28 marca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Ochrona [i hope you break me - Protection - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Kolejnego ranka, gdy się obudziłaś od razu napisałaś do Sansa

Dzień dobry, najdroższy.

Dobry, aniołku.

Dobrze spałeś?

Całkiem, a ty?

Tak.

Przychodzisz?

Tak!

Dobrze, do potem

K.

Uśmiechałaś się cały czas, jak wyszłaś z łóżka rozpoczynając poranne rytuały, przez cały czas myślałaś o tym, jak prosto pisze się z Sansem, tak jakbyście rozmawiali twarzą w twarz. Choć wiedziałaś, że to nie może trwać wiecznie, ale póki co, styka. Sans rozmawiał z Tobą, no i nie miał ataków paniki. Napisałaś do niego informując go, że wyszłaś z domu. Kiedy skręciłaś zatrzymałaś się. Jerry szwendał się po chodniku. Miałaś wrażenie, że jego ślepia zaświeciły się nieco kiedy tylko Cię zobaczył
-Nauczycielko! - pomachał. Przełknęłaś ślinę, znieruchomiałaś, zmusiłaś się do oddechu
-Dzień dobry Jerry. Uh, nie powinieneś iść na uczelnię? Szkoła jest w przeciwną stronę
-Ah, cóż, pamiętałem, że powiedziałaś kheee, że mieszkasz w okolicy. Więc postanowiłem sprawdzić khee – oddychał głośno przez usta. Patrzyłaś się na niego
-Ty... szukałeś mnie?
-Ug, cóż, znaczy się – zrobił krok w tył – Nie pukałbym do kheee twoich drzwi czy coś! To było by khee nietaktowne
-Szukanie mnie poza godzinami zajęć też takie jest Jerry – zadrżał widząc Twoje zdenerwowane spojrzenie
-Ja kheeem nie chciałem... tylko...
-Jerry, śpieszę się – przerwałaś mu i minęłaś go zachowując spokój
-Ug, stój! - krzyknął – Nauczycielko ja.. huh – nie stawałaś. Jerry dreptał za Tobą – Ug nauczycielko... mogę kheee zapytać o tego potwora z piątku? - westchnęłaś.
-Napisałam ci w mailu, że to przyjaciel Jerry, przepraszam że cię przestraszył
-Ja.. nie bałem się! Byłem zaskoczony! - poprawił Cię natychmiast – Ale nauczycielko, dlaczego kheee przyjaźnisz się z kimś takim? - zatrzymałaś się przenosząc wzrok na Jerrego
-Co masz na myśli?
-Cóż huh... - jego macki zaczęły się stykać – Jest.. gwałtowny i straszny – nadal się patrzyłaś krzyżując ręce
-Może lubię gwałtownych i strasznych
-Ale nauczycielko jesteś kheee taka miła i życzliwa – Nie patrzyłaś na jego rumieniec, wznowiłaś wędrówkę. - Jesteś khhh miła dla wszystkich naprawdę – mówił dreptając za Tobą – To jedna z wielu cech jakie w tobie lubię. Jesteś cierpliwa i dobra. Nie mogę kheee wyobrazić sobie jak spędzasz czas z takim strasznym potworem. To jak kheee Piękna i Bestia
-Sans nie jest bestią! - przerwałaś mu wracając się szybko, sprawiając, że Jerry znieruchomiał wpatrzony w Twoją rozgniewaną twarz. Zamrugałaś kiedy zdałaś sobie sprawę z własnej reakcji. Ale i tak byłaś już przed domem Sansa, bez uprzedzenia skręciłaś w stronę jego domu, Jerry po chwili stania bez ruchu, ruszył w stronę uczelni. Wzięłaś kilka głębszych wdechów nim zapukałaś.
-To ty człowieku? Wchodź! - krzyknął Papyrus z środka. Otworzyłaś i weszłaś by go zobaczyć, miał na sobie czerwony sweter i ten sam fartuszek, w rękach trzymał aparat do oddychania Guevary. Za nim stał wysoki i bardzo przystojny żywiołak ognia ze skrzyżowanymi rękami.
-Miłości moja, on się spóźni – warknął żywiołak.
-Ta mamo, jest dobrze – dodał Guevara – Już wszystko działa widzisz?
-Wiem, tylko sprawdzam! - mruknął Papyrus – Znaczy się, pamiętasz co się stało ostatnio kiedy …
-To było cztery lata temu! - powiedziały żywiołaki jednocześnie. Papyrus zacisnął zęby
-Tak cóż.. - westchnął i uśmiechnął się lekko – Miłego dnia, skarbie – pocałował Guevarę w czoło, jego płomienie zamigotały mocniej – Ty też, miłości moja – mówiąc to podszedł do fioletowego ognia i pocałował go w usta.
-Ty też, mój najsłodszy – żywiołak zamruczał – Gotowy Vara?
-Tak – przytaknął udając się w stronę drzwi – Doberek cioteczko – pomachał.
-Dzień dobry Guevara – uśmiechnęłaś się.
-Ah, ty musisz być Soul Mate Sansa. Jestem Grillby – dobrze ubrany żywiołak wyciągnął rękę, uścisnęłaś ją i przedstawiłaś się – Witaj w rodzinie – wygląda na to, że się uśmiechnął – Jeżeli będziesz szukać miejsca na romantyczną kolację, moja restauracja stoi otworem. Członkowie rodziny jedzą za darmo, oczywiście, z wyjątkiem wina. Trudno je dostać
-Dzięki za propozycję – uśmiechnęłaś się znowu, dwaj mężczyźni wyszli z mieszkania zamykając drzwi delikatnie – Więc, to twój mąż? - zapytałaś. Papyrus przytaknął udając się do kuchni by otworzyć lodówkę.
-Jesteśmy razem od dekad. Szczerze nie pamiętam swojego życia przed tym jak go poznałem. Jesteśmy od tak dawna, że mam wrażenie, jakbyśmy nigdy nie żyli osobno. Wydaje mi się, że tak działa Rezonans – uśmiechnął się
-Rozumiem – mruknęłaś. Zastanawiałaś się, czy Ty i Sans będziecie kiedyś tak myśleć. Pisanie z nim było miłe, lecz każdy wasz atak twarzą w czaszkę kończył się jego atakiem paniki. To nie było nic miłego
-Wydaje mi się, że Sans na ciebie czeka.
-Co? - podskoczyłaś zaskoczona
-Jego drzwi są uchylone – powiedział – Wydaje mi się, że nie chce abyś jeszcze do niego weszła, ale wydaje mi się, że chce porozmawiać, a nie pisać. - Popatrzyłaś na schody
-Oh...
-Pośpiesz się więc – pośpieszył Cię pchając w stronę schodów – Muszę coś zrobić dla ojca do jedzenia. Trudno go nakarmić tak samo jak Sansa... - mamrotał wracając do lodówki. Przytaknęłaś i poszłaś w swoją stronę. Tak, drzwi były uchylone. Powoli podeszłaś i zapukałaś. Ktoś.. warknął?
-Sans?
-Hrmmm, to ty, Aniołku?
-Hm, tak. Wiesz, że drzwi są otworzone, tak?
-Wiem – zerknęłaś przez szczelinę, lecz nic nie zobaczyłaś
-Leżysz cały czas w ciemnościach?
-Ta, to uh... pomaga mi zachować spokój
-Oh, jasne. Mam cię cofnąć czy coś?
-Nie, jest dobrze. Nie widzę cię, ale słyszenie twojego głosu jest miłe.
-Dobrze – uśmiechnęłaś się – Zawsze tak siedzisz? Znaczy się... jest naprawdę ciemno. Zakryłeś okna jakimiś najgrubszymi zasłonami na planecie? - zaśmiał się, poczułaś jak ciepło bije od Twojej duszy. To wymazało wszelkie złe uczucia jakie wcześniej wywołał u Ciebie Jerry.
-Chyba taaaaa... Chodzi o to, że... po ataku, muszę się całkowicie odciąć od wszystkiego. Tak, aby żaden zmysł nie działał.
-....Łał...
-Po jakimś czasie przyzwyczaiłem się. Sypiam tam. I wiesz, w ciemnościach można robić wiele innych rzeczy – nie umiałaś powstrzymać cichego rechotu
-Oh? A jakie? - słyszałaś skrzypienie łóżka i kroki.
-Wieeele różnych rzeczy – jego głos był bliżej drzwi, tak blisko, aby Twoja dusza zrobiła się jeszcze cieplejsza – W ciemnościach, nie wiesz kto cię dotyka, więc zawsze pozostaje nutka niepewności.
-Ooj brzmi ciekawie – zamruczałaś. Sans zaśmiał się i nisko mruknął.
-Ta, nie widać, gdzie jest się dotykanym... całowanym... lizanym i gryzionym – ciepło Twojej duszy natychmiast się zwiększyło. Sans zaśmiał się nisko – Mmm poczułem to.
-Oj nie – zachichotałaś – mój Soul Mate sprawia, że czuję się zabawnie tam na dole. Co ja biedna pocznę.
-Zaczekaj na mnie – wyszeptał. Uśmiechnęłaś się
-Oczywiście.
-Zaraz, Co?! - krzyknęła Iris zasłaniając usta dłonią
-Spotkałam go w drodze do Sansa. Pałętał się po okolicy, ale powiedział, że nie dobijałby się do moich drzwi – powiedziałaś jej.
-Fuj, fuj, fuj! Fuuuuuj! Jest obrzydliwy! Oh, ale, skarbie, to źle! Praktycznie wie, gdzie mieszkasz! Wydaje mi się, że to już nie jest tylko irytujące zadłużenie!
-Wiem... - mruknęłaś – Powinnam to zgłosić? Wiesz, nie wiem czy to aż tak poważne. Jasne, chodzi za mną, ale nie czuję, aby chciał mnie zranić czy coś
-A mnie się wydaje, że po prostu czeka na okazję – powiedziała – Powiedziałaś Sansowi?
-Oczywiście, że nie! Pewnie zabiłby Jerrego, a nie chcę aby potem miał przez to kłopoty
-Skarbie, jesteście Soul Mate, dowie się prędzej czy później – westchnęłaś. Może powinnaś mu powiedzieć, ale część Ciebie nie umiała wyobrazić sobie Jerrego jako zagrożenie. Ledwo sięga ci do kolan na miłość bogów! Ale wtedy przypomniałaś sobie co czuje Twoje dusza, gdy on jest blisko. Pamiętasz, to co czułaś jak byłaś sama, na chwilę przed przybyciem Sansa. Co by się stało, jeżeli drzwi nie byłyby zamknięte? Co jeżeli całe to zdarzenie działoby się w innym miejscu, choćby przed Twoim domem? Albo gdzieś dalej... Sans powiedział, że nie może się teleportować zbyt daleko. Czekanie na niego by Cię ocalił byłoby głupie. Więc, musisz znaleźć sposób aby się bronić. Ludzie nie znają się zbyt dobrze na magii, oczywiście, było kilka sytuacji gdzie ta się ujawniała w bardzo stresujących sytuacjach jak wypadki samochodowe. Jednak wiesz, że nie znasz się na swojej Cierpliwości, czy tym bardziej na magii grawitacji, jaką Ci posiadanie tej duszy daje.
-Kupię gaz pieprzowy po pracy – powiedziałaś jej
-Gwizdek też – dodała – Nadal uważam, że powinnaś powiedzieć Sansowi. Jestem pewna, że nie zabiłby Jerrego
-Nie chcę, aby jego stan się pogorszył. Wydaje mi się, że rankiem czuł się lepiej – zarumieniłaś się – Mówił wiele.... dwuznacznych rzeczy
-Ooooo! Czuje się lepiej przy tobie. To dobrze. Może jak już będzie przy tobie chodził to Jerry sobie odpuści. Oh! Kolejny pomysł! Ustaw mój numer i Sansa na szybkie wybieranie.
-Jasne jasne- wyciągnęłaś telefon – O...
-Co się stało?
-Sans, wysłał mi zdjęcie... o rajuśku – zaśmiałaś się
-Co to jest? - zaczęła zerkać.
-Zdjęcie jego żeber z dopiskiem „lubisz lizać kosteczki?” - Iris zalała się śmiechem
-O Bogowie!
-Co za nerd. Co powinnam odpisać?
-Zapytaj go, czy lubi rosół na kości
-Oooo dobre – zaczęłaś odpisywać. Potem ustawiłaś numer Iris i Sansa na szybkie wybieranie. Twój telefon dopowiedział chwilę później – Dwa zdjęcia. To jego... kość biodrowa... strzałkowa i … piszczelowa? - Iris przysunęła się
-Nie łapię – zamyśliłaś się nim zrozumiałaś.
-Z nóg robi się najlepszy rosół – Iris zamrugała nim zaczęła się śmiać. Uśmiechnęłaś się. Sans to nerd.
-Dziękujemy za zakupy
-Dzięki – wyszłaś ze sklepu z kilkoma nowymi rzeczami, jak gwizdek na szyi. Do tego mała puszka gazu pieprzowego, zakupiłaś też Guziczek, w razie gdyby coś się stało. Tak jak gwizdek, Guzik wydawał głośny dźwięk, przyciągający uwagę każdego w okolicy. Z takim asortymentem powinnaś dać sobie radę z każdym, wliczając w to tego kurdupla Jerrego. Potwory nie za bardzo chcą używać magii na ludziach. Ludzie mają większe statystyki, więc potwór musiałby bardzo się natrudzić, aby zabić człowieka. Większość ludzi chodzi z HP od pięćdziesięciu do stu. Ty masz sześćdziesiąt. A najbardziej potężna magia zadaje od dziesięciu do piętnastu punktów obrażeń. Biorąc to pod uwagę, ludzie są silniejsi niż potworza dusza cóż... Potwór zapewne próbowałby walki z człowiekiem, niż używać na nim magii. Biorąc to pod uwagę, gaz pieprzowy powinien stykać. Zastanawiałaś się, czy nie wpaść w goście do Sansa. Zamyśliłaś się nad zdjęciami jakie Ci wysłał. Te żebra i kości nóg... Bogowie, dlaczego to Cię tak jara? Nadal zamyślona, skręciłaś, kiedy na coś wpadłaś
-Oh! - Nie na coś, na kogoś.. - Wybacz – zrobiłaś krok w tył
-Nic się nie stało kheee nauczycielko
-Eeeh! - podskoczyłaś słysząc głos, popatrzyłaś na dół, wprost w ślepia Jerrego. Spokojnie, spokojnie. Wdech. Nie musisz martwić Sansa. Uspokój się. Nie ma sensu panikować jak w piątek. Dusza nie reaguje tak silnie jak wtedy... Zwalnianie oddechu pomaga. - Um, cześć Jerry – uśmiechnęłaś się słabo kładąc rękę na biodrze, gdzie chowałaś gaz.
-Witaj nauczycielko – jego twarz wykrzywiła się w czymś, co miało przypominać uśmiech. Zadrżałaś lekko. - Miło cię ugh zobaczyć znowu! - dyszał ciężko
-Tak, taa – przytaknęłaś – Um nie mam czasu na pogadankę. Ktoś na mnie czeka
-Oh? Ale, nie możemy pogadać choć przez chwilę?
-O czym? - spojrzałaś na niego nerwowo
-Cóż, nie pamiętam, czy ci to mówiłem ale kheee wyglądasz dzisiaj ładnie. Zawsze wyglądasz ładnie
-Oh – pogładziłaś się po ramieniu, stres uchodził – Dzięki Jerry. Cóż, muszę iść – Wdech, Wydech. - Wybacz – Poszłaś dalej
-Ale nauczycielko...
-Do piątku Jerry! - pomachałaś mu nie patrząc za siebie. Kiedy go już nie było, westchnęłaś z ulgą.
-Dobrze u ciebie?
-Hm?
-Milczysz. Myślałem, że będziesz bardziej rozmowna z uchylonymi drzwiami
-Wybacz, zamyśliłam się
-O czym?
-Nie chcę abyś się martwił.
-Teraz to się zacząłem martwić
-Ja uh... spotkałam się z Jerrym rano
-....Dobra
-Ja uh... mogłam palnąć kiedyś przy nim, że mieszkam w okolicy, a teraz... próbuje znaleźć mój dom?
-CO KURWA?! - krzyknął, słyszałaś jak w chwilę podnosi się z podłogi. Również podskoczyłaś zaskoczona i lekko przestraszona jego reakcją
-Sans, zaczekaj
-Na co kurwa mam czekać? Ten skurwiel chce położyć na tobie swoje łapska!
-Sans, posłuchaj! Kupiłam gaz i guziczek i gwizdek. Nic mi nie będzie
-W ten sposób próbujesz powiedzieć, abym go nie zabijał? - chodził po pokoju głośno tupiąc. Czułaś, jak wściekłość po drugiej stronie drzwi wzrasta, te nie będą w stanie go utrzymać zbyt długo. Zacisnęłaś ręce
-Nie zabijaj go Sans.
-Jakby ktokolwiek za nim tęsknił
-Sans...
-...Mógłbym zrobić tak, że wszyscy wzięliby to za wypadek.
-Sans!
-Dobra, dobra, ale ten moment gdy cię dotknie, będzie jego ostatnim
-....Dobra... - mruknęłaś
-Nie rozumiem, dlaczego jesteś miła dla takiego śmiecia
-Nie wiem – przyznałaś wzruszając ramionami – Czasami wydaje się być samotny.. Nie przypominam sobie, abym widziała go jak rozmawia z kimś, czy się z kimś spotyka
-To jego wina! - warknął znowu – To dziwak.
-Daj spokój Sans. Powiedziałaś, że urodził się „źle”, to nie jego wina, że jego dusza jest dziwna
-Ta, ale może to zmienić kiedy tylko chce – mrugnęłaś
-Co?
-Twoja dusza emanuje magią jaką posiadasz. Ty wpływasz na to jaki ma na ciebie wpływ. On wybrał to, aby wszyscy brali go za dziwaka. - westchnęłaś
-A po co miałby to robić.
-Niektóre potwory chcą widzieć, jak płonie cały świat. Aniołku. - pogłaskałaś się po ramionach chcąc się uspokoić
-Warto być dla niego miłym w takim razie?
-Nie wydaje mi się – przyznał, słyszałaś że znowu oparł się po drugiej stronie drzwi – Ale wiem, że wy ludzie uwielbiacie dawać sobie drugą szansę. Może wyczułaś coś w jego martwej duszy?
-Nie brzmiało to jak komplement – mruknęłaś
-Nie chcę, abyś marnowała czas na coś co nie ma sensu
-...Od jak dawna jest taki... dziwny?
-....Chyba od zawsze?
-....To kawał czasu, aby być samotnym
-Niech nie będzie ci szkoda takiego śmiecia. Sam to wybrał
-Wiem, wiem – westchnęłaś.
-...Naprawdę żal ci go, co?
-Troszeczkę? - Sans westchnął
-Wy ludzie jesteście czymś innym. Jesteście prawdopodobnie jedynymi gatunkami na planecie, którym żal jest absolutnych dupków. - zaśmiałaś się
-To chyba przez słabość
-Aniołku.
-Hm?
-Idź do domu nim się ściemni. Pisz do mnie w drodze.
-Dobra, napiszę jak już wyjdę. Do potem – położyłaś rękę do drzwi. Sans zrobił to samo.
-Do potem Aniele – zeszłaś schodami
-Dobranoc Vara, Papyrus – krzyknęłaś do nich, stali w kuchni
-Do potem cioteczko! - pomachał Guevara
-Do jutra, człowieku – Papyrus przytaknął upijając herbaty. Jak wyszłaś, napisałaś do Sansa.

Idę chodnikiem.

Dobra. Podobały się zdjęcia jakie ci wysłałem?

Sprytne.

Smacznie wyglądające?

Aż palce lizać. Więc, tak szkielety ze sobą flirtują?

Chyba. Szkielety są rzadkie.

Naprawdę?

Ta. Była jakaś epidemia przed moimi i papsa narodzinami. Nikt nie wie co to było + pewnego dnia zniknęła

Raaany

Co?

Jakieś inne potwory to złapały?

Nie tak bardzo jak szkielety, ale tak

Nie mogę uwierzyć, że nigdy o tym nie słyszałam

Ech, działo się wiele złego, niemożliwym jest wiedzieć wszystko. Już doszłaś?

Prawie

Rozejrzyj się. Widzisz coś?

Ani śladu Jerrego jeżeli o to chodzi. Wchodzę po schodach.

Nie śpiesz się, upewnij się, że nie ma go w domu

Dobra

Włączyłaś światła i zajrzałaś do każdego pokoju.

Czysto.

Zamknij drzwi.

Zamknięte

Okna też

Zamknięte

Może pomyślmy o alarmie

Pies dałby ten sam efekt. Zawsze chciałam corgi

Coś większego. Jak wilczur, albo husky. Weźmy husky!

Myślisz, że będzie dobrze pilnował domu?

Pewnie lepiej niż mały skurwiel corgi

Ale są słodkie na tych małych nóżkach

Corgi nikogo nie przestraszy. Są za słodkie

Husky też

Ale są większe i wyglądają jak wilki!

 Lubisz husky?

Nie powiem, że ich nie lubię.

Wywróciłaś oczami.

Pomyślimy o husky.

Słodko.

Dobra, czas na sen. Dobranoc najdroższy.

Nocka aniele.
Share:

7 komentarzy:

  1. Mam pytanko...
    Nasza dusza to cierpliwość...
    A który to jest kolor?
    Żółty czy pomarańczowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani żółty, ani pomarańczowy.
      Jasno-niebieski. Jak na okładce.

      Usuń
    2. Dopiero po napisaniu skapnołem się że chyba papuś i sans (z orginalnego UT) mieli cierpliwość

      Usuń
    3. Uhm, nie. Dusze potworów nie mają koloru. Fandom przypisał im te kolory, lecz w grze nie ma nic na ten temat.

      Usuń
    4. *facepalm* chodziło mi o to że jak w UT walczymu z papsem i sansem to nasza dusza jest NIEBIESKA (zaraz... niebieska a nie błękitna... ale sparpoliłem)

      Usuń

POPULARNE ILUZJE