30 marca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Ty i ja wiemy [i hope you break me - You and I Know - tłumaczenie PL] [+18]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Gdzieś w tle słyszałaś ... muzykę? Jakby komputerową... znajomą. MmmMmm Mmmh Mmmh... Otworzyłaś powoli oczy, chwilę później poczułaś ciężar na nagiej piersi i brzuchu. Sans leżał na Tobie drzemiąc. W tym samym czasie telefon wibrował na stoliku.
-Mhmm. Sans? - szkielet mruknął
-Hrmmm... Aniołku?
-Wybacz, ale możesz się przekręcić? Mój telefon dzwoni – Sans coś znowu mruknął, jakby mówiąc, że jesteś ciepła, ale przesunął się, jego czerwony kutas podążał za nim. Zarumieniona zeszłaś z łóżka i podeszłaś do komórki. To Iris – Słucham?
-Kochanie! Gdzie jesteś?
-Co? W domu.
-Coś się stało? Jest prawie trzynasta! Nikt nie wiedział co się z tobą dzieję, a ja od godziny próbowałam się z tobą połączyć!
-Prawie trzynasta?... - odsunęłaś telefon by zerknąć na godzinę. 12:52 … Naprawdę spałaś aż cztery godziny? Nie miałaś pojęcia, że seks potrafi tak zmęczyć. - Przepraszam Iris – powiedziałaś – Ja... spotkałam się z Sansem
-O nie! Wszystko z nim dobrze?
-Tak, nic mu nie jest. - poczułaś jak robi Ci się cieplej, gdy usłyszałaś niski śmiech – Uh um... Przyjdę i napiszę wiadomości do moich uczniów mówiąc, że miałam wypadek losowy. Ale nic mi nie jest Iris. Sans nadal ze mną jest
-Cóż, dobra. Tylko... uprzedź mnie następnym razem, jeżeli „spotkasz się z Sansem” dobra? - zaśmiałaś się nerwowo
-Racja, przepraszam, że się martwiłaś
-Po prostu nie zapominaj. Do potem
-Papa – rozłączyłaś się
-Wszystko dobrze? Masz kłopoty? - Sans podnosił się z łóżka
-Dziekan może wysłać mi maila upominającego, ale mam dobrą opinię więc nic mi nie będzie – mówiąc to poszłaś do szafy wyciągnąć nowe ubrania – Muszę wziąć prysznic po naszym... um.. - Sans zaśmiał się
-Po naszym kochaniu?
-Tak, tym – przytaknęłaś odwracając się. Jak wychodziłaś z pokoju usłyszałaś skrzyp łóżka, Sans wstał i w chwilę był za Tobą. Położył rękę na framudze od drzwi zatrzymując Cię, odwróciłaś głowę by na niego spojrzeć. Szczerzył w uśmiechu kły.
-Będzie szybciej, jak umyjemy się razem, co nie? - I znowu się zarumieniłaś.
-S-Sans... - Objął Cię ramionami przywierając kłami do ust. Stęknęłaś gdy ścisnął Cię za piersi. Przywarłaś do jego klatki piersiowej, czułaś jak jego prącie wodzi po Twoich plecach. Odwrócił Cię w stroją stronę, objęłaś go nogami w dolnej części kręgosłupa. Całując go nadal namiętnie objęłaś rękami jego kark, on zaś mocno Ciebie. Jęknęłaś gdy język wdarł się między Twoje wargi. Po długiej chwili mruknął
-Łazienka
-Na końcu korytarza, po lewej – warknęłaś i znowu Cię całował, zaniósł Cię z pokoju do łazienki, posadził na skraju wanny pochylając się tak, że nadal Cię całował, jednocześnie odkręcając gorącą wodę, jak tylko to zrobił, znów pieścił Twoje ciało, ściskając talię i piersi. Zachłysnęłaś się powietrzem. - Sans – Szeptałaś gdy jego kły znalazły się na karku. Poczułaś ciepłą wodę na plecach, ramiona obejmujące Cię i po chwili pchnął Cię na ,ścianę, sam wchodząc pod prysznic. Całował Cię cały czas, powoli sunąc ręką między Twoje nogi. Przytaknęłaś, pozwalając mu się tam rozgościć. Zachłysnęłaś się powietrzem, gdy kciukiem przesunął po delikatnych płatkach, przyrodzeniem zagłębiając się w Twoje wejście – Ah, oo tak, Sans, tak – mruczałaś – Nie tak szybko... nadal jeszcze nie jestem...
-Spokojnie Aniołku – mruknął zwalniając tempo. Zacisnął mocniej kły, próbując się uspokoić. Pocałowałaś jego czaszkę
-Przepraszam
-Nie masz za co. Trochę minie nim się przyzwyczaisz no i wiem, że nie należę do … małych – zaśmiał się.
-Cóż, nie mam cię z kim porównywać, więc po prostu ci uwierzę
-Hm, racja, ale póki co, chcesz chyba ode mnie czegoś innego – wyszczerzył się wchodząc głębiej
-Ah Sans! Oooh! Ja...ah!
-Już dochodzisz? Hm... dalej Aniele
-Tam właśnie tam! - krzyczałaś
-Dojdź dla mnie – warknął przyciągając Cię bliżej, wchodząc z każdym pchnięciem głębiej i głębiej.
-Ah! Sans! Tak! - i eksplodowałaś w euforii. Chwilę potem, Sans warknął kończąc w Tobie.
-Ah Aniele.. - mruczał
-Sans.. to było wspaniałe – szeptałaś – Hm, ale nie możemy tego robić cały dzień – powiedziałaś opuszczając nogi.
-Hm, jesteś pewna? - wyszczerzył się opierając o Twoje mokre ciało.
-Tak – wychyliłaś się po płyn i gąbkę. Zaczęłaś się myć, nie przepuszczałaś nawet takich miejsc, które trzymał w swoich kościstych szponach. Jęknęłaś kiedy jedna z jego rąk zsunęła się między Twoje nogi. - Sans
-No co, pomagam ci się tam wyczyścić... - mruknął do ucha. Dotknęłaś jego ręki
-Możesz sobie podotykać później, dobrze? - Sans warknął Ci w kark
-Gdzie masz ręczniki?
-W szafeczce – przytaknął i wyszedł spod prysznica po kilku minutach, udał się do sypialni. Wykorzystałaś ten czas na mycie się, wyszłaś biorąc jeden z ręczników z wieszaka. Osuszyłaś się, ubrałaś, wróciłaś do swojego pokoju. Sans już był ubrany. - Jadłeś śniadanie?
-Ta, choć możemy w drodze do szkoły coś zjeść jeżeli chcesz – przytaknęłaś biorąc portfel, klucze i telefon, wrzucając je do torebki. Oboje wyszliście zamykając za sobą drzwi. Szłaś chodnikiem. Sans za Tobą. Wiedziałaś, że rozgląda się na boki szukając kłopotów (czyt. Jerrego). Musisz przyznać, że czułaś się bezpieczniej mając go na podorędziu. Bez problemu dotarłaś na miejsce. - Ej Aniołku – zawołał kiedy szłaś w stronę biura
-Hm? - otworzyłaś drzwi
-Muszę coś sprawdzić – popatrzyłaś na potwora. Trzymał ręce w kieszeni, wpatrywał się w coś za oknem.
-Coś się dzieje?
-Wydawało mi się, że coś widziałem jak szliśmy. Chcę się upewnić – popatrzył na Ciebie i pogładził Cię po policzku – Zostań tutaj, zaraz wrócę. To nie powinno zająć długo
-Dobrze – przytaknęłaś. Pochylił się i pocałował Cię w czoło, a potem udał się na dziedziniec. Troszeczkę się stresowałaś.
-Proszę, nie zrób nikomu krzywdy... 
Jasno czerwone światło zamigotało w uliczce. Potem rozbrzmiał krzyk
-No, no, no – Sans zaśmiał się – Coś czułem, że gdzieś czai się paskudna magia – Jerry podniósł wzrok na szkieleta, na dnie jego ślepi pojawiły się łzy zdenerwowania i strachu – Nadal śledzisz moją dziewczynę, co? - Sans przybliżył się – Ty mały popierdoleńcu – warknął wyszczerzając kły – Zgniótłbym twoją duszę jak robaka – uśmiech Jerrego drżał
-Jakoś mnie nie dziwi, że przemoc to pierwsze do czego sięgasz – Sans uniósł brew
-O czym ty kurwa gadasz? - Jerry stuknął o siebie zębami i zaśmiał się
-Nie powiedziałeś jej, co? Dlaczego masz Duszę Bossa – oczy szkieleta otworzyły się i zrobił krok do tyłu. Jerry mówił dalej – Więc, nie wie dlaczego ją masz. Nie wie jakich strasznych rzeczy się dopuściłeś – oczodoły Sans otworzyły się szerzej, czerwone światełka zmalały
-Skąd wiesz o....?
-Ona nie wie jakich się grzechów dopuściłeś! - uśmiech Jerrego się poszerzał
-Ty też masz?! - krzyknął Sans – Odpowiedz! Czy masz ….!
-Ona nie wie nic o krwi na twoich rękach! - przykurcz śmiał się rubasznie
-POWIEDZIAŁEM....
-JAK WIELU SANS?! JAK WIELU LUDZI?!
-ZROBIŁEM CO MUSIAŁEM! - Sans wybuchł – Żyję od ponad czterystu lat i nie zawsze było kolorowo! Robiłem co musiałem by chronić moje Soul Mate! Kurwa, nie jestem z tego dumny i to, że moja dusza nie chce się złamać to musi być pokuta za to co zrobiłem, ale nigdy bym nie cofnął tego co zrobiłem bo robiłem to z miłości! A TY JAKĄ MASZ KURWA WYMÓWKĘ?! - głos Sansa odbił się echem po uliczce, głośno dyszał, drżał, małe światełka w jego oczach były poruszone furią, wpatrzone w pokurcza przed nim.
-Moja... wymówka? - Głos Jerrego zaczął się łamać. Szkielet zmusił się, by zrobić kolejny krok w stroję Jerrego, jego ciało zaczęło drżeć. Kreatura, znana jako Jerry, nigdy nie miała obok siebie towarzystwa, ale jakby się głębiej zastanowić, to był od .. dawna. Sans nigdy nie zastanawiał się, co tak długo go utrzymuje przy życiu. Podejrzewał, że Jerry może mieć … - Weszli w moją drogę – Sans zamrugał oszołomiony.
-Weszli w twoją drogę? Kto....?
-Wszyscy – Jerry warknął nisko i cicho – Potwory, ludzie, wszyscy weszli mi w drogę! - krzyczał, jego macki wiły się, ciało drżało, ślepia zrobiły się jaśniejsze, a jednocześnie ciemniejsze – TO NIE JEST SPRAWIEDLIWE! TO NIE FAIR! WSZYSCY WESZLI W MOJĄ DROGĘ! - Warczał – Nikt z was nie zrobił NIC by mieć to szczęście. TO NIE FAIR! CHCĘ GO! CHCĘ SZCZĘŚCIA! - krzyczał – CHCĘ! CHCĘ! - Sans przełknął głośniej, lecz nie dał po sobie poznać strachu.
-Więc, co, wydaje ci się, że jeżeli zabijesz cudzego Soul Mate, to ten pokocha takie gówno jak ty? - Jerry zaśmiał się krótko i złowrogo.
-Aż taki głupi nie jestem. Już nie. Lecz uwielbiam oglądać ich miny gdy się dowiadują. Ich strach. Ich złość. Rozpacz. To cudowne – wyszczerzył się.
-Kurwa, wiedziałem, że jesteś czubem, ale nie że aż tak... to... - Jerry przymrużył ślepia
-Nie oczekuję po tobie zrozumienia – machnął macką od niechcenia, jakby był znudzony – Jesteś... szczęśliwy... Nigdy nie zrozumiesz. Nawet jak twoja Soul Mate umarła, mimo rozpaczy dostawałeś kolejną. To też nie jest fair. Ty i ja zabiliśmy, oboje zasługujemy na miłość, na to, aby być kochanym
-Ale ja.. - Sans patrzył się i zacisnął pięć – Zabijałem by chronić te które kocham. Ty zabijałeś z zazdrości... bez znaczenia czy krył się za tym smutek. Jesteś zazdrosny Jerry. To wszystko. A najgorsze jest to, że ty wybrałeś taką drogę. Może urodziłeś się z mniej przyjazną duszą, ale wybrałeś zniszczyć ją do reszty w ten sposób. I teraz jesteś jak ja, prawie nieśmiertelny, pogrążony w smutku, bez wiecznego spoczynku. - Znowu Jerry zaśmiał się głęboko
-A kto powiedział, że ja chcę umrzeć? - Sans zamrugał zaskoczony
-Co?
-Oj no weź Sans – Jerry uśmiechnął się zimno – Trzeba zabić tylko siedmiu ludzi aby zostać Bossem. Ty nie miałeś wyboru, ale ja.. cóż... jak by to powiedzieć. Gdybym chciał umrzeć, czy nie powinienem przestać na dwóch albo trzech? - Głęboki, zimny dreszcz przeszył kręgosłup Sansa, po długiej sekundzie Jerry mówił dalej – Może i zabiłeś by chronić, ja zabiłem dla przyjemności – uśmiech Jerrego robił się szerszy i szerszy, wykrzywiał jego twarz – Nie dbam o to jak bardzo jestem zepsuty! Będę zabijał Soul Mate! Będę patrzył na ich rozpacz! Będę... - JEB. Jerremu przerwała wielka ręka Sansa uderzająca w jego twarz wbijająca całe ciało pokurcza w ścianę. Podniósł się by zobaczyć jak ta znowu podnosi się w jego stronę
-Zaraz cię kurwa....
-Zrób to! - krzyczał Jerry otwierając szeroko szaleńcze ślepia – Dodaj moją dusze do tych które już zdobyłeś! Spraw, by było jeszcze trudniej ją złamać!- Sans warknął, jego dłoń drżała – Hah! Nie, jeden cios to za mało – Jerry mówił dalej – Trzeba o wiele większej mocy aby zabić Bossa. A póki co masz Soul Mate. Może nigdy się nie dowie o twoich grzechach, ale... o nie.. ona się dowie... poczuje je. I już nigdy więcej nie spojrzy na ciebie tak samo. Nie umiem sobie wyobrazić czym może być piekło Rezonansu, wiesz? - Sans spojrzał na dół, warczał. Odszedł od Jerrego.
-Posłuchaj mnie popierdoleńcu. Nie zbliżaj się do niej z wyjątkiem waszych lekcji... i nie wykorzystuj ich, aby iść z nią gdzieś. Jeżeli to zrobisz, będzie to dla mnie wystarczający powód, aby z tobą skończyć. - Jerry patrzył się na szkieleta, który odchodził. Oh. On wie. Jerry wie, aby nie brać byka za rogi, nie Sansa, ale czuł się taki władczy, samo to, że wywołał u kimś taki gniew było wspaniałe! Uznał, że to co robi jest sprawiedliwe. To właśnie czeka Sansa za wchodzenie mu w drogę.
Share:

3 komentarze:

POPULARNE ILUZJE