nerwy. Świadomość, że wypełniasz rozkazy sprawiała, że łatwiej było Ci się ze wszystkim pogodzić. Wierzyłaś pokojówkom, że przygotowały Cię najlepiej jak umiały dla niego, więc wzięłaś głęboki wdech i uśmiechnęłaś się. Każdy ma swoje zadanie, trzeba zadowolić Króla, to ma sens biorąc pod uwagę co zrobił dla Twojego państwa. Usłyszałaś szepty i ciężkie kroki na korytarzu, serce znalazłaś w gardle, wybiegłaś więc z królewskiej łazienki by stanąć w sypialni. Byłaś tam wiele razy, podawałaś śniadania z rana oraz wieczorem podawałaś mu alkohol. Ale tym razem całe pomieszczenie było inne… Podeszłaś do szafki z alkoholami zastanawiając się co mu dzisiaj podać. Wraca z frontu i będzie to jego pierwsza noc od tygodnia w łóżku. Trzeba podać coś na tyle mocnego, aby go zrelaksowało, ale nie upiło. Po chwili miksowałaś jego ulubione trunki, jest staroświecki nie lubi lodu w trunkach bo nie podoba mu się to uczucie kiedy kostki stukają w jego zęby. Właśnie dodawałaś kostkę cukru i whiskey, kiedy drzwi do komnaty otworzyły się z hukiem. Gdybyś nie pracowała tak długo dla niego, zapewne byś teraz podskoczyła w przerażeniu. W progu stał on, szkieleci potwór mierzący sobie prawie siedem stóp. W pełnym rynsztunku na którym pobłyskiwała krew zabitych wrogów. Grzecznie ukłoniłaś się, ale Cię zignorował całkowicie. Kawałek po kawałku ściągał zbroje podając ją pokojówkom, jakie były za nim. 
 -WYCZYŚCIĆ I ODŚWIEŻYĆ. POZBĄDŹCIE SIĘ WSZELKICH DZIUR ORAZ PLAM
-Tak, mój panie
-I PODAJCIE MI ALKOHOL. 
-Już przygotowany, mój panie – odezwała się inna pokojówka, przytakując w Twoją stronę, by następnie zamknąć drzwi. Zmieszany i zaskoczony, Król odwrócił się w Twoją stronę z zaskoczeniem. 
-CO TO MA ZNACZYĆ? – Słyszałaś śmiech po drugiej stronie drzwi i czułaś, jak twarz pali Cię od rumieńców gdy w mgnieniu oka zrozumiałaś. Nie wołał po Ciebie, czy kogokolwiek. Pokojówki wykręciły Ci żart… paskudny kawał. Teraz stoisz przed Królem, wyglądasz jak najbiedniejszy szlachcic, jesteś pół naga tak jakbyś była pewna, że uda Ci się go uwieść. 
-T-twój alkohol, mój Panie? – Drżałaś, ale mówiłaś tak jak zawsze, próbowałaś zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Po drugiej stronie drzwi rozległ się stłumiony szept. Widziałaś jak jego oczy podążają na nie, a potem powoli na Ciebie i wymalowane na Twojej twarzy zmieszanie i zawstydzenie. Gdy połączył wszystko w całość uniósł brwi. Podałaś mu szklankę pewną ręką, ale ze spuszczonym wzrokiem, wtedy niski śmiech zaskoczył Cię. 
-KOCHANIE, NIE POWINNAŚ TAK POJAWIAĆ SIĘ W MOICH KOMNATACH. DOCENIAM WSZYSTKO, ALE WIESZ JAK MOGĄ ZAREAGOWAĆ INNE POKOJÓWKI, KIEDY NASZ MAŁY SEKRET WYJDZIE NA JAW? MOGĄ ZACZĄĆ CIĘ ŹLE TRAKTOWAĆ PEŁNE ZAZDROŚCI, A NA TO POZWOLIĆ NIE MOGĘ – zamruczał biorąc szklankę i odkładając ją obok Ciebie – MOGĘ?
-…Co? – skrzeknęłaś gdy przyciągnął Cię za biodra, a potem uniósł do góry w swoich ramionach. Ocierałaś się o jego ochraniacze, zmieszana i pełna zmartwień. – Ah! Przepraszam, pokojówki kazały mi tu przyjść! Mówiły, że chciałeś mnie widzieć! 
-Udawaj jak ja, to rozkaz – powiedział cicho, ciszej niż kiedykolwiek – MUSIAŁY WZIĄĆ CIĘ ZA ŁATWY CEL. JESTEŚ PIĘKNA I NAIWNA. NIE MOGŁY WIEDZIEĆ, ŻE TY I JA SPOTYKAMY SIĘ OD DAWNA. GŁUPCY – stęknęłaś kiedy okręcił  Cię i z głośnym stuknięciem przywarł z Tobą do drzwi, jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od Twojej, zakrył też Twoje usta, abyś nic nie mówiła nic dalej. – Jęcz – rozkazał, a ty nie umiałaś nie spełniać rozkazów, więc to zrobiłaś, stłumione jęki wydobywały się spod jego ręki. Mogłaś słyszeć szepty po drugiej stronie drzwi, a potem dźwięk oddalających się w pośpiechu kroków. Król trzymał Cię tak, póki nie miał pewności że odeszły, potem powoli zabrał dłoń i postawił Cię na ziemi.  – NIENAWIDZĘ TYCH ZAMKOWYCH DEBILI – rzucił prostując się, chwycił za butelkę jednego z trunków jaki miał w szafce. Połowa butelki zrobiła się pusta w jednym mocnym łyku – SŁUŻĄCY SĄ NAJGORSI, ZAWSZE PLOTKUJĄ I PRÓBUJĄ WZAJEMNIE POCIĄGNĄĆ SIĘ NA DNO, JAK SZCZURY… BEZ URAZY
-Nie… nie obrażam się – burknęłaś cicho oddychając i dotykając policzków, rozglądając się jednocześnie za czymś, czym mogłabyś się zakryć. 
-ALE TO POWINNO DAĆ IM COŚ DO PLOTKOWANIA, SKORO SAME TEGO TAK BARDZO CHCIAŁY. POWINNY ZOSTAWIĆ CIĘ W SPOKOJU BO SIĘ MNIE BOJĄ – popatrzył na Ciebie, zamarłaś, zakrywając się pośpiesznie rękami – CO ROBISZ? 
-Przepraszam ja… ja nie powinnam być tu u Króla … - szepnęłaś, prychnął przez zęby. 
-SĄDZĘ, ŻE TO JA POWINIENEM ZDECYDOWAĆ, PRAWDA? – zaśmiał się. 
-Oh! O-oczywiście, Panie – skrzeknęłaś opuszczając ręce by zacisnąć palce na materiale. Potem puściłaś pozwalając mu się sobie przyjrzeć. Wydawał się być rozbawiony tą sytuacją. Miał zdecydowanie lepszy humor niż zazwyczaj, a to dodatkowy plus. 
-ZRÓB KOLEJNEGO DRINKA – rozkazał trzymając w ręce pusty do połowy, wcześniej przygotowany trunek – TAKI JAKI LUBISZ – Jaki lubisz? Nie wiesz nic na ten temat. Nigdy nie pijałaś niczego… wytwornego. Nie chciałaś też, aby czekał za długo, więc chwyciłaś za pierwszego szampana jakiego miałaś pod ręką i wyciągnęłaś go w jego stronę. – NIE DLA MNIE  - odsunął go w Twoją stronę. Byłaś zaskoczona, nalałaś do kieliszka i wzięłaś łyk. Bąbelki natychmiast zakręciły Cię w nosie, ale słodki smak Cię zaskoczył, aż położyłaś rękę na policzku, starając się ukryć uśmiech zadowolenia. 
-STRASZNE – westchnął wyciągając chusteczkę z półki i podał Ci ją – NIE MASZ GUSTU JEŻELI CHODZI O SZAMPANY. SPRÓBUJ INNEGO. CO PIJASZ W DOMU? 
-Głównie miód – rzuciłaś delikatnie, mruknął i popatrzył na półkę. Nie zajęło mu długo zanim znalazł butelkę miodu, sam go nalał do innego kieliszka i podał Ci go 
-BARDZO… RUSTYKALNY… WYBÓR 
-Masz na myśli biedny – powiedziałaś zanim pomyślałaś – Przepraszam! Nie chciałam zabrzmieć jakbym…. – Uniósł rękę by Cię powstrzymać
-PRZESTAŃ, PIJ. – Zamknęłaś swoje usta i zamoczyłaś je w najsłodszym miodzie jaki kiedykolwiek smakowałaś. W tym czasie król opróżnił swój, usłyszałaś rozsuwanie zamka, co oznaczało że pozbywa się swoich ochraniaczy. Gdy skończyłaś i odwróciłaś się w jego stronę, zaczął podawać Ci części rynsztunku. Niektóre nawyki nigdy nie umierają. Część z nich sam umieścił na manekinie w koncie, a kiedy odwróciłaś się usiadł na swoim łóżku, rozpijając koszulę ze stęknięciem. Nic niezwykłego bo przecież wypił co nie co, ale okoliczności w jakich się znajdowaliście sprawiły, że znowu się zarumieniłaś. – JESTEŚ NOWA?
-Nie, panie. Pracuję tu dość długo – odpowiedziałaś, mruknął i popatrzył na Ciebie 
-AH, TO TY PODAJESZ ŚNIADANIA I MOJE TRUNKI NA NOC – powiedział przytakując – WYBACZ LUDZIE SĄ TUTAJ BARDZO PODOBNI DO SIEBIE 
-Cóż, mamy takie same stroje
-BYĆ MOŻE DLATEGO WŁAŚNIE TAK ZAREAGOWAŁEM – przyznał – NIE CHODZIŁO O TWOJĄ TWARZ
-Tak, mój Panie
-DOBRA, CHODŹ TU DO MNIE – poklepał swoje kolano i zaśmiał się cicho gdy zarumieniłaś się w szoku – NO CO? NIE MIAŁAŚ MI USŁUGIWAĆ GDY PRZYBĘDĘ? TYLKO MI NIE MÓW, ŻE ZMIENIŁAŚ ZDANIE CO DO LOJALNOŚCI SWOJEJ SŁUŻBY 
-Oczywiście, że nie – odpowiedziałaś szybko podchodząc do niego – C-co mogę zrobić dla mojego Króla? Masaż? 
-MAM LEPSZY POMYSŁ – z tymi słowami pociągnął Cię na miękki materac, ściągając koronę i kładąc ją na stoliku obok łoża – CO TY NA TO, ABY OBRÓCIĆ PLOTKI W PRAWDĘ? JESTEM ZNUŻONY I POTRZEBUJĘ SIĘ NAŁADOWAĆ. 
-…Dobrze, Panie – przesunęłaś się nieco bliżej niego, starając się wyglądać pewnie – Jak sobie życzysz. 
-NAPRAWDĘ? CHCESZ TEGO? – przyglądał Ci się uważnie, pochylając się bardziej w Twoją stronę 
-Ja… tak? – skrzeknęłaś zmieszana – Kto by nie chciał być z tobą, Panie? Jesteś silny i walczysz za nas wszystkich. Choć tyle mogę zrobić. 
-ROBISZ TO BO JESTEM TWOIM KRÓLEM? – zapytał łapiąc Cię za brodę by podnieść ją do góry tak by wlepić w Twoje oczy swoje czerwone spojrzenie.  – CZY DLATEGO, ŻE CI SIĘ PODOBAM? SĄDZISZ ŻE JESTEM MIŁY, CZARUJĄCY I PRZYSTOJNY? – Przez długą chwilę nic nie odpowiadałaś myśląc nad odpowiedzią. Prawda, czułaś wobec niego chęć spełniania rozkazów jako jego służąca wiedziałaś, że to Twój obowiązek spełniać jego zachcianki. Ale wiesz, że Twoim obowiązkiem nie jest oddawanie mu swojego ciała ponad to ten Król nie przyjmie Ciebie ślepo podążającej za każdym jego rozkazem
-Chyba, jeżeli pozwolisz mi wyrazić swoje zdanie… - zadrżałaś. 
-MÓW ŚMIAŁO – nalegał – W KOŃCU ZAPYTAŁEM 
-Panie, nie znam cię. – zaśmiał się kładąc na poduszkach i opierając głowę na rękach
-TERAZ O TYM MÓWISZ?
-Chodzi mi o to, że wiem co pijesz, wiem co lubisz jeść, oczywiście, znam twoją poranną rutynę – przyznałaś – I wiem, jak postępujesz z poddanymi, jak na wojnie i w opowieściach
-WIĘC ZNASZ MNIE DOBRZE
-Oh, ale ja nie.. – powiedziałaś szybko – Nie wiem co sprawia, że się śmiejesz, albo zachowujesz kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Nie wiem co myślisz kiedy nie możesz spać, ani co dobrego zrobiłeś nie dbając o rozgłos. Nie wiem czy… nie wiem jak często prosisz służących do siebie, czy masz kochankę o której nie mówisz. Nie wiem nawet jaką lubisz książkę najbardziej. 
-TO WAŻNE, ABY KOGOŚ POZNAĆ? – zapytał zaciekawiony – BRZMI GŁUPIO. CZY FAKT, ŻE JESTEM KRÓLEM NIE MÓWI SAM PRZEZ SIEBIE? MUSISZ ZNAĆ NUDNE DETALE?
-Zapytałeś, czy podobasz mi się dlatego, że jesteś królem – zaczęłaś krzyżując ręce – I szczerze powiem, że to ma na mnie wpływ, bo jestem twoją służącą i moją powinnością jest służyć ci najlepiej jak potrafię. 
-ALE?
-Ale, zapytałeś się czy uważam cię za … czarującego i … miłego – popatrzyłaś na niego, jego czarna koszula była rozpięta, widziałaś kości na których były blizny, zadrapania, niektóre nawet były obłupane. – A na te pytania, Panie, mam za mało wiedzy o tobie, aby ci na nie odpowiedzieć. – Przez chwilę po prostu patrzył się na Ciebie, dziwne doznanie przebiegło po Twojej skórze. Właśnie powiedziałaś Królowi, że niekoniecznie uważasz go za przystojnego, czarującego czy miłego. Temu samemu Królowi, który był znany ze swojej waleczności, brutalności, zadawania bólu i chodzenia umazanym we krwi. Jego palce są niczym szpony, zęby ostre, zaś jego czerwone spojrzenie sprawiało, że przeszył Cię dreszcz. 
-TO TWOJA SZCZERA ODPOWIEDZ? – zadrżałaś, ale przytaknęłaś. Mruknął zamyślony, potem przez dłuższą chwilę milczał, by następnie wstać po kolejnego drinka. Zaproponował Ci jednego, przytaknęłaś, wstając by go wziąć. W chwili gdy dotykałaś szklanki nagle znalazł się za Twoimi plecami, przyciskał Twoje ciało do zimnego kryształu. 
-P-Panie?
-JAKO KRÓLA WIDZISZ MNIE JAKO MORDERCĘ I KOGOŚ RAPTOWNEGO… - mówił powoli – A JAKO OSOBĘ, NIE ZNASZ MNIE WIĘC NIE MOŻESZ POWIEDZIEĆ, CZY JESTEM DOBRY CZY ZŁY, ZGADZA SIĘ? – nie ośmieliłaś się odpowiedzieć, czy nawet ruszyć. Nawet wtedy kiedy jego ręka powędrowała na Twój brzuch by Cię do siebie przybliżyć.  – ZAPOMNIJMY WIĘC O TYM, ŻE JESTEM KRÓLEM. ZAPOMNIJMY O TYM CO DOBRE I O TYM CO ZŁE I POZNAJMY SIĘ… JA TEŻ CIĘ NIE ZNAM, NAWET JEŻELI DOSTRZEGAM TO, CO TY ZA WSZELKĄ CENĘ CHCESZ ZIGNOROWAĆ 
-To… znaczy? – zamruczał, czułaś na plecach wibracje jego żeber, przesunął obie ręce na Twoje biodra, dotyk materiału był cudowny. 
-Mój dotyk cię podnieca? – mruczał Ci do ucha, zamarłaś – Moje ciało cię podnieca? Marzysz, że kiedy na ciebie patrzę… mam zamiar zrobić ci coś bardzo grzesznego w tym pokoju? – Jedna jego ręka zawędrowała na Twoją pierś, druga zaś na kobiecość. Drażniły skórę, zaś dotyk jego kości na plecach był nie do zniesienia. 
-Tak, Panie – szepnęłaś, rozpływając się w jego oddechu. 
-Teraz nie jestem twoim panem, ani królem – nalegał, ściskając Cię delikatnie – Dzisiaj nie ma żadnych królów czy sług. Jesteśmy… pomiędzy. Idealni obcy, którzy chcą czuć się dobrze… a ty, moja słodka, przerażona, kochana, mała, ludzka samico… podobasz mi się 
 Wzięłaś głęboki wdech gdy rozchylił Twoje nogi, mogłaś się nadal ruszać, drżałaś w jego objęciach niepewna tego co powiedzieć albo zrobić. Nadal nie miałaś pojęcia, czy to jest część jakiejś dziwnej gry czy po prostu jest takim zwyrodnialcem, ale Twoje ciało nie dbało o to. Poszłaś za tym uczuciem, gdy uniósł Cię bez problemów, przekręcając się posadził na swoich kolanach. Czułaś pod nogami jego napęczniałego magicznego kutasa. Uśmiechał się, gdy stęknęłaś zaskoczona. 
-Co mam ci powiedzieć? – zapytałaś tracąc oddech gdy jego palce bawiły się materiałem Twojej bielizny. Zamruczał, gdy palcami błądziłaś po jego kościach, masując delikatnie i przyciągając do siebie bardziej. Mruczenie powoli zamieniło się w warczenie i trochę za mocno rzucił Cię na poduszki 
-COKOLWIEK KURWA CHCESZ – odpowiedział przyciskając swoje zęby do Twoich ust, nie wiedziałaś jak, ale całował Cię. Gdy językiem błądził w Twoich ustach poczułaś smak pomarańczy i whiskey. Stęknęłaś z rozkoszy, skorzystał z okazji i zajął się Twoją górną wargą. Zacisnęłaś ręce na prześcieradle jednocześnie nadstawiałaś się bardziej. Cicho stęknęłaś ocierając się swoimi biodrami o jego. Podobało mu się to najwyraźniej, ponieważ jego ręka szybko przytrzymała Cię w miejscu, zaś ciepło jego ciała zwiększyło się. W takich okolicznościach nie chciałaś wiedzieć jaka magia się tam dzieje. Nie umiałaś stłumić uczucia, że to jest złe. Choć nalegał, abyś nie myślała o nim jako o królu w tej chwili, nadal miałaś mentalność służącej. Nawet gdy jego silne kości stykały się z Twoimi biodrami, zaś język tańczył w Twoich ustach, a Ty byłaś otulona jego oddechem. Kiedy przestał całować, powstrzymałaś jego rękę nim zdążył zrobić cokolwiek innego. Przestał patrząc na Ciebie. 
-COŚ SIĘ STAŁO? – uniósł brwi – NIE… PODOBA CI SIĘ?
-Nie, Panie… Em… nie – poprawiłaś się – Ja… Może nie powinniśmy tego robić. Plotki to jedno, ale takie coś nie będzie służyć twojej reputacji jeżeli…
-JEŻELI INNI DOWIEDZĄ SIĘ, ŻE SPÓŁKOWAŁEM Z SŁUŻĄCĄ? – zapytał się i zaśmiał gdy spojrzał w Twoje oczy – PROSZĘ, CZŁOWIEKU, NAPRAWDĘ MYŚLISZ ŻE ZACHOWAŁA SIĘ JAKAKOLWIEK POKOJÓWKA, KTÓREJ NIE MIAŁ MÓJ BRAT? Z WYJĄTKIEM CIEBIE… TAK MYŚLĘ. 
-Nie, ja z nim nie… Ja… cóż…. Twój brat to jedno, ale…
-ALE KRÓL TO COŚ INNEGO? ZGADZAM SIĘ. ZABIŁEM WIELU I WALCZYŁEM W WIELU WOJNACH ABY ZAPRACOWAĆ NA TEN TYTUŁ, ZAPOMNIAŁAŚ? – ścisnął Cię za biodra i jęknęłaś znowu dlatego zasłoniłaś zawstydzona usta dłońmi – WYDAJE MI SIĘ, ŻE TO NIE MA ZNACZENIA. MOGĘ SPAĆ Z KIM KURWA CHCĘ– z tym nie mogłaś się sprzeczać. To prawda, że ma nie tylko umiejętności ale i temperament bycia tym kim jest. – NIE CHCĘ CIĘ JEDNAK ZMUSZAĆ – dodał zaskakując Cię – WYDAJESZ SIĘ BYĆ BARDZO SZCZERA, NAWET PO TYM CO POWIEDZIAŁEM I MIMO TEGO JAKIE SYGNAŁY WYSYŁA MI TWOJE CIAŁO, TWOJA GŁOWA NADAL MYŚLI, SZKODA BO BYŁABYŚ MOJĄ PIERWSZĄ – westchnął bardzo ciężko, dlatego szybko się od Ciebie odsunął. 
-Co…? – opadłaś na poduszki. Jego słowa uderzyły Cię, przygryzłaś wargę – Oh, błagam. Nie mogę być jedyną służącą jaka jest w tej sypialni na noc, po tych wszystkich latach twoich rządów – Zatrzymał się na chwilę 
-JESTEŚ JEDYNĄ SŁUŻĄCĄ KTÓRĄ GOŚCIŁEM TUTAJ PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA JAKO KRÓL. WIĘC TAK, JESTEŚ – zaczął walczyć z zapięciem swoich spodni, wyraźnie sobie z tym nie radząc. – KURWA MAĆ, JAKIE TO SKOMPLIKOWANE. – przyglądałaś mu się głupio przez chwilę, starając się znaleźć choć cień kłamstwa, ale jego męczenie się ze spodniami przyciągnęło Twoją uwagę. -I JAK? POMOŻESZ MI, SKORO NIE MOŻESZ ZAPOMNIEĆ O TYM, ŻE JESTEŚ SŁUŻĄCĄ – nie mówił to w złym znaczeniu, był raczej zdenerwowany materiałem spodni. 
-Oh, oczywiście, Panie – odpowiedziałaś automatycznie, podnosząc się i zaczynając delikatnie rozpinać spodnie. Jego ręce były takie spragnione, kiedy stykały się z Twoją skórą, ale nie chciałaś tego zauważyć. Skupiłaś się na bliznach i zadrapaniach. To ma sens, po latach wojen w jego życiu… Zaciekawiona, podniosłaś głowę i przesunęłaś palcem po jednej z obgryzionych kości, zastanawiając się jak wiele historii skrywa jego ciało… Może źle oceniałaś króla, zbyt pochopnie. To, że uwielbiał walkę nie oznaczało, że był chamem, czy był niemiły albo mu na niczym nie zależy… jeżeli mówi prawdę, to naprawdę przy Tobie przejął inicjatywę, co Ty możesz mu jednak zaoferować? Biorąc pod uwagę liczne rany jakie miał na swoim ciele, to chyba normalne, że nie patrzył w pożądliwy sposób na Ciebie czy inne służące.  
-TO OD MIECZA – powiedział nagle, zaskoczona puściłaś jego dłoń, przerażona faktem, że zostałaś przyłapana na przyglądaniu się jego bliznom – DZIESIĘĆ MIESIĘCY TEMU, NA FRONCIE, TA KOŚĆ DOSTAŁA Z LEWEJ I PRAWEJ… - uniósł dłoń by podać Ci ją ponownie i pokazał dziwną linię na nadgarstku – BANDYCI CZEKALI ZA WIOSKĄ, ZAUWAŻYŁEM TO W OSTATNIEJ CHWILI. NIEWIELKI BŁĄD KTÓRY MÓGŁ KOSZTOWAĆ WIELE, KAPITAN UNDYNE MUSIAŁA BRONIĆ MNIE GDY JA, ZACZYNAŁEM SIĘ LECZYĆ. 
 -Nawet Wspaniały i Przerażający Król Papyrus popełnia błędy – sunęłaś palcami po bliźnie o której mówił. 
-ZGADZA SIĘ – warknął wyraźnie niezadowolony. Popatrzył na Ciebie i westchnął – POWIEM TO TYLKO RAZ. NIE BRAŁEM CIĘ WCZEŚNIEJ POD UWAGĘ, ANI TO CO ZROBILIŚMY, ANI TO CO MOGLIBYŚMY JESZCZE ZROBIĆ. I NIE JESTEM ZŁY ZA TO, ŻE MNIE ODRZUCIŁAŚ… ALE OBAWIAM SIĘ, ŻE MUSISZ UDAĆ SIĘ DO OKULISTY PO MOCNE OKULARY. CZY TY W OGÓLE MNIE WIDZISZ? – zaśmiałaś się nerwowo z jego egocentrycznego żartu by następnie powrócić do odwiązywania spodni. Twoje małe palce tylko odrobinę lepiej radziły sobie z węzłem. Położył dłoń na Twojej, zamarłaś, przywykłaś do wykonywania rozkazów i na to byłaś właśnie gotowa – Sztuka Wojny autorstwa Sun Tzu – popatrzyłaś na niego zmieszana, chrząknął i odwrócił głowę
-Przepraszam?
-MOJA ULUBIONA KSIĄŻKA TO SZTUKA WOJNY – powtórzył, zaś na jego policzkach widoczny był rumieniec – NIE PRZYJMUJĘ PRZEPROSIN, JEŻELI NIE MA POTRZEBY ICH MÓWIĆ
-Nie, nie! Ja tylko…
-I JEŻELI NAPRAWDĘ MUSISZ WIEDZIEĆ, LUBIĘ CZARNY HUMOR. UPADAJĄCYCH LUDZI ZE SCHODÓW I JAK COŚ SIĘ ŁAMIE CHWILĘ PO TYM JAK LUDZIE PRZYZWYCZAJĄ SIĘ DO TEGO. I NIE MÓW MOJEMU BRATU, ALE LUBIĘ JEGO ŻARTY… troszeczkę – opuścił wzrok, a Ty zamarłaś, siedziałaś na łóżku, kiedy on klęczał przed Tobą. Twarz miałaś zaledwie o kilka centymetrów wyżej od jego. Rumieniłaś się dostrzegając magię piętrzącą się w spodniach - … Po nocach nie śpię myśląc o tych których straciłem na wojnie, co mogłem zrobić aby ich przed tym uchronić…. Gdybym nie był taki… - Złączył ręce. 
-Ale… ocaliłeś wiele istnień – zaczęłaś słabo – Zrobiłeś wszystko co mogłeś, prawda?
-Zawsze można zrobić więcej, kiedy chodzi o ratowanie żyć swoich poddanych – powiedział pusto – Tak czy inaczej, powiedziałem ci wszystko co chciałaś wiedzieć. A teraz odejdź jeżeli chcesz. 
-Nie chcę! – odpowiedziałaś szybko, zaskakując nawet siebie, wstałaś chwytając za jego koszulę. Chwilę patrzył na Twoją rękę, potem na drugą, którą ciągle trzymałaś go za sznurek spodni, na Twoją twarz, czerwoną od rumieńców - … Nie chcę iść. Przepraszam, że jestem taka trudna, ja…. Służenie tobie i twojemu bratu to praktycznie całe moje życie.- Uniósł brew, ale wyraźnie się uspokoił. Nic dalej nie mówił, więc kontynuowałaś – Jesteś moim Królem, jak zawsze – zaczęłaś – I nie wiem jaki jesteś pomijając oczywistości… A bardzo bym tego chciała. 
-HMMM  - mruknął przez chwilę, by następnie złapać Cię za podbródek, tak abyś na niego spojrzała, jego mina była wyraźnie spięta ale i wyczekująca – BRZMI SKOMPLIKOWANIE
-Skomplikowane w ciekawy sposób?
-CHYBA, TAK SĄDZĘ… TRZEBA SIĘ O TYM PRZEKONAĆ, PRAWDA? – Oboje klęknęliście przed łożem. Przesunął ręką po Twoich włosach. – CZEGO JESZCZE CHCESZ SIĘ DOWIEDZIEĆ O SWOIM KRÓLU? -  Biorąc pod uwagę ile tego wieczora dał Ci możliwości, pozwoliłaś sobie spojrzeć na dół, król zaśmiał się rozbawiony.
-Trzeba wiele czasu, aby kogoś dobrze poznać – powiedziałaś zawstydzona, ręką gładząc węzeł, który starałaś się rozwiązać – Ale… ale jeżeli nie masz nic przeciwko, Panie, wolałabym zacząć od zaspokojenia mojego Króla.
-MASAŻEM? – droczył się, zarumieniłaś się i zaśmiałaś.
-Mmmm … można tak powiedzieć – pokręciłaś głową i mocno pociągnęłaś za sznur jego spodni.
-TO DOBRE MIEJSCE BY ZACZĄĆ – zgodził się przyglądając bacznie Twoim ruchom, prowadziłaś go za sznur, aż nie znajdował się na miękkich czerwonych poduszkach swojego posłania. W swoich czarnych ubraniach i przy świetle świec jego oczy jaśniały jeszcze mocniej. Wyglądał przerażająco i potężnie jak nigdy. Poczułaś dreszcz, wiedząc, że wiele osób chciałoby go ujrzeć w ten sposób. Choć przypominał teraz wcielenie prawdziwej Śmierci. – NIE GRYZĘ… ZNACZY SIĘ, NIE UGRYZĘ CIEBIE… CHYBA ŻE BĘDZIESZ CHCIAŁA. – Po tych słowach poczułaś szarpnięcie w piersi, otoczył magią Twoją duszę i przeniósł na siebie. Raz jeszcze zatopiliście się w pocałunku. Jego ostre jak noże zęby nie robiły Ci krzywdy. Po chwili przyzwyczaiłaś się do jego rytmu. Widziałaś wcześniej jak trenował, zawsze skupiał całą swoją uwagę na przeciwniku. Zacisnął ręce na Twoich biodrach i talii, pieścił dokładnie tam, gdzie sprawiało Ci to przyjemność. Jęknęłaś, gdy mocniej przycisnął jeden z kręgów na kręgosłupie. Byłaś pewna, że gdyby użył odrobinę więcej siły, mógłby zrobić Ci krzywdę. W rewanżu sunęłaś palcami po tyle jego czaszki i po kręgosłupie, delikatnych miejscach jakie poznałaś kiedy przynosiłaś mu alkohol i masowałaś obolałe plecy. Wiedziałaś gdzie znajdowały się te bardziej czułe punkciki. Zadrżał i westchnął pozwalając byś go dotykała. – CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ, ŻE ZNASZ SIĘ NA RZECZY, ALE TO PRZECIEŻ TWOJA ROBOTA – zaśmiał się przerywając na chwilę pocałunek.
-Tak, panie – odpowiedziałaś słodko, przenosząc pieszczoty na to miejsce gdzie czaszka łączy się z kręgosłupem sprawiając tym samym, że zaczął mocniej oddychać… a potem westchnął delikatnie – Mam nadzieję, że podoba ci się
-KURWA – warknął nim pocałował Cię ponownie, mocniej tym razem – BARDZO. – uśmiechnęłaś się pod jego zębami. Twoje serce biło jak szalone. Jego brata zadowalało byle co, ale zadowolenie Króla, to już coś. Mogłaś czuć się dumna. Bez słów podniosłaś się, początkowo chciał Cię powstrzymać, ale uśmiechnął się gdy zobaczył, że zniżasz się w stronę jego bioder. Nie bacząc na węzeł ściągnął spodnie, potem ujął swojego kutasa i popatrzył na Ciebie, aby zobaczyć Twoją reakcję. Nie umiałaś się powstrzymać, odsunęłaś się o kilka cali by dostrzec bardzo niezwykłego penisa, tak różnego od ludzkich, a jednocześnie podobnego. Długi i gruby, tak bardzo, że nie byłaś pewna, czy da radę w Ciebie wejść, delikatnie świecił ciemną czerwienią i przypominał żelka, ale nawet nie to przyciągnęło Twoją uwagę. Wzdłuż miał kilka niewielkich kolców, oraz na górze dwie metalowe kuleczki. Nie ośmieliłaś się spojrzeć mu w oczy w obawie, że pokażesz… no cóż… strach, ale sądzisz, ze i tak to wyczuł. – BOISZ SIĘ? – zapytał spokojnie, musiał się nauczyć, że jego męskość wywołuje takie i podobne wrażenie.
-Nie, panie, to.. – zaśmiałaś się cicho – Teraz ci wierzę, wierzę w to że jestem pierwszą służącą jaką masz u siebie na noc – Uniósł brew zdziwiony
-OH? MOJE SŁOWO TO ZA MAŁO?
-Nie, nic z tych rzeczy, tylko… - machnęłaś ręką – Wiele służących mówiło, że wzywałeś je, aby zagrzały Ci łóżko, ale żadna nie wspominała o … twoich ozdobach. Nie ma mowy, aby o tym nie chciały wspomnieć, gdyby to co mówiły było prawdą. Jedyne co powtarzały to to, że „król ma wielkiego jak mój łokieć i dosiadł mnie jak koń, myślałam że mnie rozerwie!” – uśmiechnął się, a po chwili zaczął się śmiać, wolną rękę kładąc na ramieniu
-KURWA… POTRAKTUJĘ TO JAKO KOMPLEMENT NYEH HEH HEH 
- Czy to boli? – zapytałaś gładząc opuszkiem palca kolce. Zamruczał w odpowiedzi, nadal widziałaś ogień w jego oczach. 
- NIE GDY O NIE ZADBAM. TEŻ JE CHCESZ? – pokręciłaś głową szybko. Przesunął rękę, aby pokazać Ci więcej. Gdy go dotykałaś tam, stawał się jaśniejszy i miałaś wrażenie, że większy, ale również krótszy. Wiedziałaś, że był zrobiony z magii, którą wcześniej na sobie doświadczyłaś. Zamruczał zadowolony, kiedy przeciągnęłaś kciukiem po srebrnym piercingu na górze, dostrzegając że to był tak naprawdę jeden kolczyk, a nie dwa jak wcześniej myślałaś. 
-Niezwykła ozdoba jak na króla… 
-MUSIAŁEM GO ZROBIĆ W MIEJSCU, GDZIE NIKT NIE BĘDZIE WIDZIAŁ. WSZYSCY ŻOŁNIERZE MAJĄ METAL W SOBIE A JA, MIMO WSZYSTKO, JESTEM ŻOŁNIERZEM – wyjaśniał, podczas kiedy Ty kręciłaś kolczykiem sprawdzając, czy go to boli – NIE BOLI, ALE NIE KOJARZY SIĘ RACZEJ ZE SZLACHETNOŚCIĄ, WIĘC MUSIAŁEM GO UKRYĆ 
-Dowiaduję się o tobie wielu nowych rzeczy, Panie – uśmiechnęłaś się zafascynowana kolczykiem. 
-JEST JESZCZE WIELE RZECZY O JAKICH NIE WIESZ – zamruczał, przybliżając się nieco. Natychmiast zrozumiałaś. – ZACZNIJMY OD MOJEGO SMAKU, DOBRZE? – bez dalszych słów, przytaknęłaś i pochyliłaś się, aby go spróbować. Przesunęłaś językiem po kolczyku. Był zimny i twardy jak się tego spodziewałaś, ale jego kutas był gorący i zaskakująco smaczny. Gdy wzięłaś główkę do ust, dłonią podtrzymałaś sobie włosy. Zamruczał z przyjemności, ciężar długich tygodni na froncie bez wątpienia odcisnął się na nim. Nie uśmiechał się co prawda, ale jego męskość była sztywna i idealnie uformowana. Próbowałaś wsadzić do ust więcej, ale po kilku centymetrach wiedziałaś, że głębiej już nie dasz rady. Choć było to sporo, nadal nie miałaś go w całości. Postanowiłaś pomóc sobie dłońmi którymi chwyciłaś za jego nasadę, starając się jednocześnie znaleźć czułe miejsca. Zamruczał delikatnie gdy językiem kręciłaś koła dookoła małych kolców a potem po kolczyku, wypełniła Cię duma, że doprowadzasz do takiego stanu Króla. – ROZBIERZ SIĘ – nakazał zabierając swoje przyrodzenie po kilku minutach - … Jeżeli chcesz – zarumieniłaś się, gdy patrzył jak rozwiązujesz pas, a następnie przez głowę ściągasz koszulę eksponując piersi. Przepełniona odrobiną wstydu, zasłoniłaś je rękami, czułaś że nie są dość dobre dla niego, dał Ci znak, abyś je opuściła, co posłusznie wykonałaś. Jęknęłaś gdy zacisnął mocno swoje ostre dłonie na Twoich piersiach, talii, w dół w stronę kobiecości. Odrobina współpracy i nie miałaś już dolnej szaty. Stałaś przed nim naga. – CO TO? – zapytał, pokazując na węzeł małżeński wiszący na Twojej szyi – Masz męża?  - chwyciłaś za wisiorek zawstydzona, że zapomniałaś go ściągnąć
-Nie, Panie, już nie. Zginął w bitwie. 
- Żołnierz…. Rozumiem. W którym batalionie służył? – jego głos był delikatny, pełen empatii, utrata kogoś kogo się kocha na froncie to coś, co z łatwością mógł zrozumieć. 
-Lwia Duma, szósty oddział. Zabiła go strzała, gdy ładował katapultę 
-To było wiele lat temu – odparł Król – Musiał być od ciebie starszy. 
-Dekadę, panie. Poślubił mnie zaraz po tym, gdy już byłam na wydaniu. 
-Zaaranżowane małżeństwo, jak przypuszczam. – Zaaranżowane, ale nie bez miłości. Był dobrym człowiekiem i kochał Cię bardzo, nie pił jak inni i przybywał do Ciebie zawsze wtedy kiedy mógł. 
-Tak, panie.– pochyliłaś głowę, uśmiechnęłaś się na wspomnienie o nim. 
-Odważny człowiek, śmierć w walce. Z twojej miny i tonu sądzę, że był dobrym mężem – popatrzył na swoją zbroję w kącie. Zacisnął mocniej ręce na Twojej talii obwiniając się raz jeszcze za kolejne życie którego nie zdołał ocalić. Ale wojna to wojna. – Przykro mi z powodu twojej straty. 
-Powiedziałeś to już, kiedy wróciłeś z tamtej wojny – przypomniałaś mu – Dałeś mi nawet tydzień płatnego wolnego abym mogła załatwić sprawy związane z pogrzebem oraz przejść żałobę. Jesteś dobrym królem, Panie. 
-To miłe co mówisz. Co za przedziwny zbieg okoliczności przywiódł cię dzisiaj do mojej komnaty – przesunął palcem po łańcuszku. Już miałaś go ściągnąć, kiedy Cię powstrzymał – Zostaw. Nie przeszkadza. Chodz, pozwól, że pomogę ci uciec na chwilę od wspomnień. – Podeszłaś i pocałował Cię tuląc delikatnie. Ten pocałunek prawie pomógł Ci zapomnieć o utracie. Twój mąż odszedł wiele lat temu, zaakceptowałaś to i choć nadal było Ci smutno to wiedziałaś, że on by chciał, abyś zajęła się sobą. A kto lepiej się Tobą zaopiekuje niż Król sam w sobie? Pocałunki stawały się żarłoczniejsze, zaś pieszczoty gwałtowniejsze w odpowiedzi przywarłaś do niego mocniej, zaś ciche postękiwanie zamieniło się w jęki, tak oto bowiem, ostre palce otoczone magią pieściły Twoją kobiecość, drażniąc wejście i badając wilgotność.  – Taka mokra i gotowa na mnie – wymruczał, wsuwając powoli do środka palce, zaskoczona zacisnęłaś ręce dookoła jego karku – OH, PODOBA MI SIĘ TEN DŹWIĘK NYEH HEH HEH – Od bardzo dawna nikt Cię tak nie dotykał… nawet jeżeli potwory w królestwie nie były jakieś wstydliwe jeżeli chodzi o sprawy seksu, po prostu nie miałaś nigdy okazji się o tym przekonać. Twoje ciało szybko odpowiadało, gdy wpychał palce pod różnym kontem i rozpychał się, tylko po to, abyś jęczała głośniej i przytulała się do niego bardziej. Chwilę potem byłaś raczej jak lalka w jego rękach, którą porusza jak chce. Następnie przywarł czubkiem swojej męskości do Twojej wilgotnej szparki. – Powiedz mi czego chcesz – wymruczał poruszając biodrami delikatnie. Nie wszedł, po prostu drażnił się – Chcę to usłyszeć~
-Ja… ja chcę ciebie, panie. Chcę poczuć cię w sobie, chcę byś mnie dotykał – zadrżałaś z rozkoszy.
-Jak sobie życzysz – mruknął w Twoje włosy i przygryzł Twoją wargę, a gdy krzyknęłaś, zaczął wbijać się w Ciebie. Centymetr po centymetrze, powoli, jakby bał się, że Cię może rozerwać. Szczerze, byłaś pewna, że jesteś rozrywana na pół, nie wiesz dokładnie kiedy ból zaczął mieszać się z intensywną przyjemnością i przyjemnym uczuciem bycia wypełnioną w całości. Stęknął, miałaś wrażenie że w tej chwili, kiedy prawie w całości się w Tobie schował, cały stres związany z tym kim jest opuścił jego sumienie. Wypełniał Cię całą, dotykając najdalszych zakątków, zaś zimny kolczyk na czubku jego przyrodzenia dawał sobie znać. – Zostało tylko troszeczkę – szeptał – Oddychaj głęboko
-N-nie zmieści się, panie – protestowałaś słabo, niepewna czy to prawda, ale zdecydowanie był głębiej niż ktokolwiek inny przed nim. Westchnął i zaczął się poruszać, podtrzymując Twoje kolana swoimi rękami. Kolce na kutasie nie bolały, pieściły przyjemnie Twoje wnętrze, sprawiając że zapominałaś o tym co powiedziałaś wcześniej. Przed oczami pojawiły Ci się małe iskierki, powoli doprowadził Cię do orgazmu przy którym drżały Twoje nogi. Gdy jeszcze byłaś w trakcie szczytowania, skorzystał z okazji i jednym, pewnym pchnięciem wszedł w całości całując Cię żarliwie zadowolony i dumny z siebie, że cały jego gruby chuj jest w Tobie. A potem zalał Cię pocałunkami, pieszczotami, dotykami, obietnicami, jękami z rozkoszy i pożądania. Symfonia jęków trwała  gwiazdy wiedzą ile, gdy Cię gryzł delikatnie, na całym ciele, tak aby każdy mógł zobaczyć, że na tę noc byłaś jego. Robiliście to w wielu pozycjach, gdzie każda kolejna była przyjemniejsza od poprzedniej. W końcu po królewskich orgazmach (Tak, liczba mnoga. Byłaś zaskoczona, że nie potrzebował odpoczynku) położył się obok Ciebie na łóżku.
-JESTEŚ TAKA PIĘKNA – powiedział nagle dysząc, jego drąg nie opadł, nadal był spragniony Ciebie
-Jak na służącą? – rzuciłaś słysząc tę kwestię wcześniej
-JAK NA KAŻDEGO! NIGDY BYM NIE POMYŚLAŁ, ABY ROZDZIELAĆ PIĘKNO W TEN SPOSÓB. PIĘKNO TO PIĘKNO A TY, MOJA KOCHANA, JESTEŚ NAJPIĘKNIEJSZA
-E tam…
-CZY WŁAŚNIE NAZWAŁAŚ SWOJEGO KRÓLA KŁAMCĄ?
-Oh, na gwiazdy, nie. Nigdy kłamcą. Nie masz gustu, nie to też nie to. Oślepłeś? Może – Stuknął palcem w lewą skroń, obok wielkiej blizny, zauważyłaś, ze światełko w oczodole było wyraźnie słabsze niż w drugim.
-TYLKO W POŁOWIE MASZ RACJĘ. ALE SKORO WIDZĘ WROGIE WOJSKA Z ODDALI, TO JESTEM W STANIE DOSTRZEC TWOJE PIĘKNO
-Jesteś za miły – zaśmiał się
-OH, WIĘC PRZYZNAJESZ, ŻE JESTEM MIŁY, A CO Z CZARUJĄCYM I PRZYSTOJNYM? – zaśmiałaś się głośno i mocno, czułaś śmiech na całym swoim obolałym ciele.
-Aby to powiedzieć, będę musiała dowiedzieć się więcej
-DAM CI TYLE CZASU ILE BĘDZIESZ TEGO POTRZEBOWAŁA… RANKIEM – przeciągnął się i przekręcił na swoją stronę łóżka – NAWET NIE CHCĘ MYŚLEĆ, ŻE COŚ MOGŁOBY CI SIĘ STAĆ, PRZEZ TO, CO Z TOBĄ ROBIŁEM W NOCY, BYŁEM BARDZO… ENTUZJASTYCZNY – dotknął siniaków, śladów ugryzień, zadrapań jakie pozostawił na Twojej skórze – LUDZIE SĄ TACY DELIKATNI, TE RANY ZOSTANĄ NA DŁUGO… WSZYSCY BĘDĄ WIEDZIEĆ, ŻE DZISIAJ BYŁAŚ MOJĄ, PRAWDA?
-Niech się domyślają – westchnęłaś – I tak plotkują teraz przynajmniej mam dowód, więc nie będą tego robić za moimi plecami. – jęknęłaś próbując się podnieść, przetarłaś oczy i popatrzyłaś na podłogę. Szkoda, ze to się skończyło…
-A GDZIE TY SIĘ KURWA WYBIERASZ? – zapytał rozbawiony chwytając Cię za rękę i ciągnąc znów w objęcia miękkiej pościeli. Skrzeknęłaś zaskoczona gdy wylądowałaś na jego piersi.
-Ja… przepraszam, panie. Myślałam, że skończyłeś!
-SKOŃCZYŁEM, ALE NIE MA POŚPIECHU, NIE MUSISZ IŚĆ. CO BYŁBY ZE MNIE ZA KRÓL, GDYBYM NIE ZAJĄŁ SIĘ TOBĄ PO TYM BÓLU JAKI MUSIAŁAŚ PRZEZE MNIE PRZEJŚĆ? – objął Cię od tyłu przyciągając do siebie, poczułaś jak gładzi Cię otoczonymi magią palcami.
-Oh… Ja… nie spodziewałam się tego – mamrotałaś – Tylko… już prawie świta, a muszę zrobić ci śniadanie, panie.
-NIECH KTOŚ INNY JE ZROBI – rzucił – ALBO PRZYNIESIESZ JE PÓŹNIEJ. JEŻELI BĘDĄ SIĘ NA CIEBIE KRZYWO PATRZEĆ, POWIEDZ IM ŻE TO MÓJ ROZMAZ. CHCĘ ZOBACZYĆ Z TOBĄ WSCHÓD SŁOŃCA. – Te słowa sprawiły, że niemal się rozpłynęłaś. Szeptaliście do siebie do uszu, wtuleni, czułaś się jakbyś faktycznie była jakąś szlachcianką w ramionach ukochanego. Jego palce znalazły Twoje rany i gładziły je. Przez resztę nocy rozmawialiście wtuleni w siebie. Wtedy odwrócił się w stronę okien, by zobaczyć pierwsze promienie słońca, wtedy Ty usnęłaś. Spałaś aż do południa, przez cały czas czułaś, jak przytula się do Ciebie od tyłu.
…on naprawdę jest miły, przystojny i czarujący mimo wszystko. Kto by się spodziewał?
Share:

6 komentarzy:

  1. Po okładce i tytule sądziłam iż czeka mnie tu dość "bolesne" opowiadanie, a tu proszę pozytywnie się zaskoczyłam.
    W sumie nie bez powodu mówi się aby "nie oceniać książki po okładce" hehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba mała literówka się wkradła w ostatnim zdaniu papyrusa:"TO MÓJ ROZMAZ"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba nawet wielki papirus moze walnać literowke... widac to w na szyldzie biblioteki xD

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ta historia wg mnie też nadawałaby się na ciąg dalszy, ale niestety to one-shot

      Usuń

POPULARNE ILUZJE