Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Blue zabierz mnie (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)

-Goście? - popatrzyłaś na Stretcha dziwnie. Nikt nigdy nie odwiedzał tego domu
-tak, będą spać w sypialni na dole, niedaleko garażu, ale... - nie wyglądał na zachwyconego – słuchaj, nieważne co ci powiedzą, nie idź nigdy do ich sypialni sama – Łał. Uh. To wcale nie zabrzmiało strasznie.
-Są tacy jak G i Green? To wasi kuzyni?
-t-tak... kuzyni... po prostu nie dopuść do tego, abyś była z nimi w jednym pomieszczeniu za zamkniętymi drzwiami, dobra?
-Dobra, będę ostrożna. - Ha! Pewnie zrobisz to celowo, aby dowiedzieć się skąd to całe zamieszanie. - Swoją drogą, widziałeś Sansa? - wyglądał na rozgniewanego tym pytaniem. Odpalił papierosa.
-jest w pracy, myślę, że w najbliższym czasie nie będzie się pojawiał zbyt często, sugeruję dać mu spokój. - Na swój sposób to pewna ulga. Kiedy się obudziłaś rano, martwiłaś się o to co powiesz jak się z nim spotkasz, ale skoro postanowił zaszyć się w pracowni, Tobie w to gra. Westchnęłaś czując jak stres spada z Twoich barków.
-wyglądasz na uspokojoną, czy wasza randka nie poszła po twojej myśli – położył łokcie na stole
-Oh uh, nie, było fajnie. Po prostu.... cieszę się, że stara się w pracy
-wiesz co laleczko, marny z ciebie kłamca – uśmiechnął się cwanie
-Wolne sobie, przestań używać swojego wykrywacza kłamstw na mnie – szturchnęłaś go w ramię. Zaśmiał się. Wrócił mu dobry humor – Kiedy ci goście zamierzają się pojawić?
-zmiana tematu, co? bardzo subtelna, dzisiaj pewnie przed kolacją, przygotuj się, są... interesujący

Interesujący to mało powiedziane. Kiedy wieczorem otworzyłaś drzwi stanęłaś twarzą w twarz z bardzo, bardzo, bardzo dziwnymi szkieletami. Mniejszy, był podobny do Sansa, nosił coś co mogłabyś nazwać bezrękawnikiem, miał też odsłonięte żebra. Wyższy przypominał Ci Stretcha, ale ... cóż, nie wiesz nawet jak opisać jego strój.
-ooooo raaaaany – mały chwycił Cię za dłoń – co za rozkoszny człowiek, powiedz cukiereczku, zostaniesz na noc? przydałoby mi się towarzystwo
-Cóż, mieszkam tu, więc... - zabrałaś rękę. Wyszczerzył się, oczy w kształcie małych serc prześledziły Twoje ciało.
-MIESZKASZ TUTAJ? A TO NAS NAZYWAJĄ ZBOCZONYMI, POPATRZ W CO SAMI SIĘ BAWIĄ – wymruczał wyższy przechodząc przez próg -JEŻELI CHCESZ SIĘ PRZEKONAĆ JAK PRAWDZIWE KOŚCIOTRUPY TO ROBIĄ, MOŻESZ ZAWSZE DOTRZYMAĆ NAM TOWARZYSTWA.
-ej, jesteście naszymi kuzynami czy chamami? bo nie tak się traktuje naszego kiciusia – wtrącił się Red, odciągając Cię od nich. Mniejszy nie marnował czasu, przytulił się do Reda jak koala.
-cześć cherry, tęskniłeś za mną? - pocałował go w policzek. Red zasłonił twarz ręką odpychając potwora z obrzydzeniem.
-nie, nawet gdybyś był ostatnim żywym stworzeniem na ziemi
-NIE UDAWAJ TAKIEGO NIEWINIĄTKA, RED, WIEMY ŻE TO LUBISZ -szepnął wyższy klepiąc Reda po ramieniu. Mniejszy mrugnął w Twoja stronę idąc za bratem do salonu.
-ugh, czuję się zmolestowany – Red wycierał twarz. Popatrzył na Ciebie – trzymasz się, kiciu? - przytaknęłaś, uśmiechnął się do Ciebie, widziałaś niepokój w jego oczach. To będzie kilka długich dni dla was wszystkich.

Zostali Ci oficjalnie przedstawieni w trakcie kolacji jako Pink (ten mniejszy) oraz BJ (wyższy). Sansa nadal nie było i zaczynałaś się martwić, że w razie czego nie będzie mógł Ci pomóc kiedy będziesz go potrzebować. Może powinnaś zanieść mu trochę jedzenia. Położyłaś talerz na tacy, nałożyłaś porcję i dodałaś butelkę keczupu.
-ooooohhhh, zanosisz takie cudeńka każdemu szkielecikowi co jest jeszcze w łóżeczku? - Podskoczyłaś dostrzegając twarz Pinka, szczerzył się szeroko. Przypominał Ci wygłodniałego rekina. Gdyby wyglądał jak człowiek, miałby całkiem głupi wyraz.
-O-oh, nie. Jest w swojej pracowni, Totalnie, totalnie platonicznie – Łał. Przekonująco. Tak jakbyś wczoraj nie chciała dobrać mu się do majtek.
-zawsze tak jest z sansem, co nie cukiereczku? - oparł się o ścianę obok Ciebie – ale czy nie fantazjujesz o nim, choć troszeczkę? o tym jak zrywa z ciebie ubrania i jest bardzo, bardzo niegrzeczny? - pogładził Cię po ramieniu.
-C-cóż...
-wiesz, ponoć jestem do niego podobny, mógłbym spełnić dzisiaj kilka twoich brudnych fantazji
-J-ja... uh....
-ej pink nie jest za późno na twoje zboczone teksty, daj jej odsapnąć – Wybawca Red! Pink odbiegł od Ciebie, widziałaś małe serca unoszące się dookoła niego kiedy chwytał się koszuli Reda.
-oohh cherry, wiesz zawsze co powiedzieć abym zadrżał, skoczę tylko po kamerę i nakręcimy razem... coś do mojej kolekcji – Łoooooł! Pink puścił zmieszanego kościotrupa i odszedł od niego nucąc coś pod nosem. Red westchnął chowając twarz w dłoniach. Zerknął na Ciebie.
-D-dzięki Red.
-kiedy ci idioci sobie pójdą, chcę dostać przynajmniej dwa, albo trzy bilety za dobroczynność, nosz kurwa mać – odwrócił się i poszedł. Miałaś przeczucie, że nie zostałaś sama w kuchni. Popatrzyłaś na tacę, ale już jej nie było.
-TEGO SZUKASZ? - to BJ ją miał. Nosił niedorzecznie seksowny fartuszek.
-Tak, zamierzałam zanieść to Sansowi – BJ odstawił tacę na blat.
-LEPIEJ JA TO ZROBIĘ, SŁODZIUTKA, SANS NIE LUBI JAK HAŁAŚLIWI LUDZIE KRĘCĄ SIĘ PRZY JEGO PRACOWNI – Kurwa, zamierzałaś użyć tego jako wymówki by się tam dostać – JA JEDNAK LUBIĘ JAK LUDZIE SĄ GŁOŚNI W MOJEJ PRACOWNI. CHCESZ ZE MNĄ STWORZYĆ KILKA SEKRETÓW? - wsunął palec pod Twoją brodę i podniósł głowę tak, abyś na niego spojrzała. Serduszka w jego oczach prawie wywołały w Tobie śmiech.
-Myślę, że się obejdzie – odtrąciłaś jego dłoń.
-JESTEŚ PEWNA? - zamruczał pochylając się nisko, aby wyszeptać Ci do ucha – MOGĘ SPRAWIĆ, ŻE BĘDZIESZ KRZYCZEĆ, WIĆ SIĘ, MOŻE CIĘ ZWIĄŻĘ.. OO TAK, LUBISZ TO. SZNURY I KAJDANKI.
-S-skąd ty...
-JESTEM WCIELENIEM ROZPUSTY, WIEM WSZYSTKO O TWOICH ZBOCZENIACH – pochylił się powoli by chwycić za tacę – JEŻELI CHCESZ DOBRZE ZROBIONEGO BDSM, PRZYJDŹ DO MOJEGO POKOJU KIEDY INNI BĘDĄ JUŻ SPAĆ – Kurwa. To było faktycznie kuszące. Szkielet puścił oczko i odwrócił się w stronę pracowni. Za późno się zorientowałaś, ze właśnie uciekła Ci szansa spotkania się z Sansem.

-To miejsce jest zajęte? - zapytałaś pokazując na przestrzeń na kanapie obok Stretcha. Zerknął na Ciebie z uśmiechem i przesunął się z książką, abyś mogła rozwalić się obok niego. Tak jak wtedy z tą różnicą, że miałaś swój tom.
-co czytasz? - zapytał stukając w okładkę palcem aby zobaczyć.
-Żona Podróżnika w czasie – odpowiedziałaś – moja ulubiona tragedia romantyczna. Przestałam liczyć ile razy ją już przeczytałam.
-brzmi ciekawie, pożyczę sobie
-Tak, kiedyś ci pozwolę – patrzyłaś na niego. Widziałaś cień pod jego oczami, wyglądał na zmęczonego. Zazwyczaj o tej godzinie spał. - Więc co robiłeś wczorajszej nocy?
-uwierzysz jak ci powiem, że obraziłem żonę piaskowego dziadka?
-Nie
-więc wypiłem za dużo kawy
-Uważaj bo uwierzę
-nie wierzysz?
-Piłeś herbatę wczoraj, więc powinieneś spać
-ah
-To nic, Stretch, wszystkim nam się trafiają bezsenne noce – uśmiechnęłaś się czule zza książki
-zwłaszcza tobie
-Co? Nie, ja i sen to najlepsi przyjaciele
-twoje oczy mówią co innego
-A więc coś nas łączy – opuścił książkę i popatrzył na Ciebie
-następnym razem, jak nie będziesz mogła spać, daj znać, dobra? możemy sobie potowarzyszyć
-Po prostu chcesz się do mnie poprzytulać, zboczeńcu
-heh, masz mnie – przesunął rękę na Twoje włosy głaszcząc je. Miło.
-Nie mam nic przeciwko bezsenności czasami. Noc to jedyny moment kiedy w domu jest cicho. Czasami mam wrażenie, że.. - przerwałaś słysząc chrapanie. Zerknęłaś, Stretch usnął z książką na klatce piersiowej. Nom, spał. Cóż, nie będziesz narzekać. Drzemaliście na kanapie przez kilka godzin. Myślałaś, że przez chwilę widziałaś Sansa, nawet poczułaś jak gładzi Cię po policzku, ale kiedy podniosłaś powieki, to go nie było. To musiał być sen. Wstałaś ostrożnie, aby nie obudzić Stretcha. Udałaś się by zrobić śniadanie. Kiedy już było gotowe, jako pierwszy siedział przy stole uśmiechając się głupio. Nim cokolwiek powiedziałaś BJ pojawił się za nim i owinął swoje długie ręce dookoła jego bluzy
-CZEŚĆ DRĄGALU, WCZEŚNIE SOBIE POSZEDŁEŚ, NIE MIAŁEM OKAZJI SIĘ Z TOBĄ POBAWIĆ.. MUSIAŁEM BAWIĆ SIĘ Z EDGE -Łaaaał. Stretch popatrzył na niego niebezpiecznie.
-zrobiłem to celowo
-JESZCZE KIEDYŚ SAM DO MNIE PRZYJDZIESZ – BJ mrugnął do Ciebie i usiadł obok bardzo spiętego Stretcha. Co się dzieje w tym domu?! Chłopcy zaczęli się pojawiać. Wpierw Blue, potem Red przeciągając się kiedy schodził po schodach, wyglądał na śpiącego, Pink dreptał za nim. Dom powoli robił się głośniejszy, lecz nadal ani śladu Sansa. Zerknęłaś przez okno, widziałaś błyski w pracowni. Czyli nadal jest zajęty. Właśnie byłaś w trakcie robienia prania, kiedy Blue Cię znalazł.
-PANIENKO ____! SZUKAŁEM CIĘ! ZASTANAWIAŁEM SIĘ CZY POBAWISZ SIĘ ZE MNĄ W TAJNYCH AGENTÓW, PONIEWAŻ PAPYRUS MUSIAŁ JECHAĆ DO MIASTA A ZAWSZE WE WTORKI SIĘ W TO BAWIMY! - Jego energiczność Cię rozczuliła.
-Dobrze, ale to jak skończę pranie.
-O-OH – wyglądał na zawiedzionego. Biedny Blueberry.
-ja się z tobą pobawię~ - zanucił Pink. W tej chwili wtulał się w ramiona Blue. Ci goście mają talent pojawiania się znikąd. - przyniosłem ze sobą dużo świetnych zabawek i bj też się z nami zabawi. - Dobra, nie. Nie słodki, mały Blueberry. Ktoś musi chronić to dzieciątko.
-Oh! Wiesz co Pink? Właśnie sobie przypomniałam, że obiecałam Blue, że spędzę z nim dzień. Mamy... zaplanowany maraton filmowy!
-MAMY?
-Tak! I jeżeli chcemy wszystko zobaczyć to musimy zacząć teraz! - Chwyciłaś Blue za rękę i praktycznie wybiegłaś z nim z pomieszczenia ciągnąc go za sobą. Jak znaleźliście się w Twoim pokoju zamknęłaś za sobą drzwi i głęboko odetchnęłaś. Blue musiał być w dobrej kondycji, bo w ogóle się nie zmęczył.
-PANIENKO ____ CZY SĄ JAKIEŚ KONKRETNE POWODY, PRZEZ KTÓRE NIE POZWALASZ MI SIĘ BAWIĆ Z MOIMI KUZYNAMI? WSPOMNIELI, ŻE MAJĄ WIELE ZABAWEK
-Bawiłeś się kiedyś z nimi? - Jego mina mówiła wszystko.
-O-OH TAK, NIE, NIE LUBIĘ SIĘ Z NIMI BAWIĆ
-Dobrze, nie pozwalaj, aby cię zmuszali – chwyciłaś go za rękę i pozwoliłaś usiąść na łóżku. - Możesz zostać ze mną, pooglądamy filmy. Podoba ci się? - Tak długo jak będziesz mogła tutaj siedzieć. Jego mina się rozpogodziła, przytaknął entuzjastycznie.
-MOŻEMY POOGLĄDAĆ COŚ Z ZAGADKAMI?
-Uhm, nie wiem czy to jest to czego szukasz, ale mam pełno filmów z tajemnicami. Może zaczniemy od tego – podałaś mu kilka płyt, które przeglądał uważnie, po minucie wybrał jeden, wrzuciłaś go do odtwarzacza dvd. Usiadł na drugim końcu łóżka czekając, aż seans się zacznie. - Co robisz? Chodź tutaj głuptasie! - Wzięłaś go pod ręce i usadziłaś na swoich kolanach, okryłaś was kocem. Był zaskakująco cicho, zerknęłaś na niego. Rumienił się na jasny odcień błękitu. Słodziak. - Fajnie się poprzytulać podczas oglądania filmu, co? - uśmiechnęłaś się. Przytaknął. Blue ani drgnął, wpatrywał się w ekran w milczeniu. Ty wymieniłaś się kilkoma wiadomościami. Stretch dziękował za ocalenie brata, Red narzekał, że jego nie ocaliłaś. Wysłał Ci nawet serię zdjęć, pokazujących jak chowa się w różnych miejscach w domu. Pink właściwie na wszystkich szczerzył się jako mistrz drugiego planu. Wysłałaś mu w odpowiedzi zdjęcie z Blue. Na to już nie odpowiedział.
-PANIENKO _____ JAK WIELE FILMÓW POZWOLISZ MI ZE SOBĄ OBEJRZEĆ? -zapytał nerwowo kiedy pojawiły się napisy końcowe.
-Oh, powiedziałam maraton, tak? Możemy siedzieć tutaj cały dzień. - uśmiechnął się głupio, tak jakby takiej odpowiedzi oczekiwał.
-A WIĘC... JEŻELI MAMY SIĘ.... P-PRZYTULAĆ... MOGĘ ŚCIĄGNAĆ MOJĄ ZBROJĘ, ABY BYŁO CI WYGODNIEJ? - Nie musiał pytać, pewnie chciał być grzeczny. Wstał i ściągnął napierśnik. Byłaś zaskoczona, że bez niego wydawał się znacznie starszy. Miał na sobie tylko czarną koszulkę i spodnie. Odszedł by włączyć kolejny film.
-Wydajesz się starszy – znowu się zarumienił.
-C-CÓŻ, JESTEM JUŻ DOROSŁY, PANIENKO ____ JESTEM W WIEKU PAPYRUSA I EDGE – Łał, teraz poczułaś się jak debil. Nie wiedziałaś tego, zawsze brałaś go za dzieciaka... ooojej. I zaraz. Edge, Papyrus i on są w tym samym wieku?
-Chodzi mi o to, że miło zobaczyć Cię bez zbroi. Wyglądasz dobrze. - mruknął podziękowania zza zbroi w rękach. Klepnęłaś na miejsce obok siebie, na którym wcześniej siedział. - Wracasz czy nie? Filmy same się nie zobaczą. - Położył zbroję na Twoim biurku i poszedł do łóżka. Usiadł obok, lecz odmówił okrycia się kocem – Coś nie tak?
-PANIENKO ____, MYŚLISZ, ŻE JESTEM PRZYSTOJNY?
-To dziwne pytanie...
-JESTEM POWAŻNY – oczywiście, wszyscy byli. On po prostu jest słodszy od pozostałych. No i to szkielet. Nie znasz się na standardach urody w przypadku jego gatunku.
-Jesteś bardzo przystojny – odparłaś w końcu. Co było prawdą.
-CZY KIEDYKOLWIEK SPOJRZYSZ NA MNIE TAK JAK PATRZYSZ NA MOJEGO BRATA? -Ah, chodzi mu o romantyczny sposób?
-Ja.. ja nie wiem co masz na myśli. Patrzę na Stretcha tak jak na innych.
-NIE, NIE PATRZYSZ – wyglądał na smutnego – MOGĘ ZADAĆ CI INNE PYTANIE?
-Uhm, jasne, dajesz.
-KOCHASZ MOJEGO BRATA? - Czy kochasz? Stretcha? Cóż, kochasz ich wszystkich, ale nie o to mu chyba chodzi. Może boi się, że jego brat będzie spędzał z Tobą więcej czasu niż z nim?
-Nie ukradnę ci Stretcha.
-NIE! TO! UGH! - schował twarz w dłoniach dysząc ze złości i zażenowania.
-Więc... cóż... jestem zmieszana.
-DOBRA, SPRÓBUJMY TAK – wyciągnął bilet z kieszeni – TERAZ BĘDZIESZ MUSIAŁA MÓWIĆ CAŁĄ PRAWDĘ, TAK? - Przytaknęłaś. Wziął głęboki oddech – CZY KIEDYKOLWIEK ROZWAŻAŁAŚ MAŁŻEŃSTWO I SPĘDZENIE RESZTY ŻYCIA Z KTÓRYMŚ Z NAS? JEŻELI TAK TO Z KTÓRYM?
-To dwa pytania – Popatrzył na Ciebie badawczo, stuknął się palcem kilka razy w brodę dobierając odpowiednio słowa.
-DOBRA, WIĘC, Z KIM Z TEGO DOMU CHCIAŁABYŚ WZIĄĆ ŚLUB? - Kurwa, był sprytniejszy niż myślałaś, bo udało mu się połączyć oba w jedno. Oparłaś się o ścianę z westchnięciem. Dlaczego to musiało być takie trudne pytanie? Naprawdę nie widziałaś siebie w najbliższym czasie w welonie i sukni ślubnej, pomijając to co się teraz dzieje, ale Blue najwyraźniej nie przyjmie takiej odpowiedzi.
-Mam wybrać kogoś, komu pozwoliłabym się zabrać przed ołtarz choćby jutro?
-TAK
-Więc, pewnie byłby to Red – Wyglądał na zaskoczonego. Samą siebie też zaskoczyłaś tą odpowiedzią.
-NAPRAWDĘ?
-Cóż, mam wrażenie że wiem w co się pakuję. Jest bezpośredni jeżeli chodzi o jego uczucia. Od razu wypowiedział się jasno co o mnie myśli. - No i to popierdoleniec, tak jak Ty.
-OH – był zagubiony, skorzystałaś z okazji aby okryć go kocem.
-Film się zaczął – zaakceptował ten fakt i przytulił się do Ciebie. Bez zbroi faktycznie było wygodniej, objęłaś go, zaśmiał się i westchnął. Przy kolejnym filmie był mniej skupiony na treści i w pewnym momencie zatrzymał go. - Coś nie tak?
-WIĘC _____ SZCZEROŚĆ JEST DLA CIEBIE WAŻNA? WYBRAŁAŚ REDA BO JEST SZCZERY?
-Uhm, chyba tak. - Blue popatrzył na Ciebie. W rękach miał kolejny bilet.
-WIĘC JA.... JA SZCZERZE CHCĘ ABYŚ MNIE POCAŁOWAŁA - Kurwa. Szczerze to słodkie. Odsunęłaś jego rękę.
-Blue, ja...
-NIE! UŻYWAM MOJEGO BILETU, WIĘC MUSISZ! - znowu podał Ci kartkę. Westchnęłaś i z wahaniem ją wzięłaś. Miał racje, takie są zasady. Zarumienił się i odwrócił wzrok – I CHODZI MI O PRAWDZIWY POCAŁUNEK, TAK JAK SIĘ CAŁOWAŁAŚ Z PAPUSIEM
-Blue... mylisz się co do mnie i twojego brata...
-...NIE, NIE MYLĘ SIĘ, NIE JESTEM GŁUPI ANI ŚLEPY – Nie wiedziałaś co na to odpowiedzieć. Już nie przypominał Ci małego dzieciaka. Pierwszy raz widziałaś podobieństwo między nim a Stretchem. Wzięłaś jego twarz w swoje ręce i popatrzyłaś mu w oczy.
-Nie będę cię całować tak, jakbyś był nim – Wyglądał tak, jakbyś go właśnie spoliczkowała – Ponieważ nie jesteś nim. Będę cię całować tak, jakbyś był sobą, ponieważ tym właśnie jesteś – Uśmiechnął się czule, nie wiedząc czego się spodziewać. Sama też tego nie wiedziałaś. Przesunął się tak, że teraz klęczał, by być Tobie równym. Nerwowo wsunął rękę za Twój kark, przyciągając Cię do siebie. Jego pocałunek był czuły i delikatny, zupełnie różny od łapczywych i zachłannych jego brata. Był znacznie powolniejszy i cierpliwszy. Troszeczkę niezdarny, nie wiedział co zrobić z rękami, więc chwyciłaś je i złączyłaś wasze palce przyciągając je do swojej piersi. Miałaś przeczucie, jakby chciał przejąć kontrolę, lecz póki co pozwalał Ci dowodzić. Oboje przerwaliście słysząc głośny huk za drzwiami. Była tam taca z rozsypanym popcornem. - Skąd się to wzięło? - zapytałaś.
-JA... JA POWINIENEM POGADAĆ Z PAPUSIEM – powiedział smutno podnosząc popcorn i tacę. Wziął zbroję z biurka. Zobaczyłaś jak kładzie na tacy butelkę miodu, którą podniósł z podłogi. Więc... Stretch chciał do was dołączyć? - ____ - popatrzyłaś na małego kościotrupa uśmiechającego się do Ciebie ze smutkiem, zamierzał wyjść – DZIĘKUJĘ ZA POCAŁUNEK, I TO NIC, ŻE NIE LUBISZ MNIE TAK JAK ... PO PROSTU MUSZĘ SIĘ BARDZIEJ POSTARAĆ ABY CI ZAIMPONOWAĆ – i wyszedł. Raaany... Przeczesałaś palcami włosy, zastanawiając się co może stać się w przyszłości. Te kościotrupy kiedyś cię zabiją.
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Rocznica (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)

-TAK! - krzyknęłaś otwierając z rozmachem drzwi frontowe – W KOŃCU KONIEC Z EGZAMINAMI! Witajcie wakacje! - Zamknęłaś za sobą wejście i pobiegłaś do salonu by rzucić się na kanapę, położyłaś głowę na kolanach Stretcha. Odstawił książkę na bok, abyś mogła wygodnie się rozwalić, uśmiechnął się w Twoją stronę.
-jesteś zadowolona, co?
-Bardzo – westchnęłaś. Szkielet zorientował się, że nie masz zamiaru się ruszyć, więc przekręcił się tak by móc czytać dalej książkę.
-myślisz, że zdałaś? na egzaminach? - machnęłaś ręką.
-To fizyka, jestem najlepsza w Greckich Mitach. Nie rozumiem dlaczego Colin mnie unika, ale to już koniec semestru więc już mniejsza.
-to dziwne – mruknął nonszalancko biorąc łyk herbaty.
-więc, dzieciaku – Sans wyskoczył zza kanapy obok ramienia Stretcha – świętujemy tak jak zawsze?
-jak zawsze co? - Stretch popatrzył na kuzyna z dziwnym wyrazem twarzy
-Sans i ja świętujemy koniec semestru. Wydaje mi się, że właśnie tak go poznałam, kiedy oblewałam początek wakacji u Grillbiego
-miała na sobie abażur, klasyk
-Nieprawda! - szturchnęłaś go boleśnie, kiedy się z Ciebie śmiał – Założę się, że nie pamiętasz co naprawdę miałam na sobie
-niebieskie trampki, czarną koszulę, dżinsy, pamiętam bo oplułaś się drinkiem i pożyczyłaś moją bluzę, pomijając fakt że byłem jakimś obcym typem z baru
-Łał, dobra pamięć
-poprawka, nie pożyczyłaś, po prostu ją ze mnie zdjęłaś
-rozbierałaś go już na pierwszym spotkaniu, no proszę – Stretch kilka razy stuknął Cię kościstym palcem
-Byłam naprawdę pijana – próbowałaś się bronić odpychając jego rękę – No i się tutaj wprowadziłam, więc nie dbam o robienie z siebie głupka
-czy to znaczy, że to jest jakby nasza rocznica? - Nie myślałaś o tym w ten sposób, ale miał rację. Rok temu zaczęłaś chodzić do Grillbiego, no i poznałaś Sansa, więc to jakby wasza rocznica przyjaźni?
-jak miło, że znacie się od tak dawna – mruknął Stretch, wracając wzrokiem na tekst w książce. Zdecydowanie nie podobał mu się fakt, że znałaś się z Sansem znacznie dłużej.
-więc na co czekasz, dzieciaku? chodź świętować
-Dobra – odparłaś zadowolona wstając. Stretch warknął, lecz kiedy na niego spojrzałaś wyglądał jak zwyczajnie. - To randka! - Sans chrząknął ukrywając niebieski rumieniec.
-raaany, dzieciaku, to nie randka, naprawdę...
-Przyszykuję się. Wybierzesz miejscówkę? - zaczęłaś wchodzić po schodach
-jasne, do zobaczenia za chwilę – odprowadził Cię wzrokiem nadal się rumieniąc. Stretch westchnął zdenerwowany zamykając książkę. - wybacz, nie chciałem zniszczyć ci chwili
-ta, cóż, zrobiłeś to – wstał szybko – baw się dobrze na randce – syknął i zniknął. Sans wypuścił powietrze przez nos i teleportował się aby również się przygotować.

Podziwiałaś swoje odbicie w zadowoleniu. Postanowiłaś założyć coś wygodnego i słodkiego, zwłaszcza, że nie wiedziałaś gdzie Sans Cię zabiera. Żartowałaś z tą całą randką, lecz jak tylko się uszykowałaś, sama zaczęłaś tak myśleć. Ojej. Mniejsza, wyglądasz zabójczo słodko, co z tego, że to nie jest randka? Przesunęłaś rękami po sukience aby ją wyprostować. To Twoja ulubiona, prosta i czarna. Do tego biała koszulka i dżinsowa kurtka, do tego niebieskie konwersy zamiast obcasów. Zamierzałaś się umalować, lecz prawdopodobnie Sans śmiałby się z Ciebie, że uszykowałaś się jak mrówka na święto lasu. Zapięłaś bransoletkę uśmiechając się do niebieskiego znaku nieskończoności jaki wybrałaś dla niego. Ktoś zapukał.
-gotowa? - otworzyłaś drzwi i zamarłaś w szoku, widząc jego strój. To spodnie? Koszula z guzikami? Przyglądał Ci się zaskoczony, podziwiając Twój strój tak jak Ty jego. Pogładził się po czaszce próbując ukryć rumieniec w ramionach. - łał, wyglądasz ładnie
-Ty też! - walnęłaś – Z-znaczy się, ty też wyglądasz dobrze
-ah, rany, paps chciał abym to założył, ot cała historia – poluzował kołnierzyk w nerwowej manierze. Nie śmiałaś w to wątpić.
-Mimo to nadal... - uśmiechnęłaś się chwytając go za dłoń – ..do twarzy ci w tym.
-litości! - usłyszałaś krzyk Reda z dołu. Wywróciłaś oczami.
-Więc. Grillbys? - rzuciłaś. Zacisnął rękę na Twojej.
-uh, właściwie to nie, mam lepszy pomysł, zamknij oczy – Zrobiłaś tak. Ze wszystkich w tym domu, Sans był tym któremu zaufałaś od razu. Przyciągnął Cię do siebie, kładąc rękę na Twoich plecach. Poczułaś dziwne ściskanie w żołądku, musiał was teleportować bo nagle otoczyła Cię wrzawa radosnego tłumu i śmiechy. - zgadniesz gdzie jesteśmy?
-Gdzieś gdzie jest głośno? - puścił Cię i podniosłaś powieki. Rozejrzałaś się z niedowierzaniem. - Wesołe Miasteczko! Nigdy na takim nie byłam! - ścisnęłaś go za rękaw.
-n-naprawdę? - był zaskoczony. Przytaknęłaś, jego uśmiech się powiększył. Był z siebie dumny – więc, na co czekamy? - zapłacił sprzedawcy za bilet wstępu, który wyglądał nie za bardzo szczęśliwy faktem, że miał styczność z potworem. Widziałaś tę pogardę i wstręt w oczach kiedy dawał wejściówkę tobie. Ugh. Chwyciłaś Sansa za rękę i uśmiechnęłaś się do sprzedawcy, przekroczyliście bramę bez chwili zawahania.

-To największy hotdog jakiego w życiu widziałam – powiedziałaś przyglądając się jak Sans rozlewał keczap na długiej parówce.
-powinnaś zobaczyć jakie sprzedają w teksasie – zażartował – ale psy im pouciekały – zaśmiałaś się, rany to było złe. Zachichotał. - byliśmy już na łódkach, co teraz chcesz robić? - ugryzł hotdoga. Gryzłaś frytkę w zadumie.
-Mają tutaj dom luster?
-tak, widziałem chyba jeden niedaleko wejścia – odparł kradnąc Ci frytkę, puścił do Ciebie perskie oczko – musisz się postarać bardziej, aby mnie złapać
-W cuda wierzysz? - wyszczerzyłaś się do niego, a potem zaśmiałaś. Dokończyliście jedzenie. Wyrzuciliście śmieci i podziękowaliście sprzedawcom w foodtracku, udaliście się do Domu Luster rzucając po drodze kilkoma kawałami. Zauważyłaś, że chwycił Cię za rękę bez pomyślunku, uśmiechnęłaś się ściskając go. Wyglądał na zawstydzonego, i zaśmiał się lekko. Nagle wpadłaś na pomysł. Stanęłaś i pocałowałaś go między oczy. Patrzył na Ciebie zaskoczony, wyrwałaś swoją dłoń z jego i pobiegłaś w stronę Lustrzanego Domu – Ej Sans, jeżeli mnie tam znajdziesz to dostaniesz więcej! - mrugnęłaś do niego. Potrząsnął głową podążając za tobą.
-dzieciaku, zaczekaj!
-Haha, nie! - wystawiłaś język – I bez teleportacji! To oszustwo! - Zniknęłaś w środku. Biegłaś przez ponad minutę, sama się zgubiłaś, uznałaś tym samym, że będzie miał problemy ze znalezieniem Ciebie. Zwolniłaś by wziąć głębszy oddech. Słyszałaś, jak woła Cię z oddali. Przesunęłaś dłonią po lustrach, delikatnie nucąc coś pod nosem. Kilka razy widziałaś Sansa, wtedy uciekałaś śmiejąc się cicho. Nagle znalazłaś się w miejscu ciemniejszym niż pozostałe. Rozejrzałaś się, znalazłaś lampkę, wielką okrągłą, zacinającą się. Dziwne. Odwróciłaś się by poprawić w odbiciu włosy i kurtkę. Zamarłaś dostrzegając coś za sobą, lecz jak przekręciłaś głowę, nic za Tobą nie było. - Sans? - krzyknęłaś obracając się. Widziałaś tylko własne odbicia. Nie, zaraz, to nie jest Twoje odbicie. To szczerzy się do ciebie, czerwone ślepia aż wrzą z wnętrza szklanej tafli, na jednym z luster znalazłaś napis.
Mam cię.
Cofnęłaś się do tyłu, poczułaś jak słabo Ci w nogach, osunęłaś się na ziemie. Mrugnęłaś i .. zobaczyłaś... nic. Usłyszałaś mrożący krew w żyłach krzyk, po chwili zorientowałaś się, że dobiega on od Ciebie... To Ty krzyczysz. Odbicia zniknęły, to już nie były lustra, to ciemność która powoli się do Ciebie zbliżała.
-Nie możesz ukrywać się przez wieczność.
-dzieciaku! - palce odciągnęły Twoje ręce od gardła
-Tatuś zawsze znajduje swoje dzieci – zakasłałaś.
-dzieciaku! ej! ej! skup się! skup się!
-Sans...
-tak, to ja, jestem tutaj! - popatrzyłaś na lustro, znowu widziałaś siebie. Widziałaś, jak Sans Cię obejmuje. Przeniosłaś na niego wzrok, w wyrazie jego twarzy widziałaś obawę.
-....Sans? - szepnęłaś. Chwyciłaś go za koszulę. Zrelaksował się trochę.
-na gwiazdy, nic ci nie jest? - gładził Cię po plecach tuląc mocno – krzyczałaś jakbyś zobaczyła samego diabła, próbowałaś się sama udusić.
-Sans.... - załkałaś w jego ramie – M-miałam atak paniki.
-często je masz?
-....Już nie tak często. W ciemnych pomieszczeniach... raz na jakiś czas – To nie było kłamstwo, taktycznie pojawiały się w przyciemnionych pokojach. Odkąd mieszkasz z chłopakami praktycznie zniknęły. Jego objęcie było miłe, czułaś się bezpiecznie.
-chcesz do domu? - Przytaknęłaś.
-Chcę być przy tobie, miejsce nie ma znaczenia.

Zabrał Cie do domu. Zostałaś teleportowana do jego sypialni, włączył telewizor i podał Ci pilota. Przyglądałaś mu się badawczo.
-tylko dlatego, że wróciliśmy nie znaczy, że nasza rocznica się skończyła – zarumienił się – możemy... spędzić resztę nocy tutaj – odłożyłaś pilota na bok i zarzuciłaś ręce na ramiona potwora wtulając się w jego koszulę. - rany, dzieciaku, co robisz? - powiedział, choć jego ciało wyraźnie było zadowolone z dotyku. Głaskał Cię po plecach pozwalając, abyś cicho sobie popłakała. Mógł czuć się trochę niezręcznie, lecz nic nie mówił. - to był tylko atak paniki? czy może... widziałaś coś? - przytaknęłaś. Odsunął Cię delikatnie tak, aby popatrzeć na Twoją twarz, otarł łzy z policzków oraz te które dopiero co wypłynęły z oczu. Zdałaś sobie sprawę, że musiał to robić często z Papyrusem, kiedy był młody. Wtuliłaś twarz w jego dłoń.
-Nie... nie mówiłam ci o wielu rzeczach, Sans
-wiem, nie musisz nic tłumaczyć, wszyscy mamy swoje tajemnice – Westchnęłaś w odpowiedzi. Nie chciałaś o niczym mówić, bałaś się, że słowa mogą zniszczyć tę chwilę. Przystawił swoje czoło do Twojego. -słuchaj – trzymał teraz obie ręce na Twojej twarzy – jeżeli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować, kiedykolwiek, po prostu powiedz moje imię, jeżeli powiesz je, to ja będę wiedział i przybędę by cię obronić, przed czymkolwiek przed czym uciekasz, dzieciaku, dopilnuję, aby to nigdy cię nie złapało – Oh Sans. Zawsze jest taki opiekuńczy i słodki. Poczułaś się lepiej, nawet jeżeli wiedziałaś, że nawet kiedy będziesz potrzebować jego pomocy, to nie zawołasz go. Twój telefon się odezwał. Jego też. Popatrzyliście na siebie i wzdychając sprawdziliście komórki w tym samym czasie.
CzerwonaFlaga: o co chodzi kiciu, słyszałem że masz randkę z naszym sansym, prawda to?
CzerwonaFlaga: a ja myślałem, że wpadniesz do mnie na noc
CzerwonaFlaga: może tym razem dam ci 8===8 ;)
Właściwie martwiłaś się, że będzie zły, ale teraz po prostu wywróciłaś oczami.
-Do ciebie też pisał Red?
-ah, uh, nie, to stretch, nic takiego, nudne sprawy związane z pracą – wzruszył ramionami, lecz wyglądał na niego zdenerwowanego, szybko odpisał i rzucił gdzieś swój telefon – w-w każdym razie, tak sobie myślałem...
-Tak? - Przysunął się znowu i delikatnie wziął kosmyk Twoich włosów, przysunął je do swojej twarzy
-powiedziałaś uh... powiedziałaś, że jeżeli znajdę cię w domu luster to.. cóż.. znalazłem cię, więc... - To dziwna reakcja jak na niego, zastanawiałaś się co dokładnie napisał mu Stretch.
-Chcesz więc całusa? - przystawiłaś palec do jego zębów. Zarumienił się w odpowiedzi – Dobra, pobawmy się. Masz siedem minut, Sansy – Patrzył na Ciebie w szoku.
-co? - wyciągnęłaś telefon i ustawiłaś timer. Uśmiechając się przebiegle. W odróżnieniu do pozostałych, Sans pewnie nigdy się z nikim nie całował, spodziewałaś się że będzie rozkosznie ostrożny, jak we wszystkim – Coś jak siedem minut w niebie. Twoje siedem minut zaczyna się... - klik - ... teraz! - Zamknęłaś oczy i czekałaś.... I... czekałaś. Na początku słyszałaś, że się przysuwa bliżej, a potem...
-rany... dobra, niech mnie, nadciągam – Wsunął jedną rękę za Twoje plecy, drugą chwycił za brodę, podciągając do siebie. Byłaś zaskoczona jego pewnymi ruchami. A potem, pocałował Cię czule.... w policzek. Otworzyłaś oczy, cofał się zmieszany. Rumienił się głębokim błękitem. - dzieciaku... naprawdę mogę cię pocałować? jakkolwiek chcę?
-Wiesz.. nie spodziewałam się policzka. Czy aby nie marnujesz sekund? Zostało ci pięć i pół minuty. Chyba, że jesteś tak pewien swoich umiejętności, że rozpłynę się po minucie
-dziecino, rozpłyniesz się w trzydzieści sekund – I się stało. Całował Cię, kurwa mać, naprawdę kurwa to robił. Otworzyłaś usta zaskoczona, jego język natychmiast przejął kontrolę. Kiedy wylądowaliście na łóżku? Cóż, zdecydowanie teraz na nim jesteście. Odprężyłaś się leząc na jego poduszkach, pozwalając aby jego palce błądziły po Twoim ciele. Jęknęłaś w jego usta, gdy pogłębił pocałunek, ciała napierały na siebie, dłonie mocno się złączyły. Zatrzymał się na chwilę, cofnął i przyglądał się z odległości jak dyszysz i sapiesz. Wyszczerzył się zerkając na zegarek. Pokazał Ci timer – pomyłka, dziecino, wygląda na to że wystarczyło mi dwadzieścia – O chłopie, naprawdę był z siebie dumny. Popatrzyłaś na niego, czerwona, ledwo oddychająca.
-Więc nie przestawaj palancie! - Chwyciłaś go za koszulę i przyciągnęłaś do siebie. Nie opierał się, łącząc się z Tobą znowu w wariackim pocałunku. Był zaskakująco cichy, jego ciało przemawiało za to bardzo wyraźnie. Mówiło, że pragnie Cię, rozpaczliwie. Alarm się włączył, lecz rzuciłaś komórką przez pokój. Nie przestawał, podciągnął Cię na poduszki, rozpiął guziki kurtki i wyrzucił ją za siebie. Rozpinałaś jego koszulę, widziałaś jego niebieską duszę delikatnie świecącą w ciemnościach. Zaczął wsuwać ręce pod bluzkę, lecz zatrzymałaś go
-coś się stało? rozmyśliłaś się? - wymruczał do Twojego ucha, nie kryjąc własnych pragnień.
-N-nie – szepnęłaś łapiąc powietrze – Po prostu... zostaw ją.
-cokolwiek sobie zażyczysz – Przesunął dłoń na Twoje krocze, przejechał językiem na Twój obojczyk. Kurwa, to jest super gorące. - dzięki – zaśmiał się.
-Oooj, powiedziałam to na głos? - Opuściłaś głowę, położyłaś głowę na poduszce, kładąc rękę na jego karku. Powoli zniżał się na dół. Kiedy był na wysokości Twojego brzucha cmoknęłaś – Ale jest jedna rzecz...
-chcesz wiedzieć, czy szkielety mogą to robić? - rzucił przesuwając rękę delikatnie, wzdłuż Twojego usta, wsuwając palce pod sukienkę – wiesz, że zawsze z przyjemnością udzielam ci lekcji, gotowa się trochę pouczyć? - Gotowa! Otworzyłaś usta, aby mu odpowiedzieć, lecz wtedy drzwi otworzyły się z impetem, zaś w progu staną Papyrus trzymając w rękach apteczkę pierwszej pomocy. Oboje zamarliście. Sans natychmiast zabrał swoje ręce i schował je za plecy.
-SŁYSZAŁEM, ŻE LUDŹ NIE CZUJE SIĘ DOBRZE! WIDZĘ ŻE POMYŚLAŁEŚ, ABY SPRAWDZIĆ JEJ TEMPERATURĘ, BRACIE! - krzyknął wyższy z braci wchodząc do pokoju. Studiował Twoją twarz przez sekundę – TAK, JESTEŚ BARDZO CZERWONA PANIENKO ____! PRZYNIOSĘ CI SZKLANKĘ WODY! SANS! ZMIERZ JEJ PROSZĘ JESZCZE RAZ TEMPERATURĘ, ABYŚMY MIELI PEWNOŚĆ!
-d-dobrze bracie, zrobię tak... - i zniknął. Wymieniliście się zmieszanymi spojrzeniami. Czar prysł. -c-co my wyrabiamy? - szepnął schodząc z Ciebie – w-wybacz, nie chciałem... znaczy się... to było
-T-to nic, Sans, my tylko... daliśmy się ponieść chwili... i nie myśleliśmy i ..
-j-jesteśmy zmęczeni, przez wszystko co się dzisiaj stało, no i nie ma co się rozwodzić nad tym więc...
-Na gwiazdy, dzięki za...
-...za papsa, tak – niepewnie odwrócił się drapiąc czaszkę. Zaczął zapinać swoją koszulę, a Ty podniosłaś z ziemi i założyłaś kurtkę. -powinnaś... powinnaś iść chyba do swojego pokoju nim wróci
-T-tak – Wzięłaś telefon i wyszłaś cicho wspinając się po schodach. Nie zauważyłaś postaci ciekawskiego kościotrupa kryjącego się w ciemnościach. Zamknęłaś drzwi do swojego pokoju i oparłaś się o nie wzdychając głęboko. Kurwa. Wygląda na to, że musisz dzisiaj wziąć kolejny zimny prysznic.
Nazwa: NightTale
Autor: Kredens z Poduszek
Autor: Kredens z Poduszek
Kolejne polskie AU!
Charakterystyka AU
Uniwersum osadzonym w zupełnie innym świecie niż w oryginale. Nie było wojny ras, potwory nie zostały zamknięte w podziemiu, a ośmioro ludzi nie spadło. Tutaj bowiem potwory są strażnikami snów ludzi, i każdy z nich ma przypisanego sobie człowieka którym musi się zajmować. Muszą pilnować porządku w śnie, by żaden koszmar nie zakłócił go oraz niczym niańki układać podopiecznych do snu, ale tylko dzieci. Akcja rozgrywa się szczególnie między małą Frisk i jej strażnikiem Sansem oraz Esterze będącej pod opieką Mettatona, niegdyś Alphys. Niby wszystko jest jak zawsze, ale sny dwójki dziewczynek zostają poważnie zakłócone, że te boją się usnąć. Zaniepokojeni opiekunowie próbują odkryć dlaczego tak się dzieje i wychodzi na to, że jest to powiązane z pierwszym człowiekiem i pierwszym opiekunem.
Zakończenia są zależne od tego czy udało się powstrzymać koszmary, co powoduje neutral. Pacyfistyczne można osiągnąć przechodząc tak samo wszystko, ale robiąc w między czasie niby nieistotne rzeczy.
Categories
- ► DeltaRune 43
- ► Do czego warto fapać 7
- ► EddsWorld 52
- ► Głos Ludu 1
- ► Hazbin Hotel 7
- ► Helltaker 10
- ► Helluva Boss 20
- ► Inne gry 72
- ► Inne komiksy 246
- ► My Little Pony 68
- ► Tajemnica prostoty 15
- ► Undertale 2933
- ► Zootopia 228
- ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
- ♥ Anime/Manga 41
- ♥ Crushon.ai 1
- ♥ Discord 56
- ♥ Eventy 333
- ♥ Handlarzowe gry 285
- ♥ Komiksy 2727
- ♥ Ogłoszenia 188
- ♥ Oneshoot 170
- ♥ Opowiadania 871
- ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
- ♥ Prace czytelników 39
- ♥ Tłumaczenia 3107
- ♥ Ukończone 1621
- ♥ Yaoi/yuri 98
- Audio 1
- Blizny czasu [Time Scar] 11
- Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
- Cross x Dream 3
- Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
- DeeperDown 23
- Deos Numbria 9
- Endertale 10
- Fallen Flowers 23
- Gra w kości [The Skeleton Games] 54
- Handplates 86
- Hellsiblings 4
- HorrorTale 34
- Mendertale 9
- Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
- Mój martwy chłopak 16
- My boo 43
- Naprzeciw [Stand-in] 31
- Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
- nieTykalny 14
- Ocalić Blitzo 17
- Opiekun Ruin 14
- Poniżej zera 2
- Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
- Projekt badawczy potwór 22
- Słodkie Tajemnice 1
- Springtrap i Deliah 33
- SwapOut 10
- Timetale 1
- Uleczyć Blitzo 2
- Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
- Zagrajmy 12
- Zapomniana Wytrwałość 4
- ZombieTale 11
POPULAR POSTS
Obsługiwane przez usługę Blogger.































