CZĘŚĆ XXXI (rozdział 74-76)
...
Pewnie znasz to uczucie.
Pofapać sobie - ale do czego?
Śpieszymy z pomocą!
Z przyczyn oczywistych - notka dozwolona od lat 18.
Ostrzegaliśmy.
Hina Saotome wiodła spokojne i normalne życie. Miała partnera, który ją kochał i w nią wierzył. Wszystko jednak uległo drastycznej zmianie, kiedy została oskarżona o zdefraudowanie pieniędzy firmy dla której pracowała. Została umieszczona w więzieniu Kokuyoku, gdzie otrzymała numer 3077. Aby tego było mało, jej przełożonym i szefem więzienia jest Aki Myoujin, który postanowił za wszelką cenę uprzykrzyć jej życie i karać ją z niewiadomych powodów. Warto zaznaczyć, że Hina jest jedyną kobietą w całym więzieniu.
W pierwszym odcinku mamy to o czym już wiemy. Hina dowiaduje się o wyroku choć uważa się za niewinną. Mamy też pierwszy seks z panem naczelnikiem, który wydaje się być dość brutalny. Biorąc pod uwagę jak mężczyzna kręci jej łechtaczką. W drugim odcinku odwiedza ją jej partner obiecując jej wierność, to, że będzie czekał, że ją kocha i robi wszystko, aby ją wydostać. W tym samym czasie Hina dostaje minetkę od Akiego. Oczywiście, nic nie mówi swojemu ukochanemu i dochodzi od kary jaką jej Aki zadaje. Potem zamyka ją w wieży razem z trzema innymi więźniami. Dwóch chce ją zgwałcić, ale trzeci ją ratuje. Bo tak. Oczywiście, kaleczy się podczas chronienia jej, więc ta koniecznie musi mu opatrzyć ranę na ramieniu, a do tego celu niezbędne jest ściągnięcie całej koszuli, aby pokazał swoje bicki.
Czy fapable? Trochę, a ocena? 4/10
Oczytana
Właściwie oglądając to, czułam się trochę jakbym brała udział w "spróbuj nie poczuć zażenowania challenge." Te przerysowane momenty gdy główna bohaterka szczytowała. Nagle lekko pobielony ekran idący od góry do dołu na zastopowaną klatkę, jej okrzyk uniesienia...i mdlenie. Nie wiem jak mocne szczyty ona przechodziła, że tyle razy mdlała po orgaźmie. I nieraz ciężkie w sumie do zrealizowania pozy. Sama fabuła...no cóż. Z fabułą to wygląda tak jakby chciała być w cholerę ambitna i zawiła... ale to hentajec na 4-5 minut odcinek. Dodatkowo to zakończenie...strasznie rozczarowujące. Główna bohaterka strasznie nieogarnięta, główny bohater też nie wie czego chce. Bezsensowne wewnętrzne batalie ze sobą samym... Ale za to w odcinku z ucieczką w wentylacji Aki popyla w tak komiczny sposób, że nic tylko to zapętlić i dać dopisek "jadę ci wpierdolić!" Polecam na pośmianie się i "spróbuj nie poczuć zażenowania challenge."
Pewnie znasz to uczucie.
Pofapać sobie - ale do czego?
Śpieszymy z pomocą!
Z przyczyn oczywistych - notka dozwolona od lat 18.
Ostrzegaliśmy.
To hentai... romans... ecchi... ta produkcja (!) to zaledwie godzinna kreskówka podzielona na 12 epizodów po zaledwie 5/6 minut. Gdzie każdy odcinek ma swoje zakończenie, więc do oglądania jest naprawdę niewiele. Rok produkcji 2018, studio: Lyrics.
Główną bohaterką jest Hana, która ma 25 lat i nie ma pracy. Jej ciotka (?) poprosiła ją, aby zastąpiła swoją kuzynkę (?) Kaho w szkole. Jako, że są do siebie podobne nikt nie zobaczy różnicy, natomiast Kaho to imprezowiczka, która od początku roku szkolnego nie pojawiła się na zajęciach.
Minuta dwadzieścia – już jest podrywana.
Druga minuta – zostaje rozpoznana przez jednego z nauczycieli. Kanie (bo tak się nazywa belfer) okazuje się być jej znajomym z lat szkolnych.
Trzecia minuta – pocałunek i seks. Kanie obiecuje nic nie mówić o jej sekrecie jeżeli ta będzie... cóż, no właśnie. Co będzie?
Schemat odcinków jest praktycznie taki sam. Hana zawsze mocno dochodzi, w połowie każdego jest seks, no i główna bohaterka nie wie co czuje do Kanie, który okazuje się podkochiwać w niej od bardzo dawna. Wyjaśniają sobie to, mamy seks i happy end.
A no i co by to było, gdyby na horyzoncie nie pojawił zawodnik, który też czuje, że coś jest nie tak, a będąc kolegą z klasy prawdziwej Kaho zarywa do niej nie wiedząc, że to przebrana Hana.
Nie ma wyjaśnienia, co się stało z Kaho, nie ma też wyjaśnienia czy Hana znalazła sobie normalną pracę. Podaje się za Kaho cały czas i zalicza za nią egzaminy. Oczywiście jej nauczyciel zawsze ją wspiera i przy okazji rucha.
DemonFoe
Mnie, jako faceta, to anime całkowicie nie podnieciło i nie zainteresowało. Emocje są przerysowane, przekoloryzowane i zupełnie mało autentyczne. Główna bohaterka głupia jak but. Główny bohater wydaje się być jakimś stalkerem, który ma fetysz na nauczyciela. Jedyną w miarę możliwości dobrze zrobioną postacią jest chłopak, który zarywa do Hany (myśląc, że to Kaho).
Ta produkcja niby ma fabułę, ale jest ona tak skrajnie naciągana, mało autentyczna i pomysłowa, że przez cały czas oglądania po prostu siedziałem i odliczałem sekundy do ruchańska, które miało stwarzać pozory romantycznego. Miało – bo nie stwarzało. Niby dobra, pokazuje coś tam więcej niż przeciętne produkcje stricte z półki z napisem hentai – jednak widziałem ecchi, jakie potrafiły być bardziej perwersyjne i zboczone od tej produkcji.
Czy warto sobie fapać? Nie. Opada od razu. Ocena końcowa? 1/10
Usterka
Fabuły to ma w sobie tyle co ja blond włosów na swej głowie. Nawet jeśli pozornie w blasku słońca takie się zdają- ni chuja tego tam nie ma. Nie ma co się oszukiwać. Jednak to, co dla mnie było dobre w tym hentai, a co mnie przyciągnęło:
- Kreska. Zdecydowanie jest to o wiele przyjemniejsze niż oglądanie kreski ze starszych lat. Jestem silnym wzrokowcem i mnie trudno się podniecić jeśli facet ma jasną cerę i nagle chuj jest w kolorze brązu albo nie posiada dobrego rozrysowania. Może jest już to moje zboczenie zawodowe, ale w tym konkretnym przypadku oglądałam to bo było graficznie dobrej jakości.
- Uważam że pomysł tak z dupy i nie realny, że nawet śmieszny. Wizja jednak niektórych akcji "na cichego" dawała przyjemność. Tu jednak kwestia tego, co każdego już podnieca i na ile zwraca uwagę na logikę, na wygląd, na głosy...
Oczytana
Jako, że bardzo nie podchodzi mi do gustu kreska starych produkcji- ta tutaj jest na plus. Co do całej przedstawionej historii w tym tworze- właściwie jak pokazała mi to znajoma to obejrzałam do końca bo byłam ciekawa czy rozwiążą jakoś sensownie to co stworzyli. Samą fabułę zaś mogę nazwać po prostu zabawną. I tyle. Finalnie seans był dla mnie dość...obojętny. Niektóre ujęcia były nawet i ciekawsze, ale właściwie nie jestem w stanie powiedzieć nic konkretnego poza faktem, że było coś takiego i miało mało logiczną, dość śmieszną fabułę.
Moi mili, stygmaty.
Co to jest stygmat?
Stygmat to słowo oznaczające piętno. Stygmatami oznaczano niewolników, dlatego nawet jeżeli jakimś cudem odzyskali oni wolność, na ich ciele było znamię, które przypominało im o przeszłości. Stygmatem też było znamię, które dostał Jack Sparrow w filmie Piraci z Karaibów i Skrzynia Umarlaka.
Ponad to istnieje termin "stygmat czasów". Jest to charakterystyczna cecha danej epoki, która wyróżnia się na tle innych i stanowi jakoby znamię. Dla przykładu, stygmatem II Wojny Światowej może być Hitler. "Stygmaty śmierci" to stary i zapomniany zwrot, który był stosowany kiedy u jakiegoś człowieka można było zobaczyć cechy świadczące o udaniu się do grobu. Chociażby stygmatem śmierci na gruźlicę jest kasłanie krwią.
Ponad to w psychologii i psychiatrii istnieje termin "stygmatyzacji", polega on na tym iż jednostka przyjmuje na siebie negatywne oddziaływanie otoczenia, grupy lub społeczeństwa. To taki np kozioł ofiarny, który w rodzinie przyjmuje rolę czarnej owcy. Traci wiarę w siebie, w swoje siły, unika kontaktów społecznych, zamyka się w sobie, boi się ludzi, nie ufa nikomu, wychodzi z założenia, że wszystko to co robi jest złe. Koniec końców, może powstać tzw Efekt Golema, gdzie osoba zaczyna patrzeć na siebie w kontekście choroby psychicznej i takową sobie po prostu wmawia.
Jak więc widać, słowo "stygmat" nigdy nie kojarzy się z czymś pozytywnym. Określa ranę na ciele, bolącą i krwawiącą, pamiątkę, bliznę przeszłości widoczną gołym okiem. Te stygmaty na których się skupię, są stygmatami religijnymi.
Stygmatycy
Osoby u jakich występują stygmaty nazywane są stygmatykami. Obecni od dawien dawna, aż po współczesność. Ponad 80% z nich to kobiety, ponad to dopiero niedawno stygmatykami zostali też duchowni.
Wbrew powszechnie panującej opinii, nie tylko w chrześcijaństwie są stygmatycy, ale i w Islamie. Stygmatycy muzułmańscy skarżą się na rany i bóle jakich doświadczał Mahomet w licznych walkach. Stygmatycy chrześcijańscy natomiast posiadają rany jakie zostały zadane Jezusowi Chrystusowi podczas jego śmierci. Często występują też krwawe łzy.
Nie wszyscy, którzy mają stygmaty są uznawani przez Kościół Katolicki. Nauka idąc do przodu udowodniła, że większość z osób, które twierdzą, iż dostawały stygmaty od Boga, wraz z wizjami i przesłaniami to mistyfikacja. Autoagresja, zaburzenia psychiczne, niewłaściwe odżywianie się, choroba. Dlatego teologowie chrześcijańscy ustalili 5 zasad świadczących o autentyczności stygmatów.
Najsłynniejsi stygmatycy
Teresa Neumann
Żyła w latach 1898 - 1962, pochodziła z Niemiec. Już za młodu na skutek wypadku straciła włądzę w nogach, zaraz potem utraciła wzrok. Zdarzył się jednak cud jakiego po dziś dzień naukowcy nie są w stanie wytłumaczyć. Chora, modląca się kobieta odzyskała i wzrok i sprawność w nogach. Ponad to zaczęły prześladować ją stygmaty dowodzące na jej bliskość z Bogiem. Broczące krwią rany zaczęły pojawiać się w tych miejscach ciała, w które według religii chrześcijańskiej Chrystusowi przybito gwoździe, przytwierdzając go do krzyża. Poza tym krew strumieniami wypływała również z jej oczu. Krwawiące rany pojawiały się w każdy czwartek. W piątek o 15-ej kobieta zapadała w głęboki sen, z którego budziła się z zagojonymi ranami i pełna życia wracała do codziennych obowiązków. Wszystko to trwało przez 36 lat.
Franciszek z Asyżu
Jeden z najpopularniejszych świętych, między innymi dzięki miłości do zwierząt.
Co prawda, naukowcy wysunęli się z teorią, jakoby Franciszek cierpiał na malarię. Dla wiernych pozostaje to tylko próba profanacji świętego i nie przyjmują do siebie takiej ewentualności.
Stygmaty ujawniły się u niego po raz pierwszy w połowie września 1224 r. Stało się to tuż po ekstatycznej modlitwie, jaką odmawiał na szczycie góry La Verna. Właśnie wtedy doświadczył wizji, podczas której dojrzał jakby ukrzyżowanego anioła. Tuż po niej na jego nadgarstkach oraz stopach pojawiły się otwarte rany. Piąta z nich ujawniła się w jego boku.
Często doświadczał przeżyć mistycznych, które uwidaczniały się m.in. w sferze cielesnej. Obecnie św. Franciszek uznawany jest za jednego z pierwszych chrześcijańskich stygmatyków.
Ojciec Pio
Wbrew głoszonym w niektórych kręgach opiniom (jakie zarzucają świętemu oszustwa), ojciec Pio nigdy nie obnosił się ze stygmatami i pragnął cierpieć w ukryciu. Świadczyć mogą o tym chociażby bandaże na rękach zakrywające znamiona.
Stygmaty u zakonnika ujawniły się w roku w 1911 r. Na początku były niewielkie - pojawiły się na dłoniach oraz stopach i przypominały czerwone plamki. Już wtedy stanowiły jednak źródło wielkiego bólu. Duchowny zdawał sobie sprawę z tego, że stanowią formę łaski, ale mimo to modlił się o ich zabranie. W 1918 r. ojciec Pio miał wizję, podczas której została wbita mu włócznia. Niedługo potem w jego boku ujrzeć można było kolejną krwawiącą ranę. 20 września 1918 r. zakonnik otrzymał stygmaty, które widoczne były aż do jego śmierci.
Stygmatycy nie uznani przez kościół
Giorgio Bongiovanni
Włoskiego pochodzenia urodzony w 1963. Mówi się, że jest współczesnym następcą Ojca Pio. 1989 rok był dla niego przełomowy. Modląc się w Sanktuarium miał dostać objawienia, w którym Maryja przekazała mu informacje na temat świata. Tego samego dnia pojawiły się na jego rękach stygmaty, w dwa lata później i na nogach.
Jego religijność nie została jednak potwierdzona przez Kościół, ze względu na kontrowersyjne poglądy podchodzące pod herezję jakie wygłasza. Chociażby takie, że kosmici pomagają Jezusowi w misji na Ziemi. Będąc człowiekiem niezależnym od kościoła, pozwala się filmować i nagrywać.
Katarzyna Szymon
Polka. Urodzona w latach 1907 - 1986 koło Pszczyny w województwie śląskim. Kobieta nie umiała czytać i pisać. Przez swoje życie pracowała, pomagając w różnych gospodarstwach. Właśnie ona w 1946 roku, w Wielki Piątek, otrzymała dar stygmatów. Od tego czasu co piątek z jej oczu płynęły krwawe łzy, a na czole pojawiały się ślady po koronie cierniowej; krwawiła też na dłoniach, nogach i z boku. Oprócz tego otrzymywała Komunię Świętą z nieba - wielu świadków potwierdzało, że hostia wprost z nieba spoczywała na niej ustach. Kobieta potrafiła także w trakcie wizji mówić językami, których nie znała, na przykład hebrajskim. Twierdziła również, że potrafi porozumiewać się z duszami zmarłych, na przykład duszą Ojca Pio, który ostrzegał przed grzeszeniem i karą Bożą. Być może dlatego nie została uznana przez Kościół. Chociaż nie do końca wiem dlaczego. Po dziś dzień krewni, bliscy, sąsiedzi i rodzina starają się aby beatyfikacja miała miejsce. Czy się im uda? Wątpię, ale próbować zawsze można.
Współcześni stygmatycy
Gladys Hermina Quirogi de Motta
25 września 1983 r ujrzała Matkę Bożą wraz z Dzieciątkiem Jezus oraz różańcem. Wizje wpłynęły na życie jej oraz wszystkich mieszkańców miasta, gdzie każdego roku, w rocznicę pierwszego objawienia, przybywają tysiące pielgrzymów. Od tamtej pory przez 20 lat otrzymała ok. 1200 wiadomości. Na początku nie wszyscy wierzyli w jej rewelacje. Ale szczegółowe badania psychologiczne oraz psychiatryczne wykazały, że kobieta jest zdrowa i nie ma halucynacji. Pod jej wrażeniem byli zarówno naukowcy, jak i duchowni. Przez lata Motta doświadczyła wielu niezwykłych wizji, a posłannictwo Maryi przekazywała pielgrzymom. W 1984 r. na jej ciele po raz pierwszy pojawić się miały stygmaty - miały one wielkość kciuka i najpierw ukazały się na nadgarstkach, a potem również na stopach.
22 maja 2016 roku została oficjalnie uznana przez Kościół jako współczesna mistyczka i wizjonerka.
Zlatko Sudac
Urodzony w 1971 roku chorwacki duchowny kościoła rzymsko-katolickiego. Przyjął świecenia w 1998 roku, natomiast już w 1999 roku zaraz po beatyfikacji Ojca Pio został dotknięty własnymi stygmatami, zaczęło się od krzyża na czole. Potem w 2000 roku doszły jeszcze stygmaty na rękach, nogach i boku.
Obecnie pracuje jako rekolekcjonista.
Nie wypowiada się na tematy objawienia. Co więcej mówi, że jemu nikt się nie objawił i nic nie powiedział. Dostał jedynie stygmaty i tzw dar dusz. W dar dusz wlicza się dar języków, dar uzdrawiania, dar rady. Twierdzi też, że jest w stanie przepowiedzieć przyszłość, być w dwóch miejscach jednocześnie i lewitować. Chociaż te ostatnie dary brzmią irracjonalnie, nie sprawiają one, że Kościół uznaje go za szarlatana, bo jak wiadomo dwa pierwsze wymienione przez Chorwata dary posiadał Ojciec Pio.
Polscy stygmatycy
Faustyna Kowalska
Zasłynęła jako osoba, która miała liczne wizje i objawienia. To za jej sprawą powstał obraz "Jezu ufam Tobie", którego reprodukcje znajdują się w wielu kościołach. Szczegółowe wskazówki, jak ma wyglądać obraz, miał dać świętej Faustynie sam Chrystus.
Odczuła bardzo silny ból w rękach, nogach, boku oraz na głowie. Sytuacja powtarzała się w piątki, Środę Popielcową, ale także, gdy mijała kogoś, kto nie był w stanie łaski uświęcającej. Ból był według jej relacji bardzo trudny do wytrzymania, nawet jeśli chodziło tylko o stygmaty wewnętrzne. Co prawda chociaż została uznaną za świętą w 2000 roku, to jednak nie wszyscy zgadają się jakoby jej stygmaty były wiarygodne. Istnieje podejrzenie, że Faustyna cierpiała na chorobę psychiczną zwaną cyklofrenią - naprzemienne stany skrajnej depresji i harmonii połączone z halucynacjami.
Wanda Boniszewska
Urodzona w 1907 roku, zmarła stosunkowo niedawno 2003 roku. Mistyczka, charyzmatyczka i stygmatyczka. Mając 18 lat wstąpiła do zakonu bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w Wilnie. Jej pierwsze stygmaty pojawiły się w 1934 roku, potem dawały o sobie znać nieregularnie i nie goiły się. Ręce, nogi, bok i głowa. Wedle zeznań świadków zakonnica mogła nic nie jeść, miała dar przepowiadania przyszłości oraz dar uzdrawiania.
Jej życie nie było usłane różami, została przez wojska sowieckie pozwana o ukrywanie agenta Watykańskiego, aresztowana, umieszczona dwa razy w zakładzie psychiatrycznym oraz w więzieniu. Po wojnie żyła w swoich domach zakonnych. Doczekała się spektaklu telewizyjnego Stygmatyczna z 2008 roku.
A jakie jest Wasze zdanie na temat stygmatów i stygmatyków?
Moi kochani!
W ciągu kilku ostatnich miesięcy na blogu zachodziło wiele. Na zapleczu, ale myślę, że wiele z tego mogliście już zobaczyć!
Może zacznę od tego co uległo zmianie i poprawie:
- Spisy treści – we wszystkich opowiadaniach i komiksach został zaktualizowany spis treści
- Archiwum – bardziej wyraźne i czytelne
- Tagi – mniej i bardziej skonkretyzowane
- Zakładka „Handlarze” z informacjami o administracji bloga
Zmienił się też mail bloga, od teraz na niego proszę słać wszystkie prace :3 Oczywiście jeżeli będą one słane na stare maile to nie ma sprawy, ale najwygodniej dla nas wszystkich będzie jak poślecie na nowy adres (adres nowy na końcu)
- Został założony ask prowadzony przez administrację bloga, gdzie każdy nawet nie posiadający konto na portalu może zadawać tam pytania dotyczące zarówno bloga, serii, jak i pytania stricte prywatne (link na dolne notki będzie)
Oficjalnie blog zaczęły prowadzić nowe osoby. A więc:
- Usterka
- Oczytana
- DemonFoe
W dziale O nas (Handlarze) macie kontakt i czym kto się zajmuje. Jako, że są to admini mają oni wszelką moc stwórczą, aby zajmować się blogiem w każdym tego słowa znaczeniu!
Najważniejsze, prace jakie nie mają dalszego tłumaczenia na blogu – nie martwcie się! Oczytana zrobiła dokładny spis prac porzuconych zarówno tłumaczenia jak i prace handlarzy!
W planach mamy
- kontakt z autorami oryginalnych prac na temat kontynuacji
- dokończenie rozpoczętych prac
Oraz, jako, że teraz jest nas więcej z administracji będziemy robić wszystko co w naszej mocy aby wrócić do wcześniejszego tempa prowadzenia bloga. Cel to jedna notka dziennie!
Nie obiecuję, że to stanie się już tak teraz, zaraz, bo jeszcze trzeba będzie skontaktować się z autorami, rozdzielić zadania etc.... AAAALE myślę, że realnym będzie zapewnienie, że od października wszystko powinno wrócić do dawnego trybu!
No i co jeszcze...
….
Wrzesień jest bardzo ważny wiecie dlaczego?
15 września 2020 roku, ulubiona nasza gra, która połączyła nas wszystkich będzie miała całe 5 lat!
W związku z tym planujemy maraton komiksów i opowiadań związanych z Undertale. Jeżeli chcecie dodać coś od siebie, albo sprawić, że Wasza praca czy to rysunek, czy to komiks, czy to opowiadanie – nawet króciutkie – czy też tłumaczenie, pojawiło się tego dnia na łamach bloga to ślijcie prace na maila
handlarziluzji@onet.pl
A co do Aska – TUTAJ możecie wchodzić i pytać się o co chcecie!
Diego nienawidził autobusów. Tracił dobry nastrój za każdym razem, kiedy jego poczciwa staruszka Niva odmawiała posłuszeństwa i był zmuszony dostać się do pracy komunikacją miejską. Jednak tym razem było inaczej. Auto było sprawne, a on z własnej woli poszedł na przystanek, i to w zadziwiająco dobrym nastroju. Nawet teraz, stojąc w zatłoczonym pojeździe, uśmiechał się sam do siebie.
Poczuł wibrację telefonu. Zerkając na wyświetlacz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Gdzie jesteś kretynie! – Usłyszał po drugiej stronie słuchawki.
- Wypada tak się zwracać do szefa? – Spytał z udawaną powagą.
- Spóźniasz się, a jest w chuj roboty! Sama tego nie ogarnę!
- Wyluzuj, będę za dziesięć minut.
Jak na dzień swoich dwudziestych drugich urodzin V. miała wyjątkowo parszywy nastrój. Diego miał nadzieję, że niespodzianka, którą przygotował dla swojej ulubionej pracownicy, i jednocześnie bardzo dobrej przyjaciółki, poprawi jej humor.
„Za drzwiami”. Taką nazwę wybrał dla swojej własnej, wymarzonej knajpki. Nie był to typowy bar czy pub. Sam wolał nazywać swój interes „klubem miłośników herbaty”, ponieważ poza piwem z browarów rzemieślniczych oraz wymyślnymi, niezbyt mocnymi drinkami, właśnie ten napój królował wśród bywalców. Diego starał się też, aby „Za drzwiami” sporo się działo. Organizowano koncerty, zabawy tematyczne, spotkania książkowe oraz wieczory planszówek. Nie brakowało również imprez zamkniętych, zarezerwowanych wyłącznie dla zaproszonych gości. Właśnie dziś miała się odbyć jedna z nich. Urodzinowa niespodzianka dla V.
Zanim wszedł do lokalu przyczepił na drzwiach przygotowane wcześniej ogłoszenie, aby nie musieć wypraszać zbyt wielu gości ze środka.
- No nareszcie! – V. wyglądała na naprawdę złą, całe szczęście znał ją dobrze, i wiedział, że jej nastrój można łatwo naprawić.
- Sorki, problemy z Ładą. Ale widzę, że świetnie sobie radzisz – uśmiechnął się i złapał ją w przyjacielskim uścisku – wszystkiego najlepszego z okazji kolejnej osiemnastki! Skoro już jestem, to przejmuję stery, a ty możesz otworzyć sobie piwo.
- Ech, dzięki – jej humor od razu się poprawił.
- Wszystko dla mojego najlepszego pracownika.
- Aktualnie jedynego pracownika – zaśmiała się – szukałeś już kogoś nowego na miejsce tego frajera, który zwiał po trzech dniach?
- Jest ogłoszenie w sieci – Diego rozglądał się po sali szacując liczbę gości. Przed północą trzeba będzie dać znać większości z nich, aby opuścili lokal. Rozpoznał jednak kilku stałych bywalców, którzy chętnie zostaną na urodzinach barmanki.
- W ogóle, fajną akcję dziś miałam – V. stała nadal za barem jednak w jej rękach już znajdowała się otwarta butelka z piwem – jest mało studentów, bo zapierdalają do sesji, ale wyobraź sobie, że wpadło tu dziś chyba z dwudziestu licealistów!
- Byli pełnoletni? Mam nadzieję, że nie sprzedałaś im alkoholu – to nie tak, że przejmowałby się piciem nastolatków, ale nie chciał mieć na głowie żadnych gównianych kontroli.
- Skąd, posłałam Mebla po mleko i kakao do sklepu. Fakturę masz na zapleczu. Sprzedawałam po tej samej cenie co kawa, jak z bitą śmietaną to dopłata ekstra. Mówię Ci, niektórzy brali po trzy porcje! – V. była wyraźnie z siebie zadowolona.
- Nie ma to jak przyjść do baru na kakałko! – Zaśmiał się ironicznie, ale w duchu był z niej naprawdę dumny.
- No wiesz, trzeba łapać okazję! – Teraz jej uśmiech sięgał niemal od ucha do ucha.
Diego nie miał ochoty na obsługiwanie gości, sam chciał się zabawić. Na szczęście potrafił z łatwością ukryć przed klientami swoje zniechęcenie. Zerknął na telefon aby sprawdzić ile jeszcze czasu pozostało do rozpoczęcia zamkniętej imprezy. Zauważył jedną nieodebraną wiadomość.
Nieznany numer: Dobry wieczór. Chciałabym bardzo podziękować za pomoc w odnalezieniu G!. Chcielibyśmy się odwdzięczyć za tę przysługę. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam, H.
Diego potrzebował kilku sekund aby poukładać sobie klocki w głowie. Chodzi o tego dziwnego gościa z przystanku. Wyglądało na to, że znalazł swoją opiekunkę i cała historia dobrze się skończyła.
- Czy coś się stało? – V. wpatrywała się w niego zaciekawiona.
- Spotkałem dziś dziwnego kolesia na przystanku. Nie znał miasta, pomogłem mu znaleźć osobę, która się nim opiekowała. Wysłali mi podziękowania – ta historia nie była dla niego niczym niezwykłym. Jako barman od lat miał do czynienia z różnymi, nieraz bardzo oryginalnymi ludźmi.
- Jakieś dziecko?
- Nie, dorosły facet, przedstawił się jako G!. Miał wypadek i teraz opiekuje się nim jakaś doktorka z Medyka. Napisała mi, że chce się odwdzięczyć za pomoc – skrzywił się lekko
- Co jej odpiszesz? – Zdawała się być zainteresowana tą prostą historią.
- Nic, to tylko random z przystanku.
- Hej, co ja Ci mówiłam o łapaniu okazji! Jak ona pracuje na uniwerku to może rozdać nasze wizytówki i ulotki! – dziewczyna podnieciła się strasznie własnym pomysłem – Albo niech powiesi plakat gdzieś przy wejściu.
- Ok, odpiszę jej, ale resztę zostawiam Tobie.
- Jasna sprawa szefie - V. mrugnęła wesoło i wróciła do sączenia swojego wiśniowego piwa.
***
W autobusie znajdowało się kilkunastu pasażerów. Upewniłaś się, że twarz G! jest dobrze osłonięta przed ludźmi. Przez większość czasu praktycznie ze sobą nie rozmawialiście, a na twoje pytania, o to czy wszystko w porządku, odpowiadał zdawkowym kiwaniem głową. Na szczęście droga z przystanku do budynku, w którym znajdowało się mieszkanie, nie była daleka. Nie umknęło jednak twojej uwadze, że G! kuleje. Albo stare pęknięcie biodra dawało mu się we znaki, albo uszkodził sobie nogę w inny sposób. Nie ulegało wątpliwości, że będzie miał problem z wejściem na drugie piętro, dlatego nim zaczął wspinać się po schodach złapałaś go pod ramię, aby mógł się na tobie wesprzeć.
- Co robisz? Dam sobie radę! – Oburzył się.
- Widzę, że kulejesz. Parę miesięcy temu wniosłam Cię po tych schodach nieprzytomnego, i to w butach na wysokim obcasie – wróciłaś pamięcią do tamtej chwili – proszę, uszanuj moje starania.
Nic nie odpowiedział. Nie mogłaś też dostrzec wyrazu jego twarzy, ponieważ wciąż jego głowę zasłaniały ubrania. Powoli ruszyliście w górę. Gdy wreszcie drzwi mieszkania zamknęły się za wami, odetchnęłaś z ulgą. Czułaś się wyczerpana do granic możliwości. Zdecydowanie poważną rozmowę z G! przełożysz na następny dzień. Poprosiłaś go, aby poszedł się wykąpać a sama zabrałaś się za szykowanie kolacji i posłania na kanapie.
Po wzięciu kąpieli życzyłaś G! dobrej nocy i od razu poszłaś do sypialni. Nie miałaś siły z nim dyskutować. Byłaś zmęczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wzięłaś ze sobą służbowy telefon. Nim pójdziesz spać, wypada podziękować mężczyźnie, który pomógł G!. Była wprawdzie dość późna godzina, ale im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Nakreśliłaś krótką wiadomość i nie czekając na żadną odpowiedź wskoczyłaś pod ciepłą kołdrę. Zasnęłaś niemal natychmiast.
***
Była miła, jak zawsze. Nie krzyczała, nie wyzwała go od idioty, którym przecież był. Wiedział, że poczułby się lepiej, gdyby dostał zasłużony opierdol. Już wcześniej było mu wstyd, ale gdy pomagała mu wspiąć się na schody, czuł się dodatkowo upokorzony. Miał plan uwolnić ją od ciężaru opieki nad nim, a teraz cały jego ciężar opiera się na jej niziutkiej osóbce. To było poniżające.
Gdy wreszcie dotarli do ciepłego i cichego mieszkania znów poczuł drżenie duszy. Mimo silnego uczucia rozczarowania samym sobą, nie był w stanie ukryć tej odrobiny szczęścia, że to wszystko co miało miejsce tego wieczoru, jest już tylko złym wspomnieniem.
- Idź się wykąpać, zagrzej się pod ciepłą wodą i przebierz – poleciła spokojnie – zrobię Ci coś do jedzenia.
Wyszedł spod prysznica i owinął się ręcznikiem. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wygląda strasznie. Zawsze uważał się za całkiem przystojnego potwora. Może nie miał muskularnego ciała, ale nie narzekał na brak powodzenia u samic. Teraz pewnie wolałby nie zbliżać się do żadnej z nich, bo mogłyby uciec z przerażenia. Dwie wielkie blizny oszpeciły jego czaszkę. Wygląda jak jakiś przestępca. Co on sobie myślał flirtując z H.? Westchnął zapinając ostatni guzik koszuli i wyszedł z łazienki.
- Kolacja stoi na stole, ja idę spać – wyglądała, jakby zaraz miała się przewrócić. Miał nadzieję, że nic jej nie będzie.
- Oczywiście. Wiesz, ja... - chciał przynajmniej powiedzieć „przepraszam”.
- Wybacz, ale jestem naprawdę zmęczona. Pogadamy jutro rano– weszła mu w słowo i zamknęła się w łazience.
Podszedł do kanapy. Pościele były już przygotowane i tylko czekały, aby mógł się w nich bezpiecznie skryć. Na stole stał talerz ze smakowicie wyglądającymi kanapkami i kubek parującej herbaty. Był kurewsko głodny, ale miał wrażenie, że każdy kęs jedzenia go dusi. H. poszła już spać. Dokończył kolację i sam zatopił się w miękkim posłaniu.
Znów był bezpieczny. Na samo wspomnienie okropnego wieczoru spędzonego na ulicach miasta przechodziły go nieprzyjemne dreszcze. Nie ma zamiaru tam wracać. Zastanawiał się, jakim cudem H. codziennie tyle godzin spędza poza mieszkaniem i żyje. Przecież to cholernie niebezpieczne! Był pełen podziwu, że pomimo swojej uroczej niezdarności, ona jeszcze nie zginęła. Jest znacznie silniejsza niż mu się wydawało.
Nie potrafił zasnąć. Był wykończony, ale natłok myśli nie pozwalał mu zmrużyć oka. Nie miał pojęcia co robić dalej ze sobą i swoim daremnym życiem. Wiedział, że nie może opuszczać mieszkania, bo świat za tymi bezpiecznymi ścianami go zabije. Z drugiej strony nie może być wiecznie uzależniony od dobroci swojej opiekunki. Tym bardziej, że czuł do niej znacznie więcej niż wdzięczność za ratowanie życia i opiekę. Musi jednak zachować te uczucia w głębi siebie. Nigdy nie będzie mógł liczyć na wzajemność. Nawet o tym nie marzy. Widocznie los tak chciał, aby to miłosne cierpienie było dla niego karą za egoizm i bycie ciężarem dla tej wrażliwej osoby.
***
Obudziła cię znajoma melodia budzika ustawionego w telefonie. Zaspana zerknęłaś na wyświetlacz. Była czwarta trzydzieści, niedziela. Ki czort nakłonił cię do ustawienia alarmu na taką chorą godzinę w weekend! Nagle przypomniałaś sobie, że tydzień temu o tej porze miałaś masę uczelnianej roboty. Musiałaś wtedy wstać wcześnie, aby pisać swój doktorat. Jak dobrze, że masz to już za sobą. Nagle ogarnął cię niepokój. Wyskoczyłaś z łóżka i wybiegłaś z sypialni sprawdzić kanapę. Na szczęście znalazłaś na niej śpiącego potwora.
Niedzielny poranek i szkielet na twojej kanapie. Wróciły do ciebie wspomnienia z początku roku. Tak strasznie się wtedy bałaś, tak bardzo niepewna byłaś słuszności swojej decyzji. Teraz cieszysz się, widząc go spokojnie śpiącego w twoim saloniku. Wolałaś już nie myśleć o tym, jak utrata tego kościanego gościa wpłynęłaby na twoją psychikę. Świadomość, że G! jest bezpieczny uspokajała cię. Z uśmiechem na ustach przeszłaś do kuchni z zamiarem przygotowania porannej kawy. Nagle nowa myśl zrodziła się w twojej głowie. G! jest przy tobie bezpieczny, prawda? Ale czy jest tutaj szczęśliwy? Ręka trzymająca miarkę z kawą zadrżała, kilka ziarenek upadło na kuchenny blat.
***
Obudził go delikatny dotyk miękkiej ręki na twarzy. Choć całe jego ciało było obolałe, to czułe głaskanie łagodziło te przykre dolegliwości. Do tego w pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach kawy. Powoli otworzył oczy. H. zabrała dłoń z jego policzka, chciał ją zatrzymać, ale jego ramiona były zbyt sztywne i zdrętwiałe, aby mógł nimi szybko poruszać. Warknął zirytowany, że zrujnował tę chwilę.
- Przepraszam, że Cię obudziłam, ale nie chciałam, abyś to przegapił – H. siedziała na krzesełku obok kanapy.
- Co przegapił? – Spytał próbując podnieść się z posłania. Gdy wreszcie udało mu się wygodnie usiąść dziewczyna podała mu kubek z kawą.
- Spójrz za okno G! - zgodnie z poleceniem odwrócił głowę we wskazanym kierunku. Firanka była odsłonięta i wyraźnie widział dach sąsiedniego budynku i kawałek wciąż jeszcze ciemnego nieba.
Zerknął na siedzącą obok kobietę, ale ta nadal przyglądała się widokowi. Poszedł w jej ślady, mimo, iż nie miał pojęcia czego szukać za oknem. Po krótkiej chwili zauważył, że widok się zmienia. Niebo lekko pojaśniało i z szaro czarnej zmieniło barwę na granatową, fioletową, różowawą, a gdzieniegdzie zaczęło płonąć soczystą czerwienią niczym żywy ogień. Wąski pas widoczny ponad dachami nie był już jednolitą, szarą masą. Teraz wyglądał jak postrzępiony stwór, żywy i ruchliwy. Kolory stawały się coraz jaśniejsze, granat i fiolet jaśniały do błękitu i bieli a czerwień ustępowała miejsca złocistej poświacie powoli wyłaniającej się znad dachów. Bardzo starał się nie mrugać, aby nie opuścić choć jednej sekundy tego bajecznego widowiska, ale ostatecznie wyłaniająca się zza budynków światłość oślepiła go, i musiał zmrużyć oczy.
- Nie patrz na słońce zbyt długo, bo rozboli cię głowa – H. uśmiechała się do niego.
- Słońce – powtórzył, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od widoku za oknem.
- Tak, twój pierwszy wschód słońca G!. Może nie był fenomenalny, ale w tych warunkach, w mieście, niewiele więcej mogę Ci pokazać – dziewczyna zaczęła bawić się swoim kubkiem kawy, bardzo nerwowo obracając go w dłoniach.
- Żartujesz, to było… – Cudowne? Wspaniałe? Te słowa zdawały mu się zbyt banalne aby opisać to, czego właśnie był świadkiem.
- Może kiedyś, jeśli dasz mi szansę, pokażę Ci piękniejszy wschód słońca, albo zachód. Zachody też są piękne. Szczególnie tam, gdzie nie ma tylu budynków, nad oceanem albo w górach – jej ramiona drżały, na ten widok powrócił do niego paskudny nastrój poprzedniego wieczoru. Spierdolił sprawę i teraz przyjdzie mu ponieść gorzkie konsekwencje.
- Słuchaj – nadeszła pora zmierzenia się z tym – po pierwsze chciałem Cię przeprosić za moje wczorajsze postępowanie. Masz prawo być na mnie wściekła, bo zachowałem się jak debil. Nie zrobię tego nigdy więcej. Obiecuję.
- G!, czy ty mi nadal nie ufasz?
- Dlaczego tak myślisz? – Nie miał powodu, aby jej nie ufać. Nie po tym wszystkim co dla niego zrobiła. Owszem, na początku nie znał jej, był niepewny jej zamiarów czy intencji. Jednak nigdy, w żaden sposób, go nie zraniła.
- Wczoraj wyszedłeś sam z mieszkania. Nikt nie ucieka bez wyraźnego powodu, więc musiałam gdzieś popełnić błąd. Byłam egoistką chcąc zatrzymać Cię tu na siłę – jej głos był cichy i słaby.
- Nie! To nie przez Ciebie! To wszystko moja wina! Ja… Ja nie chciałem być dla Ciebie ciężarem. Nie ułożysz sobie szczęśliwego życia mając u boku takie dziwadło.
- Nie mów tak o sobie, nie jesteś dzi…- uciszył ją delikatnie przykładając palec do jej ust.
- Popełniłem wczoraj masę głupich błędów, których bardzo żałuję. Dostałem solidnego kopa od ludzkiego świata, więc wygląda na to, że będziesz musiała znosić mnie tu jeszcze przez jakiś czas. Jeśli oczywiście zgodzisz się gościć dalej kupę głupich kości pod swoim dachem – zaśmiała się lekko, to był dobry znak.
- Och G!, oczywiście, że możesz tu zostać jak długo chcesz – To były dobre i złe wieści. Z jednej strony odzyskał bezpieczne schronienie i opiekę, z drugiej wiedział, że czekają go tortury niezaspokojonej duszy z powodu nieodwzajemnionych, głębokich uczuć, którymi ją obdarzył. Losie, jesteś chujem…