21 października 2016

Undertale: Te mroczne momenty - Rozdział III [In These Dark Moments - III - tłumaczenie PL]

Notka od tłumacza: Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry. Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się żyć między ludźmi. Sans postanowił przeprowadzić się do nowego miasta, które zostało okrzyknięte "przyjacielskim" dla potworów. Wprowadza się do jednego z bloków wraz ze swoim bratem. Poznaje sąsiadkę z naprzeciwka. Cały czas ma dziwne uczucie, że wszystko to już miało miejsce. Nie wie tylko kiedy i dlaczego linia czasowa się cofnęła, oraz - co ważniejsze - dlaczego jego "ja" z przyszłości zakazało mu czytania dziennika, w którym prowadził notatki odnośnie tego co ma mieć miejsce.
Opowiadanie powiązane z innym pt Te ciche momenty, ta sama historia tylko, że z punktu dziewczyny (czyli Twojego)
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik 

Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem:
SPIS TREŚCI:
Rozdział III (obecnie czytany) // Twój punkt widzenia
Wiodło im się dobrze, a to już całkowicie zaskoczyło Sansa. Po rozmowie kwalifikacyjnej nie był pewien na 100% czy dostanie tę pracę czy nie. Dlatego podjął się zarobku gdzie indziej co zajęło mu czas od 21:00 do 5:00. Póki co nie narzekał, jednak kiedy zgodzili się go przyjść w Szybko i Świeżo zdał sobie sprawę, że długo tak nie pociągnie.
Nie pomagało też to, że godziny obu prac zazębiały się. Jasne, w sklep gwarantował mu pełen etat, jednak godziny pracy były różne, pewne 40 tygodniowo i dodatkowo losowe dni i równie losowy czas. Nigdy chyba się nie przyzwyczai do świata ludzi uważał, że to całkiem głupie. Kiedy pracując tylko w jednym miejscu miał czas na drzemki, tak teraz było to praktycznie niemożliwe. Wracał do domu o 5:00, zmieniał ubranie robocze i o 7:00 wychodził bo zaczynała się jego zmiana w sklepie.
Jednak ta praca podobała mu się bardziej. Wchodził, zakładał kask ochronny, rękawiczki i po prostu pracował. Nie wchodził zbyt często w interakcje z innymi, a ludzie z którymi pracował wymagali od niego tylko tego aby jego robota była zakończona. Czasami kiedy nikt nie patrzył korzystał ze swojej magii by pomogła mu przenieść cięższe materiały – było łatwiej – lecz szybko przestał to robić. Każdy kij ma dwa końce i nie chciał zostać przyłapany.
Po miesiącu, jak zaczął pracować w Szybko i Świeżo zdał sobie sprawę jak pokręcone było jego życie. Opowiadał kawały klientom aby rozładować napięcie, pilnował terminów przybywania nowych towarów, jedną zmianę prawie przegapił. Potem już był bardzo ostrożny by to się już więcej nie powtórzyło.
No i jeszcze ona. Była jego „anomalią”. Czasem wiedział z wcześniejszych linii czasowych jakie teksty ją rozbawią, albo miał przebłyski kolacji jakie wspólnie jedli. Jednak czasem zachowywała się zupełnie inaczej. Chciał spróbować z nią czegoś nowego, czegoś świeżego. Zaskakiwała go swoimi reakcjami, czasem się z tego śmiał; ale też te sprawiały, że gdyby miał włosy, to by mu stawały dęba. Najbardziej frustrującym wydawał się fakt, że nie wiedział tak naprawdę co z nią jest nie tak. Była typowym człowiekiem, nie miała żadnych specjalnych umiejętności, czy ukrytych talentów tak jak ten bachor... więc co takiego miała w sobie, że przyciągała go jak magnes?
Jest przyjazna, idioto. To pierwsza miła osoba jaką poznałeś i z jaką się zaprzyjaźniłeś. No jasne. To nie tak, że każdy człowiek jakiego poznał okazywał się być dupkiem. Nigdy jednak nie starał się z jakimkolwiek zaprzyjaźnić. Papyrus natomiast zawsze lgnął do innych, Sans wolał się przyglądać z boku. Jak zawsze. Po co miałby się w cokolwiek angażować? Skoro świat zresetował się kilka razy, może zrobić to i teraz.

Dobry Boże, rzygał już tym. Myślał, że kiedy opuszczą Podziemie, paskudne fatum zniknie. Nadzieję i marzenia mam już w dupie.

Środowe popołudnie, nic specjalnego się nie działo. Był w pracy, a nienawidził pracować kiedy padało. Jego manager Ross, trzymał go w magazynie z własnych prywatnych pobudek, jednak nie zawsze tak było. Jego zadaniem było pracować w ciągu dnia na sklepie. Jak nie zmywał podłogę to układał rzeczy na półkach. Teraz pilnował rozładowania towarów. Ross zaskoczył go, bo myślał, że ten zabroni mu być w okolicach głównej części sklepu, było jednak wprost przeciwnie. Wiedział, że Sans jest dobrym pracownikiem, no i ściągał ludzi, którzy słyszeli o tym jakim miłym potworem jest.
No, trafiali się też czasem jacyś debile. Właśnie czyścił szybę obok niewielkiej piekarni na tyłach sklepu, kiedy o n a weszła. Pani Herman, najbardziej dzika staruszka jaka stąpa po ziemi. Przeniósł wzrok na ogórki, kiedy podeszła do niego stając dokładnie tam, gdzie wcześniej mył podłogę.
-Gdybym nie miała po drodze, nigdy bym tutaj nie przyszła – syknęła nienawistnie. Zignorował ją tak jak zawsze. Jak tylko odwróciła się poczuł deja vu. 
 
Poślizgnie się i upadnie. Połamie sobie kilka rzeczy w koszyku. Zostanie obwiniony za jej nieszczęście

Nic się nie stanie, minie go i pójdzie dalej. Dzień wróci do normy
.
Sans drgnął. Bardzo chciał zobaczyć ją jak wywija orła na ziemi, łamie sobie kilka kości albo coś innego... Ale co się stanie jeżeli naprawdę się poślizgnie tym razem? Poszedł za nią, a wtedy jedna z jej nóg uskoczyła na mokrej podłodze i zaczęła upadać.
Kurwa! Krzyczał jego mózg i bez chwili zastanowienia pognał na ratunek łapiąc staruszkę. Mało sam nie upadł, kiedy runęła na niego swoim cielskiem.
-ŁaPY PRESZCZ ty gnoju! - krzyknęła uderzając go swoim koszykiem w głowę. Sans puścił ją, kiedy ta zamachnęła się na niego drugi raz, zareagował odruchowo i złapał ją za nadgarstek.
-p r z e s t a ń – warknął, a światło w jego oczach zalśniło. Przeszył ją strach, ręce zacisnęły się w pięść.
-Nie zabijaj mnie! - zawołała rozpaczliwie, a łzy pojawiły się na dnie starczych oczu. Sans potrząsnął głową i puścił ją tak szybko jak to możliwe. Niestety już przybyli inni klienci zaciekawieni krzykiem.
-wszystko dobrze? - starał się brzmieć normalnie, na tyle na ile to możliwe – nikt cię nie skrzywdzi.
Chyba sobie kpisz.
-Boże! On chce mnie zabić! - krzyczała robiąc krok do tyłu. Sans stał zakłopotany gładząc się po tyle karku. Ludzie przyglądający się zajściu zaczęli mruczeć w złości – nie na Sansa, na nią. W końcu pojawił się Ross i stanął za kościotrupem.
-Co się tutaj stało? - zapytał patrząc na panią Herman, a potem na swojego pracownika. Sans opuścił wzrok. Nie, żadnego deja vu. To nigdy wcześniej nie miało miejsca. Kurwa mać.
-poślizgnęła się i... chciałem ją złapać... a potem ona... źle zrozumiała – powiedział prosto. Pani Herman płakała i wyglądała naprawdę żałośnie.
-Odpocznij. Teraz. - Wycedził przez zęby przełożony, ten uniósł swoją czapkę pracownika lekko do góry, a potem odwrócił się tak szybko jak to możliwe. Po chuja on to robił? Pogorszył sprawę. Popatrzył na zegarek jak tylko wszedł do pokoju dla służby, a potem schował głowę w dłoniach.

Był tak bardzo, bardzo zmęczony.

Po dwudziestu minutach Ross wrócił i podstawił pod siebie krzesełko siadając na nim okrakiem naprzeciw Sansa.
-Hej. - powiedział. Szkielet podniósł na niego wzrok. Spodziewał się, że ten będzie krzyczeć. - Wszystko dobrze? - jednak zamiast tego jego ręka była teraz na ramieniu kościotrupa w geście pocieszenia. Sans był zaskoczony.
-ta, nic mi nie jest, przepraszam ross, naprawdę chciałem aby nie upadła... - jego głos delikatnie i prawie niezauważalnie zadrżał. Ross jednak to zauważył.
-I pomogłeś jej. Słuchaj, ta stara suka narzeka na wszystkich. Zobaczyliśmy nagrania wideo z kamer i na nich widać czarno na białym jak ją ratujesz. - zamilkł na chwilę – Chcesz złożyć skargę?
-co? - był zakłopotany
-Sans, uderzyła cię w głowę swoim pieprzonym koszykiem na zakupy. Pełnym w dodatku. Kurwa, co by zrobiła gdyby nie było tam ludzi? Wezwać pogotowie? - zapytał Ross unosząc głowę tak by obejrzeć czaszkę Sansa w poszukiwaniu jakichś uszkodzeń. Nic nie znalazł, ale właśnie wtedy Sans zdał sobie sprawę jak bardzo go boli głowa.
-nie, nie, nic mi nie jest – mruknął machając ręką. Ross westchnął.
-Jesteś pewien? Posłuchaj, mogę wysłać pracowników na badania rentgenowskie... to znaczy... - zatrzymał się i uderzył się w czoło. Sans zdał sobie sprawę, że jego szef nie chciał wyjść na ignoranta i traktował go jak normalnego pracownika. To poprawiło mu humor.
-nie bój się, po prostu strasznie boli mnie głowa
-Dobra... w takim razie dam ci już wolne, dobra? Dostaniesz płacę jak za całą zmianę. Nie chcę abyś mi tutaj zaczął umierać czy coś. - Ross przyglądał mu się zaniepokojony
-zgoda, zgoda. tylko upewnij się proszę, że ta baba będzie daleko ode mnie kiedy będę wychodził.
-Już została wyprowadzona. Będę gadał z górą, chcę załatwić jej zakaz wstępu do sklepu. Nie mam zamiaru tolerować takiego zachowania. - zamilkł na chwilę aby ciumknąć, a potem przemówił znowu – Dlaczego nie mówiłeś mi, że traktowała cię tak od samego początku?
 Nie myślałem, że będzie cię to interesować.
 -nie wiem. po prostu nie pomyślałem o tym. przepraszam. jeżeli coś takiego będzie miało znowu miejsce to cię powiadomię
-Zrób to. Nie bój się i informuj mnie. Uważaj na siebie, dobrze? - poklepał go po przyjacielsku po plecach – Wyślę ci maila z raportem z dzisiejszego incydentu, abyś mógł go sobie przeczytać w domu – Sans przytaknął wstając powoli. Kurwa. Naprawdę bolała go głowa. Pożegnał się ignorując pytanie szefa o to, czy nie potrzebna mu pomoc i zamknął za sobą drzwi wychodząc ze sklepu tylnym wyjściem.
A może by tak wziął jeden ze swoim skrótów? Nie miał ochoty widzieć się z kimkolwiek. Zaczął się rozglądać na boki i o góry... Kurwa, jebana kamera.
Westchnął i pchnął drzwi wchodząc do sklepu znowu. Jeden z pracowników kasowych, Alex, pomachał do niego. Sans miał wrażenie, że typek go nawet lubi. Przytaknął więc i wyszedł normalnie udając się powoli do domu.
Dlaczego nikomu o tym wcześniej nie powiedział? Wiedział, że za pierwszym razem był obwiniony za wypadek staruchy. Zwolnili go? Tego nie był pewien. Myślenie o tym teraz nie wydawało się dobrym pomysłem zważywszy na przeraźliwy ból. Schował twarz w kołnierzu tak bardzo jak się dało unikając tym samym kontaktu z ludźmi.
No jasne. Jakby tego było mało, musiało zacząć lać. Mruknął do siebie kiedy z nieba zaczął padać deszcz. Przyśpieszył kroku starając się dostać do domu najszybciej jak się da. Co za chujowy dzień. Miał nadzieję, że w domu będzie miał tabletki przeciwbólowe, naprawdę nie miał ochoty opowiadać o tym co miało miejsce Papyrusowi.
Wędrówka na górę była gorsza niż zwyczajnie, z każdym schodem głowa pulsowała mocniej i mocniej. Przystawił czoło do drzwi na chwilę nim przekręcił zamek. Po co to robił? Po co się starał? Wszystko to mogło się zresetować choćby jutro. Jezu, świat jest taki... bezsensowny...
Wziął głęboki wdech, założył na twarz swój uśmiech i wszedł do środka.
-hej pap, jestem w domu. - zamknął drzwi za sobą. W domu panowała cisza. Zazwyczaj Papyrus powinien już go witać, albo siedzieć w kuchni gotując makaron. -pap? - zaczął się rozglądać. Brak odpowiedzi. Sprawdził jego sypialnię, tam też go nie było. Kurwa. Wyszedł? Zauważył, że jego telefon nadal jest na stole. Cudownie, a więc się też nie da do niego dodzwonić...
A co jeżeli...
Sans zatrzymał się i zaczął szybko oddychać. Nie tym razem. Tym razem nie ma bachora. Może jest drzwi obok?
Szybko podszedł do sąsiadki i zadzwonił dzwonkiem. Słyszał, że ma włączony telewizor, więc musi być w domu. Wiercił się w miejscu czekając na odpowiedź. Ta krótka chwila trwała wieczność, drzwi stały otworem, wychyliła się i uśmiechnęła do niego szeroko. Normalny wyraz twarzy czy ton głosu nie przychodził mu teraz łatwo.
-hej. jest u ciebie papyrus?
Proszę...
-Tak, jest od wczesnego popołudnia. Chcesz wejść? - powiedziała zapraszając go gestem do domu. Już miał westchnąć z ulgą, lecz zamiast tego starał się zachować pozory. Popatrzył na nią – czyżby spała? Była tylko w piżamie, za duża koszulka odsłaniała przyjemnie jej ramię. Zaraz, co? - My tylko... oglądaliśmy filmy.
-taaa, jasne. - był zadowolony, że znalazł tutaj brata. Film brzmiał dobrze, da mu czas na zebranie myśli i uspokojenie się. Powoli wszedł do mieszkania zdając sobie sprawę że przygląda mu się z uwagą.
-Rany! Pracujesz w Szybko i Świeżo? - zamknęła drzwi za nim
-heh, taaa. pracuję na tyłach, tam nikomu nie przeszkadzam – naprawdę nie chciał opowiadać o dzisiejszym dniu
-Dlaczego Papyrus nie pracuje z tobą? - zapytała nagle, a Sans poczuł jak kolejny ciężar spada mu na barki
-nie chcieli naszej dwójki. jeden to i tak wiele, myślę, że przywykliśmy do tego – wzruszył ramionami starając się grać luzaka
-Między nami, Papyrus jest załamany tym, że nadal nie znalazł pracy. Zaoferowałam, że pomogę... - powiedziała. Sans wiedział jak to wszystko stresuje jego brata, jednak sam nie był pewien jak długo jeszcze tutaj będą. Zarabiał dość pieniędzy aby ich obu utrzymywać, dlaczego Papyrus zawsze musiał być taki?
-nie musisz, wiesz? - czuł jak wzrasta w nim irytacja. Na Boga, nikt nie musi się nad nimi litować.
-NIE MUSZĘ, ale C H C Ę. To znaczna różnica. Jesteście świetni, a ludzie to dupki. Przynajmniej tyle mogę zrobić. - Uśmiechnęła się do niego. Przestań, kretynie. Ona się stara. Naprawdę się stara. Jego uśmiech był teraz szczery.
-dzięki. - tylko na tyle było go stać
-Do usług. Wiesz, możesz iść do brata na kanapie. Zaraz wrócę, dobra? - zasugerowała, Sans przytaknął i podszedł. Papyrus zauważył jego przybycie, ale był zbyt zajęty oglądaniem kreskówki aby cokolwiek powiedzieć. Zamiast tego przytulił go mocno. Jakim sposobem on zawsze wie? Sans oddał uścisk i usiadł wygodnie. Nie miał zielonego pojęcia o co chodzi w bajce, ale to nie było teraz istotne. Po kilku minutach ich sąsiadka wróciła ubrana w dżinsy i koszulkę. Usiadła obok Sansa, jednak jej zachowanie było nieco sztywniejsze niż normalnie.
-przebieranki, co? - zauważył unosząc brwi
-Najwyższy czas się ubrać. Papyrus mnie zaskoczył wcześniej, to wszystko.
-mmmm. - tylko tyle powiedział, bo jego brat odwrócił się w ich stronę
-CIIIIIIIII
-Przepraszam – powiedzieli razem, popatrzyli się na siebie i uśmiechnęli szeroko. Ona się zaśmiała.
-Wisisz mi colę. - szepnęła do niego, uśmiechnął się niezauważalnie i mrugnął do niej.
Reszta filmu przebiegła w absolutnej ciszy, Papyrus śpiewał piosenki z bajki. Wyglądał na całkowicie oczarowanego filmem, Sans czuł się nieco lepiej. Nikt nie wiedział o tym co spotkało go dzisiaj i będąc szczerym przed sobą, wolał aby tak pozostało.

Kolejnego dnia Sans leżał w łóżku wpatrując się w sufit. Nie miał nocnej zmiany, a Ross kazał mu wziąć sobie dzień przerwy. Dostał też raport z tamtego zdarzenia, tego samego dnia. Przeczytał tam, jak to starsza pani uderzyła go koszykiem na zakupy w głowę, godząc tym samym w dobre imię ludzkości. Nie spodziewał się takiej reakcji i w jakimś stopniu podobała mu się ona. Uderzała w sedno sprawy.
Papyrus nucił sobie pod nosem w salonie, sprzątając mieszkanie jak zawsze. Szczerze, Sans nie chciał się za bardzo ruszać. Jego głowa nadal bolała znacznie bardziej, niżby tego chciał i nawet jego zwyczajna drzemka nie zmieniła za wiele. Podchodząc do wszystkiego trzeźwym okiem, miał się gorzej niż zwyczajnie – choć zbiegi okoliczności były dla niego korzystne. No, ale kurwa mać, oberwał koszykiem i to od staruszki. Deja vu czy nie, uniki były jednym z jego mocniejszych punktów... Jak to się stało, że nie uniknął pierdolonego koszyka?
Moja wina. Musze bardziej uważać. Pomyślał. Ciekawe jaką by miała minę, gdyby obróciła go w pył po tym uderzeniu w głowę? Byłaby zachwycona.
Jakiś mały głos w nim chciałby, aby tak się stało. Nie! Przestań pierdolić! Kto by się zajął Papyrusem? Nawet tak nie myśl!
Westchnął i usiadł na łóżku. Przez chwilę patrzył się na swoje skarpetki. Może powinien zrobić coś produktywnego? Wychylił głowę ze swojego pokoju.
-hej pap, chcesz coś dzisiaj porobić? - miał nadzieję na wyjście z domu. Papyrus popatrzył na niego, jego oczy zamigotały w euforii, ale zaraz potem ekspresja jego twarzy zmieniła się. Był skupiony.
-NIE, WŁAŚCIWIE TO ĆWICZĘ TEKSTY ABY LEPIEJ ZAIMPONOWAĆ PRACODAWCY NA ROZMOWACH KWALIFIKACYJNYCH. _____ DAŁA MI KILKA CENNYCH PORAD JAK ZROBIĆ Z SZEFA SWOJEGO PRZYJACIELA! - podniósł palec i przystawił go do policzka – SANS, CZY WSZYSTKO DOBRZE? WYGLĄDASZ NA...- zamyślił się na chwilę starając się znaleźć właściwe słowo - ...ZMĘCZONEGO.
-zawsze jestem zmęczony, paps, znasz mnie – powiedział wzruszając ramionami – moje kości są zmęczone.
-HAHAHA, SANS. NIGDY NIE SŁYSZAŁEM TEGO TEKSTU WCZEŚNIEJ.-mruknął sarkastycznie. Sans zachichotał i chwycił za klamkę drzwi frontowych – NA DŁUGO WYCHODZISZ?
-nie wiem, kupić ci coś?
-NIE, NIE TRZEBA. JAK COŚ MI WPADNIE DO GŁOWY TO DO CIEBIE NAPISZĘ! - pomachał Sansowi. Ten odmachał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Dobra, co teraz? Nie był już w mieszkaniu, ale nie wiedział gdzie ma iść. Stał na korytarzu przez chwilę zastanawiając się nad opcjami, wtedy podniósł wzrok. Może przywita się z sąsiadką?
Wtedy wyświetliło mu się w głowie wspomnienie z pierwszego dnia. .... dobry pretekst do przełamania pierwszych lodów. Cholera, nie potrzebował teraz deja vu aby wiedzieć co ma robić! Zszedł schodami w dół i rozejrzał się starając przypomnieć sobie gdzie znajduje się najbliższy sklep. Skręcił w lewo i klatkę obok znalazł go.
Wszedł do środka, odnalazł regał z wodą i z lodówki wyciągnął dwie puszki coli. Zapłacił, sprzedawca był dla niego milszy, być może dlatego, że często go widywał. No i wrócił. Stał pod drzwiami dobre pięć minut zastanawiając się: Co ja wyrabiam? Przychodzi już raz na tydzień, no i widziałeś ją wczoraj. Jasne, ze potrzebowałeś wyjść z mieszkania, ale ona najprawdopodobniej nie ma ochoty się z tobą teraz widzieć. Ugh....
Na chwilę jego twarz wykrzywiła się w złości i tak szybko jak przybyła, zniknęła. To tylko żart, taki żarcik. Będzie dobrze.
Zadzwonił dzwonkiem i czekał. Zerkał co chwilę na judasza zastanawiając się, czy będzie w stanie zobaczyć jej mieszkanie przez niego. Prawie podskoczył kiedy usłyszał, jak otwiera drzwi.
-Cześć Sans, co tam? - oparła się o framugę. Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął przed siebie puszkę.
-wisiałem ci colę, no chyba, że nie chcesz – powiedział drażniąc się lekko. Zachichotała.
-No wisiałeś, zapomniałam o tym. Dzięki – zabrała ją od niego. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Zauważył też, że tym razem nie patrzyła na jego dłonie. – Co tam?
-nic. wróciłem z roboty i się lenię, znasz mnie. - mrugnął. Nie musiała wiedzieć, że siedział w domu – nie spodziewałem się deszczu, a wiesz nie chcę być kościstym arbuzem. - wywróciła oczami tak jak to miała w zwyczaju, ale zauważył niewielki uśmiech jaki starała się ukryć.
-Ta, ta. Chcesz wejść? Właśnie zrobiłam sobie herbaty, więc mogę tobie też jeżeli chcesz. Właśnie zabierałam się za czytanie. Nie robię nic szałowego – Czyta? Oh, cudownie!
-jasne! pewnie. czytasz sobie do poduszki?
-No nie, nie do poduszki. - wyszczerzył zęby w uśmiechu
-wiedziałem, że z jakiegoś powodu cię lubię.
-A ja myślałam, że to przez moją boską osobowość i śliczną buzię – uśmiechnęła się głupkowato, Sans się zaśmiał i odwrócił wchodząc do swojego mieszkania.
-TAK SZYBKO WRÓCIŁEŚ? - zapytał Papyrus patrząc się na brata
-właściwie, idę do _____. - miał nadzieję, że Papyrus nie będzie drążył tematu. Ten przyglądał mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Sans wszedł szybko do pokoju chwytając pierwszą z brzegu książkę jaką zobaczył. Wiedział, że jeszcze jej nie przeczytał, albo zaczął i nie skończył. Wyższy z braci nie spuszczał go z oczu
-CÓŻ.... BAW SIĘ DOBRZE. - powiedział po prostu, Sans się zatrzymał. To było do niego niepodobne. Przeniósł wzrok na brata.
-wszystko dobrze?
-OH TAK! ZASTANAWIAM SIĘ KTÓRY FILM Z METTATONEM ZOBACZYĆ JAK TYLKO SKOŃCZĘ SIĘ PRZYGOTOWYWAĆ DO ROZMOWY. - wyglądał na podekscytowanego. Sans niezauważalnie mruknął zadowolony, że wymknie się z domu.
-wszystkie są spoko, więc nie masz się czego bać, prawda? - powiedział nim wyszedł z mieszkania. Jak wracał _____ czekała na niego. Pozwoliła mu wejść, sama udając się do kuchni by coś zrobić. Po powierzchownym rozejrzeniu się po wnętrzu zdecydował, że usiądzie na kanapie. Była wygodna. Miał zamiar zobaczyć jaką książkę wziął, kiedy jego sąsiadka wychyliła się z kuchni.
-Czuj się jak u siebie w domu, ale jak mam być szczera to weranda jest lepszym miejscem do czytania. Serio. - powiedziała z uśmiechem. Zerknął na nią pytająco potem wzruszył ramionami i odstawił wielki pokaz tak, jakby to była najcięższa rzecz jaką przyszło mu zrobić w całym życiu.
Był zaskoczony. Co prawda widział niewielkie światełka ze swojego balkonu, ale nie zdawał sobie sprawy jak... osobista jest jej weranda. Barierka przeplatana była drewnem, podłoga okryta jakimś materiałem. Jak ona to zrobiła? Może miała jakąś starszą wersję balkonu? Lampki wisiały na górze i oplatały się o poręcze jak pnącza bluszczu. No i te dwa wygodnie wyglądające siedziska, a między nimi niewielki stolik. Wszystko przygotowane z dokładnością, starannością... Panował tutaj klimat niezwykle domowy.
-o rany, fajnie. wygląda jak gniazdo kruka. - mruknął podziwiając widoki
-Wiesz... wiem że jest wysoko i ... - mówiła z kuchni, brzmiała na zmieszaną
-nie o to mi chodziło... - staną w progu – jest naprawdę przytulnie, masz tutaj tyle ... osobistych rzeczy wszędzie heh..
-Oh! Tak! - powiedziała wzruszając ramionami. Sans czekał na nią w drzwiach, po minucie albo dwóch przyszła z dwoma kubkami herbaty.
-Uważaj, gorąca. - powiedziała odwracając ją w kierunku Sansa, wziął naczynie z jej rąk i oboje usiedli na swoich miejscach. Sans praktycznie zapadał się w swoim krześle. Kurwa, jak wygodnie. Dlaczego wszystko w jej domu musi być takie delikatne i miękkie? Ona wpatrywała się w swoją herbatę w zamyślaniu, a potem popatrzyła na niego. – Znaczy się, czujesz że jest gorąca? - był zaskoczony
-tak, a ty?
-No jasne. - puffnęła - Głupie pytanie, przepraszam – Sans wzruszył ramieniem
-jak powiedziałaś kiedyś: nie ma szkody nie ma winy – oboje zamilkli, a cisza między nimi była nieprzyjemna. Sans bez problemu mógł powiedzieć, że kobieta czuje się źle przez to pytanie, więc postanowił rozładować atmosferę – hej
-Co?
-co ma łyżka wspólnego z jesienią?
-Huh? Co? - głos jej zadrżał
-je się nią – potem siorbnął swojej herbaty i wyszczerzył się. Zachichotała lekko.
-O Jezu, to było kiepskie – wyglądała na wyraźnie zrelaksowaną i rozsiadła się w krześle chwytając za swój wolumin -To co czytasz? - Do diabła, nawet nie wiedział. Popatrzył na okładkę, a potem uniósł druk o góry, aby mogła sama zobaczyć.
-1000 kawałów jakie rozbawią każde towarzystwo.
-Ta książka jest WIELKA! Co za głupota! - wykrzyknęła
-no... a co TY czytasz? - zapytał, uniosła powoli swoją powieść, wyglądała na zawstydzoną 'Wampirzy detektyw: Krwawe Łowy' taki był tytuł. Starał się ze wszystkich sił, aby się nie roześmiać.
-oh, twoja książka jest znacznie bardziej dojrzała.
-Zamknij się! Kosztowała tylko 5$. Więc jak na tę cenę nie jest taka zła, serio. Główny bohater to wampir, który chce ocalić swoją ludzką dziewczynę ze szponów wampirzych łowców. Nie wie jednak, że jest ona detektywem o nadprzyrodzonych umiejętnościach. Poważna sprawa! - powiedziała przytakując sobie.
-bardzo poważna sprawa, brzmi jakby napisał ją kulawy jeż
-Nie słucham cię! - powiedziała, teatralnie wsadzając nos w książkę. Sans otworzył swoją niedorzecznie głupawą pozycję komika i zaczął czytać. To nie było to, na co miał ochotę, ale właściwie to jego wina bo nie sprawdził za co chwyta, zawsze mógł śledzić wzrokiem po literach.

Deszcz zamienił się w kojącą symfonię, kiedy tak oboje czytali w ciszy. Auta mknęły w swoją stronę, tworząc niemalże cudowną melodię w akompaniamencie spływających kropel deszczu. Miasto wydawało się teraz tak spokojne i miłe w swoim gwarze i hałasie. Większość czasu Sans spędzał w swoim pokoju więc nie wiedział, że tak miło może być na jej balkonie. Raz na jakiś czas opowiedział kawał jaki wyczytał i wydał mu się zabawny, a ona mówiła mu o czym właśnie czyta. I tak trwali oboje rozkoszując się wzajemnym towarzystwem. A godziny mijały nie ubłagalnie szybko.
Jest miło. Myślał kiedy jego powieki zaczęły mu ciążyć. Czy to źle, że chcę, aby ta chwila potrwała trochę dłużej? Popatrzył na nią, kompletnie wciągniętą w wir powieści i poczuł jak przymyka oczy. Nic się nie stanie jak zamknie je na chwilę.

Kiedy znowu je otworzył oczywistym było, że usnął. Dzień zamienił się w noc, a niewielkie światełka migotały na balkonie, nad jego głową. Wyglądały jak małe ciepłe gwiazdy. Uśmiechnął się, zdał sobie sprawę z tego, że dała mu koc by nie zmarzł. Dlaczego ostatnio ludzie są dla niego tacy mili? To tylko pogarsza sprawę.
-podobają mi się te światełka – powiedział cicho
-Dzięki.
-jest romantycznie, nie uważasz? - był zaspany i nie zdawał sobie sprawy z tego co mówi, dopiero kiedy zamarła patrząc na niego z uwagą dotarł do niego sens słów.
-Nikt nie nazwał wcześniej „romantycznymi” elektrycznych ogni – nie była pewna w tym co mówi - No wiesz, bywam romantyczna kiedy nikt nie patrzy.
-ah, nie wiedziałem, że do ręcznej roboty potrzebujesz romantycznego nastroju. - na jego twarz wstąpił przebiegły uśmieszek, miał nadzieję, ze zda sobie sprawę z tego, że żartuje
-Boże. Jesteś najgorszy! - Sans zaczął się śmiać. Całe szczęście, że miała poczucie humoru. To mogłoby zakończyć się katastrofą. Popatrzył na dół, na stolik między nimi i zorientował się, że zrobiła mu też drugi kubek.
-dzięki za więcej herbaty i za koc... to miłe – czerpał radość z ciepłego kocyka. Czuł się taki spokojny, w końcu.

I nie spodobało mu się to. Musiał stąd wyjść.

-Ta, wiesz gdybym wiedziała, że będziesz takim dupkiem to zawinęłabym cię w niego i wyrzuciła przez barierkę – mruknęła – Zrobiłabym światu przysługę. - Sans zaśmiał się, wstał i odłożył koc. -Idziesz już? - w jej głosie słychać było nutę rozczarowania. Przez chwilę, Sans poczuł się źle z tego powodu, ale tylko przez chwilę.
-taaa, powiedziałem papyrusowi że wrócę, zazwyczaj jemy kolację razem, nie powiedziałem mu jak długo tutaj będę... to widzimy się w sobotę? - zapytał mając nadzieję, że to wystarczy
-Tak! Jasne. Koło 17:00 przy O'Henrym, pasuje? - popatrzyła na niego z aprobatą. Przytaknął, puby były znacznie bardziej przyjazne niż jakaś nudna kolacyjna w restauracji.
-pasuje. będziemy tam i hej.. - zaczął wypowiadać te słowa nim zdał sobie z tego sprawę – było naprawdę miło. dzięki. jeżeli nie masz nic przeciwko, mogę wpaść jeszcze kiedyś...
Kurwa jego mać.
-Kiedy tylko chcesz. - to go już całkowicie zaskoczyło -  Staram się oglądać mniej tej pieprzonej telewizji. Wejście będzie kosztowało puszkę coli – powiedziała do niego z uśmiechem
-dzięki. - tylko tyle mógł teraz powiedzieć. Ich relacja była czymś więcej niż tylko interakcją potwora z człowiekiem. To wyglądało na prawdziwą, dobrą przyjaźń. Mógł poczuć jak jego magia przepływa przez jego ciało szybciej niż ustawa przewiduje, jak jego dusza pulsuje w dziwnym doznaniu. Może jednak było coś dobrego na tym świecie, a on powinien to zwyczajnie zaakceptować?
-Do zobaczenia w sobotę – zabrzmiała entuzjastycznie i pomachała mu
-narka – powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wszedł do mieszkania. Czuł jak jego klatka piersiowa praktycznie płonie. Dlaczego było mu tak źle? Ona przecież była dla niego miła, musi w końcu dopuścić do siebie świadomość, że nie ma żadnych niecnych planów co do niego.
Nie zamierza go oszukać, zdradzić i zamienić w pył. Ona nie była taka jak ten ... gnojek.
Papyrus usnął na kanapie w środku swojego programu. Kolacja Sansa czekała na niego na stole nietknięta. Ostrożnie położył koc na bracie, a potem usiadł przy kuchennym stole i wziął trochę makaronu na widelec.
Przyjaciele, co?

Prawie świtało kiedy Sans usłyszał głośne głosy dobiegające z ulicy. Miał otwarte okno by słuchać deszczu, oraz nocnego miasta. Ten ktoś niemiłosiernie fałszował i wygląda na to, że zbliżał w kierunku jego bloku. Potem, zdał sobie sprawę, że osoba która tak wyła weszła do klatki.
Nie było mowy o pomyłce, głos należał do kobiety. Dobry Boże, to ona?
Natychmiast podniósł się narzucając na siebie szlafrok. Podszedł do drzwi i otworzył je by zobaczyć co się dzieje. Zobaczył drugą ludzką samicę podtrzymującą jego sąsiadkę aby tak nie upadła na ziemię. Kiedy go dostrzegła zamarła na chwilę. Sans popatrzył na _____, a potem na jej towarzyszkę zmieszany.
-hej, wszystko dobrze?
-Troszeczkę się upiła. - Ludzka samica odpowiedziała pomagając sąsiadce wejść do jej mieszkania nie mówiąc już nic innego.
-Tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy! - _____ krzyknęła wskazując na Sansa, a wtedy tamtej chyba już nerwy puściły bo bezceremonialnie wepchnęła ją do środka mieszkania zamykając za sobą drzwi. Sans był zakłopotany. Co do kurwy właśnie miało miejsce? Była pijana?

Heh, tak, była pijana. Uroczo.

Wrócił do swojego pokoju, nasłuchując czy usłyszy ją jeszcze, lecz spotkał jedynie deszcz. Miał nadzieję, że nic jej nie będzie. To musiała być jej przyjaciółka o której kiedyś wspominała, więc prawdopodobnie jest w dobrych rekach.
Odgłosy miasta stopniowo uśpiły Sansa.
I choć raz, spał spokojnie.
Share:

33 komentarze:

  1. Kochana! kawał dobrej roboty! baaardzo dziękuje za rozdzial,idę zaparzyć herbatę i biorę się za czytanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Pijana osoba, to urocza osoba, przecież to logiczne.

    ~ Andgora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każda i nie zawsze, ale my pijane czy trzeźwe zawsze jesteśmy urocze :3

      Usuń
  3. Przeczytałam.
    Mogę spać spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww <3 To jest takie słodkie...czy tylko ja tak mam, że widzę dokładnie każdy element tego opowiadania? Klatkę schodową,werandę,salon tak samo z domem Sans'a i Papyrus'a. To bardzo fajne, bo śmieszna jest czasami gestykulacja postaci. Gdy czytam dobrą książkę tylko wzrok podąża za tekstem, a mój mózg widzi jakby film <3 I to właśnie kocham, nie wiem czy to normalne...z tego powodu nienawidzę filmów, które są na podstawie książek. Wiele sytuacji przedstawionych w ekranizacjach różni się od tego co sobie wyobraziłam. Twarze, to coś co u mnie tak jakby jest białą plamą, która okazuje emocje xD W zależności od opisu postaci zmieniam je w trakcie czytania, a gdy znam już wszystkie dokładne szczegóły utrwalam ją i postać posiada takową do końca książki. Może i to co piszę odbiega od tematu tego opowiadania, ale tak po prostu chciałam o tym napisać ^-^ Czy ty też tak masz Yumi? Jestem tego bardzo ciekawa xD Przepraszam za zabranie twojej cennej chwili '3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to się nazywa fantazja xD Moja jest do tego stopnia rozwinięta, że praktycznie nie myślę słowami tylko obrazami i od razu co kto do mnie mówi widzę w głowie. Tak więc obrazy potrafią być czasem bardzo zabawne, a czasem... przerażające (jak np wykładowca opowiada o kuli armatniej która trafiła w człowieka; albo inny chcąc zademonstrować nam jakiś pogląd filozoficzny mówi, abyśmy "pokrajali kota" i zadali sobie pytanie, czy te kawałki kota to nadal kot czy już nie kot. Ja widzę tylko zakrwawionego kota i staram się nie płakać xD). Tak więc to normalne, a najzabawniejsze będzie to, że każda z nas inaczej widzi nasz dom inaczej dom Sansa inaczej wszystko.

      Usuń
    2. Mam strasznie dobrze rozwiniętą wyobraźnię xD Czasami się tego boje...Moje sny są na serio pojebane i nie przesadzam. Jedynym moim problemem jest to, że twarze, które widzę w śnie po pobudce są dla mnie niejasne. Miałaś kiedyś może świadomy sen? To bardzo ciekawe doświadczenie xD

      Usuń
    3. Tak, ale za bardzo męczą umysł. Ten nie odpoczywa i jest tak jakbyś nie spała praktycznie. No i można sobie podrażnić przysadkę mózgową. Nie ma co się w to bawić, więcej szkody dla organizmu niż pożytku.

      Usuń
    4. Bardzo mi przykro, że nie zdążyłam na początek tej dyskusji.
      Ale zamierzam to odrobić!!!
      Ja też nie lubię filmów na podstawie książki, ale jeszcze gorsze są książki na podstawie filmu.
      Wydaje w się, że ja też mam całkiem dobrze rozwiniętą wyobraźnię.
      Tylko, że ja w miejsce twarzy postaci wkładam gęby osób które widziałam i tylko trochę naginam ich wygląd do opisu.
      Ja osobiście nie miałam nigdy świadomego snu, ale moje sny są i tak pojebane.
      Kiedyś miałam sen, że umarła mi mama.
      Widziałam jej ducha w formie cienia a później zaczęły się wyświetlać dziwne litery na piekarniku obok, tylko ja nie potrafiłam ich przeczytać. W tym śnie byłam małym dzieckiem mimo, że wtedy chodziłam już do gimnazjum.
      Dopiero dwa dni później kapnełam się, że ten dzieciak to nie ja.
      Wcześniej i tak byłam na tyle przerażona, że mama pytała czy wszystko okej.

      Usuń
    5. No to faktycznie dziwne sny ^^"

      Usuń
    6. Ha, ha! Tym razem nie spaliłam kurczaka! xD

      Usuń
    7. A ty miałaś jakieś dziwne sny Yumi?

      Usuń
    8. Ugh, taaaak. Ale wiesz, wolałabym o tym publicznie nie opowiadać. To dla mnie bardzo intymne i prywatne rzeczy. Mogę jedynie powiedzieć, że noc w noc śnią mi się koszmary ... tak więc... Dlatego tak chwyciło mnie UT, bo po tym jak złapałam na tę grę bakcyla po koszmarze przychodzi we śnie Sans. I jestem spokojniejsza... Jakkolwiek głupio i dziecinnie to nie brzmi.

      Usuń
    9. Wcale nie.
      Ja też dość często mam koszmary.
      Jeśli mam być szczera to najwięcej się ich pojawia po tym śnie z duchem.
      Są różne ale zapamiętuje tylko te najstraszniejsze.
      Ja z reguły po obudzeniu się muszę się uspokoić i wytłumaczyć sobie, że to tylko sen i żaden potwór po mnie nie przyjdzie.
      Później oglądam sobie jakieś zabawne anime.
      Czasami to pomaga, a czasami nie.
      Skoro pokazuje ci się jakaś postać i to cię uspokaja to ja Ci wręcz zazdroszczę.

      Usuń
  5. Sans, Ty "sansie" mojego życia.
    Uwielbiam czytać rozdziały z jego perspektywy. Zawsze w każdych powieściach mamy tylko myśli bohaterki, a nie ziomeczka, z którym flirtujemy. Tym razem i akcja, która się toczy i bohater płci męskiej, jego charakter (wygląd też rzecz jasna) i wybór perspektywy powoduje, że naprawdę z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I jak zawsze - dużo weny Skarbie. To co robisz jest cudowne. Jak dobrze, że tu trafiłam. Przyszłam na chwile, zostałam na dłużej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)
      Jeeeeeej dziękuję naprawdę ^^

      Usuń
  6. Zasługujesz na pokłony z Naszej strony, czyli strony czytelników. :)
    A powiedz mi proszę, co myślisz o Dancetale? Ostatnio zaczęłam się wgłębiać w historię tego AU i przyznam się szczerze, że TEN Sans mnie mega fascynuje. Jest mega pociągający...
    I przez to, że to opowiadanie pojawiło się w tym samym czasie co moje podjaranie się Dancetale to widzę Sansa właśnie w takim świetle. Taki luzak w dresiku z kocimi ruchami i kapturem na głowie. Gdyby moja tapeta w telefonie nie była zajęta przez mojego zwierzaczka (króliczka) to bym sobie takiego densującego Sansa ustawiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem za wiele o tym AU bo jakoś nigdy nie mogłam trafić na opowiadanie czy na komiksy poświęcone mu. Masz jakieś fajne linkacze? ^^

      Usuń
    2. A czy słyszeliście kiedyś o Reaptale (chyba tak to brzmiało)?.
      Widziałam kiedyś angielski komiks ale niewiele zrozumiałam:'(.
      Zainteresowało mnie to AU...

      Usuń
    3. http://aminoapps.com/page/undertale/4422829/dancetale-the-comic-part-1 - stad sobie wzięłam "oryginał"
      Reaptale? Nie miałam przyjemności poznać. Chcesz może przybliżyć szczegóły? :)

      Usuń
    4. Widziałam tylko dwa komiksy.
      Chodziło w nich mniej więcej o to, że Sans symbolizował śmierć, a Toriel życie.
      W tych dwóch (kłamstwem nazwać byłoby je długie) komiksach wystąpiły tylko te dwie postacie więc nie wiem co z resztą.

      Usuń
    5. Och... Już wiem o czym mówisz. Gdzie na końcu Toriel spotyka się z Charą. Kiedyś lubiłam Sans x Toriel. Ale z czasem po prostu mi... Przeszło x)

      Usuń
    6. Ej ten komiks mi się podoba xD Boże, tyle rzeczy z UT do tłumaczenia xD Życia mi nie starczy xD
      A co do tego drugiego, nie chodzi Ci aby przypadkiem o Underpray?

      Usuń
  7. Reaptale właśnie tyczy sie Sansa i Toriel jako śmierć i życie. AU cudowne, ale krótkie... Ale końcówka łapie za serce. Oglądałam to za pośrednictwem youtube, bardzo dobry dubbing.
    Dancetale jest zabawne ;D tam masz też Zombietale xD
    Underpray? Nie znalam, ale czy to jest G! Sans? Och, moje oczy czują niedosyt, chcą więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zombie jest fenomenalne. Ugh właśnie sobie uświadomiłam, że wyszło kilka komiksów Stand-in czy jakoś tak. Trza będzie to wszystko nadrobić xD
      Mwaaaah, tego jest zaaaaaaa dużo xD Powoli i pomału. Skończę to UnderLust, mam jeszcze AfterTale nadal w trakcie tłumaczenia (jakoś nie mogę przebrnąć przez pierwszy rozdział ... ) no i .... ugh... T+T

      Usuń
  8. Jeżeli mogę Ci jakoś pomóc to mów, służę w potrzebie. :D
    Tak dużo tych AU, że nie wiem za które się już brać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję ^^ Ale spokojnie, pomału i powoli. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko wysypiaj się dobrze! Bo tak dużo jest Twojego wkładu w tego bloga dzień w dzień, że nie wiem jak to robisz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoookojnie nie narzekam na brak snu ^^ Studia w tym semestrze nie zawalają tak mi zajęcia jak wcześniej ^^

      Usuń
    2. A co studiujesz?
      Pytam z czystej ciekawości...

      Usuń
    3. Historia. ^^ Chcę być nauczycielką ^^

      Usuń
    4. Wow!!!
      Życzę powodzenia!!!
      Pamiętam, że była kiedyś u nas w szkole taka baba...
      Od razu po przyjściu chwaliła się, że cały czas dawała takiemu chłopakowi jedynki i zmarnowała mu życie.
      Później oświadczyła, że za kilka-kilkanaście lat umrzemy i nie wie po co nas uczyć.
      Przylgneło do niej przezwisko, że jest wiedźmą i nikt jej nie lubił.
      Była nauczycielką histori.
      Jakoś niewiele wyniosłam z jej lekcji.
      Ale ty wydajesz się być inna!
      Chciałabym mieć taką nauczycielkę!!!

      Usuń
  11. Kurde zapisaliście się chyba na śmierć

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE