Discord nerwowo spacerował po pokoju Screwball tam i z powrotem, próbując
kontrolować swoją frustrację. Jego córka usiadła na łóżku wpatrując się w swoje
kopyta, podczas gdy Fluttershy zachowywała bezpieczny dystans od obojga.
- Jestem rozsądnym ojcem!- napuszył się Discord.- Pozwalam ci naginać
rzeczywistość, pozwalam ci siedzieć do późna, pozwalam ci jeść deser przed
obiadem! Nigdy nie proszę cię o wiele! Ale tworzę jedną zasadę, jedną jedyną
rzecz, której nie wolno ci robić, a ty idziesz i ją łamiesz!
- Tatusiu, nie rozumiesz…- zaczęła Screwball.
- Czy wiedziałaś, kim jest ten ogier?
- Ja...
- Wiedziałaś?!
- Tak- Spuściła głowę.
- Jak długo widujesz się z tym chłopakiem?- Skrzyżował ręce.
Screwball odwróciła wzrok.
- Ile razy mam ci powtarzać?! Odmieńcy są niebezpieczni! Nie można im ufać,
zwłaszcza jemu!
- Nawet go nie znasz!- wypluła jego córka.
- Tak? Cóż, jaka matka, taki syn! Wszyscy odmieńcy są tacy sami: bezduszne,
oziębłe, paskudne potwory!
- Spójrz na siebie!
- Co?!
Screwball zasłoniła usta, a Fluttershy wzięła gwałtowny wdech. Discord
przymrużył oczy patrząc na córkę.
- Och- ryknął.- Och! Więc to tak będziemy się bawić, tak, panienko?! Tak!
Jestem paskudny! Ale przynajmniej – ja - mam serce! Odmieńcy są niezdolni do
żadnych...
-Tatusiu, ja go kocham!
Jedyny dźwięk, jaki można było usłyszeć to kolejne przerażone westchnięcie
Fluttershy. Oczy Discorda powiększyły się do rozmiaru patelni.
- Nie.- powiedział- Postradałaś zmysły?! On jest odmieńcem!
- Nie obchodzi mnie to!- powiedziała bezczelnie Screwball.
- Czy ty naprawdę nie widzisz, że on cię oczarował?! Nie widzisz, że żywi
się twoimi emocjami?! On cię tylko wykorzystuje! Stworzenie takie jak on nie
może kochać!
Młoda klacz nie mogła już więcej tego znosić i zeskoczyła z łóżka.
- Jesteś takim hipokrytą!
Popędziła w stronę drzwi.
- Jeszcze nie skończyłem, młoda damo!- wrzasnął Discord.
- Ale ja skończyłam!
Jak tylko otworzyła drzwi na oścież przy pomocy magii, usłyszała jakieś
krzyki. Za drzwiami były Tri-Pies i Prism. Screwball je zignorowała i popędziła
w głąb korytarza szlochając.
- Screwball Fluttershy Draconequus!- krzyknął Discord.- Wracaj tu natychmiast!
- Discord!- surowo zawołała Fluttershy kładąc kopyto na jego ramieniu.- Myślę,
że byłeś dla niej zbyt surowy.
- Zbyt surowy?!- powtórzył Draconequus.- Ona celowo mi się sprzeciwiła!
Ponadto, użyła swojej magii przeciwko mnie i nazwała bezdusznym potworem! I do
tego hipokrytą!
- Ale Discord, czy ty tego nie widzisz?
- Czego nie widzę?
- Byłam traktowana dokładnie tak samo, kiedy się w tobie zakochałam!
Draconequus zamilkł. Próbował znaleźć odpowiednie słowa, ale na próżno.
- Nasza córka ma rację- zadeklarowała Fluttershy.- Ty jesteś hipokrytą!
Zabroniłeś Screwball zakochać się w odmieńcu, kiedy świat zabronił mi pokochać
ciebie!
- Wtedy było inaczej!- nalegał Discord.- Również cię pokochałem! Odmieńcy są
niezdolni do miłości! Mówią, że o ciebie dbają, ale gdy tylko zaspokoją swój
głód, wbijają ci nóż w plecy!
- Skarbie, wiem, że pewnie jesteś zbyt zły, aby o tym rozmawiać, ale co
dokładnie wydarzyło się między tobą a Chrysalis? Co sprawiło, że jesteście
wrogami? Westchnął.
- To było dawno temu, kiedy byłem jeszcze mały, samotny i zagubiony w
dziczy. Spotkałem Chryssy, ekhm, Chrysalis kiedy była jeszcze tylko księżniczką.
Już w tym wieku była przebiegła! Wydawało się, że nie obchodzi jej mój wygląd i
mówiła, że jest moją przyjaciółką. Powiedziałem jej, że szukam domu, a ona
opowiedziała mi o pewnej krainie, gdzie wszystkie stworzenia są akceptowane.
- Equestria?- zgadła Fluttershy.
- Dokładnie. Cóż, oczywiście się myliła! Ale to nie to, co mnie wkurzyło! Lata
później, kiedy przejąłem władzę nad Equestrią, nowo koronowana Chrysalis i jej
odmieńcy wykorzystali moje zaburzenie i żywili się kucykami!
Spojrzał na swoją żonę szczerze.- Ona mnie wykorzystała! Wysłała mnie do
Equestrii wiedząc, że kucyki mnie odrzucą i wkurzą tak bardzo, że przejmę nad nimi
władzę tylko po to, aby ona nie musiała!
- Jesteś pewien, że tak to było?
- Och, jestem święcie przekonany! Nie grzeszyła skromnością, kiedy przyszła
do mojej kryjówki, aby napawać się swoim triumfem!- Zaryczał i padł na łóżko.- Chciałbym,
żeby Screwball po prostu zdała sobie sprawę z tego, że nie chcę, aby ktoś ją
zranił! I na pewno nie chcę, aby musiała zmierzyć się z takim samym...
- Shhh- wyszeptała Fluttershy, głaszcząc go po głowie.- To, co zdarzyło się
z Chrysalis jest już w przeszłości. Może jej syn jest inny.
- Skąd możesz to wiedzieć?- oburzył się Discord.
- Nie wiem, ale siedemnaście lat temu poznałam kogoś, kogo każdy kucyk
uważał za potwora. Też myślałam, że nim jest, dopóki nie poznałam go lepiej. Rok
później, poślubiłam go i od tamtego momentu jestem z nim szczęśliwa.
- Ale ci odmieńcy... Oni są źli!
- Ty też byłeś zły, nieprawdaż?
- Tak, ale...
- I się zmieniłeś, prawda?
- Zmieniłem, ale...
- Cóż, co sprawiło, że
się zmieniłeś?
Podniósł wzrok i spojrzał na nią. Po
tych wszystkich latach, wciąż była najpiękniejszą rzeczą, jaką w życiu widział.
Oczywiście, rzucił na nią zaklęcie wiecznej młodości niedługo po ich ślubie,
więc jej wygląd się nie zmienił.
- Ty.
Fluttershy uśmiechnęła się.
- Ponieważ się we mnie zakochałeś.
Usiadł prosto.
- Chodziło o coś więcej. Byłaś moim wszystkim! Moje życie było niekompletne
bez ciebie!- Sięgnął, aby delikatnie pogłaskać jej policzek.- Oddałbym moją moc
dla ciebie!
- Więc nie sądzisz, że Książę Mothball może czuć to samo odnośnie
Screwball?
Zesztywniał.
- Ja...Ja...- Ciężko
westchnął.- Może i masz rację, ale... Nie zaszkodzi być ostrożnym. Zakładam, że
powinienem iść z nią pogadać.
Fluttershy potrząsnęła głową.
- Daj jej chwilę na
uspokojenie.
***
Screwball nie wiedziała, gdzie iść. Natychmiastowo teleportowała się do jej
sanktuarium. Jej pierwszym instynktem było szlochanie w kopyta.
Dlaczego jej ojciec nie mógł zrozumieć? Zawsze wspierał ją we wszystkim, co
robiła. Nawet jeśli wiedziała, że nigdy nie pozwoli jej widywać się z
Mothballem, to nigdy nie miało znaczenia, aż do teraz. Teraz kiedy dowiedział
się o jej sekrecie, upewni się, aby nigdy nie spuścić jej z oczu. Minie
zaledwie kilka minut zanim ją znajdzie.
- Domyślałem się, że tu będziesz.
Huh. Szybciej, niż myślałam.
- Odejdź!- wykrzyczała.
- Huh?
Screwball spojrzała ponownie i zdała sobie sprawę, że to nie był głos jej
ojca. Obróciła się aby ujrzeć Mothballa. Szybko rzuciła zaklęcie poprawiające
jej fryzurę i makijaż.
- Przepraszam- zaczęła.- Myślałam, że jesteś moim ojcem. Co ty tutaj
robisz?- Zrobił krok w przód.
- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku.
- Tak, wszystko spoko. Po prostu... Tatuś i ja się pokłóciliśmy.
- Oh. Zgaduję, że to moja wina.
- Nie. To ja powiedziałam ci, abyś zmienił się w samego siebie. To ja rzuciłam
mojego tatę na drzewo. Wiesz, że nigdy wcześniej nie użyłam magii przeciwko
niemu? Zawsze byliśmy ze sobą tak blisko i nigdy się nie kłóciliśmy.-
Westchnęła.- Zgaduję, że to musiało się kiedyś stać.
Zwiesiła głowę w dół i zamilkła na chwilę. Mothball ostrożnie podszedł i
usiadł obok niej.
- Więc jak tam? Wiesz, poza kłopotami z rodzicami.
Screwball pociągnęła nosem.
- Chyba spoko.- Trochę się uśmiechnęła.- Mam teraz młodszego braciszka.
Odmieniec uniósł brwi.
- Braciszka?
- Tak, ma na imię Zany. Jest najsłodszym bobasem jakiego kiedykolwiek
zobaczysz!
- Czy on, um... Czy on robi to samo, co ty? Chodzi mi o to, czy on potrafi
używać magii?
Przytaknęła.- Ale ma problemy z kontrolą. Nie mogę się doczekać, aż będzie
starszy! Wtedy będziemy mogli razem aportować i będę mogła mu pokazać moją niegodziwą
podkręconą piłkę!
- Ile ma teraz lat?
- Pięć miesięcy.
- A co z twoimi przyjaciółmi? Co u nich?
- Dinky i Cinnamon Stick zbliżyli się do siebie na imprezie, tak samo jak
Thunder i Apple Blossom. Myślę...- Przysunęła się do niego bliżej.- Wiele
kucyków zdobyło się dzisiaj na odwagę, żeby...- Dotknęła jego kopyta swoim.- Powiedzieć
kucykom, które lubią, że... Coż...
Nie musiała nic mówić. Mothball czuł jej emocje. Wszystko działo się
zgodnie z planem. Musiał tylko udawać, że odwzajemniał jej uczucia i wyciągnąć
z niej więcej informacji. Tego chciałaby jego matka. Ale nie on.
Odsunął swoje kopyto.
- Screwball, nie możesz! Nie możesz kochać odmieńca! Nie możesz kochać
czegoś, co nie ma serca aby odwzajemnić twoje uczucie!
Screwball spojrzała na niego z powagą.
- Dlaczego nie widzisz tego, co ja?
- Czego?
- Tego!
Ponownie wzięła jego kopyto i tym razem położyła je na jego klatce
piersiowej.
- Czujesz to?
Coś w środku jego piersi chaotycznie pompowało.
- To bicie serca.- oznajmiła Screwball.
Mothball gapił się na nią z niedowierzaniem i potrząsnął głową.
- To niemożliwe- wymamrotał.- Ja nie powinienem mieć serca! Jestem
dokładnie tym, co mówi twój tata: zimny, nieczuły...
- Skoro jesteś taki zimny i nieczuły, to dlaczego jeszcze nie wyssałeś ze
mnie energii?
- Bo... Bo...
Nie mógł wymyślić żadnego powodu, bo było zbyt wiele kandydatów: ponieważ
nie chcę cię zranić, ponieważ mam za zadanie utrzymać cię przy życiu, ponieważ
myślę, że jesteś bardzo ładna...
Wybrał najbezpieczniejsze:
- Jesteś jedyną przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałem.
Jak się uśmiechała, Mothball mógł przysiąc, że słyszał muzykę. Domyślił
się, że to jego wyobraźnia dopóki nie zobaczył świetlików otaczających ich w
kształt serca. Screwball niewinnie zeszkliła swoje fioletowe oczy.
- Przepraszam- powiedziała.- Kiedy się wzruszam, trochę mnie ponosi.
I kto tu jest kusicielem?
Raz jeszcze, zagubił się w tych hipnotyzujących zawijasach. Nie wiedział,
czy to była jej magia, czy jej oczy naprawdę tak błyszczały. Prawie nie
zauważył, że się nad nim pochyla, dopóki jej usta nie były kilka centymetrów od
jego warg.
Wyszarpał się z jej objęć i czar prysł.
- Nie słyszałaś mojego ostrzeżenia?!- coś w nim pękło.
- Nie obchodzi mnie to!- dąsała się Screwball.
- A powinno! Myślisz, że będę w stanie żyć sam ze sobą, jeśli zranię...?
Ugryzł się w język, będąc w szoku z powodu jego własnych słów. Screwball
była równie zaskoczona, ale nie przez jego słowa, a ton przepełniony lękiem.
Mothball zdecydował, że powinien się stąd wynieść zanim ona źle go zrozumie i
aby mógł wyjaśnić to dziwne walenie w środku niego.
- Powinnaś iść do domu- rzucił szybko.
Screwball mrugnęła.
- Co?
- Twoja rodzina pewnie bardzo się o ciebie martwi.
Westchnęła.
- Zapewne masz rację. Mam wystarczająco kłopotów. Czy zobaczę cię ponownie?
Mothball odwrócił wzrok.- Nie będę robił ci nadziei.
- Ale...
- Dla twojego własnego bezpieczeństwa, Screwy, myślę, że lepiej abyś się do
mnie nie zbliżała.
Wypowiedzenie tych słów bolało go bardziej niż kiedy musiał ją opuścić po
raz pierwszy. Tym razem, to było naprawdę i Screwball wiedziała, że on nie
kłamie. Usłyszał pociągnięcie nosem i powstrzymał się od spojrzenia na nią,
wiedząc, że te piękne oczy napełniały się łzami.
- Do widzenia- wymamrotał.
Mothball wyruszył zanim mógł zmienić zdanie. Uszy Screwball zwiędły jak
tylko zaczęła płakać po raz drugi tego wieczoru.
Nie chciała wracać do Canterlot, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Jej
rodzice oszaleliby, gdyby wkrótce nie wróciła.
***
- Jakieś ślady po niej?- Fluttershy pytała swoich przyjaciół.
Applejack potrząsnęła głową.- Szukaliśmy wszędzie!
Discord robił się nerwowy.
-Nie myślisz, że uciekła,
prawda?
Kiedy Screwball zmaterializowała się
tuż przed nim, westchnął z ulgą.
- Oh, dzięki Celestii!
- Gdzie się podziewałaś, młoda damo?- domagała się Fluttershy, krzyżując
kopyta.
- Byłam zaczerpnąć świeżego powietrza- wymamrotała Screwball nie wchodząc w
kontakt wzrokowy z żadnym kucykiem.
- Screwy, chcę porozmawiać o...- zaczął jej ojciec.
Obróciła się do niego plecami.- Nie chcę teraz rozmawiać. Chcę po prostu
iść do łóżka.
Discord spojrzał na nią gniewnie.
- Jak śmiesz obracać się do mnie plecami?! Wróć tutaj natychmiast albo...
- Daj jej spokój, skarbie- powiedziała Fluttershy, obejmując jego łapę
swoimi kopytami.- To była długa noc. Potrzebuje odpoczynku.
- Wszyscy moglibyśmy trochę odpocząć- zadeklarowała Twilight.
Reszta zgodziła się i każdy udał się do swojej sypialni, wszyscy oprócz
Rarity. Stuknęła żółtego pegaza w ramię.
- Fluttershy, mogę z tobą porozmawiać?
Fluttershy spojrzała na swojego męża. Po rodzinnej kłótni, Discord
potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek, ale wyraz twarzy Rarity wyglądał na
zdesperowany.
- To zajmie tylko chwilkę, skarbie.
Draconequus przytaknął poczciwie i zostawił dwie klacze same.
- Jak sprawiasz, że to wszystko działa?- zapytała nagle Rarity.
Oczy Fluttershy rozszerzyły się.
- Co masz na myśli?
- Twoje małżeństwo. To nie może być takie łatwe! Chodzi mi o to, czy
wy nigdy się nie kłócicie?
- Ależ skąd. Małżeństwa kłócą się non stop.
- Więc jakim cudem wciąż jesteście razem?
- Z kłótniami jest tak, że kłócimy się o to, co nam przeszkadza i po
kłótni, próbujemy to naprawić. Jeśli nigdy nie porozmawiamy ze sobą o naszych
problemach, skąd będziemy wiedzieć, co trapi drugą osobę?
- Ale...- zająknęła się Rarity.- Czy większość małżeństw nie kończy się
przez... Kłótnię?
Fluttershy potrząsnęła głową.- Kłótnie są normalne. Oczywiście, nie wiem
tego, ale myślę, że małżeństwa kończą się przez brak kłótni.
- Fancy Pants i ja nigdy się nie kłóciliśmy, aż do...
Jednorożec zamilkł, co zwróciło uwagę Fluttershy.
- Aż do czego? Rarity, możesz powiedzieć mi wszystko. Cokolwiek to jest,
nie będę o tym z nikim rozmawiać. Jak bum cyk-cyk tralala niech mi w oko wleci
ćma.
Rarity uśmiechnęła się delikatnie i wzięła głęboki wdech.
- Złapałam Fancy Pants z inną klaczą.
Fluttershy westchnęła z niedowierzaniem.- Co? Kiedy?
Cała historia wylała się z Rarity.
- Kilka dni przed urodzinami Screwball i Dinky, Fancy Pants powiedział mi,
że idzie na lunch z przyjaciółką. Kiedy robiłam zakupy, Upper Crust
powiedziała, że widziała go w kawiarni z jego byłą dziewczyną, Fleur-de-lils!
Próvowałam sobie wmówić, że to był tylko wspólny posiłek, ale byłam ciekawa i
poprosiłam Upper Crust, żeby mnie do nich zaprowadziła! Kiedy tam dotarłyśmy,
jej brudne kopyta były dotykały go wszędzie! I to publicznie! Poniżona i zraniona, pospiesznie wróciłam do
domu, spakowałam moje rzeczy, zostawiłam krótką wiadomość Fancy Pants,
odebrałam Gemstone z lekcji fortepianu i wsiadłam do następnego pociągu do
Ponyville!
Podczas gdy łzy spływały Rarity po policzkach, pegaz stał w milczeniu.
Próbowała pogodzić się z myślą, że Fancy Pants mógłby zrobić coś takiego. Zawsze
był takim delikatnym źrebakiem w stosunku do wszystkich.
- Może to nie to, co myślisz- zasugerowała Fluttershy.
-A co, jeśli to to?- pękła Rarity.
- Chociaż porozmawiałaś o tym z Fancy Pants?
- Cóż, ja... Nie. Byłam taka wściekła, nie mogłam z nim rozmawiać!
Nawet nie powiedziałam o tym Gemstone!
- Więc skąd wiesz, co dokładnie się wydarzyło?
Jednorożec nic nie powiedział.
- Zobacz, nie będę nic mówić, ale nie powinnaś zostawiać czegoś takiego bez
słowa, zwłaszcza jeśli chodzi o Fancy Pants. Jeśli z nim o tym nie
porozmawiasz, nic się nigdy nie rozwiąże.
Rarity spojrzała przyjaciółce w oczy.
- Masz rację. Nie powinnam trzymać w sobie tej złości. Muszę porozmawiać z
Fancy Pants. Zgaduję, że to znaczy, że mam wyrzucić te papiery rozwodowe do
śmieci.
Fluttershy uśmiechnęła się szeroko.- To dobrze, Rarity.
- Ale... Muszę się z tym przespać. Dziękuję, Fluttershy. Naprawdę jesteś
najlepszą przyjaciółką, jaką kucyk mógłby kiedykolwiek mieć.
Twilight nie miała zamiaru podsłuchiwać. Zawróciła, aby zapytać Fluttershy
o odmieńca, kiedy usłyszała rozmowę z Rarity. To zmusiło jednorożca do myślenia
o jej sytuacji z Flashem. Nigdy nie porozmawiali o tym, co wydarzyło się pięć
lat temu. Może w końcu nadszedł czas.
Myślała także o tym, co wydarzyło się ze Screwball i odmieńcem, który
według Discorda był potomkiem Królowej Chrysalis. Screwball zwróciła się
przeciwko ojcu, aby go obronić. Twilight chciała wiedzieć dlaczego.
***
Kiedy Mothball dotarł do kryjówki, jego matka czekała.
- Czego dowiedziałeś się o mieszańcu?- zapytała.
Książę od niej odszedł.- Nie chcę już dłużej brać w tym udziału, Mamo.
Królowa Chrysalis zawęziła powieki.- Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że nie chcę już dłużej brać w tym udziału!
Starszy odmieniec zazgrzytał zębami.- Czy ty się ze mną nie zgadzasz?
Mothball bezczelnie stawił jej czoła.- Może i się nie zgadzam. I co masz
zamiar z tym zrobić?
Wściekła, jej róg zaczął świecić na zielono jak tylko strzeliła w niego promieniem,
przybijając go do ściany.
- Nikt mi się nie sprzeciwia!- zawyła Chrysalis, podchodząc w jego stronę.-
Zwłaszcza mój własny syn! A teraz, powiedz mi, co wiesz!
Mothball był przerażony do szpiku kości. Nigdy wcześniej nie sprzeciwił się
matce, a ona nigdy nie użyła na nim siły! Jednakże, musiał zachować odwagę.
- Nie obchodzi mnie, co mi zrobisz! Dlaczego nie możesz po prostu zostawić
ich rodziny w spokoju?
Chrysalis zaryczała.
- Powinnam była wiedzieć, że jesteś za słaby na to zadanie!- Potem uśmiechnęła
się pod nosem.- I wiem dokładnie, co czyni się słabym. Ten mieszaniec, ona...
Znaczy coś dla ciebie, nieprawdaż?
Mothball zamarzł w miejscu ze strachu, sprawiając Chrysalis triumfalny
uśmiech na twarzy.
- Widzę, że tak. Jeśli nie mogę zdobyć informacji od ciebie, zawsze mogę
iść prosto do źródła.
- Nie!- zaprotestował.- Nie możesz! Proszę, nie rań jej!
- Nie chcesz jej ranić?- zachichotała królowa.- Więc powiedz mi, co muszę
wiedzieć.
0 komentarze:
Prześlij komentarz