Notka od autora: Frisk wykonał Neutralną ścieżkę
zabijając Toriel, Asgora i kilka przypadkowych potworów. Zaprzyjaźnił
się z paroma, ale ostatecznie uciekł zabierając ze sobą wszystkie
zebrane do tej pory dusze. Minęło piętnaście lat, a do Podziemia wpada
ósma. Ty. Jesteś dorosłą kobietą, która postanowiła zbadać co skrywa
góra Ebott. Jednak, czy to aby dobry pomysł?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika.
Od czasu do czasu może mieć charakter interaktywny, gdzie pod koniec
rozdziału będzie pytanie do czytelników. Ostrzegam też, że w
późniejszych rozdziałach będzie to czyste +18, nie tyle ze względu na
sceny erotyczne (jakie również przewiduję), ale też przez wiele innych
aspektów jak przemoc, tortury, bicie, znęcanie się etc.
Tak więc, miłego czytania!
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
To genialny pomysł!
Poczucie winy (obecnie czytany)
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18]
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18]
Poczucie winy (obecnie czytany)
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18]
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18]
Nie, nie umarłaś. Tak właściwie to ocknęłaś się już jakiś czas temu. Nie wiesz dokładnie jaki, bo nie masz niczego co pomogło by Ci mierzyć czas.
Obudziłaś się w celi podobnej do szpitalnych. Ściany i podłoga pokryte kafelkami. Do tego łóżko, albo raczej... materac na ziemi przeciągnięty prześcieradłem, dostałaś też koc. Po przeciwnej stronie ze ściany wystawała rura, jak się później okazało, był to prysznic. Albo miał on pełnić taką funkcję. Na dole był nawet niewielki odpływ. Lecz nic ponad to. Nawet lampki, nawet jednego maleńkiego światełka. Twoje oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności.
Wszystkie Twoje rzeczy zostały Ci odebrane, nie miałaś ani plecaka, ani torby, ani ubrania w jakim tutaj wpadłaś. Ktoś musiał Cię przebrać w białą szmatę, podobną do sukienki.
Początkowo myślałaś, że w górze ukrywają się jacyś naukowcy. Tyle o takich sprawach słyszy się w necie. A to, że klonują człowieka, a to, że mieszają geny świń i ludzi... Szybko jednak okazało się, że nie jesteś więziona przez szalonych uczonych. I nie wiesz, czy to dobra informacja, czy nie. Twoimi oprawcami są potwory. Świr który przed laty stąd uciekł jednak nie był świrem. Dziecko mówiło prawdę? Nie wiesz. Nie przypominasz sobie, aby wśród historii jakie opowiadał było cokolwiek o tym miejscu. Nie.
Od czasu do czasu, po tym właściwie poznawałaś że upłynęła jakaś jednostka - no i po tym, kiedy dostawałaś jeść - stalowe drzwi Twojego więzienia otwierały się. Byłaś wyprowadzana do jasnego, sterylnego pomieszczenia pełnego stworów z mitologii. Mówiły w dobrze znanym Ci języku, ba, rozumiałaś o czym mówili! Zauważyłaś też, że oni wiedzą, że Ty wiesz. Bo jak tylko wychodziłaś, jak tylko spostrzegli Cię w zasięgu ich oczu, natychmiast zaczynali szeptać. Co dodatkowo Cię zajmowało. Nikt nie był w stanie spojrzeć Ci w oczy. Gdy na Ciebie patrzyli czułaś... wstyd? Ale nie Twój. Ich. Oni się wstydzili. Ich twarze/pyski były przyćmione przez przeogromne poczucie winy i nie trzeba specjalisty by tego jednego być pewnym. Cokolwiek Ci robili, albo planowali robić, nikt nie czuł się z tym dobrze. Jednocześnie, nikt z Tobą nie rozumiał. Czego nie rozumiałaś. Skoro nie robili Ci krzywdy. Karmili Cię, nie torturowali, nie robili nic, co mogłoby sprawić, że ... że zaczęłabyś się bać... bardziej. Gdzieś tam w głębi serca miałaś nadzieję, że jeżeli okażesz im odrobinę cierpliwości i wyrozumiałości, że jeżeli skończą robić to co robią, cokolwiek to jest, to pozwolą Ci pójść. Pamiętasz dobrze, że ten człowiek z domu wariatów wyraźnie zaznaczał, że da się z nimi zaprzyjaźnić.
Oh. Starałaś się przypomnieć sobie wszystko co mówił. W końcu zaczęłaś traktować poważnie jego słowa i żałowałaś, tak strasznie żałowałaś, że nie przysłuchiwałaś się temu co mówił dokładniej.
A więc próbowałaś. Jednak... bezskutecznie. Na każdą Twoją próbę zaczęcia rozmowy, reagowali tak samo. Głowa w piach (przenośnie) i udawali, udawali, że nic nie słyszą. Udawali, że Cię nie rozumieją. Udawali, że nie... Oni nie...
Spośród tych wszystkich potworzych naukowców wyróżniała się jedna, sądzisz, że mogła być kimś w rodzaju kierownika, czegokolwiek częścią jesteś. Była ona niska, zgarbiona, przypominała żółtego dinozaura, albo jaszczurkę, pewna nie jesteś. Miała okulary i taki smutny wyraz twarzy. Lecz ona jako jedyna wykazywała większe zainteresowanie Tobą. Jakby walczyła, nadal walczyła ze sobą, czy dostrzec w tobie... istotę rozumną. Jej komendy były proste... zrozumiałe i ... uprzejme.
-W-wyciągnij rękę.... j-jeżeli możesz - robiłaś co mówi. Wcześniej próbowałaś z nią rozmawiać, lecz za każdym razem gdy się odezwałaś, gdy wykazałaś jakikolwiek znak, że ... rozumiesz i chcesz nawiązać kontakt, patrzyła na Ciebie z przerażeniem. Lecz, to nie było przerażenie, że to robisz. Była przerażona sobą. Łapy drżały jej bardziej, odstawiała wszystko, w pośpiechu zamykała Cię znowu w izolatce i musiało upłynąć naprawdę dużo czasu nim znowu do Ciebie przyszła. Dlatego w końcu przestałaś się odzywać. - U-usiądź, proszę - jej badania przypominały te lekarskie. Badanie serca. Tętna. Raz nawet pobrała Ci krew. Wszystko zaskakująco sprawnie i sterylnie, czego się nie spodziewałaś. Badała Ci temperaturę, pobrała nawet wymaz śliny.
Bycie badanym przez nią, nie było... nieprzyjemne. Zawsze delikatna, zawsze uprzejma, zawsze z poczuciem winy. Patrzyła na swoje wyniki badań, czasem miałaś wrażenie, że robi wszystko zbyt wolno, za wolno niż ją stać, jakby chciała trzymać Cię przy sobie dłużej niż to koniczne, jakby nie chciała zamykać Cię w tamtym miejscu. To był dobry znak. Jeżeli w kimkolwiek masz szukać wsparcia, to tylko w niej. Tylko ona wykazywała jakiekolwiek większe zainteresowanie, no i miałaś wrażenie, silne wrażenie, że ona walczy cały czas ze sobą. Że chce rozmawiać, że chce... widzieć w Tobie... człowieka.
Przebywanie na badaniach miało jeszcze jeden dodatkowy plus. Mogłaś podsłuchiwać. Z tego co zrozumiałaś, to co Cię tu przyniosło nazywało się Flowey? Jakoś tak. Był on... wyrzutkiem? Kimś z kim nikt nie chciał się zadawać. Upolowanie Cię miało sprawić, że wkupi się znowu do społeczeństwa i zostaną mu darowane winy - cokolwiek zrobił. Lecz nie udało mu się dokładnie tak jak tego chciał. Nie w taki sposób. Został skazany na śmierć, przyniesienie Cię zaoszczędziło tortur. Ponoć umarł szybko i bezboleśnie. Iiii jakoś ta informacja Ci się podobała. Nie współczułaś mu. Przecież on był, jakby nie patrzeć, przyczyną tego, że jesteś tu gdzie jesteś. Gdyby Cię znalazł, może byłabyś w tej chwili na powierzchni, zgłosiłabyś to komuś i teraz specjaliści męczyliby się? A może, ktoś inny byłby na Twoim miejscu? Ciekawe ile czasu minęło. Szukają Cię nadal, a może już przestali dopisując Twoje dane do długiej listy ludzi, która zaginęła w górach? A może jeszcze nie zaczęli? Ciekawe czy odprawili symboliczny pogrzeb. Nie.. za wcześnie na to. Pewnie masz status zaginionej. Poszukają Cię z tydzień, może dwa. Ciekawe kto za Tobą tęskni. Rodzina? Przyjaciele? Boże. Ty tęsknisz za nimi przeraźliwie.
Płakałaś za nimi. Czasami. Czasami gdy byłaś zamknięta w celi wyobrażałaś sobie, że jesteś z nimi, czasami odtwarzałaś wspomnienia odcinków ulubionych seriali, aby jakkolwiek zabić czas. Policzyłaś już wszystkie kafelki. Te na ścianach, te na podłodze. Osobno i razem. Nie wiesz ile tutaj siedzisz, ale siedzisz dość długo. Tydzień? Może dwa? Czy kiedykolwiek cokolwiek się zmieni?
Pora badania. Potworzyca wyglądała na bardziej przejętą niż zawsze. Gładziła się łapą po brodzie. Zerkała co jakiś czas na Ciebie.
-Z badań wynika... - mówiła... nie wiesz czy do Ciebie, czy raczej do siebie - ... że jesteś... kobietą? - powiedziała to tak, jakby nie była do końca pewna. Spojrzała na Ciebie błękitnymi oczami. Chciałaś otworzyć usta i odpowiedzieć, jednak przez to, że milczałaś długo, z Twojego gardła wydobył się jedynie ochrypnięty skrzek. Musisz się napić. Jakby wyczuwając Twoje pragnienia, podała Ci kubek wody który chwyciłaś łapczywie. Dziwny, metaliczno-słodkawy posmak. Tu wszystko było inne. Może czegoś Ci dosypała do wody? Nie. To była jej woda. Widziałaś jak z niej piła. - Ile masz lat? - przełknęłaś i chciałaś odpowiedzieć, ale Ci się wtrąciła z pośpiechem odwracając wzrok. Nie chciała, abyś odpowiadała - To w sumie nie jest istotne. Nie jesteś dzieckiem, prawda? Jesteś ludzką samicą .. w wieku reprodukcyjnym, prawda? - Co to kurwa.... zmarszczyłaś brwi. Czyli te wszystkie badania jakie Ci robiła miały ustalić jakiej jesteś płci i ile masz lat? .... Nie można było po prostu spytać? Może zaczniesz się odzywać, bo jeżeli będą chcieli za pomocą tych badań odkryć, no nie wiem.. Twój ulubiony kolor, to badania te mogłyby potrwać latami!
Po tym zostałaś wysłana do swojej izolatki i długo, naprawdę długo musiałaś czekać na jakiekolwiek odwiedziny. Minęły dwie pory karmienia. Potem jeszcze dwie, aż w końcu krzyki. Rozpoznałaś jej głos, to ona kłóciła się z kimś o bardzo niskim, męskim głosie.
-nie zgadzam się na to!
-Ale S-sans! T-to może być nasza jedyna szansa. Słyszałeś U-undyne. To r-rozkaz.
-nie pozwolę, aby to był papyrus!
-Z-zgodnie z moimi badaniami, ona ma w sobie szkielet S-sans! Sz-szkielet. Jeżeli moje teorie są prawdziwe, to może d-dowodzić temu, że l-ludzie wyewoluowali ze sz-szkieletów! - Co kurwa? Podeszłaś do drzwi, aby lepiej słyszeć
-gówno mnie to interesuje alphys! nie pozwolę, aby papyrus brał udział w tym chorym eksperymencie!
-A-ale Undyne...
-nie będziecie go w to mieszać!
-W-wiesz ile minęło od czasu kiedy ostatnio jakiś człowiek wpadł? Piętnaście lat! W-wszyscy tracą już nadzieję, n-na wyjście stąd... T-to jedyna szansa.
-zabijmy ją i zbierajmy dusze jak wcześniej! dlaczego jej jeszcze kurwa nie zabiliście? tak będzie łatwiej!
-W-wszyscy tracą już nadzieję - jej głos się łamał - Z-zapasy żywności się k-kończą... U-undyne nie chce nikomu o tym mówić, bo może ...
-gówno mnie to interesuje, papyrusa w to nie mieszajcie!
-S-sans...
-kurwa, możecie wziąć mnie, ale nie jego. rozumiesz? nie. jego.
-S-sans... j-jesteś pewny? J-jeżeli wszystko się uda, bo tylko w-wy możecie to zrobić, b-bo ona ma szkielet i o-ona może... S-sans... jeżeli szczęście nam dopisze urodzi sześcioro - Urodzi?! - W-więc...
-tak wiem... słuchaj, ani słowa papyrusowi, jasne? ani jednego pierdolonego słowa
-B-będziesz musiał ją z-zapłodnić. - CO?! Czułaś, jak serce zaczyna bić Ci mocniej. Chcą Cię zapłodnić? Sześć?! Masz urodzić sześć dzieci?! Ale jak?! Z kim?! Dlaczego?! Panika. Zaczynałaś panikować. - J-jeżeli się uda...
-ile dzieci może wydać na świat ludzka samica?
-N-niestety nie wiem...- Jedno! Dwa maksymalnie. Trzy to rzadkość. Kurwa. Sześciu nie urodzisz! Nie chcesz rodzić żadnego dziecka. Nie tu. Nie w tym miejscu. Nie... Słyszałaś, jak otwierają się drzwi. W popłochu uciekłaś pod ścianę. W progu stała naukowiec z wyższym od siebie szkieletem. O głowę wyższym od Ciebie. Widziałaś błękitne źrenice w jego oczodołach, był wściekły, nie patrzył na Ciebie. Tylko na nią. Tylko na chwilę, jego wzrok spoczął na Tobie. Przeraziłaś się, chciałaś chwycić się czegokolwiek, lecz skończyło się na bezskutecznej próbie zaciśnięcia palców na ścianie
-to ona?
-T-tak... jest z-zdrowa... m-może trochę odwodniona, ale t-to można zmienić... jedyne co musisz zrobić t-to...
-wiem! - cisza. Przeraźliwa cisza. Słyszałaś tylko dudnienie serca w uszach. Nie chcesz aby on cię dotykał. Nie chcesz mieć dzieci z nim. Nie chcesz mieć ich tu. Nie sześć. Czy oni w ogóle wiedzą o czym mówią?! - wyjdź - ostre, krótkie słowo. Straszniejsze niż śmierć. Naukowiec spojrzała na Ciebie. Poczucie winy. Wielkie poczucie winy. Jakby wzrokiem chciała przeprosić Cię za wszystko. Nie zostawiaj mnie z nim! Nie wychodź! Zostań! Nie! Krzyczałaś w myślach, lecz Twoje usta były tak mocno zaciśnięte, że nie mówiłaś nic. Jedynie pomrukiwałaś żałośnie chcąc zapaść się w ścianę. Chcą zniknąć. Chcąc, aby wchłonęła Cię cała. Modliłaś się o ratunek. Modliłaś się o śmierć. Nawet kiedy naukowiec zamykała za sobą drzwi zostawiając Cię sam na sam w pomieszczeniu z tym... tym potworem. W ciemnościach Twojej izolatki, nie byłaś już sama. Choć chciałaś. Pierwszy raz chciałaś być sama. Bez niego. Tutaj. Jaskrawe źrenice to jedyne co dostrzegałaś. Nie patrzył na Ciebie. Czuł.... wstręt? Złość? Gniew? Wszystko to i coś jeszcze. Wielką bezradność...
-N-nie... - pierwszy raz od bardzo dawna odezwałaś się. Twój głos nie był podobny do Ciebie. Zachrypnięty, znacznie niższy.
-nie odzywaj się - syknął wściekle - nie odzywaj się. nie patrz na mnie. milcz. - Nie chcesz tego. Proszę. Nie rób mi tego. Ja nie chcę. Proszę, nie... - na łóżko - zaczęłaś zaprzeczać próbując podsunąć się pod ścianę - już - Nie, nie, nie! Jakaś niezwykle potężna siła zawładnęła Tobą. Jakby coś chwyciło Cię w środku, nim się spostrzegłaś Twoje ciało zostało przeniesione na materac. Nie. Tylko nie to!
Obudziłaś się w celi podobnej do szpitalnych. Ściany i podłoga pokryte kafelkami. Do tego łóżko, albo raczej... materac na ziemi przeciągnięty prześcieradłem, dostałaś też koc. Po przeciwnej stronie ze ściany wystawała rura, jak się później okazało, był to prysznic. Albo miał on pełnić taką funkcję. Na dole był nawet niewielki odpływ. Lecz nic ponad to. Nawet lampki, nawet jednego maleńkiego światełka. Twoje oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności.
Wszystkie Twoje rzeczy zostały Ci odebrane, nie miałaś ani plecaka, ani torby, ani ubrania w jakim tutaj wpadłaś. Ktoś musiał Cię przebrać w białą szmatę, podobną do sukienki.
Początkowo myślałaś, że w górze ukrywają się jacyś naukowcy. Tyle o takich sprawach słyszy się w necie. A to, że klonują człowieka, a to, że mieszają geny świń i ludzi... Szybko jednak okazało się, że nie jesteś więziona przez szalonych uczonych. I nie wiesz, czy to dobra informacja, czy nie. Twoimi oprawcami są potwory. Świr który przed laty stąd uciekł jednak nie był świrem. Dziecko mówiło prawdę? Nie wiesz. Nie przypominasz sobie, aby wśród historii jakie opowiadał było cokolwiek o tym miejscu. Nie.
Od czasu do czasu, po tym właściwie poznawałaś że upłynęła jakaś jednostka - no i po tym, kiedy dostawałaś jeść - stalowe drzwi Twojego więzienia otwierały się. Byłaś wyprowadzana do jasnego, sterylnego pomieszczenia pełnego stworów z mitologii. Mówiły w dobrze znanym Ci języku, ba, rozumiałaś o czym mówili! Zauważyłaś też, że oni wiedzą, że Ty wiesz. Bo jak tylko wychodziłaś, jak tylko spostrzegli Cię w zasięgu ich oczu, natychmiast zaczynali szeptać. Co dodatkowo Cię zajmowało. Nikt nie był w stanie spojrzeć Ci w oczy. Gdy na Ciebie patrzyli czułaś... wstyd? Ale nie Twój. Ich. Oni się wstydzili. Ich twarze/pyski były przyćmione przez przeogromne poczucie winy i nie trzeba specjalisty by tego jednego być pewnym. Cokolwiek Ci robili, albo planowali robić, nikt nie czuł się z tym dobrze. Jednocześnie, nikt z Tobą nie rozumiał. Czego nie rozumiałaś. Skoro nie robili Ci krzywdy. Karmili Cię, nie torturowali, nie robili nic, co mogłoby sprawić, że ... że zaczęłabyś się bać... bardziej. Gdzieś tam w głębi serca miałaś nadzieję, że jeżeli okażesz im odrobinę cierpliwości i wyrozumiałości, że jeżeli skończą robić to co robią, cokolwiek to jest, to pozwolą Ci pójść. Pamiętasz dobrze, że ten człowiek z domu wariatów wyraźnie zaznaczał, że da się z nimi zaprzyjaźnić.
Oh. Starałaś się przypomnieć sobie wszystko co mówił. W końcu zaczęłaś traktować poważnie jego słowa i żałowałaś, tak strasznie żałowałaś, że nie przysłuchiwałaś się temu co mówił dokładniej.
A więc próbowałaś. Jednak... bezskutecznie. Na każdą Twoją próbę zaczęcia rozmowy, reagowali tak samo. Głowa w piach (przenośnie) i udawali, udawali, że nic nie słyszą. Udawali, że Cię nie rozumieją. Udawali, że nie... Oni nie...
Spośród tych wszystkich potworzych naukowców wyróżniała się jedna, sądzisz, że mogła być kimś w rodzaju kierownika, czegokolwiek częścią jesteś. Była ona niska, zgarbiona, przypominała żółtego dinozaura, albo jaszczurkę, pewna nie jesteś. Miała okulary i taki smutny wyraz twarzy. Lecz ona jako jedyna wykazywała większe zainteresowanie Tobą. Jakby walczyła, nadal walczyła ze sobą, czy dostrzec w tobie... istotę rozumną. Jej komendy były proste... zrozumiałe i ... uprzejme.
-W-wyciągnij rękę.... j-jeżeli możesz - robiłaś co mówi. Wcześniej próbowałaś z nią rozmawiać, lecz za każdym razem gdy się odezwałaś, gdy wykazałaś jakikolwiek znak, że ... rozumiesz i chcesz nawiązać kontakt, patrzyła na Ciebie z przerażeniem. Lecz, to nie było przerażenie, że to robisz. Była przerażona sobą. Łapy drżały jej bardziej, odstawiała wszystko, w pośpiechu zamykała Cię znowu w izolatce i musiało upłynąć naprawdę dużo czasu nim znowu do Ciebie przyszła. Dlatego w końcu przestałaś się odzywać. - U-usiądź, proszę - jej badania przypominały te lekarskie. Badanie serca. Tętna. Raz nawet pobrała Ci krew. Wszystko zaskakująco sprawnie i sterylnie, czego się nie spodziewałaś. Badała Ci temperaturę, pobrała nawet wymaz śliny.
Bycie badanym przez nią, nie było... nieprzyjemne. Zawsze delikatna, zawsze uprzejma, zawsze z poczuciem winy. Patrzyła na swoje wyniki badań, czasem miałaś wrażenie, że robi wszystko zbyt wolno, za wolno niż ją stać, jakby chciała trzymać Cię przy sobie dłużej niż to koniczne, jakby nie chciała zamykać Cię w tamtym miejscu. To był dobry znak. Jeżeli w kimkolwiek masz szukać wsparcia, to tylko w niej. Tylko ona wykazywała jakiekolwiek większe zainteresowanie, no i miałaś wrażenie, silne wrażenie, że ona walczy cały czas ze sobą. Że chce rozmawiać, że chce... widzieć w Tobie... człowieka.
Przebywanie na badaniach miało jeszcze jeden dodatkowy plus. Mogłaś podsłuchiwać. Z tego co zrozumiałaś, to co Cię tu przyniosło nazywało się Flowey? Jakoś tak. Był on... wyrzutkiem? Kimś z kim nikt nie chciał się zadawać. Upolowanie Cię miało sprawić, że wkupi się znowu do społeczeństwa i zostaną mu darowane winy - cokolwiek zrobił. Lecz nie udało mu się dokładnie tak jak tego chciał. Nie w taki sposób. Został skazany na śmierć, przyniesienie Cię zaoszczędziło tortur. Ponoć umarł szybko i bezboleśnie. Iiii jakoś ta informacja Ci się podobała. Nie współczułaś mu. Przecież on był, jakby nie patrzeć, przyczyną tego, że jesteś tu gdzie jesteś. Gdyby Cię znalazł, może byłabyś w tej chwili na powierzchni, zgłosiłabyś to komuś i teraz specjaliści męczyliby się? A może, ktoś inny byłby na Twoim miejscu? Ciekawe ile czasu minęło. Szukają Cię nadal, a może już przestali dopisując Twoje dane do długiej listy ludzi, która zaginęła w górach? A może jeszcze nie zaczęli? Ciekawe czy odprawili symboliczny pogrzeb. Nie.. za wcześnie na to. Pewnie masz status zaginionej. Poszukają Cię z tydzień, może dwa. Ciekawe kto za Tobą tęskni. Rodzina? Przyjaciele? Boże. Ty tęsknisz za nimi przeraźliwie.
Płakałaś za nimi. Czasami. Czasami gdy byłaś zamknięta w celi wyobrażałaś sobie, że jesteś z nimi, czasami odtwarzałaś wspomnienia odcinków ulubionych seriali, aby jakkolwiek zabić czas. Policzyłaś już wszystkie kafelki. Te na ścianach, te na podłodze. Osobno i razem. Nie wiesz ile tutaj siedzisz, ale siedzisz dość długo. Tydzień? Może dwa? Czy kiedykolwiek cokolwiek się zmieni?
Pora badania. Potworzyca wyglądała na bardziej przejętą niż zawsze. Gładziła się łapą po brodzie. Zerkała co jakiś czas na Ciebie.
-Z badań wynika... - mówiła... nie wiesz czy do Ciebie, czy raczej do siebie - ... że jesteś... kobietą? - powiedziała to tak, jakby nie była do końca pewna. Spojrzała na Ciebie błękitnymi oczami. Chciałaś otworzyć usta i odpowiedzieć, jednak przez to, że milczałaś długo, z Twojego gardła wydobył się jedynie ochrypnięty skrzek. Musisz się napić. Jakby wyczuwając Twoje pragnienia, podała Ci kubek wody który chwyciłaś łapczywie. Dziwny, metaliczno-słodkawy posmak. Tu wszystko było inne. Może czegoś Ci dosypała do wody? Nie. To była jej woda. Widziałaś jak z niej piła. - Ile masz lat? - przełknęłaś i chciałaś odpowiedzieć, ale Ci się wtrąciła z pośpiechem odwracając wzrok. Nie chciała, abyś odpowiadała - To w sumie nie jest istotne. Nie jesteś dzieckiem, prawda? Jesteś ludzką samicą .. w wieku reprodukcyjnym, prawda? - Co to kurwa.... zmarszczyłaś brwi. Czyli te wszystkie badania jakie Ci robiła miały ustalić jakiej jesteś płci i ile masz lat? .... Nie można było po prostu spytać? Może zaczniesz się odzywać, bo jeżeli będą chcieli za pomocą tych badań odkryć, no nie wiem.. Twój ulubiony kolor, to badania te mogłyby potrwać latami!
Po tym zostałaś wysłana do swojej izolatki i długo, naprawdę długo musiałaś czekać na jakiekolwiek odwiedziny. Minęły dwie pory karmienia. Potem jeszcze dwie, aż w końcu krzyki. Rozpoznałaś jej głos, to ona kłóciła się z kimś o bardzo niskim, męskim głosie.
-nie zgadzam się na to!
-Ale S-sans! T-to może być nasza jedyna szansa. Słyszałeś U-undyne. To r-rozkaz.
-nie pozwolę, aby to był papyrus!
-Z-zgodnie z moimi badaniami, ona ma w sobie szkielet S-sans! Sz-szkielet. Jeżeli moje teorie są prawdziwe, to może d-dowodzić temu, że l-ludzie wyewoluowali ze sz-szkieletów! - Co kurwa? Podeszłaś do drzwi, aby lepiej słyszeć
-gówno mnie to interesuje alphys! nie pozwolę, aby papyrus brał udział w tym chorym eksperymencie!
-A-ale Undyne...
-nie będziecie go w to mieszać!
-W-wiesz ile minęło od czasu kiedy ostatnio jakiś człowiek wpadł? Piętnaście lat! W-wszyscy tracą już nadzieję, n-na wyjście stąd... T-to jedyna szansa.
-zabijmy ją i zbierajmy dusze jak wcześniej! dlaczego jej jeszcze kurwa nie zabiliście? tak będzie łatwiej!
-W-wszyscy tracą już nadzieję - jej głos się łamał - Z-zapasy żywności się k-kończą... U-undyne nie chce nikomu o tym mówić, bo może ...
-gówno mnie to interesuje, papyrusa w to nie mieszajcie!
-S-sans...
-kurwa, możecie wziąć mnie, ale nie jego. rozumiesz? nie. jego.
-S-sans... j-jesteś pewny? J-jeżeli wszystko się uda, bo tylko w-wy możecie to zrobić, b-bo ona ma szkielet i o-ona może... S-sans... jeżeli szczęście nam dopisze urodzi sześcioro - Urodzi?! - W-więc...
-tak wiem... słuchaj, ani słowa papyrusowi, jasne? ani jednego pierdolonego słowa
-B-będziesz musiał ją z-zapłodnić. - CO?! Czułaś, jak serce zaczyna bić Ci mocniej. Chcą Cię zapłodnić? Sześć?! Masz urodzić sześć dzieci?! Ale jak?! Z kim?! Dlaczego?! Panika. Zaczynałaś panikować. - J-jeżeli się uda...
-ile dzieci może wydać na świat ludzka samica?
-N-niestety nie wiem...- Jedno! Dwa maksymalnie. Trzy to rzadkość. Kurwa. Sześciu nie urodzisz! Nie chcesz rodzić żadnego dziecka. Nie tu. Nie w tym miejscu. Nie... Słyszałaś, jak otwierają się drzwi. W popłochu uciekłaś pod ścianę. W progu stała naukowiec z wyższym od siebie szkieletem. O głowę wyższym od Ciebie. Widziałaś błękitne źrenice w jego oczodołach, był wściekły, nie patrzył na Ciebie. Tylko na nią. Tylko na chwilę, jego wzrok spoczął na Tobie. Przeraziłaś się, chciałaś chwycić się czegokolwiek, lecz skończyło się na bezskutecznej próbie zaciśnięcia palców na ścianie
-to ona?
-T-tak... jest z-zdrowa... m-może trochę odwodniona, ale t-to można zmienić... jedyne co musisz zrobić t-to...
-wiem! - cisza. Przeraźliwa cisza. Słyszałaś tylko dudnienie serca w uszach. Nie chcesz aby on cię dotykał. Nie chcesz mieć dzieci z nim. Nie chcesz mieć ich tu. Nie sześć. Czy oni w ogóle wiedzą o czym mówią?! - wyjdź - ostre, krótkie słowo. Straszniejsze niż śmierć. Naukowiec spojrzała na Ciebie. Poczucie winy. Wielkie poczucie winy. Jakby wzrokiem chciała przeprosić Cię za wszystko. Nie zostawiaj mnie z nim! Nie wychodź! Zostań! Nie! Krzyczałaś w myślach, lecz Twoje usta były tak mocno zaciśnięte, że nie mówiłaś nic. Jedynie pomrukiwałaś żałośnie chcąc zapaść się w ścianę. Chcą zniknąć. Chcąc, aby wchłonęła Cię cała. Modliłaś się o ratunek. Modliłaś się o śmierć. Nawet kiedy naukowiec zamykała za sobą drzwi zostawiając Cię sam na sam w pomieszczeniu z tym... tym potworem. W ciemnościach Twojej izolatki, nie byłaś już sama. Choć chciałaś. Pierwszy raz chciałaś być sama. Bez niego. Tutaj. Jaskrawe źrenice to jedyne co dostrzegałaś. Nie patrzył na Ciebie. Czuł.... wstręt? Złość? Gniew? Wszystko to i coś jeszcze. Wielką bezradność...
-N-nie... - pierwszy raz od bardzo dawna odezwałaś się. Twój głos nie był podobny do Ciebie. Zachrypnięty, znacznie niższy.
-nie odzywaj się - syknął wściekle - nie odzywaj się. nie patrz na mnie. milcz. - Nie chcesz tego. Proszę. Nie rób mi tego. Ja nie chcę. Proszę, nie... - na łóżko - zaczęłaś zaprzeczać próbując podsunąć się pod ścianę - już - Nie, nie, nie! Jakaś niezwykle potężna siła zawładnęła Tobą. Jakby coś chwyciło Cię w środku, nim się spostrzegłaś Twoje ciało zostało przeniesione na materac. Nie. Tylko nie to!
On nas nie zgwałci, racja? Neee, to nie może być prawda. ; 3 ;
OdpowiedzUsuńMmmm cooo myślisz, że nagle się zakocha i zapragnie pomóc uciec? Pheheh, bardziej prawdopodobne, że nas zapierdoli nić coś innego xD
UsuńMam nadzieję, że on się nie posunie do czegoś takiego ;-;
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie~
Usuń(⊙_☉) no słów mi zabrakło nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej
OdpowiedzUsuńDalsza cześć pojawi się za dwa dni? Jutro mam cały dzień zawalony, więc nie będę miała możliwości pisać, soł...
UsuńTo się kur*a porobiło
OdpowiedzUsuńMasz kurwa rację.
Usuńhttps://imgur.com/a/AEhul moja reakcja na końcową scenę...brak mi słów ;v;
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie oblałaś monitora xD
UsuńO. Kolejny rozdział? Wow. Rozpieszczasz nas. Idę czytać *-*
OdpowiedzUsuńO kurwa. Oooo kurwa. Nie tego się spodziewałam, absolutnie nie tego się spodziewałam... ;-; Yumi, ta książka jest naprawdę świetna. Będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych rozdziałów. <3
OdpowiedzUsuńA dziękuję xD
UsuńO nie. Pierwszy raz tak boje się Sansa. Nie chcę, zeby to zrobił i jak? Przecież to dwa różne gatunki i on jest potworem.
OdpowiedzUsuńZaskajusz mnie tym opowiadaniem na każdym kroku Yumi 0.o
Zasadniczo tak, nie wiem czy coś z tego wyjdzie, bo czytałam różne opowiadania i ... zobaczymy. ^^
UsuńI jeszcze jedno... Przecież to nie będą w 100% ludzkie dusze, a do zniszcenia bariery potrzeba prawdziwych. Soł, jak zamierzają to zrobić?
UsuńPo co ja to przeczytałam... Teraz będe się bać że mnie sans zgwałci... ;-; a Alphys jest na tyle tępa żeby łączyć dwie INNE rasy... youmi mam pytanie... czy sans coś do nas poczuje w tym opowiadaniu?
OdpowiedzUsuńWiesz, Alphys, ma swoje teorie, więc~
UsuńA co do Sansa - to może? Nie wiem? Póki co mam potrzebę zrobienia jakiegoś creepy dramatu, więc zobaczymy co z tego wyjdzie.
Ale... sans nas pokocha magicznyn sposobem? XD
Usuńalbo nie... wyrwe mu rzebra jak się zbliży do mnie~
bo ja się tak łatwo bym nie dała...
Mmmm nie wiem? Ta historia jakby sama się pisze? Zobaczymy co z tego wyjdzie.
UsuńNa początku śmieszyła mnie ta rozmowa, a potem... Potem już nie 〣(º_º)〣
OdpowiedzUsuńA potem zrobiło się poważnie xD
UsuńDrogi Sansie....
OdpowiedzUsuń...za przeproszeniem....
....spierdalaj od naszej płci... ;-;
W innych okolicznościach powiedziałabyś coś innego xD
UsuńChciałam to czytać, ale patrząc w jakim kierunku idzie to opowiadanie - przestaję
OdpowiedzUsuń*/ano
Ojej, a dlaczego? </3 Nie przestawaj, będzie fajnie!
Usuńwiedziałam, że ją złapią i będzie przetrzymywana dla czegoś w rodzaju badań, ale tego się nie spodziewałam XD
OdpowiedzUsuńA no widzisz xD
UsuńPoważnie się zrobiło! *.* Czy te dzieci są nawiązaniem do tytułu serii?
OdpowiedzUsuńDoookładnie~
UsuńKurde, nawet jeśli ją zgwałci, to to z dziećmi jest urocze. Te "sześć dusz" mnie poruszyło xD
Usuń*Wzdycha...* Dlaczego ZAWSZE Musimy Wracać Do Tematu Że Szkielety NIE Mają ŻADNYCH Organów? W Szczegulności...tego.
OdpowiedzUsuń(No przepraszam, ale musiałem to kiedyś powiedzieć)
Maaaagia~
UsuńPoza tym, to nie jest szkielet, tylko potwór wyglądający jak szkielet~
No dobra. Wygrałaś :{
UsuńNie zgadzam się! Nie pozwalam. Nieeeee... To nie będzie takie łatwe! Nie ma mowy. O niee~!
OdpowiedzUsuńSans, błagam. Nie rób tego. Yumi, ty demonie. Nie rób tego, błagam. Nie rób tego. Krzyczy, że nie możesz urodzić czy coś... No kurde. Badania zrobiła... To krzyczy, że... No nie wiem. Że twój organizm tego nie wytrzyma! Cokolwiek... Yumi... Nie rób tego, błagam 😿
^_^
UsuńA tak przy okazji! Wysłałam Ci Yumi na twoją pocztę opowiadanie! Jednak muszę się Ciebie o coś spytać. Jak to jest z tym podsyłaniem, piszemy kiedy chcemy i wysyłamy do Ciebie Kiedy chcemy, czy też jest ustalony jakiś konkretny grafik co do nadsyłania części?
OdpowiedzUsuńWysyłaj kiedy chcesz - po sprawdzeniu ja wrzucam
UsuńUfff, już się bałam że jakiś konkretny grafik jest, a z regularnością to u mnie ciężko.
UsuńWyobraziłam sobie 6 takich małych mutantów...
OdpowiedzUsuńTiiia...to mnie rajcuje u odpycha w tym samym czasie...kurdę kiedy psycholog ma wolną chwilę? (Pomocy!)
OdpowiedzUsuń