29 stycznia 2018

Grimtales - GRIM FANDANGO CZ 1 - BOLESNY UPADEK - WSPOMNIENIA MAXA OLIVIA I HEKTOR


SPIS TREŚCI
Grim Fandango cz 1 - Martwe Uczucia
Wspomnienia Maxa - Olivia i Hektor (obecnie czytane)
Autor: Janet-Lola
-Widziałem już twoją twarz- powiedział -Max- ale nigdy nie znałem twojego imienia.
- Olivia - zamruczałam,wyciągając rękę. -Olivia Ofrenda.
Maximino - odpowiedział, energicznie potrząsając. Mam przeczucie, że będziemy tu dużo więcej widzieć.
W następny weekend byłem jej chłopakiem. 
W tej chwili jednak miałem pełne ręce roboty z samym Hektorem. Jazda między Rubacavą i El Marrow jest długa, ale jego podróże stawały się coraz częstsze i coraz dłuższe. Zaczął co wieczór wpadać do klubu przez cały tygodniowy pobyt w mieście, a ja zawsze z przyjemnością udzielałem mu wszelkich rad biznesowych, jakie mogłem przez te dwie godziny lub dłużej. Od tej chwili pracowałem dla Hektora Le Mans, największego skurwysyna w zaświatach i najbogatszego lorda.

Miałem jednak na myśli cel. Aby dowiedzieć się, co było moim logicznym krokiem, musiałem dowiedzieć się więcej o tym całym szemranym koncercie undergroundowym, który sprzedaje lewe bilety do raju i okrada z nich świętych którzy chcą przejść na drugą stronę. Cholera nie było łatwo. Hektor jest bardzo nieufny i nie wprowadza w szczegóły swoich ludzi tak do końca, był niezwykle nieokreślony i nie ważne, jak bardzo pracowałem nad uzyskaniem detali w informacjach, nie dając mu znać, co próbuję zrobić, nie mogłem niczego z niego wyciągnąć, noc po nocy po nocy. . 

Jednej nocy jednak w końcu go złamałem. Zamówiłem mu strzelbę z Coffiny (kawy i whiskey bardzo mocny trunek) z mniejszą niż zwykle ilością środka uspokajającego :-) - na tyle, żeby był senny. Wzięliśmy stolik w rogu klubu i rozmawialiśmy przez ponad godzinę. W końcu, po trzeciej rundzie - był dużym mężczyzną - spytałem nonszalancko o jego przedsięwzięcia biznesowe i powiedział: Cóż, przypuszczam, że ufam ci wystarczająco, aby cię wpuścić w mój mały sekret, przedstawiam ci ‘’Olivię’' ,Moja prawą rękę. Max nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Olivia bezczelnie zmierzyła go wzrokiem , nie mówiąc nic.
Możemy iść miejsce, w którym moglibyśmy porozmawiać na osobności? - dodał Hektor
Po czym Olivia wstała ,bez słowa, pomogła mu ubrać się w garnitur i poprowadziła z powrotem przez klub do pokoju, który był podwójny jak moja sypialnia i moje biuro.

- A teraz - zaczął, kiedy wygodnie leżał na  szezlongu - jedynej powierzchni w pomieszczeniu wystarczająco dużej, by pomieścić go - z czwartą strzelanką mojego drinka- informacje, które ci dam, to bardzo pewna i bardzo intratna perspektywa ... Jak pewnie wiesz, tradycyjna podróż przez kraj zmarłych trwa  cztery lata: jeden rok w drodze z El Marrow przez Skamieniały Las i wzdłuż autostrady do Rubacavy, kolejny czekając na przejście w tym mieście, trzecie przejście przez Morze Lamentu do Puerto Zapato i czwarty ląd do słynnego "Koniec świata". Ale co byś powiedział, gdybym ci powiedział, że możesz wejść do Krainy Wiecznego Odpoczynku tylko kilka minut od tej chwili, zamiast lat?

- Całkiem bez ogródek, Hector, powiedziałbym, że Dziewiąty Zaświat to mit, a marnujesz mój czas - powiedziałem, lekceważąco zaciągając się cygarem.

Zachichotał. Ty i ja jesteśmy pod wieloma względami bardzo podobni Max, wierzę, że powiedziałbym to samo, ale są też tacy, którzy wierzą w tak zwany" mit "i dołożą wszelkich starań, aby szybko to osiągnąć. Wyobraźcie sobie przez chwilę klasyczną koncepcję Nieba, świat bez sporów i konfliktów, gdzie doskonałe spełnienie to nie tylko sen, ale rzeczywistość, możecie zobaczyć, jestem pewien, jaka jest atrakcyjna wizja.

Olivia dodała -Ludzie są z natury niecierpliwi, oczywiście, nie wszyscy z nas prowadzili ... jak mam to delikatnie ująć? ... godne podziwu życia, by zapewnić bilet na Numer Dziewiąty. Co by było, gdyby bilety te zostały udostępnione każdemu wystarczająco dużo osobistej inicjatywy, każdy chciałby taki zdobyć.

Więc zrobiłem to dobrze- pomyślał . Mężczyzna handlował na biletach Double-N na pociąg numeru 9 okradając z biletów ludzi by móc siebie wykupić i spierdolić stąd oszukując ludzi.
 -I co w związku z tym?- skomentowałem. Każdy, kto ma przepływ gotówki, dostaje bilet na ostatnią podróż. 
Otworzyłem usta, by zaprotestować ale pochyliłem się i przycisnąłem opuszki palców, aby je zamknąć.
To mój rodzaj systemu, odpowiedział Hector.
Systemu który daje mi władzę nad każdą umarłą istotą w tej krainie. I przy okazji niezły szmal.
Nie jesteś jedyny bogacz w tej krainie i dlatego właśnie dostałeś się do tego biznesu skierował słowa do Maxa.
Po chwili spojrzał na Olivię i odrzekł- twój Max nie wie o tym, ale kasyno jest tak naprawdę frontem, to sposób na zagarnięcie bogatych dusz, które mogą być zainteresowane naszym przedsięwzięciem moja droga.
To przedsiębiorczy pomysł- odrzekła Olivia. I nagle uświadomiłem sobie, skąd pochodzi kąt interesu Domino. Więc fałszujesz bilety? Bluffowałem
- Oczywiście, że nie, za jakiego człowieka mnie bierzesz? Znowu wyglądał na urażonego. Choć doskonale udawał to i tak wiedziałem że to jego ludzie podrabiają bilety. Wszystkie bilety są całkiem legalne, a mój partner, żniwiarz Domino Hurley, od lat gromadzi bilety Double-N. Rozmawiając z klientami przez ... powiedzmy, alternatywne środki transportu to one pozwoliły mu zdobyć całkiem sporą kolekcję i teraz w końcu ma dość, aby rozpocząć naszą operację. W zamian za ''transport '’zabierał im ich bilety. Kolekcjonował je dla mnie. Dostając niezła działkę kasy.
Odrzuciłem całą retorykę wysokiej klasy i wydobyłem znaczenie, sztuczkę, którą opanowałem przez lata słuchania, by pobić poezję: Domino wyłudzał dusze z biletów Double-N i wysyłał je na piechotę. I nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Odkąd pierwszy raz go spotkałem i zastanawiałem się, dlaczego ja, kobieta, która tak monumentalnie przyczyniła się do zachodniej cywilizacji poprzez poezję, która nigdy nie będzie dorównała, została zmuszona do pójścia nią samemu przez Krainę Umarłych bez tak wiele jako laska. Oczywiście, zrobiłam rzeczy, które nie były tak godne podziwu, ale czasami kobieta musi uważać na siebie, a na pewno powaga mojej pracy przeważała nad drobnymi zbrodniami, które mogłam popełnić. Czy Domino przełożył mój bilet na Numer Dziewięć?
Nie byłem jeszcze gotowy, aby uwierzyć, że Dziewiąty Zaświat był jeszcze częścią rzeczywistości. Czy to jedyna rzecz która mnie dzisiaj zaskoczy ?-pomyślał.
Co myślisz kochanie?- Hector spytał mnie trochę nerwowo od krawędzi  fotela.
Kochanie...Co? - Max oburzony spojrzał na nich.
Olivia! co to ma znaczyć do cholery ? - Wykrzyknął.
Olivia Wstała, podeszła do niego i pochyliła się, by otrzeć usta o jego usta, gdy objęła jego szyję ramionami, aby poluzować krawat.
 -Myślę - mruknąłem - to genialny pomysł i genialny interes skarbie .
Biedny Maxie, powiedziała, wciąż się uśmiechając. To zawsze była twoja słabość, kochanie, po prostu brakuje ci wzroku.
Z drugiej strony, Hector ... jest człowiekiem, który zna się na możliwości, Potrafi zaspokoić kobietę która go wielbi.
Max zmierzył ją wzrokiem
Cisza ponownie. Zerknęłam na Maxa, który nerwowo szarpał cygarem, z oczodołami,przyciśniętymi do mnie. Hector wyciągnął z rąk wieżyczkę i stukał palcami, wydając cichy dźwięk. Olivie przeszyła myśl którą nie chciała do siebie dopuszczać. 
-Prychnęła Olivia - nie możesz powiedzieć ...-odrzekła
-Mogę i mogę -odrzekł Max.
Olivia jednym szybkim ruchem zgasiła własnego papierosa.
-To koniec Olivia. -Odpowiedział srogim głosem Max.
Na każdym końcu jest początek- zaintonował Hector. Skinął na dwóch członków swojej świty, którzy natychmiast wystąpili naprzód i pomogli mu wstać z fotela i na nogi. Zaproponował jej swoje ramię. W końcu jest wieczór premiery naszej premiery.
Co powiesz na mały całus moja królowo El Marrow- zgodziła się, odwracając się od niego, by znów spojrzeć Maxowi w twarz. Patrzył na mnie z otwartymi szczękami. Cygaro spadło z niego i spadło na podłogę.
Przysunęła się do jego ust i żarłocznie wywarła na nim namiętny pocałunek.
Chodźmy moja droga, zabawić się nieco. W końcu noc jest młoda i jestem pewny że ludzie czekają na ciebie, abyś mógł wejść na salę kasyna. Muszę przedstawić im ich szefową , Panią El-Marrow.
Nie ma nic piękniejszego od ciebie, Olivia - mruknął, pochylając się, żeby mnie pocałować. Kiedy się złamaliśmy, odwrócił się. Nie wahaj się pozostać tak długo, jak chcesz, Max, stary wspólniku, dodał. Nie mam żadnych uczuć, jestem pewien, tak gra się między takimi ludźmi jak my. On i świta ruszyli do drzwi.
Gdy wychodziłam, odwróciłem się, by spojrzeć na Maxa. -I tak grają kobiety takie jak ja dodała na koniec Olivia.
Max spojrzał z niechęcią odrzekł :
- Masz zły gust co do mężczyzn.
-Nie, Mam gust do złych mężczyzn, a to różnica –dodała i zaśmiała się ironicznie.
I wraz z tym, mój nowy chłopak i ja wyruszyliśmy, aby rozpocząć panowanie nad naszym nowym imperium, pozostawiając Max siedzącego tam oszołomionego .
****************************OLIVIA OFERDA***********************************
Tej nocy Olivia i Hector spędzili ze sobą sporo czasu.
Po całej balandze,o 1 w nocy wdarliśmy się oboje lekko pod wpływem procentów do apartamentu Hektora.
To nasze święto moja ukochana – Odrzekł.
Po czym objął mnie,i czule zaczął całować ją w policzek,szyję, rozkoszując się każdym moim centymetrem kościstego ciała.
-Ohh... Hektor, byłam rozczulona jego dotykiem, odwzajemniłam jego czułości, całkowicie oddając się odczuciom. Po czym on zsunął ze mnie sukienkę.
-Całowaliśmy się namiętnie.
-Całkowicie oddaliśmy się tej nocy sobie.
Jakiś czas później leżałam w łóżku, nie mogłam zasnąć i rozmyślałam o swoim doczesnym życiu pozagrobowym.
Za życia byłam z saksofonistą , kochanek doskonały Giuseppe, był wtedy tym, czym Nick Virago stał się dla mnie dwie dekady po mojej śmierci - zabawką. Niezależnie od powodów, dla których chciałam go utrzymać, miłość nie należała do nich. Ale jednym z najostrzejszych wspomnień o mojej śmiertelnej egzystencji po tym, jak się skończył, pozostał obraz mojego stojącego na balkonie apartamentu mojego ówczesnego chłopaka w Paryżu ,z widokiem na panoramę Miasta Światła z moim notatnikiem w ręku, podczas gdy on improwizował jazz na saksofonie za mną. Przez długi czas zawsze pisałam wiersze na gdy słyszałam dźwięk saksofonu.
Zostało mi to do dziś.
Nie mogłam powiedzieć, co sprawiło, że pomyślałam o nim ponownie tuż przed świtem tej nocy. Hector oddychał ciężko, kiedy spał, a ja wślizgnęłam się w jedwabną szatę, którą podarował mi Max, i zeszłam przez opustoszały klub na balkon. Patrząc na zamknięcie El Marrow na panoramę miasta, wypaliłam pierwszego papierosa tego dnia i rozważyłam opcje. Jeśli plany, które powiedział mi o utrzymywaniu władzy , bycie z Hectorem było głównym celem. Z drugiej jednak strony dotarłam tak daleko. Jestem panią lorda Hectora Le Mans.
Nie mogłam sobie przypomnieć, ile razy robiłam to przez te wszystkie lata. Znajdź człowieka, używaj go, dopóki nie pojawi się lepsza okazja, przejście, zacznij od następnego. Był to pasożytniczy styl życia, ale każdy, kto mógłby to twierdzić, nie był zatrudniony na pełny etat, nie miał pojęcia, ile pracy trzeba wykonać. Moja poezja, a potem klub, dostarczyłby mi wystarczająco dużo pieniędzy, aby to zrobić, ale przetrwanie i prosperowanie to dwie zupełnie różne sprawy. Poza drobnymi minusami, takimi jak ten, który wciągnęłam Hectora, kiedy przyszedł pierwszy, nigdy nie wyprzedałbym się artystycznie jak wielu moich współczesnych facetów. Pomiędzy tym, a tym, że jest w jednym kolorze z wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyłem i czymś więcej, nie był to zły sposób na życie pozagrobowe.
Tej nocy rozpoczęła się gra, a stawka, na którą grałam, była najwyższa, na jaką kiedykolwiek sobie pozwoliłam . Przez ostatnie dwanaście miesięcy balansowałam z trzema mężczyznami na srebrnej tacy, a jeden zły ruch mógł spowodować, że wszystkie z nich upadłyby na podłogę.
No ale chociaż jeden problem z głowy. Maximino tak łatwo dał się owinąć wokół palca.
Zakochał się a to błąd którego ja nigdy nie popełniłam.
-Ale byłam zawodowcem. 
Zwykle przejście to przebiegałoby wyjątkowo płynnie. Kiedy już podjąłem decyzję, stopniowo zacząłem podpowiadać nowemu mężczyźnie, że się w nim zakochałam i chciałam, żeby wszyscy o tym wiedzieli, i wcześniej obiecywałam ,mu że pewnego dnia w niezbyt odległej przyszłości zostawię mojego starego kochanka w aby być z nim. Ten etap zwykle wystarczał, by zapewnić sobie nową przestrzeń życiową - co, jak wyjaśniłam, było konieczne, aby pozwolić mi na samotność, której potrzebowałam, aby stworzyć prawdziwą sztukę, chociaż w rzeczywistości było to po prostu nieskończenie lepsze niż bycie zmuszonym do wydawania każdego budząc minutę w miejscu zamieszkania mojego ukochanego. W tym samym czasie stopniowo rozpoczynam zerwanie ze starym kochankiem. Zwykle było to łatwe wszystko, co musiałem zrobić, to nawyk odwiedzania go czasami, gdy wiedziałem, że będzie zbyt zajęty, aby mnie zobaczyć i przyjść do niego po kilku miesiącach, mówiąc, że musimy się rozpaść, ponieważ czułem, że się rozstajemy. Alternatywnie mogłabym zacytować moją potrzebę niezależności lub ekspresji artystycznej. Moim ogólnym celem na tym etapie było upewnienie się, że on wyszedł z tego, uważając, że wina końca związku nie była moja, ale nie była to absolutnie konieczna. Oczywiście mój nowy chłopak był zawsze silniejszy niż mój poprzednik, wystarczająco potężny, by mnie chronić - prawie zawsze, dlatego popełniłem błąd w ostatnim przejściu mojego życia.
Hektor i ja, byliśmy właścicielem tego miasta, a wraz z dwoma największymi miastami zdominowanymi przez nasze kluby ... byliśmy właścicielami Ósmego Zaświata, czy możesz sobie wyobrazić? Być może zdobędę apartament na najwyższym piętrze w centrum miasta...
Jesteś pewna, Olivia? Bo to nie tak, że muszę tu być ... Wiesz, powinniśmy może to jakoś przemyśleć kochanie..
-Jego pieniądze mi się należą -Odrzekła.
Zatrzasnęłam drzwi samochodu .Potem wjechałam windą, przez zaciemniony salon i prosto przez otwarte drzwi biura Maxa.
Światła były wyłączone, jak to często bywało, ale dziś wieczorem nie było olśniewającego blasku z toru poniżej, aby oświetlić pokój. Dopiero światło księżyca wyłoniło ze swojej formy Maxa. Został osunięty naprzód twarzą w dół na biurku, obok kilku pustych butelek Jacka Danielsa.

Tym razem został całkowicie roztrzaskany, zakładając, że jest przytomny lub żywy. Max, powiedziałam głośno, nie zawracając sobie głowy nim, gdzie są moje pieniądze?

Przez kilka sekund panowała cisza, a potem usłyszałam jego cichy głos’’ Olivia?’’ Podniósł twarz znad biurka i spojrzał na mnie. Olivia, kochanie, czy to naprawdę ty? Wiedziałem, że wrócisz.

Wróciłam po gotówkę, Max, powiedziałem ostro. Nie wzięłam od ciebie ani grosza od trzech miesięcy, mam klub do utrzymania, wiesz o tym.

Olivia ... Mówił tak, jakby mnie nawet nie usłyszał. -Tęskniłem za tobą, wiesz o tym, przez jakiś czas wszystko wyglądało naprawdę źle, ale chyba wiedziałem, że wszystko będzie dobrze, kochanie. Zatrzasnął jedną rękę łapę na biurku i podniósł się.

Cofnęłam się. Jesteś pijany i nie interesuje mnie pogodzenie się z tobą Jestem tutaj tylko z jednego powodu: chcę, abyś dokonał płatności, pieniądze należą do mnie wraz ze współpracą z Hektorem.

Nie jestem pijany. Słowa były niewyraźne. Zaczął delikatnie zsuwać się z fotela przy biurku. Gwałtownie oparł się swoimi dłońmi o blat, podniósł się na nogi.
-Przeżyliśmy razem wiele, tak? Ty i ja?
-Max, gdzie są pieniądze?
Przechylił się dookoła biurka, zataczając się i prawie potykając, zanim sięgnął krawędźi biurka. "Sterowiec - wiesz, że miałem cię poprosić, żebyś za mnie wyszła?" Miałem wszystko zaplanowane, nawet kupiłem pierścionek i wszystko ... Mogliśmy wziąć ślub prosto na torze."
-Max, gdzie są pieniądze?
Teraz był już tylko kilka stóp ode mnie z rozpostartymi ramionami. "... mogłabyś być tak piękną narzeczoną, Olivia, mógłbym ci dać wszystko, co chciałaś ... czyż nie zawsze dałem ci wszystko, co chciałaś?
-Max, GDZIE JEST PIENIĄDZE?
Olivia ... jęknął i mógłbym przysiąc, myślałam, że widzę pojedynczą zwapnioną łzę spadającą z jednego z jego oczodołów, gdy rzucił słowami- Kocham cię.
Olivia twardą postawą odpowiedziała – Nie będziemy razem ani teraz ani nigdy, jestem z Hektorem . Dla niego cie zostawiłam.  Jesteś jego wspólnikiem obowiązuje cie umowa,więc twoje pieniądze należą się nam.
Max pomimo tego że był kompletnie pijany zdał sobie sprawę ze słów które wypowiedziała wskazał na walizkę która stała w rogu pokoju.
Olivia podeszła zabrała pieniądze po czym udała się do drzwi
Wyjdź i nigdy nie wracaj.- Odparł ze łzami w oczodołach.
Drzwi się zamknęły .
-No cóż napijmy się za miłość, miłość która nigdy nie miała sensu. Która na tym świecie nie istnieje. Wziąłem szklankę i nalałem sobie kolejną porcję Jacka Danielsa. 
-Twoje zdrowie Olivio! I Hektorze ''wspólniku'' który zabrał mi wszystko co miałem. 
Gorzki smak, przegranej,i ja miałem zamiar się jej oświadczyć, po tych wszystkich latach kłamstw i udawania.  Przez ponad rok dawałem sobie przyprawiać rogi.  -Kurwa! Rzuciłem w nerwach szklanką z trunkiem który rozbił się na ścianie.
-Jak mogłem być tak ślepo zakochany, jak mogłem jej ufać, kochać.
Ciężkie chwile były przede mną, musiałem uporać się ze złamanym sercem, ze zdradą która sprawiła że przestałem wierzyć w cokolwiek.
-Wiedziałem jedno.
-Od tej pory zdałem sobie sprawę że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
-To był mój bolesny upadek.
Share:

28 stycznia 2018

Undertale: Diabelska karuzela - Wizyta w barze [opowiadanie interaktywne] [+18]

Autor okładki: Reitiri
Notka od autora: Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott. Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny żywiołak ognia imieniem Grillby. 
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka. 
Autor: Yumi Mizuno

Spis Treści
Wyniki:
1. 2 - Bliska przyjaciółka; 3 - Yumi Mizuno (looool); 1 - Grupka przyjaciół; 5 - Nikogo.
2. 10 - usiąść przy barze; 1 - usiąść na stole; 1 - usiąść przy stole
3. 5 - schlać się; 7 - pić z umiarem
Rano nie było tak źle, znaczy gdy się już obudziłaś. Piotrek szybko doszedł do siebie, musiałaś mu dać tylko ... pół godziny, jakie spędził na ogarnięciu w ubikacji. Aida nic nie mówiła na temat waszego stanu. Znaczy się dziecko widziało, oczywiście, że widziało. Mieliście kaca. Nie pierwszy raz widzi was w takim stanie. Szczerze? To nawet ją to trochę bawi. Bierze szklankę soki w swoje rączki i pije łapczywie nie spuszczając z was wielkich brązowych oczu.
-Mamo... - jej głos dzisiaj jest taki... głośny i taki... skrzekliwy.
-Co jest kochanie? - pytasz się podnosząc na nią głowę znad naleśników jakie zrobiłaś (ledwo).
-Czy mogę iść na górę i się pobawić?
-Oczywiście kochanie - idź i bądź tam... głośno. Dziewczynka zadowolona pobiegła do swojego pokoju, zaś Ty miałaś w końcu czas aby spojrzeć na męża. Pił już chyba piątą szklankę wody. Oj, biedaczysko. Wstałaś od stołu. Kac nie męczył Cię tak bardzo jak jego. Po prostu mniej wypiłaś. Ot, niewielka migrena i odwodnienie, lecz nic ponad to. Wzięłaś butelkę wody z lodówki i mu ją podałaś. Mamrocząc podziękowania pod nosem, zabrał ją tak, jak potępieniec bierze łaskę z rąk pańskich. Heh. Dziwne skojarzenie.
Tak więc, jak doszliście do siebie i ból wszelaki zniknął, przyszła pora na spędzenie trochę czasu razem. Piotr był naprawdę, naprawdę kochającym mężem. Siedziałaś na kanapie, a on grał z waszą córką w jakąś dziewczęcą grę. Nie wstydził się pozwalać jej bawić swoimi włosami, a kiedy miał brodę, bo był taki czas. Nawet teraz myśli o zapuszczeniu jej na nowo. W każdym razie Aida może robić wszystko z jego brodą. Znaczy się mogła. Wielokrotnie wychodził na miasto z kwiatkami w brodzie, brokatem czy małą laleczką. Nie wstydził się też, aby malowała mu paznokcie, oczywiście jeżeli potem Ty dopilnujesz, aby nie miał lakieru na paznokciach. To naprawdę wspaniały i kochający ojciec. Przeciągnęłaś się, aż coś przyjemnie chrupnęło Ci w kościach.
-Jak myślisz.. - odezwałaś się pierwsza, Piotruś cały czas patrzył na planszę z grą - ... może powinnam zaprosić kogoś z nami? No wiesz....
-To w sumie dobry pomysł, będziemy mieli co robić. - przesunął pionka i dopiero wtedy podniósł głowę na Ciebie. - Ale wpierw przedzwoń po opiekunkę.
-Co? - Aida zawyła żałośnie przerywając swój haniebny czyn przestawiania pionków ojca. -Opiekunkę?
-A no, lubisz ją, prawda? - dziewczynka lekko przytaknęła - Nie chcesz jej? Poszukać ci innej?
-Nie! - krzyknęła szybko - Ja po prostu... - mówiła coraz ciszej opuszczając głowę - ... jestem już duża.
-Oczywiście kochanie - Piotrek pogłaskał ją po głowie - Ale wolimy mieć pewność, że nic się nie stanie. Kupimy wam słodkości i zamówimy jakieś dobre filmy.
-A będę mogła iść spać później?
-Cóż...  - popatrzyłaś na Piotrka, który tylko wzruszył ramionami - ... ale nie za długo, dobrze?
Opiekunka umówiona. Jasna sprawa. Teraz pola na telefon do przyjaciela. Znasz ją od lat. Jest żoną jednego z przyjaciół Twojego męża. Po kilku sygnałach w telefonie odebrała.
-Słucham?
-Juda? Kochanie, jak się cieszę, że cię słyszę.
-Heh, w końcu do mnie dzwonisz słońce! No, mów jak się żyje na wsi - zaśmiała się cicho.
-To nie wieś, dobrze o tym wiesz - próbowałaś brzmieć na urażoną, ale kiepsko Ci to wychodziło - Dzieli nas zaledwie pół godziny jazdy samochodem, wiesz?
-Wiem, wiem, wiem. Ale, jak się żyje?
-Fajnie - zaczęłaś okręcać dookoła palca kabel od słuchawki - Tak właściwie chciałabym się ciebie o coś zapytać.
-O co? - nie brzmiała na zaskoczoną
-Piotrek i ja zostaliśmy zaproszeni do baru dzisiaj. Baru dla potworów. Znaczy się nie dla. Ale właściciel baru i nasz wynajmujący to ta sama osoba i jak wiesz on jest
-Potworem. Tak to wiem, przejdź do rzeczy.
-No i zaprosił nas, a my się zgodziliśmy i chcielibyśmy abyś.. no nie wiem.. - zaśmiałaś się nerwowo - może Ty i Janek.. może...
-Oj, słońce ty moje - odmówi - Wiesz dobrze, że z przyjemnością byśmy się z wami zabrali - odmówi - niestety, nasz synek zachorował i nie chcemy zostawić go w domu... - i odmówiła.
-Ah, rozumiem, a co mu jest? - mało Cię to interesuje, bo bardziej jesteś skupiona na odmowie, ale i tak pytasz, aby było grzecznie.
-Przeziębienie. Nic poważnego, ale jednak.
-Byliście u lekarza?
-Oczywiście, ma leki i wszystko. - zaśmiała się delikatnie - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła.
-Nie, oczywiście, że nie! - próbowałaś rozpogodzić ton głosu, nawet Ci się to udało - Ale umówimy się kiedyś co?
-A no, zdecydowanie tak.
Po wymienieniu się kilkoma gorącymi ploteczkami, oraz poradą co trzeba dodawać do ciasta, aby smak był lepszy, skończyłaś z nią rozmawiać. Akurat w porę, by zacząć się szykować do wyjścia. Piotrek okupował prysznic, dlatego bez skrępowania malowałaś się przed lustrem. Nagle jego ręce musnęły Cię od tyłu, potem przesunął palcami po biodrze, do góry po konturach talii. Lewą rękę zatrzymał na brzuszku, prawą sunął wysoko, wprost na pierś kryjącą się pod koszulką podomką jaką miałaś na sobie. Trzymając Cię od tyłu wymruczał niczym potulne kocie i ugryzł Cię delikatnie w płatek ucha. Zaśmiałaś się i odwróciłaś w jego stronę. W sumie, macie jeszcze trochę czasu na to. Czemu nie... Zarzuciwszy mu na ramiona swoje ręce wskoczyłaś na umywalkę. Piotrek był mokry, pachniał szamponem i płynem do kąpieli. Bez problemów ściągnął z Ciebie koszulkę i rzucił ją na podłogę, potem czule gryząc Cię po karku chwycił za piersi od nasady i zaczął je pieścić. Delikatnie ściskać, muskać, potem szczypać sutki. Wszystko tak jak lubiłaś. No i te jego pocałunki. Nie tylko zębami, ale i wargami, językiem, smakował Twój kark, ucho, ramię. Czułaś jak jego kutas podnosi się. Odnalazłaś go ręką i pogładziłaś kilka razy. Wtedy odsunął się od Twojego karku, przystawił czoło do Twojego i uśmiechając jednocześnie, po prostu przybliżył się. Nie miałaś nic poza koszulką, więc teraz byłaś praktycznie naga. Musnął Twoją kobiecość sprawdzając, czy jesteś dość wilgotna, aby go przyjąć. Byłaś, co prawda nie ciekło się z Ciebie, ale byłaś, a może to przez to, że on był cały mokry? Ah, czy to ma sens? Po kilku poprawkach i ustawieniu się wygodniej, zdecydowaliście zrobić to w innej pozycji. Teraz opierałaś się rękami o szafkę i wypinałaś do tyłu jędrne pośladki. On stanął za Tobą i gładząc Cię mocno, władczo, nie tylko po tyłku, udach, ale i po plecach, z przeciągłym jękiem wszedł w Ciebie. Stęknęłaś w odpowiedzi i zamknęłaś oczy. Jego ruchy były szybkie, krótkie i urywane. Miał już swoje lata. Mruczał przy tym, jak bardzo jesteś wspaniała, jak mu dobrze, jak strasznie Cię kocha. A Ty się uśmiechałaś, czerpiąc przyjemność z tych niewielkich dreszczy, które co raz przemykały szybko po Twoim ciele i nikły. Seks z nim nie był długi. Po kilku minutach wyskoczył z Ciebie i pozostawił samotną, taką, jakby pustą. Nie doszłaś, za to on właśnie dochodził nad ubikacją, wypuszczając swoje nasienie do muszli klozetowej. Potem spuścił wodę i ciężko dysząc podszedł do Ciebie. Pocałował w czoło i wyszedł z ubikacji. Teraz Twoja kolej na przygotowanie się. Nadal rozochocona odkręciłaś prysznic i stanęłaś pod strumieniem lejącej się wody. To prawie rutyna. Nie masz mu tego za złe. Nie oczekujesz też po nim, że będzie mistrzem w łóżku. Kocha Cię, prawdziwie i szczerze, tylko to się liczy, prawda? Sama możesz się zająć sobą. Oparłaś się plecami o kafelki i musnęłaś ręką swoją płeć. Nadal wrażliwa na każdy dotyk. Druga ręka pieściła Twoje piersi. Tak jak lubiłaś. Podczas kiedy pierwsza kręciła szybkie kółka na guziczku. Odrobina takiej stymulacji, odpowiednie wyobrażenie.
Ulubiony aktor wpada do łazienki i rżnie Cię jak opętany na podłodze. O tak, patetycznie, ale może być.

Ubrałaś się... dobrze. To znaczy przede wszystkim wygodnie. Para dżinsów z cekinami to tu to tam, i napisem "made in hell" na pośladku, do tego czerwona koszulka na ramiączkach, weźmiesz do tego swoją ulubioną kurtkę w kolorze khaki. Nie tylko dlatego, że jest ciepła i fajna, ale też dlatego, że ma duże kieszenie do których możesz dużo schować, przez co nie będziesz musiała zabierać torebki. A to już coś. Piotrek ubrał się w koszule i spodnie. Jak to jest, że faceci wyglądają dobrze prawie we wszystkim? Stałaś na niego i patrzyłaś z niedowierzaniem. Wystarczy, że najgorszy łachmyta założy koszulę i spodnie i już wygląda jak człowiek. To... niesprawiedliwe!
-No co - zapytał zdziiwony
-Nic! - krzyknęłaś rozbawiona. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Piotr poszedł powiedzieć Ai to co ma zrobić w razie gdyby to i tamto, gdzie są telefony, gdzie są słodycze i tak dalej. Ty natomiast poinformowałaś opiekunkę gdzie będziecie, ile was nie będzie, a jakbyście się spóźniali, niech śmiało śpi na kanapie i częstuje się jedzeniem w lodówce. Nadgodziny oczywiście zostaną jej zapłacone, więc niech się nie martwi.
No i w drogę. Prowadził Piotrek, Ty w tym czasie miałaś możliwość popatrzenia na wieczorne miasteczko. Ludzi nadal sporo, choć zdecydowanie mniej. Widziałaś jak babcia zamyka stragan, jak znajomy Ci człowiek idzie z psem na spacer, jak para potworów jakich widziałaś kilka dni temu, teraz stoi pod sklepem i pali papierosy. Tu jest naprawdę... miło.
W końcu zatrzymaliście się przed barem. Nie tego się spodziewałaś. Naprawdę. To nie jest jakiś niewielki barek z czterema krzesełkami i niewielką ladą. To bar, klub raczej. Nie ma co prawda ochroniarza i kolejki po kolejną przecznicę, ale miejsce naprawdę robi wrażenie. Przede wszystkim, z zewnątrz wygląda jak jeden z tych nowoczesnych budynków ze szkła. Choć to zaczyna się dopiero na górze. Ściany z zewnątrz pokryte na srebro i neonowy szyld "Grillby's" w kolorze głębokiego fioletu miga i zaprasza. Przy wejściu podświetlony napis informujący o godzinach otwarcia. Czyli od dwudziestej do ostatniego klienta. Czyli za dnia to miejsce nie działa? Cóż...
Weszliście do ciemnego przedsionka, który okazał się być szatnią. Jak miło. Szatniarka, starsza sympatyczna pani przyjęła od was niepotrzebne ubrania i wydała numerek informując, że jeżeli go zgubicie, trzeba będzie zapłacić pięćdziesiąt sztuk złota. Oh, dziwne, zazwyczaj to dwadzieścia. No, ale i tak nigdy nie zgubiłaś, więc się nie boisz. Przeszliście przez drzwi i weszliście do ... jaskini Grillbiego. Bardzo przytulnej. Cały lokal miał dwa piętra. Pierwsze na którym odbywała się cała impreza, no i drugi, przeznaczony dla VIPów. Mimo to, rzeczy dostępne dla zwykłych klientów były równie kuszące. Pod ścianą stół do gry w bilarda okupowany teraz przez grupkę chłopców, wiekowo chyba niedawno skończyli osiemnaście lat... Do tego trzy loże, również pozajmowane. Stoliki, przy nich siedziały różne osoby. Wygląda na to, że jedyne wolne miejsce jakie by się znalazło, znajduje się przy barze.
Ah muzyka. Nie było denerwującego jeb, jeb, jeb. Nie było też nic głośnego. Można było swobodnie prowadzić dyskusje bez krzyku. Leciał w tym momencie jazz jakiego nie znałaś, przyjemne nuty ubogacały to miejsce. Naprawdę Ci się tutaj spodobało. Bar Grillbiego miał swój klimat. Tonął cały w barwach błękitu, czerni i fioletu. Czego chcieć więcej? A tak, czegoś do picia. Wraz z Piotrkiem usiedliście na wysokich okrągłych krzesełkach z niewielkimi podparciami. Barmanka, niebieski żywiołak ognia z dziwną maską przypominającą maski lekarskie na twarzy... o plakietka na jej piersi mówiła... "Jestem Fuku, co podać?"... To chyba pytanie. Jako, że nic się nie odezwała, po prostu patrzyła na was czerwonymi ślepiami, Piotr zdecydował się jako pierwszy odezwać, po tym, jak przełknął ślinę i chrząknął nerwowo.
-Dla mnie piwo... a dla żony...
-Też! - skończyłaś za niego szybko - Z sokiem. Macie imbirowy? - potworzyca przytaknęła - To poproszę z imbirowym. - I odeszła. Odwróciłaś się w stronę Piotrka- Myślisz, że powinniśmy jej powiedzieć, że no... jesteśmy?
-Aby przekazała Grillbiemu? - zapytał unosząc brwi - Nie wiem kochanie, czy to dobry pomysł. Wiesz? Jest szefem tego miejsca, a ono jest takie po prostu - wzrokiem przejechał po pomieszczeniu - takie po prostu łał. Musi być zajęty i pewnie nie będzie miał dla nas czasu. Więc...
-Pewnie masz rację - westchnęłaś, barmanka podała wam piwo i zażądała zapłaty. Trzeba przyznać, że ceny to tutaj mieli znacznie większe niż w przeciętnych przybytkach tej kategorii, no ale nie mają też konkurencji. Najbliższy klub znajduje się pół godziny jazdy drogi stąd, zaś bar... a diabeł raczy wiedzieć.
-Jak się bawisz? - zawołał Piotr. Muzyka teraz była głośniejsza i kilka par, zarówno tych ludzkich jak i potworzych, wyszło na środek parkietu położonego o kilka stopni w dół. Znaczy się, mniej więcej na środku pomieszczenia znajdowała się niewielka dziura, dwa stopnie dokładnie, i to był parkiet. Nawet przyjemne oddzielenie wszystkich od miejsca do tańczenia.
-Dobrze! - odkrzyknęłaś kiwając głową w rytm muzyki. Rozglądałaś się na boki. Nie wiedziałaś co robić i Piotr też nie wiedział. Nie znaliście tu nikogo, nie wiedzieliście co robić, no i przede wszystkim, nie spodziewaliście się tego. Tego znaczy się takiego miejsca. Postanowiliście wziąć piwo w ręce i rozejrzeć dokładniej. Nie znaleźliście zbyt wiele, z wyjątkiem ubikacji. Z tej damskiej już skorzystałaś. Była ... normalna. Znaczy się w tym czystym i schludnym znaczeniu. Dopiero gdzieś tak po pół godzinie, gdy wasze piwa były już dopite, zaś chęć o szybszym powrocie do domu stawała się coraz silniejsza, coś zaczęło się zmieniać. A coś, to oczywiście, trzeba rozumieć jako kogoś.
-O przyjechaliście - To on, Grillby, stał za wami.
-O tak - Piotr oblizał usta, zawsze tak robił przed tym jak kłamał - Przed chwilą dosłownie weszliśmy.
-To miło - Grillby przyglądał mu się chwilę a następnie zamrugał kilka razy - W każdym razie, witam. Oprowadzić was po barze?
-Ten poziom właściwie to już dokładnie zwiedziliśmy - zaśmiał się Piotrek. Fioletowy ogień uśmiechnął się szerzej, zerknął na Ciebie przez chwilę, a potem na Twojego męża. Skinął na was ręką, abyście poszli za nim. Miał na sobie obcisłe spodnie, kowbojskie buty, zupełnie jak wczoraj, oraz kurtkę z futerkiem. Widziałaś jak fioletowe języki ognia unoszą się z jego ciała i nikną w powietrzu jak szedł. Zupełnie tak, jak kiedy przenosiłaś kiedyś świecę. Lecz ten nie gasł, w ogóle, tlił się płomieniem jaki miałby nigdy nie zgasnąć. Zaprowadził was do baru. Popatrzył na barmankę, która pochyliła głowę zaraz po tym, jak zobaczyła was przy swoim szefie.
-Zrób im specjalność naszą - rozkazał, ta przytaknęła i bez słowa zaczęła spełniać jego obietnicę. Tym czasem Grillby odwrócił się w Waszą stronę opierając plecami o szynk. Skrzyżował ręce na piersi.
-I jak się wam podoba? - zapytał patrząc na Piotra, lecz gdy to Ty zabrałaś głos pierwsza, miałaś całą jego uwagę. Czułaś jego białe ślepia na sobie i miałaś wrażenie, że zrobiło Ci się cieplej.
-Jest wspaniale. Znaczy się, nie znamy tutaj nikogo, a nie jesteśmy zbytnio fanami takich miejsc - zaśmiałaś się nerwowo - Bez urazy
-Spokojnie - zapewnił uśmiechając się cwanie
-Ale naprawdę jest wspaniale. Nie spodziewaliśmy się tego typu miejsca - rozłożyłaś ręce by gestem pokazać wszystko dookoła - Raczej jakiś mniejszy barek czy coś..
-Proszę - nie umiał ukryć rozbawienia - Wiem jak i gdzie inwestować, aby robić potem to co chcę.
-Nie wątpię w to - nie wiedziałaś jak masz na to inaczej odpowiedzieć, uśmiechnęłaś się.
-W każdym razie, od dawna jesteś jego właścicielem?
-Właściwie odkąd mogłem go otworzyć. Jak tylko ludzki rząd pozwolił potworom prowadzić własną działalność gospodarczą...- barmanka podała drinki. Były ciekawe. Nieco świeciły w neonowych barwach baru, lecz nie wyglądały groźnie. No i miały te słodkie palemki. Uwielbiałaś się nimi bawić (i je psuć).  W drodze na wyższy poziom Grillby opowiadał wam, jak zakładał to miejsce, od czego zaczynał, co planuje zmienić w najbliższym czasie. Czy on wspomina coś o jacuzzi w piwnicach? Cóż... kto bogatemu zabroni... Heh
VIP ROOM'y były ... ciekawe. Każdy inny. Dach to właśnie to szkło jakie widzieliście z zewnątrz, taki vip mógł bez problemu patrzeć na nocne niebo. Cudowny pomysł. Do tego każdy pokój był w innym kolorze. W paru była loża, w kilku stolik, w jeszcze innym pościelone łóżko, w kolejnym nie było nic z wyjątkiem puf. Każdy znalazł tu coś dla siebie. Nawet samotnik, bo Grill pokazał wam najmniejszy vipowski pokoik, czyli wygodny fotel w stylu dziadka z rozkładanym podnóżkiem i telewizor plazmowy z możliwością wypożyczania filmów.
-Na dzisiaj już wszystkie zarezerwowane - oznajmił zerkając na zegarek jaki miał na ręce - Za jakieś pół godziny zjawią się pierwsi goście. - Znowu poczułaś jego wzrok na sobie, lecz gdy na niego popatrzyłaś, ten odwracał wzrok niemal natychmiast
-Oh, nie chcemy zabierać ci czas
-Nie zabieracie. - uśmiechnął się. Drink był mocniejszy od piwa i zaczynało robić Ci się... wesoło. Piotr, jako ten ze zdecydowanie słabszą głową, był jeszcze weselszy niż Ty.
-Nie? - jego oczy zamigotały, podszedł do Grillbiego i zarzucił mu rękę na ramię. Potwór zesztywniał na ten gest, ale potem szybko się rozluźnił i z uśmiechem popatrzył na twarz człowieka - To chodź się napić!
-Nie teraz, na służbie, że tak powiem, nie pozwalam sobie pić, ale wy za to możecie. Powiem barmance, aby dała wam ... z dwa darmowe piwa jeszcze? Pasuje? - Pasuje, a jakże! Grill po tym jak wyswobodził się z rąk Twojego męża podszedł do Ciebie i pochylił się, by znowu pocałować Cię w rękę. Masz wrażenie, ze ten pocałunek trwał nieco dłużej niż ostatni. - To ja się będę zbierał - W jego głosie słyszałaś smutek i Tobie też zrobiło się smutno, szczególnie gdy spojrzałaś w jego oczy. To pewnie przez ten alkohol.
Opuściliście tereny vipowskie i udaliście się... na parkiet. Dobra. Drink był mocniejszy niż przypuszczałaś. Oboje tańczyliście ze sobą, kręcąc się czasem jak dzieci, tuląc, śmiejąc, strzelając piruety. Nie było w tym nic seksownego, po prostu dobrze się bawiliście i nikomu to nie przeszkadzało. Wykorzystaliście oczywiście darmowe piwa od Grilla, bo po co by nie. No i wyszliście gdzieś tak koło dwunastej. Auto trzeba było zostawić, zaś wezwać taksówkę. Wróci się po nie jutro. Teraz trzeba iść do domu. Do domu..
Weszliście oboje, rechocząc pod nosami. Wasza córka oczywiście nie posłuchała. Telewizor włączony, właśnie Simba decydował się wrócić aby ocalić Lwią Ziemię od Skazy. Na kanapie spała opiekunka, Aida na podłodze. Piotr nieco przytomniejąc, wziął córkę na ręce i zaniósł do jej pokoju. Ty okryłaś opiekunkę kocem. Potem oboje poszliście do waszej sypialni i usnęliście w łóżku małżeńskim.
Wypad do baru można uznać, za udany.

Pytania do Was
1. Będziesz próbowała jakoś skontaktować się z Grillbym, czy poczekasz, aż los ponownie połączy wasze drogi?
2. Jak zareagujesz na wieść o tym, że Piotr dostał nowy projekt i będzie musiał dłużej zostawać w pracy? Będzie ci smutno, czy przyjmiesz to na luzie?
3. Twoje dziecko będzie chciało abyś wykupiła jej jazdę konno. Zgodzisz się, czy nie?
Share:

Undertale: Czarna Maska - Nóż

Okładka
Od autora: Główny ship to Sans x Ty. Historia jest dostosowana pod kobiecego czytelnika. 18+, ponieważ znajduje się w niej przemoc i przekleństwa.
Akcja odbywa się po prawdziwej pacyfistycznej ścieżce. Wcielasz się w  17-sto letnią dziewczynę, lubiącą samotność. Mieszkasz w mieście Manchester, leżącym na północno-zachodniej części Anglii. Ojciec znęcał się nad Tobą, podczas jednego z jego ataków, bardzo Cię zranił w twarz i od tamtego czasu nosiłaś maskę. Poznałaś kogoś przez Internet, kogoś kto wyciągnie Cię i uchroni przed ojcem-tyranem.
Autor: Aria
Pomysł na opowiadanie: Yumi Mizuno

SPIS TREŚCI
 Nóż (obecnie czytany)
...

Przez trzy miesiące, ojciec odwoził cię samochodem do szkoły, nie wypuszczał z pokoju i pozwalał się kąpać tylko raz na dwa tygodnie, załatwiałaś się nie do toalety, lecz do wiadra, które opróżniałaś przez okno. Gdy wchodziłaś do klasy, wszyscy odsuwali się od ciebie i zatykali nos, aby nie czuć twojego zapachu, który wypełniał całe pomieszczenie. Nosiłaś ze sobą perfumy, psikałaś się niewyobrażalną liczbą razy, ale to nie pomagało, nadal od ciebie śmierdziało i słyszałaś komentarze typu: "Perfumy CI nie pomogą, kochaniutka", "Na wodę Cię nie stać?" lub "Może się wreszcie umyjesz". Nauczyciele pytali się o bliznę i czemu tak od ciebie pachnie, ale odpowiadałaś tylko "Wodę mi odcięli.", a o bliźnie chrzaniłaś, że to "nieszczęśliwy" wypadek. Na pogotowiu całkiem dobrze zagrałaś i zapłakana powiedziałaś, że pijany bezdomny znienacka zaatakował cię szklaną butelką.
Chciałaś powiedzieć prawdę, ale nie mogłaś, bałaś się ojca. Z jedzeniem było jeszcze "lepiej", na cały dzień dostawałaś trzy suche kromki chleba i pół szklanki wody z kranu, a czasem w ogóle nic nie jadłaś.
Najgorsze było to, że prawie codziennie przychodził do Ciebie, żeby się wyżyć, jak coś go wkurzyło w pracy, nie mogłaś do niego powiedzieć nic, co by brzmiało na odmowę, bo zaraz dostawałaś kopa w nogę, albo z pięści w plecy. Nie poznawałaś go, ale usprawiedliwiałaś tym, że to przez alkohol, od którego uzależnił się po śmierci matki. Z tajemniczym chłopakiem poznałaś się bardziej i mogłabyś oświadczyć, że to Twój najlepszy internetowy przyjaciel, bo pisząc z nim czułaś się szczęśliwa i zapominałaś o tacie. Rozmawiałaś z twoim n.i.p prawie o wszystkim, no właśnie PRAWIE. Nie chciałaś mu o tym mówić, nie, bardzo chciałaś, ale miałaś obawy, że ojciec przejrzy wiadomości, a następnie zakaże z nim pisać. Wtedy prawdopodobnie zabiłabyś się, bo to on sprawiał, że chciało ci się żyć, a szczególnie dla niego, bo dla kogo niby innego? Rozumieliście się, opowiadaliście sobie żarty i razem się z nich śmialiście, po prostu pisało się z nim idealnie. Nie mogłaś się doczekać waszego spotkania i czułaś motylki w brzuchu, kiedy o tym myślałaś.

Twój mózg uznał, że nie potrzebujesz dziś snu, więc przeglądałaś face'a i czytałaś żarty, które były tak złe, że się z nich śmiałaś. Zauważyłaś, że Sans jest aktywny, więc napisałaś.

Ty: Hej, co tam?
LazyBones69: hej, czemu nie śpisz? jest trzecia w nocy
Ty: Nie mogę zmrużyć oka
LazyBones69: ja też, w sumie
Ty: Tak mi się nudzi, że aż wpisałam w internecie najgorsze suchary
LazyBones69: no i co?
Ty: I się nie zawiodłam, są tak okropne, że aż się z nich śmieję
LazyBones69: to opowiedz mi jeden, skoro są takie złe
Ty: Lecą trzy samoloty, jeden w prawo, drugi w lewo, a trzeci...
LazyBones69: nooo?
Ty: Za nimi!
LazyBones69: faktycznie był okropny ten żart, hehehe
Ty: Wiem
Ty: Co robisz?
LazyBones69: właśnie wyszedłem spod prysznica, a ty?
Ty: Też bym chciała iść pod prysznic...
LazyBones69: No to, czemu nie pójdziesz?


*O boże, boże, boże, co ja napisałam?!*

Ty: Nie mogę, bo...
LazyBones69: bo co?
Ty: Bo odcięli mi wodę
LazyBones69: nie wierzę ci
Ty: Czemu niby?
LazyBones69: po prostu powiedz prawdę...
Ty: Ale ja mówię prawdę
LazyBones69: ___...
Ty: Ja...
LazyBones69: ???
Ty: Nie mogę, przepraszam
LazyBones69: wiesz, że możesz mi mówić wszystko
Ty: NIE, nie mogę Ci mówić o WSZYSTKIM.
LazyBones69: no ok, pa
Ty: Czekaj! Proszę nie idź.
LazyBones69: myślałem, że się przyjaźnimy
Ty: Ja też, ale nawet mi nie powiedziałeś swojego pierdolonego imienia, przez trzy miesiące naszej znajomości! Co to jakaś wielka zajebana tajemnica?!
LazyBones69: sans
LazyBones69: pa.


Uświadomiłaś sobie co właśnie napisałaś. Wiedziałaś już jak ma na imię, ale nie wiedziałaś, czy będziecie jeszcze przyjaciółmi.
Rzuciłaś się na poduszkę i zaczęłaś cicho szlochać, obwiniając się, że straciłaś jedyną osobę, na której Ci zależało.

Ty: Sans? He, fajne imię...
Ty: Przepraszam...


Płakałaś, czekając na odpowiedź do rana, lecz nic nie odpisał.
*Zawsze muszę wszystko spierdolić, jestem beznadziejna... PO CHOLERĘ JA TO NAPISAŁAM!?*

Ty: Czemu nie odpisujesz?
Ty: Zawsze wszystko niszczę, jesteś jedynym moim przyjacielem, nie mam nikogo, wiesz?
Ty: Tak się cieszyłam, że się spotkamy, że będziemy się przyjaźnić, że będę miała kogoś ważnego w swoim życiu...
Ty: Najwidoczniej nie jestem nikomu potrzebna, żegnaj. Na zawsze.
LazyBones69: nie! co ty chcesz sobie zrobić?! ___! nawet o tym nie myśl!
Ty: Przepraszam, muszę iść po coś ostrego i zakończyć to wszystko.
LazyBones69: NIE. JESTEŚ DLA MNIE BARDZO WAŻNA, ROZUMIESZ?! NIGDY SIĘ Z NIKIM TAK DOBRZE NIE DOGADYWAŁEM! MASZ SOBIE NIC NIE ROBIĆ! NIE WAŻ SIĘ.

Nie odpowiedziałaś, bo byłaś załamana, zbiłaś lustro w twoim pokoju i chciałaś się już zabić, ale Sans do Ciebie znów napisał:

LazyBones69: ZALEŻY MI NA TOBIE! TEŻ SIĘ CIESZYŁEM, ŻE SIĘ SPOTKAMY I BĘDZIEMY RAZEM SPĘDZAĆ CZAS! NIE RÓB TEGO, CZEGO BĘDZIESZ PÓŹNIEJ ŻAŁOWAŁA!
LazyBones69: ____...
LazyBones69: proszę.
Ty: Nie, Sans nie mogę już być na tym świecie.
LazyBones69: CZEGO TY KURWA NIE ROZUMIESZ?! MUSISZ BYĆ NA TYM ŚWIECIE... dla mnie.
LazyBones69: Spotkajmy się dzisiaj, porozmawiamy o tym...
Ty: nie, po co...
LazyBones69: po to, abyś się kurwa nie zabiła
LazyBones69: przepraszam, to ja spierdoliłem, nie ty. nie powinienem cię tak zmuszać do powiedzenia mi prawdy.
LazyBones69: tylko nie zabijaj się, proszę...
LazyBones69: odpisz mi do cholery!

Nie odpisywałaś, uznałaś, że to nie ma sensu. Nic z tego już nie będzie.

LazyBones69: jak jeszcze jesteś, to miło było cię poznać. będzie mi ciebie brakować, szkoda, że nawet nie usłyszałem twojego głosu. mam nadzieję, że będzie ci tam lepiej, wreszcie będziesz z mamą...
Siedziałaś na podłodze i ryczałaś. Zastanawiałaś się, czy mu odpowiedzieć przez cały dzień, ale w końcu zdecydowałaś, że nie. Cieszyłaś się, że ojciec wychodzi z pracy później,
ale jednocześnie się bałaś, że jak wróci znowu Cię pobiję. Chciałaś uciec od tego wszystkiego. Po prostu nie chciało Ci się żyć. Wzięłaś kawałek potłuczonego lustra i
przybliżyłaś do nadgarstka. Nie mogłaś, coś Cię powstrzymywało. Chwyciłaś komórkę i napisałaś do Sansa:

Ty: Wiesz co to za uczucie pierdolić każdą przyjaźń? Nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela, dopóki nie pojawiłeś się Ty. Moje życie jest żałosne, za każdym jebanymrazem nie chciałam mieć kogoś  ważnego, bo wolałam być sama, ale teraz mam Ciebie, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Gdy z Tobą piszę czuje się szczęśliwa i o wszystkich złych rzeczach. Myślałam, że Cię straciłam, że już nie warto pisać. Przepraszam...
...
...
...
...
LazyBones69: nie, nie wiem co to za uczucie, ale wiem jakie to uczucie, gdy tracisz kogoś wiele, wiele razy przez jedną osobę, która kocha się z tobą bawić.
Też jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię jak siostrę, której nigdy nie miałem. cieszę się, że jednak nie odeszłaś... to nie ty przepraszaj, to ja zacząłem od ciebie wymuszać to, czego nie chciałaś mówić.
Ty: ...
Ty: Ja też się cieszę :)

Już nie odpowiedział, ale byłaś taka szczęśliwa, że napisał "kocham cię jak siostrę". Wiedziałaś, że możesz na nim polegać. Wstałaś z podłogi i pozbierałaś szkło
rękami, bo nie miałaś żadnej szczotki do zamiatania. Znaczy miałaś, ale w łazience, a ty siedziałaś w zamkniętym na kluczyk pokoju. Gdy skończyłaś sprzątać, wytarłaś
twarz ociekającą łzami, o poduszkę i zmieniłaś ubrania na piżamę. Za pół godziny wrócił ojciec, wyjątkowo zły, gdy otworzył twoje drzwi, zwinęłaś się w kłębek na
łóżku. Ku twojemu zaskoczeniu nie chciał cię uderzyć:

- Idź do sklepu - powiedział, a ty się nie odezwałaś.
- Idź do tego pierdolonego sklepu, bo zaraz kurwa stracę cierpliwość - zacisnął zęby mówiąc to.
- Ale tato jest już 12 w nocy, chce iść spać - odpowiedziałaś ze spokojem i strachem jednocześnie.
- Nie obchodzi mnie to! Już - krzyknął.
- Dobrze - powiedziałaś szeptem - ale muszę się przebrać, nie pójdę w piżamie.

Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ty zaczęłaś się ubierać w swoje dżinsy, koszulki nie zmieniałaś, bo uznałaś, że nie ma sensu. Gdy opuściłaś swój pokój, zachciało Ci
się wymiotować, czując zapach alkoholu, brudnych ubrań i starego jedzenia stojącego na stole w salonie. Ojciec wyszedł z kuchni i popatrzył na Ciebie, a po chwili
powiedział:

- Pójdziesz do supermarketu i zrobisz większe zakupy, ja nie mam siły ani ochoty, żeby teraz tam iść.
- Nie boisz się, że gdzieś ucieknę? - zapytałaś, a po chwili wiedziałaś, że to był błąd
- A chcesz wpierdol? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Znowu? Nie, dziękuje - podszedł do Ciebie i przyłożył rękę do szyi, ale po chwili puścił.
- Nie denerwuj mnie, rozumiesz? - westchnął.
- Tak, tak - zaczęłaś jak najprędzej się ubierać, aby jednak Ci nie przywalił.
- C-co mam kupić? - spojrzałaś na niego, a po chwili dał Ci listę - Całkiem tego sporo, ale wiesz, że wódki Ci nie kupię.
- Kupisz.
- Nie kupię, nie jestem pełnoletnia, dopiero za tydzień skończę 18-nastkę, ale jakbym miała już skończone, i tak bym tego nie zrobiła, bo nie możesz pić - mówiłaś ze spokojem.
- Nie widać, że jeszcze nie skończyłaś - stwierdził.
- No ok, idę - wzięłaś pieniądze i chciałaś już opuścić mieszkanie, ale ojciec Cię zawołał.

- Załóż to.
- Po co?
- Po prostu to włóż, wyglądasz obrzydliwie z tą blizną - podał Ci czarną maskę na pół twarzy. Nic nie powiedziałaś i zakładając to, próbowałaś się nie popłakać.

- GDYBY NIE TY, NIE MIAŁABYM TEJ PIERDOLONEJ BLIZNY - trzasnęłaś drzwiami.

*O kurwa, przecież jak wrócę to mi spuści taki łomot, że nie będę mogła ruszać nawet palcami*
Spojrzałaś na listę i przeczytałaś.

- 2 litry mleka
- 10 bułek
- 1 kg mięsa mielonego, wołowiny
- 5 litrów wody
- wódka, 1 litr
- papier toaletowy
- ręczniki papierowe
- mop
- ścierki z mikrofibry
- płyn do mycia podłogi
- mydło w płynie
- szynka
- pasztet, 3 puszki
- 2 kartony soku multiwitaminowego

Gdy weszłaś do sklepu, świecił on pustkami, bo kto normalny chodzi o tej godzinie do sklepu? Kupując rzeczy z listy, myślałaś o spotkaniu z Sansem, o ile w ogóle
się odbędzie. Stwierdziłaś, że napiszesz do niego później. Przechodząc koło alejki z narzędziami, zauważyłaś, że znajdują się tam wytrychy, spojrzałaś w górę,
szukając kamer. Żadnej "nie zajerestrowałaś" [hehe, dobry żarcik]. Podeszłaś i schowałaś kilka sztuk narzędzia do kieszeni. Zrobiłaś zakupy i przybyłaś do kasy:

- Dobry wieczór - przywitała się miła sprzedawczyni.
- Dobry wieczór - odparłaś i położyłaś zakupy. Gdy naliczyła wszystko spojrzała się na Ciebie:
- Przepraszam, ale po co Ci ta maska? - stanęłaś jak otępiała.
- Mój ojciec, on nie chce, abym zatruła się smogiem i mi ją kupił.
- Też bym chciała mieć takiego opiekuńczego ojca - uśmiechnęła się - Mój siedzi w więzieniu, za podrabianie pieniędzy.
- Oh, współczuję - odwzajemniłaś uśmiech, który był niewidoczny pod maską.
- Należy się 45,67.

Wyciągnęłaś pieniądze, zapłaciłaś i pożegnałaś się. Wracając wysłałaś wiadomość do Sansa:

Ty: Hej, słuchaj mam pytanie.
LazyBones69: tak?
Ty: Wiem, że po tej awanturze, nie lubisz mnie już tak bardzo, ale chciałam się spytać... Spotkanie nadal aktualne? ;)
LazyBones69: nie gadaj głupot...
LazyBones69: nadal cię bardzo lubię, a to tej awanturze zapomnijmy, co?
Ty: Huuff, tak się cieszę.
LazyBones69: A co do spotkania, chciałbym się umówić ;)
Ty: SUPER! To jak, w moje urodziny o 17?
LazyBones69: no pewnie
Ty: Dobra, chciałam tylko to. Kończę, bo cholernie mi zimno w ręce.
LazyBones69: Gdzie jesteś?
Ty: Wracam ze sklepu.
LazyBones69: ok. tak więc nie zadręczam cię pisaniem ze mną. do zobaczenia ;)
Ty: Do zobaczenia :*

Znowu czułaś te motylki w brzuchu, myśląc o spotkaniu, które odbędzie się już za tydzień. Wracając do domu przyglądałaś się listkom, spadających z drzew. Były one czerwone, żółte, a niektóre jeszcze zielone. Kochałaś jesień, zapach deszczu w powietrzu, kolorowe piękne liście i błyszczące kasztany, leżące na trawniku, a do tego jeszcze twoje urodziny. Po prostu - idealnie. Przez resztę drogi powrotnej zbierałaś liście, przyglądając się dokładnie im kolorom i kształtom, spodobał Ci się jeden,
był wiśniowo - śliwkowy. Postanowiłaś, że jego zabierzesz do domu, a resztę wyrzuciłaś koło drzewa. Weszłaś do mieszkania i krzyknęłaś - Jestem - ale nikt nie odpowiedział.
Zauważyłaś ojca siedzącego na swoim fotelu w zupełnej ciemności.

- Tato, wszystko ok? - zapytałaś z niepewnością.
- Nie -odpowiedział stanowczo - Nie spodobało mi się twoje zachowanie, kiedy wychodziłaś - wstał i powoli do ciebie podchodził.
- Przepraszam... nie będę już tak robić, tylko nie bij mnie, proszę - krzyknęłaś ze strachem w głosie.
- Muszę Cię ukarać - powiedział z zaciśniętymi zębami - Wspomniałaś, że to przeze mnie masz JEDNĄ bliznę - podkreślił jedną.
- Co ty chcesz zrobić?! Tato! - bałaś się. Poszedł do kuchni, a wychodząc z niej trzymał nóż w ręce.
- Będziesz miała DWIE blizny - śmiał się jak opętany, a ty uciekłaś do swojego pokoju. Trzymałaś drzwi, ale to on okazał się tym silniejszym i otworzył jednocześnie popychając cię. Stał nad Tobą i już miał przejechać nożem po twarzy, ale upadł nagle na podłogę. Siedziałaś oszołomiona, patrząc się na ojca. Po chwili wstałaś i pobiegłaś do drzwi wyjściowych, ale były zamknięte na dolny zamek, więc poszłaś do łazienki i tam się ukryłaś. Bałaś się jak nigdy dotąd. Co jak cię zabiję albo okaleczy na całe życie? Minęło 15 minut i nie słyszałaś ojca. Wyszłaś po cichu z łazienki, a on leżał skulony na podłodze. Płakał, śmiał się, przepraszał, bił się po głowie i mówił do kogoś, ale nie do ciebie. Chcąc wykorzystać okazję, schyliłaś się po ostre narzędzie leżące tuż przy nim. Wysunęłaś rękę i prawie wzięłaś, ale poczułaś uścisk na nadgarstku. Jego ręka przylegała bardzo mocno do twojej. Spojrzałaś na jego oczy, były pełne nienawiści. Odepchnął cię znowu i wstał, biorąc nóż, ale puścił go i zaczął szlochać.

-NIE, JA NIE MOGĘ TEGO ZROBIĆ! TO JEST MOJA CÓRKA! ZROZUM TO! - chwila ciszy - NIE MÓW MI TEGO, NIE CHCĘ TEGO NAWET SŁYSZEĆ, OBIECAŁEM JEJ! - znowu chwila ciszy -
NIE MOGĘ JEJ ZABIĆ! - gadał do kogoś, ale ty wciąż nie wiedziałaś do kogo. Dalej już nie słyszałaś co mówi, bo poszedł do innego pokoju. Poszłaś za nim.

- Tato, z kim rozmawiasz? - spytałaś niepewnie.
- SPIERDALAJ! - powiedział demonicznym wręcz głosem, a ty stałaś dalej, patrząc na niego.
- NIE MÓW TAK DO MOJEJ CÓRKI! - znowu odezwał się sam do siebie - CZEMU? BO NIE MOŻESZ!

Podeszłaś i przytuliłaś się do niego, aby się uspokoił, ale cię odepchnął. Poszłaś do pokoju, bo nie chciałaś, aby znowu wyleciał na ciebie z nożem.

****************
6 DNI PÓŹNIEJ

Jutro mają być twoje urodziny i zarazem spotkanie z Sansem. Przygotowałaś wszystkie ubrania, kosmetyki, jakimi się miałaś pomalować i perfumy, twoje ulubione -
"Gabrielle Chanel". Dostałaś je od wujka na Święta Bożego Narodzenia, był bogaty, więc często dostawałaś od niego bardzo drogie prezenty, takie jak perfumy, iPad
i iPhone, może w tym roku dostaniesz X'a na urodziny. Od akcji z nożem nic się nie zmieniło, nadal cię bił i rzadko wypuszczał z pokoju, ale gdy chciałaś wyjść do
toalety, albo się wykąpać, musiałaś zapukać, aby ci otworzył. Kiedy przygotowałaś wszystko na dzień jutrzejszy, zastukałaś w drzwi, a ojciec przyszedł i otworzył,
wyjątkowo zły.

- Czego chcesz? - warknął.
- Chce się spytać, czegoś...
- No, słucham? - spojrzał pytająco.
- Tato, bo mam kolegę, bardziej przyjaciela, którego poznałam w internecie i jutro są moje urodziny, więc chce się ze mną spotkać i wyjść do jakiegoś bar--
- Definitywnie nie - przerwał ci
- Ale tato... - zrobiłaś swoje oczki szczeniaczka.
- Nie - trzasnął drzwiami tuż przed twoim nosem.

*Nie będziesz mnie wiecznie więził, pedale*

Usiadłaś na łóżku i chwyciłaś komórkę, by napisać do Sanesa:

Ty: Hej, słuchaaaaaaj, bo mieliśmy spotkać się o 17, co nie?
LazyBones69: no tak, a co?
Ty: A możemy trochę na później przełożyć to spotkanie?
LazyBones69: no pewnie, o pół godziny?
Ty: Nie za bardzo
LazyBones69: no to, o której chcesz się spotkać?
Ty: 23
LazyBones69: cooooooooo? nie powinnaś być wtedy już w domu?
Ty: Nie w końcu kończę osiemnaście lat, więc mogę wyjść na całą noc.
LazyBones69: no ok, skoro o tej ci najbardziej pasuje...
Ty: Dzięki ;)
LazyBones69: nie ma sprawy, dla ciebie wszystko, ślicznotko ;)
Ty: <3

Nie chciałaś wiecznie siedzieć w pokoju i słuchać się ojca-tyrana, który próbował cię niedawno zranić ponownie w twarz. Siedziałaś i myślałaś o planie ucieczki, kiedy
telefon wydał dźwięk wiadomości. Wstałaś i podeszłaś do biurka, gdzie leżała twoja komórka. To była wiadomość od wujka Darka (brata twojej matki), a pisało w niej:

"Witaj moja mała księżniczko! Kończysz jutro wreszcie osiemnastkę, więc pomyślałem, że może chciałabyś spędzić u nas ten weekend (urodziny wypadały ci w piątek)
i spędzić trochę czasu ze starym, kochanym wujkiem. Odpisz szybko, buziaczki od cioci i wujka."

Chciałaś bardzo wpaść, ale wolałaś spędzić ten czas z Sansem, więc odpisałaś:

"Wujku, wiesz jak bardzo Cię kocham i chciałabym wpaść, ale nie mogę. Może przyjadę za tydzień, ok?"

Nie zdążyłaś odłożyć telefonu, a już zawibrował:

"No dobra, w końcu to Twoje urodziny. Tak, jak najbardziej przyjedź za tydzień. Wszystkiego najlepszego i schlej się aż do nieprzytomności!"

"Dzięki wujku, kocham Cię :*"

Wujek był najlepszym wujkiem, jakiego mogłaś sobie wymarzyć. Kochałaś go, a on ciebie. Położyłaś komórkę na biurko i dalej myślałaś o planie ucieczki.

*Ojciec pewnie jak zwykle jutro wróci schlany z pracy i będzie spał jak zabity. Wyskoczę przez okno. NIE! Mogę złamać sobie wtedy nogę...*

Olśniło cię.

*Przecież ja mam wytrychy! Ja pierdolę! Obejrzę poradniki na YouTube i jakoś się stąd wydostanę!
Tylko został problem z drzwiami wyjściowymi, które zamykał na noc, hmmm. Może wyjdę z pokoju pod pretekstem potrzeby, a jak będę wracać, ukryję kluczę do kieszeni.
By było łatwiej, gdyby miał też kluczyk do mojego pokoju przy nich, ale zawsze trzyma go przy sobie, jak jebany strażnik pilnujący więźnia*

_________________

Następnego dnia, 19:00
Udało ci się zdobyć klucze i nic nie zauważył.

_________________

21:47
Ojciec już dawno zasnął, a ty zaczęłaś się ubierać.

_________________

22:15

Wszystko było przygotowane, ale jeszcze musiałaś się wydostać z pokoju. Wzięłaś wytrychy i włożyłaś ostrożnie do zamka, by go nie obudzić. Złamał się, chwyciłaś kolejny.
Też się złamał. Byłaś cholernie zła, został tylko jeden. W nim cała nadzieja. Po chwili męki i strachu udało się! Otworzyłaś drzwi i wyszłaś po cichutku. Spojrzałaś
do pokoju ojca, spał. Ręce ci się trzęsły, kiedy otwierałaś drzwi wyjściowe.
Wyszłaś. Chwilę biegłaś, aby oddalić się od domu.

*Wreszcie jestem wolna...*
Share:

Undertale: Gra w kości -Doświadczenie rozrywające serce [The Skeleton Games - A heart warming experience] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
-C-co?! – krzyknął Sans. Starał się nie myśleć zbyt o tym co powiedziałaś, ale już czuł jak magia wędruje mu do twarzy. Nie rumień się.. Nie rumień się…. Po chuj on się rumieni! Wie, że nie o to ci chodzi. P-pewnie chcesz na nią spojrzeć! Ludzie nie mogą sami sobie wyciągnąć dusz, więc proszenie innych o zrobienie tego nie znaczy nic więcej! No i nie obchodzi go to co miałaś na myśli! Jesteś tylko człowiekiem z głupią ludzką duszą… Odwróconą jak wszystko.. Ma to kurwa w DUPIE!
-Łoł, Czacho – powiedziałaś patrząc na jego twarz – Spokojnie. Tym razem nie próbuję się z tobą droczyć.
-Z-zamknij się! To przez to.. j-jak to powiedziałaś, dobra! … P-pomyślałem, przez ciebie o czymś innym!
-Oh? – wyszczerzyłaś się – A o czym?
-O niczym! Czy… nie mówiłem ci, abyś nie mówiła takich rzeczy! Po chuj mnie o to prosisz?
-Heh heh… ojej… Nie o to mi chodziło. Ja tylko.. uh… Pamiętasz jak użyłeś na mnie niebieskiej magii wczoraj? Po prostu musiałam ci zaufać i zadziałało.
-Zaraz? Co! Wszystko co musiałaś zrobić to mi zaufać? – był zaskoczony
-Dokładnie!
-Zaufać w tym jak atakowałem cię niebieską magią?
-Cóż, nie używałeś jej aby mnie zaatakować. Użyłeś jej do czyszczenia
-No i co z tego! Nie chodź sobie ot tak po prostu i nie ufaj potworom kiedy te cię atakują! Nie możesz opuszczać w ten sposób gardy!
-Heh.. wybacz, ale.. – uśmiechnęłaś się przebiegle patrząc na niego – Zawsze ci ufałam Czacho – z jakiegoś powodu jego twarz zajaśniała bardziej jak popatrzył na Ciebie – Heh… ale jesteś czerwony! – próbowałaś się nie śmiać. Natychmiast odwrócił głowę.
-Z-zamknij się!... Tylko… Co do kurwy! Nie mów takich rzeczy!
-Nie – przysunęłaś się bliżej – Będę mówić tak długo, jak zaczniesz akceptować moje komplementy
-To nie komplement! Robisz sobie teraz ze mnie jaja!-Niby jak? Przecież ci ufam!
-DOBRA! Mniejsza! Zamknij się już! – powiedział patrząc na swój laptop, poprawił kurtkę i chwycił za myszkę, poprawił poduszkę, ogólnie układał się przed nocą spędzoną na graniu. 
-Więc.. uh… - powiedziałaś normalnie – Zrobimy to… czy?
-Kurwa! Mówiłem, abyś o to nie pytała!
-Ale chcę wiedzieć jak wyglądają moje statystyki! – zawodziłaś. Sans popatrzył na Ciebie
-Oh – zrozumiał – D-dlaczego nie powiedziałaś tego od razu?! – To nadal dziwne pytanie… Właściwie to bardzo dziwne. Są tylko dwa powody przez które potwór powinien wyciągać duszę potwora… Sans umiał robić tylko w jednym z dwóch przypadków. Podczas starć, sprawdzanie duszy drugiego, ale tylko po to aby zobaczyć jak się wzajemnie pozabijać, nie po to aby upewnić się o stanie drugiego. Potwory same mogą sprawdzić swoją duszę i nie potrzebują niczyjej pomocy. No i nikt nie ufał nikomu na tyle, aby pozwolić sprawdzić duszę. W taki sposób można łatwo dać się zabić. 
-Co.. – prychnęłaś – Naprawdę myślałeś, że chodziło mi o coś w stylu, proszę Czacho, powiedz mi wszystko o rypaniu się dusz
-NIE myślałem TAK! – warknął – Tylko.. tylko..myślałem, że znowu chcesz pobawić się moją magią czy coś…
-Cóż, na to zawsze mam ochotę. – westchnął i uderzył się ręką w czoło.
-A po co chcesz zobaczyć te statystyki?  - uniosłaś twarz uśmiechając się
-No weź Czacho… Tylko mi nie mów, że sam nie jesteś ciekaw. 
-Dobra, w-więc.. muszę tylko… ją wyjąć
-Um.. jasne… jak już będziesz gotowy. – Oboje siedzieliście na podłodze skupieni na sobie, a Ty czekałaś. Sans cicho drapał się po czaszce zamyślony. – Uh.. Czacho? – zaczynałaś się trochę niecierpliwić widząc jak walczy z nerwami
-Daj się przygotować, dobra? – przerwał.
-Rób to co zawsze jak chcesz, aby wyszła
-Mam cię zaatakować?!
-Nie atakowałeś mnie, kiedy używałeś niebieskiej magii
-To nadal był atak… Nie używałem go aby cię skrzywdzić… - zatrzymał się na chwilę nim spojrzał na dół - … Specjalnie.
-Powiedziałam, że nic mi nie jest – poklepałaś się po biodrze – Widzisz? Ledwo zauważyłam to co się stało – nadal unikał spojrzenia – Czuję się znacznie gorzej za to, że zniszczyłam ci sufit, niż przez to, że wbiłam sobie szkło, więc nie martw się – nie chciał na Ciebie patrzeć – No i za drugim razem było czadowo! Naprawdę warto było wpaść na szkło! – Sans w końcu westchnął
-D-dobra! Mniejsza.. Spróbuję… spróbuję to zrobić bez myślenia o atakowaniu cię tym razem. – zamyśliłaś się
-Przecież sam możesz wyciągnąć swoją duszę… zrób na mnie to samo co na sobie – znowu westchnął
-Nie rozumiesz jak to gówno działa. Musisz się skupić aby ją wyciągnąć, ale w przypadku innych osób nie działa to tak samo
-Hm.. A co jeżeli.. powiesz mi o czym powinnam myśleć, a ty użyjesz magii aby ją wyciągnąć? – trzeci raz westchnął
-To najgłupsze chujostwo jakie robiłem. Co za pojebany gatunek który nie potrafi sam wyciągnąć swojej duszy?
-Wiesz, sama nie wiem… może żyjące stworzenie bez kropelki magii? 
-DOBRA! Spróbujmy! – zaczynał się denerwować
-Dobra.. więc… - pochyliłaś się lekko – O czym powinnam myśleć?
-Wiesz.. skup się na sobie… Tylko – zamyślił się na chwilę – Zazwyczaj ja myślę o tym jakbym chciał na siebie spojrzeć… 
-Więc… mówimy o spojrzenie na siebie jakby w lustro, czy spojrzenie na siebie jak na siebie? A może ja mój koncept? O! A może..
-Koncept! Mówiłem już, że tak działa magia. Więc… pomyśl tak jakbyś chciała popatrzeć na to kim jesteś. Twoja dusza to kumulacja całego twojego istnienia, więc.. myśl jakby…. Mniejsza!
-Więc.. mam myśleć o małym pomarańczowym serduszku..
-NIE! To tylko manifestacja fizycznej formy. Mówiłem o tobie!
-Ale… co to znaczy? Jak mam siebie wyobrazić?
-Jak gówno którym jesteś! Dlaczego to dla ciebie takie kurewsko trudne|?! 
-Nie wiem! Nie myślałam za bardzo o swojej kumulacji! – Sans westchnął raz jeszcze
-Za jakie kurwa grzechy.. 
-Ej! Nie bądź chamski. Próbuję zrozumieć, aby zrobić to dobrze
-Więc.. – szukał słów- W-wyobraź sobie, że ze sobą rozmawiasz… Zapytaj się.. jak się masz .. i.. no wiesz… jak się czujesz..
-Hm.. – Wyobraź sobie, że ze sobą rozmawiasz. Sobą, osobą którą jesteś. Nie osobą którą chciałabyś być, ani taką jaką udajesz, że jesteś. Tylko… sobą. - Uh.. dobra.. Chyba um… chyba zaczynam rozumieć – wstałaś. Znowu westchnął
-Dobra.. więc myśl tak a ja.. – zatrzymał się marszcząc brwi – Co ja kurwa mam robić z własną magią?! – schował twarz w rękach warcząc – GaaaAAAH!!! Nie powinno się wyciągać dusz innych osób jeżeli nie chce się z nimi walczyć! Poważnie! Dlaczego nie możesz zrobić to sama?! To kurewsko dziwne!
-Po prostu spróbujmy!
-Nie wiem nawet co mam kurwa próbować! Trzeba się skupić na czymś, a potem użyć magii! Na czym się mam kurwa skupić?!
-Nie wiem.. może na wyciągnięciu mojej duszy?
-Gaaahhh! Dobra! Miejmy to kurestwo za sobą! – oboje osiedliście ponownie próbując się przygotować właściwie. Musisz myśleć o sobie. Myśl o rozmowie ze sobą, zapytaj siebie jak się czujesz. To nic trudnego. Skup się i nie skupiaj na niczym innym – G-gotowa? – zapytał unosząc rękę. 
-Tak – czerwień otoczyła koniuszki jego palców potem całą dłoń. Czekał chwilę, aż magia się uzbiera nim skierował rękę w stronę Twojej piersi. Potem, wyglądało to tak jakby próbował złapać coś przed sobą, powoli zaciskając palce. Szybko przypomniałaś sobie, aby się na sobie skupić. Nie myśl o jego wspaniałej magii jakiej używa przed Tobą. Myśl o sobie. Chciej sprawdzić swoją duszę.
-Ch-cholera.. nie mogę złapać – mruknął ponawiając gest dłonią. – Oh… no i powinnaś myśleć też o tym, że mu ufasz. Wcześniej zadziałało. Zaufaj mu, pozwól wyciągnąć duszę. Twoją… ty… on Cię nie skrzywdzi. Cóż.. nie specjalnie. No i nie może zrobić ci krzywdy, nawet gdyby próbował. Pewnie boi się bardziej niż Ty. Pozwól mu złapać duszę… Pozwól mu… złapać siebie. Poczułaś pociągnięcie na sercu. Jakby coś chciało je wyciągnąć. Tym razem było gorąco. Naprawdę. To.. zupełnie inne uczucie niż pamiętałaś.
-Haaah – stęknęłaś patrząc jak pomarańczowa dusza zaczęła wyłaniać się z Twojej piersi. Z jakiegoś powodu.. czułaś, że tak nie powinno być. Twoje serce biło mocniej, miałaś krótszy oddech. Tak zawsze się dzieje, kiedy ją wyciąga? Nie pamiętasz. Jedyne co wiesz, to to, że Twoje ciało jest naprawdę, naprawdę gorące. Może wyciągnął ją źle? Dlaczego jest tak gorąco? – Czacho – jęknęłaś – Myślę… nngh… że wyszła źle.. – poczułaś, jak kręci Ci się w głowę i osunęłaś na ziemię. Dyszałaś i zacisnęłaś ręce na dywanie. Czułaś, że musisz się czegoś złapać, do czegoś przytulić, a dywan miałaś na wyciągnięcie ręki.
-CHOLERA! – słyszałaś jego krzyk
-Czacho.. hahh… co się dzieje? – stękałaś próbując złapać oddech i uspokoić serce w piersi. Tak nie powinno się dziać. Całe Twoje ciało było takie gorące i .. poczułaś dziwne uczucie między nogami. Oh…. O nie… - Czacho, wsadź ją! – zaczynałaś lekko panikować
-Próbuję! – krzyczał. Czułaś jak coś pcha na Twoją pierś. Pcha Twoje serce. – Nie… nie mogę – brzmiał na przerażonego
-Co?!
-Nie chce wrócić, nie mogę jej już nawet złapać!
-Więc co? Zostawisz mnie tak!
-Nie wiem kurwa! Nie mogę tego zrobić!
-Możesz!
-Nie mogę! Dlatego nie chciałem tego robić! Wszystko spierdolę!
-Czacho! Haah… Możesz to zrobić – przekręciłaś się na dywanie – Ufam ci… ahh… pamiętasz?
-Ja nie.. 
-Czacho! – kręciłaś się, serce biło Ci jak szalone. Czułaś, jakby uczucie się powiększyło. Czułaś każdy milimetr ubrania jakie miałaś na sobie. Każdy najmniejszy włosek na dywanie. Wszystko było… tak bardzo… Zmusiłaś się, by podnieść powieki i spojrzeć na przerażonego potwora przed sobą. Jego czarne oczodoły wpatrywały się we własne ręce. – Nie zostawiaj mnie tak! Nic się nie dzieje. Spokojnie. Uda ci się – mówiłaś próbując go uspokoić. Dyszał ciężko, pot spływał mu po twarzy. Zacisnął ręce w pięści, kość o kość zaczęła nie miło skrzypieć, zaś jego ucisk powiększał się i powiększał. – Sans! – krzyknęłaś chwytając go za rękę – Nie czas na to! Jestem na podłodze i czuję się naprawdę, naprawdę dziwnie. Musisz się skupić! – zareagował i oprzytomniał gdy go dotknęłaś, nie tylko wróciły mu źrenice, ale skupił się na Twojej ręce. – A-a-a jak to wszystko się skończy – jęczałaś – Zagramy w jakąś fajną grę,… hah.. a jak będziemy w nią grać… to sobie z ciebie pożartuje…
-Pieprzyć to.. – powiedział kiedy na ciebie spojrzał
-Nie… nie dzisiaj.. hnggg… no i nie interesujesz się ludźmi, pamiętasz? A teraz skup się na mojej duszy i wsadź ją!
-D-dobra – nadal na Ciebie patrzył
-Proszę, teraz! – im dłużej się patrzył na Ciebie, tym bardziej się niecierpliwiłaś. Zaczął się rumienić.
-R-racja! -  Puściłaś jego rękę i natychmiast ją zabrał. Powoli uniósł ją w powietrze pokrywając ją ponownie magią. Wziął głęboki wdech, skupił wzrok na pomarańczowej, świecącej duszy nad Twoją piersią. Zamknął oczy i szybkim ruchem nadgarstka, poczułaś jak coś ściska Twoje serce i wszystko było jak powinno. Dziwny płomień przeszywający Twoje ciało znikł, tak samo jak doznanie na ciele.
-Haaah –stęknęłaś ostatni raz powoli odzyskując oddech. Leżałaś na dywanie jeszcze chwilę, próbując zrozumieć to co się właśnie stało. Cóż… Chyba jesteś o krok bliżej aby zrozumieć to w jaki sposób potwory się rozmnażają. No i jesteś pewna, że znasz już odpowiedź na pytanie czy ludzie i potwory są w stanie zejść się w seksualny sposób. To było bardzo… bardzo.. intensywne.
-P-przepraszam – usłyszałaś cichy szept
-Mówiłam, nic mi nie jest… daj mi tylko chwilę
-N-naprawdę spierdoliłem..
-Czacho! – krzyknęłaś podnosząc na niego głowę.  Jego cała twarz była czerwona, schowana jak się da w futrze kurtki. – Phht! Hahahaha – zaśmiałaś się patrząc na niego – Dlaczego to ty się wstydzisz? – usiadłaś – To nie ty turlałeś się po podłodze i jęczałeś! – rumienił się jeszcze bardziej.
-N-nie chciałem… - nadal nie patrzył na Ciebie
-Uh.. jasne.. – zaśmiałaś się mocniej – Ale uh.. Wydaje mi się, że to było trochę niegrzeczne Czacho. Powinieneś mi powiedzieć jak wasz dziwny potworzy seks działa nim spróbujesz go na mnie.
-Nie próbowałem go na tobie! Ja.. ja tylko.. Mówiłem, że nie powinno się wyciągać duszy kogoś jeżeli nie chce się stanąć z nim do walki… albo z-złączyć fizycznie! Moja magia musiała pomyśleć, że chciałem… - i z tymi słowami zarumienił się jeszcze bardziej. 
-Oh? – opuściłaś powieki do połowy – A o czym myślałeś, kiedy wyciągałeś moją duszę?
-O NICZYM! – krzyknął natychmiast – Próbowałem skupić na wyciągnięciu jej!
-Hm? – pochyliłaś się próbując spojrzeć mu w oczodoły.
-Naprawdę! – uciekł wzrokiem
-Dobra, ale… wiesz… musisz wziąć odpowiedzialność..
-Co?!
-Zrobiłeś coś bardzo zboczonego… i chciałeś mnie tak zostawić
-Nie chciałem! Mówiłem tylko, że to nie chciało wrócić! Ja.. ja nie chciałem..
-Nie.. musisz ponieść karę -  jego oczy zadrżały gdy usłyszał ostatnie słowo – Nie ruszaj się – powiedziałaś podpierając się rękami. Próbował uciec, ale go chwyciłaś za twarz
-Puszczaj! – wyrywał się, ale trzymałaś go mocno. Kciukiem drugiej ręki delikatnie potarłaś mu policzek.
-I.. ukarany – puściłaś go, szybko odsunął się od Ciebie kładąc rękę na policzku. Ty tym czasem zlizałaś z kciuka żółtą maź. Musiał przegapić kropelkę musztardy z jajek uznałaś, że nie możesz dłużej patrzeć na jego brudną buzię.
-J-ja-ja-a mówiłem ci, abyś nie żarła gówna z mojej twarzy! – krzyknął nadal nie patrząc na Ciebie. 
-Dobrze więc, że to nie było gówno – uśmiechnęłaś się. Nie patrzył się nadal i zaczęłaś czuć się nieco niezręcznie. – W-w każdym razie… Już rozumiem o co ci chodziło kiedy mówiłeś, że wyciągnięcie duszy nie chcąc z kimś walczyć jest inne.
-T-taa.. ale zazwyczaj musisz być w nastroju, aby to robić… w-więc nie przypuszczałem, że.. Ja nigdy tego nie robiłem, więc..
-Cóż.. ta.. jesteś prawiczkiem. – Podejrzane, ale nie popatrzył na Ciebie. Nadal unikał Twojego spojrzenia. – Czacho. Nie jestem zła. Ostrzegałeś mnie, a ja nie słuchałam
-Wiem!
-Więc.. spójrz na mnie.
-N-nie mogę!
-Jak to, nie możesz? – zapytałaś przysuwając się. Zabrał rękę i przekręcił się aby nie widzieć Cię – Czacho? … ej.. Ja uh… powiedziałam coś dziwnego jak byłam na ziemi?
-Nie… J-ja tylko… T-to coś innego – znowu się przekręcił kiedy próbowałaś znowu zastawić mu pole widzenia.
-Co? – zapytałaś blokując mu ręką możliwość ponownego uniknięcia patrzenia na Ciebie. 
-Nic
-Co Czacho?!
-Nic!!!
-Powiedz mi o co chodzi!
-Dziwnie śmierdzisz, dobra!!!
-Huh?
-Wsadziłem twoją duszę.. ale nadal śmierdzisz! – przestałaś się ruszać. On.. czuje coś… Coś co zaczęło się kiedy… zaczął wyciągać Twoją duszę.. Poczułaś jak twarz Ci się rumieni, kiedy zdałaś sobie sprawę co to jest. Sans na chwilę zerknął na Ciebie – Co! Co to jest?!
-Nic.. uh… Zaraz… zaraz wrócę – wstałaś
-Co się stało? – krzyknął.
-NIC! – krzyknęłaś wbiegając do ubikacji. Nie przeszkadzało Ci to, że widział jak wijesz się i jęczysz na dywanie.. Ale z jakiegoś powodu.. Za bardzo wstydziłaś się, by powiedzieć mu, że pociekło Ci bardzo i teraz musisz zmienić majtki…
Share:

Undertale: Diabelska karuzela - Nowy dom [opowiadanie interaktywne]

Autor okładki: Reitiri
Notka od autora: Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott. Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny żywiołak ognia imieniem Grillby. 
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka. 
Autor: Yumi Mizuno

Spis Treści
Nowy dom (obecnie czytany)
W lewo? Nie, nie. Lepiej w prawo. Odrobinę. Troszeczkę. Teraz przekręcić... nie nie, za bardzo. Mmmm gotowe. Wazonik stoi jak trzeba. Poprawiłaś goździki i sprzątnęłaś kilka opadłych płatków. Zaczynają więdnąć. Będzie trzeba kupić nowe. A skoro o tym mowa. Sprawdziłaś czas na zegarku jaki miałaś na nadgarstku.Masz jeszcze dość czasu, aby zrobić zakupy.
Zeszłaś schodami w dół, wzięłaś kurtkę z wieszaka. Lato się kończy i jesień zaczyna dawać o sobie znaki. Sprawdziłaś czy masz klucze, telefon, portfel, ostatni raz poprawiłaś włosy nim wyszłaś z mieszkania i wsiadłaś do auta. Tak. Prowadzisz. To Twoje auto. Znaczy się, ojciec ci je kupił kilka lat temu, ale jest w naprawdę dobrym stanie i lubisz je. Stare, dobre audi. Trzeci raz jesteś na zakupach w tym miasteczku. Przywykłaś do mieszkania w wielkim mieście, w takim się urodziłaś i wychowałaś. Pomysł z wyprowadzką nie był Twój, ale nie oznaczało to tego, że nie przywitałaś go z entuzjazmem. Odkąd pamiętasz coś ciągnęło Cię do niewielkich mieścin, gdzie każdy dobrze zna każdego, a przechodniowi na ulicy możesz mówić cześć bez skrępowania. Położona u podnóży góry Ebott miejscowość o tej samej nazwie już kilka lat temu pojawiła się na rynku sprzedaży i wynajmu mieszkań. Po tym jak rząd dał wszystkie prawa potworom, oraz tereny Ebott na własność, te szybko zaczęły działać. Oferowały za godziwe pieniądze możliwość zamieszkania w domach jakie rząd postawił dla nich. Nie wiesz dokładnie dlatego państwo miałoby postawić więcej domów, niż jest potworów, ale, czy to ważne?
Mało kto chciał dzielić przestrzeń z nimi, z czasem to się jednak zmieniło. Dlatego teraz, kiedy chodzisz między regałami z przyprawami i makaronem witają Cię mieszane twarze. Przeważają ludzie, oczywiście, ci co zapragnęli mieszkać u boku potworów, oraz ci, których skłoniło co innego. Tak chcesz myśleć. Takie myślenie jest... wygodne.
Dzisiaj na kolacji będzie gość. Twój mąż zaprosił właściciela mieszkania. Dlatego musisz się postarać. Pieczeń jakąś? Nie, nie zdążysz z tym do wieczora. Dobra pieczeń potrzebuje doby przynajmniej.. Trzeba wziąć coś pożywnego, dobrego, niezbyt taniego, aby nie pomyślał, że jesteście skąpi, ale też żadne krewetki z kawiorem, aby nie pomyślał, że macie za dużo pieniędzy. Heh. Indyk? Albo nie. Z lodówki wyciągnęłaś niemal w całości zrobioną całą kaczkę w jabłkach. Wystarczy wsadzić do piekarnika! Ale co, jeżeli gość nie lubi mięsa? ... Zmarszczyłaś brwi i chwyciłaś za telefon. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się Twój mąż.
-Coś się stało kochanie? Jestem teraz w pracy i nie bardzo...
-Nie, nie, znaczy się tak. Jestem w sklepie i zastanawiam się, czy nasz gość .. no czy jest coś co lubi, albo czego nie lubi? Chcę zrobić kaczkę, ale nie wiem czy...
-Cokolwiek nie zrobisz wiem, że mu posmakuje, bo wszystko co robisz jest przepyszne - jego głos był taki miłym, zaś słowa wywołały uśmiech, lecz.. nie tego oczekiwałaś.
-Um, dobrze, to ja ci już nie będę przeszkadzać. Pa
-Pa kochanie!
Ech. Dobra. Zrobisz sałatkę jarzynową i jakieś przystawki do tego. Jak nie będzie chciał to się nie zmarnuje. Twoja dorastająca córka zawsze ma wilczy apetyt. Wrzuciłaś do wózka jeszcze kilka produktów, których nie planowałaś kupić, no ale ej, ta deska do krojenia jest świetna no i w promocji. Tak. Koszyk też się przyda... Do czegoś... Znajdziesz dla niego zastosowanie jak tylko wrócisz do domu. I o, czy mają chrupki w promocji/ Twoja córka zawsze się nimi zajada kiedy się uczy. Tak. To na cele edukacyjne. Dla jej dobra. Dobra, nie chodź już po tym sklepie, bo znowu przepuścisz za dużo pieniędzy.
Wróciłaś do domu i położyłaś siatki z zakupami na stole w kuchni. Teraz byłaś zmęczona, zaś wizja rozpakowania ich i gotowania nie była przyjemna. Zerk na godzinę. Dobrze, weźmiesz kilka wdechów, odsapniesz sobie i bierzesz się do roboty. Dzisiaj Piotruś odbiera Aide ze szkoły. Nie musisz się więc śpieszyć.
Znaczy się musisz, bo po odebraniu jej ze szkoły pewnie pójdzie do właściciela domu, ech. Pora wstawać, koniec przerwy.
Kaczka w piekarniku, dodałaś trochę swoich przypraw, abyś przynajmniej się okłamywała, że w jakikolwiek sposób się do niej dołożyłaś. Sałatka zrobiona. Koszyk okazał się świetnym miejscem, w którym teraz trzymasz wszystkie przyprawy. Wyrzuciłaś starą deskę do krojenia i postawiłaś nową. Jesteś genialna.
Zerk na zegarek. O, zaraz Piotruś będzie kończył pracę. Ty masz ten kwadrans albo dwa, dla siebie, dlatego też postanowiłaś usiąść na kanapie i wyłożyć nogi na stół. No co! To wygodna pozycja, a skoro nikt nie widzi, to co Ci szkodzi? Mmmm miło. Albo i nie. Telefon.
-Tak pączuszku?
-Przepraszam za tamto - Piotrek jechał właśnie miał cię na głośnomówiącym, bo słyszałaś samą siebie - Nic nie wpadło mi do głowy, główny system padł w komputerze i musiałem...
-Nic się nie stało, poradziłam sobie. Nie powinien narzekać. Jak się właściwie nazywa ten, którego będziemy dzisiaj dokarmiać? - wstałaś  i podeszłaś do lustra. Trzeba będzie się przebrać i poprawić makijaż.
-Grillby. Polubisz go. Jest taki.. dusza człowiek! Znaczy nie człowiek - zaśmiał się pogodnie - ale wiesz co mam na myśli.
-Tak wiem wiem - uśmiechnęłaś się czule - Za ile będziesz?
-Teraz to skręcam w ulicę przy której Ai ma szkołę. Za... - pauza krótka, chyba sprawdza godzinę - ... za jakieś dwanaście, trzynaście minut będzie dzwonek.
-Czyli w ciągu dwudziestu będziesz ją miał. Chce ci się tyle czekać kochanie?
-Oczywiście, to dla mnie żaden problem - jakieś szmery. Słyszałaś, że wyłączył silnik. - A więc, co masz teraz na sobie? - O nie, znooowu z tym . Uśmiechnęłaś się lekko rumieniąc
-Jesteś tego pewny?
-Jestem pewny tego, że od dziesięciu godzin siedziałem w robocie - westchnął - I nie mogę się doczekać aż cie znowu spotkam. Pozwól mi pomarzyć.
-Pomarzyć?
-Tak. Pomarzyć.
-A więc mam na sobie strój różowego jednorożca. - zaśmiałaś się, on też się śmiał. - Ale nie, poważnie, w sumie to mi się przydasz.
-O, chcę ci się przydawać. A do czego tym razem?
-Nie wiem co na siebie założyć
-Nie zakładaj nic! To mój ulubiony twój strój.- wywróciłaś oczami, czułaś, że znowu się rumienisz. To takie niezwykłe, mimo tylu lat znajomości, niemalże od pierwszych lat Twojego życia Piotr gdzieś tam był. A mimo to, nadal jego teksty sprawiają, że rumienisz się jak mała dziewczynka.
-To później, ten strój jest zarezerwowany.
-Dla kogo?
-Dla ciebie kretynie - znowu się zaśmiał - Ale poważnie, jak myślisz, w co powinnam się ubrać?
-No nie wiem, w kolię z brylantów, o i pożycz od królowej Anglii ten strój jaki miała na sobie ostatnio, wyglądałabyś w nim lepiej niż ona, zdecydowanie. - zaśmiałaś się cicho, skrępowana i jednocześnie w dobrym humorze. On jest taki pozytywny
-Wybacz, obraziła się na mnie po tym jak zjadłam jej lody. A teraz poważnie. Nie chcę się stroić jak mrówka na święto lasu, bo pomyśli, że przesadzamy. Nie chcę też wyjść w podomkach bo nawet nie chcę wiedzieć co by sobie o mnie pomyślał.
-___ - zwrócił się do Ciebie po imieniu, zawsze tak robił, kiedy mówił o czymś poważnym, kiedy się nie wygłupiał, zamilkłaś automatycznie i nasłuchiwałaś. Po krótkiej pauzie w telefonie znowu przebrzmiał jego głos - Grillby nie jest czło... - wymuszony kaszel - potworem, który patrzy na wygląd. Serio. Poznałem go już trochę i to wiem. Poza tym, ja będę ubraniach w których siedziałem cały dzień. Ai ze szkoły w której siedziała nie krócej niż ja. No i miała dzisiaj wf, a to coś znaczy, prawda? - przytaknęłaś, choć wiedziałaś, że nie muszę, to taki bardziej odruch - Ubierz się w to w co chcesz i czuj się jak u siebie, ubierz się wygodnie. Nie wiem. Ta zielona koszula i czarne spodnie? Lubię cię w nich.
-Mam wrażenie, że w nich widać mi tyłek ... za bardzo.
-Dlatego je lubię kotku! - Oho i koniec z powagą, ale miał rację. Wzięłaś kilka wdechów i znowu przytaknęłaś, bardziej do siebie niż do telefonu. - Dobrze, to teraz moja księżniczko, szykuj się, ale nie za bardzo. Naturalnie, wszystko aby było naturalnie, normalnie. To tylko właściciel mieszkania, no i mój kumpel. Nie jest chuj wie kim. Nie musisz się starać ani dla niego, ani dla mnie. Dobrze?
-Dobrze - kolejne przytaknięcie. W takich momentach czułaś różniący nas wiek. Zupełnie jakby miał drugą córkę, tylko nieco bardziej rozgarniętą, ale równie naiwną, co ta mniejsza. No i Ty dzielisz z nim łóżko. Dobra! To myślenie zmierza w złą stronę. Ściągnęłaś niepotrzebne kolczyki, zostałaś tylko w biżuterii z jaką jesteś emocjonalnie związana. Jeden pierścionek i wisiorek na szyi w kształcie srebrnej muszelki.
Wszystko było już gotowe, kiedy przybyli jakiś czas później. Trzy osoby weszły do mieszkania. Znaczy się, dwie weszły, a jedna wbiegła. Aida dosłownie wtuliła się w Ciebie jeszcze nim zrzuciła plecak z ramion.
-Dostałam piątkę z matematyki! - pochwaliła się.
-Brawo, a za co?
-Za ostatni sprawdzian, był bardzo trudny, tylko trzy osoby z klasy... - słuchałaś, oczywiście, że słuchałaś. Ważnym elementem zacieśniania więzi rodziców z dziećmi jest wzajemne słuchanie, oraz wypytywanie na temat tego co się działo w szkole i to w taki sposób, aby dziecko wiedziało, że jesteś zainteresowana tematem i nim. Tak więc podczas całej historii o tym jaki to sprawdzian był ciężki, jak to koledze glut poleciał nosem kiedy się zaśmiał i jak to kogoś tam przyłapała pani na zajęciach z języka, gdzie mieli napisać referat, zaś ktoś z klasy plagiat oddał... W tym czasie pozostali zdążyli się rozgościć. Piotr i Grillby. Wiedziałaś, że to potwór, oczywiście, że to żywiołak ognia i widziałaś też kilka jego zdjęć, jakie Piotrek miał na swoim telefonie. Lecz pierwszy raz stałaś z nim twarzą w twarz. Albo raczej, twarzą w plecy. No nic, wpierw obowiązki. Pomogłaś Ai rozebrać się i dopilnowałaś, aby umyła ręce po powrocie, nim przysiądzie do stołu. Dopiero teraz, mogłaś odpocząć.
Albo i nie. Popatrzyłaś na kaczkę, której brakowało i udka i skrzydełka i trochę piersi.
-Ejj - bąknęłaś - Nie mogliście na nas poczekać?
-Wybacz kochanie, ale nie mogłem się doczekać - mlasnął Piotr szybko.
-Ja również przepraszam - odezwał się Grillby. W jego głosie było coś... niezwykłego. Taki niski, głęboki, a jednocześnie przyjemny, nawet ta delikatna chrypka była.. miła. Teraz to Tobie zrobiło się głupio.
-Ależ nie nic. Kochanie, nałożyć Ci? - zwróciłaś się w stronę córki, która natychmiast chciała dostać swoją porcję. Rosła i musiała dużo jeść. Dlatego z zadowoleniem dawałaś jej kolejne porcje. Po zjedzeniu posiłku, wyniosłaś talerze do kuchni, zaś mąż z gościem przenieśli się do sąsiedniego pokoju. Ai poszła do siebie na górę spać. Była zmęczona i najedzona, a jutro weekend. Niech odpocznie, należy się jej. Lekcje mogą poczekać. Jak chodzi o kwestię wychowywania córki nigdy nie sprzeczałaś się z mężem. Najważniejsze było jej szczęście i wspieranie w jej marzeniach. Tak, aby wam ufała i była wobec was szczera, na tyle szczera, by mówić, że są rzeczy jakie przed wami ukrywa. Udało się.
Po tym jak nalałaś wszystkim whiskey, sobie mniej i rozcieńczyłaś ją jeszcze Pepsi usiadłaś na kanapie obok męża. Gość siedział naprzeciw was, bardziej z boku, na fotelu. Miałaś okazję lepiej mu się przyjrzeć. Był wyższy od Twojego męża i zdecydowanie lepiej zbudowany. Miał ludzki wygląd ciała. Bardzo. Jakby ukradł je jakiemuś... sportowcowi. Nie bez przesady oczywiście. Czarna koszula tylko czasami opinała się na mięśniach, i to wtedy kiedy poruszał rękami, czy krzyżował je na piersi. Do tego czarne spodnie opinające jego nogi i czarne kowbojki na nogach. Porzucając wszystkie rasowe konwenanse, przyznajesz, że w skali od 1 do 10 ma gorącą 11. Dostrzegłaś, że jego oczy nie są po prostu białe. Gdy się im przyjrzałaś widziałaś ... jakby kontury źrenicy, nieco ciemniejszej od pozostałej bieli, prawie niezauważalnej. Gdy mówił wnętrze jego ust również było białe. Miał też język. Fioletowy język. W odróżnieniu od jego ciała, ten był bardziej... mięsisty. Znaczy się, bardziej normalny. Myślałaś, że skoro jest żywiołakiem ognia to i jego język będzie z ognia, a tu proszę. Taka niespodzianka.
-Podoba ci się to co widzisz? - jego głos wyrwał cię z zamyślenia. Potrząsnęłaś głową, zarumieniona zerknęłaś na męża i chrząknęłaś
-Przepraszam, po prostu ... zamyśliłam się. Nad pańską mimiką i w ogóle. Pierwszy raz widzę żywiołaka.
-To nic, i zapomnę o tym jeżeli zrobisz dla mnie jedną rzecz
-Jaką?
-Mów do mnie po imieniu - puścił Ci oczko. Piotr, dobry poczciwy Piotr zaśmiał się z sytuacji i założył rękę na Twoim ramieniu przyciągając Cię bardziej do siebie.
-Opowiadałem Grillbiemu jak się poznaliśmy i mi nie wierzy. - upił łyk swojego whiskey i wziął głębszy wdech nim mówił dalej - Kochanie, możesz to potwierdzić?
-Wiem tyle ile mi powiedzieli, nie mam aż tak dobrej pamięci - zaśmiałaś się lekko. Tak, różnica wieku w waszym związku zawsze była jednym z wiodących tematów kiedy poznawaliście nowych ludzi. - Może lepiej zacznij opowiadać kochany od początku? A potem powiecie mi jak się poznaliście, dobrze?
I tak, Piotrek opowiedział, jak Twojego ojca poznał na studiach. Znaczy się, Twój ojciec robił doktorat, a on dopiero na pierwszym roku pierwszego stopnia. Mimo to zadziwiająco dobrze się im rozmawiało i szybko stali się przyjaciółmi. W trakcie jak Piotr zdobywał kolejne szczeble i lata edukacji na studiach, Twój ojciec znalazł sobie żonę - Twoją matkę - a jakże by inaczej oraz zaczął rozkręcać swój interes. Poszedł w branżę samochodową otwierając początkowo niewielki warsztat samochodowy, a potem całkiem dobrze rozwiniętą firmę. W tym czasie przyszłaś na świat. Poznał Cię, gdy w wieku dwudziestu dwóch lat pochylał się nad Twoją kołyską.
-Pokochałeś... dopiero co narodzone dziecko? - Grillby zapytał jakby z obawą w głosie
-Co? Nie! - Piotrek zaśmiał się szczerze i głośno. Ty wolałaś tego nie komentować.
Wtedy miał inne zmartwienia na głowie. Studia i takie tam. Ty dorastałaś. Piotrek odwiedzał sporadycznie Twojego ojca, czasem Wam pomagał. Stał się naprawdę dobrym informatykiem, dlatego był chętnie zapraszany przez Twoją matkę do naprawy komputerów w waszym domu. Nic więc dziwnego, że z czasem jak już skończył studia, to dostał pracę w firmie Twojego ojca. Lecz to jeszcze nie było to. On miał w tym czasie jakieś dziewczyny. Ty zaliczyłaś chłopaka, albo dwóch. Lecz ciągle coś było nie tak. Zeszliście się w sumie przez przypadek. Jak miałaś szesnaście lat, a on prawie czterdzieści, odwoził Cię z jednej z imprez o której nie wiedzieli Twoi rodzice. Nie tylko nic im nie powiedział, ale też zajął się Tobą, podtrzymał Ci włosy jak rzygałaś, nie komentował, po prostu... zajął się Tobą tak jak trzeba. Od tamtego momentu poczułaś do niego coś więcej.
-Więc to ty zaczęłaś? - znowu Grillby przerwał
-Można tak powiedzieć -zaśmiałaś się nerwowo- Wiesz jakie potrafią być nastolatki. Pisałam do niego, częściej psuł mi się komputer i to koniecznie on musiał mi go naprawić. Moje końskie zaloty nie wypaliły i zostałam odrzucona. Teraz jak o tym mówię to mi głupio za siebie
-No, nie raz mówiłem ci jak ja się wtedy czułem. Córka przyjaciela wyraźnie ze mną flirtuje.
-Ale odwzajemniałeś to uczucie, skoro jesteście razem
-Z czasem, po tym jak zdałem sobie sprawę z tego co do mnie czuje, jakby bardziej zwróciła moją uwagę. No i czekałem.
-Na co? - potwór zmarszczył brwi
-Na to, aż dorośnie, aż jej zauroczenie mną minie. Ale nie mijało.
Tak, nie mijało. I tak oto, w wieku osiemnastu lat, czując do Piotra głęboką miłość poszłaś nie do niego, ale do swoich rodziców. Powiedziałaś o wszystkim, wyjaśniłaś, że to nie jego wina, ale że chcesz, aby wiedział, i aby wiedział, że nie ma się czego bać, jeżeli cokolwiek do ciebie czuje. Masz wspaniałych rodziców, prawda? I cudownego męża.
Po tej historii Grillby długo patrzył na przestrzeń przed sobą, by następnie podnieść głowę i popatrzeć na was raz jeszcze. Jakby znowu, od nowa, pierwszy raz. Nic jednak nie powiedział, chwycił potem whiskey i wypił, bez skrzywienia czy jakiejkolwiek reakcji odłożył pusty kieliszek na stole.
-Opowiedzcie jak się poznaliście! - przerwałaś ciszę czując już się lekko podpita.
-Pamiętasz jak twój ojciec testował to to to urządzenie! - Piotr był już pijany - Co głosem mogłaś sterować autem?
-A no, potem z niego zrezygnował.
Był test. Kierowca miał jechać wyznaczoną trasą i wrócić do nas. Auto nie miało ani kierownicy ani skrzyni biegów, po prostu mikrofon i komputer, który sterował pojazdem. Oczywiście, coś poszło nie tak. No i Twój mąż został wyrwany w środku nocy na naprawienie tego co się zrąbało. Okazało się, że auto zatrzymało się w tym mieście i nie chciało jechać dalej. Wszystko poszło o delikatną wadę wymowy jaką miał kierowca. Naprawa systemu trwała kilka godzin i Piotrek musiał zostać na noc w Ebott. Udał się tam, gdzie każdy mężczyzna w jego sytuacji. Do baru. Zaś właścicielem baru okazał się...
-Grillby! - krzyknęłaś może nieco zbyt radośnie, a następnie zaśmiałaś się.
-Dokładnie. - przytaknął potwór, alkohol nie robił na niego większego wrażenia, podczas kiedy Piotruś już przysypiał, zaś Ty robiłaś się stanowczo zbyt rozochocona. A no. Grillby jednak wyczuł pismo nosem i podniósł się z krzesełka - Wybaczcie, na mnie już czas.
-Uh... - zerk na zegarek. Po pierwszej - Racja. Miło było... - niechętnie podniosłaś się z kanapy, trochę kołysało. Piotrek chrapał. Budzić go? Czy nie? A niech śpi. - Zadzwonić poooooo....
-Taksówkę? - zapytał rozbawiony unosząc jedną brew gdy zakładał buty - Nie trzeba, dojdę.
-Ale w nocy jest niebezpiecznie! - narzekałaś. Grillby otworzył drzwi i chwiejnym krokiem wyszłaś za nim. Stanął i pokazał palcem na sąsiedni dom.
-Myślę, że jak się boisz o mnie, to możesz postać tu i popatrzeć, jak tam wchodzę.
-Ty tam mieszkasz? - brawo. Plus za spostrzegawczość! Dlaczego ta informacja tak bardzo Cię uradowała? - Łaaaał. to supr!
-Heh, tak, też się cieszę - wsadził ręce do kieszeni swoich spodni. Powiało chłodem. Poczułaś dreszcze na ciele i gęsią skórkę na rękach - Wracaj do środka - zauważył. Nic nie odpowiedziałaś, miał rację, chłód nieco cię oprzytomnił. - Jak chcesz, i jutro Piotrek ma wolne, to możecie wpaść do mnie do baru
-Możemy?
-Oczywiście - znowu się zaśmiał - To miejsce publiczne, jakby nie było. - Po tych słowach schylił się, ujął Cię w dłoń i pocałował jej wierzch. Dobrze, rumienisz się, ale to przez alkohol czy już zawstydzenie? A czy to ważne? Twoja reakcja mu się spodobała. Następnie pożegnał się i poszedł do siebie. Ty wróciłaś do środka. Zerknęłaś na zaspanego Piotra, chrapał w najlepsze na kanapie. Wiesz co to oznacza? Całe łóżko dla Ciebie! Szybko przebrałaś się w piżamę i wskoczyłaś pod kołdrę.
Twoje sny, wypełniał przyjemny, ciepły, fioletowy płomień tlący się we wszystkich lampach, ogniskach i świeczkach, a tych we śnie było dużo. Nie pamiętasz już o czym był, ale tego jednego jesteś pewna.

Pytania do Was
1. Czy zaprosisz kogoś jeszcze do baru z wyjątkiem Ciebie i Piotrka? (jeżeli tak to np kogo)
2. Usiądziesz przy stoliku, czy przy barze?
3. Schlejesz się, czy będziesz próbowała pić z umiarem?
Share:

POPULARNE ILUZJE