1 maja 2018

Gra: Pisz... - Nikt nie przeżyje... - Aria

- Otoczyły nas! - krzyknął przerażony Mark, strzelając jak największą liczbą pocisków.

- Mark, kończą mi się naboje! Masz jeszcze? - zapytała przerażona siostra mężczyzny, przeładowując broń - Proszę, powiedz, że tak!

- Zostawiłem w schronie! My-myślałem, że tyle nam wystarczy - czuł, że niedługo nadejdzie ich koniec. Bał się jak nigdy dotąd. Zbierało mu się na płacz, ale nie mógł ryczeć, a szczególnie teraz - Muszę ci powiedzieć jedno. Jak skończą nam się pociski, nie przetrwamy. Zostaniemy pożarci lub ugryzieni, a potem również staniemy się żądnymi ludzkiego mięsa kanibalami - I naboje się skończyły - Nie! Nie teraz! Proszę!

Gdy nie mieli już nadziei, że przeżyją, ludzie, należący do tej samej grupy, co Mark i jego siostra - Amy - napadli na bandę żywych trupów i zrobili przejście. Rodzeństwo nie chcąc tracić czasu szybko przebiegło obok zombie.

Dziewczyna nie poczuła  kiedy została lekko muśnięta zębem w kark. Zapewne przez adrenalinę.

Biegli ile sił w nogach do schronu, znajdującego się na kilku potężnych drzewach. Kiedy dotarli na miejsce szybko wspięli się po drabinkach na samą górę, by następnie odetchnąć z ulgą.

Zaraz po nich do domu weszli: Levi, Felix, Melanie, Rick i jego wnuk - Morty.

-Co to kurwa było?! - krzyknął Morty, wymachując rękoma - Myślicie, że codziennie będziemy marnować nasze ostatnie zapasy pocisków, by ratować wam dupy?! To miał być ostatni raz, bo już więcej po was nie przyjdziemy. Zrozumiano?!

Mark pokiwał głową i udał się do pokoju, by pójść Było dość wcześnie, ale nie spał ostatnie dwa dni i zmęczenie dawało znać, a jego siostra poszła odprawić toaletę. Jako jedyni w promieniu sześćdziesięciu kilometrów mieli ciepłą wodę.

Gdyby w 2011 roku nie zaczęłaby się wojna domowa w Syrii, to prawdopodobnie siedzieliby teraz z całą rodziną przy stole, jedząc wspólnie kolację. Ale co się tak właściwie stało? Rząd syryjski miał pomysł, jak mogą wygrać wojnę. Naukowcy wymyślili mieszankę, dzięki której zmarłe osoby miały odżywać. Ale nie wypaliło. Każdy zmarły, który został tym potraktowany był straszliwie głodny. Niestety nie na owoce czy warzywa. Na ludzkie mięso. I tak oto zastosowano miksturę jako broń, a wirus zawarty w niej - rozprzestrzenił się. W zaledwie kilka dni ponad 75% całej populacji było zarażone.

Markowi na wspomnienie, poświęcającej się matki dla niego i Amy, zachciało się płakać. Wciąż ma tę sytuację przed oczami. Rodzicielka była rozrywana na strzępy, a on stał, nie mogąc nic zrobić. Do dziś obwiniał się za to, co się stało.

Zamknął oczy, udając się w krainę snów i zapomnienia.

Amy podczas kąpieli, przesuwając palcem po szyi wyczuła zadrapanie. Serce zaczęło bić jak oszalałe, oddech przyspieszył, a przerażona dziewczyna chwyciła mniejsze lusterko i stanęła przed dużym.

Na jej karku widniało lekki ugryzienie, otoczone sinym kolorem. Amy upuściła lusterko i padła na kolana. Przecież nie może umrzeć, ma brata, dla którego jest ostatnią z rodziny.

“Czemu ten jebany trup nie mógł mnie ugryźć w rękę albo w nogę? Odciełoby się i bym miała jeszcze szansę na przeżycie” - pomyślała, a po jej policzku zaczęły spływać strumienie gorzkich łez. Z każdą sekundą robiło jej się słabiej. Kiedy miała już zawołać kogokolwiek, nastała ciemność.

Zamieniła się w żywego trupa dopiero po 20 minutach od śmierci. Wstała z trudnością i chcąc otworzyć pociągnęła za klamkę. Nie mogła. Zaczęła walić, ile sił w rękach, aby wyważyć drzwi.

Marka obudziło dziwne walenie. Wstał i po cichu zaczął się kierować w stronę źródła dźwięku. Okazało się, że dochodzi on z łazienki. Pociągnął za klamkę. Zamknięte, pewnie Amy się zatrzasnęła.

- Amy? Wszystko ok? - przyłożył ucho do drzwi - Jesteś tam?

Odpowiedziało mu jeszcze silniejsze walenie. Przeszedł do kuchni po nóż, a następnie otworzył dość sprawnie zamek. Gdyby wiedział, że zaraz ma umrzeć, nie zrobiłby tego.

Gdy tylko otworzył jego zarażona siostra rzuciła się na niego z nieposkromioną siłą. Mark zawsze miał od niej większą masę, ale tym razem nie dał rady jej odepchnąć.

Zdzierała mu powoli skórę, co sprawiało mu jeszcze większy ból.

- Pomocy! - zawołał rozpaczliwie - Niech ktoś ją weźmie!

Każdy z grupy zaskoczony wołaniem o pomoc, dość sprawnie przybiegł na miejsce zdarzenia.

Amy zjadała twarz swojego brata. Stali wokół przerażeni, kiedy ich kolega umierał w cierpieniach. Dopiero po chwili dotarło do nich co się właśnie dzieje. Pobiegli po broń i zastrzelili zombie, ale… Było już za późno. Mark umarł z bólu. Krew była wszędzie, a pozostałości po gałkach ocznych wyglądały jak truskawkowy koktajl. Melanie na widok zwłok zaczęła wymiotować.

- Jak mogliśmy do tego dopuścić? - zapytał Levi, łapiąc się za głowę - Jak?!

- To nie nasza wina, Levi - odpowiedział, jak zawsze spokojny Felix - Dobra, trzeba to zastrzelić zanim nas zaatakuje - wycelował w głowę i w całym schronie rozległ się dźwięk strzału - To kto ich bierze na balkon?

Nikt nie chciał ruszać ciał, ale w końcu wypadło na Ricka, który najbardziej się ich brzydził. Chwycił za ręce Amy i zaciągnął ją na balkon, by następnie wyrzucić ją na sam dół. Z Markiem zrobił to samo. Morty wziął łopatę i zakopał zwłoki w trochę oddalonym miejscu od ich domku na drzewie.

- Przynajmniej teraz się już nie męczą. Są tam - na Górze. Razem z rodziną. Ktoś chce powiedzieć słówko o tym wspaniałym rodzeństwie? - zapytała Melanie, ale nie dostała odpowiedzi -Nie? To idziemy.

- Ja chcę - wypalił po chwili Levi - Mark był wspaniałym, odważnym i kochającym człowiekiem, który dążył do celu choćby nie wiem co. Bardzo mi przykro, że musiał umrzeć w cierpieniach… Mam nadzieję, że odnajdzie razem z siostrą wieczny spokój. Amy za to była wiecznie uśmiechniętą, młodą i piękną optymistką. Będę tęsknić za jej szczerym uśmiechem, za jej pocieszaniem, za żartami... - zbierało mu się na płacz - i za miłością, jaką do mnie darzyła, a ja do niej…

Upamiętnijmy rodzeństwo minutą ciszy, proszę…

Każdy stanął nad “grobami” i opuścił głowę, kiedy słone łzy zaczęły lecieć strumieniami. Minuta ciszy nie trwała minutę, tylko więcej. Stali nad swoimi zmarłymi przyjaciółmi przez około godzinę, wspominając te wszystkie wspaniałe rzeczy, jakie razem zrobili z Markiem i Amy.

Co się stało po tak tragicznej śmierci? Każdy poszedł w swoją stronę, nie zważając czy zginie czy nie. Levi przeżył tak bardzo śmierć swojej ukochanej, że popełnił samobójstwo poprzez powieszenie. Melanie wyszła z domu i już nie wróciła, Rick został napadnięty przez jego wroga i przewieziony nie wiadomo gdzie. Morty - jego wnuk - szuka go od dwóch lat. Felix przeniósł się do grupy silniejszej i z większymi zapasami jedzenia oraz wody.

Tęsknili za tym co było kiedyś. Byli rodziną, wspierali się nawzajem, a teraz?

 Teraz tylko czekała ich pewna śmierć...
Share:

2 komentarze:

  1. "Odciełoby" - nie ma takiego slowa. "Odcięło by" już lepiej

    Popracuj nad realnością tekstów. W sensie... Wyobraź sobie siebie na miejscu bohaterów. Nie masz amunicji i zaraz zostaniesz zjedzona. Czy naprawdę używasz określeń pokroju "staniemy się żądnymi ludzkiego mięsa kanibalami"?
    "Rodzeństwo nie chcąc tracić czasu szybko przebiegło obok zombie. Dziewczyna nie poczuła kiedy została lekko muśnięta zębem w kark." Wiesz co zobaczyłam jak to przeczytałam? Grupę ludzi uciekającą przez "korytarz zombie" i taki jeden ząbek sobie leci w zwolnionym tempie i "draska" jej kark. O to chodziło? Bo jak tak, to udało się! A jak nie to ugh, jak inaczej? No i zdradzasz to co nastapi później w ten sposób tracisz element zaskoczenia czytelnika. Nie musisz wszystkiego wyjaśniać w opowiadaniu. Dlatego można darować sobie to zdanie i jechać dalej z akcją.
    "Zaraz po nich do domu weszli: Levi, Felix, Melanie, Rick i jego wnuk - Morty. " .... po co wyliczanka? Nie lepiej napisać "Zaraz po nich do domu wbiegli (bo weszli to na luziku mogli..) pozostali"
    "marnować nasze ostatnie zapasy pocisków" - W sensie, że mają ich mało tak? Można Bo w tym zdaniu dajesz do zrozumienia, że codziennie mają ostatnie pociski... W sensie, że one się jakoś odnawiają? Jeżeli chciałaś zaznaczyć, że jest ich mało można po prostu napisać "nasze zapasy pocisków" można ominąć slowo "ostatnie" no i jak skasujesz to słowo to tracisz powtórzenie "ostatnie zapasy" - "ostatni raz"
    "Gdyby w 2011 roku nie zaczęłaby się..." ten akapit dałabym na sam początek sceny. Świetnie napisany i sprawia, ze czytelnik wchodzi w akcję.
    "tę sytuację" - wielki plus za poprawne odmienienie słowa! W sensie "tę" nie "tą". Brawo!
    "widniało lekki ugryzienie" - "lekkie" jak już no i wcześniej napisałaś o tym nieszczęsnym muskającym zębie, a nie o ugryzieniu. To raczej by zauważyła... pozostali raczej też.
    "Minuta ciszy nie trwała minutę" - minuta ciszy nigdy nie trwa minuty. To takie powiedzenie, a nie faktyczna miara czasu. Najcześciej minuta ciszy ma kilka sekund ;)
    Felix - jedyny z łbem na karku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się uśmiałam, kiedy sobie to wyobraziłam xD Mogłam napisać, że została udrapana, brzmiało by lepiej.
      Dzięki za tak rozbudowaną opinię Yumi ^^

      Usuń

POPULARNE ILUZJE