Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
Zbliżał się koniec twojej męczarni. Udało ci się oddać rozdział pracy w terminie i załatwić większość spaw studentów. Jeszcze tylko zdasz jeden egzamin i będziesz mogła odetchnąć. Jeśli go zdasz, bo prawda jest taka, że jeszcze w ogóle się nie uczyłaś. To nie tak, że nic nie umiesz. Bardzo starasz się być sumienną osobą. Chodziłaś na wszystkie wykłady i masz notatki. Metodologia nie może być aż taka trudna.
Usiadłaś z kubkiem herbaty na wielkiej poduszce pod kaloryferem. To zdecydowanie twoje ulubione miejsce do nauki. Otworzyłaś zeszyt, w którym skrupulatnie notowałaś treść prezentacji. Przeczytałaś temat wykładu: „Dotacje i granty naukowe”. To brzmi maksymalnie nudnie. Ciekawe czy kiedykolwiek się do czegoś przyda?
Ciepła herbata, ciepły kaloryfer, ciepła podusia pod pupą. Masz wrażenie, że czytasz w zwolnionym tempie. Coraz trudniej było ci poskładać litery, twoje powieki powoli opadały. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zeszyt zsunął ci się z kolan. Twarda okładka stuknęła o podłogę.
- Mam nadzieję, że to nie Twoja głowa, mała ciamajdo – usłyszałaś głos G!
- Nie, zeszyt mi zjechał z kolan. Jednak zrobię sobie kawę, bo zasypiam – zbierałaś w sobie siły, aby wstać z podłogi.
- Mówiłaś, że musisz ograniczyć jej picie. To będzie Twoja sto pierwsza w tym miesiącu – faktycznie, ostatnio narzekałaś na to, że podczas sesji wypiłaś sto kubków kawy. Twój żołądek przestanie cię lubić.
- Mylisz się, dziś mamy pierwszy dzień marca. Nowy miesiąc, więc licznik się wyzerował.
- Już dwa miesiące? – Zwróciłaś uwagę, jak podnosi swoją rękę w kierunku zabandażowanych oczu. Musiał się martwić. Wprawdzie ostatnio rzadziej zmieniałaś mu bandaże, ponieważ z pozostałości uszkodzeń nie sączyła się już magia. Opatrunki były suche i czyste. Niestety, powieki G! nadal nie miały zamiaru odsłonić oczu. Być może oczodołów? Nie byłaś pewna, co może się pod nimi kryć, ale bardzo chciałaś niebawem się tego dowiedzieć.
- Czas szybko leci. Dopiero co był Nowy Rok. Ani się obejrzymy a nastanie wiosna, potem lato. Będę miała długi urlop w tym roku – bardzo starałaś się odwieźć jego myśli od zmartwień. Gadanie o pierdołach pomagało.
- Planujesz gdzieś wyjechać na wakacje? – Wyczułaś znacznie więcej przygnębienia niż ciekawości w tym pytaniu. Musisz uważać, jakie tematy poruszasz.
- Jeszcze nie mam żadnych planów – odpowiedziałaś podnosząc się z podłogi.
Sesja poprawkowa trwa do połowy marca, ale postarałaś się, aby wszyscy twoi studenci zdobyli zaliczenia z ćwiczeń i mogli podejść do egzaminu w pierwszym terminie. Musisz jednak wrócić do poradni diabetologicznej, więc nie można mówić o pełnej wolności.
Naszykowałaś kawę i wróciłaś na miękką poduchę. Zaczęłaś czytać notatki na głos. Być może temat dotacji mało interesował twojego potwornego przyjaciela, ale bardzo chciałaś zająć czymś jego myśli. Był też inny pozytyw – przestałaś zasypiać.
***
H. bardzo długo czytała mu materiał, z którego miała egzamin. Nic z tego nie kumał, ale zauważył, że zdecydowanie za późno poszła spać i bardzo wcześnie była na nogach. Zanim wyszła z domu, była maksymalnie zestresowana. Przez chwilę zastawiał się, czy ktoś obetnie jej głowę, jeśli go nie zda. Poprosił, żeby zadzwoniła i dała znać jak jej poszło. W zasadzie nie ma nic innego do roboty, jak tylko czekać na jej telefon.
Fizycznie czuł się już całkiem dobrze. Ból głowy pozostawił po sobie nikłe echo tego, co odczuwał zaraz po wypadku. Znacznie gorzej było z jego psychiką. Będąc w ciężkim stanie nie miał siły zastanawiać się nad swoim położeniem i przyszłością. Teraz coraz częściej nachodziły go smętne myśli. Jak tylko jego oczy się otworzą, będzie zmuszony opuścić to mieszkanie. Nie ma pojęcia gdzie się podzieje i co będzie robić, ale nie może stać się kulą u nogi tej biednej dziewczyny. Duże miasto pełne ludzi nie jest bezpiecznym miejscem, musi stąd uciec, i to daleko.
Usłyszał dzwonek telefonu. Odruchowo posłał jedną ze swoich rąk po aparat i odebrał nim skończył się pierwszy sygnał.
- Cześć! – H. brzmiała na zadowoloną – jestem już po egzaminie. Nie poszło źle. Będziemy dziś świętować! Kupię coś dobrego do jedzenia i może coś jeszcze – zawołała entuzjastycznie. Poczuł się trochę lepiej. Chyba nerwy udzieliły się również jemu. Teraz napięcie powoli znikało.
- Super! Wiedziałem, że dobrze Ci pójdzie. Ciężko na to pracowałaś.
- Nie nazwałabym jednego wieczoru wkuwania na pamięć ciężką pracą – zaśmiała się – następnym razem muszę być bardziej systematyczna. Wiesz, że obiecuję to sobie już od wielu lat! Nigdy nie wychodzi – miała wyjątkowo dobry humor. Lubił, gdy była wesoła i roześmiana. Miesiąc ciężkiej pracy się dla niej skończył. Miał nadzieję, że teraz częściej będzie szczęśliwa.
Wchodząc do mieszkania nuciła jakąś miłą dla ucha melodię.
- Dziś jest święto! Koniec sesji! – Zawołała.
- Moje gratulacje. Ja będę świętował drugi miesiąc obijania się na kanapie – starał się wyluzować. Skoro ona chce się zabawić, dotrzyma jej towarzystwa, jako najfajniejszy kompan na świecie. Bądź pozytywny! Nie daj po sobie poznać, że twoja cholerna dusza boli.
- Mam dla nasz wspaniałą kolację i kupiłam coś specjalnego!
- Jeśli to nie jest alkohol, to żadnego święta nie będzie. Nie da się celebrować zwycięstwa bez dobrego drinka – uwielbiał się z nią drażnić w taki sposób. Nigdy wcześniej nie spotkał osoby, która denerwuje się w podobnie uroczy sposób.
- Nie zawiedziesz się! – Był w szoku. Naprawdę kupiła alkohol? Był przekonany, że jest przeciwniczką wszelkich używek, poza kawą.
- Żartujesz? Czyżbym już Cię zepsuł?
- Nie jestem abstynentką, nie miej o mnie aż tak dobrego zdania, bo się zawiedziesz – oznajmiła stawiając jakieś naczynia na stole. Coś zaczęło ładnie pachnieć. To z pewnością nie jest jedno z jej zdrowych dań.
- Co kupiłaś? – Dopytywał zaciekawiony.
- Mamy pizzę i dwie butelki czerwonego wina! Kolacja we włoskim stylu! – Odpowiedziała z dumą w głosie. Akurat wino nie było jago ulubionym trunkiem, ale procenty to procenty. Trochę już za nimi zatęsknił. Nie mówiąc już o papierosach…
Wieczór mijał bardzo wesoło. Chłonął każdy moment jej obecności. Wciąż pomagała mu w jedzeniu. Zauważył, że zrobiła się przy tym znacznie bardziej śmiała i otwarta. Bez śladu skrępowania dotykała jego twarzy i dłoni. Z każdą chwilą, a być może z każdym kolejnym łykiem wina, stawała się coraz bardziej wesoła i rozluźniona. Trunek był nawet niezły, ale starał się nie pić zbyt szybko.
- Wstań na chwilę! – Zawołała nagle.
- Po co?
- Bo chcę rozłożyć kanapę! – Oznajmiła ciągnąc go za ręce.
- Ponownie zapytam, po co? – Nie był pewny jej intencji. Przecież na złożonej siedzi się wygodniej.
- Bo chcę się rozwalić! Oprzemy poduszki o ścianę i będziemy mieć więcej miejsca – wyjaśniła. Usłyszał skrzypienie zawiasów i po chwili pociągnęła go za sobą na szerokie posłanie. Podała mu kolejny kieliszek z winem.
- Jest całkiem niezłe – stwierdził upijając trochę. Właściwie naprawdę mu zasmakowało.
- Wiem, to jedno z moich ulubionych. Dawno nie piłam dobrego wina.
- Jestem w szoku, że w ogóle pijesz – był całkowicie przekonany, że to nie jest zgodne z zasadami zdrowej diety.
- Czerwone wino zawiera resweratrol. To substancja o działaniu antyoksydacyjnym. Dzięki niemu będę długo młoda i piękna! – Ponownie napełniła ich kieliszki. Czuł już lekki szum w głowie.
- Uważasz się za młodą i piękną? – Zapytał z lekką przekorą w głosie. Wciąż nie umiał jej sobie dokładnie wyobrazić. Wiedział, że ludzie są trochę podobni do szkieletów. Mają głowy, korpusy i kończyny w podobnych miejscach, czego nie można było powiedzieć o wszystkich potworach. Brakowało mu jednak barw, oraz detali.
- Oczywiście! To, że aktualnie nie mam faceta, w ogóle nie oznacza, że nie mam powodzenia – była wyraźnie rozluźniona – dolać Ci? - G! nie zdążył jeszcze opróżnić kieliszka, pokręcił przecząco głową. H. pochyliła się i ponowie dolała sobie porcję wina. Ciekawiło go, jaka jest jej tolerancja na alkohol.
-Wiesz, że to niezbyt rozsądne z Twojej strony. Kobieta nie powinna upijać się w obecności mężczyzny. Rozumiesz, tak sam na sam – znów chciał się z nią trochę podroczyć. Przecież nie zrobiłby jej niczego złego.
- YYmmm! Doprawdy? – Coś w jej głosie jakby delikatnie mruczało. Faktycznie musiała już sporo wypić. – To raczej Ty powinieneś się bać!
- Niby czego?
- Bo podobno to ja jestem tą zboczona! – Zaśmiała się.
- Faktycznie! Moje biedne kości są zagrożone – starał się udawać przerażenie – lepiej zboczuchu trzymaj się od nich z daleka!
- Za późno! Ja już widziałam Cię nago! – Zawołała z takim entuzjazmem, jakby było to jedno z większych osiągnięć jej życia. Poczuł jak zbliża do niego twarz i opiera ją o jego obojczyk – Właściwie, uważam, że jest bardzo ładne - dodała.
Ładne? Jego kości są dla niej ładne? Nie miał bladego pojęcia, co odpowiedzieć ani jak zareagować. To nie tak, że nigdy nie słyszał komplementów, jednak nie spodziewał się, że może być w jakikolwiek sposób atrakcyjny dla człowieka.
Tymczasem ona wygodnie rozłożyła się u jego boku. Miękkie włosy muskały go po brodzie. Czubkiem noska delikatnie gładziła jego karku. Zadrżał, gdy jej dłoń wsunęła się między guziki koszuli i oparły na mostku. Delikatnie poruszyła na nim swoimi palcami. Pragnął tego, bardzo. Potrzebował tych pieszczot jak niczego na świecie. Czuł jej gorący oddech na szyi, ale sam bał się poruszyć. Tak okropnie pożąda jej bliskości, jej ciepła, tej rozkosznej miękkości jej ciała. Nie chce jej spłoszyć. Nie chce, żeby się opamiętała i uciekła od niego. Chce mieć ją tak blisko jak teraz, albo jeszcze bliżej.
Leżeli tak przez dłuższą chwilę. Jej oddech był miarowy i spokojny. Zdecydowanie mocno spała.