2 października 2017

A jednak się wykluło…

Od autora: Opowiadanie z wielkanocnego eventu 2017

Nie pamiętasz, czy to od kogoś usłyszałeś będąc dzieckiem, czy po prostu sobie zmyśliłeś. Czułeś w wieku szczenięcym głębokie przekonanie, że wystarczy tylko trzymać jajko w cieple, aby coś się z niego wykluło.
Tak więc, notorycznie w okresie wielkanocnym, kiedy to zainteresowanie tym tematem się zwiększało, wykradałeś z lodówki jedno, czasem trzy jajka, chowałeś u siebie w pokoju, w wacie, ręczniku i starym swetrze i czekałeś… Potem zapominałeś i … I nigdy nic się nie wykluło.
Ostatecznie, przestałeś to robić mniej więcej w tym samym czasie, kiedy już więcej nie wypatrywałeś sań Mikołaja, czy przestałeś bać się potworów spod łóżka.
Obecnie masz już swoje na karku, jadąc autobusem przeglądasz znudzony tablicę na facebooku. Ten okres świąteczny nigdy nie był dla Ciebie jakiś… wyjątkowy. Nie czuć było nawet żadnego klimatu. Pogoda zazwyczaj paskudna, jak nie śnieg to plucha. Nie czerpiesz już radości z dekorowania koszyka wielkanocnego, nie wiesz co się powinno w nim znajdować, a tradycję wychodzenia do Kościoła, aby ksiądz pokropił jedzenie odbierasz jako przykrą konieczność. Robisz to tylko dlatego, że tak wypada, albo aby nikt się z rodziny nie czepiał.
O, Kasia dodała kolejne zdjęcie Zbawiciela z jakimś ckliwym i mającym podnosić na duchu wierszykiem. Krzywisz się zastanawiając czy to z Twoimi znajomymi jest coś nie tak i są po prostu pierdolnięci, czy to z Tobą, bo tak naprawdę jesteś niczym więcej jak aroganckim ignorantem, który chce narzekać na otaczający go świat i szuka dziury w całym. Oba warianty są złe. Bo jeżeli problem tkwi w takich osobach, to co one robią wśród grona Twoich znajomych? A jeżeli problem tkwi w Tobie… jaki to był numer do psychiatry? Mmm może najwyższa pora zapisać się na wizytę?
Twój przystanek. Wysiadasz i poprawiasz koszyczek w ręku, naciągasz kaptur na głowę i zmierzasz w stronę starego kościoła stojącego na niewielkim pagórku. Mijają Cię ludzie, którzy wstali wcześniej i mają ten obowiązek za sobą. Wyprzedzają małe szkraby, które jeszcze cieszą się z pisanek. Nie. Te przestały Cię bawić jak tylko zaczęły kojarzyć się nie z kolorowymi jajkami i możliwością zabawy, co z przymusem sprzątania po zabawie oraz problemem z domyciem farby czy barwnika spożywczego z ubrania. Chwała temu co wymyślił naklejki. No i jeszcze ten odwieczny problem. Czy już się ugotowało czy nie. No plus jest taki, że przynajmniej wolne. Chwilę się przeciskasz próbując dojść do wystawionej ławki na środku dziedzińca, gdzie można położyć swoje koszyki.
Rewia mody, a bo Marianowa spod 6 ma tę samą chusteczkę co rok temu. A dzieciak Kowalskich wsadził do koszyka żarcie dla psa. Kto to widział! Żarcie dla psa.
Hah, już słyszysz te szepty sąsiadek znudzonych własnym życiem. Dlatego wiklinowa rewia mody, czyj większy, czyj ładniejszy, kto ma więcej żarcia, a kto bardziej „po bożemu”. Ty chcesz mieć to po prostu za sobą. Wrócić, usiąść w ulubionym fotelu, a może położyć się na kanapie? Trzeba będzie sprawdzić, czy wyszedł kolejny odcinek ulubionego serialu.
Nie zauważasz kiedy na środek placyku wychodzi ksiądz, odmawia modlitwy. Nie słuchasz ich, myślisz o swoim życiu, analizujesz je i zastanawiasz się, czy „długo jeszcze?” Bo tak jakby zimno i nogi zaczynają boleć, no i … i w ogóle. To chcesz do domu.
Kap, kap, kap. Kropla wody święconej wpadła Ci do oka. Oh, czy to znaczy, że już nigdy nie będzie Cię bolało? A może kiedy na starość oślepniesz to tylko na jedno oko, bo w to wleciało Ci trochę świętej wody? Hah. Dobre. Bierzesz koszyk i wracasz do siebie do domu. Kładziesz go na ladzie w kuchni i zapominasz do następnego dnia.
Budzi Cię ćwierkanie. W pierwszej chwili myślisz, że to z telewizora, albo komputera, jakiś filmik. Nie, wszystko jest wyłączone. Na telefonie też nie masz takiego powiadomienia głosowego. To może u sąsiadów? Wtulasz się bardziej w poduszkę. Nie-e. To ćwierka… w Twojej kuchni? Niechętnie, bardzo niechętnie podnosisz się. Przeciągasz. Chwilę nasłuchujesz. Nadal coś Ci ćwierka. Co do… Zrywasz się na równe nogi. Nie jesteś jednak w stanie wejść dalej. Twoim oczom ukazuje się kilka kolorowych pisklaków wesoło skaczących po meblach. Zerkasz w stronę koszyka. Puste skorupki walają się po podłodze i blacie.
-A to ci numer – mówisz do siebie z niedowierzaniem – A jednak się wykluło…
Share:

1 komentarz:

  1. Świetne. Bardzo miło się czyta ^^ Ja zawsze malowałam jajko na jeden kolor, myślałam, że skoro farba potrafi zabarwić białko, to dlaczego nie kurczaka? Wyobraźcie sobie to.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE