9 kwietnia 2018

Star Wars: Wojny imperiów - Rozdział VIII [opowiadanie by Revan]

Autor okładki: littlejedi19
Autor opowiadania: RevanSans
Notka od autora: Kenobi wychodzi z pojedynku jako przegrany, ginąc od miecza własnego ucznia. Padme jednak umiera przy porodzie, pomimo tego że ma przy sobie Anakina ponieważ myśli że zmarł w momencie przemiany Republiki na Imperium Galaktyczne. Skywalker domyśla się że został oszukany przez Palpatine'a, więc go zabija. Przejmuje władzę w Imperium i postanawia że Leia zostanie politykiem, natomiast Luke będzie Rycerzem Sith. Po dwudziestu latach sprawy jednak zaczynają się walić, Sojusz dla Przywrócenia Republiki powraca,  natomiast w sercu Imperium szykuje się spisek na życie Anakina, nikt jednak nawet nie spodziewa się że największe zagrożenie pochodzić będzie z innej galaktyki.


Spis treści:
1 | |
| | 8 (obecnie czytany)9 |

Thrawn zaczął głaskać swojego Isalamira, będąc w jednym ze swoich częstych transów, kiedy to miliony możliwych scenariuszy przewijało się przez jego niebieską głowę. Po dłuższej chwili odsapnął i zwrócił się w stronę jedynej osoby której bezgranicznie ufał.
— Jakie mamy floty którymi moglibyśmy zaatakować Kuat? — zapytał Kapitana Pellaeon'a.
— Sir, aktualnie posiadamy czternaście krążowników Tector, dziesięć klasy Imperial, dwajścia cztery Acclamotory, pięć Arquitensów, oraz około tysiąc eskadr myśliwców TIE. — odparł spokojnie Pellaeon — Jednostki te stanowią obronę planety, Balmorra, Neimoidii oraz Alderaanu.
Wielki Admirał obrócił się w stronę swojej kolekcji dzieł, trzymając w jednej ręce datapada pełnego danych.
Nagle rzucił datapadem przeklinając. Nie było to typowe dla niego zachowanie.
Więc, Skywalker zbudował nową superbroń... pomyślał Thrawn.
— Ten... Klon, Joruus, jest gotowy? — spytał tonen pełnym zniesmaczenia samym istnieniem klona szalonego Jedi, którego zabił kiedy jeszcze służył w Marynarce Chiss.
— Sir, jednostka Joruus C'baoth jest niestabilna, testy dowiodły że nie można jej tak łatwo kontrolować — odparł zaniepokojony pytaniem admirała, Pellaeon.
— Scentrujcie flotę planetarną Balmorry i Neimoidii na Alderaanie, wyślijcie tam Joruusa — rozkazał Wielki Admirał — Niech czeka na rozkazy
— Tak jest, sir - odpowiedział mu kapitan, zostawiając swoje wątpliwości dla siebie.
*  *  *
Dziewczyna kontynuowała sprzątanie, rozmyślając.
Phasma...
Nigdy nie miała imienia, wiedziała jedynie że jej matka była podrzędną córką barmana, a jej ojciec, jednym z wielu żołnierzy Republiki, którzy pomimo tego że klony ginęły za nich, ciągle się zaciągali do wojska. Urodziła się w  roku 12 BBC, wedle nowego kalendarza jaki miał obowiązywać w Imperium Skywalkerów. Kanclerz zarządziła że ten rok, zważywszy na zbliżającą się bitwę  o Coruscant, jest rokiem zerowym.
Matka dziewczyny zmarła przy porodzie, natomiast ojciec wdepnął na minę podczas dławienia jakiejś Rebelii. Została sama, a z racji tego że ani matka, ani ojciec nie mieli rodziny, została przeniesiona do sierocińca. Po osiągnięciu wieku pięciu lat, uciekła wraz z paroma innymi dziećmi i zamieszkała w slumsach. Jako że mało osób znało jej prawdziwe imię, wszyscy zaczęli do niej mówić Phasma. Szybko przyzwyczaiła się do tego przezwiska.
Lata mijały, aż już podświadomie przedstawiała się jako Phasma. Życie w slumsach nie było łatwe, żeby przetrwać musiała kraść, żebrać i oszukiwać, pomimo tego, wolny czas przeznaczała na trening. Szybko została, tak zwanym, hersztem bandy dzieciaków ze slumsów i traktowała ich jak swoich własnych braci i siostry. Sama głodowała, by najmłodsi byli nakarmieni, kradła zabawki dla dzieci, a nawet raz sprzedała się za marne dwieście kredytów, by zakupić leki dla chorej dziewczynki ze swojego "stada".
Niestety pewnej nocy, Imperium przeprowadziło nalot na kryjówkę jej bandy, zabierając dzieci do sierocińca. Phasma sama zdołała uciec. Wtedy też w jej życiu zakończył się pewien okres.
Pewnego razu na rynku, postanowiła "zarobić", szybko zauważyła mężczyznę który się odrobinę wyróżniał. Postanowiła go okraść. Gdy podeszła bliżej okazało się, że mężczyzna przy boku trzyma dziwny cylinder. Gdy już go chwytała, mężczyzna obrócił się, i zamiast ją okrzyczeć lub zawołać szturmowców, po prostu spytał jak się nazywa. Odpowiedziała mu tak jak wszystkim, Phasma...
Tak poznała Kyle'a, który stał się dla niej jak ojciec którego nigdy nie poznała. Zabrał ją ze slumsów oraz pozwolił zamieszkać u siebie w mieszkaniu, stał się dla niej nauczycielem życia. Od historii po szermierkę. Kiedy Kyle uciekł z Coruscant, szybko opuściła jego mieszkanie, używając jego śmigacza. Szybko jednak została przechwycona, przez jak się jej na początku wydawało, wrogich szturmowców. Okazało się, że to jednostki które miały opuścić Coruscant, kierując się na Kuat, ale gdy wykryli sygnał Kyle'a pomyśleli, że to on. I tak oto trafiła tutaj. Pokonała nawet samego Skywalkera, któż by pomyślał...
Może nie było to uczciwe zwycięstwo, ale Kyle powtarzał że wróg wykorzysta każdą szansę na pokonanie cię. Ucieszyła się na wieść o wcześniejszym prezencie urodzinowym od Kyle'a, jakim było opłacenie jej edukacji pod kątem zostania szturmowcem. Po dłuższym namyśle jednak zasmuciła się, ponieważ wiedziała, że skoro dał jej wcześniej prezent, to znaczy że może polegnąć w stolicy...
Phasma...
Szybko powtórzyła to słowo w myślach, i wróciła do pewnie ostatniego mycia podłóg na tej planecie.
*  *  *
Han oniemiał z wrażenia.
Sokół był masywniejszy, czystszy a przede wszystkim Solo natychmiastowo rozpoznał najnowsze modele działek, anten, silnika oraz radaru, które były jedynie dostępne dla obiektów wojskowych. Nawet jeśli chciało by się je dostać na czarnym rynku, zapłaciło by się fortunę. Nagle za nim pojawiła się pani kanclerz.
— Widzę że już nie jesteś taki oburzony — odparła spokojnie Leia.
— A ja widzę że jesteś już ubrana — wypalił Han bez zastanowienia. Leia zrobiła się czerwona na twarzy.
— U-Uważaj bo zawsze mogę ten złom zezłomować — ostrzegła, plątając się we własnych słowach.
— Przepraszam, wasza królewska mość — Han kucnął i pocałował Leię w wierzch dłoni.
Nie pomogło jej to, ponieważ jej twarz zaczęła przypominać pomidora. Chewbacca zaryczał, nabijając się. Chyba. Ale któż to wie.
— D-dobrze wyb-baczam ci — opamiętała się Leila — Nie dotykaj mnie więcej, najemniku.
Przez chwile jeszcze tak stali, wpatrując się w Sokoła Millenium.
*  *  *
Xizor był przerażony.
— Jeden myśliwiec, jeden pierdolony myśliwiec — mówił sam do siebie. — Jak to możliwe...
Nie bez powodu był przerażony. W nieznanych regionach, Lot Pozagalaktyczny, na którym miał agentów został zniszczony. Jego agent zdołał wysłać dane bitwy tuż przed zniszczeniem.
Dane były przerażające, choć udało się przetrwać bitwę i zniszczyć myśliwiec wroga. Po paru godzinach zabrakło tlenu w jedynym ocalałym Dreadnought'cie, które wyleciały że stoczni Sluis Van i które uczestniczyły w projekcie.
Nie chciał wiedzieć co mogła chmara takich myśliwców.
A co dopiero, jeśli istnieją krążowniki korzystające z takiej technologii. Po szybkich obliczeniach, wiedział że tylko cała galaktyka może go powstrzymać, zjednoczona... Dlatego zaniechał planów podboju i wszystkie pieniądze rozkazał przeznaczyć na budowę floty oraz rozwoju droidów. Wiedział, że jeśli teraz, podczas trwającej pierwszej Wojny Galaktycznej, wtrąci się i zacznie mówić o jakimś zagrożeniu z Nieznanych Regionów, to oba Imperia uznają go za przeciwnika i szaleńca. Wystarczyło się uzbroić i czekać.
*  *  *
Mara podała napój swojemu panu. Podobno dostał bęcki od małolaty, jednak nikt nie mówił tego przy nim.
Przy okazji zaczęła wspominać dobre czasy, kiedy to została przygarnięta na dwór przez samego, świętej pamięci Imperatora. Sama nie wiedziała dlaczego, skoro miał do wyboru cały sierociniec, a jednak wybrał trzy letnią, rudą dziewczynkę.
Gdy kiedyś spytała go o to, odpowiedział jej że jest wyjątkowa. Nie potrafiła zrozumieć co może być w niej wyjątkowego, pomimo tego że była świetną służką. Gdy dotarła do domu Skywalkerów, pierwsza została powitana przez entuzjastycznego Luke'a.
Anakin wyglądał na rozweselonego zachowaniem syna, lecz po chwili posmutniał jakby przytłoczyły go smutne wspomnienia. Od piętnastego roku życia stała się służką Luke'a, jednak ten traktował ją tylko po części jako służącą.
W sumie nawet teraz z własnej woli mu przyniosła picie, nawet jeśli nie chciał. Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek Luke, rozkazał coś jej zrobić. Podobała jej się taka praca, gospodyni domowej, lecz, chwilami czuła że w innym miejscu, jej życie byłoby pełne przygód. Ale także w takich chwilach czuła zimną pustkę albo ciepłą jasność, było to dość dziwne, aczkolwiek nie przejmowała się tym.
Czasami wyobrażała sobie swoje życie jako partnerka Luke, ale ten nie zwracał na nią większej uwagi od dnia, kiedy wszystko się zmieniło. Dnia w którym rozpoczęła się era pierwszej Wojny Galaktycznej...
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE