16 września 2017

Zboczony Wrzesień - Dzień 16 - Ruja - Wichan [+18]

Autor obrazka: Kaweii

-Hej... hej obudź się... - Usłyszał Red w środku nocy.


-C-co jest kochanie? Znowu koszmar? - zapytał leniwie otwierając jedną powiekę.


-T-to coś innego. - powiedział nieśmiało Blue.


Red otworzył oczy i spojrzał na niego. Był rozpalony, a jego dusza świeciła mocnym światłem.


-Nie martw się, zaraz coś zaradzimy. - przeciągnął się i usiadł naprzeciw kochanka.


Blueberry siedział cicho po turecku obserwując każdy ruch Reda. Najpierw przetarł oczy i zrzucił kołdrę z łóżka, a potem po prostu się patrzał.


-Emmm... co dalej. - spytał lekko zawstydzony Blue.


-Wstań.


-okeeej. - zeskoczył z łóżka i stanął obok.


Cherry podniósł kołdrę i pościelił starannie łóżko, tak aby było w nim miękko.


-Teraz zdejmij piżamę. - rozkazał Red.


-C-czemu?


-Po prostu to zrób. Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym Ci czegoś złego.


-T-tak. - odpowiedział dysząc i wykonał polecenie.


-Jesteś piękny jak zawsze... a teraz połóż się na plecach.


Gdy Blue był już gotowy Red pozbawił siebie ubrań i usiadł obok nago. Zmierzył całe jego ciało lekko się śliniąc.


-C-co d-dalej.


Gdy Blue zobaczył go gołego zaczął jeszcze ciężej oddychać, a jego dusza zajaśniała. Red był zadowolony z takiej reakcji i wytknął język. Blueberry zrobił to samo i wtedy Cherry go namiętnie pocałował.


Zawsze był w tym lepszy, jednak Blue nadal walczył o dominację.

Oderwali się od siebie gdy Red poczuł swoją erekcję.


-Oho... już czas...


-Czas na co? - spytał Blue szukając odpowiedzi w oczach ukochanego.


-Zobaczysz~


-Mweh?! - Jęknął gdy Red przejechał rękoma po jego miednicy.


-O nic się nie martw. Będzie dobrze. - Powiedział siadając między nogami Blueberry'ego.


-T-taaaaaa! - jęknął, gdy Cherry polizał go po kości łonowej.


Praca Reda poskutkowała, bo po chwili w tym miejscu zaczęła się zbierać magia Blue. Trochę to zajęło zanim utworzyła małą, błękitną pochwę.


-Widzę, że jesteś chętny~ - powiedział wyciągając bardziej język.


-Nngh... aahh! Red!


Cherry lizał wkładając w to dużo staranności, aby nie pominąć żadnego miejsca. Bardzo podobało mu się jak Blueberry jęczał jego imię, ale przestał, bo czuł, że sam tego dłużej nie wytrzyma.


Uklęknął przed Blue nachylając się nad nim.


-Zaboli. Czy jesteś na to gotowy?


-*huff* z Tobą zawsze.


-Przygotuj się, policzę do trzech.


-Raz. - oparł się na rękach przy jego głowie.


-Dwa. - przymierzył się do wejścia.

-Trzy! - wszedł zdecydowanym ruchem.


-Aaahh! - krzyknął Blue podkurczając nogi. - To boli!


Gdy z Blueberry'ego pociekło kilka kropel krwi, z oczu leciały łzy.


-Ciii... zaraz przestanie. Nie płacz. - pocieszał go Red głaszcząc go po policzku.


Po chwili Blue się uspokoił i wrócił do stanu sprzed rozpoczęcia.


-J-już nie boli.


-Mogę zacząć się ruszać?


-T-tak. - zacisnął pięści na kołdrze.


Cherry powoli wyszedł i wszedł ponownie. Powtórzył tę czynność kilka razy.


-Czy mogę trochę szybciej? - spytał Red dysząc.


-Tak. - odpowiedział już pewnie Blueberry.


Cherry przyśpieszył cały czas patrząc na reakcję kochanka. Blue praktycznie krzyczał imię Reda, gdy ten robił to samo. Było im obu tak dobrze jak nigdy wcześniej.


-R-red... aahh... ja cz-czuję... jakbym miał... eksplodować... i implodować... aaah... jednocześnie.


-To... dobry znak...


Jeszcze kilka mocniejszych pchnięć i:


-Aaaaaahhhh~ - Blue doszedł, a kilka sekund po nim Red.


 Cherry wyszedł i dysząc położył się obok Blueberry'ego.


-To było wspaniałe. Kocham Cię. - Powiedział Blue przytulając Reda.


-Ja Cię też.

Autor: Wichan
Share:

15 września 2017

Zboczony Wrzesień - Dzień 15 - Schadzka towarzyska - Wichan

Autor obrazka: Kaweii

Sans z PartyTale zaprosił swoich najfajniejszych znajomych na... jak to napisał "Schadzkę towarzyską".

I w sumie nikt nie wiedział czego się spodziewać, ale każdy z osobna postanowił tam przyjść z głównie ciekawości.


Cała dwudziestka przybyła tam punktualnie i na sam początek zostali obrzuceni konfetti.


-Czy Cię zupełnie popierdoliło? Mam to w oczodołach! - wrzasnął Red pukając się w potylicę aby wszystko wypadło.


-Bez brzydkich słów kolego, mamy się tu dobrze bawić. - powiedział Sans s HavenTale klepiąc go po ramieniu.


Red warknął po czym poszedł z resztą za gospodarzem. Weszli do dużej sali bankietowej z bufetem, parkietem i matą do Twistera rozłożoną na ziemi.


-Z bufetu korzystajcie do woli, tańczcie kiedy chcecie o ogólnie się bawcie, a punkt 21.00 rozpocznie się wieczór gier. - powiedział właściciel sali z podekscytowaniem.


Po chwili każdy już miał swoje zajęcie. Horror z Killerem grali w rosyjską ruletkę, Ink malował Sansa z UnderNowela, a Papyrusy pilnowały swoich braci stojąc w kącie.


Gdy dorwali się do wina i pończu zaczęło się robić ciekawie. Strech z Edgem się mocowali, a Blue mówił wszystkim, że jest władcą wszechświata.


-Hej wszyscy!!! - krzyknęła jedyna trzeźwa osoba, Sans z tego AU. - wybiła 21.00, czas na zabawę!


Wszyscy jak jeden mąż wbili w niego wzrok z wyrzutem, że przerwał im ich zajęcia, ale i tak podeszli do niego.


-Kości czy karty? - spytał


Średnio propozycje się podobały, ale jak pomysłodawca wyjął kości z sercami na ściankach towarzystwo od razu się ożywiło.


-To są miłosne kostki. Losujemy osobę kością, rzucamy i sprawdzamy co mamy zrobić, na jakiej części ciała wybranka i gdzie.


Wszyscy usiedli w kółku i klasyk zmaterializował swoją kość na środku. Gdy otoczenie było gotowe Error wylosował Dream'a. Kości, które wyrzucił kolejno układały się w zdanie:

"Caress my back on the couch"


-Emmm... ok. - mruknął Error i usiadł z kolegą na kanapie.


Przez jakieś cztery minuty głaskał i drapał jego plecy, aż ten zaczął mruczeć. Następnie Horror wylosował Lusta, a po rzucie kośćmi uzyskał:

"Rub my face on the floor".


Uśmiechnął się psychopatycznie i popchnął go tak, że poleciał jak długi na ziemię.


-E-eeej! - krzyknął zaskoczony Lust.


Horror na to nie zareagował i usiadł mu na plecach. Wyczekał, aż ten przestanie się rzucać i złapał go za czaszkę mocno trąc nią o podłogę.


Reszta gości jakoś szczególnie nie zareagowała i grała dalej. Potem Red i Sans mieli:

"Let's kiss in the bathtub". Spojrzeli po sobie i poszli do łazienki, a za nimi człapało kilku świadków. Stanęli w wannie i Red szybko cmoknął sobowtóra w usta.


-Nie wstydź się~ - powiedział całkiem już pijany Sans łapiąc go za czaszkę.


Przyciągnął go go siebie i dał mu najlepszy francuski pocałunek na jaki było go stać. Gdy przestali goście będący z nimi zaklaskali i wyszli. Sans zachowywał się jakby nigdy nic, ale za to Red był cały czerwony od rumieńca.


Tym razem przyszła kolej na Blue. On do pary miał Inka, a jego kości ułożyły się w napis:

"Let's do It on a chair".


Blueberry nadal patrzał się z uśmiecham nie wiedząc co "To" ma oznaczać. Jednak Inkowi mina zrzedła, a kolorowe punkciki w jego oczodołach całkowicie zniknęły.


-Dajesz Ink! Dajesz Ink! - zaczęli kibicować wszyscy bez wyjątku.


Ten tylko przełknął ślinę i zaczął o czymś myśleć. Dobrze wiedział, że w takich sytuacjach zdarza mu się nieco "dziczeć", a Blue jest prawiczkiem, oraz nie był pewien reakcji jego brata, bo nie miał okazji widzieć go aż tak pijanego.


Nie zdążył rozważyć wszystkich opcji, a Strech już ustawił na środku koła krzesło. Czyli mamy to robić przy wszystkich? - pomyślał Ink, ale się o tym przekonał, gdy kilku Sansów zaczęło go rozbierać.


-C-co w was wstąpiło?! - spytał zaskoczony patrząc jak rozbierają Blue.


Po chwili byli już całkiem nadzy i stali przed sobą. Blue się lekko rumienił i chyba już zrozumiał do czego ma dojść.


-Dawaj, dawaj, dawaj... - kibicowali goście.


Ink stał jak wryty i nawet nie zauważył jak Blueberry do niego podszedł.


-nie martw się Inky, wszystko będzie dobrze~ - wyszeptał prowadząc go za rękę do krzesła


Ink nie mógł uwierzyć w to co zobaczył chwilę później. Ten mały, słodki dzieciak siedzi na krześle z wzwodem i każe na sobie usiąść.


Sam nie wiedział dlaczego, ale dał się zdominować. Posłusznie podszedł, przymierzył się i powoli opuścił się na penisa Blue.


-T-tak! Dobrze! - jękną Blueberry i od razu zaczął się poruszać.


Z początku towarzystwo dopingowało, jednak po 10 minutach czekania na finał zaczęli się nudzić i zapominając zupełnie o grze zajęli się sobą.


Kilka szkieletów siedziało na uboczu masturbując się, a reszta łączyła się w pary. Gdy Blue delikatnymi ruchami posuwał Inka, Strech robił to samo Redowi.

Horror drapieżnie naznaczał Lusta, a Edge robił to Papyrusowi.


Wszyscy ze wszystkimi, krótko mówiąc. Jak Blue już skończył orgazmem swoim i Inka do pokoju wszedł organizator zabawy.


-Zamiana! - krzyknął zmierzając wszystkich.


Goście nawet nie spostrzegli kiedy wyszedł, a nie cieszyli się na jego widok. Automatycznie przerwali to co robili i spojrzeli się ba niego.


-Coś ty kurwa powiedział? - Wrzasnął Sans z HeavenTale czego nikt by się po nim nie spodziewał.


-Zmieniamy partnerów robaczki, popularność nam spada. - wytłumaczył wskazując na kamerę.


-Ten skurwysyn nas nagrywał! Co wy na to żeby się odpłacić~ - zaproponował Lust.


Praktycznie wszystkim spodobał się ten pomysł i jednogłośnie ustalili, że jak chce zamiany to zamianę dostanie i będzie z każdym bez wyjątku.


A zaczęło się od (prawie) niewinnej gry.

Autor: Wichan
Share:

URODZINY UNDERTALE


To już dwa lata co? Huh? Szybko ten czas pędzi. W każdym razie cieszę się z tak wielkiego odzewu oraz z tak wielkiej ilości prac jakie do mnie doszły. Cieszę się też wiedząc, że nasz wspólny wysiłek nie pójdzie na marne, bo przecież nie robimy tego dla siebie, ale dla wszystkich.
Od fanów.
Dla fanów. 
Prawda? 
Lecz nim podam Wam linki, kilka zasad aby wszystko było jasne. 
1 - Niniejsze pozycje są naszą pracą zbiorową. Tak więc jako takie mogą być drukowane przez Was pod warunkiem, że będzie tylko na domowy użytek i na waszą półkę. Jeżeli postanowicie wydrukować - proszę o nadesłanie zdjęcia. Tak, aby można było się pochwalić. Zdjęcie albo samej wydrukowanej pracy, albo Was trzymających druk. Fajnie by to wyglądało :D No i zostanie pamiątka na zawsze. Hehe. 
2 - Pod każdą pracą jest podany pseudonim autora. Niektórzy podali mi swoje strony, inni nie. Lecz nie wolno zabierać cudzej pracy i umieszczać ją w innym miejscu bez wcześniejszej zgody autora. 
3 - Autorzy prac mają do nich pełnię praw i mogą je umieszczać gdzie chcą. Miło byłoby jakby dodali, że są to pozycje na event i link, ale nie jest to nic wymaganego. 
4 - Kolejność umieszczonych prac jest alfabetyczna - zgodnie z nickiem.  Podzielona na kategorie - obrazki/komiksy, zdjęcia, opowiadania.
5 - Jeżeli komuś nie otwiera się link proszę dać znać w komentarzu. 
6 - Jeżeli ktoś chce to na maila proszę do mnie napisać na yumimizuno@interia.pl
URODZINY UNDERTALE
str (92)


Share:

14 września 2017

Zboczony Wrzesień - Dzień 14 - Pan - Wichan

Autor obrazka: Kaweii

Było koło 17.00 gdy w liceum skończyła się większość zajęć, a Fresh nadal siedział przy swoim biurku sprawdzając sesje.


-Mam dosyć tej roboty. Banda nieuków. Nieroby jedne. -mruczał pod nosem wystawiając kolejną trójkę.


Już zaczynał rozważać nad opcją dokończenia pracy jutro i wrócenie do domu, gdy drzwi do jego klasy się otworzyły.


-D-dobry wieczór Panie Fresh. - Przywitał się Paperjam wchodząc do sali.


-Dobry, co Cię tak późno do mnie sprowadza?


-Ch-chciałem się zapytać... czy prowadzi Pan m-może korepetycje?


-Niestety nie, a z czym masz problem... Paperjam? - spytał przypominając sobie jego imię.


-Nie bardzo rozumiem jak obliczyć energię potencjalną oscylatora.


-Hmmm... to dość poważna sprawa, bo bez tej wiedzy nie ruszysz dalej z materiałem. - podparł czaszkę ręką - zawsze możemy się umówić na zajęcia indywidualne.


-Byłbym Panu bardzo wdzięczny! Kiedy miałby pan czas?


-We wtorki i piątki od 18.00 do 20.00. Pasuje Ci dzieciaku?


-T-tak! Bardzo Panu dziękuję. Mieszkam w pobliżu szkoły i mógłbym Pana zaprowadzić jeżeli to nie problem.


-To widzimy się jutro. I nie obraź się, ale muszę skończyć pracę.


-O-oczywiście! J-już wychodzę! - odpowiedział podbiegając do drzwi i łapiąc za klamkę.


-A... i jeszcze jedno. Bądźmy na ty ok? Możesz mi mówić Fresh.


Paperjam kiwnął głową na potwierdzenie i wyszedł. Gdy tylko znalazł się na korytarzu przez chwilę piszczał jak mała dziewczynka.


NASTĘPNEGO DNIA GODZINA 17.50


Paperjam już stał na korytarzu czekając na nauczyciela i co chwilę patrząc na zegarek.

Nagle kwiknął. Został złapany za ramię przez Fresha.


-Wybacz Paperjam, przestraszyłem Cię. - powiedział zabierając rękę.


-Nic nie szkodzi. - odparł PJ uśmiechając się życzliwie. - możemy iść?


-Prowadź.


Wyszli z terenu uczelni i skręcili w prawo. Fresh cały czas szedł krok w krok za Paperjamem mając lekki mętlik w głowie.


-Pije Pan kawę? - spytał przerywając ciszę.


-Czarną.


Znowu nikt się nie odzywał. Ale cisza była znośna, gdy oddychało się chłodnym, wilgotnym powietrzem idąc przez miasto.


-Jesteśmy! - Oznajmił Paperjam wyciągając klucze z plecaka.


Otworzył drzwi i zapalił światło.


-Niech Pan zdejmie płaszcz i usiądzie w salonie, a ja zaparzę kawę. - zaproponował wbiegając do kuchni.


Fresh spełnił prośbę po czym wyjął z teczki kilka kartek i długopisy.

Gdy Paperjam przyszedł z napojem zabrali się do pracy.


-Czyli tak... zapisz wzór na energię kinetyczną.


Uczeń od razu wystrugał Ek = mv2/2


-Dobrze, a więc musisz wiedzieć, że podczas obliczania energii kinetycznej w ruchu drgającym harmonicznym zapisujemy v = wAcoswt, więc Ek = mv2/2 = 1/2 mw2A2cos2wt.


Paperjam wszystko starannie zapisywał, chociaż z niewiadomych przyczyn ciężko było mu się skupić. Tak samo Fresh, dyktował bo dyktował, tłumaczył bo tłumaczył, ale zdecydowanie bardziej interesowała go osoba PJ.


-Rozumiesz wszystko do tej pory? - spytał.


-Tak Panie Fresh.


-To teraz zajmiemy się wykresami.


Mówiąc Fresh wyjął kartkę A4 na której był nadrukowany wykres energii w ruchu harmonicznym.




-Energia potencjalna jest oznaczona czarną linią, kinetyczna czerwoną, a całkowita zieloną...


Fresh sam mrużył oczy za zmęczenia i znudzenia.

Sprawdził godzinę. 20.48.


-Wybacz, ale już dłużej to przerabiamy niż było zaplanowane, dokończymy jutro.


-Dobrze Pa...


-Mów mi Fresh. Po prostu.


-Dobrze i dziękuję za lekcję.


-Nie ma za co, to nie kłopot.


Paperjam odprowadził gościa do korytarza.


-To do jutra Fresh?


-Później Jammy - założył płaszcz


-Przybiegnę, aby otworzyć drzwi zanim przyjdziesz.


-Nie martw się, dojdę przed tobą. - Fresh puścił perskie oko i wyszedł.


Gdy drzwi się zamknęły Fresh oparł się o nie łapiąc się za głowę. Od dawna Paperjam mu się podobał, ale nie liczył na spędzanie z nim czasu.


Z drugiej strony PJ zrobił dokładnie to samo rumieniąc się bardzo.

Autor: Wichan
Share:

Undertale: Gra w kości -Mój szkieleci stalker [The Skeleton Games -My Skeleton Stalker] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój szkieleci stalker (obecnie czytany)
-Kawał... serio? - rzuciłaś kiedy oboje wróciliście na swoje pozycje
-Ale zadziałał – wyszczerzył się w Twoją stronę
-Nie mogłeś powiedzieć coś prostszego w stylu „zabiję cię!”?
-Słuchaj paniusiu, tak się nie straszy ludzi. 
-O! A więc to teraz ty będziesz mnie uczył jak się straszy? - Sans założył ręce na głowie i przymknął do połowy oczy 
-Z tego co słyszałem, nigdy nie wygrałaś zawodów w straszeniu 
-Ty! - wskazałaś na niego – Ciesz się, że jesteś szkieletem – ugryzłaś się w język nie wiedząc jak skończyć to zdanie. Zaśmiał się nisko. 
-Hehehehe może powinienem wygrać te wasze zawody i pokazać ci jak łatwo jest sprawić, że ludzie będą robić pod siebie ze strachu? 
-Nie mogę uwierzyć, że miałam wyrzuty, że cię tutaj przyprowadziłam – bąknęłaś. W głębi serca, byłaś szczęśliwa. Sans się dobrze bawił, a więc go nie torturowałaś. Chciałaś, aby robił z Tobą takie rzeczy bo Ci się podobają i chcesz, aby inni tez mogli czerpać z nich radość. 
-Heh, ludzie! Myślicie, że możecie udawać strasznych upodabniając się do nas przez te komiczne stroje? 
-Ej, widziałam jak się patrzyłeś na Tiffany! Ludzie też mogą być straszni. 
-Nie bałem się. 
-Wiem co widziałam
-Tsk, mniejsza, nie jesteś tak straszna jak ja
-Mam piłę. 
-No i? To nie załatwia sprawy. Jesteś tylko głupi, człowiekiem w głupim kostiumie. 
-EJ! Skoro myślisz, że jesteś tak świe... - przerwałaś słysząc krzyki kolejnych zwiedzających bliżej waszego pokoju. Wystawiłaś głowę za róg dostrzegając światła latarek. Sans usadowił się przy kupie kości starając się nie ruszać. Zauważyłaś że już się nie pocił z nerwów i uspokoił. Tym razem weszła grupka pięciu osób. Trzech chłopców i dwie dziewczyny, wszyscy byli nastolatkami. Dwie dziewczyny trzymały się dwóch chłopaków, a ten sam, śmiał się z czegoś co zdarzyło się wcześniej. Jeden z tych co miał dziewczynę, był równie blady ze strachu jak one. Starał się zgrywać twardego, ale widziałaś co naprawdę czuł. Zawsze kiedy ktoś próbuje ukryć swój strach robi się nerwowy i agresywny. Złość nikogo nie oszuka, musisz się uspokoić. No i dosłownie czułaś na nim strach. Pocił się jak mysz. Grupka weszła do waszego pokoju. Kilka latarek zaświeciło na twarz Sansa. Pewnie dlatego, że tym razem gapił się na nich swoimi czerwonymi ślepiami. Ciekawe jak bardzo umie je kontrolować? Skupiał je na punkcie za grupką zwiedzających. 
-Ej! Oni wsadzili LED'y w jego oczy!
-To robot. 
-Po co mu buty? - mijali górę kości. Dziewczyny trzymały się od niej najdalej jak się da. 
-Szybciej, chcę już wyjść. 
-Mówiłam, że nienawidzę nawiedzonych domów. 
-Ej, czy on się na nas gapi? - dziewczyny zamarły i popatrzyły na oczy Sansa, jak go mijały, mocniej chwytając się swoich chłopaków
-Boję się – szepnęła jedna. Sans wyszczerzył się szeroko i drgnął ruszając z miejsca. 
-Oj, ślicznotko.. - powoli uniósł ręce w stronę ludzi – Nie ma się czego bać. To tylko stare kości. - usta dziewczyn otworzyły się i podniosły wysoko powieki. Krzyczały. On krzyczał. Trzeci gość, śmiał się. 
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE
-Kurwa mać! - wyłączyłaś im latarki, śmiech Sansa słychać było w całym pomieszczeniu. Wyszłaś z ukrycia. Zaczęłaś iść w stronę śmieszka poprawiając w rękach piłę. 
-Mówiłem, że w tym roku będą mieć potwora! - Grupka wyszła, cztery osoby przestraszone, jedna rozbawiona. Podeszłaś do Sansa i popatrzyłaś na niego. 
-Będziesz opowiadał suchary każdemu kto tu przyjdzie? - zapytałaś mając na twarzy maskę. 
-Nie, tego bym nie zrobił – zachichotał – będę opowiadał pierwszej klasy kawały, każdemu kto tu przyjdzie. - westchnęłaś zrezygnowana. Grunt, że się dobrze bawi. Po chwili zauważyłaś, że coś majstruje przy kupie kości. Kiedy do niego podeszłaś podał Ci parę butów ze swoimi skarpetkami w środku. - Masz, schowaj je gdzieś. - wzięłaś je patrząc z niepokojem na jego małe kościste stópki.
-Ummm wiesz, że będziemy tu siedzieć przez kilka godzin?
-Szkielety nie chorują na żadne głupie choroby przez bose stopy ja pierdoleni ludzie – A tak, zapomniałaś o tym. Do tego jest niewielki i ma małą wagę. Więc raczej nie będzie później cierpiał przez cały dzień na nogach. 
-Więęęęc, zacząłeś to traktować poważnie? - uśmiechnęłaś się za maską chowając jego buty – I pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu myślałeś, że to jest głupie i rasistowskie. 
-Tsk... pokazuję po prostu jak głupie i proste to jest. To nie tak, że mi zależy. Wygram ten wasz głupi konkurs aby zobaczyć wasze głupie miny – uśmiechnęłaś się szczerze. 
-Wiesz... będą nagrody na Nawiedzonej Imprezie. 
-Będzie jakaś impreza?
-Taa.... naprawdę usnąłeś na początku spotkania, prawda? 
-Mówiłem, że to Ice – uśmiechnął się, westchnęłaś. 
-Szefostwo zabiera nas do restauracji na koniec. Najlepsza osoba, góra dwie z nawiedzonego domu dostanie nagrodę pieniężną. Potem będzie...
-Zaraz! Nagrodę pieniężną? - otworzył szeroko oczy 
-Ta, kilka setek, czy coś. Nie pamiętam. - Zastanawiałaś się, dlaczego Sans się tak zainteresował. Przecież potwory wyszły z Podziemia z kieszeniami pełnymi złota. Właściwie.. dlaczego żył w tanim zniszczonym mieszkaniu, ze starą kanapą, małym ledwo żyjącym telewizorem? Mogłaś przysięgać, że rząd dał potworom pewną sumę pieniędzy na początek. Może był oszczędny? .... Nie... to nie pasuje do jego osobowości. 
-Więc co się liczy w zawodach? - zapytał
-Co? 
-Co jest punktowane?
-Oh.. to... heh... jeżeli sprawisz, że komuś pójdzie z grubej rury – zachichotałaś. Sans wyglądał na zagubionego. 
-Co?...
-No wiesz, heh, jeżeli się obsrają. - Zamrugał kilka razy patrząc na Ciebie. 
-Myślałem, że to tylko gra słów. Naprawdę potraficie się posrać ze strachu? Popierdoleńcy. - śmiałaś się jeszcze mocniej. 
-Większość sika pod siebie, nie często zdarza się, aby ktoś walnął klocka. Myślę, że ktoś kto nie ma mięśni tego nie zrozumie, ale tak się dzieje, kiedy ludzie się boją. 
-Jesteście obrzydliwi – warknął ze wstrętem
-I mówi to ktoś, kto ciągle się poci – zaśmiałaś się zza maski. 
-Tsk... Z-zamknij się. - przestaliście kiedy usłyszeliście krzyki w korytarzu. Szybko przykryłaś buty Sansa kawałkiem dekoracji w pokoju. On zaś zawisnął na jednej z kości zwisających z sufitu. I tak jest lekki więc nic nie powinno się zawalić. Wyglądał straszniej bez tych butów, lecz w gruncie rzeczy nadal niedorzecznie. Tym razem ludzie ledwo na niego spojrzeli, kiedy przekręcił się w ich stronę. 
-Podoba się wam to co widzicie? Jestem pełen boskości – Zeskoczył na ziemię, kiedy Ty wyganiałaś ludzi z piłą łańcuchową. Heh... on może tak całą noc. 
Z każdą kolejną chwilą Sans był coraz bardziej niedorzeczny. Musiałaś mu kilka razy przypominać, aby nikogo nie dotykał. Limity go denerwowały. Kilka razy ludzie chcieli go dotknąć, ale sprawnie radziłaś sobie w ich odstraszaniu. Instynkt nakazuje unikać kogoś z piłą mechaniczną, nawet jeżeli nie jest straszny. Dostałaś wiadomość, że ostatnia grupa wyszła. Ściągnęłaś z zadowoleniem przepoconą maskę. 
-Kurwa w końcu koniec tego gówna! - Sans westchnął, kiedy podałaś mu buty. 
-Co? Skończyły ci się kawały? 
-Heh, nie. Znam ich wiele – zaczął wsadzać buty na nogi. 
-Cudownie... nie mogę się doczekać jutra. 
-Heh, słyszałem, jak się śmiałaś – wyszczerzył się szerzej
-Śmiałam się z ludzi, którzy uciekali przerażeni przed małym kościotrupem opowiadającym suchary
-Więc doceniasz wielkość mojej pracy
-Nie! Skończ! Dość! Godzinami ich słuchałam. Przestań! - Patrzyłaś na niego zmęczona, włosy miałaś przyklejone do twarzy, zaś jego makijaż rozmazał mu się na czaszce. Oboje skierowaliście się w stronę wyjścia. - To kara za to, że zmusiłam cię do przyjścia ze mną? - zapytałaś idąc z nim ramię w ramię. 
-Wiesz, że moje poczucie humoru jest pełne szarmanckości. 
-Czacho, przysięgam 
-Przysięgi to przed konfesjonałem – uderzyłaś się otwartą dłonią w twarz i westchnęłaś. Uśmiechałaś się, ale tak, aby nie widział. Chciałaś, aby się dobrze bawił z Tobą, ale to... Tego się nie spodziewałaś. Oboje weszliście do przebieralni. Kilka aktorów rozmawiało i cieszyło się z udanego dnia. Nie było żadnego wypadku, ani nieoczekiwanego zwrotu akcji, dlatego atmosfera w pomieszczeniu była pogodna i spokojna. Wzięłaś rzeczy z Sansem i ustawiliście się w kolejce do przebieralni. Sans przebrał się szybko. Znacznie lepiej się czuł mając na sobie swoją kurtkę, no i mógł znowu schować ręce do kieszeni. 
-Więęęc, możemy się gdzieś ukryć, abyś mógł nas stąd zabrać
-Ta... na dziś już dość – Oddaliście swoje stroje i wyszliście na mroźne powietrze. Sans udał się z Tobą na tyły budynku. 
-Więc.. uh... nie było aż tak źle, co? - zapytałaś idąc za nim
-Co?
-No praca w domu. Pamiętaj, jeżeli ci się nie podoba, możesz zrezygnować – jego policzki zrobiły się czerwone i odwrócił wzrok
-Nie było... tak źle- zdecydowałaś go nie męczyć, tylko dlatego, że był z Tobą szczery, no i nie chciałaś aby zmienił zdanie. 
-A więc dotrzymam swojej obietnicy
-Obyś. Nie robię tergo za darmo
-Wiem, wiem, nie martw się. - Oboje schowaliście się dla pewności za krzakami, Sans rozejrzał się dookoła. Kiedy nikogo nie widział wyciągnął rękę w Twoją stronę. 
-Chodźmy stąd – chwyciłaś ją i poczułaś jak świat przewraca Ci się do góry nogami i po chwili byłaś w mieszkaniu. Nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, Sans wyrwał swoją rękę 
-Dobranoc - i znikł. Po chwili usłyszałaś go jak porusza się po swoim mieszkaniu. 
-Dobranoc Czacho! - krzyknęłaś przez ścianę. Poszłaś do łazienki i popatrzyłaś w odbicie. Twarz i włosy były w nieładzie, przez maskę noszoną kilka godzin. Ciało też było przepocone, postanowiłaś więc wziąć prysznic nim wyskoczysz się napić. Zabawa w Nawiedzonym Domu skończyła się w samą porę. Wyszłaś spod prysznica czując się odświeżona, owinęłaś ręcznikiem. Usłyszałaś dziwne odgłosy dochodzące przez ścianę. Co...? Nie ustały nawet jak wycierałaś włosy, czy ubierałaś się. - Czacho! Co ty wyrabiasz? - krzyknęłaś. Odezwał się Twój telefon w akompaniamencie warknięć i pomruków szkieleta. 
-To kurestwo nie chce zejść! - krzyczał. 
-Spokojnie... co? - słyszałaś jego prysznic w tle. 
-Pieprzona krew i te malunki na mojej głowie – zaczęłaś się śmiać. - Kurwa! Nie śmiej się! Jak mam się tego pozbyć? - warczał. 
-Próbowałeś mydła? 
-Tak, kurwa próbowałem pierdolonego mydła! To była kurwa pierwsza rzecz jaką zrobiłem! 
-Więc pewnie jest wodoodporny. Coś do zmywania makijażu by tutaj pomogło. 
-Dlaczego zrobiliście coś co nie schodzi przy pomocy pierdolonego mydła?! - wzięłaś ze swojej szafki zapasową buteleczkę płynu do demakijażu
-Aby pot i deszcz nie zmywał nic z twarzy. Idę do ciebie, otwórz mi drzwi – przeszłaś korytarzem i stanęłaś pod jego drzwiami, z włosów nadal kapała Ci woda. Ledwo zapukałaś, a otworzył Ci mały, mokry i wkurwiony kościotrup schowany jedynie za ręcznikiem. Krew na jego czaszce zamieniła się w rozmazane plamy nie tylko na głowie, ale ramionach i twarzy. Nie był szczęśliwym szkieletem. - Ooooo, poznaję cię dzisiaj z nowych stron! - podałaś mu tonik. 
-Spierdalaj! - krzyknął, zabrał płyn i trzasnął drzwiami, kiedy się śmiałaś. 
-Czacho. Kocham cię, nie złość się. 
-Spadaj do diabła!
-Daj znać jak zadziała! - wróciłaś do mieszkania, aby skończyć się przygotowywać. Właśnie kończyłaś suszyć włosy kiedy dostałaś wiadomość od Sansa. 

CzerwonaCzacha: Zadziałało. 

Oh.. powiedział.. Tego się mimo wszystko nie spodziewałaś. Założyłaś buty i narzuciłaś na ramiona kurtkę. Dzisiaj znowu w parku, więc nie musisz się stroić. Szybko odpisałaś Sansowi. 

Ty: Dobrze, możesz zatrzymać. Będziesz tego potrzebował. 

Wzięłaś torebkę i cichutko wyszłaś z mieszkania zamykając je za sobą. 
Sans nigdy nie uważał, że jest mądrym potworem, ale wiedział, że nie jest głupi. Pomijając wstyd jaki musiał przełknąć otwierając Ci w ręczniku, nie byłaś w swoich piżamach. Zawsze miałaś spodnie od piżamy na sobie, no chyba, że gdzieś wychodziłaś. No i nie był pewien co takiego porabiasz w piątkowe wieczory. Choć zdecydowanie nie chodziło tutaj o alkohol. Znał Cię na tyle dobrze by wiedzieć, że nie jesteś typem imprezowiczki. Przyglądając się bliżej Twojej wkurwiającej osobowości, nie jesteś też kimś, kto potrzebuje się socjalizować. Jeżeli już poszłabyś do baru, pewnie usiadłabyś gdzieś z tyłu i patrzyła jak pozostali spijają się jak świnie, sama jednak nie jesteś kimś takim. Przestał myśleć, gdy wychodząc z prysznica usłyszał przekręcany zamek w Twoch drzwiach, a zaraz potem kroki schodami w dół. Szybko wsadził buty na nogi, zarzucił kurtkę i spodnie i zaczął zastanawiać się, gdzie wziąć skrót, tak abyś go nie zobaczyła. To nie tak, że się o Ciebie martwi. Po prostu jest ciekawy co takiego robisz w piątki, w środku nocy. Zwłaszcza, że nie potrafisz mu dokładnie odpowiedzieć. Tym bardziej, że zazwyczaj jesteś ze wszystkim szczera do bólu. Tak szczera, że połowy rzeczy o jakich mówisz by nie chciał wiedzieć. Jesteś idealnym przykładem kogoś kto nie rozumie pojęcia „za dużo informacji”. Nic z tego co teraz robisz nie pasuje do Twojej osobowości. Chciał wiedzieć, co ukrywasz. Nic ponad to. Zdecydowanie nie martwił się tym, że włóczysz się po nocach. Sama. Wystawiając się na niebezpieczeństwo. Sans zebrał swoją magię i przeniósł się na dach. Rozglądał się po ciemnościach, w końcu dostrzegł poruszający się punkt. Szłaś w stronę parku. Gorące powietrze zamieniał się w parę kiedy oddychałaś. Po kilku chwilach przeniósł się za jeden z budynków bliżej Ciebie. Rozejrzał się dookoła upewniając, że nadal idziesz w stronę parku. Nagle zatrzymałaś się i spojrzałaś przez ramię. Sans schował się i wstrzymał oddech. Kurwa. Zobaczyłaś go? Nie, jest za ciemno. Nie mogłaś go zobaczyć. Po kilku chwilach zdecydował się znowu zerknąć. Szłaś dalej w stronę parku. Dobrze. Nie zauważyłaś go. Poczekał i teleportował się na jedno z drzew w pobliżu wejścia do parku ostrożnie utrzymując równowagę na gałęzi. Heh... to przypomina stare dobre czasy. Kiedy śledził ludzi w lesie. Tu nie było śniegu oczywiście. Więc... nie jest tak dobrze. Potrząsnął głową. Skup się kretynie. Szłaś ścieżkami z rękami w kieszeniach. Znowu popatrzyłaś za siebie. Sans przenosił się z drzewa na drzewo. Kilka razy zrobiłaś kółko, stanęłaś i z rezygnacją popatrzyłaś w niebo. Nie poszłaś się napić, choć mówiłaś, że to robisz.... A co właściwie robisz? Z tego co widział, chodzisz po parku. Lubiłaś spacerować w nocy? Ale dlaczego młoda ludzka samica chciałaby spacerować w środku nocy?! Wiedział do czego zdolni są ludzie. Chodzenie samemu nocą w parku to kretynizm. Sans zatrzymał się na drzewie przyglądając Ci się z uwagą. Co chwile zerkał na telefon sprawdzając ile czasu już się włóczysz bez celu. Starał się, abyś nie dostrzegła go w ciemnościach. Po ponad pół godziny nic się nie stało. Chodziłaś dalej, lecz do parku wszedł inny człowiek. Stanęłaś naprzeciw niego i patrzyliście się na siebie. Sans nasłuchiwał, ale nic nie słyszał. Tylko się na niego gapiłaś, a on potem odwrócił wzrok. Co kurwa robicie? Odwróciłaś się i poszłaś z typkiem w innym kierunku. Co? Nic nie mówiliście. Znasz tego typka? Spotykacie się w jakimś celu? Czy on cię zastrasza? Nie wygląda na to. Sans znalazł się na innym drzewie kilka metrów od parkowej toalety. Weszłaś do kobiecej części, typ poszedł za Tobą. Sans nie wierzył własnym oczom. Cz-czy ty robisz to?!!!! Kurwa mać! To obrzydliwe! Dlaczego? Przestał już Cię podejrzewać o prostytucje. Był zaskoczony kiedy zachowywałaś się tak naturalnie jak dowiedziałaś się o jego skarpetkowym fetyszu. Nie spodziewał się, że całe to zajście Cię zawstydzi. Wyglądałaś na złą kiedy myślał o Twoich nogach. No i oto jesteś, wchodzisz do kibla z jakimś typkiem w środku nocy i robisz CO?! Czy naprawdę chce o tym wiedzieć? Sama myśl o tym filmie jaki widział sprawia, że dusza mu drży. Coś o ludziach z ogonem między nogami i jajami…. NIE! Kurwa nie! Sans nie myśl tak. Ludzie są obrzydliwi i on nie chce wiedzieć co tam robicie. Pewnie zachowałaś się tak potulnie odnośnie jego zboczenia bo jest tylko paskudnym, obrzydliwym, potworem i nie chcesz aby myślał o Tobie w ten sposób. Jesteś popierdolonym dziwakiem, który uwielbia pieprzyć się z obcymi w piątki. No i już, tajemnica rozwiązana. Zadrżał. Z jakiegoś powodów ta myśl go wkurwiła. Dlaczego chcesz aby się z Tobą zadawał, skoro pieprzysz się z randomami? Lepiej z nimi się spotykaj. Jeden na tysiąc będzie nawet z Tobą grał w te głupie gry. Cholera! Dlaczego nie możesz… On nie chce się przyjaźnić z kimś, kto robi takie rzeczy! Zwłaszcza w obrzydliwych parkowych sraczach! Po chwili oboje wyszliście. Kurwa.. To było szybkie. N-normalnie ludzie tak szybko to robią? Gościowi kręciło się w głowie i musiałaś mu pomóc utrzymać równowagę. Co się z nim kurwa dzieje? Puściłaś go i niczym zombie powoli poszedł wzdłuż parkowej ścieżki. Nagle telefon Sansa się odezwał, prawie spadł z drzewa. Przystawił dłoń do kieszeni aby go uciszyć. Zerknął na Ciebie czy zauważyłaś. Stałaś oparta o ścianę ubikacji z .. telefonem przy uchu. Cholera! Sans wyciągnął telefon by zobaczyć kto się do niego dobija.

NowyKontakt3: Czacho, wiem że jesteś na drzewie

Skąd kurwa? Skąd wiesz?! Nie ma możliwości, abyś mogła go zobaczyć.

NowyKontakt3: Raczysz mi wyjaśnić, dlaczego śledziłeś mnie całą noc?

Kurwa mać! Sans czuł jak się rumieni. Szybko założył kaptur na głowę chcąc schować rumieniec.

NowyKontakt3: Zamierzasz przyjść, czy zostaniesz na drzewie?
 

Nie chciał do Ciebie iść. Nigdy! Pieprz się, był pewien że jest daleko i to w ciemnościach. Jego kryjówka jest idealna.

NowyKontakt3: Sans, widzę cię na drzewie stąd.
 

-JAK KURWA MOŻESZ MNIE STĄD ZOBACZYĆ?! – krzyknął nie mogąc się powstrzymać.

NowyKontakt3: Przyjdź i porozmawiaj ze mną.

-NIGDY! Pieprz się! Śmierdzisz teraz pewnie gównem!
-Dlaczego się na mnie złościsz? – krzyknęłaś.  Dlaczego się na Ciebie złości? Bo ma powody! Czuł się zdradzony. Stałaś taka spokojna, po tym co przed chwilą zaszło w łazience. To go dodatkowo wkurwiało. Chciał krzyczeć jak wielką kretynką jesteś w Twoją mordę. Powiedzieć, jak go obrzydzasz.  – Zachowaj się jak dorosły i chodź tutaj pogadać proszę! – Tsk… może pójdzie i powie Ci jak wstrętną suką jesteś. Sans zebrał magię i przeniósł się naprzeciwko Ciebie.  – Więc.. powiesz mi co tym razem Cię zdenerwowało? Osobiście uważam, że to ja powinnam być zła. Dlaczego mnie stalkowałeś całą noc? – jego oczy zajarzyły się jaśniej
-Nie stalkowałem. Zachowywałaś się kurewsko dziwnie
-Mówiłam, że wychodzę w piątki by się…
-…pieprzyć z obcym w brudnej toalecie -  Otworzyłaś oczy nim parsknęłaś śmiechem.
-Phhhhttt co?! – krztusiłaś się ze śmiechu
-T-ty.. p-pieprzyłaś tego gościa – nagle Sans poczuł się mniej pewien tego co zaszło w łazience
-Czacho… A to ponoć ja mam brudne myśli Ale ty, mój dobry przyjacielu, wygrałeś.
-T-to co z nim robiłaś?!
-Nie pieprzyłam się z nim! Naprawdę wierzyłeś w to, że jestem kimś kto pieprzy się z randomami w środku nocy w parkowym kiblu?
-Kurwa nie wiem! Co piątek zachowujesz się dziwnie!
-Mówiłam ci. I tydzień temu też tego nie robiłam.
-Więc co kurwa robiłaś? Kupowałaś prochy? Nic innego mi nie przychodzi do głowy co tłumaczyłoby spotkania z obcymi w środku pierdolonej nocy
-Dlaczego to tak cię obchodzi? – zapytałaś zdenerwowana
-Bo jesteś moją przyjaciółką głupia debilko! – patrzyłaś w zaskoczeniu na kościotrupa przed sobą. –K-kurwa – naciągnął bardziej kaptur na głowę rumieniąc się od dołu do góry. Chciał się teleportować daleko, ale to jak przyznanie się do porażki. Miał za wiele dumy, aby pozwolić Ci wygrać. Na Twojej twarzy powoli pojawił się uśmiech.
-Heh..? – zaczęłaś.
-Z-zamknij się! N-nie o to mi chodziło! J-ja tylko…! Nie patrz się tak na mnie – zaczęłaś się śmiać cichutko, zaś on próbował ukryć się w kurtce. – Jeżeli mi nie wierzysz, możesz iść się pieprzyć z randomami. Nie przejmę się – krzyczał, a Ty się śmiałaś.
-Ale ja już wiem, że ci zależy Czacho. Oooo, czuję się taka kochana! – zrobiłaś krok w jego stronę.
-Nie zbliżaj się. Nie będę się tulił! – zatrzymałaś się. Westchnęłaś. Powinnaś chyba spróbować być tak szczera jak to możliwe, aby się wytłumaczyć. Musisz być ostrożna z nim. W odróżnieniu od innych co przypadkowo Cię znaleźli, nie możesz wymazać jego wspomnień. To Cię trochę martwi, że nie jest podatny na Twoje umiejętności. Dalej chcesz się z nim zadawać, ale powinien natychmiast przestać interesować się tym co robisz w piątki.
-Czaszeczko… nie wychodzę w piątki by się pieprzyć, kupować narkotyki czy cokolwiek innego z tej półki. Ja tylko… - myślałaś jak dobrać słowa, aby był zadowolony z odpowiedzi bez zdradzania co robisz - … więc mam bardzo rzadką… skłonność… - zaczęłaś
-Serio? Znowu jesteś chora na jakieś inne kurestwo? Wszyscy ludzie to takie słabeusze czy tylko ty? – warknął.
-Każdy na swój sposób. Um… Więc… muszę to robić raz w tygodniu… to jak rytuał. Jeżeli go nie zrobię… naprawdę poważnie zachoruję. To nic dziwnego czy seksualnego, no i nie jest to nic niebezpiecznego czy coś. Ale muszę to z kimś robić raz w tygodniu. – Sans przyglądał Ci się podejrzliwie.
-Co do za popierdolony rytuał? – uniósł kościstą brew
-Nie wolno ci mówić o rzeczach jakie działy się w Podziemiu, więc… są osoby które mają to … uh… co ja. Nie wolno nam mówić o rytuałach. – Sans zdecydowani Ci nie wierzył. Wziął głęboki oddech. 
-Wiesz… wiesz, że…. Mogłaś zapytać?
-O co? – nie patrzył na Ciebie
-Jeżeli musisz robić to co pierdolony tydzień aby nie zachorować, mogłaś poprosić o pomoc zamiast włóczyć się po nocach z obcymi… - Otworzyłaś oczy zaskoczona. Jasne, że nie wie co sugeruje, ale tego się po nim nie spodziewałaś. Nie, że będzie oferował pomoc.
-Co?! Nie! Zdecydowanie nie! Nie robię tego z kimś kogo znam!
-C-co lepszego kurwa jest w spotykaniu się z obcymi w nocy?!
-To dziwne kiedy to ktoś kogo znasz
-Mówiłaś, że to nic zboczonego i dziwnego? – Pomyślałaś o tych filmach o wampirach… Ok… Toooo…. Nie powinno być nic seksualnego, ale ludzie tak to postrzegają. Pewnie przez jakieś fetysze z dominacją czy coś.
-Cóż… to trochę dziwne. No i myślę, że i tak nie mogłabym tego zrobić… bo… um… - przyglądał Ci się uważnie – Cóż… nigdy nie próbowałam tego zrobić z potworem. Nie wiem czy zadziała. – Jego twarz wykrzywiła złość i … zranienie.
-P-pieprz się!
-Posłuchaj Czacho… Nie mam nic do twojej rasy, wiesz o tym
-Więc co? Nie jestem dla ciebie dość dobry bo jestem potworem?
-To nie to… Zaufaj mi… To sprawa biologiczna. Ludzie mają coś czego potwory nie,  i odwrotnie. Potrzebuję czegoś co dadzą mi tylko ludzie
-Co takiego? Mówiłaś że to pierdolony rytuał. 
-T-to skomplikowane. Wiem jak to bezpiecznie z ludźmi tak, aby nikomu nic nie było i skończyło się szybko. Nigdy nie próbowałam robić tego z potworem. Osobiście uważam, że to może nawet nie zadziałać z potworem. A jeżeli by nie zadziałało tak jak powinno, mogłaby stać się tobie krzywda.
-Powiedziałaś, że to nic niebezpiecznego!
- Bo wiem jak to bezpiecznie robić z ludźmi.
-Mam wrażenie, że pierdolisz.
-Czacho… zapewniam, że nie pierdolę. Nie chcesz mieć ze mną tego rytuału. Całkowicie być zbzikował no i jestem pewna, że potwory go nie mogą robić. – skrzyżował ręce na piersi i patrzył Ci głęboko w oczy. 
-Nie boję się. 
-A-ale już to dzisiaj robiłam, więc…
-Dobra, w przyszły piątek. Założę się, że będę lepszy niż jakiś pierdolony człowiek
-Czacho, ty nie… 
-Mogę zrobić pierdolony rytuał – Cholera… co masz powiedzieć, aby odwlec go od tego zamiaru? Masz wrażenie, że faktem iż potwory nie mogą zapewnić Ci picia, tylko go dodatkowo sprowokowała. Naprawdę nie lubi kiedy mówi się mu coś, że ludzie to potrafią, a on nie.
-Jako osoba, która wie na czym on polega i jako twoja przyjaciółka, będę naciskać na to, abyś nic nie kombinował. – Sans zaczynał się wkurwiać, zacisnął pięści. Dlaczego nie dasz sobie pomóc? Przecież oczywistym jest, aby to on miał z Tobą ten rytuał, niż abyś wychodziła w niebezpieczną noc i szukała obcego. Czy nie jesteście p-przyjaciółmi? Przyjaciele sobie pomagają i takie tam pierdoły. To że jest potworem nie powinno mieć znaczenia. Jest lepszy niż jakieś ludzkie śmieci. Dlaczego nie przyszłaś do niego ze swoim problemem? Dlaczego jesteś taką idiotką?
-Kurwa, dam radę.
-Odradzam
-Szkoda… Ja… ja nie wypuszczę cię w noc abyś to robiła – odwrócił wzrok
-Zaraz.. co?
-Jest… jest niebezpiecznie kretynko! 
-Czacho… Wiem, że często żartuje jak słabą dziewczyną jestem, ale zaręczam, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Robię to od lat. – to ludzie których wysysasz są w niebezpieczeństwie.
-Jesteś kompletną idiotką?! Tylko dlatego, że nic się nie stało nie oznacza, że tak będzie zawsze! Wiem do czego są zdolni ludzie! Zostaniesz kurwa zgwałcona! Porwana! Zabita! – łał… naprawdę się o Ciebie martwi.
-Słuchaj… - sięgnęłaś do torebki – Widzisz mam swój gaz pieprzowy. Nic mi nie będzie
-Zawsze tak mówisz! Wszyscy zawsze mówią, że nic im nie będzie! Że wszystko będzie dobrze! A potem wychodzicie by cóż zrobić i kolejną rzeczą jaką widzę jest wasz pył
-T-tak właściwie….
-Ty się roztopisz. Mniejsza. Wszyscy mówią, że nic im nie będzie, że dadzą radę. Za chwilę wrócą. A potem nie wracają. Pierdolony pył jest w śniegu. Wszyscy zamieniają się w cholerny pył w śniegu bo mnie nie słuchali kiedy mówiłem, że to co chcą zrobić jest głupie! – O czym on gada? Wygląda na naprawdę urażonego. Zaczyna oddychać ciężej
-Czacho… nie pada śnieg…
-Dlaczego nie możesz mnie posłuchać, kiedy mówię, że jest niebezpiecznie? Dlaczego wszyscy wychodzą i dają się zabić, bo myślą, że dadzą sobie radę? Dlaczego nikt mnie nie słucha? Dlaczego wszyscy muszą wyjść?! Dlaczego myślicie, że nie umrzecie?! – jego oczy powoli zaczęły przygasać gdy mówił.
-Czacho! – delikatnie położyłaś ręce na jego ramionach – Ej! Już dobrze. Nie umrę. Nikt nie umrze. – wróciło mu spojrzenie, kiedy go dotknęłaś
-Ch-cholera.. – odtrącił Twoje ręce. 
-…Um… - stałaś trzy niezręczne sekundy, patrzył się wszędzie, tylko nie na Ciebie. Wiedziałaś, że Sansowi na Tobie zależy. Lecz nie zdawałaś sobie sprawę jak bardzo. Naprawdę aż tak Cię lubił? Tak bardzo, że nie chciał abyś wychodziła sama w środku nocy? Normalnie kiedy ktoś kręcił nosem co do twoich nawyków piątkowych zwyczajnie wymazywałaś mu pamięć. Lecz tego nie da się zrobić z Sansem. Przyjaźń z potworem może okazać się bardziej kłopotliwa niż przypuszczałaś. – Ja… uh… zastanawiam się co powiedzieć, abyś się nie martwił – tylko na tyle Cię było stać.
-Nie martwię się kurwa.
-Przyznałeś się do tego….. No weź, Czacho.
-Gdybyś przestała byś taką kretynką… D-dlaczego nie dasz sobie pomóc?
-To skomplikowane. Możesz spróbować mi zaufać kiedy mówię, że nie będziesz w stanie mi z tym pomóc?  - odwrócił wzrok, wziął kilka głębszych wdechów i westchnął
-Tsk… dobra, nadal nie rozumiem dlaczego banda obcych popierdoleńców jest lepsza niż ja.
-Nie sądziłam, że będziesz zazdrosny
-Nie jestem kurwa zazdrosny
-Mmmm jaaaasne – zaśmiałaś się – Nadal jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Chcesz zabrać mnie do domu przy pomocy swojej wspaniałej magii? – Popatrzył na swoje stopy i zaczął grzebać w kieszeniach 
-J-jasne…. – chwycił Cię za dłoń, świat zawirował Ci przed oczami i pojawiłaś się przy wejściu w swoim mieszkaniu, tam gdzie ostatnio.
-Więc, tym razem dobranoc..
-Ta, co tam chcesz. – Machnął ręką i zniknął na Twoich oczach. Rany, nigdy nie przyzwyczaisz się do magii. Usłyszałaś, jak przemieszcza się po mieszkaniu, kiedy nagle…
-KURWA MAĆ! – krzyknął
-Czacho… co się stało? – odkrzyczałaś przez ścianę
-Szef wpada jutro!  - No i co z tego? – Zapomniałem kurwa posprzątać!
Share:

13 września 2017

Zboczony Wrzesień - Dzień 13 - Pokaz - Wichan [+18]

Autor obrazka: Kaweii

Było koło północy, gdy Ink i Error zamykali drzwi do sypialni. 
Dzieci już dawno śpią, więc mają trochę czasu dla siebie.

Oboje usiedli na łóżku i Error zaczął ściągając Inkowi koszulkę. Na sam widok jego żeber już tracił panowanie nad sobą. Popchnął go na poduszkę i polizał szyję. 

-Ahh~ E-error... - jęczał Ink, gdy jego małżonek zajmował się mostkiem i żebrami.

-Tak pięknie teraz wyglądasz~ - powiedział podnosząc się z niego.

-Co robisz? 

-Chcę uwiecznić tę chwilę kochanie~ - powiedział Error otwierając szufladę komody.

Wyjął z niej kamerę, którą postawił na szafce nocnej. Włączył nagrywanie i zdjął bluzę.

-Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytał nieśmiało Ink.

-Czemu nie? - Error uśmiechnął się zawadiacko.

Jego kochanek na to pytanie tylko wzruszył ramionami i za rękę wciągnął go do łóżka. 

-Oho, bardzo tego chcesz~ 

W odpowiedzi Ink go namiętnie pocałował, co ten od razy odwzajemnił. W chwilę został pozbawiony koszulki.

Error zdjął im obu spodnie i bieliznę. Jego magia zaiskrzyła po czym wytknął kilka granatowych języków. 

Ink poprawił się na poduszce i rozszerzył nogi, aby jego mąż miał dostęp do swojej ulubionej części. Ten jak na zawołanie się nachylił i zaczął robić mu minetę. W tym samym czasie lizał go po płatkach i łechtaczce. 

Aż kwiknął, gdy jeden z języków zaczął wchodzić w jego otwór bardzo głęboko. Error lizał bardzo żywym tępem, aby sprawić jak najwięcej przyjemności partnerowi.

Odsunął od niego głowę zlizując sobie soki z ust. On ze swoją erekcją już nie mógł się doczekać następnej części przedstawienia.

Gdy dostał znak od kochanka złapał się za przyrodzenie chwilę je gładząc po czym nachylił się nad Inkiem przymierzając się do jego wejścia. Jak już miał pewną pozycję zaczął się powoli wsuwać.

-Nngh Error~ 

Gdy wszedł już cały spojrzał się małżonkowi w twarz czekając, aż ten się rozluźni. Ink poruszył lekko biodrami dając tym samym do zrozumienia, że jest gotowy.

Error zaczął się poruszać. Na początku wolno stopniowo przyśpieszając. W całej sypialni słychać było jęki i odgłosy ich ciał obijających się o siebie.

-Aahh Ink... J-ja... 

-Ja *huff* ja też!

Aaaahhh~ - doszli w tym samym czasie.

Error będąc jeszcze w środku położył się na Inka za zmęczenia.

-Kochan Cię

-Ja ciebie też.

Oboje usnęli w swoich ramionach.

Obudzili się w sobotni poranek i pierwszym co zrobili było wyłączenie nagrywania w kamerze i spacer do kuchni w celu przyrządzenia śniadania.

-Dzisiaj dzieci mają piżama party. Kto ich przypilnuje? - Spytał Ink smarując kromkę masłem orzechowym.

-Ty możesz zostać. Ja będę pracował za nas dwóch. - Error puścił oczko.

-Jak uważasz skarbie.

7 GODZIN PÓŹNIEJ

Ink czytał książkę w salonie na kanapie, gdy dzieci bawiły się na piętrze.

-Eeeeej słuchajcie wszyscy! - Krzyknął gradient wbiegając do pokoju od razu skupiając na sobie uwagę wszystkich obecnych.

-O co chodzi? - spytał Cil.

-A więc. Byłem na małej ekspedycji i znalazłem coś ciekawego. - mówiąc to wyciągnął kamerę zza pleców. - Ktoś wiedział, że mamy coś takiego?

Palette i Paperjam pokiwali głowami.

-Co wy na to, żeby zobaczyć co tam jest? - spytał z entuzjazmem lekko się glitchując.

Wszyscy wyrazili zgodę, więc Gradient wyjął kartę pamięci z urządzenia i podszedł z nią do biurka. Odpalił komputer i otworzył odpowiedni folder.

-Siadajcie, jest! - Zawołał włączając film.

Pierwszym co zobaczyli był ich pół nagi matek siedzący na łóżku. Wszyscy się zarumienili, ale nadal oglądali w milczeniu. Gdy akcja posunęła się nieco dalej Paperjam uciekł do konta zasłaniając twarz dłońmi ze wstydu i skrępowania, a reszta nadal oglądała.

Nagle wszyscy usłyszeli "aaahh Error" i jeszcze dziwniej się czuli. Tylko Gradient ledwo reagował na akcję, bo się zawiesił. 

W dziesiątej minucie nagrania Palette kibicował:

-Dalej tato! Wymiatasz! 

Wszyscy poza nim czuli się niezręcznie i spojrzeli się na niego jak na debila.

-No co? - Spytał 

-Nikt nic nie widział, jasne? - Spytał Gradient chowając plik do swojego zastrzeżonego folderu.

-Oczywiście! - odpowiedzieli wszyscy jednogłośnie z wyjątkiem Palette.

Autor: Wichan
Share:

Ojej

Jak wiecie, nie jestem najlepsza w nadawaniu nazw notkom, jakie chcę kierować do was jako autor tego bloga. 
Przejdę więc do konkretów, dobrze?

A więc tak, dzisiaj upływa termin nadsyłania prac na event urodzinowy Undertale. Czekam na maile do 23:59:59. Zegarek na górze odlicza ile pozostało dokładnie. Jeżeli ktoś spóźni się o jakieś kilka minut do godziny... to jeszcze przyjmę. Powiem w ten sposób, ostatni dzwonek zadzwoni jutro koło 13.00 godziny z racji na to, że mniej więcej o tej siądę do składania naszych prac. 

Teraz widząc wyniki sondy i to, że walka prawie łeb w łeb, uznałam, że póki co wrócimy do baru. Tak więc bar Grillby's na naszym discordowym rp wróci w poniedziałek. 

Co do Kółka Przyjaźni. Póki co zostaje zawieszony z prostej przyczyny. Nie mam na nic czasu. Dzisiaj pierwszy raz od kilku dni mam wolne. Tak to praca, praktyka, sen, praktyka, praca, sen i tak w kółko. Więc zwyczajnie nie chcę brać na siebie coś, z czym nie dam rady. Póki nie skończę z praktykami i nie wrócę do trybu ze studiami, kółko będzie zawieszone. 

O czym to ... a tak!

Podjęłam postanowienie. Teraz będę tłumaczyć Grę w Kości. Tak długo, aż zrównam się z autorką. Kiedy to nastąpi, dotłumaczę Wpadki, by też zrównać się z autorem. Potem wezmę się za tłumaczenie opowiadania Czy to uczyni Cię szczęśliwą i je skończę. 
Rezygnuję z opowiadania Kink. Z racji na to, że po prostu straciłam zapał do tłumaczenia go, a jako, że jest to seria oneshootów, to nic się nie stało. Istnieje możliwość, że powrócę do niego, lecz nie wiem kiedy (i nie wiem czy w tym roku xD)

Co do mojego Zboczonego Września, to zapewne będę go uzupełniać później. Bo zwyczajnie nie dam rady.

Serdecznie dziękuję tym, co nadsyłają swoje prace na Event Urodzinowy. Dziękuję też tym, co przesyłają mi swoje tłumaczenia komiksów. Oraz strasznie dziękuję Wichan, za wierne pisanie swojego Zboczonego Września 

Jesteście wspaniali i dziękuję! 
Share:

POPULARNE ILUZJE