Był tylko błędem. Czymś, co nie powinno istnieć. Cholerną pomyłką bez prawa bytu. Niechcianym problemem. Wydawałoby się, że błędy nie powinny nic czuć, bo w końcu jest z nimi coś nie tak, prawda? No właśnie nie do końca. Tak było z Dark Elevenem. Czuł, jak każda komórka w jego ciele za niedługo zacznie się rozpadać, zabijając go i powodując jeszcze większy ból, niż ten obecny. Był zły, rozgoryczony, ale przede wszystkim - czuł ogromny smutek i był zrozpaczony. Robił, co tylko potrafił, dawał z siebie wszystko, a Eleven i tak z nim wygrał. Chłopak z blond włosami zaprzestał jednak ataków, widząc beznadziejny stan swojego klona i to, że ten już nawet nie miał zamiaru walczyć. Po prostu odpuścił, nim mogło być za późno. Teraz chłopak w potterówkach jedynie patrzył zaskoczony z odległości na Darka, gdy ten ledwo stał na nogach, ciężko oddychając; obok Jedenastka stali jego drodzy kompani, także przyglądając się całej scenie. Nie za mocny, jednakowoż zimny wiatr poruszał peleryną chłopaka o kwadratowych okularach, która tak na marginesie, też nie była w najlepszym stanie.
- Nieważne jak bardzo się postaram, jak wiele ćwiczę, jak dobrych mam partnerów... - w kącikach oczu Darka zaczęły zbierać się łzy. - Nie potrafię cię pokonać...
Skierował smutny wzrok na Elevena, widząc, że chłopak podszedł o krok bliżej do swojego klona, chociaż jego partnerzy nadal pozostawali w tyle. Dark czuł, jak słone łzy ciekną powoli po jego policzkach; najpierw jedna, później dołączyła do niej jej koleżanka, następnie trzecia, aż w końcu zmieniły się w coś rodzaju drobnego strumyczka. Blondyn nigdy nie widział swojej mrocznej wersji w tak kiepskim stanie. Zrobiło mu się okropnie żal Darka, nie wiedział, że mógłby czuć takie współczucie dla swojego klona.
- ...a ty nie możesz pokonać mnie - zakończył Dark z problemem. Wiecie, świadomość, że umierasz i zaciśnięte gardło sprawiało drobne... No dobrze, spore problemy z mówieniem czegokolwiek bez złamania się i całkowitego rozpłakania się. Brunet nie chciał wcale tych łez, jednak one mimowolnie, bez jakiegokolwiek oporu wyciekały z jego oczu, nawet kiedy próbował je powstrzymać.
- Bo chodź powinienem umrzeć po każdej walce z tobą - przełknął ślinę. - Dalej tu stoję.
- Najwyraźniej według gry nie jestem wystarczająco - zrobił krótką przerwę, próbując znaleźć odpowiednie słowo. - Ludzki... żeby traktować mnie jak człowieka, ale też za mało... cybernetyczny, żeby traktować mnie jak program - zakończył delikatnie drżącym głosem Dark. Nie mógł nic na to poradzić; czuł się fatalnie.
- Czym ja do cholery jestem?! - spytał rozgoryczony chłopak z białymi oczami. Eleven, wiedząc, że to było pytanie retoryczne, siedział cicho, pozwalając Darkowi na kontynuowanie. Szczerze powiedziawszy sam nie wiedział co powiedzieć. Trudno mu było znaleźć słowa idealne, albo przynajmniej dobre na tą sytuację. Owszem, brunet nie raz walczył z nim i chciał go wrobić w kradzież, ale nie mógł nic poradzić na to, że było mu go w pewien specyficzny sposób szkoda i że czuje jakąś więź z nim. Nie potrafił do końca wytłumaczyć, czym jest owa więź, może to dlatego, że w pewnym sensie byli tą samą osobą, ale jednak nie do końca? Albo to po prostu cechy człowieczeństwa, że naturalnie jest nam kogoś żal.
- Na to pytanie nie znajdę już odpowiedzi - kontynuował Dark z trudnością. Wdychał powietrze głębokimi, drżącymi oddechami. Spojrzał na Elevena oczami pełnymi łez, a tamten odwzajemnił spojrzenie pełne współczucia.
- Pamiętasz... - krótka przerwa - jak w momencie, kiedy mnie stworzyłeś, powiedziałem ci, że dzięki spaczeniu ziemi jestem o wiele trwalszy od ciebie?
Eleven powoli pokiwał głową na "tak", a Dark głęboko westchnął. Powoli próbował się uspokoić, zaprzestać płakania, jednak coś tak czuł, że za niedługo i tak się rozklei ponownie, więc nie ma to nawet najmniejszego sensu.
- Kłamałem - powiedział krótko, na co blond włosy chłopak rzucił mu zdziwione spojrzenie. - Jestem taki sam, jak każdy inny klon zrobiony przy pomocy tego przeklętego drzewa! - powiedział głośno. Dark westchnął głęboko, przygotowując się następnych, bardzo dla niego bolesnych słów.
- Eleven... Ja... - powiedział drżącym od emocji głosem. - Ja umieram - dokończył, czując, że już dłużej nie może powstrzymywać się od płaczu. Od strony Elevena doszedł do niego dźwięk gwałtownie wciąganego powietrza. Kiedy Dark spojrzał na blondyna, ten stał kilka kroków bliżej niego. Brunet próbowałam pozbyć się guli w gardle, czując, jak ciepłe łzy spływały po jego policzkach z większym niż wcześniej natężeniem i częstotliwością. I chociaż wycierał je, to osuszane miejsca i tak chwilę później stawały się mokre.
- Czuję, nawet w tej chwili... - nie zbyt długa trwająca przerwa, po której nastąpiło westchnięcie. - Jak moje komórki umierają. Zaraza wypala mnie od środka - powiedział z goryczą w głosie. Niebieskooki patrzył na chłopaka zszokowany i zasmucony; nie mógł uwierzyć w słowa białookiego. Przecież wcześniej wydawał się być całkowicie zdrowy i pełen energii, kiedy był pewien, że to ich ostatnia walka. A teraz? Wrak człow - ...wróć. Wrak klona. Podróbki. Teoretycznego problemu. Ale Eleven tak o nim nie myślał. W jego głowie Dark był człowiekiem. Nawet jeżeli w pewnym sensie będącym nim (a jak wiemy, dwie te same osoby w tym samym czasie i miejscu spowodowałyby rozpierdol całego Wszechświata).
- Niedługo będzie boleć. Bardzo boleć - powiedział z dziwną lekkością brunet, mimo istnych strumieni stworzonych z łez. Ale jak wiecie, u każdego mechanizm obronny przed smutkiem i tragedią działa inaczej - niektórzy wypłakują to, dopóki im się nie polepszy, a inni śmieją się z własnej tragedii, mimo, iż płaczą tak intensywnie, że wokół nich tworzy się kałuża.
- J - ja... - zająknął się Dark, czując niewiarygodną trudność w wypowiedzeniu czegokolwiek. Odchrząknął i próbował kontynuować. - Ja nie chcę, żeby bolało - głos mu się załamywał. Mimo całkowitego wyczerpania i okropnego bólu odczuwalnego w całym ciele, zmusił nogi do postawienia kilku kroków. Za każdym razem, kiedy dotykał nogą ziemi, syknął cicho pod nosem z bólu. Teraz było źle, więc aż bał się, jak bardzo bolesne okażą się kolejne minuty jego kończącej się egzystencji. Stanął naprzeciwko Elevena i zanim blondyn zdążył spostrzec, Dark wcisnął mu w dłonie swoją broń. Ostrze, w kontakcie z dłonią niebieskookiego, zamigotało delikatnym, zimnym, błękitnym światłem, by później jego blask znacznie przygasł. Tak, jakby wiedziało, że "światło" jego właściciela także za niedługo zgaśnie. Brunet cofnął się nieznacznie i spojrzał błagalnym wzrokiem w błękitne oczy blondyna.
- Weź to - powiedział krótko, podczas gdy chłopak w potterówkach przyglądał się broni z zainteresowaniem, szokiem i zmieszaniem.
- Pamiętasz, jak wyciągnąłem cię spod gruzów... Tam, w Dwienkowie? - zapytał, czując kolejne gorzkie łzy pod powiekami. Nie wiedział, że był zdolny do tak intensywnego i długiego płaczu, no ale hej, człowiek uczy się całe życie. Niestety, dla Darka "całe życie" kończyło się właśnie teraz, w tym oto momencie. I chociaż chciałby i wolał, żeby trwało ono dłużej, musiał się pogodzić ze śmiercią. A jeżeli miała już ona nastąpić, to chciał, żeby była szybka i nie aż tak bolesna. Eleven tymczasem milczał. Miał wrażenie, że jeżeli próbowałby powiedzieć cokolwiek, tylko się odezwać, rozpłakałby się jak małe dziecko. Nigdy wcześniej w życiu nie czuł takiej rozpaczy i bezradności; chciał w tej chwili przytulić mocno Darka, pocieszyć go jakkolwiek, powiedzieć, że przecież wszystko będzie dobrze, ale jak dobrze wiemy, to byłoby kłamstwo. A on nie miał sił na oszukiwanie siebie samego.
- Teraz to ty możesz pomóc mi - powiedział trzęsącym się głosem białooki, ponownie podchodząc bliżej w stronę blond chłopaka.
- Proszę, błagam... - powiedział, gdy praktycznie całe jego ciało drgało pod wpływem intensywniejszego płaczu. Oplótł ramiona dłońmi w celu uspokojenia ruchów ciała, lecz to wszystko na marne. - Użyj tej broni... - chwycił dłonie blondyna, trzymające wcześniej należące do niego ostrze i nakierował je na swoją klatkę piersiową, nie zważając na więcej łez zbierających się w jego kącikach oczu. - Zabij mnie. Tutaj. Teraz - powiedział błagalnym tonem.
Jedenastek, natychmiast po usłyszeniu tych słów, cofnął się gwałtownie, uwalniając swoje dłonie z uścisku Darka. Broń bruneta trzymał teraz w jednej ręce.
- CO?! - rzucił brunetowi niedowierzające i zszokowane spojrzenie. Już wcześniej miał pewne drobne podejrzenia, co mógłby chcieć od niego jego klon, ale słowa Darka nadal wywarły wielkie, negatywne wrażenie na Elevenie. - CHYBA CIĘ GŁOWA BOLI!
- Nie możesz mnie zabić podczas walki - powiedział, jakby to była oczywista oczywistość, po czym westchnął głęboko; jego głos drżał niczym pociągnięta przez człowieka struna od gitary. - Ale tutaj? Na mapie? - podszedł o krok bliżej do niebieskookiego, łapiąc go delikatnie za dłoń. Niby nie za mocny gest, a wyrażał tyle desperacji chłopaka.
- Błagam - wydukał cicho klon, patrząc na blondyna z oczami pełnymi łez. Nim chłopak w potterówkach zdążył spostrzec, Dark oplótł rękoma talię chłopaka, a nos wcisnął w zagłębienie nad obojczykiem. Przytulenie. Tak, to chyba to, czego potrzebował. - Boję się... Nie chcę, żeby bolało... - powiedział, zagłuszony przez materiał niebieskiej koszulki, podczas gdy cicho łkał w ramię chłopaka, mocząc łzami materiał. Eleven tymczasem nie miał zielonego pojęcia, co robić. Pierwszy raz w życiu znalazł się w tak dramatycznej sytuacji wiedząc, że nie da rady się niczego zrobić, żeby się z niej wykaraskać. Blondyn postąpił najzwyczajniej na świecie, tak, jak zrobiłby każdy inny człowiek w tejże oto sytuacji: zarzucił ręce na szyję Darka - uważając, by nie zranić go ostrzem trzymanym w prawej ręce - przytulając swojego klona mocniej. Uścisk ten dawał uczucie, jakiego brunetowi brakowało: komfort. Nadzieję, że może coś się jednak da się zrobić. Poczucie, że komuś na nim jednak zależy. Że ktoś go jednak lubi, a może nawet kocha, platonicznie bądź też nie. Niby taki mały gest, a wyrażał więcej, niż tysiąc słów. Eleven także dał upust emocjom, kiedy czuł, jak łzy zbierają się w kącikach jego jasno niebieskich oczu, po chwili leniwie płynąc po bladym policzku chłopaka.
- Już to czuję... A będzie tylko gorzej... - powiedział słabym głosem, na dodatek delikatnie zagłuszonym przez materiał koszulki. - Śmierć jest nieunikniona. Jedyne, na co mamy znikomy wpływ, to w jaki sposób umrzemy - zakończył cichym tonem. Słyszał w głosie Darka jak trudno mu było i mógł w tej chwili powiedzieć, że sam też przeżywa to nie najlepiej, jeżeli chodzi o psychikę. Uspokajającym gestem poruszał wolną dłonią po włosach bruneta, podczas gdy łzy wielkości grochu płynęły powolnie po jego policzku. Ich prędkość powodowała, że Eleven zastanawiał się, czy aby cały świat raptownie się nie zatrzymał, patrząc z trwogą i żalem na tą scenę, składając ciche kondolencje. Mógł także razem z nimi ronić łzy, patrząc na wszystkie spadające płatki śniegu, imitujące zamarznięte łzy.
- Nie chcę odchodzić w cierpieniu - powiedział łamiącym się głosem Dark. Rozluźnił trochę uścisk i odsunął się nieznacznie od Elevena, zabierając ręce z jego talii, a kładąc je na barkach blondyna. - Proszę, spraw, żeby moja śmierć była szybka i prawie bezbolesna - rzekł błagalnym tonem; w jego białych oczach - wyglądających jak szklane, lub porcelanowe, przez te wszystkie łzy - tliła się iskierka nadziei na szybkie zakończenie jego mąk i całego tego cierpienia, które czuł. Jedenastek znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Chociaż nie, nie do końca. Wyjścia były dwa - zabić Darka i uwalniając go od całej tej męczarni, lub okazać się tchórzem, mięczakiem i samolubem, który myśli tylko o swoim sumieniu, kiedy ktoś inny cierpi. Blondyn nie raz przyznawał, że nie jest odważny i chociaż wolałby żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i zasadami... Postanowił wybrać pierwszą opcję. Spojrzał smutno na oczekującego odpowiedzi bruneta. Wziął szybki, urywany wdech, bezskutecznie próbując pozbyć się łez wypływający z jego oczu.
- No... No dobrze... - rzekł z niespotykaną trudnością. Na wargach Darka pojawił się smutny uśmiech, mimo ciągle czynnych i dobrze prosperujących strumyczków na jego policzkach, a w oczach pojawił się pewien dziwny blask.
- Dziękuję, Eleven - powiedział w pewnym sensie wzruszony. Może było to dziwne - bycie wdzięcznym za przyśpieszenie śmierci, ale Dark wolał zginąć szybko, a praktycznie bezboleśnie, niż umierać w katuszach, samemu, z nikim u boku. - Naprawdę, bardzo ci dziękuję - po tych słowach ponownie wtulił się w blondwłosego chłopaka. Niebieskookiego kosztowało dużo, żeby się teraz totalnie nie rozkleić i natychmiast nie zmienić zdania.
- Dziękuję, że dałeś mi choć trochę życia - mówił Dark, z nosem wtulony w zagłębienie szyi Elevena. Chłopak czuł masę ciepłych kropelek spływających po jego obojczyku i delikatnie chłodnej skórze, podczas gdy jego własne łzy tworzyły drobne, mokre plamki na czarnej koszulce bruneta. - Nawet jeśli kończy się ono tak szybko - ucichł na chwilę, a jedynym dźwiękiem, jaki można było słyszeć, to ciche pochlipywanie tamtej dwójki i szum delikatnego, jednakże chłodnego wiatru.
- Nie zapominaj o mnie - powiedział zagłuszony Dark. Jego głos miał niewiarygodnie spokojną barwę i to jeszcze bardziej przerażało Elevena; to że białooki się już po prostu poddał, godząc się ze swoją śmiercią.
- Chciałbym zostawić tu jakiś ślad - kontynuował, oplatając talię blondyna trochę mocniej, wiedząc, że to pewnie ich ostatnie spotkanie. Chciał więc, żeby chłopak w potterówkach pamiętał je oraz, rzecz jasna, jego jak najlepiej. - Nawet jeśli to tylko ślad w twoich wspomnieniach - w jego głosie można było usłyszeć jak minimalnie się uśmiecha, mimo, że jest to uśmiech przez łzy, pełen bólu i smutku. Oczy jego nadal roniły łzy, jednakże było ich mniej, ponieważ powoli się uspokajał i przygotowywał na to, co ma nadejść. Eleven tymczasem był w kompletnie innym stanie psychicznym. Próbował powstrzymać się od rzewnego płaczu, co jednak przychodziło mu z trudnością. Mimo głębokich oddechów, nie potrafił powstrzymać się od cichego łkania w ramię swojego sobowtóra.
- Jestem... Jestem gotów - rzekł cicho Dark, opierając brodę na ramieniu blondyna, a Eleven doskonale wiedział, co zrobić. Uniósł niezbyt wysoko ostrze bruneta, chociaż prawa kończyna wydawała mu się ważyć z tonę i wycelował czubek broni w tylną stronę swojego klona. Jednym, błyskawicznym ruchem wbił ostrze w plecy Darka, czując jak chłopak drgnął niekontrolowanie. Z kącika jego ust wyciekła strużka pewnej czarnej cieczy, która mogła być po prostu czymś w rodzaju krwi.
- Dziękuję - wyszeptał słabo, uśmiechając się. Blondyn czuł, jak uścisk bruneta rozluźnia się. Później nie czuł już nic. Cała materialna oznaka istnienia Darka po prostu zniknęła, niczym zły sen, a jego ostrze zmieniło się w proch, zdmuchnięty z jego bladych dłoni przez wiatr.
- Nie zapomnę - powiedział cicho Eleven, a w jego głosie można było słyszeć niewyobrażalny ból. Spod przymkniętych powiek strumykami ciekły gorzkie łzy, kapiąc na ziemię i rozpuszczając śnieg w tamtym miejscu. Aż nagle wszystkie bariery przełamały się, gdy chłopak padł kolanami na ziemię, zakrywając twarz dłońmi i szlochając cicho. Całym jego ciałem coś poruszało, kiedy praktycznie zanosił się płaczem. Nie mógł już dłużej trzymać tego wszystkiego w sobie. Musiał się po prostu wypłakać. Czas teraz nie miał znaczenia. Miał potrzebę uspokojenia się i wyładowania tych wszystkich emocji. Łzy przeciekały między jego palcami, płynąc wolno po dłoni, przedramieniu i zatrzymując się na łokciu, z którego kapały na spodnie chłopaka. Po dłuższej chwili poczuł czyiś chłodny i mokry nos dotykający delikatnie jego ramienia. Odłożył dłonie od twarzy i zamazanym przez łzy wzrokiem spojrzał w bok, na właściciela noska. Indiana, ponieważ to był takowe zwierzątko, które dotknęło Elevena, spojrzał na niego swoimi wielkimi, psimi oczami, po czym skierował wzrok na coś przed nim. Blond włosy chłopak bez słowa spojrzał niechętnie w tą samą stronę, co pies i zdziwił się. Nie tak daleko przed nim, na ziemi leżał niewielki, migoczący punkcik. Wyglądał podobnie do czegoś co już wcześniej widział niebieskooki - ludzka dusza. Ta rzecz jednakże różniła się trochę od wcześniej widzianych dusz. Zamiast emanowania białym światłem, było ono praktycznie koloru czarnego. Oczy Elevena otworzył się szerzej i natychmiast podniósł się z ziemi, praktycznie podbiegając do punktu. Nie chciał robić sobie zbędnych nadziei, ale nic nie mógł na to poradzić, że nadal wierzył w szczęśliwe zakończenie. Uklęknął prędko i delikatnie wziął coś na wzór duszy w swoje dłonie. Już wcześniej czuł uczucie podobne do tego, które towarzyszyło mu teraz. Wtedy, kiedy pierwszy raz wziął w dłonie duszę ludzką.
- Czy to... Dusza Darka? - zapytał sam siebie, przenosząc duszę na lewą dłoń, a prawą wycierając pozostałości łez na policzkach. Powoli wstał, patrząc przez pewien czas na świecący ciemnym blaskiem punkcik. Przymknął oczy, a gdy je otworzyła, na jego twarzy pojawił się wyraz pełen nadziei i determinacji. Zamknął dłoń trzymającą duszę, tym samym chowając ją do ekwipunku. Teraz, od tej chwili, postawił sobie dwa cele, które zamierzał zrealizować za wszelką cenę: wygrać Kroniki i odzyskać Darka. I nie spocznie, póki nie dopnie swego.
***
Dark powoli otworzył oczy. Miał wrażenie, że jego powieki są niczym z ołowiu, a pulsujący ból głowy jeszcze bardziej potęgował chęć zamknięcia oczu i powrócenia do snu - oczywiście nie wiecznego. Przekręcił się na bok, a gdy ręką przyjechał po materiale kołdry, na której leżał, stwierdził, że jest bardzo przyjemna w dotyku i miękka. Czekaj chwilę... Otworzył szerzej oczy i natychmiast usiadł na miękkim łóżku, którego materac poruszył się przez jego nagłe zerwanie się. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Był to czyiś niewielki, przytulnie urządzony pokój - biurko stojące przy ścianie, a na nim znajdował się komputer, monitor, klawiatura, myszka i mikrofon; na środku pokoju, na podłodze leżał puchaty, sporych rozmiarów dywan o ciemnym kolorze; pomalowane na ciemny kolor ściany dodawały pokojowi przytulności; łóżko, które zdołałoby pomieścić dwie osoby, stojące w rogu pokoju... Gdzie on do cholery jasnej był? Jeżeli tak wyglądało życie po śmierci - w jego przypadku Piekło - to musiał przyznać, że dupy nie urywało. Spodziewał się jakiegoś Szatana z widłami w łapie, kotłów ze smołą, czy chociażby wszechobecnych lamentów męczenników. Huh, czyli jednak miał racje, religijne Piekło nie istnieje. Szach - mat, chrześcijanie. Zauważył stojącą obok łóżka szafkę nocną, a na niej szklankę z wodą. Gdy jego ból głowy powoli przemijał, sięgnął w stronę naczynia, biorące je w dłonie. Zbliżył szklankę do ust i upił trochę wody; dopóki tego nie zrobił nie zdawał sobie sprawy z tego, jak spragniony był. Poprawił spadające mu z nosa okulary i usiadł wygodniej na łóżku. W czasie, w którym brunet zastanawiał się, o co w tym wszystkich chodzi i co zrobić w tej sytuacji, przez jedyne drzwi w pokoju wszedł ktoś. Dark od razu skierował na tą osobę wzrok i rozpoznając ją, otworzył oczy szerzej, dziwiąc się niemiłosiernie. Druga osoba, która wkroczyła do pokoju, uśmiechnęła się szeroko i, co najważniejsze, szczerze do chłopaka.
- O, w końcu się obudziłeś - powiedział tak dobrze znany brunetowi blondyn. Dark obserwował uważnie każdy ruch Elevena, a kiedy ten usiadł na brzegu łóżka, białooki odsunął się trochę niczym spłoszone zwierzę, by później - gdy zobaczył pytające spojrzenie niebieskookiego - wrócić na wcześniejsze miejsce.
- Eleven? - spytał niepewnie. Przyjrzał się szczegółowo chłopakowi siedzącemu nieopodal niego. Wszystko było takie same jak tego feralnego dnia, kiedy po raz ostatni mieli szansę się spotkać. Czy w takim razie...? Dark złapał chłopaka za ramię - Ty też zginąłeś? Jak? - zapytał zaskoczony.
- Co? - Eleven posłał mu zdziwione spojrzenie i przez dłuższy czas patrzył na niego z typowym "Co do kurwy" wymalowanym na twarzy, gdy w końcu przypomniał sobie ze smutkiem, w jakich okolicznościach ostatnim razem się widzieli. Potrząsnął szybko głową na znak "Nie". - Nie, nie jestem martwy, zresztą ty też nie - zakończył z uśmiechem. Chłopak w okularach z kwadratowymi oprawkami patrzył zszokowany na niebieskookiego, niedowierzając jego słowom. Powoli próbował ułożyć sobie wszystko w głowie, ale w jego umyśle panował teraz taki rozpierdol, że nie dał rady.
- A - ale jak? W jaki sposób? - zadał pytanie puszczając ramię blondyna i gestykulując żywo rękoma. Chłopak w potterówkach zaśmiał się cicho, pod nosem na widok miny Darka i tego, jak mało rozumiał z tego, co się dzieje.
- To długa historia, długo by gadać. Najważniejsze jest to, że z powrotem witamy wśród żywych - rzekł Eleven, uśmiechając się promiennie do bruneta. Od dłuższego czasu nie czuł się tak szczęśliwy. Tymczasem Dark powoli przyswajał wszystkie informacje, próbując uporządkować mętlik w jego głowie.
- A Kroniki, Liga Herosów? - dopytywał. Blond włosy chłopak jedynie wskazał głową w stronę komputera, a gdy i wzrok bruneta powędrował w tamtą stronę, jego powieki powędrowały jeszcze wyżej.
- Czyli że my jesteśmy-
- Yup. W wymiarze z którego oryginalnie jestem - przerwał mu i jednocześnie dokończył Eleven. Dark patrzył na niego głęboko zszokowany, nie dowierzając słowom chłopaka w potterówkach i własnemu szczęściu. Właśnie otrzymał drugą szansę od losu, być może na normalne życie i funkcjonowanie jak normalny człowiek - w takiej sytuacji każdemu zabrakłoby słów. Na dłuższy czas zapadła cisza, podczas której Dark próbował zebrać myśli do kupy.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć... - powiedział poruszony
- To nie mów nic - powiedział prosto blondyn, wzruszając ramionami i śmiejąc się cicho. Wszystko to wydawało się Darkowi tak nierealistyczne, jak jakiś sen, z którego miałby się zaraz wybudzić. Niespodziewanie zarzucił ręce na długą szyję Elevena i przyciągnął go do siebie, zamykając go w mocnym uścisku.
- Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję, za wszystko - powiedział tak szybko, że niebieskooki chłopak ledwo zrozumiał i wychwycił wszystkie słowa. Po chwili chłopak w kwadratowych okularach poczuł, jak całe ciało blondyna zadrżało pod wpływem śmiechu, a ręce Elevena oplotły jego talię, przytulając bruneta.
- Hej, stary, spokojnie, nie rozczulaj mi się tu - powiedział rozbawionym tonem chłopak w potterówkach, a po krótkim namyśle dodał ze śmiechem: - Boże, jakie to gejowskie... - mówiąc to uderzył się otwartą dłonią w czoło na znak przysłowiowego "facepalma". W tej chwili Dark także się śmiał. Bo dlaczego nie miałby? Żył; był przepełniony szczęściem, którego nigdy nie spodziewał się zaznać; miał kogoś, komu na nim zależało i vice versa. Uśmiechał się szczerze i szeroko, i nawet jeżeli nadal nie do końca mógł uwierzyć w to, co się stało, nie przeszkadzało mu to odczuwaniu szczęścia i przyjemności z tych wydarzeń. Wypuścił Elevena z uścisku i zanim dłonie blondyna całkowicie zniknęły z bioder bruneta, Dark wziął twarz niebieskookiego w swoje dłonie i niespodziewanie złączył ich usta w nagłym, nie za długim, aczkolwiek słodkim i satysfakcjonującym pocałunku. Policzki Elevena natychmiast zmieniły barwę na intensywnie czerwoną, a brunet sam też czuł, jak skóra w okolicy kości policzkowych zaczyna go delikatnie piec, co w rezultacie dało ciemniejszy odcień koloru jego skóry pokrywający policzki. Kiedy Dark odsunął się od chłopaka w potterówkach, ten patrzył na niego zdziwionym i cholernie zaskoczonym wzrokiem, z lekko otwartymi ustami.
- N - no tego to się nie spodziewałem - powiedział, poprawiając okulary. Białooki zaśmiał się krótko, widząc, jak słodko wyglądał zaskoczony i zarumieniony Eleven. Dark patrzył na niego, a w jego oczach można było zobaczyć pewien zadziorny błysk; uśmiechał się zadowolony z siebie. Po chwili na ustach blondyna także pojawił się delikatny, nieśmiały uśmiech.
- Cholera, nie wiedziałem, że tak dobrze całuję - rzucił krótko niebieskooki, na co oboje zareagowali śmiechem. Tak, to zdecydowanie początek przepięknej, chociaż dziwnej i nietypowej, relacji...
- Nieważne jak bardzo się postaram, jak wiele ćwiczę, jak dobrych mam partnerów... - w kącikach oczu Darka zaczęły zbierać się łzy. - Nie potrafię cię pokonać...
Skierował smutny wzrok na Elevena, widząc, że chłopak podszedł o krok bliżej do swojego klona, chociaż jego partnerzy nadal pozostawali w tyle. Dark czuł, jak słone łzy ciekną powoli po jego policzkach; najpierw jedna, później dołączyła do niej jej koleżanka, następnie trzecia, aż w końcu zmieniły się w coś rodzaju drobnego strumyczka. Blondyn nigdy nie widział swojej mrocznej wersji w tak kiepskim stanie. Zrobiło mu się okropnie żal Darka, nie wiedział, że mógłby czuć takie współczucie dla swojego klona.
- ...a ty nie możesz pokonać mnie - zakończył Dark z problemem. Wiecie, świadomość, że umierasz i zaciśnięte gardło sprawiało drobne... No dobrze, spore problemy z mówieniem czegokolwiek bez złamania się i całkowitego rozpłakania się. Brunet nie chciał wcale tych łez, jednak one mimowolnie, bez jakiegokolwiek oporu wyciekały z jego oczu, nawet kiedy próbował je powstrzymać.
- Bo chodź powinienem umrzeć po każdej walce z tobą - przełknął ślinę. - Dalej tu stoję.
- Najwyraźniej według gry nie jestem wystarczająco - zrobił krótką przerwę, próbując znaleźć odpowiednie słowo. - Ludzki... żeby traktować mnie jak człowieka, ale też za mało... cybernetyczny, żeby traktować mnie jak program - zakończył delikatnie drżącym głosem Dark. Nie mógł nic na to poradzić; czuł się fatalnie.
- Czym ja do cholery jestem?! - spytał rozgoryczony chłopak z białymi oczami. Eleven, wiedząc, że to było pytanie retoryczne, siedział cicho, pozwalając Darkowi na kontynuowanie. Szczerze powiedziawszy sam nie wiedział co powiedzieć. Trudno mu było znaleźć słowa idealne, albo przynajmniej dobre na tą sytuację. Owszem, brunet nie raz walczył z nim i chciał go wrobić w kradzież, ale nie mógł nic poradzić na to, że było mu go w pewien specyficzny sposób szkoda i że czuje jakąś więź z nim. Nie potrafił do końca wytłumaczyć, czym jest owa więź, może to dlatego, że w pewnym sensie byli tą samą osobą, ale jednak nie do końca? Albo to po prostu cechy człowieczeństwa, że naturalnie jest nam kogoś żal.
- Na to pytanie nie znajdę już odpowiedzi - kontynuował Dark z trudnością. Wdychał powietrze głębokimi, drżącymi oddechami. Spojrzał na Elevena oczami pełnymi łez, a tamten odwzajemnił spojrzenie pełne współczucia.
- Pamiętasz... - krótka przerwa - jak w momencie, kiedy mnie stworzyłeś, powiedziałem ci, że dzięki spaczeniu ziemi jestem o wiele trwalszy od ciebie?
Eleven powoli pokiwał głową na "tak", a Dark głęboko westchnął. Powoli próbował się uspokoić, zaprzestać płakania, jednak coś tak czuł, że za niedługo i tak się rozklei ponownie, więc nie ma to nawet najmniejszego sensu.
- Kłamałem - powiedział krótko, na co blond włosy chłopak rzucił mu zdziwione spojrzenie. - Jestem taki sam, jak każdy inny klon zrobiony przy pomocy tego przeklętego drzewa! - powiedział głośno. Dark westchnął głęboko, przygotowując się następnych, bardzo dla niego bolesnych słów.
- Eleven... Ja... - powiedział drżącym od emocji głosem. - Ja umieram - dokończył, czując, że już dłużej nie może powstrzymywać się od płaczu. Od strony Elevena doszedł do niego dźwięk gwałtownie wciąganego powietrza. Kiedy Dark spojrzał na blondyna, ten stał kilka kroków bliżej niego. Brunet próbowałam pozbyć się guli w gardle, czując, jak ciepłe łzy spływały po jego policzkach z większym niż wcześniej natężeniem i częstotliwością. I chociaż wycierał je, to osuszane miejsca i tak chwilę później stawały się mokre.
- Czuję, nawet w tej chwili... - nie zbyt długa trwająca przerwa, po której nastąpiło westchnięcie. - Jak moje komórki umierają. Zaraza wypala mnie od środka - powiedział z goryczą w głosie. Niebieskooki patrzył na chłopaka zszokowany i zasmucony; nie mógł uwierzyć w słowa białookiego. Przecież wcześniej wydawał się być całkowicie zdrowy i pełen energii, kiedy był pewien, że to ich ostatnia walka. A teraz? Wrak człow - ...wróć. Wrak klona. Podróbki. Teoretycznego problemu. Ale Eleven tak o nim nie myślał. W jego głowie Dark był człowiekiem. Nawet jeżeli w pewnym sensie będącym nim (a jak wiemy, dwie te same osoby w tym samym czasie i miejscu spowodowałyby rozpierdol całego Wszechświata).
- Niedługo będzie boleć. Bardzo boleć - powiedział z dziwną lekkością brunet, mimo istnych strumieni stworzonych z łez. Ale jak wiecie, u każdego mechanizm obronny przed smutkiem i tragedią działa inaczej - niektórzy wypłakują to, dopóki im się nie polepszy, a inni śmieją się z własnej tragedii, mimo, iż płaczą tak intensywnie, że wokół nich tworzy się kałuża.
- J - ja... - zająknął się Dark, czując niewiarygodną trudność w wypowiedzeniu czegokolwiek. Odchrząknął i próbował kontynuować. - Ja nie chcę, żeby bolało - głos mu się załamywał. Mimo całkowitego wyczerpania i okropnego bólu odczuwalnego w całym ciele, zmusił nogi do postawienia kilku kroków. Za każdym razem, kiedy dotykał nogą ziemi, syknął cicho pod nosem z bólu. Teraz było źle, więc aż bał się, jak bardzo bolesne okażą się kolejne minuty jego kończącej się egzystencji. Stanął naprzeciwko Elevena i zanim blondyn zdążył spostrzec, Dark wcisnął mu w dłonie swoją broń. Ostrze, w kontakcie z dłonią niebieskookiego, zamigotało delikatnym, zimnym, błękitnym światłem, by później jego blask znacznie przygasł. Tak, jakby wiedziało, że "światło" jego właściciela także za niedługo zgaśnie. Brunet cofnął się nieznacznie i spojrzał błagalnym wzrokiem w błękitne oczy blondyna.
- Weź to - powiedział krótko, podczas gdy chłopak w potterówkach przyglądał się broni z zainteresowaniem, szokiem i zmieszaniem.
- Pamiętasz, jak wyciągnąłem cię spod gruzów... Tam, w Dwienkowie? - zapytał, czując kolejne gorzkie łzy pod powiekami. Nie wiedział, że był zdolny do tak intensywnego i długiego płaczu, no ale hej, człowiek uczy się całe życie. Niestety, dla Darka "całe życie" kończyło się właśnie teraz, w tym oto momencie. I chociaż chciałby i wolał, żeby trwało ono dłużej, musiał się pogodzić ze śmiercią. A jeżeli miała już ona nastąpić, to chciał, żeby była szybka i nie aż tak bolesna. Eleven tymczasem milczał. Miał wrażenie, że jeżeli próbowałby powiedzieć cokolwiek, tylko się odezwać, rozpłakałby się jak małe dziecko. Nigdy wcześniej w życiu nie czuł takiej rozpaczy i bezradności; chciał w tej chwili przytulić mocno Darka, pocieszyć go jakkolwiek, powiedzieć, że przecież wszystko będzie dobrze, ale jak dobrze wiemy, to byłoby kłamstwo. A on nie miał sił na oszukiwanie siebie samego.
- Teraz to ty możesz pomóc mi - powiedział trzęsącym się głosem białooki, ponownie podchodząc bliżej w stronę blond chłopaka.
- Proszę, błagam... - powiedział, gdy praktycznie całe jego ciało drgało pod wpływem intensywniejszego płaczu. Oplótł ramiona dłońmi w celu uspokojenia ruchów ciała, lecz to wszystko na marne. - Użyj tej broni... - chwycił dłonie blondyna, trzymające wcześniej należące do niego ostrze i nakierował je na swoją klatkę piersiową, nie zważając na więcej łez zbierających się w jego kącikach oczu. - Zabij mnie. Tutaj. Teraz - powiedział błagalnym tonem.
Jedenastek, natychmiast po usłyszeniu tych słów, cofnął się gwałtownie, uwalniając swoje dłonie z uścisku Darka. Broń bruneta trzymał teraz w jednej ręce.
- CO?! - rzucił brunetowi niedowierzające i zszokowane spojrzenie. Już wcześniej miał pewne drobne podejrzenia, co mógłby chcieć od niego jego klon, ale słowa Darka nadal wywarły wielkie, negatywne wrażenie na Elevenie. - CHYBA CIĘ GŁOWA BOLI!
- Nie możesz mnie zabić podczas walki - powiedział, jakby to była oczywista oczywistość, po czym westchnął głęboko; jego głos drżał niczym pociągnięta przez człowieka struna od gitary. - Ale tutaj? Na mapie? - podszedł o krok bliżej do niebieskookiego, łapiąc go delikatnie za dłoń. Niby nie za mocny gest, a wyrażał tyle desperacji chłopaka.
- Błagam - wydukał cicho klon, patrząc na blondyna z oczami pełnymi łez. Nim chłopak w potterówkach zdążył spostrzec, Dark oplótł rękoma talię chłopaka, a nos wcisnął w zagłębienie nad obojczykiem. Przytulenie. Tak, to chyba to, czego potrzebował. - Boję się... Nie chcę, żeby bolało... - powiedział, zagłuszony przez materiał niebieskiej koszulki, podczas gdy cicho łkał w ramię chłopaka, mocząc łzami materiał. Eleven tymczasem nie miał zielonego pojęcia, co robić. Pierwszy raz w życiu znalazł się w tak dramatycznej sytuacji wiedząc, że nie da rady się niczego zrobić, żeby się z niej wykaraskać. Blondyn postąpił najzwyczajniej na świecie, tak, jak zrobiłby każdy inny człowiek w tejże oto sytuacji: zarzucił ręce na szyję Darka - uważając, by nie zranić go ostrzem trzymanym w prawej ręce - przytulając swojego klona mocniej. Uścisk ten dawał uczucie, jakiego brunetowi brakowało: komfort. Nadzieję, że może coś się jednak da się zrobić. Poczucie, że komuś na nim jednak zależy. Że ktoś go jednak lubi, a może nawet kocha, platonicznie bądź też nie. Niby taki mały gest, a wyrażał więcej, niż tysiąc słów. Eleven także dał upust emocjom, kiedy czuł, jak łzy zbierają się w kącikach jego jasno niebieskich oczu, po chwili leniwie płynąc po bladym policzku chłopaka.
- Już to czuję... A będzie tylko gorzej... - powiedział słabym głosem, na dodatek delikatnie zagłuszonym przez materiał koszulki. - Śmierć jest nieunikniona. Jedyne, na co mamy znikomy wpływ, to w jaki sposób umrzemy - zakończył cichym tonem. Słyszał w głosie Darka jak trudno mu było i mógł w tej chwili powiedzieć, że sam też przeżywa to nie najlepiej, jeżeli chodzi o psychikę. Uspokajającym gestem poruszał wolną dłonią po włosach bruneta, podczas gdy łzy wielkości grochu płynęły powolnie po jego policzku. Ich prędkość powodowała, że Eleven zastanawiał się, czy aby cały świat raptownie się nie zatrzymał, patrząc z trwogą i żalem na tą scenę, składając ciche kondolencje. Mógł także razem z nimi ronić łzy, patrząc na wszystkie spadające płatki śniegu, imitujące zamarznięte łzy.
- Nie chcę odchodzić w cierpieniu - powiedział łamiącym się głosem Dark. Rozluźnił trochę uścisk i odsunął się nieznacznie od Elevena, zabierając ręce z jego talii, a kładąc je na barkach blondyna. - Proszę, spraw, żeby moja śmierć była szybka i prawie bezbolesna - rzekł błagalnym tonem; w jego białych oczach - wyglądających jak szklane, lub porcelanowe, przez te wszystkie łzy - tliła się iskierka nadziei na szybkie zakończenie jego mąk i całego tego cierpienia, które czuł. Jedenastek znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Chociaż nie, nie do końca. Wyjścia były dwa - zabić Darka i uwalniając go od całej tej męczarni, lub okazać się tchórzem, mięczakiem i samolubem, który myśli tylko o swoim sumieniu, kiedy ktoś inny cierpi. Blondyn nie raz przyznawał, że nie jest odważny i chociaż wolałby żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i zasadami... Postanowił wybrać pierwszą opcję. Spojrzał smutno na oczekującego odpowiedzi bruneta. Wziął szybki, urywany wdech, bezskutecznie próbując pozbyć się łez wypływający z jego oczu.
- No... No dobrze... - rzekł z niespotykaną trudnością. Na wargach Darka pojawił się smutny uśmiech, mimo ciągle czynnych i dobrze prosperujących strumyczków na jego policzkach, a w oczach pojawił się pewien dziwny blask.
- Dziękuję, Eleven - powiedział w pewnym sensie wzruszony. Może było to dziwne - bycie wdzięcznym za przyśpieszenie śmierci, ale Dark wolał zginąć szybko, a praktycznie bezboleśnie, niż umierać w katuszach, samemu, z nikim u boku. - Naprawdę, bardzo ci dziękuję - po tych słowach ponownie wtulił się w blondwłosego chłopaka. Niebieskookiego kosztowało dużo, żeby się teraz totalnie nie rozkleić i natychmiast nie zmienić zdania.
- Dziękuję, że dałeś mi choć trochę życia - mówił Dark, z nosem wtulony w zagłębienie szyi Elevena. Chłopak czuł masę ciepłych kropelek spływających po jego obojczyku i delikatnie chłodnej skórze, podczas gdy jego własne łzy tworzyły drobne, mokre plamki na czarnej koszulce bruneta. - Nawet jeśli kończy się ono tak szybko - ucichł na chwilę, a jedynym dźwiękiem, jaki można było słyszeć, to ciche pochlipywanie tamtej dwójki i szum delikatnego, jednakże chłodnego wiatru.
- Nie zapominaj o mnie - powiedział zagłuszony Dark. Jego głos miał niewiarygodnie spokojną barwę i to jeszcze bardziej przerażało Elevena; to że białooki się już po prostu poddał, godząc się ze swoją śmiercią.
- Chciałbym zostawić tu jakiś ślad - kontynuował, oplatając talię blondyna trochę mocniej, wiedząc, że to pewnie ich ostatnie spotkanie. Chciał więc, żeby chłopak w potterówkach pamiętał je oraz, rzecz jasna, jego jak najlepiej. - Nawet jeśli to tylko ślad w twoich wspomnieniach - w jego głosie można było usłyszeć jak minimalnie się uśmiecha, mimo, że jest to uśmiech przez łzy, pełen bólu i smutku. Oczy jego nadal roniły łzy, jednakże było ich mniej, ponieważ powoli się uspokajał i przygotowywał na to, co ma nadejść. Eleven tymczasem był w kompletnie innym stanie psychicznym. Próbował powstrzymać się od rzewnego płaczu, co jednak przychodziło mu z trudnością. Mimo głębokich oddechów, nie potrafił powstrzymać się od cichego łkania w ramię swojego sobowtóra.
- Jestem... Jestem gotów - rzekł cicho Dark, opierając brodę na ramieniu blondyna, a Eleven doskonale wiedział, co zrobić. Uniósł niezbyt wysoko ostrze bruneta, chociaż prawa kończyna wydawała mu się ważyć z tonę i wycelował czubek broni w tylną stronę swojego klona. Jednym, błyskawicznym ruchem wbił ostrze w plecy Darka, czując jak chłopak drgnął niekontrolowanie. Z kącika jego ust wyciekła strużka pewnej czarnej cieczy, która mogła być po prostu czymś w rodzaju krwi.
- Dziękuję - wyszeptał słabo, uśmiechając się. Blondyn czuł, jak uścisk bruneta rozluźnia się. Później nie czuł już nic. Cała materialna oznaka istnienia Darka po prostu zniknęła, niczym zły sen, a jego ostrze zmieniło się w proch, zdmuchnięty z jego bladych dłoni przez wiatr.
- Nie zapomnę - powiedział cicho Eleven, a w jego głosie można było słyszeć niewyobrażalny ból. Spod przymkniętych powiek strumykami ciekły gorzkie łzy, kapiąc na ziemię i rozpuszczając śnieg w tamtym miejscu. Aż nagle wszystkie bariery przełamały się, gdy chłopak padł kolanami na ziemię, zakrywając twarz dłońmi i szlochając cicho. Całym jego ciałem coś poruszało, kiedy praktycznie zanosił się płaczem. Nie mógł już dłużej trzymać tego wszystkiego w sobie. Musiał się po prostu wypłakać. Czas teraz nie miał znaczenia. Miał potrzebę uspokojenia się i wyładowania tych wszystkich emocji. Łzy przeciekały między jego palcami, płynąc wolno po dłoni, przedramieniu i zatrzymując się na łokciu, z którego kapały na spodnie chłopaka. Po dłuższej chwili poczuł czyiś chłodny i mokry nos dotykający delikatnie jego ramienia. Odłożył dłonie od twarzy i zamazanym przez łzy wzrokiem spojrzał w bok, na właściciela noska. Indiana, ponieważ to był takowe zwierzątko, które dotknęło Elevena, spojrzał na niego swoimi wielkimi, psimi oczami, po czym skierował wzrok na coś przed nim. Blond włosy chłopak bez słowa spojrzał niechętnie w tą samą stronę, co pies i zdziwił się. Nie tak daleko przed nim, na ziemi leżał niewielki, migoczący punkcik. Wyglądał podobnie do czegoś co już wcześniej widział niebieskooki - ludzka dusza. Ta rzecz jednakże różniła się trochę od wcześniej widzianych dusz. Zamiast emanowania białym światłem, było ono praktycznie koloru czarnego. Oczy Elevena otworzył się szerzej i natychmiast podniósł się z ziemi, praktycznie podbiegając do punktu. Nie chciał robić sobie zbędnych nadziei, ale nic nie mógł na to poradzić, że nadal wierzył w szczęśliwe zakończenie. Uklęknął prędko i delikatnie wziął coś na wzór duszy w swoje dłonie. Już wcześniej czuł uczucie podobne do tego, które towarzyszyło mu teraz. Wtedy, kiedy pierwszy raz wziął w dłonie duszę ludzką.
- Czy to... Dusza Darka? - zapytał sam siebie, przenosząc duszę na lewą dłoń, a prawą wycierając pozostałości łez na policzkach. Powoli wstał, patrząc przez pewien czas na świecący ciemnym blaskiem punkcik. Przymknął oczy, a gdy je otworzyła, na jego twarzy pojawił się wyraz pełen nadziei i determinacji. Zamknął dłoń trzymającą duszę, tym samym chowając ją do ekwipunku. Teraz, od tej chwili, postawił sobie dwa cele, które zamierzał zrealizować za wszelką cenę: wygrać Kroniki i odzyskać Darka. I nie spocznie, póki nie dopnie swego.
***
Dark powoli otworzył oczy. Miał wrażenie, że jego powieki są niczym z ołowiu, a pulsujący ból głowy jeszcze bardziej potęgował chęć zamknięcia oczu i powrócenia do snu - oczywiście nie wiecznego. Przekręcił się na bok, a gdy ręką przyjechał po materiale kołdry, na której leżał, stwierdził, że jest bardzo przyjemna w dotyku i miękka. Czekaj chwilę... Otworzył szerzej oczy i natychmiast usiadł na miękkim łóżku, którego materac poruszył się przez jego nagłe zerwanie się. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Był to czyiś niewielki, przytulnie urządzony pokój - biurko stojące przy ścianie, a na nim znajdował się komputer, monitor, klawiatura, myszka i mikrofon; na środku pokoju, na podłodze leżał puchaty, sporych rozmiarów dywan o ciemnym kolorze; pomalowane na ciemny kolor ściany dodawały pokojowi przytulności; łóżko, które zdołałoby pomieścić dwie osoby, stojące w rogu pokoju... Gdzie on do cholery jasnej był? Jeżeli tak wyglądało życie po śmierci - w jego przypadku Piekło - to musiał przyznać, że dupy nie urywało. Spodziewał się jakiegoś Szatana z widłami w łapie, kotłów ze smołą, czy chociażby wszechobecnych lamentów męczenników. Huh, czyli jednak miał racje, religijne Piekło nie istnieje. Szach - mat, chrześcijanie. Zauważył stojącą obok łóżka szafkę nocną, a na niej szklankę z wodą. Gdy jego ból głowy powoli przemijał, sięgnął w stronę naczynia, biorące je w dłonie. Zbliżył szklankę do ust i upił trochę wody; dopóki tego nie zrobił nie zdawał sobie sprawy z tego, jak spragniony był. Poprawił spadające mu z nosa okulary i usiadł wygodniej na łóżku. W czasie, w którym brunet zastanawiał się, o co w tym wszystkich chodzi i co zrobić w tej sytuacji, przez jedyne drzwi w pokoju wszedł ktoś. Dark od razu skierował na tą osobę wzrok i rozpoznając ją, otworzył oczy szerzej, dziwiąc się niemiłosiernie. Druga osoba, która wkroczyła do pokoju, uśmiechnęła się szeroko i, co najważniejsze, szczerze do chłopaka.
- O, w końcu się obudziłeś - powiedział tak dobrze znany brunetowi blondyn. Dark obserwował uważnie każdy ruch Elevena, a kiedy ten usiadł na brzegu łóżka, białooki odsunął się trochę niczym spłoszone zwierzę, by później - gdy zobaczył pytające spojrzenie niebieskookiego - wrócić na wcześniejsze miejsce.
- Eleven? - spytał niepewnie. Przyjrzał się szczegółowo chłopakowi siedzącemu nieopodal niego. Wszystko było takie same jak tego feralnego dnia, kiedy po raz ostatni mieli szansę się spotkać. Czy w takim razie...? Dark złapał chłopaka za ramię - Ty też zginąłeś? Jak? - zapytał zaskoczony.
- Co? - Eleven posłał mu zdziwione spojrzenie i przez dłuższy czas patrzył na niego z typowym "Co do kurwy" wymalowanym na twarzy, gdy w końcu przypomniał sobie ze smutkiem, w jakich okolicznościach ostatnim razem się widzieli. Potrząsnął szybko głową na znak "Nie". - Nie, nie jestem martwy, zresztą ty też nie - zakończył z uśmiechem. Chłopak w okularach z kwadratowymi oprawkami patrzył zszokowany na niebieskookiego, niedowierzając jego słowom. Powoli próbował ułożyć sobie wszystko w głowie, ale w jego umyśle panował teraz taki rozpierdol, że nie dał rady.
- A - ale jak? W jaki sposób? - zadał pytanie puszczając ramię blondyna i gestykulując żywo rękoma. Chłopak w potterówkach zaśmiał się cicho, pod nosem na widok miny Darka i tego, jak mało rozumiał z tego, co się dzieje.
- To długa historia, długo by gadać. Najważniejsze jest to, że z powrotem witamy wśród żywych - rzekł Eleven, uśmiechając się promiennie do bruneta. Od dłuższego czasu nie czuł się tak szczęśliwy. Tymczasem Dark powoli przyswajał wszystkie informacje, próbując uporządkować mętlik w jego głowie.
- A Kroniki, Liga Herosów? - dopytywał. Blond włosy chłopak jedynie wskazał głową w stronę komputera, a gdy i wzrok bruneta powędrował w tamtą stronę, jego powieki powędrowały jeszcze wyżej.
- Czyli że my jesteśmy-
- Yup. W wymiarze z którego oryginalnie jestem - przerwał mu i jednocześnie dokończył Eleven. Dark patrzył na niego głęboko zszokowany, nie dowierzając słowom chłopaka w potterówkach i własnemu szczęściu. Właśnie otrzymał drugą szansę od losu, być może na normalne życie i funkcjonowanie jak normalny człowiek - w takiej sytuacji każdemu zabrakłoby słów. Na dłuższy czas zapadła cisza, podczas której Dark próbował zebrać myśli do kupy.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć... - powiedział poruszony
- To nie mów nic - powiedział prosto blondyn, wzruszając ramionami i śmiejąc się cicho. Wszystko to wydawało się Darkowi tak nierealistyczne, jak jakiś sen, z którego miałby się zaraz wybudzić. Niespodziewanie zarzucił ręce na długą szyję Elevena i przyciągnął go do siebie, zamykając go w mocnym uścisku.
- Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję, za wszystko - powiedział tak szybko, że niebieskooki chłopak ledwo zrozumiał i wychwycił wszystkie słowa. Po chwili chłopak w kwadratowych okularach poczuł, jak całe ciało blondyna zadrżało pod wpływem śmiechu, a ręce Elevena oplotły jego talię, przytulając bruneta.
- Hej, stary, spokojnie, nie rozczulaj mi się tu - powiedział rozbawionym tonem chłopak w potterówkach, a po krótkim namyśle dodał ze śmiechem: - Boże, jakie to gejowskie... - mówiąc to uderzył się otwartą dłonią w czoło na znak przysłowiowego "facepalma". W tej chwili Dark także się śmiał. Bo dlaczego nie miałby? Żył; był przepełniony szczęściem, którego nigdy nie spodziewał się zaznać; miał kogoś, komu na nim zależało i vice versa. Uśmiechał się szczerze i szeroko, i nawet jeżeli nadal nie do końca mógł uwierzyć w to, co się stało, nie przeszkadzało mu to odczuwaniu szczęścia i przyjemności z tych wydarzeń. Wypuścił Elevena z uścisku i zanim dłonie blondyna całkowicie zniknęły z bioder bruneta, Dark wziął twarz niebieskookiego w swoje dłonie i niespodziewanie złączył ich usta w nagłym, nie za długim, aczkolwiek słodkim i satysfakcjonującym pocałunku. Policzki Elevena natychmiast zmieniły barwę na intensywnie czerwoną, a brunet sam też czuł, jak skóra w okolicy kości policzkowych zaczyna go delikatnie piec, co w rezultacie dało ciemniejszy odcień koloru jego skóry pokrywający policzki. Kiedy Dark odsunął się od chłopaka w potterówkach, ten patrzył na niego zdziwionym i cholernie zaskoczonym wzrokiem, z lekko otwartymi ustami.
- N - no tego to się nie spodziewałem - powiedział, poprawiając okulary. Białooki zaśmiał się krótko, widząc, jak słodko wyglądał zaskoczony i zarumieniony Eleven. Dark patrzył na niego, a w jego oczach można było zobaczyć pewien zadziorny błysk; uśmiechał się zadowolony z siebie. Po chwili na ustach blondyna także pojawił się delikatny, nieśmiały uśmiech.
- Cholera, nie wiedziałem, że tak dobrze całuję - rzucił krótko niebieskooki, na co oboje zareagowali śmiechem. Tak, to zdecydowanie początek przepięknej, chociaż dziwnej i nietypowej, relacji...
Autor: EvilAngel
Grałem w Kroniki. Gra świetna, ale te scenę zapamiętałem trochę inaczej. Nie oceniam treści opowiadania , ale wykonanie bardzo dobre. I chyba jeszcze raz przejrzę sobie pliki gry, tak na wszelki wypadek... Wyszło ci naprawdę fajnie.
OdpowiedzUsuńBo tak, owszem, scena była inna, jednakże na potrzeby opowiadania trochę ją zmieniłam. To coś w rodzaju alternatywnej linii czasowej/alternatywnego uniwersum. I dziękuję bardzo. :)
UsuńOMG! Kocham kroniki i ship Eleven x Dark Eleven. Chę wincyjjjjj! *^*
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze ci się podoba. ^^
UsuńTo było piękne :')
UsuńZ jednej strony to poszło za daleko i mam takie "jakie zło" zaś z drugiej mówię sobie "uwielbiam tego człowieka" xD
OdpowiedzUsuńCóż, chyba taki urok mojego pisania. XD
UsuńOkej, czyli nie ważne na jaką stronę wejdę, i tak spotkam "FUCK MY LIVE"... Moje życie jest pinkne!(błędy zamierzone)
OdpowiedzUsuń*He is filled by happienes (and shitty vena)*
Ale mimo wszystko bardzo miło patrzeć jak Dark jest szczęśliwy, (w końcu to moja ulubiona postać z kronik) ale...jednocześnie czuje ból, że jeszcze nie przeszedłem kronik. (A teraz bardziej do tematu) NAPRAWDĘ dobrze napisane. Szczegulnie reakcje Elevena( Jakby on sam tam był, we własnej osobie)-PURFEKT (błędy jeszcze raz zamierzone).Oby tak dalej!
UsuńAww, dziękuję. ^^ Nie martw się, też nie grałam w Kroniki, chociaż mam zamiar.
UsuńJeju jakie to słodkie <3
OdpowiedzUsuńGrałam w Kroniki ale to... to było... po prostu wow. Kawał dobrej pracy i szczerze bardzo fajnie się to czyta. Jak zaczęłam... nie mogłam przestać.
~ Nikolciaczek
Dziękuję bardzo. ^^
UsuńBędzie kontynuacja? To naprawdę zajebiste! 💙💙
OdpowiedzUsuńRaczej nie, bo jest to One Shot, w przyszłości mam jeszcze zamiar napisać coś z tego shipu. ^^ A, no i dziękuję. <3
UsuńCZEMU takiej opcji nie ma w oryginalnej grze! Skorzystałaby ( nie koniecznie by spełnić ship , ale ,żeby ocalić Darka )
OdpowiedzUsuńErkaaes to zuy człowiek jest po prostu.
UsuńWłaśnie umarłam. Tak dawno nie czytałam czegoś przy czym miałabym uśmiech i jednocześnie smutek na twarzy Przyjemna wersja, dobry ship. Autor się wykazał. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa. ^^
UsuńKocham to
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć. <3
Usuń