Notka od tłumacza: Zaniedbywana żona, dopuszcza się zdrady z dostawcą. Nie wie jednak, że jej mąż jest zabójcą.
Komiks przepełniony seksem, brutalnością, torturami, morderstwami i mafią. Coś dla miłośników skrajności z fabułą. UWAGA! Tylko dla pełnoletnich czytelników!
Notka od autora: Miałaś
nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe,
śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy
chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym
królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie
śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić
nago po mieszkaniu?
- Nie miej pretensji! Byłeś ranny i nieprzytomny. Musiałam Cię zbadać i znaleźć wszystkie uszkodzenia. Zrobiłam to dla Twojego dobra. Gdyby w szpitalach przejmowano się cudzą prywatnością nikogo by nie uratowali! – Nie mógł temu zaprzeczyć. Miała rację, ale mimo wszystko czuł się z tym nieswojo.
- Daleko ta łazienka? - Starał się o tym nie myśleć. Jednak aby zrobić krok musiał bardziej się na niej wesprzeć. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że jest od niej wyższy. – Ile masz wzrostu? Jesteś całkiem malutka – zaśmiał się.
- Niedaleko. Mam równe 156 centymetrów – odparła lekko zawstydzona –ponoć małe jest piękne – dodała niemal natychmiast.
- Z pewnością urocze – Poczuł się nieco lepiej.
Do łazienki było faktycznie blisko. Małe pomieszczenie, wewnątrz unosiło się sporo całkiem przyjemnych, owocowych i kwiatowych zapachów. Nie tak źle, jak na miejsce gdzie ktoś zostawia swoje odchody. H. kierując jego rękami wskazała mu umywalkę i prysznic, pod którym postawiła małe krzesełko, aby nie musiał stać i nadwyrężać kości. Podała mu też wszystkie zakupione akcesoria.
- Gdyby coś Ci się stało, albo potrzebowałbyś pomocy, natychmiast mnie zawołaj. Zamknę drzwi na klamkę, i tak nie ma w nich zamka – wydawała się być zaniepokojona, ale przecież da sobie radę. Ma świadomość własnego ciała, w otoczeniu też potrafi się szybko odnaleźć.
Został sam. Czas zdjąć z siebie te przepocone łachy, odwiązał również bandaże z mostka i miednicy. Bolało, ale wytrzyma. Nie wie jeszcze jak, jednak jakoś sam założy je z powrotem.
Chyba jeszcze nigdy kąpiel nie była tak przyjemnym doznaniem. Ciepła woda koiła ból. Uspokajała. Od dawna nie czuł się tak zrelaksowany. Wymacał gąbkę i żel, które kupiła H. Spróbuje, może faktycznie nie będzie to nic dziwnego. Nie był pewny ile użyć tej pachnącej substancji, postanowił zacząć od dość małej ilości. Dotknął wilgotną gąbką obolałych żeber i z trudem powstrzymał warknięcie. Przyjemnie, naprawdę bardzo przyjemnie. W sprawnych dłoniach ten przedmiot mógłby być całkiem fajnym gadżetem. W miękkich dłoniach delikatnie obejmujących jego kości… Ja pierdolę, naprawdę? Jest w obcej łazience, na dodatek ludzkiej i nachodzą go takie zboczone myśli! Odrzucił gąbkę, złapał za zwykłe mydło i dokończył się myć. Pozwolił jeszcze, aby ciepła woda chwilę dłużej spływała po mocniej bolących kościach. Umyje jeszcze zęby i po robocie. Tylko co zrobić z ciuchami? Wypada poprosić H. o pomoc w praniu? No i nie pomyślał, co założy na siebie teraz! Przecież nie pożyczy od niej ubrań, będą babskie i pewnie za małe. Jest debilem.
Znalazł ręczniki i szczelnie się nimi owinął. Nie chciał dać jej znów okazji do oglądania go nago, to krępujące. Poza tym widok jego ciała może nie być dla niej niczym przyjemny. Nigdy nie wstydził się swojego wyglądu, ale człowiek może odbierać to inaczej, może nawet brzydzić się widokiem gołych kości. Pewnie nic nie powie, ale swoje pomyśli. Woli tego uniknąć.
***
Byłaś czujna. Jeśli usłyszysz cokolwiek niepokojącego natychmiast tam wejdziesz. Póki co do twoich uszu docierał jedynie szum wody. Zastanawiałaś się, czy to co przygotowałaś będzie wystarczające. Uprzątnęłaś wszystkie swoje kosmetyki spod prysznica. Na dno położyłaś specjalną matę antypoślizgową. Właściwie i tak planowałaś się w taką zaopatrzyć po tym, jak niemal zginęłaś przez rozlaną odżywkę do włosów. Wstawiłaś też do brodzika plastikowe krzesło, żeby nie musiał stać na bolącej nodze. Teraz musisz zająć się kanapą.
Otworzyłaś okno w saloniku, aby wpuścić trochę mroźnego, choć niekoniecznie świeżego powietrza. Rzadko je otwierasz z powodu hałasu ulicy. Zdjęłaś z kanapy koc i poduszki. Zastanawiałaś się, czy ją rozłożyć, aby miał więcej miejsca. Właściwie on jest dość szczupłą osobą, a dzięki oparciu może przynajmniej spokojnie zmieniać pozycje. Żałowałaś teraz, że nie masz żadnego fotela, ale z drugiej strony mieszkanie jest za małe na więcej mebli. Kupiłaś nowy koc, dwie puchowe poduszki i lekką kołdrę. Z zadowoleniem rozpakowywałaś bawełniane prześcieradło, które dostałaś w promocji razem z uroczym fartuszkiem kuchennym. Po chwili wygodne i miękkie posłanie było gotowe. Wyglądało dobrze i było przede wszystkim schludne.
G! siedzi w łazience już dość długo, ale to normalne dla nie w pełni sprawnych osób. Poza tym, gdybyś ty nie myła się przez dwa tygodnie chyba zamieszkałabyś później pod prysznicem. Szum wody ucichł. Dasz mu jeszcze chwilę.
Nagle drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich wielki, ręcznikowy kokon. Szkielet nie tylko owinął się wokół pasa, zakrył również całą klatkę piersiową. Wyglądało to trochę komicznie, ale widocznie musiał mieć ku temu powody. Już chyba wiesz jakie.
- Przepraszam! – Pobiegłaś szybko do salonu, aby zamknąć okno – Nie wiedziałam, że tak strasznie zmarzniesz. Zaraz będziesz mógł się ubrać i przykryć kołdrą. Wszystko już naszykowałam – podeszłaś do niego i złapałaś za ręce, aby pomóc mu dość do kanapy. Wsparł się na twoim ciele. Delikatnie objęłaś go na wysokości dolnych żeber. Chciałaś ułatwić mu utrzymanie równowagi, jednak dotykając jego kości przez ręczniki poczułaś jak dygocze z zimna. Jednak popełniłaś błąd otwierając to okno, mogłaś wywietrzyć jak będzie już pod ciepłą kołdrą.
- Trochę potrwa zanim moje ubrania wyschną. Póki co, posiedzę pod kocem – jego głos lekko drżał. Będziesz musiała podkręcić ogrzewanie.
- Nie będziesz musiał. Kupiłam Ci coś do przebrania – oznajmiłaś zadowolona – mam nadzieję, że będzie Ci pasować. To tylko zwykła męska piżama w czarno-szarą kratę ale powinna być wygodna.
- Kupiłaś mi nawet ciuchy!Słuchaj, ja nie mam jak Ci za to oddać…
- Już powiedziałam, że masz się tym nie przejmować – dotarliście do kanapy – siadaj, założymy nowe bandaże na Twoje biedne kosteczki.
- Nie! – zawołał przerażony – Sam dam sobie radę! – oczywiście na to nie pozwolisz, ale musisz go jakoś przekupić, żeby uniknąć kłótni. Nie do końca spodobał ci się własny pomysł, ale chyba nie masz wyjścia.
- Jeśli będziesz grzecznym chłopcem i dasz się porządnie opatrzyć, oddam Ci papierowy i pozwolę zapalić – natychmiast ucichł. Miałaś wrażenie, że jego czaszka aż paruje od intensywnych myśli. Przeanalizowanie sprawy zajęło mu dłuższą chwilę.
- Dobra – odpowiedział w końcu – ale jak chcesz mnie macać to ubierz te gumowe rękawice.
- Oczywiście – byłaś z siebie dumna – bezpieczeństwo i higiena ponad wszystko. Możesz się położyć, będzie mi łatwiej.
- Nie mów mi, że kupiłeś też nową kanapę. Nie przesadzasz trochę? – Zapytał kładąc się na miękkiej kołderce.
- Kanapa została stara. Nowe są koc, prześcieradło, kołdra i poduszki. Będzie Ci wygodniej i znacznie cieplej. Najpierw zmienię Ci opatrunki na głowie – oznajmiłaś ostrożnie umieszczając poduszkę od jego czaszą i przykrywając kocem resztę ciała, aby nie marzł bardziej.
Choć dwa tygodnie kuracji przyniosły pewne efekty, jego twarz nadal była w złym stanie. W niektórych miejscach przypominała spękaną glazurę porcelany. Na szczęście te cieniuteńkie niczym pajęcza nić niedoskonałości najszybciej się goiły. Za każdym razem gdy się im przyglądałaś byłaś pewna, że jest ich mniej i nie pozostają po nich żadne ślady. Większe pęknięcia zrastały się znacznie wolniej, ale również dało się zauważyć pewien postęp. Jednak wciąż najbardziej niepokoiły cię dwie największe skazy. Nawet jeśli ich stan ulegnie poprawie, mogą pozostawić po sobie blizny.
Wreszcie nadszedł czas na mały potworzy striptiz. Teraz dopiero zdałaś sobie sprawę z własnej ekscytacji. Na studiach musiałaś zdać egzamin z anatomii. To nie był jakiś fascynujący przedmiot. Masa nudnych schematów do uzupełnienia i wykucia na pamięć. Obserwacja żywego szkieletu zapowiadała się znacznie ciekawiej. Musiałaś się jednak spieszyć. Nie pozwolisz mu ani marznąć ani krępować się zbyt długo. Odwinęłaś ręczniki i sprawnie zabrałaś się do usztywnienia uszkodzonych kości na klatce piersiowej i miednicy.
Widziałaś to już wcześniej, ale byłaś wtedy zbyt zdenerwowana aby skupić się nad jego wyglądem. Jego kości były niemal idealnie białe. W niektórych miejscach trochę przypominały wypolerowaną perłę, lub marmur bez skazy. Gdzieniegdzie przebijała się przez nie żółtawa poświata. Jakby gdzieś głęboko wewnątrz płynęły żyły czystego złota. Żebra powoli unosiły się i opadały przy każdym wdechu. Teraz żałowałaś, że masz na swoich dłoniach rękawiczki. Byłaś strasznie ciekawa jakie jego kości są w dotyku. Czy są tak samo gładkie jak dłonie? Z pewnością na takie wyglądają. Jedyne, czego byłaś w tej chwili pewna to tego, że są piękne i w niczym nie przypominają tych ohydnych trupich straszydeł z pracowni biologicznych.
G! cały czas leżał cicho. Zauważyłaś, że zasłania rękami tyle swojej twarzy ile jest w stanie. Nie rozumiesz do końca czego się wstydzi. Nie ma przecież żadnych dziwacznych narządów. W porównaniu do jego, niemalże bajkowego ciała, twoja zwierzęca anatomia wydaje się być trochę obrzydliwa, szczególnie jeśli chodzi o miejsca intymne.
- Skończyłam – oznajmiłaś po krótkiej chwili – możesz się ubrać.
- Wreszcie – jęknął – powinienem wynegocjować znaczne więcej niż tylko kilka fajek. Mam nadzieję, że to się chociaż dobrze goi.
- Widać zdecydowane postępy. Poleżysz jeszcze z tydzień a potem pomyślimy nad jakąś rehabilitacją
– pomagałaś mu zapiąć guziki flanelowej koszuli. Wyglądał na zmęczonego. Przygoda z kąpielą musiała być przyjemna i wykańczająca jednocześnie.
Musisz dotrzymać swojej obietnicy. Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z szuflady nocnego stolika siedem sztuk starannie, ręcznie skręconych papierosów i całkiem ładną, metalową zapalniczkę. Zostawiłaś wszystko na stoliczku przy kanapie. Musisz jeszcze posprzątać łazienkę i zrobić pranie.
Pierwszą rzeczą, którą ujrzałaś wchodząc do łazienki były ociekające wodą ubrania G! smętnie zwisające z grzejnika. Przecież to schłoby wieki. Nie mówiąc już o tym, że chyba w ogóle ich nie wyprał, tylko zmoczył. Westchnęłaś i wpakowałaś wszystko do pralki.
Notka od autora: Miałaś
nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe,
śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy
chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym
królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie
śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić
nago po mieszkaniu?
Kolejnego dani znów został w mieszkaniu sam. Cały czas nie mógł dość do siebie, po tym, co wydarzyło sięzeszłego popołudnia. Wspomnienia jej skóry nadal były dość świeże. Miękka i delikatna. Dlaczego to robi na nim aż takie wrażenie? Owszem, lubił miękkie, pewnie dlatego, że on sam taki nie był. Jeśli w Podziemiu szukał znajomości z jakąś samiczką, to w pierwszej kolejności zwracał uwagę na to, aby jej ciało było delikatne. Najbardziej lubił królicze i kocie futerka albo puszyste piórka. Potworzycie pokryte twardą łuską, pancerzami albo zrogowaciałą skórą jakoś go nie pociągały. Nie był jakimś strasznym rozpustnikiem, był dorosłym facetem. To raczej normalne, że interesowała go płeć przeciwna. To nie jego wina, że jednocześnie nie lubił angażować się w stałe związki. Przecież miał jeszcze na to czas.
Złapał za skraj koca, którym był przykryty. Włosy na jej głowie są milsze w dotyku, jeszcze bardziej delikatne. A jej usta… Zrobiło mu się cieplej. Chwila! Przecież ona jest człowiekiem! To nie innej rasy potwór. To kompletnie inny gatunek! Co on sobie wyobraża! Nie może podniecać się jej ciałem! To nienormalne! To tak, jakby pociągało go jakieś zwierzę. Fuj!
Znów poczuł się fatalnie. W ogóle ostatnio czuł się gorzej. Nie chodziło już nawet o ból, do którego chyba będzie musiał przywyknąć. To była dość krępująca sprawa, o której w końcu będzie musiał porozmawiać z H. Nie był tylko pewny, jak zacząć tę rozmowę, żeby nie brzmiało to dziwnie.
***
Po skończeniućwiczeń na Uniwersytecie wracałaś do mieszkania. W myślach planowałaś cały swój dzień. Podasz G! obiad, sprawdzisz stan jego opatrunków i pojedziesz do przychodni. Masz masę pracy. Trochę mu zazdrościsz tego leżenia i obijania się. Ciekawe czy się nie nudzi, gdy zostaje sam w mieszkaniu? Wprawdzie dużo śpi, ale poza tym nie ma nic innego do roboty. Nigdy na to nie narzekał, lecz może nadszedł czas, aby znaleźć mu jakieś zajęcie. Problemem wciąż pozostaje brak wzroku. Nie możesz dać mu książki ani nie włączysz żadnego filmu. Więc chociaż jakaś muzyka albo audiobook? To wydaje się być niezły pomysł.
Otworzyłaś drzwi mieszkania i weszłaś do środka. Twój wzrok odruchowo powędrował na kanapę.
- Cześć! – Przywitałaś się zdejmując płaszcz oraz buty i przechodząc do aneksu kuchennego. Na szczęście jeszcze wczoraj wieczorem zdążyłaś ugotować zupę, dziś wystarczy ją tylko podgrzać.
- Cześć, na długo wróciłaś? – Usłyszałaś pytanie.
- Niestety. Podam Ci obiad, a potem jadę do poradni. Mam około godzinę – zaczęłaś grzebać w lodówce nie marnując czasu.
- Chciałbym Cię o coś poprosić – zdziwiłaś się. G! rzadko prosił o cokolwiek. Wyczułaś też lekkie zakłopotanie w tonie jego głosu.
- Nie ma sprawy, możesz prosić – byłaś ciekawa o co mu chodzi– n¬¬ie krępuj się – dodałaś.
- Zauważyłem, że w Twoim mieszkaniu jest łazienka. Czy pozwoliłabyś mi z niej skorzystać? – Zatkało cię. Jak mało wiesz o jego fizjologii! Skoro nie mając układu pokarmowego może jeść, to pewnie jakoś magicznie wydala niestrawione resztki. To takie niesamowite. Poczułaś się trochę jak ciekawski, szalony naukowiec.
- Oczywiście! Wiesz, mogłeś powiedzieć wcześniej, że potrzebna Ci toaleta. Nie musisz się wstydzić – powiedziałaś z niemałym entuzjazmem. Takie rzeczy nie są ci obce. Robisz całkiem profesjonalne wykłady o tym jak powinna wyglądać zdrowa kupa.
- Co? Nie, nie! Masz mnie za jakeś zwierzę? Nie potrzebuję kuwety! Szkielety nie srają! – Oburzył się. Zapadła cisza. Nie wiedziałaś co powiedzieć.
- H., czy ludzie…?
- Tak – odpowiedziałaś nim zdążył dokończyć pytanie. Co za wstyd, jesteś dla niego jak zwierzę.
- Fuuuuuj - Byłaś czerwona aż po same uszy.
- Zamknij się! Jestem dumna z mojej fizjologii – warknęłaś – nawet, jeśli jest trochę zwierzęca. Nie wszyscy są takimi cudownymi istotami jak Ty!
- Przepraszam – zaśmiał się – żałuję, że nie mogę zobaczyć teraz Twojej twarzy. Musisz mieć fajną minę.
- Więc, po co Ci łazienka? – Zapytałaś zirytowana.
- Bo chciałem się wykąpać, umyć zęby, wyprać ciuchy. Wiesz, od dwóch tygodni leżę tu w tych samych łachach. Może i jestem cudowny, ale już źle się czuję w tym brudzie.
Jesteś idiotką. Pracowałaś kiedyś w szpitalu i nie potrafisz zająć się chorym. Dopiero teraz zrobiła ci się naprawdę wstyd. Powinnaś częściej z nim o tym rozmawiać. Wypytać, jakie są jego potrzeby. Dowiedzieć się, które pokrywają się z ludzkimi i poznać te zupełnie odmienne.
- Przepraszam! To moja wina, jestem fatalną opiekunką! Przecież to takie oczywiste – było ci strasznie przykro. Jak możesz być taka nieodpowiedzialna?
- Nie przeżywaj, nic złego się nie stało. Sam mogłem poprosić o to wcześniej – próbował cię uspokoić. Zerknęłaś na zegarek. Jeśli się ogarniasz zdążysz jeszcze skoczyć do sklepu przed pracą.
- Czego będziesz potrzebował? Szczoteczkę do zębów? Jakiś specjalny płyn do kąpieli? Może być zwykła gąbka, czy jakaś wyjątkowa? – Robiłaś już w głowie listę zakupów, ale wolisz zapytać się o szczegóły.
- Mydło i ręcznik wystarczą – odparł nieco zdziwiony. Miałaś poczucie, że nie wystarczą.
- Ile masz wzrostu? – Wzięłaś kartkę i zaczęłaś notować to, co przychodziło ci do głowy, żeby o niczym nie zapomnieć.
- Metr i 75centymetrów, a po co Ci to? – Zadał się być jeszcze bardziej zdziwiony i zakłopotany.
- Pogadamy jak wrócę, na razie - nie masz już czasu z nim dyskutować. Postawiłaś wielki kubek pomidorowej na stole i wybiegłaś z mieszkania. Płaszczyk zapinałaś na klatce schodowej.
Tramwaj do Centrum jedzie około 14 minut. Niedaleko porani jest mała galeria handlowa. Potrzebna ci drogeria i sklep z męską odzieżą. Masz też nadzieję, że dostaniesz tam więcej kompletów pościeli i prześcieradeł. Pewnie wyjdzie cię to drożej niż w supermarkecie, ale masz za mało czasu. Musisz to wszystko naprawić jeszcze dziś.
***
Był naprawdę zaskoczony jej reakcją. Chciał tylko poprosić, żeby zaprowadziła go do pieprzonej łazienki. Nic wielkiego. Chce się tylko umyć. Czy dla ludzi kąpiel jest jakimś złożonym rytuałem? Może ich skóra wymaga wyjątkowej pielęgnacji? Jest taka delikatna i z pewnością całkiem wrażliwa. Kurwa, znów o tym myśli. To zwierzę, srające zwierzę. Być może rozumne, ale nadal zwierzę!
Wreszcie drzwi do mieszkania się otworzyły i wtoczyła się do niego H. Dosłownie brzmiało to, jakby się do niego wtaczała obładowana jakimiś szeleszczącymi siatkami i torbami. Co ona tam taszczy? Po co? Jeśli wszystko kupiła, ile to musiało kosztować?
- Jestem! – Oznajmiła entuzjastyczne – Chyba mamy wszystko. To jak? Gotowy na kąpiel?
H. porzuciła pakunki, wpadła do łazienki i narobiła w niej trochę hałasu. Był przerażony.
- Nie bój się! – Zawołała wesoło – Pokażę Ci, co kupiłam – musi jej wyjaśnić, że nie potrzebuje żadnych specjalnych, rytualnych dewocjonaliów.
- Kupiłam Ci szczoteczkę do zębów, miękką, wiesz jak jej używać? – Ma go za idiotę?
- Tak, dziękuję. Ale naprawdę, mydło i ręcznik – nie potrzebował niczego więcej.
- Mam mydło. To znaczy musiałam kupić, bo sama używam żelu pod prysznic otruskawkowym aromacie – o kurwa, ona nawet myje się zdrowym żarciem. Ludzie są dziwni.
- Dla Ciebie też kupiłam taki żel, może Ci się spodoba – o nie, nie będzie się mył jakąś owocową breją! Wystarczy mu, że musi to jeść - Powąchaj, jest męski – przystawiła coś do jego twarzy, ale nie pachniało jak żarcie. To był całkiem fajny zapach, ale nie umiałby go nazwać. - Nie pachnie jak jedzenie – zaśmiała się.
- Aromaty są różne. Te dla mężczyzn raczej nie są słodkie. Mam też delikatną gąbkę, podaj mi rękę – złapała go za dłoń. Znów poczuł tę rozkoszną miękkość i ciepło. Podwinęła rękaw jego swetra i przyłożyła coś puszystego do jego kości.
- Przyjemnie? – Zapytała pocierając tym delikatnie kości jego prawego przedramienia, jednocześnie cały czas ujmując jego dłoń. Nie podniecaj się kurwa, to zwierzę, nie podniecaj się!
- Kiedy zmoczysz ją wodą i dodasz żel będzie jeszcze fajniej. Powstanie dużo mięciutkiej piany. Mam też dwa duże ręczniki – ciągnęła dalej.
- Musiałaś kupić wszystko nowe? – Zaniepokoił się. Jak ma oddać jej kasę, skoro w kieszeniach kurtki zostało tylko kilka monet. Nie dość, że jest jej winny za opiekę, to jeszcze będzie dłużny pieniądze?
- Wynajęłam to mieszkanie zaledwie półtorej miesiąca temu, po tym jak wyprowadzałam się od byłego chłopaka. Nie mogłam wziąć ze sobą zbyt wielu rzeczy, bo należały do niego. Nie przejmuj się tym. To jak? Gotowy? Możemy iść do łazienki? – Miała wcześniej chłopaka? Nigdy nie wspominała o żadnym mężczyźnie. Teraz jest sama? Ciekawe ile dokładnie ma lat?
- Tylko mnie tam zaprowadź, z resztą poradzę sobie sam – zadawała się być niepocieszona tym pomysłem. Chyba nie miała zamiaru go rozbierać i myć? Nigdy na to nie pozwoli!
Powoli zbierał w sobie siły. Pierwszy raz od wielu dni stanie na nogach. Czuł się jeszcze bardzo słaby, ale powinien dać radę. H. podała mu swoje ręce, aby mógł się na nich wesprzeć. Wstał i natychmiast poczuł straszliwy ból w prawej nodze. Bez pomocy podtrzymująca go kobiety niemal natychmiast by upadł.
- Masz pękniętą kość prawego biodra. Zabezpieczyłam ją mocno bandażem, ale musiała się jeszcze dobrze nie zrosnąć – dlaczego nie zauważył tego wcześniej? No tak, bolało go całe ciało, a póki leżał i odciążał kości, z nogą wszystko było dobrze. Nagle zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie…
Upadła na kolana. Jasne włosy przysłoniły twarz, gdy zgięła się wpół, instynktownie przyciskając obie dłonie do brzucha. Już od dłuższego czasu ciążył jej niesamowicie, jakby na każdym kroku podkreślał, że to ten moment. „Jeszcze chwila. To już prawie, mamo” – wydawała się komunikować coraz bardziej ruchliwa, skryta gdzieś pod warstwą skóry istota. I chociaż na samą myśl o rozwiązaniu ogarniało ją czyste przerażenie, zwłaszcza gdy przypominała sobie, czyje dziecko miała wydać na świat, na swój sposób była szczęśliwa.
Gaja uśmiechnęła się przez łzy. Z wolna uniosła głowę, spoglądając wprost na znajdujący się tuż na wyciągnięcie ręki ołtarz. Czuła napierający ze wszystkich stron chłód, ten jednak nie miał dla niej najmniejszego znaczenia. Chociaż drżała, wątpiła by ten stan miał jakikolwiek związek z przepuszczającymi chłodne powietrze, drewnianymi ścianami rozpadającej się kapliczki.Gdzieś w oddali słyszała szum poruszanych wiatrem liści. Lasy w tym miejscu ciągnęły się kilometrami, starannie otaczając wzniesienie z jedną, pozornie zapomnianą przez Boga budowlą. Przez krótką chwilę Gaję ogarnęła gorycz, gdy pomyślała o tym w ten sposób – o traktowaniu miejsca, które pierwotnie miało posłużyć niemalże jako przedsionek, pośredniczący ludziom w komunikacji z najwyższym – ale prawie natychmiast odrzuciła od siebie tę myśl.
Symbolika nie miała znaczenia. To czyny i wiara dodawały siły, nadając sens chwilom, które na pierwszy rzut oka wydawały się go pozbawione.
– Mój Boże, co mam zrobić? – zapytała cicho, spoglądając wprost na górujący nad ołtarzem, drewniany krzyż. – Jak bardzo cię zawiodłam?
Prędzej czy później musiała zadać to pytanie, choć już dawno przestała oczekiwać odpowiedzi. Wątpliwości powracały raz za razem, zwłaszcza wtedy, gdy uprzytomniała sobie, jak naiwna była jej wiara w to, że znalazła rozwiązanie. Dała omamić się jak dziecko, przyjmując za prawdę czułe słówka i zapewnienia istoty, która przez wieki z równą wprawą zwodziła dziesiątki różnych istnień. „Pokusa” mogłaby być jego drugim imieniem, a jednak Gaja przez krótką chwilę naprawdę pokładała nadzieję we własne umiejętności i to, że odrobina dobroci wystarczy, by nawrócić kogoś, kto upadł aż tak nisko.
Łagodny ruch przywołał kobietę do porządku. Z czułością pogładziła brzuch, nieznacznie potrząsając przy tym głową.
Skoro tak, co z dzieckiem? Jeśli to, że dała się uwieść samemu Lucyferowi, było aż tak złe, jakim cudem z tego związku mógł powstać jakikolwiek owoc miłości? Jeśli również upadła, dlaczego była w stanie kochać…?
– Ojcze nasz, któryś jest w niebie… – zaczęła łagodnie, tym razem na głos.
Nie patrzyła na ołtarz, bo to i tak nie miało znaczenia. Usiadła na ziemi, układając dłonie na udach i z szacunkiem pochylając głowę. Przez krótką chwilę poczuła się lepiej, kiedy przyjemna fala ciepła rozeszła się po całym jej ciele. Bądź dzielna, pomyślała i – mogłaby przysiąc – te słowa wcale nie należały do niej.
Skóra na plecach zaczęła mrowić. Tylko delikatnie, ale wystarczająco intensywnie, by Gaja to poczuła i zorientowała się, że dziwne uczucie wydawało się kumulować dokładnie w miejscu, w którym nie tak dawno temu wyrastały skrzydła – białe i potężne, tak niesamowicie piękne…
Te same, które dobrowolnie oddała, podążając za wiarą we własne zdolności i to, że mogłaby cokolwiek zmienić.
– Święć się imię twoje…
Cichy, pozbawiony wesołości śmiech wyrwał ją z zamyślenia. Zadrżała, choć nie ze strachu, bynajmniej niezaniepokojona, że intruz mógłby ją skrzywdzić. To, że podążył za nią aż do tego miejsca, również nie wydało jej się dziwne. Mogła przewidzieć, że do tego dojdzie, a tym bardziej to, że był w stanie ją odnaleźć.
Nawet nie drgnęła, nie zamierzając zaszczycić go choćby spojrzeniem. Szeptem wciąż starannie wypowiadała kolejne słowa modlitwy, dla lepszego efektu przechodząc na łacinę.
– Wciąż wzywasz jego imię? Och, Gaju… – Głos upadłego zabrzmiał niemalże łagodnie, choć pobrzmiewało w nim przede wszystkim rozczarowanie. – Zupełnie jakby miał cię wysłuchać. Albo jakby faktycznie tutaj był.
Nie odpowiedziała. Wciąż z uporem i w stałym rytmie szeptała kolejne słowa.
Usłyszała przeciągłe westchnienie. Zaraz po tym wyraźnie wyczuła ruch za plecami, kiedy Lucyfer przemieścił się, nagle stając tuż za nią.
– Szukałaś schronienia? Jeśli tak, chyba aż tak bardzo mu na tobie nie zależy, skoro wszedłem tu bez najmniejszego problemu, moja złota – usłyszała tuż przy uchu. Ciepłe palce musnęły policzek Gai, gdy w pełni ludzkim gestem odgarnął jej włosy z twarzy. W końcu na niego spojrzała, gdy ujął ją pod brodę, w gruncie rzeczy nie pozostawiając kobiecie innego wyboru. – Diabeł w kościele. Ludzie by poszaleli.
– Kto powiedział, że szukałam schronienia? – zapytała ze stoickim spokojem. – Zresztą dlaczego miałby zabronić ci wejścia tutaj? Jest otwarty na każde ze swoich upadłych dzieci.
Tym razem Lucyfer roześmiał jej się w twarz. Nawet w takich chwilach wydawał się promienieć, przez co Gaja poczuła się tak, jakby spoglądała w słońce. A jednak wpatrzone w nią, przypominające czarne dziury oczy, wydawały się puste.
– W to wierzysz? Po tym wszystkim, nawet teraz, gdy…? – Urwał, odsuwając się i wymownie patrząc na jej zaokrąglony brzuch. – Wciąż jesteś taka głupia.
– W ciebie też uwierzyłam – zauważyła cicho.
Uśmiechnął się z wyższością, wyraźnie rozbawiony.
– I popatrz jak skończyłaś.
Przez moment poczuła się tak, jakby ją uderzył. Zmusiła się do zachowania spokoju, nie zamierzając dać niczego po sobie poznać. Mimo wszystko czuła, że demon dobrze wiedział, że udało mu się sprawić jej ból. Co jak co, ale cudze cierpienie zawsze wyczuwał bezbłędnie.
Bądź wola twoja…
– Co dla ciebie oznacza upadek? – zapytał nagle, tym samym ją zaskakując. Nie takiego pytania się po nim spodziewała. – Ta cała miłość… Zrobisz coś, co mu się nie spodoba i po wszystkim. Wystarczył jeden błąd, byś została całkiem sama. – Lucyfer zamilkł, już tylko z uporem ją obserwując. – Jak po tym wszystkim możesz tu przychodzić i wciąż się do niego zwracać?
Nie odpowiedziała. Wiedziała, że to nie miałoby sensu, zwłaszcza że już nie miała wątpliwości, iż nie byłby w stanie jej zrozumieć.
To nic, że gdzieś w głębi sama zaczynała się wahać.
– A to dziecko? – zaczął raz jeszcze, gdy nabrał pewności, że nie doczeka się odpowiedzi. – Czymże ono jest, jeśli nie twoim upadkiem, Gaju?
Tym razem nawet nie zastanawiała się nad tym, co powiedzieć.
– Nadzieją – stwierdziła po prostu. – Moją i twoją. Światłem, które kiedyś zatraciłeś.
Nie była zaskoczona, kiedy w odpowiedz po prostu się roześmiał.
W następnej sekundzie Lucyfer zniknął, zostawiając klęczącą kobietę samą.
Od autorki:
Nie wnikajmy w długość, okej? Wiem, że scena miała być krótka i na moje standardy jest. To nawet nie 1/3 tego, co piszę zwykle, więc chyba się liczy…? A może ja po prostu nie potrafię tworzyć krótkich tekstów.
To znów coś poniekąd powiązanego z jedną z moich trylogii, niemniej wydaje mi się, że całość jest tak oderwana od podstawki, że nie trzeba nic więcej tłumaczyć. :)
151. Miłość ma swoją przyczynę, koniec i początek, czy może jest czymś, czego absolutnie nie da się zmierzyć ani uzasadnić?
W zasadzie… to zależy. Zależy, bo miłość ma wiele odcieni. Inaczej będzie z rodzicami, którzy kochają swoje dzieci, bo to chyba ten najczystszy, najbardziej naturalny rodzaj relacji. Nie mówię tu o przypadkach, w których nie występuję, bo oczywiście i takie są, ale dzieci najczęściej kocha się za to, że są – bo się ich pragnęło albo przez sam fakt ich pojawienia się. W tym wypadku trudno mówić o początku, a tym bardziej końcu, zwłaszcza że znajdzie się od groma przykładów sytuacji, w których rodzice byli w stanie wybaczyć nawet największe okrucieństwa swoich dzieci.
Inaczej sprawy mają się w przypadku przyjaciół czy życiowych partnerów. Z zakończeniami bywa różnie, bo wszystko tak naprawdę zależy od człowieka – jego wytrzymałości i tego, czy przypadkiem nie ma skłonności do trwania w toksycznych relacjach. Bo bądźmy szczerzy, miłość, która niesie ze sobą wyłącznie krzywdę, to… cóż, nic dobrego. Aczkolwiek jeśli chodzi o sam początek i przyczynę, to ani trochę nie wierzę w takie „kocham cię, bo tak”. Zauroczenie, ten przysłowiowy „grom z jasnego nieba” – to tak, ale na miłość po prostu potrzeba czasu i podstawa.
152. Czy lubisz sztukę nowoczesną?
Nie interesuję się sztuką w żadnym wydaniu. Tak więc uznajmy, że jest mi obojętna.
153. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się coś ukraść?
Jakby zastanowić się, w jaki sposób działa internet, to każdemu zdarzyło się ukraść – choćby spisując pojedyncze zdanie do pracy domowej. =P Aczkolwiek jeśli mówić tu o kradzieży w bardziej „tradycyjnym” rozumieniu, to jest wyniesienie czegoś ze sklepu, cudzego domu, etc. – w takim wypadku absolutnie nie.
154. Czego potrzebujesz aby się dobrze bawić?
Dobrego towarzystwa, w którym czuję się swobodnie. I to wszystko. :)
155. Są takie momenty w życiu, kiedy mówi się: „zabrakło mi pewności siebie”. Czasami to tylko chwila, chwilowe zawahanie, ale konsekwencje tego bywają duże. Jaku Ciebie jest z tą pewnością siebie? Były takie sytuacje gdzie jej brak coś zmieniło,coś uciekło bezpowrotnie?
Pewność siebie to dość problematyczna kwestia w przypadku kogoś, kto jest chorobliwie nieśmiały. Powiedziałabym, że brakuje mi jej cały czas, ale nie przypominam sobie sytuacji, w której żałowałabym czegoś więcej, poza sytuacjami, których chyba doświadczył każdy – a to że coś mogłam bardziej dobitnie ująć, a to znów po czasie pojawiają się odpowiednie słowa, których w danej chwili mi i zabrakło. Cóż, nieśmiałość nieśmiałością, ale gdy sytuacja tego wymaga albo na czymś wyjątkowo mi zależy, potrafię się przełamać.
156. Co sądzisz o nastoletnich matkach i ojcach?
A co mam sądzić? Nie widzę powodu, by oceniać, bo sami najlepiej wiedzą czy i jakie błędy popełnili. Jeśli potrafią zatroszczyć się o dziecko, wziąć sprawy w swoje ręce i po prostu zachować się odpowiedzialnie, to wiek naprawdę jest tutaj drugorzędną sprawą.
157. Amortencja to silny eliksir miłosny, który dla każdego przybiera zapach tego, co go najbardziej pociąga. Jak Ci się wydaje, czym by pachniała dla Ciebie?
Hm, papier? Jak zapach nowej, świeżo zadrukowanej książki. Ewentualnie benzyna. Kto nie lubi benzyny? :D
158. Zjadając coś zastanawiasz się skąd pochodzi? Zwracasz uwagę na to co jesz? Starasz się odżywiać zdrowo? Co najbardziej lubisz jeść?
Wychodzę z założenia, że z umiarem wszystko wolno – również to, co uważa się za mniej zdrowe. Nie bawię się w diety, nie widzę też powodu, by płakać nad lista składników na opakowaniach. Jeśli czuję się dobrze ze sobą i tym, co jem, dlaczego miałabym się zadręczać?
159. Twoim zdaniem, jaka jest najokrutniejsza rzecz, która może zostać wyrządzona drugiemu człowiekowi?
Wydaje mi się, że pozbawienie godności albo człowieczeństwa. Ból przemija, śmierć często jest wybawieniem. Ale jeśli doprowadzić do sytuacji, w której druga osoba zaczyna czuć się tak, jakby nic nie znaczyła… Nie bez powodu mówi się, że słowa mogą ranić. Inna sprawa, że rany na psychice niekoniecznie są tym, co może się zaleczyć.
160. Jak reagujesz kiedy w Twoim otoczeniu ktoś zaczyna płakać?
Znów zależy. Nie wtrącam się w życie osób, których nie znam. Ale jeśli chodzi o kogoś znajomego, zwłaszcza kogoś, kto jest dla mnie ważny, to po prostu jestem. Spróbuję pocieszyć i zasygnalizować, że w razie co chętnie wysłucham. Niemniej bez naciskania; jeśli ktoś będzie chciał mówić, sam znacznie, kiedy będzie gotowy.
161. Kiedy tęsknota staje się obsesją?
Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że w chwili, w której zaczyna być uciążliwa dla obu stron – tęskniącemu nie pozwala normalnie funkcjonować, a do tego uderza w osobę, która wywołała te uczucia. Wzbudzanie poczucia winy, dręczenie, próba kontroli… Zdrowa tęsknota nie podważa zaufania, a tym bardziej nie doprowadza do takich zachowań.
162. Jakie jest Twoje zdanie na temat współczesnego przemysłu pornograficznego?
A co kryje się pod „współczesnym przemysłem pornograficznym”, bo chyba nie jestem w temacie…? Zresztą nie chcę wiedzieć. Niech każdy robi z życiem to, co chce, ale bez krzywdzenia innych. Jeśli ktoś chce zarabiać w ten sposób, a ktoś inny oglądać takie rzeczy… Droga wolna, mnie nic do tego. I nie mam tu na myśli sytuacji, w których nagle pojawiają się ofiary – przymuszanie do takiej… „profesji” albo wciąganie w sprawę dzieci, bo to akurat poniżej krytyki, a niektórych to tylko nadziać na pal.
163. Czy pamiętasz swój pierwszy dzień w szkole?
Hm, niezbyt. To już… Siedemnaście lat? Mój Boże, poczułam się staro. O_o Na pewno byłam podekscytowana i wtedy jeszcze naiwnie wierzyłam, że zerówka to fajna sprawa… Tak jak i szkoła sama w sobie.
164. Czy fascynuje Cię jakieś zwierzątko, które jest iście interesujące,a mało znane? Dlaczego? Jakie cechy posiada? Jak wygląda?
Fenki są urocze. Nie wiem czy mało znane, ale mają w sobie coś takiego, że zwykle przy wyborze zwierząt do opisania w szkole, jakoś tak właśnie padało mi na nie. I to w zasadzie tyle, żadnych szczególnych powodów nie mam, a i z tematyką zwierząt też nigdy nie było mi po drodze.
165. Opowiedz mi o czymś, co Cię zaciekawiło.
Jako że sporo siedzę w temacie muzyki… to wciąż zachwycam się tym:
I co tu dużo mówić? Jestem nie tylko zaciekawiona, ale przede wszystkim zachwycona, bo zapowiada się jedno z lepszych DVD koncertowych, jakie miałam okazję widzieć. ^^
166. Czy oglądanie filmów erotycznych/pornograficznych to objaw demoralizacji? Czy tylko zdemoralizowani ludzie je oglądają?
A mnie się zawsze wydawało, że takie pociągi to jednak w pełni ludzie zachowanie… Demoralizacja? Jeśli ktoś czerpie z takich filmów wzór to przykro i pewnie mocno się rozczaruje. Źle też, gdy to zaczyna być uzależnieniem. Aczkolwiek wydaje mi się, że jeśli ludzie mają swoje potrzeby albo są zwyczajnie ciekawi, to nie ma w tym nic złego. Lubią to lubią, ja nie wnikam.¯\_(ツ)_/¯
167. Mówi się, że „zemsta jest rozkoszą bogów”, jednocześnie dodaje się, że „mszczą się tylko słabi”. Tow końcu jak jest Twoim zdaniem z tą zemstą? Jest ona cechą silnych czy słabych ludzi,a może są jakieś kryteria kiedy należy i kiedy trzeba się mścić,a kiedy nie?
Co tak naprawdę daje zemsta? Zmienia to, co się wydarzyło? Ani trochę. Powiedziałabym, że jeszcze bardziej niszczy i wyciąga z ludzi to, co najgorsze. Aczkolwiek… Są sytuacje, w których przestępca nie poniósł żadnej kary za potworności, których dokonał. I w takich sytuacjach, gdy prawo zawodzi, nie potrafię winić chociażby rodziców czy bliskich, którzy wymierzają sprawiedliwość… Tyle że naprawdę wątpię, by po wszystkim którekolwiek z nich czuło się choć odrobinę lepiej.
168. Jakiego zawodu nigdy się nie podejmiesz?
Trudno mi oceniać, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie i czego będzie wymagać sytuacja. Co nie zmienia faktu, że nie wyobrażam sobie, bym kiedykolwiek zdecydowała się na pracę, która w jakikolwiek sposób uderzałaby w godność osobistą.
169. Każdy z nas ma jakieś oczekiwania względem pracy i widzi rynek pracy. Zatem jakie są Twoje oczekiwania względem ewentualnego zatrudnienia? (Kwota, przełożeni, jakość usług, czy kierunek usług). Czy współczesny rynek pracy Ci to gwarantuje?
Pas. Po prostu. To dla mnie zbyt aktualny i trudny temat, bym chciała się nad nim teraz rozwozić. Zaczynam szukać pracy i jestem w tym tak bardzo zagubiona, a przy tym mam tyle wątpliwości, że naprawdę trudno oceniać mi cały rynek.
170. Dokończ według własnego uznania: Czego oczy nie widzą...
Klasycznie: tego sercu nie żal. Ponieważ to prawda. Pytanie tylko, czy konsekwencje takiego podejścia zawsze są warte podjętego ryzyka.
171. Nie raz spotkałam się z pytaniem, czy wybaczyłoby się zdradę. Odwróćmy szachownicę. Czy Ty jesteś w stanie być kochankiem/kochanką wiedząc, że obiekt Twoich westchnień jest już po ślubie (a nawet może mieć dzieci)?
Nie. Troje to już tłok. Jeśli ktoś nie potrafi być uczciwy wobec osoby, której kiedyś coś zadeklarował, to tym bardziej wobec mnie nie będzie. Rozumiem uczucia i to, że nie w każdym związku się układa, ale kurde… Jesteśmy dorosłymi ludźmi, tak? Dzieci też nie są gwarancją związku na całe życie. To już nie średniowiecze, gdzie ludzie nawet bez miłości musieli przy sobie trwać, bo rozstania nie wchodzą w grę. Nie układa ci się, to zrób coś z tym, odejdź i dopiero wtedy szukaj sobie kogoś innego!
172. Wyobraź sobie, że przez nadzwyczajny zbieg okoliczności zostajesz władcą niepodzielnymi absolutnym jakiegoś przeciętnego kraju. Jakim będziesz władcą? Jakie będą Twoje priorytety? Co zamierzasz zrobić z władzą?
Nie nadaję się, by rządzić. Ba! Nie chcę tego. Więc nawet gdyby do takiego zbiegu okoliczności doszło, najpewniej bym odeszła. To nie byłaby odpowiedzialność, którą odważyłabym się na siebie wziąć.
173. Posiadasz jakąś nietypową umiejętność?
Czy łatwość, z jaką przychodzi mi pisanie, można do tego zaliczyć? Ławo wczuwam się przy pisaniu, niezależnie od postaci i historii. I wtedy słowa same do mnie przychodzą, pomagając mi spisać wszystko to, co mam w głowie. Nie wiem czy to nietypowe, ale to jedna z tych umiejętności, z których jestem naprawdę dumna. :3
174. Skoro mamy świadomość tego że horrory to tylko aktorzy i efekty specjalne, dlaczego dalej panicznie się ich boimy?A może jesteś tym wyjątkiem który się nie boi?
Niech mi ktoś wskaże jakiś faktycznie straszny horror, bo chyba coś mnie ominęło… Obrzydzenie czy niepokój i owszem, ale strach…? A może to po prostu ja, miłośniczka Kinga.
175. Co byś powiedział/a osobie, która właśnie ma popełnić samobójstwo rzucając się z dachu wieżowca?
Nie mam pojęcia. Obca osoba to nie moja odpowiedzialność – nie i już, zbyt wielkie ryzyko. W gruncie rzeczy nie miałabym nawet pojęcia, co w takiej sytuacji powiedzieć komuś bliskiemu. Niemniej na pewno łatwiej znaleźć odpowiednie słowa, gdy chodzi o kogoś, kogo się zna. I tylko tyle wiem, a sama sytuacja jest dla mnie zbyt abstrakcyjna, by udzielić konkretnej odpowiedzi.
176. Jak zaakceptować swój wygląd?
Sama nigdy nie miałam z tym problemu, więc… Ale na to, co ma się w głowie, tak naprawdę nie ma żadnego magicznego sposobu czy przepisu.
177. Kiedy ostatni raz zachwyciłaś się pięknym widokiem,kolorem nieba lub smakiem owoców?
Mamy środek lata, więc o piękne widoki nietrudno – a to piękne niebo podczas zachodu, a to znów gubiące kolorowe płatki drzewa owocowe. Tak więc całkiem niedawno. ^^
178. Co według Ciebie jest gorsze: uszczęśliwianie kogoś na siłę, czy pozostawienie go w nieszczęściu?
Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Ktoś, kto nie chce pomocy, po prostu jej nie przyjmie. A skoro tak, trwa w nieszczęściu poniekąd na własne życzenie. Ja wiem, że to jest w głowie, ale i tak uważam, że uszczęśliwianie na siłę to najgorsze, co możemy próbować dla drugiej osoby zrobić.
179. Większość ludzi podczas przerw w szkole pali, je, sika, uczy się i takie oczywiste rzeczy.A znasz kogoś kto podczas przerw robi coś niezwykle nietypowego? Jeśli tak – co to jest?
Szczerze mówiąc, nie interesowało mnie, co inni ludzie robili podczas przerw. Podejrzewam, że gdyby ktoś się czymś wyróżniał, zauważyłabym, więc… Cóż, ja zwykle wtedy czytałam albo pisałam, więc mało co mnie wtedy obchodziło.
180. Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek przeżywać świat przedstawiony książki na tyle, by „żyć”w nim wraz z bohaterem podczas czytania? Który tytuł dostarczył Ci tak intensywnych wrażeń?
Ależ czytanie (i pisanie) samo w sobie jest sposobem, by żyć podwójnie. Mogłabym tu wypisać dziesiątki tytułów, które w ten sposób mnie poruszyły. Niemniej pozwolę sobie wypisać tytuł, który ostatnio zapadł mi w pamięć: „Rose Madder” Stephena Kinga. Miałam do tej książki dwa podejścia, bo za pierwszym razem po prostu zmiażdżyły mnie opisy – tak bardzo prawdziwe, że przeżywanie tego wszystkiego wraz z bohaterką, okazał się zbyt wielkim bólem, bym mogła kontynuować.