3 grudnia 2017

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XXI - Nowy współlokator [Would That Make You Happy? - A New Houseguest - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Dwa pytania natychmiast pojawiły Ci się w głowie. Nie marnowałaś czasu więc wypowiedziałaś je oba
-Jak to „spłonął” i co ona tutaj robi?! - Sans był przy Tobie nim się spostrzegłaś zaciskał ręce w pięści
-bracie, kiedy zabierałeś frisk do undyne – powiedział bardzo oschle i wyraźnie – brałeś pod uwagę to, że może się to skończyć źle? - Frisk próbował protestować, ale zasłoniłaś go swoim ciałem przed Undyne. Rybi potwór zmarszczył brwi nadal stojąc w bezruchu. Papyrus zamachał rękami zerkając na was, nerwowo zaczął się pocić.
-Mamo....
-Papyrus! - krzyknęłaś swoim matczynym głosem. Undyne w końcu na Ciebie spojrzała.
-bracie...
-AH... WIECIE... ZABRAŁEM FRISK ABY SPOTKAŁ SIĘ Z UNDYNE, BO ONA JEST MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ! I WIEM, ŻE GDYBY TYLKO DAĆ IM SZANSE, TEŻ BĘDĄ MOGLI SIĘ ZAPRZYJAŹNIĆ! - odwrócił wzrok od Twojego wściekłego spojrzenia – I JA WIELKI PAPYRUS MIAŁEM RACJĘ! DOBRZE SIĘ BAWILI, CÓŻ PÓKI KUCHNIA NIE STANĘŁA W OGNIU. JAK I RESZTA DOMU. NO I TO MOJA WINA. WIĘC POWIEDZIAŁEM UNDYNE, ŻE MOŻE SIĘ U NAS ZATRZYMAĆ.
-Mówiłam, że to zły pomysł – odezwała się Undyne klepiąc szkielet po ramieniu. Nadal patrzyła na Ciebie, nie miała żadnej winy wymalowanej na twarzy, co Cię jeszcze bardziej denerwowało, bo zachowała się tak, jakby wszystko było przez Ciebie. - Pogadam z Alphys, powinna pozwolić mi zostać u siebie.
-To dobrze – mruknęłaś
-tak będzie najlepiej – dodał Sans
-ALE UNDYNE, NIENAWIDZISZ HOTLAND!
-Cóż, tutaj nie jestem chciana
-Maaaamo! - protestowało dziecko. Zacisnęłaś zęby – Nie złość się na Undyne.
-Mam prawo się na nią złościć! Próbowała nas zabić! Wczoraj!
-Ale przeprosiła! - dziecko próbowało ją usprawiedliwić.
-CZŁOWIEKU, ROZUMIEM TWÓJ GNIEW, ALE MUSZĘ SIĘ NIE ZGODZIĆ – Papyrus wyglądał dziwnie poważnie, przypomniał Ci to jak zachowywał się rano – UNDYNE TO MOJA PRZYJACIÓŁKA I POTRZEBUJE MOJEJ POMOCY. GDYBYŚ TO TY BYŁA NA JEJ MIEJSCU ZROBIŁBYM TO SANO. I, CÓŻ, TO MÓJ DOM I ZAPROPONOWAŁEM GO UNDYNE, TAK JAK TOBIE KIEDY POTRZEBOWAŁAŚ POMOCY – Nie wiedziałaś co na to powiedzieć. Nie mylił się. Lecz sama myśl że Undyne zostanie pod tym samym dachem z Tobą i Frisk gotowała Ci krew w żyłach. Próbowałaś znaleźć jakiś argument, inny niż „próbowała nas zabić” bo ten nie zadziałał. Ale nic nie przychodziło Ci do głowy. Zerknęłaś na Sansa, on patrzył na Ciebie z pytaniem w oczach. Czułaś, jak jego wsparcie powoli odpływa
-on ma rację – wzruszył ramionami – zaufaj mi, wiem co czujesz, ale mam przeświadczenie, że jeżeli tylko ze sobą porozmawiacie, dojdziecie do porozumienia – Poczułaś się zdradzona. On też?
-I to ci nie przeszkadza? - wysyczałaś czując się jeszcze bardziej rozwścieczona – Zwłaszcza po tym co było wcześniej – zerknęłaś na stół. Widziałaś jak Sans zadrżał.
-gdyby nadal chciała cię zabić, nie marnowała by czasu na bycie miłą dla frisk, undyne ma wiele talentów, ale nie jest subtelna – próbował wyjaśnić Ci tak, abyś zrozumiała. Ale Ty nie chciałaś zrozumieć. Sposób w jaki mówił tylko dodatkowo Cię wkurwiał. Dlaczego tylko Undyne widzi, że to zły pomysł? Nagle zaczęła się śmiać. Pokręciła ramionami szczerząc się
-Sans się nie myli – zaśmiała się znowu – Zaufaj mi, jeżeli chciałabym cię zabić, już byś o tym wiedziała! Wiem co obiecałam Papyrusowi i nie złamię słowa – Oparła się o kościotrupa.
-AHH! UNDYNE! PROSZĘ NIE OPIERAJ SIĘ O MNIE! - jęknął kołysząc się, ale nie wywrócił się
-Słuchaj – powiedziała do Ciebie puszczając potwora. Zrobił krok w tył zerkając na przyjaciółkę pełen obaw. - Łapię. Nie lubisz mnie. Rozumiem. Ale nie zrobię nic co urazi kogokolwiek stąd – pokazała kciukiem na Papyrusa – A zatem będę przyjacielska względem nawet takich słabeuszy jak wy. - Frisk zaśmiał się. Undyne uśmiechnęła. Ty zaś czułaś, jak złość powoli odchodzi. - Więc jeżeli nie chcesz, abym została, uszanuję to. Powiedz słowo. Ale naprawdę chcesz zawieść Papyrusa? - popatrzyła na Ciebie przebiegle. Papyrus patrzył błagalnie. Frisk jęczał prosząc. Sans westchnął i wzruszył ramionami. Undyne czekała. Czułaś się otoczona. Zrezygnowana westchnęłaś.
-Dobra. Wiem kiedy odpuścić – mruknęłaś odwracając głowę. Zerknęłaś na Sansa, uśmiechał się w podzięce. Kiedy Twoja złość i zaskoczenie powoli znikały, przypomniałaś sobie to co miało miejsce wcześniej i cieszyłaś się, że sprawy się nie pogorszyły.
-CUDOWNIE! JESTEM TAKI SZCZĘŚLIWY! - Papyrus i Frisk zaczęli się radować – TO JAK PIŻAMA PARTY! - Undyne wyszczerzyła się i szturchnęła Papyrusa w ramię.
-ej brachu, a gdzie undyne będzie spać?
-CÓŻ, FRISK I JA ZGODZILIŚMY SIĘ, ŻE MOŻE SPAĆ ZE MNĄ! MOJE ŁÓŻKO JEST DOŚĆ DUŻE, ŻE OBOJE SIĘ ZMIEŚCIMY, NO I NIE WIDZĘ PRZESZKÓD ABY TWOJA DZIEWCZYNA MIAŁABY NIE SPAĆ Z TOBĄ – Papyrus popatrzył na brata przebiegle, usłyszałaś jak Sans szurnął stopą.
-e-ej, nie wiem czy to dobry pomysł, nie możesz podejmować decyzji za nią – jego głos był nieco wyższy niż zazwyczaj. Popatrzyłaś na niego, rumienił się na niebiesko. Schował część twarzy w futerku swojej bluzy
-CHWILECZKĘ! - Undyne uniosła brwi – Sans. Ten człowiek to twoja dziewczyna?
-TAK! DZISIAJ BYLI PRZEZ CAŁY DZIEŃ SAMI! JESTEM CIEKAW CO TEŻ RAZEM MOGLI ROBIĆ NYEH HEH HEH! - Sama zaczynałaś się rumienić, tym bardziej kiedy Papyrus porozumiewawczo mrugnął.
-Mamo, co robiłaś z Sansem? - Frisk zapytał z taką niewinnością, na jaką stać tylko dziecko. Czułaś jak ciężar grzechów Cię przytłacza.
-ej, dzieciaku, może się przebierz, co? - wypalił Sans śmiejąc się niezręcznie. Szturchnął Frisk – może weź też prysznic przed kolacją? pozbędziesz się tego smrodu spalenizny, co? - Frisk jęknął zdenerwowany
-Mamo, muszę? - Papyrus wyglądał na zmieszanego. Wargi Undyne drżały jakby próbowała powstrzymać śmiech
-Tak, kochanie – położyłaś ręce na jego ramionach pchając w stronę drzwi – Idź. - Frisk wszedł kilka schodów i zerknął na was przez ramię
-Chcecie pogadać po prostu o czymś, beze mnie.
-Tak, a teraz idź. - dziecko weszło warcząc zdenerwowane pod nosem. Ale zrobił co mu powiedziałaś. Sans chrząknął zerkając na Ciebie a potem odwrócił wzrok.
-nie musisz spać ze...
-Chcę – wypaliłaś przerywając mu. Byłaś jeszcze czerwieńsza niż wcześniej – Jeżeli ci to nie przeszkadza. - otworzył oczy zaskoczony i popatrzył na Ciebie. Błękit był na całej jego twarzy. Przytaknął i schował ręce w kieszeniach bluzy
-ta, nie przeszkadza – mruknął
-BOŻE! Ale z was PALANTY! - warknęła Undyne zalewając się śmiechem. Zaczynałaś żałować swojej decyzji.
Trudno było Ci znaleźć chwilę sam na sam z Sansem, kiedy w domu kręciło się tyle osób. Nie pomagało też to, że unikał takich momentów będąc dokładnie tam, gdzie są inni, pewnie celowo nie chciał abyś zalała go pytaniami. A co gorsze, opowiadał więcej kawałów niż zazwyczaj, co doprowadzało Papyrusa do szaleństwa. Dopiero po kilku minutach się uspokoił i mógł spokojnie rozmawiać z Undyne. Nigdy byś nie przypuszczała, że ta umie być tak miła dla Papyrusa, sama ta świadomość była dla Ciebie dziwna. Musiała to robić często, zwłaszcza, że była wyrozumiała dla Sansa choć posyłała mu co jakiś czas złe spojrzenie. Sans szczerzył się szeroko i od czasu do czasu śmiał siedząc na kanapie obok Ciebie. Nie podobało Ci się to. Nadal miałaś przed oczami to jak trzymał twarz w dłoniach. Nie jest z nim dobrze. Choć próbuje udawać odwrotnie. Od jak dawna to robi? Stał się mistrzem, więc pewnie od dawna. Miałaś nadzieję, że ufa Ci na tyle, że powie co go gryzie. Sans zerknął na Ciebie, uniósł brwi i wsunął swoje palce między Twoje. Pozwoliłaś mu. Kiedy Undyne i Papyrus nie patrzyli pochylił się w Twoją stronę
-nie patrz tak na mnie, nic mi nie jest – szepnął
-jest – wysyczałaś
-dziecino, nie teraz – popatrzył wymownie
-Dobra – mruknęłaś. Wstałaś wyrywając swoją rękę ignorując jego minę – Idę zrobić kolację – powiedziałaś głośno, aby wszyscy Cię usłyszeli. Nie czekałaś jednak na odpowiedź nim wyszłaś. Zachowujesz się niewłaściwie, wiesz, ale nie umiesz inaczej. Jesteś zdenerwowana, zmartwiona, i próbujesz zaakceptować kobietę, która wczoraj próbowała Cię zabić. Co się dzieje z Twoim życiem? Wyciągając składniki z lodówki, zgniotłaś w dłoni pomidora ze wściekłości. Musisz być bardziej delikatna... Zazwyczaj Sans albo Frisk dotrzymywaliby Ci towarzystwa, ale wszyscy są w salonie, a Ty jesteś sama. Słyszysz ich głosy, lecz nagle poczułaś znajomą samotność. Lecz możesz za to winić tylko i wyłącznie siebie. Przyszłaś tutaj sama. To Ty jesteś zła na Sansa za to, że robi co może, aby zachowywać się dobrze... Westchnęłaś i zabrałaś się za robienie kolacji, oczyszczając umysł i skupiając się na wykonaniu zadania. Tak będzie lepiej. Wylałaś olej na patelnię, włączyłaś palnik i wyciągnęłaś kurczaka.
-Co gotujesz? - podskoczyłaś, Undyne nadal pojawiła się w kuchni. Jej głos był głośny, ale nie tak jak Papyrusa. Sans miał rację. Undyne nie jest subtelna. Była już obok Ciebie i zerkała jak krajesz kawałki kurczaka. Nigdy wcześniej nie była tak blisko, i zdałaś sobie, że jest wzrostu Papyrusa, o ile nie jest wyższa od niego. Miałaś wzrok na wysokości jej obojczyka. Teraz wiesz, co czuje Sans kiedy z Tobą rozmawia.
-Kurczak – rzuciłaś. Chwilę zajęło Ci wrócenie do czynności, czułaś się nieco spięta mając ją przy sobie - … z ryżem i warzywami – dodałaś
-Hm... - wyglądała na niezaskoczoną. Tak, cóż, może to nic wymyślnego, ale to jedna z kilku rzeczy jakie możesz zrobić uwzględniając nieprzewidzianą gębę do wyżywienia. Ale tego jej nie powiesz. Będziesz musiała znowu iść na zakupy. Kiedy pokroiłaś kurczaka i wrzuciłaś go na patelnie zabrałaś się za krojenie warzyw. Westchnęłaś zerkając na Undyne przy kuchence.
-Co robisz? - zabrałaś jej rękę od kurków zmniejszając ogień – Spalisz to
-Robisz to źle! Musi być większy! - nalegała wyciągając w stronę rękę. Bez pomyślunku pacnęłaś ją w rękę.
-Co przed chwilą powiedziałam? - Undyne patrzyła na Ciebie zaskoczona, jakby nie mogła uwierzyć, że właśnie ją dotknęłaś. Szczerze, sama nie mogłaś w to uwierzyć. Cholera. - Słuchaj, ja wiem po co tutaj przyszłaś – czułaś jak niewielka determinacja Cię wypełnia – Ale ja gotowałam dla mojej rodziny odkąd byłam w wieku Frisk. Dam sobie radę.
-Jasne, mniejsza – skrzyżowała ręce na piersi. Nie odwróciła wzroku tylko oparła się o krzesełko – Ile lat ma Frisk?
-Sześć – wróciłaś do krajania warzyw
-A ty jesteś jego mamą? Ile masz lat? Nie wyglądasz na starą. - czułaś jak wbija w tył Twojej głowy swoje złote ślepie.
-Dwadzieścia – mruknęłaś. Słyszałaś, jak Undyne bierze głębszy oddech. Przez chwilę nie byłaś pewna czy cokolwiek powie.
- Frisk to dobry dzieciak, lepszy niż ja kiedy byłam w jego wieku, ja byłam bardziej... niepokorna – słyszałaś jak szura nogą – Walka z każdym wydawała mi się fajną zabawą. Nawet wyzwałam króla Asgora i próbowałam udowodnić, że jestem silniejsza. Podkreślam PRÓBOWAŁAM. Nie mogłam go nawet trafić! A co gorsze, przez ten cały czas on ze mną nie walczył! - Zerknęłaś na nią przez ramię. Uśmiechała się, póki co tylko ona dotrzymywała Ci towarzystwo w kuchni... Było nawet przyjaźnie... To właśnie chyba ta strona Undyne o jakiej wspominał Papyrus. Ta strona jaką dostrzegł w niej Frisk. - Byłam upokorzona – mówiła dalej wzruszając ramionami – Potem przeprosił i powiedział coś głupiego... „Przepraszam, chcesz wiedzieć jak mnie pokonać?” powiedziałam tak i od tego czasu mnie szkolił
-Król? Szkolił cię? - byłaś zaskoczona
-Tak. Był wymagający, ale miał wielkie serce – słyszałaś wyraźną sympatię w jej głosie – Więc pewnego dnia, kiedy trenowaliśmy udało mi się go pokonać i czułam się... źle. Ale był pokonany! Nigdy nie widziałam kogoś tak zadowolonego kiedy skopano mu tyłek! W każdym razie, dalej mnie trenował. I teraz jestem Kapitanem Gwardii! - Znowu na nią popatrzyłaś, patrzyła w bliżej nieokreślony punkt, dopiero po chwili popatrzyła na Ciebie – Przepraszam, mówiłam to bo mi w jakimś stopniu go przypominasz...
-Asgora? - nie wiedziałaś jak się z tym czuć. Nie znałaś go.
-Tak – zaśmiała się – Oboje jesteście SIUSIAKAMI! - nagle Twój gniew wrócił. Odwróciłaś się w jej stronę
-Przynajmniej nie próbuję zabić małych dzieci i nie podpalam własnego domu – Undyne się zaśmiała
-Powiem to samo co mówiłam Friskowi. Przepraszam, że próbowałam was zabić.
-Przeprosiny przyjęte – rzuciłaś ostrożnie patrząc na dół – Ale mam nadzieję, że zrozumiesz, że nie wybaczę ci tego tak łatwo.
-Wiesz, byłabym zawiedziona, gdybyś tak łatwo odpuściła – Z jakichś dziwnych powodów byłaś z tego powodu dumna.
Share:

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XX - Strach przed szczęściem [Would That Make You Happy? - Afraid to be Happy - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Sans się obudził, nie przypominał sobie, żeby chwytał za poduszkę ale i tak się w nią wtulił. Poczuł strach i powoli otworzył oczy. Jego sypialnia była pusta. Zauważył kawałek taśmy na ścianie do której przykleił kartkę, by zaraz potem oderwać ją tak szybko, abyś nie miała szansy by ją dostrzec. Byłabyś zmieszana... Był po niej ślad, więc pamiętał gdzie – kiedy – się znajduje. Powoli jego uścisk na poduszce się zmniejszał. Przez pamięć przeleciały mu błyszczące włócznie i zielone ślepia. Pierdolona Undyne. Część Sansa była na nią wściekła, nawet jeżeli spodziewał się, że coś takiego może mieć miejsce. Kurwa, były czasy kiedy... Cóż, już dawno temu przestał liczyć jak wiele razy Undyne i Frisk zabijali się wzajemnie. Lecz to kiedy walczyła z Tobą, było przerażającym obrazem. Nadal pamiętał pierwszą myśl która pojawiła się w jego głowie jak tylko was zobaczył. Jak zobaczył Twoją popękaną duszę. Pamiętał tę wściekłość która go opanowała, gdy myślał, że to Undyne Ci to zrobiła. Ale Undyne to najlepsza przyjaciółka Papyrusa. Jeżeli cokolwiek by się jej stało, jego brat miałby złamane serce. Sans przestał myśleć o tym, dla dobra wszystkich. Usiadł na łóżku i sprawdził telefon. Ręce mu nadal drżały ale zignorował to. Żadnych wiadomości od Papyrusa, ale Ty wysłałaś mu jedną dziesięć minut temu

Zrobiłam ci kanapkę. Jest w kuchni. Biorę prysznic <3

To głupie serce sprawiło, że się uśmiechnął. Wtedy poczuł dziwny ucisk w piersi, mocniej zacisnął palce na komórce. Zamknął oczy. To błąd. To wielki błąd. Boże, a co jeżeli to skończy się Resetem... Dlaczego to sobie robi? Tobie? Jest taki szczęśliwy i jednocześnie tak bardzo przerażony. Musiał odstawić telefon nim go złamie w dłoni. Znacznie łatwiej było zablokować się na świat i nic nie czuć. Teraz mu za bardzo zależy. Chciałby nie przeżyć tego wypadku w laboratorium... Ta myśl sprawiła, że otworzył oczy i stanął na równe nogi. Nie. Dzisiaj miał być dobry dzień. Nie pozwoli aby te myśli go prześladowały. Nie dzisiaj. Nie zrujnują tego dnia. Kurwa. Postanowił schować wszystko co go dręczy głęboko. Cały strach i zmartwienie. Nawet radość. Musiał to schować. Jeżeli pozwoli choćby jednej emocji wyjść wszystkie pójdą za nią. Sans ubrał się, schował telefon do kieszeni.
Nadal jesteś pod prysznicem. Słyszy lecącą wodę. Kiedy wyszedł z sypialni słyszał, jak nucisz jakąś nieznaną piosenkę. Pewnie coś z powierzchni. Zastanawiał się, czy do Ciebie nie zapukać, ale postanowił odpuścić. Zszedł schodami. W mieszkaniu jest cicho, bez głośnego Papyrusa, czy włączonego telewizora. A skoro mowa o Papyrusie... Sans podszedł do Skałki, wyciągnął kamień z pudełka i wysypał na niego kilka płatków. Wczorajsze wyrzucił do kubła na śmieci gdy wchodził do kuchni. W ten sposób jego brat myśli, że robi cokolwiek „karmiąc” kamień. Zatrzymał się dostrzegając talerz na stole, a obok niego butelkę keczupu. Kanapka była idealna. Jak ze zdjęcia. Uczucia powoli się wymykały. Narobiłaś się z tą przekąską. Zrobiłaś ją, bo Ci na nim zależy. Na górze kanapki był keczup... w kształcie serca. Sans nie umiał się powstrzymać. Nawet nie zauważył, kiedy oparł się ręką o krzesełko i zaczął cicho płakać. To bolało. Wszystko tak strasznie bolało. Wszystko pojawiało się i znikało. Nic nie miało sensu. Był szczęśliwy. Był przerażony. Nie chciał tego stracić przez Reset. Nie chciał stracić Ciebie. Naprawdę zaczynał tracić dla Ciebie głowę i sama ta myśl sprawiała, że czuł iż zaraz się rozpadnie.
Czyściutka i w nowych ubraniach (całe szczęście króliki ze Snowdin są bardzo podobne do ludzi) wyszłaś spod prysznica. Czułaś się czysta, odświeżona i będąc szczera ze sobą, czułaś się świetnie. Nie umiałaś przestać się uśmiechać. Zastanawiałaś się, czy Sans wstał, ale jeżeli nadal śpi to nie będziesz go budzić. Jeżeli jednak nie, to pewnie jest w kuchni bo przeczytał Twoją wiadomość. Robiąc turban z ręcznika na głowie zeszłaś schodami w dół. Kiedy usłyszałaś Sansa, zerknęłaś na telewizor upewniając się, że jest wyłączony, bo nie spodziewałaś się płaczu. Po kilku szybkich krokach w stronę kuchni zamarłaś w progu widząc go stojącego przy stoliku z twarzą schowaną w dłoniach. Coś boleśnie ścisnęło Twoje serce
-Sans? - szepnęłaś powoli wchodząc do pomieszczenia. Poskoczył jak tylko Cię usłyszał i popatrzył na Ciebie. Z jego oczodołów lały się łzy, źrenice zrobiły się mniejsze w zaskoczeniu. Prostując się potrząsnął głową i zaczął łapać oddech. Rękawami bluzy ścierał ślady łez. Widziałaś jak drży. Podeszłaś do niego ignorując to, że zrobił krok do tyłu. - Sans, co się stało? - obawa w Twoim głowie zrobiła się wyraźna. - Coś z Papyrusem i Friskiem? Coś się stało? - popatrzył na Ciebie zmieszany?
-c-co? nie, o niczym nie wiem.. - zaczął grzebać w kieszeni.
-Więc co się stało? Dobrze się czujesz? - położyłaś ręce na jego ramionach, nie wiedząc co masz robić. Wyciągnął telefon, przecierając drugą ręką twarz. Odwrócił wzrok, opuściłaś ręce.
-cholera, ja nie... papyrus kilka minut temu wysłał mi wiadomość, że wracają – wsunął komórkę do kieszeni chowając twarz w rękawach – kurwa
-Sans, co się dzieje? - zmartwienie ściskało Ci brzuch – Powiedz mi
-nie mogę teraz – potrząsnął głową próbując minąć Cię i wyjść z kuchni. Chwyciłaś go za rękaw.
-Zrobiłam coś nie tak? - zatrzymał się i popatrzył na Ciebie zaskoczony
-nie, dziecino, nie zrobiłaś nic.. - zamrugał kilka razy i wziął głębszy drżący wdech – po prostu się boję
-Nie rozumiem. Chodzi o wczoraj? - chciałaś go przytulić, ale nie był teraz dość blisko Ciebie. Zaśmiał się bez humoru.
-chodzi o coś znacznie poważniejszego... - mruknął – proszę, nie mogę teraz, muszę się pozbierać do kupy zanim wróci pap
-Co? Sans, twojemu bratu zależy na tobie, mnie na tobie zależy. Porozmawiaj z nami – chciałaś go do siebie przyciągnąć, ale się nie udawało.
-nie powinnaś mnie zobaczyć w takim stanie – popatrzył na Ciebie błagalnie – proszę, dziecino, nie mogę teraz, nie mów nic papyrusowi, ja... - czuł jak znowu zaczyna zbierać mu się na płacz, bąknął coś zdenerwowany – nie chcę, aby się o mnie martwił, nie chcę abyś ty też się martwiła, ale na to chyba już za późno, co?
-Tak – czułaś, jak sama zaczynasz się łamać. Wzięłaś kilka głębokich wdechów próbując powstrzymać łzy – Proszę, porozmawiamy, potem? - Przytaknął po krótkiej walce ze sobą a potem odwrócił wzrok. Kiedy znowu na Ciebie popatrzył, znowu miał założoną maskę z tym szerokim uśmiechem i gdybyś go lepiej nie znała, to nie wiedziałabyś, że cokolwiek zaszło. Sama świadomość, jak dobrze umie ukrywać się za tą maską wypełniała Cię głębokim smutkiem. Podskoczyłaś kiedy usłyszałaś jak zamek w drzwiach się przekręca. Po chwili zrozumiałaś, że Sans zniknął i teraz siedzi przy stole jedząc kanapkę. Przez chwilę panikowałaś starając się zrobić coś, cokolwiek, a nie tak stać na środku kuchni, ale drzwi już się otworzyły.
-Mamo! Jesteśmy w domu! - krzyknął Frisk biegnąc w Twoją stronę. Objął Cię w połowie, zrobiłaś krok do tyłu i kucnęłaś, aby potem z uśmiechem znowu Cię przytulił.
-Kochanie! Dobrze się bawiłeś? Co ro... - dziwnie pachniał – Dlaczego czuję od ciebie dym? Papyrus, co wy ro... - Podniosłaś głowę, wysoki potwór wchodził do środka, a za nim znajoma twarz, której się nie spodziewałaś. Mocniej przytuliłaś dziecko, jak przez chwilę Twój wzrok i Undyne się spotkał. Na plecach miała plecak. Wyglądała na zdenerwowaną, odwróciła wzrok patrząc na coś w salonie.
-ZGADNIJCIE KTO Z NAMI ZAMIESZKA Z POWODU PRZYPADKOWEGO PODPALENIA MIESZKANIA?!
Share:

Moje OC - Filip Domin - King Mug

Fandom: CupHead
Imię: King Mug
Rodzina: Devil Cup (CupHead) - brat
Pochodzenie: Reverse AU by Filip Domin (ja)
Jest to MugMan ( w tym AU King Mug)
Jest on zarządcą kasyna i prawą ręką swego brata.
Ubiór:
Jest ubrany w garnitur z krawatem.
Ma także na sobie buty i charakterystyczne rękawiczki.
Ubrania są w odcieniach niebieskiego.
Ma on także pod tym czarny sweter.
Moce: Może ze swoich rąk wyczarować chodzące karty, ma pomocników
nazywanymi Bossami Kasyna.
Podczas jego ataku jego oczy nabierają kolor fioletu




Share:

Moje OC - Filip Domin - Devil Cup

Fandom: CupHead
Imię: Devil Cup
Rodzina: King Mug (MugMan) - brat
Pochodzenie: Reverse  AU by Filip Domin (ja)
Jest to CupHead (w tym AU Devil Cup)
który jest właścicielem kasyna i zamienił się rolą z Devil'em
(wole angielskie nazwy).
Ma brata King Mug'a który jest jego prawą ręką.
Wysłał Devil'a i DiceMan'a żeby zebrali kontrakty dla niego.
Ubiór:
Nosi on czarny sweter z długim rękawem, na to ma nałożony czarny
płaszcz.
Ma na sobie także długie, czerwone dżinsy
Nosi białe rękawiczki na których można zauważyć jego pazury.
Moce: Mocy w ciul dużo żeby wymieniać :P




Share:

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XIX - Ona gra na pianinie [Would That Make You Happy? - She's Playing Piano - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Czy ten kretyn nie pamięta, że ta rybia suka próbowała cię wczoraj zabić?

Frisk zadrżał słysząc znajomy głos, ale nie odpowiedział. Dzisiaj był miły dzień. Spacer po Waterfall z Papyrusem uszczęśliwił Frisk, a kiedy on jest szczęśliwy, głos w głowie milknie. Lecz teraz kiedy stali pod drzwiami, srebrne ostrze zmartwienia wbiło się w jego serce. To dało głosu szansę. Zza zamkniętych drzwi dobiegały dźwięki pianina. Ktoś grał tak ślicznie, że dziecko myślało że to nagranie. Nagle zapadła cisza, jakieś ciche pomruki. Potem znowu cisza. I muzyka zaczęła od nowa grać.

Uprzedzam. Nie możesz nikomu ufać. Wszyscy cię skrzywdzą. I nawet będą zbyt głupi aby o tym wiedzieć.

Papyrus zerknął za siebie, Frisk chował się za jego kościstymi nogami. Wielka ręka w rękawicy poklepała go po głowie. Dziecko znowu schowało się za nim i poprawiło zmechacone włosy. Dlaczego wszyscy mu to robią?
-NIE MARTW SIĘ FRISK! JESTEM PEWIEN, ŻE ZOSTANIECIE Z UNDYNE NAJLEPSZYMI KUMPLAMI! OBOJE MACIE WSPANIAŁY GUST W DOBORZE PRZYJACIÓŁ! OBJE PRZYJAŹNICIE SIĘ ZE MNĄ! - wyszczerzył się przez chwilę a kiedy odwrócił wzrok, mina mu lekko zrzedła – MAM TYLKO NADZIEJĘ, ŻE UNDYNE NADAL JEST MOIM PRZYJACIELEM... - Frisk nie wiedział skąd, ale miał wrażenie, że wszystko pójdzie dobrze. Było w tym wszystkim coś znajomego.. Nawet kiedy Papyrus westchnął zmartwiony, Frisk poklepał go.
-Oczywiście, że nadal jest twoim przyjacielem! I jestem pewien, że moim też będzie! - powiedział uśmiechając się. Głos milczał, ale Frisk dałby sobie rękę odciąć, że słyszał gdzieś w tyle świadomości jak ten szepcze

Nudy...

Wielki uśmiech wrócił na twarz kościotrupa. Stanął wyprostowany, położył ręce na biodra, zapozował, jego chusta zaczęła unosić się na powietrzu.
-CO ZA DUCH, FRISK! DOBRA, CZAS POMÓC WAM SIĘ ZAPRZYJAŹNIĆ! - Frisk stał teraz obok przyjaciela pozwalając, by ten jedną rękę oparł o jego głowę, drugą głośno zapukał w drzwi. Pianino przestało grać i chwilę potem drzwi rozstąpiły się z hukiem ukazując stojącą w progu Undyne. Miała na sobie zwykłe dżinsy oraz czarny podkoszulek ukazujący jej umięśnione ręce. Po sekundzie jej przyjazny uśmiech zniknął kiedy ślepia przeskakiwały z Papyrusa na Frisk. -WITAJ UNDYNE! NIE ODBIERAŁAŚ MOICH TELEFONÓW WIĘC POMYŚLAŁEM, ŻE.. - jej twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu i trzasnęła drzwiami. Przez chwilę Papyrus wpatrywał się w nie zmieszany. Frisk zerknął na przyjaciela nie wiedząc co dalej robić..
-Um.. - z wnętrza domu dobiegł przytłumiony ryk. Aż szyby w oknach zadrżały. Dziecko miało już zaproponować przyjście później, ale wtedy drzwi znowu się otworzyły.
-Powinnam cię wywalić stąd na kopach DEBILU! - krzyczała chwytając Papyrusa za czaszkę. Jej żółte ślepia przeniosły się na dziecko – TY! Co TY tutaj robisz mały śmieciu? Mamusia wie gdzie jesteś?
-POMYŚLAŁEM, ŻE RAZEM MOŻEMY SIĘ SPOTKAĆ! MOŻE POWINNAŚ POZNAĆ FRISK LEPIEJ? - poklepał dziecko po głowie. Undyne prychnęła i skrzyżowała ręce
-Aby się z nim zaprzyjaźnić? NIGDY nie zaprzyjaźnię się z człowiekiem. To WROGOWIE naszych nadziei i marzeń! - zaczynała się odwracać by wrócić do środka – Poddajcie się i wracajcie do siebie – Papyrus westchnął ciężko.
-RANY... A TO SZKODA...FRISK MYŚLAŁEM, ŻE UNDYNE ZOSTANIE TWOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ, ALE CHYBA... CHYBA JĄ PRZECENIŁEM. NIGDY NIE PRZYJMIE TEGO WYZWANIA. - Czas stanął w miejscu. Undyne powoli przekręciła głowę patrząc na nich przez ramię
-WYZWANIE?! Co?! - natychmiast znowu była przy drzwiach patrząc na twarz potwora – Papyrus, myślisz, że nie umiem zaprzyjaźnić się z TYM CZYMŚ?! - zaśmiała się głośno – Co za kawał! Dobra. AKCEPTUJĘ wyzwanie. A kiedy z tobą skończę – pochyliła się w stronę dziecka Frisk nawet nie zauważył kiedy patrzył w jej ślepia – Nie będziemy tylko jakimiś tam zwykłymi przyjaciółmi. Będziemy NAJLEPSZYMI przyjaciółmi. - Gdzieś w świadomości dziecka głos jęknął z obrzydzenia, zaś on nie mógł powstrzymać śmiechu.
Miałaś jakieś dziwne przeczucia, jakby coś było nie tak. Nie wiedziałaś dlaczego, więc postanowiłaś nie zwracać uwagi. Byłaś Sansem. Frisk z Papyrusem... Wszystko jest dobrze. Sans śpi. Spał już od jakiegoś czasu, był wyczerpany po wcześniejszej aktywności... Jak tak się zastanowić, nie widziałaś go nigdy wcześniej tak fizycznie aktywnym jak tego dnia. Miał głowę na Twoim ramieniu, jedną rękę i nogę przerzucił przez Ciebie. Patrzyłaś jak powoli oddycha, marszczy brwi, ręka mu zadrżała, palce mocniej zacisnęły się na Twoim ciele, a potem powoli rozluźniły. Nie jesteś zmęczona, ale robisz się głośna. Już pora obiadowa, ale nie chce Ci się ruszać. Zamknęłaś oczy, może uda Ci się też zdrzemnąć? Brzuch głośno zaburczał. Sans sennie się zaśmiał gładząc cię po skórze
-jeżeli jesteś głodna, dziecino, nie będę cię trzymał, idź coś zjeść – mruknął podgryzając przy okazji Twoje ramię. Zaśmiałaś się cicho kiedy wypuścił Cię ze swoich objęć.
-Nie będę kłamać i udawać, że to zły pomysł. Zrobić ci coś? - mruknął coś co uznałaś za senne „nie”. Nasłuchiwałaś jak układa się wygodnie w łóżku, kiedy Ty zbierałaś z podłogi ubrania. Nie chciałaś chodzić po domu nago. Zawsze ktoś mógłby przyjść i wpaść na Ciebie. W trakcie poszukiwań znalazłaś swoją bieliznę na bieżni... Jak się tam znalazła? - Wyłączyć światło? - zapytałaś ubierając koszulkę. Może weźmiesz prysznic i się przebierzesz po tym jak coś zjesz..
-nie trzeba – mruknął wtulając się w poduszkę – zaraz wstanę
-Nie śpiesz się – Sans jęknął lekko ale byłaś pewna, że już usnął. Jak zamknęłaś drzwi do jego sypialni zastanawiałaś się, czy to jest powód przez który drzemie za dnia.
Po bardzo gorącej – i pełnej napięcia – herbacie Frisk i Undyne patrzyli się na siebie siedząc przy stole. Papyrus krzątał się po jej kuchni szykując garnki i naczynia wedle instrukcji Undyne. Skoro już zgodziła się na to, aby był w jej mieszkaniu, może na coś się przydać i pokazać jak poprawił się w gotowaniu. Uspokoiła się od czasu kiedy do niej przyszli. Nie jest już zła... czuje się bardziej... niezręcznie. Jak tylko zły nastój minął, natychmiast zaczęła pojawiać się jej dobra strona. Frisk uśmiechał się do niej
-Grasz na pianinie? - Undyne zmarszczyła brwi
-Tak, a co smarku? - zareagowała tak, jakby spodziewała się przywary. Orientując się w tym, zmusiła się do rozluźnienia, zerknęła niepewnie na dziecko i lekko się uśmiechnęła – Lubisz pianino? - Frisk nie dał po sobie poznać, że zauważył jej pierwszą reakcję, przytaknął entuzjastycznie
-Zawsze chciałem spróbować gry na jakimś instrumencie, ale nigdy nie miałem okazji. Słyszałem jak wcześniej grasz. Naprawdę ładnie! - Mina była milsza. Jej uśmiech coraz bardziej szczery
-Tak? Dzięki dzieciaku – stanęła na równe nogi uśmiechając się szeroko – Ej, pokazać ci coś? Papyrus i ja bardzo się zaprzyjaźniliśmy kiedy go uczyłam! To najlepszy sposób na zdobywanie przyjaciół! A jak tylko będziesz wiedział więcej i więcej o grze na pianinie – Wskoczyła na stół i chwytając dziecko za ramiona podniosła je z krzesełka – BĘDZIEMY TAK BLISKIMI PRZYJACIÓŁMI JAK CI SIĘ NIGDY NIE ŚNIŁO! - zalała się śmiechem zanosząc Frisk do pianina i sadzając go na krzesełku – Boisz się?! Będziemy przyjaciółmi!
-I O TO WŁAŚNIE CHODZI UNDYNE! - krzyknął Papyrus z kuchni. Pomijając jej krzyk i wielki entuzjazm, Undyne była zaskakująco cierpliwym nauczycielem dając dziecku właściwe porady i rady. Kiedy ten był w stanie zagrać krótką melodyjkę zaczęła klaskać uradowana. Frisk śmiał się, uśmiechał się do niej tak szczerze i radośnie, że potworzyca mogła jedynie odwzajemnić ten gest.
-Całkiem dobrze, smarku. Może jesteś żałosnym leniwcem, ale przynajmniej masz w sobie to coś – śmiała się, jej mina zrobiła się łagodniejsza – Ej.... Nie jestem dobra w tych rzeczach więc... mniejsza. Słuchaj. Chcę przeprosić za to, że próbowałam zabić ciebie... I twoją mamę – Frisk przytaknął i zerknął na klawisze pianina. Nie był pewien jaki dźwięk zagrać, miał wrażenie, że muzyka kojarzy mu się z melodią deszczu
-Już dobrze. Nie jestem zły.
-Tak po prostu? - ciężko było jej w to uwierzyć
-Tak. Chciałaś po prostu wszystkim pomóc
-Racja. Nie uważam, aby twoja mama tak łatwo mi wybaczyła – Frisk wzruszył ramionami
-Raczej
-Nie winię jej – pauza, poklepała Frisk po ramieniu – Tylko nic jej nie mów, wczoraj była całkiem czadowa. Dam jej szansę. Doceniam jej wysiłek – Frisk przytaknął i zaśmiał się
-Ja też – z kuchni dobiegło syczenie kipiącej wody. Undyne wyjrzała przez instrument i fuknęła zdenerwowana na to co robi szkielet.
-Źle! - podeszła do niego próbując odgonić do od kuchenki
-ROBIĘ TAK JAK MI POKAZYWAŁAŚ!
-Musisz mieszać mocniej! - chwyciła go za ramię – Mocniej! - Papyrus próbował mieszać tak szybko i mocno jak się dało – MOCNIEJ! - Frisk zaczynał mieć złe przeczucia – Daj! Pokażę ci jak to trzeba robić!
-ALE UNDYNE!
-Argh! Żadnych „ale”! Za mały ogień! Musi być WIĘKSZY! - Frisk zdecydowanie ma złe przeczucia.
Share:

2 grudnia 2017

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XVIII - Pomyśl życzenie [Would That Make You Happy? - Make A Wish - tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Papyrus uwielbiał spędzać czas z Frisk. Oh, to nie tak, że nie lubił spędzać go z Tobą, po prostu było coś wspaniałego w dziecięcym entuzjazmie. Frisk siedział na jego ramieniu kiedy szli przez Waterfall, oglądał migające kryształy nad ich głowami.
-Są takie śliczne! - krzyczał unosząc rączki do góry gdy Papyrus ubezpieczał go, trzymając za kolana.
-DOMYŚLAŁEM SIĘ, ŻE CI SIĘ SPODOBAJĄ! JA WSPANIAŁY PAPYRUS, RÓWNIEŻ UWIELBIAM POKÓJ ŻYCZEŃ – poczuł jak Frisk obejmuje jego czaszkę swoimi małymi rączkami – JEŻELI CHCESZ, MOŻESZ SOBIE COŚ ZAŻYCZYĆ! JEŻELI BĘDZIESZ CHCIAŁ ABY ŻYCZENIE SIĘ SPEŁNIŁO DOŚĆ MOCNO, TO TAK SIĘ STANIE! - Frisk zamruczał, nie odpowiedział natychmiast. Papyrus był zadowolony, że udało mu się powstrzymać Undyne przed zranieniem jego nowych ludzkich przyjaciół. Wiedział, że król potrzebuje ludzi aby otworzyć barierę, ale... nie wiedział, że aby tak się stało, muszą umrzeć. Oczywiście, chciał wyjść na powierzchnię, jak wszyscy, ale nie kosztem swoich przyjaciół. Nie pozwoli, aby tej dwójce stało się cokolwiek złego. Zwłaszcza teraz, kiedy Sans niezaprzeczalnie coś do Ciebie czuje. Sans nigdy nie mówił dlaczego, ale Papyrus wiedział, że jego brat nie jest taki sam. Odkąd zdecydowali przenieść się do Snowdin, coś mówiło mu, że powinien pamiętać... ale nie umiał. Wtedy wszystko zaczęło iść... źle dla Sansa. Rzadko kiedy wychodził z pokoju, przegrzebywał tylko sterty niebieskich papierów, z nikim nie rozmawiał. A potem przestał robić cokolwiek. Po prostu... poddał się. Wtedy Papyrus namówił go do zatrudnienia się razem z nim. Dlaczego w ogóle o tym myśli? Nie lubi o tym myśleć. Teraz Sans się bardziej uśmiecha, jest tego pewien. Sans lubi myśleć, że nikt nie rozróżni jego prawdziwego uśmiechu od sztucznego, ale Papyrus zna się na nim lepiej niż sądzi. Wie też, że nie jego brat nie lubi mówić o tym co go zjada, więc ten zachowuje się, jakby nic się nie działo. Bo właśnie tego chce Sans.
-Dobra! Wiem czego sobie zażyczę! - powiedziało dziecko – To jak urodzinowe życzenie? Mam je zatrzymać dla siebie?
-NIE WIEM NIC O TYM URODZINOWYCH ŻYCZENIACH, ALE NIE. MOŻESZ MI POWIEDZIEĆ JEŻELI CHCESZ – Frisk zaczął się nieco wiercić, dlatego Papyrus musiał go złapać mocniej – OSTROŻNIE! NIE CHCĘ ABYŚ SPADŁ I ZROBIŁ SOBIE KRZYWDĘ! - dziecko uspokoiło się i zacisnęło ręce na jego rękawiczkach opierając brodę o jego czaszkę. Papyrus czuł, jak zaniepokojenie wzrasta w nim. Nie, nie chciał, aby cokolwiek stało się Frisk. Nie dopuści do tego.
-Chciałbym abym ja, mama, ty i Sans, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi jak... - małe palce zacisnęły się mocniej, kiedy kolejny raz się odezwał jego głosik był cichy i ulotny – jak... rodzina?
-TO WSPANIAŁE ŻYCZENIE! MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPEŁNI! - Frisk mruknął zadowolony. Powoli zaczynało robić się ciemniej, dostrzegał jednak niebieską poświatę,
-Gdzie idziemy? - zapytał rozglądając się po bokach
-OH, DO UNDYNE OCZYWIŚCI! ONA... - wziął głębszy oddech czując jak zaczyna się pocić – NIE ODBIERAŁA ODE MNIE TELEFONÓW. WIEM ŻE SIĘ DOGADACIE I BĘDZIECIE WSPANIAŁYMI PRZYJACIÓŁMI! WIEM, ŻE WASZA ZNAJOMOŚĆ NIE ZACZĘŁA SIĘ LEPIEJ, ALE... ONA JEST NAPRAWDĘ FAJNA! - kolejna pauza, mocniej zacisnął palce na nogach dziecka – CÓŻ, MOŻE I MA NIECO WYBUCHOWY TEMPERAMENT I CZASAMI JEST NAPRAWDĘ CHAMSKA, ALE W GŁĘBI UNDYNE TO WSPANIAŁA PRZYJACIÓŁKA!

-Wiesz kiedy wrócą? - nadal byłaś w pokoju Sansa, leżałaś nago na jego łóżku. Żadne z was nie śpieszyło się nigdzie. Byłaś szczęśliwa tak po prostu z nim rozmawiając. Patrząc na ścianę obok zauważyłaś ślad po taśmie klejącej. Ciekawe co tam było...
-papyrus mówił, że do mnie napisze kiedy będą wracać, ale myślę że pojawią się na kolację, mamy cały dzień dla siebie – Sans wzruszył ramionami, przechylił się przez Ciebie by chwycić telefon. Nie miał wiadomości, zaś zegarek wskazywał nadal na wczesny ranek.
-Wiesz co robią? - zerknęłaś na niego
-nie, nie pytałem – odstawił telefon na miejsce, przerzucił nogę przez Twoje biodra. Patrzyłaś jak siada jakby nigdy nic i uśmiecha się szeroko. Zarzuciłaś ręce za głowę i uniosłaś jedną brew do góry kiedy jego wzrok zatrzymał się na Twoich piersiach.
-Podobają ci się? - zapytałaś się uśmiechając się lekko. Nie czułaś się nawet niezręcznie. To ten mały wycinek czasu, po seksie, kiedy wszystko jest inne. Specjalne. Miałaś wrażenie, że póki nie otworzy się drzwi do sypialni, wszystko zostaje takie jak teraz.
-są sansastyczne – mrugnął. Wywróciłaś oczami śmiejąc się, on uśmiechnął się szerzej. Przejechał palcami po Twoich żebrach wywołując u Ciebie dreszcze – mam nadzieję, że dotrzymałem obietnicy jaką ci dałem na randce, dobrze się bawiłaś?
-Wspaniale – zapewniłaś go gdy kościste palce błądziły po Twoim brzuchu – Byłeś fantastyczny.
-mam wiele talentów, kościście wiele można powiedzieć – Odwróciłaś głowę starając się nie śmiać. - ej, mam ich w sobie naprawdę dużo! - zerknęłaś na niego – chcesz trochę? - uniósł brwi. Zaśmiałaś się.
-Niszczysz tę chwilę. Nie masz już dość?
-ciebie? nigdy – uszczypnął Cię, warknęłaś i lekko go klepnęłaś
-Jesteś zły
-do szpiku kości?
-Ugh, nie. Dość. Złaź – starałaś się nie śmiać. Dramatycznie wzdychając, usiadł obok Ciebie. Teraz to Ty podniosłaś się i położyłaś na klęczkach obok niego – Gdybym nie znała cię lepiej, pomyślałabym, że odymasz wargi... Gdybyś je miał
-powinnaś już wiedzieć, że mogę zrobić wiele rzeczy bez warg, dziecino, ale nie przesadzaj z tym odymaniem – położył rękę na Twoim policzku, miał taki czuły wyraz twarzy – eh, jestem zbyt szczęśliwy w tej chwili, aby się dąsać. - wtuliłaś się w jego gładką rękę i położyłaś na niej swoją
-Wiesz, że też jestem szczęśliwa? Bo jestem.
-domyślałem się, ale miło to usłyszeć – jak tylko zabrałaś rękę, wsunął swoją w Twoje włosy i powoli zaczął je przeczesywać palcami. Zamknęłaś oczy ulegając jego dotykowi – podoba ci się? - przytaknęłaś.
-To miłe uczucie. Ja.. nikt nie bawił się moimi włosami odkąd byłam dzieckiem. To miłe, kiedy ich dotykasz...
-dodam to do listy – zaśmiałaś się otwierając oczy tak by na niego spojrzeć
-Listy?
-dziwnych rzeczy jakie chcesz, abym robił
-To nie jest dziwne!
-jak chcesz dziecino
-Nie jest
-dobra
-Mówię poważnie
-dobra – wypuszczając powietrze położyłaś się znowu na plecach. Sans zamknął oczodoły i przysunął się, czułaś jego kości na skórze. Próbowałaś na niego spojrzeć urażona, ale nie udało Ci się to kiedy tylko dostrzegłaś jego minę. Kto byłby zły na tego dowcipnisia w tej chwili? Podskoczyłaś lekko kiedy niespodziewanie poczułaś jego ręce na swoim biodrze, a potem w znajomych rejonach... Tam gdzie była blizna... Dotykał ją czule – co się tutaj stało?
-Frisk – położyłaś rękę na brzuchu – Kiedy byłam w ciąży, w szpitalu zaczęli się martwić. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. - Sans popatrzył na Ciebie i zamrugał kilka razy. Zrozumiałaś, że nie ma pojęcia o czym mówisz. - Um, to operacja. Zrobili nacięcie, aby wyciągnąć Frisk.
-oh – popatrzył na bliznę. Raz jeszcze przesunął palcem, a wtedy coś obok przykuło jego uwagę. Przeniósł na to swój dotyk – a to?
-Rozstępy i inne ślady po ciąży. Są całkiem spore – drgnęłaś nagle zaczynając krępować się swojego ciała – Przepraszam, wiem że nie są specjalnie atrakcyjne
-ej – chwycił Cię za rękę i ścisnął. Dźwignął się na łokciach aby popatrzyć Ci w oczy – pytam bo jestem ciekawy, a nie dlatego, że mi się nie podobają. nie znalazłem ani centymetra ciebie, jaki by mi się nie podobał. - Czułaś jak zaczynasz się rumienić, więc odwróciłaś wzrok
-Wiesz... nie masz mnie za bardzo z kim porównywać więc.. i tak nie masz zbyt dużego wyboru... - Kościste palce delikatnie zmusiły Cię abyś na niego znowu popatrzyła, potem pocałował Cię w czoło
-nie muszę cię porównywać z innymi ludźmi, lubię ciebie, podoba mi się twoja słodka twarz – pogładził Twój policzek – twoje włosy – dotknął ich – twoja dusza – palce powędrowały na pierś – i ciało – chwycił Cię za talię – podobasz mi się w całości, wliczając w to wszystkie blizny – Byłaś czerwona przez cały czas, walczyłaś z chęcią schowania się. Wyglądał na zaskoczonego kiedy podniósł wzrok by na Ciebie spojrzeć – dziecino, wszystko dobrze? - zdałaś sobie sprawę, że masz zamgloną wizję. Zamrugałaś kilka razy i wytarłaś łzy
-Tak! Ja... rany... nie spodziewałam się tego – zaśmiałaś się skrępowana – Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie. Nie przywykłam do takich słów – Sans uśmiechnął się smutno. Przysunął Cię bliżej do siebie
-cóż, a więc przywyknij do nich.
Share:

POPULARNE ILUZJE