27 sierpnia 2017

Undertale: Opowieść o smoczym generale - Rozdział 4 [opowiadanie by Ksiri]

Notka od autora:  Historia toczy się w uniwersum Underfell'a, jeszcze przed pierwszą wojną z ludźmi. Głównym bohaterem jest Merik, syn generała potworzej armii. Chłopak chce w przyszłości pójść w ślady swojego ojca, a nawet zająć jego miejsce. Jednak jak na młodego potwora przystało, nie tylko to zaprząta mu głowę. Razem ze swoim przyjacielem, Asgorem, przyszłym królem potworów, starają się jakoś osłodzić sobie codzienne życie pełne obowiązków i morderczych ćwiczeń. 
Autor: Ksiri

Spis treści:
| 4 (obecnie czytany)|
| 7 |

Od dość burzliwej rozmowy z Gasterem minął tydzień, a Merik powoli puszczał ją w niepamięć. W tym czasie w stosunkach między ludźmi, a potworami niewiele się zmieniło, co bardzo cieszyło młodego smoka. Nie musiał się niczym przejmować, dzięki czemu mógł razem z przyjacielem wybrać się na polowanie. 
- Ile to już czasu minęło od naszego ostatniego polowania? – spytał Asgore, siodłając swojego karego konia.
- Z jakiś miesiąc, może więcej.. – odparł w zamyśleniu Merik. Jego gniady koń już dawno był osiodłany, więc pozostało mu tylko czekać na Asgora. 
- A, pamiętam. Upolowaliśmy wtedy chimerę, racja?
- Tak, ciężkie to było polowanie. 
Choć na świecie były zwyczajne zwierzęta jak konie, koty czy psy, to po ziemi chodziły również bestie. Ludzie obraźliwie mówili, że to dalecy kuzyni potworów, na co oni kategorycznie zaprzeczali.
Bestiom było znacznie bliżej do zwierząt. Miały swoje gatunki, rasy, gromady itd. Choć z wyglądu czasami przypominały jakiegoś potwora to daleko im było do ich poziomu. Bestie, choć agresywne to były niezbyt inteligentne, co sprawiło, że stały się głównym celem polowań. Choć to potwory częściej czyhały na ich życia. 
- Możemy już ruszać, czy masz zamiar siodłać tego konia przez następny tydzień – Merik westchnął ciężko, zniecierpliwiony czekaniem na przyjaciela. 
- No już, już. Skończyłem – mruknął niezadowolony Asgore. Siodłanie konia nigdy nie było jego mocną stroną –Możemy ruszać. 
Po tych słowach oba potwory wsiadły na swoje wierzchowce, po czym galopem ruszyli w stronę jednej z bram miasta. Nie minęło dużo czasu, a mury stolicy pozostawili za sobą, a przed nimi rozpościerały się olbrzymie pola. Dalej na horyzoncie majaczał lasy i góry, gdzie ponoć od pewnego czasu grasowała jakaś potężna bestia. 
Podróż minęła im w ciszy, a gdy tylko minęli pierwsze drzewa lasu zsiedli z koni i dalej poszli pieszo, ciągnąc zwierzęta za sobą. Las był dość gęsty więc jazda w siodle mogła być dość niewygodna. 
- Ech, nie cierpię tej części polowania – mruknął Merik, idąc jedną z mniej uczęszczanych ścieżek, co jakiś czas odgarniając niewielkie gałęzie drzew, które były na wysokości jego twarzy.
- Nie jesteś sam – odparł Asgore, który szedł tuż za nim. 
Następne godziny były wypełnione chodzeniem po lesie i szukaniem śladów bestii. O dziwo nie natrafili na nic. Nawet na najmniejszy odcisk łap, szramy po pazurach, czy zwłokach zwierzęcia, które bestia mogłaby pożreć. 
Przez ciągłe poszukiwania, zagłębili się w las, tak bardzo, że powoli zbliżali się do gór.
- Merik wracajmy, to nie ma żadnego sensu – warknął Asgore, podirytowany ciągłym łażeniem po lesie – Nic nie grasuje w tym pieprzonym lesie. Pewnie jakiś wieśniak przestraszył się wilka czy dzika i rozpowiedział, że widział olbrzymią bestię. 
- Poczekajmy jeszcze chwilę. Mam wrażenie, że co tu jest. 
Miał racje. Kilka minut później po lesie poniósł się głośny ryk, który z pewnością należał do bestii. Asgore i Merik spojrzeli po sobie, po czym błyskawicznie wsiedli na grzbiety swoich koni i popędzili w stronę dźwięku. Las w tych rejonach na szczęście był rzadszy, więc jazda konna nie była taka ciężka. 
Jednak gdy dojechali na miejsce skąd słyszeli ryk, nic nie zastali, prócz zwykłej małej, leśnej polany, na której nie było żadnych śladów obecności nawet najmniejszej bestii. 
- Co jest do….? – warknął Asgore, jednak jego wypowiedź przerwał kolejny ryk, tym razem dobiegający z gór. 
- Chodźmy. Nie chce, by to kilkugodzinne łażenie po lesie poszło na marne.
Młody smok popędził swojego wierzchowca i pędem ruszył w miejsce skąd słyszał ryk. Asgore ruszył za nim, by po chwili go dogonić. 
Teren po którym jechali stawał się coraz bardziej stromy i kamienisty, przez co musieli zwolnić, co drażniło oba potwory, gdyż nie chcieli dać bestii uciec. 
Jednak gdy po raz kolejny znaleźli się na miejscu, nie dostrzegli swojej ofiary. Wokół nich były tylko kamienie, a nad nimi wisiał wielki nawis skalny. 
- Mam dość. Co tu się do cholery jasnej wyrabia – warknął Merik. Nie podobała mu się ta cała sytuacja. 
- Powiem ci – krzyknął Asgore, który najwyraźniej potrzebował dać upust swojej złości – Ktoś sobie z nas kpi. 
- Nie inaczej wasza książęca mość– za plecami potworów rozbrzmiał jakiś męski głos. 
 Od razu obrócili się jak poparzeni, by po chwili dostrzec za sobą mężczyznę ubranego w czarną z broję z dużym mieczem przy pasie. Był to człowiek o brązowych włosach, jasnej cerze i przebiegłym uśmiechu. 
- Czego chcesz kmiocie? –warknął Asgore, który nie za bardzo cieszył się z widoku człowieka. Nie miał zbyt dużego szacunku do ludzi, co wyjątkowo lubił okazywać. 
- Śmierci twojej i twojego towarzysza. 
Po tych słowach oba potwory spojrzeli po sobie, po czym ryknęli śmiechem i przez dobrą minutę nie mogli się uspokoić. W tym czasie mężczyzna obserwował ich z przebiegłym uśmieszkiem, jakby coś knuł. 
- Chyba sobie żartujesz? – zaczął Merik, gdy w końcu doszedł do siebie – Nas jest dwóch, a ty jesteś sam. Co masz zamiar nam zrobić w takiej sytuacji?
- Nic – mężczyzna wzruszył ramionami, po czym cofnął się o krok – Po prostu poczekam kilka sekund. 
- Co? – młody smok rozejrzał się wokół i zdał sobie sprawę jak bardzo przeliczyli swoje siły. 
Nagle jakby znikąd, wokół nich pojawili się ludzie. Jedni ubrani w zbroje, inni w płócienne szaty z jakimiś naszyjnikami na szyi. Wszystkich przeciwników było razem z trzydziestu. 
- No to będzie ciekawie – po tych słowach Asgore zszedł ze swojego wierzchowca i zza peleryny wyjął wielki miecz. Jego towarzysz po chwili do niego dołączył, również dobywając swojego oręża. 
- Ja biorę tych po prawej, a ty tych po lewej? – zapytał Merik spoglądając na otaczających ich wrogów, którzy chyba nie śpieszyli się z atakiem. 
- Skoro tak chcesz…
Po tych słowach oboje zaatakowali. Asgore na przemian walczył mieczem i magią ognia. Niestety jego towarzysz nie miał tego komfortu, gdyż przez nawis skalny nie był w stanie przybrać swojej smoczej formy. Była po prostu za duża. Dlatego pozostała mu tylko walka mieczem i zdanie się na swoje umiejętność. 
Pomimo tego, że przeciwnik miał nad nimi przewagę to oba potwory z łatwością odpierały ich ataki. Rycerze choć silni nie mieli co liczyć się z siłą potwora, a magowie padali jak muchy, gdyż to ich Merik i Asgore obrali sobie za główny cel. Wiedzieli, że wyeliminowanie magów znacznie ułatwi im walkę, która powoli dobiegała końca. 
Ocalali ludzie uciekali w popłoch. Jednak szybko zostawali dobici przez Merika, który zabrał ze sobą łuk, z którego z łatwością mógł zabić ich na odległość. 
- No i to tyle? – spytał Asgore kopiąc jedno z truchieł – Myślałem, że będą trochę silniejsi. 
- Mów za siebie – warknął Merik, który podczas walki, pomimo, że nie sprawiała mu dużej trudności, został ranny w paru miejscach.
- Bez swojej smoczej formy nie jesteś już taki silny, co? – zaśmiał się Asgore opierając się o swój miecz. 
- Chcesz się przekonać? 
Młody smok wymierzył swoim mieczem w Asgora, na co ten zaśmiał się i również po raz kolejny dobył swojego oręża. 
- Nie sądziłem, że będziesz mi groził. 
- To nie groźba, a wyzwanie – Merik zaśmiał się kpiąco, ale jego dobry humor został przerwany, przez jakiś wrzask za nim. 
Szybko się odwrócił i zobaczył za sobą ludzkiego maga, którego miał wcześniej za martwego. Choć był ranny, a jego szaty w niektórych miejscach zostały naderwane, to teraz stał pewnie na nogach i mierzył w młodego smoka jakimś dziwnym zaklęciem przypominającą wielką czarną kulę energii. 
- Choć nie zabiję tym Asgora, to chociaż uda mi się ubić ciebie – mag sapnął ciężko i posłał w Merika zaklęcie. 
Młody smok wiedział, że nie uda mu się zrobić uniku ani zmienić formy, kula leciała za szybko. Na pomoc Asgora też nie miał co liczyć. Dlatego po prostu uniósł miecz, mając nadzieję, że uda mu się zablokować zaklęcie. 
Jednak ku jego zaskoczeniu, nie musiał się przed niczym bronić, bo coś go zasłoniło. A tym czymś była wielka kość, która cała sczerniała po tym gdy czarna kula w nią uderzyła. 
- No proszę proszę, nie sądziłem, że ludzie potrafią posługiwać się tym rodzajem magii – z boku rozległ się czyjś znajomy głos. 
Merik spojrzał w tamtą stronę i ujrzał Gastera. Nie spodziewał się ujrzeć go tutaj. 
- Gaster co ty tu robisz? – warknął Merik, niezbyt szczęśliwy z obecności potwora. 
- To tak się dziękuje za ratunek życia? – spytał Gaster z rozbawieniem, podchodząc do Merika. 
- Podziękować mogę ci później, a teraz chce wiedzieć co ty tu robisz?
- Panowie – przerwał im Asgore – Nie chce wam przerywać w waszej kłótni, ale ktoś nam ucieka.
Wszyscy spojrzeli w stronę maga, który rzucił się do ucieczki, a za pomocą swojej magii poruszał się z naprawdę dużą prędkością. 
- Ech, jak polowanie na jelenie – westchnął Merik i sięgnął po łuk, ale Gaster zatrzymał go gestem ręki. 
- Zostaw, ja to załatwię. Jeszcze mi królika doświadczalnego zabijesz – po tych słowach, wyciągnął prawą rękę ku uciekinierowi, który nagle zatrzymał się w pół kroku i przewrócił się. Po chwili zaczął sunąć ku nim. 
Choć nieszczęśnik starał wyszarpać się spod działania magii, to jego wysiłki zdały się na nic. Po chwili stał już przed obliczem Gastera, który uśmiechał się sadystycznie. 
- Co masz zamiar z nim zrobić? – spytał Merik, opierając się na swoim mieczu. 
- Już mówiłem, to mój nowy królik doświadczalny. 
- A Silas pozwoli ci go u siebie trzymać? – do rozmowy wtrącił się Asgore.
- Ten stary dziad gdzieś wyjechał, więc się nie zorientuje. A co do twojej podzięki za uratowanie życia… – zwrócił się do Meirka – Chciałbym byś pomógł mi w jednym eksperymencie. 
- Co? Nie ma mowy! 
- A czy tego nie wymaga od ciebie honor? – uśmiech nie schodził młodemu alchemikowi z twarzy – Czy za uratowanie życia nie należy się jakaś przysługa?
Młody smok chciał coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował. Gaster miał racje. Choć wiele potworów nie znało czegoś takiego jak honor, to ojciec zawsze uczył go, że honor jest rzeczą bardzo ważną. 
- Dobra, przyjdę do ciebie jutro w południe. –powiedział po chwili 
- Wspaniale, w takim razie do zobaczenia – po tych słowach Gaster położył swoją dłoń na ramieniu maga i zniknął, zostawiając Merika i Asgora samych. 
-Wiesz na co się piszesz? – spytał następca tronu po chwili. 
-Nie wiem Asgorze. Mam nadzieję, że tak. – westchnął ciężko – Na razie wracajmy. 
Po tych słowach obaj dosiedli koni i zaczęli jechać w stronę stolicy, zapominając o polowaniu. 
Share:

26 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Wrażliwiec [The Skeleton Games -Touching Red] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Wrażliwiec (obecnie czytany)
-Nnn-nie, puść – Sans zaczął lekko sapać.
-Będzie dobrze, nie wierć się i zrelaksuj – zabrałaś jego rękę pochylając się nad nim
-P-przestań. Cholera. Nie baw się tym jak jakąś zabawką – wołał starając się Cię odepchnąć. Uniósł swoje biodra do góry i jęknął, kiedy je pchnęłaś. 
-Powiedziałeś, że mogę to zrobić, to część naszej umowy – rzuciłaś z uśmiechem, trzymając w dłoni czerwony obiekt, drugą przytrzymując jego ciało. 
-Powiedziałem, że możesz na to po-popatrzeć... - dalej się wiercił, desperacko pragnąć wolności, próbując wyrwać się. Odpowiedziałaś tuląc go mocniej przyciskając do kanapy. 
-Długo na to czekałam. A teraz, kiedy w końcu mi pozwoliłeś, będę rozkoszować się każdym centymetrem – przesunęłaś dłonią wzdłuż obiektu, był inny od ludzkiego. Sans zachłysnął się powietrzem przyglądając Ci się zmieszany. 
-N-nie dotykaj tego tak. Nghhh – jęknął i zamknął oczy w strachu, kiedy Twoje palce znalazły pewne miejsce. Uśmiechnęłaś się na jego reakcję. 
-Ciekawe co się stanie, jeżeli tutaj przycisnę – przesunęłaś się delikatnie tak, aby mógł popatrzyć. 
-N-nie. Cholera, jeżeli to zrobisz, to... to wyjdzie.. - patrzył na Ciebie błagalnie, abyś przestała. Przycisnęłaś mały guziczek na czerwonym telefonie i poczułaś drżenie własnej duszy, potem żółty laser wystrzelił do góry pozostawiając ślad na suficie. 
-A więc już wiem, że nie jest to zabawka dla dzieci – mruknęłaś patrząc na jeszcze dymiący znak nad sobą, kiedy siedziałaś na kanapie
-Mówiłem, że to niebezpieczne, debilko – Sans krzyknął zza Twoich pleców, dalej trzymałaś jedną z jego rąk na plecach
-Po co ci laser w telefonie? Kto to umieszcza w komórkach?
-Mam też plecak odrzutowy. A teraz oddaj nim zrobisz sobie krzywdę przez głupotę – cmoknął, lecz dalej bawiłaś się jego telefonem. 
-PLECAK ODRZUTOWY! Jest plecak odrzutowy. Jak zmieściłeś go tam?! - krzyczałaś z ekscytacji widząc inne przyciski. Zastanawiałaś się o którym mówił. 
-Magia kretynko, a co innego. No i nic nie wciskaj. Złaź ze mnie, twoja ludzka dupa jest ciężka – Spróbował się spod Ciebie wyślizgnąć, ale szybko zrozumiał wagę gigantycznej kobiety jak Ty. W tym czasie zdecydowałaś, że przestaniesz go oglądać z zewnątrz, sprawdzisz natomiast jaki ma program, co zawiera jego menu. Kliknęłaś kilka opcji jakie znałaś i zatrzymałaś się na tych obcych. 
-Co to jest między wymiarowe pudełko? - kliknęłaś i pojawiła się lista rzeczy. Musztarda. Musztarda. Pusta butelka musztardy. Klucz do drzwi. Alarmowa musztarda. Pusta butelka po piwie. Kulka. Temmie Flakes. Musztarda. Chrupki. Karnet Wpierdolu. Brzęczyk. 
-To coś z moimi rzeczami. Nie patrz
-Tutaj jest ... alarmowa musztarda. Co to jest alarmowa musztarda? 
-Powiedziałem, nie patrz – wysyczał. Wybrałaś alarmową musztardę zaciekawiona. Butelka zaczęła samoistnie wychodzić z ekranu komórki. Przyglądałaś się zszokowana. Z ledwością złapałaś ją wolną ręką, tą samą w której trzymałaś telefon, kiedy na butelkę zaczęła oddziaływać grawitacja. 
-Możesz... umieszczać... rzeczy...... w swoim TELEFONIE! - pomijając fakt, że jego komórka ma czarno-biały wyświetlacz, nie ma aparatu ani panelu dotykowego, to jest jedną z najbardziej niesamowitych rzeczy jakie widziałaś. Jeżeli ludzie mogliby połączyć swoją technikę z potworzą.. Ah, tak strasznie tego chciałaś... 
-Wsadź to spowrotem, przestań bawić się moimi rzeczami! - Patrzył się na Ciebie, choć mniej się wiercił. W jakiś sposób poddał się losowi. 
-Nie wiem jak? 
-Wciśnij puste miejsce i przytrzymaj butelkę przy ekranie. - zrobiłaś jak powiedział, musztarda dosłownie zniknęła, natomiast w menu pojawił się napis alarmowa musztarda. 
-To niesamowite! Wiesz jakie to przydatne?! 
-Tak, wiem, to mój cholerny telefon! 
-Jak wiele możesz w nim zmieścić? - westchnął i schował twarz w dłoniach. 
-Tyle ile mam wolnych miejsc. 
-Dobra, a zmieściłbyś tu samochód? 
-Jest coś takiego jak limit wagi na jedno miejsce. I nie, nie możesz użyć wielu miejsc aby zmieścić duży obiekt. 
-To ile na jedno miejsce? - znowu westchnął
-Potworza magia nie działa w ten sposób. To nie jest ludzka technologia gdzie wszystko jest określone i stałe. Idea powstania czegoś takiego to miejsce gdzie można schować niewielkie przedmioty i temu służy. Możesz spróbować powiększyć miejsce, ale nie zawsze wyjdzie do ciebie obiekt. To właśnie między innymi dlatego nie chcemy dzielić się z wami naszymi rzeczami. 
-To zajebiste! Potwory są zajebiste! Jak możecie to trzymać w ukryciu?! Wiecie ile byście za to zarobili?! 
-T-to nic wielkiego, nie zmieścisz tam nic więcej niż kilka pierdół 
-Jak możesz tak mówić? To niesamowite! Potwory są niesamowite. Wasza magia jest niesamowita! - zakrył czaszkę rękami. 
-To normalne nudne rzeczy, nie rób z tego coś wielkiego głupia – mruknęłaś zadowolona dalej patrząc na telefon. Wyszłaś z tego menu i udałaś się tam, gdzie był napis „tekst”. Nie znalazłaś tam nic niezwykłego. Twoja ostatnia wiadomość była na górze, ale odkryłaś coś jeszcze... -Na co teraz patrzysz? - zapytał cicho
-Czaszeczko... dlaczego masz mnie zapisaną jako NowyKontakt3? 
-Ja.. co... uh.. ja... - przekręcił głowę w róg kanapy między oparciem a poduszką do siedzenia, zauważyłaś jednak jak na jego kościach policzkowych pojawia się rumieniec zawstydzenia. 
-Jesteś tak leniwy, że nie chciało ci się wpisać mojego imienia... zaraz... jestem trzecią osobą której to zrobiłeś? 
-Ja... Uhhh... - lecz kiedy nic nie odpowiedział, zrozumiałaś. 
-Czaszeczko... jak mam na imię?
-Ch-cholera – zakrył głowę rękami. 
-Nie... Cholera to nie jest moje imię
-Nie moja wina! Nigdy mi nie powiedziałaś! 
-Nie wiesz jak się nazywam! Prawie przeszliśmy razem całą grę. Kupiłam ci trzy razy żarcie. Poszłam do ciebie kiedy płakałeś i krzyczałeś podczas burzy. Widziałam twoją słodką serduszkową bieliznę! 
-Co do diabła?! Przestań o tym mówić! - zerknął na Ciebie między palcami. 
-Zabrałeś dziewictwo mojej duszy wyciągając ją i bawiąc się nią jeszcze kilka minut temu!
-Zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ! Nie mów o tym w ten sposób! 
-A ty nadal nie wiesz jak się nazywam... Ty to umiesz postępować z kobietami... 
-Ja... uh... - nie wiedział co powiedzieć. 
-Myślałam, że się przyjaźnimy – puściłaś rękę, którą mu trzymałaś, ale nadal siedziałaś na nim. 
-Ch-cholera... Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, nie wiedziałem, było już za późno aby zapytać! - Schowałaś twarz w dłoniach starając się nie śmiać, kiedy udawałaś, że płaczesz. 
-Nie, Czacho. Nie mogę ciągnąć dalej z tobą ten niedorzeczny związek 
-Co, nie.. Ja nie.... co? Związek?
-Nie, póki nie zapytasz się jak się nazywam. - czekałaś chwilę, lecz kiedy nic nie zrobił pociągnęłaś nosem. Starał się na Ciebie spojrzeć. 
-Uh... jak... jak masz na imię paniusiu? - wystawiłaś twarz zza dłoni. 
-Nazywam się _____ miło mi poznać – wystawiłaś rękę, aby go uścisnąć, lecz on się tylko patrzył na Ciebie. - No weź, nie wiesz jak przywitać nowego kumpla? - pomachałaś ręką. 
-Nie będę dotykał twojej obrzydliwej ludzkiej ręki, paniusiu – powiedział wyraźnie ostatnie słowo zdecydowanie próbując nie wymówić twojego imienia. 
-A więc będziemy siedzieć i czekać, aż tego nie zrobisz – w drugiej ręce miałaś jego telefon, któremu znowu się przyglądałaś nadal siedząc na plecach potwora. Jego kości wbijały się boleśnie w Twój tyłek, ale to ignorowałaś. 
-Kurwa, niech ci będzie. - przekręcił się i chwycił Cię za rękę jedną ze swoich i zabrał ją natychmiast zaskoczony – Co KURWA?! - Trzymałaś w ręku jego brzęczyk, śmiałaś się głośno. 
-Hahaha jasna... to było... haha... bawiłam się twoją komórką hahaha... nie mogłam.... nie mogłam się oprzeć... haha 
-Złaź kurwa ze mnie! I oddaj mi mój telefon! - warknął. Zeskoczyłaś z kanapy nadal się śmiejąc, oddałaś mu własność, wstał i warczał wgapiając się w Ciebie – Dobra, to była pierwsza część układu, a druga? - skrzyżował ręce na piersi nadal siedząc na kanapie. 
-Dla tej drugiej będzie mi potrzebne twoje ciało – westchnął masując się kościstymi palcami między oczami 
-O co dokładnie ci chodzi? 
-Chcę abyś zgłosił się jako wolontariusz do lokalnego i okazjonalnego Domu Strachów w tym roku
-Chcesz abym pracował? Mogę to zrobić po swojemu i oddać ci po prostu forsę. 
-Nie, pieniądze zbieramy na wsparcie potrzebujących, w tym roku potrzebujemy potworzej pomocy - przyglądał Ci się podejrzliwie. 
-A po co bandzie ludzi potworza pomoc? Sami możecie sobie poradzić. 
-Wiesz co to Dom Strachów? 
-Jakaś stara posiadłość, gdzie ludzie myślą, że straszą duchy. 
-Cóż... trochę racji w tym jest. We wrześniu świętujemy Halloween. To święto gdzie sami przebieramy się za potwory, straszymy nawzajem i dajemy cukierki. To takie okazjonalne przyjęcia, ale przez większość świąt chodzi o przypomnienie i uzmysłowienie sobie czym jest śmierć i zły świat. 
-No i? ... Potrzeba wam potworów, aby ludzie mogli udawać ten cały zły świat? - Sans nie był pod wrażeniem
-Nie... nie, źle to zrozumiałeś Czaszeczko. Podczas Halloween, popularną atrakcją jest Nawiedzony Dom. To miejsce gdzie ludzie płacą, aby zostać przestraszonym przez innych ludzi przebranych za demony, morderców i uh.. potwory. 
-Jestem zaszczycony, że zostałem wrzucony do tego samego worka z mordercami i demonami – wywrócił oczami. 
-Um.. ale jest zabawnie! - starałaś się jak mogłaś, go przekonać, ale bez każda Twoja myśl nie wydawała się dostatecznie dobra. 
-Wybacz paniusiu, ale nie będę pakował się w jakiś durny event kilku znudzonych ludzkich chujów. Znajdź inny sposób w jaki będę mógł zapłacić ci za zniszczenia. 
-Nie, zaczekaj, źle się wyraziłam. To um.. 
-Słuchaj – przerwał Ci – Może nie wiesz, bo siedzisz cały dzień grając w gry gdzie ludzie i potwory mogą się przyjaźnić i dają sobie kwiatki, ale potwory nie są dobrze traktowane. Niektóre z nas wyglądają przerażająco, tak jak ja, nie traktuje się nas dobrze. Wyzywają mnie od obrzydliwych pokrak gdziekolwiek pójdę. Ludzie odciągają ode mnie swoje dzieci kiedy tylko idę ulicą, tak jakbym chciał je zamordować w biały dzień. Nie mogę dostać roboty gdzie będę widziany przez klientów, odpadają prace biurowe, bo nikt nie chce ze mną współpracować. No i teraz ty chcesz, abym świętował jakąś ludzką tradycję dla tych ignorantów? Kurwa NIE! - zacisnął ręce w pięści. Uniósł brew czekając na Twoją odpowiedź. 
-Cóż... nie chciałam tego wyciągać, nie teraz, ale nie zostawiasz mi innego wyjścia. Jeżeli pójdziesz na to ze mną, przez tydzień będziesz dostawał żarcie od Grillbys
-Cholera jasna – jego kościste palce zacisnęły się mocniej – Ja... nie zrobię tego, nie kupisz mnie – starał się wyglądać na opanowanego, ale widziałaś, że się łapię. 
-Dobra! Sam tego chciałeś! Spłacę twój dług u Muffet – zamarł, jego źrenice zrobiły się malutkie. 
-S-skąd o tym wiesz?! - jego twarz była czerwona. Oparłaś się wygodnie na kanapie rechocząc ze śmiechu. 
-Wiem o wszystkim, Czaszeczko. Niczego przede mną nie ukryjesz. 
-Powiedz skąd wiesz! - Warczał podchodząc do Ciebie na kanpaie z zaciśniętymi pięściami, jeszcze nigdy nie widziałaś takiej jego miny. 
-Spokojnie, spokojnie – pomachałaś ręką – Muffet sama mi powiedziała, kiedy ze sobą rozmawiałyśmy. Jest jakby moją psiapsiułą, wiesz? - otworzył szeroko oczy. 
-Kumplujesz się z tą szaloną suką?
-Ej nie mów tak o niej! O moja przyjaciółka
-Jak możesz ją tak nazywać, płacisz jej czy...
-Nie, to normalna przyjaciółka. Lubię z nią rozmawiać. Wpadam do niej co jakiś czas. I wiesz co? Podoba się jej Halloween. - myślał chwile analizując informacje. Potem usiadł i rozluźnił ramiona. 
-N-naprawdę spłacisz za mnie dług?
-Myślę, że mogę to zrobić
-To nie brzmi jak coś pewnego. 
-Spłacę twój dług – starałaś się brzmieć przekonująco. Zmrużył oczy. 
-Nie jesteś pewna, co?
-Nie umiesz ufać innym, co?- siedzieliście naprzeciwko siebie na kanapie wgapiając się w siebie. Pierwsza złamałaś walkę spojrzeń i westchnęłaś – Co powiesz na to, spróbujesz i jeżeli ci się nie spodoba, będziesz mógł odejść. Ja i tak spłacę twój dług, no i sprawa ze zdemolowaniem mi mieszkania będzie czysta. Zgoda? - wyciągnęłaś rękę. 
-Mmmmm, dobra, zgoda. Ale nadal przez tydzień chcę Grillbys – wyciągnął rękę i uścisnął Twoją poczułaś prąd w ręce. Czy on...? - Hehehe, brzęczyk, zawsze zabawny – pokazał go ukrytego między palcami. 
-Zapłacisz za to później, Czacho. 
-Oczywiście, że tak – szczerzył się wyraźnie z siebie zadowolony
-Więc za co wisisz Muffet? Myślałam, że to była zwykła pożyczka, ale... po twojej reakcji...
-Nie twoja cholerna sprawa – warknął 
-Dobra, dobra, nie złość się – drgnął i ziewnął – Wracaj do domu i idź spać. Koniec z graniem skoro zniszczyłeś mi telewizor. 
-Jak chcesz – zszedł z kanapy i zaczął zakładać buty 
-spotkanie jest w niedzielę od dwunastej do szesnastej
-Co? Cztery pierdolone godziny?! 
-A no i nawiedzony dom jest otwierany w każdy weekend przez cały wrzesień, no i przez całe Halloween. 
-KURWA!
-Dobranoc Czaszeczko. 
-PIEPRZ SIĘ! - wyszedł z mieszkania w pośpiechu. 
Share:

Gra: RolePlay - Karta Postaci - Shinimasu Kasai

Imię: Shinimasu (woli jak mówi się na nią Shi)

Nazwisko: Kasai

wiek: 17 lat

urodziny: 5 grudnia

kocha/lubi: słodycze; koty; surowe mięso; sprzątać; naturę; spokój; czytać; zabawę; lasery; słońce; motylki; 

Nie lubi/Nienawidzi: gotowanego/pieczonego mięsa; brokułów; bałaganu; hałasu; sekretów, kłamstwa; nudy; pająków; małych przestrzeni; mrozu

Charakter: bardzo nieśmiała; cicha; infantylna; szczera do bólu; ufna; bezmyślna; uległa; impulsywna; szybko się upija; masochistka (nie przyznaje się); pomocna; pacyfistka; tsundere; porywcza; ma arachnofobię;

Wygląd: 
człowiek: 145 cm wzrostu; sylwetka szczupła; bardzo blada cera; wygląda na 13 lat; przeważnie nosi ubrania w stylu goth/pastel goth; duże okrągłe złote kocie oczy; srebrno-niebieskie długie za biodra włosy; blada cera; zawsze ma na szyi różową wstążkę z malutkim dzwoneczkiem; ostre kocie ząbki; czarny koci ogon oraz uszka;
kot: przypomina kota syjamskiego; ma złote oczy; ma czarno-fioletowe łapki, uszka oraz ogonek na którego końcu jest biała plamka; futerko ma lekko niebieskawe

Zdolności: potrafi zmienić się w kota kiedy ma na to ochotę, lecz przemiana następuje też pod wpływem strachu; jej krew koloru purpurowego ma lecznicze właściwości; w ciemności jej oczy lekko świecą;

Rodzina: Jej matką jest człowiek a ojcem koci potwór (coś jak BP); nie posiada rodzeństwa;


Share:

25 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Kulminacja pisania RPG [The Skeleton Games -The culmination of my being is written in RPG] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Kulminacja pisania RPG (obecnie czytany)
Pięć minut po tym jak wydostałaś się postacią z pułapki, znalazłaś postać Sansa stojącą na środku pomieszczenia.
-Czaszeczko... EJ CZACHO! - stuknęłaś go delikatnie nogą.
-Co... - drgnął
-Usnąłeś
-Ah, kurwa
-Wytrzymaj jeszcze trochę, prawie koniec
-Mówisz tak – ziew – od jakiegoś czasu
-Gadaj co chcesz, prawie koniec. - robiliście dalej swoje. Historia wyglądała na taką, kończącą się. Większość statku jest zniszczona, wasze postacie mają odblokowaną historię, no i zostało wam jeszcze tylko jedno pomieszczenie. Musicie powstrzymać wielkiego stwora przed wysłaniem swoich dzieci na ziemię. Wiecie już jaki jest kod na zniszczenie stacji. Jeżeli Sans wytrzyma trochę dłużej, niedługo pokonacie finalnego bossa. Weszliście do nowego pomieszczenia pełnego schodów. Kosmita wyglądający jak poskręcany człowiek z początku pojawił się i was zabił. Potem spadło coś szmalowatego z sufitu i rozpoczął się filmik. - Wygląda na to, że twój przyjaciel się pojawił – czekałaś chwilę lecz kiedy nic nie odpowiedział, popatrzyłaś na niego i zauważyłaś, że znowu przysnął – Czaszeczko, obudź się, przegapisz – stuknęłaś go stopą, ale tym razem się nie obudził. Nie chciałaś, aby przegapił kluczowe sceny, pochyliłaś się i stuknęłaś go w ramię. - Obudź się. - Nadal nic, chwyciłaś go za ręce i potrząsnęłaś – Czacho.. - podskoczył, pierwszym co zobaczył to szlamowaty stwór na monitorze obok finalnego bossa.
-Chcę być twoim przyjacielem – krzyknęło zabijając waszych przeciwników. Czułaś, że zaraz stanie się coś złego i miałaś rację. Sans krzyczał. Jego lewe oko błysnęło na żółto i czerwono, kiedy prawe zniknęło całkowicie. Poczułaś napięcie w pomieszczeniu i nagle pojawiła się wielka pomarańczowa, świecąca kość i przebiła Twój telewizor niszcząc go. Sans dalej krzyczał i drżał, chowając swoje lewe oko za dłonią. Co się z nim dzieje? Czy miał koszmar? Spał przecież spał krótko. Pochyliłaś się aby go uspokoić. - OBUDŹ SIĘ! - krzyknęłaś chwytając go za ramiona. Warknął i popatrzył świecącym okiem na Ciebie. Poczułaś jak dziwny nacisk uderza w Twoje ciało. Coś zostało wyrwane z Twojej klatki piersiowej lecz nim zdążyłaś zareagować uderzyłaś ciałem o sufit. Jak tylko byłaś na nim i otworzyłaś oczy zobaczyłaś, że niewielkie przedmioty unoszą się same w pokoju, zaraz potem spadłaś na podłogę. Zakasłałaś odzyskując oddech. Podniosłaś na Sansa, miał twarz schowaną w rękach, czerwone łzy ciekły mu z oczu.
-Nie znowu, błagam, nie wracaj, nie wracaj – mamrotał, trząsł się, wbijał palce w czaszkę.
-CZERWONACZACHO WKURWISZ SIĘ KIEDY POWIEM, ABYŚ ODDAŁ MI FORSĘ ZA TELEWIZOR! - krzyknęłaś. Podniosłaś się z ziemi czując narastającą adrenalinę. Od czasu piątku nie robiłaś nic co mogłoby ją obudzić. Sans miał coś w rodzaju ataku paniki, więc postanowiłaś wyrwać go z niego. Całe szczęście dla niego, kilka magicznych ataków prawdopodobnie nie zrobi Ci krzywdy. Ale nie oznacza to tego, że pozwolisz mu walić Twoim ciałem po mieszkaniu jakbyś była piłeczką. Myśląc o tym, naprawdę NIE podoba Ci się, że niszczy Ci mieszkanie. Widziałaś, jak gapi się na Ciebie świecącym okiem, jego lewa ręka zadrżała, stanęłaś w pozycji obronnej. - Dawaj! - szepnęłaś. Uniósł rękę do góry, poczułaś nacisk na klatce piersiowej, płynącą krew w żyłach, skupiłaś się na uczuciu. Tym razem gdy spadałaś na ziemię upadłaś na nogi. Kiedy chciał uderzyć Tobą w ścianę, odbiłaś się od niego stopą. Mogłaś tylko patrzeć na ruchy jego rąk i odwracać się w odpowiednim kierunku, aby odbijać się od ścian. Kiedy atak zniknął, zaczęłaś biec w jego stronę ignorując uczucie, że coś Cię przebija. Rzuciłaś się na niego i mocno objęłaś ramionami. - CZACHO! LEPIEJ SIĘ OCKNIJ TERAZ I PRZESTAŃ DEMOLOWAĆ MI MIESZKANIE! - popatrzył Ci w oczy zaskoczony, drżał jak osika
-Nie, nie znowu, proszę, nie znowu, nie znowu, błagam – mówił głośniej. Dziwnym było czuć jak małe jest jego kościste ciałko pod kurtką, w Twoich ramionach, próbujące wyrwać się z objęć. Mocniej go przytuliłaś.
-SZKIELECIE SANSIE! MASZ NATYCHMIAST SIĘ OBUDZIĆ – darłaś się. Przestał patrząc na Ciebie, kolory coraz wolniej migotały w jego oczodole. - To tylko gra, siedzisz w nudnym mieszkaniu i grasz w gry – Źrenica jego oka przestała migotać, powróciło czerwone spojrzenie, wpatrywał się w Twoją twarz. - Już dobrze? Spokojnie. Nie będziesz już dzikim szkieletem? - Nadal się patrzył, widziałaś jakiś żal za spojrzeniem. Nadal leciały mu łzy. W końcu się uspokoił, lecz potem jego twarz wykrzywił grymas strachu i zaskoczenia – Pobudka pięknisiu. Witamy na Ziemi – uśmiechnęłaś się. 
-N-nie chciałem – wyrzucił z siebie – Przepraszam, cholera, przepraszam – zabrałaś swoje ręce i klęknęłaś przed nim na kanapie. Jego oczy błądziły od Twojej twarzy do piersi. - O kurwa – wyciągnął w Twoją stronę swoje ręce
-Ta wiem, zniszczyłeś mi telewizor – Patrzył na Ciebie niedowierzająco
-Nie za to kretynko. Trafiłem cię. 
-A tak, chodzi ci o całe rzucanie mną po ścianach? Nie martw się, jestem całkiem.... wytrzymała... i ... - popatrzyłaś w dół na swoją klatkę piersiową. Wielka, świecąca, pomarańczowa kość przebijała ją na wylot. Obok było pomarańczowe serce – O kurwa!  
-JA PIERDOLĘ!
-JA JEBIĘ! - Panikowałaś troszeczkę. Nie bałaś się śmierci, ale nie wiedziałaś jak reagować na świecące rzeczy wbite w ciało. - CO MAM ZROBIĆ?! 
-Kurwa, Ja... Cholera! Powinienem to wyciągnąć i-i... Ale co jeżeli potem się wykrwawisz? - Starał się patrzeć wszędzie, tylko nie na Ciebie. Był przerażony tym co się dzieje. Zaczęłaś badać kość. Wygląda na to, że przechodzi przez Ciebie, a nie Cię przebija. Nie ma krwi i nie czujesz bólu. Jedyne co jesteś w stanie powiedzieć, że zdecydowanie Ci niewygodnie. 
-Nie martw się. Nie widzę żadnej krwi. Powinnam krwawić?
-Tak... nie.... nie wiem.... Ataki na duszę nie powinny zostawać jeżeli żyjesz. Znikają kiedy zadadzą obrażenie. 
-Tak, ale normalnie sprawiają, że się krwawi?
-Nie te, te zadają obrażenia twojej duszy – poprawił się lekko na kanapie. Z horrorem przyglądał się kości w Tobie. 
-Mojej duszy nic nie jest, tak? Rany... moja dusza – w końcu zwróciłaś uwagę na unoszące się serduszko obok kości. Delikatnie świeciło na pomarańczowo w ciemnym pokoju. Był to bardziej intensywny kolor niż kość obok niego. Nie umiałaś oderwać wzroku. Pod sercem przeczytałaś swoje imię. Przechyliłaś głowę na bok - ... jest pomarańczowa? 
-To... Cholera, powinienem zakończyć pojedynek. 
-Zaraz, zaraz, chcę...! - Lecz nim cokolwiek powiedziałaś, serduszko wskoczyło do Twojej piersi i kość wyparowała zarówno z Ciebie jak i z TV. Nie było śladu po tym co się stało. No, ale telewizor nadal był zniszczony. Będziesz musiała kupić nowy. - Aaaa dlaczego nie zaczekałeś, chciałem się mu przyjrzeć! - marudziłaś 
-Oszalałaś! Chciałaś siedzieć i gapić się na duszę cały czas będąc pod wpływem ataku!
-Mówiłam, nic mi się nie działo. Nie bolało czy coś... Ej! Wyciągniesz ją znowu? - wgapiał się w Ciebie
-Kurwa nie! Nie powinienem zaczynać walki. Trudno się walczy kiedy nie chcesz nikogo skrzywdzić
-Już jedną zacząłeś, z drugą nie powinno być problemu – nalegałaś
-Jakiej części w zdaniu „kurwa nie” nie zrozumiałaś? 
-Próbuję cię przekonać! - Siedział i patrzył na Ciebie, podczas kiedy Ty myślałaś nad sposobem przekupienia go. Zdecydowanie o czymś myślał, jakby chciał się o coś zapytać. 
-O co chodzi z twoją duszą?
-Co? Coś z nią nie tak? - Zmarszczyłaś brwi, to ciekawe co powiedział. 
-Nie widziałem nic na niej. 
-Była pomarańczowa z moim imieniem pod spodem. 
-To widziałem głupia. Ale nie było innych statystyk. 
-Masz świadomość, że pytasz człowieka który nigdy wcześniej nie widział duszy, nawet własnej, dlaczego jego dusza jest dziwna....? - wywrócił oczami. 
-Brakowało twojego HP i LV obok imienia. 
-Zaraz, zaraz, zaraz... - musiałaś mu przerwać. To nowa informacja której nie mogłaś zmarnować – Mówisz mi, że dusza jest wypełniona stylem z gier i ma takie same informacje? 
-Myślałem, że ludzie opierali statystyki w grach na własnych duszach – mruknął zmieszany. 
-Nie, jestem przekonana że wiedza o duszach i statystyki została zapomniana przed zrobieniem pierwszego RPG. - wzruszył ramionami. Myślałaś o swoim HP, musiało być wspaniałe biorąc pod uwagę Twoje umiejętności leczenia. A może jest niskie? Szybko się regeneruje po obrażeniu? Chcesz zobaczyć te statystyki. Masz pewnie wysoki LV. Żyjesz już od dawna, musiałaś zdobyć wiele doświadczenia. - Fajnie byłoby zobaczyć moje LV i HP. Pewnie są wysokie – mruknęłaś. Zadrżał lekko na Twój komentarz i pochylił się delikatnie marszcząc brwi. 
-Wysokie HP to nic złego, ale nie chcesz mieć wysokiego LV
-...Dlaczego? To źle mieć wysoki poziom? 
-HP i LV to akronimy. HP oznacza nadzieję i wzrasta, kiedy masz jej więcej – przybliżył się jeszcze troszeczkę, jego źrenice zaświeciły nieco jaśniej – LV to poziom przemocy. Wzrasta, kiedy zdobywasz EXP za zabójstwo. 
-A EXP oznacza...? - zapytałaś niepewnie. 
-Punktu egzekucji. - troszeczkę zbladłaś. Ta. Twoje statystyki muszą być wysokie. Nie byłaś najlepszą osobą. Sans patrzył na Ciebie, starając się coś zrozumieć. - Ciekawe jakie numery by się pokazały gdybyś ich nie chowała. - Czułaś, jak zaczynasz się pocić. To naprawdę znakomicie, że ostatecznie nie zobaczył Twoich statystyk. 
-Ja.. uh, nie przypuszczam abym umiała ukryć coś takiego – zaśmiał się i machnął ręką
-Założę się, że niektóre z gier mówią coś o tym. To co się z tobą dzieje ma wpływ na twoją duszę. 
-Ej, a wiesz, że co piątek wychodzę się napić? Imprezuję tak mocno, że potem nie wiem co się dzieje! - zaśmiał się i wywrócił oczami. - Ale zaraz, dlaczego moja dusza jest pomarańczowa? Nie przepadam za tym kolorem. 
-Pomarańczowy cechuje odwagę, to twoja dominująca cecha 
-Naprawdę? Odwaga... To nie jest jakiś dar do zdobywania wiedzy... - Przez cały czas który spędzasz na ziemi, masz wiedzę większa niż większość ludzi. Dlaczego odwaga? Nie lubisz tego koloru. 
-Ta, bo ktoś kto nie wie nic o własnej duszy będzie miał dar do nauki. Idiotka. 
-Oh, więc jakie cechy mają ludzie?
-Cierpliwość, odwaga, uczciwość, wytrwałość, życzliwość, sprawiedliwość i determinacja. - myślałaś przez chwilę nad nimi. 
-Chyba odwaga pasuje troszeczkę, ale pozostałe też
-Cóż ech, ludzie mają je wszystkie, ale w twoim przypadku, najwięcej masz odwagi – Huh, a tego się nie spodziewałaś. 
-Więęęc, twoją najmocniejszą cechą pewnie jest dobroć – uniosłaś lewą brew i zaśmiałaś się 
-Heh... uh... właściwie masz trochę racji. Dusze wszystkich potworów są zrobione z tego samego. Miłości, współczucia i łaski. - powoli założyłaś rękę za oparcie kanapy opierając o nią głowę. Uniosłaś brew szczerząc się do niego złowieszczo. 
-Doprawdy? Rany, to miłe doświadczyć twojej miłości, współczucia i łaski kiedy wyciągnąłeś moją duszę i rzucałeś mną po mieszkaniu. Zaraz po tym jak mówiliśmy o drżących duszach – zauważyłaś niewielki rumieniec na jego kościach policzkowych. 
-To nie tak i dobrze o tym wiesz... - rozejrzał się po pokoju. Wyglądał na przybitego, drgnął nim zaczął mówić dalej. - Cz-czy naprawdę się nie boisz? W ogóle? - na jego głowie pojawił się niewielki pot 
-Czego...?
-Właśnie zdemolowałem ci mieszkanie używając twojego ciała – machnął ręką pokazując zniszczenia. Zauważyłaś, że poza Twoim ukochanym telewizorem uszkodzona została figurka, leżała w częściach. Podobnie jak kilka pozostałych 
-Aaaa moje dzieciątka! - Podbiegłaś do nich i stałaś nad częściami. Wśród pozostałości po innych dostrzegłaś kosmitę z Silent Space 4, kiedy go podniosłaś, brakowało mu nogi. Może uda Ci się ją tak przyczepić, że nikt się nie zorientuje. Wtedy usłyszałaś chrząknięcie, Sans niepewnie wstawał z kanapy. 
-Ja mogę uh... zapłacić za szkody... no i kupię ci nowy telewizor... - W głowie zaświtał Ci pomysł. O tak,.. zapłaci... ale nie pieniędzmi. 
-Czaszeczko – odwróciłaś się trzymając w rękach zniszczony model – Wiesz, że to można było dostać tylko podczas przedsprzedaży edycji kolekcjonerskiej? Wszystko zostało już wyprzedane. Nie możesz tego już kupić. - Oczywiście, to nie jest do końca prawda. Ludzie kupują takie wydania i sprzedają je online, ale tego mu nie powiesz. 
-Ja... uh... p-przepraszam – patrzył na ziemię zrezygnowany 
-No i nie zależy mi nie pieniądzach – uśmiechnęłaś się cwanie. 
-Ch-cholera, czego chcesz? - zaczął się niepokoić. Złowieszczo oblizałaś wargę. 
-Twoje ciało Czaszeczko. Chcę twojego ciała. 
Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 15.0

Efekt naszej pracy z zeszłego tygodnia!
Jako, że w zeszłotygodniowym kółku brało udział wiele osób, teraz udział mogą brać wszyscy. Więc spokojnie. Base jest jednak zdecydowanie mniej

Gra wymyślona przez Andgora. 

1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zarezerwowałeś - zaczynasz rysować. Patrz jednak z którymi base Twoja postać sąsiaduje i dogadaj się z osobami, z którymi się styka! Jeżeli Twoja postać nie styka się z nimi, albo osoby nie rysują w danej chwili, albo już narysowały - nie pytaj się i nie patrz na nich
3 - Rysujesz dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostujesz (zapisuje na stronie) i przesyłasz bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
http://imgur.com/
http://tinypic.com/
http://photobucket.com/
Można też przesłać na mojego fanpage na facebooku
Albo na maila: yumimizuno@interia.pl
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - NIE zmieniamy wielkości obrazka
7 - Jeżeli osoba z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!

A W TYM TYGODNIU

2-Miranedka (jutro)
Share:

24 sierpnia 2017

Event: Urodziny Undertale


A więc tak kochani, 15 września gra Undertale będzie miała dwa lata na rynku. W związku z tym organizuję event. No, grzechem by było gdybym się za to nie zabrała, prawda? 

Phehehe, no to tak:
Event jest dla wszystkich.
Mogą być prace +18 
Można podawać swoją stronę internetową/bloga etc
Można słać: 
Opowiadania - Do 10 stron. W liczbie maksymalnie do 3. Mogą stanowić początek już rozpoczętej historii i np w linku dać adres do miejsca gdzie można poczytać o tym dalej
Komiksy - Krótkie i sytuacyjne w liczbie do 5. Mogą być też dłuższe stanowiące początek historii i w linku dodać np miejsce gdzie można to przeczytać dalej
Obrazki - Do 5
Zdjęcia - Do 5
Osoba która prześle opowiadanie, może słać też obrazki. Chodzi o to, że nadesłanie jednego nie blokuje wam słania drugiego. 

Mogą to być Wasze opowiadania, czy też zwyczajne przemyślenia na temat gry oraz wszystkiego co jest z nią związane. Mogą to być recenzje, teorie, pomysły, oneshooty, zdjęcia z undermeetów etc. Nie ma ograniczeń. 

Prace proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl

Termin: Do 13 września 2017 (wliczając w to ten dzień. Czyli do 13 września 2017 roku 23:59:59) 

W tytule wiadomości proszę napisać: Urodziny Undertale - nick


W razie pytań, proszę walić śmiało w komentarzach :D 

Po nadesłaniu prac, zostaną one wszystkie zebrane w jedną całość, uporządkowane i połączone, stworzą książkę tak jak w przypadku eventu walentynkowego, wielkanocnego czy z okazji urodzin Zwierzogrodu. 
Share:

Undertale: Gra w kości - Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza? [The Skeleton Games -Mommie, what does soul crushing mean?] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza? (obecnie czytany)
Kolejnego dnia nadal padało. Nie jakoś bardzo, ale nadal trzeba było wychodzić pod parasolką. Idąc do Muffet, zobaczyłaś kilka antypotworzych plakatów, ale nie było ich wiele, przeciwnicy musieli uciec przed deszczem. Zadzwonił dzwoneczek kiedy zamknęłaś drzwi cukierni za sobą. 
-Witaj szaraczku. Spodziewałam się ciebie. Ahuhuhuhu – Muffet pomachała Ci zza lady. 
-Bałaś się wczorajszej burzy? - wyszczerzyła kły w uśmiechu
-Ugh, to było najgorsze co mi się ostatnio przytrafiło. Byłam pewna, że będzie lawina. Nie wiedziałam, że grzmoty brzmią podobnie. 
-Ta, mój potworzy sąsiad też się bał – zaśmiałaś się lekko przypominając sobie wczorajszą reakcję. 
-Oh, twoim sąsiadem jest potwór? 
-Ta, kościotrup. To właśnie ten, co się wprowadził nieco ponad tydzień temu. - wyglądała na zaskoczoną
-Oh... Jeden... kościotrup?
-A no, jeden – byłaś nieco zmieszana. 
-Ahuhuhuhu, nie spodziewałam się, że szkieleci bracia się rozdzielą, to bardzo interesujące. Więc, który to, Sans czy Papyrus? 
-Uh... Sans? - mina jej zrzedła 
-Uhg, ten obrzydliwy pokurcz. Choć w sumie Papyrus nie jest od niego lepszy. Ale przynajmniej on umie się zachować... 
-Zaraz, skąd ich znasz?
-Szaraczku, jest wiele różnych rodzajów potworów, ale tylko dwa szkielety. Sans i Papyrus byli całkiem sławni w Podziemiu. Ahuhuhuhu...
-O, naprawdę? 
-Jeżeli ta szumowina będzie wchodzić ci w drogę, daj mi znać. Wisi mi kupę forsy. Przeprowadzka na Powierzchnię nie anulowała jego długu, choć pewnie uważa, że tak się stało. 
-Hoh! Naprawdę? - wyszczerzyłaś się – Zapamiętam sobie – Czułaś przyjemność, dowiadując się czegoś, co będziesz mogła kiedyś wykorzystać. Z tego co już wiesz, potwory nie lubią mieć u nikogo długów. 
-Czego sobie dzisiaj życzysz, Szaraczku?
-Coś nowego z truskawkami? - Muffet uśmiechnęła się szeroko. Przeszła trochę w lewo i stuknęła w szkło gabloty jedną ze swoich lewych rąk. To co pokazywała, wyglądało jak różowe mózgi pokryte cukrem pudrem. 
-No i mam pączki z truskawkami – wskazała kilka pozostałych, ale bardzo podobały Ci się te mózgi. - A tam masz kieszonkę z truskawkami i jagodami 
-Chcę mózgi i kilka pajęczych ciastek – wzięła to co chciałaś i dodała dwie kieszonki od siebie. Zapłaciłaś. 
-I pamiętaj co ci powiedziałem. Sans to naturalny pechowiec. Jeżeli będzie sprawiał problemy, daj mi znać – Przytaknęłaś i wyszłaś. W drodze do domu dostałaś telefon. Z trudem niosąc siatkę słodkości i trzymając parasolkę udało Ci się wyciągnąć telefon. Popatrzyłaś na kontakt. Jenine Thomas... Jenine Thomas... Natychmiast odebrałaś. 
-Witam tutaj _____
-____ z tej strony Jenine Thomas, z Halloweenowego domu upiorów. 
-Ohhh prawie zapomniałam kim jesteś – była kierowniczką Domu Strachów, który otwierał się co rok. To najlepszy nawiedzony dom w okolicy. Pieniądze jakie się na nim zdobywa zawsze idą na sierocińce, zaś osoby które w nim pracują to wolontariusze, którzy zajmują się tym miejscem przez cały wrzesień. Wszystko zaczyna się organizować na długo przed świętem. Całe szczęście, zamykają o dwunastej, więc zawsze masz czas wyjść się napić w piątek. 
-Cóż, minął rok. Zastanawiałam się, czy w tym też chcesz nam pomóc. 
-Oczywiście, że tak. Ostatnio świetnie się bawiłam! 
-To świetnie. Zawsze byłaś jednym z bardziej... entuzjastycznych aktorów. Spotykamy się w niedzielę między dwunastą a szesnastą.
-Nie powinnam mieć problemów, aby wpaść
-To dobrze. Wszyscy jesteśmy podekscytowani. Zgłosił się do nas potwór! 
-Naprawdę? A jaki?
-Wygląda trochę jak wilk. Próbowaliśmy go podpytać, ale wiesz jakie potwory są...
-Heh... płacisz im? Bo wiesz, że nie są ... wolontariuszami. 
-Tak, mamy możliwość opłacenia kilku aktorów. Mieliśmy problem ze skontaktowaniem się z jakimkolwiek potworem, wiesz? - pomyślałaś o swoim sąsiedzie. Ta, oni unikają kontaktów. Ciekawe czy... 
-Ej, a gdybym przyprowadziła ze sobą jeszcze jednego?
-Byłoby wspaniale! Otworzenie nawiedzonego domu z prawdziwymi potworami przyciągnie klientów! 
-Zobaczę, co da się zrobić. Niczego nie obiecuję, ale jestem całkiem przekonana, że może mi się udać. 
-Dziękuję ci bardzo. Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś pomocna. 
-Wiesz, lubię ubierać się w łachmany, umazać sztuczną krwią i straszyć ludzi. Cieszę się, że zapraszacie mnie co rok. 
-Raz jeszcze dziękuję. Do zobaczenia w niedzielę! - Wsadziłaś telefon do kieszeni kiedy stanęłaś przed budynkiem. Musisz wymyślić plan, aby Sans z Tobą poszedł. Może wykombinować coś w związku z długiem u Muffet? Ahh, sama myśl prawdziwego kościotrupa w nawiedzonym domu sprawia, że masz na Twarzy szeroki uśmiech. Brzmi znakomicie! Ludzie pomyślą, że to manekin czy coś. Ciekawe ile osób posika się ze strachu. Otwierając drzwi do mieszkania wyobrażałaś sobie krzyki, przerażone twarze i ludzi dosłownie srających pod siebie i wybiegających z domu upiorów, a potem proszących się o drugi raz. 
Po kilku godzinach usłyszałaś, że Twój sąsiad jest już w domu. Nie przyszedł, po prostu w nim był. Ciekawe jak udaje mu się przedostać po klatce schodowej tak cicho. Nigdy nie słyszałaś, aby jego drzwi otwierały się, albo zamykały. Tak jakby po prostu nagle zaczynał przemieszczać się po pokoju. Włączył muzykę. Wysłałaś mu wiadomość. 

Ty: Jak dostajesz się tak cicho do domu?

Po chwili odpisał

CzerwonaCzacha: siedzisz i czekasz aż wrócę?

Ty: Tak, mamy grę do skończenia

CzerwonaCzacha: daj chwilę

Nie odpowiedział na Twoje pytanie, ale nie będziesz naciskać. Po chwili usłyszałaś pukanie. Otworzyłaś drzwi. Twoim oczom ukazał się ledwo żywy szkielet, jeżeli można tak mówić w przypadku kościotrupa. Jego czerwone oczy były zamglone, jakby umiejscowione dalej w ciemnych oczodołach. Miał nawet podkrążone oczodoły znacznie bardziej niż wczoraj. Wczłapał się do środka tak, jakby miał zaraz upaść. 
-Łoł, Czaszeczko. Dobrze się czujesz? Ledwo się trzymasz. Nie chcę abyś zamienił się w kupę kości na mojej podłodze
-Potwory zamieniają się w pył kiedy umierają, głupia. No i nic mi nie jest. Po prostu jestem niewyspany przez tę chujową burzę no i zawracałaś mi dupę całą noc. - kiedy wchodził do środka przypomniałaś mu o zdjęciu butów. 
-O tak, pamiętam ze słyszałam coś o tym pyle. Było w wiadomościach. Twoje ciało to tak naprawdę magiczna projekcja duszy, no i magia znika po waszej śmierci, więc ciało zamienia się w proch. - Ziewnął i usiadł na kanapie 
-Wygląda na to, że wy ludzie umiecie raz na jakiś czas zrobić coś dobrze – Włączyłaś konsolę i podałaś mu pada. Otwierał i zamykał oczodoły powoli zasypiając. 
-Jesteś pewien, że nie chcesz wrócić do domu i się zdrzemnąć? Wyglądasz jak trup
-Nieee, nic mi nie jest. Chcę skończyć grę i ... - ziew – iiii zjeść żarło Grilla
-To samo?
-Ta – zamówiłaś siedząc na kanapie. Patrzyłaś na sąsiada. Jadłaś już słodkości od Muffet więc dla siebie nic nie wzięłaś. Sans przytaknął. Po złożeniu zamówienia załadowałaś grę w zapisu i oboje udaliście się do sekretnego laboratorium. Sans szedł za Tobą, pudłował, z trudem trzymał tempo. Po tym jak jego postać robiła trzeci raz okrążenie po pomieszczeniu, zerknęłaś na bok. Spał. Przeciągnęłaś się na kanapie i szturchnęłaś go nogą. 
-Ej, Czacho! Znowu śpisz! - powoli mrugnął i popatrzył na Ciebie
-Co.... Kurwa – jego postać znowu się ruszała i udaliście się do kolejnego pokoju. Właśnie czyściłaś pomieszczenie z wrogów, kiedy zaczął marudzić – Kurwa, to kurestwo nie chce zdechnąć! 
-O czym mówisz? 
-O tym dziwnym szmalowatym czymś – odszukałaś to o czym mówił, strzeliłaś kilka razy i stwór opadł na podłogę
-To nie było trudne 
-Poczekaj chwilę, to wstanie – racja, po kilku sekundach wróg zregenerował się i zmierzał w Twoją stronę – Móóówiłem. - Oboje się męczyliście szukając sposobu jak zabić kreaturę. Cięcie, miażdżenie. Miotacze ognia i elektryczność. Wszystko zawiodło. Za każdym razem kiedy jego ciało się rozpadło, po chwili wracało do stanu pierwotnego. Przypominało Ci to trochę własne umiejętności regeneracyjne, choć jesteś pewna, że Tobie zajęłoby znacznie dłużej uleczenie się z takich obrażeń. No i potrzebowałabyś też czymś się pożywić. Zauważyłaś, że Sans zaczął się koło Ciebie pocić. Dziwne, myślałaś że nie boi się już tak bardzo wrogów z tej gry. 
-Może to zignorujemy i udamy się do kolejnego pomieszczenia? Jest wolne, więc raczej nie powinno nam zagrażać. 
-T-ta, chodźmy – zgodził się. Udaliście się do kolejnego pomieszczenia i zaczęliście pozbywać się wrogów, kiedy szlamowaty stwór znowu się pojawił. - KURWA! Znowu to coś! Zabierz swoją ludzką sraczkę ode mnie! - Sans krzyczał i strzelał w kreaturę. 
-Ahh, ale to tak bardzo cię kocha. Ciekawe dlaczego chodzi tylko za twoją postacią – Oboje zrobiliście test, chciałaś aby stwór zainteresował się Twoją postacią, ale Ciebie ignorował i zawsze szedł za Sansem. 
-Co do kurwy nędzy?
-Pewnie chodzi o historię twojej postaci. Z tego co pamiętam, miał córkę która umarła
-To jest straszne. - oboje poszliście do kolejnego pomieszczenia, no i znowu szlama powoli wpełzła do środka za postacią Sansa. - Pieprz się skurwielu! - mruczał pod nosem. Zauważyłaś, że bardziej skupił się na uciekaniu przed tym czymś, niż na zabijaniu wrogów. Po tym jak w końcu pozbyłaś się wszystkich podeszłaś do niego. W głośnikach usłyszeliście cichy szept
-Pomocy – mówił to ten stwór. 
-KURWA! - krzyknął Sans. 
-Czy to coś powiedziało? - Rzuciłaś z niedowierzaniem. Przyglądałaś się jak Sans niszczy martwe ciała dookoła Ciebie. 
-Chcę być twoim przyjacielem. 
-CHOLERA! KURWA! NIE! - I... Sans wbiegł do kolejnego pomieszczenia. Zaczęłaś się śmiać. 
-Czaszeczko, dlaczego nie chcesz się z tym zaprzyjaźnić? 
-Pieprzyć to. Jest obrzydliwe! 
-Łał, i to powiedział potwór. 
-Potwory nie chodzą za ludźmi i nie proszą o przyjaźń. Tak robią ludzie. 
-Co? Jakiś człowiek ci tak zrobił? - zaczęłaś się śmiać
-Ty tak robisz od wczoraj, głupia
-Nigdy nie poprosiłam cię o to abyś był moim przyjacielem... Nie pytasz się o to, po prostu się nim stajesz!
-Nie jestem kurwa twoim przyjacielem – przestałaś się śmiać, przystawiłaś rękę do klatki piersiowej i wykrzywiłaś twarz w smutku. 
-To zabolało. Wdarłeś się wgłąb mojej duszy i zraniłeś ją. Ona drży z rozpaczy – zamarł wypuszczając pada z rąk. Popatrzył na Ciebie, oczy świeciły mu się na czerwono bardzo intensywnie. 
-Co ty wygadujesz! N-nie mów takich głupot! 
-Jakich? - myślałaś nad tym co powiedziałaś – Chodzi o drżącą duszę? - zarumienił się bardziej. 
-TAK TO! 
-A co jest złego z.... - przypomniałaś sobie o tym, jak czytałaś o tym jak ważne dla potworów są dusze. Zrozumiałaś – Powiedziałam coś zboczonego?
-Tak i nie mów kurwa tego więcej. 
-Dobra, dobra, ale fraza „drżąca dusza” u nas nie oznacza nic z tych rzeczy.- Przyglądał Ci się z niedowierzaniem. 
-Dla potworów oznacza to coś innego – uniosłaś brwi wysoko patrząc bezpośrednio w jego źrenice. 
-Więęęęc, co to znaczy? 
-K-kurwa! Nie powiem ci tego!
-Oj no weź, jestem ciekawa! Ludzie nie mają duszy jak wy. Nie wiemy co to znaczy – uniósł wysoko brwi słysząc te słowa od Ciebie. 
-Co ty wygadujesz. Ludzie mają dusze.
-....Co? Nie mamy
-Macie
-Nigdy takiej nie widziałam. 
-Bo aby ją wyciągnąć trzeba potwora, debilu. - przyglądałaś mu się przez chwilę. On przyglądał się Tobie, dopiero po pewnym momencie załapał co powiedział 
-Ej, Czaszeczko, czy...
-KURWA... NIE! I nie chodź i nie proś potwory aby ją z ciebie wyciągnęły! To bardzo intymne pytanie! - otworzyłaś szerzej oczy 
-Jak intymne?
-Bardzo – wyszczerzyłaś się szeroko powoli rozumiejąc o co chodzi. 
-....Więc, termin „sprzedać duszę” oznacza dla was coś innego? - schował twarz w dłoniach
-Ta, dokładnie paniusiu. - Naprawdę chcesz zobaczyć swoją duszę. Chciałabyś porównać potworzą i ludzką. Może będą się różnić od siebie? Wampiryzm to dziwna przypadłość. Czasami nie czujesz się człowiekiem, ale czasami jesteś jedną z nich. Może jak zobaczysz swoją duszę, będziesz wiedziała czym jesteś? 
-Więęęc nie ma innego sposobu abym zobaczyła swoją duszę niż... poprosiła potwora o pomoc? 
-Nie, chyba że wyzwiesz potwora na pojedynek. Ale wasz rząd jest kurewsko szczegółowy jeżeli chodzi o naszą magię. Nie możemy jej używać nawet do własnej obrony. - Rozumiałaś punkt widzenia rządu, chciał chronić ludzi przed magicznymi potworami. Ale zakaz własnej obrony to przegięcie. Biorąc pod uwagę na wandalizm wobec tej rasy powinny mieć prawo do obrony. 
-Pozwól że przetłumaczę na swoje. Używacie dusz do spraw intymnych i do walki. To tak, jakby ludzie biegali podczas walki z własnymi genitaliami na wierzchu.. tak? - Sans pochylił się by podnieść swojego pada. Jego postać umarła kiedy go wcześniej wypuścił i musieliście zaczynać od najbliższego punktu zapisu. 
-Walka to co innego. No i nie biegamy z nią. Nasza magia oddziałuje na dusze, które przybierają fizyczny kształt podczas walki
-A więc strzelacie magią w swoje seksowne dusze podczas pojedynków – byłaś .... zmieszana. 
-Kurwa, nie łapiesz. Dusze to nie są wasze wacki i waginy, to kumulacja całego jestestwa. Możesz używać ich do walki i do... innych rzeczy – czuł się zawstydzony rozmawiając z Tobą o tym. 
-Więc drżąca dusza... brzmi normalnie. Nie intymnie. Wiesz, drżeć można z zimna i ...
-To uh... Ale kiedy dusze się spotykają to jest inaczej...
-Jak inaczej? 
-Nie wiem, to przypuszczenia – Twoje oczy były wielkie jak denka od słoików. 
-Zaraz.... to brzmi .... - słyszałaś uśmiech we własnym głosie – Nigdy tego nie robiłeś! - Choć chwilę temu jego twarz powoli wracała do normalnych barw, teraz była czerwona jak wisienka. 
-O-odpierdol się! - wysyczał
-I to powiedział wściekły potwór siedzący na mojej kanapie, zawstydzony jak dziewicza wisienka. 
-Nie będę z tobą na ten temat rozmawiał – zachichotałaś, nadal nie rozumiejąc o co mu chodzi z tą drżącą duszą. 
-Więc... co właściwie znaczy drżąca dusza – westchnął 
-To... uh... Znaczy dokładnie to co znaczy. Nie będę gadał z tobą o zboczonych rzeczach, grajmy. - Uznałaś, że sam właściwie nie wie co to znaczy, pewnie po prostu wie, że jest to zboczone. Graliście dalej, dziwny stwór nadal pełzł powoli za Sansem. Minęliście kilka kolejnych pomieszczeń zbliżając się do końca. Cóż, przynajmniej stwór sprawił, że się przebidził. W końcu po walce która ciągnęła się długo pozbyliście się ostatniego przeciwnika. 
-Oj, wygląda na to, że twój przyjaciel sobie poszedł
-Pieprzyć to, mam nadzieję że nigdy nie wróci
-Chce być tylko przyjacielem, a ty go odrzucasz
-Jest wkurwiające. 
-Założę się, że jeszcze się pojawi, zaraz na końcu. 
-Oby kurwa nie. Nie chcę walczyć z finalnym bossem z tym gównem przy sobie. - Usłyszeliście pukanie do drzwi i oboje podskoczyliście. Tym razem był inny potwór niż ostatnio. Coś jak czerwony demon z rogami. Miał na sobie coś w stylu czerwonego ponczo zapinanego na guziki. Był niższy od Ciebie, trzymał żarcie. Dałaś mu napiwek. Odszedł bez słowa. Naprawdę jest wiele rodzajów potworów. Położyłaś pakunek na stoliku. Sans już przy nim siedział. Po dwóch gryzach swojego burgera zwrócił się do Ciebie
-Znowu nic nie jesz – zerkał na trzymaną przez Ciebie szklankę wody
-Pamiętasz jak mówiłam odnośnie picia? 
-Wodą się nie najesz
-Jadłam wcześniej, nie jestem głodna
-Nie lej mi tu wody – wywrócił oczami. Patrzyłaś jak uśmiecha się i szczerzy złoty ząb. 
-Nie wal mi tutaj z tymi kawałami 
-Walić to sobie możesz kotlety – uderzyłaś dłonią w stół warcząc. 
-Twoje durne docinki są koszmarne 
-Cholera, a myślałem, że zniesiesz jeszcze kilka. Czekałem wieczność, aby zacząć walić kawałami
-Odmawiam – mruknęłaś – Bo przestanę się z tobą przyjaźnić. 
-A szkoda, bo znam ich miliony 
-Dość! Wywalam cię i sama skończę grać! - wyszczerzył się szerzej i chwilę potem jego niski śmiech wypełnił pomieszczenie. 
-Hehe ty.. nie przejdziesz tej gry beze mnie – pomachał palcami. Splunęłaś śmiechem. 
-Rany, jesteś najgorszy
-Śmiejesz się, znaczy że uwielbiasz takie teksty – również się śmiał. Podniosłaś głowę by się mu przyjrzeć. Wyglądał głupio siedząc naprzeciwko z buzią umazaną musztardą. Ale przynajmniej wydawał się być szczęśliwy. 
-Masz tutaj coś – pokazałaś na swoją twarz
-Kurwa – zaczął wycierać przeciwną część
-Po drugiej stronie – Przyglądałaś, jak wyciera w rękę musztardę i przystawia ją do ust. Zaraz, zliże to? Jak? Czym? Musisz to zobaczyć! Czułaś się jednak zawiedziona tym, że plama po prostu zniknęła. Cóż, to też jest całkiem fajowe.... chyba. 
-Co? Zostało gdzieś? - zerknął na Ciebie
-Nie, po prostu patrzę jak działa twoja twarz 
-Że co kurwa?! 
-Jest zajebista, więc nie umiem nic na to poradzić. Masz, też ci coś pokażę. Tak piję wodę – podniosłaś szklankę i uniosłaś ją by zacząć pić. Nie wydawał się być zainteresowany
-A po chuja miałbym gapić się jak ktoś pije szklankę wody – prawie się zadławiłaś hamując śmiech. Wywrócił oczami i wstał podchodząc do kanapy. - Skończmy to gówno dzisiaj – Wyrzuciłaś śmieci i wytarłaś blat nim wróciłaś na miejsce. - Rozpierdolę bossa – Sans wyglądał na zdeterminowanego. 
Share:

POPULARNE ILUZJE