20 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Wyrównanie rachunków [The Skeleton Games - Trying to get even] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Wyrównanie rachunków (obecnie czytany)
Patrzyłaś na wiadomość z niedowierzaniem. Ten mały gnojek nadal Ci groził. Albo... właściwie to wymyślonej postaci, którą stworzyłaś. Ale mimo to, powinien się poddać. Jeszcze chwilę temu był bliski paniki przed Twoimi drzwiami, błagał Cię abyś nie zadzwoniła na policję. Nawet zaczęłaś mu współczuć! A teraz, wrócił do swojego starego zachowania. Wygląda na to, że myśli, iż CzarownaCzacha nie mówi swojej mamusi o grach w środku nocy, więc nie powie jej też o wiadomościach. Przebiegły, mały... Wyłączyłaś konsolę i przyglądałaś się cieniom na ścianie zastanawiając się, jak dalej potoczyć tę grę. Wie już jak wyglądasz. Możesz próbować odstraszyć go zawsze jak będzie walił w drzwi. Stworzyć wrażenie, że jesteś samotną mamusią która pracuje w domu. Dzieciaki w tym roku powinny siedzieć w szkole. A może być jedną z tych nowoczesnych mamuś które uczą dzieci w domu, które chcą trzymać swoje pociechy daleko od potworów? Hah, to mogłoby zadziałać. Zaraz. Dlaczego miałby nie odkryć prawdy? Możesz odsłonić karty. Tak dłuto, jak umowa o wyciszaniu muzyki będzie... Ale znowu kawał był zbyt dobry. No i naprawdę, naprawdę się nudzisz. Heh. Zobaczmy jak długo uda Ci się to pociągnąć. I tak za kilka miesięcy się wyprowadzasz. Nie stanie się nic złego. Nie Tobie, w każdym razie. Po kilku godzinach poszłaś do łóżka. Wyłączyłaś telewizor i poszłaś do łazienki. Wyszczotkowałaś zęby, wzięłaś prysznic, przebrałaś się w piżamę, weszłaś do łóżka i usnęłaś. 
SANS
Sans usłyszał jak telewizor został zgaszony koło szóstej trzydzieści rano. Serio, jak dłuto ta suka może siedzieć? I to ona go obwiniała za mało snu przez muzykę. Oh, jest wściekły. Dzieciak zapłaci za to co zrobił. Sans ma już plan. Nic niezwykłego, nie ucieknie się do przemocy. Nie jest na tyle głupi aby rozpętać kolejną wojnę z ludźmi przez jakiegoś głupiego bachora. Ale trzeba nauczyć gówniarza, że nie warto zadzierać z potworami. Jeżeli pozwoli sobie wchodzić na głowę ludzkim szczeniętom, nigdy nie będzie w stanie spojrzeć Szefowi w oczy. Poszedł do swojego pokoju i zaczął się rozglądać za porzuconą dakimakurą. Podszedł do niej i podniósł ją, na jednej stronie była słodka i przerażona dziewczyna, a na drugiej... cóż, powiedzmy, że nie była to poduszka dla dzieci. Naprawdę miał nadzieję, że Szef nie zauważył tej z tyłu. Próbował wyobrazić sobie sąsiednie mieszkanie. Było zrobione w tym samym stylu co jego, ale musiał się skupić nad szczegółami. Była tam jakaś fikuśna kanapa, a przed nią stolik, zaraz przy drzwiach. Tyle powinno wystarczyć, aby użył skrótu. Poczuł swoją magię i chwilę potem już stał w ciemnym mieszkaniu trzymając poduszkę. Zaśmiał się. To było zbyt proste. Powoli szedł przez Twoje mieszkanie. Jak dobrze, że nadal miał na sobie swoje skarpety, więc jego kości nie stukały o kafelki w kuchni. Zaczął rozglądać się za dziecięcym pokojem. Wszystkie mieszkania były do siebie podobne. Otwarta kuchnia, salon, przedpokój i dwie sypialnie na końcu z łazienką. Jedna z sypialni była większa. Udał się więc do tej mniejszej. Pociągnął powoli za klamkę zamkniętych drzwi, uważał aby dotknięcie metalu nie wywołało żadnego dźwięku. Otworzył je powoli, nasłuchując czy ktoś przypadkiem się nie obudził. Tworzył pomieszczenie. Zawiasy pisnęły. Kurwa, te durne tanie nienaoliwione mieszkania! Jest tak blisko, aby odpłacić pięknym za nadobne! W razie czego, wystarczy pomyśleć i zniknie. Powoli wypuścił powietrze. Nic, nikt się nie ruszył, nikt nie wie, że tutaj jest. Uspokój się, nie panikuj, uda Ci się. Para głupich ludzi Cię nie przestraszy. Wejdź tam, odstaw poduszkę i wróć do siebie. Sukowata mamuśka zobaczy to rano i CzarownaCzacha będzie miała kłopoty. Wdech i wydech. Pchnął drzwi jeszcze raz, mając nadzieję że jeżeli zrobi to szybciej to zawiasy będą łaskawsze. Nie. Nadal skrzypią. Ale tylko trochę, udało mu się wślizgnąć do środka. Lecz... tutaj są tylko pudełka. Gdzie łóżko? Gdzie dzieciak? Coś jest nie tak! Czuł jak wzrasta w nim panika. Czy jest w dobrym mieszkaniu? Jest pewien, że dobrze trafił. Kanapa jest taka sama... stolik... A może jestem jest w jeszcze innym mieszkaniu? To nie ma sensu. Jak zaczął się wycofywać do tyłu próbując uciec, para długich dłoni objęła go od tyłu i psinknęła czymś w jego twarz. 
-Gaaahhhh! - krzyknął wyrywając się z objęć. To paliło. Kurwa mać, tak strasznie piecze! Nic nie widzi. Kurwa, cholera! Sans ugryzł obejmującą go rękę tak mocno jak się da. 
-Ałć, cholera! Ostre! - Uwolnił się z objęć, teraz wystarczy umknąć i skorzystać z magii aby się teleportować. Lecz kiedy próbował aktywować magię i nic się nie stało.
-KURWA! - Nie myślał logicznie. Oczodoły za bardzo piekły. Udało mu się wrócić? Skąd ma wiedzieć? Piekło, tak strasznie. Co to za piekielny atak? Ma tylko jeden HP, no i bonus jaki udaje mu się zebrać za pomocą snu, ostatnio nie sypia dobrze, więc nie ma pełnego bonusu. Ile obrażeń mu to zadało? Oślepł na dobre? Sama myśl o tym sprawiła, że trudniej mu się oddychało. Czy umrze? Dlaczego się wyprowadził od Szefa? Jest słaby i wie o tym. Wystarczy tylko jeden cios i po nim. Może ma wiele magii, ale tylko jeden HP. Padł na ziemię starając się złapać oddech. Próbował otworzyć oczodoły, ale łzy lały mu się po kościach policzkowych. Wszystko go bolało! 
-A więc teraz mam nie tylko grożenie dziecku, zakłócanie ciszy nocnej, ale też włamanie i naruszenie przestrzeni osobistej – krzyknął głos. Cholera, nadal u niej jest. Skupił się próbując wymusić kolejną teleportację, ale nic się nie stało. Jeżeli nie może się skupić, nie może użyć magii. Wszystkie potwory to wiedzą. On się skupić nie mógł i był przerażony. Zadzwoni na policję, trafi to więzienia, ludzkiego więzienia. Tam torturują ludzi, a on ma tylko jedno HP. Nie zniesie najprostszej tortury. Ludzie nie wiedzą o co chodzi z HP. Cholera. Umrze w więzieniu, zostawi Szefa. Dlaczego zdecydował się żyć samemu?! 
-Cholera... Kurwa.... Ja nie... Ja nie! - zwinął się w kulkę na podłodze, chowając twarz za rękami. 
Naprawdę było Ci szkoda kurdupla. Wyglądał tak żałośnie. Włamał się do Twojego mieszkania, nie powinnaś szukać dla niego usprawiedliwienia. Nie powinno się łamać prawa tylko po to aby wyciąć psikusa dziecku. Zauważyłaś, że zabrał ze sobą poduszkę. Zastanawiałaś się co chciał z nią zrobić... Zdecydowałaś się póki co nie reagować pochopnie... Nie chciałabyś być tą, która sprawi że pierwszy potwór pójdzie za kratki, tym bardziej że jednego dnia ratujesz potwora, a drugiego dnia posyłasz innego do pierdla. To kiepska argumentacja, masz tego świadomość, prawda? Pochyliłaś się, chwyciłaś go za ramiona i pomogłaś mu wstać. 
-N-nie dotykaj mnie, kurwa! - wyrwał się nadal ślepy. Westchnęłaś zdenerwowana. 
-Chcę ci pomóc.
-Nie! Z-zostaw mnie samego, wariacie! - zacisnął swoje oczodoły i zwinął się jeszcze mocniej. 
-Musisz umyć oczy.... oczodoły... twarz i nos – pochyliłaś się i chwyciłaś go za bluzę. Ugryzł Cię znowu w drugą rękę. Nie zareagowałaś. Bolało, ale przechodziłaś większe cierpienia. Przeniosłaś go, kiedy nadal miał zaciśnięte zęby na Tobie i poszłaś z nim do łazienki. Był zaskakująco lekki. Wgryzł się mocniej w Twoje ciało i warknął. 
-Odstaw mnie suko! Zabierz ode mnie swoje obleśne łapy! - Jak on mówi bez ruszania szczęką? Machał łapami i spoliczkował Cię lekko zostawiając na policzku zadrapanie. Dobra, dość tego. Miarka się przebrała. Przyłożyłaś rękę która nadal gryzł do jego piersi, drugą złapałaś go za jego ramię, nie byłaś pewna co właściwie chcesz zrobić, pragnęłaś tylko aby przestał Cię bić. Jedna z kości jego klatki piersiowej pyknęła kiedy poruszyłaś palcami. Zachłysnął się powietrzem. Dziwne, czerwone łzy ciurkiem leciały spod jego zaciśniętych oczodołów. -'uść... Kurwa... przestań! N-nie dotykaj mnie pizdo! - piszczał przepełniony strachem
-Dobra, dobra, uspokój się – powiedziałaś powoli – Nie zadzwonię po gliny jeżeli przestaniesz się wierzgać i mnie gryźć... - zareagował natychmiast. Całe jego ciało uspokoiło się. W trakcie szamotaniny podniosła się jego koszulka, skorzystałaś z okazji aby się przyjrzeć. A no, to szkielet, same kości. Nadal szlochał i trząsł się walcząc z atakiem paniki w Twoim objęciu i gazem pieprzowym na całej twarzy. Zaraz... dlaczego on oddycha? Nie ma płuc! 
-C-co ty mi zrobiłaś? - czknął między oddechami
-Potraktowałam cię gazem pieprzowym, oślepia on napastnika... Opóźnia ruchy i sprawia, że trudniej się oddycha. Aby się pozbyć efektów wystarczy przemyć twarz i poczekać kilka minut. 
-...Ty... khe khe.. ty naprawdę nie zadzwonisz na psy? - kasłał próbując wyrównać oddech. Naprawdę boi się policji, czy ona jest aż taka zła dla potworów? 
-Jeżeli obiecujesz się uspokoić i wyjaśnimy sobie kilka spraw. Obiecuję, że nie zadzwonię na policję. 
-....'obrze – przytaknął poddając się. Powoli zabrał zęby z Twojej skóry, uśmiechnęłaś się. Miałaś wrażenie, że ten wściekły gość jest tak naprawdę wielkim dzieckiem... albo małym dzieckiem... krótkim dzieckiem...? 
-Najpierw umyjemy ci twarz, zanoszę cię do łazienki – powiedziałaś idąc.. znowu. Ze względu na to, że był taki lekki, łatwo było go przenieść. Kazałaś mu klęknąć przed brodzikiem z głową w środku, chwyciłaś za słuchawkę prysznica i odkręciłaś kurek, poczekałaś chwilę, aż woda się ociepli i podałaś mu wąż. Zaczął myć czaszkę. Woda wlatywała do jego oczodołów i wylatywała przez nie. Czyści też od środka? Jak to wszystko działa?! - Potwory są dziwne... - mruknęłaś
-C-co?! - bąknął. Dalej myjąc twarz. Popatrzyłaś na swoją rękę. Ślady ugryzień prawie zniknęła. Zostały tylko małe punkciki po najgłębszych wgryzieniach. 
-Powiedziałam, że pójdę po ręcznik, myj się dalej, i niej pewność że wyczyścisz wszystko. Dziurę na nos też – rzuciłaś odchodząc. Wróciłaś z ręcznikiem i położyłaś go na spłuczcie obok. Wypluł trochę wody na podłogę, był cały mokry. Ale przynajmniej teraz mógł oddychać. Chciałaś go poklepać po plecach, pocieszyć, ale z tego co zauważyłaś, nie przepada za dotykiem innej osoby więc trzymałaś łapy przy sobie. Pieprz na twarzy boli. Kiedy odkryłaś, że ktoś jest w Twoim mieszkaniu chwyciłaś za niego. Tak naprawdę zawsze chciałaś go użyć, biorąc pod uwagę też to, że Twoje wampirze moce nie działają na potwory... okazja była wręcz idealna. Jesteś pacyfistą, starasz się unikać walki kiedy tylko się da. Mały szkielet w końcu zaczął się uspokajać. Oparłaś się o framugę czekając, aż skończy się wycierać. 
-W-więc, gdzie szczeniak? - zapytał nadal mając krople wody na twarzy 
-Co?
-Twój dzieciak – Cholera, zapomniałaś o tym. Nadal próbuje dorwać Czarownego? 
-Jest... niedaleko – odpowiedziałaś
-Czy ludzie w tym wieku śpią jeszcze z mamusiami w łóżku?
-A dlaczego miałby spać w moim łóżku? - Szkielet wyłączył wodę i przetarł ręcznikiem twarz trąc ją mocno. 
-Nie widziałem łózka w tamtym pokoju, a gdzieś spać musi
-A będziesz tak łaskaw wyjaśnić, co robisz w środku nocy szukając go?
-N-nic złego! Tylko... oddaję coś, co... podrzucił pod moje drzwi – mruknął zza ręcznika. Wzięłaś głębszy oddech próbując powstrzymać słaby uśmiech. To koniec kawału. 
-Ale CzerwonaCzacho, dałem ci to z czystym sercem, nie możesz odrzucić mojej miłości! - rzuciłaś głosem dwunastolatka. Zatrzymał wycieranie twarzy i zamarł z ręcznikiem na czaszce. 
-......KURWA! - krzyknął w materiał nadal zasłaniając twarz. - KURWA SERIO?! - jęczał dalej. Hahahahahaha. Płakałaś ze śmiechu, nie mogłaś się powstrzymać. Choć on lamentował w ręcznik. Z trudem oddychałaś, policzki bolały, tak samo jak brzuch. Hahahahaha! Osunęłaś się po framudze na podłogę. 
-Ohhh, no weź, hehehe czaszeczko hehehehe wiesz, że to śmieszne – rzuciłaś ocierając łzy. Jęknął chowając czaszkę za kapturem w zawstydzeniu. Nadal tłumiąc warknięcia ręcznikiem. 
-Mraaahhhhhhh..... Kurwa! I to wszystko przez cholerną muzykę?! - nadal nie odsłonił twarzy. A Ty nadal się śmiałaś. Kiedy w końcu podniósł materiał, przestałaś się śmiać widząc jego czerwoną twarz. Heh...? Więc może zmienić kolor? Nie pamiętasz, abyś aż tyle twarzy mu opryskała. Wyglądał jak uosobienie wstydu i wściekłości. - Skończyłaś? - warknął. To sprawiło, że znowu zaczęłaś się śmiać. Tym razem udało Ci się troszeczkę nad sobą zapanować. - Jeżeli masz zamiar siedzieć i się śmiać, wychodzę – warknął mijając Cię w przejściu.
-Hehehehehehh, zaczekaj! - krzyknęłaś za nim. Odwrócił się niechętnie.
-Czego?!
-Nadal musimy pogadać! - Skrzyżował ręce na piersi w geście obrony
-Ta, jasne. - popatrzył na ziemię. Zastanawiałaś się, jak ubrać swoje myśli w słowa, po chwili oczekiwania, warknął impulsywnie – Wypluj to! Czego ode mnie chcesz! 
-Muzyka... - Przerwał Ci wywracają oczami
-Ta, ta, wiem, nie będę jej słuchał
-Po dwudziestej drugiej. Przed tą godziną słuchaj, ale nie aż tak głośno. - Patrzył na Ciebie zbity z pantałyku. Pozwalasz mu słuchać muzyki? Naprawdę? - I uh.. - czułaś jak się rumienisz – S-spróbuj kiedy następnym razem będziesz miał chwile sam na sam... być... ciszej 
-Chwile jakie?! - Jego twarz zrobiła się cała czerwona, kiedy zrozumiał co mas zna myśli – N-nie robię czegoś takiego!
-Słyszałam jak warczysz w nocy przez ściany
-Nie robię tego! - zaklinał się
-Więc co robisz? 
-N-nie to, kurwa! - tupnął nogą – Cholera wy ludzie jesteście kurewsko obrzydliwi. Pieprzone zboczone poduszki i jeszcze to... 
-Więc cokolwiek robisz, spróbuj jęczeć i sapać o pół tonu niżej w nocy. - Gdyby jego twarz mogła być bardziej czerwona to pewnie by taka była. 
-Kurwa, dobrze! To wszystko?! - wsadził ręce do kieszeni.
-Tak... uh... a ty masz coś do mnie? 
-N-nie! Zostaw mnie kurwa samego! I nie podrzucaj mi żadnego gówna na wycieraczkę kiedy przychodzi mój brat! 
-Zaraz, zaraz, zaraz. Twój brat to znalazł? - Iiiii znowu zaczęłaś się śmiać. 
-P-pieprz się! - Krzyknął podchodząc do drzwi i pociągnął za klamkę, ale nic się nie stało. Zamknięte.
-Jak dostałeś się tutaj skoro drzwi są zamknięte? - zapytałaś między falami śmiechu. Zaczął się powoli pocić. 
-Ja... zamknąłem kiedy wszedłem – rzucił nerwowo
-Co? Po co miałbyś tak zrobić? - chichotałaś. Ale on już je otworzył i przekroczył próg. 
-Mam swoje powody! Z-zamknij się! - trzasnął. Słyszałaś kroki wiodące do jego mieszkania. Kto zamyka drzwi po włamaniu się co cudzego mieszkania nim z niego ucieknie? 
Share:

Undertale: Gra w kości - Twoja śliczna mała mamusia [The Skeleton Games - Your pretty little mother] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Twoja śliczna mała mamusia (obecnie czytany)
Krzyki ustały, tak przynajmniej Ci się wydawało. Ktokolwiek odwiedzał mieszkanie, nie był osobą cichą. Zachichotałaś słysząc urywki rozmowy odnośnie poduszki. Nie spodziewałaś się, że jako pierwszy znajdzie ją ktoś inny. To było zbyt piękne. Dakimakura była warta każdego grosza, jakiego na nią wydawałaś. Wróciłaś do komputera, aby powiedzieć znajomym co właśnie miało miejsce. Śmiali się. Po kilku godzinach słyszałaś jak sąsiad znowu puścił muzykę. Wyłączyłaś mikrofon, bo Twoi znajomi zaczęli narzekać na hałas. Doszłaś do wniosku, że i tak długo grałaś, więc zrobisz sobie przerwę. Po jakimś czasie muzyka ucichła i znowu usłyszałaś czołówkę Warframe. Oh hoh hoh hoh, nadal się nie poddał? Nie pozwolisz mu grać w grę! Wyciszyłaś dźwięk i włączyłaś konsolę. Byłaś zaskoczona, kiedy zobaczyłaś wiadomość zaraz po tym jak się zalogowałaś.


Do: CzarownaCzacha86
Od: CzerwonaCzacha86
Musimy pogadać

Ah, już wie co się świeci. Szybko odpisałaś krótką wiadomość.

Do: CzerwonaCzacha86
Od: CzarownaCzacha86
Ale ci tęskną za mną! Podobał się prezent? 

Wysłałaś i po chwili Ci odpisał

Do: CzarownaCzacha86
Od: CzerwonaCzacha86
Skąd wiesz, gdzie mieszkam, czego ode mnie chcesz, co mam zrobić abyś dał mi spokój

Chwilę nic nie robiłaś. Chcesz czegoś od niego, ale jeżeli mu powiesz, będzie wiedział kim jesteś. Zapędziłaś siebie w kozi róg. Chciałaś z nim porozmawiać, więc wysłałaś mu zaproszenie dołączenia do przyjaciół. Po chwili dostałaś kolejną wiadomość.

Do: CzarownaCzacha86
Od: CzerwonaCzacha86
Nie będę twoim przyjacielem, debilu

Ech, co za typ. Odpisałaś.

Do: CzerwonaCzacha86
Od: CzarownaCzacha86
Nie będę rozmawiać z tobą przez wiadomości. Chcę zadzwonić, zaakceptuj zaproszenie głupku. 

(CzerwonaCzacha86 zaakceptował twoje zaproszenie do przyjaciół)

Chrząknęłaś szykując się do rozmowy dziecięcym głosem i wcisnęłaś przycisk aby zacząć rozmawiać. Po chwili odebrał. Słyszałaś szmery i stukoty, wyłączył muzykę i po chwili milczenia usłyszałaś niski, warczący głos.
-Więc czego ode mnie chcesz, dzieciaku, wypluj to z siebie
-Oh daj spokój Czaszeczko, jesteś pewien, że nie chcesz być moim przyjacielem?
-Powiedz mi skąd kurwa wiedz gdzie mieszkam, mam dość tej GŁUPIEJ gry.
-Magik nigdy nie zdradza swoich sztuczek
-Kurwa, co jest z tobą? Jesteś jakimś wariatem? - Usiadłaś na kanapie sprawdzając telefon, nic nowego. Rzuciłaś go na poduszki za sobą, trudno było Ci udawać dziecko, musiałaś się zastanowić nad dobrą odpowiedzią.
-Znaczy wiesz, to całkiem zabawne
-PIEPRZ SIĘ! Dowiem się kim jesteś, i jeżeli myślisz, że kabel od internetu cię chroni robisz Ś M I E R T E L N Y   B Ł Ą D.
-Po pierwsze koleś, wyluzuj, potraktuj to jak kawał. Słuchaj, życie... - i przerwał Ci twój telefon, konkretnie jego dzwonek. Jeden z najgłośniejszych w Twoim życiu. Kiedy rozmawiałaś przez mikrofon. Ze swoim sąsiadem. A wasze mieszkania oddzielały ściany z papieru. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! Otworzyłaś szerzej oczy i mając wrażenie zwolnionego tempa, jakbyś była w filmie, tak szybko jak do możliwe, rzuciłaś się na komórkę, mając nadzieję że nie usłyszy telefonu. Miałaś nadzieję, że się nie domyśli... Nie znałaś tego numeru, kto kurwa dzwoni do Ciebie w środku rozmowy. Nasłuchiwałaś w słuchawkach dźwięków rozmowy z sąsiadem, lecz cisza... którą nagle i po chwili przerwało...
-Heh... heh... heh... heh... heh.... oooo dzieciaku, masz pecha – Kurwa mać! Ledwo wstałaś by wyłączyć telewizor, kiedy usłyszałaś głośne napierdalanie w drzwi. Całe szczęście, szybko pewien pomysł zrodził Ci się w głowie. - Wyłaź dzieciaku! Wiem, że tam jesteś! Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy!.... Tak jakby.. - Wzięłaś głębszy oddech i podeszłaś do drzwi. Nie bałaś się jakiegoś złego debila. Byłaś gotowa aby stanąć z nim twarzą w twarz i powiedzieć mu o muzyce. Otworzyłaś ze złością drzwi
-Czego chcesz od mojego syna! Ty... ty.... Potworze?! - Przed tobą nie stał zły debil. Właściwie wyglądał na bardzo zmęczonego. No i nie był człowiekiem tylko niskim, szkieletem. Miał na sobie czarną bluzę, spodenki sportowe. Jego ulubionym kolorem musiał być czerwony, bo miał wiele dodatków w tym kolorze. Może podobało mu się kontrastował z karmazynem jego oczu. A skoro o nich mowa, przeniósł je na Ciebie i zamarł w pół gestu. Czaszkę miał na wysokości Twojego brzucha.
-Uhhh, Ja.... uhhh – jąkał się, nie spodziewał się Ciebie. Zauważyłaś, że brakowało mu jednego zęba, którego zastąpił złotym implantem. Zaczął się .... pocić? Oparłaś się o framugę, skrzyżowałaś ręce na piersi, przyglądałaś mu się badawczo.
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego wściekły potwór wali w moje drzwi w środku nocy mówiąc, że zrani mojego syna? Może powinnam zadzwonić na policję?
-Z-zaraz! Niech pani nic nie robi! Ja tylko... - Teraz naprawdę się pocił. Nie spodziewał się, że otworzy mu wściekła matka. Był zagubiony. - Chcę tylko porozmawiać z twoim dzieckiem, robi mi jakieś głupie kawały i... - przerwałaś mu
-Mój mały aniołek śpi od kilku godzin. A nawet jeżeli by nie spał, nie zawołałabym mojego małego aniołka do takiego niebezpiecznego i niemiłego potwora jak ty – Zauważyłaś, jak jego twarz zadrżała kiedy mówiłaś o aniołku, jakby próbował powstrzymać złość i wymyślić jakąś lepszą wymówkę. Popatrzył Ci w oczy.
-Nie zrobię mu krzywdy, ja tylko.... muszę z nim pogadać... to wszystko. - Przełknął ślinę. Chciał zerknąć do Twojego mieszkania, ale Twoje ciało blokowało mu widok. Boże... uwierzył w to.
-Nie obudzę mojego syna. Puszczasz okropną muzykę tak głośno, przez całą noc, że ledwo sypiamy. Jeszcze trochę a zadzwonię na policję mówiąc o zakłócaniu ciszy nocnej, ale wygląda na to że teraz mogę wspomnieć o groźbach w stronę mojego syna.
-N-nie rób tego... Ściszę... Ja.... cholera... proszę.... nie dzwoń po psy. - wygląda na to, że jest o krok od ataku paniki. Patrzył na ziemię, pocił się, oddychał ciężko. Dlaczego szkielet oddycha? Nie masz pojęcia. Zachowywał się tak jak człowiek który się panicznie boi. To ciekawe, widzieć kościotrupa w takim stanie. Postanowiłaś trochę się z nim podroczyć. Gość był głośny i chamski, ale nikomu nie zrobił krzywdy.... póki co. Bał się policji bo pewnie bał się więzienia czy czegoś takiego. I pewnie tak by zrobili ....
-Dobrze, ale postaraj się ściszyć muzykę, niektórzy próbują spać. - Przytaknął nie odwracając wzroku z ziemi. Potem w ciszy wrócił do mieszkania. Zamknął za sobą cicho drzwi. Kiedy zamknęłaś swoje i oparłaś się o nie oddychałaś szybko i ciężko. Czułaś jak serce waliło Co w piersi. Nie mogłaś uwierzyć, że uwierzył w to. Ponad to zgodził się przestać grać tę swoją straszną muzykę. Osunęłaś się na podłogę w szoku tym co właśnie miało miejsce. Nigdy byś nie przypuszczała, że Twoim sąsiadem jest potwór. Ostatnio wiele ich w Twoim życiu. Był taki mały, jesteś pewna, że myślał iż otworzy mały chłopiec, a zamiast tego, dostał Ciebie. Ósmy cud świata, wielką kobietę. Nie włączył muzyki, a więc groźba zadzwonieniem na policję zadziałała. Uznałaś, że przez resztę nocy będziesz oglądać telewizję, włączyłaś telewizor i jak miałaś wyłączyć konsolę przyszła do Ciebie wiadomość.

Do: CzarownaCzacha86
Od: CzerwonaCzacha86
Miałeś szczęście, że twoja mamusia ocaliła twój tyłek dzieciaku, kiedyś jednak będziesz sam a kiedy będziesz przyjdę. Nie myśl, że wiecznie będziesz się chował za twoją śliczną, małą, mamuśką. 
Share:

Undertale: Gra w kości - Prezent dla Sansa [The Skeleton Games - A Present For Sans] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Prezent dla Sansa (obecnie czytany)
Jesteś okropna. Sadystyczna, bardzo chamska, złośliwa. Ale nic na to nie poradzisz. Popołudniu wracałaś ze sklepu. Wracając do domu minęłaś specyficzne miejsce i nie mogłaś się powstrzymać. Pomysł był zbyt świetny. Trzymałaś w dłoniach wielką, ludzkich rozmiarów, poduszkę. Nadruk na poszewce przedstawiał jedną z tych słodkich dziewczyn z anime o kocich uszach jedzącą bułkę. Chciałaś wziąć taką z małym chłopcem, ale ona trzymała pieczywo. Niemal natychmiast przypomniałaś sobie co powiedziałaś swojemu sąsiadowi wcześniej „Taki z ciebie prosty cel. Kaszka z mleczkiem u bułka z masełkiem, którą z przyjemnością bym zjadł”. Szczera ucieka wypełniała całe Twoje ciało myśląc, jak genialny kawał mu wytniesz. Miałaś nadzieję, że będzie tylko pamiętał całą akcję z dakimakurą. Może na wszelki wypadek powinnaś zostawić liścik, na wypadek jakby nie załapał? Jak byłaś przy mieszkaniu z uwagą przyglądałaś się drzwiom do jego mieszania. Wyglądały tak jak zawsze. Otworzyłaś własne i weszłaś do środka rzucając poduszkę na kanapę oraz siatki z zakupami. Wzięłaś kartkę papieru przyglądając się zakupowi. Nie mogłaś zrozumieć, dlaczego ludzie kupują to w innych celach niż kawały. Westchnęłaś i skończyłaś kreślić liścik. 

Słyszałem, że jesteś samotny, więc mam dla ciebie bułeczkę z masełkiem – Czarowny

Otworzyłaś swoje drzwi i rozejrzałaś się wszędzie. Teren czysty, chwyciłaś za poduszkę i położyłaś ją przed jego drzwiami, zadzwoniłaś dzwonkiem i szybko schowałaś się we własnym mieszkaniu. Trzymałaś ucho przy drzwiach nasłuchując i czekając, ale nic się nie stało. Cholera. Nie ma go w domu. Po kilku minutach wyprostowałaś się. Wyjrzałaś przez drzwi. Zobaczy to, kiedy wróci do domu... prawda? Cóż, udałaś się do komputera i spędziłaś trochę czasu ze swoimi znajomymi z sieci. Wygląda na to, że grają w jakąś grę na konsolę. Po kilku godzinach usłyszałaś głosy z mieszkania obok. Szybko wyłączyłaś dźwięk i nasłuchiwałaś, mówiąc swoim znajomym, że jest coś czym musisz się pilnie zająć. 
SANS
Papyrus szedł obok Sansa trzymając siatki z zakupami. Szef nalegał aby razem poszli na zakupy kiedy odkrył, że w mieszkaniu Sansa jest tylko musztarda i opakowania po frytkach. 
-NIE BĘDĘ JADŁ TWOICH OKROPNYCH KOLACJI SANS. MOŻE WYDAJE CI SIĘ, ŻE DOBRZE JEST JEŚĆ ŚMIECI, ALE NIE BĘDĘ TEGO TOLEROWAŁ 
-Nie martw się Szefie, to się więcej nie powtórzy 
-POZWOLIŁEM CI ŻYĆ SAMEMU POD WARUNKIEM, ŻE SAM SIĘ SOBĄ ZAJMIESZ! TO OZNACZA JEDZENIE, SPANIE I PRACĘ, SPRZĄTANIE I MYCIE SIĘ! - Papyrus uniósł w górę dłonie wraz z siatkami. Sans na wszelki wypadek odsunął się na bok aby nimi nie oberwać. 
-A-ale, r-robię to wszystko, Szefie. Nawet wypucowałem dla ciebie domek, t-tylko nie miałem czasu na zakupy. 
-TO CO WIDZIAŁEM WCZEŚNIEJ DALEKIE BYŁO OD CZYSTOŚCI. MAM NADZIEJĘ ŻE POPRAWISZ SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU INACZEJ BĘDĘ ZMUSZONY WYCIĄGNĄĆ... KONSEKWENCJE 
-Jasna sprawa Szefie. Wszystkie skarpetki są pochowane, pranie się robi. - Zaczęli wchodzić po schodach w stronę mieszkania. 
-DOBRZE, I NIE ZAPOMNIJ ŻE W PRZYSZŁYM TYGODNIU TY GOTUJESZ. OCZYWIŚCIE WIEM, ŻE NIE UDA CI SIĘ ZROBIĆ POSIŁKU GODNEGO MOJEGO PODNIEBIENIA, ALE... - zrobił pozę idąc cały czas - ... ALE UPEWNIJ SIĘ, ŻE BĘDZIE TO ZJADLIWE I NIE BĘDZIE W TYM ŻADNYCH TWOICH ŚMIECI 
-J-już mam pomysł co zrobić Szefie, nie martw się, b-będzie smaczne
-OBY BYŁO. JESTEŚ BRATEM WSPANIAŁEGO I OKROPNEGO PAPYRUSA, NIE BĘDĘ TOLEROWAŁ TWOICH NĘDZNYCH UMIEJĘTNOŚCI KU.... - Zatrzymał się nagle na korytarzu. Sans prawie na niego wpadł. Oboje stali przed drzwiami do mieszkania. - .... CO TO JEST? 
-Co? 
-TO? - podniósł dakimakurę jakby była martwym szczurem i rzucił nią w twarz Sansa. - TO PRZEDZIWNE WYOBRAŻENIE MŁODEJ LUDZKIEJ KOBIETY NA TEJ DZIWNEJ RZECZY, NO I DLACZEGO TO JEST PRZED TWOIMI DRZWIAMI? - Gdyby twarz Sansa mogła być bladsza niż była, to właśnie teraz by się taka stała. 
-Kurwa, n-nie wiem Sz-szefie. To nie moje! - Papyrus zauważył notatkę i zerknął na nią. 
-OH NAPRAWDĘ? TEN LIŚCIK MÓWI CO INNEGO. KIM JEST CZAROWNY I DLACZEGO MYŚLI, ŻE JESTEŚ SAMOTNY? WIEM, ŻE MUSI CI BYĆ CIĘŻKO BĘDĄC ODDZIELONYM OD MOJEJ WSPANIAŁOŚCI, ALE NIE MINĄŁ NAWET MIESIĄC OD TWOJEJ WYPROWADZKI. - Dusza Sansa zadrżała w złości i strachu. Ohhh, rozglądał się za dakimakurami od tamtego dnia. To jakieś dziwne zboczone ludzkie zabawki czy coś innego. Jak ten mały gnojek dowiedział się, gdzie on mieszka? Jest gdzieś blisko? Obserwuje go teraz? Dlaczego nie zostawi go samego? Czy ten mały chujek chce mu dokuczyć? Ma coś do potworów? Nie... wygląda na to, że nie wie że Sans jest potworem. Ohhh, kiedy dowie się, kim jest ten szczyl, zrobi mu z dupy.... STOP! 
-Uspokój się, natychmiast! - krzyknął do siebie. Ten sposób myślenia powinien zostawić w Podziemiu. Tutaj nie zabijają, obiecał to dziecku. Wszyscy obiecali. Mają gwiazdy, może czuć słońce na swoich... kościach, oddycha świeżym powietrzem. Ma swoje mieszanie. Jego związek z bratem się poprawił. Jakiś mały bachor tego nie zniszczy. - T-to tylko kawał jakiegoś pajaca, Szefie. - Papyrus otworzył drzwi i wszedł do środka, najwyraźniej nie chciał być przed kogokolwiek zauważonym w towarzystwie dakimakury. 
-OH NAPRAWDĘ? PONIEWAŻ TO MI PRZYPOMINA JEDNĄ Z TYCH OBRZYDLIWYCH, SPROŚNYCH RZECZY ZE SKLEPU ALPHYS. TOLEROWAŁEM WIELE TWOICH WYBRYKÓW W PRZESZŁOŚCI, SANS, ALE ZAKOCHANIE W WYIMAGINOWANEJ LUDZKIEJ SAMICY NIE WCHODZI W GRĘ – Sans wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi. 
-C-co?! - zażenowanie i zawstydzenie było aż nadto wyraźne na jego twarzy, popatrzył na brata – N-nie interesują mnie takie rzeczy! Powiedziałem! Ktoś wyciął mi kawał! 
-CÓŻ, KIEPSKI KAWAŁ. TA OSOBA POWINNA SIĘ PODSZKOLIĆ W NICH. WIELKI I MIĘKKI PRZEDMIOT Z NADRUKIEM OBRZYDLIWEJ I ZBOCZONEJ LUDZKIEJ KOBIETY NIE MOŻE MNIE POWSTRZYMAĆ. MASZ NATYCHMIAST SIĘ TEGO POZBYĆ SPRZED SWOICH DRZWI! 
-Hehehehe, taa Szefie, coś takiego jak dakimakura nie zatrzyma okropnego Papyrusa. 
-CO?
-N-nic, wiesz.. uh... wrzucę to tam gdzie ani ty ani ja tego nie będziemy widzieć – wziął poduszkę i cisnął nią do swojego pokoju. - Co powiesz na zaczęcie robienia tej kolacji. Nie jadłem twojej wspaniałej lasagni od ponad tygodnia, a że przez ten czas kiepsko się odżywiałem, stałem się słaby – leniwie usiadł na kanapie 
-TAK SIĘ DZIEJE, KIEDY WYPEŁNIASZ SWOJE CIAŁO ŚMIECIAMI. WŁAŚCIWA DIETA JEST POWSTAWĄ ZDOBYWANIA I GROMADZENIA SIŁY. CIESZ SIĘ ŻE ZASUGEROWAŁEM TE RODZINNE POSIŁKI RAZ W TYGODNIU INACZEJ ZAMIENIŁBYŚ SIĘ W PRYŁ BEZ NICZYJEJ WIEDZY! - Sans zaśmiał się cicho. Był zaskoczony kiedy Papyrus zaproponował te rodzinne posiłki w soboty. Niski szkielet potrzebował trochę samotności, daleko od brata, po tym co stało się w Podziemiu, ale nie oznaczało to tego że nie chce się już z nim widzieć. Chodzi po prostu o to, że... zmiany zachodziły tak szybko. Lata resetów sprawiły, że z każdym kolejnym czuł jakby w Podziemiu spędził wieczność. Jego życie przypominało nigdy nieskończoną rutynę. Wszystko było takie samo, ciągle i ciągle. A teraz wszystko jest nowe. Jego brat próbuje stać się lepszą osobą. Wszędzie są ludzie. Nienawidzą potworów. W każdej chwili jego brat może umrzeć, no i nie będzie już żadnego resetu. Zaczął się zastanawiać czy faktycznie tam na dole było gorzej. Przestał wychodzić, zajął się sobą, skończyło się na tym, że zamykał się w pokoju na całe dni, przerażony i samotny. Kiedy Papyrus miał dość i wykopał drzwi do jego pokoju. Kłócili się, zaś na końcu walki, Papyrus płakał. On nigdy nie płakał. On był wspaniały i okropny, nie okazywał nawet cienia słabości... a wtedy pierwszy raz od wielu, wielu lat.. Przepraszał za swoje zachowanie w Podziemiu. Przepraszał za to kim był. Sans nie mógł tego znieść. Mieli szczerą rozmowę, Papyrus zgodził się na to aby Sans się wyprowadził, pod warunkiem że będzie do niego wpadał raz w tygodniu by sprawdzić jak się ma. Sans z radością przywitał samotność. Widok brata każdego dnia sprawiał, że brał się bardziej, a był już zmęczony strachem. Obiecał Papyrusowi, że nie będzie pił aby uciec od uczuć. Znalazł więc coś innego. Muzykę. Ludzie byli w tym naprawdę dobrzy. Muzyka pomagała mu się uspokoić bez stwarzania jakiekolwiek ryzyka, więc kupił najgłośniejszy sprzęt na jaki było go stać, no i puszczał ją każdej nocy. Pewnie wkurwiał tym sąsiadów, walili w ściany i mówili mu, aby przyciszył, ale sam nie mógł znieść ciszy. Całe szczęście, przestali to robić, więc teraz może grać muzykę tak długo i tak głośno jak chce. 
-SANS, TY ŚWINIO. NIE ŚPIJ PODCZAS NASZYCH RODZINNYCH POSIŁKÓW. TO WAŻNY DZIEŃ I NIE MOŻESZ GO PRZEGAPIĆ. - Sans wyrwał się z zamyślenia. 
-N-nie Szefie, moje oczy odpoczywały
-SKORO MASZ CZAS NA TO, WYKORZYSTAJ GO I USIĄDŹ PRZY STOLE. 
-Ta, ta, idę Szefie – za pomocą magii chciał zabrać naczynie z szafki 
-ŻADNEJ MAGII PRZY STOLE! - Sans westchnął
-Jak chcesz, Szefie. 
Share:

Undertale: Opowieść o smoczym generale - Rozdział 3 [opowiadanie by Ksiri]

Notka od autora:  Historia toczy się w uniwersum Underfell'a, jeszcze przed pierwszą wojną z ludźmi. Głównym bohaterem jest Merik, syn generała potworzej armii. Chłopak chce w przyszłości pójść w ślady swojego ojca, a nawet zająć jego miejsce. Jednak jak na młodego potwora przystało, nie tylko to zaprząta mu głowę. Razem ze swoim przyjacielem, Asgorem, przyszłym królem potworów, starają się jakoś osłodzić sobie codzienne życie pełne obowiązków i morderczych ćwiczeń. 
Autor: Ksiri



Spis treści:
1 2 | 3 (obecnie czytany)|
6 | 7 |

Minęło kilka dni. W stolicy panowało wielkie poruszenie. Wszyscy mówili o zbliżającej się wojnie, do której ludzie powoli się szykują. Jedni powiadali, że ich armie liczą tysiące magów, inni, że wśród potworów są zdrajcy, a niektórzy szeptali z przerażeniem, że ludzie znaleźli jakieś zaklęcie, które ma unicestwić wszystkie potwory. 
Ale wszystko to było stekiem bzdur, o czym doskonale wiedział Merik, a przynajmniej tak myślał. Młody smok właśnie siedział w zbrojowni, gdzie czyścił swój miecz po kilku godzinnym treningu. Jego ojciec mu towarzyszył, również zajmując się swoim uzbrojeniem. 
- O co chodzi z tymi plotkami o wojnie? - chłopak w końcu zadał pytanie, które nie dawało mu spokoju. 
- Żadnej wojny nie będzie, nie masz się co martwić - odparł jego ojciec, nie przerywając pracy. 
- Ale te pogłoski muszą mieć jakąś przyczynę. A ty pewnie jako generał ją znasz. 
- Owszem, znam. Ostatnio szaty jednego z naszych ambasadorów zostały znalezione w stolicy ludzi. Był na nich jego proch. Stąd podejrzenia, że ludzie chcą rozpocząć wojnę albo przynajmniej jakoś nas sprowokować. 
- Ale skąd zwykli obywatele o tym wiedzą? 
- Potwór, który znalazł szaty ambasadora rozpowszechnił tą informacje w mieście, gdy tylko tu wrócił. A te wszystkie opowieści o domniemanych armiach, zaklęciach, czy zdrajcach narodziły się w umysłach zwykłych mieszkańców, więc naprawdę nie masz się czym przejmować.  
W ten sposób ich rozmowa się zakończyła. Generał szybko skończył oporządzać swój sprzęt, po czym udał się w swoją stronę. Merikowi zeszło to trochę dłużej, ale gdy w końcu skończył, odetchnął z ulgą i opuścił zbrojownię. Nienawidził czyszczenia mieczy, a szczególnie ich ostrzenia. Jednak na szczęście dziś mu tego podarowano. 
Z braku jakiegokolwiek pomysłu na to co powinien teraz zrobić, z nudów udał się w stronę pracowni alchemicznej. Ponoć główny alchemik gdzieś wyjechał, więc może będzie mieć spokój. A i tego Gastera z chęcią by lepiej poznał, gdyż wydał mu się on wyjątkowo ciekawą osobą. 
Gdy w końcu znalazł się przed budynkiem pracowni alchemicznej od razu wszedł do środka. Wokół panowała cisza, więc nie za bardzo wiedział gdzie się udać. Zajrzał do kilku pomieszczeń, ale tam nic nie znalazł. Jednak w końcu gdy wszedł do tej samej pracowni, którą odwiedził kilka dni wcześniej zobaczył, że przy jednym ze stołów siedzi Gaster. Potwór majstrował przy jakimś krysztale i wydawał się bardzo pochłonięty swoim zajęciem. 
Merik podszedł do niego, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Nachylił się nad nim i spojrzał na kryształ nad którym pracował. 
- Co robisz? - spytał, na co Gaster drgnął wyrwany ze swojego "transu". Odwrócił się i spojrzał na Merika z istnym mordem w oczach. 
- Pracuję. A co ty tu robisz? - warknął.
- Nudziło mi się, więc uznałem, że tu zajrzę. Zawsze się tu coś dzieje. No i nie ma głównego alchemika, więc może będę mógł się jakoś zabawić. 
- Wątpię. Jestem zajęty, więc radzę ci stąd wyjść - Gaster ewidentnie nie był zadowolony z towarzystwa młodego smoka. 
- Oj no weź. Daj popatrzeć. 
- Zachowujesz się jak jakiś szczyl. Oczekiwałem czegoś więcej po synu generała. 
- A niby czego? Że będę jak mój ojciec ciągle paradować w zbroi i wydawał wszystkim rozkazy? - Merik zaśmiał się, choć w głębi serca czuł się wyjątkowo urażony. 
- Czegoś w tym stylu. A teraz idź już. Naprawdę muszę wracać do pracy. 
Po tych słowach Gaster odwrócił się do kryształu i znowu zaczął przy nim majstrować. Natomiast Merik nie zamierzał nigdzie iść. Stanął z bok i w dalszym ciągu przyglądał się pracy jego towarzysza. Kryształ był czerwony jak krew, ale w jego wnętrzu można było dostrzec coś na kształt zielonego dymu. Gaster najwyraźniej starał się go wydobyć. W tym celu próbował zrobić otwór w krysztale. 
- Powiesz mi w końcu co robisz? - spytał Merik po dłuższej obserwacji. 
Gaster posłał mu wściekłe spojrzenie, ale po chwili jego wyraz twarz złagodniał, a on westchnął ciężko, jakby załamany zachowaniem młodego smoka. Choć nie chciał go dłużej znosić i w spokoju zająć się pracą, to coś czuł, że Merik tak czy siak nie opuści pracowni. 
- Dym, który jest w tym krysztale ma silne właściwości magiczne. Gdyby się nim odpowiednio posłużyć mógłby sprawić, że potwór stałby się silniejszy albo nadać przedmiotom specjalne właściwości. 
- Nieźle. Fajnie by było być silniejszym. Może wtedy nie musiał by tyle ćwiczyć. - powiedział lekko rozmarzonym głosem Merik.
- A nie jesteś silny? - Gaster spojrzał na niego pytająco - W końcu jesteś synem generała, a twój ojciec ponoć dorównuje sile samemu królowi. 
 - To, że mój ojciec jest taki potężny, nie oznacza, że ja taki jestem. Daleko mi do jego poziomu.
- A chciałbyś być tak potężny jak on? - twarz Gastera przyjęła bardzo złowrogi wyraz twarzy. Wielu pewnie przyprawiłby o gęsią skórkę lub szybsze bicie serca. 
- A kto by nie chciał? - spytał lekko wkurwiony Merik, nie patrząc w stronę swojego towarzysza - Przecież wtedy można by zrobić praktycznie wszystko!
- Mógłbym pomóc ci zdobyć siłę, byś był wstanie przewyższyć siłą własnego ojca. 
Słysząc te słowa, Merik zamarł. Spojrzał na Gastera jak na szaleńca, a gdy mu się przyjrzał doszedł do wniosku, że naprawdę ma do czynienia z kimś kto nie jest zrównoważony psychicznie. Jego towarzysz uśmiechał się tak złowrogo i sadystycznie, że aż dostał ciarek.  Jeszcze nikt, nie wywołał u niego czegoś takiego. 
- Niby jak? - spytał po chwili.
- Mógłbym sprawić, że twoja dusza stanie się silniejsza, dzięki czemu zdobędziesz ogromną moc, o której twój ojciec mógłby tylko pomarzyć. Jednak musiałbyś mi pozwolić po majstrować przy twojej duszy.
- Nie ma mowy - warknął Merik cofając się o krok - W życiu nie dałbym ci majstrować przy mojej duszy. Wątpię, by ktokolwiek zgodził się na coś takiego. 
- Jak wolisz - uśmiech nie schodził Gasterowi z twarzy - Ale niedługo sam się przekonasz, że będziesz chciał bym ci pomógł. 
- Chyba w twoich snach! 
Po tych słowach Merik wyszedł z pomieszczenia. Zanim opuścił budynek usłyszał tylko maniakalny śmiech Gastera, od którego aż włosy stanęły mu dęba. Teraz w pełni zgadzał się z opinią Asgora, na temat Gastera. Na pewno było coś z nim nie tak. 
Tymczasem Gaster zanosił się szaleńczym śmiechem. Bardzo rozbawiła go reakcja Merika. Nie sądził, by ktoś jego pokroju, mógł tak łatwo dać się przestraszyć. Jednak w końcu się uspokoił i wrócił do pracy. Miał jeszcze sporo robot, a do tego musiał pomyśleć jak przekonać Merika do wzięciu udziału w jego małym eksperymencie. 
Share:

Event: WAKACJE 2017 - Został już tylko tydzień!

Do zakończenia eventu został już tylko tydzień!


WAKACJE

Mogą to być wasze wspomnienia z wakacji.
Możesz zrobić zdjęcie z tego gdzie jesteś na wakacjach, bez względu czy są go gorące piaski, mroźne lody, czy po prostu odpalony komputer w pokoju, dobra książka i kubek herbaty! Pokaż jak najbardziej lubisz spędzać wakacje! 
Mogą to być wasze wymarzone wakacje. 
Ale nie tylko!
Wyobraźcie sobie postacie z waszego ulubionego filmu/gry/książki/kreskówki udające się na wakacje! Powiedzmy w ich świecie jest pauza Judy i Nick przestają ścigać niebezpieczeństwo! Zamiast tego jadą nad morze się poopalać! Albo Undyne zaciąga Alphys na wycieczkę w góry! Albo też  Bendy przychodzi do Ciebie i chce pozwiedzać miejscowość z której pochodzisz! 
Może Twoje OC też będzie miało jakąś przygodę wakacyjną?

Mogą być prace +18

Forma dowolna: opowiadanie, komiks, obrazek, zdjęcie. 

Opowiadanie. Każda osoba może wysłać nie więcej niż trzy opowiadania po maksymalnie 10 stron każde. 

Komiks: Liczba stron komiksu nie jest ograniczona, ale liczy się aby historia była od początku do końca. Maksymalnie 5 komiksów

Obrazek: Nie więcej niż 5 

Zdjęcie: Nie więcej niż 5

Prace przyjmuje na maila yumimizuno@interia.pl
Do dnia 27 sierpnia (wliczając go, tak więc do 23:59:59 macie czas w tym dniu jeszcze dosłać swoje prace) 
W tytule proszę napisać: Wakacje 2017 - Twój nick
Jeżeli posiadasz stronę internetową, albo bloga którym chcesz się pochwalić, albo zareklamować pod pracą, proszę podaj bezpośredni link w treści maila. 

A więc weny życzę i czekam na Wasze prace!
Share:

19 sierpnia 2017

Gra: RolePlay - Stalking


Ta notka okazała się potrzebna, dla dobra wielu osób i dla jasności sytuacji. 

Ostatnio na naszym discordzie zaczyna dochodzić do czegoś co ... budzi mój wstręt i agresję. Nie ukrywam tego. 

Discord jest miejscem dla Was, abyście, jako czytelnicy tego kawałka internetu - mogli się poznać, zawiązać znajomości, przyjaźnie etc. Chciałam stworzyć miejsce, gdzie każdy będzie akceptowany bezwzględnie. Syf i gówno jakie zrobiło się w życiu prywatnym - nie ma znaczenia. 

Znasz kogoś w realu? Super! Ale nie wypytuj  o tę osobę innych użytkowników Discorda. Nie mów nic na temat tej osoby. 

Jeżeli chcesz ostrzec przed kimś kto może stworzyć później zagrożenie - pisz do administracji albo moderatorów, nie na generalu, nie prywatnie do innych użytkowników. 

Nie interesuje mnie, czy to głupi kawał, czy humor, czy jawne prześladowanie. Wszystko to uznaję za stalkowanie. Wszystkie takie incydenty będą karane automatycznym banem na cały serwer. 

Bez ostrzeżenia. 
Bez uwag. 
Bez próśb. 

Jeżeli osoba raz zbanowana, posunie się do zrobienia kolejnego konta i będzie dalej ciągnęła to samo - sprawa przejdzie ze sfery discorda, na prawne zależności. Siedziałam już w tych sprawach, wiem co i jak robić. Nie zawaham się zgłosić na policję zachowania cyberstalkingu na moich czytelnikach. Jestem po to, aby Was bronić. 

Discord Handlarza Iluzji to miejsce, gdzie każdy może czuć się bezpiecznie. Gdzie każdy może być tym kim chce być. Myślicie, że nie da się, bo to tylko głupi czat? Wszystko jest zapisywane, także numer IP. W sieci NIE JESTEŚ ANONIMOWY. Nigdy nie będziesz, nigdy nie byłeś, nigdy. Wystarczy jeden mail i można zdobyć namiary na Ciebie. Z tym, można iść na policję. 

Zaręczam, że brzydzi mnie takie zachowanie. Jak skończonym debilem trzeba być, aby prześladować kogoś innego? Jak skrajnym dewiantem, albo też jak żałosne życie trzeba mieć, aby chcieć zniszczyć komuś opinię w sieci, czy też w miejscu, gdzie ta osoba czuje się dobrze. Nie u mnie. Takie coś nie przejdzie. 

Dlatego też powtarzam. 

Nie interesuje mnie, czy to głupi kawał, czy to złośliwość, czy cokolwiek innego. Wywlekanie cudzych sekretów, informowanie innych o życiu "znajomego" bez jego wiedzy, zgody i obecności - uznaję za stalking. Stalking jest karany prawnie. Konsekwencje zostaną wyciągnięte. 

Znacie mnie i wiecie, że ja nie rzucam słów na wiatr. Jestem szczera, pewna i uczciwa na tyle, aby dotrzymać słowa. Obiecuję, na grób mojej mamusi, że każdy przejaw stalkingu zostanie bezzwłocznie i natychmiastowo rozpoznany, zgłoszony, zaś osoba będzie miała problemy w życiu realnym, skoro to tak bardzo go interesuje. 

Dlatego też informuję moich czytelników oraz osoby, które siedzą na discordzie.

Jeżeli napisze do Ciebie ktoś wypytując się o innego użytkownika, albo z informacjami dotyczącymi tej osoby. Jeżeli ktoś będzie pisał na generalu o "znajomym" z reala który jest na czacie, a tej osoby nie będzie. Jeżeli w waszych relacjach, to co się dzieje na discordzie, ma wpływ negatywny na Twoją relację ze "znajomym" masz informować natychmiast i niezwłocznie moderatorów i administrację. 

Anonimowość zgłoszenia jest gwarantowana. 
Reakcja szybka i sprawna. 

Dlatego też, proszę, szanujmy się. Bez względu na to jaki syf kto ma w życiu rodzinnym i prywatnym, bez względu na to ile piwa naważyłeś i kim jesteś, nikt bez Twojej zgody nie ma prawa na ten temat mówić. Tym bardziej, że discord to nie są osiedlowe plotki, ale miejsce publiczne, czat podlegający pod tego bloga, miejsce dla Was, miejsce do którego przychodzą różni ludzie szukając znajomości, przyjaźni, zabawy, wsparcia, towarzystwa czy zabicia nudy. Nie znęcania się nad nikim psychicznie. 

Rozumiemy się?
Share:

Gra: Kółko przyjaźni 14.1

OSOBY JAKIE WZIĘŁY UDZIAŁ W TYM KÓŁKU MOGĄ WZIĄĆ W NIM UDZIAŁ DRUGI RAZ! MOGĄ NARYSOWAĆ SWOJE OC


7 - Seneki
17 - Kurama
20 - Hidden (jutro)
28 - Melinda (jutro)
35 - Natalia 
38 - Melody (jutro)
39 - nikola (jutro)
45 - CaretCat 
48 - Splash Pony
Share:

Undertale: Opowieść o smoczym generale - Rozdział 2 [opowiadanie by Ksiri]

Notka od autora:  Historia toczy się w uniwersum Underfell'a, jeszcze przed pierwszą wojną z ludźmi. Głównym bohaterem jest Merik, syn generała potworzej armii. Chłopak chce w przyszłości pójść w ślady swojego ojca, a nawet zająć jego miejsce. Jednak jak na młodego potwora przystało, nie tylko to zaprząta mu głowę. Razem ze swoim przyjacielem, Asgorem, przyszłym królem potworów, starają się jakoś osłodzić sobie codzienne życie pełne obowiązków i morderczych ćwiczeń. 
Autor: Ksiri

Spis treści:
| 2 (obecnie czytany)|
| 7 |

Na zegarze wybiła trzynasta, a w stronę bocznych, zamkowych wrót szedł Merik. Nie wyglądał na zadowolonego. Jego ciało było całe obolałe od kilkugodzinnego sprzątania wschodniej areny. W myślach przeklinał wszystkich tych, którzy nieostrożnie używali swoich ognistych mocy i osmalili większość ścian, które on potem musiał doczyszczać. Wolał nie wspominać już o tych wszystkich roztrzaskanych manekinach, których szczątki leżały dosłownie wszędzie.
Jednak teraz, gdy odbył już swoją karę, mógł na spokojnie spotkać się z przyjacielem i udać się na zaplanowany wypad do pracowni alchemicznej. Ale na początku musiał znaleźć Asgora.
Lecz ku jego zaskoczeniu, nie musiał daleko szukać, bo następca tronu leżał pod jednym z drzew, które rosły niedaleko bocznej bramy. Młody smok od razu poszedł w jego stronę i gdy znalazł się kilka kroków od niego, dostrzegł, że nie jest zbytnio zadowolony.
- Kac ci dalej nie przeszedł, że masz taką minę? - zagadał, siadając koło niego.
- Morda! - warknął Asgore, nawet nie spoglądając na przyjaciela - Musiałem pomóc bibliotekarzowi w ogarnięciu archiwów. A to tylko dlatego, że przez ciebie nas nakryli.
- Przeze mnie? Przypomnę ci, że to ty wczoraj byłeś napruty w trzy dupy i zasnąłeś mi na grzbiecie, przez co nie musiałeś tłumaczyć się mojemu ojcu.
- A więc to on doniósł... - Asgore w końcu usiadł, ale dalej nie zaszczycił przyjacielem spojrzeniem - Mogłem się spodziewać, że ten stary dziad kiedyś nas nakryje.
- Faktycznie, następnym razem musimy być ostrożniejsi i najlepiej znajdźmy inną drogę powrotną.
- Dobry pomysł...
Po tych słowach nastała cisza. Merik, oparł się o pień drzewa i przymknął na chwilę oczy. Taka chwila relaksu dobrze mu zrobi. Choć przydałby się kufel z dobrym piwem. Jednak nie mogli tak siedzieć w nieskończoność. Po chwili Asgore wstał i otrzepał swoje szaty z kurzu.
- Dobra, nie ma co tak leżeć. Chodźmy lepiej do pracowni alchemicznej. Może tam będzie się działo coś ciekawego.
- Racja - smok podniósł się, po czym razem z przyjacielem ruszyli w stronę pracowni alchemicznej.
Był to dość wysoki budynek położony na obrzeżach miasta, przez co długo się do niego szło. Jego ściany zostały wykonane z grubego granitu i dla pewności, że nie rozpadnie się przy pierwszym wybuchu, cała konstrukcja została wzmocniona magią. Na dachu można było dostrzec kilka kominów, na których ptaki czasami robiły sobie gniazda. Niestety ich żywot, zarówno zwierząt jak i ich "konstrukcji" nie był za długi.
- Dlaczego to musi być tak daleko? Nie mógłbyś mnie tam zabrać na grzbiecie? Było by szybciej - powiedział Asgore, gdy droga zaczęła go już nużyć.
- Dobrze wiesz, że nie mam gdzie tam wylądować - prychnął Merik - A poza tym nie chcę, by znowu, jakiś popierdolony wynalazek naszego szalonego alchemika mnie trafił. Wiesz, że to zdarzyło się już parę razy.
-Wiem, pamiętam. Nieźle się wtedy uśmiałem.
- Zamknij się, bo następnym razem zadbam o to byś ty dostał, a nie ja!
- No już - Asgore poklepał Merika po plecach, przy okazji się śmiejąc - Zluzuj.
- Jak ja cię czasami nienawidzę - Młody smok westchnął ciężko, ale w końcu się uspokoił.
Kilkanaście minut później znaleźli się przed drzwiami pracowni alchemicznej. Bez namysłu weszli do środka i ruszyli długim korytarzem. Podłoga, ściany oraz sufit były tu wykonane z szarego kamienia, co nadawało całemu miejscu bardzo surowego klimatu. Szczególnie, że jedynym urozmaiceniem były pochodnie oraz drzwi.
W pewnym momencie z jednego pomieszczenia dało się usłyszeć bardzo głośny huk. Asgore i Merik spojrzeli po sobie, po czym bez namysłu otworzyli odpowiednie drzwi, przez które wyleciały kłęby szarego dymu.
- Otwórz te pieprzone okna - z głębi sali dało się usłyszeć wrzask głównego alchemika. - Chyba, że chcesz nas podusić!
Alchemikowi nikt nie odpowiedział, ale po chwili można było usłyszeć dźwięk otwieranych okien. Merik chcąc lekko przyspieszyć proces wietrzenia pomieszczenia, pokazał Asgorowi by się cofnął. Następnie machnął kilka razy skrzydłami wywołując tym samym mocniejszy wiatr, który pomógł wywabić dym z pokoju. W kilka chwil powietrze zostało praktycznie całkowicie oczyszczone, dzięki czemu w końcu można było dostrzec pracownie.
Było to duże pomieszczenie o wysokim strofie i tak samo surowym wyglądzie co korytarz. Tylko tutaj stało wiele stołów na których leżało mnóstwo przedmiotów o dziwacznych kształtach. Niektóre przypominały wielokolorowe kryształy, inne egzotyczne rośliny, a jeszcze inne ciężko było opisać. Prócz tego można było dostrzec różne szkła jak fiolki, zlewki i inne przedziwne przedmioty.
Jednak nie wszystko wyglądało tak całkiem normalnie (przynajmniej jak na to miejsce). Jeden ze stołów był zniszczony. Wyglądało na to, że coś na nim wybuchło, przez co mebel złamał się w pół i się zwęglił. Natomiast szczątki przedmiotów, które na nim stały, leżały gdzieś na podłodze.
- Widzę, że znowu eksperyment się nie powiódł Serisie - powiedział Asgore podchodząc do głównego alchemika.
Był to potwór o ciele pokrytym szarą skórą i gdzieniegdzie srebrnymi łuskami. Posiadł długi ogon z niewielkimi kolcami na jego końcu. Poruszał się na dwóch nogach, przypominające te u strusia, tylko zakończone ostrymi pazurami. Jego ręce przypominały bardziej łapy z pięcioma palcami. .
- Niestety, wasza książęca mość - warknął główny alchemik ubrany w szarą szatę - Ale to wszystko przez tego głupiego szczyla. Dlaczego ja go w ogóle wziąłem na asystenta?
- Uspokój się, bo ci żyłka pęknie - powiedział Merik podchodząc do swojego przyjaciela.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić, synu generała, nie tutaj. To moje królestwo i ani ty, ani twój pożal się boże ojciec nie będzie się tu mądrzyć. A teraz przepraszam - potwór ruszył szybkim krokiem ku wyjściu - Ale muszę zająć się jedną pilną sprawą. - po tych słowach wyszedł.
- Nienawidzę tego dziada - mruknął Merik, gdy alchemik już wyszedł.
- Chyba z wzajemnością - zaśmiał się Asgore - A teraz choć, czas zrobić to po co tu przyszliśmy.
Po tych słowach Asgore ruszył w kierunku końca sali, a Merik od razu poszedł za nim. Przy jednej ze ścian, na małym stoliku znajdowała się misa z wodą, gdzie w razie potrzeby można było schłodzić oparzenie lub umyć ręce. Obecnie stał przy niej potwór, najprawdopodobniej asystent głównego alchemika .
Z boku przypominał człowieka, ubranego w czarny, roboczy płaszcz i spodnie oraz buty w tym samym kolorze. Jednak gdy spojrzało się na jego twarz od razu wiedziało się, że ma się do czynienia z potworem. Jego głowa była całkowicie biała, jednak nie pokrywał ją żadna skóra, mięśnie czy ścięgna. Wyglądała jakby zrobiona została z samych kości., tak samo z resztą jak jego ręce.
Gdy potwór usłyszał jak ktoś idzie w jego stronę odwrócił się w ich stronę, dzięki czemu można było dostrzec czarne doły zastępujące oczy i usta z ostrymi zębami, wykrzywione w sadystycznym uśmiechem.
- Czegoś wam potrzeba? - odezwał się mrocznym i lekko "chropowatym" głosem.
- Więc to ty jesteś nowym asystentem głównego alchemika? - Merik spojrzał na potwora z ciekawością. Jego wygląd, choć nie był zbyt dziwny, jak na potwora, to przyprawiał o dreszcze.
- Jeżeli tego starego dziada można nazwać alchemikiem, to tak jestem jego asystentem - w głosie potwora dało się słychać niechęć do tego tytułu.
- A zamierzasz się nam przedstwaić, czy masz zamiar pozostać anonimowym? - tym razem odezwał się Asgore.
- Nazywam się Gaster.
- Ja jestem...- zanim Merik zdążył się przedstawić, Gaster mu przerwał.
- Nie musisz się przedstawiać Meriku, synu generał.
- Skąd znasz moje imię?
- Ciężko żebym go nie poznał - Gaster schował swoje ręce za plecami i uśmiechnął się jeszcze bardziej - ten stary dziad non stop ubliża twojemu ojcu i tobie.
Merik zaśmiał się na te słowa. Wiedział, że główny alchemik nie przepada za nim i jego ojcem, ale nie sądził, że aż tak.
- To prawda, nie przepada za mną. Chyba dlatego, że król ufa mojemu ojcu bardziej niż jemu. A ta niechęć, niestety przeszła również na mnie.
- Jak widać - Gaster wzruszył ramionami i wyminął ich - Potrzebujecie jeszcze czegoś? Muszę wracać do pracy.
- Nie, pójdziemy już - odparł Asgore i udał się w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia - powiedział Merik na odchodne, po czym udał się za przyjacielem.
Po chwili oboje stali przed pracownią alchemiczną. Dzień powoli chylił się ku zachodowi, czyli spędzili w pracowni więcej czasu niż przypuszczali.
- To co teraz? Po wczorajszym raczej nie opłaca się nam iść na piwo do Gira.  - zagadnął Merik.
- Może skoczymy do wschodniej dzielnicy? Dobrze byłoby się trochę odprężyć - odparł Asgore.
- Chyba to nie najlepszy pomysł. Po stolicy krąży plotka, że masz się niedługo ożenić.
- Eh, przymknij się. Prędzej dam sobie rękę uciąć niż ożenię się z jakąś kurwą z wysokiego rodu.
- Ale pomyśl, nie musiałbyś wtedy chodzić do burdeli - Merik zaśmiał się głośno, a przyjaciel spojrzał na niego złowrogo.
- A ty chciałbyś się ruchać z tą samą dziwką przez całe życie? - warknął.
- Oczywiście, że nie. Nudne by to było, a i bachora bym się pewnie dorobił.
- No właśnie. Więc chodź już, bo zaraz sam pójdę.
- No już już - młody smok zaśmiał się pod nosem - Jakiś ty niecierpliwy.
Po tych słowach oboje ruszyli w stronę wschodniej dzielnicy, zwaną też dzielnicą rozpusty. 
Share:

POPULARNE ILUZJE