24 października 2016

Undertale: Klatka z kości -Rozdział IX - Dotyk [Cage of bones - Behind the touch - tłumaczenie PL] [+18]

Obrazek autorstwa: Golen-dragons-flower
Notka od tłumacza: Jest to opowiadanie z serii NSFW, osadzone w alternatywnym uniwersum (AU) gry Undertale nazywanym Underfell. Czym się charakteryzuje ta rzeczywistość? Frisk dobry - potwory złe. Floweya w tym wypadku nie ma w opowiadaniu. Autorką  jest Golden thread (Lusewing). Co warto jeszcze zaznaczyć? A tak, głównym bohaterem opowiadania jesteś... cóż TY. Tak, Ty. Opowiadania pokroju Postać x Czytelnik są dość modne poza granicami naszego zaścianka i jakkolwiek za nimi nie przepadam tak to opowiadanie wyjątkowo mnie do siebie przekonało. Jeżeli komuś nie odpowiada taka forma tekstu może wyobrazić sobie w roli siebie np Friska czy własne ulubione OC. Warto jednak zaznaczyć, że treść jest dostosowana pod kobiecego czytelnika.Główna para to Ty x Sans (Underfell)
W opowiadaniu występuje BDSM, gdzie kobieta jest uległa, a mężczyzna jest dominujący - jeżeli nie lubisz takich rzeczy - zrezygnuj z dalszego czytania (chociaż pewnie będziesz żałować). To by było chyba na tyle.
Oryginał: klik
Spis treści:
Rozdział IX - Dotyk (obecnie czytany)
/Na prośbę autora - dalsze tłumaczenie zostało przerwane./
-Chcę żyć.
-Dobry wybór. - Sans uśmiechnął się. Szło dobrze, no póki nie przyszedł drugi dzień. Mimo wszystko nie porzucił swoich nadziei, dalej bawił się jej włosami. Opuściła głowę kładąc ją na jego kolanach. Była taka delikatna. Miała rozkosznie ciepłe ciało. Nigdy do tej pory nie dzielił tak bliskiej relacji z żadnym z potworów w Podziemiu. Jego ograniczone HP oznaczało, że powinien mieć się na baczności, nawet przed tymi, którym ufa. Właściwie to tutaj nie powinno się ufać nikomu. Potwory mogą pozagryzać się wzajemnie tylko dla jakiegoś ochłapu, ale równie dobrze mogą kontrolować swój temperament. Nie traci się już raz zdobytego LV, nawet jeżeli chcesz zmienić się na lepsze. Jedyną osobą, której mógł zaufać był jego brat. Może nie zawsze zgadzali się we wszystkim, jednak był pewien, że ten nie będzie chciał go obrócić w pył. Oczywiście, Papyrus dobrze władał swoją mocą. Sans mógł oglądać go w akcji kilka razy.
W pokoju nastała cisza. Sans nie był pewien, czy dziewczyna usnęła, lecz wszystkie znaki wskazywałyby na to, że tak. Była zrelaksowana, odprężona, uspokojona. Była na niego teraz otwarta, to wzbudzało w nim jakieś dziwne niemalże prymitywne żądze. Podobało mu się to. Znacznie bardziej niż przypuszczał, kiedy zabierał tę duszę do siebie uważając ją za zdatną do użytku. Oczywiście, chodziło o to aby pozostała otwartą na jego zabiegi, nie przeciwstawiała się, nie zadawała pytań i co ważniejsze nie walczyła z nim. Musiał się zastanowić, czy będzie mógł skorzystać z jej duszy kiedy ta będzie w ciele.
Mógł po prostu próbować nad nią pracować. To byłoby znacznie mniej kłopotliwe. No, ale ostatecznie wtedy musiałby się bać tego, że dusza będzie z nim walczyć w swoim naturalnym ruchu obronnym. Ale nawet jeżeli uda mu się nakłonić ją, aby zharmonizowała się z jego magią, nadal pozostanie problem połączenia ich. On i Alphys szybko znaleźli wiele zastosowań dla ludzkiej psyche, nawet dla zniszczonych. Mogli załadować w nie niemalże śmiertelną dawkę determinacji i wsadzać ją w ciała potworów. Te dusze nie kontaktują póki nie są potrzebne. To na swój sposób było dobre, jednak aby uzyskać pełnię siły trzeba komunikować się z duszą, a ta w takim stanie zwyczajnie nie odpowiadała. Mogli też korzystać z serc uśpionych, ale te mogły być użyte zaledwie pięć razy nim zaczynały pękać. Ludzie nadal żyli w takim stanie, a ciała potworów trzymały się w jednym kawałku mimo, że były wypełnione duszami z przerażającą ilością determinacji. Jednak aby osiągnąć pełnię mocy trzeba było skłonić ludzkie ciała do tego, aby chciały pozostać przytomne.
Sans starał się znaleźć inny sposób, chciał, aby człowiek nadal żył, lecz był jakby odurzony. Miał nawet dobre wyniki, problem pojawiał się wtedy kiedy starał się zwiększyć dystans między ciałem, a duszą. Znowu w innych przypadkach odległość nie miała znaczenia, następowało to wtedy kiedy nie miał zamiaru korzystać z potęgi, jaka była zamknięta w małym ludzkim sercu. Pół mili to było za wiele dla człowieka, a za mało dla potwora. Nie było tez łatwo trzymać w uwięzi silną ludzką duszę. W ten sposób stracili już troje dobrych i potężnych potworów. Wsadzone w jego pobratymców ludzkie psyche ze stresu po prostu spalały od środka ciała potworów
Z początku to nie miało sensu. Dusza w ciele powinna być bardziej stabilna, niż ta kompletnie go pozbawiona. Taka powinna być „martwa”. Te tworzyły dookoła siebie specyficzną barierę, jakby coś chciało mieć pewność, że nie zostaną wykorzystane. To tylko teoria, ale duchy mogły w tym przypadku stanowić dowód na jej słuszność.
Alphys nie interesowała się spekulacjami na ten temat, wolała pracować nad mechanizmami działania duszy niż nad organizmem ludzkim. Natomiast Sans... cóż, miał potrzebę spróbowania czegoś nowego. Była tam pewna dziewczyna o zielonej duszy, poczciwa i dobra, nie skrzywdziłaby muchy. Tak strasznie przypominała mu jego brata z czasów zanim to wszystko się schrzaniło. Zaczął więc wprowadzać pewne drobne zmiany co do jej harmonogramu, rezygnując z rzeczy jakie mogły być dla niej szkodliwe. Czasem rozmawiał z nią dłużej niż przypuszczał. Te małe rzeczy, błahe z pozoru znaczyły dla niej wiele. Lgnęła do nawet najmniejszego przejawu jego życzliwości, uśmiechała się kiedy wchodził do pokoju. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jej dusza chce się dostosować do jego. To był pierwszy raz kiedy udało mu się zaobserwować takie zjawisko. Do tej pory było to coś normalnego dla potworów jakie ze sobą żyją, albo.... robią inne rzeczy razem. To był sposób charakterystyczny dla potworów jakie łączą się w pary by uzupełnić się wzajemnie. Skłonić człowieka do zharmonizowania się z potworem, oh to byłby wielki postęp oraz sposób na wygranie wojny.
Sedno problemu polegało na wymieszaniu dwóch kolorów. Jeżeli weźmiemy żółty i niebieski i wylejemy je obok siebie tak by się połączyły to stworzą inny kolor zupełnie nowy, jednak nie od razu. Chodziło o coś podobnego, tylko że w przypadku magii, znacznie bardziej skomplikowanego. Zawsze któregoś koloru mogło być więcej, a to zmieniało odcień tego nowego. Tutaj harmonia musiała dotyczyć wszystkiego. Balansu między jej duszą, a jego magią. Ludzie nie posiadali magii (ich psyche było czystą energią) jednak przez harmonizację pomógł ustabilizować zielone serce. Sprawiło to też, że stała się znacznie bardziej uległa Sansowi, użyczając mu moc swojej duszy.
Sans powinien kontynuować swój eksperyment w prywatności. Nie mógł winić Alphys za jej reakcję, no przynajmniej nie w całości. Bała się. Widziała jak ludzka dusza wypala potwora od środka, nie chciała podejmować raz jeszcze tak wielkiego ryzyka. Jej praca nad pękniętymi zaczęła w końcu przynosić pozytywne efekty. Złamane dusze miały podobną naturę do martwych, z tą różnicą, że ich ciała nadal żyły i mogły do nich wrócić. Problemem było to jak słabe i wątłe są. No i jeszcze te incydenty z determinacją oraz jej odpowiednią ilością dostosowaną nie tylko do człowieka, ale i do potwora.
Sans powinien zostawić to tak jak było. Czy gra była warta świeczki? Tego nie wiedział. Jeżeli popełniłby błąd ryzykował nie tylko swoim życiem. Nie było nawet takiej możliwości, aby zostawił Papyrusa samego. Ten za wiele już wycierpiał. Jednak... było coś w tej pulsującej duszy, coś co nakazywało mu ją bronić. Nie trzeba było długo czekać, aż Alphys zorientowała się w tym co miało miejsce, zaproponowała mu więc kompromis...
Rozumiał, że bała się konsekwencji, chciała tylko znaleźć sposób na lepszą kontrolę ludzkiej duszy tak by zachowała swoją siłę i jednocześnie nie zraniła duszy potwora czy jej nie wchłonęła. Kiedy wezwała zieloną do eksperymentu i zobaczył, jak niewielkie kawałki serca niczym rozbite szkło walają się po podłodze... właśnie wtedy zrozumiał, że po prostu musi wyjść. Nie mógł już pracować z Alphys. Nie zrobiła tego przez przypadek jak w przypadku amalgamatów, jak w przypadku Undyne. Zniszczyła ją umyślnie.
Od tego czas minęły już trzy miesiące. Z technicznego punktu widzenia nadal tam pracował i sprawował kontrolę nad kilkoma pomniejszymi eksperymentami, ale zarówno on jak i ona unikali się wzajemnie utrzymując jedynie kontakt mailowy informując się o postępach. Wiedział, że jest na dobrej drodze aby zharmonizować się z duszą, jednak potrzebował więcej kontroli nim z niej skorzysta. Musiał mieć pewność, że dusza nie odwróci się przeciw niemu, nie będzie próbować przejąć kontroli. Potrzebował duszyczki wiernej, skorej spełnić każde jego życzenie.
Jasne, pojmanie byle jakiej duszy i czekanie aż samo się stanie byłoby głupotą. Dusza mogła spędzić miesiące w otoczeniu potworów i nie wykazać nawet najmniejszego śladu przywiązania. Miały one w sobie coś świecącego, co trzymało je jak hak. Trzeba wywołać mocne stężenie emocji, aby nad nimi zapanować. Sprawić by były bliskie śmierci, osiągnęły granice stresu, odgrodzić je od reszty... uprawiać z nimi seks, to wszystko i jeszcze kilka innych rzeczy mogło doprowadzić do ich uległości.
I tak postanowił przejąć jednego z ludzi jaki miał iść do laboratorium. Dusze szły w grupie, a ona była jedną z tych, której serce połyskiwało nadzieją, rozglądała się w poszukiwaniu czegoś co pomoże jej uciec, i w odróżnieniu od innych, nie kierowała nią wściekłość. Kiedy wszyscy stracili już własną nadzieję ta mała dziewczynka ściągnęła na siebie jego uwagę. Czy można nazwać to przeznaczeniem? Nawet psy nie wyczuły go, dym z cygara wykonał swoją robotę w zmasowaniu zapachu. Wtedy udowodniła, że jest na niego otwarta.
Potem pochwycił ją kiedy mało nie spadła w przepaść, była mu wdzięczna za ocalenie życia, a więc jeszcze bardziej ku niemu lgnęła. Czuł, że zarówno jej ciało jak i dusza desperacko starają się chwycić choć najcieńszej nici nadziei która pozwoli jej zachować życie. Co ważniejsze, nie cofnęła się kiedy zobaczyła swoje serce. Powoli musiał pozyskać jej zaufanie by chciała współpracować, jej dusza drżała jak mały ptaszek wyciągnięty z gniazda, kiedy pierwszy raz oddzielił ją od jej ciała. To było nawet słodkie, upewnił się też, że musi mieć na nią oko. Skorzysta z każdej możliwości by uciec.
Ale prawdziwy test miał miejsce w lesie, zdała go z kolorowymi fajerwerkami mimo oporu. Jeszcze nigdy nie widział tak jasno świecącej osobowości i ta nieokiełznana moc go zachwyciła. Błyszczała dookoła jego duszy, rozpaczliwie poszukując czegoś co pochwyci ją w spazmach rozkoszy. Sans był zamknięty, jego psyche grało swoją rolę – gładkiego kamyka pozwalającego by nurt rzeki biegł swoim rytmem. Jednak wtedy... samolubnie chciał spróbować soku z jej owocu. Delikatnie się rozluźnił, odsłaniając nieco, lecz ta szczelina wystarczyła by zawładnąć nim, zapragną ją mieć. Przywykł do tego, że był zamknięty na wszystkich – nawet na Papyrusa – więc ten delikatny dotyk jej duszy sprawił, że jego własna zaczęła migotać.
Nie zajęło mu długo, w sekundę, kiedy tak jego mały ptaszek trzepotał delikatnie przy nim, zdał sobie sprawę, że ma dokładnie to czego potrzebował. Dusza, której będzie mógł nadać kształt, uczynić własną. Gdyby tylko mógł zanieść ją do swojej pracy ostatnia bariera jaka blokuje gatunek potworów zostałaby przełamana. To było nawet zabawne, gdyby spojrzeć na to z boku. Jedyną możliwością, aby zakończyć to co ludzie zaczęli było zrobić to co było początkiem tego wszystkiego – powołać strach i nienawiść do życia.
Wracając do teraźniejszości. Sans popatrzył na dół i zauważył jak miękki jest jego człowiek, jak delikatnie oddycha, a jej gorący oddech pieści jego kość udową. To było... miłe, odpoczywać w towarzystwie drugiego ciała lezącego obok, dotykającego go swoją skórą. Miał nadzieję, że ona poczuje się prawie jak w domu, prawie ludzko. Nadal szukał sposobów aby mu odpowiedziała, jak uczynić jej duszę jaśniejszą. Ludzie są tak straszliwie skomplikowani, ich ciała były znacznie bardziej złożone niż te potworów. Był wdzięczny, ludzkiemu internetowi, znalazł tam wiele informacji. Jedynym problemem było oddzielenie tych prawdziwych od tych fałszywych.
Miał nadzieję, że nie zajmie jej długo odprężenie się przy nim, zaprzestanie walki i rozpocznie reagować z własnej woli. Cierpliwości miał wiele, ale cholera, niektóre z dźwięków jakie wydawała... Jej miękka skóra... Jej smak. Boże, chciał spróbować każdego kawałka jej ciała swoim językiem, przylgnąć do niej by wydawała te rozkoszne dźwięki, wypełnić jej umysł niczym więcej jak sobą, spętać jej duszę i zatrzymać dla siebie. Sans potrząsnął głową starając się uspokoić myśli.
Napalenie się teraz nie jest dobrym pomysłem. Starczy mu po poranku. Walczył sam ze sobą by nie dotknąć jej podczas kiedy ona skakała na jego nodze, w trakcie tego małego przedstawienia w którym ukazała jak bardzo pruderyjna potrafi być. Lecz kiedy odchyliła głowę na bok, po prostu musiał posmakować jej ciała. A fakt, że doszła wtedy kiedy jego język dotknął jej karku obudziło w nim rządzę nakazującą mu wziąć ją wtedy na kanapie. Całe szczęście jego ręce były zajęte budowaniem połączenia między jego magią a jej duszą. Wiedział ile ryzykował w lesie, nie tylko swoje serce. Znacznie bezpieczniej było przyzwyczaić fioletową  do niego na samym początku, nim przywyknie do jego dotyku. Bezpieczniej... tak...
Mimo to czuł się sfrustrowany. Z całych sił starał się zignorować kłębiącą się w nim magię, ale z nią u swojego boku, ciepłą, pachnącą ciałem i płcią, z ledwością udawało mu się trzymać się w jednym kawałku. Jego palce przedzierały się przez jej włosy, nie miał zamiaru jej puścić. W tej chwili jego dotyk był stanowczy, ale odprężony, wszystko w jego ciele i na jego osobowości mówiło jedno słowo:

M o j a.

Rozpoznawał świat za pomocą swojej magii. Wiedział, że Twoja dusza jest zbyt słaba w tej chwili by usłyszeć jego. Nie byłaś potworem, byłaś człowiekiem, mimo to nadal nie był w stanie uspokoić swoich nerwów z tego powodu, że nie znał Twojej odpowiedzi. Rano ... to zabrnęło za daleko, musiał wyjść. Udał się do Waterfall by zmoczyć ciało w najzimniejszej wodzie jaką znalazł. Pomogło. Pozbył się tez tych śmierdzących łachów. Nie ma mowy aby je wyczyścił.
W Hotlandzie pojawił się dosłownie na chwilę, zaglądając do laboratorium, biorąc kilka rzeczy i by rzucić okiem na wyniki eksperymentów Alphys. Nic ważnego, z wyjątkiem tego że zrobiła postępy z nowym organiczno-mechanicznym kontenerem. Psy też zdały raport z pochwycenia sześciu ludzi ukrywając zaginięcie jednego. Idealnie. Spotkanie z Muffet jednak nie było tak cudowne. Sans nie miał ochoty kupować od niej czegokolwiek, cena za każdym razem wzrastała, kiedy korzystało się z jej usług. No ale nie poszczuła go swoim zwierzaczkiem, więc chyba miała nawet dobry nastrój. Przypomniał sobie uczucie spokoju, kiedy wrócił do domu. Nie skorzystał z drzwi w obawie że jego mały ptaszek będzie chciał wylecieć. Jednak to co zobaczył, jak siedzi tam gdzie ją zostawił wstrząsnęło nim.
Praktycznie zaciągała się słodkościami, a wtedy kiedy zapytała grzecznie o wodę... Nie przypuszczał, że może czuć większą dumę. Jasne, walczyła z nim nadal. Była wszak silną duszą. Jenak za każdym razem, kiedy próbowała zaatakować z innych stron, jej wysyłki okazywały się bezowocne. Zbliżał się do niej. Powoli, ale sukcesywnie, kroczek po kroczku pozyskiwał nad nią większą kontrolę. Praktycznie widział, jak jej dusza stara się zharmonizować trochę tu i trochę tam, łapiąc się wszystkiego co pomoże jej przetrwać, co ją ochroni, to wystarczyło by wypełniła go nadzieja. Jednak bez względu na to, chciał WIĘCEJ. Nie mógł powstrzymać siebie, kiedy jadła pączka. Jak widział delikatne pulsowanie jej duszy, nagie ciało, jej ciało okrywał rumieniec, sposób w który cukier zbierał się w kącikach jej warg... pączki jeszcze nigdy nie smakowały tak dobrze. Ludzie mogą być całkiem słodcy, pomyślał i wtedy usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu.
Tylko kilka potworów znało jego numer, a jeszcze mniej by do niego dzwoniło. Uniósł nieco swoje biodro nie dbając o to czy ona się obudzi. Wyciągnął telefon z kieszeni i popatrzył na wyświetlacz by zobaczyć kto się do niego dobija. Papyrus. Cóż, będzie musiał go odebrać.
Share:

50 komentarzy:

  1. Jeszcze jeden rozdział do...hehe ( ͡° ͜ʖ ͡°) Eh znowu za szybko przeczytałam to ;_:

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi, ta 10 jest tak blisko..

    Czytam, czytam, nagle

    - Uprawiać z nimi seks.

    Ja takie:

    - Nawet nie wiesz co się stanie w przyszłym rozdziale. ( mówi jakby do Sansa)

    ~ Andgora

    OdpowiedzUsuń
  3. Och. To ta chwila, o której mówiłaś parę rozdziałów wcześniej, Yumi. O uczuciach niepożądanych, które budzą się w Sansie. Dotykać czy nie dotykać... Może to nie miłość, tak jak niektóre dziewczyny uważają, ale nie bez powodu chciałby językiem zwiedzić każdy centymetr naszego ciała sprowadzając nas do czystej rozkoszy. Pączek z naszych ust jest o wiele smaczniejszy niż cokolwiek innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak do tej pory to wygląda na hm... pożądanie xD A nie na miłość xD

      Usuń
    2. Aaaale... Jak do tej pory. Ja juz wybiegam w przyszłość. Widzę Ci na słowo, że będzie ciekawie :>
      Poza tym jesteśmy takie seksowne, że pożądanie z blaku laku też może być x) no bo co mu się dziwić, że nie może się oprzeć.

      Usuń
    3. Doooooookładnie ^^ *gryzie się po wardze, aby nie spojlerować* xD

      Usuń
    4. Wiem, że tego chcesz x)
      Chociaż troszeczkę oj no.

      Usuń
    5. Kolejny rozdział z punktu widzenia Sansa to będzie numerek 19. Tam też będzie opisane jakie uczucia mu towarzyszą kiedy myśli, że umarłyśmy ... ^^

      Usuń
    6. Proszę o jakieś milusie zdanie wyrwane z kontekstu. :D

      Usuń
    7. Po ang czy machniom od razu po polsku? xD

      Usuń
    8. “Sweetheart? Come on, please. Say something.” Sans waited for an answer, every second stretching for eternity. He felt his soul pinch. Nononono, not like this.
      “Come on human, anything! Hit a rock, make a noise. Pet… please.” Still there was nothing, not even the sound of running water. The skeleton lowered his skull to his free hand, his sockets closing as he accepted that whatever her fate, right now he was alone.
      “Please, please be okay.” Shit, this was all his fault. He had really fucked up this time. He hoped his little bird had flown the coop, because if the rest of the cave was like this, then… Sans didn’t want to think about it. Why did humans have to be so damn fragile!

      Usuń
    9. *ciężki oddech*
      "kochanie(...), Człowieku(...), Suczko (...)". Użył chyba każdego epitetu, którym sie do nas zwraca przez całe opowiadanie x)
      Dlaczego Sans użył określenia, że to jego wina? Co nam takiego zrobił, że oskarża siebie?

      Usuń
    10. Serce mi wręcz drży jak czytam ten moment: “Come on human, anything! Hit a rock, make a noise. Pet… please.”

      Usuń
    11. Generalnie fabuła jest taka, że zabrał nas do Waterfall no i po epizodzie jak hm... liże naszą duszę i takie tam erotyczne rzeczy różne... khem... no w każdym razie ziemia jakby się zapadła i jakby zgniotło mu rękę i jakby tak... no nie wie co się z nami stało bo zostaliśmy rozdzieleni. Obwinia się o to, że pozwolił nam się wykąpać w Wodospadzie zamiast w domu. Że chciał nam pokazać podziemie etc.

      Usuń
    12. Chryste. Aż nie wiem co powiedzieć. Znaczy się odnośnie lizania duszy, to ten...
      Ale jeżeli chodzi o fabułę, to w sumie słodkie, że chciał nam pokazać podziemie. Ale pewnie inne słodkie rzeczy też na juz robił...
      Tak czy inaczej powiedz mi tylko jako ostatnie, bo nie zasnę: jak reaguje jak otwieramy oczęta? :3

      Usuń
    13. Hmmm ale kiedy? Bo jeżeli chodzi o teraz to po prostu oleje i nas obudzi bo ma telefon, żadna rewelacja.

      Usuń
    14. Nie nie. W momencie kiedy w sumie myśli, że nie żyjemy. Bo rozumiem, że w końcu te oczy otwieramy, tak? Qqq

      Usuń
    15. Naaah znajdzie nas całe i zdrowe u Gastona

      “I thought… I thought I’d lost ya. Sweetheart. I was so scared I’d never see ya again.” Sans could see the fight of emotions on her face. Was she going to run? She couldn’t run. She couldn’t leave him. Not now. Not when he was so close to fixing everything!

      “Please sweetheart, come home. I promise, everything will be different now. Please, don’t leave me alone. I need you.” Sans took another step, his soul reaching out painfully as he tried to feel anything from her.

      Usuń
    16. Myślałam, że to zaspokoi moje żądze, ale grubo się pomyliłam. Niby mogłabym to przeczytać po angielsku, ale nie da mi to takiej satysfakcji i przyjemności jak czytanie Twojego tłumaczenia. Będę poczciwie czekać na kolejne rozdziały (a widzę, że kolejny jest... Ciekawy :>)
      Nie wiem co tam się wydarzy w późniejszym etapie tej historii, ale jestem w szoku o jego wypowiedzi. Jaki nagle kochany i błagający.

      Usuń
    17. Phe he he he he he
      Mwa ha ha ha ha ha
      Tooo teraz życzę Ci kolorowych snów ^^

      Usuń
    18. Yumi...daj mi coś jeszcze bo inaczej moja dusza będzie żądna mordu ;-; Ja nie wytrzymam normalnie '3 I jeszcze tak słodko się do nas zwraca ;-; Mmmm...chęć przeczytania tego opowiadania po angielsku jest niedościgniona, ale...no po polsku jest lepiej. Bardziej, jakby to powiedzieć...jesteśmy bliżej Sans'a czytając to po polsku ;-; Nah...

      Usuń
    19. Nah, dość spojlerów. Będzie po prostu fajnie i już

      Usuń
    20. To jest z 22 rozdziału:

      “Ugh, Sans. Why does everything have to be a dirty joke with you?” Repositioning yourself, you sit cross legged on the sofa so you don’t have to twist to reach him.
      “Cause it’s fun watching your reactions.” He tilts his skull to one side.
      “Sometimes it makes ya skin flush, or ya shiver and those tiny hairs on your skin stand on end.” He brushes his phalanges lightly down your arm.
      “Heh heh, just like that.” The creep just liked to watch you squirm. It was no different than how people would scare their cats to watch them puff out their fur. The comparison was not a pleasant one.
      “Sometimes I can even make you smile.” Your eyes widen as he speaks, you had not been expecting that. His voice and smile softens “I like it when ya smile.”

      Usuń
  4. Dziekuje za przetlumaczenie kolejnego rozdziału, Yumi... jestes wielka <3!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to 160cm aaaaale i tak czuję się wielka xD

      Usuń
    2. 155 wzrostu. (Od kilku dobrych lat nie rosnę.) 18 lat. Kto pobije? ~Ayaa.

      Usuń
    3. 149 cm (no ale mam dopiero 14 XD)

      Usuń
    4. Khem *pokazuje na znacznik +18* -_- Oh taaaaaak?

      Usuń
    5. Miss, jestem młodsza a mam 153 cm (Swag)

      Usuń
    6. Jak widzicie, dziewczyny - znacznik jest od +18, więc nie ma się czym chwalić. Teoretycznie nie powinno was tu być.

      Usuń
  5. ░░░░░░░░░░▄▐
    ░░░░░░░░░░░▄██▄
    ░░░░░( ͡° ͜ʖ ͡°)░░░░░▀█▄
    ░░░░░░░░░░░░░░░░▀█
    ░░░░▄▄▄██▀▀▀▀▄▄▄▄▄▀▀
    ░░░█▀▄▄▄█░▀▀
    ░░░▌░▄▄▄▐▌▀▀▀
    ▄░▐░░░▄▄░█░▀▀
    ▀█▌░░░▄░▀█▀░▀
    ░░░░░░░▄▄▐▌▄▄
    ░░░░░░░▀███▀█░▄
    ░░░░░░▐▌▀▄▀▄▀▐▄
    ░░░░░░▐▀░░░░░░▐▌
    ░░░░░░█░░░░░░░░█
    ░░░░░▐▌░░░░░░░░░█
    ░░░░░█░░░░░░░░░░▐▌
    ( ͡0 ͜ʖ ͡ 0)----@- Yass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Phahaha coś ta główka tak z boczku troszeczkę wyszła xD

      Usuń
    2. W sumie tak miało być xD

      Usuń
    3. *kojarzy się jej z odciętą głową Papyrusa* emmmm jaaaaaaaasne :x

      Usuń
    4. Jezus. Już zryta psycha.
      Mnie się skojarzył ten ziomeczek z phoneguyem z fnaf'a

      Usuń
    5. A mi z Perple Gayem.
      Fnafowa piąteczka!!!

      Usuń
  6. Hehe chcem 10 rozdział *lenny* A kiedy o bdz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod koniec tego tygodnia, jak wszystko pójdzie po mojej myśli ^^

      Usuń
  7. >35 kom
    >Znowu jakiś "rozpiździej"?
    >Wchodzę czytać komy. C: ~Ayaa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Yumi!!!!!
    Ludzie dostali szału!!!
    Śledzę twojego bloga od dwóch miesięcy i jeszcze nigdy nie miałaś tylu komentarzy!!!
    Gratuluję ilości czytelników!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale z tego opowiadania widać, że Sans jest zdolny do uczuć do człowieka.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE