22 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Szept [i hope you break me - A Whisper- tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:

Czas płynął. Koniec wakacji, zaś Ty żyłaś w domu pełnym potworów. Dzieliłaś pokój z Sansem, a więc wiadomo, że było ciasno. Twoja szafa musiała znajdować się na korytarzu, ale nadal mogłaś mieć przy sobie komputer i kilka książek oraz ubrani, no i niektóre Blastery Sansa się pojawiały do czasu do czasu. Łazienka była kolejnym wyzwaniem. Brałaś prysznic w nocy a potem wstawałaś trochę wcześniej, aby upewnić się, że przed kolejką do ubikacji zdążysz i wyrobisz się na zajęcia. Raz na jakiś czas robiłaś też pranie. Dom okazał się większym niż myślałaś, albowiem drzwi jakie uważałaś, że prowadzą do pokoju Gastera były tak naprawdę drzwiami do pralni, zaś z niej można było dostać się do naukowca. Prałaś ubrania w sobotnie wieczory. Latem było miło i spokojnie. Lecz gdy wróciłaś jesienią do pracy zaczęły dziać się śniadanka do pracy, pocałunki i przypomnienia. Kolacje jakkolwiek zostały bez zmian, przy stole wszyscy opowiadaliście co was spotkało zarówno na zajęciach, w sklepie czy po prostu.
Do Ciebie i Sansa należały noce. Przez większość się całowaliście, albo cicho rozmawialiście, ale także Sans chciał pokazać jak bardzo Cię kocha. Twoją duszę, Twoje ciało. Zaskakiwał Cię sposobami waszej miłości. Czasem powoli, czule, czasem intensywnie i ostro. Nigdy nie wiedziałaś czego się spodziewać biorąc pod uwagę zboczenia Twojego męża. Ostatnio zapisaliście się na jogę i kurs rysunku. Sans był zaskakująco wygimnastykowany, a Ty poprawiłaś swoją kreskę. Oczywiście, początkowo joga nie wydawała się dobrym pomysłem, ale liczyło się wspólne spędzanie czasu. Wieczorami chodziliście na spacery, albo biegaliście aż do czasu kolacji. W wolne dni, zwiedzaliście okolice, albo chodziliście do muzeum. Raz nawet wybraliście się pod namioty. Gdy zrobiło się chłodniej, zaś z drzew spadały liście, Sans odnajdował sposoby ja wspólne spędzenie czasu i dowiadywaliście się o sobie więcej. Okazało się, że uwielbiał piec i dobrze mu to wychodziło. Zawsze jako pierwsza próbowałaś kolejnych wypieków i zawsze zostawiał dla Ciebie więcej. Na jego półce z książkami znajdowały się wszystkie możliwe pozycje, trochę naukowych książek, filozoficznych… i romansideł? Oh… tego się nie spodziewałaś, ale lubiłaś z nim czytać. Sama pokazywałaś mu jakie przedziwne rzeczy znajdowałaś w odmętach Internetu, kilka razy nawet się zakrztusił. Noce zawsze były z nim najlepsze. Czułaś się tak dobrze, gdy byliście tylko we dwójkę, skóra przy kości, wtuleni w siebie. Nie wyobrażałaś sobie, abyś mogła poczuć się bezpieczniej i spokojniej niż przy swoim kościotrupie. Miałaś wrażenie, że zima jest ciepła wtulona w jego gorące kości, lecz gdy pewnego ranka się zbudziłaś, byłaś oblana potem. Na początku myślałaś, że grzejniki były ustawione za wysoko ale po prysznicu, nadal czułaś się cieplejsza niż zwykle. Zmierzyłaś sobie temperaturę. 37.6 stopni Celsjusza. Trochę za wysoka. Może masz gorączkę? W taką pogodę to nic niezwykłego. Wzięłaś lek i napiłaś się soku pomarańczowego nim poszłaś na uczelnię. Jak gorączka zelżała, poczułaś się dobrze, choć po powrocie zdecydowałaś wziąć jeszcze jeden lek i odpocząć w łóżku. Po godzinie, Sans wszedł do pokoju. Biegał. Nie robił tego zwykle sam, ale chciał oczyścić głowę po kolejnej sprzeczce z ojcem.
-Aniołku? – dyszał łapiąc oddech – Wszystko dobrze?
-Trochę mi gorąco, chyba coś złapałam – podszedł do Ciebie i przyłożył czoło do Twojego
-Hmmmm
-Nie jest wysoka – powiedziałaś – Pewnie to zwykłe przeziębienie. Rano pewnie dojdę do siebie.
-Dobrze – przytaknął podnosząc się – Odpocznij. Idę pod prysznic, potem powiem Papsowi aby coś ci przygotował. Niedługo powinien wrócić. – przytaknęłaś, Sans cmoknął Cię i wyszedł z pokoju, westchnęłaś mając nadzieję, że sen Cię uspokoi.
38 stopni.
-Cholera – warknęłaś. Gorączka nie spadała. Choć nie czułaś się jakoś chora… nie było dreszczy czy nudności, nie kaszlałaś, nie miałaś kataru, nie bolała Cię głowa, nic. Było Ci tylko trochę cieplej i znowu obudziłaś się zlana potem, ale prócz tego, nic. To gorączka? Przeziębienie? Westchnęłaś postanawiając wziąć jeszcze jedną tabletkę i napić się soku. Powiedziałaś Sansowi, że już Ci lepiej, nie chciałaś aby szukał w sieci powodów gorączki, bo jesteś pewna, że znalazł by jakieś głupoty i tylko niepotrzebnie się martwił. – Jestem pewna, że jutro wszystko będzie dobrze. Prócz gorączki, czuję się dobrze. Będę pić więcej – powiedziałaś nim pocałowałaś go na pożegnanie – Nic mi nie będzie.
Twoja temperatura utrzymywała się przez kilka kolejnych dni, choć nie czułaś się chora, ale brałaś leki i piłaś tak na wszelki wypadek. Jeżeli to przeziębienie, musisz pić i czekać aż gorączka spadnie. Cokolwiek to jest…
Jednak gorączka nie spadała. Co więcej, podnosiła się troszeczkę. Choć nadal żadnych innych oznak, tylko ciepło, gdy będziesz mieć 39.4 stopnie pójdziesz w końcu do lekarza.
Teraz masz 38  i pocisz się, pijesz kilka kubków wody w pracy. Wiesz, że leki nie działają, więc nie wzięłaś ich przed wyjściem do pracy. Cokolwiek Ci się dzieje, to nie jest przeziębienie. Gdy wróciłaś do domu, byłaś spocona, czułaś dziwny ciężar w piersi.
-Aniołku? – popatrzyłaś na Sansa, który schodził ze schodów. – Aniołku? Co się dzieje? – zapytał teleportując się do Ciebie – Pocisz się – dotknął Twojej twarzy – Jesteś rozpalona. Pogorszyło Ci się?
-Sans, ja… - dyszałaś lekko – To chyba nie jest normalne przeziębienie. Moja dusza… jest taka ciężka…
-Trzymaj się, daj spojrzeć – zaproponował kładąc rękę na Twojej piersi – Ja.. nie mogę jej wyciągnąć – szepnął po chwili. Otworzyłaś szeroko oczy
-C-co?
-Ja… nie wiem co się dzieje – przyznał – Jakby.. utknęła tam. Ale czuję twoją magię… Jest.. dziwna… Jakby coś w niej było. – Podtrzymywałaś się chwytając się jego kurtki. Nie mogłaś złapałaś oddechu, czułaś jak Dusza robi się cięższa, pot spływał po skroniach – Trzymaj się – mówił – Idziemy do lekarza. Zaniosę cię… - nogi odmówiły ci posłuszeństwa – Kurwa, Aniołku – Sans pochwycił Cię – Dziecino, trzymaj się
-Moja… Dusza – dyszałaś – Jest.. za ciężka… Jakby coś… w niej było… Ah! – stęknęłaś chwytając się piersi i zamykając oczy. Czułaś dziwne uczucia i miałaś wrażenie, że… coś słyszysz?
…cy… Ah… o… as… cha…
Przytłaczający ciężar w jednej chwili zniknął, lecz poczułaś przeszywające ciepło. Mimo to, nie czułaś się lepiej. Nie wiesz dlaczego, ale po policzkach polały Ci się łzy, gdy wtulałaś się w Sansa, w głębi serca wiedziałaś co się stało
-Oh… O… Bogowie… Sans… On odszedł…
Share:

2 komentarze:

POPULARNE ILUZJE