19 czerwca 2017

Undertale: Immortaltale - Część III [opowiadanie by EvilAngel]

Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część III (obecnie czytana)
 Sans nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że ta istota, która obiecała ich nie skrzywdzić, odpowiadała za śmierć całego podziemia. Odpowiadała za śmierć jego przyjaciół. Odpowiadała za śmierć jego brata.
- co? poczuł się zdradzony. Zaczął wzbierać w nim nie tylko smutek, ale także wściekłość. Czuł, jak jego magia zaczyna się aktywować. Nadal z Frisk na rękach zaczął się powoli podnosić. Immortal zaczęła robić to samo.
- a – ale jak?! czemu? myślałem, że jesteś ta dobra, miałaś nam pomagać! teraz stał już i zaczął się powoli zbliżać do bogini, która zaczęła się powoli cofać. Jego oko zaczęło świecić się niebieskim płomieniem. Po obu jego stronach pojawiły się Gaster Blastery.
- Sans, posłuchaj mnie! – krzyknęła do niego Immortal przez łzy. On ją jednak ignorował, pochłonięty furią i żalem do kobiety. Ona, na razie, tylko się wycofywała, ale była gotowa użyć magii, by unieruchomić go lub powstrzymać przed czymkolwiek głupim.
- to przez ciebie! przez ciebie zginęło całe podziemie! PRZEZ CIEBIE ZGINĄŁ MÓJ BRAT! pojawiły się także jego kolejne ataki, w postaci kości. Bez ostrzeżenia zaczął atakować Immortal, zapominając o tym, że jest boginią, więc mogłaby go z łatwością w pięć sekund zabić. Ona jednak nie atakowała, a jedynie odpierała jego ataki i próbowała go zatrzymywać magicznymi barierami, które niszczy w ułamku sekundy. Na twarzy Sansa zaczęły się pojawia łzy, które szybko znikały, zastępowane przez następne.
- Sans, proszę cię! Uspokój się i wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia! PROSZĘ! – nie chciała go skrzywdzić, więc zaczęła go błagać by się uspokoił. On jednak, jak w amoku, nadal ją atakował, trzymając Frisk na rękach i zasłaniając ją, jakby chronił ją przed tą kobietą, która według niego i tak wyrządziła już wystarczająco dużo zła tej dziewczynie i im wszystkim. Jaki był głupi, że zaufał tej suce chociaż na chwilę.
- JESTEŚ NIKIM WIĘCEJ NIŻ WILKIEM W OWCZEJ SKÓRZE! NIE ZASŁUGUJESZ NA ŁASKĘ!krzyknął do niej i puścił całą hordę pocisków z kości w jej stronę, w taki sposób, że nie dałaby rady ich uniknąć. Ona była zdesperowana, na granicy wytrzymałości psychicznej. Wiedziała, że nie dałaby rady tego uniknąć, a jej bariery zostałyby zniszczone.
- WYSŁUCHAJ MNIE! – w akcie rozpaczy uwolniła swoją magię. Wyglądało to jak wybuch, który dotarł do wszystkich ścian sali i tam się zatrzymał. Wszystkie ataki Sansa natychmiast zniknęły, ale on nie został zraniony. Upadł na podłogę kolanami, trzymając kurczowo Frisk na rękach. Immortal także upadła na kolana, zasłoniła twarz rękoma, a przez dłonie zaczęły wyciekać jej łzy.
- …p – przepraszam… - powiedziała cicho, zanosząc się płaczem. Złość Sansa zaczęła powoli maleć, nadal jednak był zły na kobietę, czuł się zdradzony i nie ufał jej już. Oboje zastygli w tych pozycjach. Cisza w pomieszczeniu był jak makiem zasiał. Żadne z nich nic nie powiedziało. Sans zastanawiał się teraz nad tym wszystkim, co kobieta mu powiedział. Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, pierwszy przemówił Sans:
- mów. powiedział krótko. Kobieta spojrzała na niego, odejmując dłonie od twarzy. Nie płakała teraz już tak dużo, ale jeszcze kilka łez zdołało uciec z kącików jej oczu.
- Co? – patrzyła na niego z zaskoczeniem.
- chciałaś, żebym cię wysłuchał, więc mów. jego ton głosu był ostry, pozbawiony emocji. Immortal wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. Po chwili zaczęła mówić.
- Co roku każdy Opiekun, by nadal móc opiekować się swoim Wszechświatem, musi poddać jedną osobę ze swojego Wszechświata „Próbie”. Na czym polega „Próba”? Cóż, w wielu światach oprócz równowagi między dobrem a złem, zaczyna się pojawiać coraz więcej zła. Jednak by dowieść, że dobro prosperuje jeszcze wśród ludzi w danym Wszechświecie, każdy Opiekun musi poddać próbie jedną osobę. Osobę tą wystawia się na działanie grzechów i sprawdza, czy ta jednak będzie tego żałowała, czy będzie coraz dalej zagłębiać się w swoich grzechach. W tym roku moją uwagę przykuła Frisk. Widziałam, że wpadła do Podziemie i wiedziałam, że bez drobnej pomocy nie uda się jej przejść całej i zdrowej przez Podziemie. Zauważyłam także, jak wielką mocą „Determinacji” posiadała. Właśnie tak uzyskała moc Resetu i Zapisu. – nadal mówiła, a Sans słuchał w milczeniu. – Oprócz jej „Determinacji”, spostrzegła także, jak dobrą, miłosierną, bezkonfliktową, miłą i uczynną dziewczyną była. Ponieważ co raz rzadziej moje Próby przebiegały pomyślnie, całą nadzieję pokładałam we Frisk. Wszystko szło zgodnie z planem, po tym, jak zmusiłam ją do trzeciego Resetu, kazałam jej zamordować kilka potworów-
- do jakiego miejsca kazałaś jej mordować? przerwał jej Sans.
- Tylko do trzech piątych Ruin. – odpowiedziała. – Później oddałam jej kontrolę nad jej ciałem. Czułam i widziałam, jak okropnie się czuła z pyłem na rękach i grzechami na swoim sumieniu. Zdała Próbę. Byłam z niej dumna. Wiedziałam, że wtedy zresetuje tą linie czasową, jednak nic takiego nie zaszło. Widziałam, że dalej mordowała, mimo tego, że tego nie chciała. Wtedy zobaczyłam, że kontrolę nad nią przejęła Chara, która nie pozwoliła Frisk na reset. Chara chciała dokończyć to, co rozpoczęte…
Nie takich słów spodziewał się Sans. Myślał, że za całym ludobójstwem stoi jakaś zachcianka bogini, a nie rytuał, który udowodniłby to, czy Immortal nadal ma się opiekować tym Wszechświatem, czy ktoś inny, być może mniej kompetentny, przejmie jej obowiązki. Nie wiedział co powiedzieć i mógł by przysiąc, że to wszystko to jeden, wielki sen. Jeden wielki sen, z którego zaraz się obudzi w swoim i Papyrusa domu w Snowdin. I że lada chwila Papyrus będzie na niego krzyczał, żeby Sans się obudził i pomógł mu wypatrywać człowieka. Chciał nie chciał jednak, musiał zaakceptować całą tą prawdę. Odetchnął głęboko.
- kim była ta Chara i czemu chciała zabić wszystkie potwory? czy była ona zła? – zapytał Sans.
- Cóż… Chara była pierwszym człowiekiem, jaki spadł do Podziemia. Wpadła do góry, ponieważ nienawidziła ludzi i chciała zakończyć swoje życie, spadając z góry. Nie była jednak pod żadnym względem zła. Pewnie kojarzysz opowieść o Pierwszym Człowieku? – zadała pytanie Immortal.
- tak, ale Pierwszy Człowiek wcale nie chciał zabijać potworów, więc czemu teraz chciała? – to było dobre pytanie, jednak Immortal znała na nie odpowiedź.
- Kochany – przedstawię ci pewną sytuację. Jesteś martwy, ale twoja dusza nadal istnieje. Jakimś cudem podczas tego, jak jesteś martwy, twoja dusza została obudzona. Okazuję się, że to przez pewną osobę zostałeś obudzony i właśnie zostałeś jej prywatną niańką. Musisz się tą osobą opiekować. Widzisz jednak, że ta osoba morduje wszystko, co żywe i co napotka na swojej drodze. Czy nie doszedłbyś w takim razie do wniosku, że ta osoba chce więcej LOVE, więcej EXP i więcej pozostałych rzeczy? I, jako, że musisz tej osobie pomagać i się nią opiekować, to nie pomożesz jej w tym? I czy w końcu sam nie staniesz się żądny krwi?
To pytanie go, przysłowiowo, „zagięło”. Nie było ono pytaniem, na które łatwo było odpowiedzieć, więc kiedy już chciał zacząć mówić, znów zaczął się zastanawiać. Tak bardzo miał ochotę powiedzieć „Nie”, jednak wiedział, że odpowiedź jest zupełnie inna.
- tak… tak, masz rację… - kobiecie ulżyło, że zrozumiał wszystko i być może jest już na nią mniej zły, a może nawet jej wybaczył. Sans przypomniał sobie o tym, co wcześniej powiedziała mu kobieta, a że miał teraz wiele pytań bez odpowiedzi, zaczął.
- co zrobiłaś z Charą? zapytał. Kobieta się zdziwiła tym pytaniem, jednak po chwili zaczęła się nieśmiało uśmiechać.
- Widzę, że postanowiłeś skorzystać z przywileju, który ci wcześniej dałam. No cóż, wracając do pytania – powiedzmy, że została tak jakby… „Zresetowana”. Przy następnym resecie będzie istnieć, jednak wróci do swojego normalnego charakteru sprzed dwóch ostatnich resetów, więc jej morderczość zniknie.
- czemu nie zareagowałaś wcześniej aby powstrzymać Charę? Sans zadał kolejne pytanie.
- Opiekunowie przeważnie unikają bezpośredniego kontaktu i bezpośredniej pomocy, czekając z ostatecznością. Kiedy zauważyłam, że Chara przejmuję kontrolę nad ciałem Frisk, starałam się pomagać potworom, wpływając na nie tak, aby nie spostrzegły boskiej interwencji. Dzięki mnie Alphys wpadła na pomysł ulepszenia Mettatona do Mettatona NEO, zaplanowała ewakuację potworów, a Undyne zjawiła się na czas, by uratować Monster Kid’a. Dodatkowo – jak myślisz, czemu zmieniła się w Undyne the Undying, pomimo, iż jej ciało powinno odrzucić wcześniej podaną jej Determinację? Starałam się jak mogłam, nawet wspierałam ciebie… - na to nie był przygotowany. Owszem, wiedział, że nawet nieźle sobie radził z unikami i atakami, ale nie wiedział, że robił to z drobną pomocą kogoś. – Jednak skorzystałam z mocy sprawdzeni linii czasowych, której używam bardzo rzadko, tylko w razie nagłej potrzeby, tak jak w tej… - umilkła na chwilę. Odetchnęła i dokończyła swoją myśl – Nawet mimo wszystkich starań, doprowadzało to do jednego. Chara w ciele Frisk zabiła ciebie, Asgore’a, nawet Flowey’a. Potem kazała sprzedać Frisk jej duszę, by odzyskać ten świat…
Chociaż Sans wiedział, że za którymś razem Frisk – Chara dałaby radę go zabić, to nadal zszokowały go słowa Immortal. Rozumiał jeszcze, gdyby zabiła jego, ale Asgore’a? Potężnego króla potworów? Po chwili otrząsnął się i postanowił pytać dalej.
- czemu nazywasz się „Immortal”? spytał. Immortal nie mogła zrobić nic innego, jak delikatnie się roześmiać.
- Teoretycznie każdy Opiekun jest nieśmiertelny. Teoretycznie. W praktyce wygląda to inaczej: kiedy Opiekun jest w boskiej formie, jest nieśmiertelny i nie można go zabić, jednak kiedy przybiera inną formę, staje się śmiertelny. Oznacza to także, że można go bardzo łatwo zabić. Kiedy ktoś zabije Opiekuna w innej niż jego boskiej formie, ten umiera i się nie odradza, przez co wiele Wszechświatów dostaje wtedy nowych Opiekunów. Ja jednak jestem nieśmiertelna zarówno jako człowiek, potwór i istota boska. I tak oto zostałam nazwana Immortal. Uwierz mi, moja nieśmiertelność często się przydaje, bo kiedy odwiedzam Alternatywne Uniwersa, nie raz zdarzy mi się zginąć… - wzdrygnęła się na samą myśl, że za niedługo ma przeprowadzić inspekcję w pewnym nieprzyjemnym wymiarze. Po tym zapadła chwila ciszy, którą jednak przerwał ruch Frisk w ramionach Sansa. Chociaż nadal miała zamknięte oczy, delikatnie obróciła się, układając siebie w wygodniejszej pozycji. Immortal i Sans, widząc to, uśmiechnęli się.
- Wygląda na to, że nasz Śpiąca Królewna za niedługo się obudzi. Chociaż pamiętając bajkę o Śpiącej Królewnie, to królewicz powinien ją obudzić – uśmiechnęła się i spojrzała wymownie na Sansa. Przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, ale później jego kości policzkowe oblały się niebieskim rumieńcem. Immortal zaśmiała się.
- Dobra, już kończę z żartami. A teraz trochę poważniej: chcesz jeszcze mnie o coś zapytać, nim Frisk się obudzi?
Sansowi ulżyło po tym, co pierwsze powiedziała kobiety, bo był pewien, że pewnie mogłaby iść z tymi żartami jeszcze dalej, przez co wprowadzałaby go w wielkie zakłopotanie. Po chwili pomyślał przez chwilę o wszystkim, odkąd spotkał kobietę: jakie wywarła na nim pierwsze wrażenie, to, jak ją zabił, ile pytań miał do niej, to, jak się wściekł na nią, kiedy powiedziała mu prawdę… Ostatecznie jednak uznał, że nie zna się na boskich prawach i że każdemu, kto okazuje skruchę i prosi o wybaczenie, powinno się mu te wybaczenie dać, chociaż raz. Kiedy jeszcze przez chwilę myślał, pytanie samo mu się nasunęło na myśl.
- czy żałowałaś czegokolwiek w swoim życiu, oprócz tego, że kazałaś Frisk zabijać? zapytał.
To pytanie było niespodziewane. Nie wiedziała, że Sans chce się dowiedzieć trochę więcej o niej. I chociaż chciałaby powiedzieć „nie”, albo zignorować to pytanie, musiała pamiętać o jednym: „Każdy czyn ma swoje konsekwencje. I każdy musi ponosić konsekwencje swoich czynów”.
- To było wtedy, kiedy Alternatywne Uniwersa zaczęły się dopiero pojawiać – zaczęła znienacka. – Nie byłam jeszcze wtedy pewna jak postępować z nimi i nie miałam wtedy jeszcze swojego doświadczenia, które mam dziś. Ale wracając: moją uwagę przyciągnął pewien wymiar. Owszem, była na nim mniej więcej równowaga, jednak widziałam, że zaczyna przeważać tam zło. Pomyślałam, że jeżeli to zmienię, to nic się nie stanie. Byłam w ogromnym błędzie… - odetchnęła głęboko i przełknęła ślinę. – Zmieniłam ten świat diametralnie, gdzie to dobro przeważało. Kiedy myślałam, że wszystko jest dobrze, raptem wszystko zaczęło się psuć… Całe AU znów zmieniło się w złe, tylko że to zło powróciło ze zdwojoną siłą… Na początku próbowałam znów pomóc, ale było coraz gorzej, a istoty z tego wymiaru zaczęły zagrażać innym wymiarom, między innymi także temu… Do wyboru nie pozostało mi nic innego, jak zniszczyć te Alternatywne Uniwersum… - umilkła. Po dłuższej chwili znów zaczęła mówić. – Po tym wydarzeniu postanowiłam, że już nigdy nie będę zbytnio mieszać w wymiarach i pozostawię je takimi, jakie są stworzone… - teraz Sans zaczął już rozumieć, czemu wcześniej nie zaprzestała ludobójstwu Frisk.
- i dlatego też wcześniej się nie pojawiłaś, aby powstrzymać Charę w ciele Frisk? I dlatego też postanowiłaś się już nie mieszać w niektóre sprawy? zapytał Sans.
- Dokładnie… - zapadło milczenie. Nie trwało ono długo, ponieważ chwile później Frisk zaczynała być coraz bardziej się wiercić, co oznaczało, że już się wybudza. Sans był szczęśliwy i wdzięczny, że Frisk jest cała i zdrowa oraz że to nie ona odpowiadała na te wszystkie zabójstwa potworów. Był naprawdę szczęśliwy z tego powodu. Immortal dostrzegła to w jego oczach oraz dostrzegła jeszcze pewne uczucie, które zarazem ją zaskoczyło i uszczęśliwiło. Póki Frisk jeszcze się nie obudziła, Immortal postanowiła zapytać o coś.
- Lubisz ją, co? – powiedziała z uśmieszkiem.
- c – co? jego policzki zaczęły się robić niebieskie.znaczy, oczywiście, że ją lubię, w końcu chyba znów jest moją przyjaciółką…
- Nie zgrywaj głupiego – powiedziała rozbawionym tonem. – Wiesz, co mam na myśli – wysłała mu znaczące spojrzenie. Jego policzki jeszcze bardziej zaszły rumieńcem.
- n – nie rozumiem o co ci chodzi, jesteśmy tylko przyjaciółmi, nikim więcej podrapał się po tyle czaszki ręką, która puściła ciało Frisk, ta jednak nadal niewzruszona leżała na jego nogach, dodatkowo jakby się próbując wtulić w niego, co jeszcze bardziej go zakłopotało. Immortal perliście się roześmiała.
- Kochany, czy ty myślisz, że się urodziłam wczoraj? – spytała, patrząc na ich dwójkę. Sans wiedział, że kobieta i tak wie o jego uczuciu do Frisk, więc pomyślał, że może lepiej będzie, jeżeli jej powie. Westchnął. W końcu chyba może jej zaufać, prawda?
- jesteś pewna, że Frisk tego teraz nie słyszy?
- Na sto procent – odpowiedziała z uśmiechem, na co on wziął głęboki oddech.
- dobra, masz rację… tak, lubię ją, kocham ją, nazwij to sobie tak, jak chcesz – jego rumienić znów się pojawił. Westchnął jednak ciężko, a rumieniec zaczął schodzić. nie jestem jednak pewien, czy ona lubi mnie tak samo, jak ja ją… - wydawał się dość smutny wiedząc, że ta perspektywa jest najbardziej prawdopodobna. Owszem, Frisk uwielbiała jego towarzystwo, jednak mogło to oznaczać po prostu to, że lubi go jako przyjaciela i nikogo więcej. Było to przykre, ale musiał się pogodzić z tym. Immortal czuła obowiązek pocieszenia go. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Słuchaj, nie powinnam się mieszać w sprawy sercowe, ale jestem pewna jednego – ona też cię kocha. Nie wie tego 100%, bo nie sprawdzam prywatnych uczuć i myśli osób, ponieważ szanuję ich prywatność. Jestem jednak pewna, że Frisk lubi cię tak samo, jak ty ją. I jeżeli byś zadał je te ważne pytanie, wydaje mi się, że odpowiedź brzmiałaby „tak” – uśmiechnęła się do niego życzliwie. Ten mały, drobny gest, dodał Sansowi wiary. Uśmiechnął się i był wdzięczny Immortal, że poprawiła mu humor.
- dzięki. wiesz co jest zabawne? od początku uważałem cię za złą gościówę, ale teraz już wiem, jaki zakutym łbem byłem roześmiali się.
- Więc… Przyjaźń i rozejm? – wystawiła w jego stronę rękę.
- jasne, czemu nie? powiedział i podał jej rękę i rozległ się dźwięk pierdzenia. Immortal się zaśmiała, tak samo jak Sans, jednak patrzyła na niego z wyrazem twarzy „Chyba sobie ze mnie jaj robisz” i uśmiechem na jej małych ustach.
- żart z poduszką pierdziuszką w ręce nigdy się nie znudzi – śmiech bogini i Sansa przerwała Frisk, która właśnie zaczęła się budzić. Leniwie otworzyła swoje piękne, brązowe oczy i skierowała swój wzrok na Sansa, ignorując Immortal. Na widok jej oczu skupiających całą uwagę na nim, rytm bicia duszy Sansa przyśpieszył. Frisk jednak nie zauważyła tego, ponieważ przez chwilę niczego nie pamiętała: gdzie jest, czemu jest i dlaczego widzi przed sobą Sansa. Po chwili jednak wspomnienia zaczęły ją zalewać jak fale i przypomniała sobie wszystko: jak „coś” zmusiło ją do Resetu, to samo „coś” kazało jej mordować, morderstwo każdego potwora… Przez te ostatnie wspomnienie natychmiast odsunęła się od Sansa, bo była pewna, że widział, co zrobiła. Kiedy już się od niego odsunęła, nadal nie zauważając obecności Immortal, zaczęła płakać, chowając twarz w dłonie.
- S – sans… J – ja przepraszam, j – ja nie chciałam… - zaczęła się jąkać. Zanim jednak znowu zaczęła mówić, Sans podszedł do niej i ją przytulił. Chociaż dziewczyna to zauważyła i było to dla niej dziwne, nadal płakała i przepraszała. – J – ja zabiłam ich w – wszystkich, j – ja tak bardzo nie chciałam… Jakieś „coś” mnie do tego zmusiło… Sans, jest mi tak strasznie przykro i smutno, p – przepraszam… - nadal płakała.
Immortal krajało się serce, widząc to. Nie mogła znieść widoku płaczącej Frisk, zwłaszcza, że po części była to jej wina. Podeszła do dziewczyny i wzięła ją za rękę.
- Nie martw się, słonko, to nie jest twoja wina… Już spokojnie, kochanie… - powiedziała matczynym głosem. Frisk dopiero teraz zwróciła uwagę na dziwnie i niesamowicie wyglądającą kobietę. Na początku odsunęła się trochę od niej, wciąż jednak była tulona przez Sansa.
- spokojnie, dzieciaku, nie musisz się jej bać, ona ci wszystko wytłumaczy Frisk spojrzała na niego z powątpiewaniem w oczach. Przestała jednak płakać i patrzyła na kobietę z zaciekawieniem.
- Kim jesteś? – zapytała Frisk.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz. Musisz mi tylko podać drugą rękę – kiedy Frisk uwolniła się z ramion Sansa, podała drugą rękę kobiecie. Ta po chwili powiedziała: - Ponieważ nie mamy za dużo czasu, wyjaśnię ci wszystko telepatycznie. Dlatego lepiej się skoncentruj.
- Telepatycznie? To tak można? – zaciekawiła się Frisk. Sans też był zaskoczony tymi słowami i zachodził w głowę, czemu kobieta wcześniej tłumaczyła mu słowami, a nie telepatycznie, po czym krótka myśl kogoś z zewnątrz wbiła się do jego mózgu: „Nie zaufałbyś mi na tyle, żeby podać mi swoje ręce, ani nie uwierzyłbyś w telepatię” – powiedział głos Immortal w jego głowie. wow… czyli to naprawdę działa…– pomyślał i wpadł na pewien pomysł.hej, słyszysz mnie?” – wysłał w stronę Immortal. „Tak” – odpowiedziała. – „A teraz, jeżeli możesz, daj mi święty spokój, muszę opowiedzieć wszystko Frisk…” - i, tak jakby, „rozłączyła się”. Frisk patrzyła na tą dwójkę i domyśliła się, że pewnie rozmawiają telepatycznie. Po chwili jednak przestali i cała uwaga Immortal była skupiona teraz na Frisk.
- Słuchaj Frisk, odpręż się i skup na naszych myślach. Im bardziej twoja uwaga nie będzie rozproszona, tym więcej będę ci mogła powiedzieć i tym więcej zrozumiesz – Frisk kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Po tym obie zamknęły oczy i zaczęły rozmowę. Sans w tym czasie przyglądał się im obu. Zauważył teraz, ze Immortal ma na ubraniu kolory odpowiadające duszom różnych wartości… Oprócz tego były też inne kolory, takie jak róż, czerń, biel, a na włosach i masce – srebro i złoto. Nie wiedział, co mogło to oznaczać, myślał jednak, czy o może oznaczać, ze istnieje więcej kolorów dusz, niż tylko te, które znał? Bardzo prawdopodobne. Podczas gdy Immortal i Frisk „rozmawiały”, Sans zastanawiał się nad irracjonalnością tej sytuacji: siedzi właśnie spokojnie w Ostatnim Korytarzu, obok jego znajduje się bogini, która decyduje za los ich wszystkich i na której łaskę są zdani i ta sama kobieta rozmawia z dziewczyną, która, jak się wydawało, zabiła całe Podziemie, później okazało się, że została opętana i w tej samej dziewczynie kochał się Sans. Prawdopodobieństwo tego wydarzenia wynosiło mniej niż 1%, a jednak… Immortal w tym czasie wyjaśniała Frisk wszystko, co się działo, podczas gdy była nieprzytomna. Wysłała jej w myślach obrazy wydarzeń, które się działy: Chara, walka Immortal z Charą, to, jak Sans był wściekły na Immortal, a jednak jej przebaczył. Jedyny obraz, którego nie pokazała, to ten, gdzie Sans przyznał się do tego, że kocha Frisk. Zrobiła to z oczywistych powodów. Jednak podczas pokazywania tego, że Sans próbował chronić Frisk przed boginią, dziewczyna ukazała także swoje uczucie. I tak jak przewidywała Immortal – dziewczyna ma takie same uczucia jak Sans. To ucieszyło Immortal, postanowiła jednak nie mieszać się w ich relację. Wiedziała, że lepiej będzie, jeżeli pozostawi tą relację samej sobie, niż gdyby próbowała „pomóc”. Po krótkiej chwile obie otworzyły oczy i puściły swoje ręce. Immortal miała racje – dzięki telepatii przekazała dziewczynie szybciej informacje, niż gdyby mówiła. Immortal dała Frisk chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Gdy ta była gotowa, Immortal zaczęła mówić:
- Widzę, że dotarliśmy do końca, prawda? – te słowa przykuły uwagę Sansa i Frisk. Oboje patrzyli pytająco na kobietę.
- Chodzi mi o koniec tej linii czasowej. W końcu – chcielibyście resetu, prawda? – oboje pokiwali głowami na potwierdzenie. Wtedy przed Frisk wyświetliło się okno z napisami: Reset i Kontynuuj. Kiedy próbowała nacisnąć ten pierwszy, ten odmówił. Frisk, lekko zdziwiona, nacisnęła przycisk drugi raz. Bez efektu. Zwróciła swoją uwagę w stronę bogini.
- Nie rozumiem… Czemu nie mogę zrobić Resetu? – spytała Frisk.
- Frisk, myślę, że to przez to, że uwolniłam cię od Chary. Twoje ciało, umysł i Determinacja muszą być słabe i dlatego nie możesz wykonać Resetu. Ale nie martw się, mogę to za ciebie zrobić – wstała i zaczęła iść w przeciwną stronę. Bez pożegnania. Sans jednak po chwili wstał i zatrzymał kobietę, więc na nie zdążyła zrobić nawet kroku.
- czekaj! czy dało by się zrobić tak, że pamiętalibyśmy wszystko, pomimo Resetu?zapytał. Frisk spojrzała na niego ze zdziwieniem. Immortal jednak – ze zrozumieniem.
- Byłam ciekawa, kiedy o to zapytasz. – odwróciła się w jego stronę. – Oczywiście, że dałoby się to zrobić, ale czy na pewno chcecie pamiętać o tym wszystkim? – zwróciła się do tej dwójki. Frisk także już stała na nogach i podeszła blisko Sansa. – Czy naprawdę chcecie pamiętać tą linię czasową? Tą linię czasową, w której tyle potworów straciło życie? Czy na pewno tego chcecie? – pytała z powagą w głosie. Sans i Frisk się zastanawiali. Ostatnie wypowiedziane przez Immortal słowa dały im trochę do zrozumienia. Z jednej strony woleli by o tym nie pamiętać i nie wiedzieć,, że takie coś w ogóle się wydarzyło, lecz z drugiej… Czy uciekanie od przeszłości było najlepszym wyjściem? Spojrzeli sobie w oczy ze zrozumieniem.
- Tak. – odpowiedzieli zgodnie chórem. Immortal była trochę zaskoczona, ale później zrozumiała.
- Lepsza jest brutalna prawda, od słodkiego kłamstwa, prawda? – cicho zaśmiała się pod nosem. – No cóż w takim razie: podajcie mi swoje ręce – wyciągnęła swoje dłonie w ich stronę. Oboje położyli swoje ręce na dłoniach kobiety. Przez chwilę przez dłoń Immortal i Frisk można było zobaczyć czerwony blask, zaś rzez dłoń Immortal i Sansa – niebieski. Kiedy dziewczyna i szkielet zabrali swoje ręce, tak, jak poleciła im bogini, w dłoniach Immortal znajdowały się dwa naszyjniki z zawieszkami w kształcie serc. Jedno czerwone, drugie niebieskie. Kobieta dała Frisk czerwony łańcuszek, a Sansowi niebieski. Kazała im je założyć.
- Te zawieszki są połączone z waszymi duszami. Pomogą wam przetrwać Reset bez wymazywania pamięci – wyjaśniała. Kiedy zawiesili je sobie na szyjach, zauważyli, że pomimo wagi zawieszek, te delikatnie się przyciągają. Immortal zauważyła to i szybko powiedziała – Tylko uważajcie, nie łączcie ich razem, chyba, że chcecie, by ta druga osoba mogła znać wasze myśli i uczucia – po tych słowach oboje natychmiast zabrali serca i trzymali je w dłoniach.
- Dobrze, a teraz ostatnie pytanie: dokąd chcecie, by działał Reset? Czy mam tylko zresetować tą linię czasową i cofnąć was do poprzedniej, na sam jej koniec, kiedy potwory wyszły na powierzchnię, czy chcecie przeżyć całą tą przygodę jeszcze raz? – zapytała kobieta. Po krótkiej chwili namysłu Sans i Frisk doszli do porozumienia.
- Przeżyć tą przygodę jeszcze raz – powiedzieli z uśmiechami, patrząc na siebie. Immortal, patrząc na nich, także się uśmiechnęła. Po chwili odwróciła się i miała już wrócić do przestrzeni Po – Za aby tam Zresetować linię czasową, jednak przypomniała sobie o czymś.
- Frisk , nie zdziw się jeżeli obudzisz się w Podziemiu mając 18 lat – powiedziała, po czym Frisk popatrzyła na nią ze zdziwieniem w oczach, jednak gdy chciała zadać pytanie, Immortal była szybsza. – Jak pamiętasz, lub nie, każdy Reset powoduje, że starzejesz się o jeden rok. Dlatego jak pierwszym razem wpadłaś do Podziemia, miałaś 15 lat, później nastąpił Reset i po nim miałaś 16 lat, w tej linii czasowej masz 17, a w następnej będziesz już pełnoletnia – uśmiechnęła się ciepło do niej po czym zwróciła się do Sansa. –A co do ciebie: wiem, że i tak potrafisz obronić siebie i nie tylko siebie, oraz że jesteś potężny, ale postanowiłam cię też trochę wzmocnić – powiedziała, a Sans poczuł, jak przepływa przez niego potężna magia. Uśmiechnął się i spojrzał na Frisk, która patrzyła na niego także uśmiechając się. Immortal robiło się ciepło na sercu widząc ich. „I ship it” pomyślała.
- Dobra, to ja lecę naprawić wszystko. Do zobaczenia na powierzchni! – puściła im oczko i zniknęła.
Sans i Frisk stali przez chwilę i patrzyli na miejsce, w którym niedawno stała kobieta.
- czy ona powiedziała „do zobaczenia na powierzchni”? spytał Sans. Frisk w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. W ułamku sekundy później nastąpił Reset.
Frisk obudziła się na łożu ze złotych kwiatów. Z początku nie rozpoznawała otoczenia, by po chwili przypomnieć sobie wszystko. Dotknęła swojej szyi i wyczuła naszyjnik, jaki dała jej Immortal. Uśmiechnęła się. Wstała i zaczęła iść dobrze znaną jej drogą. Po chwili przywitał ją złoty kwiatek.
- Cześć! Jestem Flowey! Kwiatuszek Flowey! – przedstawił się. Frisk, chodź wiedząc, że nie powinna, uśmiechnęła się. Podczas gdy Flowey coś mówił, ona przypominała sobie jak tragiczną historię skrywał z pozoru zły i wredny kwiatek. Przed jej oczami pojawiły się małe, białe pociski, tak dobrze znane dziewczynie.
- To są małe „przyjacielskie granulki”. Dajesz, złap ich jak najwięcej możesz! – powiedział i pociski zaczęły lecieć w jej stronę. „Też mi cię miło widzieć, stary – nowy przyjacielu” i pozwoliła się trafić przez pociski.

Sans obudził się w lesie Snowdin. Przez chwile był zdezorientowany, czemu jest tutaj, ale po chwili przypomniał sobie o Resecie. Wstał z ziemi pokrytej puszystym śniegiem i spojrzał w stronę wyjścia z Ruin. Uśmiechnął się. „welp. chyba czas przywitać nową – starą przyjaciółkę…”.
Share:

18 czerwca 2017

Gra: RolePlay - dzisiaj

A więc tak, idąc za sugestią Andgory w komentarzach, no i chęcią zabawy w RP (RolePlay - odtwarzanie ról etc) z innymi albo po prostu pogadaniem.


Macie discorda - czat na którym możecie porozmawiać w czasie rzeczywistym no i się pobawić.
Zaznaczam jednak, że link będzie aktywny tylko jeden dzień, ale myślę, że póki co styka. 

Ja NAPRAWDĘ powinnam się teraz uczyć....
Share:

Nieoczekiwany prezent od Oczytanej

Oto nieoczekiwany prezent jaki dostałam od Oczytanej. Chwalę się, bo sprawił, że moje serce zadrżało z radości, a po policzkach polały się łezki szczęścia. Wzruszyłam się, naprawdę. 
Nie znam słów, które opiszą radość jaką czuję. 
Dziękuję, za poprawienie nastroju w dzisiejszy męczący i stresujący dzień. 
A oto co dostałam! Podpisy są autorstwa Oczytanej, która niedawno była w Chorwacji :3

 Handlarz iluzji nie mógł sobie oczywiście odmówić zerknięcia na wspaniałe woreczki na lawendę, która rośnie wszędzie i można zakupić WSZYSTKO z lawendy w każdym napotkanym sklepie (gdy już po raz dwudziesty widziałam rzeczy typu sól do kąpieli lawendowa, mydło lawendowe, te morskie gąbki którymi możesz się myć dzięki... ekstraktowi z lawendy, którymi są oblane- to miałam dość xD) Lawenda tam to życie- laleczki i misie wypełnione lawendą- a jak nie sprzedają lawendy to cały sklep nią pachnie- nawet Handlarzowi iluzji kręciło się już od tego zapachu w głowie... kartce?
 Handlarz iluzji (w mojej asyście xd) przechadzał się po starówce wyspy Pag- na której nocował i którą zdążył bardzo polubić przez tydzień, dzięki miłym mieszkańcom.
 Razem z przyjaciółkami i Handlarzem iluzji zajadamy się tamtejszymi lodami (są pyyyszne *^*). Sprzedawca znał na tyle dobrze język polski, że codziennie wołał nam już z daleka "Cześć" i machał (wdawał się też w rozmowy i chętnie uczył się nowych słów :>). Aż żal było do niego nie podejść na tę jedną giga gałkę :'D.
 Handlarz iluzji obserwuje skrawek wyspy Pag z mostu i podziwia czystą wodę :D
 Handlarz iluzji robi przemarsz przez Zadar- urokliwa wyspa z ciekawą historią- polecam się zagłębić ;D
 Handlarz iluzji grzeje się w blasku zachodzącego słońca na kamienistej plaży wyspy Pag (tuż po tym jak odbył rejs statkiem po zatokach i z bliska mógł obserwować nieskazitelnie czystą wodę i żyjące w niej stworzenia... bo skakał tam do wody! ;3 )
  A oto widok z mostu podczas zachodu słońca. Prawda, że jest pięknie? I ten nieobecny wzrok Handlarza iluzji wpatrzonego w dal ;)
Na zakończenie mały bonus: Nasza Kropla Beskidu ma swojego kuzyna w Chorwacji ;)
Share:

Gra: Bestseller - Rozdział I - Słodycz, bruk i pies - Fans of Zootopia

Najważniejsze: Osoba, która jako pierwsza zaklepie sobie miejsce po pojawieniu się tego rozdziału ma 72h na napisanie swojej części - kolejnego rozdziału. Czas liczy się od momentu zgłoszenia, do otrzymania rozdziału na maila. Jeżeli czas zostanie przekroczony, odbędzie się dogrywka. W grze mogą brać udział jedynie osoby zalogowane. Rozdział ma zawierać od 2 do 5 stron, Times New Roman rozmiar 12 interlinia pojedyncza. Można tytułować rozdziały. Można robić obrazki, które będą umieszczone w opowiadaniu. Gotowy proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl

Kolejny rozdział napisze: Oczytana

Głównym bohaterem jest czytelniczka, akcja ma miejsce we współczesności. Hasła klucze dla tego rozdziału to: lizak, obroża, pantofel
SPIS TREŚCI
Rozdział I - Słodycz, bruk i pies (obecnie czytany)
~~*~~
Ech… Od tamtego czasu minęły dwa dni. Czułaś się już dobrze… nie licząc piekącego rowa, jesteś już w domu. Dziś czujesz się pełna energii, dostałaś podwyżkę, znalazłaś dychę, nawet wnerwiające dzieciaki z mieszkania naprzeciwko wydawały się jakieś miłe. Do doby idealnej brakuje ci tylko dobrej popijawy z przyjaciółkami lub imprezy. Zaczęłaś od zadzwonienia do Kamila (twojego współlokatora)
- Halo? - zaczęłaś radośnie
- No siemka?! Co tam ___?!- Zapytał próbując przekrzyczeć tłum, najwyraźniej gdzieś z kolegami.
- Dziś mnie nie ma, masz chatę wolną, tylko jej nie spal.
- Co mam spalić?! Katę?!- Zaczęłaś się chichrać, zawsze lubiłaś jego przekręcanie niektórych słów… szczególnie kiedy był wstawiony… albo kiedy był w tłumie.
- DZIŚ MNIE NIE MA!- krzyknęłaś w słuchawkę. Kamil zamilknął, na chwilę ale w końcu powiedział.
- Dobra!- Powiedział po czym się rozłączył. Kochasz tego chłopaka… znaczy się oczywiście jak przyjaciela, tak czysto platonicznie. Mniejsza. Ruszasz do szafy spośród tony jeansów, bluz oraz koszulek wygrzebujesz starą sukienkę. Taką jeszcze z balu maturalnego. Jest czarna… znaczy teraz trochę poszarzała, ale wciąż miała czarny odcień, koronkowe falbany u dołu oraz kilkocentymetrowe ramionka. Kiedy ją włożyłaś stwierdziłaś że nawet pasuje.
„Warto było zapierdalać na tej siłowni” myślisz sobie gładząc materiał. „Dobra to teraz buty… masz do wyboru Kozaki, Trampki i… pantofle na wysokim obcasie. Podczas twoich zmagań z wyborem obuwia uświadamiasz sobie że nie powiadomiłaś żadnej ze swoich psiapsiułeczek. Momentalnie wchodzisz na waszą grupę na Messengerze po czym napisałaś

Ty- HEJ DZIEWCZYNY! Idziemy pobalować, w końcu jutro sobotka?

Cisza… nikt, nic. Mija pięć minut… potem piętnaście… nic… w końcu odzywa się jedna.

Kaśka- HEJ! Jasne, ja mogę. Z tego co wiem to Maryśka gdzieś pojechała z chłopakiem, a Marta siedzi w robocie do późna.

 „Klasyk!” pomyślałaś.

Kaśka- Too gdzie idziemy? Może klub „Balanga”?

Ty- Yyy spoko, nigdy tam nie byłam. Podaj adres.

Przez chwilę ekran pokazywał trzy kropki, znak pisania, w końcu zniknął i pojawiła się wiadomość

Kaśka- Spotkajmy się na rogu Zamkowej i Rynkowej.

Ty- Ok Będę za godzinkę. Papa

Kaśka- Papatki

-..

Umalowanie się i wybór dodatków zajął ci około piętnastu minut z hakiem. Robisz ostatni przegląd po mieszkaniu i wychodzisz łapiąc po drodze lizaka z miseczki. Już wcześniej zamówiłaś taksówkę. Przyjechała na czas. Twoje czarne obcasy zastukały o spód samochodu.
- Dobry- Przywitał się grzecznie kierowca zerkając na ciebie przez wsteczne lusterko.
- Dzień dobry, Na Stary Rynek poproszę.- Odparłaś z uśmiechem zapinając pasy. Kierowca zamilkł… we wstecznym lusterku mierzył cię wzrokiem. Twarz... biust... biodra… uda...- Haloo! Jedziemy?- pomachałaś ręką.
Taksówkarz wzdrygnął się lekko. Na jego twarzy widzisz czerwony rumieniec.
- Echem. Tak, Już ruszamy.- Burknął wyjeżdżając z pod twojego bloku.

-...-

Podróż minęła dość szybko, mężczyzna czasami cię zagadywał, wtedy wybierał takie zakręty aby pojechać dłuższą trasą.
- No! To jesteśmy. Należy się trzydzieści cztery złote oraz dziewięćdziesiąt dziewięć groszy. Kiedy wyjmujesz portfel czujesz na sobie jego wzrok,
- Proszę, Do widzenia.- mówisz wychodząc z pojazdu.
- No ja myślę.- Na chwilę zamarłaś, ten koleś jest… dziwny, nie odpowiadając zamykasz drzwi. Ruszasz chodnikiem. „KURRRRRWAAAAAAA, wiedziałam że idziemy na rynek, na chuj wzięłam te jebane szpilki?!” Karcisz się samą w myślach. Na szczęście po kilkudziesięciu metrach , na końcu ulicy, w tłumie widzisz swoją przyjaciółkę.
- HEJ! KAŚKA!- Krzyczysz do niej. Niestety… to był twój błąd (kolejny w tym tygodniu) Wielki Ratler w pikowanej obroży ruszył w twoim kierunku zrywając się ze smyczy. Ze strachu odskoczyłaś na bok. Pies przebiegł obok ciebie, okazało się że na drugim końcu drogi był mięsny, a jakiemuś staruszkowi pękła siatka od nadmiaru mięsiwa i kości co dla zwierzaka było niepowtarzalną okazją. Twoje stopy uderzają o tzw. „Koci łeb” na drodze, szpilka ześlizguje się po nim, spada… słyszysz trzask… niestety to nie wysoki obcas szpilki… tylko twoja kostka. Nie czujesz bólu (na razie), przewracasz się i uderzasz głowa w krawężnik. W ostatnich urywkach świadomości widzisz przerażenie … nie to bardziej zdziwienie pomieszanie z jakąś fobią…



Hasła do kolejnego rozdziału: Rekurencja, okrwawiony nóż i flet

Share:

Undertale: Immortaltale - Część II [opowiadanie by EvilAngel]

Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część II (obecnie czytana)

Sans – już bez pomocy magii – dobiegł jak najszybciej potrafił do ciała Frisk. Wydawało się martwe, bez duszy i jakiejkolwiek oznaki życia. Po chwili jednak, gdy wziął jej ciało za ręce i zaczął się jej przyglądać, usłyszał rytm bicia jej serca. Był wolny i cichy, ale był i to się liczyło najbardziej.
- będziesz mi musiała dużo wyjaśnić, dzieciaku, kiedy się obudzisz… - powiedział patrząc na Frisk. Nadal nie mógł uwierzyć, że taka delikatna, miła i dobra dziewczyna, zaczęła mordować. Po chwili spojrzał przelotnie na ciało kobiety, którą przed chwilą zabił.
- nie mam zielonego pojęcia, kim była ta wariatka, i chyba nie chcę wiedzieć.
Nagle z tamtej strony usłyszał słowa i głos, których przeraził się nie na żarty i gdyby miał włosy, to wszystkie, co do jednego, stanęłyby mu dęba.
- Ta „wariatka” nie powiedziała jeszcze swojego ostatniego słowa – przemówił głos. Po chwili Sans patrzył z niedowierzaniem i przerażeniem, jak kobieta powoli, bez trudu siada i ostrożnie, bez żadnych oporów wyjmuje całą kość ze swojego ciała, pozostawiając wielki otwór na wylot jej ciała. Było widać przez niego kolumny i okna witrażowe, które znajdowały trochę dalej, w głąb pomieszczenia. Po chwili dziura w jej ciele zaczęła się zasklepiać, nadal jednak pozostawiając zakrwawione strzępy koszuli oraz wielką dziurę odsłaniającą jej płaski brzuch. Po chwili wstała, trochę się rozciągnęła.
- I tak oto moja ulubiona koszula idzie na śmietnik… - powiedziała prędzej do siebie, niż kogoś innego i zaczęła się powoli kierować się w stronę Sansa. Ten poczuł panikę i strach, zaczął się wraz z ciałem Frisk na rękach cofać coraz dalej oraz atakował kobietę cios za ciosem. Ta jednak z łatwością odpierała ataki swoimi magicznymi barierami i unikała ich dobrze wymierzonymi czasowo ruchami. Te zaś, które delikatnie ją drasnęły, ignorowała, gdyż bardzo szybko znikały rany. Powoli jej cierpliwość zaczęła się wyczerpywać, a ona sama irytować.
- Sans! – złapała jego razem z Frisk w coś na wzór bańki stworzonej z różnokolorowej magii. Uniosła ich delikatnie nad ziemię, lecz nie za wysoko, w razie gdyby jej magia zaczęła szwankować, by nic sobie nie zrobili.
- Nie mam zamiaru was skrzywdzić! Ani ciebie, ani Frisk! – kobieta krzyknęła do niego.
- w takim razie dlaczego wcześniej mnie unieruchomiłaś i dopuściłaś do tego, żebym nie mógł używać magii?! odkrzyknął.
- A czy później nie puściłam cię wolno i mnie zabiłeś, chociaż ja cię nie zraniłam?! – wykrzyczała odpowiedź. – Poza tym: jeżeli teraz się uspokoisz i nie będziesz mnie atakował, porozmawiamy grzecznie i odpowiem na twoje pytania!
Chociaż chciał dalej pospierać się z kobietą i polemizować, wiedział, że musiał spróbować jej zaufać. I tak znalazł się w pułapce bez wyjścia, a jeżeli nie będzie atakował jej, może przynajmniej pozna odpowiedzi na pytania, których teraz miał naprawdę dużo. Kiwnął głową na znak zgody.
- Nareszcie… - kobieta odetchnęła głęboko w ulgą i opuściła tą dwójkę delikatnie na podłogę. – Dziękuję. – Podeszła bliżej tej dwójki i usiadła naprzeciwko nich. Nie miała żadnych trudności z wykonywaniem ruchów, co było dość dobre, zważywszy na to, że jeszcze chwilę temu była przebita na wylot kością, umarła, a jedna żyła. Kiedy powoli podniosła rękę i zaczęła kierować ją w stronę Frisk, Sans odruchowo zasłonił ciało dziewczyny i się odsunął. Kobieta się zirytowała.
- Mówiłam ci, że nie mam zamiaru was skrzywdzić. Chcę tylko zobaczyć, jaki jest jej stan zdrowia, więc może pozwolisz mi to zrobić? – spytała.
Sans, chodź niechętnie, wrócił na swoje wcześniejsze miejsce i opuścił rękę, którą osłonił Frisk. Kobieta położyła swoją dłoń na czole dziewczyny i jej oczy zaczęły natychmiastowo świecić kolorami jej magii. Przez krótką chwilę trzymała rękę na czole Frisk, sprawdzając jej stan zdrowia i ewentualnie aplikując jej magię leczącą, jeżeli była taka potrzeba. Kiedy odjęła dłoń od czoła dziewczyny, ta miała spokojniejszy wyraz twarzy, jednak jej oczy nadal były zamknięte. Sans przez cały czas przyglądał się temu z zainteresowaniem i ciekawością. Kiedy oczy kobiety przestały świecić magią, zapytał:
- mam rozumieć, że potrafisz tworzyć i niszczyć ciała, wprowadzać do tych ciał dusze, jesteś wszechwiedząca, umiesz leczyć kogoś i siebie w naprawdę krótkim czasie, tworzyć magiczne bariery oraz unieruchamiać kogoś?! kim ty to jasnej cholery jesteś, kobieto?!
Kobieta na początku nie odpowiedziała. Siedziała przez chwilę w milczeniu, po czym krótko się zaśmiała pod nosem.
- Mam nadzieję, że siedzisz wygodnie, bo to będzie DŁUUUUUUUUUUGA opowieść…
Na początku istniał Chaos. Dzień łączył się z nocą, jasność znalazła swoją część w ciemności, i tak dalej, i tak dalej. W tym Chaosie wyłoniły się dwie postacie: Ying i Yang. Posiadały jednak także wiele innych imion, jak Stworzenie i Zniszczenie, i te, najbardziej znane ludziom: Bóg i Szatan. Oboje, dzięki współpracy, zapanowali nad Chaosem i wyodrębnili z niego różne Wszechświaty, które bazowały nad pierwszym stworzonym Wszechświecie. Ponieważ obie istoty – Ying i Yang – wiedziały, że nie dałyby rady zapanować i opiekować się wszystkimi Wszechświatami, obmyśliły plan stworzenia istot, które będą panowały nad tymi Wszechświatami. I tak oto powstali Opiekunowie. Każdy Opiekun mógł sprawować pieczę jedynie nad jednym Wszechświatem, był z nim połączony na stałe i nie mógł zmieniać swojego Wszechświata na inny. Każdy z Opiekunów pomagał w tworzeniu swojego Wszechświata, tworząc Wszechświat bazowany na tym pierwszym i przeprojektowując go według własnego uznania. Ponieważ w tym samym czasie, w którym ten Wszechświat był dopiero w zamyśle, ja zaczynałam istnieć, postanowiłam się nim zaopiekować. Bardzo przyciągnęło ono moją uwagę i sprawiło, że je pokochałam. Przerobiłam je na swój własny sposób, tworząc – z pomocą Ying i Yang - potwory i obdarzając je magią oraz dając ludziom moc DETERMINACJI, której niektórzy mają mniej, a inni – więcej. Oprócz podstawowego uniwersum we Wszechświecie, była możliwość istnienia Alternatywnych Uniwersów, bazowanych na tym podstawowym. Dzięki nadmiarowi magii z podstawowego uniwersum oraz drobnej mojej pomocy, w tym Wszechświecie zaczęły się pojawiać Alternatywne Uniwersa. Na początku było ich mało, później zaś było ich coraz więcej i więcej… - przerwała, biorąc głęboki oddech. – Wiedziałam, że żeby panować nad porządkiem w tym Wszechświecie, musiałabym mieć pomocnika, który w razie czego opiekowałby się Alternatywnymi Uniwersami, podczas gdy ja miałabym coś bo zrobienia w tym uniwersum. Tak oto zwróciłam się tylko do Ying, które pomogło mi w stworzeniu kogoś opiekującego się tymi wszystkimi AU. Tak oto powstał Ink – istota, której wiem, że mogę ufać. Ink jednak potrafił tylko „zachować” coś lub stworzyć drobne rzeczy. Nie potrafił niszczyć. Krótko po tym, z jednym z Alternatywnych Uniwersów zaczęło się coś dziać. Zaczęły się tam pojawiać różne błędy i nie tylko. Całe uniwersum zaczęło samo się wyniszczać, nawet pomimo interwencji Inka. Uznałam jednak, że skoro tak się stało, to oznacza, że nie było wyjścia, żeby te uniwersum uratować i trzeba było się z tym pogodzić. Kilka błędów zaczęło jednak uciekać z tego uniwersum. Jedynie tylko niektórym się udało. Najpoważniejszym błędem, który uciekł z tego uniwersum, był Error. Kiedy jego ucieczka się udała, które istniało, za cel postawił sobie zniszczenie każde Alternatywnego Uniwersum w tym Wszechświecie. Uważał je za błędy, które trzeba wymazać. I tak oto Ink i Error stali się odwiecznymi wrogami. Ja się do ich wojen nie mieszam, ponieważ Alternatywnymi Uniwersami głównie zarządza Ink, ja tylko od czasu do czasu wpadam na inspekcję, jednak kiedy Error próbował się zbliżyć do tego uniwersum… - zaśmiała się, a jej oczy zaczęły lśnić magią. – Powiedzmy, że miał BARDZO DUŻE NIEPRZYJEMNOŚCI… - po chwili kontynuowała. – Ale wracając do twoich pytań… Kim ja jestem? Jestem Immortal – opiekunka waszego Wszechświata – zakończyła.
Sans przez chwilę siedział onieśmielony natłokiem informacji. Był zarówno zmieszany, zdziwiony, onieśmielony i niedowierzający. Po krótkiej chwili bez słowa, zaczął się śmiać. Immortal spojrzała na niego jak na wariata ze zdezorientowaną miną.
- Co cię niby śmieszy? – zapytała z irytacją.
- n – nigdy nie słyszałem lepszej bajki… - powiedział, kiedy łzy ciekły mu ciurkiem po kościach policzkowych, kiedy zwijał się ze śmiechu. Kobieta nie czuła się rozbawiona ani trochę, a poziom jej irytacji rósł.
- Sans, ja mówię prawdę.
- taaaaa, jasne. a ja jestem kolorowym misiem – żelkiem z kosmosupowiedział, zaczynając się uspokajać i ocierając łzy. Poziom irytacji Immortal nadal rósł.
- Jeżeli to co powiedziałam, nie jest prawdą, to w jaki sposób mogłabym zrobić TO… - po chwili coś zaczynało dziać się z jej ciałem. Otoczyła ją jej własna, kolorowa magia, zmieniając ją. Najpierw jej ubrania i skórę zastąpiły kolorowe pasma magii, gdzie każde pasmo było innego kolory. Jej sylwetka z ludzkiej, zmieniła się w ptako - podobną. Jej rozmiar także się zwiększył, gdyż teraz była 3 razy większa niż wcześniej. Kiedy przemiana się skończyła, wyglądała jak feniks stworzony z ognia w różnych kolorach. Unosiła się nad ziemią, delikatnie trzepocząc skrzydłami. Wyglądała olśniewająco i niesamowicie, zarazem jednak i groźnie. Sans – kiedy tylko zobaczył, że coś się z nią dzieje – natychmiast się odsunął. Natychmiastowo jego śmiech ucichł i spoważniał. Teraz nie potrafił uwierzyć własnym oczom. Istota, która jeszcze przed chwilą była ludzką kobietą, teraz była zupełnie innym stworzeniem. Był zszokowany i niedowierzający, ale także patrzył z zachwytem na ptasią figurę znajdującą się przed nim. Po chwili jednak feniks znów zaczął się zmieniać w jeszcze inną postać. Jej ciało przybrało humanoidalny kształt, jej wzrost się zmniejszył, więc mogła uchodzić teraz za wysoką kobietę. Skóra przybrała pergaminowo biały kolor, skrawki magii przypominającej pióra, które znajdowały się ma głowie, zmieniły się w włosy sięgające podłogi. Przybrały one barwę złota i srebra. Na jej ciele pojawiła się sukienka z kołnierzem i długimi rękawami, złożona z większych lub mniejszych płatków zrobionych z magii. Każdy w tych płatków miał inny kolor: czerwony, błękitny, niebieski, pomarańczowy, żółty, zielony, fioletowy, różowy, czarny i biały. Jej sukienka miała głęboki dekolt, dzięki czemu można było zobaczyć srebrno – złote serce, wyglądające jak tatuaż na jej klatce piersiowej. Połowę twarzy zasłaniała jej maska w kolorach złota i srebra. Przez otwory na oczy było widać parę oczu w nietypowych kolorach: jej prawe oko miało nadal czarną źrenicę, tęczówka zaś miała biały kolor, reszta oka jednak była czarna. Lewe oko było w odwrotnych kolorach. Całe oko było białe, prócz tęczówki. Posiadała także skrzydła, każde w innym kolorze. Było ich 5 par. Kiedy całkowicie się przemieniła, powoli i delikatnie zaczęła opadać na podłogę i usiadła tak, jak wcześniej. Widząc osłupiałego i wciąż odsuniętego od niej Sansa z wyrazem całkowitego szoku i nie dowierzania na twarzy, uśmiechnęła się. Wyglądał jak posąg, zastygł w tej pozycji: nadal trzymając na rękach nieprzytomną Frisk, jedna ręką jednak zasłaniając ją i siebie i z wcześniej opisanym wyrazem twarzy.
- Już mi wierzysz, czy mam cię zmienić w misio - żelka z kosmosu? – zapytała ze śmiechem, patrząc na niego.
- n – nie, znaczy tak, wierzę ci! nie zmieniaj mnie w misio - żelka, proszę… - otrząsnął się powoli z szoku. Na jego twarz wrócił normalny wyraz twarzy. Powoli zaczął przyswajać wszystkie informacje.
- wiedziałem, że istnieją inne linie czasowe, ale nie wiedziałem… nie wiedziałem, że inne uniwersa i wszechświaty też… - podrapał się po tyle swojej czaszki i zaśmiał się krótko i cicho. – czyli wszystko to, co mówiłaś, jest prawdą…- spojrzał na kobietę.
- Mówiłam ci, że nie kłamię. Poza tym: nie masz nawet zielonego pojęcia, jak trudno jest utrzymać wszystkich w ryzach. Kiedy ktoś się wymknie ze swojego AU, trzeba go śledzić, by nie narobił kłopotów. Oprócz wcześniej już wymienionych ci dwóch imion, jest jeszcze kilka postaci, które muszę kontrolować i czasami pokazać im, kto rządzi w tym Wszechświecie – zachichotała. Sans, chociaż nadal trochę osłupiały, powoli zaczął kończyć układać to sobie w głowie.
heh, gdyby ktoś mi powiedział tydzień temu, że będę rozmawiał w Ostatnim Korytarzu z boginią, która opiekuję się naszym Wszechświatem, unikałbym go na odległość, myśląc, że jest wariatem…
- Rozumiem twoją dezorientację, dlatego dam ci teraz tyle czasu, ile potrzebujesz na przemyślanie wszystkiego, a kiedy będziesz gotowy, pytaj o co chcesz – zamknęła oczy i wyglądało to, jakby medytowała. Sans spojrzał na nią, pomacham powoli ręką przed jej oczami i kiedy zobaczył, że ich nie otworzył, uznał, że to jest chwila dla niego na przemyślenie sobie wszystkiego. Układał każdą z informacji jak puzzle, które uwielbiał jego brat Papyrus. Na myśl o Papyrusie przypomniał sobie, dlaczego w ogóle był w ostatnim korytarzu. I już wiedział jakie jest jego pierwsze pytanie.
- czemu Frisk mordowała i kim była ta dziewczyna z którą walczyłaś? zapytał niespodziewanie, przerywając niczym nie zmąconą ciszę. Bogini otworzyła jedno z oczu. Potem drugie. Następnie wzięła głęboki oddech i minimalnie posmutniała.
- Byłam pewna, że o to zapytasz… Cóż zacznijmy od tego, że to nie była wina Frisk, że mordowała. A ta dziewczyna z którą walczyłam miała na imię Chara.
Sans na razie zignorował drugą odpowiedź i skupił się nad pierwszą.
- to czyja to była wina? czy tej małej zdziry Chary? zapytał i czuł, jak zaczyna się w nim gotować.
- Nie, to też nie jej wina! Nie do końca! – zaprotestowała Immortal.
- to czyja niby?! coraz bardziej czuł gniew. Kobieta wzięła kolejny głęboki oddech i umilkła na chwilę. Po pewnym krótkim czasie Sans usłyszał słowa, które go zszokowały, wypowiedziane łamiącym głosem bogini.
- …to moja wina… - powiedziała, a srebrno – złote łzy zaczęły jej lecieć po je masce i policzkach.
Share:

17 czerwca 2017

POPULARNE ILUZJE