11 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Ojciec [i hope you break me - The Father - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-… Łał
-Oh Kochanie… Tak mi przykro
-Mieszkałaś tutaj od bardzo dawna, Laseczko…
-Ciekawe, jakim sposobem to się do reszty nie zawaliło. Lepiej wydostańmy tyle ile możemy nim to się stanie, droga siostro – Cały chodnik pokryty był resztkami Twojego domu, na trawniku gdzieniegdzie dziury, zaś dwa domy znajdujące się obok, miały lekko osmolone ściany. Nie było jednej ściany, tej prowadzącej do Twojego salonu i sypialni, większość rzeczy zniszczona. Przeskoczyłaś przez resztkę płotu i poszłaś w stronę mieszkania, przyjaciele i rodzina poszli za Tobą. Rozejrzałaś się
-Cóż.. telewizor przepadł, tak samo jak laptop… z łóżka nic nie będzie… Chyba kanapa jest cała, ale już macie kanapę.
-Ten regał na książki wygląda dobrze – Iris pokazała na wysoką czekoladową szafę
-Nie mam pojęcia gdzie by ją wsadzić – przyznałaś – Oh… czy moje ubrania są całe? – zapytałaś się idąc do komody w sypialni – Wyglądają na całe… ale pokój Sansa jest za mały na moje rzeczy…
-Coś wymyślimy Siostro – Papyrus uśmiechnął się odwracając do Somna – Pomożesz? Zaniesiemy regał i komodę póki co na piętro niżej
-Jasne dryblasie – odparł na luzie Somn, zawsze się tak zachowywał w stosunku do nowo poznanych. Jak oni znosili szafę, Ty i Iris przyglądałyście się kanapie. Dobra. Może jeżeli coś się przesunie to i ją da się gdzieś upchnąć? Nie umiałaś odżałować telewizora no i będziesz tęsknić za kominkiem. Jak już przestałyście ją oglądać, podeszłaś do regału z książkami, razem z Iris oczyściłyście te co jeszcze nadawały się do użytku za pomocą papierowych ręczników i poszłyście do domu Sansa. Póki co, Twoja szafa z ubraniami znajduje się na końcu korytarza obok zamkniętego pokoju, który prawdopodobnie należy do Gastera. Przez chwilę chciałaś zapukać do jego drzwi… Lecz szybko zaniechałaś i postanowiłaś wrócić do starego mieszkania. Minęłaś chłopców, którzy nieśli komodę oraz Iris niosącą pozostałe książki. Kolejny kurs i kanapa zaniesiona wraz z częścią naczyń z kuchni. Jeszcze dwa i kuchnia była pusta, Somn i Iris wzięli zbędne talerze i sztućce. 
-To nie zabrało aż tak wiele czasu – zauważyła Iris
-Wiesz, tylko ja tam mieszkałam. Nie miałam wiele – odpowiedziałaś – Będę musiała zainwestować w nowy laptop i może mały telewizor, jeżeli Sans się zgodzi
-Kupuj kochana – Somn się uśmiechnął – Dziewczynki muszą oglądać swoje romansidła
-Jasne, jasne – zaśmiałaś się – Dzięki za pomoc. Jak tylko wszystko uporządkuję i Sans wróci do domu, powinnam być gotową na powrót do pracy
-Nie śpiesz się kochanie – powiedziała Iris tuląc Cię – Wiele przeszłaś. Daj znać jak będziesz czegoś potrzebować.
-Do potem laseczko – Somn też cię przytulił – Dzięki za naczynia.
-Nie ma sprawy. Dam znać w razie co – odwzajemniłaś ich gest – Do potem – machałaś na pożegnanie przyjaciołom, gdy Ci odchodzili. Odwróciłaś się potem w stronę Papyrusa – Wracamy do domu?  - Przytaknął patrząc na chodnik, a konkretniej na ślady po bitwie. – Co jest?
-…Czy mogłabyś… pokazać mi gdzie Sans był kiedy…? – otworzyłaś szerzej oczy
-Oh.. um… Tam – pokazałaś miejsce. Wyróżniało się, cały chodnik był czarny. Papyrus podszedł do niego
-Bogowie nad name I pod name… - szepnął klękając – Jego Blaster to zrobił? – przesunął palcem po osmalonych kamieniach, podeszłaś do niego – To… pęknięcia? Zniszczył część chodnika… - Pochyliłaś się
-To coś normalnego?
-Widziałem do czego jest zdolny Blaster Sansa – mówił ręką w rękawiczce nadal gładząc szczeliny – Pomagał mi w treningu, kiedy pracowałem jeszcze w Gwardii. Zazwyczaj nie pozostawał po sobie żadnych śladów, bo Sans się kontrolował – zmarszczył brwi – Tutaj nie ma kontroli.. tylko… zniszczenie. Jak mój brat to przetrwał? Dusze Bossów są niesamowite….
-Papyrus… - zaczęłaś nisko – Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś w jaki sposób Sans zdobył taką duszę
-Oczywiście – odpowiedział – O wszystkim mi mówi – wstał otrzepując rękawice – Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Obiecałem mu, że nigdy nikomu nie powiem
-Rozumiem – przytaknęłaś – Po tym jak wyznał mi prawdę, rozumiem czego się bał – Papyrus znowu zerknął na pęknięcia
-Proszę dbaj o niego najlepiej jak potrafisz. – Mogłaś tylko na niego spojrzeć, rozumiałaś powagę słów, nic więcej nie dodał. Mogłaś mu powiedzieć tylko tyle, że zrobisz co w Twojej mocy.

Sans namówił Cię abyś spała w jego łóżku. Choć bolał Cię kręgosłup gorszy był głód. W szpitalu karmiono Cie magicznym jedzeniem i jakkolwiek by nie było dobre, nie było pożywne. Więc, obudziłaś się w pustym mieszkaniu. Guevara na zajęciach, Grillby w pracy, a Papyrus jak zazwyczaj o tej porze, w sklepie na zakupach.  Poszłaś do szafy by wyciągnąć dżinsy i koszulkę. Ubikacja również mieściła się na piętrze, więc się umyłaś i poszłaś do kuchni. Jak skończyłaś swoją kaszkę usłyszałaś głośne skrzypnięcie, aż dreszcz przeszedł Ci po plecach. Wychyliłaś się i zauważyłaś, że drzwi do pokoju obok szafy są otwarte. Po schodach schodził najwyższy szkielet jaki miałaś okazję widać. Musiał mieć ponad dwa metry. Jakaś szata okrywała całe jego ciało, odsłaniając jednak długie ręce z długimi chudymi palcami. Widziałaś pęknięcia na jego czaszce, pod oczodołami wory, usta wykrzywione w dół. Wyglądał tak staro i jednocześnie przerażająco… To naprawdę ojciec Sansa? Podszedł mimo wszystko z gracją… ale było w nim coś jeszcze. Mowa ciała mówiła, że jest pewien siebie, ale jego twarz wykrzywiała się w grymasie zdenerwowania i zawodu? Jak wszedł do kuchni natychmiast spojrzał na Ciebie drobnymi źrenicami.
-Ah… kolejna - … Kolejna? … A… Racja… Przełykając ślinę zrobiłaś krok w jego stronę
-Um, dzień dobry proszę pana – przedstawiłaś się i wystawiłaś w jego stronę dłoń. Nie chwycił jej, patrzył się tylko na Ciebie – Ah, uh.. cóż – cofnęłaś dłoń – Ja uh… idę właśnie do Sansa do szpitala. Wybierzesz się ze mną?
-Nie ma potrzeby – odpowiedział – Niebawem tutaj wróci
-Uh, cóż… - szurnęłaś stopą – Od jakiegoś czasu już jest w szpitalu, więc myślałam
-Jak powiedziałem, nie ma potrzeby – mocniej zacisnęłaś wargi
-Zrozumiałam, proszę pana, ale nie brakowało wiele, aby spopielić Sansa więc…
-Spopielić? – przerwał Ci znowu – Duszę Bossa nie da się spopielić, dziewczyno. – zadrżałaś gdy tak Cię nazwał
-Może normalny potwór by nie dal rady, ale Sans walczył z innym Bossem. Papyrus wyczuł tę walkę, ty też musiałeś.
-Byłem zbyt zajęty praca, aby przejmować się moim binarnym klonem– odpowiedział znudzony. Gapiłaś się na niego. Binarnym klonem? Poważnie?
-To nie jest twój… twój klon binarny – zaczęłaś, opuszczając głos – To twój syn… syn, który mało co nie umarł!
-Ale nie umarł więc nie ma sprawy – minął Cię podchodząc do blatu. Odwróciłaś się, robił sobie kawę, nic co powiedziałaś nie zrobiło na nim wrażenia
-Słuchaj – zaczęłaś – Choć wyzdrowieje, jestem pewna, że doceni wizytę ojca, po prostu pokaż mu że czekasz na jego powrót. – Gaster zaczął stukać o blat długimi palcami i popatrzył na Ciebie przez ramię.
-Człowieku, najwyraźniej nie rozumiesz mojej relacji z twoim SoulMate. Jest moim potomstwem, a ja jego protoplastą. Dbałem o niego tak jak o jego brata, jak każdy ojciec rodu i zadbałem aby niczego im nie brakowało. Byłem przy nim gdy miał problemy, zwłaszcza z jego Duszą Bossa, najlepiej jak umiałem. Zaczął się niecierpliwić, gdy nie mogłem udzielić mu odpowiedzi. Zezłościł się, gdy podałem mu jedyne rozwiązanie jakie mogłem znaleźć.
-Poznawać SoulMate póki nie umrze – rzuciłaś
-Ah, a więc wiesz… - wziął kubek kawy
-Rozumiesz jak bardzo jest to dla niego bolesne? Mówił o bólu, prawda?
-Wspominał
-Więc powinieneś zrozumieć! – wykrzyknęłaś. Gaster upił łyk
-Jak tak niewielka strata może aż tak boleć? – wgapiałaś się w niego
-Co chcesz przez to powiedzieć? – Gaster odłożył kubek z głośnym brzdękiem
-Mówisz, że cierpi za każdym razem, kiedy straci SoulMate. Lecz czy ten ból jest dość silny, aby go zabrać ze sobą? Aby połączyć SoulMate po śmierci? To dlatego mu to powiedziałem. Łatwo znajduje nowe SoulMate, zakochuje się w nich prędzej czy później wbrew swojej woli. Oczywiście, musiał przywyknąć do bólu
-Nie znaczy to, że chce przez to przechodzić! – wtrąciłaś się – Tylko dlatego, że przywykł, nie znaczy, że chce cierpieć, to różnica!  I dlatego, że uważasz, że chce cierpieć to znaczy, że masz mieć go gdzieś?! Pewnego dnia, nie będzie go, a ty będziesz żałował
-Wydaje ci się, że możesz go Złamać dziewczynko? – palnął szczerząc się sarkastycznie, widziałaś jak jego źrenice zajaśniały – Miał wiele SoulMate, przechodziły tanecznym krokiem przez nasze domy. Nie umiałem ich już zliczyć! Więc, jesteś niczym więcej jako kolejnym człowiekiem w długiej, długiej linii porażek. I prawdopodobnie, jesteś kolejną z nich. – Mogłaś tylko się patrzeć - … Może, mój drogi potomek, nie kocha ludzi tak bardzo jak mu się wydaje.
-TWÓJ SYN MAŁO NIE UMARŁ BRONIĄC MNIE! – wybuchłaś – JAK ŚMIESZ MÓWIĆ, ŻE MU NIE ZALEŻY!! Choć może nie powinnam być zaskoczona! Nie znasz go! Nie wiesz jak słodki, uroczy jest, dla ciebie jest tylko binarnym klonem! – Gaster wypuścił powietrze przez nos
-Cóż… jesteś kolejną która dała się uwieść jego słodkim słówkom, prawda? – zalał kolejny kubek kawy i zaczął iść z naczyniami do swojego pokoju ignorując Cię. Zatrzymał się jednak. Odwróciłaś się w jego stronę zaciskając w pięści drżące ręce
-Skoro Sans jest tylko binarnym kodem, dlaczego nadal badasz Rezonans? Przez ciekawość? Zapomniałeś że zacząłeś to robić ze względu na Sansa?
-Badam, by poznać nieznane. To wszystko. Nie ma sensu ratować to, czego uratować się nie da, dziewczyno – otworzył drzwi i znowu spojrzał na Ciebie ze zmarszczonymi brwiami – Dusza Sansa przypomina diament, i ani ty ani inny człowiek nie jest w stanie tego zmienić. Jak powiedziałem wcześniej, jesteś tylko kolejnym człowiekiem w długiej, długiej linii porażek.
Share:

2 komentarze:

  1. Spodziewałem się innego gastera... zupwłnie innego... biedny sans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po czytaniu opowiadania jakie jest teraz prowadzone na blogu, to się nie dziwię twoim oczekiwaniom ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń

POPULARNE ILUZJE