18 kwietnia 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Ostatni raz [i hope you break me - The Last Time - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Kolejnego dnia przekręciłaś się by natrafić na znajome kości Sansa.
-Dobry, moja Pani – mruknął całując Cię w usta.
-Hmmm, dobry. Przepraszam, że tak szybko poszłam spać.
-Nie ma sprawy, wczoraj było bardzo... intensywnie – zaśmiał się gardłowo
-Bogowie, nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy – schowałaś twarz za rękami. Sans raz jeszcze głośno się zaśmiał.
-Nie przychodzi mi do głowy lepsze miejsce, aby się pieprzyć na zewnątrz. Nie ma się kłopotów za seks w dzielnicy Czerwonych Latarni.
-Nadal to bardzo zawstydzające – warknęłaś
-Ej, wiem co poprawi ci nastrój. Zrobię śniadanie, dobra?
-Dzięki – uśmiechnęłaś się. Po prysznicu i ubraniu się, Sans zrobił ryż, jajka i bekon. Jedliście razem i zmyliście naczynia, Sans umył się i ubrał. Usiadł obok Ciebie na kanapie otaczając ramieniem
-Mmm, to co dzisiaj robimy?
-Cóż, może moglibyśmy... - nie dokończyłaś, poczułaś lodowaty chłód w pomieszczeniu, w uszach zaczęło Ci piszczeć. Chwilę później, spojrzałaś na Sansa, którego źrenice drżały – S-Sans...
-Zaczekaj tu – warknął wstając z kanapy i podszedł do drzwi. Wiedziałaś, że chce, abyś nie ruszała się z miejsca, lecz troska o niego sprawiła, że poszłaś za nim. Sans otworzył wejście. Zerknęłaś z boku by zobaczyć Jerrego. - Czego chcesz, kurduplu? - warknął. Jerry nie odpowiedział, choć czułaś jego wściekłość, nienawiść. Zdałaś sobie sprawę, że cała ulica jest pusta, co dość niespotykane jak na Sobotę, kiedy wiele potworów wychodzi by zrobić choćby zakupy. To Jerry ich przestraszył?
-Sans... - szepnęłaś stając za nim – Zamknij drzwi. Zadzwonimy po Straż z Zamku. - Przystał na Twoją sugestię wzdychając głęboko
-Dobra, wygrałaś Aniele
-Nie – oboje popatrzyliście na Jerrego.
-...Co? - warknął Sans.
-Nie będziesz z nią dzisiaj rozmawiał, ani nic innego – atmosfera zrobiła cię cieplejsza
-KURWA! - krzyknął Sans i kolejne co słyszałaś to trzask drzwi. Coś pchnęło Cię na podłogę. Coś białego błysnęło, coś huknęło, jakby eksplodowało. Popiół spadł na ziemię i na Ciebie. Słyszałaś krzyk Sansa – Nie ruszaj się! - słyszałaś jak wstaje, widziałaś jak trzyma się za rękę w górze. Teraz dostrzegłaś wielką ścianę kości postawioną przed Twoim domem. Pył i kurz opadł na ziemię, w ogródku miałaś wielką dziurę. Sans w tej chwili stał na chodniku, podczas kiedy Jerry na ulicy. Nie wyglądał na zranionego. Powietrze dookoła niego zaczęło iskrzyć, by zaraz potem przybrało konsystencje wody. Sans warknął i opowiedział kośćmi. Oba ataki uderzały o siebie z głośnym hukiem. Eksplozje w powietrzu, kilka ataków poszybowało w nieznanym kierunku. Patrzyłaś z szeroko otworzonymi oczami jak Jerry tworzy wielkie ataki dookoła niego, zaś Sans z trudnością ich unika. Musiał się wycofać. - Kurwa – warknął zbliżając się do Ciebie, nim uniósł rękę by stworzyć kolejną ścianę kości. Gdy ta zniknęła, zaczął się rozglądać w poszukiwaniu przeciwnika
-Tam! - krzyknęłaś pokazując powietrze nad wami. Jerry unosił się szczerząc paskudnie. - Jak on?!
-Używa na sobie Grawitacji, aby latać – tłumaczył Sans. - To w taki sposób uciekł z pierwszej ściany jaką stworzyłem – Ponownie powietrze wypełniło się kościami, Sans pokazał na Jerrego. Kości poszybowały z wielką prędkością w jego stronę, lecz ten przywołał swoją własną barierę by uniknąć ataku. Kości odbiły się od tarczy i zaczęły lecieć w waszym kierunku. Pobiegłaś w głąb mieszkania, gdy Sans skierował swoje kroki na ulicę. Kości przebijały podłogę i ściany pozostawiając po sobie dziury. Jerry śmiał się, słyszałaś go w pobliżu kuchni.
-Żałosne! - krzyczał – Powinienem zrobić to już dawno! Nie sądziłem, że zaakceptuje cię tak łatwo i pozwoli, abyś ją dewastował! - Zamrugałaś zatrzymując się, patrzyłaś do góry, na dach. O czym on mówi?
-Więc to ciebie wczoraj wyczułem? - warknął Sans – Bogowie, jesteś pojebany! Z rozkoszą zamienię cię w EXP! Gaster!! - Powietrze dookoła Sansa zajaśniało, wielka czaszka z czerwonymi oczami i wielkimi kłami pojawiła się. - OGNIA! - otworzyła swoje usta i jasno-czerwone świadło wystrzeliło spomiędzy kłów. Jerry krzyknął i zawił mackami, nie udało mu się w porę postawić bariery i odleciał w powietrzu by paść na ziemię, lecz na kilka centymetrów przed asfaltem, skumulował magię i znowu unosił się. Widziałaś, że nie ma kilku macek. Sans wyszczerzył się i poklepał przyzwaną czaszkę – A ja bałem się, że będziesz sprawiał problemy. Wiesz co? Powiem ci coś. Nie zabiję cię, jeżeli spakujesz swoje dupsko i już nigdy więcej nie pokażesz się nam na oczy – Jerry otworzył szerzej ślepia i wyszczerzył kły warcząc
-NIE OKAZUJ MI LITOŚCI! - wystrzelił nad ziemię, powietrze za jego plecami zaczęło robić się ciemniejsze. Uśmiech Sansa zniknął, gdy pojawił się portal zaczynający wciągać do siebie wszystko. Pokraka wsadziła do środka jedną z macek.
-To chujostwo jest wielkie.... - szepnął Sansa – Co do...? - Jerry zaśmiał się zadowolony
-Zabijałem od wieków Sans! WIEKÓW! Mam wielką moc! Chcesz wiedzieć ilu ludzi zabiłem? - wyszczerzył się szeroko otwierając drżące ślepia – STRACIŁEM RACHUBĘ! - portal jeszcze bardziej się otworzył, a z jego wnętrza otoczenie zaczęła pokrywać ciemność. W ostatniej chwili dostrzegłaś atak wymierzony w Sansa. Ten jednak nie uciekał, przyzwał Gastera przed siebie, chwilę później, pochłonęła go ciemność i … już go nie było.
Share:

8 komentarzy:

  1. Umm... totalnie odebrało mi mowę ;o
    Jerry ty mały kurwiu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jerry... I will find you and then you will be gonna have a really bad time >_>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idę z tobą... nikt nie będzie mi zabijał Sansa!
      *wyciąga swoje błękitne topory*

      Usuń
    2. Ekspertem od angielskiego nie jestem, ale tam chyba nie powinno być "be".

      Usuń
  3. Hahahahah Tak! W końcu jakaś akcja! A nie jakieś nudne pornosy. Więcej walk! Wiecej! Oby bohaterka też miała w niej jakiś udział a nie tylko bycie ,,damą" w opałach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa! Wiedziałam, że tak będzie! Jerry ty mału kurwiu ... Czy tylko mnie te "nie okazuj mi litości" skojarzyło się z Floweyem?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czemu, ale kocham Jerry'ego tu. Wydaje mi się być tak skrzywdzony. Potwór żyjący od setek lat, samotny, któremu gdy wreszcie znalazł miłość ją odebrano i chce ją odzyskać za wszelką cenę nie patrząc na konsekwencje

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE