22 czerwca 2016

Córka Discorda - Pierwszy dzień w szkole [Daughter of Discord ch 04]


     Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania: BronyCooper
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Pierwszy dzień w szkole  (obecnie czytane)
     Screwball miała pięć lat kiedy musiała iść już do szkoły. Rankiem było trochę sporów odnośnie tego, kto ma z nią pójść. Fluttershy obawiała się, że Discord mógłby wywołać szok u młodych ogierów i klaczy, ale wiedziała, że to jest jego obowiązek jako jej ojca. Pegaz w końcu ustąpiła i pozwoliła mu iść razem ze sobą. Kiedy podchodzili do czerwonego budynku, mała poczuła jak ściska ją w żołądku.
-A co jeżeli inne kucyki mnie nie polubią? - zapytała się rodziców
-Oczywiście, że polubią! - Odpowiedział zadowolony bawiąc się jej śmigłem na czapce - Dlaczego mieliby nie? Poza tym, kto by nie polubił najbardziej uroczej klaczki w całej Equestrii? 
W momencie jak pojawili się na boisku, nastała cisza. Wszyscy byli zajęci przyglądaniem się Lordowi Chaosu.
-Bo jesteśmy inni?
-I to jest to, co sprawia że jesteś urocza! - zawołał marszcząc brwi.
-Wszystko będzie dobrze, kochanie... - zapewniała Fluttershy -...Dinky też tutaj będzie, bliźnięta i Cinnamon Stick.
     Apple Jack i Spike byli związani ze sobą już od kilku lat, adoptowali dwa źrebięta z Domu Dziecka, wątpiąc w to, że mogliby mieć własne. Ogier Cynnamon Stic był w wieku Screwball, a klacz Cinnamon Roll była młodsza, ale już mogła iść do szkoły.
-Twoim nauczycielem jest Cheerilee...- kontynuowała -... Pamiętasz ją? Mama Apple Blossom, oh i ona też będzie w twojej klasie, wiesz?
Apple Bloddom była także w wieku Screwball. Co prawda nie widziały się zbyt często, ale wiedziała, że była bratanicą cioci Apple Jack. Pamiętała również jej mamę, bardzo ładną klacz, która zawsze się uśmiechała. Jak pomyślała, że to właśnie ona będzie jej nauczycielką poczuła się trochę lepiej. Dodatkowo wszystkie jej koleżanki miały być razem z nią.
-I nie martw się, jeżeli jakiś kucyk będzie się z ciebie śmiał. - dodał Discord - Pokaż im wtedy kto tu rządzi i przemień ich w pomarańcze!
-Discord! - Fluttershy popatrzyła gniewnie na męża - Nie tak powinieneś jej mówić! - zwróciła się do córki - Jeżeli jakiś kucyk nie może zaakceptować twojej wyjątkowości, to jego problem. Co do magii.. nie dostań się w jakieś kłopoty, ponad to mogą ci jej zazdrościć...
-Powinna pokazać swoje moce!
Pegaz popatrzyła ponownie na Discorda, a potem zwróciła się do Screwball.
-Obiecaj mi, że będziesz się dobrze zachowywać. Zgoda?
-Obiecuję, mamo. - skinęła głową
-Dobrze. - pocałowała ją w czoło - Teraz, masz już wszystko? Obiad?
-Jest.
-Zeszyt i długopis?
-Jest.
-Nie zapomnij o jabłku dla nauczycielki! - Discord krzyknął i pstryknął w palce. Jabłko pojawiło się w kopytach Scerwball. Zachichotała kiedy wyszedł z niego mały robak.
-Discord! - Fluttershy warknęła ostrzegawczo. Pan Chaosu zaśmiał się i pstryknął ponownie palcami, a jabłko zamieniło się w soczyste i czerwone.
-Tylko żartowałem, kochanie! Nie bierz wszystkiego tak poważnie!
-Screwball! - rodzina odwróciła się i zobaczyła jak znajomy kucyk biegnie do nich. Córka Chaosu objęła swoją najlepszą przyjaciółkę. - Czy to nie ekscytujące? - zawołała Dinky podskakując - To nasz pierwszy dzień w szkole! Będziemy się bawić i zdobędziemy wielu przyjaciół! Wydawała się być bardziej podekscytowana, wtedy kiedy pegazy podleciały do nich.
-Cześć Fluttershy! - przywitała się Rainbow - Wygląda na to, że nasze dzieci są w tej samej klasie.
-Thunder! Lighting! - bliźnięta wylądowały obok Dinky z hukiem. Apple Jack zaśmiała się kiedy podeszła do nich. Przyprowadziła ze sobą kucyka z jasnobrązową maścią, brązowymi oczami i czarną grzywą. - Widzę, że nie tylko Cynnamon Srick jest tak podekscytowany! - powiedziała poklepując adoptowanego syna po plecach. Dinky zarumieniła się na widok ogiera, Screwball zauważyła to szybko i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
-Cz...cześć... Di..Dinky - wyjąkał.
-Cześć - machnęła nieśmiało kopytem.
Wtedy zadzwonił dzwonek, a nauczycielka weszła do budynku.
-Dobra dzieciaki, do środka!
-No idź. - Fluttershy pchnęła lekko córkę - Przyjdziemy po ciebie o trzeciej. - Po otrzymaniu kolejnego pocałunku dołączyła do przyjaciół. Zatrzymała się przy nauczycielce.
-To dla pani! - podała jej jabłko.
-Dziękuję - Cheerilee uśmiechnęła się.
Kiedy dzieci były już w środku, Fluttershy popatrzyła z troską w oczach na nauczycielkę.
-Muszę chyba poinformować, że Screwball jakby... ma wiele ze swojego ojca...
-Jestem świadoma... - Nauczycielka uniosła kopyto - ... talentów Screwball.
-Oh, cóż.. czasami nie może kontrolować siebie.. i jeśli spowoduje jakieś problemy...
-Po prostu zostaw to mnie.
-Jest trochę przewrażliwiona na punkcie swoich oczu...
-Będzie traktowana jak każdy inny uczeń, gwarantuję. Nie martw się, Fluttershy. Jest w dobrych kopytach.
Pegaz uśmiechnęła się do nauczyciela, a kiedy ta zniknęła za drzwiami nadal nie miała pewności. Discord złapał ją za ramiona.
-Będzie dobrze, kochanie. - zapewniał - W końcu to nasza córka.
-Właśnie to mnie martwi... - mruknęła
     -Dobrze, klasa! Wiem, że się ekscytujecie wszystkim. Na stolikach macie swoje imiona, siadajcie tam! - W środku było w sumie dwanaście miejsc. Screwball znalazła swoje w drugim rzędzie. Cieszyła się, że Dinky dostała miejsce obok niej. Thunder i Lighting dostali miejsca w pierwszym rzędzie, a Cinnamon Stick zajął lewy róg. Czuła się lepiej, będąc otoczoną przyjaciółmi.
-Witam was w nowym roku szkolnym, moje kochane kucyki! - ogłosiła Cheerilee - Jestem waszym nauczycielem, chciałabym, abyśmy się wzajemnie teraz poznali. Wszyscy zwracają się kolejno i będą mówić coś o sobie.
Kiedy Thunder obrócił się w prawo zobaczył zielone oczy kucyka jakiego wcześniej nie znał. Miała żółte umaszczenie i kilka piegów na policzkach, jej grzywa była pomarańczowa związana w dwa warkocze.
-Hej.
-Hej. -mruknęła
-Thunder Dash - wyciągnął kopyto.
-Apple Bloosom - odpowiedziała tym samym gestem, ale nie patrzyła mu w oczy.
-Oh, jesteś pupilem nauczyciela... Znaczy się córką, prawda?
-A Rainbow Dash to twoja mama?
-Tak.
Nie padło już ani jedno słowo, kiedy natomiast popatrzyli się na siebie, chwilę milczeli. Obok Screw po prawej stronie siedział jednorożec z czerwono-biało-niebieskimi włosami. Drgnęła na jej widok.
-Cześć! Jestem Screwball!
-Aquafresh. - z wahaniem pokręciła kopytem
-Czy to nie jest ekscytujące?
-Uhm... tak. Hej, ty jesteś...?
Nauczycielka uderzyła linijką w biurko, aby zwrócić na siebie uwagę dzieci.
-Dobrze, teraz mówmy do całej klasy. Podajcie swoje imię, powiedzcie coś ciekawego o sobie. Ja przedstawię się na samym początku. - Odchrząknęła - Jestem Cheerilee, mam kochającego męża i obecnie uczę waszą klasę.
Screwball starała się zwrócić uwagę na wszystkich, ale szczególną uwagę ofiarowała swoim przyjaciołom.
-Jestem Lighting Dash!
-A ja Thunder Dash!
-Będziemy w Wonderbolts! Tak jak nasi rodzice! - bliźnięta przybiły sobie kopyto.
-Nazywam się Apple Blossom, a moja mama jest tam. - kucyk pokazał kopytem na nauczycielkę.
-Tak, rzeczywiście, to jest moja córka. Ale zapewniam was, że będzie ona traktowana jak wszyscy.
-Jestem Dinky Doo - mówiła podekscytowana - Lubię babeczki!
Screwball zaśmiała się cicho, gdy uświadomiła sobie nagle, że jest jej kolej.
-Jestem Screwball, a mój tata to Pan Chaosu!
     W pokoju nastała cisza, że bez problemu można było usłyszeć latającą muchę. Skurczyła się na myśl, że może jednak nie powinna poruszać tego tematu, wbrew zapewnieniom mamy. Nie chciała się chwalić, ale nauczycielka poprosiła o coś ciekawego, a uważała, że właśnie to było w niej najciekawsze. Nie mogła zrozumieć, dlaczego każdy kucyk był zszokowany. Sądząc po wzroku bliźniąt, miała wrażenie, że powiedziała coś złego. Dlaczego? To nie tak, że nie wiedzieli. - Czy powiedziałam coś złego? - zapytała się w końcu nauczycielki.
-Nie, nie powiedziałaś. Kontynuujmy.
-Jestem Aquafresh - odezwał się jednorożec obok niej niepewnie -... a moja mama jest dentystką.
Nie słyszała już niczego innego, albo raczej, nie zwracała na to uwagi. Była zbyt zajęta, nawet wtedy kiedy właściwa lekcja się już zajęła. Dwa ogiery szeptały za nią.
-Moja siostra powiedziała mi o jej tatusiu! Ponoć to straszny potwór!
-Tak! Chyba go dzisiaj rano widziałem!
-Moja siostra powiedziała mi, że tak samo jak on jest wariatką!
-Tak! Popatrz jaki ma kapelusz!
-A co się dzieje z jej oczami? Jest ślepa czy jak?
-Nie jestem ślepa! - nie wytrzymała i krzyknęła głośno
-Screwball! - Dopiero kiedy poczuła na sobie wzrok nauczycielki zdała sobie sprawę, jak bardzo jej głośna. - Co się dzieje?
-Proszę pani... - szeptała - ale.. oni mówią o mnie dziwne rzeczy.
-Skarżypyta. - mruknął za nią ogier
-Czy to prawda, Gold Digger?
Ogier ze złotym futrem i czarną grzywą pokręcił głową.
-Nie, pani Cheerilee. Właśnie rozmawialiśmy o jej oczach.
-Twoja siostra - ciągnęła nauczycielka - była kiedyś moją uczennicą, więc powinna powiedzieć ci jak się tutaj zachowujemy. Nie wolno rozmawiać podczas zajęć!
Screwball popatrzyła na Apple Blossom i próbowała ją naśladować, siedząc w pozycji pionowej, kopyta trzymając na biurku. Nie mogła mieć kłopotów w pierwszym dniu szkoły. Zdenerwowała by mamę. Drgnęła, kiedy poczuła ukłucie z tyłu szyi. Rozejrzała się i wzruszyła ramionami, sądząc, że to mucha. Potem poczuła go ponownie. To nie bolało, ale było irytujące. Następnie ktoś rzucił na jej stolik gumką. To był Gold, on i jego kolega bawili się jej kosztem z przyjemnością. Myślała o tym, co powiedział jej ojciec: "Jeżeli którykolwiek kucyk będzie się z ciebie naśmiewał, pokaż im kto tutaj jest szefem". Nie chciała zawieść matki, ale czuła że musi dać im nauczkę. Musiała działać delikatnie, bo nauczycielka wiedziała o jej zdolnościach. Przypomniała sobie o tym, jak ciocia Pinkie wspominała o czymś co nazywało się "Kocie figle". Uśmiechnęła się podstępnie, a mała gumka zamieniła się w cienki sznurek i zawiązała nogi Gold Diggera. Kiedy się jej udało, to samo zrobiła u jego kolegi. Potem zadzwonił dzwonek na przerwę, chłopcy chcieli wstać z miejsc, ale nie mogli.
-Co? - ogier popatrzył się na swoje kopyta.
Bliźnięta gapili się na Screwball pytająco, otrzymali jedynie jej diabelski uśmiech.
-Ładnie - mruknęła Lighting
-Chodźmy stąd, nim nauczycielka się dowie - szepnął Thunder.
Byli na placu zabaw. Na samym początku Screwball i Dinky przeciągały linę, aby bliźnięta mogły rywalizować kto umie skakać najdłużej.
-Dziewięć, dziesięć... - liczyła Dinky - Zaraz, co jest po dziesięciu?
-Jedenaście - kontynuowała Screwball - Dwanaście, trzynaście.. hej, chłopaki! Patrzcie na to! - puściła linkę, lecz ta nie opadła, nadal zdawało się, że ktoś ją trzyma. Dinky zrobiła to samo.
-Niesamowite! - zawołały bliźnięta
-Mamy najlepszą przyjaciółkę na ziemi! - zawołała Lighting
-I najfajniejszą! - dodał Thunder
-Kto chce zagrać w przechodzenie pod liną?
Nie trzeba było nikogo ponownie zapraszać. Dinky jako pierwsza spróbowała swoich sił, a pozostali przyjaciele się śmiali. Niestety, radość szybko opuściła Screwball kiedy podszedł do niej Gold. Ich oczy na chwilę się spotkały.
-Niestety - oznajmił - ta gra jest tylko dla kucyków.
-Ale ja jestem kucykiem - mruknęła
-Nie. Nie jesteś. Jesteś tylko pół-kucykiem. Tak mówi moja siostra Daimond Tiara! - niektóre kucyki zaczęły mu się przysłuchiwać z ciekawością - Widzieliście tego wielkiego potwora? - zapytał ich - To był jej tata! - wrzasnął z przerażeniem - Moja siostra mówiła mi, że twój tata chciał zawładnąć Equestrią. Trzy razy! To najgorszy facet! Jest zły!
-Tata nie jest zły! - tupnęła kopytem o ziemię
-On jest zły! Ty też jesteś zła! Popatrz na swoje oczy!
-Hej! - zawołały bliźnięta stając przed nią
-Zostaw ją! - ryknął Thunder
-Co jest z tobą nie tak? - warknęła Lighting
-Co jest ze mną nie tak? - powtórzył - Co jest z nią nie tak! Ona ma dziwne oczy! Podobnie jak jej głupawa przyjaciółka!
Screwball popatrzyła na Dinky, która miała zeza, była na skraju wytrzymałości, a łzy powoli wylewały się z jej oczu. Naśmiewanie się z niej to jedno, ale nikomu nie pozwoli śmiać się z przyjaciółki. Chciała, aby coś spadło na głowę Gold Diggera. Wtedy rozległ się krzyk, nie wiadomo skąd z nieba zaczął spadać fortepian. Ten jednak uciekł w porę, a fortepian uderzył w ziemię rozbijając się na kawałeczki. Nauczycielka pojawiła się jak na zawołanie, wiedziała co się stało.
     Fluttershy domyśliła się, że coś się stało kiedy jej córka nie wyszła z budynku. Dinky wyjaśniła, że została w klasie. Spodziewając się najgorszego pegaz weszła do klasy. Cheerilee oczekiwała jej i siedziała przy swoim biurku, jej córka siedziała obok Screwball w rogu pomieszczenia. Jak tylko zobaczyła swoją mamę schowała twarz w kopyta ze wstydu.
-Doceniam to, że tutaj przyszłaś - zaczęła nauczycielka
-Co się stało?
-Apple Blossom, możesz poczekać na zewnątrz? - klaczka posłuchała i wyszła w milczeniu. - Siadaj Fluttershy. - po chwili mówiła dalej - Wydaje mi się, że to co się stało, to nie był... wypadek.
-A co się stało?
-No cóż... Jak mam to powiedzieć? Fortepian spadł z nieba.
Oczy Fluttershy rozszerzyły się w przestrachu.
-Fortepian?!
-Tak. Sprawdziłam i nie było nikogo podróżującego wtedy po niebie.
-Myślisz, że... Screwball?
-Cóż.. - nauczycielka popatrzyła na swoją wychowankę-... Screwball?
-Nie chciałam! - krzyknęła przepraszająco - Oni się ze mnie śmiali i z Dinky! Nie chciałam, aby tak się stało! Byłam po prostu zła!
-Kochanie, obiecałaś! - Fluttershy krzyknęła zbyt głośno nawet jak na nią
-Powiedzieli, że tata jest zły!
Wyraz twarzy jej matki z wściekłego zamienił się w strach. Popatrzyła na nauczycielkę.
-Zapewniam, że to się nie powtórzy.
-Domyślam się - Cheerilee powiedziała chłodno - Możesz iść do domu, Screwball.
Klaczka zsunęła się z krzesełka i uśmiechnęła nerwowo do matki, jednak to co otrzymała w odpowiedzi sprawiło, że pochyliła głowę jeszcze bardziej.
-Musimy na ten temat porozmawiać z ojcem.
     -Fortepian? - Discord popatrzył na córkę znad obiadu - Odrobinę to dramatyczne, nie sądzisz? Stos cegieł by wystarczył.
-Discord! - warknęła Fluttershy.
-Nic nie usprawiedliwia tych drani z naśmiewania się z mojej córki!
-Ja też związałam im kopyta.. - przyznała się.
-Co zrobiłaś? - zaśmiał się Pan Chaosu - A czym to zrobiłaś?
-Gumką. Rzucił nią we mnie pierwszy, więc ją zamieniłam i...
-Każdy pije piwo jakie sam naważył! - klasnął w dłonie - Geniusz, czysty geniusz!
-Nie zachęcaj jej - pegaz była przerażona - Mogła zranić jakiegoś kucyka!
-Te małe bachory powinny wiedzieć, że nie szydzi się z naszej pięknej córki!
-Oni powiedzieli, że jesteś zły - stwierdziła mała klaczka. Oboje popatrzyli na nią zaniepokojeni.
-Kto ci to powiedział? - warknął Discord.
-Gold Digger - odpowiedziała - powiedział, że skoro ty jesteś zły, to ja też.
-Kochanie - Fluttershy pogłaskała czule po grzywie córkę - nie jesteś zła. Twój tata też nie jest zły.
-Powiedzieli, że próbowałeś zawładnąć Equestrią...
-Um... tak - zdawał się skurczyć poczuciem winy za swoje zachowanie - Raz, czy może dwa razy... Ale to było dawno temu.
-Widzisz kochanie - głos zabrała matka - Twój ojciec był... zły. Ale to na długo nim się poznaliśmy.
-Wydaje mi się, jakby to było z tysiąc lat temu - wspominał - Właściwie... Wszyscy się mnie bali z powodu mojego wyglądu. Uciekali ode mnie i można powiedzieć, że byłem bardzo zły. Tak jak ty dzisiaj z tym fortepianem. Księżniczki ukarały mnie i zamieniły w kamień na tysiąc lat. Kiedy uwolniłem się, poznałem twoja matkę. Nie rozpoczęliśmy zbyt wesoło naszej znajomości. Była jednym z Elementów Harmonii, jedynej rzeczy która mogła mnie pokonać. Jej mocą była Dobroć, ciocia Twilight to Magia, Rainbow miała Lojalność, Pinkie to Śmiech, a Apple Jack Uczciwość. No i jeszcze Rarity to Hojność. Chciałem im skraść Elementy, ale mi nie wyszło. Więc spróbowałem czegoś innego. Widzisz, ja.. - nie wiedział jak ma dalej mówić. Nie chciał, aby jego córka wzięła go za potwora. Całe szczęście Fluttershy przejęła pałeczkę.
-Powiedział, że zostawi Equestrię, ale chce mieć narzeczoną.
-Tak, ja...- odetchnął z ulgą - Twoja mama była jedyną osobą, która zaakceptowała moją ofertę.
-Mamo! - oczy Screwball rozszerzyły się - Zostałaś zmuszona do ślubu z tatą?!
-Na początku tak - zawahała się - poznałam twojego tatę, a...
-Wtedy się zakochaliśmy - Discord zakończył kładąc ręce na jej ramionach. - Twoja mama jest niesamowitą klaczą. Pamiętaj o tym. Była jedyną, która mnie zaakceptowała. Wtedy zrozumiałem, że mogę mieć Equestrię, ale bez niej nie mogę żyć. Więc..
-Pobraliśmy się - wzięła go za łapę.
Uśmiechnął się i pocałował ją lekko w usta.
-Tak, tak. Ona mnie odmieniła, nie jestem już zły.
-Więc nie wierz temu co Gold Digger ci powiedział.
-Ale on śmiał się Dinky! - przypomniała
-Nie powinien tego robić, ale gdyby uderzył go fortepian, to czy to by cokolwiek zmieniło?
-Nie - spuściła głowę
-Właśnie.
-Więc, tatuś nie jest zły?
-No cóż - Discord zachichotał - Kiedyś... - urwał jak Fluttershy szturchnęła go w żebra - To znaczy nie! Znalazłem coś lepszego niż chaos!
-Pamiętaj o tym, kochanie. - Fluttershy uśmiechnęła się do męża, a ten odwzajemnił gest - Gdy chodzi o miłość, nic nie jest ważne.
-Rzeczywiście - Zgodził się z nią - Miłość, to najpotężniejsza forma chaosu!
Share:

21 czerwca 2016

20 czerwca 2016

Zootopia autorstwa Rem289 [tłumaczenie PL]

Autor: rem289
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
1 | (Obecnie czytane) 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |



Adnotacja 1. W oryginalnym angielskim tekście agent nazywa się Jack Savage, gdzie savage z angielskiego oznacza zły/wściekły. Stąd takie tłumaczenie. 
Adnotacja 2. Jack jest postacią wymyśloną przez Disneya, jednak w toku produkcji bajki został on wyeliminowany ze scenariusza (co za tym idzie z fabuły), a szkoda. Może pojawi się w Zootopii 2 (jeżeli ta będzie kręcona?)
Adnotacja 3. W oryginalnym tekście angielskim Nick na początku komiksu nie mówi o aplikacji z Gazelą, lecz "Poważna przemowa jak na kogoś kto zatrudnił królika" z przyczyn jednak oszczędności miejsca na tekst zdecydowałam się na taką krótką wersję.

Share:

Zootopia: Love always finds a way - Prolog - Rozdział 0

#zwierzogród #fanfiction #romance #romans
autor obrazka: milk-vetch

░▒▓█▓▒░

Spis treści:
| 0 (obecnie czytany)|1 | 2 | 2.22.3

░▒▓█▓▒░


- Super, że przenosisz się do centrum! - zakrzyknęła z entuzjazmem Judy taszcząc wielkie, jak na jej królicze rozmiary pudełko. Minął tydzień od czasu zamknięcia sprawy z panią Obłoczek i zaledwie jeden dzień po udanym koncercie Gazeli. 
- Wiesz, nowe życie, obowiązki i takie tam... - odparł jej Nick. Lis żyjący dotąd "na kocią łapę", ciągnący korzyści z naiwności i głupoty innych stworzeń zamieszkujących Zwierzogród. Od teraz jednak wszystko miało się u niego zmienić. Nie dość, że mógł zerwać z przeszłością, to jeszcze otrzymał całkiem dobrą posadę w policji jako honorowy i mianowany obywatel. W końcu pomógł rozwiązać naprawdę ciężką zagadkę, która (jak się okazało z czasem) miała drugie dno. 
Życie powoli wracało do normy, chociaż skutki zniszczeń nadal pozostały w świadomości zwierząt. Poczucie przynależności do natury i do życia jakie wszystkie zwierzęta porzuciły wiele lat temu sprawiło, że na nowo zaczęły rodzić się waśnie i spory. Lecz i z tym można było sobie poradzić. Niecodzienna para łowcy i ofiary jaką stanowił lis i królik była przykładem dla wszystkich w mieście. 
- Ostatni. - odetchnęła z ulgą Judy odstawiając karton pod ścianą skromnego pokoiku wynajmowanego na trzecim piętrze ubogo wyglądającego budynku. 
- Dziękuję za pomoc. - Nick uśmiechnął się do swojej przyjaciółki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Obdrapana tapeta, w powietrzu unosił się zapach grzyba, który niewątpliwie był gdzieś na ścianach schowany pod tą częścią tapety jaka jeszcze w miarę trzymała się na ścianach. Usiadł na łóżku i opuścił uszy. Niemiłe skrzypnięcie zardzewiałych sprężyn rozniosło się. - Nie jest tak źle... - zaczął szukać wzrokiem pozytywów mieszkania. Nie mogąc nic znaleźć we wnętrzu postanowił podejść do okna i wyjrzeć przez nie. - ... popatrz Karotko, przynajmniej widok mam ła... - nie dokończył. Jego oczom ukazał się przepełniony śmietnik. 
- Popatrz na dobrą stronę! - królik podskoczył do mężczyzny - Masz blisko do pracy! - Palcem wskazała na wyraźnie widoczny szyld policji. 
- Nie dobijaj leżącego. - Mruknął śmiejąc się z lekka. 

Okazało się, że całkiem dobrze się ze sobą dogadywali. Na swój sposób uzupełniali się w pracy bardziej, niż początkowo im się to zdawało. Zdaniem opinii publicznej, ta dwójka miała się ku sobie, szkoda tylko, że oni tego nie zauważali. Judy pochłonięta pracą przywykła do tego, że gdzieś obok jest Nick. Ten pamiętając wszystkich z miasta okazał się wielką pomocą w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie - od kradzieży, przez porwania.
Nick natomiast miał wyraźne problemy w odnalezieniu się. Przywykł do odgórnie narzuconej mu roli szczwanego lisa, który jest w stanie oszukać samego diabła. Wiedział, że towar jaki zwie się "zaufaniem" był wobec jego osoby bardzo skąpo rozdzielany przez inne zwierzęta. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Uniósł wzrok znad książki do historii jaką udawał, że czytał. Jego partnerka właśnie kończyła pisać raport z ostatniego ich wspólnego patrolu. Pomarańczowy długopis w kształcie marchewki poruszał się energicznie. Dziewczyna była w swoim żywiole. Mógł spokojnie zostawić pracę w jej rękach. 
Jego wzrok ponownie powędrował na strony, szkic przedstawiający to w jaki sposób drapieżnik wgryzał się w szyję mniejszego i słabszego od siebie królika zajmował pół strony. Lis ponownie przeniósł wzrok na królika. Na jej szyję. Widział kiedy przełyka ona ślinę. Cmoknął i z niesmakiem odstawił podręcznik na bok. 
- Już prawie kończę. - Judy nie podniosła nawet wzroku. 
W tym momencie jego myśli popłynęły w zupełnie innym kierunku. Zastanawiał się, co by było gdyby poznał tego królika piętnaście lat temu. Ona od dziecka chciała być policjantem, żyła w świecie idei i marzeń, gdzie ograniczała ją jedynie własna wyobraźnia. Wbrew prawu przyrody, wbrew przeciwnościom losu i wbrew zdrowemu rozsądkowi osiągnęła to, czego nie osiągnął jeszcze nikt przed nią. Królik - policjant. On raz próbował i skończył w kagańcu jaki został mu nałożony przez tych, za którymi jego przodkowie biegali i żywili się nimi. Westchnął przeciągle rozsiadając się wygodniej w miękkim fotelu. Poczuł jak pod jego ciężarem oparcie delikatnie wygina się do tyłu. 
Gdyby jakimś cudem, zrządzeniem losu, poznał ją wcześniej zaraz po tym kiedy stało się tamto, może nie poddałby się tak łatwo? A może wręcz odwrotnie, odrzuciłby jej przyjaźń i jej szczere serce zbaczając na jeszcze gorszą drogę? A może jeszcze lepiej - poznałby ją zanim jego mama nawet zaczęłaby oszczędzać na ten felerny mundur zucha. Może razem z Karotką próbował by już wtedy swoich sił w policji? A może by jej nie polubił? 
- Skończyłam! - wyrwało go z zamyślenia. Zadowolona i dumna z siebie zeskakiwała z fotela pod pachę wsadzając sobie plik dokumentów. - Zaniesiemy to jeszcze komendantowi i będziemy wolni!
Lis poszedł za nią uważnie się jej przyglądając. Bił się z myślami. Głupia sprawa, lecz nie mógł ich wygonić z własnej głowy. Co by było gdyby....
- Hej, Nick! - Judy wyrwała go z zamyślenia. Nie wiedział kiedy, jego partnerka zaniosła już raport, a oni teraz stali przed budynkiem policji. Było już ciemno. - Nick! - zawołała jeszcze raz.
- Oh wybacz, to ciśnienie. Czuję się taki nie swój - powiedział szybko i podrapał się za uchem. - Słuchaj, zapraszam cię na kolację w ramach tego co dzisiaj zrobiłaś. Dobra?
- A co ja takiego dzisiaj zrobiłam?
- Właściwie to zrobiłaś tylko raport, ale jako, że oboje mieliśmy go zrobić...
- Często robiłam raporty za ciebie i mnie. nigdzie, nigdy nie zapraszałeś.
- Oj przestań, po prostu chcę cię zabrać na kolację, dobrze?
W sumie nie wiedział, skąd u niego ta chęć. Udało się jednak. Judy się zgodziła spędzić z nim kilku chwil dłużej. Szli obok siebie w milczeniu, ta forma jednak bardzo im odpowiadała, zaś towarzyszenie komuś w milczeniu oboje odczytywali jako szczerą radość.


Share:

9 czerwca 2016

Współpraca

Tłumaczenia
Oczywiście, że można mi przesyłać swoje tłumaczenia, jeżeli chce się je tutaj wrzucić. Film, gra, nic nie jest narzucone. Może to być nawet coś co do tej pory nie pojawiło się na moim blogu. Trzeba jednak spełnić kilka wymogów

Zasady ogólne
♥ Tłumaczenie musi być poprawne gramatycznie i ortograficznie (oczywiście literówka może się trafić, czy byk to tu to tam, ja bez grzechu nie jestem. Jednak kiedy więcej jest byków w komiksach niż samej treści, albo byki się pasą w najprostszych słowach - komiks nie zostanie przyjęty)
♥ Tłumaczenie ma być tłumaczeniem, a nie radosną inwencją twórcą
♥ Tłumaczenie nie powinno być dosłownie, lecz sensowne (nie wrzucamy to co wyskoczy nam w google tłumaczu, a dostosowujemy do sensu wypowiedzi oraz polskiego odbiorcy)
♥  Zawsze należy podawać bezpośredni odnośnik do oryginału

Komiksy
Tłumaczenie musi znajdować się na obrazku
♥ Wysokość obrazka nie może przekraczać 1500 pikseli (jeżeli komiks ma stronę dłuższą, proszę go pociąć na kawałki, taki ogranicznik powstaje, ze względu na to, że obrazki wyższe są automatycznie zmniejszane przez bloggera przez co stają się mniej wyraźne)
♥ Nie publikuję komiksów ze stron takich jak: ifunny, pinterest etc. Zawsze ma być podany oryginalny autor obrazka.
♥ W przypadku tłumaczenia dłuższych komiksów wymagana jest zgoda od autora
♥ Tłumaczenie ma być wyraźne i czytelne dla czytelnika

Opowiadania
Wymagana jest zgoda od autora przy każdym opowiadaniu - czy to dłuższa seria, czy też oneshoot

Słuchowiska
♥ Zgoda autora mile widziana, wymagany jest link do oryginału
 

Opowiadania
Można u mnie publikować swoje opowiadania i oneshooty. Mogę również wykonać niewielką korektę rozdziałów nadesłanych. Trzeba jednak przestrzegać kilku zasad:
♥ Jeżeli opowiadanie posiada więcej niż jednego autora - wszyscy muszą wyrazić zgodę i chęć na publikację na moim blogu
Raz wrzucone opowiadanie nie zostanie zdjęte (chcę uniknąć sytuacji, gdzie po pół roku zgłasza się autor i mówi, że prosi o skasowanie swojego opowiadania, bo tak)
♥ Jeżeli opowiadanie ma więcej niż jedną część, muszę mieć 100% pewności, że zostanie zakończone, tak więc trzeba mieć kompletny plan opowiadania (nie publikuję "never ending story")
♥ Opowiadanie musi być poprawne gramatycznie i stylistycznie (byk trafić się może, raz na jakiś czas, jednak takie które będą wymagały ode mnie większej korekty nie zostaną opublikowane tylko odesłane do autora z prośbą o poprawienie) 


Komiksy
Można u mnie publikować swoje komiksy. 
♥ Jeżeli komiks posiada więcej niż jednego autora - wszyscy muszą wyrazić zgodę i chęć na publikację na moim blogu
 Raz wrzucony komiks nie zostanie zdjęty (chcę uniknąć sytuacji, gdzie po pół roku zgłasza się autor i mówi, że prosi o skasowanie swojego komiksu, bo tak)
♥ Jeżeli komiks ma więcej niż jedną część, muszę mieć 100% pewności, że zostanie zakończony, tak więc trzeba mieć kompletny plan (nie publikuję "never ending story")
♥ Komiks musi być poprawny gramatycznie i stylistycznie (byk trafić się może, raz na jakiś czas, jednak takie które będą wymagały większej korekty nie zostaną opublikowane tylko odesłane do autora z prośbą o poprawienie) 


Grupy Translatorskie
Nie jestem zainteresowana dołączaniem do żadnej grupy translatorskiej, czy też założeniem takiej. Nie umiem działać w grupie, którą sama nie przewodzę. Zaś na tworzenie własnej nie mam czasu. Jakkolwiek doceniam liczne zaproszenia, tak odmawiam dołączenia do kogokolwiek.


Chcesz przesłać coś swojego?
Musisz wiedzieć że:
- Nie poganiam - tłumaczysz/piszesz/rysujesz kiedy chcesz. To ma być przyjemność, a nie obowiązek.
- Nie rozkazuje - tłumaczysz/piszesz/rysujesz to co chcesz, Ty wybierasz i Ty zaklepujesz
- Raz wrzucona praca nie zostanie zdjęta bez Twojej wiedzy
- W przypadku wrzucania własnych opowiadań czy komiksów, osobiście stoję na straży poziomu bloga, więc nie lękaj się, że zostaniesz obrzucony błotem czy ktoś Cię zacznie hejtować.
- Służę pomocą w tym na czym się znam (opowiadania, tłumaczenia)
- Wysłanie mi swojej pracy/tłumaczenia oznacza automatyczną zgodę na powyższe zasady

Materiały proszę słać na maila
handlarziluzji@onet.pl
Share:

7 czerwca 2016

Prawa autorskie

PRAWA AUTORSKIE

Jeżeli chodzi o opowiadania autorskie, teksty własne jak i moje wiersze - zastrzegam sobie do nich pełnię praw. Nie można ich wrzucać, upubliczniać, gdziekolwiek BEZ mojej wiedzy I ZGODY. Aby taką uzyskać, trzeba napisać do mnie na facebooku najlepiej, a i tak powiem szczerze, wątpię abym zgodziła się na tego typu rozprzestrzenianie mojej twórczości. Prywatnej, znaczy się. Dlaczego? Widzicie, czasem się zdarza, że biorę udział w konkursach różnej kategorii. Łatwiej powiedzieć komisji, że wiersz jaki znajdą na stronie "Handlarz Iluzji" jest mojego autorstwa. To pozostawia znacznie mniej problemów.

Podobna sprawa ma się z tłumaczonymi opowiadaniami. Chociaż tutaj prawa autorskie mam ja do tłumaczenia, jak i zamieszany w to jest autor. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek splagiatuje cudze opowiadanie z mojego bloga jestem zobowiązana poinformować o tym tę osobę. Tak jak miało to miejsce w przypadku jednej dziewczyny, która splagiatowała opowiadanie Silent Omen. Jak się o tym dowiedziałam - pierwszym co zrobiłam było poinformowanie autorki o tym co miało miejsce. A wierzcie mi, to nie jest nic przyjemnego. Dlatego jakkolwiek by się opowiadania nie podobały, nie wyrażam zgody na upublicznianie ich w innych miejscach - nawet jeżeli da się odnośnik do mojej strony.

Jeżeli chodzi o tłumaczenia komiksów. Wyrażam zgodę na to, aby upubliczniać je w innych miejscach. Robić fundubby i inne tak długo, jak w pracy znajdzie się link do mojego bloga. 
Oczywiście, byłabym naprawdę wdzięczna, jeżeli ktokolwiek by napisał, że zrobił takie coś, bo przyznam się szczerze - sama chcę oglądać i jest mi miło, że tłumaczenie się spodobało na tyle, aby wysilić się i zrobić fundub. Albo podzielić się komiksem z innymi. Jeżeli jednak nie ma linka do mojego bloga - nie pozwalam na wrzucanie komiksów gdziekolwiek. Napisanie "od Handlarz Iluzji" czy pokrewne - się nie liczy. Ma być odnośnik do strony.

Jeżeli chodzi o komiksy dłuższe, takie kilku rozdziałowe, czy posiadające dłuższą fabułę - nie wyrażam zgody na publikowanie ich gdziekolwiek. Musiałam osobiście pisać do autorów z prośbą o zgodę i zgodę na publikację mam tylko i wyłącznie ja, na tylko i wyłącznie moim blogu. Tak więc proszę nigdzie tego nie wrzucać, nawet jak jest zaznaczenie, że to pochodzi z mojego bloga.

Skrypty do słuchowisk mogą być używane tylko  i wyłącznie, jeżeli znajdzie się link do bloga i zostanę poinformowana o użyciu go. 

Jednocześnie informuję, że mam naprawdę wielką alergię na plagiaty i jeżeli kogoś przyłapię na kradziejce mojej pracy to NIGDY nie wydam tej osobie zgody na publikowanie czegokolwiek co jest mojego autorstwa.

Share:

1 stycznia 2016

Spis Treści

Klikając w poniższe obrazki zostaniesz przeniesiony na Handlarz Iluzji Wiki na której znajduje się pełny i aktualny spis treści
http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/Opowiadania_autorskie

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/Komiksy_autorskie

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/T%C5%82umaczenia_opowiada%C5%84

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/T%C5%82umaczenia_komiks%C3%B3w

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/T%C5%82umaczenia_kr%C3%B3tkich_komiks%C3%B3w

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/Undertale_AU

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/Pozosta%C5%82e

http://pl.handlarziluzji.wikia.com/wiki/Porzucone_prace

Share:

27 grudnia 2015

W potrzasku własnego znaczka






     Kiedy kucyk odkryje swój indywidualny talent, zda sobie sprawę z tego w czym jest dobry lub będzie wiedział co chce dalej robić w życiu oraz co z tego będzie – warunkuje to jego dalsze życie. Każdy z nas ma swój indywidualny, unikatowy, niepodważalny znaczek. Może on oznaczać talent do szybkiego latania, umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami, talent aktorski, piosenkarski, talent do gry na jakimś instrumencie, talent w budownictwie, talent w florystyce, talent w zarządzaniu tym co się ma. Ma się też talent do szczęścia, do rozśmieszania bliźnich, do robienia i gromadzenia pieniędzy.
      Znaczki warunkują nasze dalsze losy, to gdzie znajdziemy zatrudnienie oraz to co będziemy dalej robić w życiu. To w czym jesteśmy naprawdę dobrzy.
     Pamiętam, jak moja mama (cudowny z niej był jednorożec) opowiadała mi kiedyś, że każdy kucyk dostał swój własny talent i to od niego zależy jak go wykorzysta. Lata mijają, a ja nigdy jak do tej pory nie poznałam kucyka, który obierając drogę życiową nie kierował się znaczkiem na boczku. Z tym rodzą mi się w głowie dwa pytania.
      Pierwsze: Skoro naszym zadaniem jest odkryć w sobie znaczek – to oznacza to tyle, że wcześniej był on zakryty. Kto go zakrył i dlaczego?
      Nie prościej byłoby rodzić się ze znaczkami na boczkach? Już w dniu narodzin wiadomo byłoby co można zrobić. Małe źrebię z talentem muzycznym od małego uczone byłoby śpiewu, kucyk z talentem matematycznym poszedłby od razu do szkoły dla małych kucyków ukierunkowaną akurat na to. Ileż to przykrych zdarzeń można byłoby uniknąć, gdybyśmy się rodzili ze znaczkami.
      Drugie: Zakładając, że te znaczki w nas są i ktoś, albo coś z nieznanych nam przyczyn je przed nami ukrywa... przypisuje nas w dniu naszych narodzin do danej dziedziny działania w społeczeństwie. Niejako przeznaczenie. A więc wyklucza to naszą wolną wolę. A o istnieniu jej jestem jakoś dziwnie przekonana. Zasadnicze pytanie brzmi więc w ten sposób – skoro każdy z nas ma ukryty talent, to czy może go zmienić?


     Myślami wracam więc do swojego znaczka. Otoczonego czernią fioletowego serca.
Kiedy byłam źrebakiem miałam świadomość swojego wielkiego daru mówcy. Chciałam uczyć w szkole, jak wtedy moja idolka pani SweetBook, razem z Cheerilee, która później zaopiekowała się szkołą bawiłyśmy się w uczenie młodszych od nas źrebaków. Zabawa w szkołę naprawdę mi się podobała. Wchodziłam na drewnianą mównice, sprawdzałam prace domowe kolegów, pomagałam im, radziłam, z czasem nawet udzielałam korepetycji. Jednak znaczka na boczku nie miałam. Chociaż Cheerilee już miała. Kiedy pokazała go pani SweetBook ta automatycznie zaczęła ją uczyć indywidualnie czegoś, co można nazwać pedagogiką. Czyli sztuką radzenia sobie z uczniami oraz umiejętnością przekazywania im wiedzy. Przez jakiś czas łudziłam się, że i u mnie pojawi się podobny znaczek, ale potrzebuję trochę czasu. Pytałam się przyjaciółki jak się jej to udało, wiedziałam, że robi dokładnie to samo co ja, a obie jesteśmy równie produktywne i obie miałyśmy mimo wszystko taki sam... no nie wiem, teraz słowo talent jest nie na miejscu.
      Kiedy opuściłam przedszkole poszłam do szkoły dla jednorożców, mieściła się ona w Canterlocie, jednak nie zdałam egzaminu magicznego. Mimo tego, że dość szybko opanowałam umiejętność posługiwania się magią w życiu codziennym. Mój ojciec kuc ziemski był pewny, że będę magiem z prawdziwego zdarzenia. Przejechał się. Po zrobionym teście, lecz na wynikach dość miernych ukłoniłam się nisko, a w gardle utknęła mi moja duma. Zawiodłam ojca. Chociaż on tak we mnie wierzył. Jednak ryzykował w ciemno, a mój boczek nadal był pusty.
     Nie przejmowała mnie jakoś świadomość tego, że praktycznie wszystkie moje rówieśnice i rówieśnicy mają już swoje boczki zapełnione kolorowym znaczkiem. 

- Znaczek pojawia się wtedy, kiedy robisz to co lubisz robić i zdasz sobie sprawę z tego, że robisz to dobrze. - powiedziała mi kiedyś koleżanka, jak siedziałyśmy w bibliotece. To miało sens. 
    Lubiłam czytać i dowiadywać się o wielu rzeczach. Najbardziej interesowały mnie życiorysy wielkich kucy w historii. Wojowników, wodzów, zdobywców, odkrywców. Potem czytałam książki bardziej psychologiczne i biologiczne. Ktoś podsunął mi pomysł, że skoro tyle już o tym czytałam, to powinnam spróbować swoich sił jako kucykowy psycholog. Nie czułam wewnętrznie, że właśnie to chcę robić. To co czułam było inne. Znacznie ważniejsze niż zwyczajne wysłuchanie innego kuca z jego plwocin umysłowych. Zresztą, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie też do pomocy innym kucykom. Uśmiechnęłam się wtedy z przekąsem. Mimo godzin w bibliotece, mimo tego, że poznałam kulisy działania tej instytucji i nauczyłam się wszystko właściwie segregować – mój boczek pozostał pusty. 
     Nie miałam talentu ani do pozyskiwania wiedzy, ani do tego by zostać dobrą bibliotekarką.
     Jakiś czas później mój ojciec zostawił mnie i moją mamę. Cieszyłam się bo zrobił naprawdę wiele złego w jej i w moim życiu. Poczułam ulgę i odżyłam, a jako, że do słowa drukowanego zawsze miałam ciągotki pod grzywą zrodził mi się dziki plan – może moim talentem jest pisanie? W tamtym okresie spłodziłam wiele książek, wiele wierszy, aby nadać autentyczności moim bohaterom zbierałam informacje od innych kucy: o ich zawodach, planach, marzeniach, o koszmarach nocnych, o ich obawach. Rozmawiałam dużo, bo jak wcześniej powiedziałam umiałam nie tylko mówić, ale i słuchać, a wiedza psychologiczna jaką pozyskałam podczas długich dni spędzonych w bibliotece okazała się bardzo przydatna. To co pisałam nawet się podobało, więcej było konstruktywnej krytyki aniżeli tej obraźliwej. Jednak mimo to na moim boczku ani śladu było znaczka. Pozostałam ostatnią klaczą z mojego rocznika, która miała pusty bok. Przyznaję teraz, to trochę dołowało.

     Było już po ataku Nightmare Moon, za nami była walka z Discordem, ba, to właśnie spotkanie z nim może nie bezpośrednie przyczyniło się do tego, że teraz na moim boczku widnieje to serduszko. Miało to miejsce krótko po jego resocjalizacji przez Fluttershy. Przechodziła właśnie ze swoim nowym przyjacielem bardzo odbiegającym od zwykłego kucyka. Wszyscy się pochowali, albo zamarli w przerażeniu widząc pana chaosu chodzącego spokojnie po ulicach Ponyville w którym mieszkałam już na swoim. 
Wracałam z zakupów i zobaczyłam, że za parą jedzie na wózku moja przyjaciółka. Ominęłam ich i podbiegłam do niej rzucając się w jej ramiona. Usłyszałam tylko słowa żółtego pegaza „Widzisz Discord? Yu akceptuje każdego bez warunków na to jaki jest i jaki był. Kocha każdego za to, że po prostu jest.” Tego samego dnia Fluttershy przedstawiła mnie Discordowi i jako pierwsza z normalnych kucyków uścisnęłam go za szpon wystawiając swoje kopytko. Słowa jednak pegaza utkwiły mi w głowie.
     To nie była taka prawda, była osoba do której czułam czystą nienawiść. Nie, to za wiele powiedziane, bo ja nie wiedziałam i nie wiem nadal co to znaczy prawdziwa nienawiść. Na swój sposób, nie chcę jakiegokolwiek kucyka nienawidzić. Jak do tej pory udaje mi się to bez większych przeszkód. Jednak istniał jeden kuc do którego miałam wiele, wiele żalu. Rozmyślałam o tym leżąc w swoim łóżku. 

     Tym kucem był mój ojciec. To nie tak, że życzyłam mu tego co złe, to nie tak, że go nienawidziłam. Było mi smutno, że okazał się być takim złym ojcem. Czułam chęć zemsty za to, co zrobił mojej mamie. Czułam potrzebę rewanżu, a jednocześnie nie chciałam, aby spotkało go coś złego. Targały mną sprzeczne emocje. Długo walczyłam z nimi kiedy w końcu zdałam sobie sprawę z ich istnienia. Nie pomagały rozmowy z psychologami, bo wiedziałam jakie sztuczki stosują. Nie pomagało zapomnienie – bo nie umiałam zapomnieć i z dziwnych powodów – nie chciałam.
     Pamiętam, że leżałam już w łóżku rozmyślając jak zawsze o swoim wnętrzu o tym co we mnie gniło. Na dnie mojej świadomości pojawiła się myśl, że to przeszłość. Przeszłość mnie już nie skrzywdzi, nie uleczy, nie pocieszy. Przeszłości nie ma, a jego w moim życiu też nie ma. Oczywiście, mógłby być inny, mogło to się potoczyć lepiej, lecz się nie potoczyło i oto byłam. Samotna w łóżku. Naciągnęłam na siebie kołdrę, jakby wstydząc się samej siebie. Kiedy zrozumiałam, że ten kuc mi już nie zagraża, kiedy zrozumiałam, że nic mu nie chcę zrobić, że poradziłyśmy sobie z moją mamą, że dajemy radę, jakoś, ale jednak.... Poczułam cudowną ulgę. Wybaczyłam mu. Pokochałam te miłe wspomnienia jakich nie było mało u jego boku. 
Wybaczyłam złość i krzyki. Wybaczyłam podniesione nade mną kopyto, bo wiedziałam, że już nigdy mnie nie dosięgnie. Już go nie ma. Nie ma tej zgnilizny chociaż myślałam, że była. Przestałam hodować w sobie strach przed nim i ....
     Kiedy wstałam następnego dnia na moim boczku widniało właśnie to serce. Symbol tego, że umiem bezwarunkowo kochać, umiem wybaczać, szybko się regeneruję. Jednak co to za znaczek? Nie gwarantował mi pracy w zawodzie. Jedynym kucykiem jakiego znam o podobnym znaczku do księżniczka Cadence, lecz ona umiała za pomocą swojej magii pobudzać pokłady miłości w kucykach. Ja tego nie umiałam, a moja magia jest za słaba abym mogła oddziaływać na inne kucyki. Patrzyłam ze zdziwieniem na swoje odbicie. Czy byłam niezadowolona? Może troszeczkę. Zawiedziona – tak. Jednak nic na to nie poradzę. Taki znaczek już mam.
     Potem analizowałam swoje życie, umiejętność rozmowy z innymi, umiejętność doradzania im, umiejętność zrozumienia i obcowania z tymi, z którymi normalnie nikt nie chce utrzymywać kontaktów. Rozumiałam króla Sombrę, nie byłam zła na Discorda, a nawet znajdowałam coś zabawnego w tym co robił i troszeczkę tęskniłam za chmurami z waty cukrowej. Nigdy nie byłam zła na księżniczkę Lunę. Nawet ostatni atak Tireca byłam w stanie wytłumaczyć, zrozumieć i wybaczyć. Nie byłam zła. Nie było we mnie ani grosz zawiści, nienawiści, niechęci do kogokolwiek. Cała moja wcześniejsza droga przygotowała mnie właśnie na ten rzadki dar przebaczania nawet największych zbrodni i krzywd wyrządzonych bezpośrednio mi. Co więcej, umiałam wyjaśnić cudze położenie i dać do myślenia innym.
     Mimo wszystko wolałabym mieć już na boczku książkę i pracować w bibliotece...
 

     Od niedawna zaczęłam zastanawiać się, po samej sobie – co sprawia, że mam akurat serce? Miałam ten dar od zawsze? Jeżeli tak to jak? Od kogo? Po co akurat ja? Dlaczego nie mogłam być nauczycielką chociaż chciałam i miałam taki cel? Po co są nam znaczki? Czy one przez przypadek nas nie ograniczają? Skąd pochodzą? A może są źle interpretowane? Wszyscy chcemy znaczków, jesteśmy dumni kiedy się w końcu pojawiają... Lecz... czy zdajemy sobie sprawę z tego czym tak naprawdę są?
     Kochany pamiętniczku. Nie mów tego nikomu. Schowam Cię teraz pod moim łóżkiem, tak aby Sa'ela nie mogła Cię znaleźć. Trzymaj to w sekrecie. Postaram się rozwikłać tę zagadkę. Trzymaj za mnie kciuki. Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie – kto właściwie daje nam znaczki? Po co? Dlaczego akurat te? Czy ktoś nami steruje? Czy faktycznie mam wolną wolę?
Share:

15 grudnia 2015

Córka Discorda - Odmienność [Daughter of Discord ch 03]


     Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania: Battre-la-RagePinkythepony
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Nic nie budziło wątpliwości. Screwball okazała się być trudnym dzieckiem. Gdyby była dzieckiem jednorożca lub pegaza byłoby znacznie łatwiej, z naturalnymi chęciami do czarowania czy też chęcią latania. Córka czystego chaosu miała zachcianek znacznie więcej. Co prawda, jej magia zaspokajała chęć łaknienia, to jednak jej rodzice byli zdania że nie do końca zdaje sobie sprawę z własnych możliwości. Jedna prosta myśl z jej niemowlęcego umysłu mogłaby spowodować serię niekontrolowanych przedziwnych wydarzeń.
     Pewnego dnia Fluttershy zobaczyła ją gryzącą pręty własnego kojca, tylko dlatego, że zamieniła je w lukrecję. Discord nigdy nie zapomni nocy w której odkrył najbardziej szykujący talent własnej córki.
     Miesiąc po porodzie obudził się w środku nocy bo usłyszał płacz córki.
-Twoja kolej. - Mruknęła Fluttershy przez sen. Ojciec teleportował się z jękiem niezadowolenia do pokoju córki i zastał pusty kojec.
-Screwball? - zawołał rozpaczliwie - Gdzie...? - usłyszał złowrogi śmiech i popatrzył w górę, jego córka unosiła się nad głową swojego rodzica. - Co do cholery... - wymamrotał. Powinien był się domyślić, że tak się stanie. Podskoczył więc i chwycił ją w ręce, dziewczynka niestety była tak samo uparta jak on i nie łatwo przyszło mu sprowadzenie ją na ziemię. -Zejdź na dół, młoda damo! - zażądał. Potem skoczył tak wysoko, że uderzył głową w sufit. Screwball parsknęła śmiechem, ale zaraz potem przestała, kiedy zobaczyła gniewny wyraz twarzy ojca. Była już gotowa aby nawiać. -Oh, a więc w taki sposób chcesz się bawić? Wracaj tutaj! Spojrzenie matki. - Nie patrz tak na mnie, młoda panienko! - wskazał palcem na nią - Możesz mieć chaotyczną moc, ale to ja jestem Panem Chaosu i to ja ustalam zasady w tym domu, rozumiesz? Czas zabawy już się skończył! Teraz czas już spać! - Mała nagle wybuchła płaczem, nie wiedział co zrobić. - Proszę, proszę, nie płacz! - Otworzyła szerzej małe usteczka i zaczęła zawodzić na cały regulator. To nie tak, że nie znosił swojej córki, czy odwrotnie. Po prostu kiedy płakała czuł się bezradny. Nie ma możliwości, aby był w stanie ją uspokoić tak jak Fluttershy. Do tej pory tylko ona umiała reagować w takiej sytuacji. - Proszę! - błagał - Obudzisz swoją mamę! - Wiedział, że jakoś musi ją opanować i położyć spać. Próbował zaklęcia snu, ale szybko zorientował się że mała rozwinęła w sobie odporność na większość jego magii. Cechę tę odziedziczyła po matce, bez najmniejszej wątpliwości. Przez chwilę zastanawiał się czy nie poprosić swojej żony o pomoc, ale nie chciał naruszać jej snu. Pracowała w końcu ciężej niż kiedykolwiek. Zaczął się zastanawiać, dlaczego jego córka płacze. Miała zmienioną pieluchę, nie wyglądała na głodną. Może... - Hej, Screwball! - zawołał - Popatrz na to! - W mgnieniu oka był na szczycie motocyklu i żonglował ciastami oraz kowadłami. Screwball przestała płakać i patrzyła z ciekawością na przedstawienie. Po chwili podrzucił przedmioty i pozwolił, aby spadły mu na głowę. - Ta-da! - Zamrugała kilka razy, a potem znowu płakała. - Tsk.. - usiadł na jej łóżku - Na Celestię, co ty chcesz ode mnie, dziecko?! - Jego wybuch nie poprawił sytuacji. Uderzył się w twarz. Co Fluttershy zrobiła w takiej sytuacji? Mimo, że znał ją od jakiegoś czasu nadal miał problemy z łagodnością dla innych stworzeń. Uważał, że inni byli zbyt zajęci ocenianiem go po wyglądzie, a co za tym idzie nie chcieli dać mu szansy. Potem zdał sobie sprawę, że może to on nie daje im szansy, czy raczej szansy na dobroć. Może właśnie teraz powinien to zrobić? Co Fluttershy zrobiłaby aby uspokoić dziecko? - Kołysanka! Czy tego chcesz? - Klaczka zdawała się go zrozumieć, bo trochę się uspokoiła i wyciągnęła do niego kopyta, wskazując, że chce też być trzymana. Ostrożnie złapał ją, była tak mała i miękka. "Nie zdziwię się, gdy będzie tak samo piękna jak jej mama. Dziękuję niebiosom, że geny wyglądu przejęła po niej." pomyślał i delikatnie przytulił córkę próbując śpiewać piosenkę jaką znał od Fluttershy.
- Uniósł się w powietrze na swoich skrzydłach i zaczął ganiać ją po całym pokoju, jak na niemowlę była dość szybka i zwinna, tak więc Discord miał przyjemność odbić się o kilka dziecięcych mebli. Postanowił w końcu stanąć na ziemi i spróbować ją chwycić raz jeszcze. Podziałało. - Mam cię, ty mały szkodniku! - krzyknął triumfalnie. Klaczka próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale objęcia ojca były zbyt silne. W końcu zrezygnowała, a w odpowiedzi ojciec zaśmiał się. - Teraz, idź do łóżka. Mama i tata chcą się wyspać. - Jednak ku jego zdziwieniu, coś mu wyraźnie zaśmierdziało, aż przeszły go dreszcze. -Ale, ktoś tutaj potrzebuje niewielkich zmian. - westchnął - Fuj, nienawidzę tego! - Pstryknął palcami, a brudne pieluchy klaczki zamieniły się w czyste. -Kto mógł wiedzieć, że z dziećmi jest tak dużo pracy? - mruknął wsadzając ją do łóżeczka. Głaszcząc ją po głowie zaczął się zastanawiać, czy mała odziedziczyła
-Idzie niebo ciemną nocą,
ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdki błyszczą i migocą,
aż wyjrzały ptaszki z gniazd.
Jak wyjrzały, zobaczyły,
to nie chciały dłużej spać.
Kaprysiły, grymasiły,
żeby im po jednej dać.
Gwiazdki nie są do zabawy,
bo by nocka była zła.
Jak usłyszy kot kulawy,
śpijcie ptaszki, aaa… - Urwał kiedy ta znowu zaczęła płakać. Przewrócił oczami. - Każdy tylko krytykuje... - Niestety nie był tak utalentowany w śpiewaniu jak jego żona. Głównie dlatego, że nie robił tego zbyt często. Poza tym, piosenka była jedynym czego chciała. Może wypadałoby spróbować innego utworu? Słowa same zaczęły napływać do jego myśli. - Proszę, nie płacz, kochanie...
Twój tata jest blisko... - Zatrzymał się na chwilę i popatrzył na córkę, która się uspokajała. A więc jego tandetna piosenka zaczęła działać, więc kontynuował: - A jeżeli jakiś kucyk,
Zaszkodzi Ci lub przestraszy... - zaczął się zastanawiać, co by zrobił gdyby coś się stało jego dziecku. - Wtedy przyniosę im ból,
Utopię je wszystkie w czekoladowym deszczu.
Bo ja, jestem Twoim tatusiem Discordem,
A ty, jesteś częścią mnie. - Klaczka zachichotała radośnie. Zaklaskała w kopyta prosząc o jeszcze. Discord uśmiechnął się do niej. - Oh moja maleńka, bez ciebie byłbym taki zagubiony
Tkwisz przy moim boku
Nieważne, jak wysoką cenę zapłacę...
Twoja szalona wyobraźnia pozwoliła mi na nowo odnaleźć siłę.
Bo ty, jesteś moją małą córeczką, Screwball.
I teraz będziesz już spać... - kołysanka zadziałała, źrebię zaczęło ziewać i zamknęło oczy. Patrzył z podziwem na śpiące niemowlę. Dałby jej smoczek, ale wiedział, że to nie miałoby sensu, albowiem trzy ostatnie zjadła. Położył ją w pierzynkę, uważając aby jej nie obudzić. Podniósł jej zabawkę, Pana Smoka-Kłów-Za-Dużo kładąc go obok niej, zaciągnął kołdrę od Apple Bloom na jej małe ciało. Uśmiechnął się i pochylił delikatnie całując ją w czoło. Być może, nie był takim złym ojcem... Kiedy teleportował się znowu do swojego łóżka oznajmił tylko żonie - Nasze dziecko może latać.
-Oczywiście. - Westchnęła półprzytomna - Może.
     Mimo wielu komplikacji kochali swoją córkę. Miała zaraźliwy śmiech, który był połączeniem radości i szaleństwa, zupełnie taki jak jej ojciec. Jej moce, jednocześnie trudne do opanowania, były całkiem zabawne. Kiedy nauczyła się teleportować, jej zabawa z Discordem w chowanego przeszła na zupełny poziom. Mimo wszystko, była często niespokojna, ale z odrobiną czułości matki udawało się ją uspokoić.
Discord był zadowolony, że nie przejęła po nim jego osobowości. Największym problemem okazało się znalezienie opiekunki. Pinkie była najbardziej chętna, ale nawet ona nie była w stanie nad nią zapanować. Rainbow miała i tak już wiele na głowie, Twilight miała królestwo, a Rarity swój sklep. Apple Bloom, Sweete Belle i Scootaloo próbowały, ale nawet we trzy nie mogły kontrolować wielkiej mocy dziecka. Apple Jack okazała się być najlepszą opiekunką, z pomocą Spike. To ona musiała opiekować się swoją siostrą, miała więc spore doświadczenie z tą różnicą, że jej siostra nie czarowała. Mimo, że często było trudno, spokój i cierpliwość działały.
-Szkoda, że my nie mamy jednego. - powiedział Spike stojąc obok niej.
-Co? - zdziwiła się.
     Screwball była podekscytowana wszystkim i nie zdawała sobie sprawy, że jej moce są odmienne od pozostałych. Najlepiej dogadywała się z Dinky, ponieważ Fluttershy i Derpy pozwoliły się im bawić. Screwball była zafascynowana oczami swojej przyjaciółki, która zeza odziedziczyła po matce. Zastanawiała się, co widzi krzywym okiem. Córka Discorda sprawiała, że zabawki lewitowały i tańczyły w powietrzu. Jej towarzyszka z radości aż klaskała. Dinky zatrzymała też smoczek, jaki dostała od swojej przyjaciółki pierwszego dnia ich życia. Potem Rainbow przyprowadziła swoje bliźnięta, a mała zyskała kolejnych towarzyszy do zabawy. Chłopiec miał na imię Thunder Dash, a dziewczynka Lighting Dash, oboje byli błękitnego umaszczenia i mieli fioletowe oczy matki. Grzywa Thundera była niebiesko, czarno, fioletowa, a Lighting była czerwono, pomarańczowo, żółta. Oboje mogli już latać, nim nauczyli się chodzić. Screwball miała rok, jak nauczyła się sama chodzić, ale mimo to mogła już z nimi konkurować, mimo, że nie miała skrzydeł co zostało szybko zauważone.
     Miała fioletowe włosy z delikatnymi białymi pasemkami, umaszczenie różowe, ale to co było w niej niezwykłego to oczy. Były inne, zupełnie tak jak Dinky. Chociaż ona, nie miała źrenic, tylko fioletowe spirale. Pewnego dnia wyciągnęła kopyto do innej klaczy, jednak natrafiła na zimne szkło. Stała przed lustrem. Jej rodzice zauważyli, że była bardzo inteligentna jak na dziecko w jej wieku. Fluttershy znalazła córkę siedzącą przed lustrem i podleciała do niej.
-Więc tutaj jesteś. - chciała ją podnieść - Szukałam...
-Inna. - powiedziała.
Matka zamrugała kilka razy zdziwiona, co prawda jej córka już trochę mówiła. Jej pierwszym słowem było "Dinky" co sprawiło wiele smutku Discordowi, bo miał nadzieję że będzie to "tata", ale to słowo było nowe.
-Co powiedziałaś?
-Inna. - źrebie wskazało na lustro.
     Lata mijały, a Screwball rosła i mogła już lepiej mówić. Zaczęła też zauważać rzeczy, które wyróżniają ją od pozostałych. Jej dieta była pierwszym co zauważyła. Jej przyjaciele zawsze się jej przyglądali ze zdziwieniem, kiedy z jej ręki znikała filiżanka, a nie napój sam w sobie. Jej przyjaciele, ich rodziny, a nawet jej mama nie robili rzeczy, które ona robiła. Przedmioty nie pojawiały się znikąd na ich polecenie. Jedyną osobą, która tak umiała to był jej ojciec. Ah tak, jej tata. Zaczynała sobie zdawać sprawę jak różni się od kucyków: jego wielkość, kształt, wygląd, zachowanie. Widziała to kiedy stał obok matki, albo innego kucyka. Miała cztery lata, kiedy zaczęła się o to wypytywać rodziców. Miało to miejsce po przeczytaniu bajki na dobranoc.
-Mamo, tato?
-Tak, kochanie? - jej mama odpowiedziała cicho.
-Dlaczego jestem inna?
Twarze rodziców pochmurniały i popatrzyli na siebie.
-Nie jesteś inna, cukiereczku - powiedział Discord - jesteś po prostu wyjątkowa.
-Podobnie jak twoja przyjaciółka, Dinky - dodała Fluttershy
-Ale ona nie ma magii - powiedziała córka - Bliźnięta też nie mają magii. Nic. Dlaczego ja? Dlaczego mam inne oczy?
-Kochanie... - jej mama popatrzyła w bok.
-Tata bardzo inny. - wskazała kopytem na ojca.
-Screwball, myślę, że... - skrzywił się
-Dlaczego?
Popatrzyli po sobie i westchnęli.
-Tak, kochanie. - powiedziała Fluttershy - Ty i tata jesteście inni. Jak widzisz, ja jestem pegazem, a twój ojciec jest draconequusem.
-Podobnie jak wujek Spike?
-Nie, kochanie. - zaśmiał się żółty pegaz - Draconequus to wspaniałe istoty, majestatyczne o niesamowitej mocy, mogące zaginać rzeczywistość.
-Moja droga! - Discord położył łapę na swoim sercu - Pochlebiasz mi! Jestem Duchem Chaosu i dysharmonii. To mój obowiązek, aby uczynić świat mniej nudnym. Poza tym, co to byłby za świat jakby nie było czekoladowego deszczu?
Screwball się uśmiechnęła.
-W każdym razie... - Fluttershy kontynuowała - ... nietypowym jest aby dwa różne gatunki się pobierały. Więc kiedy się w sobie zakochaliśmy, spotkaliśmy się z oporami ze strony innych kucyków. Znaleźliśmy jednak drogę i mamy ciebie. Wyglądasz jak kucyk, ale masz moce swojego ojca. Nigdy nie było nikogo takiego jak ty.
-To co twoja mama chciała ci powiedzieć... - Discord pochylił się do przodu aby odgarnąć włosy swojej córki - ... jesteś wyjątkowa, ponieważ powstałaś z miłości dwóch gatunków. - Uśmiechnął się i owinął swoją żonę ogonem przyciągając ją bardziej do siebie. W pierwszej chwili była zaskoczona, ale potem pocałowała swojego męża w policzek i zaśmiała się lekko.
-Twój tata ma rację.
-Cóż.. - prychnął - Oczywiście, że mam!
-Nie martw się, kochanie. Twoje oczy, twoje moce, wszystko to sprawia, że jesteś wyjątkowa.
-I nie ma nikogo bardziej wyjątkowego niż ty!
     Ich rozmowa uspokoiła ją. Po tym jak pocałowali ją na dobranoc i zgasili światło, zamknęła oczy i westchnęła. Wyjątkowa. Ona była, wyjątkowa.
~*~
 Tutaj macie kołysankę Discorda i Screwball w wersji angielskiej zainspirowaną Upiorem w Operze.
~*~
W tym jeszcze przedświątecznym okresie chciałabym życzyć Wam, kochane kucyki, śniegu!

Share:

POPULARNE ILUZJE