Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze.
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł.
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa (obecnie czytany)
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa (obecnie czytany)
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Zapukałaś w drzwi domu Sansa kolejnego ranka. Otworzyły się, zaś w progu stał ubrany Papyrus. Miał na sobie czarny kombinezon i różowy fartuszek z napisem „Chwała kościom”. Wyglądał na przebudzonego mimo że była wczesna godzina poranna. Zastanawiasz się, czy on kiedykolwiek sypia.
-Ah, dzień dobry człowieku – powiedział
-Dzień dobry Papyrus – uśmiechnęłaś się – Przyszłam zostawić trochę brownie Sansowi
-Ah, rozumiem, wchodź – przesunął się tak, abyś mogła wejść. Znalazłaś się w dużym białym pokoju. Przez śnieżno białe zasłony prześlizgało się poranne słońce. Otwarta widna kuchnia zapełniona naczyniami, drzwi balkonowe uchylone, do tego trzy pary innych drzwi. Dwie pary zamknięte, ostatnie lekko uchylone. Do tego dwie pary drzwi na górnym piętrze. Więcej drzwi kryło się za schodami.
-Co za piękne mieszkanko – rzuciłaś komplementem, gdy Papyrus prowadził Cię do kuchni.
-Pochwały należą się ojcu – powiedział wyciągając talerz z szafli – To on go kupił
-Mogę zapytać, czym się wasz ojciec zajmuje? - mówiłaś odstawiając na bok pakunek, by następnie przeciąć ciasto nożem wyciągniętym ze stojaka.
-Bada Rezonans – odpowiedział otwierając lodówkę, by wyciągnąć z niej mleko. Popatrzyłaś na niego, gdy ten brał szklanki
-Tak?
-Tak. - przytaknął wlewając mleko do naczyń – Rezonans nie jest do końca poznany, ludzie mają problem ze zrozumieniem własnych dusz i ciał, no i wiele potworów nie jest zainteresowanych tym tematem. W rezultacie, nie ma wielu informacji co do samego procesu. Oczywiście, mamy maszyny próbujące zrozumieć działanie magii, ale uważamy, że w całym procesie jest coś więcej. Są róśne fazy dla różnych rodzajów magii. A, że każdy ma własną unikatową magię... Dla przykładu, nawet jak Rezonans odpowie dwóm Cierpliwościom, wynik będzie inny. Nie rozumiemy na jakich zasadach dusze się wybierają i dlaczego wolą łączyć przeciwne sobie dusze. Nie wiemy też, dlaczego Rezonans tworzy tak silne więzi. To kilka z wielu innych pytań na jakie mój ojciec próbuje znaleźć odpowiedź.
-Łał – oparłaś się o ścianę – Jak to bada?
-Studiuje magię Soul Mate – odpowiedział podając Ci szklankę mleka – Niewielkie cząstki magii jakie emituje dusza, tak aby nie musieć jej chować do słoja. Próbuje zrozumieć różnice dusz i to co się z nimi łączy. Magia jest dla potworów czymś podobnym jak wasze DNA, choć jest nieco bardziej skomplikowana, skoro dotyczy się naszego... Rdzenia. - przytaknęłaś podnosząc talerz. - Pokój Sansa jest na prawo – poinformował – Zapukaj, zostaw talerz i szklankę pod drzwiami – zaczął ściągać fartuszek – W tym czasie ja zadzwonię. Sprawy administracyjne Guevery poszły szybciej niż oczekiwałem, więc muszę zadzwonić do Grillbiego, aby sprawdził, czy Vera ma dzisiaj zajęcia – znowu przytaknęłaś i poszłaś na górę. Twoje buty stukały o posadzkę. Kiedy dostałaś się pod wskazane miejsce, postawiłaś brownie i mleko na podłodze i zastukałaś w drewniane drzwi. Już miałaś iść na dół, kiedy poczułaś przyjemne pulsowanie w duszy. Żadnego bólu czy dyskomfortu, po prostu świadomość, że ktoś jest blisko. Stanęłaś aby nasłuchać czy coś dobywa się z jego pokoju. Coś szurało, a potem oparło się o drzwi. Wystawiłaś rękę opuszkami palców dotykając bariery między wami. Twoja dusza zrobiła się przyjemnie ciepła, zupełnie tak, jak wtedy kiedy Sans tulił Cię w biurze. Oparłaś się o drzwi, potem doznanie zrobiło się cieplejsze. Sans musiał być po drugiej stronie. Nie byłaś pewna jak długo tam tak staliście, oparci o drzwi z obu stron, ale czułaś, że Sans się oddala. Ty też to zrobiłaś.
-Zostawiam brownie i mleko dla ciebie – powiedziałaś niskim głosem. - Idę, więc spokojnie możesz otworzyć – czułaś, jak Sans się oddala. Chwilę później, dostałaś wiadomość
Dzięki. Miłego dnia w robocie.
-Ah, dzień dobry człowieku – powiedział
-Dzień dobry Papyrus – uśmiechnęłaś się – Przyszłam zostawić trochę brownie Sansowi
-Ah, rozumiem, wchodź – przesunął się tak, abyś mogła wejść. Znalazłaś się w dużym białym pokoju. Przez śnieżno białe zasłony prześlizgało się poranne słońce. Otwarta widna kuchnia zapełniona naczyniami, drzwi balkonowe uchylone, do tego trzy pary innych drzwi. Dwie pary zamknięte, ostatnie lekko uchylone. Do tego dwie pary drzwi na górnym piętrze. Więcej drzwi kryło się za schodami.
-Co za piękne mieszkanko – rzuciłaś komplementem, gdy Papyrus prowadził Cię do kuchni.
-Pochwały należą się ojcu – powiedział wyciągając talerz z szafli – To on go kupił
-Mogę zapytać, czym się wasz ojciec zajmuje? - mówiłaś odstawiając na bok pakunek, by następnie przeciąć ciasto nożem wyciągniętym ze stojaka.
-Bada Rezonans – odpowiedział otwierając lodówkę, by wyciągnąć z niej mleko. Popatrzyłaś na niego, gdy ten brał szklanki
-Tak?
-Tak. - przytaknął wlewając mleko do naczyń – Rezonans nie jest do końca poznany, ludzie mają problem ze zrozumieniem własnych dusz i ciał, no i wiele potworów nie jest zainteresowanych tym tematem. W rezultacie, nie ma wielu informacji co do samego procesu. Oczywiście, mamy maszyny próbujące zrozumieć działanie magii, ale uważamy, że w całym procesie jest coś więcej. Są róśne fazy dla różnych rodzajów magii. A, że każdy ma własną unikatową magię... Dla przykładu, nawet jak Rezonans odpowie dwóm Cierpliwościom, wynik będzie inny. Nie rozumiemy na jakich zasadach dusze się wybierają i dlaczego wolą łączyć przeciwne sobie dusze. Nie wiemy też, dlaczego Rezonans tworzy tak silne więzi. To kilka z wielu innych pytań na jakie mój ojciec próbuje znaleźć odpowiedź.
-Łał – oparłaś się o ścianę – Jak to bada?
-Studiuje magię Soul Mate – odpowiedział podając Ci szklankę mleka – Niewielkie cząstki magii jakie emituje dusza, tak aby nie musieć jej chować do słoja. Próbuje zrozumieć różnice dusz i to co się z nimi łączy. Magia jest dla potworów czymś podobnym jak wasze DNA, choć jest nieco bardziej skomplikowana, skoro dotyczy się naszego... Rdzenia. - przytaknęłaś podnosząc talerz. - Pokój Sansa jest na prawo – poinformował – Zapukaj, zostaw talerz i szklankę pod drzwiami – zaczął ściągać fartuszek – W tym czasie ja zadzwonię. Sprawy administracyjne Guevery poszły szybciej niż oczekiwałem, więc muszę zadzwonić do Grillbiego, aby sprawdził, czy Vera ma dzisiaj zajęcia – znowu przytaknęłaś i poszłaś na górę. Twoje buty stukały o posadzkę. Kiedy dostałaś się pod wskazane miejsce, postawiłaś brownie i mleko na podłodze i zastukałaś w drewniane drzwi. Już miałaś iść na dół, kiedy poczułaś przyjemne pulsowanie w duszy. Żadnego bólu czy dyskomfortu, po prostu świadomość, że ktoś jest blisko. Stanęłaś aby nasłuchać czy coś dobywa się z jego pokoju. Coś szurało, a potem oparło się o drzwi. Wystawiłaś rękę opuszkami palców dotykając bariery między wami. Twoja dusza zrobiła się przyjemnie ciepła, zupełnie tak, jak wtedy kiedy Sans tulił Cię w biurze. Oparłaś się o drzwi, potem doznanie zrobiło się cieplejsze. Sans musiał być po drugiej stronie. Nie byłaś pewna jak długo tam tak staliście, oparci o drzwi z obu stron, ale czułaś, że Sans się oddala. Ty też to zrobiłaś.
-Zostawiam brownie i mleko dla ciebie – powiedziałaś niskim głosem. - Idę, więc spokojnie możesz otworzyć – czułaś, jak Sans się oddala. Chwilę później, dostałaś wiadomość
Dzięki. Miłego dnia w robocie.
Kiedy doszłaś do swojego biura zobaczyłaś wysokiego i szczupłego żywiołaka ognia z czaszką i kościstymi dłońmi. Ubrany w szkolny czarno-biały mundurek, miał przyczepioną do twarzy coś, co wyglądało jak maska do oddychania, zaś do biodra przyczepione małe, czerwone pudełeczko.
-Dzień dobry – powiedziałaś. Fioletowy ogień rozglądał się przez chwilę nim spojrzał na Ciebie
-Oh. Dzień dobry – pomachał. Przedstawiłaś się i uścisnęłaś jego rękę, żywiołak również się przedstawił.
-Jestem Guevara Revence Skeleton
-Oh – podskoczyłaś, szybko załapałaś, że to musi być Guevera o którym mówił Papyrus. Sądząc po masce, musi mieć problemy z oddychaniem. - Racja. Rozmawiałam z … twoją mamą? Uh, Papyrusem.
-Mamą – uśmiechnął się – Wspominał, że rozmawiał z człowiekiem, sądzę, że chodziło o ciebie.
-Tak – uśmiechnęłaś się – Pomaga mi z Sansem... oh! - zamrugałaś – Bo jestem jego Soul Mate... czy to znaczy, że jestem twoją ciocią?
-Ha, no raczej! - zaśmiał się – A więc witaj cioteczko! Powiedziano mi, że jeżeli będę miał jakieś pytania odnośnie ludzi, powinienem zgłosić się na zajęcia do ciebie. Nie ma zbyt wielu ludzi po tej stronie miasta, prawda?
-Nie szczególnie – odpowiedziałaś – Z jakiegoś powodu ludzie lubią dobierać się wedle .. ras.. to nic niezwykłego. Czasami mieszkają bardzo daleko od potworów. Uh, nie, aby to miało coś znaczyć – machnęłaś ręką – To coś, co często się zdarza i robimy to... instynktownie.
-Spoko, rozumiem – przytaknął – W każdym razie, czadowo mieć krewniaka w szkole. Przysięgam, używać tej mocy tylko w dobrej wierze – wyszczerzył się szeroko. Odwzajemniłaś uśmiech. Widziałaś w nim coś z Papyrusa, nie tylko wzrost, ale ogólną postawę. - Cioteczko, do zobaczenia – powiedział – Teraz wiem, gdzie masz biuro, wpadnę do ciebie jak będę czegoś potrzebował, albo... po prostu będę cię widywać w domu, jak już będziesz się częściej widziała z Sansem. - poruszyłaś się niepewnie
-Oh... cóż – odwróciłaś wzrok
-Oh... - Patrzył się na ciebie – Nadal ma te swoje ataki, co? - przytaknęłaś – Ta... Mama pomaga mu z tym – popatrzył na ziemię – Mój tata powiedział mi, że z moim stanem mogę sobie nie dać rady, więc mama na niego ma oko, skoro dziadek cały czas pracuje. Tsk. - zmarszczył oczodoły – Czasami mam wrażenie, że to dziadek powinien się nim zajmować. Mama ma swoją własną rodzinę, wiesz? - przytaknęłaś.
-Robię co mogę, aby mu pomóc, ale to nie są rzeczy, jakie szybko da się naprawić. Będziemy musieli przywyknąć do siebie i jakoś dać radę z tą całą... Duszą Bossa, która nie chce się złamać... w taki czy inny sposób. To temat, jaki będziemy musieli omówić twarzą w twarz. - przytaknął
-Rozumiem, tylko... - westchnął lekko – Powinienem iść na zajęcia. Czy mogę...?
-Tak? - odwrócił wzrok, w jego oczodołach zapaliły się żółte światełka
-Może nieco przesadzam, ale... jeżeli będzie mi ciężko, będę mógł z tobą pogadać? Nie musi być w twoim biurze, jeżeli uważasz, że to byłoby coś dziwnego. Możemy się spotkać gdzieś .. pod drzewem cz coś. Dobrze? - podrapałaś się w brodę
-Wydaje mi się, że dla rodziny mogę zrobić wyjątek. - uśmiechnął się
-Dzięki cioteczko, do zobaczenia – pomachał i udał się w inną część budynku. Co za słodziak, pomyślałaś idąc do biura. Jak zawsze odpaliłaś kompa i sprawdziłaś kogo masz na dzisiaj. Sprawdziłaś maile uczelniane, natychmiast rzucił Ci się w oczy ten o tytule PROSZĘ ODPOWIEDZ. Od Jerrego.
Nauczycielko! Proszę daj mi znać, że nic ci nie jest! Straszny szkielet warczał na mnie i uciekłem! Wiem, że powinienem zostać i cię bronić! Przepraszam! Proszę daj znać, że nic ci nie jest! Martwię się o ciebie tak strasznie! Znienawidzę się, jeżeli coś ci się stało! Jesteś taka wspaniała i miła i …
Nie czytałaś reszty. Odpowiedziałaś krótko i treściwie
Nic mi nie jest Jerry. Przepraszam za zachowanie mojego przyjaciela. Wszystko jest dobrze
Wysłane.
-Prosto i krótko – powiedziałaś wtedy ktoś zapukał. Zerkając zza monitora zauważyłaś szarego potwora wyglądem przypominającego królika. - Oh, witam panie Lapin – pomachałaś
-Witaj – staruszek wszedł do środka. Był ubrany w niebiesko-szary garnitur – Przyszedłem aby się ciebie o coś zapytać.
-Jasne – przytaknęłaś stając przed biurkiem
-Dostałem od maila od Jerrego, w piątek popołudniu. Napisał, że jakiś niebezpieczny potwór wszedł do budynku i go przestraszył
-Oh! - byłaś zszokowana, uniosłaś ręce – Uh, cóż, to był... - nie wiedziałaś czy chcesz wdawać się w szczegóły. Pan Lapin, dziekan, był miłym starszym potworem, ale nie chciałaś, aby zbyt wiele potworów wiedziało o atakach paniki Sansa – Ja um... nie wiem co dokładnie się stało, bo moje drzwi były zamknięte – przyznałaś.
-Hm – królik przytaknął – Cóż, rozumiem że Jerry budzi raczej... negatywne uczucia na innych. Nie dziwi mnie, że ktoś na niego naskoczył. Ale, kim był dokładnie ten potwór? Znasz go?
-Um.. - zarumieniłaś się – Mój Soul Mate
-Ah – otworzył szerzej oczy – Moje gratulacje! Proszę, zachowajcie wszystkie nadprogramowe czynności w godzinach kiedy zajęcia się nie odbywają, dobrze? - mrugnął do ciebie i wyszedł z pokoju. Mogłaś jedynie usiąść, zasłonić usta dłonią, czułaś ciepło na całej twarzy.
-Dzień dobry – powiedziałaś. Fioletowy ogień rozglądał się przez chwilę nim spojrzał na Ciebie
-Oh. Dzień dobry – pomachał. Przedstawiłaś się i uścisnęłaś jego rękę, żywiołak również się przedstawił.
-Jestem Guevara Revence Skeleton
-Oh – podskoczyłaś, szybko załapałaś, że to musi być Guevera o którym mówił Papyrus. Sądząc po masce, musi mieć problemy z oddychaniem. - Racja. Rozmawiałam z … twoją mamą? Uh, Papyrusem.
-Mamą – uśmiechnął się – Wspominał, że rozmawiał z człowiekiem, sądzę, że chodziło o ciebie.
-Tak – uśmiechnęłaś się – Pomaga mi z Sansem... oh! - zamrugałaś – Bo jestem jego Soul Mate... czy to znaczy, że jestem twoją ciocią?
-Ha, no raczej! - zaśmiał się – A więc witaj cioteczko! Powiedziano mi, że jeżeli będę miał jakieś pytania odnośnie ludzi, powinienem zgłosić się na zajęcia do ciebie. Nie ma zbyt wielu ludzi po tej stronie miasta, prawda?
-Nie szczególnie – odpowiedziałaś – Z jakiegoś powodu ludzie lubią dobierać się wedle .. ras.. to nic niezwykłego. Czasami mieszkają bardzo daleko od potworów. Uh, nie, aby to miało coś znaczyć – machnęłaś ręką – To coś, co często się zdarza i robimy to... instynktownie.
-Spoko, rozumiem – przytaknął – W każdym razie, czadowo mieć krewniaka w szkole. Przysięgam, używać tej mocy tylko w dobrej wierze – wyszczerzył się szeroko. Odwzajemniłaś uśmiech. Widziałaś w nim coś z Papyrusa, nie tylko wzrost, ale ogólną postawę. - Cioteczko, do zobaczenia – powiedział – Teraz wiem, gdzie masz biuro, wpadnę do ciebie jak będę czegoś potrzebował, albo... po prostu będę cię widywać w domu, jak już będziesz się częściej widziała z Sansem. - poruszyłaś się niepewnie
-Oh... cóż – odwróciłaś wzrok
-Oh... - Patrzył się na ciebie – Nadal ma te swoje ataki, co? - przytaknęłaś – Ta... Mama pomaga mu z tym – popatrzył na ziemię – Mój tata powiedział mi, że z moim stanem mogę sobie nie dać rady, więc mama na niego ma oko, skoro dziadek cały czas pracuje. Tsk. - zmarszczył oczodoły – Czasami mam wrażenie, że to dziadek powinien się nim zajmować. Mama ma swoją własną rodzinę, wiesz? - przytaknęłaś.
-Robię co mogę, aby mu pomóc, ale to nie są rzeczy, jakie szybko da się naprawić. Będziemy musieli przywyknąć do siebie i jakoś dać radę z tą całą... Duszą Bossa, która nie chce się złamać... w taki czy inny sposób. To temat, jaki będziemy musieli omówić twarzą w twarz. - przytaknął
-Rozumiem, tylko... - westchnął lekko – Powinienem iść na zajęcia. Czy mogę...?
-Tak? - odwrócił wzrok, w jego oczodołach zapaliły się żółte światełka
-Może nieco przesadzam, ale... jeżeli będzie mi ciężko, będę mógł z tobą pogadać? Nie musi być w twoim biurze, jeżeli uważasz, że to byłoby coś dziwnego. Możemy się spotkać gdzieś .. pod drzewem cz coś. Dobrze? - podrapałaś się w brodę
-Wydaje mi się, że dla rodziny mogę zrobić wyjątek. - uśmiechnął się
-Dzięki cioteczko, do zobaczenia – pomachał i udał się w inną część budynku. Co za słodziak, pomyślałaś idąc do biura. Jak zawsze odpaliłaś kompa i sprawdziłaś kogo masz na dzisiaj. Sprawdziłaś maile uczelniane, natychmiast rzucił Ci się w oczy ten o tytule PROSZĘ ODPOWIEDZ. Od Jerrego.
Nauczycielko! Proszę daj mi znać, że nic ci nie jest! Straszny szkielet warczał na mnie i uciekłem! Wiem, że powinienem zostać i cię bronić! Przepraszam! Proszę daj znać, że nic ci nie jest! Martwię się o ciebie tak strasznie! Znienawidzę się, jeżeli coś ci się stało! Jesteś taka wspaniała i miła i …
Nie czytałaś reszty. Odpowiedziałaś krótko i treściwie
Nic mi nie jest Jerry. Przepraszam za zachowanie mojego przyjaciela. Wszystko jest dobrze
Wysłane.
-Prosto i krótko – powiedziałaś wtedy ktoś zapukał. Zerkając zza monitora zauważyłaś szarego potwora wyglądem przypominającego królika. - Oh, witam panie Lapin – pomachałaś
-Witaj – staruszek wszedł do środka. Był ubrany w niebiesko-szary garnitur – Przyszedłem aby się ciebie o coś zapytać.
-Jasne – przytaknęłaś stając przed biurkiem
-Dostałem od maila od Jerrego, w piątek popołudniu. Napisał, że jakiś niebezpieczny potwór wszedł do budynku i go przestraszył
-Oh! - byłaś zszokowana, uniosłaś ręce – Uh, cóż, to był... - nie wiedziałaś czy chcesz wdawać się w szczegóły. Pan Lapin, dziekan, był miłym starszym potworem, ale nie chciałaś, aby zbyt wiele potworów wiedziało o atakach paniki Sansa – Ja um... nie wiem co dokładnie się stało, bo moje drzwi były zamknięte – przyznałaś.
-Hm – królik przytaknął – Cóż, rozumiem że Jerry budzi raczej... negatywne uczucia na innych. Nie dziwi mnie, że ktoś na niego naskoczył. Ale, kim był dokładnie ten potwór? Znasz go?
-Um.. - zarumieniłaś się – Mój Soul Mate
-Ah – otworzył szerzej oczy – Moje gratulacje! Proszę, zachowajcie wszystkie nadprogramowe czynności w godzinach kiedy zajęcia się nie odbywają, dobrze? - mrugnął do ciebie i wyszedł z pokoju. Mogłaś jedynie usiąść, zasłonić usta dłonią, czułaś ciepło na całej twarzy.
Tak się wstydziłam. Nie mogę w to uwierzyć!
Cóż, to królik. One dobrze znają się na mnożeniu.
Rany, w ogóle byłbyś tym zainteresowany?
Dziecino, lubię być prowadzany na smyczy ja pies. Nie mam nic przeleceniu cię w biurze.
Nie wierzę ci!
♥
♥ Wiesz, w wiadomościach jesteś kompletnie innym potworem.
Wiem. Moja panika objawia się tylko w osobistych kontaktach.
Czy kiedyś spotkamy się twarzą w twarz?
Totalnie. Muszę się tylko do tego przygotować. Mój brat ci o tym mówił, prawda?
Tak. Oboje wiemy jak to może się skończyć i nie chcemy cię przestraszyć
To przerażające uczucie. Jakby moja dusza miała pęknąć, ale nie chce. Nienawidzę go. Nienawidzę świadomości, że kiedyś cb stracę. Nawet jak nie spędziliśmy wiele czasu razem, już się w tobie zakochałem. Już wiem, że cię ♥ a to tylko powiększa ból i strach.
Chciałabym ci jakoś pomóc.
Rozmowa z tb bardzo pomaga. Pomaga mi przywyknąć do cb.
Naprawdę?
Ta, zdaję sobie sprawę z tego jak wielkim świrem jesteś ha ha
Raaaany
Nikomu nie powiem
To mi o czymś przypomniało. Powiedziałam o nas mojej przyjaciółce. Znam ją od lat, nikomu nie powie. Po prostu chciałam poznać neutralną opinię. To ona powiedziała, że powinnam zapytać się o coś co lubisz, aby zrobić dla ciebie prezent. Nadal muszę coś kupić.
Podziękuj jej. Ufam twoim osądom. Skoro mówisz, że nikomu nie powie, wierzę ci. I nic nie musisz mi kupować. Rób mi słodycze. Te brownie były zajebiste.
Zapamiętam sobie. W każdym razie, późno już. Nie będzie ci przeszkadzało, jeżeli jutro przed pracą wpadnę przywitać się przez drzwi?
Brzmi OK
Dobra. Dobranoc najdroższy.
Nocka Aniele.
Yumi, Mały błąd ^^
OdpowiedzUsuńSą róŚne fazy dla różnych rodzajów magii