Notka od autora: Miałaś
nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe,
śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy
chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym
królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie
śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić
nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
Początek lutego. Jesteś w dupie, jak zawsze. Nie raz marzyłaś o tym, aby być idealną kobietą, która z wszystkim sobie radzi i wiecznie błyszczy. Ty nie masz teraz czasu pozmywać głupich naczyń, wyprasować bluzki, ani porządnie się poczesać przed pracą. Wyglądasz i czujesz się żałośnie.
Powoli zbliża się sesja, więc potrzebujesz ocen, aby wystawić zaliczenia. Masz pod swoją opieką siedem grup studentów, w każdej około trzydziestu osób. To daje łącznie ponad 200 kolokwiów i tyle samo prac semestralnych do sprawdzenia. Twoja skrzynka mailowa pęka w szwach i za żadne skarby świata nie możesz dogadać się z Działem Planowania w sprawie terminów twoich konsultacji. Poza tym masz jeszcze własne studia, musisz zdobyć zaliczenia i zadać egzamin z „metodologii konstruowania planu badawczego”. Pasjonujące. Do tego musisz chodzić do poradni, a w mieszkaniu czeka twój potworzy podopieczny. Musiałaś ustalić sobie pewne priorytety. Najpierw G!, potem sprawy uczelni, następnie praca w porani i na szarym końcu zajmiesz się mieszkaniem i sobą. Na całe szczęście z G! było coraz lepiej. Biodro i mostek niemal całkowicie się zagoiły. Zaczął nawet samodzielnie wstawać. Stan czaszki również się polepszył, lecz pęknięcia nadal nie pozwalały mu na otwarcie oczu.
Właśnie skończyłaś zajęcia ze studentami zaocznymi. Stoisz na przystanku czekając na spóźniający się tramwaj. Jest piętak, godzina 21:00 i zimno jak cholera. Ludzieimprezują w klubach, a ty marzysz o gorącym prysznicu i wygodnym łóżeczku.
Wreszcie dotarłaś do mieszkania. G! z pewnością już śpi. Cichutko położyłaś torebkę na kuchennym stole, zdjęłaś płaszcz oraz buty i niemal od razu zamknęłaś się w łazience. To jest to, czego aktualnie potrzebujesz. Naga stoisz pod prysznicem pozwalając, aby woda tuliła cię i ogrzewała. Ledwo trzymasz się na nogach, zaraz tu zaśniesz. Na ślepo wyciągnęłaś rękę po ręcznik, ale niczego nie znalazłaś. Zaskoczona spojrzałaś na wieszak. No tak! Dałaś go wczoraj do prania i zapomniałaś przynieść nowy do łazienki. Genialnie. Jesteś cała mokra i nie masz ręcznika. Możesz się teraz wytrzeć płatkami kosmetycznymi albo swetrem, w którym biegałaś cały dzień. Co robić? Owinąć się w papier toaletowy jak mumia?
Pieprzyć to, jesteś w swoim mieszkaniu. G! teraz śpi, poza tym i tak jego oczy nie są jeszcze zdrowe. Będziesz cichutko, niczego nie zauważy. Na paluszkach przejdziesz do szafy i zaraz tu wracasz. Wycisnęłaś z włosów tyle wody ile dałaś radę i zwinęłaś je na czubku głowy w mokry koczek. Mimo wszystko czułaś się dziwnie wychodząc z łazienki. Było ciemno, ale znajdziesz szafę, jest zaraz za ścianką oddzielającą salon od aneksu kuchennego. Postanowiłaś przebiec ten krótki dystans. To był błąd.
- Osz kurwa mać, ała!!!
- H.! Żyjesz? Co się stało? – Usłyszałaś zaniepokojony głos G!.
- Nic, śpij – tylko tyle dałaś radę wyjęczeć. Do oczu napłynęły ci łzy najgorszego bólu świata. Nie rodziłaś jeszcze dziecka, więc, póki co kopnięcie małym palcem w mebel jest najgorszym bólem świata.
- Zraniłaś się? Potrzebujesz pomocy? – Wypytywał nadal, siadając na kanapie. Przeraziłaś się. Jeśli do ciebie podejdzie zauważy, że jesteś goła i do tego obrzydliwie mokra.
- Nie, zaraz mi przejdzie. Kopnęłam się w stopę, bo szłam po ciemku. Naprawdę, nie musisz wstawać – siedziałaś na podłodze i rozmasowywałaś bolący palec.
- Podaj mi ręce, pomogę Ci wstać – z przerażanie spostrzegłaś jak podnosi się z posłania - usiądziesz na kanapie, będzie Ci wygodniej niż na ziemi.
- Nie! Nie podchodź – zawołałaś przerażona.
- Dlaczego? Czy Twoja stopa krwawi? Jeśli to coś poważnego, to mi natychmiast powiedz! – Ton jego głosu był bardzo poważny.
- Nie, po prostu, kąpałam się i – wolisz mu to powiedzieć zanim sam się przekona – jestem goła – wymamrotałaś totalnie zawstydzona.
- Co? Dlaczego biegasz po mieszkaniu nago? Gdzie masz ręcznik?
- W koszu na pranie! Zorientowałam się jak już byłam cała mokra. Myślałam, że śpisz i nie zauważysz jak pójdę do szafy po nowy – co za wstyd, masz ochotę zapaść się z tą gołą dupą pod ziemię.
- Bo spałem, obudziłaś mnie jak wchodziłaś do mieszkania – nagle na twoje ramiona spadło coś wielkiego i miękkiego. Koc z kanapy G!. Całe szczęście, że się nim z tobą podzielił, bo zaczynałaś już marznąć.
- Dziękuję – szepnęłaś nadal mocno zakłopotana. Pozbierałaś się z podłogi i owinęłaś kocem najszczelniej jak potrafiłaś. Z przerażeniem zauważyłaś, że masz bardzo brudną podłogę. Kurz i piach przylepiły ci się do mokrych pośladków. To, że nie masz czasu tego posprzątać jeszcze bardziej cię przybiło.
- Siadaj – G! poklepał miejsce obok siebie – poczekamy aż stopa przestanie Cię boleć – posłusznie poczłapałaś do kanapy, usiadłaś i podwinęłaś kolana pod brodę.
- Wiesz, że jesteś straszną ciamajdą – powiedział w końcu rozbawiony. Ty nie widziałaś w tym niczego śmiesznego.
- Nieprawda! Jestem dorosłą, odpowiedzialną i poważną kobietą – byłaś oburzona, ale najgorsze było to, że on miał całkowitą rację.
- Jesteś małą, uroczą ciamajdą, która bardzo próbuje być poważną kobietą, ale słabo jej to wychodzi – sprecyzował - do tego jesteś zboczona – dodał po chwili.
- Nie jestem zboczona – poczułaś się mocno dotknięta – mówiłam Ci, że szłam tylko po ręcznik. Poza tym to moje mieszkanie, mogę sobie paradować jak chcę – prychnęłaś wtulając się mocniej w ciepły kocyk.
Ładnie pachniał. Wyczułaś wprawdzie dym z papierosów, ale bardzo subtelny i mieszający się z innym aromatem. Znasz ten zapach, ale nie możesz sobie przypomnieć co to jest. Ciepło i ten delikatny, uspokajaczy zapach sprawiły, że twoje oczy zaczęły się powoli zamykać. Nawet nie zauważyłaś, kiedy opadłaś się ramieniem o siedzącego obok potwora.
- Bardzo zmęczona? – zapytał jakby lekko zatroskany – chyba ostatnio masz mało wolnego czasu?
- Wiesz, jest sesja, mam sporo obowiązków. To nie potrwa długo. Jeszcze trochę i semestr się skończy, będę miała więcej luzu. Muszę wytrzymać jakieś trzy tygodnie – poczułaś coś przyjemnie gładkiego na swoim policzku. To była ręka G!, który zaczął delikatnie głaskać twoją twarz. To było jeszcze bardziej relaksujące i niezwykle przyjemne.
- Przepraszam też, że nie mam czasu dla Ciebie – dodałaś wiedząc, że może czuć się zaniedbywany. Ostatnio często zostaje sam w mieszkaniu, nie masz nawet czasu spokojnie z nim pogadać.
- Mną się nie przejmuj. Ostatnią rzeczą, której chcę, to być dla Ciebie balastem.
- Nie jesteś żadnym balastem. Jesteś magiczną istotą, która zamieszkała w moim domu i za której zdrowie czuję się odpowiedzialna.
- To trochę tak, jakbym był Twoim zwierzakiem domowym – czy to co powiedziałaś źle zabrzmiało?
- Nie jesteś jak zwierzak. Nie potrzebujesz kuwety, no i jest szansa, że niedługo sam będziesz mógł szykować sobie jedzenie.
- Więc jestem wersją z bonusem. Jak stopa? – Właściwie przestała cię boleć dobrą chwilą temu. Musisz się stad ruszyć i iść do własnego łóżka, bo zaraz tu zaśniesz. To nie byłoby odpowiednie.
- Lepiej. Idę do siebie. Dobranoc i dziękuję za kocyk – podniosłaś się z kanapy.
- Śpij dobrze,zboczuchu – rzuciłaś w niego kocem i pędem wybiegłaś z salonu do sypialni.