Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell.
Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe.
Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik
są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie
przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało.
Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli
siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że
treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM,
gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie
lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie
będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział XIII - Niewinność (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
Było źle. Strach paraliżował Ci nogi, silne ramiona ludzkich niewolników
blokowały ruchy, nie mogłaś nic zrobić, tylko szybko zerknąć na zamknięte drzwi
mając nadzieję, że Sans jakimś sposobem pojawi się i to zatrzyma. Nie myślałaś
o tym, że to właściwie przez niego się tutaj znalazłaś. Wiedziałaś, że byłaś o
wiele bezpieczniejsza przy nim, niż przy tym fioletowym piekle. Uwięziona.
Skrępowana. Nie mogłaś walczyć. Nawet prowokować nikogo. To uczyniłoby jeszcze
większe zniszczenia. Twoje serce zabiło mocniej jak Grillby przybliżył do niego
palce swoich dłoni. Nie dotykał go, lecz ciepło jakie wytwarzał sprawiło, że całej Tobie robiło się gorąco. Co jakiś czas błądził
spojrzeniem po Twojej twarzy, by zaraz potem wrócić do duszy. Nie wiedziałaś o czym myśli. Kiedy
otworzył usta, tak dokładnie usta, zaczęłaś się lękać, że będzie chciał zjeść
Twoje serce. Przywołałaś wspomnienie wilkołaków i pomarańczowej duszy.
Zacisnęłaś mocniej pięści, w odpowiedzi mężczyźni bardziej Cię
unieruchomili. Nie chciałaś umierać, Twoja dusza czuła najwyraźniej to samo,
ponieważ odcień fioletowego symbolizujący panikę przenikał ją raz za razem. Nagle
potwór zabrał swoją rękę. Poczułaś zimne powietrze, temperatura otoczenia całkowicie
spadła do znośnego chłodu. Mężczyźni Cię puścili, a Ty nie tracąc chwili
objęłaś swoją duszę wpychając ją tam, gdzie było jej miejsce. Dlaczego Grillby
się cofnął? Po co Ci to wiedzieć? Liczy się to, że jesteś już w komplecie. Po
tym jak się poskładałaś i odzyskałaś kontrolę nad przerażonym sercem poczułaś
się jakbyś dopiero teraz była w prawdziwym koszmarze. Ogień stał z rękami
skrzyżowanymi na piersi, przyglądał Ci się. Na co on kurwa czeka? Dlaczego wszystkie
stwory po prostu wyrywają Twoją duszę? Nie można tego wygooglować?!
Przynajmniej Sans nigdy nie chciał jej podpalić; właściwie to unikał dotykania
jej … fizycznie, zawsze kontrolował ją tą swoją niebieską poświatą. Podniosłaś
głowę. Mężczyźni nadal stali obok, potwór czekał.
Dobra, uspokój się. Może rozmową uda Ci się z tego wydostać?
-Sans wspominał, że potrzebujesz pomocy przy zmywaniu naczyń – starałaś się
panować nad głosem, naśladować ton jakim mówiła Sweetpea. Nie miałaś pojęcia
jak postępować z facetem zrobionym z ognia, więc najrozsądniej było zachowywać
się tak jak pozostali. Lecz mimo to najbardziej chciałaś przypomnieć
Grillbiemu, że Sans … nie chce aby on robił Ci… cokolwiek to było. I choć nie
czułaś się z tą świadomością dobrze, praca gdzieś, gdzie nie byłoby tego potwora
wydawała się zbawienna. Usłyszałaś dźwięk pękającego drewna w ognisku, szybko
zdałaś sobie sprawę, że wytwarza go właściciel baru. Zdecydowanie coś on oznaczał,
ale co? Zmęczenie? Śmiech? Wkurwienie i zaraz Cię zaatakuje? Diabli nadali.
Dłonią pokazał na drzwi wiodące do pomieszczenia z którego wcześniej wyszedł z
Sansem.
-Kuchnia – Jego głos nadal był dziwny, niski, szeleszczący, warczący,
zupełnie niepodobny do jakiekolwiek innego. Machnął ręką wydając niemą komendę.
Mężczyźni wrócili do czyszczenia stołów tak jakby nigdy nie opuścili miejsca
swojej pracy. Odpowiadają na jego niewerbalne komendy? W takim razie nie mogą
być ślepi, a może coś po prostu przeoczyłaś? Potwory Cię przerażały, pomijając
fakt tego, że w ogóle istniały. Ciekawe co złego spotkało ludzi. Cokolwiek
stało się Sweetpea zdecydowanie bardziej dotknęło pozostałych ludzi. Byli
skorupami. A skoro o niej mowa, nie była już przy drzwiach. Wpatrywała się w
Ciebie z dziwnym wyrazem twarzy, ale zdecydowałaś się nic z tym nie robić
udając się w stronę kuchni. Nie chciałaś spędzać więcej niż to konieczne czasu
z Grillbym. Starałaś się ze wszystkich sił, aby nie pobiec tam od razu.
Cokolwiek znajdowało się za zamkniętymi drzwiami było lepszą opcją niż to co
jest tutaj. Jak tylko chwyciłaś za gałkę wzięłaś głębszy oddech chcąc
przygotować się mentalnie na ewentualne niebezpieczeństwo. Zerknęłaś na
potwora. Nadal stał tam gdzie wcześniej nadzorując pracę swoich marionetek.
Jak
tylko wślizgnęłaś się do kuchni zdałaś sobie sprawę z jednego faktu: mimo że
Sans wyglądał przerażająco, Grillby był gorszy. Nie byłaś do końca pewna czego się spodziewać
po potworzej kuchni. Mieszkanie Sansa jest całkiem normalne i wyszłaś z
założenia że wszyscy są tak urządzeni. Tak naprawdę byłaś trochę podekscytowana
mogąc zobaczyć coś nowego. Zawiodłaś się. Ściany i podłoga nadal wykonane z
drewna, szafki, na
przeciwległej ścianie metalowy grill gdzie przygotowywane były fastfoody. Choć wyraźnie często był używany to zadbany. Na końcu znajdował się zlew w którym czekało na Ciebie już kilka
szklanek i talerzy. Jedynym co będzie Cię tutaj martwiło to druga para drzwi po
Twojej prawej. Pokusa pojawiła się sama. To mogło być wyjście, albo też droga
do pozostałej części budynku. Kuchnia była średnia, lecz swoim rozmieszczeniem
znajdowała się dokładnie za częścią z barem. Postanowiłaś zająć się swoją
robotą. Ostatnim razem, kiedy zrobiłaś coś nieprzemyślanego skończyłaś we własnym moczu, a
potem naga na środku podwórka, mam przypominać, ze był tam śnieg? To
zdecydowanie nie jest jego z Twoich ulubionych wspomnień. Przytaknęłaś sobie.
Choć drzwi mogły być pomocne, wolałaś udawać posłusznego człowieka. Grillby wyraźnie
ufał innym, że ci nie spróbują uciec, więc może i Ciebie lekko spuści ze
smyczy? Zlew wyglądał całkiem zwyczajnie, choć była tylko jedna gąbka. Kran
wyraźnie wyposażony w gałki do ciepłej i zimnej wody. Nie widziałaś żadnego
płynu do zmywania, ale to bar więc pewnie coś musiało być. Znalazłaś za to
bezzapachowe mydło, którym mogłaś namydlić gąbkę. Nie przywykłaś do czegoś
takiego, ale … byłaś jakby trochę spokojniejsza. Sans wyraził się jasno, że woda ochroni Cię przed Grillby, ale nie
byłaś pewna, czy ogniste potwory mogą zamienić się w zombie. Chwyciłaś za szklankę
i gąbkę, zaczęłaś ją czyścić. Po chwili ruch w barze się zaczął, a co za
tym idzie naczyń było więcej do zmywania. Co jedno było czyste, inne
wyschnięte, to przychodziło kolejne do umycia. Ciepła woda lała Ci się po
rękach. O tak to zdecydowanie przyjemniejsze uczucie niż zimna.
Sans od
wczoraj nie dał Ci nic do jedzenia czy picia, byłaś więc spragniona i głodna.
Dlatego kiedy akurat nikogo nie było w pomieszczeniu wzięłaś dwie szklanki
napełniłaś je wodą i wypiłaś. Po chwili zlew był pusty. Wpatrywałaś się w
swoje dzieło. Talerze, widelce, szklanki i kubki. Wszystko czyste i powoli
schnące. No tak, przecież nic nie jadłaś, a ten widok przypomniał Ci o tym
bardzo wyraźnie. Woda nie wystarczyła i nie zadowoliła żołądka. Praca w
koszulce Sansa też nie była zbyt przyjemna, przylgnęła mokra do Twojego ciała.
I nawet odsuwanie się od zlewu nie pomagało, próba zrobienia czegoś z
materiałem, aby nie przyklejał się do skóry też była daremna. No i te szorty,
wyraźne za małe, w dodatku z paskiem jakiego nie mogłaś sama rozpiąć. Nie,
zdecydowanie nie czułaś się dobrze.
Nie wiedziałaś jakimi zasobami wody
dysponuje to miejsce, dlatego mimo wszystko starałaś się używać jej najmniej
jak się dało. Proces zmywania sprawiał, że miałaś zajęte czymś ręce i ale za to
myślałaś jak nigdy. Jak do tego doszło? Zmywasz naczynia potworowi zrobionego z
ognia, który jest właścicielem baru; porwał cię szkielet który zajmuje się …. Tym
czym zajmują się szkielety. Nic nie ma sensu. Może masz omamy? Jakaś część
Ciebie chciała uwierzyć w tę myśl, ale wiedziałaś lepiej. Wszystko było takie
realne, tak bardzo bolało. A więc i te stwory są prawdziwe, żyją pod górą.
Zmarszczyłaś brwi. Jakim sposobem nikt na to nie wpadł wcześniej? Ludzie zawsze
woleli patrzeć w niebo szukając kosmitów, a przegapili potwory pod ich nosami!
A może było coś z prawdy w Alicji w Krainie Czarów? Tam też była dziura i
dziwne potwory.
Poczułaś ciepło na karku, zapach czegoś pysznego roznosił się po
pomieszczeniu i wyrwał Cię z zamyślenia. Wytarłaś ręce i zaczęłaś się rozglądać
nadal będąc w mokrych ubraniach. Grillby nie podchodził do Ciebie w ogóle,
nawet syknął kiedy kilka kropel z Twojej ręki spadło na jego ciało. Czyli Sans
miał rację. Tak długo jak będziesz przy zlewie, przy wodzie, ten ognisty potwór
nic Ci nie zrobi. Trójka ludzi stała za nim, ich miny były puste, jakby nie
zdawali sobie sprawy ze sceny jaka właśnie miała miejsce. Grillby natomiast
znowu był w pełni sił, gotowy uczynić coś. Fioletowe języki ognia tańczyły na jego ciele mimo
tego, że był w pełni ubrany. Zaczęłaś się zastanawiać jak zareagowałby na
większą ilość wody, ale szczerze, to ostatnią rzeczą jaką chcesz uczynić jest
rozwścieczenie go. Przeprosiłaś pochylając głowę. Po chwili wszedł mijając Cię
do tajemniczych drzwi jakie wcześniej zauważyłaś. Dwaj mężczyźni podążyli za
nim. Sweetpea natomiast trzymała się troszeczkę z tyłu.
-Chcesz jeść? – zapytała powoli, niepewnie. Potrząsnęłaś swoją głową. W tej
chwili wolałaś mimo wszystko robić to co mówił Sans. Jednocześnie miałaś
nadzieję, że jak wróci po Ciebie to będzie miał jedzenie. – Pan jest dobrą
osobą. Sprawia… sprawia że jest lepiej. Czujesz się lepiej. Czujesz się
bezpieczniej – wyraźnie chciała pomóc, ale jedyne co udało się jej uzyskać to
pogłębienie Twojego przeświadczenia, że są więźniami. Co jeżeli Grill robi im
to samo co Sans zrobił Tobie? Podeszłaś do dziewczyny odchodząc od zlewu,
delikatnie położyłaś rękę na jej ramieniu. Uśmiechnęła się do Ciebie, ale ..
jak lalka. Tak pusto.
-Jaki… jaki jest Grillby…. Jaki jest was pan? – chciałaś mówić do niej
prostymi słowami. Otworzyła usta jakby się zastanawiała, aby szukała właściwej
odpowiedzi.
-Pan lubi… palić – Noo to już coś.
-Palić co? – na to pytanie Sweetpea wycofała się. Zmarszczyłaś brwi niepewna
tego co dziewczyna robi.
-Wszystko – wbiła palce we włosy a potem wbiegła do pomieszczenia. Popatrzyłaś
na swoją rękę, którą jej dotykałaś. Nadal otaczał Cię zapach ogniska, Teraz już
wiesz, dlaczego wszyscy ludzie tutaj mają krótkie włosy „Wszystko” tak
powiedziała. Nie włosy, „wszystko”. Coś zrozumiałaś. Zrobiłaś kilka kroków w
tył podchodząc do zlewu najbliżej jak się dało. Wyobrażenie jak Grill przypieka
Sweet oraz pozostałych było przerażające. Choć raz nie wstydziłaś się pragnienia, aby Sans był przy Tobie w tej właśnie chwili.