Notka od autora: Miałaś
nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe,
śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy
chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym
królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie
śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić
nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
Minęły dwa tygodnie odkąd zdecydowałaś się przygarnąć rannego potwora. Cały czas się martwiłaś, ale jego stan wydał się poprawiać. Za każdym razem, gdy zmieniałaś opatrunek na jego czaszce, widziałaś pewien progres. Najmniejsze pęknięcia zarastały i znikały bez śladu. Niepokoiły cię największe szczeliny, ponieważ ich wygląd się nie zmieniał. Skoro jedzenie go leczy starałaś się przygotowywać maksymalnie wartościowe posiłki. Kupiłaś też w aptece kilka butelek ONS-ów . Póki co nie narzekał na twoje gotowanie ani na smak aptecznych preparatów, więc nie jest wybredny, albo stara się być grzeczny i udowodnić w ten sposób, że ci jednak ufa.
Dziś znów masz wolną niedzielę. Całe szczęście w tym semestrze zajęcia ze studentami zaocznymi masz tylko w piątki popołudniu i soboty. Nienawidzisz pracować w niedziele. Skoro dysponujesz większą ilością wolnego czasu możesz przygotować jakiś wyjątkowy obiad. Miałaś wrażenie, że twój pacjent ma dość płynnej diety. Zrobisz bardziej konkretne danie, najlepiej coś co lubi. Powinnaś się o to zapytać.
- G! – zagaiłaś podchodząc do niego z kubkiem porannej kawy. To chyba wasz wspólny nałóg i rytuał – możesz mi powiedzieć co lubisz?
- Palić – odpowiedział niemal bez zastanowienia.
- Rozmawialiśmy o tym! Nie pozwolę Ci zapalić papierosa, póki jesteś w takim stanie. Dym tytoniowy zawiera tysiące szkodliwych substancji. Skąd możesz mieć pewność, że nie wpływają źle na Twój organizm? Szczególnie teraz, gdy musisz wyzdrowieć. – obruszyłaś się – Miałam raczej na myśli coś do jedzenia. Mam dziś wolne, mogę Ci przygotować potrawę, którą naprawdę lubisz.
- Czy ludzie mają hamburgery, frytki albo hot dogi? – Oczywiście, sam fast-food. To raczej nie jest osoba, która kiedykolwiek wcześniej przejmowała się swoim zdrowiem i racjonalną dietą.
- Tak, ale nie jestem specjalistką w przygotowywaniu takich dań. Mogę coś zamówić i przywiozą nam do mieszkania. To nawet dobrze, odpocznę sobie od gotowania. – poszłaś do sypialni po telefon aby złożyć zmówienie. Przez chwilę zastanawiałaś się nad wegetariańską opcją takich potraw.
- Czy potwory jedzą mięso? – zapytałaś. Sama od wielu lat jesteś pescowegetarianką. Nie pamiętasz już jak smakuje kotlet wieprzowy.
- I tak i nie. To zależy od rasy.
- Więc mam zamówić w mięsnej czy wegańskiej restauracji – chciałaś się upewnić.
- Zdecydowanie w mięsnej – westchnęłaś. Jednak był po prostu wyrozumiały dla twojej super zdrowej kuchni. Dla siebie zamówisz jakąś sałatkę, może podkradniesz mu kilka frytek.
***
Wreszcie będzie miał okazję zjeść coś normalnego! Oby tylko ludzie nie spierdolili sprawy i to było naprawdę dobre. H. się stara. Wykorzystuje swoją naukową wiedzę aby go leczyć. Jednak przygotowywane przez nią papki są fatalne w smaku. Nie, żeby był jakiś wybredny, nigdy nie zwracał uwagi na to co je, nie miał też jakichś ulubionych smaków. Zaczął jednak tęsknić za normalnym jedzeniem z Podziemia, tak samo jak tęsknił za papierosami.
Usłyszał jakąś irytującą melodyjkę.
- Nie bój się! To tylko domofon. Pewnie przyjechał dostawca z naszym jedzonkiem!
Przecież się nie boi. Jest naprawdę ciekaw co zmówiła i jak to będzie smakować.
H. wyszła z mieszkania, pewnie nie chce wpuszczać obcego człowieka. Po chwili wróciła, podeszła do niegoi położyła jakieś pakunki na stolik. Jak zawsze pomogła mu usiąść, po czym sama usadowiła się na kanapie, bardzo blisko niego.
Musiał się przyzwyczaić do tego, że ta ludzka istota go dotyka. Sam nie będzie w stanie o siebie zadbać, powinien być więc wdzięczny, że ona to robi, na dodatek niemalże bezinteresownie. Jednak mimo wszystko każdy fizyczny kontakt z kimś, kogo nie może zobaczyć był dziwny. Zdecydowanie nie czuł się z tym komfortowo.
- Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. Ta restauracja ma całkiem dobre recenzje. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pomogę Ci w jedzeniu?
- Chcesz mnie nakarmić? – był zdziwiony. Oczywiście brak wzroku stanowił pewien problem, ale nie spodziewał się, że człowiek będzie go karmił. To dość krępujące. Starał się przywyknąć do jej bliskości gdy zmieniała mu opatrunki, ale karmienie…
- Tak, pomogę Ci, otwieraj tylko buzię. Do frytek wolisz keczup czy sos czosnkowy? Może zaczniemy od hamburgera, póki jest jeszcze ciepły – była dość pewna siebie, jakby robiła to wcześniej wiele razy.
- Karmiłaś już kogoś w ten sposób? - czuł się bardzo nieswojo. Bycie karmionym kojarzyło mu się z bardzo romantyczną relacją. Niemalże z czymś intymnym. To, że nie widział, jeszcze bardziej potęgowało te dziwne odczucia. Przecież ona jest pierdzielonym człowiekiem! Nawet nie wie jak wygląda. Może jest odrażająca. Dobry nastój zaczął go opuszczać.
- Oczywiście! Miałam praktyki w szpitalu na różnych oddziałach. Czasem chorzy ludzie nie są w stanie jeść samodzielnie, szczególnie dotyczy to osób starszych. Praktykanci ich karmią, robiłam to wiele razy. Nie bój się, mam doświadczenie – zaśmiała się.
Fantastycznie, ona po prostu ma go za bezradnego kalekę. Nie, on aktualnie jest bezradnym, ślepym kaleką, który od dwóch tygodni nie ruszył się z tej pierdolonej kanapy. Zakuło go za mostkiem. Już chciał jej powiedzieć, że nie jest aż takim dziadem i nie potrzebuje pomocy, gdy do jego nosa dotarł ten przecudowny aromat.
- Otwórz buzię – nie mógł się powstrzymać, rozchylił zęby i poczuł jak ląduje między nimi kawałek hamburgera. Na wszystkie gwiazdy świata, których jeszcze nigdy nie widział i nie wie czy kiedykolwiek zobaczy! To było przepyszne! Teraz ma gdzieś, że człowiek karmi go jak jakiegoś zwierzaka. Jego zęby niemal automatycznie otwierały się po kolejny kęs. Frytki były równie niesamowite. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł smak soli. H. używa jej bardzo oszczędnie. Nie miał pojęcia dlaczego.
- Rety, naprawdę to lubisz. Szkoda, że moich potraw nie pałaszujesz z takim apetytem – kurwa, zauważyła. Musi szybko coś ściemnić, bo jeszcze się na niego obrazi!
- Ty też dobrze gotujesz!Naprawdę mi smakują Twoje koktajle, zupy i to takie galaretowate z owoców – jak na złość zapomniał nazwy tego gluta.
- To był kisiel – westchnęła – nie musisz kłamać. Mało kto jest fanem zdrowej diety, szczególnie łatwostrawnej. Nawet nie masz pojęcia ile muszę się namęczyć z pacjentami w przychodni diabetologicznej. Oni mogą umrzeć, jeśli nie będą pilnować właściwej diety a nie potrafią tego zrozumieć – ton jej głosu był smutny.
- Przepraszam – naprawdę nie chciał sprawić jej przykrości – ja nie umrę od nieodpowiedniego jedzenia. Mogę umrzeć od jego braku, ale rodzaj nie ma dla potworów większego znaczenia. Są takie, które jeśli coś lubią, jedzą to cały czas, tylko i wyłącznie.
- U ludzi by to nie przeszło, wymagamy urozmaiconej diety – jej humor nieco się poprawił. Całe szczęście.
- Co wzięłaś dla siebie? – chciał zmienić temat.
- Sałatkę i małe frytki – odparła – ale zjem jak skończymy z Twoim obiadem. Zostało Ci jeszcze kilka frytek – Otwierał usta już bez większego skrępowania.
Nagle poczuł na swoim policzku coś miękkiego i delikatnego. Nigdy w życiu nie czuł niczego podobnego. To było przyjemne i czułe dotknięcie, aż przeszły go dreszcze.
- Och, przepraszam! – To coś, co go dotykało odsunęło się.
- Co to było? – Zapytał zaskoczony.
- To była moja ręka, chciałam wytrzeć Ci zęby serwetkę, bo trochę się pobrudziłeś. Powinnam Cię ostrzec, przepraszam. – Wyraźnie się zdenerwowała.
- Twoja ręka? Gdy zmieniasz mi opatrunki Twoje dłonie są zupełnie inne. – Nadal był zaskoczony. To była ludzka ręka?
- No tak, ale wtedy mam na sobie lateksowe rękawiczki. To wymogi higieniczne. Wiesz, moje ręce są czyste, ale nie sterylne. To dla Twojego bezpieczeństwa. – wyjaśniła szybko. Więc ten dotyk, który mu się nie podobał, to były gumowe rękawice? To nie była ludzka skóra? Kurwa, mieszka z człowiekiem pod jednym dachem, a dalej tak mało o nich wie.
- G!, widziałeś kiedyś człowieka? Wiesz choć mnie więcej jak wyglądam? – zapytała niepewnie. Widział, nie żywego oczywiście, ale w ludzkich śmiechach było pełno zdjęć i obrazków.
- Tak. Na obrazkach. Akurat za mojego życia żaden z waszego gatunku do nas nie wpadł. Ale wszyscy wyglądacie tak samo – odpowiedział szczerze.
- Cóż, masz trochę racji. Z anatomicznego punktu widzenia niewiele się od siebie różnimy. Każdy zdrowy człowiek składa się z tych samych elektów. Komórki tworzę tkanki, tkanki narządy, narządy układy a układy cały organizm człowieka. Jednak różnimy się detalami – zaczęła wyjaśniać w naukowy, ale jednocześnie zrozumiały sposób – Ludzie mogą mieć na przykład różny kolor skóry, włosów lub oczu. O naszych indywidualnych cechach decydują gany, które przekazują nam rodzice - nagle zamilkła.
- Coś się stało? Możesz mówić dalej, to bardzo ciekawe – naprawdę go zainteresowała. Powinien się dowiedzieć czegoś więcej o ludziach, skoro już znalazł się w ich świecie.
- Czy chciałbyś mnie zobaczyć? – zapytała bardzo nieśmiało.
- Wiesz, że jeszcze nie potrafię otworzyć oczu. To raczej nie jest możliwe – odparł zawiedziony. Teraz naprawdę był bardzo ciekaw jej wyglądu.
- Niewidomi ludzie używają do tego rąk. Dotykają twarzy nowo-poznanej osoby i dzięki temu mogą wyobrazić sobie jej wygląd – zestresował się, naprawdę by mu na to pozwoliła?