
19 czerwca 2017


Undertale: Immortaltale - Część III [opowiadanie by EvilAngel]
Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część III (obecnie czytana)
Sans
nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Nie mógł
uwierzyć, że ta istota, która obiecała ich nie skrzywdzić,
odpowiadała za śmierć całego podziemia. Odpowiadała za śmierć
jego przyjaciół. Odpowiadała za śmierć jego brata.
-
co?
– poczuł się zdradzony. Zaczął wzbierać w nim nie tylko
smutek, ale także wściekłość. Czuł, jak jego magia zaczyna się
aktywować. Nadal z Frisk na rękach zaczął się powoli podnosić.
Immortal zaczęła robić to samo.
-
a –
ale jak?! czemu? myślałem, że jesteś ta dobra, miałaś nam
pomagać! –
teraz stał już i zaczął się powoli zbliżać do bogini, która
zaczęła się powoli cofać. Jego oko zaczęło świecić się
niebieskim płomieniem. Po obu jego stronach pojawiły się Gaster
Blastery.
-
Sans, posłuchaj mnie! – krzyknęła do niego Immortal przez łzy.
On ją jednak ignorował, pochłonięty furią i żalem do kobiety.
Ona, na razie, tylko się wycofywała, ale była gotowa użyć magii,
by unieruchomić go lub powstrzymać przed czymkolwiek głupim.
-
to przez ciebie! przez ciebie zginęło całe podziemie! PRZEZ CIEBIE
ZGINĄŁ MÓJ BRAT! –
pojawiły się także jego kolejne ataki, w postaci kości. Bez
ostrzeżenia zaczął atakować Immortal, zapominając o tym, że
jest boginią, więc mogłaby go z łatwością w pięć sekund
zabić. Ona jednak nie atakowała, a jedynie odpierała jego ataki i
próbowała go zatrzymywać magicznymi barierami, które niszczy w
ułamku sekundy. Na twarzy Sansa zaczęły się pojawia łzy, które
szybko znikały, zastępowane przez następne.
-
Sans, proszę cię! Uspokój się i wysłuchaj, co mam ci do
powiedzenia! PROSZĘ! – nie chciała go skrzywdzić, więc zaczęła
go błagać by się uspokoił. On jednak, jak w amoku, nadal ją
atakował, trzymając Frisk na rękach i zasłaniając ją, jakby
chronił ją przed tą kobietą, która według niego i tak
wyrządziła już wystarczająco dużo zła tej dziewczynie i im
wszystkim. Jaki był głupi, że zaufał tej suce chociaż na chwilę.
-
JESTEŚ
NIKIM WIĘCEJ NIŻ WILKIEM W OWCZEJ SKÓRZE! NIE ZASŁUGUJESZ NA
ŁASKĘ!
– krzyknął do niej i puścił całą hordę pocisków z kości w
jej stronę, w taki sposób, że nie dałaby rady ich uniknąć. Ona
była zdesperowana, na granicy wytrzymałości psychicznej.
Wiedziała, że nie dałaby rady tego uniknąć, a jej bariery
zostałyby zniszczone.
-
WYSŁUCHAJ MNIE! – w akcie rozpaczy uwolniła swoją magię.
Wyglądało to jak wybuch, który dotarł do wszystkich ścian sali i
tam się zatrzymał. Wszystkie ataki Sansa natychmiast zniknęły,
ale on nie został zraniony. Upadł na podłogę kolanami, trzymając
kurczowo Frisk na rękach. Immortal także upadła na kolana,
zasłoniła twarz rękoma, a przez dłonie zaczęły wyciekać jej
łzy.
-
…p – przepraszam… - powiedziała cicho, zanosząc się płaczem.
Złość Sansa zaczęła powoli maleć, nadal jednak był zły na
kobietę, czuł się zdradzony i nie ufał jej już. Oboje zastygli w
tych pozycjach. Cisza w pomieszczeniu był jak makiem zasiał. Żadne
z nich nic nie powiedziało. Sans zastanawiał się teraz nad tym
wszystkim, co kobieta mu powiedział. Po chwili, która zdawała się
trwać wieczność, pierwszy przemówił Sans:
-
mów.
–
powiedział krótko. Kobieta spojrzała na niego, odejmując dłonie
od twarzy. Nie płakała teraz już tak dużo, ale jeszcze kilka łez
zdołało uciec z kącików jej oczu.
-
Co? – patrzyła na niego z zaskoczeniem.
-
chciałaś,
żebym cię wysłuchał, więc mów. –
jego ton głosu był ostry, pozbawiony emocji. Immortal wzięła
głęboki oddech, by się uspokoić. Po chwili zaczęła mówić.
-
Co roku każdy Opiekun, by nadal móc opiekować się swoim
Wszechświatem, musi poddać jedną osobę ze swojego Wszechświata
„Próbie”. Na czym polega „Próba”? Cóż, w wielu światach
oprócz równowagi między dobrem a złem, zaczyna się pojawiać
coraz więcej zła. Jednak by dowieść, że dobro prosperuje jeszcze
wśród ludzi w danym Wszechświecie, każdy Opiekun musi poddać
próbie jedną osobę. Osobę tą wystawia się na działanie
grzechów i sprawdza, czy ta jednak będzie tego żałowała, czy
będzie coraz dalej zagłębiać się w swoich grzechach. W tym roku
moją uwagę przykuła Frisk. Widziałam, że wpadła do Podziemie i
wiedziałam, że bez drobnej pomocy nie uda się jej przejść całej
i zdrowej przez Podziemie. Zauważyłam także, jak wielką mocą
„Determinacji” posiadała. Właśnie tak uzyskała moc Resetu i
Zapisu. – nadal mówiła, a Sans słuchał w milczeniu. – Oprócz
jej „Determinacji”, spostrzegła także, jak dobrą, miłosierną,
bezkonfliktową, miłą i uczynną dziewczyną była. Ponieważ co
raz rzadziej moje Próby przebiegały pomyślnie, całą nadzieję
pokładałam we Frisk. Wszystko szło zgodnie z planem, po tym, jak
zmusiłam ją do trzeciego Resetu, kazałam jej zamordować kilka
potworów-
-
do
jakiego miejsca kazałaś jej mordować? –
przerwał jej Sans.
-
Tylko do trzech piątych Ruin. – odpowiedziała. – Później
oddałam jej kontrolę nad jej ciałem. Czułam i widziałam, jak
okropnie się czuła z pyłem na rękach i grzechami na swoim
sumieniu. Zdała Próbę. Byłam z niej dumna. Wiedziałam, że wtedy
zresetuje tą linie czasową, jednak nic takiego nie zaszło.
Widziałam, że dalej mordowała, mimo tego, że tego nie chciała.
Wtedy zobaczyłam, że kontrolę nad nią przejęła Chara, która
nie pozwoliła Frisk na reset. Chara chciała dokończyć to, co
rozpoczęte…
Nie
takich słów spodziewał się Sans. Myślał, że za całym
ludobójstwem stoi jakaś zachcianka bogini, a nie rytuał, który
udowodniłby to, czy Immortal nadal ma się opiekować tym
Wszechświatem, czy ktoś inny, być może mniej kompetentny,
przejmie jej obowiązki. Nie wiedział co powiedzieć i mógł by
przysiąc, że to wszystko to jeden, wielki sen. Jeden wielki sen, z
którego zaraz się obudzi w swoim i Papyrusa domu w Snowdin. I że
lada chwila Papyrus będzie na niego krzyczał, żeby Sans się
obudził i pomógł mu wypatrywać człowieka. Chciał nie chciał
jednak, musiał zaakceptować całą tą prawdę. Odetchnął
głęboko.
-
kim
była ta Chara i czemu chciała zabić wszystkie potwory? czy była
ona zła? – zapytał
Sans.
-
Cóż… Chara była pierwszym człowiekiem, jaki spadł do
Podziemia. Wpadła do góry, ponieważ nienawidziła ludzi i chciała
zakończyć swoje życie, spadając z góry. Nie była jednak pod
żadnym względem zła. Pewnie kojarzysz opowieść o Pierwszym
Człowieku? – zadała pytanie Immortal.
-
tak,
ale Pierwszy Człowiek wcale nie chciał zabijać potworów, więc
czemu teraz chciała? –
to było dobre pytanie, jednak Immortal znała na nie odpowiedź.
-
Kochany – przedstawię ci pewną sytuację. Jesteś martwy, ale
twoja dusza nadal istnieje. Jakimś cudem podczas tego, jak jesteś
martwy, twoja dusza została obudzona. Okazuję się, że to przez
pewną osobę zostałeś obudzony i właśnie zostałeś jej prywatną
niańką. Musisz się tą osobą opiekować. Widzisz jednak, że ta
osoba morduje wszystko, co żywe i co napotka na swojej drodze. Czy
nie doszedłbyś w takim razie do wniosku, że ta osoba chce więcej
LOVE, więcej EXP i więcej pozostałych rzeczy? I, jako, że musisz
tej osobie pomagać i się nią opiekować, to nie pomożesz jej w
tym? I czy w końcu sam nie staniesz się żądny krwi?
To
pytanie go, przysłowiowo, „zagięło”. Nie było ono pytaniem,
na które łatwo było odpowiedzieć, więc kiedy już chciał zacząć
mówić, znów zaczął się zastanawiać. Tak bardzo miał ochotę
powiedzieć „Nie”, jednak wiedział, że odpowiedź jest zupełnie
inna.
-
tak…
tak, masz rację… -
kobiecie ulżyło, że zrozumiał wszystko i być może jest już na
nią mniej zły, a może nawet jej wybaczył. Sans przypomniał sobie
o tym, co wcześniej powiedziała mu kobieta, a że miał teraz wiele
pytań bez odpowiedzi, zaczął.
-
co
zrobiłaś z Charą? –
zapytał. Kobieta się zdziwiła tym pytaniem, jednak po chwili
zaczęła się nieśmiało uśmiechać.
-
Widzę, że postanowiłeś skorzystać z przywileju, który ci
wcześniej dałam. No cóż, wracając do pytania – powiedzmy, że
została tak jakby… „Zresetowana”. Przy następnym resecie
będzie istnieć, jednak wróci do swojego normalnego charakteru
sprzed dwóch ostatnich resetów, więc jej morderczość zniknie.
-
czemu
nie zareagowałaś wcześniej aby powstrzymać Charę? –
Sans zadał kolejne pytanie.
-
Opiekunowie przeważnie unikają bezpośredniego kontaktu i
bezpośredniej pomocy, czekając z ostatecznością. Kiedy
zauważyłam, że Chara przejmuję kontrolę nad ciałem Frisk,
starałam się pomagać potworom, wpływając na nie tak, aby nie
spostrzegły boskiej interwencji. Dzięki mnie Alphys wpadła na
pomysł ulepszenia Mettatona do Mettatona NEO, zaplanowała ewakuację
potworów, a Undyne zjawiła się na czas, by uratować Monster
Kid’a. Dodatkowo – jak myślisz, czemu zmieniła się w Undyne
the Undying, pomimo, iż jej ciało powinno odrzucić wcześniej
podaną jej Determinację? Starałam się jak mogłam, nawet
wspierałam ciebie… - na to nie był przygotowany. Owszem,
wiedział, że nawet nieźle sobie radził z unikami i atakami, ale
nie wiedział, że robił to z drobną pomocą kogoś. – Jednak
skorzystałam z mocy sprawdzeni linii czasowych, której używam
bardzo rzadko, tylko w razie nagłej potrzeby, tak jak w tej… -
umilkła na chwilę. Odetchnęła i dokończyła swoją myśl –
Nawet mimo wszystkich starań, doprowadzało to do jednego. Chara w
ciele Frisk zabiła ciebie, Asgore’a, nawet Flowey’a. Potem
kazała sprzedać Frisk jej duszę, by odzyskać ten świat…
Chociaż
Sans wiedział, że za którymś razem Frisk – Chara dałaby radę
go zabić, to nadal zszokowały go słowa Immortal. Rozumiał
jeszcze, gdyby zabiła jego, ale Asgore’a? Potężnego króla
potworów? Po chwili otrząsnął się i postanowił pytać dalej.
-
czemu
nazywasz się „Immortal”? –
spytał. Immortal nie mogła zrobić nic innego, jak delikatnie się
roześmiać.
-
Teoretycznie każdy Opiekun jest nieśmiertelny. Teoretycznie. W
praktyce wygląda to inaczej: kiedy Opiekun jest w boskiej formie,
jest nieśmiertelny i nie można go zabić, jednak kiedy przybiera
inną formę, staje się śmiertelny. Oznacza to także, że można
go bardzo łatwo zabić. Kiedy ktoś zabije Opiekuna w innej niż
jego boskiej formie, ten umiera i się nie odradza, przez co wiele
Wszechświatów dostaje wtedy nowych Opiekunów. Ja jednak jestem
nieśmiertelna zarówno jako człowiek, potwór i istota boska. I tak
oto zostałam nazwana Immortal. Uwierz mi, moja nieśmiertelność
często się przydaje, bo kiedy odwiedzam Alternatywne Uniwersa, nie
raz zdarzy mi się zginąć… - wzdrygnęła się na samą myśl, że
za niedługo ma przeprowadzić inspekcję w pewnym nieprzyjemnym
wymiarze. Po tym zapadła chwila ciszy, którą jednak przerwał ruch
Frisk w ramionach Sansa. Chociaż nadal miała zamknięte oczy,
delikatnie obróciła się, układając siebie w wygodniejszej
pozycji. Immortal i Sans, widząc to, uśmiechnęli się.
-
Wygląda na to, że nasz Śpiąca Królewna za niedługo się obudzi.
Chociaż pamiętając bajkę o Śpiącej Królewnie, to królewicz
powinien ją obudzić – uśmiechnęła się i spojrzała wymownie
na Sansa. Przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, ale później
jego kości policzkowe oblały się niebieskim rumieńcem. Immortal
zaśmiała się.
-
Dobra, już kończę z żartami. A teraz trochę poważniej: chcesz
jeszcze mnie o coś zapytać, nim Frisk się obudzi?
Sansowi
ulżyło po tym, co pierwsze powiedziała kobiety, bo był pewien, że
pewnie mogłaby iść z tymi żartami jeszcze dalej, przez co
wprowadzałaby go w wielkie zakłopotanie. Po chwili pomyślał przez
chwilę o wszystkim, odkąd spotkał kobietę: jakie wywarła na nim
pierwsze wrażenie, to,
jak ją zabił, ile pytań miał do niej, to, jak się wściekł na
nią, kiedy powiedziała mu prawdę… Ostatecznie jednak uznał, że
nie zna się na boskich prawach i że każdemu, kto okazuje skruchę
i prosi o wybaczenie, powinno się mu te wybaczenie dać, chociaż
raz. Kiedy jeszcze przez chwilę myślał, pytanie samo mu się
nasunęło na myśl.
-
czy
żałowałaś czegokolwiek w swoim życiu, oprócz tego, że kazałaś
Frisk zabijać? –
zapytał.
To
pytanie było niespodziewane. Nie wiedziała, że Sans chce się
dowiedzieć trochę więcej o niej. I chociaż chciałaby powiedzieć
„nie”, albo zignorować to pytanie, musiała pamiętać o jednym:
„Każdy czyn ma swoje konsekwencje. I każdy musi ponosić
konsekwencje swoich czynów”.
-
To było wtedy, kiedy Alternatywne Uniwersa zaczęły się dopiero
pojawiać – zaczęła znienacka. – Nie byłam jeszcze wtedy pewna
jak postępować z nimi i nie miałam wtedy jeszcze swojego
doświadczenia, które mam dziś. Ale wracając: moją uwagę
przyciągnął pewien wymiar. Owszem, była na nim mniej więcej
równowaga, jednak widziałam, że zaczyna przeważać tam zło.
Pomyślałam, że jeżeli to zmienię, to nic się nie stanie. Byłam
w ogromnym błędzie… - odetchnęła głęboko i przełknęła
ślinę. – Zmieniłam ten świat diametralnie, gdzie to dobro
przeważało. Kiedy myślałam, że wszystko jest dobrze, raptem
wszystko zaczęło się psuć… Całe AU znów zmieniło się w złe,
tylko że to zło powróciło ze zdwojoną siłą… Na początku
próbowałam znów pomóc, ale było coraz gorzej, a istoty z tego
wymiaru zaczęły zagrażać innym wymiarom, między innymi także
temu… Do wyboru nie pozostało mi nic innego, jak zniszczyć te
Alternatywne Uniwersum… - umilkła. Po dłuższej chwili znów
zaczęła mówić. – Po tym wydarzeniu postanowiłam, że już
nigdy nie będę zbytnio mieszać w wymiarach i pozostawię je
takimi, jakie są stworzone… - teraz Sans zaczął już rozumieć,
czemu wcześniej nie zaprzestała ludobójstwu Frisk.
-
i
dlatego też wcześniej się nie pojawiłaś, aby powstrzymać Charę
w ciele Frisk? I dlatego też postanowiłaś się już nie mieszać w
niektóre sprawy? –
zapytał Sans.
-
Dokładnie… - zapadło milczenie. Nie trwało ono długo, ponieważ
chwile później Frisk zaczynała być coraz bardziej się wiercić,
co oznaczało, że już się wybudza. Sans był szczęśliwy i
wdzięczny, że Frisk jest cała i zdrowa oraz że to nie ona
odpowiadała na te wszystkie zabójstwa potworów. Był naprawdę
szczęśliwy z tego powodu. Immortal dostrzegła to w jego oczach
oraz dostrzegła jeszcze pewne uczucie, które zarazem ją zaskoczyło
i uszczęśliwiło. Póki Frisk jeszcze się nie obudziła, Immortal
postanowiła zapytać o coś.
-
Lubisz ją, co? – powiedziała z uśmieszkiem.
-
c –
co? –
jego policzki zaczęły się robić niebieskie. – znaczy,
oczywiście, że ją lubię, w końcu chyba znów jest moją
przyjaciółką…
-
Nie zgrywaj głupiego – powiedziała rozbawionym tonem. – Wiesz,
co mam na myśli – wysłała mu znaczące spojrzenie. Jego policzki
jeszcze bardziej zaszły rumieńcem.
-
n –
nie rozumiem o co ci chodzi, jesteśmy tylko przyjaciółmi, nikim
więcej –
podrapał się po tyle czaszki ręką, która puściła ciało Frisk,
ta jednak nadal niewzruszona leżała na jego nogach, dodatkowo jakby
się próbując wtulić w niego, co jeszcze bardziej go zakłopotało.
Immortal perliście się roześmiała.
-
Kochany, czy ty myślisz, że się urodziłam wczoraj? – spytała,
patrząc na ich dwójkę. Sans wiedział, że kobieta i tak wie o
jego uczuciu do Frisk, więc pomyślał, że może lepiej będzie,
jeżeli jej powie. Westchnął. W końcu chyba może jej zaufać,
prawda?
-
jesteś
pewna, że Frisk tego teraz nie słyszy?
-
Na sto procent – odpowiedziała z uśmiechem, na co on wziął
głęboki oddech.
-
dobra,
masz rację… tak, lubię ją, kocham ją, nazwij to sobie tak, jak
chcesz
– jego rumienić znów się pojawił. Westchnął jednak ciężko,
a rumieniec zaczął schodzić. – nie
jestem jednak pewien, czy ona lubi mnie tak samo, jak ja ją… -
wydawał się dość smutny wiedząc, że ta perspektywa jest
najbardziej prawdopodobna. Owszem, Frisk uwielbiała jego
towarzystwo, jednak mogło to oznaczać po prostu to, że lubi go
jako przyjaciela i nikogo więcej. Było to przykre, ale musiał się
pogodzić z tym. Immortal czuła obowiązek pocieszenia go. Położyła
mu dłoń na ramieniu.
-
Słuchaj, nie powinnam się mieszać w sprawy sercowe, ale jestem
pewna jednego – ona też cię kocha. Nie wie tego 100%, bo nie
sprawdzam prywatnych uczuć i myśli osób, ponieważ szanuję ich
prywatność. Jestem jednak pewna, że Frisk lubi cię tak samo, jak
ty ją. I jeżeli byś zadał je te ważne pytanie, wydaje mi się,
że odpowiedź brzmiałaby „tak” – uśmiechnęła się do niego
życzliwie. Ten mały, drobny gest, dodał Sansowi wiary. Uśmiechnął
się i był wdzięczny Immortal, że poprawiła mu humor.
-
dzięki.
wiesz co jest zabawne? od początku uważałem cię za złą
gościówę, ale teraz już wiem, jaki zakutym łbem byłem
– roześmiali się.
-
Więc… Przyjaźń i rozejm? – wystawiła w jego stronę rękę.
-
jasne,
czemu nie? –
powiedział i podał jej rękę i rozległ się dźwięk pierdzenia.
Immortal się zaśmiała, tak samo jak Sans, jednak patrzyła na
niego z wyrazem twarzy „Chyba sobie ze mnie jaj robisz” i
uśmiechem na jej małych ustach.
-
żart
z poduszką pierdziuszką w ręce nigdy się nie znudzi – śmiech
bogini i Sansa przerwała Frisk, która właśnie zaczęła się
budzić. Leniwie otworzyła swoje piękne, brązowe oczy i skierowała
swój wzrok na Sansa, ignorując Immortal. Na widok jej oczu
skupiających całą uwagę na nim, rytm bicia duszy Sansa
przyśpieszył. Frisk jednak nie zauważyła tego, ponieważ przez
chwilę niczego nie pamiętała: gdzie jest, czemu jest i dlaczego
widzi przed sobą Sansa. Po chwili jednak wspomnienia zaczęły ją
zalewać jak fale i przypomniała sobie wszystko: jak „coś”
zmusiło ją do Resetu, to samo „coś” kazało jej mordować,
morderstwo każdego potwora… Przez te ostatnie wspomnienie
natychmiast odsunęła się od Sansa, bo była pewna, że widział,
co zrobiła. Kiedy już się od niego odsunęła, nadal nie
zauważając obecności Immortal, zaczęła płakać, chowając twarz
w dłonie.
-
S – sans… J – ja przepraszam, j – ja nie chciałam… -
zaczęła się jąkać. Zanim jednak znowu zaczęła mówić, Sans
podszedł do niej i ją przytulił. Chociaż dziewczyna to zauważyła
i było to dla niej dziwne, nadal płakała i przepraszała. – J –
ja zabiłam ich w – wszystkich, j – ja tak bardzo nie chciałam…
Jakieś „coś” mnie do tego zmusiło… Sans, jest mi tak
strasznie przykro i smutno, p – przepraszam… - nadal płakała.
Immortal
krajało się serce, widząc to. Nie mogła znieść widoku płaczącej
Frisk, zwłaszcza, że po części była to jej wina. Podeszła do
dziewczyny i wzięła ją za rękę.
-
Nie martw się, słonko, to nie jest twoja wina… Już spokojnie,
kochanie… - powiedziała matczynym głosem. Frisk dopiero teraz
zwróciła uwagę na dziwnie i niesamowicie wyglądającą kobietę.
Na początku odsunęła się trochę od niej, wciąż jednak była
tulona przez Sansa.
-
spokojnie,
dzieciaku, nie musisz się jej bać, ona ci wszystko wytłumaczy –
Frisk spojrzała na niego z powątpiewaniem w oczach. Przestała jednak
płakać i patrzyła na kobietę z zaciekawieniem.
-
Kim jesteś? – zapytała Frisk.
-
Zaraz wszystkiego się dowiesz. Musisz mi tylko podać drugą rękę
– kiedy Frisk uwolniła się z ramion Sansa, podała drugą rękę
kobiecie. Ta po chwili powiedziała: - Ponieważ nie mamy za dużo
czasu, wyjaśnię ci wszystko telepatycznie. Dlatego lepiej się
skoncentruj.
-
Telepatycznie? To tak można? – zaciekawiła się Frisk. Sans też
był zaskoczony tymi słowami i zachodził w głowę, czemu kobieta
wcześniej tłumaczyła mu słowami, a nie telepatycznie, po czym
krótka myśl kogoś z zewnątrz wbiła się do jego mózgu: „Nie
zaufałbyś mi na tyle, żeby podać mi swoje ręce, ani nie
uwierzyłbyś w telepatię” – powiedział głos Immortal w jego
głowie. „wow…
czyli to naprawdę działa…”
– pomyślał i wpadł na pewien pomysł. „hej,
słyszysz mnie?”
– wysłał w stronę Immortal. „Tak” – odpowiedziała. – „A
teraz, jeżeli możesz, daj mi święty spokój, muszę opowiedzieć
wszystko Frisk…” - i, tak jakby, „rozłączyła się”. Frisk
patrzyła na tą dwójkę i domyśliła się, że pewnie rozmawiają
telepatycznie. Po chwili jednak przestali i cała uwaga Immortal była
skupiona teraz na Frisk.
-
Słuchaj Frisk, odpręż się i skup na naszych myślach. Im bardziej
twoja uwaga nie będzie rozproszona, tym więcej będę ci mogła
powiedzieć i tym więcej zrozumiesz – Frisk kiwnęła głową na
znak, że zrozumiała. Po tym obie zamknęły oczy i zaczęły
rozmowę. Sans w tym czasie przyglądał się im obu. Zauważył
teraz, ze Immortal ma na ubraniu kolory odpowiadające duszom różnych
wartości… Oprócz tego były też inne kolory, takie jak róż,
czerń, biel, a na włosach i masce – srebro i złoto. Nie
wiedział, co mogło to oznaczać, myślał jednak, czy o może
oznaczać, ze istnieje więcej kolorów dusz, niż tylko te, które
znał? Bardzo prawdopodobne. Podczas gdy Immortal i Frisk
„rozmawiały”, Sans zastanawiał się nad irracjonalnością tej
sytuacji: siedzi właśnie spokojnie w Ostatnim Korytarzu, obok jego
znajduje się bogini, która decyduje za los ich wszystkich i na
której łaskę są zdani i ta sama kobieta rozmawia z dziewczyną,
która, jak się wydawało, zabiła całe Podziemie, później
okazało się, że została opętana i w tej samej dziewczynie kochał
się Sans. Prawdopodobieństwo tego wydarzenia wynosiło mniej niż
1%, a jednak… Immortal w tym czasie wyjaśniała Frisk wszystko,
co się działo, podczas gdy była nieprzytomna. Wysłała jej w
myślach obrazy wydarzeń, które się działy: Chara, walka Immortal
z Charą, to, jak Sans był wściekły na Immortal, a jednak jej
przebaczył. Jedyny obraz, którego nie pokazała, to ten, gdzie Sans
przyznał się do tego, że kocha Frisk. Zrobiła to z oczywistych
powodów. Jednak podczas pokazywania tego, że Sans próbował
chronić Frisk przed boginią, dziewczyna ukazała także swoje
uczucie. I tak jak przewidywała Immortal – dziewczyna ma takie
same uczucia jak Sans. To ucieszyło Immortal, postanowiła jednak
nie mieszać się w ich relację. Wiedziała, że lepiej będzie,
jeżeli pozostawi tą relację samej sobie, niż gdyby próbowała
„pomóc”. Po krótkiej chwile obie otworzyły oczy i puściły
swoje ręce. Immortal miała racje – dzięki telepatii przekazała
dziewczynie szybciej informacje, niż gdyby mówiła. Immortal dała
Frisk chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Gdy ta była
gotowa, Immortal zaczęła mówić:
-
Widzę, że dotarliśmy do końca, prawda? – te słowa przykuły
uwagę Sansa i Frisk. Oboje patrzyli pytająco na kobietę.
-
Chodzi mi o koniec tej linii czasowej. W końcu – chcielibyście
resetu, prawda? – oboje pokiwali głowami na potwierdzenie. Wtedy
przed Frisk wyświetliło się okno z napisami: Reset i Kontynuuj.
Kiedy próbowała nacisnąć ten pierwszy, ten odmówił. Frisk,
lekko zdziwiona, nacisnęła przycisk drugi raz. Bez efektu. Zwróciła
swoją uwagę w stronę bogini.
-
Nie rozumiem… Czemu nie mogę zrobić Resetu? – spytała Frisk.
-
Frisk, myślę, że to przez to, że uwolniłam cię od Chary. Twoje
ciało, umysł i Determinacja muszą być słabe i dlatego nie możesz
wykonać Resetu. Ale nie martw się, mogę to za ciebie zrobić –
wstała i zaczęła iść w przeciwną stronę. Bez pożegnania. Sans
jednak po chwili wstał i zatrzymał kobietę, więc na nie zdążyła
zrobić nawet kroku.
-
czekaj!
czy dało by się zrobić tak, że pamiętalibyśmy wszystko, pomimo
Resetu?
– zapytał. Frisk spojrzała na niego ze zdziwieniem. Immortal
jednak – ze zrozumieniem.
-
Byłam ciekawa, kiedy o to zapytasz. – odwróciła się w jego
stronę. – Oczywiście, że dałoby się to zrobić, ale czy na
pewno chcecie pamiętać o tym wszystkim? – zwróciła się do tej
dwójki. Frisk także już stała na nogach i podeszła blisko Sansa.
– Czy naprawdę chcecie pamiętać tą linię czasową? Tą linię
czasową, w której tyle potworów straciło życie? Czy na pewno
tego chcecie? – pytała z powagą w głosie. Sans i Frisk się
zastanawiali. Ostatnie wypowiedziane przez Immortal słowa dały im
trochę do zrozumienia. Z jednej strony woleli by o tym nie pamiętać
i nie wiedzieć,, że takie coś w ogóle się wydarzyło, lecz z
drugiej… Czy uciekanie od przeszłości było najlepszym wyjściem?
Spojrzeli sobie w oczy ze zrozumieniem.
-
Tak. – odpowiedzieli zgodnie chórem. Immortal była trochę
zaskoczona, ale później zrozumiała.
-
Lepsza jest brutalna prawda, od słodkiego kłamstwa, prawda? –
cicho zaśmiała się pod nosem. – No cóż w takim razie: podajcie
mi swoje ręce – wyciągnęła swoje dłonie w ich stronę. Oboje
położyli swoje ręce na dłoniach kobiety. Przez chwilę przez dłoń
Immortal i Frisk można było zobaczyć czerwony blask, zaś rzez
dłoń Immortal i Sansa – niebieski. Kiedy dziewczyna i szkielet
zabrali swoje ręce, tak, jak poleciła im bogini, w dłoniach
Immortal znajdowały się dwa naszyjniki z zawieszkami w kształcie
serc. Jedno czerwone, drugie niebieskie. Kobieta dała Frisk czerwony
łańcuszek, a Sansowi niebieski. Kazała im je założyć.
-
Te zawieszki są połączone z waszymi duszami. Pomogą wam przetrwać
Reset bez wymazywania pamięci – wyjaśniała. Kiedy zawiesili je
sobie na szyjach, zauważyli, że pomimo wagi zawieszek, te
delikatnie się przyciągają. Immortal zauważyła to i szybko
powiedziała – Tylko uważajcie, nie łączcie ich razem, chyba, że
chcecie, by ta druga osoba mogła znać wasze myśli i uczucia – po
tych słowach oboje natychmiast zabrali serca i trzymali je w
dłoniach.
-
Dobrze, a teraz ostatnie pytanie: dokąd chcecie, by działał Reset?
Czy mam tylko zresetować tą linię czasową i cofnąć was do
poprzedniej, na sam jej koniec, kiedy potwory wyszły na
powierzchnię, czy chcecie przeżyć całą tą przygodę jeszcze
raz? – zapytała kobieta. Po krótkiej chwili namysłu Sans i Frisk
doszli do porozumienia.
-
Przeżyć tą przygodę jeszcze raz – powiedzieli z uśmiechami,
patrząc na siebie. Immortal, patrząc na nich, także się
uśmiechnęła. Po chwili odwróciła się i miała już wrócić do
przestrzeni Po – Za aby tam Zresetować linię czasową, jednak
przypomniała sobie o czymś.
-
Frisk , nie zdziw się jeżeli obudzisz się w Podziemiu mając 18
lat – powiedziała, po czym Frisk popatrzyła na nią ze
zdziwieniem w oczach, jednak gdy chciała zadać pytanie, Immortal
była szybsza. – Jak pamiętasz, lub nie, każdy Reset powoduje, że
starzejesz się o jeden rok. Dlatego jak pierwszym razem wpadłaś do
Podziemia, miałaś 15 lat, później nastąpił Reset i po nim
miałaś 16 lat, w tej linii czasowej masz 17, a w następnej
będziesz już pełnoletnia – uśmiechnęła się ciepło do niej
po czym zwróciła się do Sansa. –A co do ciebie: wiem, że i tak
potrafisz obronić siebie i nie tylko siebie, oraz że jesteś
potężny, ale postanowiłam cię też trochę wzmocnić –
powiedziała, a Sans poczuł, jak przepływa przez niego potężna
magia. Uśmiechnął się i spojrzał na Frisk, która patrzyła na
niego także uśmiechając się. Immortal robiło się ciepło na
sercu widząc ich. „I ship it” pomyślała.
-
Dobra, to ja lecę naprawić wszystko. Do zobaczenia na powierzchni!
– puściła im oczko i zniknęła.
Sans
i Frisk stali przez chwilę i patrzyli na miejsce, w którym niedawno
stała kobieta.
-
czy ona powiedziała „do zobaczenia na powierzchni”? –
spytał Sans. Frisk w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. W ułamku
sekundy później nastąpił Reset.
Frisk
obudziła się na łożu ze złotych kwiatów. Z początku nie
rozpoznawała otoczenia, by po chwili przypomnieć sobie wszystko.
Dotknęła swojej szyi i wyczuła naszyjnik, jaki dała jej Immortal.
Uśmiechnęła się. Wstała i zaczęła iść dobrze znaną jej
drogą. Po chwili przywitał ją złoty kwiatek.
-
Cześć! Jestem Flowey! Kwiatuszek Flowey! – przedstawił się.
Frisk, chodź wiedząc, że nie powinna, uśmiechnęła się. Podczas
gdy Flowey coś mówił, ona przypominała sobie jak tragiczną
historię skrywał z pozoru zły i wredny kwiatek. Przed jej oczami
pojawiły się małe, białe pociski, tak dobrze znane dziewczynie.
-
To są małe „przyjacielskie granulki”. Dajesz, złap ich jak
najwięcej możesz! – powiedział i pociski zaczęły lecieć w jej
stronę. „Też mi cię miło widzieć, stary – nowy przyjacielu”
i pozwoliła się trafić przez pociski.
Sans
obudził się w lesie Snowdin. Przez chwile był zdezorientowany,
czemu jest tutaj, ale po chwili przypomniał sobie o Resecie. Wstał
z ziemi pokrytej puszystym śniegiem i spojrzał w stronę wyjścia z
Ruin. Uśmiechnął się. „welp.
chyba czas przywitać nową – starą przyjaciółkę…”.
18 czerwca 2017

Gra: RolePlay - dzisiaj
A więc tak, idąc za sugestią Andgory w komentarzach, no i chęcią zabawy w RP (RolePlay - odtwarzanie ról etc) z innymi albo po prostu pogadaniem.
Macie discorda - czat na którym możecie porozmawiać w czasie rzeczywistym no i się pobawić.
Zaznaczam jednak, że link będzie aktywny tylko jeden dzień, ale myślę, że póki co styka.
Ja NAPRAWDĘ powinnam się teraz uczyć....

Nieoczekiwany prezent od Oczytanej
Oto nieoczekiwany prezent jaki dostałam od Oczytanej. Chwalę się, bo sprawił, że moje serce zadrżało z radości, a po policzkach polały się łezki szczęścia. Wzruszyłam się, naprawdę.
Nie znam słów, które opiszą radość jaką czuję.
Dziękuję, za poprawienie nastroju w dzisiejszy męczący i stresujący dzień.
A oto co dostałam! Podpisy są autorstwa Oczytanej, która niedawno była w Chorwacji :3
Handlarz iluzji nie mógł sobie oczywiście odmówić zerknięcia na wspaniałe woreczki na lawendę, która rośnie wszędzie i można zakupić WSZYSTKO z lawendy w każdym napotkanym sklepie (gdy już po raz dwudziesty widziałam rzeczy typu sól do kąpieli lawendowa, mydło lawendowe, te morskie gąbki którymi możesz się myć dzięki... ekstraktowi z lawendy, którymi są oblane- to miałam dość xD) Lawenda tam to życie- laleczki i misie wypełnione lawendą- a jak nie sprzedają lawendy to cały sklep nią pachnie- nawet Handlarzowi iluzji kręciło się już od tego zapachu w głowie... kartce?
Handlarz iluzji (w mojej asyście xd) przechadzał się po starówce wyspy Pag- na której nocował i którą zdążył bardzo polubić przez tydzień, dzięki miłym mieszkańcom.
Razem z przyjaciółkami i Handlarzem iluzji zajadamy się tamtejszymi lodami (są pyyyszne *^*). Sprzedawca znał na tyle dobrze język polski, że codziennie wołał nam już z daleka "Cześć" i machał (wdawał się też w rozmowy i chętnie uczył się nowych słów :>). Aż żal było do niego nie podejść na tę jedną giga gałkę :'D.
Handlarz iluzji obserwuje skrawek wyspy Pag z mostu i podziwia czystą wodę :D
Handlarz iluzji robi przemarsz przez Zadar- urokliwa wyspa z ciekawą historią- polecam się zagłębić ;D
Handlarz iluzji grzeje się w blasku zachodzącego słońca na kamienistej plaży wyspy Pag (tuż po tym jak odbył rejs statkiem po zatokach i z bliska mógł obserwować nieskazitelnie czystą wodę i żyjące w niej stworzenia... bo skakał tam do wody! ;3 )
A oto widok z mostu podczas zachodu słońca. Prawda, że jest pięknie? I ten nieobecny wzrok Handlarza iluzji wpatrzonego w dal ;)
Na zakończenie mały bonus: Nasza Kropla Beskidu ma swojego kuzyna w Chorwacji ;)

Gra: Bestseller - Rozdział I - Słodycz, bruk i pies - Fans of Zootopia
Najważniejsze: Osoba, która jako pierwsza zaklepie sobie miejsce po pojawieniu się tego rozdziału ma 72h na napisanie swojej części - kolejnego rozdziału. Czas liczy się od momentu zgłoszenia, do otrzymania rozdziału na maila. Jeżeli czas zostanie przekroczony, odbędzie się dogrywka. W grze mogą brać udział jedynie osoby zalogowane. Rozdział ma zawierać od 2 do 5 stron, Times New Roman rozmiar 12 interlinia pojedyncza. Można tytułować rozdziały. Można robić obrazki, które będą umieszczone w opowiadaniu. Gotowy proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl
Kolejny rozdział napisze: Oczytana
Głównym bohaterem jest czytelniczka, akcja ma miejsce we współczesności. Hasła klucze dla tego rozdziału to: lizak, obroża, pantofel
SPIS TREŚCI
Rozdział I - Słodycz, bruk i pies (obecnie czytany)
~~*~~
Ech… Od tamtego czasu minęły dwa dni. Czułaś się już dobrze… nie licząc piekącego rowa, jesteś już w domu. Dziś czujesz się pełna energii, dostałaś podwyżkę, znalazłaś dychę, nawet wnerwiające dzieciaki z mieszkania naprzeciwko wydawały się jakieś miłe. Do doby idealnej brakuje ci tylko dobrej popijawy z przyjaciółkami lub imprezy. Zaczęłaś od zadzwonienia do Kamila (twojego współlokatora)
- Halo? - zaczęłaś radośnie
- No siemka?! Co tam ___?!- Zapytał próbując przekrzyczeć tłum, najwyraźniej gdzieś z kolegami.
- Dziś mnie nie ma, masz chatę wolną, tylko jej nie spal.
- Co mam spalić?! Katę?!- Zaczęłaś się chichrać, zawsze lubiłaś jego przekręcanie niektórych słów… szczególnie kiedy był wstawiony… albo kiedy był w tłumie.
- DZIŚ MNIE NIE MA!- krzyknęłaś w słuchawkę. Kamil zamilknął, na chwilę ale w końcu powiedział.
- Dobra!- Powiedział po czym się rozłączył. Kochasz tego chłopaka… znaczy się oczywiście jak przyjaciela, tak czysto platonicznie. Mniejsza. Ruszasz do szafy spośród tony jeansów, bluz oraz koszulek wygrzebujesz starą sukienkę. Taką jeszcze z balu maturalnego. Jest czarna… znaczy teraz trochę poszarzała, ale wciąż miała czarny odcień, koronkowe falbany u dołu oraz kilkocentymetrowe ramionka. Kiedy ją włożyłaś stwierdziłaś że nawet pasuje.
„Warto było zapierdalać na tej siłowni” myślisz sobie gładząc materiał. „Dobra to teraz buty… masz do wyboru Kozaki, Trampki i… pantofle na wysokim obcasie. Podczas twoich zmagań z wyborem obuwia uświadamiasz sobie że nie powiadomiłaś żadnej ze swoich psiapsiułeczek. Momentalnie wchodzisz na waszą grupę na Messengerze po czym napisałaś
Ty- HEJ DZIEWCZYNY! Idziemy pobalować, w końcu jutro sobotka?
Cisza… nikt, nic. Mija pięć minut… potem piętnaście… nic… w końcu odzywa się jedna.
Kaśka- HEJ! Jasne, ja mogę. Z tego co wiem to Maryśka gdzieś pojechała z chłopakiem, a Marta siedzi w robocie do późna.
„Klasyk!” pomyślałaś.
Kaśka- Too gdzie idziemy? Może klub „Balanga”?
Ty- Yyy spoko, nigdy tam nie byłam. Podaj adres.
Przez chwilę ekran pokazywał trzy kropki, znak pisania, w końcu zniknął i pojawiła się wiadomość
Kaśka- Spotkajmy się na rogu Zamkowej i Rynkowej.
Ty- Ok Będę za godzinkę. Papa
Kaśka- Papatki
-..
Umalowanie się i wybór dodatków zajął ci około piętnastu minut z hakiem. Robisz ostatni przegląd po mieszkaniu i wychodzisz łapiąc po drodze lizaka z miseczki. Już wcześniej zamówiłaś taksówkę. Przyjechała na czas. Twoje czarne obcasy zastukały o spód samochodu.
- Dobry- Przywitał się grzecznie kierowca zerkając na ciebie przez wsteczne lusterko.
- Dzień dobry, Na Stary Rynek poproszę.- Odparłaś z uśmiechem zapinając pasy. Kierowca zamilkł… we wstecznym lusterku mierzył cię wzrokiem. Twarz... biust... biodra… uda...- Haloo! Jedziemy?- pomachałaś ręką.
Taksówkarz wzdrygnął się lekko. Na jego twarzy widzisz czerwony rumieniec.
- Echem. Tak, Już ruszamy.- Burknął wyjeżdżając z pod twojego bloku.
-...-
Podróż minęła dość szybko, mężczyzna czasami cię zagadywał, wtedy wybierał takie zakręty aby pojechać dłuższą trasą.
- No! To jesteśmy. Należy się trzydzieści cztery złote oraz dziewięćdziesiąt dziewięć groszy. Kiedy wyjmujesz portfel czujesz na sobie jego wzrok,
- Proszę, Do widzenia.- mówisz wychodząc z pojazdu.
- No ja myślę.- Na chwilę zamarłaś, ten koleś jest… dziwny, nie odpowiadając zamykasz drzwi. Ruszasz chodnikiem. „KURRRRRWAAAAAAA, wiedziałam że idziemy na rynek, na chuj wzięłam te jebane szpilki?!” Karcisz się samą w myślach. Na szczęście po kilkudziesięciu metrach , na końcu ulicy, w tłumie widzisz swoją przyjaciółkę.
- HEJ! KAŚKA!- Krzyczysz do niej. Niestety… to był twój błąd (kolejny w tym tygodniu) Wielki Ratler w pikowanej obroży ruszył w twoim kierunku zrywając się ze smyczy. Ze strachu odskoczyłaś na bok. Pies przebiegł obok ciebie, okazało się że na drugim końcu drogi był mięsny, a jakiemuś staruszkowi pękła siatka od nadmiaru mięsiwa i kości co dla zwierzaka było niepowtarzalną okazją. Twoje stopy uderzają o tzw. „Koci łeb” na drodze, szpilka ześlizguje się po nim, spada… słyszysz trzask… niestety to nie wysoki obcas szpilki… tylko twoja kostka. Nie czujesz bólu (na razie), przewracasz się i uderzasz głowa w krawężnik. W ostatnich urywkach świadomości widzisz przerażenie … nie to bardziej zdziwienie pomieszanie z jakąś fobią…
Autor: Fans of Zootopia
Hasła do kolejnego rozdziału: Rekurencja, okrwawiony nóż i flet

Undertale: Immortaltale - Część II [opowiadanie by EvilAngel]
Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część II (obecnie czytana)
Sans
– już bez pomocy magii – dobiegł jak najszybciej potrafił do
ciała Frisk. Wydawało się martwe, bez duszy i jakiejkolwiek oznaki
życia. Po chwili jednak, gdy wziął jej ciało za ręce i zaczął
się jej przyglądać, usłyszał rytm bicia jej serca. Był wolny i
cichy, ale był i to się liczyło najbardziej.
-
będziesz
mi musiała dużo wyjaśnić, dzieciaku, kiedy się obudzisz… -
powiedział patrząc na Frisk. Nadal nie mógł uwierzyć, że taka
delikatna, miła i dobra dziewczyna, zaczęła mordować. Po chwili
spojrzał przelotnie na ciało kobiety, którą przed chwilą zabił.
-
nie
mam zielonego pojęcia, kim była ta wariatka, i chyba nie chcę
wiedzieć.
Nagle
z tamtej strony usłyszał słowa i głos, których przeraził się
nie na żarty i gdyby miał włosy, to wszystkie, co do jednego,
stanęłyby mu dęba.
-
Ta „wariatka” nie powiedziała jeszcze swojego ostatniego słowa
– przemówił głos. Po chwili Sans patrzył z niedowierzaniem i
przerażeniem, jak kobieta powoli, bez trudu siada i ostrożnie, bez
żadnych oporów wyjmuje całą kość ze swojego ciała,
pozostawiając wielki otwór na wylot jej ciała. Było widać przez
niego kolumny i okna witrażowe, które znajdowały trochę dalej, w
głąb pomieszczenia. Po chwili dziura w jej ciele zaczęła się
zasklepiać, nadal jednak pozostawiając zakrwawione strzępy koszuli
oraz wielką dziurę odsłaniającą jej płaski brzuch. Po chwili
wstała, trochę się rozciągnęła.
-
I tak oto moja ulubiona koszula idzie na śmietnik… - powiedziała
prędzej do siebie, niż kogoś innego i zaczęła się powoli
kierować się w stronę Sansa. Ten poczuł panikę i strach, zaczął
się wraz z ciałem Frisk na rękach cofać coraz dalej oraz atakował
kobietę cios za ciosem. Ta jednak z łatwością odpierała ataki
swoimi magicznymi barierami i unikała ich dobrze wymierzonymi
czasowo ruchami. Te zaś, które delikatnie ją drasnęły,
ignorowała, gdyż bardzo szybko znikały rany. Powoli jej
cierpliwość zaczęła się wyczerpywać, a ona sama irytować.
-
Sans! – złapała jego razem z Frisk w coś na wzór bańki
stworzonej z różnokolorowej magii. Uniosła ich delikatnie nad
ziemię, lecz nie za wysoko, w razie gdyby jej magia zaczęła
szwankować, by nic sobie nie zrobili.
-
Nie mam zamiaru was skrzywdzić! Ani ciebie, ani Frisk! – kobieta
krzyknęła do niego.
-
w
takim razie dlaczego wcześniej mnie unieruchomiłaś i dopuściłaś
do tego, żebym nie mógł używać magii?!
– odkrzyknął.
-
A czy później nie puściłam cię wolno i mnie zabiłeś, chociaż
ja cię nie zraniłam?! – wykrzyczała odpowiedź. – Poza tym:
jeżeli teraz się uspokoisz i nie będziesz mnie atakował,
porozmawiamy grzecznie i odpowiem na twoje pytania!
Chociaż
chciał dalej pospierać się z kobietą i polemizować, wiedział,
że musiał spróbować jej zaufać. I tak znalazł się w pułapce
bez wyjścia, a jeżeli nie będzie atakował jej, może przynajmniej
pozna odpowiedzi na pytania, których teraz miał naprawdę dużo.
Kiwnął głową na znak zgody.
-
Nareszcie… - kobieta odetchnęła głęboko w ulgą i opuściła tą
dwójkę delikatnie na podłogę. – Dziękuję. – Podeszła
bliżej tej dwójki i usiadła naprzeciwko nich. Nie miała żadnych
trudności z wykonywaniem ruchów, co było dość dobre, zważywszy
na to, że jeszcze chwilę temu była przebita na wylot kością,
umarła, a jedna żyła. Kiedy powoli podniosła rękę i zaczęła
kierować ją w stronę Frisk, Sans odruchowo zasłonił ciało
dziewczyny i się odsunął. Kobieta się zirytowała.
-
Mówiłam ci, że nie mam zamiaru was skrzywdzić. Chcę tylko
zobaczyć, jaki jest jej stan zdrowia, więc może pozwolisz mi to
zrobić? – spytała.
Sans,
chodź niechętnie, wrócił na swoje wcześniejsze miejsce i opuścił
rękę, którą osłonił Frisk. Kobieta położyła swoją dłoń na
czole dziewczyny i jej oczy zaczęły natychmiastowo świecić
kolorami jej magii. Przez krótką chwilę trzymała rękę na czole
Frisk, sprawdzając jej stan zdrowia i ewentualnie aplikując jej
magię leczącą, jeżeli była taka potrzeba. Kiedy odjęła dłoń
od czoła dziewczyny, ta miała spokojniejszy wyraz twarzy, jednak
jej oczy nadal były zamknięte. Sans przez cały czas przyglądał
się temu z zainteresowaniem i ciekawością. Kiedy oczy kobiety
przestały świecić magią, zapytał:
-
mam
rozumieć, że potrafisz tworzyć i niszczyć ciała, wprowadzać do
tych ciał dusze, jesteś wszechwiedząca, umiesz leczyć kogoś i
siebie w naprawdę krótkim czasie, tworzyć magiczne bariery oraz
unieruchamiać kogoś?! kim ty to jasnej cholery jesteś, kobieto?!
Kobieta
na początku nie odpowiedziała. Siedziała przez chwilę w
milczeniu, po czym krótko się zaśmiała pod nosem.
-
Mam nadzieję, że siedzisz wygodnie, bo to będzie DŁUUUUUUUUUUGA
opowieść…
Na
początku istniał Chaos. Dzień łączył się z nocą, jasność
znalazła swoją część w ciemności, i tak dalej, i tak dalej. W
tym Chaosie wyłoniły się dwie postacie: Ying i Yang. Posiadały
jednak także wiele innych imion, jak Stworzenie i Zniszczenie, i te,
najbardziej znane ludziom: Bóg i Szatan. Oboje, dzięki współpracy,
zapanowali nad Chaosem i wyodrębnili z niego różne Wszechświaty,
które bazowały nad pierwszym stworzonym Wszechświecie. Ponieważ
obie istoty – Ying i Yang – wiedziały, że nie dałyby rady
zapanować i opiekować się wszystkimi Wszechświatami, obmyśliły
plan stworzenia istot, które będą panowały nad tymi
Wszechświatami. I tak oto powstali Opiekunowie. Każdy Opiekun mógł
sprawować pieczę jedynie nad jednym Wszechświatem, był z nim
połączony na stałe i nie mógł zmieniać swojego Wszechświata na
inny. Każdy z Opiekunów pomagał w tworzeniu swojego Wszechświata,
tworząc Wszechświat bazowany na tym pierwszym i przeprojektowując
go według własnego uznania. Ponieważ w tym samym czasie, w którym
ten Wszechświat był dopiero w zamyśle, ja zaczynałam istnieć,
postanowiłam się nim zaopiekować. Bardzo przyciągnęło ono moją
uwagę i sprawiło, że je pokochałam. Przerobiłam je na swój
własny sposób, tworząc – z pomocą Ying i Yang - potwory i
obdarzając je magią oraz dając ludziom moc DETERMINACJI, której
niektórzy mają mniej, a inni – więcej. Oprócz podstawowego
uniwersum we Wszechświecie, była możliwość istnienia
Alternatywnych Uniwersów, bazowanych na tym podstawowym. Dzięki
nadmiarowi magii z podstawowego uniwersum oraz drobnej mojej pomocy,
w tym Wszechświecie zaczęły się pojawiać Alternatywne Uniwersa.
Na początku było ich mało, później zaś było ich coraz więcej
i więcej… - przerwała, biorąc głęboki oddech. – Wiedziałam,
że żeby panować nad porządkiem w tym Wszechświecie, musiałabym
mieć pomocnika, który w razie czego opiekowałby się
Alternatywnymi Uniwersami, podczas gdy ja miałabym coś bo zrobienia
w tym uniwersum. Tak oto zwróciłam się tylko do Ying, które
pomogło mi w stworzeniu kogoś opiekującego się tymi wszystkimi
AU. Tak oto powstał Ink – istota, której wiem, że mogę ufać.
Ink jednak potrafił tylko „zachować” coś lub stworzyć drobne
rzeczy. Nie potrafił niszczyć. Krótko po tym, z jednym z
Alternatywnych Uniwersów zaczęło się coś dziać. Zaczęły się
tam pojawiać różne błędy i nie tylko. Całe uniwersum zaczęło
samo się wyniszczać, nawet pomimo interwencji Inka. Uznałam
jednak, że skoro tak się stało, to oznacza, że nie było wyjścia,
żeby te uniwersum uratować i trzeba było się z tym pogodzić.
Kilka błędów zaczęło jednak uciekać z tego uniwersum. Jedynie
tylko niektórym się udało. Najpoważniejszym błędem, który
uciekł z tego uniwersum, był Error. Kiedy jego ucieczka się udała,
które istniało, za cel postawił sobie zniszczenie każde
Alternatywnego Uniwersum w tym Wszechświecie. Uważał je za błędy,
które trzeba wymazać. I tak oto Ink i Error stali się odwiecznymi
wrogami. Ja się do ich wojen nie mieszam, ponieważ Alternatywnymi
Uniwersami głównie zarządza Ink, ja tylko od czasu do czasu wpadam
na inspekcję, jednak kiedy Error próbował się zbliżyć do tego
uniwersum… - zaśmiała się, a jej oczy zaczęły lśnić magią.
– Powiedzmy, że miał BARDZO DUŻE NIEPRZYJEMNOŚCI… - po
chwili kontynuowała. – Ale wracając do twoich pytań… Kim ja
jestem? Jestem Immortal – opiekunka waszego Wszechświata –
zakończyła.
Sans
przez chwilę siedział onieśmielony natłokiem informacji. Był
zarówno zmieszany, zdziwiony, onieśmielony i niedowierzający. Po
krótkiej chwili bez słowa, zaczął się śmiać. Immortal
spojrzała na niego jak na wariata ze zdezorientowaną miną.
-
Co cię niby śmieszy? – zapytała z irytacją.
-
n –
nigdy nie słyszałem lepszej bajki…
- powiedział, kiedy łzy ciekły mu ciurkiem po kościach
policzkowych, kiedy zwijał się ze śmiechu. Kobieta nie czuła się
rozbawiona ani trochę, a poziom jej irytacji rósł.
-
Sans, ja mówię prawdę.
-
taaaaa,
jasne. a ja jestem kolorowym misiem – żelkiem z kosmosu
– powiedział, zaczynając się uspokajać i ocierając łzy.
Poziom irytacji Immortal nadal rósł.
-
Jeżeli to co powiedziałam, nie jest prawdą, to w jaki sposób
mogłabym zrobić TO… - po chwili coś zaczynało dziać się z
jej ciałem. Otoczyła ją jej własna, kolorowa magia, zmieniając
ją. Najpierw jej ubrania i skórę zastąpiły kolorowe pasma magii,
gdzie każde pasmo było innego kolory. Jej sylwetka z ludzkiej,
zmieniła się w ptako - podobną. Jej rozmiar także się zwiększył,
gdyż teraz była 3 razy większa niż wcześniej. Kiedy przemiana
się skończyła, wyglądała jak feniks stworzony z ognia w różnych
kolorach. Unosiła się nad ziemią, delikatnie trzepocząc
skrzydłami. Wyglądała olśniewająco i niesamowicie, zarazem
jednak i groźnie. Sans – kiedy tylko zobaczył, że coś się z
nią dzieje – natychmiast się odsunął. Natychmiastowo jego
śmiech ucichł i spoważniał. Teraz nie potrafił uwierzyć
własnym oczom. Istota, która jeszcze przed chwilą była ludzką
kobietą, teraz była zupełnie innym stworzeniem. Był zszokowany i
niedowierzający, ale także patrzył z zachwytem na ptasią figurę
znajdującą się przed nim. Po chwili jednak feniks znów zaczął
się zmieniać w jeszcze inną postać. Jej ciało przybrało
humanoidalny kształt, jej wzrost się zmniejszył, więc mogła
uchodzić teraz za wysoką kobietę. Skóra przybrała pergaminowo
biały kolor, skrawki magii przypominającej pióra, które
znajdowały się ma głowie, zmieniły się w włosy sięgające
podłogi. Przybrały one barwę złota i srebra. Na jej ciele
pojawiła się sukienka z kołnierzem i długimi rękawami, złożona
z większych lub mniejszych płatków zrobionych z magii. Każdy w
tych płatków miał inny kolor: czerwony, błękitny, niebieski,
pomarańczowy, żółty, zielony, fioletowy, różowy, czarny i
biały. Jej sukienka miała głęboki dekolt, dzięki czemu można
było zobaczyć srebrno – złote serce, wyglądające jak tatuaż
na jej klatce piersiowej. Połowę twarzy zasłaniała jej maska w
kolorach złota i srebra. Przez otwory na oczy było widać parę
oczu w nietypowych kolorach: jej prawe oko miało nadal czarną
źrenicę, tęczówka zaś miała biały kolor, reszta oka jednak
była czarna. Lewe oko było w odwrotnych kolorach. Całe oko było
białe, prócz tęczówki. Posiadała także skrzydła, każde w
innym kolorze. Było ich 5 par. Kiedy całkowicie się przemieniła,
powoli i delikatnie zaczęła opadać na podłogę i usiadła tak,
jak wcześniej. Widząc osłupiałego i wciąż odsuniętego od niej
Sansa z wyrazem całkowitego szoku i nie dowierzania na twarzy,
uśmiechnęła się. Wyglądał jak posąg, zastygł w tej pozycji:
nadal trzymając na rękach nieprzytomną Frisk, jedna ręką jednak
zasłaniając ją i siebie i z wcześniej opisanym wyrazem twarzy.
-
Już mi wierzysz, czy mam cię zmienić w misio - żelka z kosmosu? –
zapytała ze śmiechem, patrząc na niego.
-
n –
nie, znaczy tak, wierzę ci! nie zmieniaj mnie w misio - żelka,
proszę… - otrząsnął
się powoli z szoku. Na jego twarz wrócił normalny wyraz twarzy.
Powoli zaczął przyswajać wszystkie informacje.
-
wiedziałem,
że istnieją inne linie czasowe, ale nie wiedziałem… nie
wiedziałem, że inne uniwersa i wszechświaty też… - podrapał
się po tyle swojej czaszki i zaśmiał się krótko i cicho. –
czyli wszystko to, co mówiłaś, jest prawdą…- spojrzał
na kobietę.
-
Mówiłam ci, że nie kłamię. Poza tym: nie masz nawet zielonego
pojęcia, jak trudno jest utrzymać wszystkich w ryzach. Kiedy ktoś
się wymknie ze swojego AU, trzeba go śledzić, by nie narobił
kłopotów. Oprócz wcześniej już wymienionych ci dwóch imion,
jest jeszcze kilka postaci, które muszę kontrolować i czasami
pokazać im, kto rządzi w tym Wszechświecie – zachichotała.
Sans, chociaż nadal trochę osłupiały, powoli zaczął kończyć
układać to sobie w głowie.
– heh,
gdyby ktoś mi powiedział tydzień temu, że będę rozmawiał w
Ostatnim Korytarzu z boginią, która opiekuję się naszym
Wszechświatem, unikałbym go na odległość, myśląc, że jest
wariatem…
-
Rozumiem twoją dezorientację, dlatego dam ci teraz tyle czasu, ile
potrzebujesz na przemyślanie wszystkiego, a kiedy będziesz gotowy,
pytaj o co chcesz – zamknęła oczy i wyglądało to, jakby
medytowała. Sans spojrzał na nią, pomacham powoli ręką przed jej
oczami i kiedy zobaczył, że ich nie otworzył, uznał, że to jest
chwila dla niego na przemyślenie sobie wszystkiego. Układał każdą
z informacji jak puzzle, które uwielbiał jego brat Papyrus. Na myśl
o Papyrusie przypomniał sobie, dlaczego w ogóle był w ostatnim
korytarzu. I już wiedział jakie jest jego pierwsze pytanie.
-
czemu
Frisk mordowała i kim była ta dziewczyna z którą walczyłaś? –
zapytał niespodziewanie, przerywając niczym nie zmąconą ciszę.
Bogini otworzyła jedno z oczu. Potem drugie. Następnie wzięła
głęboki oddech i minimalnie posmutniała.
-
Byłam pewna, że o to zapytasz… Cóż zacznijmy od tego, że to
nie była wina Frisk, że mordowała. A ta dziewczyna z którą
walczyłam miała na imię Chara.
Sans
na razie zignorował drugą odpowiedź i skupił się nad pierwszą.
-
to
czyja to była wina? czy tej małej zdziry Chary? –
zapytał i czuł, jak zaczyna się w nim gotować.
-
Nie, to też nie jej wina! Nie do końca! – zaprotestowała
Immortal.
-
to
czyja niby?! –
coraz bardziej czuł gniew. Kobieta wzięła kolejny głęboki oddech
i umilkła na chwilę. Po pewnym krótkim czasie Sans usłyszał
słowa, które go zszokowały, wypowiedziane łamiącym głosem
bogini.
-
…to moja wina… - powiedziała, a srebrno – złote łzy zaczęły
jej lecieć po je masce i policzkach.
17 czerwca 2017
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
SPIS TREŚCI : Rozdział I (Obecnie czytane) Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Autor: Spirale Tłumaczenie...
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Nazwa : UnderLust Autor : nsfwshamecave Komiksy z tego AU po polsku możecie znaleźć tu: klik POWRÓT DO SPISU TREŚCI Charakterysty...
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
To jest pierwsza część, nie wiem czy dam radę dotrzeć do kolejnych części, gdyż są po prostu płatne.Tak w...
-
Mail główny handlarziluzji@onet.pl W robocie DemonFoe Rocznik: '90 Znak zodiaku: Koziorożec MBTI: INTJ Enneagram...