Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3
Autor obrazka: Usterka
✝ Początek ✝
✝ Mirum cz I ✝
✝ Mirum cz II ✝
✝ Specjalny Dodatek ✝
✝ Emissicius ✝
. . .
Kolejne dwa dni minęły Saphirze wyjątkowo szybko, niemalże nie była w stanie powiedzieć jak to się zadziało. Przez ten czas, chcąc nie chcąc, została zmuszona do siedzenia w domu aby pełni zaaklimatyzować nowy eksperyment, oraz by mieć pewność co do jego zachowania. Uważnie zatem przyglądała mu się, jego relacjom z Królikiem-te zaś o dziwo układały się dość spokojne. Pomijając cichą rozmowę o opóźnieniu rozwojowym które rzekomo miał króliczy eksperyment. Wtedy Saphira musiała jeszcze raz wytłumaczyć Kotu dlaczego Królik ma takie zaległości w wiedzy. Zastrzegła również wtedy aby ten nie próbował przekładać na niego złych nawyków czy wpajać mu wiedzy, która mogłaby okazać się szkodliwa. Ostatecznie te dwa dni pokazały jej iż nowy eksperyment może pozostać w domu.
- Zabierz mnie ze sobą- Kot wszedł do sypialni Saphiry kiedy ta akurat się
przebierała- Wrócisz wtedy o wiele szybciej.
Zduszone warknięcie uciekło z jej ust, jednak nie siliła się na nagłe
osłanianie nazbyt odkrytych partii ciała. Na całe szczęście ciemnofioletowy
strój dość szybko rozrósł się na jej ciele, po chwili aktywując się i świecąc
fioletowymi znakami wyrytymi w nim. Saphira wykonała kilka ruchów ciałem aby
strój jak najlepiej dopasował się do jej niej a następnie narzuciła na niego
czarny płaszcz.
- Domyślam się, że nie jest to kwestia troski- westchnęła kobieta szukając
teraz swych butów- nadal jednak moja odpowiedź brzmi „nie”. Poza tym, to inny
rodzaj zlecenia. Chcę za to, żebyś został w domu i wraz z Królikiem pilnował
tego miejsca.
Kot z ciężkim sapnięciem usadowił się na łóżku machając w niezadowoleniu swym
ogonem, mebel zaś ciężko zajęczał nie będąc przyzwyczajonym do nowego
obciążenia. W tym czasie również do pomieszczenia wszedł Królik który przyniósł
kobiecie na tacy herbatę. Co prawda była to gorąca woda w kubku i opakowanie z
saszetkami do włożenia, jednak zdecydowanie doceniała ów gest.
- Połóż na stole.
- Jak właściwie działa ten strój który równie dobrze może mówić „Zerżnij mnie,
widać każdą krągłość mego ciała”?
Na czole Saphiry zapulsowała żyłka. Zdecydowanie takie teksty ją irytowały.
Kiedy więc gestem ręki nakazała podejść Kotu a ten to uczynił, mocny i
zdecydowanym gestem złapała go za ogon. Reakcja na ból była niemalże
natychmiastowa. Pazury kota wysunęły się a z gardła wydobył się warkot, jednak
dość szybko pod spojrzeniem kobiety przywołał się do porządku, przy tym nie
chciał również wrócić do laboratorium i poprzedniego tryby życia.
- Rozumiem że dla prostego męskiego umysłu trudno o dobre wychowanie, jednak
postaraj się na przyszłość wyrażać chociaż minimalnie odpowiednio.- zacisnęła
swą dłoń mocniej na jego ogonie. Widziała jak dosłownie kroczy po cienkiej
linii, jednak wiedziała, że jeśli go nie ułoży, pewnego dnia to się źle
skończy.
- Prze…praszam- Kot z przekąsem w miarę wyraźne wypowiedział te słowa, chociaż
po jego twarzy widać było jak niechętnie wyrzucił z siebie te słowo.
Usatysfakcjonowana kobieta puściła jego ogon. Korzystając z tego co przyniósł
jej Królik przygotowała herbatę na rozgrzanie i rozluźnienie.
- Ten strój działa na podobnej zasadzie co
skóra kameleona. „Widzi” otoczenie a następnie wtapia się w nie, dzięki
czemu mogę zniknąć. Niestety buntownicy mają coś, co zakłóca to działanie, więc
nie zawsze mogę go wykorzystywać. Dlatego często w nim chodzę na przeszpiegi
terenu.- po wyjaśnieniu mechanizmu działania stroju Saphira usiadła wygodnie
tuż obok kota, w dłoni trzymając już swój napar.
- Skoro temat zakończony, wracajcie do swoich zajęć czy na co tam macie ochotę.
Dziś daję wam wolną rękę- mówiąc to machnęła swoją ręką w stronę wyjścia
nakazując dwójce obecnych osobników opuszczenie pomieszczenia.- Nie roznieście
tylko domu.
Saphira po wypiciu herbaty udała
się piętro niżej gdzie znajdowało się jej laboratorium a po przeciwnej stronie
skład z bronią. Korytarz niestety potrzebował jeszcze załatania w paru
miejscach po tym jak odbyła się tu walka Kota i Królika. Miejscami widziała
nawet długie żłobienia po pazurach. Mimowolnie chłodny dreszcz przeszył jej
ciało. Chociaż koci eksperyment nie chodził z pazurami na wierzchu, cały czas
miała z tyłu głowy jak należało się pilnować, nawet pierwsze noce nie miała w
pełni przespanych, stąd na jej twarzy
pojawiły się dodatkowe cienie pod oczami. Wynalazek ludzkości jakim był
makijaż, a szczególnie korektor, ratował ją przez zbędnymi pytaniami.
Dobowy rytm jej celu nie był
nazbyt skomplikowany. Właściwie większość z nich żyła dość podobnie. Mieli czas
w którym musieli być obecni we wspólnych laboratoriach, samej Saphiry to nie obowiązywało aż tak ściśle
biorąc pod uwagę jej pracę, był również czas na pracę w domu, czas w nim wolny
spędzony, lub na uciechach w niektórych lokalach.
Wystarczyło więc zorientować
się tylko w godzinie, wyliczenie ilości potrzebnego czasu na dotarcie do celu i
Saphira już wiedziała, że najlepszym miejscem spotkania będzie ukochana
palarnia kobiety która to powstała dzięki niej oraz jej bliskim znajomym.
Przed godziną osiemnastą
Saphira stała pod niepozornym budynkiem który stojąc w sąsiedztwie z tak
wysokimi i strzelistymi budynkami wyglądał dość karykaturalnie. W całej tej
otoczce nie pomagał nawet biały płot, czy czerwona wyblakła dachówka, ani tym
bardziej piaskownica w której bawiły się małe dzieci. To co jednak kryło
podziemie tego budynku wyczuwalne było już przy wejściu do ogródka. Ciężka i słodka kwiatowa woń była tak intensywna, a
jednocześnie tak rozpoznawalna, iż nie dało się tego miejsca pomylić z żadnym
innym. Już z tego miejsca Saphira czuła jak zapach działa na je ciało. Mózg
wraz z całym ciałem niemalże od razu chciały się poddać tej uciesze, jednak
chwilowe wbicie paznokci w skórę od razu pomogły przywrócić kontrolę
zmysłom.
Niezmienne dla świata ludzi
pozostały pieniądze, rachunki, dziwki oraz używki. Kim jednak byliby naukowcy
gdyby dopuścili coś, co niszczy umysł lub ciało? Dlatego to Ivren wraz z kilkoma
swoimi znajomymi stworzyła Rubinowy
Miód. Substancja ta była podobna do zwykłego miodu, nawet kolor miała
podobny chociaż po podgrzaniu go ogniem
wydobywały się z niego szkarłatny dym. Ten zaś wdychany wpływał na mózg,
wprowadzając go w stan spokoju i całkowitego relaksu. Dym „wyciszał” te części mózgu które odpowiadały za
wspomnienia, pozwalając się uwolnić od codziennych spraw które miejsce miały
kilka dni temu lub tych bardziej odległych które nie dawały spokoju. W pewien
sposób działało to niczym znieczulenie na realia w jakich przyszło im żyć.
Ivren stworzyła również Szmaragdowy Miód który był lżejszy w swym działaniu,
bardziej odprężał, jednak nie wpływał na żadne partie mózgu. Najcięższym z nich
był jednak Onyksowy Miód, który czyścił wspomnienia, jego jednak należało
przyjmować w małych dawkach, ze względu na to, że wspomnieniem było nie tylko
zerwanie z ukochanym dwa dni temu, ale również wiele ważnych informacji których nie chciało się zapomnieć a które też
mogły wliczać się we wspomnienia. Im większa więc dawka tym starsze wspomnienia
się traciło.
Jak zatem ktoś o takich
zasługach mógł znaleźć się jako cel do wyeliminowania? Dlaczego w tym
konkretnym przypadku Caiden oraz reszta nie postawili na inną formę kary, co
często czyniono wobec osób o podobnych wpływach? Cóż, na te pytania nie czekała
żadna odpowiedź, chyba że Saphira chciałaby zagłębiać się w sieć intryg jakie
knuły się wtych wielkich umysłach. To jednak pozostawało na liście spraw do
których nigdy nie miała ochoty już zaglądać. Zgnilizna zniszczenia była
wszędzie, a najbardziej święci skrywali największe rogi i najbardziej krwistą
czerwień na swych dłoniach.
- Panienka Thorness? Nie spodziewałam się panienki… w tym miejscu – niska
kobietka ruszyła się z zajmowanej ławki a następnie chwiejnym krokiem zbliżyła
się do gościa- Czy mogę spytać o powód wizyty?
W takim miejscu nikt nie
spodziewał się… matki Ivren. Starsza kobieta była tutaj zarządcą kiedy jej
córki nie było. Jej strój czy wygląd
również nie kojarzył się z biznesem jaki prowadziła. Ubrana w dość prosty
bladoróżowy golf w kwiaty oraz czarne jeansy mogła uchodzić nawet za nastolatkę
z srebrnymi lokami, jednak jej twarz zdobiły już zmarszczki minionych lat.
Dodatkowo jasnoszare spojrzenie skryte za czarnymi oprawkami zdawało się
wyrażać więcej niż wypowiadane słowa.
- Potrzebuję porozmawiać z pani córką, czy już tutaj jest?
Na krótką chwilę coś dziwnego i obcego przemknęło przez twarz starszej kobiety,
właściwie było to tak szybkie, iż Saphira zastanawiała się czy być może czegoś
sobie nie dopowiedziała.
- Ivren będzie tu lada moment. Zaprowadzę panienkę do jej gabinetu – zaraz po
tych słowach kobieta zgrabnie obróciła się na pięcie a następnie gestem dłoni
zaprosiła do podążania za nią.
Nim kobiety zniknęły w budynku
Saphira rzuciła okiem jeszcze w stronę piaskownicy w której bawiły się dzieci.
Nikogo nie ruszało to, że ta dwójka wdychała właśnie opary, które mogły mieć przy
tym dość szkodliwy wpływ. Jeśli jednak w kimś się odezwały jakieś
ludzkie odruchy, po chwilowym namyśle rezygnował. Kto tutaj miał tyle czasu?
Lefronia była spokojną starszą osobą, jednak jak większość starszych osób była
uparta niczym osioł. Jeśli ona uważała że takie środowisko nie szkodzi jej
wnukom to tak być musiało, i nawet żaden Pierwszy by jej nie przegadał.
Po wejściu do budynku ludzi
witała mieszanka luksusu i kiczu. Ściany w głębokich purpurowych kolorach były
przykryte licznymi obrazami z kwiatami. Nie brakowało tutaj złoconych lamp,
wielkich i miękkich foteli w poczekalni, czy ciężkich kotar rodem z arabskich
haremów. Podłogę przykrywały czarne puszyste dywany, które pochłaniały każdy
dźwięk. Chodząc więc po nich można było pozostać całkowicie niezauważonym, kto
jednak by próbował tutaj się zakraść, prawda?
- Mam nadzieję, że moja córka nie wpakowała się w żadne kłopoty… Ostatnio była
dość nerwowa… - kobieta prowadząc
Saphirę na krótką chwilę przystanęła po czym obróciła się w stronę
rozmówczyni.
Saphira starała się oddychać dość płytko nie chcąc w jakikolwiek sposób zmącić
swej świadomości.
- Obawiam się, że nie mnie jest tutaj osądzać, mogę jednak zapewnić, że
przyszłam jedynie porozmawiać.
Częściowa prawda nie była kłamstwem.
Była jedynie małym fragmentem którym mogła się podzielić. Jak już nie raz sama Saphira wspomniała,
więzi rodzinne były jej czymś obcym i dalekim. Czymś niezrozumiałym, nie do
wyjaśnienia poprzez liczby czy dane. Była w stanie powiedzieć które hormony za
co odpowiadały, jak działały, sprawa jednak była o wiele bardziej skomplikowana
i o wiele bardziej… nielogiczna.
- W porządku- cięższe westchnięcie Lefronii
ucięło temat.
Gabinet Ivren był… jej
gabinetem w pełnym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim była tu masa jej
zdjęć, jej hologramów, jej strojów, i…. jej bielizny na biurku. Szybki numerek
w miejscu pracy chyba nie był w tym miejscu czymś nowym. Saphira kiedy tylko
została sama zaczęła uważniej rozglądać się w pomieszczeniu. W
przeciwieństwie do samej palarni tutaj panowała prostota, nowoczesność i użytkowość. Meble nie były
ciężkie i drewniane, przypominały bardziej coś co miało być drewnem w
teksturze, ale w kolorze przypominało metal. Nie było tu okien z racji na
podziemne ulokowanie, nie przeszkadzało to jednak w umieszczeniu ekranów, które
wyświetlały dowolne widoki. Na tę chwilę za oknami malowała się plaża ze
spokojnym morzem. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi barwiąc pomieszczenie
ciemniejszymi i cieplejszymi tonami. Nawet jeśli było to biuro Ivren, Saphira
nie widziała żadnych walających się dokumentów. Wszystko albo było w innych
pomieszczeniach, albo skrzętnie pochowane w szafkach, wolałaby również nie
zostać nakrytą na grzebaniu i przeszukiwaniu ów miejsca.
Z westchnięciem usadowiła się
na dość twardym krześle przeznaczonym dla rozmówców Ivren a następnie przesiedziała
w bezruchu. Los okazał się dla niej łagodny bowiem nie minęło nawet pięć minut
a do pomieszczenia z rozmachem weszła Ivren.
- Matka mówiła że cię tutaj zastanę, ale nie spodziewałam się-
Tym razem to ona przerwała kiedy tylko niewielki pistolet w dłoni Saphiry ostał
skierowany w jej stronę.
- Po pierwsze – cisza. Po drugie – Ja mówię, a ty słuchasz. Po trzecie – mam
dla ciebie informacje o bracie, ale jeśli mi przerwiesz, nie dość, że wykonam
zadanie tak jak tego chce szefostwo, to jeszcze ciebie z miejsca ustrzelę.
Na balu nie miała broni. Na
balu była tylko gościem. Mało chcianym gościem. W dodatku co by nie było,
doktor Ivren stała od niej wyżej. Teraz jednak to Saphira rozdawała karty i
zamierzała zrobić sobie plecy pod przyszłe akcje.
- Jeśli wszystko zrozumiałe przytaknij głową.
Ivren chociaż mogła zabijać swym spojrzeniem, z mocno zaciśniętymi ustami
wykonała polecenie Saphiry.
- Usiądź, i słuchaj mnie ponieważ mój czas jest ograniczony.
Czarnowłosa wiedziała, że jeśli nie zagrozi odpowiednio Ivren, cały plan się
posypie. Na szczęście wspomniała również o Liamie, więc dodatkowo zyskała
trochę spokoju.
- Zacznijmy od tego, że dostałam zlecenie w pierwszym rzędzie na ciebie –
Saphira wyjęła z kieszeni zdjęcie zlecenia jakie dostała od Caidena.
- Oficjalnie mają podejrzenia, że to ty ich zdradzasz, nie twój brat, co mnie
osobiście dość bawi, jednak jego ostatni dłuższy wyjazd również im coś nie
pasuje, znika na dłużej gdy wylało się szambo z dokumentami i lekami.- kobieta
poprawiła się na swoim miejscu zakładając teraz nogę na nogę, przyjmując
bardziej spokojną pozę.
Ivren wybałuszyła swoje oczy
bardziej niż wydawało się to możliwe. Naprawdę chciała już protestować, syczeć
i pluć jadem żądając wyjaśnień od Caidena. Jednak zdjęcie zlecenia zawierało
jego podpis, a co było przez niego podpisane, było również decyzją Pierwszych.
Milczała tylko dlatego, że bardziej zależało jej na bracie, niż na pozostałych.
Nie spodziewała się jednak że podejrzenia spadną na nią…
- Mogę oczyścić cię z zarzutów ale wina spadnie wtedy na twojego brata – głos
Saphiry pozostawał cały czas tak samo spokojny i bez grama jakichkolwiek
emocji. Druga strona zaś wbijała paznokcie w skórę byleby tylko nie wybuchnąć.
- Jak jednak już wiesz, jeśli znajdę dowody na niego, będzie to równoznaczne z
tym, by to on zginął, ty pozostaniesz niewinną, lub w najgorszym przypadku
trafisz do tymczasowego aresztu. Obejdzie się jednak bez tortur.
Do pokoju ktoś zapukał. Saphira schowała broń pod czarny płaszcz w dalszym
ciągu jednak siedziała w pełni wyluzowana i spokojna. Dała znak Ivren by ta
odezwała się. Po krótkim „Proszę” do pomieszczenia weszła matka Ivren niosąc na
przezroczystej tacy zastawę z herbatą i mniejszym ciastkiem. Saphira podziękowała z uprzejmym uśmiechem,
jej rozmówczyni zaś z nieco mniej pogodną miną również podziękowała nie chcą
trapić teraz swej rodzicielki. Gdy zaś pozostały same z uniesioną brwią czekała
na ciąg dalszy.
- Jeśli jednak… istnieje jakaś możliwość, która pozwoliłaby mi skontaktować się
z Liamem i wyjaśnić zarzuty jakie wobec ciebie skierowali…. Być może, ale tylko
być może, ciebie oczyszczę z zarzutów a z nim…. Cóż, jeszcze nie wiem jak tę
kwestię załatwię. W końcu sama wiesz, że zdradę u nas traktuje się dość…
poważnie i najczęściej to Caiden ma wtedy najwięcej do powiedzenia.
Ruchem dłoni Thorness dała znać Ivren by ta mogła się w końcu odezwać.
- Twój plan jest popieprzony i prawie że niewykonalny. Gdyby znalezienie go było takie łatwe, sama
bym się z nim skontaktowała! – kobieta była bliska wywrócenia tacy w złości,
wstrzymywała w dalszym ciągu swoją złość. Na salonach jej mowa była zupełnie
inna niż gdy miało się z nią styczność prywatnie. Nie siliła się wtedy nawet na
akcentowanie pewnych słów w taki sam sposób.
- To nie ty łazisz po krzakach i szpiegujesz buntowników, a twoi szpiedzy są za
przeproszeniem gówno warci, nawet ja wiem gdzie są. Łatwo ich poznać. Poza tym
nie muszę dotrzeć do ich bazy, wystarczy bym spotkała się z nim jakoś. Pamiętaj
również, że nie siedzą cały czas w jakichś tam swoich jaskiniach. Są też na
pewno na terenach neutralnych. Przewaga polega na tym, że wiem jak wygląda i ja
wiem o zleceniu, on jeszcze nie.
Rozmówczyni Saphiry nie była przekonana do tego planu, zbyt wiele mogło ją to
wszystko kosztować. Ją i jej brata.
- Co zamierzasz ze mną zrobić skoro masz na mnie zlecenie? Zabić?
- Jak mówiłam, Caiden tym się zajmuje, ma chrapkę na ciebie i zakładam, że zamierza
cię torturować.
- Jebany sukinsyn, a jak przychodziło co do czego to wiedział gdzie przyjść.
Jak ja bym mu wyrwała te kłaki i w dupsko wsadziła….
-Zrób tak, powołaj się na odpowiednie artykuły, dopóki nie będą mieli pełnego
dowodu na twoją zdradę, Caiden nie może cię tknąć. Masz pozycję, na pewno coś
znajdziesz albo wykup sobie kogoś by za ciebie poszukał. Udasz się z tym nie do
Octaviara, by jemu jeszcze tym nie zawracać głowy, ale do Metronesy, pokaż jej
jak wygląda sytuacja, daj nieco do kieszeni i będziesz miała dodatkowy czas. Ja
załatwię resztę.
Herbata chociaż pachniała kusząco słodkimi owocami w filiżance Saphiry nie
ubyło jej ani trochę. Nie chcąc jednak wychodzić na niewdzięczną wobec trudu
jaki zadała sobie Lefronia, upiła na prędko kilka łyków oraz dojadła ciastko.
- Nie ma nic za darmo, w dodatku za taką pomoc. Mów czego chcesz Thorness.
Ivren nie miała złudzeń co do bezinteresowności Saphiry. Nikt przy zdrowych
zmysłach nie podważał zleceń od Caidena, a jednak… Coś, co było nie do końca
zrozumiałe dla Ivren, kierowało czarnowłosą kobietą siedzącą przed nią. Ryzyko
jakie chciała podjąć… Nie, zdecydowanie w grę nie wchodziły byle emocje czy
nawet jakaś drobna przysługa.
- Dziś nic od ciebie nie chcę. Jednak przyjdzie dzień, w którym będę cię
potrzebować. Odbiorę wtedy przysługę, obiecuję ci jednak, że nie wykorzystam
tego, by ci zaszkodzić. Muszę mieć jednak pewność, że bezwzględnie zrobisz to,
co będę chciała.
Każdy z nich wystrzegał się
„przysługi na kiedyś”. Nie określało się ceny, czasu ani niczego podobnego. W
tyle głowy miało się cały czas czego ta osoba mogła chcieć. Dlatego bez
solidnej podstawy, bez naprawdę silnego i niepodważalnego argumentu, Saphira
nie mogłaby liczyć na zgodę Ivren. W końcu jednak kobieta wyciągnęła w stronę
Saphiry rękę.
- Zgoda.
0 komentarze:
Prześlij komentarz