22 grudnia 2022

Helluva Boss: Ocalić Blitzo – Skrucha [The Regret – tłumaczenie PL] [+18]

   

Autor: TalosLives
Tłumaczenie: Nessa

Notka od tłumacza: Dla Blitzo – szefa I.M.P. – kilkudniowe nieobecności były normą. Zwykle robił wtedy coś szalonego, co najpewniej miało wpakować go w kłopoty. Właśnie dlatego jego podwładni nigdy nie zwracali na to uwagi, planując po prostu okrzyczeć go, kiedy wróci. Dopiero po dziewięciu dniach nieobecności zaczynają podejrzewać, że ich szefa spotkało go coś niedobrego.
Obawy potwierdza jedno proste, zasłyszane przez telefon zdanie: „Mamy twojego szefa”.


SPIS TREŚCI:


...

Moxxie w całym życiu nie pragnął zabić kogoś tak bardzo, jak stojącej przed nim szlacheckiej kurwy. No, może swoich własnych rodziców, ale nigdy nie zrobił tego osobiście, pozwalając, by zginęli z ręki kogoś innego. Po tym jak wszystkich z łóżek wyrwała informacja o przybyciu Stelli, potrzebowali mnóstwa siły woli (zwłaszcza Loona), by od razu się szmaty nie pozbyć. Jedynym, co ich powstrzymywało, była świadomość, że tylko ona wiedziała, gdzie znajdował się Blitzo.

Sowia suka wyglądała na przerażoną pełnymi nienawiści spojrzeniami, którymi obdarowali ją wszyscy w pokoju. Moxxie wiedział, że jego żona trzymała sztylety w zasięgu rąk, podczas gdy Loona powarkiwała i szczerzyła kły. Reginald, lokaj, wyglądał na chętnego, by osobiście zamordować stojącą przed nim kobietę. To jednak okazało się niczym w porównaniu do reakcji Stolasa. Jego oczy lśniły – nie tylko na czerwono, ale również czarno – zaś ziemia raz po raz podrygiwała za sprawą hamowanej mocy. Moxxie zastanawiał się, co w tej sytuacji powiedziałaby albo zrobiła Octavia, jednak ta odmówiła spotkania z „matką”.

– Masz dziesięć sekund, żeby powiedzieć, gdzie jest mój ojciec. Inaczej osobiście zaserwuję cię jakiejś biednej ziemskiej rodzinie jako danie na święto dziękczynienia – warknęła na przerażoną demonicę Loona.

– Proszę, dajcie mi się wytłumaczyć! Wiem, że jesteście wściekli i Szatan mi świadkiem, że na to zasłużyłam, ale…

Wściekli?! – powtórzył Moxxie, przysuwając się do twarzy Stelli. – Porwaliście naszego szefa! Torturowaliście go przez dziesięć dni! Wszyscy, łącznie z twoją własną rodziną, zamartwialiśmy się przez cały ten czas, a ty uważasz, że tu chodzi o to, że my jesteśmy, kurwa, wściekli?!

– Mox, spokojnie – powiedziała Millie, odciągając go. – Też życzę jej śmierci, ale na razie musi pozostać żywa!

– Nie chciałam, by sprawy zaszły tak daleko! – krzyknęła Stella. Do oczu napłynęły jej łzy. – Ja tylko… chciałam odzyskać księgę… Nie mogłam ryzykować reputacji mojej rodziny… Ale nie chciałam, by go skrzywdzili! Nic z tego nie miało się wydarzyć!

– Stello – zwrócił się do niej surowym tonem Stolas. – Co ty w ogóle sobie myślałaś, godząc się na coś takiego?

Prychnęła i wyprostowała się, co sprawiło, że Moxxie przewrócił oczami. Nawet w tej sytuacji królewska pizda musiała wyglądać szykownie.

– Byłam przerażona, okej?! – wyjaśniła, piorunując wszystkich wokół wzrokiem. – Bałam się, że ktoś zauważy, że Blitzo używa Grymuaru mojego męża, by dostać się do świata ludzi! Ile czasu minie, zanim inni lordowie albo sam Lucyfer się zorientują?! – Spojrzała na Stolasa. – Gdyby choćby nabrali podejrzeć, cała nasza rodzina zostałaby ukrzyżowana! Spadłaby na nas hańba albo od razu by nas zabili! Myślałam o naszej rodzinie, Stolasie! O Octavii! Ty chciałeś tylko, żeby ktoś ssał twojego kutasa i…

W ułamku sekundy w pokoju zrobiło się czerwono, a demoniczne symbole pojawiły się na ścianach. Stolas rozpostarł skrzydła i zacisnął szpony wokół gardła Stelli. Wyglądała na bliską paniki, podczas gdy wszyscy inni zadrżeli za sprawą uwolnionej mocy.

– Stąpasz po cienkim lodzie, Stello. Uważaj, co mówisz albo wyłuskam z informacje z twojego umysłu, aż zostanie z ciebie pusta skorupa.

Wszystko wróciło do normalności. Stella – z wciąż rozszerzonymi oczyma – przycisnęła pazury do gardła, walcząc o oddech. Z jękiem skinęła głową, po czym podjęła temat.

– Jak mówiłam, martwiłam się. Nikt inny tego nie dostrzegał, więc poszłam do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Mojej matki.

Spuściła głowę, zawstydzona.

– Plan zakładał uprowadzenie Blitzo i zażądanie księgi. Myślałam, że to będzie proste. Po prostu dostać to, czego chciałam i go uwolnić. Zatrudniliśmy najemców do tej roboty, żeby wyglądało, jakby ktoś inny za to odpowiadał. Planowaliśmy ich zabić zaraz po otrzymaniu księgi. Nie było mowy o krzywdzeniu Blitzo albo zrobieniu mu czegoś złego! Po prostu chciałam go wystraszyć, by oddał księgę w zamian za swoje życie. Potem udawałabym, że dzięki moim kontaktom udało mi się ją odzyskać i przekonałabym cię, byś przestał dawał ją chochlikowi. Przysięgam, że to wszystko, co chciałam zrobić!

– Ale zgaduję, że Natasza miałam inny plan – podsumował Stolas.

– Jest… ktoś… Nie znam jego imienia, ani nawet nie wiem jak wygląda, ale jest potężny… Tak potężny jak ty, Stolasie – powiedziała Stella, wzdrygając się ze strachu. To sprawiło, że dotychczas stoicko spokojne oblicze księcia zniknęło, zdradzając zaciekawienie. – Nie wiem, jak poznał moją matkę, ale powiedziała mi, że to przyjaciel, który sprawi, że cała rodzina zyska więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Że będziemy potężniejsi nawet niż wtedy, gdy żył ojciec. Nie zadawałam pytań, ale wtedy…

 

***

Siedem dni temu…

Odkąd Stella otworzyła oczy dzisiejszego ranka, towarzyszyły jej złe przeczucia. Nie była przesądna, ale jeśli twoja filiżanka porannej herbaty pęka sama z siebie, to zły znak. Minęły trzy dni odkąd ona i jej rodzina porwali Blitzo i zamknęli go w podziemiach w nadziej na to, że się wystraszy i zdradzi, gdzie schował księgę. Jej brat twierdził, że na razie trzymał gębę na kłódkę i upiera się, że nie ma pojęcia o co go pytają.

Zastanawiała się, jak długo będą mogli go przetrzymywać. Jeśli nie złamie się wkrótce, jego towarzysze i kundel, którego miał, nabiorą podejrzeń i zaczną działać. Gdyby wtajemniczyli jej męża, musiałaby pozwolić Blitzo odejść i wszystko zakończyć. Chociaż Stella uważała, że Stolas postępował głupio i naiwnie oddając chochlikowi księgę, wiedziała, że lepiej było mu się nie sprzeciwiać.

Matka poprosiła, by wyszła poza willę, by mogły wypić herbatę. Stella ubrała prostą, zwiewną sukienkę na ramiączkach oraz puszysty, zapewniający cień kapelusz. W normalnym wypadku posiadanie schronienia na pustyni, takiego jak ta posiadłość, zakrawałoby na szaleństwo, ale na szczęście jej ojciec – świeć Szatanie nad jego duszą – z pomocą run sprawił, że nawet pojedyncze ziarnko piasku nie przedostało się na teren. W ten sposób powstała oaza – sekretne miejsce, z którego cała rodzina mogła korzystać na wypadek kłopotów.

– Och, ojcze – westchnęła Stella, spoglądając na pamiątkowy portret.

Była nastolatką, kiedy zginął podczas Wojny Diabłów akurat wtedy, gdy Niebiosa w końcu zaczęły wycofywać swoją armię. Stella bardzo za nim tęskniła. Zastanawiała się, jak zareagowałby na jej ukochaną córkę, Octavię. Byłby dumny czy może zażenowany? Choć Stella bardzo kochała córkę, wiedziała, że ta pod wieloma względami wdała się w ojca. Wiązało się to również ze zwyczajem szwendania się w towarzystwie… mniej ułożonych demonów. Przy odrobinie szczęścia, gdy księga wróci do rodziny, a I.M.P. w końcu się wycofają, Stella zamierzała znaleźć czas, by naprowadzić Octavię na właściwą ścieżkę.

Uśmiechnęła się, kiedy po wyjściu na taras matka i brat machnięciem zachęcili ją, by do nich dołączyła. Skrzywiła się, dostrzegając, że ktoś im towarzyszył. Zakapturzona bezimienna postać, którą poznała zaledwie dzień wcześniej. Za każdym razem, gdy dostrzegała tę istotę, Stellę ogarniało pragnienie, żeby uciec z krzykiem – najlepiej tak daleko, jak to tylko możliwe. Nieznajomy roztaczał dziwną aurę, całkowicie różną od tej, którą wyczuwała u innych istot w obrębie Dziewięciu Kręgów Piekielnych, ale zarazem dziwnie znajomą. Stella z całą pewnością mogła stwierdzić, że jego moc przewyższała zdolności tych, którzy mu towarzyszyli.

Usiadłszy, trzy sowie demony zaczęły rozmawiać, póki Alexander nie powiedział czegoś, przez co Stella natychmiast przerwała delektowanie się herbatą.

– Przysięgam, że ten chochlik już dawno powinien się złamać. Nie wiem ile można znosić brutalne bicie.

– Co?! – Stella niemal podskoczyła na te słowa. – Bicie! O czym ty mówisz?!

– O rozkazie, który wydałem Nikołajowi i Siergiejowi zaraz po schwytaniu tego głupiego chochlika. Żeby w końcu dowiedzieć się, gdzie jest księga – wyjaśnił niedbale Alexander.

Oczy Stelli rozszerzyły się, a jej samej z miejsca zrobiło się zimno. Nie taki był plan. Poderwawszy się, wbiła wzrok w młodszego brata i aż zahukała ze złości.

– Alexandrze! Tego nie było w planach! Mieliśmy go porwać, ale nie bić i torturować! Coś ty sobie myślał?!

– Kochanie, nie złość się na Alexa – powiedziała Natasza, dojadając ciasto nim skłoniła córkę do tego, żeby ta usiadła. – To był nasz pomysł.

– Twój, matko?! – zapytała zaskoczona.

Oraz mój – wtrąciła zakapturzona postać, zwracając głowę Stelli w swoją stronę. Zauważyła, że nie tylko nie wypił swojej herbaty, ale też nie skosztował żadnego z obecnych na stole dań. – Gdybyśmy wiedzieli, gdzie jest księga, moglibyśmy po prostu ją zabrać i zatrzymać. Jednak demony, które wysłaliśmy na poszukiwania, niczego nie znalazły, co oznacza, że musi być ukryta z pomocą magii albo jakiegoś urządzenia. Jeśli chochlik zacznie mówić, będziemy mogli łatwo się go pozbyć i…

– Pozbyć?! – wykrzyczała Stella, podrywając się z miejsca. – Umawialiśmy się, że go nie skrzywdzimy! Że wróci do Miasta Chochlików!

– Czemu się nim przejmujesz? – zapytał Alexander, unosząc brwi. – Myślałem, że nienawidzisz chochlików.

– Bo to prawda, ale to nie znaczy, że chcę je bić albo zabijać! – zawyła Stella. – Czemu podjęliście decyzję za moimi plecami?!

– Wyjdźcie. Chcę porozmawiać z córką na osobności – powiedziała Natasza, wycierając dziób serwetką.

Alexander i zakapturzona postać oddalili się, pozostawiając dwie kobiety po przeciwnych stronach stołu.

– Stello, kiedy wyjawiłaś mi, że twój głupi mąż oddał potężną księgę chochlikowi w zamian za seks, byłam bliska poinformowania o tym wyższych instancji Piekła. Powstrzymywała mnie jedynie obawa przed tym, że taki skandal będzie miał wpływ na ciebie i twoją córkę.

– I na Stolasa – dopowiedziała Stella.

– Stolas jest idiotą – parsknęła Natasza. – Ma potęgę, zasoby i potencjał, by podnieść swój obecny status społeczny. Mógłby nawet zostać prawą ręką samego Lucyfera, ale ten głupek woli skupiać się na przedsięwzięciach, które nie mają znaczenia.

– No cóż… – Stella westchnęła. – Przyznaję, że mój mąż mógłby więcej czasu poświęcić wzmocnieniu swojej potęgi, ale benefity oferowane innym piekielnym rasom również przynoszą efekty. Poza tym jego sposoby na prowadzenie gierek politycznych w świecie ludzi oraz współpraca z Niebem, żeby rozwiązać problem przeludnienia, to istotne projekty.

– Mniej znaczące rasy są jednym z powodów, dla których ta dziura jest przeludniona już od kilku wieków – wymamrotała Natasza, przewracając oczami. – Są słabi i nie nadają się do niczego poza byciem mięsem armatnim, bo kiedy próbują się zbuntować, kończą walcząc ze sobą nawzajem. Z kolei strategia postępowania w ludzkim świecie? Strata czasu. Ludzie sami się wykończą albo sprawią, że ewolucja cofnie ich o całe stulecia. I chociaż podziwiam Stolasa za próby zwalczenia kryzysu demograficznego, to wciąż obejmuje współpracę z Niebem. To nasi śmiertelni wrogowie.

– Lucyfer popiera ten pomysł – zauważyła Stella.

– I pokazuje tym, kim stał się przez ostatnie tysiąclecia, czyż nie? – prychnęła Natasza. – Dawniej koncentrowaliśmy się na zniszczeniu Aniołów, buntowaniu ludzi i próbach zemszczenia się na Bogu. Teraz zachowujemy się jak ludzie, nie demony, a na dodatek w sekrecie pracujemy z Aniołami i próbujemy zbawić potępione dusze. To ostatnie jest pomysłem córki samego Lucyfera!

– I co w związku z tym, matko? – zapytała Stella, przewracając oczami. – I co to ma wspólnego z Grymuarem Światów?

Natasza uśmiechnęła się w sposób, który przyprawiał o dreszcze.

– Nasz nowy przyjaciel z pomocą księgi da nam szansę, która nie tylko naprowadzi Piekło na dawne tory, ale pozwoli nam się wznieść wyżej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Jak…?

– Powiem ci, kiedy będziesz gotowa – oznajmiła Natasza, podchodząc do córki. Ułożyła szpony na jej ramionach i szeptem dodała: – Zaufaj mi, Stello. Wiem, co robię.

 

***

Obecnie

– Więc wiedziałaś, co robią z Blitzo i nic z tym nie zrobiłaś?! – warknęła Millie.

Stella z zażenowaniem pochyliła głowę.

– Nie, chociaż powinnam. Dopiero później dowiedziałam się, jak bardzo było źle. Ja… słyszałam plotki na temat tego, co mu robili. Metody, które stosowali, przyprawiały mnie o mdłości. Nie sądziłam, że to prawda, a może po prostu nie chciałam uwierzyć. Nie potrafiłam przyznać, że moja matka i brat mogliby dopuścić do czegoś takiego.

– Co zrobili? – zapytał Moxxie, zaciskając pięści tak mocno, że niemal utoczył sobie krwi.

Stella zamknęła oczy i wszystko im opowiedziała. O biciu, nożach, wstrząsach elektrycznych, chłoście i wszystkim innym. Opisała każdą chorą, pokręconą torturę, której poddany został Blitzo. Niemal wszyscy zzielenieli z obrzydzenia, zaś w ich głowach pojawiły się wizje tego, co się wydarzyło. Myśl o przebytym cierpieniu sprawiła, że w oczach Loony i Millie zalśniły łzy. Moxxie musiał przytrzymać żonę, jednocześnie robiąc wszystko, by samemu zachować siłę. To, że Blitzo wciąż żył, graniczyło z cudem.

– Zabiję ich, Stello – oznajmił Stolas. Powiedział to ze stoickim spokojem, ale jego ton zwiastował Armagedon. – Twoja rodzina wydała na siebie wyrok.

– Wiem… – wyszeptała Stella, pochylając głowę. Płakała w ciszy. – Nie proszę o wybaczenie. Wiem, że źle zrobiłam, a gdybym wiedziała dokąd to zabrnęło, zareagowałabym.

– Myślisz, ze przeprosiny naprawią coś takiego?! – wykrzyczała Loona. Z wrzaskiem chwyciła za krzesło i roztrzaskała je o ścianę. – Może i tego nie chciałaś, ale to wciąż twoja wina, kurwo!

– Myślisz, że o tym nie wiem?! – zawołała Stella, podnosząc się. Nawet nie drgnęła, kiedy Loona na nią warknęła. – Sądzisz, że nie czuje się winna?! Zażenowana?! Nocami wciąż słyszę jego krzyki! A kiedy zobaczyłam jak zabierają go do komnaty po telefonie do was, zrozumiałam, że to, co zrobiłam, jest niewybaczalne, jednak to, czego dowiedziałam się później…

– Co? Czego się dowiedziałaś?! – ponaglił Stolas.

– Poznałam prawdziwy powód, dla którego pragnęli księgi… – Stella usiadła, potrząsając głową. – To było po tym, jak spróbowałam pomóc Blitzo. Weszłam do jego celi i chciałam go uwolnić, ale mnie przyłapali. A potem zaprowadzili do mojego pokoju i wyjawili prawdę.

 

***

Kilka godzin wcześniej…

– Jak mogliście to zrobić?! Jesteście potworami! Każde z was!

Stella krzyczała na swoją rodzinę i zakapturzoną postać. Przyszli do niej krótko po tym, jak nie udało jej się uwolnić Blitzo. W sposób, który – musiała to przyznać – okazał się słaby i nieprzemyślany. Jej brat wyglądał na zdenerwowanego, spojrzenie matki wyrażało rozczarowanie. Mogła tylko zgadywać, co chodziło po głowie zakapturzonego.

– Kochanie, to tylko…

– To, że jest chochlikiem, niczego nie usprawiedliwia! – wykrzyczała, a do oczu napłynęły jej łzy. – On ma córkę! Przyjaciółkę mojej Octavii! Mój mąż się o niego troszczy! Jak zareagują, kiedy o wszystkim się dowiedzą?!

– Kto powiedział, że do tego dojdzie? – Natasza przewróciła oczami. – Doprawdy, Stello, sądziłam, że jesteś bystrzejsza. Pomyśl chwilę. Naprawdę mielibyśmy pozwolić mu odejść, kiedy będzie po wszystkim?

Oczy Stelli rozszerzyły się. Zszokowana, cofnęła się o krok.

– Planowaliście… zabić go od samego początku. Czyż nie tak? Tego nie było w…

– Plany się zmieniają, zwłaszcza przy sprzyjających okolicznościach – odparła Natasza, podchodząc do córki. Spojrzała jej prosto w oczy. – Myślisz zbyt wąsko, kochanie. Tak, odebranie księgi chochlikowi i zwrócenie jej twojemu mężowi było istotne, ale możemy posunąć się krok dalej.

– W jaki sposób?

– Możemy użyć Grymuaru do własnych celów – oznajmił z uśmiechem Alexander. – Grymuar Światów dysponuje potężną mocą. Taką, która mogłaby konkurować z najpotężniejszymi Demonami i Aniołami. Z jego pomocą możemy uczynić Piekło lepszym!

– Jak? Nie rozumiem – powiedziała Stella, potrząsając głową. – To nie ma żadnego sensu!

– To księga zaklęć. Jedno z nich nazywa się Wymiarem Całkowitego Zniszczenia – wyjaśniła Natasza. Uśmiechnęła się. – Pochłania wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu, wprost do ciemności, a potem całkowicie to unicestwia. Ani ludzka, ani anielska czy demoniczna dusza nie przetrwa, kiedy zaklęcie dobiegnie końca. – Podeszła do mapy wszystkich dziewięciu kręgów, którą Stella miała w swoim pokoju. – Wyobraź sobie, że zaklęcie w ciągu jednego dnia unicestwia wszystkie skażone przez te szumowiny obszary Piekła. Że wszyscy przestępcy, degeneraci, słabeusze, godne pożałowania słabe demony znikają na skinienie ręki.

Stella opadła na łóżko, całkowicie przerażona. Pobladła, widząc pełne satysfakcji spojrzenia matki i brata. Wizja bilionów piekielnych istnień, będących pochłoniętymi przez pustkę i znikających w ciemności, wypełniała jej myśli. Słyszała krzyki mężczyzn, kobiet i dzieci – najróżniejszych ras, które miały paść ofiarami tego chorego holokaustu. Stella sądziła, że jej matka to zimna i silna demonica, ale nigdy nie miała jej za morderczynię. Ale to przecież było ludobójstwo!

– Zabijecie… biliony demonów! – zauważyła.

– Dla większego dobra – odparła Natasza.

– Większego dobra?! To szaleństwo! Matko, chyba w to nie wierzysz?! – Zwróciła się do brata. – Alex, nie możesz tego popierać!

– Cóż, mama trafiła w sedno – powiedział Alexander, prostując się. – Zresztą już jesteśmy w to zamieszani. Równie dobrze możemy doprowadzić sprawy do końca.

– Ale jak zamierzacie w ogóle wykorzystać księgę?! – zapytała Stella. – Żadne z was nie jest wystarczająco potężne, by jej używać! Ja również!

I tutaj wkraczam ja – wyjaśniła zakapturzona postać, przestępując naprzód. – Jestem wystarczająco potężny, by przeczytać księgę i korzystać z jej magii. Ja i twoja matka mamy zbliżone cele, choć później to ja zamierzam wykorzystać Grymuar na więcej sposobów.

– Kim ty jesteś?! Jakim rodzajem Demona?! – zażądała wyjaśnień, jednak odpowiedział jej wyłącznie chichot.

Nie jestem Demonem. Nawet nie Aniołem. Człowiekiem również i to już od dawna. Jestem czymś starszym, antycznym i o wiele potężniejszym, aniżeli możesz sobie wyobrazić – powiedział zakapturzony, nie kryjąc rozbawienia.

– Ale to! To wciąż szaleństwo! Wszystko jest nie tak! – wykrzyczała Stella, chwytając się za głowę. To musiał być zły sen. Koszmar, z którego nie mogła się obudzić. – To szaleństwo zniszczy połowę Piekła!

– Nie. W ten sposób ocalimy Piekło! – wykrzyczał z determinacją Alexander. – Pomyśl tylko! Ot tak możemy rozwiązać problem przeludnienia! Nigdy więcej Dni Oczyszczenia! Będziemy mogli odbudować gospodarkę i przygotować porządną armię na druga wojnę z Niebem! Zostaną tylko ci, którzy są warci, by nazywać ich demonami, a reszta będzie im służyć, tak jak było kiedyś! Możemy uczynić Piekło dumnym i właściwym wymiarem, jakim było za czasów ojca!

– Inni Zwierzchnicy nigdy na to nie pozwolą! Lucyfer i jego świta tym bardziej! Nie sądzę, by sam Bóg do tego dopuścił!

– Inni Zwierzchnicy będą zajęciu własnymi problemami, a później dostrzegą korzyści płynące z takiego obrotu spraw. – Natasza machnęła ręką. – Lucyfer również zrobił się łagodniejszy. Jest wielu, którzy pragną usunąć go ze stanowiska. Możemy to rozegrać na naszą korzyść i zyskać własnego Króla Piekła. Albo Królową, jeśli los będzie łaskawy. A co do Boga? Jest naszym wrogiem. Dlaczego mielibyśmy się przejmować jego opinią?

– A co z moim mężem?! Demony wkrótce zainteresują się tym, dlaczego to wszystko ma związek z jego pracą!

– Twój mąż… Powiedzmy, że spotka go tragiczny koniec –  mruknęła Natasza. Stella spojrzała na nią z przerażeniem. – Och, nie patrz tak na mnie, słońce. Nie kochacie się ani nic takiego, a on spełnił swój obowiązek i dał ci potomka. Trzeba będzie zadbać o jej poprawną edukację, ale tym zajmiemy się w odpowiednim czasie.

– Nie skrzywdzisz mojej rodziny, ty wiedźmo! – wrzasnęła Stella. Krzycząc ze złości, rzuciła się na matkę, ale jakaś niewidzialna siła odepchnęła ją z powrotem na łóżko, uderzając prosto w żołądek.

– Nie musiałeś tego robić – szepnął Alexander.

To jasne, że nie wysłucha tego, co macie do powiedzenia – stwierdziła zakapturzona postać, opuszczając ramię. – Koszmarny Pasożyt zrobi swoje, a my zaczekamy aż I.M.P. dostarczy księgę do miejsca, które wyznaczymy podczas kolejnej rozmowy telefonicznej. Wtedy ich zabiję i zabiorę Grymuar. Nawet jeśli będą mieli wsparcie, nic im to nie da. Do tego czasu sugerowałbym ją tutaj zamknąć.

– Niestety, najwyraźniej będziemy musieli – przyznała Natasza, wraz z pozostałymi zmierzając ku wyjściu. Zanim drzwi się zamknęły, odwróciła się i dodała: – Mam nadzieję, że zmienisz zdanie, córko. Będzie lepiej, kiedy zaczniesz spoglądać na świat z naszej perspektywy.

Stella wrzasnęła, kiedy matka zamknęła drzwi. Uderzyła w nie i – wyklinając kobietę, którą kiedyś kochała i szanowała – opadła na podłogę, gdzie zalała się łzami. Wszystkim, czego chciała, było ocalenie rodziny oraz biliona żyć, które przez jej głupotę znalazły się w niebezpieczeństwie. Pomyślała o Blitzo i krzywdzie, którą mu wyrządzono. O tym, jak złamany i zrujnowany był, o krępujących go łańcuchach i spływającej krwi.

– Co ja zrobiłam? Wybacz mi, Blitzo. Błagam, wybacz mi! – wykrztusiła, próbując znaleźć wyjście z sytuacji. Musiała wrócić do domu i powiedzieć o wszystkim mężowi, nawet jeśli to oznaczałoby, że ją znienawidzi. – Ale jak?! Jak mam się stąd wydostać?!

Podeszła do najbliższego krzesła, wciąż nad tym myśląc. Przypadkiem dotknęła swojej obrączki i aż zachłysnęła się powietrzem w przypływie zrozumienia. Przypomniała sobie, że Stolas rzucił na nią zaklęcie, które miało pozwolić Stelli na powrót do domu, gdyby zaszła taka potrzeba. To miał być sposób na uniknięcie problemów, jeśli znalazłaby się w niebezpieczeństwie.

Stella przeklęła samą siebie za to, że nie pomyślała o tym, kiedy trzymała Blitzo w ramionach. Mogła wykorzystać obrączkę, by przenieść się razem z nim, ale teraz nie miała już takiej możliwości. Położywszy dłoń na pierścieniu, zamknęła oczy i przywołała swoją demoniczną aurę. Obrączka zalśniła, a oczy Stelli otwarły się, promieniując mocą.

Dom – wyszeptała i wtedy zniknęła w błysku światła.

 

***

Obecnie

– W ten sposób wróciłam – powiedziała, unosząc wzrok. – To wszystko.

Stolas nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Wiedział, że Natasza była kurwą, ale to zakrawało o szaleństwo. Wygląd rodziny Blitzo pokrywał się z jego własnym. Nawet Reginald patrzył na Stellę z szeroko otwartymi ustami, mimo że zwykle nie pozwalał sobie na robienie min. Jakichkolwiek.

– Co do chuja?! – wykrzyczała z niedowierzaniem Loona. – Nie tylko chcą nas powybijać, ale do tego bawią się w Hitlera?! Czy to w ogóle możliwe?!

– Tak – odparł ponuro Stolas. Wszyscy spojrzeli na niego z obawą, kiedy pochylił głowę i przywołał do siebie Grymuar. Przerzucił kilka stron, by znaleźć niebezpieczny czar i skrzywił się. – Zaklęcie jest prawdziwie. Czytałem o nim wcześniej, ale nigdy nie planowałem go użyć. To jedno z najniebezpieczniejszych zaklęć, jakie można rzucić. Poprawnie rzucone mogłoby pochłonąć cały Krąg Piekielny i zniszczyć wszystko w swoim wnętrzu. Nie da się przed nim uciec. Jeśli już cię pochłonie, jesteś zgubiony, chyba że sam Bóg zdecyduje się zainterweniować.

– Nasza rasa, nasi ludzie… – wymamrotał ze strachem Moxxie. – Nie wspominając o wielu innych. Pozabijają nas.

– Musisz ich powstrzymać! – krzyknęła Stella. – Masz księgę, ale musisz ocalić Blitzo. Jeśli naprawdę wykorzystali Koszmarnego Pasożyta, jego psychika może poddać się w każdej chwili!

– Czym, do diabła, jest Koszmarny Pasożyt? – zapytała Millie, unosząc brew.

– To istota, która przywołuje twoje najgorsze obawy – prawdziwe i wymyślone – i ożywia je w twoim umyśle! Nie wycofa się, póki jego ofiara nie wystraszy się tak bardzo, aż umrze ze strachu! – Stolas warknął i zwrócił się do żony. – Gdzie on jest?! Gadaj!

– W Ponurym Kanionie – odpowiedziała Stella, podchodząc do iluzorycznej mapy, stworzonej na biurku Stolasa. Wskazała jedno z miejsc, a wtedy się przybliżyło. – Tutaj! W tym miejscu!

Stolas zwrócił się do Reginalda.

– Rozkaż wszystkim cienistym strażnikom w pełni się uzbroić! W najlepsze pancerze i broń! Nie ryzykujemy! Przygotuj moją zbroje i włócznię! – Przyjrzał się zdeterminowanej trójce członków I.M.P. i skinął głową. – Daj Moxxiemu, Millie i Loonie dostęp do zbrojowni. Bez żadnych ograniczeń.

– Rozumiem. Chodźcie za mną – polecił Reginald. Cała trójka wyszła w ślad za lokajem.

Stolas również zamierzał wyjść, ale powstrzymał się i zwrócił do milczącej żony.

– Powiem ci to już teraz, Stello. Jeśli Blitzo umrze, twój los będzie przesądzony. Nie wiem, co z tobą zrobię, jeśli uda mu się przeżyć, ale jedno mogę ci obiecać. Jesteś skończona. Już nie jesteś moją żoną, a już na pewno nigdy więcej nie zobaczysz Octavii!

– Nie możesz mi tego zrobić! – zawołała, dopadając do Stolasa, ale odepchnął ją na kanapę. – To moja córka!

– A TY WPĘDZIŁAŚ JĄ W POCZUCIE WINY I WSTYDU TYM, CO ZROBIŁAŚ!wykrzyczał Stolas, a dom aż zatrząsnął się w posadach. – NIE MASZ PRAWA ODZYWAĆ SIĘ ALBO NAWET PATRZEĆ NA OCTAVIĘ PO TYM, CO JEJ ZROBIŁAŚ! NAM! JUŻ NIE JESTEŚ ANI MATKĄ, ANI ŻONĄ! JESTEŚ PEŁNYM NIENAWIŚCI POTWOREM, KTÓRY ZATRACIŁ TO, CO MIAŁ W SOBIE NAJLEPSZE I SKRZYWDZIŁ WŁASNĄ RODZINĘ!!!

Stella nie płakała, ani nie próbowała skomleć o przebaczenie. Po prostu spojrzała w ziemię z zażenowaniem, po czym skinęła głową.

– Wiem… przepraszam… Przepraszam, Stolasie. Pragnęłam chronić swoją rodzinę.

– A jednak ją zniszczyłaś – odpowiedział, powoli się uspokajając. Zamknął oczy i głęboko odetchnął. – Zostaniesz w tym pokoju do mojego powrotu. Nie wyjdziesz, a jeśli spróbujesz, zabiję cię w chwili, w której choć jedno z twoich piór znajdzie się za progiem. Policzymy się później.

– … Kochasz go? – zapytała Stella, zaciskając powieki.

– Tak.

– Czy kiedykolwiek kochałeś mnie?

– Tak – odparł, zwracając się do niej plecami. – Kochałem cię nie jako mąż, ale jako przyjaciel i ktoś, kto miał do ciebie szacunek. Dałaś mi córkę, której nie oddałbym za żadne skarby. Byłaś moją rodziną i zrobiłbym wszystko, żeby cię ochronić. Ale teraz to wszystko zniknęło. Jesteś dla mnie nikim. Nie jesteś moją żoną, przyjaciółką, ani częścią rodziny. – Obejrzał się, by móc na nią spojrzeć. – Nigdy ci nie wybaczę, Stello. Może Bóg będzie w stanie z tą swoją bezkresną miłością, ale nie ja.

Wkrótce po tym Stolas wyszedł, zamykając za sobą drzwi. W chwili, gdy to zrobił, jego żona zaczęła głośno płakać, a on zamknął oczy, próbując skupić emocje na czymś innym. Później mógł się nią zająć, ale teraz musiał uratować Blitzo.

Nadszedł czas, żeby zabrać go do domu.

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE