19 października 2016

Undertale: Lepszy świat - Rozdział X by Silent Omen [opowiadanie skasowane]


Notka od autorki bloga: Niniejsze opowiadanie nie jest moje. Należy ono do Silent Omen, która jakiś czas temu po opublikowaniu kilku rozdziałów skasowała swojego bloga wraz ze stworzoną przez siebie historią. Postanowiłam do niej napisać i poprosić o przesłanie opowiadania oraz - o to by zgodziła się, abym w jej imieniu publikowała. We współczesnym internecie naprawdę mało jest dobrych polskich opowiadań. Jej jest najlepszym jakie znalazłam w polskim fandomie Undertale. 
Tak więc nie przeciągając dalej, oto i ono.

Słowem wstępu:
Frisk stara się przekonać Asgora, żeby porzucił plan zniszczenia bariery. Tłumaczy, że świat wcale nie jest tak przyjaznym miejscem, jak mogłoby się wydawać. Chcąc uniknąć ostatecznej walki z królem spędza czas w Podziemiu na szukaniu innego rozwiązania i ciesząc się towarzystwem przyjaciół.
Opowiadanie przedstawia perypetie głównych bohaterów uniwersum Undertale. Jest to historia alternatywna, z dużą domieszką humoru i pozostająca w zgodzie z głównymi wątkami fabularnymi oraz z kanonem gry.
---
Ostrzeżenie:
Opowiadanie może zawierać: wulgarny język, opisy przemocy i scen erotycznych, wątek poruszający tematykę miłości homoseksualnej. Kierowane do czytelników pełnoletnich. 
SPIS TREŚCI:
Rozdział X (obecnie czytany)

Sans podsunął jej paczkę papierosów. Nie pogardziła. Sytuacja tego wymagała. Trzymała papierosa między drżącymi palcami, a on widział to równie wyraźnie, jak gównianie sam czuł się po wszystkim. To nie tak miało być – zwykł mawiać każdy, komu życiowe aspiracje rozminęły się z predyspozycjami. Kulturalnie, a jakże, po dżentelmeńsku wręcz, poczęstował ją ogniem. Nie podziękowała, tylko w milczeniu zaciągnęła się dymem, niezamierzenie pozując przy tym na prawie dorosłą gówniarę, ukradkiem jarającą w szkolnym kiblu podczas wagarów. Przeszło mu przez głowę, że fajki nie pasują do jej aparycji, lecz nie jemu było to osądzać. ♪♫♫♪♫♪ Nie tak to miało być, spierdoliłeś chłopie ~~ na na na na ♪♫♫♪♫♪ – śpiewał mu w głowie chór irytujących myśli do taktu wygrywanego przez niepokój. Miało być inaczej, po prostu. Miał złamać jej wolę. Wydusić z niej obietnicę, iż nigdy nie wróci do Podziemia, że nie będzie więcej mącić w ich wymiarze i przestanie kombinować z czasem. Dla pewności miał ją trochę nastraszyć, poszantażować, zademonstrować kto tu jest panem sytuacji…

Dać upust własnej frustracji…

A teraz co? Tak potężnego moralniaka nie dane mu było uświadczyć wcześniej. Myślał, że nic już go nie dobije, w końcu nie od wczoraj żyje z mrocznym cieniem za plecami. I jeszcze doszedł ten irracjonalny strach, paniczny lęk, że jego podświadomość wie o czymś, co dopiero ma się okazać. Coś, czego on sam nawet się nie domyśla.

W pomieszczeniu zrobiła się taka buchara, że w końcu musiał uchylić okno. Chciał zerknąć na Friska przelotnie, dosłownie na chwilkę, lecz w tym samym momencie nadział się na jej spojrzenie. Beznamiętne, oczekujące. Co miał jej powiedzieć?
- Jeżeli czujesz się tak samo głupio, jak teraz wyglądasz, to czujesz się adekwatnie do sytuacji – niespodziewanie go uprzedziła. Uff, co za ulga. Zaczynał się bać, że to na niego spadnie obowiązek rozpoczęcia trudnej rozmowy.
- Fakt, głupio wyszło. Ale mineta mi się udała, nie?
Spłonęła rumieńcem, zbita z pantałyku jego bezpośredniością.
- Jesteś żałosnym kutasem, ale udało ci się osiągnąć swój cel. Będzie mi się chciało rzygać na samą myśl o tobie – strzepnęła popiół na podłogę, tuż obok popielniczki w której pety były powtykane jak szpilki, jeden obok drugiego. Od miesiąca zbiera się do ich wyrzucenia. Wzruszył ramionami.
- Używaj sobie do woli, nie robisz na mnie wrażenia.
Zawiesiła wzrok na jego uśmiechu. Ten przyjazny, kretyński uśmiech akwizytora niegasnący nawet, gdy splunęła mu w twarz sprawiał, że naprawdę robiło jej się niedobrze.
- Masz zęby jak płot po wiejskiej zabawie, tyle ci powiem – stwierdziła przydeptując peta na podłodze.
- Bardzo ciekawa analogia. Co teraz zamierzasz?
- Przecież nie zrobię ci z ryja bitwy pod Grunwaldem, choć wierz mi, bardzo bym chciała.
- Brzmi nieźle, ale nie o to pytałem. – Materac ugiął się pod jego ciężarem, gdy siadał obok. Położył rękę na ramieniu Friska. Wzdrygnęła się pod tym dotykiem, ale nie uskoczyła. - Po tym co ci zrobiłem… Jak wielka jest teraz nasza wzajemna nienawiść? – odwróciła do niego twarz, lecz nie dostrzegł na niej nienawiści. Jej mina wyrażała jedynie wstręt i rezygnację.
- Mineta była dobra. Daję siedem na dziesięć – odparła, a wymuszony, kwaśny uśmiech przebiegł jej po twarzy. – Pozostaje zagadką skąd masz takie zdolności.
- A dziękuję. Inspirację czerpałem z książek naukowych. Nazywają się… „hentai”? – wyciągnął spod łóżka stosik kolorowych książeczek opatrzonych oznaczeniami +18, które i tak każdy nastoletni, nagrzany hormonami dewiant ma w dupie. - Alphys ma całkiem pokaźną kolekcję. Jeny, wy ludzie to macie wyobraźnię… - Frisk potoczyła pogardliwym spojrzeniem po komiksach, potem przeniosła je na Sansa. Ciągle szczerzył się głupkowato, ale nie uciekł wzrokiem. Wytrzymał grę w „kto pierwszy mrugnie”, choć jej oczy mówiły mu jednoznacznie: jesteś nędznym robakiem, zrób przysługę światu i zdechnij.
- Więc…? – przerwał ciszę. – Nienawidzisz mnie?
- Brzydzę się tobą. – Odparła wciąż mierząc się z nim spojrzeniem. – Zrobiłeś mi najgorszą rzecz, jaką  w moim świecie facet może wyrządzić dziewczynie. A teraz, jak gdyby nigdy nic, palę fajeczkę z moim gwałcicielem. Bo chyba można tak powiedzieć? – bez pytania wyciągnęła sobie jeszcze jednego papierosa z jego paczki.
- Nie odpowiedziałaś – zauważył i posłużył jej ogniem. Sam także zapalił drugiego.
- To nie ma znaczenia. Tyle, że jesteś w błędzie, jeśli myślisz, że osiągnąłeś coś więcej poza wstrętem – Frisk siedziała nieruchomo na łóżku, patrzyła tępo w dal. Tęczówki miała pociemniałe, niewidoczne. Sprawiała wrażenie, jakby odpływała myślami gdzieś bardzo daleko, jakby usiłowała sobie o czymś przypomnieć. Po dłuższej chwili przemówiła sztywnym, apatycznym głosem:
 – Rok 1971. W Bangladeszu trwa wojna. Tysiące kobiet jest gwałconych przez pakistańskich żołnierzy. Te kobiety są wieszane nago za ręce, do góry, wiszą jak świńskie truchła w rzeźni. W podobny sposób ty związałeś mnie, tyle, że w pionie, rozumiesz. Masz plusa za troskę o mój komfort – uśmiechnęła się cynicznie, nim podjęła na nowo. – One były traktowane jako maszynki do seksu, przeznaczone na męskie uciechy. Wiele z nich umarło z wycieńczenia, a większość, o ile nie wszystkie, nie miały żadnego udziału w tej wojnie. – Wypuściła z ust kłąb dymu. A on słuchał w milczeniu. – Nie proszę o to, żebyś to sobie wyobraził, bo wiem, że nie potrafisz… Tylko, że… nieraz tak się zastanawiałam: czy tylko ludzie mają w naturze taką podłość? Czy tylko my posiadamy tak parszywe DUSZE…? Nie… Wy też macie wrodzoną skłonność do zła. Nie jesteście ani mniej, ani bardziej szlachetni tylko dlatego, że dawno temu przegraliście z nami wojnę. Też macie krew na rękach. Przychodzą wam do głowy tak samo okrutne rzeczy, czyż nie? – Sans nie wiedział dlaczego, ale poczuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb. – Popatrz na siebie, Sans. Popatrz. Nie masz pojęcia ani o Bangladeszu, ani o Pakistanie, a o moim świecie wiesz tyle, co nic. A jednak wpadłeś na ten sam pomysł, co ci żołnierze. Jak myślisz, dlaczego? – przeszyła go intensywnym spojrzeniem brunatnych oczu. On zaś nabrał wody do gęby, bo nie wiedział co powiedzieć. Nie tylko dlatego, że nie zdążył jeszcze przetrawić do końca treści tego, co usłyszał, ale także dlatego, że naprawdę czuł się mocno skacowany, jak po dzikim, polsko-ruskim melanżu. Jego moralność przeżywała właśnie bardzo konkretny regres i mimo, iż starał się z całych sił, nie potrafił zrozumieć czemu wszystko w jego jaźni krzyczy wciąż, że jest ostatnią gnidą. Przeszło mu przez głowę, że gdyby miał sam siebie teraz osądzić, tak jak nieraz wydawał osąd na Friska, to byłby biedny. Musiałby na początek strzelić sobie porządnego plaskacza. Tak, to byłby dobry punkt wyjściowy. Najgorsze jednak było to cholerne poczucie winy, którego nie potrafił przetłumaczyć w jakiś logiczny sposób swojej żądnej racjonalnych argumentów świadomości. Mówił w duchu, że wszystko jest okej, ale za chuja pana, nie było. Równie dobrze jakiś zalany w sztok imprezowicz, który zatacza się od krawężnika do krawężnika może wmawiać sobie oraz wszystkim dookoła, że wcale nie jest pijany i na dowód robić jaskółki. To tak nie działa. I po przeciągającym się w nieskończoność milczeniu, ponieważ nie wiedział co odpowiedzieć tej dziewczynie, odrzekł szczerze:
- Nie wiem.
Siedział obok z tym szlugiem, skurczony i nierozumiejący sam siebie, wpatrzony w swoje męsko-różowe kapcie. Żadne cudowne olśnienie nie nadchodziło, postanowił więc uderzyć w inną strunę. W praprzyczynę tego, do czego się posunął:
- A dlaczego ty postanowiłaś nas wymordować? Po co wróciłaś? Nie usatysfakcjonowało cię rozpierdzielenie tego świata raz?
Frisk obserwowała żar powoli zjadający papierosa i dym, który wił się rakotwórczymi wstęgami w przestrzeni.
- Mówiłam ci już, że my ludzie jesteśmy zepsuci z natury. To samo tłumaczyłam Asgorowi. W moim świecie ponad moralność cenimy wiedzę. Jak głosi u nas pewna legenda, to dla tej wiedzy pierwsi ludzie sięgnęli po zakazany owoc pod groźbą potępienia, chociaż mieli zapewnione wszystko czego potrzebowali. Mimo to uznali, że warto rzucić to wszystko w diabli, byleby WIEDZIEĆ. Dla wiedzy człowiek jest gotowy zrobić najbardziej ohydne rzeczy. Zabić brata. Zgwałcić dziecko. Poniżyć własną matkę. Wymordować cały kontynent dla bożków, których sam stworzył. Uwierzyć komuś, kto twierdzi, że jedna rasa ludzi stoi ponad inną. Tacy jesteśmy. Ja też potrzebowałam WIEDZIEĆ co się stanie. I chciałam WIEDZIEĆ co mogę zrobić, by wam pomóc.
- Aż tak bardzo nienawidzisz swoich? – zapytał Sans trzymając fajkę przy ustach. – Mam rozumieć, że do Podziemi sprowadził cię fatalizm? – ciemnowłosa uśmiechnęła się ponuro i na siłę wetknęła przypalony ustnik do przepełnionej popielniczki.
- Tak. Nie wierzę już w ludzi – spojrzała mu prosto w oczy. – Ale chcę jeszcze wierzyć w was. No, może poza tobą. Ty jesteś obrzydliwy i to przez ciebie ten świat w tamtej linii czasowej zginął – dokładnie tyle wystarczyło, by Sans chwycił dziewczynę za gardło i przycisnął do materaca z taką siłą, że zaczęła się dusić. Złapała go za nadgarstek, bezskutecznie próbując poluzować uścisk. Policzki nabiegły jej krwią, szeroko otwarte oczy zdradzały strach. Kopnęła go, ale on był jak góra: nie do ruszenia.
- Nie wkurwiaj mnie, dziecinko – pochylił się nad nią. W głębinach jego oczodołów jarzył się ten lodowato błękitny blask. Odbijał się też w jej ciemnych tęczówkach. W następnym ruchu wziął ją za włosy i przyciągnął do siebie niebezpiecznie blisko; tak blisko, że gdyby miał nos, to stykałby się czubkiem z jej nosem. Frisk zacharczała i wierzgnęła gwałtownie. Jego typowy uśmiech akwizytora nagle przekształcił się w szyderczy uśmiech bestii. Nim dziewczyna zdążyła zrobić cokolwiek więcej, Sans wymusił na niej żarłoczny pocałunek. Brutalnie wcisnął język między zaciśnięte wargi i począł całować ją tak zachłannie, jakby chciał wyssać z niej życie. Próbowała odepchnąć go od siebie, skończyć to, lecz w jego ramionach była niczym bezwolna kukiełka. Wreszcie poddała się tej pieszczocie i zaprzestała oporu, kiedy wodził językiem po jej zębach starając się zachęcić jej język do wspólnej gry. – Bardzo ładnie – szepnął przerywając pocałunek równie niespodziewanie, co go zainicjował. Oblizał się jeszcze, nim długi jęzor schował się za zębami. Chełpił się widokiem tych ciemnych, zamglonych oczu i rumieńców wykwitłych na policzkach, po czym odepchnął dziewczynę od siebie niemalże z niesmakiem. Ta natychmiast chwyciła się za szyję i zaczęła kaszleć.
- Świnia…! – wychrypiała przez zaciśnięte gardło. Sans tymczasem usadowił się na blacie biurka. Odsunął niedbale na bok wszystkie szpargały i jak gdyby nigdy nic czekał, aż się uspokoi. – Ty ich wymordowałeś… - dobiegł go cichy szept. – Przez taką postawę jak twoja ten świat też zgnije… - powiedziała już głośniej, klęcząc na łóżku. Wbijała w niego nienawistny wzrok. Zdążyła uchwycić grymas złości na jego twarzy, gdy wyciągnął przed siebie zaciśniętą pięść i przy pomocy magii uniósł ją do góry. Odniosła wrażenie, że ciało niesamowicie jej ciąży lewitując tak w powietrzu. Wydawało się, że jest z kamienia.
- Możemy powtórzyć naszą zabawę, co ty na to? – syknął i cisnął nią z impetem. Rozległ się głuchy huk uderzenia i po chwili dziewczyna z jękiem bólu osunęła się po ścianie. Z trudnością podciągnęła kolana pod brodę, twarz miała ukrytą w gąszczu potarganych włosów. Zachichotała.
- Możesz mnie gwałcić, frustracie – stwierdziła słabo. – Ale taka jest prawda. – Odchyliła głowę do tyłu i oparła się plecami o ścianę. Po jej ustach błąkał się lekki uśmieszek, miała przymknięte powieki. Wyglądała trochę jak ćpun na głodzie lub szaleniec. – Boli cię to, Sans? Kiedy mordowałam twojego brata, nie było cię – szkielet nie wytrzymał i doskoczył do niej. Szarpnął ją za włosy i przytrzymał przy ścianie. Nawet nie zerknęła na niego. Znowu tylko zaśmiała się histerycznie. – Tu cię boli. Ja zabiłam wszystkich, za to ty nie uratowałeś nikogo. Siedziałeś bezczynnie, gdy ja szłam naprzód. Właśnie dlatego jesteś taki obrzydliwy – chciał ją udusić. Zabiłby. Naprawdę, zrobiłby to i nawet ręka by mu nie zadrżała. Opamiętał się jednak w ostatnim momencie i odszedł. Kopnął krzesło z poczucia bezsilności, jakie spadło teraz na niego z nową, potężniejszą mocą. To było jak szalony skok w piekielną czeluść. Ktoś w końcu wyciągnął wszystkie ciemne karty na stół, obnażył lęki i urazy, które gnębiły jego sumienie. Wszystkie one zostały nazwane imionami tych, których nie ocalił, chociaż jako jedyny mógł to zrobić. – „Przełkniesz tę gorzką pigułkę”, tak mi mówiłeś, co Sans? Powinieneś zabić mnie wtedy na dzień dobry i robić to tyle razy, ile było potrzeba. – Zacisnął pięści i trwał w bezruchu tocząc wewnętrzną walkę. Nie daj się sprowokować… Niewielka przestrzeń pomiędzy tą dwójką zdała się nagle przybrać rozmiary bezdennej, czarnej jak noc przepaści.
- Ocaliłbyś więcej, niż jedno życie… - Frisk nie wyczuła, kiedy zaczęła się zatracać w dziwnych uczuciach, które zawładnęły jej umysłem. W obecnej chwili delektowała się cierpieniem Sansa, a było to doznanie tak pierwotne jak głód, albo pragnienie, sięgające samego dna DUSZY. Nie mogła powstrzymać śmiechu. Te emocje nawarstwiały się, podsycone widokiem udręki. Szkielet złapał się za głowę chcąc go zagłuszyć, lecz dziewczyna rechotała paskudnie coraz głośniej, jakby opętała ją jakaś nieczysta siła. To nie jest Frisk. To wariatka. Kiwała się w przód i w tył wciąż zanosząc śmiechem. Spojrzał na nią z ukosa i zrozumiał. To naprawdę nie była ona. Przyzwał demona, który żywił się bólem, a łzy mógł sobie spijać z kryształowego pucharu jako aperitif. Znał tego ducha.
- Wiesz, co się stało, gdy zabiłam twojego brata? – popatrzyła na niego, a jej oczy na ułamek sekundy zapłonęły wściekłą czerwienią. – NIC. BO NIKT NIE PRZYSZEDŁ.

Share:

28 komentarzy:

  1. Moje ulubione opowiadanie! Przez to, że nie wrzuciłaś ostatnio bałam się, że autorka je porzuciła :)
    Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. w ogole widac,ze Frisk już ''załamała'' się psychicznie,mimo iż wiedziała,ze Sans może ją w każdej chwili zabić..czytałam te opowiadanie ledwo 16 minut ;_; to zbyt wciągające

      Usuń
  3. Miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica

    OdpowiedzUsuń
  4. Sans czyta hentai!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. O Chara.
    Ta Frisk mnie przeraża. Nie lubię jej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Frisk nie jest zła.
      Ona jest opętana przez Charę i choć najprawdopodobniej sama ją przyzwała to nie mogła odesłać z powrotem.
      Za to Sans w tym opowiadaniu ma wybór.
      Może wybaczyć Frisk i okazać jej ,,ŁASKĘ", ale tego nie robi.
      On woli chować urazę i nienawidzić główną bohaterke.
      Gwałci ją i mimo tego jak Frisk opisuję mu wojnę, mimo iż zaczyna się wstydzić to po chwili praktycznie gwałci jej gardło!
      Następnie jest zły na to, że ona wypomina mu jego bezczynność którą woli zatuszować.
      Frisk zrozumiała swoje błędy i chciała się poprawić.
      Na pytanie Sansa odpowiadała szczerze.
      Sans za to ukrywa swoją nienawiść.
      Udaje przyjaciela, jest okrutny i nieszczery.

      Usuń
    2. gardło? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    3. Gwałt gardła - 10/10. :o ~Ayaa.

      Usuń
  6. Zajebisty rozdział. Jak poprzednie. Co tu więcej pisać? ~Ayaa.

    OdpowiedzUsuń
  7. miałam dreszcze czytając to opowiadanie ..autorka ma naprawdę wielki talent.. choć sans jest trochę idiotą xD mam nadzieję że się poprawi

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały dzień wczoraj sprawdzałam twojego bloga, ale oczywiście rozdział pojawił się gdy nie miałam internetu ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wiesz ja zrobiłam to specjalnie xD

      Usuń
    2. No weź ;-; Czekałaś cały dzień abym ciągle odświerzała i nabić ci wyświetleń? Ty zua! O której będzie rozdział xD? Nabiję ci sto wyświetleń jeżeli o 15 xD

      Usuń
    3. Właśnie nie wiem, jestem w trakcie tłumaczenia Lepszych Dni... no ale jeden rozdział ma 9 stron, ja jeszcze mam prace domową na jutro i przetłumaczyłam raptem 3 strony, a to jeszcze trzeba będzie poprawić.... Pffft będę chyba teraz wrzucać komiksy od jakiejś 20/21 bo mało prawdopodobne, że wyrobię z opowiadaniem.

      Usuń
    4. Oki, oki przepraszam ;-; Jestem taka niecierpliwa xD Nie będę ci tutaj narzekała pod oknem...I tak nabiję ci sto wyświetleń (czy to ma jakiekolwiek znaczenie?)

      Usuń
    5. Hm, tylko podnosi moją samoocenę, rak samo jak ilość komentarzy. Miło jest pracować wiedząc, że ktoś to docenia, wchodzi, czyta i komentuje. To sprawia, że chcę robić tego więcej dla siebie i dla Was.
      A tak to to nie ma żadnego znaczenia, bo nie zarabiam na tym blogu. Gdybym pozwoliła wrzucać tutaj reklamy to o tak, znaczenie by to miało.

      Usuń
    6. Wiesz myślę, że możesz dać tutaj jakieś reklamy ;) Czytelnicy nie będą raczej mieli ni przeciwko...spytaj się nas w następnym opowiadaniu, a my odpowiemy w komentarzu xD

      Usuń
    7. Naaaah, już to sprawdzałam. Tzn siedziałam w regulaminach i takich tam. No i mam trzy "ale"
      1 - nie chcę ingerować w wygląd bloga bo taki mi się podoba
      2 - kwestia praw autorskich. Z większością artystów jakich publikuję komiksy się dogadałam, ale nie do każdego dotarłam
      3 - no i regulamin tak jak powiedziałam jest trochę pokiełbaszony, pieniądze nie są pewna, ilość też
      Dlatego wolę aby zostało tak jak jest ^^

      Usuń
    8. Ja chciałabym żebyś dostawała za to pieniądze, bo robisz dla nas naprawdę dużo ;-;

      Usuń
    9. Kiedy byłam jeszcze młoda i piękna (bo teraz zostało tylko "i") był taki zwrot: od fanów, dla fanów, nie na sprzedaż.
      No i oto jest i to ^^

      Usuń
    10. ;-; Trochę źle się z tym czuję ;-;

      Usuń
    11. No booo ty robisz to dobrowolnie i poświęcasz swój cenny czas, a ja cały czas naprzykrzam ci się żebyś robiła szybciej ;-;

      Usuń
    12. Muszę się podpisać pod tą wypowiedzią.
      Mimo, że nic z tego nie masz to dalej prowadzisz tego bloga i my jesteśmy wdzięczni.
      Może niektóre osoby (ja też) nie powinny się tak naprzykrzać cały czas pytając ,,a kiedy to?, a kiedy tamto?"

      Usuń
    13. Hm piszcie co chcecie i w jakiej ilości chcecie. Z jednej strony to naprawdę miłe bo wiesz, że ktoś po drugiej stronie kabla czeka na coś co wychodzi z Twoich rąk, albo jak w przypadku tego opowiadania spod palców Silent. Z tego co wiem jest bardzo zadowolona, że jej opowiadanie się spodobało i pisze je tak naprawdę dla Was, bo pierwotnie opowiadanie miało zaledwie 3 rozdziały. Czyta komentarze i lubi jak się pojawiają.
      Z drugiej strony znowu to troszeczkę irytujące bo to jak karmienie Moloha xD AAAAAAle i tak mi się podoba, więc dopytujcie się ^^

      Usuń
  9. O tak tego potrzebowałam, kurde naprawdę super to jest i jeszcze teraz tu Chara wkroczyła ahh
    ~~ więceeej ♡

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE