Notka od autora: Jak wiadomo po świecie chodzi wielu geeków i nerdów. Niektórzy żyją w miarę normalnie, inni zamykają się w swoich domach, w pełni oddając się swoim pasjom. Do tej drugiej grupy należy Avril, dziewczyna w pełni poświęcona e-sporcie oraz swojej drugiej pasji, o której woli nie rozmawiać. Lecz pewnego dnia, wychodzi ze swej nory, by dostarczyć kilka książek dla swojego taty. Jednak nie mogła przypuszczać, że podczas swojej małej eskapady pozna dosyć specyficznego jegomościa...
Autor: Ksiri
Spis treści:
Nowa, niechciana znajomość(obecnie czytany)
Cichy szum rozbrzmiewa w pogrążonym w mroku mieszkaniu. Nikłe światło wydobywające się z jednego z pokoi oświetlało go nieznacznie. Jego źródłem był monitor komputera, stojącym na biurku. Prócz niego blaty był zasłany opakowaniami po gumach arbuzowych, Stało na nim kilka pustych puszek po Monsterach oraz jakieś dwa, również opróżnione dzbanki po herbacie i kubek.
Choć zegar wskazywał już wpół do czwartej nad ranem, to dziewczyna siedząca przy biurku wydawała się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Wręcz przeciwnie, z jeszcze większym zawzięciem wpatrywała się w monitor komputera, klikała coś na klawiaturze i myszce.
- Dawaj - mruknęła do siebie - Dawaj, dasz radę. Jeszcze tylko chwila i.... KURWA!
Odchyliła się na krześle i westchnęła ciężko. Chyba granie o tej porze nie było najlepszym pomysłem, szczególnie biorąc pod uwagę, że to była już któraś z kolei noc, podczas której kładła się bardzo późno spać. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać w postaci samoistnie zamykających się oczu, czy coraz częstszego ziewania.
- Dobra, kończymy to i idziemy spać - burknęła pod nosem i ponownie nachyliła się nad klawiaturą, chcąc w końcu zakończyć mecz.
Gdy się to udało jeszcze przez kilka minut przyglądała się swoim statystykom, wyświetlanych na ekranie podsumowującym cały mecz. Choć nie poszło jej jakoś tragicznie to nie był to na tyle dobry wynik by choć myśleć wygranej w mistrzostwach świata w Leauge of Legends. Tak, była jedną z niewielu dziewczyn, którym udało się zaistnieć na na arenie e-sportowej, która jeszcze do niedawna była całkowicie zdominowana przez mężczyzn. Niektórzy patrzyli na nią nieprzychylnym okiem, lecz ona miała to gdzieś.
Teraz jedyne co ją obchodziło to łóżko i porządna dawka snu, której od tak dawna nie zaznała. Dlatego wyłączyła komputer, wstała z krzesła i legła na łóżko, stojące kilka metrów dalej. Nie przejmując się faktem, że jest w ubraniu, ani tym, że się jeszcze nie myła, po prostu zwinęła się w kłębek i ledwo okryła się kocem, który służył za narzutę. Nawet nie zorientowała się kiedy zasnęła.
***
Obudził ją dźwięk dzwonka w jej telefonie. Na początku chciała go zignorować, ale osoba dzwoniąca chyba nie zamierzała się poddać, bo gdy za pierwszym razem nie odebrała, ponownie zadzwoniła. Dziewczyna stęknęła po czym podniosła się do siadu i sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej.
- Halo? - spytała zaspanym głosem, rozcierając zaropiałe od snu oczy.
- Avril, czas wstawać. - po drugiej stronie usłyszała głos swojego taty.
- Tato, jest... - zerknęła na zegar - jedenasta! Wiesz, że ja o tej porze śpię. - ponownie położyła się na łóżku, wtulając się w poduszkę.
- Wiem, ale życie jako profesjonalny gracz może być męczące, ale wstawaj już moja droga. Obiecałaś mi coś, czyż nie?
- Niby tak, ale tato, nie mogę tego załatwić tak za.... jakieś pięć godzin? Chcę jeszcze spać.
- Nie, za godzinę chce cię widzieć u siebie jasne? - Avril mruknęła coś tylko w odpowiedzi - Grzeczna dziewczynka. - po tych słowach rozłączył się.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę leżała na łóżku nawet się nie ruszając, ale w końcu wstała i zaczęła się ogarniać. Wzięła z szafy pierwsze lepsze ciuchy, w które uznała za wygodne, po czym udała się do łazienki i szybko się w nie przebrała. Użyła jeszcze antyperspirantu i już miała wyjść, lecz spojrzała w lustro.
Jej brązowe włosy wyglądały jak wielka kula kłaków, poplątana na każdy możliwy sposób. Prócz tego pod jej oczami było widać wory. Widząc w jakim stanie się znajduje jęknęła przeciągle, po czym zabrała się za doprowadzenie się do akceptowalnego przez nią stanu. Szybko i miarę dokładnie wyszczotkowała włosy, choć nie obyło się bez wyrwania całej ich garści. Umyła jeszcze twarz i nałożyła niewielką ilość podkładu na wory pod oczami, by choć trochę je zasłonić.
- No, w końcu nie wyglądam jak chodzący trup - powiedziała do siebie, po czym ruszyła w stronę wyjścia z mieszkania.
Jednak zanim tam dotarła pogłaskała swojego współlokatora, szarego kota o imieniu Cheshire. Zwierzak kręcił się jeszcze koło niej gdy zakładała buty i zabierała swój motocyklowy kask.
- To pa Cheshire, niedługo wrócę - krzyknęła Avril, gdy wychodząc z mieszkania, lecz nie doczekała się odpowiedzi. Z resztą nawet na nią nie czekała.
Zamiast tego pobiegła schodami na parter i wyszła przed blok. Przez chwilę zasłaniała oczy przed słońcem, które akurat wyszło zza chmur, po czym rozejrzała się po okolicy.
Niedaleko przechadzała się jakaś para z dzieckiem, a na ławce niedaleko niej siedział jakiś potwór, przypominający ducha albo wróżkę ze skrzydłami i czułkami. Tak, w tamtym zdaniu nie ma żadnego błędu czy pomyłki.
Potwory to rasa, która pięć lat temu wyszła spod góry Ebott, po kilku stuleciach bycia zamkniętym pod nią. na początku ludzie nie pałali do nich zbytnią sympatią, z resztą z wzajemnością. Lecz po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że obie strony mogą sobie nawzajem pomóc, i że nie różnią się tak bardzo o siebie (przynajmniej jeżeli chodzi psychikę i uczucia). Choć ogromnej liczbie osób, na początku bardzo trudno było zaakceptować nowych sąsiadów, to po pewnym czasie przywykli do nich oraz ich magi. Potwory otrzymały takie same prawa co ludzie, a niechęć do nich była na poziomie obecnego rasizmu w stosunku do innych kolorów skóry u ludzi.
- Cóż, dobrze, że inni potrafią się cieszyć słońcem - mruknęła do siebie, ostatni raz spoglądając na wygrzewającego się potwora.
Nie czekając już dłużej poszła w stronę parkingu, niedaleko jej bloku. Stał tam jej motocykl na którego od razu wsiadła. Założyła swój kask, po czym odpaliła maszynę i ruszyła.
Jazda zajęła jakieś dwadzieścia minut, jednak jej pierwszym celem, nie było miejsce pobytu jej taty. Była nim księgarnia, w której zamówił sobie kilka książek. Dalej nie wiedziała, czemu sam nie mógł ich odebrać, ale jak już obiecała zrobić to za niego, to postanowiła obietnicy dotrzymać.
Dlatego, po zaparkowaniu i zdjęciu weszła do księgarni. Przywitał ją kojący zapach książek oraz dźwięk dzwonka powieszonego nad drzwiami.
- O Avril, miło cię widzieć - zza kasy wychyliła się kobieta w podeszłym wieku.
- Panią również, pani Medson - dziewczyna uśmiechnęła się w stronę kobiety i podeszła do niej - Są może książki, które mój tata zamówił?
- Tak, wczoraj przyszły. A co? Ojciec nie może przyjść i ich sam odebrać?
- Najwyraźniej, wie pani jaki on jest. Ciągle w pracy, aż siłą go trzeba z niej wyciągać.
- Podobnie jak ciebie dziecko - mówiąc to kobieta sięgnęła po sporą paczkę leżącą za ladą i z widocznym trudem, położyła ją na nim.
- Widać mam to po nim - Avril przyjęła paczkę, szybko ją oglądając - Za płaco już?
- Tak, nie musisz się tym martwić.
- W takim razie do widzenia. Muszę już uciekać, bo tata oberwie mnie ze skóry, jeżeli mu tego zaraz nie dostarczę.
- Dobrze, jedź ostrożnie moje dziecko.
Dziewczyna tylko skinęła głową po czym wyszła z księgarni, razem z paczką. Pamiętała jak jako dziecko często przychodziła tu z ojcem, po coraz to nowe książki, które obje uwielbiali. Pani Madson pracowała w tej księgarni od kiedy pamiętała i była bardzo miła, więc nie było się co dziwić, że szybko podłapała kontakt ze starszą panią.
Gdy dotarła do motoru zapakowała paczkę do małego bagażnika, po czym założyła swój kask i ruszyła w dalszą drogę. Na szczęście cel jej podróży nie znajdował się daleko, bo zaledwie pięć minut jazdy od księgarni.
A był nim park naukowo-technologiczny, mieszczący się na przedmieściach miasta. Był to ogromny teren z wieloma budynkami, w których opracowywano nowe technologie. Uważano, że to jedno z najlepszych miejsc tego typu na całym świecie. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że pracowało tam kilkunastu potworzych naukowców i inżynierów.
Właśnie w tym miejscu od 25 lat pracował jej ojciec. Był uważany za jednego z lepszych inżynierów w kraju i opracował wiele innowacyjnych technologi. Często zabierał tu swoją córkę gdy była młodsza, więc była ogólnie znana lub kojarzona wśród jego współpracowników. Nie przeszkadzało jej to, ale z biegiem lat coraz rzadziej odwiedzała to miejsce, ale raczej z baraku czasu, niż z niechęci do tego miejsca.
Dlatego gdy zaparowała motor i wyciągnęła paczkę z bagażnika domyślała się gdzie powinna się udać. Pracownia, a zarazem swego rodzaju laboratorium jej ojca, znajdowało się w dużym budynku niedaleko parkingu przy, którym zaparkowała.
Gdy tylko przekroczyła drzwi tegoż budynku została przywitana przez recepcjonistę o imieniu Mark.
- Cześć Avril, co tu robisz?
- Nic szczególnego, tata prosił mnie bym dostarczyła mu kilka książek. Wiesz gdzie mogę go znaleźć? - spytała kładąc paczkę na podłodze, gdyż pakunek zaczynał jej już ciążyć.
- Powinien być u siebie, tylko uważaj od niedawna ma nowego współpracownika.
- Serio? Kto to taki?
- Na imię ma Gaster, straszny gościu. Jest potworem i od razu ci radzę, trzymaj się od niego z daleka. Jest straszny.
- Wiesz, teoretycznie potwory powinny takie być. - zaśmiała się, podnosząc paczkę z ziemi - No nic, ja muszę już iść. Do zobaczenia, kiedyś.
- Pa.
Po pożegnaniu się z Markiem udała się na pierwsze piętro gdzie była pracownia jej ojca. Gdy znalazła się przed jej drzwiami, zapukała, po czym nie czekając na odpowiedź, otworzyła je i weszła do środka. Pomieszczenie było bardzo duże i dobrze oświetlone. Stało w nim wiele stołów, na których znajdowało się mnóstwo różnych urządzeń i komputerów.
- Tato? - zawołała kładąc paczkę na jednym ze stolików - Jesteś tu? - Jednak nikt jej nie odpowiedział. - Nah, pewnie na chwilę wyszedł.
Przez kilka kolejnych minut czekała na niego, jednak w końcu zaczęła się niecierpliwić, więc wyciągnęła telefon, by napisać do taty, że czeka na niego. Lecz w trakcie pisania sms'a usłyszała jak ktoś otwiera drzwi.
- Kim jesteś? - do jej uszu dobiegł czyjś niski i ewidentnie niezadowolony głos.
Szybko podniosła głowę znad telefonu i spojrzała na osobę, która weszła do pracowni. Mocno zdziwiła się gdy zobaczyła potwora. Choć na pierwszy rzut oka przypominał on człowieka, to szybko dochodziło się do wniosku, że tak nie jest. Jego głowa wyglądała jakby została w całości wykonana z kości. W dwóch oczodołach, tliły się czerwone punkty, które wydawały się przeszywać ją na wskroś. Od każdego z jego„oczu” odchodziło głębokie pęknięcie idące w dół. Podobne znajdowało się na górze jego głowy. Potwór ubrany był w czarne spodnie, buty i długi płaszcz w tym samym kolorze. Pod nim miał czerwony golf, a na szyi szalik o tej samej barwie.
- Jestem córką doktora Evansa. Miałam mu dostarczyć kilka książek. - odparła z uśmiechem.
- Rozumiem, w takim razie idź już. Przekażę doktorowi te książki doktorowi.
- Nie trzeba, sama to zrobię. Tak czy siak chciałam jeszcze porozmawiać z tatą.
- W takim razie wyjdź stąd - warknął potwór, podchodząc w stronę dziewczyny na parę kroków - Nie życzę sobie, byś tutaj była.
- Z tego co wiem to nie pańska pracownia - skrzyżowała ręce na piersi. - Dlatego nie może mnie pan stąd wygonić.
- Owszem mogę. Od pewnego czasu to również moja pracownia, więc radzę ci ją opuścić, chyba, że chcesz bym wezwał ochronę.
- Nie będzie to konieczne doktorze Gaster - nagle za plecami potwora rozległ się znajomy głos.
- Cześć tato! - przywitała się gdy zobaczyła swojego tatę wchodzącego do pracowni.
- Witaj córeczko, miło cię widzieć - odparł mężczyzna uśmiechając się do córki, lecz po chwili zwrócił się do stojącego obok niego potwora - Przepraszam za brak uprzedzenia z mojej strony. Powinienem był wcześniej powiedzieć, że moja córka może tu przyjść.
- Tsk, nieważne - Gaster prychnął pod nosem, po czym udał się w głąb pracowni - tak czy siak miałem wracać do pracy.
- W takim razie nie będziemy panu przeszkadzać. Choć Avril.
Po tych słowach mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna obrzuciła Gastera ostatnim spojrzeniem po czym dołączyła do swojego ojca.
- Masz wyjątkowo... miłego współpracownika- powiedziała z sarkazmem.
- Wiem, nie przejmuj się nim. On taki po prostu jest. Ale nie można odmówić mu ogromnego geniuszu.
- Niby tak, ale ty też jesteś geniuszem, a nie zachowujesz się jak cham.
- Cóż ludzie, jak i potwory bywają różni. Ale to teraz nieważne. Dziękuję, że dostarczyłaś mi te książki. Sam nie miałbym kiedy ich odebrać. Mam masę pracy
- Powinieneś robić sobie wolne tato, zapracujesz się - dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Sama powinnaś robić sobie czasami wolne.
- Wiem, ale muszę ćwiczyć i stremować. Wbrew pozorom moja praca jest bardzo wymagająca.
-Wiem skarbie, wiem. Więc co ty na to, byśmy sobie jutro zrobili wspólnie wolne i poszli coś razem zjeść do naszej ulubionej restauracji? Dawno tego nie robiliśmy.
- Czemu nie? Może spotkajmy się na miejscu o 14. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Bardzo dobry plan - na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech - No nic, ja wracam do pracy. Do jutra córeczko.
- Do jutra.
Na pożegnanie, przytuliła się do taty, który od razu oddał gest. Po chwili odsunęli się od siebie. Mężczyzna pomachał jeszcze córce na pożegnanie, po czym zniknął za drzwiami swojej pracowni. Gdy została sama, niespiesznie udała się w stronę wyjścia.
Choć zegar wskazywał już wpół do czwartej nad ranem, to dziewczyna siedząca przy biurku wydawała się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Wręcz przeciwnie, z jeszcze większym zawzięciem wpatrywała się w monitor komputera, klikała coś na klawiaturze i myszce.
- Dawaj - mruknęła do siebie - Dawaj, dasz radę. Jeszcze tylko chwila i.... KURWA!
Odchyliła się na krześle i westchnęła ciężko. Chyba granie o tej porze nie było najlepszym pomysłem, szczególnie biorąc pod uwagę, że to była już któraś z kolei noc, podczas której kładła się bardzo późno spać. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać w postaci samoistnie zamykających się oczu, czy coraz częstszego ziewania.
- Dobra, kończymy to i idziemy spać - burknęła pod nosem i ponownie nachyliła się nad klawiaturą, chcąc w końcu zakończyć mecz.
Gdy się to udało jeszcze przez kilka minut przyglądała się swoim statystykom, wyświetlanych na ekranie podsumowującym cały mecz. Choć nie poszło jej jakoś tragicznie to nie był to na tyle dobry wynik by choć myśleć wygranej w mistrzostwach świata w Leauge of Legends. Tak, była jedną z niewielu dziewczyn, którym udało się zaistnieć na na arenie e-sportowej, która jeszcze do niedawna była całkowicie zdominowana przez mężczyzn. Niektórzy patrzyli na nią nieprzychylnym okiem, lecz ona miała to gdzieś.
Teraz jedyne co ją obchodziło to łóżko i porządna dawka snu, której od tak dawna nie zaznała. Dlatego wyłączyła komputer, wstała z krzesła i legła na łóżko, stojące kilka metrów dalej. Nie przejmując się faktem, że jest w ubraniu, ani tym, że się jeszcze nie myła, po prostu zwinęła się w kłębek i ledwo okryła się kocem, który służył za narzutę. Nawet nie zorientowała się kiedy zasnęła.
***
Obudził ją dźwięk dzwonka w jej telefonie. Na początku chciała go zignorować, ale osoba dzwoniąca chyba nie zamierzała się poddać, bo gdy za pierwszym razem nie odebrała, ponownie zadzwoniła. Dziewczyna stęknęła po czym podniosła się do siadu i sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej.
- Halo? - spytała zaspanym głosem, rozcierając zaropiałe od snu oczy.
- Avril, czas wstawać. - po drugiej stronie usłyszała głos swojego taty.
- Tato, jest... - zerknęła na zegar - jedenasta! Wiesz, że ja o tej porze śpię. - ponownie położyła się na łóżku, wtulając się w poduszkę.
- Wiem, ale życie jako profesjonalny gracz może być męczące, ale wstawaj już moja droga. Obiecałaś mi coś, czyż nie?
- Niby tak, ale tato, nie mogę tego załatwić tak za.... jakieś pięć godzin? Chcę jeszcze spać.
- Nie, za godzinę chce cię widzieć u siebie jasne? - Avril mruknęła coś tylko w odpowiedzi - Grzeczna dziewczynka. - po tych słowach rozłączył się.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę leżała na łóżku nawet się nie ruszając, ale w końcu wstała i zaczęła się ogarniać. Wzięła z szafy pierwsze lepsze ciuchy, w które uznała za wygodne, po czym udała się do łazienki i szybko się w nie przebrała. Użyła jeszcze antyperspirantu i już miała wyjść, lecz spojrzała w lustro.
Jej brązowe włosy wyglądały jak wielka kula kłaków, poplątana na każdy możliwy sposób. Prócz tego pod jej oczami było widać wory. Widząc w jakim stanie się znajduje jęknęła przeciągle, po czym zabrała się za doprowadzenie się do akceptowalnego przez nią stanu. Szybko i miarę dokładnie wyszczotkowała włosy, choć nie obyło się bez wyrwania całej ich garści. Umyła jeszcze twarz i nałożyła niewielką ilość podkładu na wory pod oczami, by choć trochę je zasłonić.
- No, w końcu nie wyglądam jak chodzący trup - powiedziała do siebie, po czym ruszyła w stronę wyjścia z mieszkania.
Jednak zanim tam dotarła pogłaskała swojego współlokatora, szarego kota o imieniu Cheshire. Zwierzak kręcił się jeszcze koło niej gdy zakładała buty i zabierała swój motocyklowy kask.
- To pa Cheshire, niedługo wrócę - krzyknęła Avril, gdy wychodząc z mieszkania, lecz nie doczekała się odpowiedzi. Z resztą nawet na nią nie czekała.
Zamiast tego pobiegła schodami na parter i wyszła przed blok. Przez chwilę zasłaniała oczy przed słońcem, które akurat wyszło zza chmur, po czym rozejrzała się po okolicy.
Niedaleko przechadzała się jakaś para z dzieckiem, a na ławce niedaleko niej siedział jakiś potwór, przypominający ducha albo wróżkę ze skrzydłami i czułkami. Tak, w tamtym zdaniu nie ma żadnego błędu czy pomyłki.
Potwory to rasa, która pięć lat temu wyszła spod góry Ebott, po kilku stuleciach bycia zamkniętym pod nią. na początku ludzie nie pałali do nich zbytnią sympatią, z resztą z wzajemnością. Lecz po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że obie strony mogą sobie nawzajem pomóc, i że nie różnią się tak bardzo o siebie (przynajmniej jeżeli chodzi psychikę i uczucia). Choć ogromnej liczbie osób, na początku bardzo trudno było zaakceptować nowych sąsiadów, to po pewnym czasie przywykli do nich oraz ich magi. Potwory otrzymały takie same prawa co ludzie, a niechęć do nich była na poziomie obecnego rasizmu w stosunku do innych kolorów skóry u ludzi.
- Cóż, dobrze, że inni potrafią się cieszyć słońcem - mruknęła do siebie, ostatni raz spoglądając na wygrzewającego się potwora.
Nie czekając już dłużej poszła w stronę parkingu, niedaleko jej bloku. Stał tam jej motocykl na którego od razu wsiadła. Założyła swój kask, po czym odpaliła maszynę i ruszyła.
Jazda zajęła jakieś dwadzieścia minut, jednak jej pierwszym celem, nie było miejsce pobytu jej taty. Była nim księgarnia, w której zamówił sobie kilka książek. Dalej nie wiedziała, czemu sam nie mógł ich odebrać, ale jak już obiecała zrobić to za niego, to postanowiła obietnicy dotrzymać.
Dlatego, po zaparkowaniu i zdjęciu weszła do księgarni. Przywitał ją kojący zapach książek oraz dźwięk dzwonka powieszonego nad drzwiami.
- O Avril, miło cię widzieć - zza kasy wychyliła się kobieta w podeszłym wieku.
- Panią również, pani Medson - dziewczyna uśmiechnęła się w stronę kobiety i podeszła do niej - Są może książki, które mój tata zamówił?
- Tak, wczoraj przyszły. A co? Ojciec nie może przyjść i ich sam odebrać?
- Najwyraźniej, wie pani jaki on jest. Ciągle w pracy, aż siłą go trzeba z niej wyciągać.
- Podobnie jak ciebie dziecko - mówiąc to kobieta sięgnęła po sporą paczkę leżącą za ladą i z widocznym trudem, położyła ją na nim.
- Widać mam to po nim - Avril przyjęła paczkę, szybko ją oglądając - Za płaco już?
- Tak, nie musisz się tym martwić.
- W takim razie do widzenia. Muszę już uciekać, bo tata oberwie mnie ze skóry, jeżeli mu tego zaraz nie dostarczę.
- Dobrze, jedź ostrożnie moje dziecko.
Dziewczyna tylko skinęła głową po czym wyszła z księgarni, razem z paczką. Pamiętała jak jako dziecko często przychodziła tu z ojcem, po coraz to nowe książki, które obje uwielbiali. Pani Madson pracowała w tej księgarni od kiedy pamiętała i była bardzo miła, więc nie było się co dziwić, że szybko podłapała kontakt ze starszą panią.
Gdy dotarła do motoru zapakowała paczkę do małego bagażnika, po czym założyła swój kask i ruszyła w dalszą drogę. Na szczęście cel jej podróży nie znajdował się daleko, bo zaledwie pięć minut jazdy od księgarni.
A był nim park naukowo-technologiczny, mieszczący się na przedmieściach miasta. Był to ogromny teren z wieloma budynkami, w których opracowywano nowe technologie. Uważano, że to jedno z najlepszych miejsc tego typu na całym świecie. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że pracowało tam kilkunastu potworzych naukowców i inżynierów.
Właśnie w tym miejscu od 25 lat pracował jej ojciec. Był uważany za jednego z lepszych inżynierów w kraju i opracował wiele innowacyjnych technologi. Często zabierał tu swoją córkę gdy była młodsza, więc była ogólnie znana lub kojarzona wśród jego współpracowników. Nie przeszkadzało jej to, ale z biegiem lat coraz rzadziej odwiedzała to miejsce, ale raczej z baraku czasu, niż z niechęci do tego miejsca.
Dlatego gdy zaparowała motor i wyciągnęła paczkę z bagażnika domyślała się gdzie powinna się udać. Pracownia, a zarazem swego rodzaju laboratorium jej ojca, znajdowało się w dużym budynku niedaleko parkingu przy, którym zaparkowała.
Gdy tylko przekroczyła drzwi tegoż budynku została przywitana przez recepcjonistę o imieniu Mark.
- Cześć Avril, co tu robisz?
- Nic szczególnego, tata prosił mnie bym dostarczyła mu kilka książek. Wiesz gdzie mogę go znaleźć? - spytała kładąc paczkę na podłodze, gdyż pakunek zaczynał jej już ciążyć.
- Powinien być u siebie, tylko uważaj od niedawna ma nowego współpracownika.
- Serio? Kto to taki?
- Na imię ma Gaster, straszny gościu. Jest potworem i od razu ci radzę, trzymaj się od niego z daleka. Jest straszny.
- Wiesz, teoretycznie potwory powinny takie być. - zaśmiała się, podnosząc paczkę z ziemi - No nic, ja muszę już iść. Do zobaczenia, kiedyś.
- Pa.
Po pożegnaniu się z Markiem udała się na pierwsze piętro gdzie była pracownia jej ojca. Gdy znalazła się przed jej drzwiami, zapukała, po czym nie czekając na odpowiedź, otworzyła je i weszła do środka. Pomieszczenie było bardzo duże i dobrze oświetlone. Stało w nim wiele stołów, na których znajdowało się mnóstwo różnych urządzeń i komputerów.
- Tato? - zawołała kładąc paczkę na jednym ze stolików - Jesteś tu? - Jednak nikt jej nie odpowiedział. - Nah, pewnie na chwilę wyszedł.
Przez kilka kolejnych minut czekała na niego, jednak w końcu zaczęła się niecierpliwić, więc wyciągnęła telefon, by napisać do taty, że czeka na niego. Lecz w trakcie pisania sms'a usłyszała jak ktoś otwiera drzwi.
- Kim jesteś? - do jej uszu dobiegł czyjś niski i ewidentnie niezadowolony głos.
Szybko podniosła głowę znad telefonu i spojrzała na osobę, która weszła do pracowni. Mocno zdziwiła się gdy zobaczyła potwora. Choć na pierwszy rzut oka przypominał on człowieka, to szybko dochodziło się do wniosku, że tak nie jest. Jego głowa wyglądała jakby została w całości wykonana z kości. W dwóch oczodołach, tliły się czerwone punkty, które wydawały się przeszywać ją na wskroś. Od każdego z jego„oczu” odchodziło głębokie pęknięcie idące w dół. Podobne znajdowało się na górze jego głowy. Potwór ubrany był w czarne spodnie, buty i długi płaszcz w tym samym kolorze. Pod nim miał czerwony golf, a na szyi szalik o tej samej barwie.
- Jestem córką doktora Evansa. Miałam mu dostarczyć kilka książek. - odparła z uśmiechem.
- Rozumiem, w takim razie idź już. Przekażę doktorowi te książki doktorowi.
- Nie trzeba, sama to zrobię. Tak czy siak chciałam jeszcze porozmawiać z tatą.
- W takim razie wyjdź stąd - warknął potwór, podchodząc w stronę dziewczyny na parę kroków - Nie życzę sobie, byś tutaj była.
- Z tego co wiem to nie pańska pracownia - skrzyżowała ręce na piersi. - Dlatego nie może mnie pan stąd wygonić.
- Owszem mogę. Od pewnego czasu to również moja pracownia, więc radzę ci ją opuścić, chyba, że chcesz bym wezwał ochronę.
- Nie będzie to konieczne doktorze Gaster - nagle za plecami potwora rozległ się znajomy głos.
- Cześć tato! - przywitała się gdy zobaczyła swojego tatę wchodzącego do pracowni.
- Witaj córeczko, miło cię widzieć - odparł mężczyzna uśmiechając się do córki, lecz po chwili zwrócił się do stojącego obok niego potwora - Przepraszam za brak uprzedzenia z mojej strony. Powinienem był wcześniej powiedzieć, że moja córka może tu przyjść.
- Tsk, nieważne - Gaster prychnął pod nosem, po czym udał się w głąb pracowni - tak czy siak miałem wracać do pracy.
- W takim razie nie będziemy panu przeszkadzać. Choć Avril.
Po tych słowach mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna obrzuciła Gastera ostatnim spojrzeniem po czym dołączyła do swojego ojca.
- Masz wyjątkowo... miłego współpracownika- powiedziała z sarkazmem.
- Wiem, nie przejmuj się nim. On taki po prostu jest. Ale nie można odmówić mu ogromnego geniuszu.
- Niby tak, ale ty też jesteś geniuszem, a nie zachowujesz się jak cham.
- Cóż ludzie, jak i potwory bywają różni. Ale to teraz nieważne. Dziękuję, że dostarczyłaś mi te książki. Sam nie miałbym kiedy ich odebrać. Mam masę pracy
- Powinieneś robić sobie wolne tato, zapracujesz się - dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Sama powinnaś robić sobie czasami wolne.
- Wiem, ale muszę ćwiczyć i stremować. Wbrew pozorom moja praca jest bardzo wymagająca.
-Wiem skarbie, wiem. Więc co ty na to, byśmy sobie jutro zrobili wspólnie wolne i poszli coś razem zjeść do naszej ulubionej restauracji? Dawno tego nie robiliśmy.
- Czemu nie? Może spotkajmy się na miejscu o 14. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Bardzo dobry plan - na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech - No nic, ja wracam do pracy. Do jutra córeczko.
- Do jutra.
Na pożegnanie, przytuliła się do taty, który od razu oddał gest. Po chwili odsunęli się od siebie. Mężczyzna pomachał jeszcze córce na pożegnanie, po czym zniknął za drzwiami swojej pracowni. Gdy została sama, niespiesznie udała się w stronę wyjścia.
Ksiri, gdzie mam wysłać okładkę i kto będzie tajemniczy jego mościem?
OdpowiedzUsuń*po przeczytaniu *
UsuńOkey , ale gdzie okładkę wysłać!
Na mail juliaeilmes.2002@gmail.com
UsuńYup
UsuńPodoba mi się :3. Ale jest kilka literówek, a jeżeli chodzi o historię i wgl, to jest k. Fajnie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć. Postaram się na następny raz wyłapać te literówki
UsuńCiekawe ciekawe :D Obstawiałem którąś z głównych postaci, ale nie spodziewałem się Gasterka, tutaj się pozytywnie zdziwiłem. Dobra robota, powodzenia w tworzeniu =)
OdpowiedzUsuńDziękuję. 2 rozdział powinien pojawić się niedługo, bo już go wysłałam do Yumi :) wiec jest na co czekać ( przynajmniej tak myśle)
UsuńOpowiadanie zapowiada się bardzo interesująco ^^
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością będę czekać na następną część ;3
Bardzo cieszę się, że ci się podoba. Mam nadzieje, że to opowiadanie cię nie znurzy.
UsuńJestem bardzo ciekawa co będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuńOjojoj... będzie się sporo działo.
UsuńMogłabym zrobić okładkę? Jeśli tak, gdzie wysłać?
OdpowiedzUsuńI lecę czytać dalej, świetne opowiadanie ^^
Nie mama nic przeciwko, bo choć już się ktoś do mnie zgłosił to na razie okładki ani widu ani słychu.
UsuńMożesz wysłać mi to na mail: juliaeilmes.2002@gmail.com
A i gdybyś potrzebowała jakiś informacji co do wyglądu bohaterki to z chęcią ich udzielę.
UsuńNiestety to już nieaktualne, bo właśnie otrzymałam okładki, na które zgłosiła się wcześniej jedna dziewczyna. Bardzo przepraszam za błąd z mojej strony.
Usuń