4 grudnia 2016

Undertale: Na początek [First Things First - tłumaczenie PL] [+18]

Notka od tłumacza: Jest to prolog do opowiadania Problem zagubionej zabawki [The Lost Toy Problem]. Jako jedyny rozdział przedstawiony z punktu widzenia Sansa, kolejne są już z bohaterki. Oczywiście związek Sans x Ty. 
Fabuła wygląda następująco - Friska nigdy nie było, to Ty jesteś siódmym dzieckiem jakie wpadło, pomogło potworom, ścieżki ludobójczej nigdy nie dokonałaś. Zostałaś wraz z Toriel. Lata minęły. Masz 25 lat. Toriel postanowiła otworzyć Muzeum Historii Potworów i z tej okazji zaprosiła wszystkich pod górę Ebbott, jest pewien niezwykły eksponat jaki stanie się źródłem Twoich problemów.
Oryginał: klik
/ To początek, rzucony na smaczek. Zobaczę jak chwyci, celem sprawdzenia czy tłumaczyć dalej czy nie :) /
-Chryste panie, Sans, błagam.. kk-kurwa... oh... ooo kurwa... kkk... proszę Sans... mmm kurwa!

Nawet w jego snach klniesz jak szewc. No dobra, zwłaszcza w jego snach.
Nie martwił się, aby zasłonić okno roletą czy zasłoną zeszłego wieczora, nigdy tego nie robił. Bo po co? Uwielbiał pracować do późna, czy to sypialnia czy to salon, mógł drzemać wszędzie gdzie się dało, a kiedy światło słoneczne padało na jego twarz otwierał oczy. Zajęło mu chwilę zorientowanie się gdzie jest, wiedział bowiem gdzie go nie było. Nie tam gdzie Ty, tak wyglądało piętnaście lat jego poranków. Czasem wieczorów, jeżeli usnął wcześniej. Ten świt jednak był znacznie jaśniejszy niż pozostałe. Nadal paliły się latarnie za oknem, niebo przybrało kolor indygo. Słyszał pierwsze poranne samochody.
Nigdy nie zostawał w tym samym miejscu przez dłużej niż miesiąc, dlatego miał problemy z rozpoznaniem po której stronie łóżka znajduje się nocny stolik. Pomacał pusty blat. Zaraz, skoro tam nie było telefonu to ... co za geniusz położył go na ziemi? A no tak, Sans. Przekręcił się i stęknął sięgając po komórkę.
Czwarta trzydzieści. Bez wątpienia na zewnątrz jest jeszcze ciemno. Ustawił budzik na piątą, jego taksówka przyjedzie pod hotel o szóstej, lot ma o siódmej trzydzieści. Dobry Boże, dlaczego zarezerwował miejsce w samolocie na siódmą kurwa trzydzieści? A, no tak. To jedyny bezpośredni, którym dostanie się do Toriel. Dała mu wcześniej tylko jedną radę „załóż buty”. Dzięki Tori.

Mógł iść spać. Miał jeszcze pół godziny nim faktycznie będzie musiał wstać, westchnął i odstawił telefon. Normalnie, nie miałby czasu na myślenie nim ponowie zapadnie w sen, lecz po tym śnie... Obrazy przewijały się przez jego głowę i stawały się wyraźniejsze, kiedy chował oczy za powiekami. To nie była żadna nowość, od czterech lat towarzyszą mu te wizje.
Chrząkając, dotknął wybrzuszenia na spodenkach, a potem wyciągnął nogi spod kołdry. Zazwyczaj mógł sobie z tym problemem ręcznie poradzić, ale ... nie. Cokolwiek Toriel planuje, Ty prawdopodobnie tam będziesz i nie mógłby spotkać się z Tobą z „cześć, wiem że nie rozmawialiśmy od miesiąca, ale co noc miałem o tobie sny erotyczne i rano strzepałem sobie myśląc o tobie” wypisanym na twarzy. Zauważyłabyś, wiedziałabyś o tym... jakimś sposobem. Nie chciał tego. Kurwa, pewnie i tak masz już kogoś. A nawet jeżeli nie, nawet jeżeli jesteś nim zainteresowana (co było dla niego dziwne), to co miało miejsce na imprezie Alphys nigdy się nie powtórzy. Boże, to przyjęcie, jeżeli...

Nie, ooo nie nie nie. Nie ma szans. Lepiej jest tak jak jest. Taki miał plan nawet wtedy, kiedy zobaczył Cię na uroczystym zakończeniu szkoły wyższej. Przerażające jak bardzo Cię pragnął. To nie było właściwe z wielu powodów, ale po czterech latach jego zauroczenia, stałaś się... kimś ważnym w jego życiu. To nie było sprawiedliwe, może; zawsze go zachwycałaś. Odkąd byłaś dzieckiem. I wtedy, nagle dorosłaś, zrobiłaś się zabawniejsza, milsza, sympatyczniejsza, mądrzejsza... i wszyscy mówili tylko o tym, jak świetlana przyszłość Cię czeka. Zgadzał się z tym. Ale nie podobało mu się jak jego kutas – nie, gorzej jego dusza – reaguje na Ciebie, kiedy się do niego uśmiechasz, kiedy rozmawiasz z nim sam na sam.
Nie potrzebowałaś jakiegoś popierdolonego kościotrupa obok siebie, dawałaś sobie świetnie radę bez niego i tak powinno zostać. Czasami, pozwalał sobie o tym zapomnieć i marzył, że z nim flirtujesz, że chcesz. Kiedy się mało nie pocałowaliście u Alphys. Wspomnienie wszystkiego co się wtedy działo prześladowało go. Jak Cię powstrzymał. Ile go to kosztowało, jak się wtedy czuł. Szybko zniknęłaś. Tak strasznie chciał nie myśleć jasno. Pozwolić. Abyś go...

Usiadł na brzegu łóżka i wpatrywał się w stopy na podłodze. Ziewnął i przeciągnął się. Robił co mógł aby ignorować piętrzącą się potrzebę w spodniach, wstał i podszedł do laptopa
Miał nadzieję, że to oderwie jego myśli. Sprawdził pocztę, trzy emaile, gdzie jeden to spam. Zajęło mu kilka minut odpisanie na pozostałe dwa. Sprawdził konto bankowe, spisał kilka numerów... bezsensowna walka z twardą chucią... miał wrażenie, że jego własny mózg robi mu na złość. Wstał, wziął kubek z niedopitą kawą i wrócił na miejsce. Na Facebooku dostał wiadomość.

Toriel Dreemurrr: 
Czekam na jutro! Wszyscy będą zaskoczeni, że Cię zobaczą! Jesteś pewien, że nie chcesz aby ktoś Cię odebrał z lotniska? Myślę, że _____ mogłaby zabrać tajemniczego gościa!

Oh, no tak. Nadal była noc przy górze Ebott. Ostatnim co chciał teraz robić było rozmawianie z Toriel o Tobie. Kto w jego sytuacji by chciał? Ta kobieta miała najgorsze wyczucie czasu z możliwych, a wiedział o tym dobrze bo jest komikiem. Znaczy się, był, kiedyś tam.

Sans: 
nie, dam sobie radę, do zobaczenia później

Toriel Dreemurr: 
LOL! Cudownie ]:-)

Zamknął okienko rozmowy i zaczął przeglądać Facebooka. Nie przepadał za tym portalem, ale w taki sposób mógł śledzić co u Papyrusa, dość często rozmawiali ze sobą. Co go ciesz-

_____ została oznaczona na zdjęciu.
MK Rozrabiaka: #tenuczuć kiedy _____ wywinęła orła na wyścigach wrotkowych, chwała bogu za te fioletowe obcisłe spodenki! OŁ OŁ! _____ zostajesz w naszych sercach i umysłach, ale nie bierz już udziału nigdy więcej! 
Zdjęcie było fajne. Leżałaś na ziemi i się śmiałaś, ktoś pomagał Ci wstać. Wyglądało jakby zostało zrobione przez profesjonalistę. Spod kasku wystawały Ci niesforne kosmyki włosów, byłaś lekko spocona. No i tak. Te spodenki. Pamiętał jak dołączyłaś do klubu wrotkowego, niby „przysługa dla znajomej” jakieś trzy lata temu. Był nawet na jednym Twoim wyścigu. Na nim też Mettaton udawał, że nie jest zazdrosny o to jak zgrabne są Twoje nogi.
Gwałtownie zamknął laptopa. Byłaś kurwa wszędzie. Uderzył czołem w hotelowy stół. Wziął głęboki wdech, zamknął oczy, lecz atmosfera między jego nogami nie zmieniała się. Zrobiło się za ciasno. Warknął zawstydzony, a potem zaśmiał się lekko. Te pierdolone spodenki, kto kazał Ci je założyć? Ktoś zrobił to specjalnie? Spisek? Może. Kurwa.
Wiedział, że to tylko pogorszy sprawę. Właśnie obudził się z mokrego snu, teraz sobie strzepie, a potem musi przetrwać dzień. Jeżeli cokolwiek ma go ocucić, to tylko to, myślał jeszcze przez kilka minut, robiło się tylko goręcej, był zdesperowany. Tam może nie mieć nawet szansy na zrobienie tego. Cóż, dobra. Tak więc, na co czekać?
Popatrzył na sufit. To takie głupie, głupie, głupie. To nie tak, że było w tym coś obcego. Jednak zazwyczaj dzielił was ocean. A teraz, zobaczy Cię jeszcze dziś. Boże. To musiała być jakaś forma kary, ponieważ nawet myśl o tym, że znowu usłyszy Twój głos ekscytowała go jak diabli. Tęsknił za Tobą. Staliście się nawet całkiem dobrymi przyjaciółmi. Choć teraz przez milczenie, pewnie wszystko poszło w pizdu. I choć nawet jeżeli umyłaś już ręce po znajomości z nim, wspomnienie tamtej nocy, całkowicie przekreśliło szansę na poprawę. Może powinien z Tobą porozmawiać? Pójść za Tobą, wyjaśnić. Jeżeli nie to... spędzić z Tobą choć chwilę dłużej.

A co jeżeli Ty nie chciałaś zerwać tej znajomości?

Oh, wiedział, wiedział Jasne. Byłaś w nim zakochana na swój sposób, kilka lat temu. Chciałaś go pocałować na przyjęciu, ale on wiedział lepiej, że nie może potraktować tego poważnie. Nie trzeba było być doktorem zwyczajnym, aby wiedzieć że jest multum powodów aby to ukrócić. Byłaś po kilku głębszych, on też, resztką sił Cię powstrzymał, a potem... czas płynął dalej. I dobrze. Powinien. Ale, co jeżeli...?
Prawdopodobnie najniebezpieczniejsze pytanie jakie mógł sam sobie zadać. Lecz sposób w jaki zareagował jego kutas w bokserkach udowodnił, że myśli pognały już swoim torem. Przejechał palcem po zewnętrznej stronie od główki aż na sam dół, przeszedł go dreszcz. Uniósł się lekko by ściągnąć z siebie bokserki wyraźnie opinające się na jego przyrodzeniu.
Chwycił za nasadę i westchnął, zastanawiał się jakbyś na niego zareagowała, może byłabyś zaskoczona, zaciekawiona? A co jakbyś nakryła go kiedy to robi? To normalne, że ludzie są ciekawi, to cecha ich natury. A Ty zawsze byłaś bardzo wścibska, co też mu się podobało. Dostrzegłby Cię i nie dałby odpowiedzi. Tak naprawdę, patrzyłby się jak podchodzisz do niego. W każdym razie, tak sobie myślał, ścisnął się nieco bardziej i zaczął przeciągać ręką od dołu do góry. Korona z głowy by Ci nie spadła, gdybyś poprosiła go grzecznie.
Jasne. Nigdy nie byłaś typem grzecznej, potulnej dziewczynki, ale gdybyś dała mu szansę, mógłby Cię do tego przekonać. Chciał abyś była tak samo bezradna, tak samo zdesperowana jak on, chciałby abyś błagała go – abyś wymawiała jego imię, drżącymi wargami łapała oddech. Chciał abyś patrzyła na niego prosząco, spragniona choć odrobinę jego osoby. Byłoby tak bardzo dobrze. Jeżeli by mógł... Jeżeli by tylko mógł... pokazać Ci...
Boże, tak strasznie chciał Ci pokazać to co z nim robiłaś. Kiedy odpowiadałaś kawałem na kawał. Jak przyłapałaś go na kłamstwach, albo kiedy unikał odpowiedzialności. Albo jak poruszałaś tymi lubieżnymi wargami.
W jego głowie odtwarzał Twoje słowa, prześladowały go w snach. Jak mógłby odmówić Ci kiedy mówiłaś jego imię w taki sposób? Jasne, nie mógł. Na jego czaszce pojawiła się kropla potu. Dałby Ci cokolwiek być kurwa chciała. A jeżeli chciałabyś jego kutasa w sobie – zaczął pompować mocniej – albo kurwa, jakiejkolwiek części jego ciała – zacisnął palce dookoła – to dostałabyś wszystko co byś chciała, nic nie byłoby go w stanie powstrzymać.

Byłoby zajebiście.

Opętało go, podparł się o podłokietnik, a kość łokciowa uderzała rytmicznie o krzesło. Oparł się wygodniej, podkulił nogi opierając palcami o ziemię, lekko otworzył usta.
Zbliżał się, wolną ręką zaczął błądzić po żebrach, skupionemu na jednym umysłowi towarzyszył ciężki oddech. Z ciekawości podniósł głowę by wyjrzeć za okno, na chodniku była tylko jakaś para staruszków, szli powoli przed siebie wspierając się o laski. Czekał, aż sobie poszli i westchnął z ulgą. Był pewien, że w łóżku będzie bezpieczniejszy, powinien być bardziej uważny. Wstał i udał się do ciemnego pokoju. Może lepiej by było jeżeli włączyłby światło? Nie, niech będzie mrok, wtedy łatwiej będzie mu wyobrazić sobie Twój obraz. Twój ciężki oddech. Bicie Twojego serca. Na dole ktoś otworzył drzwi i zapalił światło w korytarzu, jego wyobraźnia wszystko poprawiła: to byłaś Ty.
Osunął się w ciemnościach obok łóżka. Twarz wtulił w materac. Zimna pościel przypomniała mu, dlaczego nie wszedł pod nią, klęczał jakby odmawiał modlitwę.
-no dalej.
Warknął sfrustrowany wtulając się bardziej w posłanie, jedną rękę położył luźno obok głowy, drugą chwycił za gumkę spodni. Wziął głęboki wdech i opuścił je. Był już bardzo blisko, gdzieś bliżej niż blisko, dlatego jego kutas aż drżał spragniony uwagi. Teraz mógł pozwolić sobie na puszczenie fantazji luzem. 
 klik
Nie byłaś trudna do wyobrażenia. Znał Cię za dobrze, swojego czasu spędził go wiele po prostu patrząc na Ciebie. Małe szczegóły mógł zapełnić własną twórczością. Często fantazjował o tym na ile różnych sposobów mógłby wywołać gęsią skórkę na Twoich rękach, w jaki sposób Twoje ciało odpowiadałoby na jego dotyk. Wczesnym rankiem, wieczorem, nocą oraz przy każdej nadarzającej się okazji. Tych kilka gorących minut ukradzionych w ciągu dnia, marzył o odgłosach jakie chciałby z Ciebie wydusić. To w jaki sposób mogłabyś jęczeć obok niego, chwytać się za kości, starałabyś się dać mu choć odrobinę satysfakcji, ale własny rozdygotany oddech utrudniałby skupienie się na zadaniu.
Kołdra wylądowała na podłodze, jego wolna ręka bezradnie błądziła po materacu, szukając czegoś co mógłby złapać i przystawić do krocza. Nic, tylko wymiętoszone prześcieradło. Nie. To była Twoja koszulka. Nie. To była jego koszulka, którą nosiłaś. Albo nie, lepiej... skóra.
Skóra stała się jego obsesją. Pierwszy raz kiedy dane mu było poczuć coś innego niż tylko ręka, był nią zafascynowany. Jak bardzo się różni! Co za szkoda, myślał, że najdelikatniejsza, najbardziej interesująca, najbardziej wrażliwa część musi być ukrywa przed widokiem, przed dotykiem. W tym momencie Twój obraz był idealny. Stałaś naga przed nim. Dla niego.
Ile by dał, aby to była prawda? Potrzebował czegoś namacalnego co mógłby umieścić w swojej dłoni. Syknął przez zęby. O tak. Lepiej. Jednak jeszcze mu było mało. To skomplikowane. Chciał zrobić z Tobą tak wiele rzeczy. Pragnął słuchać Twojego podniesionego głosu, kiedy jego ręce obłąkańczo błądziłyby po Twoim ciele, nie wiedząc za co złapać. Mógłby pieprzyć Cię tak mocno, tak ostro, że złamałby to pierdolone łóżko.
Rama hotelowego posłania wbijała mu się w klatkę piersiową. W końcu dochodził, lecz nie mógł przypomnieć sobie tej jednej rzeczy jaka dałaby mu ostateczne spełnienie. Brakowało czegoś, zawsze. Nawet nie chciał myśleć jak żałosne musi to wyglądać. Nie, nie myśl o tym. Zostań w wyobraźni. Na zawsze. Otulony seksem i Tobą, Tobą i seksem i Twoją pierdolenie delikatną skórą i Twoim cholernie seksownym ciałem i Twoim głosem przebrzmiewającym w jego czaszce, rozpalającym go jeszcze bardziej. Objąłby Ciebie wszystkim co mógł. Chciał mieć Cię bliżej. Jeszcze trochę. Kurwa, błagam, cokolwiek, tylko być bliżej niej.
Nie dało się już bardziej. Czas naglił.
Jego zabawa trwała już dwadzieścia jeden minut i czterdzieści trzy sekundy. To i tak nie jest jego rekord. Właściwie, schodziło mu nawet dłużej, lecz nie mógł sobie na to teraz pozwolić.
-kuhhhh...uhhhh....uhhhh... o kurwa -
W końcu, zdał sobie sprawę z paskudnej rzeczywistości. Mimo to nadal mu było mało. Brakowało czasu, brakowało przyjemności. W tym stanie nie mógł wziąć skrótu. Cóż...
Poczuł przeszywające go dreszcze. Wstrzymał powietrze i całe jego ciało zrobiło się sztywne. Opuścił go ciężar marzeń i niespełnionych fantazji. Opadł bezradnie na ziemię. Dyszał ciężko przez chwilę, z trudem dźwignął się na rękach i wstał na równe nogi.
Wtedy popatrzył na siebie nieco przytomniejszym wzrokiem.
-kurwa, poważnie? - zdał sobie sprawę, że wyładował ładunek na siebie – nie no serio?
Jego oddech powoli wracał do normy, chwiejnym krokiem wszedł do łazienki by się obmyć. To koniec. Popatrzył w lustro. Był spocony i ubrudzony własnym nasieniem, czuł się okropnie nie tylko przez swój wygląd, ale i przez poczucie winy. Samo myślenie o Tobie wywoływało u niego grzeszne myśli. Tak wiele razy wzywał Twoje imię, w sumie jego wyobraźnia robiła z Tobą znacznie gorsze rzeczy. Nie. Wszystko będzie dobrze. Był dobrym aktorem. Niczego się nie dowiesz.
Wyłączył wodę i poszedł do łóżka, czując się nieco lżej niż wcześniej. Ubrał się.
Miał w zapasie kilka minut do budzika, pierwszy raz wstał wcześniej od niego i był gotowy.

Taksówka będzie pod hotelem o szóstej.

Lot ma o siódmej trzydzieści.

Zobaczy Cię za piętnaście godzin.

Do tego czasu się ogarnie, prawda?

Ale teraz, nic się nie stanie jak da sobie dodatkowe dwadzieścia minut na sen. Zmęczyłaś go.
Share:

3 grudnia 2016

Undertale: Te ciche momenty - Poświata [In These Quiet Moments - Afterglow - tłumaczenie PL]

autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry. Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem:
SPIS TREŚCI:
Obudziłaś się kolejnego ranka, między miękkimi poduszkami oraz ramionami Sansa. Nie żartował z tą całą „jedną godziną”, oboje czuliście się zobowiązani nadrobić wcześniejszy raz. Pokręciłaś się trochę próbując znaleźć wygodną pozycję, delikatnie szturchnęłaś jego ramie, westchnął. Jak się tutaj znalazłaś? Połowa Twojego serca cieszyła się z tego faktu, ale druga nadal nie mogła zrozumieć, że nie tylko śpisz z, ale umawiasz się ze szkieletem. Z racjonalnego punktu widzenia każdy z nas ma szkielet W SOBIE, co nie? No i to całe „piękno w środku” o którym wszyscy mówili, że właśnie to jest najważniejsze w życiu. No, ale to nie tylko to. Przy Sansie czułaś się właściwie. Więc skoro Ty byłaś z tego powodu zadowolona, cały świat powinien to zaakceptować. Ale co będzie dalej? Czy ten związek przetrwa próbę czasu? Dlaczego zadręczasz siebie tymi pytaniami? Warknęłaś, próbując przypomnieć sobie, że dopiero co zaczęliście randkowanie. Gdzie ta cała sytuacja Cię zaprowadzi? Sans mógł zacząć podrywać Cię wcześniej. Przesunęłaś palcami po jego ramieniu, starając się dotknąć tych niewielkich nici. Dotyk jego kości był dziwny i niezwykły. W niektórych miejscach był gładki jak chińska porcelana, w innych chropowaty. Twoje zafascynowanie jego osobą nie zniknęło od wczorajszej nocy, to było takie niezwykłe, sposób w jaki się poruszał... cały był idealny. To najbardziej Cię zachwycało, kołdra na nim wyglądała tak samo jak kiedy miał na sobie ubrania. Wyglądał jak bardzo chuda osoba, a nie szkielet. Parsknęłaś myśląc, że to pewnie „maaaaaagia” i takie tam. Poczułaś jak mocniej Cię obejmuje przyciągając nieco bardziej do siebie. Czułaś jego żebra na swoich plecach, choć i tak było Ci wygodnie. Delikatnie odwróciłaś głowę by spotkać się z jego leniwym wzrokiem wpatrzonym w Ciebie.
-dobry – mruknął nadal zaspany
-Dobry – odpowiedziałaś i cmoknęłaś go w zęby. Uśmiechnął się i ścisnął mocniej. Zaciągnęłaś się jego zapachem, przez chwilę rozkoszowałaś się cedrem oraz starymi książkami i nadal było coś co rozpoznawałaś, ale nie umiałaś nazwać. - Wyspany?
-jak nigdy w życiu – uśmiechnął się szerzej. Pogładziłaś jego policzek
-Nie wygaduj głupot, nie mieliśmy zbyt wiele czasu na sen
-hej, jest jedenasta, można sobie jeszcze trochę pospać – puknął Cię palcem w nos, uśmiechnęłaś się i złapałaś go zębami – łoł, spokojnie tygrysie
-Hah. Wiesz... muszę przyznać że jesteś w tych sprawach naprawdę dobry – wyszczerzyłaś się. Uśmiech Sansa na chwilę zadrżał, lecz potem się uspokoił
-mówiłem ci, sporo szukałem na ten temat
-Więc nie muszę ci mówić co i jak. - zakpiłaś
-heh, wiesz, nie mówiłaś mi nie, tak właściwie pamiętam sporo „tak, właśnie tam”
-Oh zamknij się. Czasami jesteś nieznośny
-jak mam być szczery, ty też wiedziałaś całkiem dobrze jak się mną bawić – uśmiechnął się lubieżnie. Wywróciłaś oczami
-Koleś, każda część twojego ciała jest wrażliwa. Nie było trudno. Znaczy się – złapałaś go za dolne żebro, zadrżał w odpowiedzi i stłumił stęknięcie – Widzisz?
-to nie jest fair – mruknął – to naprawdę wrażliwa część – wyglądał na lekko zdenerwowanego i ścisnął Cię mocniej za sutek, pisnęłaś.
-Ej!
-no i masz – uśmiechnął się głupkowato i przekręcił na bok. Zaśmiałaś się lekko i przeturlałaś na brzuch, uniosłaś wysoko brwi kładąc brodę na skrzyżowanych rękach
-Więc... mogę zadać ci szczere pytanie? - nie byłaś pewna jak zacząć rozmowę
-wal
-Więc... pasujemy do siebie, ale nie jesteśmy kompatybilni, tak? - zerknęłaś na niego. Zamrugał kilka razy, dźwignął się na łokciach i poprawił poduszkę aby mieć lepszy widok na Ciebie
-co masz na myśli? - wyglądał na zmieszanego
-Patrz, um... Zazwyczaj nie pozwalam nikomu ... na... „jazdę bez trzymanki” jeżeli nie mam przynajmniej minimum opieki – czułaś się zawstydzona, nie myślałaś, że będziesz mówiła o tym już przy okazji Nowego Roku – A ty... eeeeem... doszedłeś w środku mnie wczoraj, więc... - zatrzymałaś się tutaj nie wiedząc co dalej powiedzieć
-zgubiłem się – położył rękę na swoich żebrach – minimum opieki?
-No wiesz. Pewności. Jeżeli zaciążę, że nie zostanę sama. Takie tam – czułaś się głupio, a on ... zaczął się śmiać, byłaś czerwona
-nie! nie nie nie. słuchaj, może pasujemy do siebie w anatomicznym rozumowaniu, ale jesteśmy różnymi gatunkami, pozwól, że zadam ci szczere pytanie, nawet jeżeli pomyślisz, że jest obrzydliwe: gdybyś rypała się z psem, to miałabyś szczeniaczki?
-Co? Fuuuuj, nie!
-no właśnie – zachichotał – mimo to wszystko rozumiem, zapewniam jednak że nasza fizyczność nie działa tak, no i nie w ten sposób potwory się rozmnażają, przepraszam jeżeli cię przestraszyłem
-Cóż, chciałam się tylko upewnić, wiesz? Nie chciałam być jakimś um... obiektem naukowym, potworzym inkubatorem, czy czymś takim
-nie, nic ci nie będzie, nie zapytałem się ciebie o to, myślałem że to standard – popatrzyłaś na niego, był cały niebieski. Wyszczerzyłaś się głupkowato.
-Więc, jakie porno oglądałeś?
-nie chcę o tym rozmawiać – warknął. Zachichotałaś a potem delikatnie przejechałaś palcem po jego żebrach łaskocząc go -ej!
-Palant – uśmiechnęłaś się – Więc JAK potwory się rozmnażają?
-to... uh... skomplikowany proces, sporo duchowej magii i takie tam – poprawiłaś poduszkę i położyłaś na niej twarz, a potem stęknęłaś.
-Magia, magia, magia. Znaczy się, łapię, ale czuję się jak małe dziecko, znowu. Jeżeli tego nie rozumiem to to musi być magia! - powiedziałaś głośniej. Sans zachichotał i zaczął bawić się Twoimi włosami
-ale właśnie tak działamy w pewnym stopniu, znaczy się, kiedyś wytłumaczę ci to dokładnie, teraz niech zostanie to „magią”, za wcześnie aby gadać o sprawach naukowych
-A czy ludzie i potwory mogą się rozmnażać tak jak wy? - zapytałaś niespodziewanie. Sans zamarł – Jestem tylko ciekawa. Pamiętam, że sporo było pierdolenia o tym, że ludzie mają w sobie magię kiedy wyszliście na powierzchnię
-to nie takie tam sobie pierdolenie, właściwie – zaczął gładzić Twoją twarz. Miłe uczucie – ludzie mają żałośnie niskie pokłady magii
-Mówisz poważnie? Więc mogłabym też unosić ludzi takie tam? - otworzyłaś szerzej oczy. Usłyszałaś jak stuknął zębami o siebie
-pamiętam jak wspominałaś, że „dokopałabyś sukom na twojej drodze” więc mam nadzieję, że nie – popatrzył na Ciebie złośliwie. Byłaś nieco zakłopotana – ludzie kiedyś byli dość potężni
-Słyszałam o tym może z dwa razy przy okazji waszego pojawienia się, ale wcześniej? Nigdy. W szkołach nawet się na ten temat nie mówiło. A ta wojna z potworami? Nic. Ani słowa. Nawet w książkach
-racja, ale to zwycięzcy piszą historię i jasnym jest, że nie chcieli abyście o nas pamiętali ... - zawarczał cicho – ale ej, pojawiliśmy się!
-Racja! I cieszę się z tego! - powiedziałaś pukając go palcem w policzek. Uśmiechnął się. - Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie, czy ludzie i potwory mogą mieć dzieci?
-wiesz, nigdy o tym nie myślałem, wiem że to zabrzmi dla ciebie niemożliwe, ale jeżeli miałabyś taki sam rodzaj magii... - pogładził się po brodzie wyraźnie zamyślony – jestem przekonany, że gdzieś ktoś próbuje rozwiązać tę tajemnicę, a jak mu się uda to się o tym dowiemy
-A co z twoją duszą? - byłaś ciekawa, teraz pukałaś go w ramię. Zabulgotał lekko – Nie proszę cię kurwa o to, abyś się ze mną rozmnażał, idioto. Pytam o twoją duchową magię. Co to jest?
-to... um... to prywatna sprawa – wyglądał na zawstydzonego. Przystawiłaś dłoń do ust zaskoczona.
-Kurwa, przepraszam. Czy byłam nieuprzejma?
-nie martw się – zachichotał lekko – wiesz teraz, że nie wypada chodzić i pytać się przypadkowe potwory o ich dusze, bo to bardzo... intymna sprawa. takimi rzeczami dzielimy się zazwyczaj z naszymi małżonkami
-Oh! Więc potwory wybierają małżonka raz na całe życie?
-dokładnie – wzruszył delikatnie ramionami – można złamać więź, ale zrozumiałe, że nie jest to nic przyjemnego. nasza królowa musiała tak zrobić jakiś czas temu - zamarł
-To słodkie – uśmiechnęłaś się – Nie to, że królowa cierpiała, chodzi mi o ... no że jedna osoba na całe życie. No i jasnym jest, że nie przeszkadza wam cały ten proces randkowania
-heh, taaa
-Zaraz, zaraz! Więc nie rozmnażacie się za pomocą... - pokazałaś na jego biodra - ... więc po co uprawiacie seks?
-a dlaczego ludzie się pieprzą kiedy nie chcą dziecka? - odparł. Prychnęłaś.
-Sans, to co innego, nie utrudniaj. Tak, to cholernie fajna zabawa, ale nasze ciało z punktu widzenia anatomicznego jest stworzone do tego aby były dzieci. Jeżeli potwory mogą je mieć bez seksu, więc po co wam ... te części? - wzruszył ramionami
-dla zabawy? nigdy o to nie pytałem, i jak mam być szczery nie każdy potwór ma ... odpowiednie części
-Oh ho ho! Czy kryje się za tym jakaś fajna historia? - usiadłaś na łóżku okrywając się kocem. Zaśmiał się nerwowo.
-mam jedną zabawną, ale nie dla mnie – zachichotałaś
-Cóóóż, cieszę się że między nami styknęło. Miałabym złamane serce jeżeli nie miałbyś tego czego potrzebuję – złapałaś go za kość udową. Zaśmiał się lekko.
-ja też, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak byłem samotny bez ciebie
-Ja bez ciebie też byłam całkiem samotna – odpowiedziałaś. Uśmiechnął się szeroko.
-mam nadzieję, że to nie jest żaden żart, nie chcę abyś była w tym lepsza ode mnie
-Nie ukradnę ci talentu – Zaśmialiście się szczerze.
-chodź tutaj, wspaniałe stworzenie – pociągnął Cię w swoim kierunku, wierciłaś się chwilę nim ułożyłaś się wygodnie obok niego. - musimy wychodzić dzisiaj z łóżka?
-Lubię być leniwa. Ale jutro muszę wracać do pracy. A skoro o tym mowa, jak wygląda twój harmonogram?
-ech, zatrudnili ostatnio nowe osoby więc mam trochę więcej czasu
-Nie zapominaj, że są te bilety do planetarium, termin ważności wygasa do końca stycznia – zaczęłaś ręką gładzić jego klatkę piersiową. Wypuścił głośniej powietrze przez nos
-nie zapomniałem, nie martw się, co prawda nie w tym tygodniu, ale może w kolejnym? - zaproponował. Przytaknęłaś, objął Cię drugą ręką, był naprawdę rozgrzany.
-Powiedz tylko słowo – myślałaś przez chwilę – Więc jak często będziemy mieć piżama party?
-powiedz tylko słowo – zachichotał. Wywróciłaś oczami
-Chodzi mi o to, że szybko się przyzwyczajam – objęłaś go nogą. Wtulił twarz w Twoje włosy
-mmmmhymmmmm – przez resztę dnia oboje nie robiliście nic tylko leżeliście w łóżku

Kolejnego dnia poszłaś do pracy bardzo zadowolona. Piotrek zmierzył Cię wzrokiem wyraźnie poruszony bijącą od Ciebie radością
-Cześć dzieciaku! - objął Cię przyjacielsko – Jak święta?
-Cudownie! - wyszczerzyłaś się – Nie wiem jak ci dziękować za te dwa tygodnie, serio. To był najlepszy czas w moim życiu
-Heh, jasne. Nie przywyknij do tego, nie lubię za często wyjeżdżać – zaśmiał się lekko – No, ale rodzinka bawiła się przednio, więc nie narzekam
-To super! - chwyciłaś za swój fartuch – Chcę posłuchać o Hawajach! Nigdy tam nie byłam, jak pogoda? Było fajnie i ciepło?
-Oh nie masz pojęcia. Pogoda była zajebista. Nie to co tutaj – pokazał na okno. Było lodowato, rankiem spadł świeży śnieg. - Co noc byliśmy na plaży i słuchaliśmy gry na gitarze, piliśmy te dziwne koktajle, dzieci bawiły się w wodzie do późnej nocy, a w domu bawiły się w gry. Było cudownie.
-Brzmi fantastycznie! Też będę musiała gdzieś się wybrać, przez ostatnie lata tylko jechałam do staruszków. Nic ekscytującego
-Dlaczego nie pojechałaś do rodziców? - zapytał
-Chciałam, wierz mi, ale mama i tata pojechali do Europy, więc zostałam tutaj
-Tutaj? - zapytał zaskoczony – Sama?
-Nie! Byłam w mieszkaniu znaczy się – zaczęłaś się bronić – Spędziłam gwiazdkę z sąsiadami
-Potworami? - uniósł wysoko brwi. Przytaknęłaś
-Tak, też obchodzą Święta Bożego Narodzenia. Koleś, było zajebiście. Potem wyskoczyłam z moją bestią, a potem byłam z paczką świętować Nowy Rok. - Starałaś się nie myśleć za bardzo o Sylwestrze, mimo wszystko nadal byłaś w pracy – Potem zabrałam sąsiadów na Oxen Falls gdzie bawiliśmy się w śniegu. Było zajebiście! - Piotrek westchnął
-Brzmi fajnie. Często spotykałaś się z sąsiadami? - zmarszczyłaś brwi
-Tak, często. Problem?
-Nie – mruknął, ale czułaś że coś jest nie tak. Zdecydowałaś nie naciskać, nie chciałaś psuć sobie dobrego humoru
-Dobrze! W każdym razie, jak wygląda nasza współpraca w tym roku?
Zaprowadził Cię na tyły by pokazać papiery. Kilka osób podpisało z nim kontrakt aby sprzedawać ich wina w jego sklepie. Co więcej mimo spędzenia Świąt na Hawajach nadal pracował próbując różnego rodzaju alkoholicji. Kilka z nich było niezwykle smacznych, jak to oznajmił. Powiedział, że będziesz mogła spróbować jak przyjdą i wtedy zaczniesz je sprzedawać. Nie było tego zbyt wiele prawdę powiedziawszy. Po tym jak omówiliście formalności, Piotrek zarzucił na siebie płaszcz i pomachał na do widzenia – Do zobaczenia wieczorem, dzieciaku
-Papatki Piotrusiu! Uważaj na siebie! - odpowiedziałaś mu. Wróciłaś do swojej rutyny, niemal natychmiast zaczęłaś czyścić sklep. To zaskakujące, jak wiele kurzu może się zgromadzić na półkach w zaledwie dwa tygodnie. Praca przebiegła bez niezwykłości, co Cię nie zaskoczyło. Wiedziałaś, że ten biznes powoli idzie do przodu, no i każdy w tej chwili był spłukany po przerwie świątecznej. Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowiłaś napisać kilka wiadomości.

Ty/Jackie: Hej! Tęsknię za tobą. Spotkamy się dzisiaj na kolacji?


Jackie: Tak! Czy Kyle może przyjść?


Ty: Tylko jeżeli chce posłuchać o leceniu w kości ze szkieletem


Jackie: BOŻE sekundę

Zaśmiałaś się i wysłałaś kolejną wiadomość

Ty/Sans: Puk puk


Sans: kto tam?


Ty: Wieszcz


Sans: wieszcz kto?


Ty: Wieszcz, że jesteś słodki?

Hah! Byłaś z siebie dumna. Twój telefon się odezwał, to Jackie.

Jackie: Ok, napisałam do Kyle, też chce o tym posłuchać omg lol


Jackie: [GorąceCiacho] omgwtftak chcę kurwa mać wiedzieć jak to u szkieletów działa. Jackie cośmy uczynili. COŚMY UCZYNILI! Jestem kurwa taki dumny. Udało się nam! Jesteśmy zajebiści!

[GorąceCiacho] Więc tak, znaczy się tak tak. Chcę usłyszeć dziwaczne seks historyjki o tym jak zrobiła to ze Szkieletorem


Jackie: To jak, włoszczyzna?


Ty: 1. Nazwałaś go GorąceCiacho w telefonie? rofl

2. Włoskie żarcie brzmi świetnir

3. Nie wygląda jak Szkieletor!


Jackie: lol do zobaczenia po pracy. Busalacchi?


Ty: Tak!

Starałaś się nie śmiać, kiedy zobaczyłaś że Sans Ci odpisał.

Sans: puk puk


Ty: Kto tam?


Sans: kocham


Zamarłaś. Łoł, zaraz, co? Właśnie zaczęliście się umawiać. Przygryzłaś wargę i odpisałaś.

Ty: Kochasz kogo?

Dlaczego się tak stresujesz? Nie ma mowy aby wyznawał Ci miłość przez sms. No i za szybko na to. Mimo to gapiłaś się w monitor, zniecierpliwiona oczekiwaniem. Po dwóch minutach dostałaś odpowiedź, szybko ją odczytałaś.

Sans: kocham się z tobą droczyć

Cholera. Phi. Alarm odwołany. Starałaś się odpisać najbardziej naturalnie jak się dało.

Ty: lol

GENIALNIE! Jesteś mistrzem romantyczności. Westchnęłaś ciężko, może youtube umili Ci czas do końca zmiany. Mimo to, włączyłaś google i wpisałaś frazę „szkielety”. Ok, wyskoczyło wiele dziwnych wyników. Wybrałaś inną „szkielety anatomia”. Ah! No i masz. Dostałaś piękne graficzne opracowania gdzie, jaka kość się znajduje i jak się nazywa. Zauważyłaś, że jest sporo różnic między anatomią Sansa, a ludzkim szkieletem. Resztę czasu zabiłaś starając się nauczyć ich nazw i dowiedzieć o nich najwięcej jak się da. Szczerze, wcześniej nie przykładałaś się na biologii, nie uważałaś tego tematu za zbyt ciekawy. Ale teraz wiedziałaś, że jego ręce nazywają się „paliczkami” a nie kośćmi dłoni, zaś każde żebro ma swoje własne określenie. Iiii to właśnie jeden z powodów, przez który sprzedajesz wino, a nie jesteś jakimś lekarzem. Kiedy czytałaś o  kręgach kręgosłupa wszedł Piotrek. Twarz miał schowaną w szaliku.
-Siemaneczko! - powiedziałaś wesoło machając do niego.
-Cześć! Jest kurewsko zimno. Nawet nie myśl o spacerowaniu gdziekolwiek – zaczął się rozdziewać. Zmarszczyłaś brwi
-Mam kolację z Jackie. Skoczę na taryfę – zaczęłaś wystukiwać numer na telefonie – Niewiele dzisiaj się działo. Było nudno jak diabli
-Nie dziwi mnie to. Styczeń zawsze jest chujowy. Nie martw się, damy radę.
-To kiedy wystawiamy nowy towar? - wzruszył ramionami
-Marzec. Damy szybciej jeżeli pozbędziemy się jakiejś części tego co jest na półkach, więc postaraj się.
-Ugh. Dobra – odstawiłaś fartuch i wzięłaś kurtkę – Mogę już iść?
-Tak, ale nie wychodź póki nie przyjedzie tutaj taksówka
-Ale jeszcze nawet nie zadzwoniłam – powiedziałaś naciskając na przycisk w telefonie i po chwili pojazd był już pod sklepem – Wcześniej dzisiaj zamykasz?
-Raczej, zobaczę. Nie chce mi się marnować godziny czy dwóch. - uśmiechnął się.
-Dobra, wychodzę. Dobranoc! - objęłaś go, uśmiechnął się i pomachał Ci
-Ta, ta, ty też. Nocka dzieciaku – wyszłaś, faktycznie zimno jak skurwysyn. Piździło jak w Kieleckiem. Wskoczyłaś do taryfy i podałaś adres restauracji.

Ty: Cześć! Już jadę. Zrobiłaś rezerwację? Zapomniałam


Jackie: Tak, nie bój się. Do zobaczenia!

Chwała Jackie, zawsze o wszystkim myślała. Dotarłaś do Busalacchi szczęśliwa, że po drodze nic Ci się nie stało i weszłaś do restauracji. Jackie i Kyle już siedzieli przy jednym ze stolików. Rozebrałaś się.
-Kurwa mać! Zimno! - chwyciłaś się za ramiona. Kyle przytaknął.
-Nadciąga zamieć, będzie tak do końca tygodnia. - warknęłaś
-Nie przeszkadzałaby mi gdybym siedziała w domu, ale jak będę musiała w taką pogodę chodzić to dupa mi odmarznie. No i cześć – posłałaś pocałunki w powietrzu przez stół. Jackie zrobiła tak samo
-Więc, lepiej abyśmy zaczęli jeść teraz, czy po wysłuchaniu historii? - zapytała. Wzruszyłaś ramionami
-A więc bardziej was interesuje seks, niż uczucia? - zapytałaś. Jackie przytaknęła
-Chcę znać każdy szczegół – Kyle chwycił za nóż nie wiedząc dlaczego – Tworzysz historię!
-Błagam. Jestem przekonana, że nie jestem pierwszym człowiekiem który poszedł do łóżka z potworem. Są tutaj od kilku lat, jesteś pewien że jakiś wariat nie zaczaił się na jakiegoś mackowatego?
-Bleee. Raczej... - Jackie się zaśmiała – W sieci pełno jest dziwnego porno
-Mój Boże, będę musiała sobie to potem wygoglować – powiedziałaś. Kyle uniósł rękę.
-Nie rób tego. Znajdziesz jakieś dziwne gówno z pterodaktylem – mówił poważnie. Obie na niego popatrzyłyście przerażone – No co? Byłem ciekawy!
-Ciekawy? - zapytała Jackie
-Pterodaktyl? - zapytałaś
-Tak, ciekawy! I tak, pterodaktyl w fatalnym makijażu. Polecam oglądać tylko po pijaku – odpowiedział. Wywróciłyście oczami niemalże w tym samym czasie.
-Dziwak z ciebie – zaśmiałaś się – W każdym razie nie było żadnych pterodaktyli, przepraszam że cię zawiodłam Kyle – udał smutnego
-Rzuć okiem na menu, zamów i opowiadaj. O wszystkim. O randkach, o leceniu w kości, i o wszystkim – powiedziała Jackie
-Jasne. Jackie chce, Jackie ma – zerknęłaś na spis potraw. Po kilku minutach, kelner wziął wasze zamówienie.
-Ok! Gadaj.
-Dobra, dobra. A więc, jak wiecie, chodzimy ze sobą
-Przed-kosteczką czy po? - zapytała. Westchnęłaś.
-Po. Ale możemy nie mówić o tym jako o kosteczce? - zapytałaś. Kyle zmarszczył brwi
-Ale to idealne określenie! I znacznie krótsze niż lecenie w kości! - Warknęłaś.
-Więc, w Sylwestra zabrał mnie do siebie i um... tak.. znaczy się... wiecie dlaczego Papyrus został u was... o właśnie, jak było?
-Nie zmieniaj tematu! - Jackie zgromiła Cię wzrokiem
-Jezu, co to, przesłuchanie? Poszliśmy do niego, uprawialiśmy seks, było zajebiście. Czego jeszcze ode mnie chcecie?
-Czy ma laserowego kutasa który gra melodyjki? - Jackie wyszczerzyła się. Kyle popatrzył na nią zaskoczony, zaśmiałaś się
-Nie, ale jest równie niezwykły. Ale tak, ma kutasa i ... um... wie co z nim robić! - siorbnęłaś wody ze szklanki. Może łatwiej byłoby Ci o tym mówić, gdyby nie było Kyle? Lecz on zachowywał się jak dziecko, któremu opowiada się niezwykłe historyjki.
-Ja pierdolę! Więc ma chuja? Ale to szkielet! Gdzie go chowa? Jak jest przymocowany? Ma jaja? Jak wygląda? - pytał bezceremonialnie. Jackie popatrzyła na niego wymownie unosząc wysoko brwi
-Nie znam się na szczegółach, ale jest no... to MAGIA – pomachałaś rękami uśmiechając się głupkowato – ma magicznego kutasa. Nie żartuję. Dosłownie i w przenośni jego chuj jest czarujący. Ale wygląda jak ludzki.
-Cóż... na swój sposób czuję się zawiedziony – mruknął Kyle. Jackie szturchnęła go w ramię
-A czegoś się spodziewał?
-Nie wiem, jakieś ofiary z kozy? Tego, że jak opuści spodnie to nic tam nie będzie? Albo chuj z kości? - zaśmiałaś się
-To wszystko i więcej miałam w głowie, wierz mi. Zwłaszcza „nic tam nie ma”. Znaczy się, Jackie wie że próbowałam rozwikłać tę zagadkę przed Sylwestrem, ale...
-Co?! - krzyknął patrząc na nią – O tym mi nie mówiłaś!
-Kyle, błagam. Nie mówię ci o wszystkim. Solidarność jajników – powiedziała to tak, jakby mówiła o jakiejś zasadzie. Kyle prawie się zakrztusił
-Dobra. Jak tam sobie chcesz, udawajmy że ja nie miałem w tym żadnego wkładu – powiedział. Popatrzyłaś na niego zmieszana
-Co masz na myśli?
-Papyrus zapytał mnie o ciebie – powiedział szczerząc się – wygląda na to że wszyscy wiedzieli, że coś was do siebie ciągnie nim sami zdaliście sobie z tego sprawę. Mówiłem mu o tym jak wspaniała i zajebista jesteś
-Oj Kyle! To miło z twojej strony. Jak wiele nałgałeś? - zaśmiałaś się
-Pewnie dziewięćdziesiąt procent z tego to kłamstwa – zachichotał – Żartuję. Neee, powiedziałem mu prawdę, _____. Powiedziałem jaka jesteś, no i oboje bardzo lubicie Sansa, więc... - wzruszył ramionami. Patrzyłaś na parę czując przyjemne łaskotki radości w sercu
-Kocham was, jesteście niesamowici. Znaczy się. Nigdy bym nie przypuszczała, że postaracie się mnie zeswatać z kościotrupem, ale i tak jesteście zajebiści – byłaś zachwycona
-Też cię kochamy, nasza bestio. Zawsze chce tego co najlepsze dla ciebie, wiesz? - powiedziała uśmiechając się do Ciebie. Kyle zachichotał
-Jesteś jak moja mała siostra. Staram się o ciebie dbać. Odstraszać potencjalnych palantów. Jak pomyślę o tym popierdoleńcu... - Jakie kopnęła go pod stołem. Może nie powiedziała mu wszystkiego, ale wygląda na to, że o tym wspomniała – W każdym razie, koniec z tym rozdziałem twojego życia, czas na nowy, prawda?
-Racja! - chciałaś coś powiedzieć, ale przyszło jedzenie. A ono było ważniejsze niż cokolwiek co chciałaś dodać, w trójkę zaczęliście jeść co jakiś czas rzucając jakieś mniej znaczące pytania. Rozmawialiście o Sylwestrze, Kyle i Papyrusem świetnie się razem bawili. Po mile spędzonym czasie umówiłaś się z Jackie na czwartek.

Wróciłaś do domu szybko wskakując pod prysznic by się rozgrzać. Z nieba padał śnieg i wiał ostry wiatr. Potem napisałaś do Sansa

Ty/Sans: Klub książki dzisiaj?


Sans: brzmi świetnie, będę koło 22

Wskoczyłaś w piżamę i w ciepłe papucie. Mimo że włączyłaś ogrzewanie nadal było zimno w mieszkaniu. Otworzyłaś drzwi i wskoczyłaś pod koc łapiąc za książkę. Kupiłaś tom drugi swojej tajemniczej historii o wampirach, wciągnęło Cię. Przeczytałaś raptem kilka akapitów kiedy Sans zapukał, a potem wszedł.
-Cześć przystojniaku, jak dzień? - zapytałaś uśmiechając się do niego. Odwzajemnił lekko ten gest i pierdolnął się na kanapie
-chujowo – westchnął, usadowił się wygodnie podstawiając kilka poduszek pod plecy – to był chujowy dzień – zmarszczyłaś brwi kuląc nogi pod siebie robiąc miejsce na jego
-Co się stało? Chcesz o tym pogadać?
-jakiś pieprzony typ okazał się dupkiem, wiesz, wyzwiska o piekielnych gównach i takie tam – miałaś przeczucie, że za tymi słowami kryje się coś więcej
-Co dokładnie powiedział? Dopierdolę skurwysynowi – odłożyłaś książkę na bok – Wiesz, że to zrobię
-heh, wiem, nieee, to pracownik, byłby problem – westchnął.
-Łoł, zaraz, pracownik? Wiesz, że to rasizm, co nie? Możesz dać na niego donos albo coś – zaproponowałaś. Spuścił wzrok zerkając na krawędzie Twojego koca
-nie warto
-Co do kurwy nędzy powiedział?
-mówię, że nie warto nawet o tym wspominać – warknął. Westchnęłaś, podniosłaś się i popatrzyłaś na niego poważnie. Wywrócił oczami – dobra, pisałaś do mnie kiedy miałem chwilę przerwy, więc odpisałem, zobaczył mnie, zapytał z kim piszę, wydawał się sympatyczny więc odpowiedziałem „z moją dziewczyną” - popatrzył na Ciebie, poczułaś jak duma wypełnia Twoją klatkę piersiowa. Hah! Jego dziewczyna!
-No i co w tym złego?
-cóż, zapytał czy pokażę mu zdjęcie, więc pokazałem, nie spodziewał się że chodzę z człowiekiem, zaczął wygadywać jakieś pierdoły
-Oh Sans. Nie martw się tym. To coś do czego będziemy musieli przywyknąć – westchnęłaś ciężko – I tak mamy szczęście, to miasto całkiem poważnie walczy z rasizmem.
-wiem – odpowiedział poprawiając się na kanapie – właśnie dlatego tutaj się przeprowadziliśmy, słyszeliśmy wiele dobrych opinii, oraz o tym, że prawo działa potworom na rękę, jest tutaj zdecydowanie lepiej niż w innych miejscach
-Czytałeś kiedyś o ludzkiej historii? - zapytałaś ciekawa. Wzruszył ramionami
-coś tam czytałem, dlaczego pytasz?
-Ludzie nie lubią zmian. Popatrz na to jak potraktowano Indian. Kurwa, albo na Wojnę Secesyjną! Ludzie są chujami. To jedna z naszych cech – zmarszczyłaś brwi – skoro potrafią siebie zabijać o coś tak głupiego jak kolor skóry... Popatrz. Wy jesteście innymi gatunkami – Wiedziałaś, że te słowa go nie pocieszą, ale chciałaś aby zrozumiał, że to nie jest niezwykłe zachowanie w przypadku ludzi
-zapominasz, że mieliśmy wojnę między sobą, choć wy nie pamiętacie, my nie zapomnieliśmy – wzruszył ramionami. Zamrugałaś, właściwie zapomniałaś o tym fakcje
-Macie o tym jakieś książki?
-alphys ma, nie zabrałem żadnych ze sobą – odpowiedział – chcesz poczytać o wojnie?
-Tak. Chce zrozumieć waszą historię, przepraszam. Naszą historię. Więc jeżeli tylko pozwolisz, z przyjemnością się czegoś dowiem – uśmiechnęłaś się. Rozluźnił się i delikatnie odwzajemnił uśmiech
-oczywiście, gdyby tylko wszyscy ludzie byli tacy jak ty i twoi przyjaciele...
-Fajnie by było, ale wtedy nie miałabym chłopaka
-mało prawdopodobne, trudno ze mną wytrzymać – warknęłaś – no i jesteś jedyną jakiej pragnę – dodał, poczułaś motylki w brzuchu i uśmiechnęłaś się głupkowato
-Serio? Więc nie zwracałeś uwagi na żadne inne gorące lasencje? - żartowałaś, no może w połowie
-niespecjalnie, znaczy się, mogę powiedzieć kiedy dziewczyna jest ładna, ale żadna nie była dla mnie atrakcyjna, ale ty... - nabrał więcej powietrza – ty jesteś absolutnie przepiękna – zarumieniłaś się, szturchnęłaś go piętą delikatnie
-Nie bądź dla siebie okrutny, przystojniaku – odpowiedziałaś – Cieszę się, że moja fizyczność ci się podoba
-bardziej niż ci się wydaje – zachichotał – może zaczniemy czytać? bo inaczej znowu wylądujemy w łóżku – parsknęłaś śmiechem
-Słuszna uwaga. Co dzisiaj masz? - zerknęłaś na jego pozycję literacką. Podniósł ją
-socjologiczne pierdolenie, wydaje się ciekawa – powiedział. Przechyliłaś głowę na bok
-Czytasz beletrystykę?
-opowiadania? nie – odpowiedział – lubię się uczyć o różnych rzeczach
-Rozumiem. Mnie takie sprawy nudzą, no i mam teraz bakcyla na wampirzego detektywa
-kupiłaś kolejny tom? - zaśmiał się – choć wyrzuciłaś do kosza wcześniejszy?
-Hej! Gryzło mnie co będzie dalej! - czułaś się winna – No i Wampirzy Król był napisany całkiem dobrze. Jest seksowny. Ej, czy wśród potworów są wamp.....
-nie – mruknął zasłaniając twarz książką. Zaśmiałaś się.
-Kutas z ciebie – okryłaś jego nogi kocem i we dwójkę czytaliście. Co jakiś czas mówiliście o czymś co zwróciło waszą uwagę. Sans mówił o treści częściej niż zazwyczaj, tłumacząc Ci o rzeczach jakie właśnie zauważył. Słuchałaś go uważnie, bo nie tylko mówił ciekawie ale i rozumiałaś jego słowa. Nigdy nie traktował Cię jakbyś była jakąś idiotką. Ty natomiast mówiłaś mu o tym co stało za powodem wybuchu Wampirzej wojny i jaki to miało wpływ na świat. Z uśmiechem na ustach cieszyliście się wzajemnym towarzystwem i ciepłem. Około północy przeciągnęłaś się.
-Zmęczyłam się, na dzisiaj już dla mnie koniec – odstawiłaś książkę. Sans popatrzył na Ciebie, mogłaś powiedzieć że chce coś powiedzieć, nerwowo przesuwał palcami po grzbiecie książki – Co jest?
-nic, idziesz spać? - zapytał. Patrzyłaś na niego przez chwilę, a potem się uśmiechnęłaś
-Tak, chcesz zostać? - przestał ruszać ręką
-oczywiście – wyszczerzył się – tęskniłem za tobą wczoraj – uśmiechnęłaś się lekko i przytaknęłaś
-Ja też za tobą tęskniłam. Umyję zęby – wstałaś. Odprowadził Cię wzrokiem do łazienki i też wstał
-to do ... em... zobaczenia w.... sypialni? - brzmiał niepewnie. Wywróciłaś oczami
-Tak Sans. Bardzo dobrze Sans. Do zobaczenia w pomieszczeniu stworzonym do spania, Sans. - zachichotałaś łapiąc za szczoteczkę, nałożyłaś na nią trochę pasty i wsadziłaś ją sobie do ust. Zaśmiał się i wszedł do pokoju. Zerknęłaś na siebie w lustrze, zaskakujące jak wszystko wydawało się właściwe. Faktycznie tęskniłaś za Sansem w łóżku, czułaś się tak jakbyście umawiali się od dawna. Zastanawiałaś się dlaczego jest Ci przy nim tak dobrze, tak zwyczajnie. Przez lata nikt nigdy z Tobą nie spał, i po zaledwie dwóch wspólnych nocach, brakowało Ci kogoś obok. Wcześniej myślałaś, że jeżeli podzielisz się swoim legowiskiem będzie cholernie niewygodnie, ale w istocie podobało Ci się to. Po skończeniu nocnej higieny weszłaś do sypialni. Siedział na skraju łóżka, po prostu czekając. Uśmiechnęłaś się, był rozkoszny. Czasem dziki jak bestia, a czasem po prostu słodki. Wskoczyłaś na tę część łóżka, którą uznałaś za swoją i pokazałaś aby do Ciebie dołączył. Szczęście, miał na sobie spodenki i koszulkę, to ubranie całkiem przypominało piżamę więc nie musiał się przebierać. Po tym jak ułożył się na łóżku odwrócił się do Ciebie.
-Nie musiałeś czekać, wiesz? - złapałaś go za rękę, przepletliście się. Podobało Ci się przyjemne uczucie jego gładkich palców między swoimi. Ha! To są paliczki!
-wiem, że mnie zaprosiłaś i ... ale wiesz
-Sans, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam wchodząc do twojego pokoju było pierdolnięcie się na twoim łóżku, marudziłam wtedy jak jest chujowe – fuknęłaś. Zaśmiał się lekko
-załapałem, ale to ty masz problemy z przestrzenią osobistą, nie ja
-Oh? Mam? - uniosłaś brwi. Zachichotał
-proszę, wiesz że masz
-Mam przypomnieć twoje flirtowanie? - wystawiłaś język
-śmiało, mam długą listę tego w jaki sposób ty mnie uwodziłaś – postukał się w czaszkę – nie myśl, że nie zauważyłem
-Zapytam więc, kiedy zacząłeś mnie lubić? Wiesz, tak bardziej niż przyjaciółkę – zapytałaś z ciekawości. Zobaczyłaś jak spuszcza wzrok jakby przypomniał sobie coś nieprzyjemnego
-czuję, jakbym znał cię od zawsze, ale szczerze, chyba tak przed świętem dziękczynienia, a ty?
-Święto Dziękczynienia – powiedziałaś zdecydowanie – Wtedy kiedy mnie objąłeś – zadrżałaś lekko na to wspomnienie – Kiedy byłam słaba emocjonalnie, byłeś. Wtedy, kiedy się obudziłam, wiedziałam już że zakochałam się w twojej głupiej mordzie – Uśmiechnął się
-podobają mi się te nocne wyznania
-Hej! Jesteś moim partnerem, tańczymy razem! Przez muzykę i bez niej. Prawda?
-heh, ta
-A kiedy kupiłeś to niedorzecznie drogie wino, jak praktycznie się nie znaliśmy, to dlatego, że włączył ci się alarm „woooo seksowny człowiek na horyzoncie”? - zaśmiał się.
-nie, fakt, chciałem ci jakoś podziękować za miły gest, no i każdy kto jest miły dla papyrusa ma u mnie plusa – ścisnął cię za dłoń lekko – ale to że wszedłem do twojego sklepu to przypadek, nie wiedziałem, że tam pracujesz
-Jaaaaaaasne – wyszczerzyłaś się. Otworzył szerzej oczy
-nie, serio! nie wiedziałem, no i wino nie było takie drogie, kupowałem droższe whiskey – nie brzmiał jakby był z tego powodu zadowolony, zdecydowałaś nie dopytywać – gdybyś powiedziała, że lubisz jakieś szczyny za pięć dolców, kupiłbym ci je, to twoja wina, że jesteś taka droga
-Nie WIŃ mnie za to – zaśmiał się
-wracamy do żartów alkoholowych, co?
-Oh proszę! To było straszne! - kopnęłaś go lekko. W odpowiedzi pochwycił Twoją nogę i umieścił między swoimi. Mocniej się do Ciebie przytulił obejmując Cię drugą ręką, w odpowiedzi też położyłaś na nim swoją. Oboje zamknęliście oczy, oddychając blisko siebie, ciesząc się wzajemną bliskością i dotykiem ciał. Delikatnie uniosłaś wolną dłoń i zaczęłaś gładzić tył jego czaszki, a potem w dół po jego szyi i kręgosłupie. Stęknął zadowolony, po chwili oboje głęboko usnęliście. 

Śniłaś o wielkim ślimaku który przechodził przez most. Szłaś obok niego, lekko poddenerwowana że tyle mu to zajmuje, ale to był Twój przyjaciel, więc towarzyszyłaś mu. Nigdy nie dotarł na drugą stronę.
Share:

Undertale: MobTale - Kici Kicia - 8.Bałagan [The Mess- by junkpilestuff - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: MobTale to kolejne AU ze świata Undertale, jedno z bardziej rozpoznawalnych. Oryginalny pomysł na uniwersum jest autorstwa in-sideunder, jednak sam pomysł zyskał tak wielką popularność, że najbardziej rozpoznawalne przygody należą do Kici-Kici oraz Szczeniaczka. Niniejsze komiksy dotyczyć będą Kici. Pomysłodawcą jest junkpilestuff. 
O co chodzi w tym uniwersum? Połączcie sobie Undertale z przygodami Ojca Chrzestnego, albo też raczej osadźcie ich w podobnym świecie aaa będziecie mieć. Bohaterem Kici jest Frisk (5 lat) oraz G!Sans (23 lata). Tak jak w przypadku EchoTale, autor nie jest twórcą G!Sansa, lecz wykorzystuje jego postać do swojego uniwersum.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
8. Bałagan (obecnie czytane)

Sen G

















Share:

POPULARNE ILUZJE