19 lat wcześniej
Twój przyjaciel zaczął rysować kredą na chodniku dziwne, krzywe figury. Domyślałaś się, iż miały to być kwadraty do gry w klasy. Na buzi miałaś wypisane zdezorientowanie. Gdy tylko to zauważył przerwał na momencik.
- Eh, dobrze wiesz, że nie umiem rysować linii tak, jak pewna mała osóbka tutaj, nosząca cały czas spódniczki, więc są krzywe.
- Ja nie noszę ich cały czas! Pff, a wiesz co? Jesteś...
Niestety niedane ci było dokończyć, ponieważ chłopak wciął ci się w zdanie.
- Tak, wiem. Jestem super. Gdyby nie ja, pewnie siedziałabyś całe dni w domu śpiąc. Wstawałabyś tylko by coś zjeść lub ewentualnie do łazienki. W skrócie: ma osoba jest najcudowniejszą na świecie. Nie musisz mi o tym przypominać, truskaweczko.
Jak tylko usłyszałaś ostatnie słowo zrobiłaś się cała czerwona, a chęć mordu wzrosła. Nie mogłaś uwierzyć, że do dziś tak cię nazywa. Już nigdy nie zjesz truskawki.
- Jesteś okropny. Weź już kończ rysować, bo się nudno robi.
- Już skończyłem. Popatrz na to arcydzieło! Jestem jak Leonardo da Vinci naszych czasów. Nigdy nie zrobisz lepszego, truskaweczko.
- Leonardo da w ryj ci.- mruknęłaś pod nosem.
- Truskawkowe ciastko!
Zignorowałaś ten komentarz i poszłaś poszukać kamyka. Pierwszy i jedyny, który zauważyłaś był cały czarny jak ubrania towarzysza. Wróciłaś do znajomego i pokazałaś mu go.
- Zupełnie czarny jak ty! Ahuhu~
- Cóż, przynajmniej jakiś znalazłaś. Od kiedy Patrick zebrał praktycznie wszystkie, a potem zrobił z nich zamek, trudno jakiegokolwiek znaleźć. Kretyn...
Wzruszyłaś ramionami i rzuciłaś przedmiotem, rozpoczynając grę. Twój kolega co chwila opowiadał jakieś dowcipy, a ty tylko się z nich śmiałaś. Nawet jeżeli się z nim czasem nie dogadujesz, to i tak go uwielbiasz. Nigdy nie zapomnisz waszego pierwszego spotkania. Był to najwspanialszy dzień w twoim życiu. Twoje zamyślenie przerwał krzyk dochodzący z okna.
- Dzieciaku, wracaj! Już jest 17!
- Już idę! Wracasz ze mną?- zwrócił się w twoją stronę z uśmiechem.
- Oki! Ale... czemu musisz już iść? Przecież jest jeszcze jasno, a rodzice pozwalają ci zawsze być na dworze do nocy.
- Ty nie...- przerwał na chwilę, wyglądał jakby coś sobie dopiero przypomniał - Eh, słuchaj. 31 lipca wyjeżdżam do Anglii. Muszę iść się spakować. Wiesz no, Patrick z rodziną przyjechał tutaj głównie po to, aby nam pomóc.
- Oh... Ok nie ma problemu. Jakoś dam sobie radę bez ciebie, ale powiedz mi kiedy wracasz?
- J-ja... Ja już nie wrócę. Przeprowadzam się tam na stałe. A-ale słuchaj! Będziesz mogła do mnie dzwonić kiedy chcesz. Twój tata ma numer do mojego. Może nawet kiedyś do mnie przyjedziesz.
- O...- czułaś, że zaraz się rozpłaczesz- Odwiedzę! Od razu kiedy tam przyjedziesz! Przylecę do ciebie i będziemy się tam razem bawić!
Byłaś podekscytowana samą myślą, że będziesz mogła do niego przyjechać. Angielski znasz bardzo dobrze, w końcu twoja mama jest rodowitą Angielką. Zastanawiasz się jedynie czy on też zna go równie dobrze jak ty.
- Heh, zuch dziewczyna. Chodź, wracajmy już. Jak skończę pakować swoje pierdoły przyjdę do ciebie i obejrzymy coś. Jutrzejszy dzień spędzimy razem. Zmywajmy się stąd już.
Pobiegliście do domu rozmawiając o tym, co będziecie robić jutro. Ty chciałaś bawić się na placu zabaw, a on w wojnę przy blokach. Doszliście do kompromisu, więc będziecie się bawić na placu zabaw z Liv w wojnę przeciwko paczce Lise. Biedni, jeszcze nie wiedzą co ich czeka.
Jak tylko weszłaś do swojego pokoju rzuciłaś się na łóżko. Zastanawiasz się, dlaczego jego rodzice zdecydowali się na wyjazd. Może pani Amanda miała dosyć tego kraju? Czasem gdy przychodziła do twojej mamy, żaliła się jak to dawno nigdzie nie była, a to państwo doprowadza ją do szału. A może to pan Tim dostał tam pracę? Słyszałaś ostatnio rozmowę jego z ojcem, o tym że dostał awans. Zastanawiając się nad tym zapadłaś w głęboki sen.
Przed oczami miałaś siebie i kumpla bawiących się w berka w słonecznym dniu. W jednej chwili niebo się zachmurzyło i zaczęła się burza z piorunami. Z lasu obok wyszły potwory. Jeden z nich był wielki, biały mężczyzną bez twarzy, drugi to wilkołak, ale poplamiony krwią, a za tą dwójką szła cała masa truskawek z uśmiechami. Byłaś przerażona. Usłyszałaś maniakalny śmiech, a zza obłoków wyłonili się rodzice chłopaka. Matka -mimo waszych licznych protestów- zabrało go do góry, po czym ojciec celował w twoją stronę pistolet. Usłyszałaś jak pociągnął za spust. Dźwięk brzmiał jak dzwonek do drzwi.
Obudziłaś się z krzykiem. Miałaś ciarki na plecach. Żałujesz, że namówiłaś rodziców na wyjście na miasto. Od razu by cię pocieszyli gdyby tu byli.
- ___! Co się dzieje? Wpuść mnie!
Westchnęłaś z ulgą, gdy usłyszałaś jego głos. Szybko poszłaś do drzwi, aby je otworzyć. Szatyn wyglądał na zmartwionego. Wpuściłaś go do środka.
- Co się stało ___? Słyszałem jak krzyczałaś.- powiedział zmartwiony.
- Miałam koszmar. Dosyć straszny. Z armią truskawek, uśmiechających się strasznie...
- Chwila. Ty na poważnie?- pokiwałaś głową na 'tak'- O mój Ra! Hahaha! Nie mogę hahaha oddychać hahaha! Ty się boisz owoców? Phaha!
Śmiał się tak jeszcze minutę, a ty w między czasie na telewizorze włączyłaś pierwszą lepszą stację. Gdy już skończył dołączył do ciebie na kanapę.
- Jeny, co to za kolejna badziewna kreskówka?
- To nie kreskówka. To anime. Opowiada ona o chłopaku, który jest ninja. Oglądałam parę odcinków, ale mogę stwierdzić, że jest to nawet fajne.
- Na pewno nie tak bardzo jak ja, heh. Podasz tytuł?
- Oczywiście. Nazywa się ,,Maruto". Tak samo ma na imię jej główny bohater- Maruto Uzunaki.
- Wydaję mi się, że coś pokręciłaś, ale dobra.- westchnął- Niech ci będzie.
Następne pięć godziny spędziliście na oglądaniu telewizji. Prawie na nim usnęłaś, ale huk z telewizora powstrzymał cię od tego. Gdy przyciszył telewizor już nie wiedziałaś co się dzieje. Jednak dźwięk zegara, uświadomił ci co ma miejsce. Leżysz na kanapie, wtulając się w chłopaka, który cię obejmuje. Chciałaś, aby ta chwila trwała wiecznie, jednak rodzice swoim wejściem to zepsuli. Czar prysł. Natychmiast zabrał rękę i przesunął cię, żebyś opierała się o bok sofy.
- Dobry wieczór!
- Oh dobry wieczór. Nie spodziewałam się, że będziesz oglądać z ___ kreskówki do nocy. Jak chcesz to możesz na noc zostać.- mama uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Umm… - drapał się po szyi, zastanawiając się co odpowiedzieć – Niestety muszę już iść. Powinienem być już w łóżku...
- Dobrze. To dobranoc!
- Dobranoc!- odpowiedział wychodząc.