12 września 2016

Undertale: Lepszy świat - Rozdział IV by Silent Omen [opowiadanie skasowane]

Notka od autorki bloga: Niniejsze opowiadanie nie jest moje. Należy ono do Silent Omen, która jakiś czas temu po opublikowaniu kilku rozdziałów skasowała swojego bloga wraz ze stworzoną przez siebie historią. Postanowiłam do niej napisać i poprosić o przesłanie opowiadania oraz - o to by zgodziła się, abym w jej imieniu publikowała. We współczesnym internecie naprawdę mało jest dobrych polskich opowiadań. Jej jest najlepszym jakie znalazłam w polskim fandomie Undertale. 
Tak więc nie przeciągając dalej, oto i ono.

Słowem wstępu:
Frisk stara się przekonać Asgora, żeby porzucił plan zniszczenia bariery. Tłumaczy, że świat wcale nie jest tak przyjaznym miejscem, jak mogłoby się wydawać. Chcąc uniknąć ostatecznej walki z królem spędza czas w Podziemiu na szukaniu innego rozwiązania i ciesząc się towarzystwem przyjaciół.
Opowiadanie przedstawia perypetie głównych bohaterów uniwersum Undertale. Jest to historia alternatywna, z dużą domieszką humoru i pozostająca w zgodzie z głównymi wątkami fabularnymi oraz z kanonem gry.
---
Ostrzeżenie:
Opowiadanie może zawierać: wulgarny język, opisy przemocy i scen erotycznych, wątek poruszający tematykę miłości homoseksualnej. Kierowane do czytelników pełnoletnich. 
SPIS TREŚCI:
Rozdział IV (obecnie czytany)


Wodospad to  kraina ciemna i słotna, pełna podmokłych terenów obrośniętych sitowiem i tatarakami. Bywa, że przez kilka dni bez przerwy pada tu deszcz. Z tego powodu na terenie Wodospadu rozstawione są kosze, z których można pożyczyć sobie parasol, jeśli zapomniało się zabrać z domu swojego. Ponad rwącymi wodogrzmotami rozciągają się długie mosty. Można się nieźle przestraszyć chadzając nimi i nie będąc pewnym własnych kroków, gdyż nawet za dnia panuje tu ciemność, a oświetlenie jest zbyt słabe, żeby ją rozproszyć. Ryk rwącej wody towarzyszy na każdym kroku.
Przede wszystkim jednak jest to  miejsce przesycone nostalgiczną aurą, a to za sprawą pięknych widoków na podziemne, zawsze nocne niebo oraz świetlistych echokwiatów, które powtarzają ostatnio wypowiedziane przy nich słowa. Jest tutaj też „komnata życzeń”, gdzie potwory zanoszą swoje marzenia w nadziei, że te się kiedyś spełnią.

Na zewnątrz pachniało wilgocią i mokrą glebą.
Mimo iż Frisk pognała za przyjaciółką bez zwłoki, nie mogła jej dostrzec przez gęstą mgłę unoszącą się nad wodą. Zupełnie, jakby ktoś rozlał mleko w powietrzu. Jej nawoływania pozostawały bez odzewu. Błądziła więc jak dziecko, które niemalże potykało się o własne nogi. Chyba pierwszy raz zastała to miejsce tak niespokojnym i nieprzyjaznym.
- Alphys! Odezwij się! – ponownie krzyknęła ile sił w płucach. Odpowiedział jej tylko wszechobecny chlupot wodospadów i cykanie owadów. Stawiała kolejne niepewne kroki w niemający końca mrok.
W pewnym momencie zauważyła przed sobą błyszczący kształt. Nie umiała jednak powiedzieć jak daleko od niej znajduje się jego źródło, gdyż mimo rozmieszczonych tu i ówdzie latarni, widoczność była mocno ograniczona. Postanowiła zaufać temu niepewnemu wskaźnikowi i uchwyciła się go jak matczynej ręki pozwalając, by ją prowadził naprzód. Po paru chwilach owy kształt przybrał zarys jakiejś postaci i sam zaczął wolno płynąć w jej kierunku. Igiełka lęku przeszyła serce Friska, które na ten impuls od razu zaczęło szybciej bić. Stanęła w pół kroku rozważając ucieczkę, lecz tajemnicze światło wciąż leniwie się zbliżało. Odwrót! Pędem rzuciła się przed siebie. Gdy spojrzała w tył zarejestrowała ze zgrozą, że ta dziwna zjawa leci za nią coraz prędzej. TO ją goniło!
- Aah! – teraz biegła najszybciej, jak potrafiła. Niestety, nie uciekła daleko. Gnając na oślep nie zauważyła korzenia wyrastającego z ziemi. Potknęła się i wyłożyła jak długa na środku drogi. W mgnieniu oka spostrzegła błysk pochodzący z góry. Jakby ten zawisł nad nią nieruchomo.
- PROSZĘ, BŁAGAM, NIE KRZYWDŹ MNIE!!! – krzyknęła. W panice zakryła głowę dłońmi drżącymi z przerażenia.
- Oh… Wybacz… Nie chciałem cię przestraszyć… - zabrzmiał nad nią znajomy, speszony głos. – Naprawdę przepraszam. – Dysząc ciężko, dziewczyna powoli podniosła się z ziemi. Jej spojrzenie powędrowało na ducha unoszącego się przed nią, a zaraz potem utkwiło w niewielkiej latarence – źródle owej nieznanej iluminacji – którą ten odstawił na bok. Duch zresztą też otoczony był delikatną poświatą.
- Blooky, ty draniu… - wysapała nadal starając się zapanować nad oddechem. Otrzepała się pobieżnie z brudu. Z niesmakiem zauważyła, że poza zdartym do krwi kolanem, zdarła też koszulkę Undyne. Oby nie była zła – przemknęło jej przez myśl.
- Tak mi przykro! – zawył duch. – Jestem śmieciem, czuję się jak gówno… - do jego wielkich, pozbawionych wyrazu oczu natychmiast napłynęły łzy i zaraz ciurkiem kapały na ziemię.
- Nie jesteś śmieciem! Nic się nie stało! – Frisk zaczęła uspokajać Napstablooka. Dobrze znała jego pochmurny charakter przejawiający się do spółki z niską samooceną. Wiecznie za wszystko się obwiniał i po tysiąckroć przepraszał za każdą bzdurę.
- Jestem gównem, pieprzonym shitem… - powtarzał jak w transie. Frisk wcale nie zdziwiłaby się, gdyby za życia popełnił samobójstwo z depresji. Jeśli Napstablook w ogóle kiedykolwiek był fizycznie żywy. Kiedyś się nawet nad tym zastanawiała. Uznała jednak, że niegrzecznie byłoby pytać o takie rzeczy, toteż porzuciła snucie domysłów na ten temat.
- Ogarnij się! Jesteś wartościową i świetną osobą! – gorączkowo zapewniała. Nie słuchał jej. Swoją drogą nie tylko on, albowiem wszystko, co mówi Frisk jest wytrwale olewane w tym opowiadaniu.
W tej chwili z przyjemnością uderzyłaby go w twarz, ot tak na otrzeźwienie, gdyby nie fakt jego bezcielesności.
- Zero, śmieć, kupa… Egzystencjalne, pławiące się we własnej żałości ścierwo… Jestem skończonym Werterem tego padołu… - wyliczał ciągle płacząc.
- Proszę cię, uspokój się już… - niemal błagalnie jęknęła dziewczyna pocierając twarz rękoma. – Naprawdę nie mam czasu cię pocieszać, mam coś do zrobienia i nie mogę dłużej czekać – wyjaśniła naprędce licząc na wyrozumiałość Napstablooka.
- Oh nie, wcale nie musisz mnie pocieszać! – ton jego głosu ni stąd, ni zowąd wrócił do normy. - Gnojenie się jest moją rodzinną tradycją. Wiesz, to coś jak… jak forma autoterapii – Frisk przybrała wyraz twarzy odzwierciedlający jasność umysłową godną gąbki. – Zaprosiłbym cię na seans medytacyjny do domu, gdybyś się tak bardzo nie śpieszyła. Ale jeśli kiedyś będziesz miała ochotę oczyścić umysł przez rozmyślanie o swojej marności, to zapraszam do mnie. To naprawdę odprężające.
- Dziękuję, może kiedyś… Ale teraz naprawdę muszę już lecieć. Głowa do góry, jesteś super! – pomachała mu ręką i zaczęła się oddalać.
- Poczekaj! – zawołał duch. – Jeśli mogę spytać, dokąd idziesz? Pogoda jest raczej dość barowa, jak na spacer po Wodospadzie… W sensie, dla innych. Nie dla mnie.
- Szukam Alphys. Wyszłyśmy od Undyne i potem straciłam ją z oczu.
- Ojej… dziwną porę sobie wybrałyście na wychodzenie z domu. Hej, a może wy też lubicie kijową pogodę tak jak ja? Może pogoda taka jak dziś przypomina wam o tym, że życie tak naprawdę ssie pałkę…? – przez ułamek sekundy wyglądało na to, że Napstablook się rozpromienił. Podekscytował się?
- Blooky, proszę. Nie wracajmy do tego. Muszę ją znaleźć i to szybko – dziewczyna znów się oddaliła na odległość kilku kroków, gdy wtem:
- Poczekaj! 

Przysięgam, że gnoja zabiję... Nie wiem jak, ale zrobię to! I to bez żadnej LITOŚCI!

- Idę z tobą. Będę się martwił, jeśli pójdziesz sama – zaoferował się duch. – Ze mną będzie ci jaśniej! – Napstablook  podniósł latarenkę. Jej błękitnawy blask odgonił ciemność wokół. W tym momencie Frisk skarciła się w głowie za swoją uprzednią myśl i za irytację. Pomyślała sobie, że jest naprawdę paskudna, jeżeli w przypływie złości życzy komukolwiek śmierci. Nawet jeśli technicznie rzecz ujmując, nie można zabić ducha. 

***

Krążyli po Wodospadzie już od jakiegoś czasu. W trakcie wędrówki Napstablook nucił swoje kawałki. No tak, był przecież didżejem i kompozytorem muzyki. Co kilka minut pytał Friska, czy podoba jej się dana melodia.
- Na przykład to: Oooo oooo oooo, oooo oooo, oooo! – ciągnął duch.
- Coś pięknego – skwitowała dziewczyna.
- Prawda? W tych słowach jest ukryty głębszy przekaz – najwyraźniej nie wyczuł ironii. Nie powiedziała nic więcej, za to uważniej otaksowała wzrokiem otoczenie. Przechodzili właśnie obok jednej z wielu tutejszych jaskiń. Idealna pustelnia. Na pierwszy rzut oka niezauważalna. Ukryta za gęstymi, spływającymi porostami, z dala od wścibskich oczu, wydawała się wabić zdołowanych nerdów pragnących uciec od rzeczywistości obietnicą kojącej nerwy samotności. Brakowało tylko zapraszającej tabliczki z informacją o treści „tu możesz się wybeczeć”.
- Idziemy – zawyrokowała Frisk i zabrała się za odgarnianie bujnych pędów przy wąskiej szczelinie. Dostrzegła trochę świeżych, porwanych gałązek pod stopami – znak, że ktoś tu niedawno majstrował.
- Jesteś pewna? Nie wygląda... zbyt przyjaźnie – oszacował duch trzymając wysoko lampę.
- Tak. Wątpię, żeby Alphys zdążyła odejść gdzieś dalej. Przecież pobiegłam zaraz za nią… - dziewczyna pobieżnie odsłoniła wejście. – Ufff…
- Pobiegłaś? To nie wyszłyście razem? – zauważył Napstablook.
O cholera. Ugryzła się w język. Nie chciała wyjawiać wszystkich szczegółów. W ogóle wolała nie rozmawiać o cudzych problemach z tymi, których one bezpośrednio nie dotyczą. Nauczona doświadczeniem zdawała sobie sprawę z tego, że plotkowanie może narazić na szwank zaufanie bliskich.
- To pogmatwana historia… Nie gniewaj się, ale nie powinnam chyba o tym mówić - Frisk spojrzała przepraszająco na ducha.
- Oh, rozumiem... - zamyślił się. – Jesteś dobrą przyjaciółką. – W odpowiedzi posłała mu ciepły uśmiech.
Przekroczyli rozszczep w kamiennej ścianie i znaleźli się w wąskim korytarzu. W nozdrza natychmiastowo uderzał intensywny zapach mchu płożącego się po ścianach, zaś dziko rosnące, błękitno-białe grzyby roztaczały jasny blask oświetlając przestrzeń niczym latarnie. Świetlista roślinność była typowa dla Wodospadu – jak gdyby przyroda sama chciała opromienić to miejsce. Dookoła rozlegał się cichy szum. Wygląda na to, że gdzieś w pobliżu płynie podziemny strumień.
- Ciekawe miejsce, nie? – zagaiła dziewczyna rozglądając się na wszystkie strony. – Tyle razy tędy przechodziłam, a nigdy wcześniej nie zauważyłam ukrytego przejścia.
- Cóż. Widocznie z każdym powrotem możesz odkryć coś nowego, bez znaczenia ile razy wracasz – odparł Nappstablock. Frisk spojrzała za siebie tak gwałtownie, że cudem utrzymała równowagę i nie wywinęła drugiego już dzisiaj orła.
- U-uważaj! – zawołał duch. Jego słowa wdarły się głęboko do jej jaźni powodując przy tym skurcze gdzieś w okolicy żołądka. Pewnie były przypadkowe, tak przypuszczała. Miała wątpliwości, żeby wiedział on na czym polega moc ZAPISU, aczkolwiek i tak przez moment poczuła się nieswojo. Trafił w sedno.
- Hej, Blooky. Wcześniej wspomniałeś o swoich… „tradycjach” rodzinnych. Gdzie właściwie jest twoja rodzina? - Nie odpowiedział od razu. Frisk wyczuła, że mogła nierozważnie dotknąć czułego punktu. – Wybacz, jeśli cię uraziłam. Nie musisz odpowiadać, jak nie chcesz.  
- Nie, w porządku. Po prostu… Sam do końca nie jestem pewien, gdzie się podziewają. Wiem tylko tyle, że kuzyn mocno pragnął zdobyć ciało. Rozumiesz, chciał być materialny. Jak to mówił, chciał „zacząć żyć, a nie tylko istnieć”. Gdy w końcu osiągnął cel, zniknął.
- Przepraszam, zdarza mi się czasem palnąć coś głupiego…
- Daj spokój, nie zachowuj się jak ja – zaśmiał się po raz pierwszy od ich spotkania. – Po kuzynie został tylko zamknięty dom.
- Jesteś pewnie samotny…
- Niekiedy tak… Oh, patrz! – Nappstablock przerwał pogawędkę. – Czy to nie twoja przyjaciółka? – podpłynął z wolna do wnęki na końcu przejścia.
- Alphys! Nawet nie wiesz jak się martwiłam! – Frisk rzuciła się na koleżankę, która zdążyła ukradkiem zetrzeć łzę spod oka. Przytuliła ją mocno do siebie. – Nie uciekaj więcej, dobrze?
- Przecież nie było mnie tylko przez chwilę – odparła łamiącym się głosem. – P... Potrzebowałam trochę pobyć sama. Przepraszam, że byłam dla ciebie kłopotem – odwzajemniła uścisk. 

To jakiś wysyp zakompleksionych potworów?

- Nie będę wam przeszkadzał – odezwał się duch. – Zatrzymajcie lampę, wam bardziej się przyda – wcisnął Friskowi w ręce swoją latarenkę i oddalił się.
- A… a ty? – zapytała niepewnie.
- Spokojnie, dam sobie radę.
- Dziękuję ci za pomoc. Jesteś wielki. – Podczas tej krótkiej podróży zmiarkowała jak ogromne pokłady dojrzałości i wrażliwości Nappstablock skrywa w sobie. Na pierwszy rzut oka nie był zbyt interesującym partnerem do rozmowy; taki mrukliwy i ciągle zdołowany. A poza tym wcześniej nie przebywali w swoim towarzystwie wystarczająco długo, by uchwycić coś tak istotnego. Rzeczywiście nigdy nie jest za późno, żeby odkrywać stare rzeczy na nowo.
- Pokażę wam coś fajnego – zakomunikował i zaczął płakać. Lecz łzy zamiast poddać się prawom grawitacji, popłynęły do góry formując się w kształt kapelusza na jego głowie.  – Nazwałem to „eleganckim kapelutkiem”.
Obie wybuchły śmiechem.
- Uściskałabym cię, ale… no wiesz – Frisk bezwładnie zwiesiła ramiona zerkając na niego z przykrością. A on trwał nieruchomo, jak przedtem. Chyba właśnie pojął co konkretnie miał na myśli jego kuzyn tłumacząc swe odejście tym, że chce ŻYĆ, a nie jedynie istnieć. Prosta prawda, którą wcześniej uparcie ignorował, teraz spadła mu z hukiem na głowę. Był pozostawiony sam sobie, z fermą ślimaków obok pustego, bliźniaczego domu. Myśląc o tym, bez pożegnania rozpłynął się w powietrzu.


Share:

11 komentarzy:

  1. Nie ma to jak poranna kawka z dobrym opowiadaniem. Made my day

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się ze śmiechu. Genialny Napsta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Wczoraj wrzuciłam dwa komiksy,

      Usuń
    2. What? Nie mogę ich znaleść. W ogóle mi ich nie pokazuje. O.o

      Usuń
    3. Pogrzeb a znajdziesz. Są. W Archiwum wyraźnie widać.

      Usuń
  4. Ciekawi mnie kto jest naprawdę autorem. Widać, że ma wielki talent literacki. Nie grałam nigdy w Undertale, ale podoba mi się to opowiadanie (i oczywiście komiks choć niektórych nie rozumiem) ;P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie teraz powinnam robić pracę domową z matematyki, ale jak zobaczyłam, że jest to opowiadanie matematyka może poczekać :)

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE