Na samym początku chcę przeprosić, że ostatnio Was tak zaniedbuję. Czuję się przepracowana i zmęczona i nie mam weny i w ogóle. Wybaczcie. Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni.
Z czym dzisiaj do Was przychodzę? No cóż...
-Bo oni wszyscy myślą... - mówiła jedna z kasjerek, kiedy przebierałyśmy się w "cywilne" ciuchy zrzucając z siebie zieloną koszulkę - ... że my to po podstawówce jesteśmy. Że nic się nam nie udało. Że nic nie robimy. No i to takie łatwe. Usiądź se kurwa miesiąc na kasie i przekonaj się, czy to takie łatwe.
Pomijając kwestię zapamiętania tysiąca kodów, mając świadomość, że każdego dnia może pojawić się coś nowego. Może pojawić się błąd systemu i nie wczyta nam kodu. Nie wspomnę już o konieczności "bycia miłym", bo tak. Zakładania na mordę sztucznego uśmiechu... To, jest naprawdę trudne. Mam tego świadomość, mimo tego że cały czas siedzę na kasie, bo prawdziwy zapierdol zaczyna się na sklepie.
Póki co, najbardziej w kość dają mi klienci. O czym mieliście okazję się już przekonać. Tym razem poruszę kilka zachowań jakie nie mają nic wspólnego ze Świeżakami, a z jakimi musimy walczyć prawie każdego dnia.
-Można poprosić drugą kasę? - Oho, już słyszę ten podirytowany ton głosu, wymuszona prośba, tryb rozkazujący zmęczonego życiem Janusza, który myśli tylko, aby najszybciej zająć ławkę z Mietkiem i Grażyną. Podnoszę się, zerkam na kolejkę.... kiedy ona się taka zrobiła? Kiedy? Patrzyłam chwilę temu, i były dwie, może trzy osoby, a teraz nie dość, że zawija się na środek sklepu to jeszcze ludzie rozdwoili się i stoją w jakimś pokrętnym suwaku.
Siedząc na kasie naprawdę nie wiesz kiedy robi się kolejka. A przede wszystkim masz świadomość tego, że jest niewiele rąk do pracy, a tej robić trzeba wpizdu dużo. No i jesteś postawiony między młotem, a kowadłem. No, ale klient nasz pan. Prawda?
Siedząc na kasie naprawdę nie wiesz kiedy robi się kolejka. A przede wszystkim masz świadomość tego, że jest niewiele rąk do pracy, a tej robić trzeba wpizdu dużo. No i jesteś postawiony między młotem, a kowadłem. No, ale klient nasz pan. Prawda?
Nie rozumiem skąd i dlaczego w ludziach nadal tkwi to przekonanie, że trzeba rozkładać czerwony dywan przed klientem. Może jeszcze na zapleczu otworzyć jacuzzi dla najlepszych i niech kierownicy ozorami czyszczą buty? Heh .
-Bo klient jest uprzywilejowany - powiedział nade mną wąsaty Mietek, który kupował dwa wina marki wina za nieco ponad trzy złote. - Należy nam się dobre traktowanie - W głowie układałam wiązanki, lecz moja usta tylko wykrzywiły się w uśmiechu.
-To wasza wina, że kupiłam złą polędwicę! Chcę rabat! - Darła się Krystyna z osiedla. Polędwica była w promocji, a jakże. Ponad 40%. .... Tylko wtedy, kiedy była Karta Biedronki. Bez niej, polędwica w normalnej cenie. No, ale Krystyna nie rozumie i ona chce taniej.
-A ma pani kartę? - Zapytałam przechylając się w jej stronę
-Nie mam! - krzyczy oburzona
-To nie będzie miała pani promocji. Nie mogę pani sprzedać tego taniej.
-Ja chcę taniej! Po to tutaj przyszłam!
-Bez karty nie mogę pani sprzedać w cenie promocyjnej.
-Ma pani natychmiast wezwać kierownika
-Um.... Słucham?
-Z kierownikiem chcę rozmawiać, nie z panią.
-Um.... - Dzwonię na kierowniczkę. Po chwili ta przychodzi. Kłótnia nie była jakaś długa.
-Wycofamy pani i nabij jej z karty innego klienta - szepcze mi na ucho. Słyszę po tonie głosu, że jest zmęczona i wkurzona.
-To wasza wina, że kupiłam złą polędwicę! Chcę rabat! - Darła się Krystyna z osiedla. Polędwica była w promocji, a jakże. Ponad 40%. .... Tylko wtedy, kiedy była Karta Biedronki. Bez niej, polędwica w normalnej cenie. No, ale Krystyna nie rozumie i ona chce taniej.
-A ma pani kartę? - Zapytałam przechylając się w jej stronę
-Nie mam! - krzyczy oburzona
-To nie będzie miała pani promocji. Nie mogę pani sprzedać tego taniej.
-Ja chcę taniej! Po to tutaj przyszłam!
-Bez karty nie mogę pani sprzedać w cenie promocyjnej.
-Ma pani natychmiast wezwać kierownika
-Um.... Słucham?
-Z kierownikiem chcę rozmawiać, nie z panią.
-Um.... - Dzwonię na kierowniczkę. Po chwili ta przychodzi. Kłótnia nie była jakaś długa.
-Wycofamy pani i nabij jej z karty innego klienta - szepcze mi na ucho. Słyszę po tonie głosu, że jest zmęczona i wkurzona.
Tego samego dnia, kiedy z kasy zeszłam, aby iść na tyły, by udowodnić klientowi, że nie ma już promocji na to co chciał zakupić widziałam kierowniczkę wśród nabiału.
-Coś się stało? - zapytała
-Nie, nic - uśmiecham się czule
-To dobrze, bo ja tam już nie idę. Nie dzwoń po mnie. Ja już mam ich wszystkich dość!
-To będzie na fakturę - Oho. Dobra. Stukam w klawisze, spisuję numery i kasuję. - Naliczył mi się rabat na kawy?
-Tak proszę pani.
-A na proszki?
-Tak proszę pani.
-Ile mam rabatu?
-Dwadzieścia dwa złote, proszę pani.
-Dobrze. Płacę - Płaci. Faktura się drukuje. Kobieta, która niewątpliwie musi być ciotką. Bo wygląda jak słownikowe uosobienie ciotki. Z ciemno-czerwonymi włosami, chudą obwisłą skórą w kolorze zgniłego jesiennego liścia. Nie wiem, czy to przez starość, czy dobiera złe kremy i pudry inne tego typu rzeczy. W każdym razie zerka na fakturę zza szkiełek swoich okularków. Mierzy mnie wzrokiem. Uśmiecham się niepewnie. - Pani mnie okłamała. - Nosz kurwa mać! Dlaczego oni zawsze uważają, że to JA kłamię, skoro TYLKO wstukuję wszystko w maszynę?!
-Tak proszę pani.
-A na proszki?
-Tak proszę pani.
-Ile mam rabatu?
-Dwadzieścia dwa złote, proszę pani.
-Dobrze. Płacę - Płaci. Faktura się drukuje. Kobieta, która niewątpliwie musi być ciotką. Bo wygląda jak słownikowe uosobienie ciotki. Z ciemno-czerwonymi włosami, chudą obwisłą skórą w kolorze zgniłego jesiennego liścia. Nie wiem, czy to przez starość, czy dobiera złe kremy i pudry inne tego typu rzeczy. W każdym razie zerka na fakturę zza szkiełek swoich okularków. Mierzy mnie wzrokiem. Uśmiecham się niepewnie. - Pani mnie okłamała. - Nosz kurwa mać! Dlaczego oni zawsze uważają, że to JA kłamię, skoro TYLKO wstukuję wszystko w maszynę?!
-Co się nie zgadza?
-Cena proszku. Jest za drogi.
-Cena proszku. Jest za drogi.
-Proszę pokazać. - Pokazuje mi. Na fakturze nie widać rabatu jak to jest w przypadku paragonów normalnych. Cholera jasna. Jak ja jej wyjaśnię teraz, że cena jaką zapłaciła jest już z wliczonym rabatem na jebane proszki do prania?
-Niech pani wezwie kierownika - Ugh... Dzwonię po nią.
-Niech pani wezwie kierownika - Ugh... Dzwonię po nią.
Long story short. Babka zażyczyła sobie wycofania faktury. Miała oddać towar, ale okazało się, że jej małżonek już zaniósł proszki do samochodu i w nim na nią czekał. Kobieta musiała wyjść z Biedry, wrócić z zakupami. Po wycofaniu proszku, kazała go sobie nabić drugi raz by udowodnić jej, że jest rabat. Pokazałam. Jest.
Drukuje się druga faktura.
Sprawdza ją.
Na niej jest już cena PO odjęciu promocji.
Babka uważa, że kupiła bez promocji.
Chce wycofać.
Ostatecznie. Na jej zakupy zeszło ponad pół godziny.
Sześć faktur.
I tony cierpliwości zarówno mojej, drugiej kasjerki, kierowniczki jak i klientów.
Ostatnio w promocji była karkówka wieprzowa. Wiadomo, że ledwo ją dziewczyny rozłożyły w lodówce, a ja musiałam ją kasować. Promocja się opłacała, naprawdę. Po godzinie od otworzenia sklepu - nie było już po niej śladu. Problem pojawił się później.
Obok karkówki leżała łopatka wieprzowa w opakowaniu bardzo podobnym. Miecio widząc czerwono-czarny napis i leżące pod nim w bliskiej odległości mięso - chwycił i udał się do mnie - do kasy. Po dokonaniu zakupu i odejściu ode mnie zauważył, że ło na Boga! Nie ma prrrrromocji!
-Ale tutaj mi się nie naliczyło - macha mi przed nosem paragonem. Chwilę mi zajmuje zorientowanie się w temacie
-Oh - już się zorientowałam - Ale pan wziął łopatkę, a nie karkówkę.
-To nie jest w promocji?
-Um, nie.
-To ja chcę to zwrócić.
-Eeemmmm, ale ja nie mogę tego przyjąć?
-Oh - już się zorientowałam - Ale pan wziął łopatkę, a nie karkówkę.
-To nie jest w promocji?
-Um, nie.
-To ja chcę to zwrócić.
-Eeemmmm, ale ja nie mogę tego przyjąć?
-Jak to? Przecież nawet nie odszedłem od kasy!
-Ja to rozumiem. Z tym, że nie możemy przyjmować zwrotu na mięso.
-Ale ja tego nie chcę!
-Rozumiem, lecz obowiązują mnie zasady i...
-Kierownika - Wiecie, bycie kierownikiem jest przesrane. Naprawdę. Nie dość, że trzeba użerać się z pracownikami. To jeszcze z klientami i osobami z wyższym stopniem. Kierowniczka przychodzi - Ta pani nie chce przyjąć tego chociaż nawet nie odszedłem od kasy! - Skarży się.
-Ja to rozumiem. Z tym, że nie możemy przyjmować zwrotu na mięso.
-Ale ja tego nie chcę!
-Rozumiem, lecz obowiązują mnie zasady i...
-Kierownika - Wiecie, bycie kierownikiem jest przesrane. Naprawdę. Nie dość, że trzeba użerać się z pracownikami. To jeszcze z klientami i osobami z wyższym stopniem. Kierowniczka przychodzi - Ta pani nie chce przyjąć tego chociaż nawet nie odszedłem od kasy! - Skarży się.
Nie wiem skąd u ludzi takie przekonanie, że mogą zawsze wszystko zwrócić.
Otóż nie.
Produkty takie jak warzywa, owoce, nabiał, chemia, cukier, mąka, etc - nie podlegają zwrotowi. Można zwrócić właściwie tylko non-food, czyli wszystkie te bibeloty jakie są sprzedawane w koszach i pojawiają się okazjonalnie.
Takie zasady z góry.
To, że kierownik zmiany przyjmie towar inny niż non-food do zwrotu, to tylko i wyłącznie jego dobra wola i powinniście być za to wdzięczni. Bo potem, za błąd Mietka trzeba świecić oczami przed rejonowymi.
Miecio otrzymał od kierowniczki to samo, co ode mnie. Odmowę.
-Tutaj ma pan regulamin - kierowniczka prowadzi go do tablicy z regulaminem - On obowiązuje zarówno pana jak i sklep.
-Mnie to nie obowiązuje! - rzuca się.
-Tutaj ma pan regulamin - kierowniczka prowadzi go do tablicy z regulaminem - On obowiązuje zarówno pana jak i sklep.
-Mnie to nie obowiązuje! - rzuca się.
-Robiąc zakupy w naszym sklepie, obowiązuje
-Nie mam obowiązku znać regulamin!
A no. Nie masz. Lecz myśleć wypada, prawda? Zasady z zakazem zwracania owoców czy warzyw nie powstały bez przyczyny. Dawniej to było tak, że kupiła se Halina kilo jabłek, spróbowała jednego, nie smakowało jej, chciała zwrócić pozostałe. Sklep traci.
Stefan kupił płyn do prania. Wylał zawartość, wlał podróbę. Oddał bo jednak nie potrzebował, bo "żona" kupiła. Miał dobry płyn a sklep Stracił.
To samo jak chodzi o inne rzeczy no i nie ma też pewności, że ktoś czegoś nie dodał do towaru. Trzeba dbać o bezpieczeństwo swoich klientów. Dlatego nie ma zwrotów.
Zwracać produkty możecie tylko i wyłącznie wtedy, kiedy paragon NIE jest zamknięty. Czyli póki nie zapłacicie. Jak zapłacicie - to po ptokach.
Jednak... co by nie było, że tylko klienci źli. Przestrzegę Was przed kilkoma rzeczami, na jakie można nabrać klienta.
Ja wiem, że niby wszystko jasne. Ale gdyby faktycznie było to wszystko jasne, to zaoszczędziłabym sobie strzępienia języka codziennie. Jak widzicie. To stara gazetka. Widać na górze, jakich przedziałów czasowych dotyczy. Janusze i Grażyny przestają czytać i uważają, że wszystko co jest w tej gazetce ma promocje w tym okresie. Ahahaha, nie.
Jak widzicie na przykładzie. Schab będzie znacznie tańszy, ale tylko przez dwa dni i TYLKO jeżeli zrobicie zakupy za min 99zł.
Innymi słowy - uważnie czytajcie drobny druczek.
Dzisiaj miałam przygodę z piersiami z kurczaka. Promocja podobna. Cycku kury taniej, jak zrobi się rachunek za 99zł. Nom... Jedna pani tego nie rozumiała. Ale to "nasza" wina bo "my" mieszamy. Jap. Mea culpa! Mea culpa! Mea culpa!
Dzisiaj miałam przygodę z piersiami z kurczaka. Promocja podobna. Cycku kury taniej, jak zrobi się rachunek za 99zł. Nom... Jedna pani tego nie rozumiała. Ale to "nasza" wina bo "my" mieszamy. Jap. Mea culpa! Mea culpa! Mea culpa!
Działając wiele lat na rynku Biedra nauczyła swoich klientów odruchu Pawłowa. Widząc czerwono-czarną karteczkę z napisem TAK TYLKO i ceną, reagują zadowoleni, że wzięli coś "taniej". Noo nie zawsze tak z tym jest.
Widzicie różnicę między tymi zdjęciami? Noooo, to teraz popatrzcie na ceny. Jeszcze nie wiadomo o co chodzi? Heh.
Na cenie z szamponem macie ile procent taniej płacicie oraz cenę wcześniejszą. Na cenie z soku - tego nie ma. A więc, Szampon JEST w promocji, a na sok chcą Cię po prostu naciągnąć.
I proszę nie zrozumieć mnie źle. Nie rzucajcie się na kasjerów, sprzedawców, kierowników waszych Biedronek gdzie to znajdziecie. To rozporządzenie odgórne, do jakiego musimy się dostosować.
Na koniec mój kwiatek. W sensie tekst z jakim spotkałam się na początku tego tygodnia.
-To jak to z tymi niedzielami?
-Słucham?
-Będziecie mieć wolne?
-Jest zakaz handlu, nie pracy. To, że sklep będzie zamknięty, nie znaczy, że będziemy mieć wolne - odpowiadam szczerze klientowi - Jeszcze nic nie wiemy
-Powinniście pracować
-Słucham?
-Tyrać kurwa. Bo ja widzę jak się obijacie! Pani to tylko siedzi za kasą - gryzę się w język - Dla mnie to nawet całą dobę powinniście być otwarci! - Zaciskam mocno wargi. Klient odchodzi od kasy.
-Miłego dnia! - mówię najserdeczniej jak umiem. Niech ptak nasra ci do oka.
Spokojnie, aby zrobić im na złość spal świerzaka na ich oczach xd się od uczą grażyny i janusze :3
OdpowiedzUsuńNie, lepiej nie. Jeszcze by ją na taczce gnoju na stos wywieźli i spalili, a prochy świerzaka przerobili na relikwię :|
UsuńBaaardzo Ci współczuję Yumi xd
OdpowiedzUsuńJa bym nie mogła pracować tak jak Ty, bo przy tych ludziach długo bym nie wytrzymała :/
Niektórzy ludzie to chyba nie znają słowa "kultura"... Wytrwałości i Determinacji, Yumiś... :3
OdpowiedzUsuńOj ty biedna
OdpowiedzUsuńWspółczuję Tobie i twoim współpracownikom, że musicie użerać się z takimi ludźmi
O Jezu...
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci Yumiś. ;--; Uściski pocieszenia dla Ciebie i Twoich współpracowników. Pozostań Zdeterminowana! <3
Yumi, życzę ci zdrowia, szczęścia, cierpliwości no i siły :3
OdpowiedzUsuńA tak do tematu sytuacja z początku tygodnia:
Zamykam pas przy kasie jako ostatni klient, bo znajomy już się będzie zwijał, dyżur na kasie odbębnił i do domciu. To jak to wieczorem bywa ruchu mało więc i pogadać czasem można, ale widzę że chłopina zmarnowany to rzuciłem dwa słowa i czekam. Pod koniec tradycyjne pytanie "Zbierasz naklejki?" Jako że nie zbieram, to mówię że nie, a tu babcia jakaś podlatuje nie wiadomo skąd, normalnie ninja. I się zaczęło:
- A to jak pan nie zbiera to ja wezmę.
- Przykro mi już wbiłem, że pan nie bierze naklejek.
- Ale jak to pan nie zbiera? A to mógł pan wziąć później by pan komuś oddał.
- Nie interesuję się tym.
I w tym momencie zaczęła się tyrada, która trwała z dobre 10 minut. Raz naskakiwała na mnie, jaki to ja niedobry, bo naklejkóf nie zbieram, a to na kumpla że on je później sobie pewnie weźmie. I nie szło ani przegadać, ani pogonić. Dobrze, że mało rzeczy zostało, to jak tylko zapłaciłem, w jednym tempie się zawinęliśmy, ja z zakupami a on ze skrzynką. Chociaż mnie jeszcze goniła kawałek :(
Yumi bądź wypełniona determinacją!
OdpowiedzUsuńMoże ludzie pojmą kiedyś słowo kultura...
Cóż, ja pracę zaczynam dopiero w przyszłym roku, razem ze studiami, ponieważ aktualnie jestem w Australii. Będę pracowała tak jak ty w Biedronce, u mojej cioci i po twoich opowieściach już boje się że nie starczy mi cierpliwości (rzeczywście do osób takich nie należe) choćby na pierwszy dzień na kasie. Cóż, pozostaje mi jedynie trzymać kciuki za nas Biedronkowiczów i mam nadzieje że są jakieś kursy kultury dla Krynek, Sebixów, Januszy i Grażyn
OdpowiedzUsuńJa bym nie nadawał się na kasjera, jak ktoś jest taki "kulturalnie januszowy" to widać że jestem wkurwiony... I przekleństwo nie jest przesadą, nienawidzę taki ludzi. A jak wspomniałaś o odruchy Pawłow to dostałem banana na twarzy bo akurat ostatnio powtarzałem sobie ten temat.
OdpowiedzUsuńKurwa, ludzie to śmiecie i jebane ścierwa
OdpowiedzUsuńDrogi anonimie!
UsuńPragnę zauważyć że pisząc "ludzie to śmiecie i jebane ścierwa" mówisz ogólnie o całej rasie ludzkiej, więc obrażasz wszystkich, siebie, mnie, twoją babcię, ciocię wujka, ale i również naszą kochaną Yumi wraz z czytelnikami! Wnoszę wien o pisemne sprostowanie tej sprawy. (o ile twoim zamiarem nie było obrażenie ponad 7 milionów ludzi)
Z wyrazami szacunku
~Taki jeden
PS.
Nie mam ci tego za złe 😉, poprostu mam przerwę w nauce, a napisanie komentarza wydawała mi się najproduktywniejszą opcją na spędzenie tych kilku ulotnych chwil.
* powinno być "więc" zamiast "wien"
Usuń...zaraz co?!
OdpowiedzUsuńJak można być tak tępym i nie umieć czytać albo nawet przyznać się do błędu. Yumi ja cię tam podziwiam, naprawdę. Ale ta ostatnia rozmowa to mnie poprostu rozwalila. Ja bym nie wytrzymała i bym mu coś powiedziała. Mam nadzieję że będzie mniej albo wcale takiej dziczy. A nie przepraszam już dzicz ma więcej kultury i rozumu. 😑
I dlatego wole archelan od biedronki i nie tylko dlatego że jest zaraz obok ,a biedronka na drugim końcu miasta
OdpowiedzUsuńYumi, ja Cię podziwiam!
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji z tym sku*wysynem na końcu, ja bym nie wytrzymała i z całej siły strzeliłabym tego buraka z piesci w jego sas*aną gębę (przepraszam za słownictwo)
Yumi, jesteś świetna a twoje tłumaczenia i opowiadania nie raz poprawiły mi humor.
Dlatego żeby Ci się odwdzięczyć
przyniosłam dla ciebie kakao, chcesz?
*trzyma dwa kubki*
Yumi pozostań zdeterminowana , chociaż z całego serca ci współaczóję :)
OdpowiedzUsuńBiedna... jak bym mogła to bym tych wszystkich imbecyli skruciła o głowę 👿
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń