28 lipca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Genocide [Six Skeletons in Your Closet - Genocide] - tłumaczenie PL [+18]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Genocide (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Blue to oczywisty, pierwszy wybór. Słodki i ufający. Zaprosiłaś go na wspólne oglądanie na nos, tak się cieszył, że usnął w połowie filmu w Twoich objęciach. Leżał z głową na Twoich kolanach cicho chrapiąc. Widziałaś jak pod jego koszulką delikatnie błyszczała mu dusza. Słodki, mały Blue. Wyglądał jak mały aniołek. Poprawiłaś jego chustę. Na gwiazdy, kochałaś tego dzieciaka. Każda chwila spędzona z nim była piękna, wspólne zabawy i rozwiązywanie rebusów, układanie puzzli, te wszystkie pocałunki i jego zmartwienie stanem Twojej duszy. Podciągnęłaś jego koszulkę, poruszył się, ale natychmiast uspokoił kiedy zaczęłaś go głaskać po głowie. Westchnął. Łzy ciekły Ci po policzkach. Zamknęłaś oczy wsuwając rękę pod jego żebra, bez problemu zgniotłaś małe serduszko. Proch. Czułaś się źle, ale nie umiałaś przestać. Zostało pięciu. Otrzepałaś się. Prz najmniej nie cierpiał. Nie, umarł zadowolony, w Twoich ramionach, czując się kochanym. 
-Papyrus?
-HM? OH! PANIENKA _____, JAK SIĘ CZUJESZ? SANS I JA WYCHODZIMY NA MIASTO, CHCESZ DOŁĄCZYĆ?
-Nie, mam coś do załatwienia, ale... mogę pożyczyć twoją chustę? Szyjkę niespodziankę na później i będzie mi potrzebna
-OH, UWIELBIAM NIESPODZIANKI! MASZ! - podał Ci ją wspominając, że to jego ulubiona i prosi, abyś dobrze o nią dbała. Wyglądał na podekscytowanego, 
-A Papyrus? - chwyciłaś go za ramie kiedy chciał iść
-TAK? COŚ JESZCZE POTRZEBUJESZ? 
-Uważaj – pocałowałaś go w policzek – I nie zapomnij, że cię kocham
-O RAJUŚKU, PANIENKO _____ - zarumienił się – JA TEŻ CIĘ KOCHAM
-łoł, a dla mnie zostanie trochę miłości? - Sans był za Tobą
-OH! PANIENKA ____ PO PROSTU CHCIAŁA, ABYŚMY NA SIEBIE UWAŻALI 
-to miłe dzieciaku, idziemy tylko do miasta i będziemy niedługo
-Dobrze, do zobaczenia – jego też pocałowałaś w policzek. Pomachałaś im na do widzenia. Cieszyłaś się że będą daleko, kiedy przekroczysz granice. 
Powoli zapięłaś buty, te które kupił Ci Edge. Usiadłaś na krześle w jego pokoju, czekając aż wróci. Pomijając obcisłą kamizelkę na klatce piersiowej, miałaś na sobie jedynie krótką spódniczkę w kratkę. Założyłaś nogę na nogę pozwalając, aby odsłonić co nie co więcej. Idealnie. Po jakimś czasie Edge otworzył drzwi i zamknął je za sobą, następnie Cię zauważył i aż wypuścił siatki z zakupami. 
-Cześć Tatuśku – powiedziałaś czule, podskoczył, początkowo gotował się do walki, lecz jak tylko zorientował się, że to Ty natychmiast opuścił gardę. 
-CO ROBISZ W MOIM POKOJU, CZŁOWIEKU? DLACZEGO JESTEŚ UBRANA TAK... SMAKOWICIE? 
-Pomyślałam sobie, że może chcesz się pobawić? - podniosłaś spod swoich nóg mały bacik i powoli wstałaś. Poluzował chustę wyraźnie się rumieniąc 
-W CO? - zapytał podchodząc bliżej, jego ruchy przypominały czającego się na zwierzynę kota. Staliście naprzeciwko siebie. 
-Gra nazywa się zgiń albo zabij – powiedziałaś popychając go mocno ręką, tak, aby upadł na ziemię. 
-INTERESUJĄCE – wyszczerzył się chwytając Cię za stopę. W chwilę przewrócił Cię i leżałaś na plecach. Edge usiadł na Tobie blokując Twoje nogi swoimi – OBAWIAM SIĘ, ŻE CAŁO Z TEGO RODZAJU GRY NIE WYJDZIESZ, CZŁOWIEKU
-Na to właśnie liczę – chwyciłaś go za koszulkę i przyciągnęłaś w swoją stronę – Inaczej nie byłoby zabawy – pocałowałaś go, co przyjął z żarliwością, wpychając swój długi przypominający mackę, pomarańczowy język w Twoje usta. Warknął kiedy wsunęłaś rękę pod materiał wprost na jego żebra. Nagle przełamałaś pocałunek i całą swoją siłą zamieniłaś się z nim miejscami. Usłyszałaś, jak stuknął czaszką o ziemię. Nie zamierzał się jednak poddać. Zaśmiał się sam z siebie i chwycił Cię za gardło w chwilę przyciskając do ściany. Sam wstał powoli. 
-NADAL CHCESZ SIĘ W TO BAWIĆ? - wysyczał przeciągając palcem po Twoim policzku. Zaczął rozpinać guziki Twojej koszulki. 
-Ohh tatusiu, mocniej – jęknęłaś dusząc się powoli. Puścił Cię przypominając sobie, że właściwie lubisz ostro. 
-NADAL CHCESZ WIĘCEJ? - chwycił Cię za biodra i usadził na szafce – BĄDŹ GRZECZNYM CZŁOWIEKIEM I KRZYCZ DLA TATUSIA – wbił boleśnie palce w Twoje ciało. Hmmmm może powinnaś pobawić się z nim dłużej niż planowałaś. Uśmiechnęłaś się i zaprzeczyłaś 
-Nie, na to musisz zapracować – przystawiłaś but do jego piersi i powoli odepchnęłaś go od siebie. Zablokował Twoją nogą i odpowiedziałaś kopnięciem pchając go na lustro, które natychmiast się potłukło. - Będziesz miał pecha, tatuśku. 
-NIE RUSZAJ SIĘ, MUSZĘ CIĘ UKARAĆ ZA TEN PASKUDNY ŻART! 
-Nie! - chwycił Cię jak jakąż zabawkę i rzucił na łóżko. Chwycił Cię za nadgarstki i korzystając ze swojej wielkości, przyszpilił do posłania. Dyszał nad Twoim karkiem. Przeszedł Cię dreszcz. 
-BARDZO SIĘ DZISIAJ OPIERASZ, CZŁOWIEKU, MAM CI PRZYPOMNIEĆ GDZIE JEST TWOJE MIEJSCE? - zaśmiałaś się i cmoknęłaś go. Tego się nie spodziewał. Za pomocą nóg objęłaś go na wysokości miednicy i przekręciłaś znowu na podłogę, tak, że upadł. 
-Co jest Edge? Czy dziecina jest zbyt niegrzeczna? - Sposób w jaki to powiedziałaś uzmysłowił mu,  co się dzieje. Zmarszczył niebezpiecznie brwi. 
-MY SIĘ NIE BAWIMY, PRAWDA?
-Obawiam się, że nie, tatusiu – wyciągnęłaś z buta nóż i wbiłaś go między jego żebra, tam gdzie połyskiwała pomarańczowa dusza. Uścisk na Twoim ciele malał. 
-WIEDZIAŁEM, ŻE NIE MOŻNA UFAĆ LUDZIOM – i zamienił się w pył, pozostawiając po sobie jedynie ubranie. Westchnęłaś.
-Wybacz tatuśku, ale są rzeczy które za pieniądze się nie kupi. 
Podeszłaś do drzwi tak szybko jak Red je otworzył. Chwyciłaś go drapieżnie za kurtkę 
-cześć kocie, co aah! - rzuciłaś go na łóżko zamykając za sobą drzwi
-Nic nie mów – zaczęłaś rozpinać swoją koszulkę, początkowe zdezorientowanie z jego twarzy zniknęło, uśmiechnął się chciwie
-ł-łoł, naprawdę, teraz, kocie? - powiedział kładąc się na łóżku jak tylko wspięłaś się na niego. Przystawiłaś palec do jego zębów uciszając go czule. Chciałaś go pocałować, póki jeszcze można było. Przystawiłaś do niego swoje usta. Wygląda na to, że ktoś był tutaj bardzo spragniony. Jęknął i zadrżał ulegając. Zaraz potem jego palce były w Twoich włosach, przekręcił się na Ciebie, tak, że teraz sam był na górze – myślisz, że nie rozpoznam smaku tojadu* kocie? - szepnął w Twoje ucho. Przyglądałaś mu się.
-Bądź dobrym chłopcem i weź swoje lekarstwo – przyciągnęłaś go do kolejnego pocałunku. Wcześniejszą, siłą wepchniętą tabletkę połknął, więc wygrałaś. Znowu, oderwał się od Ciebie
-ile mi zostało? - przejechał ręką po Twojej nagiej piersi, zarumienił się na różowo
-Jakieś dziesięć minut. 
-wystarczy, nie martw się, kocie, zostawię coś po sobie abyś mnie zapamiętała – pochylił się aby całować Cię zawzięcie. Jego język był jak ogień, przejechał pazurami po Twojej piersi orząc ją do krwi. Objęłaś go nogą przyciągając bliżej do siebie. Jego język był śliski i smakował jak wiśnie i musztarda. Nie mogłaś poradzić nic na to, że przylegałaś do niego ciałem. Zatrzymał się by złapać oddech – a co z edge? i pozostałymi?
-Masz czas na pytania? - przyglądał Ci się z niedowierzaniem -  Kilku już posłałam na tamtą stronę. Pozostali niebawem do was dołączą 
-kocie, jesteś diabłem – popatrzył na Twoją krew ciurkiem lejącą się z ran jakie pozostawił po sobie. Czuł jak słabnie.
-Hm... chyba zostało ci mniej czasu niż myślałam – delikatnie przekręciłaś się na niego, kładąc jego czaszkę na poduszki. - Mam potraktować cię miło, czy być ostra? 
-mam.... mam lepszy pomysł, kocie – jego ręka drżała, po takiej dawce trucizny nie powinien się ruszać, to było dziwne. 
-Chcesz antidotum.
-nie... i tak byś mi go nie dała.. chcę... chcę po prostu abyś powiedziała mi to, co chcę usłyszeć, no weź, kocie, wiesz co to jest – twarz wykrzywiał mu ból, dyszał ciężko, a mimo to nadal przyglądał Ci się z czułością tak jakbyś nie zamordowała mu rodziny i go nie otruła. Nadal Cię kochał. Pochyliłaś się nad nim 
-Kocham cię, Red
-bardziej niż pozostałych?
-Bardziej niż cokolwiek – westchnął z ulgą patrząc na Ciebie z uwagą
-kłamca – warknął, ale się uśmiechał
-To prawda, prawdziwa prawda, Red – naprawdę go kochałaś. 
-nie, zawsze byłaś dla mnie za dobra... kocie – Zamknął oczy i pochyliłaś się, aby pocałować go w czoło. Wtedy zamienił się w proch pod Twoich dotykiem. W palcach została Ci jedynie jego obroża. 
-Nie martw się Red, zawsze będę twoim Kociakiem – samotna łza popłynęła po Twoim policzku. 
-ej laleczko – usłyszałaś Stretcha po drugiej stronie drzwi. Pośpieszyłaś się, aby zmyć z siebie krew. Schowałaś przy sobie chustę Blue i poprawiłaś sukienkę
-Już idę – krzyknęłaś słodko.
-widziałaś blue? słyszałem że u ciebie nocował
-Tak, ale poszedł sobie nim się obudziłam. Myślałam, że jest z tobą – wiedziałaś, że ta krótka spódniczka pomoże Ci przytłumić jego wyjątkowy zmysł obserwacji i nie odkryje kłamstwa. Usiadłaś na łóżku i uśmiechnęłaś się do niego – Ale może... nim zaczniesz go szukać.... sami zrobimy sobie swoje prywatne piżamaparty?
-hmm sam nie wiem – pochylił się w Twoją stronę z uśmiechem
-Zrobię co chcesz, Stretch... - powiedziałaś zarzucając mu ręce na ramiona i pochylając tak, aby był na Tobie.
-oh kuszące – przejechał ręką po Twojej kobiecości. Podniosłaś się, aby go pocałować i Ci pozwolił. Jęknął lekko, lecz nadal coś było nie tak
-Chciałabym cię związać
-za wcześnie na propozycję małżeństwa
-Chodzi mi do łóżka – wyglądał na zaskoczonego
-te słowa powinnaś kierować raczej do reda – stuknęłaś go
-To może pójdę się pobawić z Redem
-igrasz z ogniem kochanie, chcesz abym był zazdrosny? - zaśmiał się i pocałował Cię w kark, zamruczałaś w odpowiedzi przechylając głowę, aby miał lepszy dostęp
-Jeżeli to sprawi, że zaczniesz być wobec mnie bardziej drapieżny...
-rozumiem, dzisiaj jesteś naprawdę niegrzeczna – jego głos był niski, na chwilę serce mocniej Ci zabiło. W chwilę klęczał przy Tobie i ściągał swoją bluzę przez głowę i pozwolił się przywiązać do poręczy. Przejechałaś palcami po jego żebrach – mmm robiłaś to kiedyś
-Tylko sobie, nocami kiedy myślałam o tobie – przesunęłaś palcem wzdłuż jego mostka, sprawiając że zadrżał - ... Masz piękną duszę
-to tylko pomarańczowe światełko, ale dzięki
-Wiesz, powinieneś nie pozwalać mi się związywać – westchnęłaś, popatrzył na Ciebie zmieszany – Zastanawiałam się, czy zorientujesz się, że łamię – mówiąc to wyciągnęłaś chustę Blue i zawiązałaś mu ją na szyi.
-laleczko.. dlaczego ją masz? - Nie chciał uwierzyć. Nie odpowiedziałaś, poprawiłaś niebieski materiał. Nagle zamarłaś, jego głos tym razem był znacznie poważniejszy – laleczko... dlaczego ją masz? - jego magia była szybka, rozwiązał wiązanie i był przy Tobie. Płakałaś.
-....Przepraszam Stretch
-nie, laleczko... ja przepraszam – Poczułaś jak przebija Cię od tyłu kość. Kurwa mać. Nie uderzył Cię jednak dość mocno, aby Cię zabić.
-Zrób to, proszę.
-to nie może być twoja wina, prawda? - brudziłaś własną krwią jego posłanie. - nie panujesz nad sobą
-Zakończ to, błagam, zanim...
-wybacz ____ nie mogę – zamknął oczy, kość zniknęła – idę do ciebie, sans – opuściłaś powieki nie chcąc słyszeć gruchnięcia. Otaczał cię tylko proch. 
Słyszałaś krzyk Sansa przeszywający Twoją duszę. Jest jakieś dwa, do trzech bloków dalej. Nie był w stanie ocalić Papyrusa. Pewnie teraz Cię ściga. Poprawiłaś szminkę i popatrzyłaś w lustro. Czułaś na sobie wzrok Reda. Popatrzyłaś na siebie. Chusta Blue, Edge i Papyrusa. Obroża Reda. Bluza Stretcha przewieszona przez Twoje biodra. To chyba wystarczy, aby szybko Cię zabił. Słyszałaś, jak wołał innych. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nikt nie przyjdzie. Potem nawoływał Ciebie, warcząc w przerażeniu. Stałaś, patrząc jak drzwi otwierają się gwałtownie, zaś w progu staje otępiały Sans.
-dzieciaku, dzieciaku, coś się stało, coś złego i ... i ... - zauważył co masz na sobie. Ubrania członków swojej rodziny obryzgane Twoją krwią.
-Sans – powiedziałaś smutno.
-dzieciaku... coś narobiła? - tupnęłaś i wyciągnęłaś nóż.
-Oboje wiemy co zrobiłam – jego oczy zaświeciły błękitnym ogniem, jego uśmiech poszerzył się do granic możliwości – No weź, Sans, obiecałeś mi, że nigdy już nie będę bezdomna...
-...będziesz martwa – wysyczał. Kilka emocji szybko przemknęło przez jego twarz, zrozumiałaś tylko jedną. Zdrada. Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałaś. Coś przed czym nie mogłaś uciec, całe szczęście, nie chciałaś. Kości przebiły Twoje ciało, zaś czaszka przypominająca smoczą paliła Twoją skórę. Sans wyglądał na owładniętego szałem, lecz z jakiegoś powodu zdał sobie sprawę, iż nie bronisz się. Przerwał, opadłaś na kolana zalana krwią. - dlaczego nie walczysz popierdolona szumowino? - jego głos był niski, rozrywający Twoją duszę. Uśmiechnęłaś się w jego stronę pozwalając, aby stróżka krwi ciekła Ci po brodzie
-Dziękuję, Sans... W końcu ... jestem... wolna
-...dzieciaku?
-Zawsze wiedziałam, że to ty mnie... ocalisz – czułaś przeszywający ból, nagle ręce Sansa Cię oplotły i przytuliły do jego żeber
-dziecino... zaraz... ja... przesadziłem... n-nie zostawiaj mnie tutaj samego... nie... - popatrzył na Twoje czerwone oczy i zrozumiał - .... ty... ty nie jesteś sobą... prawda? - w chwilę zrozumiał jaki błąd popełnił, panika malowała się na jego twarzy jak dłońmi daremnie próbował zatrzymać krwotok, jak starał się uzdrowić magią. Widział, jak robisz się słabsza i czuł jak robisz się zimniejsza. Twoje oczy wróciły powoli do normalnego koloru. Musiałaś mu to powiedzieć
-Kocham cię Sans, zawsze kochałam, od samego początku, aż do teraz
-nic nie mów, nic ci się nie stanie – płakał odgarniając Twoje pozlepiane krwią włosy z twarzy – wyzdrowiejesz, a-albo zmusimy frisk do resetu i wszystko będzie jak dawniej, ale znacznie bezpieczniejsze, będę wiedział jak cię ocalić!
-Nie zmienisz tego co jest pisane, Sans. Zawsze pisane jest mi odejście. Komuś tak bezwartościowemu jak ja... - zakasłałaś brudząc krwią jego bluzę - ... szczęście nie jest pisane – przyciągnął swoją twarz do Twojej i pocałował. Smakował solą. Ostatni pocałunek. Czułaś jak umierasz. Za szybko, jeszcze tylko kilka chwil z nim, błagam...
....a więc tak się umiera czując grzechy przytłaczające twoje istnienie.
-proszę, piękna... nie odchodź – płakał w Twój kark – nie zostawiaj mnie samego. 
Kiedy się obudziłaś, wszędzie było ciemno. Tak strasznie ciemno i zimno i źle... głos Sansa odbijał się echem. Gdzie jesteś, dlaczego... Nawał myśli zatrzymał się, kiedy dostrzegłaś swoją „siostrę” siedzącą na ławce, opierając głowę na ręce, uśmiechała się łobuzersko. Jej czerwone oczy sprawiły, że powrócił ucisk w żołądku. Nazywałaś ją „siostrą” choć nią nie była. To coś co powołał do życia Twój ojciec. Była pionkiem. Pojawiała się kiedy ciemność w duszy człowieka była ogromna. Zawsze posłuszna rozkazom tatusia, nawet kiedy kazał jej zejść do Podziemia aby wymordować wszystkich. To właśnie ona sprawiała, że chciałaś uciekać. Lecz jednocześnie, to przez Ciebie ona mogła istnieć, bo to przez Ciebie cierpieli niewinni.
-W końcu – zaśmiała się – Podobało ci się przedstawienie? To zrobisz jak się obudzisz. Tata powiedział, że tak się musi stać. Wiesz to. Ja to wiem. Nigdy nie będziesz wolna
-Nie! Nie lubię cię – zły uśmiech na twarzy dziecka przerażał Cię jeszcze bardziej
-Ale siostrzyczko, JESTEŚ mną, albo raczej, to ja jestem tobą. Częścią ciebie. Nigdy się mnie nie pozbędziesz
-dzieciaku – usłyszałaś głos Sansa w głowie – piękna, nie zostawiaj mnie
-Wiesz, że te pustaki próbują naprawić linie czasowe, prawda? A jak im się to uda, każdy wróci do swojej. Widziałaś światło w ich pracowni. Wiesz co robią
-Z-zamknij się
-Jak myślisz, co zrobią kiedy dowiedzą się, że jesteś ostatnim elementem układanki? Powodem przez który nie mogą wrócić do swoich linii czasowych? Myślisz, że ci wybaczą?
-ZAMKNIJ SIĘ
-A... może zamkną cię w klatce i potraktują jak jakiś eksperyment? - zaśmiała się dumnie – Dlatego zabijesz ich nim oni zabiją ciebie... albo ja to zrobię – Sans...
-tak, tak, właśnie, piękna, to ja  - Warknęłaś z bólu. To nie było echo.... to naprawdę on? Chara przestała się śmiać i cmoknęła z irytacją
-Mniejsza, nie możesz wiecznie uciekać, a on nie może cię obronić. I tak to zrobisz – Chara zniknęła i znowu byłaś sama w ciemności otoczona wzywającym głosem Sansa. Gdzie... gdzie on jest?
-S...ans...
________________
* tojad - rodzaj roślin z rodziny jaskrowatych. Zwyczajowo bywa nazywany mordownikiem (z racji trujących własności). Liczy 100-300 gatunków (według różnych źródeł), zamieszkujących półkulę północną. (źródło: wikipedia)
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Zakręć nożem [Six Skeletons in Your Closet - Twist the Knife] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Zakręć nożem (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Kilka kolejnych dni przebiegło bezproblemowo. Wszyscy byli zadowoleni, może dlatego też nie czułaś już bólu. Często zastanawiałaś się nad tym co powiedział Blue, ale ostatecznie nic nie zrobiłaś. Chłopcy musieli nic nie zauważyć, ponieważ nie doszło do żadnej kłótni. Blue zaglądał do Ciebie często i pytał się o zdrowie, kiedy pozostali byli zajęci czymś innym. Edge chyba też coś przeczuwał, ponieważ nie droczył się z Tobą w ogóle tłumacząc się, że na jakiś czas zostawi Cię w spokoju. Halloween szybko przyszło, nim się spostrzegłaś, siedziałaś myśląc nad przekąskami z okazji niewielkiego przyjęcia. Z tego co zrozumiałaś, będziecie mieli gości
-Alphys, Undyne, Toriel, Asgore, Frisk, Asriel... - wyliczałaś imiona. Widziałaś się z nimi tylko raz no i podczas rui chłopców zatrzymałaś się u Undyne i Alphys. - No i powiedziałam chłopcom, że zapraszam Hasaniego – Nasypałaś chrupek do miski i zerknęłaś na zegarek. Idealnie, czas się przebrać. 
Jak tylko weszłaś na górę, Red złapał Cię za rękę i pomógł wejść na ostatni stopień. Byłaś zdenerwowana tym, że ani on ani Edge się nie przebrali
-klękać przed księżniczką – pocałował Cię w rękę. Coś było nie tak z jego uśmiechem
-TAK ____, WYGLĄDASZ PRZEŚLICZNIE – szczęka Ci opadła słysząc te słowa od Edge, nigdy wcześniej nie mówił do Ciebie po imieniu, ani też nie był taki miły
-Dooooooobra, oboje zachowujecie się dziwnie – zabrałaś rękę – No i gdzie wasze stroje?
-mamy je na sobie
-ZGADZA SIĘ! DO ZŁUDZENIA JESTEŚMY DO NICH PODOBNI, PRAWDA PANIENKO ____? - załapałaś. Sans wyszczerzył się i stuknął palcem w swój sztuczny złoty ząb
-myślisz, że się wkurwi?
-Tylko, jeżeli się zorientuje, że ukradłeś jego kurtkę. - zaśmiałaś się, próbując nie patrzeć za bardzo na Sansa. Choć widziałaś Reda tak ubranego codziennie, to świadomość, że Sans ma obrożę na szyi sprawiała, że robiło Ci się gorąco – Naprawdę dałam się nabrać – Papyrus popatrzył na Ciebie poprawiając chustę i czarną koszulkę
-DZIĘKUJĘ! TO BYŁ MÓJ GENIALNY POMYSŁ!
-Udany
-no weź, kocie, jestem przystojniejszy – Odwróciłaś się by spojrzeć na Reda i Cię zatkało. Zarówno on jak i jego brat stali w ładnych czarnych garniturach z czerwonymi akcentami. Mafioza. Red szczerzył się, jego złoty ząb jaśniał od światła. Edge uśmiechał się złowieszczo poprawiając swoje rękawiczki
-Przyznam, że to ciekawy wybór – zauważyłaś kiedy podeszli.
-wolałbym być twoim księciem, ale mnie o to nie poprosiłaś – mrugnął w Twoją stronę i podniósł lekko Twoją kieckę do góry, na co zareagowałaś z warknięciem – śliczny stój, kocie
-W RZECZY SAMEJ – mruknął Edge, lecz głęboki rumieniec na jego twarzy mówił co innego. Przyjacielsko go poklepałaś, na co zareagował z uśmiechem. Pomogli Ci kończyć dekorować dom. Edge wykorzystał swój wzrost, aby przyczepić pajęczyny pod sufitem, natomiast Red zerkał na Ciebie lubieżnie co jakiś czas. Zdecydowanie dzisiaj nie był subtelny. Halloween musiało na niego działaś. Właśnie poprawiałaś miotłę czarownicy kiedy poczułaś, jak coś stuka Cię w ramię
-przepraszam, panienko, ale obawiam się, że będę musiał panienkę przesłuchać – odwróciłaś się by zobaczyć Stretcha w kompletnym stroju policjanta, miał rękawiczki, czapkę, krawat... kajdanki.. i wszystko. Słodkie gwiazdy, miał kajdanki. Ile byś dała, aby zapiął je na Tobie i potem... łoł, ej Pani, od dawna Cię nie było. Twoja mina musiała wiele zdradzać, bo z zadowoleniem się uśmiechnął i pchnął Cię na ścianę. Uniosłaś ręce do góry
-O nie, panie oficerze! O co mnie oskarżasz? - robiłaś ile mogłaś by udać niewiniątko
-o bycie złą czarownicą, obawiam się że będę musiał cię przeszukać, czy nie masz przy sobie żadnych zatrutych jabłek – zachichotałaś zakładając ręce za głowę. Poczułaś jego ręce w rękawiczkach, jak dotykają Twoich boków. Czułaś, że był delikatny, zaciągnęłaś się powietrzem – wszystko co powiesz będzie wykorzystane przeciwko tobie, więc możesz mówić spokojnie o swoim ciele – warknął. Łooooł. Powinnaś się tego spodziewać. Potem się zaśmiał, pacnął Cię palcem w nos i cofnął. Byłaś zmieszana początkowo, lecz jak tylko dostrzegłaś niższego kościotrupa ciągnącego go za pasek, uspokoiłaś się.
-MOJA KOLEJ, MOJA KOLEJ! - krzyczał Blue, Stretch cofnął się na bok. Popatrzyłaś na mniejszego z braci. Wybrał strój Księcia twojej Śnieżki. Był rozkoszny choć nadal miał przy sobie swoją niebieską chustkę. Zaśmiałaś się.
-Mój książę! - zarumienił się zerkając na Ciebie nieśmiało.
-wyobraź sobie co musiałem czuć, kiedy wyciągnął ten strój, nie mogę uwierzyć, że sam o tym nie pomyślałem – Stretch oparł się o stół.
-rany koleś, też bym się za niego przebrał gdybym chciał aby pomyślała o mnie w roli słodziaka – bąknął nisko, lecz słyszalnie. Blue wyciągnął w Twoją stronę rękę z wielkim uśmiechem. Chwyciłaś za nią i zaczęliście tańczyć. Nuciłaś utwór z bajki „Pewnego dnia mój Książę przyjdzie po mnie”, sprawiając, że rumienił się we wszystkich odcieniach niebieskiego. Będzie ciekawie. Jak tylko przestałaś tańczyć poczułaś jak ktoś puka Cię w ramię, usłyszałaś znajomy głos
SANS
na słodkie gwiazdy, pasowała jej ta sukienka, ze wszystkich sił próbowałem zachowywać się normalnie, czułem jak na mnie zerka, lecz za każdym razem kiedy zwracałem się z jej stronę, uciekała spojrzeniem, znalazłem w sobie myśl, że to ona powinna nosić obrożę, i... przyznaję, że widziałem jej majtki kiedy red podrzucił jej sukienkę, szok był jedynym co powstrzymywało mnie, aby nie wziąć jej na podłodze, to i jeszcze.. podobał mi się ten widok... tak... jestem zboczeńcem... wiem... blue jest mądrzejszy niż się wydaje, strój księcia był świetnym pomysłem, no i zdecydowanie wygrał w ten sposób możliwość bycia przy niej, niestety to nie miało znaczenia albowiem pojawił się on.
-po chuja go zapraszaliśmy? - stretch pochylał się obok mnie, jego głos zadrżał kiedy przyglądał się jak ____ zaczyna się rumienić, zaś jej ciało praktycznie krzyczało „tak” jak tylko zarzucała na niego swoje ramiona jakby to on był prawdziwym księciem, choć był przebrany za diabła.
-Tęskniłaś za mną, Aniele? - g objął ją, a ona praktycznie rozpływała się pod jego dotykiem, czułem jak szczękam zębami, i musiałem chyba wyglądać strasznie, bo poczułem jak paps klepie mnie po ramieniu, westchnąłem, przyglądałem się, jak rozmawia z nim, próbowałem się jej przyjrzeć, aby odczytać jej aurę, tak by dowiedzieć się dokładnie co czuje, cóż odczytywanie jej było skomplikowane i bardzo trudne, więc skorzystałem z okazji aby się tym zająć, wszystkie kolory jakie ją otaczały były inne, ale po roku i trzech miesiącach znajomości, nauczyłem się je rozróżniać i czytać, niebieski na szczęście, tego najtrudniej się nauczyłem ponieważ rzadko kiedy odczuwa prawdziwe szczęście, choć kiedy wprowadziła się tutaj widzę tę barwę częściej, lecz różne jego odcienie oznaczają co innego, błękitny kiedy tańczyła z blue, oznaczał rozbawienie, lecz mimo wszystko nigdy nie widziałem swojego odcienia, fioletowy to ciekawość, ametystowy dla dziecięcej fascynacji, zwłaszcza kiedy patrzy na magię, ciemno fioletowy to chęć nauki, lecz coś w tym odcieniu różowego mnie zaskoczył, ostatnim razem kiedy go widziałem to było po tej nocy kiedy prawie coś się stało, miała go przez kilka dni kiedy mnie widziała od czasu tej akcji w kuchni, z g nie widziała się od dwóch miesięcy, zaś różowy otacza ją w całości, stretch też się temu przyglądał, zauważył szybko
-nigdy nie wdziałem tej kombinacji, zawstydzenie, ciekawość i pożądanie – denerwował się – ciekawe jak mu się udało to osiągnąć – popatrzyliśmy po sobie, nie wspominała o g, zaś żaden z nas nie zapytał się o to jak spędziła ten czas na plaży i jak dobrze znam g, nie ma mowy aby obyło się bez większych pieszczot, poczułem ból w piersi przy duszy.
-nie, nie ma mowy – próbowałem brzmieć spokojnie
-ta, jasne, masz rację – stretch nie był przekonany, i jak spojrzałem na wściekłość aż bijącą od reda wiedziałem, że żaden tego nie chwycił, drgnąłem słysząc ich rozmowę
-Tęskniłem za tobą mój Aniele, od tamtej nocy myślę tylko o tobie o tym jak jesteś piękna i jak cudownie wyglądałaś w moim łóżku
-G! Ktoś cię usłyszy – wysyczała jej aura zawirowała jak odepchnęła jego rękę od siebie.
-Nikt nie usłyszy, Aniele – zaśmiał się, błąd, ja usłyszałem, i sądząc po wrogiej reakcji chłopaków, oni też, nie umiałem się potem skupić, chciałem aby była moja, tylko moja, to uczucie mnie przytłaczało, byłem bardzo zachłanny, ta chęć rosła w mojej piersi, zacisnąłem zęby, marzyłem aby ją teraz wziąć na górę, zamknąć w swoim pokoju, oznaczyć jako swoją, moimi zębami i duszą, wbić się w nią i...
-BRACIE, MUSISZ SIĘ USPOKOIĆ – usłyszałem głos papsa i zdałem sobie sprawę, że mało brakowało, a straciłbym panowanie, magia wirowała dookoła moich zaciśniętych pięści, całe szczęście nie zauważyła, ale i pech bo za bardzo była zajęta g, popatrzyłem na pozostałych, stretch zwrócił się w stronę blue, red rozmawiał z edge, pomijając ich reakcję, aury chłopaków były równie mroczne jak moja, chciałem olać sprawę, przecież była dorosła, no i obiecaliśmy, że nie będziemy jej osądzać, ani traktować jak zabawkę, ale... nigdy jej nie postrzegałem w ten sposób, wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami i wspólnie podjęliśmy cichą decyzję, że takie zachowanie oznacza wojnę, jeden z nas sprawi, że jutro będzie różowa, zaś drugi odtrąci g, 
Nie spodziewałaś się G. Tak się cieszyłaś, że spędzisz z nim trochę czasu. Był przebrany za diabła, miał rogi, czerwony garniak z kilkoma odpiętymi guzikami. Przez chwilę myślałaś, że naprawdę masz spotkanie pierwszego stopnia z Szatanem
-Oh Aniele, jesteśmy teraz u ciebie, jeżeli chcesz możesz pokazać mi swoją sypialnię
-Zamknij się – powiedziałaś przyciągając go za mankiety by pocałować, co zaakceptował. Mruknął szczęśliwi, jego dłonie błądziły po Twojej sukience.
-Śliczna sukienka – mruknął te słowa brzmiały intensywniej od tych jakie użył Red – Gdybym wiedział, byłbym twoim księciem... ale chyba ktoś wpadł już na ten pomysł – stuknął Twoją twarz palcem i pochylił się by delikatnie skubnąć Twój kark. Zadrżałaś i przyciągnęłaś go bliżej = Wybacz aniele, ale to nie czas i miejsce na takie zabawy. To przyjęcie, wiesz? - Westchnęłaś i puściłaś go. Żałowałaś, że nie dane jest Ci odwiedzać go częściej. Przez samo mieszkanie w tym domu Twoje napięcie seksualne Cię zabija.
-Chciałabym się częściej z tobą widywać – Czule zabrałaś jego ręce ze swojej talii.
-Uważaj czego sobie życzysz, Aniele, nie jestem takim za kogo mnie masz. Poza tym jeżeli myślisz, że nie masz powodzenia, rozejrzyj się po chłopakach. Nie tylko ja mam ochotę zedrzeć z ciebie tę sukienkę – Dlaczego tak się zachowywał? Wcześniej taki nie był. No i przecież nie jesteś głupia, wiesz jak działasz na chłopaków. Wiesz co czują, wiesz co Ty czujesz. Cóż, no nie, nie jesteś pewna co czujesz, ale... widzisz się z nimi codziennie. G czasami. Skrzyżowałaś ręce na piersi patrząc na niego złowrogo.
-Wolałabym abyś ty ją zdarł – jego mina zrzedła i przez chwilę miałaś wrażenie, że zobaczyłaś smutek w jego oczach, ale szybko zniknął, zamiast tego uśmiechnął się nerwowo i zarumienił na złoto
-Ah, Aniele, i jak mam ci na to odpowiedzieć? - zaśmiał się, uśmiechnęłaś się zadowolona, pochylił się by znowu Cię pocałować, trzymając rękę na Twoich plecach. Kiedy Cię całował czułaś, jak dusza Ci drży. O-oł. G zauważył to jak jęknęłaś z bólu. Choć ten szybko znikł. Odsunął się przyglądając Ci się z uwagą, lecz nic nie powiedział. Zamiast tego położył ręce na ramionach
-G-G – szepnęłaś – Myślałam, że to nie czas i miejsce
-Spokojnie aniele, mam coś dla ciebie – Przyciągnął Cię bliżej i wyciągnął naszyjnik i nim cokolwiek powiedziałaś, założył ci do na szyi. Były to srebrne skrzydła z małym złotym klejnotem pośrodku. Przyciągnął Cię jeszcze bliżej i szepnął do ucha – Pomyślałem o tobie gdy go zobaczyłem. Chciałem abyś go miała na sobie – przesunęłaś palcem po skrzydłach
-Jest piękny – szepnęłaś wzruszona zdając sobie sprawę z głębokości jego uczuć
-Tak jesteś – popatrzyłaś w jego oczy
-G, ja... - drzwi otworzyły się nagle w progu stał Green, przyglądał Ci się tak, jakbyś miała trzy głowy. Trzymał ręce w kieszeniach czarnych spodni
-O-oł, eh, ehm, wybacz bracie, ja.. ja nie... - bąknął zakłopotany
-Nic się nie stało. Aniołek pomagał mi uporać się ze strojem – mówiąc to ściągnął Twoje palce z jego marynarki. Wyszedł w stronę łazienki zostawiając Cię i Greena w niezręcznej ciszy sam na sam. Drgnęłaś czując jak ten się rumieni zerkając na Ciebie. Był przebrany za naukowca, a może to jakiś lekarz, na czarny sweter i spodnie miał narzucony biały fartuch. Chrząknął.
-Witaj moja droga, miło cię widzieć – jego głos był zaskakująco normalny – Cieszę się, że widzę cię w zdrowiu – jego grzeczna natura uspokoiła Cię, westchnęłaś czując, jak ciężar znika z Twoich ramion
-Wzajemnie, przyjacielu – chciał coś powiedzieć, ale nagle przerwał mu Red, który Cię wołał siedząc przy stole. A tak. Ten prawdziwy Red, nie Sans. Przeprosiłaś grzecznie nieco zła, że nie masz możliwości spędzić więcej czasu z gośćmi. Poszłaś do stolika. W salonie było wiele osób, Frisk i Asriel biegali pod nogami w stronach Thinga Pierwszego i Drugiego.
-masz ochotę? - Red podał Ci szklankę. Wzięłaś ją zaciekawiona.
-Chcesz mnie upić?
-red zawsze dostaje to czego chce, kocie – warknęłaś przyglądając mu się złowrogo – nie martw się, będę miał oko na dzieci
-Nie niszcz mi zabawy – zaśmiałaś się na co i on odpowiedział szerokim uśmiechem, lecz zaraz potem mina mu w oczach zrzedła tak, jakbyś go poraziła prądem. Zrobił krok do tyłu, więc był teraz pod ścianą. Przyglądał Ci się podejrzliwie. Poczułaś się niezręcznie – Ej, nie chciałam zrobić ci przykrości. To było w żartach – Mierzył Cię wzrokiem od stóp do głów, a wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na naszyjniku. Widziałaś w nim smutek? Zazdrość? Złość?
-...czy g ci to dał? - zapytał warcząc
-T-tak, mały podarek
-zdejmij – Uhm, że co?
-Nie, podoba mi się – skrzyżowałaś ręce. Nawet z zazdrości nie powinien się tak zachowywać
-jestem poważny kocie, zdejmij go natychmiast
-Nie! - czułaś, jak się złościsz. Czy to tak źle że robisz co chcesz? Znowu robią z Ciebie swoją zabawkę? Zrobił minę, jakbyś go właśnie uderzyła
-dobra – warknął i minął Cię nawet nie dotykając. Przygryzłaś wargę ze złości, a zaraz potem
-Red.. czekaj! O co mu kurwa chodzi?
Po jakiejś godzinie bezskutecznej próby zrozumienia nagłego humorku Reda, udałaś się do ogrodu. G nie unikał Cię, lecz obserwował z boku niczym rekin swoją ofiarę. Ostatecznie byłaś zmęczona ich zachowaniem. Westchnęłaś. W ogrodzie było pięknie, kwiatki kwitły pomijając, że zbliżała się jesień. To pewnie przez magię potworów.
-mam cię, ręce do góry! - zaśmiałaś się słysząc Stretcha za sobą. Z przyjemnością pobawisz się w policjantów i złodziei. Odwróciłaś się robiąc z palców pistolet
-Żywcem mnie nie złapiesz!
-wybacz paniusiu, ale jesteś moim numerem jeden poszukiwanych, złapię cię używając wszystkiego co mam – zaśmiał się chwytając Cię za talię i przyciągając do siebie. Albo chciałby to zrobić, bo kiedy tylko dotknął Cię usłyszał, syczenie co zaskoczyło was oboje – rany, laleczko, jeżeli nie chcesz wystarczy powiedzie... - zatrzymał się.
-Ale ja chcę, znaczy się, to nie ja. Wszystko dobrze? - Przyglądał Ci się z miną, jakiej nie umiałaś rozczytać. Wpatrywał się w naszyjnik.
-to... to coś nowego
-Uhm, tak, G mi dał – dziwne, co oni mają do tej błyskotki?
-i ty... to przyjęłaś?
-No tak? - Stretch wyprostował się i pierwszy raz zdałaś sobie sprawę z tego jak wysoki jest. Widziałaś, jak jego mina zrobiła się przerażająco mroczna. Nigdy nie przypuszczałaś, że może wyglądać tak poważnie – nie powinnaś tego nosić
-Co do.. dlaczego kurwa nie? Myślę, że to nie jest twoja sprawa!
-nie powinnaś tego nosić, nie w tym domu – warknął. Zrobiłaś krok do tyłu, czułaś jego wściekłość we własnej duszy. Bałaś się jego tonu, nie odpowiedziałaś. Kiedy odwróciłaś wzrok, zniknął. Palcami przesunęłaś po naszyjniku. O co im chodzi? Sans przyszedł po minucie.
-ej dzieciaku, red i stretch są wkurwieni co się... - zamarł widząc ozdobę. Błagam, tylko nie ty – skąd to masz? - Coś chciało, abyś skłamała, ale tego nie zrobiłaś
-G mi dał. - Przez twarz Sansa przeszło wiele uczuć, złość, bezradność, wściekłość, frustracja, a potem niezręczne zażenowanie
-ten skurwysyn – mówił tak cicho, że nie byłaś pewna czy dobrze usłyszałaś, nigdy tak nie mówił, ale mu to pasowało, skoro miał na sobie strój Reda – wyjaśnił ci dlaczego? czy po prostu ci to dał?
-To tylko na...
-odpowiadaj – czułaś ból w piersi, mocniejszy niż wcześniej
-Powiedział, że zobaczył to i pomyślał o mnie – słyszałaś, jak Sans stuka ze złości zębami o siebie, ale wyraźnie odetchnął z ulgą
-ten chuj prosi się o śmierć
-Dobra, koleś, MUSISZ mi wyjaśnić co się kurwa dzieje – chciałaś chwycić go, ale zrobił krok w tył
-g dosłownie rzucił nam rękawicę, którą jeden z nas będzie musiał przyjąć, to nie jest żółty kryształ, dzieciaku, to kropla jego skrystalizowanej magii - popatrzył na Ciebie, zaczynałaś się bać, jego oczy były puste – oznakował cię, jak jakieś zwierzę – w końcu zrozumiałaś. Ten magiczny naszyjnik mówi dosłownie pozostałym, aby się od Ciebie odczepili. Z jednej strony, to oznaka że G cię naprawdę lubi, ale... kiedy wtedy z Tobą rozmawiał wyraźnie się Tobą bawił, sprawdzał czy wybierzesz jego czy innych. I teraz chłopcy byli wściekli bo... Pomyśleli, że wolisz G. Sans zniknął, najwyraźniej udał się do mieszkania rozpętać piekło. Na gwiazdy, musisz ich powstrzymać. To nieporozumienie! Lecz zamarłaś przytłoczona bólem w piersi, z trudem łapałaś powietrze. Oh... o nie.. Jeżeli sama złość Blue wywoływała takie uczucia to...
Sans wszedł do środka i stanął w salonie. Jego wtargnięcie zauważyli wkurwieni Red i Stretch, który już zabijali wzrokiem G.
-tori, asgore, zabierzcie stąd dzieci – wysyczał Sans nie patrząc na dzieci które posłusznie wybiegły przez drzwi. Hasami poprawił się na kanapie, upewniając się, że nikt nie zauważył jego przyjścia
-Chłopaki, o co całe to zamieszanie? Aniołek powiedziała wam coś dziwnego? - G opierał się jakby nigdy nic o ścianę. Uśmiechał się cwanie wiedząc dokładnie co się dzieje. Sans podszedł do niego i za krawat pociągnął w dół, tak aby ich spojrzenia się spotkały na tej samej wysokości. W chwilę Green i Papyrus byli by rozdzielić braci, aby ci się nie bili. G uniósł się, Green go puścił, ale Sans warczał w mocnym uścisku Papyrusa. Blue był za Stretchem by złapać go nim ten zrobi cokolwiek, Edge pilnował Reda, który zaciskał pięści. G nagle uderzył mocno głową o ziemię.
-BRACIE, PROSZĘ, CO W CIEBIE WSTĄPIŁO?!
-ten zasraniec oznakował ____! - warknął Sans. Papyrus go puścił zaskoczony, Edge też oniemiał.
-O-OZNAKOWAŁ? ONA SIĘ ZGODZIŁA? - mimo ataku G unikał z łatwością kościstyk ataków Stretcha, który ignorował powstrzymującego go Blue.
-jestem wściekły na ___, ale wiesz co zrobiłeś g, jeżeli rzucasz nam wyzwanie to z przyjemnością cię rozpierdolę – warknął Stretch korzystając ze swojej magii grawitacji aby odtrącić brata. Już chciał rzucić się na G, lecz powstrzymał go Edge. Zakasłał i wszyscy zamarli. Wysoki Fell nigdy nie wtrącał się w walkę, nawet tę w domu.
-JESTEŚ WŚCIEKŁY NA ____? I REDA? I SANSA? - wysyczał sącząc słowa przez wykrzywione w paskudnym uśmiechu usta. Blue podskoczył. Pomijając strach w jego drżącym głosie jako jedyny zadał najważniejsze pytanie.
-O-O NIE! GDZIE JEST _____?

-dziecino!
-kocie!
-_____! - Sans klęczał przy tobie, otoczony pozostałymi. Podniósł Cię z ziemi w ogrodzie, jego dusza cierpiała na widok pozbawionego życia ciała. Pot znaczył drogę po jego czole, panika zaczynała brać górę. Nie. Nie nie nienienienienienienienie...
-piękna, musisz się obudzić, błagam – zawodził odgarniając włosy z Twojej twarzy. Red chwycił Twoją koszulę, równie spanikowany
-k...kocie? - głos i całe jego ciało drżało. Czuł jak jego dusza płacze, próbując nawoływać Twoją. 
-Ja.... ja zadzwonię na pogotowie – Hasani wbiegł do domu. Papyrus tulił Blue, Stretch klęczał i bał się dotknąć Twojego ciała. Ostatni raz bał się tak, kiedy myślał, że straci Blue we wcześniejszej linii czasowej. Edge opuścił dłonie. 
-JEJ... JEJ DUSZA.. JEST – zaczął, ale Erge mu przerwał wyciągając szokujące wieści na światło dzienne 
-JEST UWIĘZIONA! 
-r-racja! - Red przypomniał sobie. Chciał wyrwać Twoje ciało z objęć Sansa, lecz ten przycisnął je do siebie jakby chciał je chronić
-co ty do diabła wyrabiasz?
-a jak ci się wydaje debilu, separuję dusze! 
Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 11.0

Efekt naszej pracy z zeszłego tygodnia!
Gra wymyślona przez Andgora. 

1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zarezerwowałeś - zaczynasz rysować. Patrz jednak z którymi base Twoja postać sąsiaduje i dogadaj się z osobami, z którymi się styka! Jeżeli Twoja postać nie styka się z nimi, albo osoby nie rysują w danej chwili, albo już narysowały - nie pytaj się i nie patrz na nich
3 - Rysujesz dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostujesz (zapisuje na stronie) i przesyłasz bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
http://imgur.com/
http://tinypic.com/
http://photobucket.com/
Można też przesłać na mojego fanpage na facebooku
Albo na maila: yumimizuno@interia.pl
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - NIE zmieniamy wielkości obrazka
7 - Jeżeli osoba z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!
9 - W grze nie mogą brać udziału osoby jakie brały udział w zeszłym tygodniu
10 - Jeżeli dojdzie do dogrywki, w grze mogą brać udział wszyscy
11 - Te osoby, jakie nie zgłosiły tego, że nie mogą zrobić base w terminie, mimo zarezerwowania numerka, nie mogą brać udziału w obecnym Kółku Przyjaźni. (Dlatego warto dawać znać jak coś wypadnie)

W tym tygodniu:

1- Melody(jutro)
2-Sońka (jutro)
4-MadziaZiel (jutro)
5-Alisia /dyskwalifikacja za przekroczenie czasu/
11-Sansy Skeleton (jutro)
Share:

27 lipca 2017

Ugh - czyli wstaw tutaj jakiś ambitny tytuł


Do zakończenia I części Sześciu Szkieletów w Szafie zostały jeszcze trzy rozdziały. No i powiem wam szczerze. Właśnie przed chwilą skończyłam wertować II część i ... i doszłam do wniosku, że kiedy cała faza fangirlu mi opadła na to opowiadanie, to ze smutkiem muszę przyznać, że i II część mi się nie podoba. Dlatego postanowiłam zakończyć tłumaczenie na części I. Spokojnie, kończy się ona tak, że wszystko ma ręce i nogi i nie pozostaniecie z uczuciem niesmaku. 

Zgodnie z tym, co powiedziałam wcześniej. Potem zabieram się za tłumaczenie Kink i zastanawiam się tylko, czy w międzyczasie dać wam zalążek tego opowiadania które wejdzie na miejsce szkieletów, czy wstrzymać się z tym jeszcze trochę. Krótkie, fajne, 10 rozdziałów, zakończone. Są seksy, jest Sans i jest fabuła. No i Readerka całkiem fajna. 

Przed napisaniem tej notki zapytałam się Samael, czy jest warto tłumaczyć II część Szkieletów, jeżeli mi się nie podoba. Jej rada była prosta 

Tak więc, jeżeli chcesz sam/a poczytać dalej szkielety, śmiało. Ja do jutra postaram się wrzucić już wszystko do samego końca. Oczywiście I części.

W komentarzach chciałabym dowiedzieć się jak bardzo jesteście na mnie źli i czy w ogóle i czy rozumiecie i ech. Liczę się z wami i mi głupio to pisać, ale nie umiem po prostu nie umiem robić czegoś, co nie sprawia mi przyjemności, a wiem, że tłumaczenie II części szkieletów w szafie, będzie dla mnie jak prywatne piekło. 


Teraz, jeżeli nie lubisz spojlerów, omiń to co umieszczę niżej i w komentarzu wyraź to co czujesz oraz - czy jesteś za tym abym zabrała się za Kink, czy zaprezentowała wstępny rozdział nowego tłumaczonego opowiadania?

---SPOJLERY Z II/III CZĘŚCI --- 


Nie powiem jak do tego dojdzie, bo zostały jeszcze trzy rozdziały, choć po tytułach można się domyślić co będzie miało miejsce.... ALE! Readerka budzi się po śpiączce i ma amnezję. Nie pamięta wprowadzenia się do domu i kojarzy jedynie Sansa. Nie pamięta G, nie pamięta nic z tego co się wydarzyło - czyli taktyczne zagranie autora, który pogubił fabułę i nie wie jak wybrnąć z patosu. 
Nasze szkielety chcą, aby odzyskała pamięć i robią dużo słodkich rzeczy, które mają na celu jej pomóc. W międzyczasie okazuje się, że oczywiście wszyscy są w niej zakochani, ale też wszyscy mieli wcześniej swoje miłości. Generalnie bracia szkielety są w tej linii czasowej razem dzięki Sansowi, który zabrał ich z ich czasoprzestrzeni po tym, jak tamtejsze wymiary zaczęły się psuć z niewiadomego powodu. Więc Fellowie i Swapowie i Lustowie i G są tylko gośćmi. A i mamy także epizod z DanceSansem który też leci na Readerke. Oczywiście! 
Ale jest wyjaśnione dlaczego. Okazuje się, że Readerka jest czymś w rodzaju eksperymentu naukowego, zaś jej dusza została stworzona z resztek ... eh... W każdym swoim wymiarze, każdy szkielet miał swoją kobietę i z jakichś powodów nie mogli być razem. Oryginalna kicia Reda za każdym razem umierała, "dziecina" Sansa również, z "laleczką" Stretcha mu się nie układało i wolał puścić ją wolno. Na dalszy plan odchodzą flirty z Edge, Papyrusem i Blue. Autorka skupia się na tamtych. No i generalnie tatuś naszej Readerki nie jest jej biologicznym tatusiem. Pastwił się nad swoim dzieckiem, które w efekcie brutalnych eksperymentów zmarło. Więc tatuś wziął dusze umarłego dziecka, oraz jakimś niewyjaśnionym sposobem zebrał resztki dusz kobiet w których kochali się KościoBracia, połączył je w jedno i włala! Mamy Readerkę. 
Teraz jak o tym opowiadam to to wydaje mi się jeszcze głupsze. Generalnie II cześć kończy się na tym, że wyznaje ona to wszystko szkieletom, oni wybaczają jej kłamstwo i są szczęśliwi, że powróciła jej pamięć. Obiecają ją chronić etc.
A i G ma kobietę. A no. Związał się z nią zaraz po tym jak przeleciał Readerkę. Ale spokojnie, Readerka się z nią dogadała i są naprawdę dobrymi kumpelami. Na samym końcu dowiadujemy się, że Readerce został rok życia, ale tego już chłopcom nie mówi. 
III część nie została dokończona ale składa się głównie z słodkich momentów jak to Streatch wyznaje miłość, no i proponuje ślub i choć się nie zgadzamy, zabiera Readerkę do salonu sukien ślubnych... Yhhhh no i właśnie dlatego mówię, że opowiadanie minęło się z fabułą. 
-----KONIEC SPOJLERÓW----- 

A teraz proszę napisać w komentarzach, wolicie Kink, czy pierwszy rozdział tego nowego opowiadania zaraz po Szkieletach?
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Odrzutowy Blues [Six Skeletons in Your Closet - Jet Pack Blues] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Odrzutowy blues (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Sans naprawił cokolwiek było problemem i po tym jak zrobiliście sobie wspólne zdjęcie upamiętniające ludzkie formy, znowu stali się szkieletami. Do domu powróciła normalna rutyna, z tą różnicą, że Halloween było naprawdę blisko. Okazało się, że chłopcy uwielbiają to święto dokładnie tak samo jak Ty, byłaś zachwycona, że będziesz mogła spędzać je z nimi. Jak tylko przeszliście przez próg do sklepu z przebraniami westchnęłaś. Grupa kościotrupów rozmawiała za Twoimi plecami i zaraz potem rozdzielili się w różne części sklepu. Tylko Sans był przy Tobie. Na samo wspomnienie tego co Ci powiedział w kuchni robiło Ci się gorąco, próbowałaś nad sobą panować. Czyżby nie zdawał sobie sprawy co Tobie zrobił? A może po prostu ma najlepszą pokerową twarz jaką w życiu widziałaś?
-wiesz za co się przebierzesz? - zapytał wyciągając Cię ze wspomnień. Wyglądał na zakłopotanego, ale to pewnie dlatego, że dookoła wszędzie było pełno nagich manekinów kościotrupów. 
-No, będę Śnieżką – uśmiechnęłaś się, poszedł za Tobą na część sklepu ze strojami księżniczek – Miałam zamiar sama, ale nie miałam pomysłów
-śnieżka? dlaczego? 
-Ponieważ żyję z sześcioma facetami i sprzątam im dom? - rzuciłaś, zarumienił się. 
-oh heh, to ma sens
-A ty? - wyglądał na zaskoczonego
-uh mam koszulkę z napisem „to mój kostium”, noszę ją co rok, heh
-Nie! - krzyknęłaś, zachichotał – W moim domu będziesz nosił prawdziwy kostium
-uh, w czym domu? - wystawiłaś język
-Idź po kostium! - wzruszył ramionami, mrugnął i zniknął. Popatrzyłaś na półki z wiszącymi strojami Śnieżki. Nie wiedziałaś, który chcesz wybrać, ten zwyczajny, a może ten w wersji zdecydowanie bardziej seksownej? Przymierzysz kilka. Nagle, przed oczami miałaś strój Harley Quinn. 
-co myślisz, kiciu? - Red wychylił się zza niego
-Wyglądałbyś w tym głupio. 
-nie, nie, to dla ciebie – Oczywiście. 
-Wybacz, Red, moje serce należy do Śnieżki w tym roku – nie przestawał się uśmiechać, kiedy odsunęłaś jego kostium
-śnieżka? a kto będzie twoim księciem? - G, pomyślałaś, ale nie powiedziałaś.
-Cóż, nie mogę powiedzieć, ale to prawdziwy pustak – stuknęłaś go w czaszkę palcem. Zaśmiał się i zarumienił. 
-cóż, pójdę poszukać coś dla siebie – i zniknął w mgnieniu oka. Poczułaś dziwny ucisk w sercu, ugh, dzieje się tak od samego rana i nie wiesz w sumie dlaczego. Wiesz jedynie, że to znajomy ból. Poczułaś, jak ktoś stuka Cię z tyłu w ramię, odwróciłaś się, Stretch, zaś pod pachą miał Blue który trzymał chyba z sześć różnych strojów.
-wszystko dobrze?
-T-tak, coś mi chyba zaszkodziło, ale nic mi nie będzie – przyglądał Ci się z niedowierzaniem, lecz nim cokolwiek powiedział, Blue zaczął wierzgać się pod jego ramieniem
-____! ____! POTRZEBNA MI TWOJA POMOC! NIE WIEM CO WYBRAĆ! KOWBOJ? LEKARZ? SUPERBOHATER? CÓŻ, JUŻ NIM JESTEM, ALE CZY MAM BYĆ JAK JAKIŚ Z FILMÓW? - zaśmiałaś się i pochyliłaś tak, aby być na wysokości jego twarzy.
-Obawiam się, że nie pomogę, we wszystkich będziesz wyglądał przesłodko. - wyszczerzył się
-C-CÓŻ A TY KIM BĘDZIESZ _____?
-Śnieżką, bo mieszkam z wami! - stuknęłaś go czule w czoło palcem. Zaśmiał się. 
-TO JUŻ WIEM KIM BĘDĘ. PAPUŚ, ZANIEŚ MNIE TAM! - Stretch posłał Ci kolejne zmartwione spojrzenie, ale zaniósł brata we wskazaną alejkę. I kolejny ucisk w klatce piersiowej. Wzięłaś kilka głębokich wdechów próbując go zignorować. Skupiłaś się na akcesoriach, które będą pasować. 
Ćmienie w piersi towarzyszyło Ci cały czas, lecz siłą woli udawało Ci się je ignorować. Pomagałaś przy dekorowaniu domu, no i próbowałaś odgadnąć w co się przebiorą chłopcy, ale żaden nie chciał Ci powiedzieć. Po tym jak skończyłaś zakładać pajęczyny w salonie Red zaproponował oglądanie strasznych filmów. 
-to dobry pomysł, co nie kocie? zawsze możesz się we mnie wtulić, jeżeli będziesz się bać – Ostatecznie skończyłaś na podłodze z bandą kości przy sobie. Tylko Edge się trzymał, siedział sam rozwalony na kanapie, lecz jak tylko na niego zerkałaś widziałaś ten strach w oczach, który szybko ukrywał. Red siedział po Twojej prawej, otaczając Cię ramieniem, próbował, ale podskakiwał przy każdym gwałtowniejszym momencie filmu. Blue siedział na Twoich nogach, wtulał się w pierś zawsze kiedy coś strasznego pojawiało się na ekranie. Stretch po lewej, trzymał Twoją dłoń, aby Cię uspokoić, lecz sam ją ściskał za każdym razem kiedy ktoś krzyczał. Papyrus zajmował miejsce za Tobą, zaś u nóg Edge. Jego ramiona oplotły się dookoła Twoich i większość filmu spędził chowając swoją twarz w Twoich włosach. Sansa miałaś u nóg, zaraz za Blue, czułaś jak się trzęsie za każdym razem kiedy pojawiała się krew. Sceny z filmu jakoś na Ciebie nie wpływały. Czułaś się bezpieczna przy chłopakach, zadowolona że wszystko wróciło do normalnej monotonii. Po tym co działo się podczas wakacji, wszyscy zmienili się na lepsze. Podczas oglądania kolejnego filmu dostałaś sms od Sansa, który nadal leżał u Twoich stóp. 

SANStastyczny: jak się trzymasz?

SANStastyczny: nie jesteśmy za ciężcy? 

Ty: Nie. Zaskakująco dobrze mi w mojej górze kości 

SANStastyczny: heh, to dobrze

Ty: Tęskniłam za tym

SANStastyczny: ja też, dziecino, cieszę się, że tutaj jesteś 

Włączył przednią kamerę w telefonie abyś mogła zobaczyć siebie otoczoną przez szkielety. Czułaś jak jego ręka ściska Cię za łydkę. Uśmiechnęłaś się. To zdecydowanie jest Twoje miejsce. 
Blue cicho chrapał w Twoim łóżku, za bardzo się bał spać sam po tych filmach. Musiałaś czytać mu do snu „Śnieżka i Siedmiu Krasnoludków” bo bardzo o to prosił, chciał się dowiedzieć skąd miałaś inspirację na sukienkę. Cicho nuciłaś pod nosem gładząc materiał sukienki. Bardzo podobał Ci się to w jaki sposób słyszałaś oddech Blue.
Wiedziałaś co to za ból w piersi. Bolało Cię tak za każdym razem kiedy działo się coś złego. Ostatnio, przed tym jak zostałaś znaleziona i znowu musiałaś uciekać. Było Ci źle. To, że Twoja dusza była uwięziona w ciele nie oznaczało, że nic nie czułaś do chłopców. Oczywiście, że czułaś i wiedziałaś to od dnia w którym się tutaj wprowadziłaś. Przeczuwałaś, że całe to cierpienie i ból, jakiego doświadczyłaś w przeszłości miało wpływ na Twoją duszą. Popatrzyłaś na zdjęcia, jakie trzymałaś w ramkach na biurku. Kilka Twojej babci, ale większość chłopców. Na plaży z G i Greenem, lubieżne selfie Pinka i BJ. Pierwszy dzień w szkole z Redem i Stretchem. Zastanawiałaś się, czy prawdziwa miłość i szczęście da radę uwolnić Twoją duszę, nim wpierw zabije ją ból. Przesunęłaś rękę na rękawy sukni. Nie chciałaś zostawić chłopaków. Nie umiałabyś się tak po prostu spakować i wyjść. Co planujesz?
-_____? - podskoczyłaś słysząc głos Blue, odwróciłaś się z uśmiechem w jego stronę. Siedział na posłaniu przecierając oczy.
-Tak?
-WYGLĄDAŁAŚ NA STRASZNIE PRZYBITĄ. WSZYSTKO DOBRZE? - zapytał. Jego spojrzenie było zaskakująco stanowcze, zwłaszcza że zazwyczaj wyglądał jak radosny szczeniaczek.
-Tak, po prostu zauważyłam, że w jednym miejscu popruła mi się sukienka i będę musiała ją zszyć. Nie ma się co martwić, to prosta sprawa – źle się czułaś z tym kłamstwem.
-NIE WYDAJE MI SIĘ, ABY TO BYŁ POWÓD TWOJEGO ZŁEGO NASTROJU. MAM WRAŻENIE, ŻE COŚ CIĘ DRĘCZY EMOCJONALNIE – cholerne szkielety i ta ich umiejętność obserwacji. Blue ześlizgnął się z łóżka i podszedł do Ciebie oplatając swoje ramiona dookoła Twojego ciała w czułym uścisku. Bez jego zbroi był miły, czułaś jego oddech na szyi.
-Blue...
-DLACZEGO CIĄGLE COŚ PRZED NAMI UKRYWASZ? DLACZEGO NIKOMU NIE POWIESZ O SWOIM BÓLU? - jego głos był taki czuły, choć nadal głośny. Delikatnie gładził Cię po włosach – PAPUŚ POWIEDZIAŁ, ŻE PÓKI CO MASZ MĘTLIK W SERCU, ALE ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY CHCIAŁ Z TOBĄ O TYM POROZMAWIAĆ, UNIKAŁAŚ ODPOWIEDZI. WSZYSCY CHCEMY CI POMÓC – Więc Stretch mógł zobaczyć nawet cierpienie Twojej duszy? Był w tym stanowczo za dobry. Objęłaś Blue czule.
-Wiem, ale.. są rzeczy... które póki co chcę trzymać dla siebie. Rozumiesz?
-NIE, A CO JEŻELI TO COŚ NIEBEZPIECZNEGO? - ścisnął Cię mocniej – NICZEGO NIE MOGĘ OBIECAĆ.
-To chyba za wiele... - westchnęłaś. Blue jest stanowczo za dobry na ten świat.
-_____ ... CZY... CZY MOGĘ ZADAĆ CI PERSONALNE PYTANIE? - popatrzyłaś na jego twarz, rumienił się lekko
-Jakie?
-CZY... CZY MOGĘ ZOBACZYĆ TWOJĄ DUSZĘ? - miałaś ochotę rozpłakać się w jego ramionach
-Nie – szepnęłaś – Nie możesz.
-ZNACZY SIĘ... MOŻE UDA MI SIĘ NAPRAWIĆ PROBLEM, J-JEŻELI POZWOLISZ MI NA NIĄ SPOJRZEĆ, T-TO MOŻE CHOCIAŻ BĘDZIEMY WIEDZIEĆ CO...
-Nie, Blue! - przerwałaś mu odtrącając jego ręce i zakrywając swoją pierś własnymi. Czułaś, jak jego magia zaciska się na Twoim sercu. Jego głos stał się zdecydowanie bardziej stanowczy
-WIĘC POZWÓL MI ZAWOŁAĆ STRETCHA? ALBO SANSA? ALBO KOGOŚ KTO...
-Blue... nie rozum
-PROSZĘ ____ POZWÓL MI...
-Nie możesz! - krzyknęłaś z bólu. Zaczynało brakować Ci oddechu, szkielet powstrzymał Cię od upadku.
-____! ____! - nawoływał. Zakasłałaś, czując ucisk. Otoczył Cię ramionami kładąc dłonie na Twoich plecach – PRZEPRASZAM _____ WIEM, ZE SIĘ NIE ZGADZASZ, ALE NIE MAM INNEGO WYJŚCIA! - Pociągnął duszę, zabrakło Ci tchu. Poruszył się zmieszany i spróbował jeszcze raz. Kolejne pociągnięcie pozwoliło Ci znowu oddychać, dyszałaś w jego ramię. Opuścił rękę zdając sobie sprawę ze wszystkiego – KIEDY MÓWIŁAŚ, ŻE NIE MOGĘ... - zaczął w geście przeprosin gładzić Cię po plecach. Jego głos drżał, do oczodołów napływały mu łzy.
-Ja.... ał... miałam na myśli, że nie możesz – zacisnęłaś ręce na jego koszulce. Myślałaś, ze przytuli Cię mocniej, lecz zamiast tego położył Cię na łóżku delikatnie, tak, jakbyś miała zaraz pęknąć
-.... CO ZA OKROPNOŚĆ. KTOŚ CI TO ZROBIŁ? - przytaknęłaś, nie miałaś nastroju na więcej kłamstw. Słyszałaś jak mówił przez płacz - _____... PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, NIE POSŁUCHAŁEM, ZMUSIŁEM... TERAZ... TEN BÓL... TO MOJA WINA – Jego? To tylko zwyczajny normalny ból, prawda?
-To nie jest twoja wina – szepnęłaś delikatnie, choć Twoje ciało nadal drżało.
-DUSZE REAGUJĄ NA UCZUCIA TYCH KTÓRE KOCHAJĄ, BYŁEM NA CIEBIE ZŁY I TWOJE DUSZA PRÓBOWAŁA SIĘ ZE MNĄ POROZUMIEĆ, ALE NIE MOGŁA, WIĘC CIERPIAŁAŚ – zaszlochał gładząc Cię czule po plecach – GDYBYM CIĘ NIE ZMUSIŁ, NIE BOLAŁO BY.
-Blue, nic się nie stało. Nic mi nie jest, widzisz? - czule go odepchnęłaś, aby mógł na Ciebie spojrzeć. Przetarł łzy z policzków i uśmiechnął się. Faktycznie dobrze się czułaś. - Widzisz? Wszystko dobrze.
-ALE... JEŻELI DŹWIGASZ TEN BÓL... BYŁOBY LEPIEJ GDYBYŚ POWIEDZIAŁA DLACZEGO – przestał na chwile czując jak gładzisz go po twarzy jedną ręką – PROSZĘ, POZWÓL PAPUSIOWI SPRÓBOWAĆ TO NAPRAWIĆ, NIE CHCĘ PATRZEĆ JAK CIERPISZ
-Nie mogę, nie mogę ryzykować. Jeżeli coś pójdzie nie tak... - przełknęłaś twardą gulę w gardle
-PAPUŚ BĘDZIE DELIKATNY, NIC NIE PÓJDZIE ŹLE, PROSZĘ...
-Blue, jeżeli cokolwiek się stanie, będę musiała was zostawić. Wszystkich – zamarł na te słowa. Wzięłaś jego rękę i przystawiłaś do swoich ust – A tego robić nie chcę. Możesz mi obiecać, że to zrozumiesz? Możesz mi obiecać, że nikomu nic nie powiesz, póki sama nie będę na to gotowa? - był znowu bliski płaczu, drżał. Kiedy w końcu przemówił, wiedziałaś, że te słowa przychodzą mu z wielkim trudem
-CÓŻ... JA... JA NIE CHCĘ CIĘ STRACIĆ. NIC NIKOMU NIE POWIEM. OBIECUJĘ
-Dziękuję – szepnęłaś
-UHM... SKORO NIE CHCESZ ABY PAPUŚ TO NAPRAWIŁ – znowu zaczął się rumienić – TO.. MOŻE CHOCIAŻ POZWOLISZ MI ZOSTAĆ NA NOC? M...MOŻE POOGLĄDAMY JAKIEŚ FILMY RAZEM? - Martwił się o Ciebie. Uśmiechnęłaś się i wzięłaś małego kościotrupa na ręce, by zanieść go na łóżko.
-Oczywiście, Blue, tego nigdy nie odmówię 
Share:

POPULARNE ILUZJE