Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.
Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3
Autor: Usterka
Autor obrazka: Usterka
✝ Początek ✝
Spis treści :
✝ Początek ✝
✝ Invidia cz I ✝ ( obecnie czytany)
✝ Invidia cz II ✝
✝ Invidia cz III ✝
✝ Mirum cz I ✝
✝ Mirum cz II ✝
✝ Specjalny Dodatek ✝
✝ Arbitrium ✝
✝ Emissicius ✝
✝ Invidia cz III ✝
✝ Mirum cz I ✝
✝ Mirum cz II ✝
✝ Specjalny Dodatek ✝
✝ Arbitrium ✝
✝ Emissicius ✝
. . .
Po wejściu
do posiadłości zmęczenie uderzyło w nią z jeszcze większą siłą. Powieki zdawały
się być cięższe niż jeszcze parę minut temu. Musiała jednak dotrzeć do swojego
pokoju. Tam zaś będzie miała możliwość wypoczynku. Każdy wdech jednak i wydech,
kosztował ją wiele. Z głośniejszym
westchnięciem oparła się o framugę drzwi. Czuła zawroty głowy, dała by sobie
nawet rękę uciąć, że jej przybycie nie pozostało bez echa w domu. Drugi domownik z pewnością wiedział kto wrócił.
Kobiecie daleko było, do
pokazywania słabości. Nawet jeśli słyszała skrzypienie starych i drewnianych
schodów, nie potrafiła się ruszyć. Była jednak pewna, że nie ma nic gorszego,
niż okazywanie drapieżnikom słabości. Chcąc
nie chcąc musiała iść dalej. Odepchnęła się więc od ściany, chociaż
uczyniła to nader powoli, a następnie jakby nigdy nic, starała się iść
prosto. Słyszała jak dom ożywał. Wiatr
gdzieś mocniej zagwizdał, okiennice wywołane chwilowym przeciągiem zatrzaskały,
a podłoga… Cóż, ona już wygrywała swoje akordy, witając ją z powrotem.
Oko, które nie było skryte pod grzywką, wyłapało ruch na końcu korytarza. Słyszała nawet jak deski wręcz jęczą, ledwo znosząc ciężar tego, co się zbliżało. Powoli się wyprostowała jeszcze bardziej, a na twarzy przywołała spokój, jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Z każdym krokiem byli coraz bliżej siebie, cały czas jednak upominała się, że chociaż go znała, wychowała, s t w o r z y ł a nigdy nie będzie w pełni przewidywalny.
Saphira nie należała do niskich kobiet, stojąc jednak idealnie naprzeciw własnego eksperymentu… Czuła się drobna. Przy nim była niczym kłos zboża na wietrze. Jeden silniejszy podmuch a już nigdy by się nie podniosła. Jednak to nie ona mu się skłoniła, to nie ona była tą, która była podległa.
- Pozwól…- wyciągnął dłoń w jej stronę, czekając aż poda mu brudny płaszcz.
Istota którą przed nią stała, mierzyła dwa i pół metra, nie jednego z pewnością by przyprawiła o zawał. Saphira miała jednak inne spojrzenie na ów istotę, nie patrzyła tylko na ostre kły jakie miał, na palce uwieńczone szponami, czy nawet na muskularnie zbudowaną sylwetkę. Nawet jej zmęczony umysł był w stanie cały czas widzieć więcej. Szybko podała mu swój płaszcz i już chciała iść dalej, jednak poczuła jak zawroty głowy nasilają się. Nim jednak miała dość bolesny upadek, silna dłoń złapała ją w pasie i przyciągnęła bliżej siebie.
- Nic mi nie jest, puść już i zajmij się ubraniem.- warknęła po czym spróbowała ustać o własnych siłach- Naprawdę…. Jest dobrze.
W miarę udało jej się go przekonać, chociaż wiedziała, że jego oko było równie bystre co jej. Mógł nie mieć wystarczającej wiedzy by wiedzieć co jej dolegało, ale znał jej normalną postawę, wiedział jak chodziła gdy była zdrowa, a jak się zmieniała, gdy była przemęczona. Uczył się błyskawicznie. Szybciej nawet niż jej się zdawało.
- Dobrze. –walczył w sobie, widziała to po zmarszczonej, widocznej brwi.
Odprawiony ruchem ręki odszedł, kobieta zaś idąc przy ścianie, brnęła dalej. Schody nagle zdawały się jej być największą przeszkodą w domu. Zacisnęła jednak pięści, złapała się solidnie rzeźbionych barierek i ruszyła. Nie dawała sobie wmówić, że schodów jest więcej, a te troiły się na potęgę. Gdy odczuwała całość zbyt mocno, zamykała oczy i odczekiwała chwilę. Chociaż zbyt głębokie wdechy i wydechy nie były przepełnione świeżym powietrzem, to jednak zapach starego drewna i kurzu był swego rodzaju błogością. Nie było tutaj sterylności, jaka panowała w Centrum Badań. Nic ją nie raziło, nie drażniło w nos. Ten dom był taki, jaki chciała, dokładnie taki, jakim go potrzebowała.
W końcu udało jej się dotrzeć do sypialni. Zrzuciła z siebie resztę przepoconych ubrań a następnie padła na łóżko. Nawet głupie skrzypienie było dla niej niczym kołysanka. Jej oczy powoli same się zamykały, pragnąc by ciało doznało upragnionego odpoczynku. Brała spokojne wdechy i wydechy, ciesząc się ciszą. W końcu jej ciało zaznało błogości.
Spokojny sen przerwało jej jednak pukanie. Z warknięciem otworzyła oczy a następnie rzuciła w stronę eksperymentu krótkie pozwolenie na wejście. Szczelniej okryła się jeszcze kocem, nim znajoma sylwetka pojawiła się przed jej oczami.
- Twoje laboratorium…. Dzwoni ktoś…. Buczy i bzyczy… -mruknął krótko a na pytanie, czy jest to takie ważne by się ruszała, wykrzywił się, a kąciki ust zdawały się wygiąć w dół jeszcze bardziej- Dzwoni… trzeci… Nie chciałem ci mówić od razu byłaś zmęczo….
- Czekaj! Dopiero teraz mówisz mi, że ktoś się dobija już trzeci raz!? Cholera, powinieneś mi od razu powiedzieć! A jeśli to szefostwo? Wyjdź z pokoju, muszę się ubrać. Już, wynocha.
Z potokiem słów godnym nie jednego szewca po czterech litrach, kobieta dźwignęła się z posłania i zarzuciła pierwszy lepszy strój, który przy tym nie był aż tak wymięty. Przygładziła również włosy, by prezentować się nieco lepiej. Nie mogła jednak nic poradzić na półksiężyce jakie zrobiły się pod jej oczami. Zasłoniła również połowę twarzy, kryjąc tym samym szpecącą ją bliznę. Strach i niepokój pobudziły ją do tego stopnia, że zmęczenie odeszło na dalszy plan. Niemal w biegu poleciała korytarzem a potem po schodach pognała w dół. Na szybko odpaliła lampy, rozświetlając nieznacznie swoje miejsce pracy. Wzrokiem odszukała pilot a chwilę później już na ekranie pojawiła się jej aż nazbyt znajoma sylwetka. Chcąc nie chcąc na jej twarzy zagościł grymas niezadowolenia.
- Ahh Saph, nie odzywałaś się długo, zacząłem się martwić, że może jednak misja cię przerosła i ….
- Nie bądź śmieszny. Wepchnąłeś mnie w sam środek zamieszek, wykonanie zadania w wyznaczonym terminie czasowym nie było możliwe.- fuknęła niczym rozjuszony kot.
- To banda dzieciaków. Ile może zająć pozbycie się ich? Myślałem, że stać cię na więcej-zacmokał jakby w rozczarowaniu, a jego zielone oczy nabrały ostrzejszego wyrazu.- Twoi rodzice z pewnością załatwiliby to sprawniej… Jaka szkoda, że ich nie ma…..
Szpilki trafiały idealnie. Niemal widziała jak stoi przy niej, głaszcze czule po głowie a potem… z czystą premedytacją wbija ostre przedmioty. Nawet jeśli ją to zabolało, wolała nie dać po sobie znać.
- Nie waż się tak mówić do niej! Ledwo co o własnych siłach wróciła!
Czarnowłosy eksperyment stanął przed nią, zasłaniając jej sylwetkę własną osobą. Widziała, a nawet słyszała, jak bardzo nie spodobały mu się słowa blondyna.
- Saph, kochanie, każ się temu zwierzęciu zamknąć, i nie wtrącać w nasze rozmowy, albo osobiście zadbam o jego tresurę.
Nie chciała…. Ale musiała. Złapała mężczyznę za okrągły ogon a następnie ciągnąc za niego, zmusiła by usiadł na ziemi. Gdy tylko jego długie królicze uszy znalazły się w zasięgu jej dłoni, mocniej je pochwyciła, a następnie zmusiła go, by spojrzał w stronę jej rozmówcy na ekranie.
- Natychmiast przeproś, za wtrącanie się do naszych rozmów.
- Ale on ciebie….
- Przeproś.-mocniej ścisnęła jego uszy, czym wydusiła dość głośny i bolesny jęk u eksperymentu.
- Przepraszam… za wtrącanie się w rozmowy… Nie miałem prawa.
Spojrzenie czarnowłosej pobiegło w stronę jej rozmówcy, czekając na werdykt. Chciała puścić już te uszy, bowiem doskonale czuła jak bolesne było to co robiła, czuła jak całe jego ciało się napięło. Pan Królik jednak się nie odzywał więcej. Zrozumiał, że cokolwiek by się teraz nie działo, musiał siedzieć cicho.
- O to mi chodziło, widzisz? Czy to było takie trudne? Zwierzęta muszą znać swoje miejsce…- tu odchrząknął a następnie wrócił do milszego wyrazu twarzy jak i tonu- Dziś jest uroczystość wyprawiana przez Octaviara. Zaprasza tylko swoich najbliższych ale… kazał mi zaprosić również ciebie. Jeśli jednak jest tak jak mówi ten twój… królik i nie masz sił….
Nie dawała się nabrać na tę fałszywą troskę. To był kolejny test w jej stronę. Puściła swój eksperyment, polecając mu, by poszedł na górę i przygotował herbatę.
- Powiedz tylko o której przyjedziesz mnie odebrać a będę gotowa. Pan Królik ma błędne odczyty stanu zdrowia, nie przejmuj się jego słowami.
- To świetnie! Cudownie cię będzie znów ujrzeć w tej jednej sukience, koniecznie musisz ją założyć- zaklaskał w dłonie, szczerząc swoje białe zęby- Za dwie godziny przyjadę po ciebie. Lepiej bądź gotowa, nie lubię czekać. I koniecznie załóż ten naszyjnik ode mnie.
Obraz zniknął a ona opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Głośne westchnięcie uciekło z jej ust, podobnie jak siła, która pozwalała trzymać się jej na nogach. Cóż, skoro została zaproszona przez Pierwszego, iść musiała.
- Z pewnością będzie ciekawie…..
Po tych słowach dźwignęła się z miejsca i poczłapała w kierunku wyjścia z laboratorium. Liczyła tylko na to, że nie będzie musiała wiele chodzić. W najlepszym wypadku usiądzie gdzieś w kącie i przeczeka to wszystko… Tak, to był plan idealny jak przetrwać.
Oko, które nie było skryte pod grzywką, wyłapało ruch na końcu korytarza. Słyszała nawet jak deski wręcz jęczą, ledwo znosząc ciężar tego, co się zbliżało. Powoli się wyprostowała jeszcze bardziej, a na twarzy przywołała spokój, jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Z każdym krokiem byli coraz bliżej siebie, cały czas jednak upominała się, że chociaż go znała, wychowała, s t w o r z y ł a nigdy nie będzie w pełni przewidywalny.
Saphira nie należała do niskich kobiet, stojąc jednak idealnie naprzeciw własnego eksperymentu… Czuła się drobna. Przy nim była niczym kłos zboża na wietrze. Jeden silniejszy podmuch a już nigdy by się nie podniosła. Jednak to nie ona mu się skłoniła, to nie ona była tą, która była podległa.
- Pozwól…- wyciągnął dłoń w jej stronę, czekając aż poda mu brudny płaszcz.
Istota którą przed nią stała, mierzyła dwa i pół metra, nie jednego z pewnością by przyprawiła o zawał. Saphira miała jednak inne spojrzenie na ów istotę, nie patrzyła tylko na ostre kły jakie miał, na palce uwieńczone szponami, czy nawet na muskularnie zbudowaną sylwetkę. Nawet jej zmęczony umysł był w stanie cały czas widzieć więcej. Szybko podała mu swój płaszcz i już chciała iść dalej, jednak poczuła jak zawroty głowy nasilają się. Nim jednak miała dość bolesny upadek, silna dłoń złapała ją w pasie i przyciągnęła bliżej siebie.
- Nic mi nie jest, puść już i zajmij się ubraniem.- warknęła po czym spróbowała ustać o własnych siłach- Naprawdę…. Jest dobrze.
W miarę udało jej się go przekonać, chociaż wiedziała, że jego oko było równie bystre co jej. Mógł nie mieć wystarczającej wiedzy by wiedzieć co jej dolegało, ale znał jej normalną postawę, wiedział jak chodziła gdy była zdrowa, a jak się zmieniała, gdy była przemęczona. Uczył się błyskawicznie. Szybciej nawet niż jej się zdawało.
- Dobrze. –walczył w sobie, widziała to po zmarszczonej, widocznej brwi.
Odprawiony ruchem ręki odszedł, kobieta zaś idąc przy ścianie, brnęła dalej. Schody nagle zdawały się jej być największą przeszkodą w domu. Zacisnęła jednak pięści, złapała się solidnie rzeźbionych barierek i ruszyła. Nie dawała sobie wmówić, że schodów jest więcej, a te troiły się na potęgę. Gdy odczuwała całość zbyt mocno, zamykała oczy i odczekiwała chwilę. Chociaż zbyt głębokie wdechy i wydechy nie były przepełnione świeżym powietrzem, to jednak zapach starego drewna i kurzu był swego rodzaju błogością. Nie było tutaj sterylności, jaka panowała w Centrum Badań. Nic ją nie raziło, nie drażniło w nos. Ten dom był taki, jaki chciała, dokładnie taki, jakim go potrzebowała.
W końcu udało jej się dotrzeć do sypialni. Zrzuciła z siebie resztę przepoconych ubrań a następnie padła na łóżko. Nawet głupie skrzypienie było dla niej niczym kołysanka. Jej oczy powoli same się zamykały, pragnąc by ciało doznało upragnionego odpoczynku. Brała spokojne wdechy i wydechy, ciesząc się ciszą. W końcu jej ciało zaznało błogości.
Spokojny sen przerwało jej jednak pukanie. Z warknięciem otworzyła oczy a następnie rzuciła w stronę eksperymentu krótkie pozwolenie na wejście. Szczelniej okryła się jeszcze kocem, nim znajoma sylwetka pojawiła się przed jej oczami.
- Twoje laboratorium…. Dzwoni ktoś…. Buczy i bzyczy… -mruknął krótko a na pytanie, czy jest to takie ważne by się ruszała, wykrzywił się, a kąciki ust zdawały się wygiąć w dół jeszcze bardziej- Dzwoni… trzeci… Nie chciałem ci mówić od razu byłaś zmęczo….
- Czekaj! Dopiero teraz mówisz mi, że ktoś się dobija już trzeci raz!? Cholera, powinieneś mi od razu powiedzieć! A jeśli to szefostwo? Wyjdź z pokoju, muszę się ubrać. Już, wynocha.
Z potokiem słów godnym nie jednego szewca po czterech litrach, kobieta dźwignęła się z posłania i zarzuciła pierwszy lepszy strój, który przy tym nie był aż tak wymięty. Przygładziła również włosy, by prezentować się nieco lepiej. Nie mogła jednak nic poradzić na półksiężyce jakie zrobiły się pod jej oczami. Zasłoniła również połowę twarzy, kryjąc tym samym szpecącą ją bliznę. Strach i niepokój pobudziły ją do tego stopnia, że zmęczenie odeszło na dalszy plan. Niemal w biegu poleciała korytarzem a potem po schodach pognała w dół. Na szybko odpaliła lampy, rozświetlając nieznacznie swoje miejsce pracy. Wzrokiem odszukała pilot a chwilę później już na ekranie pojawiła się jej aż nazbyt znajoma sylwetka. Chcąc nie chcąc na jej twarzy zagościł grymas niezadowolenia.
- Ahh Saph, nie odzywałaś się długo, zacząłem się martwić, że może jednak misja cię przerosła i ….
- Nie bądź śmieszny. Wepchnąłeś mnie w sam środek zamieszek, wykonanie zadania w wyznaczonym terminie czasowym nie było możliwe.- fuknęła niczym rozjuszony kot.
- To banda dzieciaków. Ile może zająć pozbycie się ich? Myślałem, że stać cię na więcej-zacmokał jakby w rozczarowaniu, a jego zielone oczy nabrały ostrzejszego wyrazu.- Twoi rodzice z pewnością załatwiliby to sprawniej… Jaka szkoda, że ich nie ma…..
Szpilki trafiały idealnie. Niemal widziała jak stoi przy niej, głaszcze czule po głowie a potem… z czystą premedytacją wbija ostre przedmioty. Nawet jeśli ją to zabolało, wolała nie dać po sobie znać.
- Nie waż się tak mówić do niej! Ledwo co o własnych siłach wróciła!
Czarnowłosy eksperyment stanął przed nią, zasłaniając jej sylwetkę własną osobą. Widziała, a nawet słyszała, jak bardzo nie spodobały mu się słowa blondyna.
- Saph, kochanie, każ się temu zwierzęciu zamknąć, i nie wtrącać w nasze rozmowy, albo osobiście zadbam o jego tresurę.
Nie chciała…. Ale musiała. Złapała mężczyznę za okrągły ogon a następnie ciągnąc za niego, zmusiła by usiadł na ziemi. Gdy tylko jego długie królicze uszy znalazły się w zasięgu jej dłoni, mocniej je pochwyciła, a następnie zmusiła go, by spojrzał w stronę jej rozmówcy na ekranie.
- Natychmiast przeproś, za wtrącanie się do naszych rozmów.
- Ale on ciebie….
- Przeproś.-mocniej ścisnęła jego uszy, czym wydusiła dość głośny i bolesny jęk u eksperymentu.
- Przepraszam… za wtrącanie się w rozmowy… Nie miałem prawa.
Spojrzenie czarnowłosej pobiegło w stronę jej rozmówcy, czekając na werdykt. Chciała puścić już te uszy, bowiem doskonale czuła jak bolesne było to co robiła, czuła jak całe jego ciało się napięło. Pan Królik jednak się nie odzywał więcej. Zrozumiał, że cokolwiek by się teraz nie działo, musiał siedzieć cicho.
- O to mi chodziło, widzisz? Czy to było takie trudne? Zwierzęta muszą znać swoje miejsce…- tu odchrząknął a następnie wrócił do milszego wyrazu twarzy jak i tonu- Dziś jest uroczystość wyprawiana przez Octaviara. Zaprasza tylko swoich najbliższych ale… kazał mi zaprosić również ciebie. Jeśli jednak jest tak jak mówi ten twój… królik i nie masz sił….
Nie dawała się nabrać na tę fałszywą troskę. To był kolejny test w jej stronę. Puściła swój eksperyment, polecając mu, by poszedł na górę i przygotował herbatę.
- Powiedz tylko o której przyjedziesz mnie odebrać a będę gotowa. Pan Królik ma błędne odczyty stanu zdrowia, nie przejmuj się jego słowami.
- To świetnie! Cudownie cię będzie znów ujrzeć w tej jednej sukience, koniecznie musisz ją założyć- zaklaskał w dłonie, szczerząc swoje białe zęby- Za dwie godziny przyjadę po ciebie. Lepiej bądź gotowa, nie lubię czekać. I koniecznie załóż ten naszyjnik ode mnie.
Obraz zniknął a ona opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Głośne westchnięcie uciekło z jej ust, podobnie jak siła, która pozwalała trzymać się jej na nogach. Cóż, skoro została zaproszona przez Pierwszego, iść musiała.
- Z pewnością będzie ciekawie…..
Po tych słowach dźwignęła się z miejsca i poczłapała w kierunku wyjścia z laboratorium. Liczyła tylko na to, że nie będzie musiała wiele chodzić. W najlepszym wypadku usiądzie gdzieś w kącie i przeczeka to wszystko… Tak, to był plan idealny jak przetrwać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz