Jeżeli spodziewałaś się opowiadania z rodzaju „Ty x Postać”, to się grubo przeliczyłaś. Muszę cię rozczarować, ale jedyne shipy, jakie będą tu występować, to te, które „Ty” lubisz i masz zamiar pomóc w ich realizacji (spodziewajcie się EddMatt i TomTord).
Autor: EvilAngel
Spis treści:
Uwaga, waza leci!
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka (obecnie czytany)
Wesołe miasteczko
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka (obecnie czytany)
Wesołe miasteczko
Obudziłaś się dziś dość wcześnie, biorąc pod uwagę, że nie miałaś żadnych zajęć ani pracy. Tak, piątek był pięknym, całym wolnym dniem. Oczywiście byłaś gotowa w razie wypadku pojechać do księgarni i pomóc w czymś, ale tak poza tym miałam wolne. Widziałaś godzinę 7:54 na zegarku. Jak dobrze pamiętałaś z poprzedniego dnia, za jakieś 6 minut powinien zadzwonić budzik Torda i nie mogłaś przepuścić okazji zobaczenia jego reakcji. Przeciągnęłaś się leniwie, leżąc w łóżku i uśmiechnęłaś się do siebie. Wstałaś, poszłaś do łazienki w celu zrobienia porannych czynności i widziałaś, jak Ringo, który nawiasem mówiąc siedział u ciebie całą noc, podreptał na swoich szarych łapkach za tobą. Jednakże kiedy tylko spadła na niego kropla wody, wycofał się w najdalszy kąt łazienki najszybciej jak potrafił i zaczął drapać pazurami o drzwi. Chwilę później, wychodząc z łazienki i tym samym wypuszczając kota, kiedy chciałaś wrócić do pokoju i się ubrać, słyszałaś donośne "KURWAAAAA!" z charakterystycznym norweskim akcentem. "Oho, zaczęło się" pomyślałaś i pobiegłaś do pokoju. Narzuciłaś na siebie szybko ubrania, w których skład wchodziła biała koszulka na ramiączka oraz dresowe spodnie i skierowałaś się do salonu. Zastałaś tam Edda, siedzącego na kanapie i Matta, siedzącego na stołku przy wysepce kuchennej. Oboje patrzyli zdziwieni na Torda, który wzrokiem mógłby ciskać pioruny. Wpadł do pokoju minutę przed tobą i nie wyglądało na to, żeby zawracał sobie głowę ubraniem się, więc stał tylko w bordowej koszulce i bieliźnie.
- Kto do chuja pana pomyślał, że to będzie kurwa zabawne?! – powiedział wściekły, patrząc na chłopaków. Zachichotałaś cicho pod nosem i wtedy zauważył też ciebie.
- Widzę, że Słoneczko Cukiereczek się wyspało – powiedziałaś słodkim głosikiem i z uśmiechem satysfakcji.
- To ty to zrobiłaś – powiedział, idąc powoli w twoją stronę, z palcem oskarżycielsko wycelowanym w ciebie. Zatrzymał się jednak gdy usłyszeliście głośne „JA PIERDOLĘ!” dochodzące z pierwszego piętra domu i rozlegające się dźwięki pośpiesznych kroków. I tak oto w tej chwili do salonu wpadł Tom, stający w pełnej chwale w stroju pokojówki, na głowie mając opaskę z uszami. Na szyi miał ładną obróżkę z napisem „Tommie”, a na odwrocie „Własność Torda”. Nastąpiła chwila ciszy, po której nastąpił wybuch śmiechu ze strony wielbiciela coli i rudowłosego narcyza. Ty opanowałaś śmiech, a Tord patrzył się tępo na Toma z szeroko otwartymi oczami i ustami. Wyglądał, jakby miał zaraz dostać krwotoku z nosa albo zemdleć. Ewentualnie i jedno i drugie.
- Komu się kurwa zebrało na śmieszki?! – spytał Tom, zdenerwowany. Dopadł do Torda i złapał brutalnie za jego koszulkę.
- To twoja wina, prawda, ty norweski kurwiu?! – zapytał wściekły czarnooki, jednak z ust Torda nie wyrwał się żaden dźwięk. Odciągnęłaś Toma od Norwega najszybciej jak potrafiłaś.
- Nie, to nie jego wina. To ja to zrobiłam – powiedziałaś, stając przed Tomem i skutecznie chroniąc Torda od jakiegokolwiek ciosu, który mógłby dostać. Tom spojrzał się na ciebie zszokowany.
- Za co?! – powiedział, jednak jego wcześniejszą złość nadal można było usłyszeć w głosie.
- A kto mi ostatnim razem wsypał puder dla niemowląt do suszarki?! – odpowiedziałaś pytaniem na pytanie. Brytyjczyk już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknął. Ty popatrzyłaś na niego z uśmiechem i triumfem w oczach.
- Dobrze zagrane, muszę przyznać – powiedział, zaplatając ręce na klatce piersiowej i kiwając powoli głową z uznaniem.
- Nieźle się prezentujesz w tym stroju, świadku Jehowy – usłyszałaś komentarz za sobą. Oczywiście, Tord nie mógł siedzieć długo z zamkniętą buzią w takiej sytuacji. Policzki Toma przybrały delikatną różową barwę w wyniku tej uwagi.
- Komuchu, to, że to nie ty to zrobiłeś, nie oznacza, że nie mogę ci jeszcze czegoś zrobić – powiedział, co brzmiało jak dość poważna groźba. Usłyszałaś, jak śmiechy z kanapy i kuchni ucichły i dobiegł do ciebie dźwięk głosu Edda oraz słowa, na które czekałaś.
- Tom? Czy ty masz też na sobie stringi? – spytał rozbawiony szatyn. Oczy Toma otworzyła się jeszcze szerzej i szybko odwrócił się, patrząc na swoje pośladki pod kusą spódniczką uniformu francuskiej pokojówki. Odwrócił się z powrotem w twoją stronę z oburzeniem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzy oraz z czerwonymi jak bluza Torda policzkami.
- Nawet tam się dobrałaś?! – spytał patrząc na ciebie zszokowany.
- Mówiłam ci, że zemsta będzie słodka – powiedziałaś ze stoickim spokojem i uśmiechem na wargach.
- Dla ciebie nie ma żadnych świętości, kobieto! – krzyknął w twoją stronę. Waszą dyskusję przerwał głośny dźwięk upadku, który rozległ się za Tomem. Wszyscy zwrócili swoją uwagę w tamtą stronę, widząc nieprzytomnego Torda, leżącego płasko na dywanie w salonie. Kiedy podeszłaś bliżej i przykucnęłaś, zobaczyłaś też drobną strużkę krwi lejącą się z nosa.
- Okay, ja myślałam, że to tylko możliwe w anime i mangach, ale jak widać myliłam się – powiedziałaś, kucając i potrząsając delikatnie jego ramieniem. Przez chwilę patrzyłaś na jego unoszącą się i upadającą klatkę piersiową, po czym wstałaś. Zastanawiałaś się jakim cudem znalazł się za Tomem, chociaż stał za tobą. Najwyraźniej jak ty i Tom się kłóciliście, on chciał się przekonać, czy to o stringach to prawda, czy nie. I oto co go spotkało za jego ciekawość. Westchnęłaś. „Ciekawość kotka zabiła”.
- Tom, zawlecz tu swoją ubraną w koronki dupeczkę i mi pomóż – powiedziałaś, podnosząc Torda za ramiona. Tom warknął coś cicho pod nosem, ale pomógł ci, biorąc go na ręce ślubnym stylem. To była najbardziej irracjonalna rzecz, jaką widziałaś w całym swoim życiu. Chłopak wysoki na prawie metr osiemdziesiąt w stroju pokojówki z kocimi uszami niesie na rękach nieprzytomnego chłopaka około metr sześćdziesiąt pięć, smugi krwi spływają z jego nosa. Kiedy dotarliście do pokoju Torda, Tom położył chłopaka na jego łóżku i już wychodził z niego, ale zatrzymałaś go na chwilę.
- Ani mi się waż wyrzucić ten strój. Nie po to wydawałam na niego pieniądze, żeby wylądował teraz w koszu! – powiedziałaś, a Tom tylko wymruczał pod nosem jakąś odpowiedź. Kiedy wyszedł z pokoju, rzuciłaś jeszcze – Jak już jesteś tą pokojówką, to chociaż przynieś wilgotny, mały ręcznik i szklankę wody!
Sprawdziłaś jeszcze raz, czy oddycha i sprawdziłaś też, czy puls nie jest nierównomierny. Na szczęście wszystko było w normie, więc nie było powodów do paniki. Po jakiś dziesięciu minutach Tom przyniósł ci to, o co go prosiłaś, przy okazji oddając ci strój, który zdążył już zdjąć. Szklankę wody postawiłaś na szafce koło łóżka, w razie gdyby chłopak się obudził, okryłaś go kołdrą, a mokrym ręcznikiem wytarłaś krew z jego twarzy. Dwadzieścia minut twojego siedzenia, czekania i czytania porno książeczek Torda (bo w innym razie zanudziłabyś się na śmierć). Podczas tych dwudziestu minut słyszałaś też dźwięki wydobywające się z ust chłopaka, które idealnie wpasowały się twoją lekturę. Słyszałaś jak przez sen cicho pojękiwał i mówił imię Toma jakby z jakąś nabożną czcią, a jego policzki nabrały różowej barwy. Twoje usta ułożyły się w pół uśmiech i gdybyś była wredniejsza, niż jesteś, to pewnie wykorzystałabyś to jako hak na niego. Jednak nie jesteś aż taką suką. Tylko mu o tym powiesz i będziesz się śmiać z jego reakcji, co zachowasz dla siebie i nikomu innemu o tym nie powiesz. Podczas twoich rozmyślań, Tord otworzył swoje oczy w kolorze zimnej stali i powoli zaczął odzyskiwać przytomność.
- O, Śpiąca Królewna się w końcu obudziła - powiedziałaś, odkładając swoją lekturę na szafeczkę i podając Tordowi szklankę z wodą. Podziękował ci i wziął łyka napoju.
- Co się stało? - spytał, łapiąc się za tył swojej głowy. Jego włosy wraz z jego "rogami" były w nieładzie.
- Nie pamiętasz? Zobaczyłeś Toma w stroju francuskiej pokojówki, i to na dodatek w stringach, i trochę ci się straciło przytomność - powiedziałaś, po czym z uśmieszkiem dodałaś. - Dostałeś krwotoku z nosa jak te postacie w anime. Ale za to jakie sny miałeś... - usiadł natychmiast i spojrzał na ciebie zarazem przestraszony i zawstydzony. Ty tym czasem ciągnęłaś dalej. - Tak jęczałeś, jak dziewica przy swoim pierwszym orgazmie, a imię Toma mówiłeś, jakby to była modlitwa - z dziwną, złośliwą satysfakcją patrzyłaś, jak cały czerwony na buzi, chowa twarz w ramiona oparte na kolonach. Przysiadłaś się bliżej i poklepałaś go po ramieniu.
- Nikomu nie powiem, obiecuję - powiedziałaś, a kiedy spojrzał na ciebie tylko jednym okiem, kontynuowałaś - Czyli wczoraj rano miałam rację, prawda?
- Tak - wymamrotał, ponownie chowając głowę w ramionach. Popatrzyłaś na niego łagodnie.
- Więc jak to jest? – spytałaś. Oparł głowę na rękach i popatrzył na ciebie, później kierując wzrok na jedną ze ścian. Zapadła cisza. Trwała z jakieś dobre pięć minut, podczas której rozważałaś, czy nie wstać i po prostu wyjść.
- Nie mam pojęcia – rzucił nagle, przez co wyciągnął cię z zamyślenia. Twój wzrok powędrował w jego stronę, a Tord kontynuował – Raz chciałbym go zwyzywać od najgorszych, tylko po to, żeby później siedzieć i szeptać mu słodkie słówka – położył się płasko na łóżku i rzucił bezradnie ręce po swoich bokach. – Czasami chciałbym mu tak bardzo mocno przypieprzyć, żeby tylko później obdarować całą jego twarz pocałunkami. W tym samym czasie nienawidzę go, a zarazem chcę zarzucić mu ręce na szyję i chcę, żeby mnie mocno przytulił. Chciałbym siedzieć do późnych godzin nocnych i oglądać z nim jakieś filmy, kiedy oboje leżelibyśmy przytuleni pod kocem. Jest takim cholernym dupkiem, ale... – tu się zatrzymał i wahał się, co powiedzieć. Po głębokim oddechu i chwili rozmyślania dokończył swoją myśl - …ale go kocham.
Patrzyłaś na niego wniebowzięta. Nie wiedziałaś, że Tord jest zdolny do takiego wyrażania swoich uczuć. Nie wiedziałaś, czy to dlatego, ze jesteś kobietą, czy dlatego, że ich przyjaciółką, ale chłopaki potrafili się przed tobą otworzyć i pokazać ze strony, z której ich nie znałaś. Miałaś taką wielką ochotę zrobić jedno wielkie „awwww”, zanieść go do Toma i kazać mu powtórzyć jego własne słowa. Oparłaś brodę na swoich dłoniach i zaczęłaś cicho nucić, patrząc na Torda.
- Sometimes I hate every, single, stupid word you said, sometimes I wanna slap you in your whole face – przypomniałaś sobie fragment piosenki P!nk, który tak bardzo pasował do tej sytuacji. Podczas gdy ty przechodziłaś do kolejnych zwrotek piosenki i śpiewałaś te, które pamiętałaś, Tord słuchał cię i przyglądał ci się uważnie. Na jego ustach powoli pojawiał się uśmiech i zaczął kiwać delikatnie głową w rytm piosenki. Czasami, gdy znał tekst to podśpiewywał z tobą.
- Dobra, to tyle, koncert skończony – powiedziałaś, kończąc śpiewanie z uśmiechem, wstałaś i poszłaś w stronę drzwi, chwytając za klamkę. – Połóż się jeszcze, zdrzemnij, czy coś. Przemyśl sobie wszystko, w razie czego, wiesz, gdzie mnie szukać – już chciałaś wyjść, ale Tord zatrzymał cię na chwilę.
- Czekaj – powiedział wstając pospiesznie z łóżka i kładąc ci dłoń na ramieniu. – Obiecasz, że nie będziesz rozmawiać na ten temat z Tomem? – spytał, zakłopotany. Uśmiechnęłaś się ciepło.
- Obiecuję – oczywiście skłamałaś. Nie lubiłaś kłamać, jednak to był wyższy cel, a jak to mówią – „cel uświęca środki”. Pożegnałaś chłopaka i wyszłaś z jego pokoju, natychmiast kierując się do pokoju Toma. Zapukałaś cicho. Kiedy otrzymałaś cichą zgodę zza drzwi, weszłaś do pokoju.
- Hej Tom – przywitałaś chłopaka. Tom siedział na łóżku, majstrując coś przy swojej biednej, połamanej gitarze. Naprawdę zastanawiałaś się, dlaczego jeszcze nie wymienił jej na nowy model.
- Cześć, co tam z Tordem? – spytał, stroiwszy gitarę.
- A odkąd ty się Tordem interesujesz? Myślałam, że go nie lubisz – powiedziałaś, opierając się o drzwi od pokoju. Zauważyłaś drobne wypieki na twarzy chłopaka i uśmiechnęłaś się.
- No bo tak jest, tylko że jak tak pieprznął mocno w podłogę, to miałem nadzieję, że chociaż sobie ten swój głupi ryj rozwalił… - powiedział tak teoretycznie na odczepnego.
- Nie, na szczęście nie – powiedziałaś, podkreślając słowa „na szczęście”. – Gdyby sobie zrobił coś poważniejszego, to byłby większy problem.
Po twoich słowach zapadła trochę niezręczna cisza, którą postanowiłaś przerwać tematem, który nurtował cię, jak tylko weszłaś do pokoju chłopaka.
- Umm, Tom? Dlaczego nadal masz tą zniszczoną gitarę? – powiedziałaś, wskazując palcem na gitarę basową w rękach Toma. Chłopak jakby w akcie obrony, przytulił ją do siebie bliżej.
- Po pierwsze, to jest Susan, a po drugie – ponieważ ta gitara ma dla mnie wartość sentymentalną – powiedział, kładąc ją obok siebie. – A poza tym – tych cacuszek już nie produkują, podobno słabo się sprzedawały, czy coś i na świecie jest tylko kilkaset takich – powiedział wzruszając ramionami. Kiedy przyswoiłaś informacje, powoli zaczęłaś łączyć wątki, a na twoje usta znów wpłynął delikatny uśmiech.
- A co by było, gdyby ktoś ci dał taką samą gitarę? – spytałaś, zaciekawiona tematem.
- Cóż, ponieważ to jest niemożliwe, mogę stwierdzić, że poślubiłbym tą osobą – zaśmiał się pod nosem, a ty razem z nim.
- Tak w ogóle, to ładny sobie koncert urządziłaś z Tordem – powiedział po krótkiej chwili przerwy.
- Słyszałeś nas? – zdziwiłaś się.
- Oczywiście, że tak. Te ściany nie są ani pancerne, ani za bardzo dźwiękoszczelne – dla podkreślenia zastukał palcem w ścianę, by po chwili rozległo się ciche „Puknąć to ja cię mogę” Torda, pochodzące z drugiej strony ściany. Zaśmiałaś się widząc rozdrażnionego Toma, klnącego pod nosem, jednakże jego zaczerwienione policzki mówiły też o drobnym zawstydzeniu.
- Dobra, to ja nie będę ci przeszkadzać – powiedziałaś i wyszłaś z pokoju słysząc pożegnanie od Toma.
Sama nie wiedziałaś, czemu, ale po wyjściu z pokoju trzymałaś jeszcze przez jakiś czas dłoń na klamce. Dopiero kiedy zorientowałaś się, że to robisz, zabrałaś rękę i, pogrążona w myślach, powoli zaczęłaś się kierować do salonu. Reasumując, sytuacja przedstawiała się tak: dwóch twoich przyjaciół skrycie się w sobie podkochuje, trzeci przyjaciel kocha i jednocześnie nie lubi się z czwartym przyjacielem, a ten czwarty teoretycznie nie lubi trzeciego, ale jesteś pewna, że jest to jednak coś więcej. "Huh. Gdybym dostawała jednego funta za każdym razem, kiedy mieszam się w sprawy sercowe, byłabym obrzydliwie bogata..." pomyślałaś. Zanim się spostrzegłaś, stałaś przy schodach prowadzących na parter domu. Zeszłaś po nich szybko i weszłaś do salonu. Wchodząc do pokoju, zobaczyłaś, jak Matt i Edd oglądali razem film, siedząc na kanapie przytuleni. Uśmiechnęłaś się i cicho, na palcach, zaszłaś ich od tyłu, kładąc delikatnie ręce na oparcie kanapy.
- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkadzam - powiedziałam, na co ta dwójka podskoczyła ze strachu na kanapie. Natychmiast się też od siebie cofnęli, z rumieńcami na policzkach.
- Nie, nie, nie, nie przeszkadzajcie sobie, tylko dlatego, że ja tu jestem - powiedziałaś. Widząc, że Edd próbował wydukać jakieś wyjaśnienia (co mu nie do końca wychodziło), przerwałaś chłopakowi. - Wiecie, jak wy uroczo razem wyglądacie?
Podczas gdy Matt tylko się zaśmiał, delikatnie zawstydzony, Edd schował twarz w dłonie i dodatkowo naciągnął na głową kaptur.
- Czemu to powiedziałaś? - mniej więcej tyle udało ci się wyłapać ze stłumiony słów wielbiciela coli. Kiedy już podnosiłaś palec i zaczęłaś się przygotowywać do wygłoszenia przemowy, z pierwszego piętra waszej posiadłości dotarł do was bardzo męski i donośny krzyk. Po kilku sekundach w progach salonu pojawił się Tom.
- GDZIE JEST WODA ŚWIĘCONA?! - spytał szybko.
- A po co ci woda święcona? - spytałaś, zdziwiona niemiłosiernie. Rozumiesz trzymać wiele rzeczy w domu, ale wodę święconą?
- Z tyłu domu - odpowiedział Edd ze stoickim spokojem. Pomimo, że jego twarz nie była już zasłonięta dłońmi, to nadal nosił kaptur, który zabawnie zasłaniał mu oczy. Tom tymczasem wybiegł z domu jak najszybciej potrafił, by po chwili wrócić do domu z wiadrem pełnym wody święconej i biec, aż się za nim kurzyło, na pierwsze piętro. Po jakiś niecałych dwóch minutach słyszeliście wiązanki w języku angielskim, jak i norweskim. Od razu domyśliłaś się, po co Tomowi było to wiadro z wodą. Pomyślałam, że gdybyś nauczyła Torda przeklinać w języku polskim, to te wiązanki byłyby jeszcze „piękniejsze”. Twoje rozważania zostały przerwane kiedy dołączył do was bardzo zadowolony z siebie Tom, z uśmiechem głębokiej satysfakcji na twarzy i bardzo, delikatnie mówiąc, wkurwiony i mokry Tord. Jego „rogi” opadały mu na oczy, kompletnie je zasłaniając, a przemoczone ubrania wisiały na nim jak na manekinie. Wiedziałaś, jak bardzo nie na miejscu było śmianie się z niego w tej sytuacji, ale nie mogłaś nic na to poradzić i roześmiałaś się.
- Zapłacisz mi za to, ty pieprzony świadku Jehowy – wysyczał Tord, wskazując na Toma palcem wskazującym. Tom tylko zaśmiał się krótko i cicho pod nosem, podczas gdy Tord powędrował do łazienki na parterze. Nie ważne, że mieli łazienkę całą tylko dla siebie na pierwszym parterze, musiał iść do tej, która była uważana za twoją. Mogłaś go jednak zrozumieć, gdybyś sama była oblana wodą święconą, to chciałabyś jak najszybciej ściągnąć mokre ubrania i wziąć krótki prysznic.
- Za co go oblałeś akurat wodą święconą? Normalną nie można było? – spytałaś, rozbawiona całą sytuacją i przysiadłaś na podłokietniku od kanapy. Tom tymczasem przeszedł w dalszą część salonu i usiadł na fotelu.
- A czy ty masz pojęcie, co on robił? – zadał pytanie Tom. Edd i Matt patrzyli tylko to na ciebie, to na Toma.
- Stawiam na to, że przeglądał swoje hentai’e i… - zrobiłaś krótką przerwę, odchrząknęłaś, po czym czując się delikatnie niezręcznie, dodałaś – No wiesz, robił… - wykonałaś sugestywny ruch ręką, na co usłyszałaś śmiech szatyna i rudowłosego.
- Dokładnie – odpowiedział Tom, przeciągając słowo dla efektu i układając się wygodniej w fotelu. Założył ręce za tył głowy, opierając się o nie i zaczął oglądać jakiś film, lecący teraz w telewizji.
Byłaś cholernie głodna, biorąc pod uwagę, że była jakaś dziesiąta rano, więc wstałaś z kanapy, zrobiłaś śniadanie sobie, Tomowi i Tordowi, który (jak wróci), pewni chętnie coś zje. Podałeś jedzenie Tomowi, wzięłaś swoje i oboje je zjedliście szybko. Przez około następnych dziesięć minut ty, Matt i Edd dyskutowaliście i doszliście do wniosku, że chętnie przeszlibyście się do wesołego miasteczka w mieście, Tom tylko przysłuchiwał się waszej rozmowie i czasami wtrącił kilka słów, a Tord kończył brać prysznic. Norweg, stając w progu wejścia do salonu, przykuł uwagę wszystkich w pomieszczeniu, a najbardziej uwagę Toma. Tord był odziany jedynie w ręcznik, zasłaniający dobrze wszystko od pasa do kolan. Na płaskim brzuchu odznaczały się ładnie wyrzeźbione mięśnie i musiałaś przyznać, że chociaż był tylko twoim przyjacielem i w ogóle cię nie pociągał, to był naprawdę dobrze zbudowany.
- Co jest? – spytał chłopak, drapiąc się w tył głowy.
- Jedziemy do wesołego miasteczka! – powiedział wesoło Matt.
- Dokładnie. Więc lepiej ubierz się – dodał Edd.
- …chyba, że masz zamiar doprowadzać do tego, że Tom wyzionie ducha, zanim dojedziemy na miejsce – dokończyłaś i zarechotałaś widząc, jak chłopak, o którym mówiłaś, wrócił do rzeczywistości i patrzył na ciebie nienawistnie, z zarumienionymi policzkami.
- Łaskawie. Się. Zamknij. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Tord spojrzał na niego rozbawiony, po czym wysłał mu uśmiech, w którym jednak nie było ani krzty drwiny. Był to miły, ciepły uśmiech, którym obdarzały się bliskie sobie osoby. Mogłaś przysiąc, że na sekundę wyraz twarzy Tom zmienił się diametralnie, a jego serce przyśpieszyło. Ty, Matt i Edd czekaliście na dalsze rozwinięcie się akcji, patrząc to na jednego, to na drugiego i tak na zmianę. Tord jednak zniknął z pokoju i szedł w stronę schodów na pierwsze piętro domu.
- Jak wrócisz, to zjesz! – krzyknęłaś za nim, a później cała wasza kanapowa trójka patrzyła się wymownie na Toma. Ten pod waszymi spojrzeniami oblał się rumieńcem i zaczął czuć się niekomfortowo.
- Czego się tak na mnie patrzycie, głąby? – warknął na was, ale nic sobie z tego nie robiliście. Nadal patrzyliście się na niego z głupkowatymi uśmiechami na twarzach.
- Wy się lepiej zajmijcie swoim związkiem – powiedział czarnooki kpiąco, patrząc na Edda i Matta. Wywołał tym samym rumieńce na twarzach tych dwóch.
- HA! A na mnie nie masz haka miłosnego! – powiedziałaś głośno, zadowolona z siebie. Tom zaśmiał się pod nosem, a do ciebie dopiero doszło, że wygoniłaś Torda, żeby się ubrałam, chociaż ty sama ubrałaś cokolwiek się napatoczyło pod twoje ręce. Bez słowa ruszyłaś do swojego pokoju. Podeszłaś do szafy i wybrałaś z niej kilka ciuchów. Na nogi założyłaś granatowe, elastyczne spodnie podobne do jeansów i rozpinaną bluzę z kapturem w kolorze brudnej bieli i z napisem "Enjoy little things" na niej. Kiedy byłaś gotowa, włożyłaś telefon i słuchawki do kieszeni bluzy i wróciłaś do salonu. Widziałaś, że cała czwórka już tam była, gotowa na waszą małą wycieczkę. Spojrzałaś też przelotnie na kuchnię i zauważyłaś zadowolona, że talerz z kanapkami, której zrobiłaś dla Torda na śniadanie, był teraz pusty.
- Wszyscy w komplecie? – spytał Edd, patrząc na chłopaków.
- Tak – odpowiedziałaś, czym zwróciłaś uwagę szatyna.
- W takim razie, na co czekamy? Jedziemy! – powiedział z uśmiechem i zaczęliście cichy wyścig „Kto szybszy, ten zajmuje lepsze miejsce”.
- Kto do chuja pana pomyślał, że to będzie kurwa zabawne?! – powiedział wściekły, patrząc na chłopaków. Zachichotałaś cicho pod nosem i wtedy zauważył też ciebie.
- Widzę, że Słoneczko Cukiereczek się wyspało – powiedziałaś słodkim głosikiem i z uśmiechem satysfakcji.
- To ty to zrobiłaś – powiedział, idąc powoli w twoją stronę, z palcem oskarżycielsko wycelowanym w ciebie. Zatrzymał się jednak gdy usłyszeliście głośne „JA PIERDOLĘ!” dochodzące z pierwszego piętra domu i rozlegające się dźwięki pośpiesznych kroków. I tak oto w tej chwili do salonu wpadł Tom, stający w pełnej chwale w stroju pokojówki, na głowie mając opaskę z uszami. Na szyi miał ładną obróżkę z napisem „Tommie”, a na odwrocie „Własność Torda”. Nastąpiła chwila ciszy, po której nastąpił wybuch śmiechu ze strony wielbiciela coli i rudowłosego narcyza. Ty opanowałaś śmiech, a Tord patrzył się tępo na Toma z szeroko otwartymi oczami i ustami. Wyglądał, jakby miał zaraz dostać krwotoku z nosa albo zemdleć. Ewentualnie i jedno i drugie.
- Komu się kurwa zebrało na śmieszki?! – spytał Tom, zdenerwowany. Dopadł do Torda i złapał brutalnie za jego koszulkę.
- To twoja wina, prawda, ty norweski kurwiu?! – zapytał wściekły czarnooki, jednak z ust Torda nie wyrwał się żaden dźwięk. Odciągnęłaś Toma od Norwega najszybciej jak potrafiłaś.
- Nie, to nie jego wina. To ja to zrobiłam – powiedziałaś, stając przed Tomem i skutecznie chroniąc Torda od jakiegokolwiek ciosu, który mógłby dostać. Tom spojrzał się na ciebie zszokowany.
- Za co?! – powiedział, jednak jego wcześniejszą złość nadal można było usłyszeć w głosie.
- A kto mi ostatnim razem wsypał puder dla niemowląt do suszarki?! – odpowiedziałaś pytaniem na pytanie. Brytyjczyk już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknął. Ty popatrzyłaś na niego z uśmiechem i triumfem w oczach.
- Dobrze zagrane, muszę przyznać – powiedział, zaplatając ręce na klatce piersiowej i kiwając powoli głową z uznaniem.
- Nieźle się prezentujesz w tym stroju, świadku Jehowy – usłyszałaś komentarz za sobą. Oczywiście, Tord nie mógł siedzieć długo z zamkniętą buzią w takiej sytuacji. Policzki Toma przybrały delikatną różową barwę w wyniku tej uwagi.
- Komuchu, to, że to nie ty to zrobiłeś, nie oznacza, że nie mogę ci jeszcze czegoś zrobić – powiedział, co brzmiało jak dość poważna groźba. Usłyszałaś, jak śmiechy z kanapy i kuchni ucichły i dobiegł do ciebie dźwięk głosu Edda oraz słowa, na które czekałaś.
- Tom? Czy ty masz też na sobie stringi? – spytał rozbawiony szatyn. Oczy Toma otworzyła się jeszcze szerzej i szybko odwrócił się, patrząc na swoje pośladki pod kusą spódniczką uniformu francuskiej pokojówki. Odwrócił się z powrotem w twoją stronę z oburzeniem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzy oraz z czerwonymi jak bluza Torda policzkami.
- Nawet tam się dobrałaś?! – spytał patrząc na ciebie zszokowany.
- Mówiłam ci, że zemsta będzie słodka – powiedziałaś ze stoickim spokojem i uśmiechem na wargach.
- Dla ciebie nie ma żadnych świętości, kobieto! – krzyknął w twoją stronę. Waszą dyskusję przerwał głośny dźwięk upadku, który rozległ się za Tomem. Wszyscy zwrócili swoją uwagę w tamtą stronę, widząc nieprzytomnego Torda, leżącego płasko na dywanie w salonie. Kiedy podeszłaś bliżej i przykucnęłaś, zobaczyłaś też drobną strużkę krwi lejącą się z nosa.
- Okay, ja myślałam, że to tylko możliwe w anime i mangach, ale jak widać myliłam się – powiedziałaś, kucając i potrząsając delikatnie jego ramieniem. Przez chwilę patrzyłaś na jego unoszącą się i upadającą klatkę piersiową, po czym wstałaś. Zastanawiałaś się jakim cudem znalazł się za Tomem, chociaż stał za tobą. Najwyraźniej jak ty i Tom się kłóciliście, on chciał się przekonać, czy to o stringach to prawda, czy nie. I oto co go spotkało za jego ciekawość. Westchnęłaś. „Ciekawość kotka zabiła”.
- Tom, zawlecz tu swoją ubraną w koronki dupeczkę i mi pomóż – powiedziałaś, podnosząc Torda za ramiona. Tom warknął coś cicho pod nosem, ale pomógł ci, biorąc go na ręce ślubnym stylem. To była najbardziej irracjonalna rzecz, jaką widziałaś w całym swoim życiu. Chłopak wysoki na prawie metr osiemdziesiąt w stroju pokojówki z kocimi uszami niesie na rękach nieprzytomnego chłopaka około metr sześćdziesiąt pięć, smugi krwi spływają z jego nosa. Kiedy dotarliście do pokoju Torda, Tom położył chłopaka na jego łóżku i już wychodził z niego, ale zatrzymałaś go na chwilę.
- Ani mi się waż wyrzucić ten strój. Nie po to wydawałam na niego pieniądze, żeby wylądował teraz w koszu! – powiedziałaś, a Tom tylko wymruczał pod nosem jakąś odpowiedź. Kiedy wyszedł z pokoju, rzuciłaś jeszcze – Jak już jesteś tą pokojówką, to chociaż przynieś wilgotny, mały ręcznik i szklankę wody!
Sprawdziłaś jeszcze raz, czy oddycha i sprawdziłaś też, czy puls nie jest nierównomierny. Na szczęście wszystko było w normie, więc nie było powodów do paniki. Po jakiś dziesięciu minutach Tom przyniósł ci to, o co go prosiłaś, przy okazji oddając ci strój, który zdążył już zdjąć. Szklankę wody postawiłaś na szafce koło łóżka, w razie gdyby chłopak się obudził, okryłaś go kołdrą, a mokrym ręcznikiem wytarłaś krew z jego twarzy. Dwadzieścia minut twojego siedzenia, czekania i czytania porno książeczek Torda (bo w innym razie zanudziłabyś się na śmierć). Podczas tych dwudziestu minut słyszałaś też dźwięki wydobywające się z ust chłopaka, które idealnie wpasowały się twoją lekturę. Słyszałaś jak przez sen cicho pojękiwał i mówił imię Toma jakby z jakąś nabożną czcią, a jego policzki nabrały różowej barwy. Twoje usta ułożyły się w pół uśmiech i gdybyś była wredniejsza, niż jesteś, to pewnie wykorzystałabyś to jako hak na niego. Jednak nie jesteś aż taką suką. Tylko mu o tym powiesz i będziesz się śmiać z jego reakcji, co zachowasz dla siebie i nikomu innemu o tym nie powiesz. Podczas twoich rozmyślań, Tord otworzył swoje oczy w kolorze zimnej stali i powoli zaczął odzyskiwać przytomność.
- O, Śpiąca Królewna się w końcu obudziła - powiedziałaś, odkładając swoją lekturę na szafeczkę i podając Tordowi szklankę z wodą. Podziękował ci i wziął łyka napoju.
- Co się stało? - spytał, łapiąc się za tył swojej głowy. Jego włosy wraz z jego "rogami" były w nieładzie.
- Nie pamiętasz? Zobaczyłeś Toma w stroju francuskiej pokojówki, i to na dodatek w stringach, i trochę ci się straciło przytomność - powiedziałaś, po czym z uśmieszkiem dodałaś. - Dostałeś krwotoku z nosa jak te postacie w anime. Ale za to jakie sny miałeś... - usiadł natychmiast i spojrzał na ciebie zarazem przestraszony i zawstydzony. Ty tym czasem ciągnęłaś dalej. - Tak jęczałeś, jak dziewica przy swoim pierwszym orgazmie, a imię Toma mówiłeś, jakby to była modlitwa - z dziwną, złośliwą satysfakcją patrzyłaś, jak cały czerwony na buzi, chowa twarz w ramiona oparte na kolonach. Przysiadłaś się bliżej i poklepałaś go po ramieniu.
- Nikomu nie powiem, obiecuję - powiedziałaś, a kiedy spojrzał na ciebie tylko jednym okiem, kontynuowałaś - Czyli wczoraj rano miałam rację, prawda?
- Tak - wymamrotał, ponownie chowając głowę w ramionach. Popatrzyłaś na niego łagodnie.
- Więc jak to jest? – spytałaś. Oparł głowę na rękach i popatrzył na ciebie, później kierując wzrok na jedną ze ścian. Zapadła cisza. Trwała z jakieś dobre pięć minut, podczas której rozważałaś, czy nie wstać i po prostu wyjść.
- Nie mam pojęcia – rzucił nagle, przez co wyciągnął cię z zamyślenia. Twój wzrok powędrował w jego stronę, a Tord kontynuował – Raz chciałbym go zwyzywać od najgorszych, tylko po to, żeby później siedzieć i szeptać mu słodkie słówka – położył się płasko na łóżku i rzucił bezradnie ręce po swoich bokach. – Czasami chciałbym mu tak bardzo mocno przypieprzyć, żeby tylko później obdarować całą jego twarz pocałunkami. W tym samym czasie nienawidzę go, a zarazem chcę zarzucić mu ręce na szyję i chcę, żeby mnie mocno przytulił. Chciałbym siedzieć do późnych godzin nocnych i oglądać z nim jakieś filmy, kiedy oboje leżelibyśmy przytuleni pod kocem. Jest takim cholernym dupkiem, ale... – tu się zatrzymał i wahał się, co powiedzieć. Po głębokim oddechu i chwili rozmyślania dokończył swoją myśl - …ale go kocham.
Patrzyłaś na niego wniebowzięta. Nie wiedziałaś, że Tord jest zdolny do takiego wyrażania swoich uczuć. Nie wiedziałaś, czy to dlatego, ze jesteś kobietą, czy dlatego, że ich przyjaciółką, ale chłopaki potrafili się przed tobą otworzyć i pokazać ze strony, z której ich nie znałaś. Miałaś taką wielką ochotę zrobić jedno wielkie „awwww”, zanieść go do Toma i kazać mu powtórzyć jego własne słowa. Oparłaś brodę na swoich dłoniach i zaczęłaś cicho nucić, patrząc na Torda.
- Sometimes I hate every, single, stupid word you said, sometimes I wanna slap you in your whole face – przypomniałaś sobie fragment piosenki P!nk, który tak bardzo pasował do tej sytuacji. Podczas gdy ty przechodziłaś do kolejnych zwrotek piosenki i śpiewałaś te, które pamiętałaś, Tord słuchał cię i przyglądał ci się uważnie. Na jego ustach powoli pojawiał się uśmiech i zaczął kiwać delikatnie głową w rytm piosenki. Czasami, gdy znał tekst to podśpiewywał z tobą.
- Dobra, to tyle, koncert skończony – powiedziałaś, kończąc śpiewanie z uśmiechem, wstałaś i poszłaś w stronę drzwi, chwytając za klamkę. – Połóż się jeszcze, zdrzemnij, czy coś. Przemyśl sobie wszystko, w razie czego, wiesz, gdzie mnie szukać – już chciałaś wyjść, ale Tord zatrzymał cię na chwilę.
- Czekaj – powiedział wstając pospiesznie z łóżka i kładąc ci dłoń na ramieniu. – Obiecasz, że nie będziesz rozmawiać na ten temat z Tomem? – spytał, zakłopotany. Uśmiechnęłaś się ciepło.
- Obiecuję – oczywiście skłamałaś. Nie lubiłaś kłamać, jednak to był wyższy cel, a jak to mówią – „cel uświęca środki”. Pożegnałaś chłopaka i wyszłaś z jego pokoju, natychmiast kierując się do pokoju Toma. Zapukałaś cicho. Kiedy otrzymałaś cichą zgodę zza drzwi, weszłaś do pokoju.
- Hej Tom – przywitałaś chłopaka. Tom siedział na łóżku, majstrując coś przy swojej biednej, połamanej gitarze. Naprawdę zastanawiałaś się, dlaczego jeszcze nie wymienił jej na nowy model.
- Cześć, co tam z Tordem? – spytał, stroiwszy gitarę.
- A odkąd ty się Tordem interesujesz? Myślałam, że go nie lubisz – powiedziałaś, opierając się o drzwi od pokoju. Zauważyłaś drobne wypieki na twarzy chłopaka i uśmiechnęłaś się.
- No bo tak jest, tylko że jak tak pieprznął mocno w podłogę, to miałem nadzieję, że chociaż sobie ten swój głupi ryj rozwalił… - powiedział tak teoretycznie na odczepnego.
- Nie, na szczęście nie – powiedziałaś, podkreślając słowa „na szczęście”. – Gdyby sobie zrobił coś poważniejszego, to byłby większy problem.
Po twoich słowach zapadła trochę niezręczna cisza, którą postanowiłaś przerwać tematem, który nurtował cię, jak tylko weszłaś do pokoju chłopaka.
- Umm, Tom? Dlaczego nadal masz tą zniszczoną gitarę? – powiedziałaś, wskazując palcem na gitarę basową w rękach Toma. Chłopak jakby w akcie obrony, przytulił ją do siebie bliżej.
- Po pierwsze, to jest Susan, a po drugie – ponieważ ta gitara ma dla mnie wartość sentymentalną – powiedział, kładąc ją obok siebie. – A poza tym – tych cacuszek już nie produkują, podobno słabo się sprzedawały, czy coś i na świecie jest tylko kilkaset takich – powiedział wzruszając ramionami. Kiedy przyswoiłaś informacje, powoli zaczęłaś łączyć wątki, a na twoje usta znów wpłynął delikatny uśmiech.
- A co by było, gdyby ktoś ci dał taką samą gitarę? – spytałaś, zaciekawiona tematem.
- Cóż, ponieważ to jest niemożliwe, mogę stwierdzić, że poślubiłbym tą osobą – zaśmiał się pod nosem, a ty razem z nim.
- Tak w ogóle, to ładny sobie koncert urządziłaś z Tordem – powiedział po krótkiej chwili przerwy.
- Słyszałeś nas? – zdziwiłaś się.
- Oczywiście, że tak. Te ściany nie są ani pancerne, ani za bardzo dźwiękoszczelne – dla podkreślenia zastukał palcem w ścianę, by po chwili rozległo się ciche „Puknąć to ja cię mogę” Torda, pochodzące z drugiej strony ściany. Zaśmiałaś się widząc rozdrażnionego Toma, klnącego pod nosem, jednakże jego zaczerwienione policzki mówiły też o drobnym zawstydzeniu.
- Dobra, to ja nie będę ci przeszkadzać – powiedziałaś i wyszłaś z pokoju słysząc pożegnanie od Toma.
Sama nie wiedziałaś, czemu, ale po wyjściu z pokoju trzymałaś jeszcze przez jakiś czas dłoń na klamce. Dopiero kiedy zorientowałaś się, że to robisz, zabrałaś rękę i, pogrążona w myślach, powoli zaczęłaś się kierować do salonu. Reasumując, sytuacja przedstawiała się tak: dwóch twoich przyjaciół skrycie się w sobie podkochuje, trzeci przyjaciel kocha i jednocześnie nie lubi się z czwartym przyjacielem, a ten czwarty teoretycznie nie lubi trzeciego, ale jesteś pewna, że jest to jednak coś więcej. "Huh. Gdybym dostawała jednego funta za każdym razem, kiedy mieszam się w sprawy sercowe, byłabym obrzydliwie bogata..." pomyślałaś. Zanim się spostrzegłaś, stałaś przy schodach prowadzących na parter domu. Zeszłaś po nich szybko i weszłaś do salonu. Wchodząc do pokoju, zobaczyłaś, jak Matt i Edd oglądali razem film, siedząc na kanapie przytuleni. Uśmiechnęłaś się i cicho, na palcach, zaszłaś ich od tyłu, kładąc delikatnie ręce na oparcie kanapy.
- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkadzam - powiedziałam, na co ta dwójka podskoczyła ze strachu na kanapie. Natychmiast się też od siebie cofnęli, z rumieńcami na policzkach.
- Nie, nie, nie, nie przeszkadzajcie sobie, tylko dlatego, że ja tu jestem - powiedziałaś. Widząc, że Edd próbował wydukać jakieś wyjaśnienia (co mu nie do końca wychodziło), przerwałaś chłopakowi. - Wiecie, jak wy uroczo razem wyglądacie?
Podczas gdy Matt tylko się zaśmiał, delikatnie zawstydzony, Edd schował twarz w dłonie i dodatkowo naciągnął na głową kaptur.
- Czemu to powiedziałaś? - mniej więcej tyle udało ci się wyłapać ze stłumiony słów wielbiciela coli. Kiedy już podnosiłaś palec i zaczęłaś się przygotowywać do wygłoszenia przemowy, z pierwszego piętra waszej posiadłości dotarł do was bardzo męski i donośny krzyk. Po kilku sekundach w progach salonu pojawił się Tom.
- GDZIE JEST WODA ŚWIĘCONA?! - spytał szybko.
- A po co ci woda święcona? - spytałaś, zdziwiona niemiłosiernie. Rozumiesz trzymać wiele rzeczy w domu, ale wodę święconą?
- Z tyłu domu - odpowiedział Edd ze stoickim spokojem. Pomimo, że jego twarz nie była już zasłonięta dłońmi, to nadal nosił kaptur, który zabawnie zasłaniał mu oczy. Tom tymczasem wybiegł z domu jak najszybciej potrafił, by po chwili wrócić do domu z wiadrem pełnym wody święconej i biec, aż się za nim kurzyło, na pierwsze piętro. Po jakiś niecałych dwóch minutach słyszeliście wiązanki w języku angielskim, jak i norweskim. Od razu domyśliłaś się, po co Tomowi było to wiadro z wodą. Pomyślałam, że gdybyś nauczyła Torda przeklinać w języku polskim, to te wiązanki byłyby jeszcze „piękniejsze”. Twoje rozważania zostały przerwane kiedy dołączył do was bardzo zadowolony z siebie Tom, z uśmiechem głębokiej satysfakcji na twarzy i bardzo, delikatnie mówiąc, wkurwiony i mokry Tord. Jego „rogi” opadały mu na oczy, kompletnie je zasłaniając, a przemoczone ubrania wisiały na nim jak na manekinie. Wiedziałaś, jak bardzo nie na miejscu było śmianie się z niego w tej sytuacji, ale nie mogłaś nic na to poradzić i roześmiałaś się.
- Zapłacisz mi za to, ty pieprzony świadku Jehowy – wysyczał Tord, wskazując na Toma palcem wskazującym. Tom tylko zaśmiał się krótko i cicho pod nosem, podczas gdy Tord powędrował do łazienki na parterze. Nie ważne, że mieli łazienkę całą tylko dla siebie na pierwszym parterze, musiał iść do tej, która była uważana za twoją. Mogłaś go jednak zrozumieć, gdybyś sama była oblana wodą święconą, to chciałabyś jak najszybciej ściągnąć mokre ubrania i wziąć krótki prysznic.
- Za co go oblałeś akurat wodą święconą? Normalną nie można było? – spytałaś, rozbawiona całą sytuacją i przysiadłaś na podłokietniku od kanapy. Tom tymczasem przeszedł w dalszą część salonu i usiadł na fotelu.
- A czy ty masz pojęcie, co on robił? – zadał pytanie Tom. Edd i Matt patrzyli tylko to na ciebie, to na Toma.
- Stawiam na to, że przeglądał swoje hentai’e i… - zrobiłaś krótką przerwę, odchrząknęłaś, po czym czując się delikatnie niezręcznie, dodałaś – No wiesz, robił… - wykonałaś sugestywny ruch ręką, na co usłyszałaś śmiech szatyna i rudowłosego.
- Dokładnie – odpowiedział Tom, przeciągając słowo dla efektu i układając się wygodniej w fotelu. Założył ręce za tył głowy, opierając się o nie i zaczął oglądać jakiś film, lecący teraz w telewizji.
Byłaś cholernie głodna, biorąc pod uwagę, że była jakaś dziesiąta rano, więc wstałaś z kanapy, zrobiłaś śniadanie sobie, Tomowi i Tordowi, który (jak wróci), pewni chętnie coś zje. Podałeś jedzenie Tomowi, wzięłaś swoje i oboje je zjedliście szybko. Przez około następnych dziesięć minut ty, Matt i Edd dyskutowaliście i doszliście do wniosku, że chętnie przeszlibyście się do wesołego miasteczka w mieście, Tom tylko przysłuchiwał się waszej rozmowie i czasami wtrącił kilka słów, a Tord kończył brać prysznic. Norweg, stając w progu wejścia do salonu, przykuł uwagę wszystkich w pomieszczeniu, a najbardziej uwagę Toma. Tord był odziany jedynie w ręcznik, zasłaniający dobrze wszystko od pasa do kolan. Na płaskim brzuchu odznaczały się ładnie wyrzeźbione mięśnie i musiałaś przyznać, że chociaż był tylko twoim przyjacielem i w ogóle cię nie pociągał, to był naprawdę dobrze zbudowany.
- Co jest? – spytał chłopak, drapiąc się w tył głowy.
- Jedziemy do wesołego miasteczka! – powiedział wesoło Matt.
- Dokładnie. Więc lepiej ubierz się – dodał Edd.
- …chyba, że masz zamiar doprowadzać do tego, że Tom wyzionie ducha, zanim dojedziemy na miejsce – dokończyłaś i zarechotałaś widząc, jak chłopak, o którym mówiłaś, wrócił do rzeczywistości i patrzył na ciebie nienawistnie, z zarumienionymi policzkami.
- Łaskawie. Się. Zamknij. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Tord spojrzał na niego rozbawiony, po czym wysłał mu uśmiech, w którym jednak nie było ani krzty drwiny. Był to miły, ciepły uśmiech, którym obdarzały się bliskie sobie osoby. Mogłaś przysiąc, że na sekundę wyraz twarzy Tom zmienił się diametralnie, a jego serce przyśpieszyło. Ty, Matt i Edd czekaliście na dalsze rozwinięcie się akcji, patrząc to na jednego, to na drugiego i tak na zmianę. Tord jednak zniknął z pokoju i szedł w stronę schodów na pierwsze piętro domu.
- Jak wrócisz, to zjesz! – krzyknęłaś za nim, a później cała wasza kanapowa trójka patrzyła się wymownie na Toma. Ten pod waszymi spojrzeniami oblał się rumieńcem i zaczął czuć się niekomfortowo.
- Czego się tak na mnie patrzycie, głąby? – warknął na was, ale nic sobie z tego nie robiliście. Nadal patrzyliście się na niego z głupkowatymi uśmiechami na twarzach.
- Wy się lepiej zajmijcie swoim związkiem – powiedział czarnooki kpiąco, patrząc na Edda i Matta. Wywołał tym samym rumieńce na twarzach tych dwóch.
- HA! A na mnie nie masz haka miłosnego! – powiedziałaś głośno, zadowolona z siebie. Tom zaśmiał się pod nosem, a do ciebie dopiero doszło, że wygoniłaś Torda, żeby się ubrałam, chociaż ty sama ubrałaś cokolwiek się napatoczyło pod twoje ręce. Bez słowa ruszyłaś do swojego pokoju. Podeszłaś do szafy i wybrałaś z niej kilka ciuchów. Na nogi założyłaś granatowe, elastyczne spodnie podobne do jeansów i rozpinaną bluzę z kapturem w kolorze brudnej bieli i z napisem "Enjoy little things" na niej. Kiedy byłaś gotowa, włożyłaś telefon i słuchawki do kieszeni bluzy i wróciłaś do salonu. Widziałaś, że cała czwórka już tam była, gotowa na waszą małą wycieczkę. Spojrzałaś też przelotnie na kuchnię i zauważyłaś zadowolona, że talerz z kanapkami, której zrobiłaś dla Torda na śniadanie, był teraz pusty.
- Wszyscy w komplecie? – spytał Edd, patrząc na chłopaków.
- Tak – odpowiedziałaś, czym zwróciłaś uwagę szatyna.
- W takim razie, na co czekamy? Jedziemy! – powiedział z uśmiechem i zaczęliście cichy wyścig „Kto szybszy, ten zajmuje lepsze miejsce”.
XD (tak, tylko tyle jestem w stanie napisać).
OdpowiedzUsuńA tak po za oświadczeniem, iż czytając ten rozdział prawie umarłam ze śmiechu, to chciałabym też powiedzieć, że jest to świetnie napisane opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następną część.