25 października 2017

Undertale: Nie ma we mnie nic nadzwyczajnego - Rozdział III

Notka od autora: Jest to opowieść sans x reader. Wcielasz się w osiemnastoletnią, przy-gotującą się do matury licealistkę plastyka. Mimo swojej z zewnątrz ciepłej i kochanej osobowości, tak na prawdę jesteś osobą z niską samooceną oraz mocno niestabilną psychicznie . Zawsze przyklejasz sobie łatki silnej, niezależnej i bardzo zdystansowanej do samej siebie, śmiejesz się z każdej obelgi gdzie bardzo, bardzo głęboko wszystko przeżywasz. Ubierasz się tylko i wyłącznie na czarno i nosisz sporo  kolczyków. Czyli w skrócie babcie na ulicy często odmawiają zdrowaśki jak cię widzą. Jesteś bardzo sceptyczna więc nie małe było twoje zdziwienie gdy na ulicę twojego miasta zawitały potwory. Jednak żyłaś sobie dalej mając to w sumie gdzieś, jak większość rzeczy otaczających cię. Jednak co się stanie gdy w środku nocy zawita do ciebie mały, pokiereszowany i nieprzytomny szkielecik? Który za wszelką cenę będzie próbował zmienić twój pogląd na świat?
Autor: strzzalka12

Spis treści:
| 3(obecnie czytany)|
| 8 |

Słońce coraz bardziej zachodziło za horyzont, gdy obsypywałaś Sansa pytaniami.
-Twoje kości to normalne kości?
-Tak.
-Jak się poruszasz bez mięśni?
-Magia.
-Jak myślisz jak nie masz mózgu?
-Magia.
-Jak to się dzieje, że czujesz choć mnie masz nerwów?
-Magia.
-Gdzie trzeba cię dotknąć, żeby cię zmacać?
-Mag... zaraz, co?
-No bo, skoro nie masz siusiaka to on nie wchodzi w grę. Ale mówiłeś, że możesz to robić. Czyli musi być gdzieś twój punkt org...
-Cicho, cicho nie kończ, rozumiem.
-Więęęc?
-To, to, nie... Przestań mnie pytać o takie rzeczy!
-Hahahaha, wybacz, wybacz. Lubię się z tobą droczyć.
-A to podobno ja jestem wkurwiający.
-Yup! Tylko niektórzy bardziej.
Szkielet zaśmiał się lekko zakrywając zęby ręką.
-Och proszę, zdradź mi sekret wielkości twoich żartów.
To wszystko wina mojego zboczonego serduszka, proszę bardzo rozkość się w nim.
Sans znowu parskną śmiechem kierując wzrok na twoje oczy. Również się na niego spojrzałaś zatrzymując wzrok w jego malutkich, jasnych punkcikach. Patrzyłaś się na nie chwilę, analizując źródło ich blasku. Po chwili zauważyłaś, że potwór też cię wnikliwie obserwuje.
-Boskość twoich oczu zamraża mnie do szpiku kości.
Nie wytrzymałaś, zaczęłaś się głośno śmiać. Powietrze zaczęło kończyć ci się w płucach, z normalnego śmiechu przeszłaś naduszenie się swoim powietrzem.
-Hej, hej dziecino spokojnie. -Sans poklepał cię po plecach. - Bo mi się tu zapowietrzysz.
-Za... za późno. -Wykrztusiłaś między salwami śmiechu. -To było takie słabe, a jednocześnie w twoich ustach brzmiało to tak komicznie. -Już powoli się uspokajałaś i zaczęłaś głębiej oddychać.
-No, już wdech, wydech. -Poradził Sans gładząc cię po plecach. Na jego ponowne słowa znów zaczęłaś się śmiać, przypominając sobie jego wcześniejszy nieudany podryw.
-Przestań mnie rozśmieszać! -Zdołałaś wykrztusić.
-Ale teraz nic nie powiedziałem.
-Twój głos mi wystarczy.
-Ale że jak to.
-Wiesz co ... ech... -Zaczęłaś powoli już normalnie oddychać -Wiesz co mi się kojarzy z twoim głosem?
-No co? -Zaśmiał się lekko Sans.
-Dmuchaną piłeczkę.
-Jak to? -Zapytał już chichrający szkielet.
-No bo... -Poprawiłaś się na łóżku od wcześniejszej niewygodnej pozycji po śmianiu się. -Zobacz, jak jest taka dmuchana piłeczka co ma takie jak by trzymanki do skakania nie?
-No? -Przytakną cały czas szczerzący się Sans zasłaniając zęby ręką.
-I jak na niej skaczesz to robisz takie "Boing, boing" nie?
-No tak.
-I twój głos ma bardzo podobny wydźwięk, jak bym skakała na gadającej dmuchanej piłeczce.
-Och, czyli znajomość ze mną musi być dla ciebie bardzo zaskakująca. -Odpowiedział zadowolony z siebie potwór puszczając ci oczko. Minęła chwila zanim ogarnęłaś, że to był jeden z najgorszych jego żartów. Zaśmiałaś się lekko.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Przeprowadzasz się gdzieś?
-Ta... skąd wiedziałeś?
-Bo masz porozwalane pudełka po pokoju.
-Widzę, że mam do czynienia z mistrzem dedukcji.
-A no.
-I właśnie mi przypomniałeś, że muszę się kończyć pakować. Więc łaskawie wypierdalaj.
-Ałć, to zabolało. Żeby tak drastycznie mnie wyganiać?
-No już, już. Pan delikatny się znalazł. A właśnie, dzwoń jeszcze do Grillby'ego.
-Dobra, dobra. Ale skąd go znasz?
-A spotkałam go któregoś razu, dzwoń.
-No ok.
Szkielet wyjął telefon, wybrał kontakt i przyłożył urządzenie do czaszki.
-Hej Grillby.
Z telefonu rozległ się głośny krzyk, że potwór aż musiał odsunąć się dalej.
-Sans! Ty żyjesz!
-Nie da się ukryć. -Potem rozmówca mówił już ciszej i nie mogłaś usłyszeć całego dialogu. -Tak. No. Nie mam pojęcia, serio. Wiesz, zapewne zginąłbym marnie, gdyby nie moja bohaterka. -Tu spojrzał na ciebie, zarumieniłaś się lekko. -Co?! Nie, Grillby nic z tych rzeczy! Tak! Na pewno! Tak! Jestem pewny! -Szkielet rumienił się troszkę. Miałaś pewne przypuszczenia o co Grillby spytał, ale stwierdziłaś, że nie będziesz wnikać. -Ech... Co? Nie, nie wiem kto mógł mnie pobić. Och... naprawdę? Jakąż to masz teorię? Myślisz? Możliwe... -Dostrzegł, że zaczęłaś patrzeć się na niego zaciekawiona. -Wiesz co Grillby, ja będę kończył. Na pewno nie potrzebujesz już tej rzeczy co miałem odebrać? -Momentalnie odwróciłaś wzrok, domyślając się, że ta "rzecz" nie istnieje i ognisty potwór użył jej tylko jako pretekst by Sans mógł się z tobą spotkać. -Aha, okej, no dobra. To cześć. -Sans rozłączył się, wkładając telefon do kieszeni swojej bluzy.
-Jaką teorię miał Grillby?
-Powiem ci, że całkiem logiczną.
-Hm?
-Jest tu jeszcze wiele ludzi, którzy są przeciwko egzystencji potworów tutaj.
-Och..., czyli myślisz, że...
-Że zaatakowały mnie przeciw potworze dresy bez jaj do stanięcia do walki tylko woleli zaatakować mnie od tyłu.
-A jak znalazłeś się u mnie?
-Możliwe, że zupełnie przypadkiem, na przykład w chwili uderzenia patrzyłem się na twoje okno.
-Och...
-Ale. -Zaczął potwór patrząc się na podłogę. -Cieszę się, że trafiłem na ciebie. Nie wiem jak ci się odwdzięczyć za ratunek.
-Hmmm... -Mały uśmieszek powoli wracał na twoje usta. -Chyba wiem, jak możesz to zrobić.
-Nie, nie rozbiorę się przed tobą...
-Co? Nie! Nie o to... chociaż...
-Nie!
-Dobra, dobra żartowałam. Chodziło mi bardziej o to żebyś pomógł mi się pakować.
-Aaaa... spoko, co mam robić?
-Git, weź to. -Dałaś potworowi kilka tekturowych pudeł. -I pakuj mi tu wszystkie ubrania oddzielnie. Bluzki, spodnie, te sprawy.
-Ok.
-Nie musisz składać.
-Ok.
-Tylko zrób tak żeby się zmieściło.
-Ok.
Szkielet podszedł do szafy i zaczął robić to co mu powiedziałaś. A ty kontynuowałaś ogarnianie biurka, co jakiś czas oglądając się na Sansa jak mu idzie.


Pracowaliście już jakiś czas, gdy zauważyłaś, że szkielet nagle zdębiał. Spojrzałaś się na niego zaciekawiona, ale postanowiłaś się jeszcze nie odzywać. Gdy stał tak bez ruchu, już jakiś czas, zaczęłaś się trochę niecierpliwić i już otwierałaś usta by coś powiedzieć.
-Dziecino? -Wyprzedził cię Sans.
-Hmm?
Szkielet obrócił się w twoją stronę trzymając twoje ulubione majtki w truskaweczki. -Do... do czego mam włożyć to? -Spytał się niepewnie z niebieskim rumieńcem.
-Po pierwsze. -Zaczęłaś niewzruszona. -Nie trzymaj tego jak jakieś obsrane gacie, bo są czyste. Po drugie, wrzuć je do bielizny Sherloku.
-Ale ja mam tylko na bluzki i spodnie.
-Boże... -Walnęłaś face palma. -Może na przykład wziąłbyś drugie pudełko?
Potwór patrzył się na ciebie chwilę. Wzdychnęłaś, złożyłaś następne pudło i podałaś szkieletu.
-Dzięki.
-To ja dziękuję, to ty mi pomagasz. -Sans uśmiechną się i kontynuował swoją robotę.
-Aa...
-Hm?
-Gdzie się przeprowadzasz?
-Na osiedle obok, chcę w końcu się usamodzielnić.
-To nie mieszkasz sama?
-Nie, mama i ojczym są na imprezie, nie będzie ich cały weekend.
-To może pomogę ci w przenoszeniu tych pudeł, kiedy masz zamiar się tym zająć?
-Jutro.
-To przyjdę i ci pomogę.
-Dzięki, to dużo dla mnie znaczy.
-Nie ma sprawy, ty nie zostawiłaś mnie na pastwę losu to ja ciebie też nie zostawię. Iii... już skończyłem. Szafa już pusta. -Stwierdził szkielet zrzucając ostatnią bluzkę do pudła.
-No to już wszystko.
-Serio?
-Tak, biorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystkie inne pierdoły zostają.
-Chyba że... em... Wiesz co? Ja będę już się zbierał, będę jutro około trzynastej i ci pomogę.
-Jasne, dzięki.
-To cześć.
-Cześć. -Potwór znikną, poczułaś nagle taką pustkę. W ciągu sekundy zrobiło się tak cicho. Po chwili gapienia się w przestrzeń poszłaś się umyć a potem spać.


Seksowne kości szkieletu ocierały się o twój brzuch, robiąc na nim coraz to nowe zadrapania. Wchodził w ciebie mocno i zdecydowanie. Zrobił jeszcze kilka pchnięć by zaraz zatopiła was fala przyjemności.
-I jak dziecino? -Zapytał się czule.
-Sans... to było super...
-Dziecino...
-Sans...
-Dziecino.
-Sans.
-Dziecino!
-Sans? -Otworzyłaś szybko oczy. Byłaś znowu w swoim pokoju. Nad tobą wisiał szczerzący się szkielet.
-No hej. Co tam fajnego i mnie ci się śniło, że tak jęczałaś moje imię?
Zanim zdążyłaś ogarnąć sytuację, ścisnęłaś pięść i przywaliłaś Sansowi prosto między oczodoły. Zastygłaś w bezruchu, poczułaś przeszywający ból idący od pięści aż do łokcia. Szkielet odsunął się łapiąc za uderzone miejsce. A ty po cichu zwijałaś się z bólu po mocnym uderzeniu w twardą kość.
-Ałć. To bolało. Zapamiętać, nigdy więcej nie budzić cię z bliska.
Leżałaś tyłem do potwora mocno ściskając bolącą rękę.
-Dziecino?
Podniosłaś się ostrożnie. Twarda kość sprawiła, że skóra z kostek się zdarła, a z ran sączyła się lekko krew.
-Krwawisz!
-To... to nic takiego, przepraszam, że cię uderzyłam. To było niezamierzone. -Położyłaś zdrową rękę na policzku potwora. -Jak twoja głowa?
Szkielet lekko się zarumienił.
-Jest ok, zjadłem dzisiaj śniadanie i się zagoiło.
-Rany goją się wam przez jedzenie?
-A no.
-Wow, ekstra. -Przesunęłaś rękę na czubek czaszki i po pacałaś lekko.
-C ... co ty robisz?
-Pacam cię.
-Po co? -Roześmiał się Sans.
-Po prostu poczułam taką potrzebę.
-Aha. -Szkielet też położył swoją rękę na twojej głowie i zaśmiał się pacając cię.
-Dobra. -Wstałaś z łóżka. -Koniec pacania, pora zabrać się do pracy.
-Poczekaj!
-Co? -Odwróciłaś się na pięcie idąc w stronę łazienki.
-Musisz opatrzyć rękę.
Spojrzałaś na krwawiące jeszcze rany na kostkach.
-To nic takiego, zagoi się.
-Nie. -Odpowiedział stanowczo potwór. -Pomogę ci, gdzie trzymasz jakąś apteczkę czy coś?
-Ugh... na lodówce.
-Usiądź zaraz cię opatrzę.
-Hai, hai senpai. -Potwór wzdrygnął się. - Błagam, nie mów tak, bo aż mną telepie.
-Czemu?
-Przypomina mi się pewne opowiadanie znajomej.
Na twojej twarzy znowu pojawił się wredny uśmieszek.
-Nawet o tym nie myśl. -Zagroził Sans idąc po apteczkę. Otwierając drzwi, pod jego nogi potoczyło się małe, puchate cielsko twojego psa, wcześniej opierające się o drzwi.  Szkielet zdziwił się najpierw nie wiedząc co to.
-Och, to mój pies. Nie bój się, nie gryzie. Bardziej przesypia większość swojego życia.
-Czemu wczoraj go nie było?
-Był, tylko spał.
-Acha. -Potwór przykucną nad nadal śpiącym psem. -Hej maluchu, chyba mamy wspólne hobby wiesz?
Sans pogłaskał zwierzaka, ten otworzył oczy i orientując się, że to ktoś obcy, zaczął merdać ogonem, witając się z nowym gościem.
-Słodki. -Futrzak wstał, domagając się podniesienia na ręce. -Mogę go podnieść?
-Jasne.
-Chodź mały. -Szkielet podniósł psa, ten położył głowę na miękkim futerku jego bluzy. -Jak się wabi?
-______
-Słodziutko. Teraz idziemy opatrzyć twoją panią. -Sans poszedł z psem do kuchni, by zaraz wrócić z apteczką lewitującą w niebieskiej magii obok niego. Pies na jego rękach nadal leżał w tej samej pozycji, wtulając się w puszysty kaptur.
-Lubi cię.
-Myślisz?
-U mnie nie usiedzi w jednej pozycji dłużej niż minutę.
Potwór podszedł do ciebie kładąc zwierzaka na łóżko obok siebie.
-Pokaż tę rękę.
Wystawiłaś w stronę szkieletu jeszcze trochę krwawiącą dłoń. Ten obejrzał ją dokładnie.
-Bardzo boli?
-Piecze troszkę.
Sans wyciągną z apteczki potrzebne rzeczy i zaczął cię opatrywać.
-Więc. - Zaczął potwór, nadal zajmując się twoją ręką. -Co ci się takiego śniło dzisiaj?
Zaraz spaliłaś buraka, lecz pożałowałaś swojej reakcji widząc satysfakcję na twarzy Sansa.
-No weź, nie wstydź się.
-Spadaj.
-Czy to był jakiś… mokry sen?
Szkielet szczerzył się zadziornie. Odsuną się trochę widząc, że zaciskasz drugą pięść.
-No już, już nie denerwuj się.
-Umrzyj.
-A kto ci wtedy pomoże z pudłami?
-To umrzyj później.
-Nie udawaj, że nie byłoby ci trochę smutno.
-Pff...
-Jesteś okrutna.
Potwór robił już ostatni węzełek bandażując ci rękę.
-Skończone.
-Dzięki. Może zabierzemy się już do pracy?
-Ok.
-Umyję się i do ciebie wracam.
-Ok.


Właśnie znosiłaś drugie pudło, podczas gdy Sans znosił już jakieś czwarte. Jemu to łatwo z tą jego niebieską magią. Postawiłaś pudełko pod ogrodzeniem stojąc chwilę w miejscu by nabrać powietrza.
-Hej laska. -Usłyszałaś za sobą gruby męski głos. Odwróciłaś się w stronę jego właściciela. Za tobą szło dwóch łysych dresów. Którzy najprawdopodobniej słowo "kultura" znają tylko z lektur w podstawówce. -Mamy do ciebie kilka pytań.
Bałaś się z każdym ich krokiem coraz bardziej, przeklinając Sansa że tak długo mu idzie wygrzebywanie kolejnego pudła.
-Hej, odpowiadaj jak się ciebie pyta.
-J ...ja...
-Widziałaś tu może jednego z tych śmieci?
-Śmieci?
-Wiesz, potworów. Czy chuj wi jak chcą, żeby je nazywać. Widzieliśmy tu wczoraj takiego białego jakiegoś. Chcieliśmy dać mu nauczkę, żeby nie śmiecił swoją osobą przynajmniej tego osiedla.
Twoje wściekłość wzięła górę nad nieśmiałością.
-Czyli to wy go zraniliście?
-Bo co? Masz z tym jakiś problem?
Zacisnęłaś zdrową rękę w pięść
-Mam z tym kurewsko duży problem, a śmieciem jesteście właśnie wy.
Dresy chciały się do ciebie zbliżyć, ale zdążyłaś podwinąć rękaw bluzy, pod którą znajdowała się skórzana, pięciorzędowa pieszczocha. Zanim jeden z dresów zdążył się tknąć, przywaliłaś jednemu z pieszczochy prosto w nos. Dres złapał się za niego, lecz widać nie masz wystarczająco siły, bo zaraz się pozbierał i razem z kolegą patrzyli się na ciebie ze wściekłością.
-Ty szmato.
Drugi z nich podniósł na ciebie pięść. Zasłoniłaś się rękami. W momencie, gdy miał cię uderzyć, nagle zatrzymał się.
-Heya. -Odetchnęłaś z ulgą, gdy usłyszałaś głos Sansa. -Chciałbyś może wpierdol?
-Że co? Jakiś bezwartościowy potwór będzie mi groził?
-To nie jest groźba, tylko ostrzeżenie. -Nagle jeden jago oczodół gwałtownie się rozszerzył, emanując jasnym niebieskim światłem. -Łapy precz od mojego człowieka. -Za nim pojawiły się lewitujące kości. Dresy ewidentnie zmiękły i próbując zachować kamienną twarz zaczęli się oddalać.
-A pierdolcie się jebane potwory. -Rzucił jeden z nich na odchodne.
Wypuściłaś do tej pory trzymane powietrze. Odwróciłaś się w stronę Sansa, już miałaś zacząć mu dziękować, ale ten błyskawicznie pojawił się przed tobą.
-Zranili cię? -Spytał się zmartwiony. To pierwszy raz w życiu, kiedy słyszysz od niego taki ton. Aż coś ścisnęło cię w gardle.
-Nie ... jest ok.
-Na pewno? Z tego co zauważyłem masz w zwyczaju bagatelizować swoje rany.
-Nie, serio. Nawet mnie nie drasną. -Podniosłaś ręce do góry w geście uspokojenia go.
-Mam nadzieję.
-Wiesz... ja... dzięki...
-Nie masz za co, miałaś kłopoty to pomogłem.
Staliście chwilę w niezręcznej ciszy.
-Wiesz...- zaczął Sans. -To już było ostatnio pudło.
-Poczekaj, jest jeszcze coś. -Weszłaś na klatkę by za jakiś czas przyjść z futerałem w kształcie gitary.
-Grasz na gitarze?
-Troszkę...
-Koniecznie musisz mi coś zagrać.
-Jak będziesz grzeczny.
-Przecież ja jestem zawsze grzeczny.
-Tak, tak. -Poklepałaś szkielet po czaszce
-A twój pies?
-Och... on zostaje. Jest już za stary na przeprowadzki i tak już przeżywa to że mnie nie będzie.
-Ile ma?
-9 lat.
-To jeszcze nie tak dużo.
-Ale malutko też nie.
-No tak... to... jak masz zamiar dostarczyć to do twojego nowego domu?
-Tak w sumie... -Podrapałaś się nerwowo po karku. -Jeszcze o tym nie myślałam.
-Pogrzało cię?!
-Stwierdziłaś, że pomyślę o tym jak już ogarnę się z pudłami.
-Jesteś kretynką... -Sans wzdychną. -Co ty być poczęła, gdyby nie ja.
-Ty też zginąłbyś beze mnie marnie.
-Ech... poczekaj zadzwonię do Grillby' ego. Może przyjedzie swoją służbową furgonetką.
-Grillby ma służbową furgonetkę?
-A no. -Szkielet wygrzebał z kieszeni telefon i wybrał numer. -Włączę na głośnik.
-Ok.
-Sans? -Rozległ się głos ognistego potwora.
-Hej Grillby, mam do ciebie wielką prośbę.
-Słucham ja ciebie.
-____ się przeprowadza i oczywiście ta dupa wołowa nie pomyślała o tym jak przetransportować swoje pierdoły do nowego domu. -Grillby zaczął się śmiać. -Czemu mnie to nie dziwi.
Stałaś obok szkieletu z założonymi rękami, coraz bardziej zirytowana.
-Chcesz żebym przyjechał i was zawiózł tak?
-No czytasz ze mnie jak z otwartej księgi.
Ognisty potwór wzdychną. -Dobra, wyrwę się, za chwilę będę.
-Wiesz, gdzie ____ mieszka?
-Wiem, wiem.
Czekaliście chwilę, Grillby przybył kilka minut później. Potwór otworzył ci drzwi, nie zwracając specjalnie uwagi na obecność Sansa.
-Witaj koleżanko z autobusu.
-Proszę cię, jestem ____.
-Hej Grillby, też to jestem. -Zirytował się szkielet.
-Nie da się ukryć.
-Cicho Sans, nie przeszkadzaj, gdy dorośli rozmawiają. -Po pacałaś potwora po czaszce.
-Najprawdopodobniej jestem od ciebie starszy.
-Dopsz, dopsz.
Sans zakręcił zrezygnowany w stronę pudełek i zacząć je pakować do furgonetki. Dołączyliście do niego coraz bardziej wypełniając bagażnik twoimi rzeczami. Gdy wszystko było już w środku wyruszyliście we wskazanym przez ciebie kierunku.

Gdy zbliżaliście się do twojego nowego domu poczuliście dziwny zapach dymu.
-Czujecie to? -Spytał się Sans, podczas gdy ty oraz Grillby patrzyliście się z otwartą na oścież buzią. Szkielet spojrzał tam, gdzie wy i również opadła mu szczęka.
-Dziecino?
-No?
-Czy to twój dom? -Zapytał się potwór wskazując na stojący w płomieniach dom oraz kilka karetek, policji i straży pożarnej próbującej uporać się z płomieniami.
-Taa... -Odparłaś nadal nie mogąc uwierzyć w to co widzisz
Share:

24 października 2017

23 października 2017

Undertale: Gra w kości -Bawiąc się z Tobą [The Skeleton Games - Playing with you] [tłumaczenie PL] [+18]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Bawiąc się z Tobą (+18) (obecnie czytany)
~Kolejne rozdziały tutaj~
Monitor komputera oświetlał Ci twarz gdy wciskałaś „x” setny już raz patrząc jak program się zamyka. Skończyłaś dzisiaj wcześniej pracę, a to oznacza to... co zawsze. Czas sobie pograć w gry. Zerknęłaś na zegarek. Sans jeszcze przez dłuższy czas nie wróci. Postanowiłaś więc odezwać się do Ciastka i zobaczyć co u niego. Od dawna z nim nie grałaś i powinnaś odnowić znajomość. Wysłałaś mu wiadomość ustawiając laptopa w oczekiwaniu na odpowiedź.

Ty: Mam czas, pogramy?

Po kilku sekundach odpisał

Ciastek: Chcesz dołączyć do mnie w Royal Grounds?

Ty: Jasne, brzmi nieźle.

RG to nowa ulubiona gra. Sto graczy trafia do ruin zamku na starej ziemi. Musicie znaleźć broń, bronić się przed innymi jak i zabijać pozostałych graczy. Wygra ostatni żywy. Gra pozwalała, aby gracze zbierali się w grupki. Im mniej ich zostawało tym bardziej gracze musieli skupić się na wygranie, ponieważ walka o hegemonię uwzględniała zwycięstwo jednego, zaś przestrzeń stopniowo się zmniejszała. To cudowna gra. Prawie wszyscy w nią teraz grają i zdają z niej relacje. Włączyłaś słuchawki, włączyłaś grę. Czekałaś chwilę na Ciastka. Zaraz jak wysłałaś mu zaproszenie odezwał się na głosowym
-Cześć Ciastek! - odezwałaś się – Minęło trochę. Jak twój kanał?
-Powoli rośnie, jak zawsze. Fam pyta się gdzie się podziewałaś?
-Aw.. tęskni za mną.
-Połowa moich subów jest na kanale dla ciebie...
-Nie bądź zazdrosny
-Ta... Jestem pewien że wiesz dlaczego tak jest
-Przez mój seksowny kobiecy głosik! Może gdybyś sam mówił bardziej dziewczęco zdobyłbyś więcej followersów.
-Wydaje mi się, że chodzi o coś więcej niż twój głos
-Nie poradzę na to, że ssiesz w grach. Bądź grzeczny
-Uh huh... chodzi o coś więcej
-Zapomniałeś zaakceptować zaproszenie
-Ah! Kurwa!- gra się załadowała i Twoja postać znalazła się w punkcie startowym – Więc co porabiałaś? Dawno cię nie było, a to już coś dziwnego – zapytał
-Zakumplowałam się z moim sąsiadem
-Zaraz.. tym dupkiem który nie chciał ściszyć muzyki?
-Dokładnie tym
-Poznałaś go?!
-Ta.. zakradł się do mojego mieszkania
-Co?!
-Prysnęłam mu gazem pieprzowym w twarz
-CO?!
-A potem zaprosiłam go do gry w Silent Space
-Zaraz, zaraz, zaraz... co? Zaprosiłaś gościa do gry po tym jak włamał ci się do mieszkania?! - wyraźnie nie ukrywał zdziwienia spowodowanego Twoimi decyzjami życiowymi
-Kiedy układasz to w ten sposób to faktycznie brzmi jak totalna głupota
-Powinnaś była zadzwonić po psy!
-Zrobił to tylko raz... - Starałaś się go usprawiedliwić. Nie chciałaś, aby Ciastek miał o nim złe zdanie – I to tylko dlatego, że mu dokuczałam
-Jestem pewien, że dokuczanie komuś w grze nie daje pozwolenia na włam na chatę
-Kupiłam mu też dakimakurę.
-A tak.. haha! O tym zapomniałem. Mimo to... Nie mogę uwierzyć, że zaczęłaś się z nim zadawać
-Nie sądziłam, że zrobi mi coś złego. Myślał, że jestem dzieckiem, pamiętasz? No i jest zabawny. Jego reakcje są cudowne!
-Zaraz... ile ma lat? - zapytał powoli
-Dwadzieścia.
-Hmmm... a więc ciekawi cię nie tylko przez gry? - Po tych słowach uśmiechnęłaś się zawadiacko
-Tak... heh, ale nie w takim znaczeniu o jaki ci chodzi – Nie chciałaś mówić, że jest potworem. Głównie dlatego, że nie Ty powinnaś mówić o tym no i chciałaś zachować prywatność online. Łatwo byłoby odkryć gdzie mieszkasz, gdybyś powiedziała, że to potwór. Tylko w jednym małym miasteczku na całym świecie są w tej chwili potwory.
-Więc co jest w nim takiego interesującego?
-Powiedzmy... że po prostu jest bardzo interesujący
-Mmmmhmmmm.... aż tak bardzo?
-Dokładnie – Ciastek westchnął zdając sobie sprawę, że nic mu nie powiedz. Po kilku rundach znalazłaś kryjówkę i zaczęłaś wygrywać. Prawie przy końcu rozgrywki usłyszałaś, że sąsiad pojawił się w mieszkaniu.
-Ej! Ej! Zdejmij 330! Leży twarzą w dół! - krzyczał Ciastek.
-Widzę go! Widzę! - piszczałaś odpalając broń zalewając wroga deszczem pocisków. - Dzisiaj na obiad wypieczona wieprzowina Ciastek! - byłaś zadowolona, gdy znaczek zwycięstwa pojawił się na ekranie.
-Łaaaa! Zdychaj dupku!
-To trzeci!
-Mówiłem! Mówiłem, przynosisz mi szczęście. Hah hah! O tak! - Ciastek darł się w mikrofon. Oboje wiwatowaliście ciesząc się zwycięstwem. Śmiałaś się szeroko kiedy usłyszałaś niski głos za sobą
-Co tak szczerzysz ryja jak debil? - Zerknęłaś za kanapę.
-O cześć Czacho! Wygrałam kolejną rundę w Royal Grounds – wyszczerzyłaś się. Trzymał przy piersi komputer. Myszkę, zasilacz i dużą butelkę musztardy, patrzył na Ciebie z progu. Wróciły mu wory pod oczami i wyglądał na zmęczonego, przyglądał Ci się ze zdziwieniem
-Z kim rozmawiasz? - usłyszałaś głos Ciastka w słuchawkach
-Chwileczkę – wyłączyłaś mikrofon.
-J-już z kimś grasz...? - Sans powoli zapytał przytulając do siebie mocniej swoje rzeczy
-To nic. Możesz zagrać z nami – przesunęłaś się na kanapie. Dzisiaj dasz spokój Sansowi. Jasne, wlazł bez pytania, ale nie musiałaś go choć raz prosić o to, aby się pojawił. Pierwszy raz przyszedł z własnej woli. Rozluźnił uścisk kiedy przyglądał Ci się spostrzegawczo
-To nic... powinienem zapytać
-Powiedziałam, że nie mam nic przeciwko abyś teleportował się do mnie kiedy chcesz. Po prostu zapukaj w cokolwiek, bo możesz zobaczyć coś, czego potem będziesz żałował
-T-to już wiem! - zarumienił się.
-Pośpiesz się i chodź – klepnęłaś kanapę.
-DOBRA! - krzyknął podchodząc.
-Ta gra jest fajna – mówiłaś gdy ustawiał sprzęt – Prawie wszyscy w nią teraz grają.
-Mówisz tak o każdej w którą chcesz abym grał – odpowiedział włączając zasilacz.
-Ta jest bardzo zabawna i .. uh.. Ciastek? - odezwałaś się włączając mikrofon przyglądając się jednocześnie jak Sans siadał na kanapie.
-Tak?
-Zaprosiłam mojego sąsiada aby z nami pograł. - Ciastek westchnął
-Dobry jest?
-Całkiem.. dobry jak na kogoś kto gra od kilku tygodni
-Chcesz abyśmy grali z noobem?
-...Nie jest aż tak zły – Ciastek znowu westchnął
-Dobra, mam już z tobą kilka dobrych wideo, więc mogę zagrać kilka rund z twoim „interesującym” sąsiadem – wyraźnie zaakcentował interesującą część, nadal zły, że nie powiedziałaś mu co to znaczy. Sans wyglądał na zadowolonego z podłączenia sprzętu. Wziął butelkę i przystawił ją sobie do zębów pijąc z niej. Pierwszy raz zauważyłaś, że nie ma słuchawek.
-Daj mi chwilę Ciastek, muszę coś załatwić – powiedziałaś i znowu wyciszyłaś mikrofon. Odwróciłaś się w stronę Sansa – Wyślę ci grę i zacznij ją pobierać – wstałaś z kanapy ściągając słuchawki. Przytaknął kiedy mijałaś go. W drugim pokoju miałaś zapasowe słuchawki. Otworzyłaś drzwi nie będąc pewną co właściwie tam znajdziesz. Walało się w środku wile pudełek ustawionych pod ścianami. Powinny być gdzieś na tyłach. Jak przechodziłaś przez pomieszczenie, nadepnęłaś na coś miękkiego. Popatrzyłaś na dół... Hm... co to? I w tym momencie wyszczerzyłaś się rozpoznając przedmiot. Podniosłaś go jednocześnie wyciągając z pudełka słuchawki. Jak mogłaś o tym zapomnieć?! - Czacho! Ej Czacho! Popatrz co znalazłam! - Sans podniósł głowę od ekranu aby oderwać w twarz wzruszoną, do połowy gołą dziewczynką z anime – Twoja żoneczka!
-Kurwa mać! - chwycił za poduszkę i gapił się nią przez chwilę nim zdał sobie sprawę z tego co trzyma – J-ja pierdolę! - odrzucił ją tak szybko jak to możliwe – Nie rzucaj we mnie swoją zboczoną poduszką!
-To nie zboczona poduszka, to twoja żoneczka! - Podniosłaś ją z podłogi – Jak mogłeś zostawić Słodziutką Czeresienkę-Chan samą sobie?
-To nie moja pierdolona żoneczka. To cholerna poduszka z gołą ludzką samicą! - Usiadziłaś ją obok Sansa upewniając się, że zbereźna strona jest odwrócona w jego kierunku
-Popatrz na jej smutną buzię, tak strasznie za tobą tęskniła!
-Ma smutną mordę bo to wasza ludzka robota!
-Oj no weź, Czacho... ma na sobie nawet długie, obcisłe skarpetki, tylko dla ciebie
-Z-zamknij się! - jego twarz robiła się czerwona.
-Ale Czacho! Ona za tobą tęskni!
-Schowaj to! Nie mogę na to patrzyć!
-Nieeee! Kupiłam ją dla ciebie! Musisz zaakceptować moją miłość jaką wsadziłam w tą poduszkę z anime!
-Miłość wsadź sobie w dupę! Chciałaś mnie wkurwić!
-Popatrz na nią Czacho
-Nie będę. Jest zboczona.
-Jest smutna
-To pierdolony obrazek! Nie może być smutny!
-Stęskniła się za tobą! Nie mogę uwierzyć, że zostawiłeś ją samą na pastwę losu w mojej graciarni
-Sama ją tam wsadziłaś! - Na chwilę przestałaś się śmiać. Musiałaś ją wrzucić po tym jak walnęłaś sprejem w jego twarz. Pewnie w taki sposób poradziłaś sobie ze ślepym, gryzącym, przerażonym potworem w sypialni. - Ale porzuciłeś swoją żoneczkę, jak mogłeś? - powiedziałaś po chwili
-Jakby mnie to interesowało, taki miałem kurwa plan.
-Zaraz... zakradłeś się do mojego mieszkania aby zwrócić poduszkę?
-Myślałem, że jesteś szczylem. Pomyślałem, że będziesz mieć problemy jeżeli z tym znajdzie cię mamuśka, czy coś
-AAAAA! - zdałaś sobie sprawę z jego planu.
-A coś ty kurwa myślała? - warknął urażony
-Nie wiem... Nie wiedziałam co chciałeś zrobić. Groziłeś mi śmiercią kilka razy na czacie głosowym
-I nadal mam ochotę to robić – mruknął wkurzony
-Aaahhh, ale Czacho, teraz mnie kochasz.
-Kocham jak siedzisz cicho! A teraz schowaj to gówno nim wyślę je do próżni tam gdzie całe żarcie Szefa!
-To tam ono znika?
-Tak, a teraz to schowaj! - wyrzuciłaś ją za siebie i podałaś mu słuchawki. Nałożył na swoją dużą czaszkę. Czekałaś pozwalając, aby dostosował je do siebie.
-Czacho? - warknął w odpowiedzi. - Um... więc.. będziemy grać z moim kolegą, który robi filmiki na YouTube
-Tsk.. nadal uważam, że to głupie gapić się jak inni grają.
-Mówiłam, to jakbyś grał z kimś fajnym... Ale.. nie będzie nagrywał tym razem. Ale może w przyszłości.
-Czyli zakazujesz mi przeklinać? - Zerknął na Ciebie wkurzony
-Nie... haha... jakbyś kiedyś mógł przestać. On też klnie, bardzo często. Chodzi o to że.. ja nie... uh... nie powiedziałam mu że jesteś potworem
-Nie? - wyglądał na zmieszanego.
-Nie, jeszcze nie. Większość ludzi będzie postrzegało cię jak człowieka więc... Jeżeli chcesz... To twój wybór. Możesz mówić albo i nie. Ja nic  nie powiem. - Sans milczał przez chwilę analizując informację. Miałaś nadzieję, że nie pomyśli, że się go wstydzisz. Właściwie to jesteś dumna z tego, że masz potwornego przyjaciela. Zajęło Ci wiele czasu i wysiłku, aby ten typ Ci zaufał.
-Mi to nie przeszkadza. Nie dbam o to – odpowiedział prosto. Drgnęłaś zaskoczona nie spodziewając się tego – Co? Serio nie dbam – powtórzył
-Myślałam, że nie lubisz być w centrum uwagi przez to, że jesteś potworem.
-Bo nie lubię, ale nie wstydzę się tego, że nim jesteś. To dlatego, że wszyscy jesteście popierdoleni, ale mój gatunek nie ma nic do tego.
-Oh... dobra – to wszystko co miałaś do powiedzenia. Założyłaś słuchawki i poprawiłaś się na kanapie. - Już jestem – włączyłaś mikrofon.
-Zaproś sąsiada – mruknął Ciastek. Przez czas czekania grał chyba w coś innego. Sans ściągnął czat głosowy i go zaprosiłaś, lecz jedyne co słyszałaś go dźwięk tego, że dołączył do czatu. - CzerwonaCzacha86... huh? - Ciastek powoli przeczytał. Sans milczał otwierając nową grę.
-Nie milcz Czacho. Przywitaj się – nie pozwolisz mu być asocjalnym.
-Przywitam się kiedy będę chciał – mruknął.
-Wybacz Ciastek, on się wstydzi – starałaś się go wytłumaczyć
-Nie wstydzę się kurwa! - Sans warknął niemal natychmiast
-Więc to ty jesteś tym sąsiadem od muzyki? - zapytał Ciastek
-Powiedziałaś mu o tym?! - Sans był wkurzony
-Cóż, tak. Musiałam komuś się wygadać.
-I wiem o poduszce i o tym, że zakradłeś się do jej mieszkania
-Tsk... sama zaczęła – Sans zerknął na poduszkę – No i mówiłem, że chciałem oddać tę zboczoną poduszkę. Nic innego
-Jesteśmy przyjaciółmi Ciastku, nie musisz go wypytywać – bałaś się, że być może za wcześnie go ocenił. Gra się załadowała. Zauważyłaś grymas na twarzy Sansa kiedy patrzył na postaci innych czekające w pokoju z wami.
-Dobra, dobra, wybaczę mu jeżeli odpowie mi na bardzo ważne pytanie
-Tsk.... jakby mnie kurwa cokolwiek interesowało co myślisz – mruknął Sans. Ciastek mówił dalej ignorując komentarz Sansa
-Moi streamerzy i followerzy zawsze chcieli wiedzieć, czy Hemo-Chan jest seksowna?
-ŻE CO?! - krzyknął
-Nie powiedziała jak wygląda!
-Hahaha powiedz mu Czacho – śmiałaś się, wiedząc, że Ciastek zacznie wypytywać o poziom Twojej atrakcyjności. Sans zerknął na Ciebie i ponownie na monitor
-W-wygląda kurwa normalnie
-Normalnie? On no weź! Jesteś jedynym gościem który wie jak Hemo-Chan wygląda! Więc, jest seksowna czy nie?
-Nie jestem kurwa zainteresowany! - Sans warknął, Ty się śmiałaś – Nie rżyj! - warknął w Twoją stronę.
-Oh... wybacz... nie wiedziałem, że jesteś taki – Ciastek rzucił szybko. Śmiałaś się jeszcze bardziej
-N-nie w tym sensie! … Ja tylko... Ona mnie nie interesuje! - Sans próbował się wytłumaczyć
-A więc to znaczy, że nie uważa abyś była seksowna – Ciastek też się śmiał
-Czacho, to było nie miłe! A ja wszystkim mówię, że jesteś słodki! - jęknęłaś
-Bo robisz sobie jaja! - warknął
-Wcale, że nie. Mówię poważnie.
-Ale to nie jest prawda, więc nie ma znaczenia.
-Haha, miałaś rację. Gość jest zabawny – skomentował Ciastek
-Kurwa, jestem teraz poważny! - warknął
-Daj spokój Czacho, powiedz chociaż coś miłego o tym jak wyglądam
-Nic nie powiem!
-Powiedz chociaż jak wygląda – wtrącił się Ciastek. Sans zerknął na Ciebie raz jeszcze i skrzyżował ręce
-J-jest wysoka. - Ty i Ciastek zaczęliście się śmiać.
-To już wiem!
-Więc czego kurwa ode mnie chcesz? - warknął
-Zaraz, jest wyższa od ciebie?
-A co myślisz, że kurwa mam na myśli mówiąc, że jest wysoka?!
-Ile masz wzrostu?
-Jest malutki. Jakieś metr dwadzieścia w kapeluszu – wtrąciłaś się
-Mam więcej niż metr dwadzieścia! - warknął potwór
-Wybacz.. trudno powiedzieć skoro jesteś taki malutki – śmiałaś się
-Hahaha, no nie! Czacho, jesteś kurduplem? Nigdy bym nie zgadł. Masz taki niski głos – śmiał się Ciastek
-A co to ma kurwa wspólnego? - Sans był zmieszany
-Zazwyczaj wysocy faceci mają niższe głosy. - wyjaśnił
-Serio?
-Sam nie wiem.. ale to nie ma znaczenia. Po prostu wyobraziłem sobie, że ktoś z tak niskim głosem musi być wysoki.
-Heh... a jak go sobie wyobrażasz? - zapytałaś zaciekawiona
-Łajzowato. Jakby nie mył zbyt często włosów – prychnęłaś na ten komentarz
-Coś jeszcze? - Patrzyłaś, jak Sans wywraca oczami. Nic nie wspomniał o tym, że jest potworem, ale Ty nic nie powiesz. Jak będzie chciał, to sam powie, wtedy kiedy uzna to za stosowne. A w międzyczasie, będziesz czerpała garściami z tego co jest
-Sam nie wiem, za mało z nim gadałem- Gra się załadowała, zaczęliście się powoli przemieszczać.
-Wciśnij f kiedy ci powiemy i udaj się tam za ten budynek – powiedziałaś do Sansa.
-Dobra – we trójkę minęliście kilka budynków. Razem z streamerem uznaliście, że najlepiej będzie pozwolić Sansowi przywyknąć do gry nim wdacie się w jakąś walkę. Trochę zajęło Ci wyjaśnienie mu co do czego jest z plecaka, jakie najlepsze brodnie są i który loot brać, Ciastek w tym czasie czuwał. Skończyliście przeszukiwać jeden z domów kiedy trzeba było udać się do nowej lokalizacji. Patrzyłaś bacznie na postać Sansa.
-Więc.. masz dwie dychy? Studiujesz czy co? - zapytał Ciastek
-Tsk... nie. Pracuję i pomagam tej kretynce w głupim nawiedzonym domu – mruknął Sans
-Pracuje w nawiedzonym domu z tobą? - Ciastek był zaskoczony
-No, namówiłam go
-Zmusiłaś! - wtrącił się Sans.
-Ale ci się podoba!
-Nie!
-Ostatnio śmiałeś się jak jakiś maniak!
-Bo właśnie tak powinno się straszyć ludzi!
-Oj no weź, przyznaj
-Nie przyznam się do niczego co nie jest prawdą
-A skoro o tym mowa, widziałem zajebisty filmik – odezwał się Ciastek.
-Jaki? - zapytałaś
-Pamiętasz jak mówiłaś, że chciałabyś poznać te potwory które wyszły z góry? - czułaś, że zaczynasz się pocić z nerwów, miałaś nadzieję, że nie pamiętał tej rozmowy – Teraz możesz. W nawiedzonym domu w Ebbot pracują dwa, możesz ich odwiedzić. Jak tylko tam pojedziesz.
-O-o.... naprawdę? - mruknęłaś nerwowo
-Tak. Teraz możesz urzeczywistnić swoje wszystkie seksowne fantazje o potworach.
-CO?! - krzyknął Sans szybko odwracając wzrok w Twoją stronę. Czułaś na sobie jego ślepia, sama nie miałaś odwagi odwrócić się w jego stronę. Ciastek mówił dalej
-Hemo jarają potwory, a kiedy wyszły na powierzchnie cały czas gadała, jak strasznie chciała by się z nimi zakumplować, nie licząc się z tym jak chamskie mogą być.
-Zaraz... ludzie mogą podniecać się potworami? - Sans był zmieszany.
-Gdzieś ty się wychowywał całe swoje życie? Fetysz na potwory jest dość popularny i tylko się zwiększył kiedy prawdziwe się pojawiły. Choć wiele osób się zawiodło, bo nie tego się spodziewali. - Wtulałaś się bardziej i bardziej w kanapę słuchając ich rozmowy. Rany.. Ciastek po co się odzywałeś?
-Naprawdę...? - powiedział Sans, czułaś jakimś sposobem żar jego ślepi na sobie.
-Ta, i zgadnij jakie podniecają ją najbardziej
-Aaaa! Nie mów mu! - krzyknęłaś próbując go uciszyć.
-Czekaj! Jakie? - Sans próbował Cię przekrzyczeć. Choć raz, to nie Ty żałowałaś wszystkiego
-UWAGA! UWAGA! 220! ZA DRZEWAMI! - nagle krzyknął Ciastek. Automatycznie schowałaś się, ale Sans nie był na tyle szybki. Wrogowie zaczęli w niego strzelać i zabili go nim ich dorwaliście. Sans mimo wszystko przydał się ściągając na siebie ogień.
-Mam dwóch – odezwałaś się
-Ja jednego – rzucił Ciastek – Został ten za skałą
-Zdejmę go – jak tylko skierowałaś się w jego stronę, otworzył w Twoją stronę ogień. Niestety, Twój przeciwnik nie wiedział jak dobra jesteś w grach. Wystarczy się schować i strzelić w wystającą część ciała aby go zdjąć. - To wszyscy – mówiłaś podchodząc do zwłok postaci Sansa, zaczynałaś wskrzeszanie.
-W tej grze nie dzieje się nic albo kurwa wszystko – mruknął potwór
-A no, dlatego jest fajna. Ale i tak dobrze ci idzie.
-Ta, ta, jasne – mruknął wkurzony, że tak szybko umarł a nic jeszcze nie zrobił. Poszliście do kolejnego zabudowania szybko radząc sobie z wrogą drużyną.
-Nie martw się, przywykniesz – pocieszał go Ciastek – Nikt nie był mistrzem gając pierwszy raz w coś takiego.
-Poza mną – byłaś dumna
-Ty się nie liczysz, jesteś dziwadłem. Nadal uważam, że powinnaś zostać profesjonalistą.
-Nie, nie jestem zainteresowana – Nie chcesz ściągać na siebie aż taką uwagę. No i gdybyś stała się sławna, trudno byłoby Ci zmieniać swój dowód co kilka lat. Nie chcesz aby ludzie rozpoznawali Cię po latach.
-Mniejsza... to jaki jest jej ulubiony typ potwora? - Sans rzucił z uśmiechem
-Oh to... eh.. chyba nie powinienem mówić
-Co? M-musisz
-Mówiłam tak, bo po tym jak bariera pękła ludzie zaczęli mówić chamskie rzeczy! To był żart! Nie mówiłam poważnie – próbowałaś się bronić
-A nawet jeżeli! Chcę wiedzieć co mówiłaś! - warknął Sans
-Uh.. skoro nie chce abym mówił, to nie...
-To po chuj zaczynałeś, skoro teraz nie skończysz?!
-Nic mu nie mów! - wtrąciłaś się
-Ej... dlaczego to cię tak interesuje? To tylko zboczenie na potwory
-Ja jestem potworem! - warknął Sans. Cisza wypełniona szelestem laptopów. Nadal staliście we wcześniej zdobytej lokalizacji czekając na wrogów.
-Hahaha... co? Akurat
-Jest – przyznałaś
-I o to właśnie chodziło, kiedy mówiłaś, że jest interesujący?
-Nie tylko o to
-D-daj spokój, nie ma szans aby to był potwór.
-Tsk... debil – mruknął Sans.
-Ale brzmisz tak normalnie!
-Co to ma kurwa znaczyć? - warknął urażony.
-Uh... - Ciastek na chwilę się zatrzymał – Ch-chcę powiedzieć, że jesteście... jakby zwierzętami... p-powinieneś brzmieć bardziej...
-Wy ludzie jesteście zwierzętami. My tylko tak wyglądamy. Wy macie z nimi więcej wspólnego kretynie! - warknął Sans
-Cholera jasna! Masz rację!
-Serio myślałeś, że brzmimy jak zwierzęta?!
-Czacho, szczerze, to słyszałam jak warczysz – mruknęłaś. Jasne. Ciastek to ćwok, lecz Sans faktycznie ma w sobie kilka zwierzęcych zachowań.
-To kurwa dziwne, że wy tak nie umiecie! - Sans rzucił w obronie – Skoro zwierzęta potrafią i potwory, dlaczego nie wy?!
-Nie wszystkie zwierzęta potrafią – wtrącił się steamer – Więc co, jesteś kocim potworem?
-Dlaczego kurwa tak myślisz?!
-Widzisz?! Mówiłam, że jesteś jak kot – skomentowałaś
-Nie jestem pierdolonym kotem!
-A więc jakim typem jesteś?
-Oh! Oh Niech zgaduje! - zaklaskałaś.
-Nie – warknął Sans
-Psem? - Ciastek mówił dalej.
-Zamknij się! Jestem szkieletem – Sans przekrzyczał was
-Cholera! Nie ma mowy! Nie wiedziałem, że są szkielety póki nie zobaczyłem tego wideo. Myślałem, że wszystkie potwory to furry
-A co to kurwa furry?
-Nie sprawdzaj – rzuciłaś szybko. Oczami wyobraźni już widziałaś jego minę, kiedy wpisze to hasło w wyszukiwarkę – Albo wiesz co... mniejsza. Sprawdź sobie.
-To kolejne ludzkie zboczenie, co nie?
-To uh... coś w tym jest...
-Zaraz, zaraz, zaraz... - wtrącił się Ciastek – Powiedziałeś, że pracujesz w nawiedzonym domu. To ty jesteś tym potworem z wideo! - Sans wywrócił oczami – BOŻE! Wiesz że jesteś popularny?! Twoje kawały są zajebiste! - Sans wyszczerzył się
-Heh heh heh, widzisz? Mówiłem, że są świetne – Sans zerkał na Ciebie
-Ciastek, nie! Masz pojęcie jak często wali sucharami?!
-Hehehehe! Wiem, że w tajemnicy uważasz, że moje kawały są pełne boskości – zachichotał
-Patrz co żeś narobił!
-Oj no daj spokój. Gdzieś tam w środku masz zabawną kosteczkę – Sans wyszczerzył się
-Hahah! Zaraz! Nie spodziewałem się, że urzeczywistniłaś swoje zboczenie na sąsiedzie! - Sans teraz całkowicie zalał się śmiechem.
-Mmmm Czacho! To było chamskie – jęknęłaś
-Hehehe! Tego od ciebie jeszcze nie słyszałem – rzucił między falami śmiechu
-Zaraz, zaraz, Czacho. Mam pytanie – rzucił Ciastek
-Tsk... czego? - Sans już czuł kolejne głupie pytanie na temat jego rasy.
-Jesteś szkieletem, tak? Cały z kości?
-Tak
-Masz chuja? - Sans przestał się śmiać i westchnąć. Oczywiście, że padnie to pytanie.
-...Serio, co jest z wami nie tak ludzie? - warknął wyczerpany
-Ciastek, to nie było miłe – skarciłaś znajomego
-Co? Normalne pytanie od faceta do faceta. Nie mów, że nigdy o tym nie myślałaś Hemo-Chan
-Byłam na tyle miła, aby nie pytać!
-Tylko dlatego, bo powiedziałem to nim kurwa zapytałaś! Kurwa! Wszyscy jesteście zboczonymi dupkami! - Sans znowu westchnął. Zamilkłaś. Zrobiła się ogólnie niezręczna cisza. Twoja postać wyglądała przez okno. Czekałaś. Za niedługo zjawią się wrogowie. Ciastek natychmiast zajął miejsce w rogu.
-.... Nie ma, tak swoją drogą – powiedziałaś nagle.
-Kurwa mać! Po chuj to mówisz?! - warknął Sans
-Ah.. a to szkoda – rzucił Ciastek.
-Żadna! - odpowiedział Sans – A po co mi wasze obrzydliwe ludzkie genitalia, wyglądałbym z nimi jak dziwak! - Zaczęłaś się śmiać na samo wyobrażenie
-Hehehe wiesz, początkowo się bałem kiedy Hemo-Chan powiedziała że się z tobą kumpluje, ale teraz zmieniłem zdanie. Jesteś zajebisty!
-No nie? - zgodziłaś się
-Tsk... - Sans lekko się rumienił
-Uwaga! Uwaga! 70 schodzi ze wzgórza! - strzeliłaś we wroga który nacierał na waszą pozycję. Ciastek podszedł do okna. - Niech podejdą bliżej, wyjdą z tych drzew – Czekałaś aż się pojawią i otworzyłaś ogień. Byli szybcy, lecz nie dość.
-Zdychajcie ścierwa! - krzyczał Sans zadowolony strzelając w nich
Po kilku godzinach pożegnałaś się z Ciastkiem, kiedy powiedział, że musi przestać aby zedytować wideo. Nim jednak się wylogował zapytał jeszcze o coś Sansa
-Czacho, powinieneś zacząć myśleć nad robieniem streamów. Mówię serio. Ludziom się spodoba
-Tsk... Mówiłem, że nie jestem zainteresowany – odpowiedział
-Hemo-Chan, zmuś go do tego – rozkazał Ci.
-Spróbuję
-Ani się waż! - warknął
-Ale mam genialny pomysł!
-Nie nagram swojej mordy!
-...dobra, dobra... - rzuciłaś smutno. Ciastek się rozłączył. Sansowi by się to i tak nie spodobało. Ściągnęłaś słuchawki pozwalając uszom odpocząć. Zerknęłaś na godzinę
-W co teraz będziemy grać? - Sans zapytał ziewając.
-Właściwie, wcześniej cię dzisiaj wyślę spać – wstałaś. Tym razem chcesz aby się wyspał.
-Ale nie jest jeszcze późno
-Musisz iść spać
-Nie chce mi się
-Widzę, że jesteś niewyspany
-Nic mi nie jest. Nie jestem zmęczony!
-A to ci szkoda. Bo właśnie cię wyganiam
-Tsk.. dobra – również wstał zabierając swój sprzęt.
-Nie zapomnij o żonce! - podniosłaś poduszkę z ziemi
-Nie podchodź do mnie z tym czymś!
-Ale Czacho! To dla ciebie! - nalegałaś.
-Szkoda, bo tego nie chcę!
-Ale ona jest taka smutna! - pokazałaś na poduszkę
-Nie chcę mieć w domu zdjęcia człowieka z obrzydliwymi wiszącymi cycorami
-Nie wiszą. - popatrzyłaś na obrazek.
-Jest paskudna i tego nie chcę
-Hahaha dobra dobra – odrzuciłaś poduszkę, choć i tak planujesz zabrać ją ze sobą następnym razem kiedy do niego pójdziesz – Do potem – powiedziałaś, kiedy skończył się zbierać.
-Tsk... pa – Machnął leniwie i teleportował się.
Sans był w swojej sypialni, ziewał i drapał się po tyle czaszki. Ten wieczór spędzony na graniu z Twoim głupim ziomkiem z gry nie był aż taki zły. Gość był debilem, ale dało się go znieść. Heh.. no i dowiedział się o tobie czegoś ciekawego. Kilka więcej słabości, którymi będzie mógł Cię dręczyć. Położył laptopa na podłodze. W pokoju był bałagan. Łachy i śmieci walały się po podłodze. Zbliża się koniec tygodnia. Niewielkie tornado ze skarpetek leniwie kręciło się w rogu. Odkopał kilka brudnych ubrań robiąc trochę nowego miejsca. Rzucił tam koszulkę pobrudzoną musztardą. Stopą natrafił na coś twardego i zatrzymał się na chwilę zamyślając. Miał to zachować na przyszły tydzień, kiedy zacznie się jego okres, ale może powinien skorzystać z tego wcześniej? Jego dusza od dawna zachowywała się dziwnie i coś takiego powinno pomóc. No i minęło sporo czasu. Za długo. Kiedy ostatnio to robił? Czy ostatnio w ogóle to robił? Kurwa, nie pamięta. Biorąc pod uwagę to co działo się w jego życiu, nie miał czasu myśleć o takich rzeczach. Kurwa, w Podziemiu od dawna działo się źle, że przestało mu na czymkolwiek zależeć. Jak to mówiła jego głupia sąsiadeczka? Już tam go nie ma. Może się zabawić. Zasłużył sobie. Wyszczerzył się szeroko, złoty ząb zabłyszczał kiedy podniósł przedmiot z podłogi. Tsk... może więc czas się zabawić. Położył się na łóżku, ściągnął kurtkę. Zdjął papier z opakowania i odrzucił go na bok. Wyszczerzył się na widok okładki magazynu. Cholera, minęło tak dużo czasu. Czuł jak jego magia wiruje na samą myśl. Kurwa! Szybko ułożył poduszkę na wezgłowiu tak, aby wygodnie się oprzeć. Powoli otworzył magazyn na pierwszą stronę. Magia zawrzała. Cholera... nie takie złe. Ale nie tego szuka. Przekręcił kilka stron. Jeszcze jedną i kolejną, szukał najlepszej. Po kilku następnych zatrzymał się. Zarumienił się widząc zdjęcie. Ładne.. kurewsko ładne, to będzie idealne. Ma na sobie skarpetki. Zaczął powoli, pocierając przez koszulkę swoje żebra. Potem wsunął ją pod materiał i delikatnie pocierał je od wewnętrznej strony skupiając się na ich uczuciu. Ciało robiło się cieplejsze, magia się gromadziła, niżej i niżej
-K-kurwa – złapał oddech patrząc na stronę. Jęknął cicho czując jak jego ciało zaczyna świecić. Czerwona poświata dobywała się z jego piersi, wyraźnie zaznaczając cień żeber na ciemnej koszulce. Dołożył więcej siły, rozkoszując się uczuciem przebierającej po kościach magii. Jego dusza biła szybciej, jęknął znowu, skupiając się na ręce. Jego palce zaciskały się dookoła każdego żebra. Magia mruczała głośniej. K-kurwa. To miłe uczucie. Zadrżał w rozkoszy zerkając ponownie na gazetę. Dyszał ciężej gdy się dotykał od środka. Te skarpetki są ładne, choć mogły by być ładniejsze. Cholera, po prostu wyobraź je sobie w kosteczki, takie jakie miała na sobie sąsiadka. Pocierał swoje żebra mocniej pozwalając ręce błądzić po zakamarkach. Jęknął nisko zanurzając się w myślach o tych skarpetkach. Heh... przesunął by palcami po czarnym materiale z jakiego były zrobione. Zadrżał kiedy przesunął dłoń spod koszulki pod gumkę bokserek. Rumienił się głęboko. Drżał przy oddychaniu, gdy przesunął pazurem po miednicy. Słuchając cichego klekotania kości o kość nim chwycił za coś wilgotnego. Kolejny dreszcz przeszył jego kręgosłup, jęknął nie mogąc się powstrzymać. Dodał więcej siły, magia wirowała szybciej i głośniej, zaczął mruczeć.
-Nnngh.. - jęknął, wolną rękę zaciskając na magazynie, gdy drugą drażnił biodro. Zerknął na stronę skupiając się na potworze na niej. Pomarańczowy... Heh... Jego sąsiadka też jest pomarańczowa. Czy ludzie świecą taką samą barwą jak ich dusze? - Hah... ah.. - uniósł lekko biodra w stronę ręki – Kurwa! - mruknął znowu. Jest pewien, że wie też gdzie masz wrażliwe miejsca. Zdecydowanie na klatce piersiowej... - hah – i zdecydowanie .. - K-kurwa – jęczał myśląc o Twojej twarzy. Takiej czerwonej i zawstydzonej. Powinien zrobić Ci zdjęcie kiedy miał szansę. Gdyby tak zrobił byłabyś kompletnie czerwona. - Nnnngh – Wyobrażał sobie Twoje oczy, nie patrzyłabyś na niego gdyby zaczął rozpinać guziki Twojej koszulki schodząc niżej w stronę... Ciekawe jakie te wiszące wory są w dotyku? Z pewnością miękkie i ciepłe. Zawsze jesteś miękka i ciepła. Dotyk Twoich dłoni zapewne byłby zajebisty na jego kościach. Skarpetki ciasno zaciskałyby się na długich nogach. Wsunął by palec pod ich materiał, drżałabyś. Pozwoliłby skupić się na doznaniu jego dłoni na Twojej skórze. Sans jęknął raz jeszcze zaciskając dłoń.
-Czacho!
-Nie... nie pozwoliłby abyś tak go nazywała. Przestałby i upewnił się, że zaczniesz go błagać prawdziwym imieniem. Dręczył Cię pieszczotami aż nie będziesz mogła już więcej znieść. Aż położysz się pod nim i – Nghhh – aż sprawi, że będziesz świecić tak jasno, że Twoje ciało tego nie zniesie. Sans wziął głębszy oddech czując falę ciepła przepływającą przez niego. Rumieniłabyś się, bardziej niż on kiedykolwiek i już nigdy byś się z tego nie śmiała. Dyszał ciężej. Jego pierś unosiła się do góry i na dół ukazując kształty tego, co kryło się w niej
-Sans!
Heh... właśnie tak. Wołałabyś go tak a potem...
-Sans obudź się! To koszmar!
-Huh? - jego dusza zamarła kiedy usłyszał Twój krzyk przez ścianę – HUH! - powiedział głośniej zdając sobie sprawę z tego co robi.
-Sans?
-HAAAAAAAAAAH! - krzyknął wyciągając rękę ze spodni
-Nic ci nie jest?
-K-KURWA! - krzyknął odrzucając magazyn za łóżko. Przejechał drżącą rękę po twarzy – C-co ja kurwa...
-Chcesz do mnie przyjść spać? - zaśmiałaś się
-NIE KURWA NIE CHCĘ! - wydarł się, jego twarz była cała czerwona ze wstydu. Po chuj mówisz takie rzeczy po tym co właśnie robił?!
-Wiesz, możesz spać na mojej kanapie jak chcesz. Czasami pomaga zmiana miejsca i ..
-N-nic mi nie jest! Z-zostaw mnie kurwa samego! - schował czerwoną twarz za prześcieradło. Ostatnią rzeczą którą teraz chce to być blisko Ciebie. Kurwa jego mać! Co z nim nie tak?! Dlaczego on myślał... co on kurwa robił myśląc o takich rzeczach!
-Dobrze, ale jak zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie szukać! - Nasłuchiwał jak Twoje kroki się oddalały, trzymając twarz schowaną pod prześcieradłem. Siedział tak przez chwilę, czekając aż jego ciało się ostudzi. Myślał o skarpetkach... O tych pierdolonych skarpetkach. T-to przez zbliżającą się ruję! To... to przez nią się tak zachowuje! To nie jego wina, że widział Cię w tych skarpetkach.  To nie jego wina, że zobaczył Cię w takim stanie. To nie jego wina, że widział Twoje... Nagle, w jego głowie zaświtał mu pomysł i szybko wyskoczył z łóżka podbiegając do szafy. Otworzył ją i zaczął w niej grzebać. Znalazł małe metalowe pudełeczko z zamkiem, szybko je otworzył. Skoro gazeta nie jest wystarczająca, aby przestał o Tobie myśleć, to zostało mu już tylko jego. W pudełeczku było kilka zdjęć. Stare polaroidy z Panią zza drzwi.
Share:

POPULARNE ILUZJE