21 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Szkielety i aniołowie [i hope you break me - Skeletons and Angels - tłumaczenie PL] [+18]

Autor okładki: Rivie
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Stałaś przed wielkim lustrem patrząc na siebie co jakiś czas. Poprawiłaś ciemno-czerwone rękawiczki sięgające go łokci, a potem wygładziłaś czarno-czerwoną suknię i gorset z czerwonymi wiązaniami, a potem spojrzałaś na czarne obcasy. Zerkałaś na białe skrzydła przy sukni od czasu do czasu. Ścisnęło Cię w żołądku gdy usłyszałaś pierwsze takty wygrywanej muzyki, delikatnego utworu na pianinie. Uśmiechnęłaś się czując napływające łzy. Zaraz poślubisz swojego SoulMate, szczęście wypełniało Twoją duszę. Biorąc głęboki wdech przygotowałaś się do opuszczenia socjala. Kolejny wdech i otworzyłaś drzwi. Światła były stłumione, pozwalając świecącym czaszkom migotać w pomieszczeniu i błyszczeć srebrnym aureolom, płomień świec tańczył delikatnie, z wieczornego nieba spadały pierwsze płatki śniegu. Powietrze było ciepłe, pełne miłości rodziny, przyjaciół i Twojego SoulMate.. który wyglądał niesamowicie w garniturze i kapeluszu. Zatrzymałaś się na chwilę by podziwiać widok. Czarna marynarka, spodnie i eleganckie buty. Na szczycie jego kapelusza błyszczała przypinka w kształcie błękitnego serca w aureoli. Koszulę miał bordową, pasującą do Twojej sukni, mankiety i guziki w kształcie czaszek. W wypolerowanych butach odbijało się światło świec. Popatrzyłaś na jego twarz i dostrzegłaś jasny rumieniec. Jemu również zbierały się łzy. Uśmiechał się do Ciebie serdecznie i zaczęłaś iść przez bar do oczekującego kochanka. Za szykiem stał wielki niedźwiedzi potwór trzymający książkę. Sans wziął Twoją rękę w swoje, trzymał ją przez chwilę nim pogładził Cię po twarzy. Jego źrenice przybrały kształt serc, prawdopodobnie najsłodsza rzecz jaką w życiu widziałaś. Uśmiechnęłaś się czując łzy spływające po policzku.
-Kochani – zaczął niedźwiedź miękkim, niskim głosem – Zebraliśmy się tu dzisiaj w ten cudowny dzień, ab połączyć więzy tych SoulMate. Błogosławimy jako rodzina i przyjaciele to wspaniałe połączenie miłości i wspieramy ich. Dzisiaj, przypieczętujemy ją przysięgą. Czy oboje przyjmujecie bezwarunkowo miłość zarówno w zdrowiu jak i w chorobie, w dobrych i złych chwilach, w radościach i smutkach, aż po dzień kiedy Wasze dusze staną się częścią większego planu stworzenia? Powiedzcie do siebie „tak”
-Tak – uśmiechnęłaś się
-Tak – odpowiedział zachrypniętym głosem
-Dobrze – niedźwiedź uśmiechnął się – Słowo się rzekło – Papyrus załkał cicho i zapłakał. Grillby poklepał go po plecach, Somn wciągnął wdech, a Lapin i Iris klaskali.
-Tak! Ciociu! Wujku! – krzyczał Guevara
-Skoro nikt nie wyraża sprzeciwu – mówił dalej miś – Z mocy nadanej mi przez Królestwo i Miasto, ogłaszam was Potworem i Żoną! Moje gratulacje! – kolejne oklaski, Papyrus wtulił się w koszulę Grillbiego.
-No już kochany – Grillby gładził go z uśmiechem
-Jestem taki szczęśliwy! – zapłakał Papyrus przystawiając chustkę do czaszki
-Wiem, wiem – Grillby klepał go dalej
-Całujcie się! – krzyknął Somn. W sekundę, Sans objął Cię przytulając do swoich żeber i zaczął całować Twoje usta. Twoje ciało zrobiło się gorące, jak i dusza. Chwyciłaś się jego marynarki w przypływie miłości. Somn wiwatował, zaś jego SoulMate próbował go uspokoić. Iris klaskała żarliwiej, Guevara krzyczał. Gdy Sans odsunął się odrobinę szepnął
-Kocham Cię
-A ja ciebie – odszeptałaś
-Jedzmy już! – krzyknął Guevara
-Guevara! – warknął Grillby. Sans zalał się śmiechem tak samo jak Ty.
-Chyba młody ma rację – powiedziałaś. Grillby słysząc Twoje słowa przesunął się od swojego męża aby przygotować stoły do kolacji. Upewnił się, że niedźwiedź wziął coś ze sobą do domu nim wyszedł. Po tym, Grillby postawił sałatki i zupy jakie wybrałaś z Iris.
-Twoja suknia jest wspaniała! – krzyknął Somn – Podobają mi się te skrzydełka!
-Wyglądasz przepięknie – dodała Iris
-Dzięki kochani – uśmiechnęłaś się – Martwiłam się, że może trochę przesadziłam, zwłaszcza z tymi skrzydłami, ale jak je zobaczyłam pomyślałam, że będą idealne
-Uważa, że dobrze zrobiłaś – zgodził się Somn
-Widząc reakcję Sansa, powiedziałabym nawet, że świetną – Iris uśmiechnęła się – Oh widzę że Grillby podaje już dania główne
-Wspaniale! – klasnął Somn – Choć raz nie mogę się doczekać jedzenia. Od dawna nie byłem w Grillby’s. Jason, miłości moja! – zawołał, jego partner podszedł – Jedzmy!
-Idę kochany – Jason przestał rozmawiać z panem Lapinem. Jego zielone oczy wyglądały jakby odrobinę zmęczone. Domyśliłaś się, że przez to iż Somn jest pełen energii i domaga się ciągłej atencji. Po tym jak wszyscy zajęli swoje siedzenia, podeszłaś do Papyrusa który płakał trzymając przy twarzy różową chusteczkę. Guevara westchnął
-Mamo, przestań
-Wszystko dobrze? – zapytałaś. Przytaknął
-Jestem po prostu szczęśliwy – załkał
-Hm, zawsze jest ktoś kto nie umie przestać płakać – odezwał się Lapin siedząc przy stole. Podał Papyrusowi czystą chusteczkę.
-Oh, dziękuję – szkielet przytaknął
-Nie ma za co, możesz ją zatrzymać
-Dziękuję, że pan przyszedł panie Lapin – skierowałaś się do niego
-Żaden problem, moja droga – królik uśmiechnął się – Wyglądasz przepięknie
-Dziękuję – zarumieniłaś się.
-Opuszczacie nas zaraz po jedzeniu, ciociu? – zapytał Guevara – Na wasz miesiąc poślubny? – cmoknął kilka razy powietrze za swoją maską do oddychania
-Guevara – warknął Papyrus, zaśmiałaś się
-Nic się nie stało. Tak, wyruszamy potem. Znaleźliśmy przytulne miejsce na obrzeżach miasta. Jest tam Spa i kilka innych atrakcji. Hotel też prezentuje się świetnie
-Nie będziemy was zatrzymywać na siłę – powiedział Lapin – Jedzmy już. Popatrzyłaś na Sansa, który siedział przy barze i już jadł swój filet.
-Zjadłeś już zupę i sałatkę? – usiadłaś na swoim miejscu. Nie mówił, miał pełną szczękę, więc Grillby odpowiedział tłumiąc śmiech.
-Nie może się doczekać waszych planów
-Rozumiem – zaczęłaś jeść sałatkę – Pośpieszmy się więc z deserem – Sans przełknął i pochylił się w Twoją stronę
-Wyglądasz…
-Ciiiii – przystawiłaś palec do jego kłów – Powiesz mi to potem.

-Oooh, jak miło – zamruczałaś wchodząc do gorącej wanny
-No nie? – Sans odpowiedział nisko – Urmmm – wsunął się głębiej tak, że widać było tylko czubek jego głowy
-Oh! – podskoczyłaś czując jego palec pod sznureczkiem Twojego bikini. Pociągnął mocniej i góra kostiumu zsunęła się – Sans! – krzyknęłaś odwracając się w jego stronę. Widziałaś jak szczerzy się pod wodą – Palant! – uśmiechałaś się kładąc ręce na biodrach. Sans zaśmiał się i przysunął do Ciebie. Zauważyłaś, że nadal miał serca w oczach. Objął Cię w talii
-Jesteś przepiękna i byłaś oszałamiająca dzisiaj
-A ty niesamowicie przystojny – odpowiedziałaś kładąc ręce na jego dłoniach. Pochylił się aby pocałować Cię w usta, powoli i głęboko. Jedna z jego dłoni zatrzymała się na Twojej twarzy, przyciągając Cię bliżej do żeber. Położyłaś ręce na jego ramionach, potem sunęłaś po kręgach kręgosłupa w dół. Całowaliście się tak długo, aż nie musieliście przerwać by zaczerpnąć oddechu. Popatrzyłaś w jego źrenice – Kocham cię
-A ja ciebie – szepnął obejmując Cię mocno – Bogowie nad nami i pod nami, kocham cię, zawsze będę kochał – znowu Cię całował, a potem podniósł i wyciągnął z wanny. Przeniósł Cię i położył na łóżku, które znajdowało się kawałek dalej, ułożył się na Tobie. Obejmowałaś go cały czas, co chwilę gładząc tył jego czaszki, sprawiając że przylegał do Ciebie coraz bardziej. Chwilę później, pozbył się dolnej części Twojego bikini. Wzięłaś głęboki oddech gdy wszedł w Ciebie, powoli i głęboko. Jęczałaś gdy całował Twoją twarz, błądząc językiem po karku i piersiach. Jego ręce delikatnie pieściły Twoje ciało, ściskając to tu to tam, owinęłaś się dookoła niego rekami i nogami. Mocno, nie chcąc puszczać. Jego ruchy stały się krótsze i szybsze, ale nadal uderzał w głębokie części Ciebie. Szeptał jak bardzo Cię kocha, mocno Cię tuląc, przyciskając żebra do Twoich nagich piersi. Dyszał póki nie wypełnił Cię swoim nasieniem, chciałaś tego, mówiłaś że chcesz go w sobie czuć. Wszedł najgłębiej jak umiał i zatrzymał się gdy dochodził w Tobie. Krzyknęłaś osiągając szczyt, czując przyjemne ciepło. Westchnęłaś patrząc na jego twarz, czując że pozostawił miłość w Twojej duszy.
Share:

1 komentarz:

  1. Ten ból gdy nie masz osiemnastki i omijasz tyle rozdziałów T-T

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE