Notka od autora: Jest
to opowiadanie interaktywne. Pod niektórymi notkami znajdować się będą
pytania do czytelników, ich odpowiedzi będą miały wpływ na fabułę.
Akcja
dzieje się na powierzchni. Wojny z potworami nigdy nie było bo... ich
też nie było. Jest za to coś innego... Nagle całe Twoje życie obraca się
o sto osiemdziesiąt stopni, po tym jak przeprowadzasz się do swojej
babci, która umiera wkrótce potem i pozostawia Ci niezwykły spadek.
Stajesz się opiekunką czterech żywiołaków ognia!
Opowiadanie w którym z wyjątkiem postaci czytelniczki (opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika) występują jeszcze postacie Grillbiego (Undertale), Fella (Grillby z Underfell), Gri (Grillby z Underswap) oraz Curly (BittyBones).
Czytelnicy będą mieć wpływ na to co wydarzy się dalej z postaciami.
Swoje sugestie mogą umieszczać w komentarzach nawet jak pytań do
rozdziału nie będzie
Spis treści:
24 grudnia, ranek. Obudziłaś się we własnym łóżku. Własnym - własnym. W tym, w którym spałaś od lat i trzeba przyznać, że nigdy nie czułaś się tak dobrze. A przynajmniej od bardzo dawna. Twoja mama była już na nogach, słyszałaś dobiegającą z kuchni muzykę - ścieżkę dźwiękową jakiejś gry w którą aktualnie grała. Ojciec najwyraźniej jeszcze spał.
Podniosłaś się i przetarłaś oczy, przeciągnęłaś się i pozwoliłaś, aby coś chrupnęło Ci między kręgami. Poranek zapowiadał się cudownie. Twoje łóżko znajdowało się pod oknem, dlatego klęknęłaś na nim i rozchyliłaś zasłony, wszędzie biały puch. Po osypanym piaskiem chodniku maszerowały postacie w grubych kurtkach i kożuchach trzymając jeszcze puste, albo już wypełnione po brzegi siatki z zakupami. Która właściwie godzina? Przekręciłaś się by sięgnąć na biurko komputerowe, tam znajdował się Twój telefon. Gdy sprawdzałaś godzinę - stanowczo za wczesną, nawet jak na Ciebie - Twoja mama weszła do środka trzymając w ręku talerz z kanapkami i kakao.
-O, już nie spisz? To dobrze. Zjedz i zbieraj się. Idziemy na bazary.
-Uhhh wiesz ile tam plebsu będzie? - wywróciłaś oczami - Przecież i tak nie robimy wigilii u siebie, po co robić zakupy?
-Bo potem sklepy będą zamknięte? - kobieta położyła jedzenie na biurku i rozejrzała się po Twoim pokoju - I posprzątaj tu - chciałaś zaprotestować, ale ta zdzieliła Cię spojrzeniem - Jasne? Możesz to zrobić jak wrócimy
-Myślałam, że sobie odpocznę - stęknęłaś biorąc kanapkę
-Odpoczęłabyś sobie, gdybyś posprzątała, dobra organizacja to klucz sukcesu we wszystkim
-Założę się, że w swoich grach nie jesteś taka zorganizowana - bąknęłaś wgryzając się w chleb. Matka spojrzała na Ciebie i uśmiechnęła się dumnie.
-Zdziwiłabyś się. Wszystkie itemy mam posegregowane alfabetycznie i jakościowo. Tak łatwiej mi się połapać. Nawet te w plecaku .
Twój ojciec nadal spał, gdy poszłaś się ogarniać do łazienki i nawet krótka sprzeczka z mamą ile siatek zabrać i gdzie pójść nie obudziła go. Wychodząc, nie umiałaś uciec od wrażenia, że o czymś zapomniałaś i to coś było naprawdę bardzo ważne.
...
Fell obudził się jako pierwszy gdy w mieszkaniu było bardzo cicho. Wraz z braćmi spali w Twojej szafie na ubraniach. Małe ciało było takie frustrująco męczące, denerwujące i takie nieporadne, że marzył o chwili kiedy będzie mógł przybrać swoją normalną postać. Właściwie, to co mu przeszkadzało? Odsunął zasuwane drzwi i zeskoczył na ziemię. Chwilę nasłuchiwał czy nie ma Cię gdzieś w pobliżu. Zdecydowanie nie byłaś na łóżku... Podszedł do drzwi, zamknięte. Kurwa. Zapomniałaś zostawić je uchylone. Nigdy o nich nie myślisz!
Złączając ręce razem stworzył coś w rodzaju ognistego sznura, który zarzucił na klamkę. Zerknął przez szparę i znowu nasłuchiwał. Cisza. Twojej mamy też nie było, ojca chyba też nie. Czyli całe mieszkanie dla nich! Nie myśląc już dłużej stanął w przedpokoju, wziął wdech i poczuł jak wzrasta. Przyjemne uczucie mrowienia w całym ciele, delikatne muśnięcia ognia otaczały całą jego posturę, zacisnął dłonie w pięści i otworzył oczy. Znów był duży! Jak cudownie!
Dobra, trzeba coś zjeść! Musisz gdzieś trzymać jedzenie. Poszedł do kuchni i otworzył lodówkę. O, no proszę, coś z tego da się zrobić.
-Cześć kochanie, jeszcze w domu? - usłyszał za sobą zaspany męski głos. Twój ojciec wszedł do kuchni i sięgnął do szafki po kawę - Zrobić ci coś do picia?
-Uh, nie trzeba
-Zachrypłaś? Zaraz dam ci jakiś lek. ____ śpi nadal?
-Tak...
-To nie bódź jej. Razem pójdziemy na zakupy. Niech dziewczy... - przerwał. Fell niepewnie podniósł się wyciągając głowę z lodówki. Ojciec stał z szeroko otworzoną gębą, łyżka z kawą wypadła mu z ręki i rozsypała się na ziemię. Kurwa...Chciał zrobić krok do tyłu, ale wpadł na kogoś. Niepewnie odwrócił się by spojrzeć z czym się zderzył. Gri szczerzył się szeroko.
-No cześć - Wystawił ręce by pochwycić mdlejącego mężczyznę.
-Że co zrobiłeś? - Grillby, w swojej mini wersji stał na stole w sypialni rodziców, która jednocześnie po złożeniu łóżka była głównym pokojem w mieszkaniu. Na kanapie leżał nieprzytomny człowiek.
-Właśnie nic - Fell bronił się.
-____ mówiła, że mamy pozostać tacy!
-Ale jej nie ma! Myślałem, że jesteśmy sami!
-Myliłeś się, jak zawsze! - płomienie obu zawirowały mocniej. Grillby stracił cierpliwość, a nie było to coś częstego. Fell pewnie czułby się zagrożony, gdyby nie to, że sam był bardzo wściekły.
-JA się myliłem?! Ty pieprzony picusiu glancusiu!
-Tak TY się myliłeś - mały Grillby zaczął wytykać go palcem - Nie wolno nam zmieniać postaci. Pamiętasz pierwszą zasadę? TA-JE-MNI-CA!
-Skąd mogłem wiedzieć, że ten chuj tu jest?! - Fell pokazał ręką na kanapę, lecz... - Zaraz, gdzie on jest?
Nie trzeba było daleko szukać. Twój ojciec znajdował się teraz w Twoim pokoju, siedział wśród Twoich ubrań, całkiem przytomny, ale przerażony. Gri nalewał mu właśnie do filiżanki herbaty. Nie to jednak było najbardziej powalające w całej scenerii co ubranie. Zielona sukieneczka i do tego blond peruczka z lokami. Tak ustroił go Gri. Mężczyzna był przytomny, to wiadomo, ale chyba nie do końca kontaktował to co się dzieje dookoła niego. W sumie, kto by się połapał. Budzi się w wigilijny poranek, a tu zamiast jego zony i córki dwa ogniste potwory! No nie dziwcie się facetowi, że skamieniał. Za to dziwić się trzeba Fellowi i Grillbiemu, że cóż...
-Poważnie?! - wykrzyczał Grillby, siedział teraz na ramieniu Fella - Ty też?!
-Co ja też? - Gri podniósł wzrok na brata i uśmiechnął się niewinnie - Ja sobie tylko piję herbatkę z moim nowym przyjacielem. Prawda? - szturchnął go w ramię. Człowiek niepewnie przytaknął - Widzisz? Już się lubimy! To miłość aż po grób, mówię wam, czuję to w moich kościach!
-Dlaczego ty też jesteś duży?!
-A próbowałeś kiedyś zrobić herbatkę mając dziesięć centymetrów wzrostu?! - rzucił oburzony
-I co my teraz mamy z nim zrobić? - Grillby całkowicie się załamał, złość wyparowała jak za dotknięciem magicznej różdżki. Albo właściwie to nie, po prostu ewoluowała w strach. W sumie nie wiedział czego konkretnie się boi. Chodzi o to, że główną zasadą była tajemnica. Tak bardzo się z nią liczył, że nie chciał jej nikomu zdradzać. No z wyjątkiem tego listonosza. ___ musiała zrozumieć. Ale to nie był jakiś randomowy człowiek. To był jej ojciec. Który właśnie... dźgał się widelcem w rękę? Grillby zmarszczył brwi.
-To najdziwniejszy i najbardziej realistyczny sen jaki w życiu miałem - mówił do siebie patrząc na nich ponownie - Bo to sen, prawda? Ja nie umarłem, prawda? Umrzeć w wigilię... bardzo bym nie chciał zrobić tego mojej rodzinie. To zrujnowało by im te piękne święta!
-Ale kiedy ty właśnie umarłeś pączusiu kochany! - Gri rzucił rozbawionym tonem głosu - I jesteś w piekle. Witaj! - upił herbatę głośno siorbiąc. Patrzył jak mina mężczyzny się zmienia. Zaczął ponownie się bać. Pobladł.
-Znowu skurwiel zemdleje - warknął Fell
-Oj wierzmy, że nie - Gri machnął ręką odymając wargi - Daj mu to przetrawić
-Przetrawić co? Kłamstwo? - Grillby zeskoczył z ramienia Fella i wdrapując się po biurku stanął na blacie tak, by być bliżej twarzy mężczyzny - Niech mnie pan posłucha. To jest sen. To tylko sen. Nie trafił pan do piekła. Nie teraz w każdym razie.
-On chce abyś tak myślał - wtrącił się Gri unosząc mały palec do góry i ponownie upił z filiżanki - Zdechłeś. Jak wróci córeczka i żoneczka znajdą twoje truchło i zniszczysz im święta. Jak resztę życia.
-Gri! Po co to robisz?! - walnął Grillby - Niech go pan nie słucha. Nie umarł pan. To sen. To tylko i wyłącznie sen.... Zaraz się pan obu...- ale nie dokończył, człowiek znowu padł. - Zemdlał!
-Oj nie zemdlał - Gri machnął ręką - Usnął, widzisz? - odłożył filiżankę i podniósł jego rękę - Śpi. Jak zabity - wyszczerzył się
-To nie jest zabawne
-Mnie całkiem bawi.
-Dodałeś mu coś do herbaty?
-Całkiem mocne coś, nie obudzi się do wieczora
-Nie wiem czy mam być bardziej wściekły, czy wdzięczny.
-Oh wdzięczny, pochwal mnie tatuśku, pochwal. Byłem takim grzecznym chłopcem. Nie to co tamten tan o, pan ważniak, przez którego to wszystko!
-TO NIE BYŁA KURWA MOJA WINA! - krzyknął Fell. Twój ojciec mruknął sennie i wszyscy zamilkli.
Wróciłaś po trzech godzinach zakupów z siatkami pełnymi jedzenia i wielu niepotrzebnych rzeczy. Nie jesteś nawet pewna, czy uda się Wam to wszystko zjeść. Co więcej, wybierając karpia na stół przypomniałaś sobie, że w pokoju masz gości. Jak mogłaś o nich zapomnieć? A tak, mogłaś, po prostu obudzenie się w domu sprawiło, że wcześniejsze miesiące życia z nimi potraktowałaś jako sen. Sen, który w końcu się skończył. Niestety, rzeczywistość zapukała do drzwi. To nie był sen, a koszmar. Modliłaś się, aby zastać dom w całości. Dobrym znakiem było to, że przed blokiem ani śladu po policji, pogotowiu czy tym bardziej straży pożarnej.
Wraz z mamą otworzyłyście zamek i weszłyście do mieszkania. Twój ojciec pił herbatę siedząc w fotelu.
-O! Już jesteście! - powiedział z uśmiechem - To dobrze, zdążycie się przygotować na kolację?
-Tak, spokojnie, schowamy tylko zakupy i zaczniemy się powoli zbierać. ___ tylko ogarnie swój pokój, dobrze?
-Ale maaaaamo - jęknęłaś ściągając buty
-No dobra - uśmiechnęła się zerkając na Ciebie przez ramię- Ale obiecaj mi, że posprzątasz, przed swoim wyjazdem, dobra?
-Zgoda - uśmiechnęłaś się i szybko poszłaś do pokoju. Cztery żywiołaki siedziały w małych formach na kanapie. Grillby zerknął na Ciebie i szybko odwrócił wzrok - Hej, przepraszam że wyszłam tak bez mówienia i w ogóle. Przyniosłam wam coś - powiedziałaś wyciągając z siatki paczki chrupek i czekoladę - Nie zrobiliście niczego głupiego, prawda? - nie odpowiadali Ci, dlatego wzrastało Twoje zaniepokojenie. Popatrzyłaś na Curlego, który przez ten cały czas siedział zamknięty w szafie i wolał nie wychylać się. Popatrzył na Ciebie, potem na swoich braci i przełknął nerwowo ślinę.
-N-Nie! Byliśmy grzeczni!
-Doooobra - nie wiedziałaś, czy w to wierzysz. Postanowiłaś jednak zostawić im kredyt zaufania - Jakby co, to w lodówce jest jedzenie, możecie jeść jak nas nie będzie. Wrócimy pewnie późnym wieczorem. Przepraszam, że nie będę mogła z wami być w tym czasie - uśmiechnęłaś się przepraszająco - Jakoś spróbuję wam to wynagrodzić.
-Po chuj? My nie świętujemy tego święta.- warknął Fell krzyżując ręce na piersi.
-Wiem, ale to święto rodzinne, a teraz wy jesteście moją rodziną. - Nikt Ci na te słowa nie odpowiedział, potwory popatrzyły po sobie. Wyszłaś z pokoju, aby pójść do rodziców, to byłoby zbyt podejrzane, gdybyś za długo tam siedziała.
-.... i piłem herbatkę z jakimś ognistym stworzeniem - Twój ojciec właśnie rozmawiał z matką. Obszedł Cię zimny dreszcz - Mówili mi, że umarłem i trafiłem do piekła - przejechał ręką po włosach - Heh, to najdziwniejszy sen jaki miałem w życiu.
-Taaaaak - Twoja mama skrzyżowała ręce - W sumie fajna fabuła na opowiadanie. Będziesz miał coś przeciwko jak wykorzystam to w jakimś swoim fanficku?
-Nie, ależ nie. Cieszę się, że jestem dla ciebie inspiracją - uśmiechnął się - O, kochanie - popatrzył na Ciebie - Tobie jeszcze nie opowiadałem, miałem przedziwny sen!