Witajcie moi kochani!
Sztuka kochania od zawsze była pełna
zboczeń i dewiacji, upokorzeń i niedomówień oraz fetyszy. Pod tym
względem wyobraźnia ludzi przechodziła pojęcie boskiej
świetności. Dzisiaj, zapraszam Was na wycieczkę po łebkach, aby
zapoznać się ze sztuką kochania. Jest to raczej luźna notka pełna
moich wolnych myśli, aniżeli czegoś co miałoby wam wejść do
głowy i odcisnąć piętno na Waszej świadomości. Znając jednak
życie, właśnie informacje tutaj zawarte zostaną przez Was
przyswojone i zapamiętane. Życie.
Nie wiem, po co się tym z Wami
dzielę, ale nienawidzę słuchać muzyki na słuchawkach. Nic jednak
na to nie poradzę, kiedy mój kompan niedoli na odludziu, nie
rozumie czym jest prawdziwa dobra muzyka i najchętniej wszystkie
rodzaje ograniczyłby do chórów gregoriańskich.
Se la vie...
Egipt.
Państwo liczące ponad pięć
tysięcy lat, hermetyczne i przez większość wieków niezmienne.
Otoczone pustyniami niemożliwe do podbicia, czy aby jednak na pewno?
Nie o tym mowa... Wbrew pozorom, i temu co można by sądzić o
starożytnym Egipcie seksualizm tam goszczący opierał się głównie
na kulcie rodziny. To rodzina i ciągłość rodu gwarantowała
Egiptowi przetrwanie. Biorąc pod uwagę wielką śmiertelność
wśród dzieci, trudne warunki do życia oraz wiele innych czynników
– Egipcjanie aby istnieć musieli się pieprzyć.
W modzie była monogamia z tego, co się
nie mylę kobiety rodziły na klęczkach tak jak w dzisiejszym
Islamie i krajach arabskich. W domach były nawet specjalne krzesełka
z wydrążoną dziurą w środku na których matka mogła spokojnie
powić potomstwo. Tak jest ponoć nawet dla bachora zdrowo – jednak
nie podaję tego za pewną informację, raczej gdzieś tam kiedyś
tam zasłyszaną plotkę – nie wiem, nie rodziłem.
Nie patrzono na to, czy kobieta jaką
gość bierze sobie za żonę jest dziewicą, czy też nie, co więcej
– kobieta mogła sama sobie wybrać partnera. Oczywiście, jak za
dawnych lat bywało (i często teraz też tak jest) ślub był z
raczej korzyści finansowych czy społecznych, aniżeli miłosnych.
Była to uroczystość o charakterze cywilnym, ośmielę się nawet
powiedzieć, że prywatnym. Nie było całego szumu religijnego i nie
łączono tego bezpośrednio z Ozyrysem czy Izydą. Wyróżniamy trzy
rodzaje ślubu:
- pierwszy – przy kapłanie;
- drugi – przy świadkach mogących
poręczyć;
- trzeci (chyba najbardziej ciekawy) –
poprzez rozbity dzban. Para brała gliniany dzban i upuszczając go
liczyła na ile części pękł. Liczba odpowiadała latom trwania
ich ślubu, po okresie wygaśnięcia mogli znowu rozbijać dzbany
albo w ogóle do siebie nie wracać. Dlaczego? Nie nagnę historii
bardzo jak powiem, że kobiety miały prawa jak mężczyźni, podobne
do współczesnych praw kobiet.
Co więcej, męski fallus w
tamtych czasach pozbawiony był napletka – tak tak, byli obrzezani
– właśnie od Egipcjan Żydzi ściągnęli motyw z pozbawianiem
się kawałka skóry ku chwale Boga, no bo Bóg przecież nie lubi
napletków. Zarówno kobiety jak i mężczyźni z powodów czysto
higienicznych golili całe swoje ciało. Kobiety zakładały peruki
na głowy, co nie zmienia faktu, że w istocie były łyse bądź
miały krótki modny dla współczesnego chłopaka meszek na głowie.
W Egipcie jako takim istniał
środek antykoncepcyjny, w wielkich ilościach powodował
bezpłodność, lecz bez obawy! Starożytni mieli dobrze rozwiniętą
medycynę i istniała tam skrobanka (kij, że mało kobiet ją
przeżywało, ale była!).
Na swoją chwilę zasługuje też
wzmianka o testach ciążowych starożytnych Egipcjanek, to czy
kobieta jest w ciąży czy też nie badało się przez podlanie jej
moczem rośliny. Jak zazieleniła się, dama jest brzemienna, a jak
nie to nie trzeba szykować kołyski.
Egipcjanki lubiły się ruchać z
Babilończykami. Wolały ich od swoich mężczyzn, często
zachwalały.
Mezopotamia
(Asyria, Babilonia i te sprawy)
Tutaj w odróżnieniu od
Egiptu mieliśmy do czynienia z poligamią.
Sumerowie uważani za pierwszą
cywilizację zamieszkującą Mezopotamię już wcielali w życie
motyw z tym iż rolą kobiety jest rodzenie potomstwa. Ciężkie
czasy wojen zmuszały mężczyzn do zadowalania się kolegami z
pryczy.
Pierwszą wspomnianą parą
homoseksualną (częściowo, bo w istocie zarówno jeden jak i drugi
byli bi) był nie kto inny jak Gilgamesz wraz ze swoim przyjacielem
Enkidu, któremu to wielokrotnie zawisał na ustach.
Późniejsze czasy przyniosły rozkwit
czegoś, co powaliło na kolana cały świat. Nie przypominam sobie
bowiem innego państwa, gdzie istniała „święta prostytucja”.
Nie było nic złego, że mężczyzna szedł sobie zadupczyć do
kurwy i nikt prostytutki nie traktował źle, zawód jak każdy inny.
Istniał nawet zawód świątynnej prostytutki zwanej „hierondulą”.
Była to kapłanka, która poza modlitwami do bogów dawała dupy to
jednemu to drugiemu oczywiście „co łaska na tacę” w przenośni
oczywiście. Szkolone w czymś pokroju kamasutry, ich zadaniem było
nieść rozkosz, żadna z nich jednak nie dożywała starości, po
trzydziestym piątym roku życia truto je i wrzucano do masowych
grobów.
Na szczególną uwagę zasługuje także
rytuał początku roku w którym to babiloński król szedł na górę
zigguratu E-temananki (prawdziwa wieża Babel historycznie
istniejąca) i rżnął się z naczelną świątynną hierondulą
przebraną za boginię Inanę. Ludność przypatrująca się temu
mistycznemu przeżyciu wierzyła, że ich władca posuwa w istocie
wspomnianą wcześniej boginię i wynik ich aktu płciowego będzie
rzutować na to ile zbiorą plonów i jak żyzna będzie ziemia. Fakt
był jednak taki, że po radości z weselenia się, nikt nie
przejmował się losem przeruchanej kobiety i wieść o niej ginęła
aż do kolejnego roku gdzie zadowolony monarcha poprawiał pasa i
patrzył jak nowa Inana rozkłada przed nim nogi.
Istniały dwa ideały męskości.
Pierwszy to wojownik pełen blizn, ran, wysportowany, który wiele
już przeszedł – uroda na drugi plan. Drugi to kędzierzawy rudy o
zielonych oczach młodzieniec – dla pań i panów (w szczególności
panów).
Ideał kobiety – z głową jak
księżyc w pełni, im grubsza tym lepsza. Otyłość w starożytności
i na początkach nowożytności to oznaka urodzaju, taka kobieta
miała odpowiednią tężyznę fizyczną aby wydać na świat zdrowe
potomstwo, wszak była stworzona do rodzenia mężczyzn – czyż
nie? Niejednokrotnie bywało tak, że żony zostawały zepchnięte do
haremów.
Mentalność w szczególności
Babilończyków sprawiała, że nie rozróżniali miłości na płcie.
Tak samo kochali żonę jak i kochanka, tak samo matkę jak ojca,
równie mocno co dziecko i towarzysza. Miłość po prostu była,
płeć odbiorcy nie odgrywała tutaj roli.
Asyria miała jednak swoje prawa,
kobieta nie musiała sypiać z mężem z różnych powodów – nawet
takich, że po prostu się jej nie podobał. Podsyłała wtedy
niewolnicę, która miała zadowolić jej męża, potomstwo jednak z
kobiety niewolnej było niewolnikami, zaś z kobiety wolnej –
wolne. Tak jak mamy to w Biblii gdzie Sara nie mogąc dać swojemu
mężowi Abrahamowi potomka ze starości wyznaczyła mu za
towarzyszkę życia swoją niewolnicę Hagar, ta też urodziła
mężczyźnie syna Izmaela mitycznego potomka wszystkich Arabów.
Potem jednak pojawił się cudem Izaak i..... A co ja Wam będę
religię wykładał, jedzim dalej z tym koksem...
Grecja.
Hufiec tebański – formacja
bojowa niezwyciężona aż do czasów Filipa I, który zlecił
swojemu synowi Aleksandrowi Macedońskiemu podbicie Grecji. Wojownicy
hufca przysięgali przed bogami dozgonną miłość towarzyszom
broni. W każdym tego słowa znaczeniu. Ich siła polegała głównie
na tym, że wojownik nie walczył o swoje życie, lecz po to by
obronić osobę którą kochał. Bronili sobie wzajemnie dupy -
jakkolwiek by nie interpretować tego stwierdzenia okaże się ono
zgodne z prawdą. Motywacja taka gwarantowała niezwykle silne morale
oraz rodzinną atmosferę w oddziale.
Grecja odkryła piękno ciała
męskiego (już sam Platon był zadeklarowanym homoseksualistą,
Sokrates natomiast był typowym starożytnym Ferdynandem Kiepskim,
który sam siedział na tyłku i sobie filozofował zaś na dom
zarabiała i łożyła jego żona) i stanowi kolebkę miłości męsko
męskiej. Rola kobiet została zepchnięta do matron siedzących w
domach i pilnujących aby ciągłość kodu genetycznego pozostała
bez zmian. Nie miała być uczona czy inteligentna, to też nie
wysilały się takie kobiety by specjalnie dogodzić swoim
mężczyznom. Oczywiście, były wyjątki.
Antyczna Grecja w domyśle głównie
mam Ateny wykształciły tak zwane „hetery” był to odpowiednik
japońskiej gejszy. Jej zadaniem było umilać rozrywką czas
mężczyznom. Musiała znać się na wszystkim: od wyszywania przez
grania na instrumentach, po zaszywanie i zabawianie dysputami.
Mieszkały one w odpowiednikach domów publicznych, a to co dostawały
za ciężką pracę zostawić mogły dla siebie. Często znajdowały
jednego takiego, który łożył na ich utrzymanie i rozpieszczał.
Uwaga! Wielokrotnie w
publikacjach głównie na necie i w opowiadaniach spotkałem się z
myleniem znaczenia słów „hetera” oraz „metresa”. Tą
pierwszą panią macie opisaną wyżej, kim zatem jest metresa? Jest
to dama o złośliwym usposobieniu, po prostu. Taka, że ni to do
rany przyłóż ni to zabij bo zmartwychwstanie i jeszcze łeb
ukręci.
Idąc do łoża małżonka
dziewczyna musiała wpierw nadziać się na drewniany fallus osadzony
na figurze boga Dionizosa. Nie mogła zostać rozdziewiczona przez
człowieka, musiała przez szczęśliwego grubaska.
Wszyscy jednak wiemy, że Grecja to
nie jedno państwo ale liczne zbiegowisko państw-miast. Na
szczególną uwagę zasługuje tutaj:
Sparta – cechowała się
małą liczbą bachorów. Historycy ostatnio stwierdzili, że prędzej
czy później kod genetyczny Spartan uległby zniszczeniu jako, że
nie było nowej krwi oraz nie było przyrostu naturalnego. Mieli
zatem szczęście, że zostali podbici.
Surowe wychowanie obowiązywało
nie tylko mężczyzn, kobieta szkolona była w gimnazjonach, jednak
nie w tak radykalnie surowy sposób. Była wychowywana w
przeświadczeniu, że jak ojciec domu wróci z tarczą – to dobrze,
a jak na tarczy to ona sama musi wziąć w swoje ręce dobro
potomstwa i będzie musiała utrzymywać to co ma oraz zadbać o
przyszłość rodziny. Były szkolone nie tylko w sztuce zdobywania
pokarmu, ale wszelkich robót domowych pokroju naprawy dachu, czy
wykonania jakiegoś narzędzia.
Nagość nie odgrywała tam znaczenia i
nie była czymś niezwykłym. Mężczyźni byli przyzwyczajeni do
widoku nagich kobiet i odwrotnie. Tutaj też, głównie z powodu
obozowego trybu życia wykiełkował nam homoseksualizm. Zupełnie
normalny.
Rzym.
Fakt faktem, Rzym jako stolica rozpusty
i masowych grupowych orgii weszła w pamięć wszystkim nie tylko
zaznajomionym w temacie ludziom. Od samego początku swojego
istnienia, ludzie tam żyjący mieli nie równo pod sufitem. Kaligula
uroił sobie, że jest Zeusem i zrobił bachora swojej siostrze. Nie
byłoby w tym nic gorszącego, gdyby nie fakt, że w pełni
rozwiniętego bachora wyciągnął z brzucha (tak tak, na żywca ciął
własną siostrę) po czym go po prostu zjadł. Smacznego!
Rzym jako środowisko otwarte,
zatarł swoje pierwotne przejawy kulturowe na skutek napływu ludzi z
innych terenów antycznej Europy, popularne były śluby ze
skradzionymi (między innymi z terenów Polski czy Niemiec)
kobietami. Kult rodzinny polegający na spłodzeniu i wyżywieniu jak
największej liczby dzieciarni, kobiety miały wolne prawo rozkręcać
nawet swoje własne interesy czy otwierać kramy, do świątyń
przyjmowano nawet niewiasty z dziećmi. Rozpusta jakiej jest pełno w
rozmaitych publikacjach dotyczyła w istocie około 2% społeczeństwa.
Tylko bogata warstwa organizowała liczne przyjęcia które
wielokrotnie kończyły się orgiami z udziałem muzyków i
niewolników dworskich. Dominy potrafiły przekazywać sobie
wzajemnie pod postacią prezentu zakupionego niewolnego z fallusem o
imponującej wielkości w ramach wdzięczności. Kwitł
homoseksualizm, także w obliczu kobieta z kobietą.
Dalej, zawsze zapamiętywałem,
że w Rzymie „Matka” to była instytucja. Kobieta mogła zajmować
się domem i świetnie sobie sama radziła, często dorosłej
towarzyszyła wierna jej opiekunka, matkująca jej od czasu do czasu
i udzielająca starczej rady, kiedy przyszła taka potrzeba.
Ciekawym rytuałem było sprawienie,
aby ziemia uprawna wydawała obfite plony. Raz do roku właściciel
gruntu wraz z żoną albo też kochanką przy obecności kapłanów
musiał seksić się na ziemi. Jak oni nie chorowali na nerki to ja
nie wiem....