Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety
nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu!
Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która
potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez
mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Życie to plaża Część 2 (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)

Przyglądałaś się sobie w kostiumie. Pozostali wyszli już jakiś czas temu na plażę, ale Ty... nie chcesz się w tym pokazać. Powinnaś się spodziewać czegoś takiego po Edge. Tak, zakrywał Twoje blizny na plecach i ramionach, lecz co się tyczy dekoltu... odsłaniał znacznie więcej niż to do czego przywykłaś. Wisienką na torcie okazał się materiał, który idealnie nakładał się na skórę. Spodenki okazały się równie obcisłe, trzymały się w pasie na małym sznureczku. O ile dobrze znasz tych gości, szykuje się ciężki dzień. Ten strój z pewnością dobrze ukrywał Twój sekret, lecz nie był skromny. Westchnęłaś. Tak naprawdę nie masz wielkiego wyboru. Założyłaś na głowę kapelusz przeciwsłoneczny, może on ich odstraszy. Chwyciłaś za ręcznik i otworzyłaś drzwi.
-coś długo ci z tym zeszło, laleczko – Stretch opierał się o framugę. Nie miał kostiumu, zamiast tego czarną koszulkę i zwyczajne szorty. Przeszłaś obok niego bez słowa. Nadal byłaś na niego wściekła za wczoraj. Jak śmiał tak Cię ośmieszyć? Czy czerpie radość z zawstydzania Cię? Cóż... o kim tutaj mówimy, ale mimo to... pośpieszyłaś kroku. - nadal masz na mnie focha? daj spokój, nie możesz ignorować mnie przez wieczność. - Tylko patrz, pomyślałaś schodząc po schodach oddalając się od niego. Skręciłaś i prawie na niego wpadłaś. Oh po prostu cudownie, on też umie się teleportować. Westchnęłaś zdenerwowana i chciałaś go ominąć, lecz powstrzymał Cię ręką – no weź, dzieciaku, odezwij się do mnie
-Nie – odsunęłaś jego rękę i minęłaś go wychodząc drzwiami. Szedł za Tobą. Wkurwiający.
-ej...
-łoł, kiciu, wyglądasz ślicznie – wtrącił się Red chwytając Cię za dłoń jak tylko wyszłaś na werandę – nie byłem przekonany co do tego kostiumu ale teraz wiem, że byłem w błędzie
-Dzięki – przysunęłaś się bliżej niego tak abyście mogli razem odejść. Zerknęłaś na Stretcha, który wyglądał na zawiedzionego. Patrzył się na Reda, który odpowiedział mu szerokim uśmiechem by następnie położyć Ci rękę na biodrze. Dobrze mu tak.
-kiciu, dzisiaj wyglądasz apetycznie – jego twarz była w kolorze głębokiej czerwieni, błądził palcami po Twojej talii.
-Jesteś obrzydliwy – popchnęłaś go. Zamruczał przyciągając Cię bliżej.
-...i seksowny
-Zostaw tę panienkę. Pozwól jej rozkoszować się słońcem – poczułaś jak ktoś delikatnie chwyta Cię za ramię, G delikatnie skradł Cię z uścisku Reda. Miał na sobie koszulkę i spodenki do kąpieli, między zębami obracał papierosa. Mrugnął.
-O-oh, G, nie zauważyłam cię – przyciągnął Cię bliżej pochylając tak, by wyszeptać Ci do ucha kiedy szłaś.
-Chodź, chcę ci coś pokazać. - miałaś zamiar przytaknąć, ale nagle poczułaś jak Twoje ciało się zatrzymuje, chwilę potem G już Cię nie obejmował, zaś Ty poleciałaś tyłkiem w piach. Dziwne. Rozejrzałaś się dookoła, Sans wgapiał się w G. - ... Ale to może poczekać, co Aniele? - wsadził ręce do kieszeni. Wyglądał na lekko zmieszanego. Wstałaś otrzepując się z piachu troszeczkę zawiedziona.
-PANIENKO _____! PANIENKO ____! - odwróciłaś się by zobaczyć Blue biegnącego w Twoją stronę. Miał na sobie niebieskie spodenki kąpielowe i kółko do pływania dookoła bioder – CIESZĘ SIĘ, ŻE PRZYSZŁAŚ! PAPYRUS I JA CHCIELIBYŚMY ABYŚ POBAWIŁA SIĘ Z NAMI W MARCO POLO!
-D-dobrze, brzmi fajnie
-blue, wolałbym wpierw porozmawiać z panienką ____ - Stretch pojawił się za Tobą.
-Chodźmy! Pokonam was! - krzyknęłaś chwytając się niebieskiego, który kwiknął i zaczął uciekać trzymając w rękach kółko. Nim jednak uciekł do wody złapałaś go w ręce i weszłaś – Wygrałam!
-OSZUKUJESZ PANIENKO ____! - śmiał się. Przytuliłaś go mocno, pływak otarł się o Twoją skórę z piśnięciem.
-Awww jesteś taki słodki Blue!
-PANIENKO ____ CZY JA TEŻ MOGĘ SIĘ PRZYTULIĆ? - Papyrus stanął obok Ciebie i zarumienionego na błękitno Blue w wodzie.
-Oczywiście – odparłaś słodko i rzuciłaś mu się w wielkie ramiona mocno tuląc. Odstawił Cię delikatnie na równe nogi rumieniąc się. Ta dwójka zawsze umiała Cię rozweselić. Chlusnęłaś na nich wodą śmiejąc się głośno.

Leżałaś na ręczniku wyczerpana. Ostatnie trzy godziny bawiłaś się z Blue i Papyrusem, tymczasem oni nie mieli zamiaru kończyć.
-Lemoniady? - podniosłaś wzrok, G trzymał nad Tobą szklankę. Przyjęłaś ją z wdzięcznością, usiadł obok Ciebie – Naprawdę jesteś aniołem. Większość padła przy tamtej dwójce po jakiejś godzinie.
-Blue i Papyrus są tacy kochani, nie umiem im odmawiać.
-Ale pozostałym to już tak?
-Ha! Niezupełnie.
-Cóż, Stretchowi od rana odmawiasz – zauważył biorąc łyk ze swojej szklanki. Spostrzegawczy – Coś się stało, Aniele?
-To palant, wszystko.
-Racja, racja, ale czy wszyscy nie jesteśmy palantami od czasu do czasu?
-... No i co z tego.
-Nie musimy rozmawiać o Stretchu i tobie, właściwie to wolałbym porozmawiać o tobie i o mnie – położył rękę na Twojej, puścił oczko kiedy popatrzyłaś na niego zaskoczona. Odstawił lemoniadę na bok i wsunął teraz już wolną rękę w Twoje włosy, zbliżając się do Ciebie tak, jakby chciał Cię pocałować – Gdyby taki aniołek jak ty mieszkał ze mną, nigdy bym nie był takim palantem bo nie zniósłbym gdybyś się do mnie nie odzywała – wasze twarze dzieliło zaledwie kilka cali, jego złote oczy wpatrywały się w Twoje. Nie umiałaś myśleć nawet nad odpowiedzią, więc odwróciłaś wzrok czując jak serce obija Ci się o klatkę piersiową. - Wstydzisz się. To dlatego, że powiedzieli ci abyś trzymała się ode mnie z daleka?
-N-nie....- Tak.
-dzieciaku – Sans stał blisko Ciebie. Nie przebrał się w żaden kostium, po prostu ściągnął bluzę – chodź ze mną, chcę ci coś pokazać. - To wymówka, aby trzymać Cię daleko od G, ale i tak za nim poszłaś lekko zawiedziona. Chciałaś porozmawiać z G odrobinę dłużej. Sans zabrał Cię w okolicę gdzie było więcej skał. Zasłaniały was skutecznie. Usiedliście na mniejszych i oglądaliście rosnące niedaleko zawilce. - czy między tobą a stretchem wszystko dobrze? - zapytał po dłuższej chwili milczenia. Dlaczego wszyscy się tak tym przejmują?
-Nie – odparłaś szczerze
-czy...czy on zrobił ci coś? bo jeżeli tak to mogę skopać mu dupę – zaśmiałaś się. Wiedziałaś, że żartuje, ale miło było słyszeć takie słowa. Westchnęłaś kładąc głowę na jego ramieniu. Miło było spędzić trochę czasu sam na sam z nim.
-Zawsze się o mnie martwisz. Dziękuję – ku Twojemu zdziwieniu, delikatnie otoczył Cię ramieniem przyciągając do swojej piersi. Oparł brodę o Twoją głowę.
-czuję się za ciebie odpowiedzialny, dlatego się martwię – to było trochę... obraźliwe. Przecież nie jest twoim ojcem, nawet jeżeli jest w tym lepszy od twojego prawdziwego. Lecz prawdopodobnie nie o to mu chodziło. Poczułaś coś na głowie i chwilę Ci zajęło zorientowanie się, że właśnie bawi się Twoimi włosami, okręcając je sobie dookoła palca – słuchaj dzieciaku, powinnaś porozmawiać ze stretchem jeżeli się na niego gniewasz, im dłużej go ignorujesz tym trudniej będzie wam się pogodzić... cóż, lubię widzieć, jak się ze sobą dogadujecie – Sans pachniał słodkim keczupem. Tylko połowicznie go słuchałaś, skupiając się na przyjemnym uczuciu jego palców w Twoich włosach.
-Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – szepnęłaś. Nie wiedział co na to odpowiedzieć, więc zapanowała przyjemna cisza. Był w tym dobry. Zamknęłaś oczy zastanawiając się, czy to źle, że czasem chciałabyś mieszkać tylko z nim.

-Wieczór filmowy? - zapytałaś patrząc się na Reda podejrzliwie – Czy to oznacza oglądanie czegoś co ty wybierzesz?
-spokojnie, niebieskie maleństwo wybiera, jakaś gówniana komedia romantyczna, wszyscy będą, więc ty też powinnaś dołączyć, wziąłem ze sobą burbon i będę robił szota za każdym razem kiedy ktoś się zająknie
-Na koniec będziesz pijany.
-o to chodzi, cóż, właściwie to chodziło mi o to, aby upić też i ciebie, ale jeżeli sam się uchlam to nie będę narzekał – Hm... może w trakcie będziesz mogła się trochę poprzytulać z G.
-Przyjdę – odparłaś odstawiając ostatni umyty talerz na suszarkę – Ale jeżeli ktoś zacznie się do mnie dobierać to idę spać – Film był dobry, jakiś stary z Meg Ryan. Miałaś nadzieję, że usiądziesz obok G, ale miejsca te były zajęte przez Papyrusa i Greena. Skończyłaś więc między Redem i Sansem. Miałaś wrażenie, że Stretch zamiast patrzeć się na monitor, nie spuszcza Ciebie z oczu. Zauważyłaś też, że pije razem z Redem. Zaś co się jego tyczy, zachowywał się zaskakująco dobrze, pewnie przez protekcyjną rękę Sansa na Twoim ramieniu. Odpychającą dłoń Reda za każdym razem, kiedy ten chciał Cię dotknąć. Kilka razy Twój wzrok i G się spotkał i za każdym czułaś jak dreszcz spływa Ci po kręgosłupie. Gdzieś w połowie seansu G wstał i umknął z pokoju, przesunął palcami po Twoich włosach kiedy wychodził.
-Idę do łazienki – szepnęłaś do Sansa, który zabrał rękę abyś mogła wyjść. W domu było ciemno, nie wiedziałaś gdzie zniknął G, więc szłaś wzdłuż korytarza. - G? - szepnęłaś. Nagle jakaś dłoń chwyciła Cię zaś kolejna zasłoniła Ci usta
-Ciiii, to tylko ja – widziałaś jego złote źrenice za sobą w lusterku. Odwróciłaś się by na niego spojrzeć. Otaczała je żółta aura, zdałaś sobie sprawę że lekko się rumienił. - Cieszę się, że za mną poszłaś, Aniele. Bałem się, że nie przyjdziesz. - pochylił się i przywarł delikatnie do Twoich ust. Już od samego początku odwzajemniałaś jego pocałunek, rozchylając wargi by wpuścić jego język. Wyraźnie był doświadczony, jego język zabierał Ci oddech. Przylgnął do Ciebie popychając pod ścianę, otoczyłaś go nogami na wysokości lędźwi. Musnął Twoje wargi zębami przygryzając lekko. Jęknęłaś i wtedy przestał. - Ciiii, Aniele, usłyszą cię – palcem przesunął wzdłuż Twojej szczęki. Przytaknęłaś pozwalając, aby zaczął lizać Twój kark, wygłodniałe ręce wsuwając pod koszulkę. Chwyciłaś go za nadgarstki odsuwając delikatnie od pleców. Nie zauważył, przesunął je wyraźnie zadowolony na przód. Całował jak demon, wygłodniały i spragniony, czułaś też jakby dotykało Cię z milion dłoni pieszczących Cię dokładnie tam gdzie chciałaś. Drżałaś lekko i oddychałaś ciężko. - Nie odchodź. - szepnął łapiąc oddech.
-Nigdzie nie idę.
-Znaczy się w poniedziałek. Nie odchodź.
-Oh, G, nie mogę zostać.
-Po prostu to powiedz...
-... Nie odejdę. - westchnął do tych słów, przesunęłaś palce na jego kark. Opuścił Cię na ziemię chwytając Twoją twarz w swoje ręce, pocałował Cię czule w czoło.
-Przyjdź dzisiaj do mojego pokoju, Aniele. Jeżeli zostaniemy tutaj dłużej, mogę stracić nad sobą kontrolę – Więc strać – Heh, jesteś napalona.
-W-wybacz, czasami myślę na głos – szepnęłaś. Mrugnął i udał się w przeciwnym kierunku niż byli wszyscy. Ty zaś poszłaś w ich stronę, lecz wpadłaś na kogoś. Oparłaś się o ścianę łapiąc równowagę i włączyłaś światło. Stretch patrzył na Ciebie zaskoczony. O oł. Słyszał?
-_____... - czknął, nie chciałaś nawet się zastanawiać jak bez przepony jest w stanie to robić - ... gdzie jest kibel? - Uspokoiłaś się, czyli nic nie słyszał. Pokazałaś mu ubikację i poszedł we wskazanym kierunku. Westchnęłaś ciężko. Ciężko byłoby go okłamać.

Obudził Cię telefon. Byłaś zmieszana, bo G powiedział, że da Ci znać jak teren będzie czysty albo po prostu przyjdzie do Ciebie.
SANStastyczny: hej paps i blue chcieli pospacerować nocą po plaży ale chciałem abyś sobie pospała, zostawiliśmy stretcha aby miał na ciebie oko gdyby g miał zbyt lepkie ręce
SANStastyczny: dołączysz do nas jak się wyśpisz?
Podrapałaś się po głowie i westchnęłaś. Przynajmniej wszyscy nie strzegą Cię jak jakieś psy. Zdecydowałaś dać Stretchowi znać, że nie śpisz. Odpisał niemal natychmiast.
Ty: Cześć właśnie się obudziłam.
Słodziak: to dobrze, bałem się że tam umarłaś haha
Chyba ma dobry humor.
Słodziak: ej ej, wpadnę, co?
Nim zdążyłaś odpisać, Stretch stał obok Twojego łóżka, przestraszyłaś się i odskoczyłaś spadając na ziemię otulona kocem.
-oh wybacz laleczko, nie chciałem cię wystraszyć – pochylił się aby pomóc Ci wydostać się z okrycia. Kiedy wstałaś natychmiast podeszłaś pod ścianę i zasłoniłaś rękami swoje ramiona, przypominając sobie że jesteś jedynie w sportowym staniku. Miałaś nadzieję, że nie zauważy blizn.
-Cóż, potraficie się wszędzie teleportować, powinnam się przyzwyczaić. - popatrzył na Ciebie rozbawiony
-odezwałaś się do mnie – odparł z ulgą
-Nie miałam wyboru
-bronisz się
-Jestem na ciebie zła – przypomniałaś mu. Milczał, wzrokiem mierząc Twoje ciało. Dziwnie się zachowywał.
-... zawsze chowasz swoje plecy i ramiona – zauważył. Zaraz... on jest pijany?
-Nie wiem o czym mówisz.
-nosisz rękawy, jak masz coś co odsłania plecy to nosisz kurtkę, to dlatego edge kupił ci ten kostium? - Cholera jasna, dlaczego on jest taki spostrzegawczy?
-...Nie podoba mi się to Stretch – zrobił kilka kroków w Twoją stronę, uniósł dłoń, był w stanie dotknąć blizn, co Tobą wstrząsnęło.
-co wie edge czego ja nie? - mówił głównie do siebie – co wie red czego nie wiem ja? i sans? dlaczego jesteś z nimi tak blisko... ale nie ze mną? - czułaś miód i burbon w jego oddechu. Nie mogłaś go nawet odepchnąć, bo wtedy odsłoniłabyś znamiona, starałaś się więc schować w ścianę.
-Wydaje mi się, że jestem taka sama wobec was wszystkich
-poza g – Ah... no i przyszła prawda.
-Możesz podać mi koszulkę? Wtedy będziemy mogli porozmawiać. - nie ruszył się początkowo, lecz potem ściągnął swoją pomarańczową bluzę przez głowę i podał Ci. Odwrócił się tak abyś mogła ją założyć. Pachniała nim, zupełnie tak samo jak tej nocy kiedy spaliście razem w jego sypialni. - Dobra – odparłaś gotowa. Odwrócił się i natychmiast praktycznie w całości zniszczył dzielący was dystans. Wyglądał seksownie w czarnym podkoszulku, oświetlany światłem księżyca jakie wpadało przez balkon.
-możemy porozmawiać? nie będziesz mnie już ignorować? - Westchnęłaś kładąc rękę na jego piersi aby powstrzymać go przed zbytnią bliskością. Nie musiałaś odpowiadać – błagam? - to nie w jego stylu, on nie prosi. Nie mogłaś spojrzeć mu w oczy bo nie byłaś pewna czy sama siebie rozumiesz. Jego ręce chwyciły Cię za twarz, początkowo delikatnie, a następnie wymusił na Tobie pocałunek. Zadrżałaś jak wepchnął swój język. Smakował alkoholem, trzymał Cię tak mocno... cóż zazwyczaj lubisz ból, ale to było ponad Twoje siły. Nogi się pod Tobą ugięły. Ale nadal przecież byłaś na niego zła! Resztkami sił odepchnęłaś go od siebie.
-Stretch! Co do diabła! - schowałaś za rękawem własny rumieniec.
-dlaczego? - zapytał znowu na Ciebie napierając. Chciałaś uciec przez łóżko, lecz ostatecznie skończyłaś leząc na materacu, zaś potwór był na tobie – dlaczego? dlaczego im nie szczędzisz bliskości? dlaczego mnie odtrącasz? dlaczego twoje serce nie bije szybciej dla mnie? dlaczego nie czujesz dreszczy z mojego powodu?
-S-Stretch, to nie tak..
-dlaczego całowałaś się z edge i g ale ze mną nie chcesz? - chwycił Cię za ręce i przycisnął je własnymi na wysokości Twojej głowy. Popatrzyłaś na niego. Nie wiedziałaś, że wiedział o tamtych pocałunkach.
-Skąd...?
-wiem bo widziałem cię w aucie i poszedłem za tobą dzisiaj, też chcę być blisko ciebie
-Jesteś pijany
-tak
-Złaź
-nie
-Stretch, ja...
-naprawdę chcesz zostać tutaj... z nim? - położył się delikatnie na Tobie, czoło przystawiając do Twojej szyi, puścił Ci ręce, zaś swoje oplótł dookoła Twojego ciała czule – naprawdę z nim uciekniesz? wolisz jego od nas? ode mnie? - trząsł mu się głos. Objęłaś go delikatnie ramionami i zaczęłaś czule pieścić palcami przebijający się przez materiał koszulki kręgosłup.
-Oczywiście, że nie – rozpływał się. Zastanawiałaś się dlaczego pozwolił Ci oglądać go w takim stanie. Nikomu nie mówił co myśli, zawsze się droczył i bawił.
-____.. wybacz – powiedział w końcu – przepraszam za tamto wczoraj... przepraszam za śledzenie ciebie i edge i ciebie i g.. przepraszam, przez ten cały czas byłem tak strasznie zazdrosny... wybacz, jestem żałosny – bełkotał, nie wydaje Ci się, aby wiedział co właśnie powiedział.
-Nie jesteś żałosny – objęłaś go mocno
-heh... dzięki za miłe słowa, ale naprawdę jestem, byłem zły i zazdrosny i dlatego zacząłem chlać z redem, dlatego tak to się skończyło, no i potem pomyślałem, że warto byłoby do ciebie przyjść – zaczął się podnosić, lecz nie puszczałaś go.
-Teraz moja kolej poprosić cię, abyś został – szepnęłaś słodko. Nie trzeba było mu mówić tego drugi raz, wpadł w Twoje objęcia znowu. Tej nocy, nie poszłaś do pokoju G.